Wschodni korytarz
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pią 2 Wrz - 22:32
Wschodni korytarz


Prosty tunel prowadzący wzdłuż wschodniej ściany budynku, otwarty na zewnętrzne tereny zielone, na których można zawiesić oko zza szerokich okien. Na przeciwległej ścianie znajdują się drzwi prowadzące do poszczególnych, numerowanych sali wykładowych gdzie w czasie godzin lekcyjnych odbywają się w ciszy zajęcia, a po szkole – kółka tematyczne dla pasjonatów najróżniejszych zajęć. Na korytarzu obowiązuje bezwzględny zakaz biegania, okazywania sobie uczuć czy odbierania telefonów. Rozmowy powinny być prowadzone przyciszonym głosem nawet na przerwach. Przebywanie na korytarzu w trakcie zajęć jest możliwe tylko z przepustką wydawaną przez wykładowców – w innym wypadku można wpaść w kłopoty. Dzięki swojemu położeniu wnętrze zalane jest zwykle naturalnym światłem, które podobno sprzyja zdrowiu studentów placówki.

Haraedo
Seiwa-Genji Rainer

Nie 18 Gru - 20:29
Przestrzeń szkolnych korytarzy cichnie, gdy w późniejszych godzinach popołudniowych uchodzi z nich większość żyć. Studenci jak ćmy do światła wylatują poza mury uczelni, by budynek pozostawić zimnym, pustym, nieco bardziej obcym. Wyrzuceni poza obszar biblioteki, oboje z czołami obolałymi niezdarnym uderzeniem, przypominają pozostawione na pastwę losu dzieciaki. Na szczycie długich, kręconych schodów, z głosami zawieszonymi pomiędzy sobą i złością, która choć próbuje uciec, to wciąż kręci się na wargach. Dość już ma tej kłótni prowadzącej donikąd. Przecież nie po to izoluje się, porusza korytarzami mniej uczęszczanymi, unika grup i grupek, by wdawać się w podobnie błahe interakcje. Oczy zaszłe powidokiem bólu, bo dostał tuż nad kością nosową. Głuche szarpnięcie rozprzestrzeniło się pod czaszką, rozlało pod oczyma, by dłoń automatycznie zakleszczył na naruszonym miejscu. I pozwoliłby sobie na słowo przekleństwa, tak rzadkie w jego przypadku, gdyby nie nagłe pojawienie się bibliotekarki. Rzucił ku kobiecie jedno z niewdzięcznych spojrzeń. Próbował nawet zadziałać:
Nie zdążyłem nawet jednej książki… — Nie skończy, gdy go nieprzyjemny wzrok kobiety zmierzy całą swą wewnętrzną niechęcią.
— Panie Seiwa. Wszystkich, bez względu na pozycję społeczną, dotyczą te same zasady.
Ale ja nie próbowałem-
— Do widzenia. Tobie i pani Tohan.
Szelest zatrzaskiwanych drzwi niesie się po korytarzu jeszcze przez sekundę, dwie a on w ciszy próbuje ugruntować rozognioną konwersacją sylwetkę. Pierwsza myśl ciągnie dłonie na ramiona dziewczyny, trzęsie nią jak pluszakiem, ale druga, druga jest spokojniejsza. Pozwala mu odetchnąć głębiej, raz, drugi, trzeci, gdy odwraca się ku dziewczęciu z dużo większym już spokojem. Wszytko mu teraz jedno. Nie to planował, ale wyszło jak wyszło a przy okazji na szali pojawiły się tematy haczące o jego zainteresowania.
Denerwuję wiele osób — mówi do niej głosem nadzwyczaj stoickim, gdy oczy wciąż zaszłe warstwą łez, tych wynikłych z uderzenia, wsiąkają z powrotem w ciało. Ponownie rozmasowuje bolące miejsce, gdy wielkie jak spodki źrenice Tohan osiadają na jego twarzy. Patrzy ku nim przystępniej, choć z nutą wyższości. — Ale nie jest to powodem, by od razu celować w trójkąt śmierci. Może to ty jesteś morderczynią? Słodka emigrantka, długie blond włosy, wypieki, idealna. Wciąż odwołująca się do trolli czy innych stworzeń z bajek — W powietrzu dłoń kreśli dziwny znak, jakby to z niego brały się opowiadane przez ludzi mity i legendy. — Nieważne, można na te tematy spekulować i nawzajem się osądzać. To, co jednak jest ciekawsze i zdecydowanie bardziej w tobie pociągające Tohan, to kwestia tej klątwy.
Zaniża głos do szeptu wibrującego tylko między ich dwójką. Po krótkiej wypowiedzi milknie na moment i rozgląda się wkoło. Nawet uśmiech nie pojawi się przy dziewczęcych wspomnieniach. W źrenicach wyczuwalne jest pełne zaangażowanie i wiara w wypowiadane przez Dunkę słowa. Słyszał, jak mówiono o niej rzeczy. Głupie historie, którymi żyli uczniowie klas pierwszych i ci, którzy choć starsi to z mózgiem wyjedzonym przez brednie. Nigdy się na plotkach nie skupiał. Nie tyle z racji bronienia dziewczęcia, ale czystej ignorancji, która nakazywała uwagę kierować ku sprawom istotnym lub chociażby istotniejszym.
Herena, nigdy nie spotkałem tak niewinnej istoty, która byłaby obarczona klątwą. Herena. Tak miała na imię. Drugi człon z przezwiska odbijającego się po murach uczelni. Na twarz chłopca wstępuje ledwie maźnięty uśmiech, który złagodzić ma wychwyconą w dziewczęciu panikę. I chociażby jej nie lubił, choć wcale tak nie jest, to z nie życzyłby Dunce, ani nikomu w zasadzie innemu, prawdziwej klątwy. Z tych się nie żartuje. Kręci głową w niedowierzaniu. — Może ludzie po prostu umierają na twój widok.
Ostatnie zdanie jest figlarne. Ma w sobie nutę przytyku i niepotrzebnej zadziorności, które w przyjemnym wspomnieniu pozostawiają wcześniejszą czułą powagę.
Swoją drogą, widziałaś te ogłoszenia o, jak to szło, Kimyou? Zastanawiałem się nad uczestnictwem w pierwszym spotkaniu, ale założyciel klubu, ten cały Haru, wygląda jak duch sam w sobie.

@Tohan Herena


Wschodni korytarz Vibu4ed
Seiwa-Genji Rainer
Tohan Herena

Pon 19 Gru - 4:39
Nie lubiła go, a jeszcze bardziej nie lubiła faktu, że tak prędko jak zauważyła, że gdzieś tam siedzą w nim łzy, które powstrzymywał, poczuła poczucie winy, bo w końcu nie chciała go uderzyć - a raczej chciała, ale jej celem nie było samo uderzenie, nie w tamtej chwili! Ono wypadło... przypadkiem. Sam sobie zasłużył, gdyby się w tak dziwny sposób nie nachylał do niej, niczego by nie odczuł! Nie poczułby...
Zawahała się zaraz, zaczynając grzebać w jednej z kieszeni, zanim wyciągnęła paczkę chusteczek, podając mu ją. Bez słowa, bez komentarza, zupełnie jakby tego nie robiła.
- I cieszysz się z tego powodu? To nie powód do dumy - stwierdziła, gryząc się wyjątkowo w język. Dlaczego tak dziwnie dobierał wszystkie słowa, które z siebie wyrzucał, że nie miały sensu? Wszystkie słowa, które u innych w innej sytuacji chciałaby usłyszeć, bo były pożywką dla jej ego - w jego ustach nie brzmiały dobrze. Wręcz przeciwnie, chciała żeby nie określał jej w taki sposób, czując że wszystko jest przeszyte drugim dnem. Nie ufała mu, nie wierzyła w jego dobre zamiary, ani szczerość. Liczyła się dla niego tylko głupia gra innymi, a co za tym szło, mógł być również kłamcom i manipulantem!
Tym bardziej, kiedy znów się tak do niej nachyla. Chciała się odsunąć na krok, na dwa - tak aby przestał, aby zwiększyć dystans, ale jednak zaparła się, czując tę wyższość z jaką na nią spogląda. Może dlatego zaraz się wyprostowała? Jakby chciała grać w jego gry według jego zasad, żeby się jej nauczyć i go pokonać. Może wtedy zrozumie jakie to denerwujące?!
- Klątwy nie są pociągające w żaden sposób! Są przekleństwem - syknęła w końcu, nie rozumiejąc co takiego pociągającego miało być w jej klątwie, przez którą wszyscy ją zostawiali i wszyscy się odsuwali. Nie rozumiał i nie chciał zrozumieć, to nie było fajne! To nie było miłe, musieć mieć zawsze w szafie czarny strój na pogrzeb; od najmłodszych lat. Może dlatego tak unikała czerni i ciemnych barw? Może miała cichą nadzieję, że wszystkie kolory i wzory odgonią to ciemne fatum? Kolejnej grupy osób na pogrzebie, kolejnych zbierających się żałobników i kolejnych kondolencji powtarzanych jak na zdartej płycie. - Ty się powołujesz, że jesteś duchem. Z dwojga złego, wolę trolle, są ciekawsze. I rodzinne. Niektóre znaczy się...
Była tyle razy w życiu na pogrzebie, a wciąż nie wiedziała jak składać kondolencje; jak składać je dobrze, tak aby nie brzmiały jak każde inne. To było coś tak personalnego, podobna strata...
Odwróciła wzrok, czując że jej samej szklą się oczy na samą myśl o tych wszystkich, których musiała pożegnać w życiu - szczególnie tych, którzy byli jej bliżsi. Wiedziała, że nie każda ze śmierci była spowodowana bezpośrednio przez nią - w końcu nie była głupia! Ale jednak... wciąż się bała, że...
Zwierzęta jej nienawidziły, ludzie na jej widok umierali, a jeszcze Rainer to wszystko uważał za pociągające, czy mogło być coś gorszego? Czy to miała być trójca najwyższa wszystkiego, co ją złe w życiu spotykało?
- Och, opowiesz mi zaraz o setce innych obarczonych klątwą? - zapytała, oburzona. Chociaż to nie tak - że nie miał racji, a raczej nie tak do końca, bo w końcu przeklinało się ludzi złych, a nie dobrych, ale wcale nie oznaczało to, że nie otrzymała klątwy w czyimś imieniu! Albo rykoszetem! Może komuś zaklęcie nie wyszło i powędrowało w nią, zamiast kogoś innego? A może coś jeszcze po drodze się wydarzyło? Może przypadkiem kiedyś wypiła z kubka, w którym klątwa się gotowała, a ona nie miała świadomości tej gotowanej klątwy? Nikt nie zauważył, nikt tego nie dostrzegł ani nie zatrzymał - i nieszczęście się wydarzyło! I była tutaj, nie wiedząc jak można klątwę zdjąć?
- Musisz się zdecydować czy wyglądam idealnie, niewinnie czy zabójczo, bo to wszystko powoli zaczyna się wykluczać - znów się oburzyła, chociaż możliwe, że odrobinę słabiej; już nie z czystą złością, a jedynie rozdrażnieniem. - Nie wiesz dlaczego bym miała mieć klątwę, ale wszystko wskazuje, że ją mam, tylko że nic też nie pomaga. A dużo już próbowałam poza oczyszczenia mi w świątyniach, i to nie tylko tutaj w Japonii! Kadzidła i te inne, olejki, i te całe posty przed świętami w Danii, ale też i picie naparów, i księżycowe wody, i solanki, ale szukanie też kwiatu paproci, bo może to by przyniosło szczęście, ale koniczyn, bo może one też bronią przed... i nie śmiej się, robisz to specjalnie - rzuciła zaraz, uświadamiając sobie, jak bardzo zmieniła narrację z zapierania się, że przecież nie jest przeklęta, do przyznawania się do wszystkich dziwnych przesądów i przekonań, które odprawiała, zaraz wbijając wzrok w ziemię, uświadamiając sobie, jak szybko i prosto o tym wszystkim opowiedziała.
Chociaż podniosła wzrok dopiero, słysząc o Haru. Zmarszczyła lekko brwi.
- Nakajima jest w porządku, interesuje się takimi rzeczami już... długo. Możesz poszukać jego filmików, Zombie się nazywa - powiedziała, chociaż dlaczego to słowo, które kiedyś wcale nie przywodziło takich konotacji, teraz ciężej przechodziło jej przez gardło? Czy oni wszyscy... czy oni wtedy też zginęło dlatego, że znalazła się tutaj? Że zaczęła się z nimi zaprzyjaźniać? Że zaczęła...
Znów odwróciła wzrok, wbijając go w ziemię, jakby chciała się ukryć przed jego wzrokiem. Nie, nie teraz, nie powinna o tym myśleć, że znów ktoś przez nią zginął. Może nie powinna z nikim rozmawiać? Może to jej głos przeklinał? Śluby milczenia, śluby samotności powinna złożyć i wybyć gdzieś na zawsze w dzicz? A może to to, co pisała? Co mogło dokładnie sprawiać, że ludzie dookoła umierali, szczególnie ci, którzy byli jej bliscy?
- Jeśli uznajesz, że będziesz się tam nudził to chyba nie ma po co, żebyś tak szedł - stwierdziła jeszcze, mając cichą nadzieję, że ten się nie zdecyduje na dołączenie na spotkanie - bo co on by tam robił? Poza próbami wyśmiewania się z niej, rzecz jasna...

@Seiwa-Genji Rainer


Wschodni korytarz Dq3ChDC
Tohan Herena
Seiwa-Genji Rainer

Nie 19 Lut - 16:16
Znudziło mu się. Spoglądanie ku niej jak ku ofierze, która niczym łania przemierza korytarze uniwersytetu. W cieniach pałętają się jej wielkie oczy, jej blond jak wczesne wiosenne słońce włosy. Słyszał plotki, każdy słyszał, ale nie przyjmował ich do serca z myślą, że nie są mu potrzebne. Tak samo, jak nie przyjmuje wszystkiego, co w chłopięcym mniemaniu nieistotne i niepotrzebne. Wzrusza ramionami, by strzepnąć zeń wszelkie zdenerwowanie. Nie dość, że konfrontacja z Tohan przyniosła zakończenie jego nierozpoczętych poszukiwań, zdobywania wiedzy, tak i pozostawiono go sam na sam z istotą zgoła oszalałą. Spogląda ku dziewczęciu spod opadniętych na połowę białek oczu i kręci głową. Mimo to z uchylony ust nie urywa się ni westchnięcie, ni negatywne słowo. Co zdziwiłoby wszystkich tych, którzy ku członkom klanu Minamoto mieli wiele zastrzeżeń. Spodziewano się wybuchów złości, nagłych gestów wycelowanych w drugie sylwetki. Ale on stoi i tylko nagle upuszczane powietrze świadczy o jakimkolwiek spięciu.
  Dziewczyna ma dla niego za dużo energii. Zdecydowanie. Jej gesty są szybkie, nieprzemyślane, ale zarazem dziwnie urzekające. W sposób, który porównać można do małego szczeniaka. Nieporadnego, ale z potencjałem. Nie potrafi ubrać swoich odczuć wobec dziewczęcia w jedno większe, więc tylko przestępuje z nogi na nogę, odbiera chusteczkę i mierzy się z rozmówczynią na spojrzenia. Jak dwa koty, które nie wiedzieć kiedy weszły sobie w drogę. Nie powinni. Mimo to rozmowa wyzbyta została z niepotrzebnych złośliwości. Przynajmniej na ten moment.
  Nawet pozwala uśmiechowi przebłysnąć ku wzmiance o trollach, które w jego rozumieniu są jedynie karykaturą ichniejszych legend. Nie komentuje, ale jedynie kiwa głową z dziwnym zrozumieniu. No tak, karykatury na pewno są w jakimś stopniu klątwą. W jakimś, bo i posiadają urzekający element. Ten, który nie do końca można pojąć, złapać w jedno zdanie i skrócić w krótkiej rozmowie. Jedno wie. Tohan stała się postacią znacznie ciekawszą. Paradoksalnie – barwniejszą. Kiedy jej głowa kieruje się za jej lewy bark, kiedy oczęta już na zawsze przeszklone wspomnieniami znikną z linii chłopięcego wzroku, w lewym policzku Rainera ponownie zarysuje się wgłębienie. Dołeczek sugerujący największe z rozbawień.
  Nie chce rozmowy przerywać kolejnymi wtrąceniami. Konfrontować się z kolejnym nawałem słów. Ma zadanie do wykonania a to skutecznie jest mu utrudnianie. Ale nie denerwuje się. Jeszcze nie teraz. Postanawia wrócić w przestrzenie biblioteki. Wybłagać w jednym słowie ponowny do niej dostęp a samą Tohan zająć się w bliskiej przyszłości. Wtedy, kiedy uniwersytet zawieje wyjątkową nudą; wtedy, gdy będzie na to pora i czas. Podbródek ponownie kieruje ku wejściu do najcichszej z uczelnianych przestrzeni. Nie pora na rozmowy o duchach, nie pora na wyciąganie tematów dużo poważniejszych, niż niespisane klątwy.
  Oczy jego wracają ku rozmówczyni wraz ze wspomnieniem Nakajimy.
  — Zombie? — Teraz już realny śmiech maluje się pod wypowiedzianą ksywą a barki jego nachylają się w spiskowym tonie. No tak, czego miałby się spodziewać po sunącym w kątach królu ciemności?
  — W takim razie, Tohan, do zobaczenia w klubie — To powiedziawszy jak tancerz obraca się ku drzwiom prowadzącym do biblioteki i przy ostatnim kiwnięciu głową pozostawia dziewczynę na korytarzu.


Koniec wątku


Wschodni korytarz Vibu4ed
Seiwa-Genji Rainer
Asami Kai

Wto 18 Kwi - 10:20
|10.04

- Życie jest przewrotne, Carei. Kto by pomyślał... Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że jedyny powód dla którego miałbym się rozebrać przed profesorką to bym to ja mógł zaliczyć semestr, do głowy by mi nie przyszło że można byłoby to zrobić by zaliczyć mogli inni. I jeszcze dostać za to pieniądze - nie od zaliczających, a od samej uczelni! - Wydział sztuk pięknych to jest coś - zauważył z niemałym entuzjazmem będąc właściwie bardzo dobrym i typowym dla siebie frywolnym humorze. Nie skrywał oczywiście uznania względem przedsiębiorczości wspomnianego wydziału. Inne mogłyby pójść za przykładem!
W tym momencie był jeszcze jak najbardziej ubrany - znoszone adidaski, dresowe spodnie w kieszeniach których miał schowane dłonie, koszula z narzuconą na wierzch wiatrówką z połyskującego materiału. Spojrzał na towarzyszącą mu po prawej Carei z którą przemierzał korytarz zmierzając do odpowiedniej części uczelni. Dość lekko opowiadał o przecież dość wstydliwym temacie - Jak to wygląda? Dostanę skierowany do jakiejś kanciapy by się przebrać w szlafroczek który zrzucę już w sali? Czy tak w samej sali na żywca trzeba będzie się rozebrać? - Dopytywał rzeczowo, lecz bez większego przejęcia. Jedyne cogo nieco martwiło to to, że jeżeli to drugie to poczułby się nieco oszukany na pieniądze. Powinni mu zapłacić wtedy więcej!
Asami Kai
Ejiri Carei

Sro 26 Kwi - 21:13
| Jednak 10 maja

- Kai... - wciągnęła gwałtownie powietrze, niemal potykając się na komentarz, zakleszczając palce na rękawie męskiej kurtki - ...tylko proszę, nie żartuj ten sposób przy prowadzącej pani profesor. Ani przy studentkach... - starała się naznaczyć głos powagą, ale roztoczona wizja zbyt łatwo przemknęła obrazem przez myśli artystki. A te, skutecznie wplotły poruszenie w krtani, a na policzki odcień tamowanego siłą woli różu. Niekoniecznie skutecznie. Westchnęła, potem pokręciła głową - ...szczególnie przy studentkach. Większość z nich po raz pierwszy będzie miało styczność z modelem... na takich warunkach - puściła materiał, rozluźniając w końcu palce. Miała świadomość, że w naturze miał droczenie się. Ale jeśli przychodziło już do działania - wywiązywał się bezbłędnie. A sama - ręczyła za niego, chociaż przyznać musiała, że propozycja wypłynęła bez namysłu, wiedziona zwyczajną chęcią pomocy i wsparcia dodatkowym zarobkiem, z którym się Kai rozglądał. Dopiero, po rzuconej propozycji, przyszła jej zawstydzająca refleksja - do czego nakłoniła nieumyślnie przyjaciela.
- Nie, nie, spokojnie - uniosła obie dłonie, jakby chciała wymazać mu z głowy podobny pomysł - Przebierzesz się w dedykowanej temu garderobie.  Tam dostaniesz szlafrok i w nim wyjdziesz do sali. W samym centrum znajduje się podest i krzesło - wzięła kolejny wdech, przymykając powieki. Pamiętała swoje zajęcia i ten pierwszy kontakt. I chociaż dla niej - całość naznaczona była zupełnie innym wydźwiękiem - bo strachem, większość zebranych była po prostu...podekscytowana. Podobny scenariusz zakładała dziś dla wszystkich uczestników zajęć - wejdziesz tam i usiądziesz. Zdejmiesz całość lub część, dopiero na sygnał prowadzącej... poznasz ją przy wejściu. Zamieni z tobą kilka słów - uchyliła powieki, w końcu, pozwalając sobie na lekki, bo niezręczny uśmiech - Nie będzie mnie na sali, więc jeśli masz jeszcze jakieś pytania, śmiało. Wrócę po zajęciach - zwolniła kroku - i... to naprawdę ważne, co robisz. Jakkolwiek brzmię. Po prostu.. aby rozwinąć talent, każde z nas musi poznać rzeczywistość przez możliwie najwięcej zmysłów. Wzrok jest podstawą, chociaż później zdarzają się zajęcia, które opierają się też na innych zmysłach - z ciała schodziło napięcia, gdy opowiadała o tym, co samą ją fascynowało. I starała się testować możliwości zmysłowych, ale artystycznych spostrzeżeń i odzwierciedlania ich na papierze.

@Asami Kai


Wschodni korytarz 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei
Asami Kai

Pon 1 Maj - 0:22
- Carei... - wyśpiewał przekręcając niewinnie łepek w jej stronę. Zawachlował rzęskami, jakby nie wiedział z jakiego powodu zaciągnęła się powietrzem i szczypie materiał kurtki. Oczywiście wiedział. Usta rozciągały się z każdą chwilą w której oczekiwał na odpowiedź. Obserwował przy tym z satysfakcją jak dziewczyna stara się przed nim wznieść mimo wszystko na wyżyny powagi. Ciekawe, czy powtarzała sobie w myślach, że jest wyciszonym kwiatem lotosu na spokojnej tafli jeziora...?
- Och... takie żarty tylko przy tobie Carei, nie musisz być zazdrosna - parsknął odsłaniając zęby w zawadiackim uśmiechu. Podejrzewając, że wypowiadane słowa nie zapewniają dziewczyny o jego poczytalności. Ponownie otworzył usta - Nie stresuj się, nie palnę niczym głupim. Jeszcze mi nie zapłacili, niezbyt mądrze byłoby już na starcie przekonywać ich, że tak też powinno zostać - rozłożył bezradnie ramiona - Nie narobię ci też wstydu. Przynajmniej się postaram - wystawił kciuka w górę dając znać, że da z siebie całe 30% i będzie się zachowywał. Wiedział w końcu, że zlecenie to dostał jedynie z polecenia Carei więc nie będzie trzymał język za zębami, a swoją żartobliwość weźmie spęta w łańcuchy. Przynajmniej na te kilka godzin.
Słuchał o tajnikach artystycznego sutenerstwa z zaciekawieniem i nieudawaną uwagą. Mimo wszystko sytuacja była dla niego dość niecodzienna tak, jak dla pierwszaków przed którymi miał dawać pokaz swych wdzięków. To nie tak też, że od razu rzucił się na propozycję zlecenia bez większego zastanowienia, jak to miewał w zwyczaju. Całość brzmiała w końcu dość wyuzdanie i kojarzyła mu się z zawodem jego matki. Oczywiście to nie było to samo, podłoże było też zupełnie inne... W każdym razie musiał sobie poukładać trochę w głowie by swobodnie czuć się z zadaniem na które się zgodził. Ale skoro już mu się to udało nie było szans na to by czuł się zawstydzony.
- Skoro już mowa o pytaniach... poczekać na ciebie w szlafroku? Dla ciebie zapozowałbym za małą czarną, a za dużą zmieniłbym się w jedną z tych słynnych francuskich dziewczyn w fikuśnej pozie - brwi podskoczyły dwukrotnie do góry, a wypowiadane słowa kołysały się na pograniczu powagi, a absurdu.
- Ach, pewnie jest ważne ale też nie musisz tak o tym mówić w ten sposób. Czuję się wtedy trochę źle, że wcale o tym nie myślę w tym kontekście... Wiesz, w zasadzie jestem teraz pod kreską na tylu poziomach, że moje motywacje są dość prostackie i nie potrzebuję przypisywać jakichś dodatkowych wartości do tego co może dać mi kasę by się przekonać, że robienie tego to coś właściwego. Jeszcze jak złapię jakiś warunek to czeka mnie życie o żwirze i gruzie... - Uśmiechną się trochę smutno, lecz mimo wszystko przyjaźnie. Miał wrażenie, ze Carei próbowała go pocieszyć lub zapewnić go, że modeling na zajęciach artystycznych to poważna sprawa a nie tylko coś z czego wszyscy robią sobie żarty. Nie wątpił w to, lecz też nie potrzebował robić z siebie jakiegoś bohatera sytuacji. W zasadzie rozbierał się za kasę. Jakkolwiek by to nie brzmiało tak po prostu było. Wzruszył ramionami wkładając ręce do kieszeni kurtki - Ale tak z innej beczki, myślisz, że dostanę jakiś może swój rysunek? Albo dziwnie będzie jak poproszę o skany od kogoś? Masz znajomych z pierwszej do kogo mógłbym zagadać w tej sprawie?
Asami Kai

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Ejiri Carei

Czw 18 Maj - 0:14
Już w momencie spojrzenia i wypowiedzianego imienia, czuła wibrację napięcia następującej zaraz intencji przekazu. Zwarła wargi mocniej, by zaraz rozchylić, a na koniec czując, jak róż emocji wpełza zdradliwie na policzki - KAI! Ze mnie też nie żartu tak, proszę - zacisnęła dłonie, rozluźniła i zaplotła przed sobą, oddychając głębiej. Przyjaciel czy nie, potrafił  wprawić ją w zakłopotanie, nawet jeśli widziała w jego zadaniu, naprawdę coś więcej, niż oparte na instynktach... pomysły.
- Wiem - westchnęła - ...ale lubisz budować napięcie. I czasem można w tym się pogubić - zmrużyła jednak powieki, uśmiechnęła się lekko, rozganiając początkowy wstyd i pstryknięciem palców "strąciła wyciągnięty kciuk chłopaka - Powiedziałabym, po prostu bądź sobą, ale to byłaby chyba jakaś prowokacja... - już luźniej, oparła dłonie o własne lica, by skupić się na powierzanej misji. Nie była naiwna, by wierzyć, że wszyscy patrzyli na podobne akcje wystarczająco artystycznie, by rozumieć ideę. Wielu, po prostu łączyło pewne korzyści. Dla samej Carei, był to... traumatyczny element zajęć, w których musiała uczestniczyć. Pamiętała, jak było jej niedobrze, jakie czuła obrzydzenie - nie do modela, nawet nie do zajęć, a do samej siebie. Odnalazła w tym jednak własną niszę rozumienia, wciskając się dokładnie w tę artystyczną. I odwracając wzrok, od tej najbardziej oczywistej, o którą z tak zadziorną naturą, łatwo odnajdował się chłopak.
- Na kawę zabiorę cię po zajęciach - zignorowała zaczepkę, ale spojrzała z ukosa. Na język wpełzała inna emocja, coś na kształt buntu. Zbyt łatwo przychodziło innym, grać na jej emocjach, kpić. Kai miał to do siebie, że łatwo rozmywał wszystko w żartobliwej aurze, ale Eji czuła, jak granice jej cierpliwości, były dziś wystarczająco wiele razy nadszarpnięte. Niekoniecznie przez samego przyjaciela - mam wystarczająco takich obrazów, więcej mi nie trzeba. Popiszesz się na zajęciach - przymknęła powieki, nim odezwała się ponownie, jakoś łagodniej, cieplej - Nie musisz niczego tam przypisywać. Wiedziałam, że po prostu się nadajesz. Masz mnie za naiwną, ale potrafię ocenić cudze ciało, tak jak twoje, właśnie przez to ze tyle rysuję. Myślisz, że nie pojawiłeś się na moich obrazach? Mylisz się -  skubnęła kącik warg, w zamyśleniu - Cieszę się, że możesz skorzystać na tym przedsięwzięciu. I mogę jakoś pomóc - różne punkty widzenia brała pod uwagę. Skupiała się na jednych, bo tak potrafiła, ale wierzyła, że chłopak po prostu sobie poradzi. I zdecydowanie, nadawał się. Widziała to choćby dlatego, jak patrzyły czasem na niego jej koleżanki na roku.
- Jak poprosisz, na pewno. Zaznacz to dla prowadzącej - nie byłaby to pierwsza ani ostatnia prośba, jaka pojawiała się na artystycznym wydziale przy uczestnictwie modeli. Palce splotła ze sobą, wciskając kciuk, we wnętrze drugiej ręki - I mam, mogę nawet podpowiedzieć, do kogo warto się odezwać - zakończyła, zatrzymując się niedaleko bocznego wejścia, dalej od zbiegowiska studentów. I chociaż mówiła inaczej, przejmowała się.

@Asami Kai


Wschodni korytarz 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Asami Kai ubóstwia ten post.

Asami Kai

Nie 2 Lip - 12:43
Zaciśnięte w niemocy usta były znacznie węższe niż zazwyczaj. Krawędzie wydawały się przez to ostrzejsze, wyraźnie niezadowolone. Nie musiał słyszeć dźwięku reprymendy, naprawdę. Patrzył na nie, na te zawstydzenie wymieszane z zażenowaniem, i już wiedział gdzie pozwolił sobie na za dużo. Nie czuł się jednak w żadnym calu winny. Wręcz przeciwnie - przyjemna słodycz skubała jego serce. Sensacja zbliżona do wrzucenia tabletki musującej do szklanki z oranżadą. Metaforyczne "musowanie" przybrało na odświeżającej sile gdy się uśmiechnęła.
- Nie okłamuj siebie, dobrze wiesz, że moje poczucie humoru to coś czego potrzebujesz i na co zasługujesz. Nie ma powodu do odbierania sobie tego luksusu jakimiś zakazami - pewność siebie go nie odpuszczała. Trawa była zielona, niebo niebieskie, a świat potrzebował jego żartobliwości. Introwertyczna Carei w jego odczuciu potrzebowała go po prostu trochę więcej. Miała szczęście, że wiedział o tym lepiej od niej - Haha... co najmniej prowokacja. Dam więc z siebie trochę mniej niż zazwyczaj. Nie chcemy w końcu zbyt wielu zaginionych. Mogłoby to jeszcze podpaść pod jakiś paragraf - uśmiechnął się psotnie nawiązując do wcześniejszej uwagi dziewczyny. To było nieco zabawne. Może nie był labiryntem, lecz na morzu też ludzie ginęli, a te nawet znajdowało się w jego imieniu. Przypadek?
Tak właściwie rzadko zdarzało się by na jego twarzy zagościło oszołomienie wywołane przez cichą studentkę wydziału sztuki. To w końcu on był przyczyną i skutkiem podobnych ekspresji wszystkich wokół, a jednak butne wyznanie Ejiri podniosło jego brwi i na moment zasznurowało usta. Na moment.
- I jak, udało nam się razem zaliczyć... jakiś przedmiot? - och, nie powinien tego robić, lecz nie mógł się powtrzymać. Zaśmiał się perliście odsuwając się na zaś o pół kroku od Carei. Podejrzewał, że podobna uwaga mogła go już kosztować trochę więcej niż kuksańca lub sfrustrowane spojrzenie - Przepraszam, przepraszam, nie powinienem, wiem. Ale tak na poważnie to całkiem miłe wyznanie. Fakt, że myślisz o mnie, gdy nie ma mnie o bok - może nie do końca Carei miała taki zamysł wypowiadając takie, a nie inne słowa, lecz czy nie świadczyły właśnie też o tym? - Powinienem się zarumienić? - zakrył część twarzy rozczapierzonymi palcami dłoni w teatralnym geście niewinnego zawstydzenia. Wiedział, że dziewczyna odnosiła się do artystycznego uznania. Trochę szkoda.
- I mam, mogę nawet podpowiedzieć, do kogo warto się odezwać
- Kiedy brzmisz jak profesjonalistka to potrafi powiewać chłodem - zatrzymał się obok - Nie wiem czy bardziej denerwujesz się o tych pierwszaków, czy o mnie, czy o jakiś obciach. Będzie dobrze. Lepiej mi powiedz gdzie cię szukać po zajęciach by zaszczycić cię możliwością postawienia mi kawy - zmienił temat wskazując na rzeczy ważniejsze od innych.
Asami Kai

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Ejiri Carei

Nie 6 Sie - 22:10
Czasem miała wrażenie, że karmił się każdą wypływającą emocją, w reakcji na kierowane ku niej zaczepki. Przy pierwszym spotkaniu, miała okazję tylko obserwować jego poczynania. Śledziła, jak łobuzerską naturą podsycał lub gasił  cudze reakcje. Otaczało go zawsze mnóstwo ludzi, a te płynęły niby orbitą, w której chłopak był centrum. Zakładała, że gdy przyszło do ich interakcji, musiał coś już o niej wiedzieć, bo jej pierwsze próby odcięcia się, ignorowania, czy też unikania spełzły na niczym. Był uparty w tej radosnej perspektywie, chociaż wiedziała intuicyjnie, że krył się za tym jeszcze tajemnica. A za psotnym uśmiechem, czaił się ból? Smutek? Gniew? Nie umiała jeszcze zidentyfikować. Domyślała się, ze jednak tam było. Sukcesywnie rozbrajał jej dystans, w końcu samej szukając towarzystwa Kaia. Tak jak dziś. Chociaż - cel różnił się. A metoda, wymagała od niej pokładów cierpliwości, przeczuwając, że sposób zarobku w ten niekonwencjonalny sposób, będzie doskonałą pożywką do szeregu żartów. Zapomniała tylko, że sama tak szybko stanie się ich bohaterką.
- Jestem pewna, że znajdziesz później doskonałą widownie do żartów, nie jestem ci do tego potrzebna, a ja wyjątkowo się dziś zrzeknę takiej nagrody - jeszcze chwilę głos drżał, ale czuła, że chłopak dostrzegł napiętą granicę, której przeciąganie, niekoniecznie miało być przyjemne dla żadnej ze stron - ...najwyżej następnym razem, będę cię odbierać z komisariatu, a nie z artystycznych zajęć - ucięła krótko, chcąc uspokoić wahającą się emocję, która drgała pod skórą za każdym razem - gdy ją testował i drażnił, a ona opierała - I nie mów im, że "zaginąłeś w ich oczach", bo to też w końcu podejdzie pod paragraf- dokończyła na wydechu, próbując naprawdę, zetrzeć kpiarski uśmiech satysfakcji, jaki bez końca błąkał się między kącikami męskich warg.
Zamarła na moment, czekając na odzew. Szum niespokojnie tłukącego się serca, odbijał się echem w skroni, a mimo to, minęło kilka długich sekund, nim chłopak się odezwał. I przyznać musiała, nawet z ulgą, że jej słowa - podziałały. Czyli ogień należało zwalczać ogniem? Cieszyć się zwycięstwem długo nie mogła, bo to, czym ją Kai uraczył, wyrwało z ust wstrzymany oddech. W ciemnych ślepiach zapalił się ognik żywej złości, a ich manifestacją, okazały się dłonie, które najpierw zacisnęły się mocniej na wsuniętym szkicowniku, potem, zamachnęła się by uderzyć w bok głowy siecią kartek na tyle mocno, że kilka wyrwanych wcześniej, wysunęło się ze środka. Blok wysunął się z palców i huknął na ziemię, rozsypując kilka rysunków przed ich stopy.
Zamarła już z pustymi rękami, kucając gwałtownie, by podnieść otwarty szkicownik - przestań - odezwała się po chwili milczenia, nie podnosząc się do pionu. Nieco ciszej westchnęła, by w końcu unieść spojrzenie do góry. W kącikach oczy zakołysały się łzy, ale wystarczająco szybko powstrzymała ich ścieżkę, by nie było po nich większego śladu, oprócz znikającego zaczerwienienia  - mam nadzieję, że nie pozostanie ci po tym ślad - przymknęła powieki - i przydałoby ci się kiedyś, stanąć w mojej pozycji - dopiero gdy komplet stronic znalazła się między dłońmi, podniosła się, ale więcej nie spojrzała na przyjaciela - kończę zajęcia równo z tobą. Zaczekam na ciebie na dziedzińcu - ruszyła dalej, zatrzymując się przed drzwiami - prowadząca powinna już na ciebie czekać. Powodzenia - w końcu pozwoliła sobie na delikatny uśmiech i w końcu, skrzyżowała z nim wzrok - gdyby coś się działo, będę miała telefon na widoku.

@Asami Kai


Wschodni korytarz 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei
Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku