DOM ITOU
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Itou Alaesha

Pią 8 Gru - 15:12
DOM ITOU


Wąska, kamienna droga biegnąca między budynkami prowadzi do części mieszkalnej domu Itou. Ścieżka otwiera się na niewielki ogródek w stylu uporządkowanego, roślinnego chaosu. Do domu zapraszają stare, drewniane drzwi. Po ich przekroczeniu z malutkiej sieni przechodzi się do przestronnego, ale przytulnego salonu połączonego z kuchnią. Na parterze znajduje się jeszcze pracownia malarska — miejsce, gdzie powstają obrazy Alaeshy — oraz łazienka dla gości. Na piętrze jest sypialnia Itou, duża łazienka oraz pokoje gościnne.

Itou Alaesha
Itou Alaesha

Sob 9 Gru - 14:26
Krótki, jesienny dzień chylił się ku końcowi. Pomarańczowe promienie zachodzącego słońca przebijały się między budynkami, oświetlając ulicę. Ruch robił się coraz mniejszy, a pobliskie sklepy przygotowywały się do zamknięcia. Z podobnym zamiarem Itou stanęła w drzwiach swojej galerii – nie oczekiwała już dzisiaj żadnych klientów. Stojąc za przeszklonymi drzwiami, obserwowała przechodniów. Jej uwagę przyciągnął chłopczyk.
- Dziwne, już chyba tędy przechodził... - szepnęła na głos do siebie, a w myślach pojawiło jej się pytanie – Gdzie są jego rodzice? Rozejrzała się dookoła, ale nikt nie wydawał się być jego opiekunem. Wręcz przeciwnie, parę osób również spoglądało z niepokojem w kierunku chłopca. On z kolei nie wyglądał na zagubionego czy smutnego. Miał może koło 6-7 lat i przechadzał się ulicą, z zaciekawieniem spoglądając na budynki, sklepy i ludzi. Mimo wszystko, żadne dziecko w jego wieku nie powinno przebywać same tuż przed zachodem. Otworzyła drzwi galerii i wolnym krokiem zaczęła iść w stronę chłopczyka. Malec akurat w tym momencie przyglądał się intensywnie jakiemuś kolorowemu przedmiotowi z wystawy jednego ze sklepów. Podeszła do niego delikatnie, tak, żeby go nie wystraszyć i przysiadła na parapecie wystawy.
- Podoba Ci się? Moim zdaniem, to całkiem ładna rzecz. - zagadnęła go swobodnie. Promienie gasnącego słońca pięknie odbijały się w jego czuprynie, której kolor przypominał teraz kolor mlecznej czekolady. - Przyszedłeś tutaj z rodzicami? A może któreś z Twoich dziadków robi zakupy, w którymś ze sklepów?

@Mamoritai Akari
Itou Alaesha

Shiba Ookami and Mamoritai Akari szaleją za tym postem.

Mamoritai Akari

Czw 14 Gru - 1:07
10.12.2037


Jak do tego doszło? Nie miał pojęcia.
W jednej chwili szedł obok tej paskudnej wiedźmy, pani Kitataki, a już po chwili był zupełnie sam. Wśród obcych tłumów, w nieznanym miejscu. Rozejrzał się raz, drugi, trzeci i dziesiąty, ale jak na złość niczego nie rozpoznał. Zadrżał od zimna i nieprzyjemnego uczucia strachu, który mimowolnie rozlał się w jego żołądku. Szerokie, sarnie oczy na próżno przyglądały się każdej mijanej twarzy, uparcie trzymając się tej złudnej nadziei, że dojrzy choć jakiś znany mu okruch.
Nic.
Wreszcie przystanął w miejscu i sięgnął pod kurtkę i sweterek, wyciągając telefon komórkowy, skryty w pokrowcu zawieszonym na jego szyi, aby przypadkiem nie zgubił tak cennego przedmiotu. W tym momencie jego jedynej deski ratunku. Pociągnął głośno nosem, kiedy kciukiem przesuwał po kontaktach, choć za wiele ich nie miał, by wreszcie odnaleźć upragnione imię: Orville. Kliknął na niego i gdy wyświetliło się okienko do wprowadzenia wiadomości, pospiesznie wystukał, że się zgubił. Nie minęło zbyt wiele sekund, kiedy przyszła odpowiedź zwrotna. Z trudnością ją odczytał, a jego oczy wypełniły perliste łzy, gdy z trudem powstrzymując łzy pisał kolejną wiadomość.
A potem zapadła cisza.
Z zapartym tchem czekał na odpowiedź, od czasu do czasu unosząc głowę, i ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy rozglądał się dookoła. Może Orville zaraz tu przyjdzie i go uratuje? Zabierze z tego strasznego i nieznanego mu miejsca? Na pewno wie, gdzie jest! W końcu jest superbohaterem! A do tego księciem z elfiego królestwa. Na pewno zaraz tu będzie... na pewno...
Usłyszawszy nieznajomy, dziewczęcy głos, niemal podskoczył, przyciskając telefon do swojej malutkiej klatki piersiowej, jakby w obawie, że ktoś przyszedł zabrać mu jego cenny skarb. Spojrzał na nieznajomą, a łzy zaczęły spływać po jego zmarzniętych policzkach, aż wreszcie rozpłakał się głośno, przykuwając tym samym uwagę przechodniów.
- Z...zgubiłem... się.... - wybełkotał połykając własne łzy i ciągnąć coraz głośniej nosem.

@Itou Alaesha


DOM ITOU OxEBLvR
Mamoritai Akari

Shiba Ookami ubóstwia ten post.

Itou Alaesha

Czw 14 Gru - 14:49
Gdy skończyła mówić do chłopca, ten odwrócił buzię w jej kierunku. Twarzyczka brązowowłosego chłopczyka była zalana łzami, policzki i nosek czerwone od zimna, a oczy napuchnięte. Najwyraźniej rozglądanie się dookoła wcale nie było powodowane ciekawością, a strachem i próbą odnalezienia opiekunów. Być może po prostu starał się być dzielny, a łzy popłynęły dopiero, gdy niejako trochę ukrył twarzyczkę, patrząc w kierunku witryny.

Widok płaczącego dziecka poruszył sercem Itou i poczuła silną potrzebę zaopiekowania się nim. Choć może sama nie widziała się jako matka, to pewne uczucia i tak dobijały się do drzwi dojrzałej kobiety. Spokojnie zsunęła się z parapetu i przykucnęła naprzeciwko chłopczyka.

- Zgubiłeś się, rozumiem. To poważna sprawa. Wiesz co, ale właśnie Cię znalazłam, więc już nie jesteś tak całkiem zagubiony! - Ciałko dziecka podrygiwało w napadach szlochu i pociągania nosem. Zdawała sobie sprawę z tego, że dziecięce emocje są wszechogarniające i nie ma co z nimi polemizować. Są prawdziwe, ważne i godne uwagi.

- Nazywam się Alaesha i obiecuję, że Cię „od-zgubimy”, ok? - Położyła prawą rękę w geście uroczystej przysięgi i uśmiechnęła się. Jego długie rzęsy były mokre i posklejane, a po policzkach spływały wielkie grochy. Niejedna osoba mogłaby uznać, że nie jest zbyt dobrze wychowany i się niepotrzebnie maże. Jednak dla Alaeshy wyglądał całkiem uroczo. Stał taki bezradny, z zaciśniętą piąstką na końcu spiętego ramionka. Zerknęła w kierunku jego drugiej dłoni, zaciśniętej na prostokątnym przedmiocie... Telefon!

- Widzę, że masz ze sobą telefon! To bardzo dobrze! Czy już dałeś komuś znać, że się zgubiłeś? Bo wiesz, tutaj jest mój dom - Wskazała palcem za plecy chłopczyka. - i ja znam jego dokładny adres! Możemy napisać lub zadzwonić do kogo trzeba i powiedzieć, gdzie jesteśmy. - Chłopczyk dalej płakał, jednak chyba słuchał, co do niego mówiła. W razie czego powtórzy jeszcze raz, żeby wszystko dobrze zrozumiał i mógł się troszkę uspokoić.
- Możemy poczekać u mnie aż ktoś po ciebie przyjdzie. Jak będziesz potrzebował, to też będziesz mógł jeszcze popłakać – w środku mam chusteczki, które trochę ułatwią sprawę. - Zdawało jej się, że powoli udaje jej się przekonać chłopczyka. Sprawa, jakby nie patrzeć, nie była taka łatwa. W Japonii wprawdzie było normalne, że dorośli generalnie opiekowali się „wszystkimi dziećmi”. Mimo wszystko coraz częściej w mediach zwracało się uwagę na nieprzyzwoitych obywateli, którzy wykorzystywali zaufanie dzieci, by je skrzywdzić. Nie wiedziała, w jakim stopniu chłopczyk będzie skory jej zaufać.

@Mamoritai Akari
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma and Dango Kyōjurō szaleją za tym postem.

Mamoritai Akari

Wto 2 Sty - 22:18
Ciężko powiedzieć czy to za sprawą łagodnego głosu kobiety, czy zaskakującego podejścia do dzieci, ale Akari jakby zapomniał o desperacji i płaczu. Przeniósł czerwone od łez oczy na nieznajomą i pociągnął nosem, ale krzyk i płacz zniknął, jak starta plama po farbie. Przyglądał się jej twarzy przez dłuższą chwilę, jakby jej słowa musiały przedrzeć się przez chaotyczny, dziecięcy umysł a on musiał zrozumieć ich sens. Wreszcie, po wydawać się mogło wieczności, kiwnął nieśmiało głową.
- N-nie jestem - uniósł pulchne piąstki i zaczął ścierać rękawem mokre ślady z czerwone policzka.
Spokój kobiety podziałał na niego kojąco, bo już po chwili chłopiec przestał płakać, wsłuchując się w jej słowa i od czasu do czasu przytakując. Kryzys zażegnany, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
- Alesa-nee. - powtórzył za nią jej imię i obdarzył szerokim uśmiechem, dumnie prezentując brak jedynki. - A ja jestem Mamoritai Akari. - grzecznie się przedstawił, tak jak go nauczono. Przecież nie mógł przynieść wstydu Orvillowi, jak to często powtarzała Shirshu-nee. Musiał być dzielnym i dużym chłopcem. Miał już całe sześć lat!
- T-tak. Napisałem do Orvilla. Powiedział, żebym nie ruszał się z miejsca i on po mnie przyjedzie! - na te słowa chłopiec zdawał się bardziej ożywić, a w jego wciąż czerwonych od płaczu oczach zamigotały błyski ekscytacji.
- Orville to sekretny bohater! Wiedziałem, że przyjedzie mnie uratować! - zachichotał, jednocześnie bez słowa wyjaśnienia wsunął małe palce w dłoń kobiety, zaciskając je na niej.
- Ale nie wiem skąd będzie wiedział gdzie jestem. - zamyślił się, robiąc przy tym frasobliwą minę, co w dziecięcym wykonaniu musiało wyglądać dość zabawnie. Zatrzymał się nagle, spoglądając to na wskazany przez kobietę budynek, to na nią samą, a na jego twarzy padała coraz większa niepewność.
- Ja.... n-nie mogę iść do domów nieznajomych osób. Pani Kitaka tak mi mówiła. Że to niebezpieczne. Ty nie wyglądasz na niebezpieczną osobę, Alesa-nee, ale.... ale co jak Orville mnie nie znajdzie przez to? - spuścił na moment głowę, a dolna warga niebezpiecznie drgnęła, jakby znowu miał się rozpłakać.
Ale nie zrobił tego.
- Może... może zadzwonisz do Orvilla i zapytasz czy mógłbym u ciebie poczekać na niego? - odwrócił głowę i spojrzał na nią błękitnymi tęczówkami, w który narodziła się iskra nadziei. Bo w głębi ducha wierzył, że jak Orville się zgodzi to na pewno wszystko będzie dobrze. A on będzie grzecznym chłopcem, który go słucha.

@Itou Alaesha


DOM ITOU OxEBLvR
Mamoritai Akari

Itou Alaesha ubóstwia ten post.

Itou Alaesha

Wto 9 Sty - 21:52
Po początkowym wybuchu płaczu okazało się, że chłopczyk jest całkiem rozmowny. Alaeshy spadł kamień z serca, gdy zauważyła, że słucha jej coraz uważniej i potakuje kasztanową główką. Grochy przestały spadać z jego długich rzęs, a rękawy ubrania szybko sobie poradziły z wilgotnymi policzkami.
- No pewnie, że nie jesteś już zagubiony. Powiem więcej - w tym momencie jesteś już prawie-znaleziony! - Na jego twarzy pojawił się uśmiech, który skutecznie rozjaśnił spłakaną buźkę. W chwilę potem powtórzył jej imię, używając uroczego zdrobnienia. Zwrócił się do Alaeshy jak do starszej siostry, czym całkowicie ją tym kupił i chwycił za serce.

- Miło mi Cię poznać Akari-kun! - Ponownie się uśmiechnęła i schyliła głowę w powitalnym geście. - To świetnie, że już dałeś znać Orvillowi, że się zgubiłeś. Zaradny z Ciebie chłopak. - Imię wypowiedziane przez Akariego nie wskazywało na Japończyka, jednak mogła się mylić. Sam chłopiec natomiast wyglądał całkowicie „japońsko", więc raczej nie miał na myśli swojego ojca - gdyby był kimś z zagranicy.

- Nie wątpię, że Orville jest super. W końcu napisał Ci, że po Ciebie przyjedzie, więc nie mogłoby być inaczej. Orville się Tobą opiekuje? - Wolała dopytać, żeby mieć pewność, czy oby na pewno rozmawiają o osobie dorosłej.

Tymczasem Akari-kun chwycił Alaeshę nie tylko za serce, ale również na dłoń - niemal gotowy, aby iść z nią do domu. Malec jednak przystanął, najwyraźniej zastanawiając się nad swoją ufną reakcją. Podzielił się z Itou wątpliwościami, co było tym bardziej urocze, bo w ten sposób pokazał, że i tak już zdobyła jego zaufanie. Niemniej, najwyraźniej ktoś przykładał dużą wagę do tego, aby nauczyć go bycia grzecznym i rozważnym.

- Masz rację, to bardzo mądre, co mówisz. Mam jednak pomysł, jak sobie z tym poradzimy. To jest mój dom, ten caaały budynek. - Wskazała ponownie w kierunku domu, kreśląc ręką linię w powietrzu od samego dołu budynku, aż po czubek dachu. - Natomiast tutaj na dole jest moja galeria. O tu, gdzie są te duże przeszklone drzwi i okna. To jest taki jakby sklep z obrazami, do którego każdy może wejść. Tutaj Orville bez problemu Cię znajdzie, bo będziesz po prostu w sklepie. Wiesz, chciałabym, żebyśmy już nie marzli, bo zrobiło się już naprawdę zimno. - Demonstracyjnie objęła się ramieniem, udając że zadrżała z zimna. - Co myślisz o takim rozwiązaniu? Jak tylko wejdziemy do środka, to pokażesz mi numer do Orvilla i do niego zadzwonię, ok?

@Mamoritai Akari
Itou Alaesha

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Mamoritai Akari

Pon 19 Lut - 0:17
Towarzystwo kobiety było niczym balsam na spieczoną skórę chłopca. Koiło i łagodziło rozpalone płaczem ciało, uspokajało rozszalałe z przerażenia bicie serca i przywracało uśmiech na drobne usta. Jej słowa łechtały dziecięce ego, sprawiając, że po zasmarkanym i zapłakanym dziecku pozostało jedynie cień i echo, bo teraz przed nią stał duży chłopiec, który potrafił poradzić sobie sam. Zwłaszcza, że przecież potrafił już sam wiązać sobie buty, a to z pewnością świadczyło o jego dorosłości! Nie mógł już więcej płakać przed nią!
Na pytanie odnośnie Orville'a, dzieciak wyraźnie się ożywił, a w czerwonych od płaczu oczach zamigotało światełko ekscytacji. Pokiwał energicznie głową, uśmiechając się szeroko, jednocześnie dumnie prezentując brak jednej górnej jedynki.
- Tak! Orville się mną opiekuje! To mój tata! Chociaż jeszcze nie powiedziałem tak do niego, ale... to mój tata. - spuścił głowę lekko zawstydzony, jakby powiedział coś naprawdę wstydliwego. Mężczyzna nie był jego prawdziwym ojcem, choć Akari nie pamiętał biologicznego opiekuna. Jak się nad tym zastanowić, to jego wspomnienia były rozmyte, jak gruba tafla wody, zza której można było dojrzeć jedynie niezwiązane ze sobą fragmenty. Chłopiec nie pamiętał nic sprzed roku, od momentu, w którym otworzył oczy widząc nad sobą kobiecą twarz, którą okalały ogniste włosy niczym prawdziwe płomienie. Nawet dzień, kiedy trafił pod opiekę mężczyzny zdawał się tak odległy i nieprawdziwy, że Akari nie potrafił odróżnić czy wydarzyło się to rzeczywistości, czy też we śnie.
Niewątpliwe było jednak to, że chłopiec zaczął niemal od razu obdarzać mężczyznę szczerym i dziecięcym uczuciem, jakim maluchy obdarzają swoich rodziców.
Ale nadal nie potrafił wykrzesać z siebie na tyle odwagi, by użyć tego jednego, specyficznego słowa.
- Obrazami? Lubisz rysować? Ja też lubię! Często rysuje obrazki dla Orville! Hehe - zaśmiał się, zaciskając mocniej palce na jej dłoni. - Mogę ci kiedyś pokazać moje obrazki! - dodał z nieukrywanym zachwytem. Kto wie, może któregoś dnia uda im się wspólnie porysować?
- Dobrze. Wydajesz się miła, i chyba nie chcesz mnie zabrać gdzieś daleko do jakiegoś złego pana. - odpowiedział jej, używając do tego pokręconej, dziecięcej logiki.
To nie tak, że Orville wpisywał się w każdą kategorię, przed którą rodzice ostrzegają swoje najmłodsze pociechy.
Akari, wciąż będąc uczepionym dziewczyny, wszedł do środka, powoli rozglądając się dookoła. I choć jego dziecięca ciekawość powoli rozpychała się w jego piersi, to jednak był grzeczny, i nie odstępował jej na krok, nawet nie myśląc, aby wypuścić z objęcia jej palca.
- Tutaj. - wyciągnął przed siebie telefon, kierując ekran w stronę dziewczyny, aby mogła spisać numer jego opiekuna. - Masz męża?

@Itou Alaesha


DOM ITOU OxEBLvR
Mamoritai Akari

Itou Alaesha ubóstwia ten post.

Itou Alaesha

Pon 19 Lut - 21:20
Słowa kobiety i malutki teatrzyk prezentujący, jak jest jej zimno, zadziałały. Prawdopodobnie chłopcu było chłodniej niż jej. Malec od dłuższego czasu musiał być sam na dworze — aczkolwiek Itou podeszła do niego bez kurtki, wychodząc jak najszybciej z galerii.
Dobrze, więc chodźmy do środka i zaraz zadzwonimy do taty. — Nie polemizowała ze słowami chłopca, jedynie wyciągnęła palec wskazujący i żartobliwie, delikatnie dotknęła dziecięcego noska. Najwidoczniej nie był on jego biologicznym tatą, jednak było to zrozumiałe, że chciał tak kogoś nazywać. Alaesha natomiast nie chciała, żeby malec się smucił i chciała jakoś odciągnąć jego uwagę.

Malec nie miał zamiaru przestać jej rozczulać, przedstawiając swoją dziecięcą logikę. Dobrze, że to jej udało się go znaleźć, ponieważ był naprawdę ufny i zdawał się nie widzieć żadnego zagrożenia w ludziach. Co zresztą było raczej całkowicie normalne dla dzieci w jego wieku. Postanowiła nie odpowiadać na jego wątpliwości dotyczące „zabrania go do złego pana” i jedynie ciepło się do niego uśmiechnęła. Gdyby zaczęli omawiać głębiej ten temat, to możliwe, że jeszcze nabrałby podejrzeń i próbował uciec.
O, to świetnie, że lubisz rysować! Bardzo chętnie zobaczyłabym twoje obrazki. Wolisz kredki czy farbki? — Szybko go zagadała i  trzymając za dłoń, podprowadziła go do drzwi pracowni. Otworzyła je na oścież i puściła Akariego przodem. W środku było przyjemnie ciepło i przytulnie. Tutaj nie był im straszny chłód ani wiatr.
Wciąż stojąc w kurtce, pokazał jej numer telefonu do swojego opiekuna. Spojrzała na ekran komórki trzymanej w niewielkiej rączce. Ponownie rozczuliło ją, w jaki sposób miał zapisanego swojego opiekuna — ksionże orivilee. Czy ten chłopiec był zrobiony z cukru? Zapis ten jednak utwierdził ją w przekonaniu, że mężczyzna nie jest ojcem chłopca, ponieważ inaczej zapisałby go jako „Tata”. Przepisała numer do własnego telefonu, aby za chwilę zadzwonić.
Dobra, zaraz zadzwonię. Ściągnijmy tylko Twoją kurtkę, bo zaraz będzie Ci zbyt ciepło, ok? — Kucnęła przed nim na wypadek, gdyby potrzebował pomocy przy rozpięciu lub ściągnięciu ubranka.
Pytanie chłopczyka, które padło później, nie pasowało do ich wcześniejszego toku rozmowy, więc najpierw uniosła brwi w górze, a potem się roześmiała.
Nie, nie mam męża. Dlaczego pytasz? — Itou przeszło przez myśl, że może chciał wiedzieć, czy ten dom należy tylko do niej i czy ktoś tutaj zaraz nie przyjdzie.

Wskakuj na tamtą kanapę i powiedz mi, czy jest wygodna! — Wskazała stojącą pod ścianą sofę z puchatymi poduszkami, przed którą stał stolik kawowy. Było to miejsce, gdzie sadzała klientów, gdy potrzebowała więcej czasu na omówienie zlecenia. W jej galerii zazwyczaj przebywali jedynie dorośli, więc widok dziecka w tym miejscu był dla artystki wyjątkowy. Akari-kun wyglądał na jeszcze drobniejszego, niż był w rzeczywistości, w tym przestronnym pomieszczeniu.
Na razie nie proponowała chłopcu zajęcia — był zdeterminowany, żeby skontaktować się z Orvillem, więc pewnie wolał przysłuchiwać się rozmowie. Po chwili sama usiadła na sofie i wybrała wcześniej zapisany numer. Przyłożyła aparat do ucha, usłyszała sygnał i czekała aż „Książe Orville” odbierze słuchawkę. Uśmiechnęła się do chłopca, który patrzył na nią z wyczekiwaniem i nadzieją.

@Mamoritai Akari
Itou Alaesha

Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.

Mamoritai Akari

Sro 6 Mar - 21:42
Nie rozumiał obrazów, które znajdowały się w galerii. Był zdecydowanie zbyt młody aby pojąć sztukę swoim małym, dziecięcym umysłem. Dla niego "rysunki" rozgraniczały się na te, które mu się podobały i na te, które go przerażały. Nie było niczego pomiędzy, żadnego złotego kompromisu. Było tak i teraz. Na jedne dzieła dumnie prezentujące się na ścianach pomieszczenia nie mógł spojrzeć, a gdy tylko wzrok niechcący zahaczył o któryś z nich, momentalnie kulił się w sobie jakby w obawie, że coś za moment z nich wyskoczy i go pochwyci. Ale były też takie obrazy, które przykuwały jasne tęczówki chłopca. Przyciągały go i otulały niewidzialnym spokojem.
- Hmm.... - zamyślił się na moment, gdy delikatny, kobiecy głos przebił się przez ścianę marazmu i myśli. - Chyba kredki. Ale farbkami też maluję! Jak masz kartkę to mogę ci coś namalować! - zaproponował rozpromieniony, że ma z kimś możliwość wymiany swoich artystycznych zainteresowań. Orville nie zawsze wykazywał chęci, choć Akari bardzo często wysyłał mu zdjęcia swoich mały dzieł, a jego opiekunka.... no cóż. O niej wolał nie wspominać. Była złym człowiekiem. Wiedźmą, do tego okrutną i planującą skrzywdzić Orville'a!
Złapał za metalowy suwak i, choć dość nieporadnie, rozsunął go, a potem ściągnął małą, zieloną kurtkę na której kapucy widniała wesoło uśmiechnięta żaba. Podał odzienie kobiecie, a sam grzecznie podbiegł do wskazanej kanapy, na którą się wgramolił.
- Wygodna! - poinformował ją, a na potwierdzenie swoich słów, podskoczył parę razy sprawdzając jej miękkość. Zamachał radośnie nogami, które nie sięgały podłoża, a jego wzrok podążał za kobietą, nie spuszczając jej nawet na krok. Jakby bał się, że ta w pewnym momencie postanowi zostawić go tu samego, a on znów się zgubi. Na całe szczęście, rzecz jasna dla niego, kobieta po chwili zajęła miejsce tuż obok niego, a on, mimowolnie, przysunął się bliżej niej, niemal wtulając bokiem w jej.
- Och... Orville też nie ma męża! - odpowiedział jej podekscytowanym głosem, jakby ta informacja miała wszystko zmienić. I być może tak było, w jego dziecięcym rozumku. - I wiesz co? Ja i Orville pójdziemy do zoo! Znaczy... jeszcze nie wiem kiedy, ale bardzo chcę tam iść z nim.... - na krótki moment cień smutku otulił jego blade oblicze. Od kiedy tylko pamiętał, to zawsze marzył o wycieczce do zoo. Ale nie chciał tam iść z byle kim. Shi-nee proponowała mu wspólne wyjście. Nawet z opiekunką mógł tam iść. Ale on nie chciał. Nawet z Shi-nee, którą przecież bardzo kochał. Chciał, aby to właśnie Orville go tam zabrał. Bo ów wydarzenie będzie niezwykle ważne dla Akariego. A wszystkie ważne momenty chciał przeżywać ze swoim aktualnym opiekunem.
- Bo wiesz, bo wiesz! - nagle się ożywił, a po markotności nie było nawet echa. - Kiedyś widziałem obrazki w takiej książce o zwierzątkach, i tam była taka... żyfafa! I ona ma taaaaką długą szyję! - wyrzucił obie rączki do góry, aby podkreślić wielkość zwierzęcia. - I są pandy! To są takie misie, ale one są bardzo leniwe i są białe i są czarne! I... I... i są lewy! Widziałaś kiedyś lewy? - na jego bladych policzkach wykwitły dwie różane plamy pełne ekscytacji - Ja ich nigdy nie widziałem. Znaczy, widziałem w książce i w bajce. Ale jestem dużym chłopcem, wiesz, i ja się nie boję lewów! HMPF! A jak ty się boisz, to ja cię obronię, wiesz? Bo.... powiem ci tajemnicę, ale mam super moce! - w jego błękitnych tęczówkach zamigotała determinacja. Bez względu na cokolwiek - obroni ją! Tak postanowił.

@Itou Alaesha


DOM ITOU OxEBLvR
Mamoritai Akari

Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Nie 10 Mar - 22:06
Malec rozglądał się po galerii, a na jego drobnej buźce ukazywały się różne emocje. Itou przez chwilę pozwoliła sobie na przyglądanie się zmieniającemu się wyrazowi twarzy chłopca, zerkając za siebie, które malunki, jakie sprawiają na nim wrażenie. Dla niej ta galeria była codziennością, tak samo, jak obrazy i ogólna artystyczna otoczka, w której czuła się jak ryba w wodzie. Tym samym próba spojrzenia na obrazy oprawione w drewniane ramy dziecięcym wzrokiem zdawała się jej fascynująca.
Widzę, że oglądasz moje obrazy. Jeśli Ci się któryś spodoba, to mogę Ci potem o nim opowiedzieć. — Przyjrzała się szczupłemu chłopczykowi, sprawdzając, czy dałaby radę go unieść i dodała. — Mogę Cię nawet wciąć na ręce, żebyś mógł się lepiej przyjrzeć. No, chyba że nie lubisz się przytulać, to mogę też przysunąć Ci krzesło. — Wskazała na wysoki hoker, na którym zazwyczaj siedziała w oczekiwaniu na klientów. Choć nie zawsze na nim siedziała w ciągu dnia. Zdecydowanie częściej kręciła się po pomieszczeniu: sprzątając, pielęgnując rośliny, zmieniając aranżację wnętrza czy wystawione obrazy. Wykonywała też wstępne szkice do zamówionych prac lub, gdy weny brakło, czytała książki. Gdy już jednak wszystko wydawało się nudne, to po prostu patrzyła przez okno.

Z przyjemnością oglądała, jak chłopiec wspiął się na kanapę, a potem radośnie zamachał nóżkami nad ziemią. Rozczulał ją tak mocno, że aż zaczęła się zastanawiać, dlaczego w zasadzie nie chce mieć dzieci. Choć może to nie tak, że zupełnie nie chciała. Życie po prostu nie rozpieściło jej na tyle, aby mogła zdążyć ich zapragnąć.
Dotychczasowa egzystencja Itou składała się z ciężkiej pracy i wiecznej gonitwy. Musiała szybko dorosnąć po śmierci matki, a w zasadzie już wcześniej. Gdy rodzicielka zachorowała, niczym nie różniła się w swoim zachowaniu od roszczeniowej gówniary. Potem została sama, z początkowym drobnym wsparciem dalekiej rodziny i z comiesięcznymi przelewami od nieznanego jej ojca. Zrobiła co tylko była w stanie, aby zatrzymać dom — uczyła się, pracowała, brała zlecenia na rysunki i obrazy. Dopiero od niedawna jej finanse porządnie się stykały i miała więcej czasu dla siebie. Własnie teraz, gdy mogłaby w końcu zaznać trochę spokoju, życie zaśmiało się z niej, sprawiając że została senkenshą. Potrzebowała oddechu; wpierw chciała odzyskać choć trochę ze straconego dzieciństwa i wczesnej dorosłości. Niemniej te chwile spędzane z uroczym malcem sprawiały jej wiele radości. W zasadzie spokojnie mogłaby być jego mamą. Kilkuletni chłopiec jak najbardziej wyglądałby na synka ponad trzydziestoletniej kobiety. Dosiadła się do chłopczyny, chwilę jeszcze z nim rozmawiając, zanim wykręciła numer do jego opiekuna.
Naprawdę, namalowałbyś coś specjalnie dla mnie? Byłabym zaszczycona! — Uśmiechnęła się od ucha do ucha. Chętnie popatrzy na dziecięce zmaganie z rysunkiem. Będzie musiała się tylko gryźć w język, żeby go specjalnie nie poprawiać — to w końcu tylko dziecko.

Wykonała telefon i przez chwilę rozmawiała z opiekunem Akariego. Musiała przejść na angielski, ponieważ najwyraźniej japoński sprawiał nieco trudności jej rozmówcy. Gdy odłożyła słuchawkę, zganiła się w myślach — w zasadzie mogła spodziewać się tego, że osoba o tak nietypowym imieniu będzie pochodziła z zagranicy. Jako że malec zapewne nic z tego nie zrozumiał, powiedziała do niego z uśmiechem.
Orville niedługo po Ciebie przyjedzie! W tym czasie przyniosę i kredki, i farbki dla nas! Pójdę po nie, chyba że chcesz się przejść ze mną? — Zaczęła wstawać z kanapy, ale zatrzymała się, żeby posłuchać, czy chłopiec ma coś do powiedzenia. Możliwe, że nie chciał zostawać sam po tym, jak się zgubił. Jednak równie dobrze mogło być mu wygodnie na tej kanapie albo nie chciał przegapić przechodzącego ulicą ojca, którego mógłby dostrzec przez wielkie, przeszklone okna galerii.

Roześmiała się w duchu na komentarz chłopczyka, że Orville nie ma męża. Jednak nie chciała go ani poprawiać, ani tego faktu komentować. Co ją to w zasadzie interesowało, czy opiekun malucha jest żonaty?
Do zoo, mówisz? Tak, tam jest mnóstwo wspaniałych zwierzątek.  Może w takim razie narysujemy żyrafę albo pandę? Albo lwa? Na co miałbyś ochotę? — Rozmowa o zwierzętach od razu podsunęła jej pomysł na to, co mogliby stworzyć wspólnie na kartkach papieru. W zasadzie sama kochała zwierzaki, a tak rzadko miała okazję je malować.
Lwy kiedyś widziałam — właśnie w zoo! Są rzeczywiście trochę straszne, ale też piękne. Mimo wszystko mam nadzieję, że nigdy nie będziesz musiał mnie bronić przed lwem. Panowie lwy mają takie wielkie grzywy, prawda? —  Zatoczyła ramionami dookoła głowy szeroki krąg. Oglądanie zaróżowionej od emocji buzi chłopca sprawiało kobiecie przyjemność. Dlatego dała mu przez chwilę pomówić więcej o zwierzakach. Niech w zasadzie mówi do woli, w jej galerii i tak zazwyczaj było cicho. Trochę za cicho.
Tak? To jakie masz supermoce? — Zachichotała leciutko, wiedząc, że dzieci potrafią zmyślać zupełnie niestworzone rzeczy i była ciekawa, co maluch wymyśli.

@Mamoritai Akari
Itou Alaesha

Mamoritai Akari and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Mamoritai Akari

Wto 2 Kwi - 0:56
Z typową dla dzieci niecierpliwością czekał, aż kobieta da mu zwykłą kartkę papieru oraz kilka kredek. Na propozycje udania się z Aleshą, pokiwał gwałtownie głową i od razu zsunął się z kanapy. Oczywiście w pierwszej kolejności złapał ją za dwa palce i posłał jedno, krótkie spojrzenie w stronę drzwi, jakby w nadziei, że lada moment stanie tam jasnowłosy mężczyzna. Upewniwszy się jednak, że Orville'a wciąż nie ma, ruszył z Aleshą po upragnione rzeczy. Gdy tylko jego palce dotknęły kartki, od razu podbiegł do pierwszego, lepszego stolika. Niezdarnie wgramolił się na krzesło, ponownie nie dosięgając krótkimi nogami do podłogi, i przystąpił do pospiesznego rysowania, zupełnie odcinając się od świata zewnętrznego. Ciężko powiedzieć ile w rzeczywistości zajęło mu to czasu, ale nim jeszcze Orville przyjechał, Akari wyprostował się dumnie i wyciągnął kartkę papieru w stronę kobiety, na której widniał rysunek pełen przeróżnych zwierząt. A przynajmniej tego można było się domyślić, gdyż niektóre z nich przypominały karykatury żywcem wyciągnięte z koszmarów.
- To dla ciebie! Zwierzątka w zoo! - powiedział wesoło, niemal wciskając w jej dłonie kartkę. - Są lewy, i kotki i jest też żyfafa! A tu jest piesek, a tu króliczek... - zaczął wskazywać palcem na poszczególne zwierzęta będąc przy tym niesamowicie poważnym, jakby od tego zależała przyszłość tego świata.
- Lubię lewki. Panowie lewy mają takie słoneczka! O takie! - uniósł obie dłonie ku górze chcąc podkreślić potęgę i wielkość lwich grzyw, które widział tylko w książkach albo w telewizji, kiedy mógł oglądać. - Alesa-nee? - zapytał nagle, a na jego bladych policzkach pojawił się rumieniec zawstydzenia. Przez moment widocznie wahał się, aby coś powiedzieć, co chwilę uciekając spojrzeniem w bok, ale koniec końców przełamał się, gdy padło kolejne pytanie: - Mogę dostać jeszcze jedną kartkę? Chciałbym narysować coś dla taty... - powiedział cicho, nie chcąc w żaden sposób nadużyć jej gościnności. Co jak co, ale Akari był dobrze wychowany i wiedział, że nie wolno zbyt mocno naciskać innych osób, zwłaszcza, jak było się ich gośćmi. Ale nie mógł się powstrzymać przed narysowanie czegoś dla Orville'a. Rysowanie zarówno dla niego, jak i dla Hecate, były jego ulubionymi czynnościami. Oprócz jedzenia słodyczy. Bawienia się. Spacerów. Oglądania bajek. Spędzania czasu z Orvillem. Ach, oczywiście, i oprócz głaskania zwierzątek!
Jeżeli jednak otrzymał drugą kartkę, od razu zaczął nakreślać krzywe kształty. I właściwie jego uwaga ponownie zostałaby pochłonięta przez aktualną czynność, gdyby nie jej pytanie. Zamarł na chwilę, najwidoczniej rozważając czy powiedzieć jej, czy też nie. Ostatecznie pokręcił lekko głową. - Nie mogę ci o tym powiedzieć. Ale wiesz, kiedyś może ci pokażę! - uśmiechnął się do niej niepewnie, mając nadzieję, że nie będzie na niego zła. Po prostu... nie czuł się na tyle pewnie, by móc pokazać jej swoją małą tajemnicę. Zwłaszcza, że chciał, aby Orville był pierwszy. A przecież on jeszcze nawet o tym nie wiedział.
- Skończyłem! - rzucił nagle, wyraźnie zmieniając temat. Spojrzał na swój rysunek, a potem pochwalił się nim kobiecie, będąc zupełnie nieświadomym, że poniekąd właśnie rysunkiem zdradził swoją tajemnicę.
Ale ona nie mogła o tym wiedzieć.
Jeszcze nie.

@Itou Alaesha


DOM ITOU OxEBLvR
Mamoritai Akari

Raikatsuji Shiimaura, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Nie 28 Kwi - 18:29
.
Chłopczyk zeskoczył z kanapy i zaledwie po chwili zawahania, chwycił kobietę za dłoń. Złapał w zasadzie nawet nie za dłoń, a jedynie za dwa palce, które zajęły większość jego niewielkiej piąstki, ponownie uświadamiając jej, jak jest drobny i kruchy.
Możesz być spokojny, gdy przyjedzie Twój tata, to zadzwoni dzwonkiem do drzwi. Z pewnością go usłyszymy! — Powiedziała Alaesha, aby dodać malcowi nieco otuchy. Poprowadziła go w stronę „ukrytych drzwi” wiodących do pozostałej części jej domu. Drzwi oczywiście wcale nie były prawdziwie tajemnicze czy magiczne, jednak zarówno one, jak i ściana dookoła, były pokryte zmyślnym, odręcznie malowanym kwiatowym wzorem. Tym samym trzeba było wiedzieć, gdzie patrzeć, aby je zauważyć, lub po prostu przyglądać się ścianie przez dłuższą chwilę. Niemniej miała nadzieję, że schowane przejście zrobi na Akarim pozytywne wrażenie.

Do pozostałej części domu prowadził wąski korytarz, jednak nie wchodzili głęboko do środka. Pracowania artystyczna była pierwszym pomieszczeniem, specjalnie usytuowanym blisko galerii. Otworzyła drzwi z lewej strony i wpuściła malucha przodem. W środku panował artystyczny chaos. Liczne płótna na sztalugach, porozkładane farby, paletki i pędzle. Podeszła do jednej z szafek i wyciągnęła z niej plik kartek i pudełko z różnymi rodzajami kredek — pozostałościami po wielu zestawach, których jednak szkoda jej było wyrzucić. Były idealne na tę okazję, ponieważ znajdowały się tam przeróżne kolory i typy kredek, rozpoczynając przez zwykłe ołówkowe, po akwarelowe, a kończąc na suchych i olejnych pastelach. Mały miał w czym wybierać.
Akari-kun, proszę. To kartka dla Ciebie. — Chwycił ją natychmiast i podbiegł do jedynego stołu w pracowni. Starego, pokrytego maźnięciami i kroplami farby, ale stabilnego i wykonanego z solidnego drewna. Itou myślała, że może wrócą rysować do galerii, jednak to miejsce było równie dobre. Poszła za burzą ciemnych włosów, która już wgramoliła się na jedno z krzeseł, i postawiła koło chłopaka zbieraninę kredek. Ten natomiast zabrał się z zapałem za tworzenie rysunku. Rzeczywiście zaczął rysować różne zwierzątka, więc kobietę ucieszyło, że udało jej się zainspirować malca. Nie chciała mu przeszkadzać, widząc jak bardzo zaangażował się w tworzenie. Sama Alaesha położyła przed sobą pojedynczą kartkę papieru i wzięła do ręki ołówek o twardy rysiku, próbując narysować z pamięci żyrafę. Co chwilę zerkała tylko na poczynania drobnych rączek i uśmiechała się pod nosem. Po pewnym czasie i wykorzystaniu większości dostępnych kolorów Akari skończył rysunek.
Naprawdę, jest dla mnie? Dziękuję! Widzę, że włożyłeś w ten rysunek dużo serca i bardzo mi się podoba. — Rzekła kobieta, gdy malec skończył opisywać jej poszczególne zwierzątka. — Wiesz co? Chętnie włożę go w ramkę, nawet mam gdzieś odpowiednią! — Wstała z krzesła i znalazła cieniutką, jesionową ramkę. Otworzyła jej tył i włożyła do środka rysunek. Postawiła ją przed nimi na stole, aby przyjrzeć się, jak małe, dziecięce arcydzieło prezentuje się w oprawie. — Myślę, że wygląda ślicznie. —  Uśmiechnęła się ciepło do chłopaka.

— Mogę dostać jeszcze jedną kartkę? Chciałbym narysować coś dla taty...
Oczywiście! Bierz, ile chcesz. — Wskazała na stosik kartek, który specjalnie tutaj przyniosła, po czym Akari z wyraźnym zadowoleniem zaczął zmalowywać kolejne dzieło. Jednak na pytanie Alaeshy o supermoce, o których zresztą sam wspomniał, na chwilę zatrzymał dłoń nad kartką. Wyglądał na nieco zbitego z tropu. Być może nie spodziewał się, że kobieta rzeczywiście dopyta go o konkrety i nie zdążył jeszcze przygotować wystarczająco ciekawej odpowiedzi?
No dobrze, skoro nie możesz, to nie będę dopytywać! — Stłumiła w sobie chęć do roześmiania się na to poważne wyznanie ze strony chłopaka. — Jak już będziesz mógł mi powiedzieć, to chętnie posłucham. — Spojrzała na niego z czułością, choć na kobiecej twarzy zagrał delikatny cień smutku. Czy jeszcze kiedyś będzie miała okazję się z nim zobaczyć? Prawdopodobnie nie.
Po chwili chłopiec skończył kolejny rysunek, gdy Alaesha kończyła szkic swojej żyrafy.
Już skończyłeś? Wow! Opowiesz mi o tym rysunku?

@Mamoritai Akari
Itou Alaesha

Mamoritai Akari and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Mamoritai Akari

Pią 10 Maj - 23:34
Przesunął wzrokiem po swoim rysunku, a duma wręcz wylewała się z niego na boki, jakby spoglądał na dzieło porównywalne do samego da Vinci. W dziecięcych oczach wszystko wydawało się idealne, nawet kwadratowy pies czy ptak w kształcie literki "m". Będąc dzieckiem trywialne rzeczy okazywały się niezapomnianymi wydarzeniami, a małe drobnostki miały wagę czystego złota. Za dziecka wszystko wydawało się takie inne, kolorowe.
- Jak będziesz chciała, to kiedyś mogę ci coś jeszcze narysować! Co byś chciała? - zapytał przenosząc błękitne spojrzenie na kobietę. W jego wyobrażeniu nie było rzeczy niemożliwych. Kreatywność w tym wieku miała największy potencjał. Każde dziecko je miało i dopiero wraz z upływem kolejnych lat zatracał bogatą wyobraźnie na rzecz szarej rzeczywistości.
Ale przed Akarim było jeszcze sporo lat nim uderzy w chłodny beton zwanym życiem.
Albo nie uderzy, i nadal będzie błądził w chmurach rysując kółka z trąbami i zielone plamy z zębami.
- To... to ja! - wskazał palcem na rysunkowego chłopca trzymającego kwiatka. Lubił rośliny, zwłaszcza łąkowe chabazie. Niestety, ale w domu nie miał żadnego, i choć wielokrotnie prosił panią Kitakę o roślinkę, to ta najczęściej zbywała go milczeniem albo surowym spojrzeniem i krótkim "po co ci chwasty? I tak się na nich nie znasz". Orville'a Akari nie pytał. Bał się, bo przecież nie chciał mu dokładać kłopotów i problemów. Mężczyzna i tak miał mało czasu, bo w dzień pracował, a w nocy zwalczał zło w mieście. Właściwie jak się nad tym zastanowić, to ciekaw kiedy jego opiekun sypiał.
A może wcale nie potrzebował snu! Oglądał kiedyś bajkę o małym chłopcu, który wraz z dziewiątką kompanów wybrał się na przygodę! I miał ze sobą taki ładny pierścionek, który okazał się być zły. I tam też był elf, tak jak Orville, i nie potrzebował snu. Może więc wszystkie elfy tak miały, że w ogóle nie spały. To wyjaśniałoby bardzo wiele!
Akari uśmiechnął się szeroko pod nosem, choć Alaesha z pewnością nie mogła wiedzieć z jakiego konkretnego powodu na ustach chłopca zawitała niespodziewana radość. I choć chłopiec chciał podzielić się z nią swoim małym sekretem, wiedział również, że nie może zdradzić wszystkiego, co wie o Orvillu. Niektóre tajemnice musiał zachować dla siebie.
- A to Orville! I to jest drzewo z różowymi kwiatkami. Rośnie ich dużo w parku. I te kwiatki pojawiają się, kiedy jest dzień wiosny, wiesz? I wtedy caaaałaaaa masaaa drzew jest różowa! - wyrzucił obie dłonie ku górze i zatoczył nimi wielki okrąg, chcąc w ten sposób podkreślić potęgę swych słów.
- Wtedy jest też festiwal hanani! Byłaś tam kiedyś? Ja rok temu byłem z panią Kitaką, ale nie pozwoliła mi zbyt dużo zobaczyć i zaraz musieliśmy wrócić. Ale byłem na letnim festiwalu z Shi-nee! I wtedy było fajnie! - odpowiadał jej rozentuzjazmowany, wracając wspomnieniami do pierwszego tak naprawdę festiwalu, w którym wziął udział. Miał nadzieję, że w tym roku znów tam pójdzie. I najlepiej w towarzystwie Orville'a. I może nawet Shi-nee. A może i Shee-nee pójdzie z nimi? Byłoby wtedy super.
- A ty byłaś na festiwalach?

@Itou Alaesha


DOM ITOU OxEBLvR
Mamoritai Akari

Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Itou Alaesha

Nie 12 Maj - 16:02
Obrazek w ramce prezentował się świetnie, co Itou dostrzegła również w oczach chłopaka. Wyglądał na naprawdę zadowolonego z siebie. Taki niewielki gest z jej strony sprawił, że dziecięce oczy aż zamigotały, a wena najwyraźniej rozbudziła się w nim jeszcze mocniej. Kto wie, może maluch rozmiłuje się w rysunku, a ona właśnie dołożyła do tego swoją jedną, maluteńką cegiełkę?
Hmmm... Chciałabym wilka. Ale tylko wtedy, jeśli nie będziesz się bał go narysować. Wilki jednak mają ostre zęby, wiesz? — Spojrzała na niego ze skrywanym rozbawieniem, którego jednak dziecko nie mogłoby rozpoznać w jej wyrazie twarzy.  — Chociaż zapomniałam, ty nawet nie boisz się rysować lwów!

Miała wrażenie, że chłopiec dużo lepiej od niej radził sobie z rysowaniem. Choć jej szkice — teraz zaczęła rysować czerwoną pandę — były zupełnie dobre, a nawet całkiem realistyczne, to nie czuła się z nich zadowolona. Wciąż popatrywała na dziecięce rysunkowe zmagania, a raczej na niemal namacalnie rozlewający się wokół Akariego zapał i aurę kreatywności. Ołówek co chwilę zawieszał się nad jej kartką, a sama Alaesha doszła do wniosku, że musi spróbować patrzeć na swoje obrazy tak pozytywnie i mniej krytycznie, właśnie jak dziecko. Choć malowała z miłości do sztuki, to czasami będąc przysypaną zleceniami, trudno było jej czerpać z procesu tworzenia aż tyle radości co kiedyś. Kto by pomyślał, że dzisiaj to właśnie chłopak ją czegoś nauczy, a nie ona jego. Gdy malec pokazywał jej poszczególne elementy drugiego obrazka, słuchała go niemal z zapartym tchem.
Masz na myśli drzewka wiśniowe? Z takimi drobnymi kwiatkami? — Zadała mu pytanie, choć miała co do tego pewność. W końcu Hanani jest organizowane właśnie po to, aby podziwiać kwitnienie wiśni. Alaesha uwielbiała rośliny każdej maści. Drzewa, kwiaty, zioła, a nawet zwykłe krzaki owocowe. Z tego powodu każde z wymienionych można było znaleźć w jej ogródku znajdującym się z tyłu domu. Miała tam niewielkie drzewo morelowe, dające jednak pyszne i słodkie owoce, krzak malin, ale też kilka grządek z ziołami i rabatek kolorowych kwiatów. W samym domu i galerii miała też wiele doniczkowych roślin z większymi i mniejszymi zielonymi liśćmi. 
Tak, widziałam. Bardzo lubię ten festiwal, jak i same kwitnące drzewa. Śliczne są, prawda? — W wypowiedzi chłopca padły dwa kobiece imiona, jednak nie dopytywała o ich właścicielki. W końcu maluch jest tutaj tylko na krótką chwilkę, więc i powstrzymała swoją wrodzoną ciekawość. 
Lubię też festiwal Matsuri. W tym roku zorganizowali wyjątkowo piękny pokaz świateł. Kiedyś z okazji tego święta wypuszczano fajerwerki, jednak były one zbyt głośne dla zwierzątek. — Stuknęła delikatnie w szkło obrazka w ramce, pokazując na zwierzątka. 

Wtem rozległ się dźwięk dzwonka od strony galerii. 
Ktoś przyszedł. Sprawdzimy, czy to Orville? — Powiedziała do chłopaka wstając i wyciągnęła do niego rękę, aby ją złapał.

@Mamoritai Akari  @Orville Lacenaire
Itou Alaesha

Matsumoto Hiroshi ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku