Boczna uliczka
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Sob 3 Wrz - 1:59
Boczna uliczka


Mało kto wie o istnieniu tego miejsca, a ci, którzy trafili tu w nocy, nie wracali nigdy więcej. Zresztą, nie bez powodu nazywane jest "Zetsubō no tōri" - ulicą rozpaczy. To zaledwie ciasny tunel wydrążony między starymi, zaniedbanymi budynkami, który pokonać można w raptem kwadrans. Ludzi tu nie widać, a z całą pewnością nie po zmierzchu, gdy nawet światło ulicznych latarń nie jest w stanie rozgonić mroków ze wszystkich zakątków. Trudno stwierdzić, co stanowi najgorszą z cech tych terenów - nienaturalna cisza, jaka ma miejsce za dnia, czy jednak nagły, złowieszczy wybuch płaczu, jaki można wychwycić niedaleko jednego z mieszkań, gdy tylko ostatnie promienie słońca skryją się za horyzontem. Kobiecy szloch spędza sen z powiek sąsiadów każdej nocy. Tutejsi szepczą po kątach o tragicznej śmierci córki państwa Yosuda - malutkiej, czteroletniej Mizuki. Wypadek miał miejsce już ponad dekadę temu, ale pani Yosuda stała się cieniem samej siebie. Niektórzy porównują ją do żywej zjawy, a jeszcze inni utrzymują, że śmierć sięgnęła i po nią, a płacz jest jedynie echem jej umęczonej duszy. Zwłaszcza, że w niedługim czasie po pochowaniu Mizuki, odszedł także Ueno Yosuda - żywiciel rodziny i ukochany mąż pani Yosudy, a trzy miesiące później kobieta pożegnała matkę i siostrę. Fatum zdaje się wisieć nad głową tej familii jak ciężkie, burzowe chmury.

Obecność yokai

Nazwa yokai: Yonaki babā.
Krótki opis: płacz Yonaki Baby jest zaraźliwy; ci, którzy ją słyszą, nie mogą powstrzymać się od płaczu. Rodziny, które co noc odwiedza baba yonaki, niezmiennie popadają w ruinę.

Haraedo
Nakamura Kyou

Sob 17 Gru - 16:13
1 listopada, koło 14

Nie wiedział nawet, kiedy zawędrował w to miejsce - jak się tutaj znalazł i dlaczego? Dlaczego krążył po uliczkach tego cholernego Nanashi, które zawsze go to odstraszało? Obrzydzało? Przerażało - było chyba wszystkim tym, czemu zawsze się sprzeciwiał. Bał się i brzydził jednocześnie, nie rozumiał i nie chciał zaakceptować istnienia tego miejsca, choć nie w taki sam sposób w jaki społeczeństwo Fukkatsu chciało je wymazać, jakby go nie było. Był zły, czuł współczucie do faktu, że to miejsce w ogóle musiało istnieć - i że trwało w takim, a nie innym stanie. Ludzie nie chcieli patrzeć na to, co było brzydkie i niewygodne - nie chcieli myśleć o tym jak coś naprawić, żeby świat był odrobinę przyjemniejszy dla tych wszystkich, którzy znajdywali się w nim.
Chciał winić ich? Siebie? Za to, że rzeczywiście nic nie zdziałał przez dziesięć lat - czy Jiro rzeczywiście mógł to zrobić..? Zabić się? W groźbie dla niego lub w czymś innym? W ramach... właśnie. Czego? Jakiegoś kaprysu? Może coś się stało, a jego nie było obok?
Nie było go. Zawiódł. I wciąż czuł pulsujący ból złamanego nosa, który był tak uciążliwy i niewygodny, ale chyba ból fizyczny był łatwiejszy do zniesienia od tego psychicznego.
Nawet nie zauważył, gdzie wiodły go kroki. Rozejrzał się dookoła, dostrzegając gdzieś w oddali yokai płaczącego dziecka. Zawahał się, chcąc w pierwszym odruchu ruszyć w jego stronę.
Może nie powinien się wyrywać? Może nie powinien znów... znów jak idiota rwać się do pomocy innym? Skoro nie potrafił do końca pomóc tym, którym chciał - nie jako duch, nie w tym stanie, w którym się znajdywał.
I nawet nie zauważył, kiedy wpadł na kogoś innego. Wbite spojrzenie w ziemię, nawet się tym nie przejął - jakimś jakby zbyt ogromnym obiektem, który blokowało uliczkę, przez co nie mógł do końca wyjść. Odsunął się jedynie na bok bez słowa, w zupełnie sobie niepodobnej manierze. Wbite spojrzenie, zupełnie odpłynął myślami w zupełnie innym kierunku, nie notując obecności Shiby. Chociaż może to też była ostatnia rzecz, o której chciałby się dowiedzieć? Że kolejna osoba, którą znał, nie żyła? Że znów ktoś...
Powinien przecież się pozbierać. Nie mógł się tym wszystkim zadręczać, myśleć o tym. Powinien zastanowić się nad odpowiedziami dla Carei - na wszystkie pytania, które już zaczynała zadawać na balu.
Odsunął się na bok, jakby chcąc poczekać aż yurei, czy jakiekolwiek inne yokai przysłoniło mu drogę, przeszło dalej.

@Shiba Ookami


Boczna uliczka VSPSQK5
Nakamura Kyou
Shiba Ookami

Wto 20 Gru - 5:13
Co robił w Nanashi? Ciężko powiedzieć, za życia był tu kilkukrotnie i to głównie po to by za darmo pomóc uporać się miejscowym z jakimś widmem, przynieść kilka ważnych rzeczy, poprowadzić obrządki... W sumie to nic wielkiego. Po śmierci za to miał tyle czasu dla siebie że równie dobrze można by pokusić się o stwierdzenie że przyszedł pozwiedzać. No i wolał się też upewnić czy dzieciakom z Kyoken nie dokucza jakiś upierdliwy Yokai.
W końcu teraz kiedy był martwy naprawdę mógł jakiemuś przyłożyć i nie musiał bawić się w półśrodki. Ale nie zmieniało to faktu że dawno już nie egzorcyzmował nikogo.
Właśnie zmierzał do wyjścia z dzielnicy wybierając pójście skrótem przez przeklętą uliczkę w której często grasowała płacząca kobieta. Szedł zamyślony i przekonany że nikogo poza nim tu nie ma, więc nic dziwnego że wpadł na Kyou. -Oh. Wybacz. - Powiedział nieco zdziwiony i widocznie odzwyczajony od tego że ktoś może go dotknąć. Dopiero potem cofnął się o krok żeby przyjrzeć się osobie którą niemalże potrącił swoim duchowym cielskiem. Kiepskie oświetlenie nie pomagało, ale ten cudowny - choć zbłazowany - ryj ciężko mu było nie poznać. - Kyou?! To ty nie umarłeś? W sensie... No wiesz. Tak na dobre? - Nakamura wyglądał okropnie, ale ciężko oczekiwać dobrego wyglądu po kimś kto został brutalnie zamordowany. Uch, mógłby przysiąc że gdyby tamten typek wpadł mu w łapska, to żywcem wyrywałby mu kręgosłup krąg po kręgu, a jego duszę przehandlował u jakiegoś Yokai.
Shiba do tej pory myślał że ten jednak przeszedł na drugą stronę. W końcu przez dziesięć lat nie dał o sobie w żadnym stopniu znać. O tym że został Yurei... Normalnie powinien go mocno wyczochrać po łbie za karę jak za szkolnych czasów, ale coś było nie tak i ten wyglądał na naprawdę smutnego. No i nadal nie miał pewności czy ten odrazu Ookamiego pozna. W końcu nie dość że padł dziesięć lat później, to jeszcze sporo przez ten czas urósł i przybrał w masie.

@Nakamura Kyou oraz @Hasegawa Jirō co siedzi na dachu


#a2006d
Shiba Ookami
Nakamura Kyou

Czw 22 Gru - 22:48
Głos wydał się znajomy, z początku - ale chyba Kyou był bardziej gotowy do tego, aby musieć wyminąć inne yurei, a może yokai, a może coś jeszcze innego, na co się natknął? Nie chciał nawet o tym wszystkim myśleć, czując wciąż pulsujący ból w czaszce. Z jednej strony dobrze było czuć coś, ale z drugiej miał już dosyć migren za życia i nie potrzebował wcale dostawać ich więcej również i po śmierci.
Zareagował dopiero na swoje imię, podnosząc wzrok - wręcz zadzierając głowę, ale chyba jego umysł był szybszy w zorientowaniu się, z kim właśnie miał do czynienia.
Czy to był dzień "odkryj, że wszyscy których znałeś nie żyją?". Czy to tak wyglądała starość, że w przeciągu dziesięciu lat okazuje się, że wszyscy są martwi? Z tą różnicą, że nie do końca byli martwi... Ale to trudno było wyjaśnić komukolwiek. Jak to jest być, ale nie być martwy,?
- Ookami? - zapytał wciąż w lekkim szoku. Właściwie to jego mieszkanka wszystkich emocji była jeszcze większa, jeszcze bardziej poczuł się tym przytłoczony, ale i zmieszany. Uśmiechnął się jednak lekko do mężczyzny. - To... nie, nie tak do końca, jak widać zresztą... - odpowiedział nieco zmieszany, jakby próbował to obrócić w nieumiejętny żart. Wsunął dłonie do kieszeni spodni, zaraz próbując się uśmiechnąć szerzej, jakby chciał w głupkowaty sposób pokazać, że było z nim w porządku. Chociaż nawet podczas swojej śmierci wyglądał... zupełnie jak on. Koszula, spodnie, tak samo jak zawsze ułożone włosy. Naprawdę pasował do japońskiego społeczeństwa pod tym względem.  Był idealnym obywatelem, który niczym się nie wyróżniał - może poza faktem, że teraz był już martwy.
- Powiedziałbym, że dobrze cię widzieć... ale... co się stało? - zapytał od razu obracając temat na mężczyznę, który przecież nie wyglądał tak tragicznie - jakby coś nagłego i nieprzewidzianego się stało. Wyglądał raczej... normalnie. Nie tak jak on, poharatany na ciele, ani tak jak część duchów, które wyglądały jeszcze tragiczniej. Śmierć, szczególnie ta nagła i gwałtowna, wcale nie była łaskawa dla piękna. Było się skazanym na straszenie.
- Od dawna nie żyjesz..? Coś się stało? Jakiś wypadek? - dopytał, bardzo powoli łącząc kropki w kwestii tego, że sam Shiba mógł rzeczywiście... wiedzieć o tym wszystkim co działo się dookoła. W końcu wychował się w chramie, jak wiele o yokai i świecie poza światem żywym wiedział? Dla Nakamury to wszystko było... dziwne. I nowe. Szczególnie na początku. W końcu nigdy nie był człowiekiem wielkiej wiary, nawet jeśli w świątyniach bywał częściej niż niektórzy. - Tutaj w Nanashi...? Czy gdzieś indziej..? - zadał kolejne pytania, próbując zrozumieć to czego właśnie był świadkiem.

@Shiba Ookami


Boczna uliczka VSPSQK5
Nakamura Kyou
Shiba Ookami

Wto 3 Sty - 16:35
A znasz kogoś równie wielkiego? - No Kyou dosłownie pytał dzika czy srał w lesie. Co jak co, ale Shiba od przykładowego japończyka różnił się chyba wszystkim. Był ogromny, miał białe włosy, ciemną skórę i niebieskie oczy. No i padł z gołą klatą więc to kolejna rzecz do listy co jest z nim nie tak. Gdyby był przewodnikiem na wycieczkach szkolnych, to dzieciakom mówiłoby się żeby wypatrywać jego białego łba jak się zgubią. Nie żeby się pisał na coś takiego. Może i jest kapłanem, ale do dzisiejszej młodzieży zabrakłoby mu cierpliwości. Nie żeby kiedykolwiek miał jej jakoś sporo. Miał szczerą ochotę strzelić Kyou przez czerep za to że się nie odzywał przez tyle czasu, ale akurat przy nim się powstrzyma. - Mogłeś się odezwać przez te dziesięć lat... - Rzucił lekko nadymając policzek i próbując nie dać się poddać irytacji, która go nachodziła. Na szczęście chłopak szybko zadał mu pytanko o to jak Shiba zaliczył zgona no i przede wszystkim kiedy. - Jakoś tak parę miesięcy temu. Chyba padłem z przepracowania. - Chociaż jak Kannushi mógł się przepracować? Proste. Idąc solo na - dosłownie - gołe klaty z Nue. Wygrał, ale widocznie zmęczył się zbyt mocno. Może miał też jakieś inne schorzenia o których nie wiedział? - U mnie w łóżku w domku. - Razem z butelką sake oczywiście. Ta dobry sen i trawienie.

@Nakamura Kyou @Hasegawa Jirō


#a2006d
Shiba Ookami
Nakamura Kyou

Wto 3 Sty - 19:09
Rzeczywiście nad tym się nie zastanowił. Uśmiechnął się lekko, chociaż wciąż było mu ciężko. No tak, mógł się odezwać, ale... co by to zmieniło? Nie chciał polegać na innych, zawsze miał z tym problem, nawet w szkole. Przecież sam nigdy nie prosił o pomoc, przecież sam...
- Chyba... nie myślałem o tym. Wiesz, w sumie... przy siostrze głównie się plątałem - wyjaśnił spokojnie, uśmiechając się lekko, jakby chciał zapewnić, że teraz było w porządku. Chociaż czy wiedział? Widząc jego reakcję, raczej tak - w przeciwieństwie do Jiro. No tak, wystarczyło mieszkać w Nanashi, wystarczyło że braknie jednej osoby i nikt nie mógł o tym wspomnieć, poinformować...
Westchnął, kręcąc głową na jego słowa.
- Jeść regularnie, odpoczywać regularnie, nie ignorować chorób. Jeść odżywczo, chodzić do lekarza jeśli symptony bólu czy zaziębień nie przechodzą do tygodnia, a jeśli są uciążliwe, jeszcze szybciej. Naprawdę, dorośli ludzie, a zachowują się jak dzieci - przypomniał, wzdychając z niedowierzaniem, chociaż jak wiele razy własne symptony ignorował? Jak często sam był niedospany, niedojadał znów głównie przez brak czasu. Chociaż stanowczo w Sawie to się zmieniło na lepsze - może wioska była mniej zajęta, może miasto za bardzo go pochłaniało całym martwieniem się i bieganiem do każdego, kto tylko potrzebował pomocy?
- Swoją drogą, jakim cudem przepracowałeś się będąc... - urwał, wahając się. Nigdy wcześniej do niego to nie dotarło - jakby nigdy o tym nie pomyślał, jakby wcale nawet tego nie dostrzegł, jakby...
No tak, za życia o tym nie myślał, że byli ludzie, którzy widzieli więcej niż on przez całe życie. I że czasem mogli zginąć, czasem mogli utknąć w takim stanie w jakim on sam się znajdywał.
Westchnął ciężko, nieco zrezygnowany, choć bardziej własną naiwnością.
- Ah... wiedziałeś o... widziałeś to? W sensie.. to wszystko? - zapytał, gestem dłoni wskazując na uliczkę za nimi i przed nimi, mając na myśli te sylwetki, które gdzieś przemieszczały się z miejsca na miejsce. Chociaż nie było tak ciemno, był wciąż środek dnia - to pomagało, nie tak wiele yokai starało się szwendać po świecie ludzi, zajmując się własnymi sprawami. - Jako kapłan, w sensie...

@Shiba Ookami


Boczna uliczka VSPSQK5
Nakamura Kyou
Shiba Ookami

Nie 8 Sty - 6:19
Westchnął Ciężko na odpowiedź Kyou. No przecież nie skrzyczy go za to że się martwił o siostrę. To byłoby z jego strony nieludzkie. Nie żeby obecnie nim był. W końcu teraz był duchem. Chociaż i za życia niektórzy mu zarzucali że jego stary musiał być Onim. Cóż... Miałoby to sens patrząc na to jak czasem Shiba się zachowuje i jak wielki jest. No i zwłaszcza byłaby to jakaś odpowiedź na to że po jego biologicznych rodzicach nie było bożego śladu. A naszukał się informacji o nich w swoim życiu. Nie znalazł nic.
Czy wiedział? Tak, był nawet na pogrzebie. Pomimo tego że to zazwyczaj buddyści ogarniają obrządki śmierci. Shinto bardziej kręci się wokół życia... Narodzin. Na pouczenie parsknął śmiechem zupełnie jakby Kyou go chwalił. - Akurat z jedzeniem miałem problem tylko wtedy gdy się kończyło. - Z resztą... Widać po nim. O tyle dobrze że jako Yurei jeść nie musiał. Bo jeśli miałby jakieś medium, to by z pewnością zbankrutowało próbując go wyżywić. Jeśli chodziło o rzeczy takie jak przemęczenie czy choroby, to już nieco uniósł brew. - Mam Ci przypomnieć jakie wory pod oczami miałeś w liceum? Ktoś bez okularów mógłby pomyśleć że ktoś Ci limo nabił. - Oczywiście w ich czasach szkolnych panował krąg życia. Kiedy ktoś pobił Kyou, godzinę później bądź nawet wcześniej był wieziony do szpitala mając kości popękane w przeróżnych miejscach. On potem dostawał zjebę od dosłownie każdego, a życie toczyło się dalej. Amaterasu pewnie przez niego już osiwiała, gdy jego przybrany staruszek codziennie się modlił o to żeby Ookamiego nie wywalili ze szkoły i nikogo nie zabił. Jak widać z powodzeniem, chociaż kilka razy było niebezpiecznie blisko obydwu tych rzeczy. Chociaż jak spojrzy teraz na siebie... Największy chuligan w Fukkatsu został kapłanem. To dopiero ironia. -A. Pobiłem się z Nue. Wygrałem oczywiście. - Powiedział to beztrosko, zupełnie jakby przyznał się do pobicia się z innym dzieckiem w przedszkolu. - Myślę że mnie to trochę przemęczyło. Chyba że dolegało mi coś o czym nie wiem. - Albo bogini przysnęła na te dwie minuty i tylko tyle wystarczyło mu pod jej nieuwagę żeby zdechnąć.
Potem padło pytanie, którego dokładnej treści nie było Ciężko się domyślić. Nawet głupi by zrozumiał. -Tak, już od dziecka. Jak miałem jakieś dwa lata i ojciec przysnął na dwie minuty wsadziłem widelec do kontaktu  - Cóż. Tej historii Nakamura raczej nie znał, ale Shiba i tak powiedział to niczym błahostkę. W końcu zdarzyło się to już lata temu. - Czasem było to upierdliwe, ale z niektórymi dało się dogadać. Na przykład przed  egzaminami... - No co? Wiele z tych rzeczy wiedział, ale pytania były czasem skonstruowane tak że ciężko było wskazać jednoznaczną odpowiedź. A zakuwanie dwie nocki z rzędu nie leżały w jego naturze. Pouczenie się mniej, otrzymanie pomocy od ducha, a potem pomoc duchowi były bardziej w jego stylu.

@Nakamura Kyou  @Hasegawa Jirō


#a2006d
Shiba Ookami
Nakamura Kyou

Sob 21 Sty - 0:38
- Nie rozmawiamy o mnie, tylko o tobie. Mnie takie przepracowanie nie zabiło, zabiły... inne czynniki. To nie istotne, tak? - odpowiedział zaraz zmieszany, nieco obruszony, ale lekko uśmiechnięty. Często zaniedbywał swój własny odpoczynek nie dlatego, że był wybitnym studentem - uczył się dobrze, ale nigdy nie był na czele klasy. Może, gdyby skupił się na innych kwestiach, szłoby mu lepiej? Może, gdyby rzeczywiście nie wtrącał się aż tak we wszystko, w co tylko mógł...
Ale czy posiadanie podobnych żali i wyrzutów sumienia miało w ogóle sens, tu i teraz, kiedy tak naprawdę już nie żył? Kiedy był martwy? Westchnął zaraz, nieco siląc się na uśmiech. Pokręcił głową, jakby chciał odgonić myśli, które tak uciążliwie wwiercały się w podświadomość, że zawiódł w życiu więcej razy niż by chciał - że nie był tak dobry czy pomocny jak chciał być, że zawodził tych na których przecież mu zależało...
- Nue? - zapytał jakby zaskoczony, nie znając się tak dobrze na wszystkich yokai, które jednak spotykał na codzień - a może których starał się unikać, dostając za wczasu ostrzeżenie, że te były w stanie wyrządzić krzywdę zarówno jemu, jak i niektórym ludziom. Chyba nie przeszło mu nigdy przez myśl... nauczenie się, czym dokładnie został.
- Gdybyś się oszczędzał, i nie pakował w bójki, pewnie byłoby łatwiej to zidentyfikować. Nie mówiąc już w ogóle o tym, że gdybyś był ostrożny, w ogóle nie skończyłbyś tak... Ehhh... Co... Jak to... widelec..? - jęknął, czując że ból głowy mógłby mu rozsadzić czaszkę, gdyby nie robił tego już w tej chwili po bolesnym uderzeniu ze strony Jiro. Krew czy nie krew - wszystko i tak wyglądało jakby było sprawką jego śmierci, a nie kogoś zewnątrz, kilkanaście minut temu.
Westchnął, kręcąc głową. Nie wiedział, nie był nawet pewny czy chciał wiedzieć, że wystarczył wypadek, aby zacząć... widzieć to wszystko.
- Jak? W sensie... Ehh... nie wyobrażam sobie widzieć tego wszystkiego... no wiesz, w sensie za życia... - powiedział, zaraz po tym marszcząc brwi i podnosząc wzrok na Ookamiego. Skrzyżował ręce na piersi. - Czyli dlatego miałeś problemy na egzaminach za gadanie do siebie? Naprawdę... nie mogłeś się po prostu nauczyć zamiast wykorzystywać duchy? Nie wyobrażam sobie brać udziału w czymś takim, to niemoralne oszustwa! Wystarczy się nauczyć i wszystko było przecież łatwe. Naprawdę, czy ja powinienem iść do szkół podczas egzaminów i pilnować czy uczniowie nie ściągają przy pomocy innych duchów? - zaczął go pouczać jakby to wszystko miało znaczenie teraz, kiedy tak naprawdę wszystko miało miejsce niemalże piętnaście lat temu - to nie tak, że byli wciąż licealistami. Etap szkoły już dawno był za nimi, a jednak Nakamura jako nauczyciel, wciąż odczuwał ogromny obowiązek względem przestrzegania zasad. Jego kompas moralny zdawał się nigdy nie słabnąć, zawsze wskazując te poprawne rozwiązania, nawet jeśli sam często miał problemy w podejmowaniu akcji nieakceptowanych przez społeczeństwo.
Westchnął jednak, kręcąc lekko głową.
- Ale już... nieważne. Miało to miejsce tyle lat temu zresztą... Gdzieś szedłeś? Czy włóczysz się po Nanashi tak po prostu? - zapytał, na moment nawet zapominając, gdzie dokładnie się znajdywali - w jakiej dzielnicy, która wywoływała u niego ciarki na samą myśl o tym, jak brudno i biednie tutaj było. Nie wyobrażał sobie życia w tym miejscu... a jednak ono się zdarzało, co jeszcze bardziej go dołowało.

@Shiba Ookami


Boczna uliczka VSPSQK5
Nakamura Kyou
Mistrz Gry

Wto 7 Mar - 22:58
雨女 | marzec 2037

Od kilku dni ciągle padało. Nie przewidywały tego żadne prognozy. Wszyscy meteorologowie byli zgodni co do tego, że powoli zbliżająca się wiosna miała przynieść ze sobą przyjemną aurę – idealną na orzeźwiające spacery. Deszcz zrywał się nagle i znikał nagle, jakby ciemna chmura nad Nanashi rozmywała się, zamiast przesuwać się dalej ku innym rejonom kraju. Potem znowu wracała – jeszcze zanim zdążono oswoić się z czystym niebem. Tego dnia ciężkie krople deszczu też zacinały, zniechęcając do wychodzenia z domów. Brudne, zapuszczone ulice były dziwnie puste, choć wciąż przewijali się przez nie przechodnie, dla których wyjście okazało się absolutnie konieczne. Gnali przed siebie, żeby zbytnio nie zmoknąć, ale wystarczyła chwila, by na ubraniach nie została ani jedna sucha nitka. Ci bardziej przezorni twierdzili, że na miasto – a raczej tę jedną część miasta – rzucono klątwę; inni nie przywiązywali szczególnej uwagi do anomalii pogodowych. Ale, do jasnej cholery, mogłoby już przestać padać.
  Gdzieś tam błąkała się ona – mokre od deszczu, czarne włosy lepiły się do kościstej twarzy, a biała, przybrudzona sukienka przylegała do chudego ciała. To dziwne, gdy ktoś w taką pogodę szlajał się na boso. Jeszcze dziwniejsze, gdy zima jeszcze całkiem nie zdążyła pożegnać się z Fukkatsu. Ale niektórzy nie zaszczycali jej ani jednym spojrzeniem, jakby była niewidoczna; dla reszty była tylko bezimienną żebraczką, choć brnąc przed siebie, nie zaczepiała nikogo i sama też nie była zaczepiana – nikt tu nie potrzebował kolejnej gęby do wykarmienia. Poza tym zachowywała się dziwnie, gdy co jakiś czas oblizywała anorektyczne przedramiona, zlizując z wilgoć. Puste oczy, jak dwa węgliki wetknięte w oczodoły, poszukiwały jakiegoś celu, ale jeszcze nie mogły go odnaleźć. Była jak jeszcze jeden ponury dodatek do scenerii dzielnicy slumsów.
  Ostatnie zaginięcia nie budziły większych podejrzeń. Przynajmniej na razie, choć kilka zmartwionych matek, zaczęło martwić się o dzieciaki, które nie wracały do domów. Ale takie przypadki zdarzały się już wcześniej, tylko że tym razem uciekinierzy nie wracali po jednym czy dwóch dniach. Stare, uduchowione mieszkanki Nanashi, mawiały, że to przez deszcz, ale niewiele robiono sobie z duchowych bzdur. Przecież dzieci nie rozpuszczały się w wodzie, ale możliwe, że słyszałeś lub słyszałaś te pogłoski i całkiem cię zaciekawiły.


Heizo

Wydarzenie ma wpływ na całą dzielnicę Nanashi – informacja o pojawiających się ulewach została umieszczona w opisie działu. Deszcze mają miejsce TYLKO nad tą dzielnicą. Będą trwały do czasu pozbycia się yokai. Brak interwencji przez następne 2 tygodnie (tj. 21.03.2023) może grozić poważnym zalaniem ulic i budynków. Fabuły odbywające się od 7 marca 2037 w Nanashi muszą uwzględniać ten stan pogodowy.

Rzuty kością:
1 – 20: pada i właściwie nic poza tym – nie udało ci się spotkać yokai;
21 – 70: dostrzegasz dziwną kobietę (dotyczy medium i yurei), włóczącą się po ulicach – możesz wejść z nią w interakcję;
71 – 100: jeśli nie masz ze sobą żadnego towarzysza, jesteś sam na ulicy, dookoła słychać jedynie głośno zacinający deszcz, ale kawałek dalej dostrzegasz tę samą wychudzoną kobietę, której teraz towarzyszy prowadzone za rękę dziecko, nie szarpie się, ale mimo wszystko coś tu nie gra (jeśli jesteś zwykłym człowiekiem może zaniepokoić cię dziecko poruszające się samotnie, jakby lunatykowało). Co robisz?
Mistrz Gry
Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku