Opuszczony garaż podziemny
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Wto 30 Sie - 19:02
OPUSZCZONY GARAŻ PODZIEMNY


W wyniku zaniedbania bądź nieumiejętnej konstrukcji kilka lat temu w jednym z budynków doszło do katastrofy budowlanej. W środku nocy, w kilkupiętrowym budynku rozeszła się seria lekkich wstrząsów, które były zapowiedzią większej katastrofy. Mniej więcej kilka minut później zawalił się dach konstrukcji niszcząc przy tym dwa górne piętra budynku i naruszając jej konstrukcję aż po sam parter. Mieszkańcy, którym udało się w porę ewakuować, w ciągu kilku minut stracili cały swój dobytek, a wielu z nich nie udało się uciec. Obecnie budynek uznawany jest za niezamieszkały (a przynajmniej oficjalnie) i wyjątkowo niebezpieczny. Jedyną nienaruszoną częścią budynku jest podziemny garaż, jednak i tam nie radzi się zapuszczać, gdyż niestabilna konstrukcja budynku ciągle grozi całkowitym zawaleniem, o czym co jakiś czas przypominają tępe odgłosy wydobywające się z wewnątrz. Budynek stanowi jednak atrakcję dla mieszkańców lubujących się w ekstremalnych doświadczeniach oraz złodziei, którzy wykradają z mieszkań rzeczy pozostawione przez dawnych mieszkańców. (myślę)

Haraedo
Sugiyama Nobuo

Sro 9 Lis - 21:42
[17.11]

Pojawiał się w miejscach takich jak te, gdy potrzebował oczyszczenia myśli lub chwili do namysłu, a po ostatnich wydarzeniach zdecydowanie przydałaby mu się przestrzeń na przeprowadzenie monologu z samym sobą. W takich sytuacjach bywał zwykle rozdarty – najpierw potrafił obarczać się dosłownie o wszystko, by chwilę później usprawiedliwiać każdy swój czyn. W większości przypadków po takich długich przemyśleniach nie dochodził do żadnych konkretnych konkluzji, ale przynajmniej nikt nie mógł mu później zarzucić, że nie zrobił zupełnie nic w kierunku swojego samorozwoju.
    Przed zejściem do podziemnego garażu zahaczył o wyższe kondygnacje budynku. Zwinnie przemknął obok zawalonego stropu i kilku skruszonych cegieł, by móc swobodnie rozejrzeć się za potencjalnym zagrożeniem – niby nikt przy zdrowych zmysłach (oh, shit) nie zapuszczał się dobrowolnie w takie miejsca, ale niejednokrotnie słyszał o rabusiach, którzy wpadali w te strony, by ogołocić doszczętnie pozostałości po niemalże całkowicie opustoszałych mieszkaniach. Co prawda nigdy na nikogo się tu jeszcze nie natknął, ale wolał dmuchać na zimne i za każdym razem upewniać się czy nikt nie czai się gdzieś między gruzami.
    Podniósł stopę, przechodząc nad wywróconym stolikiem nocnym – robił to tyle razy, mebel nadal nie zmienił swojego miejsca. Uchylił się w bok, by pokonać następną przeszkodę, a chwilę później stał już przy oknie z rozbitą szybą. Szklane kawałki leżały na parapecie i podłodze, odbijały się w nich pierwsze pojawiające się na niebie gwiazdy.
    Wyjrzał na zewnątrz, mrużąc skupione ślepia. Mrugnął nimi kilkukrotnie, a gdy tylko uznał, że w okolicy nie ma nikogo, to postanowił wyjść z zdezelowanego mieszkania i zejść niżej. Wrócił tą samą drogą, omijając te same gruchoty co wcześniej – robił to mechanicznie, zupełnie jakby miał to wyćwiczone i nawet z opaską na oczach byłby w stanie do zrobić.
    W garażu nie dostrzegł nikogo, a już dawno opuszczone legowisko jakiegoś bezdomnego wyglądało tak jak podczas jego ostatniej wizyty. Gdzieś dalej stał też cały czas doszczętnie zardzewiały samochód z otwartymi drzwiami – jego wnętrze również wydawało się puste, ale na wszelki wypadek podszedł bliżej, by jeszcze dodatkowo się upewnić czy jest tak jak zakłada. Odetchnął ciężej z wyraźną ulgą, opierając się o część zniszczonej furgonetki. W środku podziemnego garażu panował w większości mrok, dlatego rozświetlał wszystko wokół latarką telefonu.
    Udało mu się nawet na chwilę zamyślić.

@Tohan Herena

Ubiór: ciemnofioletowy sweter, czarne spodnie przylegające do nóg i glany. Sztylety sai skryte w szerokiej cholewce wysokiego buta (ich część zapewne odrobinę wystaje). Usta zasłonięte obcisłą maską z oddychającego materiału. Na plecach plecak z małą apteczką. Zwykle rozwiane włosy tym razem są niedbale zaczesane.


Ostatnio zmieniony przez Sugiyama Nobuo dnia Wto 6 Gru - 23:39, w całości zmieniany 1 raz
Sugiyama Nobuo
Tohan Herena

Sro 9 Lis - 22:32
Ściskała nerwowo telefon w dłoni, jakby była to jej jedyna ostoja spokoju i wiedzy - to w końcu w galerii miała zapisane zdjęcia wejścia i mapy budynku, spodziewając się już ze znalezionych komentarzy, zupełnej ciemności w środku.
Nie miała doświadczenia w zakradaniu się do miejsc - opuszczonych, zamieszkałych, tych w użytku. Tym bardziej, kiedy jako młoda kobieta, a do tego nie w pełni Japonka, mogła zwracać na siebie uwagę swoją aparycję. Blond włosy ukryła pod czarną, ściętą na boba peruką, ale jej błękitne oczy również mogły przykuć uwagę, kiedy ktoś miał okazję aby jej się przyjrzeć.
Zerknęła znów na zapisane zdjęcia mapy. Prawdopodobnie była już na dobrym miejscu, a przynajmniej miała taką nadzieję. Nieco się stresowała - a może była to raczej adrenalina? Zagryzła wąskie wargi, zanim zdecydowała się zagłębić do opuszczonego parkingu.
Błądziła, podskakując kilkukrotnie ze strachu i nerwów na dźwięki, które sugerowały słaby stan budynku. Mrok rozświetlała latarką, choć nieco przykrywała ją dłonią, aby ograniczyć to jak odbijała światło. W każdej chwili, kiedy na parkingu panowała zupełna cisza, miała wrażenie że wypełnia ją bicie jej własnego serca.
Boom, boom, boom.
Przecież zawsze wolała szukać informacji w sieci, tłumaczyć wszystkie materiały, a nie wybierać się osobiście na miejsca zdarzeń. A jednak miała nadzieję, że w jakiś sposób mogłaby pomóc szefowi - odciążyć go, pokazać że przecież była obok, aby mu pomóc. Nawet jeśli stracili część przyjaciół i osób pomagających przy tworzeniu Zombiego. Chciała się chwycić tego, że cała internetowa działalność szefa nie była przecież skończona - nie była przeklęta przez fakt, że do niej dołączyła.
Nie słyszała kroków, nie widziała nikogo, samej również nie wyróżniając się zbytnio od mroku. Brązowy sweter był ukryty pod ciemnym, popielatym płaszczem wyglądającym na czarny w tych ciemnościach. Granatowe spodnie jeansowe ciasto przylegały do jej nóg, a na stopach zamiast eleganckich botek, znajdywały się trampki, które choć nie były aż tak ciepłe, wystarczająco pomagały jej ograniczyć hałas, który mogła wywołać samym stąpaniem po parkingu.
Dostrzegając inny błysk światła, w panice od razu schowała własny telefon do kieszeni płaszcza - a przynajmniej spróbowała, bo urządzenie zamiast do ciepłego okrycia, wylądowało z charakterystycznym trzaskiem na ziemi, odbijając się dwa razy i lądując obudową do dołu, skutecznie przyciemniając otoczenie pomimo wciąż włączonej latarki.
Herena za to wydała z siebie krótki, zaraz stłamszony pisk dostrzegając że drugie źródło światła zwróciło się w jej stronę, samej cofając się pod najbliższą ścianę, która była w połowie zawalona, a ona musiała skupić się jak najcichszym stąpaniu pomiędzy gruzem. Niestety, jej próba nie należała do tych udanych, kiedy stopa trafiła na nieco zbyt wyboisty kamień, a ona zaraz straciła równowagę, upadając na ziemię i wywołując tym jeszcze więcej hałasu wokół.

@Sugiyama Nobuo
Tohan Herena

Sugiyama Nobuo ubóstwia ten post.

Sugiyama Nobuo

Czw 10 Lis - 22:24
Telefon ułożył na masce zdezelowanej furgonetki latarką do góry, a prawą dłoń uniósł na wysokość swojej twarzy. Dwoma palcami – środkowym i wskazującym – chwycił za materiał cienkiej maski i odsłonił na chwilę usta. W chwilach takich jak te nie musiał obawiać się ciekawskich spojrzeń innych ludzi, nikt nie przyglądał się jego szpetnym bliznom okalającym wargi. W samotności mógł prawdziwie odetchnąć, zaciągnąć się świeżym, rześkim powietrzem. Niby tym samym co zawsze, ale nie wdychanym przez materiał, stale muszący zakrywać jego brzydotę.
    Usta mu zadrżały, gdy zetknęły się z jednym z szorstkich opuszków palców. Wciąż wpatrywał się przed siebie – w tą częściowo rozświetlaną ciemność, która rozpościerała się przed nim. Jego własna wyobraźnia potrafiła mu płatać figle i prawdopodobnie gdyby odpłynął myślami zdecydowanie za daleko, to mógłby wmówić sobie, że gdzieś w tej czerni czai się coś niebezpiecznego, coś obcego. I możliwe, że udałoby się zachować trzeźwość umysłu, ale rozproszył go bliżej nieokreślony dźwięk, dobiegający zza jego pleców.
    Natychmiastowo nasunął cienki materiał pod sam nos, chwytając za telefon, by móc jak najszybciej nacelować promieniem światła w stronę, z której usłyszał trzaśnięcie. Wszystko oczywiście zaczęło działać na jego niekorzyść, jak w scenie z jednego z najbardziej przewidywalnych horrorów – niechcący kliknął coś na dotykowym ekranie, a latarka się wyłączyła. Spanikowany zaczął nerwowo przesuwać palcami po wyświetlaczu, próbując z powrotem włączyć swoje jedyne źródło światła. I w końcu mu się udało, choć miał wrażenie, że potencjalne zagrożenie jest już znacznie bliżej, a jedyna droga ucieczki była naprzeciwko...
    Wziął głęboki oddech, jakby miało go to uspokoić, choć czuł, że drży mu całe ciało, każda pojedyncza komórka.
    Stłumione piśnięcie sprawiło, że zjeżyły mu się włosy na ciele.
    Cholera.
    Był gotowy dosięgnąć jednego ze swoich schowanych w cholewce buta sztyletów, ale wciąż nie miał pewności z czym ma właściwie do czynienia. I choć najchętniej wziąłby nogi za pas i uciekł jak najdalej, to doskonale wiedział, że tej konfrontacji nie będzie w stanie uniknąć, dlatego zdecydował się zrobić coś nieprzemyślanego i po prostu zaczął biec przed siebie. Może po prostu uderzy to coś (albo kogoś) z bara i uda mu się jakoś uciec?
    Przed oczami pojawiła mu się jakaś sylwetka – nie zdążył się jej dobrze przyjrzeć, ale nie wyglądała na ducha, złodzieja lub kogoś groźnego, dlatego zdecydował się zatrzymać. Ledwo wyhamował – jego buty zachrobotały nieprzyjemne o nierówne podłoże.
    — Nic ci nnie je-st? — wydukał nieco niezrozumiałe, jakby w pośpiechu i z wyczuwalnym trudem. Zupełnie jakby zaschło mu w gardle.
    Wyciągnął przed siebie dłoń, chcąc pomóc jej wstać – bo tak, przyglądając się wstępnie nieznanej sylwetce mógł już stwierdzić, że leżała przed nim jakaś dziewczyna, w którą właśnie celował światłem telefonu. Zdecydował się podejść bliżej i... potknął się* o ten sam kamień, o który wcześniej potknęła się nieznajoma. Od razu stracił równowagę i runął na podłogę obok niej. Dobrze, że przynajmniej ułożył ciało tak, że uderzył w jakieś graty ramieniem, a nie ryjem.
    — Kurwa...
    Od razu spróbował wstać.
    *psikus - coś żenującego.

@Tohan Herena


Ostatnio zmieniony przez Sugiyama Nobuo dnia Pią 11 Lis - 18:41, w całości zmieniany 1 raz
Sugiyama Nobuo
Tohan Herena

Pią 11 Lis - 14:12
Jakby intuicyjnie spróbowała wbić się w ścianę, którą miała za plecami, zakrywając dłońmi swoje usta, bojąc się że jej własny głos ponownie mógłby ją zdradzić i dać sygnał, że w ogóle się tutaj znajduje. Nie chciała tego robić, nie chciała przecież zwracać na siebie uwagi - a jednak to zrobiła...
Czuła jak serce podchodzi jej do gardła, kiedy mężczyzna wręcz ruszył na nią biegiem. Nie zdążyła się obejrzeć za telefonem, nie zdążyła nawet pomyśleć o tym, co mogłaby złapać do obrony. Dopiero, kiedy ten znalazł się tak blisko niej, nie słysząc do końca jego pytania, a raczej nie rozumiejąc w pełni jego słów, sięgnęła do kieszeni.
Jego upadek, chociaż tak bliski, wydał się idealnym momentem na samoobronę przed nieznajomym, któremu w tych ciemnościach nie mogła się przyjrzeć. Zresztą, czy on mógł się przyjrzeć jej lub jej dłoniom, w których z kieszeni płaszcza znalazła się drobna fiolka podróżnych perfum jaśminowych, które często przy sobie nosiła. Celowała nimi w niego zupełnie jakby miała przy sobie gaz pieprzowy lub coś podobnego, licząc że zapewni jej to jakąkolwiek przewagę lub szansę na obronę. Blef, powinna blefować - nie powinna pokazywać, że była zupełnie bezbronna, prawda?
- N-nie ruszaj się - zaraz wydukała z siebie przez ściśnięte gardło, jakby w obawie przed tym co mężczyzna mógłby jej zrobić. Stanowczo, kiedy miała uciekać czy walczyć w sytuacjach zagrożenia, często podejmowała próbę walki - nawet jeśli miałoby się to nie skończyć najlepiej. Ale przecież nie mógł wiedzieć, że groziła mu wyłącznie małą buteleczką perfum, która co najwyżej zapiecze jeśli zapach dostanie się do jego oczu - ale czy przyniosłoby to takie same skutki jak chociażby gaz pieprzowy?
Sama zaczęła się podnosić, cały czas celując w mężczyznę prowizoryczną i udawaną bronią, chociaż czuła że ręce jej drżą ze strachu przed tym co mogło się stać. Może powinna zacząć się wycofywać? W końcu byli niedaleko wyjścia - chociaż czy nie bezpieczniej było kazać mężczyźnie pierwszemu się stąd wynieść? Z drugiej strony, skąd mogłaby mieć pewność, że nie spróbuje się na nią zasadzić gdzieś po drodze?
Stanąwszy w końcu na nogach, zachwiała się lekko, czując ból kiedy stanęła pewniej na lewej nodze. Skręcenie? Miała nadzieję że nie, dzielnie stąpając na nodze, utykając i krzywiąc się z bólu. Był drażniący, przeszywający tylko w momencie nagłego ruchu. Jeśli będzie ostrożna, w akademiku obejrzy skręcenie.
Zaczęła się wycofywać powoli i tyłem do miejsca, w którym upadł jej telefon.
- Obserwuję cię...- rzuciła, chcąc brzmieć groźnie, chociaż jej głos wcale nie sugerował na to, aby była w stanie cokolwiek zdziałać w związku z mężczyzną. Brzmiała bezbronnie i wystraszona, na co nieco się zirytowała bardziej na siebie. - Możesz zacząć się podnosić... - dodała, stanowczo nie chcąc tracić jakichkolwiek pozorów, że to ona miała kontrolę nad sytuacją. Nawet jeśli w półmroku trudno było jej dojrzeć z kim w ogóle miała do czynienia - i co mężczyzna mógłby jej zrobić.

@Sugiyama Nobuo
Tohan Herena
Sugiyama Nobuo

Sob 12 Lis - 22:10
Od samego początku musiał ignorować łomot swojego serca. To co zrobił chwilę wcześniej było odruchem, całkowicie nieprzemyślaną akcją. W sytuacjach takich jak ta zwykle działał impulsywnie, prawie jak targane instynktem zwierzę. Tym razem odsłoniła się także jego altruistyczna strona i choć całe to zajście było niesamowicie dziwne, to nie byłby sobą, gdyby nie wyciągnął pomocnej dłoni w stronę potrzebującego. Może to ta pulsująca w skroni krew sprawiła, że jakoś dziwnie nim zachwiało...
    Od razu poczuł jak ból promieniuje z ramienia i rozprzestrzenia się po całej kończynie. Podczas upadku musiał zderzyć się z czymś wystającym. Obstawiał, że prawdopodobnie nabawił się tylko ogromnego, bolącego sińca, ale na wszelki wypadek i tak chciał się sobie później przyjrzeć, by szczegółowiej określić swój stan.
    Zaczął podnosić się trochę niezdarnie i powolnie, jakby to, że przed chwilą tak wyrwał w jej stronę nie miało już żadnego znaczenie, bo i tak wylądował na tyłku i byli na podobnym poziome. Wsparł ciało na lewej – tej niebolącej – ręce. Poczuł jak zadrżała pod ciężarem całego ciała, które próbowała unieść. Ostatecznie udało mu się nieco zmienić pozycję na bardziej siedzącą. Kompletnie nie spodziewał się, że gdy spojrzy w stronę dziewczyny, to ta będzie w niego czymś celować.
    — Spokojnie — powiedział spokojnie, nieco zduszonym głosem. Właściwie to nie wiedział jak powinien się zachować, ale im dłużej się zastanawiał, tym lepiej rozumiał obawy dziewczyny... w końcu był zamaskowanym facetem, na którego natknęła się w opuszczonym garażu. Tylko jak jej miał teraz wyjaśnić, że tak naprawdę to jest bardzo spoko gościem, który nie ma wobec niej niecnych zamiarów. Przecież był zaskoczony tym spotkaniem równie mocno co ona, choć przez ogólną dezorientację i chęć wyprostowania sytuacji można było w nim tego nie dostrzec.
    Wpatrywał się w nią marszcząc przy tym brwi. Pozwolił jej spokojnie wstać, a w międzyczasie próbował odnaleźć dłonią swój telefon, co w gruncie rzeczy nie okazało się trudne, bo leżał w pobliżu z wciąż włączoną latarką. I nawet ekran się nie zbił – pewnie zamortyzował upadek swoim własnym ciałem. Doskonale widział, jej chwilową utratę równowagi w momencie, gdy stanęła już na nogi. Przeniósł wzrok na jej stopę, rozpoczynając wnikliwą obserwację.
    „Możesz zacząć się podnosić...”
    Uśmiechnął się delikatnie.
    — Dzięki... — odparł, powoli się podnosząc. Wykorzystał do tego pobliską ścianę, o którą z największą przyjemnością oparł plecy, co zdecydowanie pomogło mu w ogarnięciu się. I właśnie wtedy zobaczył też, że rozerwał sobie sweter. Od razu złapał za kawałek materiału i pokręcił głową. — Mój ulubiony.
    — Co robisz sama w takim miejscu o tej porze? — wypalił. Bardziej bezpośredni być nie mógł. Zapomniał w ogóle, ze na plecach wciąż ma plecak. — Wszystko w porządku? — dodał sprawnie, wskazując podbródkiem na jej nogę, z którą ewidentnie coś było nie tak. Zawsze mógł ją obejrzeć, zdjąć plecak i wyjąć jakiś usztywniający bandaż lub coś takiego, ale nie chciał przestraszyć tej dziewczyny. Już i tak było wystarczająco dziwnie.

@Tohan Herena
Sugiyama Nobuo
Tohan Herena

Nie 13 Lis - 2:02
Nie wiedziała jakie miałaby szansę w ewentualnym starciu, czy bójce - mogłaby się wyrywać, ale czy droga ucieczki była prosta? A co z krzykiem, z próbą zawiadomienia kogoś o tym, gdzie się znajdywała? Przecież znała historie krążące o tym miejscu i wiedziała, że niekoniecznie dużo ludzi się tutaj zapuszczało...
Zawahała się, widząc jak mężczyzna się podnosił. Upadł również mocno, jeśli nie mocniej od niej. Ale przecież nie powinna myśleć teraz o tym współczuciu, które się w niej kłębiło czy o tym, że poczuła ucisk wyrzutów sumienia. A co jeśli coś mu się stało? Co jeśli nadział się na coś i teraz czekała go powolna śmierć tylko przez fakt, że ona znalazła się w tym miejscu przypadkowo co on? Co jeśli...
Nie, nie mogła o tym myśleć. Powinna skupić się na istotniejszej kwestii - co robił tutaj sam? Nie mógł jej raczej śledzić, to był na pewno zwykły przypadek. Ale nawet jeśli tutaj się znajdywał...
Starała się wyłapać jakieś szczegóły czy sugestie z jego wyglądu. Był miłośnikiem opuszczonych budynków? Słyszał o plotkach krążących wokół tego miejsca? Może załatwiał tutaj nielegalne interesy?
- Jestem spokojna - rzuciła, siląc się z całych sił, aby jej głos się nie załamał. Z jednej strony chciała przeklinać samą siebie za to, że przyszła tutaj dzisiaj - ale z drugiej, zdawało się jej, że dobrze panuje nad sytuacją w samej sprawie. Może czuła odrobinę adrenaliny? Dreszczyku emocji? Może...
Przesunęła wzrokiem na samochód. Zbierał części? Jakieś stare i zardzewiałe? Ale jak dużo użytecznej elektroniki mogłoby się znaleźć w tym zdezelowanym samochodzie? Może chodziło o inne jego części? Nie była pewna, mimo wszystko kierując się w stronę tego starego wraku, kiedy już tylko jej telefon znalazł się w dłoni.
Nie uśmiechnęła się na jego odpowiedź, starając się zachować wciąż powagę i stanowczość. Widziała jego wzrok i przez moment chciała się oburzyć - kiedy przypomniała sobie, że nie miała na sobie dzisiaj ani sukienki, ani spódnicy. Na co się patrzył? Zmarszczyła brwi, zaraz starając się chodzić jak najnaturalniej tylko mogła, choć jej umiejętności aktorskie wcale nie były jej mocną stronę, co od razu było widoczne.
Na razie była bezpieczna. I prawie bez szkód... Kostka w końcu się zagoi, prawda? To nie mogło być niczym poważnym od zwykłego upadku i potknięcia się. A przynajmniej miała taką nadzieję. Chociaż ostry ból, za każdym razem kiedy mocniej opierała ciężar ciała na stopie, dawał się we znaki. Był uciążliwy, momentami zaskakujący...
- T-tak - skłamała prędko na jego pytanie. - A ty? Co tutaj robisz? Jesteś fascynatem zdezelowanych samochodów? - zapytała, stając w końcu w miejscu. Załączyła również latarkę w swoim telefonie, aby mogli siebie nieco lepiej widzieć - i na razie opuściła dłoń z butelką perfum, którą jeszcze chwilę wcześniej groziła mężczyźnie. - Piszę reportaż o nawiedzonych miejscach Fukkatsu - skłamała, podając coś co tak naprawdę Haru mógłby tworzyć na zaliczenie. Ale mężczyzna nie musiał dostać informacji, że była studentka - ani co tak naprawdę studiowała. Zresztą, to nie tak że nie mogliby wraz z Nakajimą użyć dzisiaj zebranych przez nią materiałów w następnym filmiku. - Miejskie legendy oraz wydarzenia powiązane z niektórymi miejscami są wciąż otwartymi sprawami, a czasem stan niektórych budynków trzeba zobaczyć na własne oczy, żeby móc się na ich temat wypowiadać. Szukanie informacji i eksploracja jest czymś, co odróżnia dobre artykuły od tych złych, naturalnym jest że jeśli sprawa dotyczy nawiedzonych miejsc, trzeba je odwiedzić osobiście o odpowiedniej porze - dodała, a im dłużej mówiła, tym pewniej się czuła, chociaż wciąż miała wrażenie, że serce podejdzie jej do gardła.
Tym bardziej, że znów wycofywała się ostrożnie, stąpając niepewnie na prawdopodobnie skręconej kostce do samochodu, aby spróbować otworzyć jego drzwi i usiąść na moment w środku. Szarpnęła za drzwiczki, a te otworzyły się po jednej z prób. Zaraz po tym usiadła na, z pewnością nie pierwszej świeżości, fotelu, prędko wracając wzrokiem do mężczyzny, jakby chciała mieć go cały czas na oku - na wszelki wypadek, gdyby coś planował.
Podkuliła również swoją nogę, tę w której doskwierała jej kostka, dłonią chcąc nieco wybadać sytuację. Może jeśli po prostu odpocznie, będzie jej łatwiej iść? Albo zamówi taksówkę nieopodal pod akademik...

@Sugiyama Nobuo


Opuszczony garaż podziemny  Dq3ChDC
Tohan Herena
Sugiyama Nobuo

Sro 16 Lis - 13:21
Mógł sobie tylko wyobrażać co czuła i co o nim myślała. Gdyby sam znalazł się w podobnej sytuacji, to strach prawdopodobnie wylewałby się z jego ciała wszystkimi możliwymi otworami. I choć nie należał do najbardziej bojaźliwych, to w sytuacjach takich jak te, ludzkie ciało i umysł potrafiły reagować różnie. Nie chciał jej w żadnym stopniu przestraszyć, ale doskonale wiedział, że aparycja zakapturzonego łachmaniarza nie pomagała zbyt wiele w kwestii przekonania jej do siebie. Równie dobrze mogła sobie pomyśleć, że chce zdobyć jej zaufanie, by uderzyć w najmniej spodziewanym momencie. I jakkolwiek to brzmi – musiał jej to wyperswadować z głowy i pokazać, że wcale nie należy do tych złych.
    „Jestem spokojna.”
    Skinął głową, zaciskając palce mocniej na telefonie. Świetlistą wiązką starał się rozjaśnić jak największą ilość mroku garażu, jakby chciał mieć nieco większe rozeznanie w otoczeniu. Po upadku i wypuszczeniu urządzenia z rąk stracił trochę orientację w terenie – strony mu się pomieszały, a niewykluczone, że początkowo miał też zawroty głowy. Poza tym bolące ramię nie dawało o sobie zapomnieć.
    Nawet nie zdawał sobie sprawy, że mógł ją wprawić w zakłopotanie, gdy tak spoglądał na jej stopę. W tamtej chwili odstawił wszystkie ludzkie myśli na bok, skupiając się tylko i wyłącznie na jej zachowaniu, jakby chciał od razu wystawić fachową diagnozę. Jego medyczny umysł odezwał się w nim jak pajęczy zmysł Spidermana, nie mógł go zignorować. Ale wkrótce przestał jej się tak świdrująco przypatrywać, jakby uznał, że już zebrał zadowalającą dawkę informacji.
    Uśmiechnął się, gdy usłyszał określenie 'fascynat zdezelowanych samochodów'. Materiał maski na jego ustach poruszył się delikatnie.
    — Raczej entuzjastą ciszy i spokoju — mruknął jedynie, nie siląc się na dalsze wyjaśnienia. — To mój safe spot — angielskie słowa wypowiedział z wyuczonym, nieco nienaturalnym akcentem niepasującym do rdzennego mieszkańca Japonii. Ale nie kłamał, to opuszczone miejsce było dla niego swego rodzaju ucieczką od świata rzeczywistego. W większości przypadków na nikogo nie natrafiał, jakby całe menelstwo i złodziejstwo znalazło sobie ciekawsze obiekty, nad którymi mogło się pastwić. A ten garaż był zwykle pusty. Zawsze mógł tu przyjść, skonfrontować się z samym sobą i pokrzyczeć na siebie w myślach. Zdawał sobie sprawę, że to wyjaśnienie mogło brzmieć trochę żałośnie, ale... mówił prawdę. — I myślisz, że to miejsce jest nawiedzone? — odparł z lekkim rozbawieniem, bo przecież doskonale wiedział, że żadnego ducha tu nie ma. Żadnego nie wyczuwał. — Rozumiem. A nie lepiej byłoby się zainteresować aktualnymi wydarzeniami? Morderstwami młodych mężczyzn... Wydawać by się mogło, że są wyjątkowo zagadkowe.
    Spoglądał na nią, ale tym razem nie przyglądał jej się tak ciężko jak wcześniej, żeby nie odniosła wrażenia, że jest jakimś dziwakiem. Po prostu zerknął na nią gdy złapała za drzwi samochodu, a później usiadła na jednym z siedzeń. Robiąc to sama dała mu wyraźny znak, że jednak nie wszystko jest w porządku.
    — Mogę obejrzeć tę nogę? Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale jestem medykiem. W plecaku mam apteczkę, na pewno znajdziemy coś, co ci trochę ulży — mówiąc to powoli ruszył w jej kierunku. Dłonie miał wyciągnięte przed sobą, jakby chciał jej pokazać, że są puste (no trzymał tylko telefon) i naprawdę nie ma złych zamiarów. Mógł pomóc.

@Tohan Herena
Sugiyama Nobuo
Tohan Herena

Sro 16 Lis - 16:40
Zerkała na niego niepewnie, a angielski w ogóle nie pasował jej w jego ustach - może bardziej z przyzwyczajenia, że nie każdy Japończyk czuł się na siłach do rozmawiania w innym niż jego ojczysty język? Ona sama w końcu uczyła się od maleńkości rozmowy i po japońsku, i duńsku, i angielsku. Idąc gdzieś ulicą również czasem spotykała się ze ścianą w postaci obsługi, która wolała do niej mówić po angielsku niżeli po japońsku...
- O... oh... Przepraszam za zajęcie go - powiedziała, może nieco mnie nastawiona jak do walki. Chociaż czy w pełni wierzyła w słowa mężczyzny? Może była to wyłącznie wymówka, w którą uwierzyła? Może...
Zawahała się. Nie powinna tak pochopnie oceniać. Przynajmniej...
- Nie jestem pewna, może być. Dlatego tutaj przyszłam - odpowiedziała. - Warto sprawdzić podobne miejsca - dodała, a słysząc o morderstwach na uniwersytecie, zawahała się. Kojarzyła przecież tych studentów, tych ludzi. Bardziej przerażał ją fakt, że Haru idealnie wpasowywał się do profilu ofiar - intuicyjnie chwyciła mocniej telefon, jakby chcąc wysłać mu wiadomość z zapytaniem czy wszystko było w porządku, ale zrezygnowała z tego pomysłu. - Nie powinno grzebać się w tak świeżych sprawach. Ci ludzie mieli przyjaciół i rodziny - odpowiedziała, chociaż tak naprawdę sama nie podzielała tej opinii. W końcu przyglądała się innym studentom na korytarzu, zastanawiając się kto, gdzie i dlaczego mógłby paść kolejną ofiarą. I czy będzie kolejna ofiara? Może niekoniecznie mieli szanse na rozwikłanie tej zagadki - a może była już rozwikłana.
- Zresztą, przy tak świeżych sprawach, szczególnie o studentach, łatwiej jest znaleźć informacje w sieci. Wypytać znajomych, sprawdzić ich social media, sprawdzić wspólne powiązania, chociaż naturalnie przy uniwersytecie tych wspólnych punktów jest od groma. Czasem to trudniejsze, żeby znaleźć, kto tak naprawdę może być kolejną potencjalną ofiarą - stwierdziła, dziwnie nagle zainteresowana całą tematyką, mimo wcześniejszych słów o tym, że przecież nie wypadało, żeby tak grzebać o innych. - No i trzeba patrzeć też poza okrąg uniwersytecki. Może mają inne powiązania ze sobą, poza szkołą? Może... - urwała nagle, orientując się, że zbyt mocno chciała wejść w szczegóły tego, co czytała w sieci. - Nieistotne, są zagadkowe, ale trudniej się sprawdza coś, co dzieje się teraz przez natłok fałszywych informacji - powiedziała pewnie, chociaż spięła się nieco, widząc jak mężczyzna ruszał w jej stronę.
Mimo wszystko, wolała być wciąż ostrożna. Wydawał się mniej i mniej groźny, ale nie mogła zupełnie ignorować tego, że mógł mieć przewagę w bezpośrednim starciu. Tym bardziej, że trudniej było jej teraz uciekać przez uciążliwy ból w nodze. Zresztą, czy sam nie był też ranny dopiero co? Uderzył się dość mocno, sam się zachwiał na tamtym gruzie...
Zagryzła wargę, wahając się. Zerknęła na moment do środka samochodu za siebie, jakby czegoś szukała - czegoś do samoobrony, czegoś jak mogłaby uciec? Czegoś...
Wróciła wzrokiem do mężczyzny.
- Pokaż co masz w plecaku - wręcz zażądała. Wolała, żeby nie zbliżał się do niej z czymś, czego zawartości nie znała. W końcu to mogło być zwykłym blefem, ta cała chęć pomocy, prawda? - [/b]I pierw sam sobie pomóż, mocno poleciałeś na tamtym gruzie...[/b] - dodała już ciszej, podciągając całkiem nogę i opierając na niej podbródek. Obserwowała cały czas zamaskowanego mężczyznę, powoli też samej zdejmując swojego buta, choć dopiero kiedy rzeczywiście zobaczyła apteczkę.
Jej stopa rzeczywiście powoli zaczynała już puchnąć, chociaż nie zdawało się to być aż tak poważnym urazem.

@Sugiyama Nobuo


Opuszczony garaż podziemny  Dq3ChDC
Tohan Herena
Sugiyama Nobuo

Sob 19 Lis - 21:26
Jego maska poruszyła się nieznaczne, gdy zasłonięte usta ułożyły się w delikatny uśmiech. Machnął tylko wolną ręką, gdy dziewczyna przeprosiła o zajęcia jego, magicznego miejsca, którego od jakiegoś czasu użyczał sobie w celach konfrontacji z samym sobą. Ten dzień i tak był dla niego jakiś dziwny, więc zebranie myśli do kupy okazało się syzyfowym wysiłkiem, dlatego zrezygnował już po kilku pierwszych próbach. Ale chciał chociaż wykorzystać fakt, że skoro już tu jest, to mógł bezkarnie pogapić się przed siebie, w jakiś bliżej nieokreślony punkt i na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Pojawienie się nieznajomej przełamało ciszę, wprowadziło nowy koloryt, zaskoczył go. W tym pozytywnym sensie, nawet jeśli ta znajomość zaczęła się bardzo niefortunnie.
    — Mogę cię zapewnić, że ja nie jestem duchem — odpowiedział od razu w ramach żartu, ale dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do niego jak denne było to co zrobił. Dowcip przypieczętował wymuszonym uśmiechem – gdyby nie maska na twarzy, to na pewno byłoby po nim widać zażenowanie swoją własną osobą. I może nawet jakiś delikatny rumieniec, że tak łatwo przychodziło mu robienie z siebie idioty w towarzystwie płci przeciwnej. Cóż... jednych matka natura obdarowała tęgim umysłem, drugich świetną predyspozycję do budowania tkanki mięśniowej, a Nobuo dostał tylko swój móżdżek, który prawdopodobnie był za mocno pofałdowany nie w tę stronę, w którą powinien.
    „Nie powinno grzebać się w tak świeżych sprawach.”
    Skinął głową. Miała rację, ale z drugiej strony wiele osób, które faktycznie grzebało w tych sprawach miało ku temu powody. Odkrycie prawdy na pewno przyniosłoby ulgę rodzinie. Poza tym im mniej wiadomo, tym bardziej wszyscy wokół się boją. Ludzie zostali tak zaprogramowani, że nieznanego obawiają się najbardziej.
    Słuchał jej z największym skupieniem jakie był z siebie wykrzesać w tej sytuacji – w ciemnym, opuszczonym garażu, z bolącą ręką i telefonem rozświetlającym ciemności.
    — A teraz przyznaj się... prócz pisania reportażu te rzeczy nieźle cię kręcą, nie? — zapytał, bo całe to jej nagłe  zainteresowanie mu nie umknęło. Potrafił być całkiem niezłym słuchaczem, zwłaszcza, gdy całą swoją uwagę skupiał na swoim rozmówcy, chłonąc każde słowo, które się z niego wydobywało.
    Zmrużył oczy, gdy zażądała ujawnienia wnętrza plecaka. Nobuo nie miał nic do ukrycia, więc ostrożnie zsunął z pleców bagaż. Syknął cicho, kiedy jeden z pasków zleciał po jego ramieniu. Był praktycznie pewny, że nabawił się niemałego sińca, który utrzyma się przez najbliższe kilka dni, ale żeby się upewnić musiałby zobaczyć dokładniej miejsce, którym zawalił w wystający gruz. Od razu chwycił za zamek i już kilka sekund później trzymał w dłoniach torebkę z charakterystycznym czerwonym krzyżem w kółku. Odstawił telefon na masce samochodu światłem w górę i spojrzał na dziewczynę, jakby chciał jej powiedzieć a nie mówiłem, że mam tylko apteczkę?
    — Dobra, najpierw spojrzę na siebie — powiedział, układając apteczkę zaraz obok telefonu. Ostrożnie przystąpił do zdejmowania z siebie przedziurawionego swetra. Tym razem nie usłyszała żadnego syknięcia, bo udało mu się zacisnąć zęby – na tę falę bólu się przygotował. Podczas zdejmowania z siebie wierzchniego odzienia podwinęła mu się delikatnie koszulka, która odsłoniła kawałek jego jasnego brzucha. Pospiesznym ruchem wsadził materiał w spodnie, a następnie uniósł krótki rękawek, by spojrzeć na swoje ramię. Duży, siny siniak dumnie pozował na jego ręce. — Chyba miałem tu jakąś maść na takie stłuczenia... — Od razu zanurkował w apteczce.

@Tohan Herena


Ostatnio zmieniony przez Sugiyama Nobuo dnia Wto 22 Lis - 15:40, w całości zmieniany 1 raz
Sugiyama Nobuo
Tohan Herena

Nie 20 Lis - 21:38
- Gdybyś był to byś przeleciał przez tę ścianę, to akurat dość jasne, że nie jesteś - stwierdziła, jakby było to zupełnie oczywiste pod słońcem. - Chociaż może to lekki zawód, że nim nie jesteś... - dodała już nieco ciszej, posiadając bardzo europejskie spojrzenie na całą kwestię duchów i zjawisk paranormalnych. W końcu to było głównie to, na czym się wychowała i co znała najlepiej - podobne myślenie o duchach jako zjawach nawiedzających niektóre miejsca i przenikających przez ściany było czymś, co przychodziło jej naturalnie.
Ale tak samo przychodziło jej mówienie o sprawach, o których tak dużo czytała sama - przebywanie w miejscach, w których wszystko działo się tu i teraz. Tutaj na zasypanym i opuszczonym parkingu, ale również w samym sercu Fukkatsu, na uniwersytecie, który okazał się być kluczową instytucją w sprawie tajemniczych morderstw. Może nawet na jej policzkach wystąpiły lekkie wypieki? Ale nie przyznałaby się - to przecież tylko ze strachu, z zadyszki, ze wszystkie innego...
Odwróciła wzrok, słysząc takie słowa. - To interesująca sprawa. Tajemnicze morderstwa, policja nie wyjawia zbyt dużo informacji, to ludzie zaczynają grzebać sami... - rzuciła bardziej pod nosem. - Gdyby to nie było interesujące, nie zajmowałabym się tym przecież - dodała znów, jakby tłumacząc się bardziej samej przed sobą niż przed mężczyzną; jakby próbowała się usprawiedliwić i upomnieć, że to wszystko to była tylko niegroźna fascynacja i zainteresowanie, a nie coś, co miałoby być w jakimkolwiek stopniu niepokojące.
Czekała wciąż nieco zestresesowana aż mężczyzna pokażę zawartość swojego plecaka. Nie mogła być pewna, nie mogła przecież tak od razu ufać obcym, nawet jeśli widziała, że był ranny. Gdyby sama tak mocno uderzyła, możliwe, że połamałaby się jeszcze bardziej - choć może to tylko jej błędne przekonanie? Chociaż na pewno udowodnienie, że jak na razie obcy nie kłamał, nieco ją uspokoiło. Nie powinna być tak łatwowierna, słyszała to gdzieś z tyłu głowy, ale jednocześnie nie potrafiła być cały czas tak bardzo nieufna...
Kiwnęła głową na jego słowa, wbijając w niego spojrzenie. Siedziała jednak w ciszy, obserwując uważnie jego ruch, jakby wciąż był dla niej zagrożeniem - w końcu, z jednej strony był. Nie znała go, a on mógł mieć stanowczo przewagę nad nią w tym momencie. Udała, że wcale nie się nie gapi, a tylko obserwuje. Dla własnego bezpieczeństwa, w końcu kto mógł wiedzieć, co nieznajomy chował pod koszulką?
Chociaż podziemiach opuszczonego, betonowego garażu, stanowczo było dużo cieplej niż być powinno.
- Mogę ci pomóc rozsmarować maść... - zaoferowała się, odchrząknąwszy wcześniej lekko, jakby nagle jej zaschło gardle. A może to choroba? To było całkiem prawdopodobne, że ją przewiało. To wyjaśnia jej zaschnięte gardło, to dlaczego było jej nieco cieplej niż powinno być w aktualnym miejscu. Może to płaszcz? Może zły ubrała? Zbyt ciepły? Na pewno to był to, źle się ubrała do pogody.
Ułożyła stopy na ziemi, podnosząc się z siedzenia i podchodząc ostrożnie do mężczyzny, przytrzymując się nieco samochodu, aby na pewno nie obciążyć powoli puchnącej i coraz bardziej bolącej kostki. Wyciągnęła dłoń do niego po maść, o której wspominał chwilę wcześniej. W końcu się zaoferowała z pomocą...
Zresztą, czuła się odrobinę odpowialna za stan, w jakim mężczyzna się znalazł. W końcu, gdyby nie ona i jej pojawienie się tutaj, gdyby nie hałas który wywołała, na pewno by nie wylądował tam mocno na gruzie...
- Bez żadnych myśli tylko, jeśli możesz mi pomóc z kostką to mogę ci pomóc z tym siniakiem. Trochę jednak mnie boli, kiedy chodzę... nic więcej - dodała, odchrząkając znów. - No i gdybym cię nie nastraszyła to byś się nie przewrócił...

@Sugiyama Nobuo


Opuszczony garaż podziemny  Dq3ChDC
Tohan Herena
Sugiyama Nobuo

Czw 24 Lis - 22:15
Zaśmiał się w myślach, gdy mówiła o przelatywaniu przez ścianę. Faktycznie, pod tym względem mógłby zazdrościć duchom niematerialności, bo przynajmniej nie obijałby się wszystko wokół jak najgorsza oferma. I to jeszcze na oczach dziewczyny, której chciał pomóc. Gdzieś wewnętrznie jego męska duma na pewno bardzo ucierpiała, ale był zbyt skupiony na ogarnianiu tej całej sytuacji by się na tym skupiać. Właściwie to całkiem ciekawe było to, że nieznajoma interesowała się takimi sprawami... tajemniczymi morderstwami, duchami i wszystkim co nieznane. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na taką, ale jak doskonale wiemy nie należy oceniać książki po okładce. Nobuo na pewno w pewnym stopniu pozytywnie się zaskoczył.
    Miała rację, nikt nie wyjawiał zbyt wielu informacji, ale chyba nie ma co się dziwić władzom... gdyby niektóre fakty wyszły na światło dzienne to na pewno wywołałyby niemałą panikę w mieście. Albo wszystko wybuchłoby tak, że nie można by było nad tym zapanować. Policja musiała trzymać wszystko w ryzach, a ostatni wyciek informacji był bardzo niebezpieczny. Wprowadził zamęt, na który nie wszyscy byli gotowi.
    Zmrużył oczy, gdy zaproponowała, że może pomóc rozsmarować maść. Na pewno by się zgodził, gdyby nie była przypadkowo napotkaną osobą, na którą natrafił kilkanaście minut wcześniej. Poza tym w tej sytuacji czuł się trochę jak lekarz i chcąc zachować pełen profesjonalizm (albo chociaż jego pozostałości) uznał, że lepiej będzie się nie spoufalać ze swoją przyszłą pacjentką. Poza tym... obcy dotyk nigdy nie należał do najprzyjemniejszych, nawet jeśli miał pochodzić od niezwykle urokliwej dziewczyny, która raczej nie miała złych zamiarów. Chyba, że wspaniale wszystko rozgrywała.
    — Poradzę sobie sam, dzięki — powiedział miło, bo nie chciał zostać źle rozumiany. Naprawdę doceniał pomoc, ale może jeszcze za wcześnie na takie czułości. W międzyczasie udało mu się uporać z zamkiem czerwonego opakowania. Prędko znalazł maść, na szybko zapoznał się z jej etykietą, żeby mieć pewność, że wyjął dobrą tubkę, a następnie wycisnął trochę żelu na palce. — Naprawdę nie musiałaś wstawać, usiądź — powiedział z wyraźną troską. I dopiero wtedy zrozumiał, że naprawdę chciała mu ofiarować swoją pomoc i to właśnie dlatego się podniosła. Musiało mu się zrobić głupio...
    Przytknął palce do sinego miejsca i okrężnym ruchem zaczął wcierać, a następnie wklepywać maść. Chwilę później poruszył ręką, jakby specyfik miał natychmiastowo poprawić jego stan – i w jakimś stopniu mogło tak być, to takie rzeczy działały kojąco. Mimo to skrzywił się nieznacznie, bo mimo wszystko ból wciąż obejmował całe ramię. Całe szczęście, że ona nie widziała całej tej gamy min, którą prezentował. Maska skutecznie kamuflowała każdy jego grymas.
    — A gdybym tu nie przyszedł, to też bym się nie wywrócił... gadanie — skomentował te całe jej gdybanie, szybko dodając do tego cichy śmiech, żeby nie wyjść na chama. Nie lubił takiego gdybania, najważniejsze, że nic strasznego się nie stało. I tyle. Nie potrzebował żadnych dodatkowych tłumaczeń – ba, nawet ich nie chciał. Kim był, by się przed nim tłumaczyła w jakikolwiek sposób. — Ale dobra, słuchaj, będę musiał spojrzeć na twoją stopę. Zdejmij sobie skarpetkę, ułóż się wygodnie, a ja trochę ponaciskam, więc przygotuj się na to, że będzie trochę bolało. Może tak być? — szybko przedstawił jej cały swój plan działania, spoglądając na nią i czekając na jej pozwolenie, które pozwoliłoby mu dalej działać. W międzyczasie sięgnął do kieszeni spodni, bo przypomniało mu się, że ma w niej jakieś cukierki. Pomachał w powietrzu pudełkiem miętówek, jednym kliknięciem otworzył je i wrzucił sobie jednego cukierka do ust, by następnie wysunąć dłoń w stronę nieznajomej. — Chsz jdnn? — wybełkotał coś niezrozumiałego, próbując szerzej otworzyć buzię. Rozpuszczony słodycz prawdopodobnie skleił mu* zęby, przez co nie mógł swobodnie się wypowiadać. Pospiesznie wytarł o tshirt palce z pozostałości maści, próbując rozkleić to co zostało zaklejone.

*psikus - cukierek, sklejający usta.

@Tohan Herena
Sugiyama Nobuo
Tohan Herena

Sob 3 Gru - 12:48
Jej zainteresowania, przynajmniej do czasu, kończyły się w pełni na tym, aby czytać i szukać spraw w internetach i książkach - rzadko chodziła w podobne miejsca, a tym bardziej już sama. Może dlatego była aż tak aż nazbyt ostrożna w tej kwestii? Może dlatego nieco się bała na pierwsze spotkanie tego mężczyzny, który już teraz nie wydawał się być aż taki zły jakby mógł. Przewrażliwienie? A może uśpił jej czujność? Choć tego drugiego nie mogłaby być zupełnie pewna...
A może to jej chęć wiary w ludzi? Nawet jeśli naczytała się wielu okropnych i przerażających historii w życiu, tak nie mogła być pewna co do tego czy ten mężczyzna był w pełni zły - albo w pełni dobry? Może chciała wierzyć, że jeśli nie zaatakował jej już teraz, już wcale tego nie zrobi. W końcu siedziała w niej gdzieś ta naiwność w takich sprawach...
Skinęła jednak głową niepewnie, kiedy mężczyzna powtórzył polecenie, bo trudno było je nazwać rozkazem. Ktoś kto myślał o jej nodze, nawet jeśli nie była to wcale duża kontuzja (a miała cichą i szczerą nadzieję, że nie była!) nie mógł być zły, prawda?
Może i miał rację? Gdyby tutaj nie przyszedł...
Chociaż nieco się skuliła, kiedy na nowo usiadła na siedzeniu samochodu. Nie mógł wiedzieć, na pewno nie wiedział, że już sama jej obecność sprowadzała nieszczęście i śmierć na tych dookoła! Wiedziała, była pewna, że mówił tak tylko dlatego, że nie wiedział o tym jaki los spotyka ludzi dookoła.
- To nie do końca... - przerwała, dusząc w sobie odruch, w którym chciała zacząć się z nim kłócić na ten temat. Nie stało mu się nic - nic tak poważnego jakby mogło. Nic tak...
Tak, żył. W końcu mogły się tutaj zdać znacznie gorsze rzeczy niż się stały! Mógł się nadziać na wystający pręt, mógł rozbić głowę albo złamać ramię, mógł skończyć znacznie gorzej niż skończył, to było zupełnie i w pełni prawdopodobne. W końcu wcale nie wyglądał tak źle, może nawet nie bolał? Może nie przynosiła wcale tak dużo nieszczęść jak jej się zdawało? A może była w stanie nad tym zapanować w jakiś... jakiś sposób?
- Masz rację... - dodała ciszej, choć wciąż niepewnie.
Czy jej klątwa nie sprawiała, żeby właśnie tak myślała? Że nic nie grozi innym? I wtedy atakowała w najmniej oczekiwanym momencie? Przecież cały rok, te lata kiedy znajdywała się na uniwersytecie były tak spokojne! Ale ostatnie morderstwa, ostatnie ofiary pośród studentów! Czy to wszystko było możliwe, że to było przez nią? Los tych ludzi, los tych studentów, przecież los ich przyjaciół, jej i Haru! To wszystko układało się w aż zbyt oczywistą całość - wszystkie puzzle układanki leżały przed nią, a ona nie chciała zobaczyć obrazu, w który się miały ułożyć. Zbyt dobrze była świadoma tego, jak to wszystko miało się skończyć - jaka była odpowiedź i kto był sprawcą, przez którego nieszczęście spadało na ludzi. To była jej wina, to ona była problemem, to wszystko...
Przez moment nie zorientowała się, że mówił do niej, wpatrując się tępo przed siebie, pogrążona w tej przerażającej i obezwładniającej myśli, że to ona była źródłem problemu. Mogła nim być, na pewno nim była! Na pewno...
Widząc dłoń wyciągniętą w jej stronę z pudełkiem, nawet nie zanotowała że wyciągnęła dłoń po jedną z nich, prędko biorąc ją do ust - jakby to miało ją ocucić, sprawić żeby nie myślała o tym, że była źródłem całego problemu.
Nie powinna przyjeżdżać do Japonii, nie powinna studiować. Przecież znała języki! Mogła być tłumaczem, była w stanie znaleźć pracę już teraz, a gdyby zechciała pracować w pełnym wymiarze godzin, mogłaby być w stanie to zrobić...
Nawet nie zauważyła, kiedy jej oczy się zaszkliły, kiedy podciągnęła nogę i zdjęła buta, zdjęła skarpetkę. Opuchlizna już zaczynała się formować, a jej ruchy stopy były ograniczone - były takie, jakby nie chciały puścić - bolało, ale nie aż tak, aby miała tego nie wytrzymać. A jednak wyglądała teraz jakby każdy ruch miał jej sprawiać ogrom bólu; jakby jej odporność na jakikolwiek ból była minimalna, nawet jeśli w rzeczywistości, uraz nie był wcale taki uciążliwy, kiedy nie stawiała na nodze ciężaru.

@Sugiyama Nobuo


Opuszczony garaż podziemny  Dq3ChDC
Tohan Herena
Sugiyama Nobuo

Nie 11 Gru - 20:37
Zauważył, że nagle zaczęła się mniej odzywać, jakby pogrążyła się w swoich myślach. Albo jakby to on powiedział coś niestosownego, coś, co mogło ją w jakimś stopniu ruszyć lub wprawić w stan, w którym nie chciała się znaleźć. Na szybko cofnął się pamięcią o te kilka, czy może kilkanaście minut, chcąc przypomnieć sobie wszystko to, co do niej mówił i to czy z godnym szacunkiem się do niej zwracał. Częściowo obarczał winą siebie, choć po krótkim rozrachunku z samym sobą mógł spokojnie stwierdzić, że raczej nie odwalił nic, czego mógłby się wstydzić, więc mógł odetchnąć z ulgą.
    Pospiesznie wrzucił pudełeczko z cukierkami do kieszeni. Zamrugał szczęśliwie oczyma, uśmiechając się przy okazji – nawet jeśli nie widziała unoszących się kącików jego ust, to mogła dostrzec ten charakterystyczny ruch materiały pod nosem. Nobuo czasami zastanawiał się czy ludzie, którzy nigdy nie widzieli twarzy pokrytej szramami próbowali sobie w jakiś sposób wizualizować to, co może kryć czarna tkanina. Bo ona na pewno by sobie coś wyobrażał i był ciekawy cudzych domysłów. Dla większości prawdopodobnie wyglądał jak zbir – często zakapturzony, ukrywający swoją tożsamość, pojawiający się w takich miejscach... takie cechy od razu przywodzą na myśl kogoś podejrzanego, szemranego typa spod najciemniejszej gwiazdy. Kiedy jednak popatrzyło się w te oczy, utknęło się w potrzasku jego słów – prawda okazywała się zupełnie inna. Ale nie każdy miał na sobie tyle odwagi i wytrwałości by ją poznać.
    — Wszystko w porządku..? — zapytał niepewnie, gdy tylko dostrzegł, że mina jej zrzedła, a w oczach pojawił się błysk, który zwykle pojawiał się przed pierwszą łzą. A on zdecydowanie nie miał zamiaru pozwolić jej na płacz – to uderzyłoby w jego męską dumę naprawdę potężnie gdyby w jego towarzystwie rozpłakała się kobieta. — Możesz opowiedzieć mi co ci na sercu leży. Jeśli zajmiemy się rozmową to mniej będziesz się skupiać na bólu — dodał po chwili, kucając przed nią i przygotowując się do obejrzenia jej nogi. Oczywiście przyciągnął bliżej siebie apteczkę, ale spojrzenie skierował od razu na twarz dziewczyny, jakby niemo prosił o pozwolenie, nawet jeśli te otrzymał już wcześniej.
    Potarł dłońmi o siebie, jakby w obawie przed tym, że kontakt z lodowatą skórą może być dla niej niekomfortowy. Co prawda jeśli to stłuczenie, to i tak będzie trzeba zrobić jakiś zimy okład, ale nie chciał jej zszokować już na starcie. Do oględzin jej stopy przygotował się jak profesjonalny lekarz – z czerwonej torby wyjął sprej antybakteryjny, którym najpierw nawilżył dłonie, a dosłownie kilkanaście sekund później wsunął dłonie w jednorazowe, niebieskie rękawiczki, żeby zachować najwyższy poziom higieny.
    — Wiesz dlaczego noszę maskę? — zapytał nagle, chcąc ją trochę zagadać. Zrobił krótką pauzę, dając jej czas do namysłu, ale dość szybko dopowiedział to, co podsuwały mu myśli. — Bo mam paskudną mordę, krzywy zgryz i powybijane zęby wystające z gęby — Starał się zachować pełną powagę tak długo jak tylko mógł, dlatego trwało to tylko moment. Szybko zaśmiał się, jakby usłyszał jeden z lepszych żartów, jakie kiedykolwiek słyszał.
    Wykorzystał ten moment i ułożył już nieco cieplejszą, przyodzianą w gumową rękawicę rękę na jej stopie, naciskając ją delikatnie. Nie miał zamiaru pytać czy boli tak jak to robią na filmach – zamiast tego obserwował jej twarz, jakby to z niej miał wyczytać najwięcej, doszukując się każdego nawet najmniejszego grymasu bólu. Przesuwał palcami wzdłuż, badając wszystkie najbardziej strategiczne miejsca. Sprawdzał kości, mięśnie i do chwili oględzin mógł już na głos podzielić się swoją diagnozą.
    — To stłuczenie, nic nie złamałaś ani nie zwichnęłaś. Mogę nałożyć opatrunek uciskowy i schłodzić to miejsce. W kolejnych dniach będziesz musiała robić okłady rozgrzewające, przyspieszą wchłanianie się krwiaków i siniaków. Możesz użyć jakiegoś termoforu.

Sugiyama Nobuo
Tohan Herena

Sro 21 Gru - 3:31
Może nawet nie zauważyła, że nagle ucichła - chociaż z pewnością każdy, kto znał ją odrobinę dłużej, uznałby to za dziwny stan. Zawsze świergotała dookoła, opowiadając o ciekawostkach i innych rzeczach, które gdzieś przeczytała, wpadając w słowotok. Lubiła mówić, lubiła rozmawiać i przebywać z innymi ludźmi, a z tej ekscytacji próbowała wrzucić jak najwięcej słów w minutę, jakby wiedziała że ta konwersacja nie potrwa długo z różnych powodów. Może ktoś będzie nią zmęczony? Może ktoś uzna ją za nudną? A może klątwa znów zbierze swoje żniwo...
- O-och? T-tak... przepraszam, trochę się zamyśliłam - powiedziała zaraz, wysilając się nieco bardziej na śmiech, który zabrzmiał dość kanciasto - jakby utknął w gardle, mając problem się wydostać. Zaraz jednak pokręciła głową. Jeszcze tego jej brakowało, żeby opowiadała obcym o swojej klątwie! O tym jak przynosiła innym ludziom pecha! Może nawet nie zauważyła, że zbierało jej się na płacz, kiedy zaraz wymusiła u siebie uśmiech, jakby w jakikolwiek sposób miało jej to pomóc w poczuciu się lepiej. Może bardziej jej zależało, żeby mężczyzna pomagający jej teraz z kostką nie czuł dyskomfortu dlatego, że sama sprowadziła na siebie takie, a nie inne myśli?
Skinęła mu głową, zaraz otwierając usta, jakby chciała zacząć jakiś temat, ale chyba pierwszy raz w jej życiu nie poleciały żadne słowa, kiedy chciała. Jakby coś ją zacięło, coś ją powstrzymywało przed potokiem myśli i pomysłów, z którymi zazwyczaj nie miała problemów, żeby z siebie wyrzucić.
Zaraz po tym jednak spojrzała na niego zaskoczona, a jeszcze bardziej zaskoczona, kiedy sam się przyznał do krzywego zgryzu. Zawahała się przez moment. Widziała, rozumiała że żartował, tym bardziej że zaśmiał się po chwili. Uśmiechnęła się lekko.
- Mam kolegę, nosi ją przez wypadek... czuje się dzięki niej lepiej - powiedziała cicho, wahając się. Też coś takiego się stało jemu? Albo był bardziej chorowity...
- Albo dlatego, że teraz jest zimniej i więcej choróbsk jest, bo gdybyś miał tak jak mówił to byś inaczej mówił, bo inaczej się twoja szczęka układa, więc byłoby to wyraźne, a przynajmniej ja bym mogła mieć problem ze zrozumieniem, bo to nie tak, że wszystkie słowa po japońsku po prostu łatwo rozpoznaję, znaczy, tak rozpoznaję, ale nie zawsze, bo czasem jak ktoś mówi z silnym akcentem, albo bardzo bardzo niewyraźnie to mam problem, a ty nie mówisz wcale niewyraźnie tak, żebym musiała się zastanawiać podwójnie nad tym co mówisz... - stwierdziła zaraz, mówiąc długo i bez sensu, jakby sama się mieszała w tym co dokładnie chciała powiedzieć. Choć może dla niej był to mały triumf - szczególnie, kiedy delikatnie się uśmiechnęła po chwili do niego. - The point is... musiałbyś się bardziej wysilić, żebym uwierzyła, że masz wystające królicze zęby albo coś podobnego - stwierdziła z uśmiechem. Możliwe, że nawet nie zauważyła, kiedy cała diagnostyka kostki się zakończyła, tylko lekko reagując odruchem skrzywienia, kiedy tylko dotyk mężczyzny nieco bardziej zabolał. Starała się jednak nie wyrywać, wiedząc przecież z czym wiązały się takie urazy.
Chociaż już teraz wiedziała, że jej powrót do akademiku nie będzie zbyt łatwy i przyjemny.
- Oh... jasne. Będzie boleć przy chodzeniu pewnie? - westchnęła cicho, zastanawiając się od razu jak dużo zajęć miała, na których musiała się zjawić - a z jak wielu mogła po cichu uciec do biblioteki, albo do akademiku. Cóż, na pewno nie będzie mogła zbytnio biegać...
- Więc? Dlaczego nosisz..? - dopytała, jakby teraz rzeczywiście oczekiwała odpowiedzi - tym bardziej, że mężczyzna sam zaczął temat!

@Sugiyama Nobuo


Opuszczony garaż podziemny  Dq3ChDC
Tohan Herena
Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku