Centrum handlowe Nikka
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Sob 3 Wrz 2022 - 18:45
Centrum handlowe Nikka


Nawet najbardziej zagorzali bywalcy potrafią zgubić się w meandrach tego miejsca. Nie bez powodu zresztą do pobrania jest specjalna aplikacja, której zadaniem jest nawigowanie gości po całym terenie. Nikka jest największym centrum handlowym w Fukkatsu, w którego skład wchodzi blisko 550 sklepów, ponad 60 restauracji, kawiarni oraz barów, 10 kin, karaoke, kręgielnia oraz słynny szklany most przeciągnięty na najwyższym piętrze między najbardziej oddalonymi od siebie punktami. Najodważniejsi mogą zmierzyć się z olbrzymimi wysokościami, przy jednoczesnym wrażeniu chodzenia po powietrzu. Na parterze, w samym centrum, uświadczyć można za to relaksu w specjalnie wyselekcjonowanej części przeznaczonej na ogród. Strefa ta imituje niewielki park z zadbanymi klombami, drzewkami i kwiatami. Z zewnątrz zachwyca także szklany dach, którego powierzchnia odbija od siebie wszystkie kolory tęczy w najpogodniejsze dni.

Haraedo
Akiyama Toshiko

Nie 18 Wrz 2022 - 21:32
13.09.2036r.

Za każdym razem, gdy opuszczała Bezimienne Miasto, zaczynała niemal natychmiast odczuwać pustkę i lekki niepokój. Nanashi było jej domem, znajomym terytorium, na którym mogła liczyć się z jakąś ochroną. Nie mogła jednak w nieskończoność tkwić w jednym miejscu, a wybierając się do centrum za dnia nie powinna się niczego obawiać. Chciałaby, żeby to była prawda. Tymczasem nawet wchodząc do własnej szkoły od razu musiała się liczyć ze spojrzeniami pełnymi wyższości. Mieli się za lepszych tylko dlatego, że pofarciło im się mieć jakichś rodziców i markowe ubrania, a nie takie pożyczone od starszej siostry. Chciała jednak się uczyć i nie było szans, że jakieś rozwydrzone przez życie bachory zmienią jej zdanie. Bez wykształcenia równie dobrze mogła już szukać sobie kartonu przy śmietniku – porządnej pracy raczej by nie odnalazła.
 Póki co było stabilnie. Od rana szkoła, popołudniami dorabiała sobie w knajpce pani Tahibana. Może nie było z tego wybitnie dużo zarobku, ale jej wystarczało. Nie była ani rozrzutna, ani specjalnie wymagająca. Liczyło się dla niej to, by mieć co wrzucić na ząb, żeby mieć siłę do działania, żeby móc kupić jakiś zeszyt i przynajmniej ołówek – w końcu notatki to pół drogi do sukcesu. Dziś jednak przyszedł ten dzień, w którym chciała sobie sprawić jakąś faktyczną przyjemność. Miała wolne, a wolne oznaczało włóczenie się. Dopiero wieczorem szykował się patrol, w nocy wypadała jej kolej rozglądania się czy nikt nie wszczyna za bardzo burd.
 Ubrała się na tyle ładnie, na ile mogła, żeby nie zwracać na siebie nadmiernej uwagi. Czarna spódniczka sięgająca kolan, do tego pasujące kolorystycznie podkolanówki, jasnofioletowy, nieco porozciągany sweterek narzucony na zwyczajną, białą koszulkę. Może nie reprezentowała jakiegoś wysokiego poziomu, ale przynajmniej nie wyglądała jakby ją przed chwilą przegoniła sfora psów. I to przez drut kolczasty.
 Pierwsze kroki skierowała po porcję bubble tea o smaku mango i truskawki. Jej zamiarem nie było szaleństwo aż do opróżnienia konta, ale mogła sobie umilić czas jakąś drobnostką. Znając swoją średnią orientację po centrach handlowych, istniało duże prawdopodobieństwo, że będzie się tu kręcić parę godzin. Jeszcze musiała znaleźć ten sklep z ubraniami, który będzie miał interesujący ją towar, a to też zajęłoby całkiem sporo. Na początku i tak poszła przespacerować się po zawieszonym wysoko szklanym moście. Wielu bało się, że spadną, albo struktura pęknie, rozsypie się i na jedno wyjdzie. Toshiko lubiła wysokości, patrzenie z góry na ludzi wyglądających jak uwijające się mrówki. Popijając herbatę wychyliła lekko głowę za barierkę. Dwie długie, niebieskie kitki związane żółtymi szmatkami zawisły nad tą przepaścią, przyciągane grawitacją. Pewnie jakby stąd spaść to trup na miejscu. Ciekawe czy wzywaliby pomoc medyczną czy od razu przyjechałaby po nią śmieciarka?
Akiyama Toshiko
Kawai Akane

Pon 19 Wrz 2022 - 0:14
13.09.2036

    Cóż za wspaniały się dzień zapowiadał! Od jakiegoś czasu brakowało Akane chwili, żeby sobie odetchnąć i zająć się swoimi sprawami w należyty sposób. Zresztą, nie ma co się dziwić, skoro prowadzi podwójne życie w Fukkatsu. I, mimo że centrum miasta potrafi być do granic możliwości nudne, to przynajmniej nie musi się przejmować faktem przypadkowej przemocy, z którą tak bardzo jest obeznana.
    Decydując się na wypad w rodzime strony, postanowiła ubrać się dość schludnie, nie chcąc odstawać, aż za bardzo z tłumu ludzi. Biała bluza z głębokim kapturem, a pod nią czarna koszulka na ramiączka, spodnie tego samego koloru i trampki. Wchodząc do budynku, zdjęła z głowy kaptur, odkrywając czerwone włosy z pojedynczym warkoczem, sięgającym do połowy pleców. Żółtymi oczami skanowała każdy zakamarek, chcąc wyszukać interesującego miejsca dla niej. A jakiego? W jakim celu przybyła do tego miejsca? Czerwonowłosa w tej kwestii nie różniła się od zwykłych ludzi — też czuła potrzebę zakupu paru drobiazgów, czy po prostu zmarnować czas.
    Chodząc bezmyślnie po całym kompleksie, nie miała za bardzo pojęcia, gdzie powinna w pierwszej kolejności zajść. Głównym celem tej jakże ekscytującej wyprawy było kupienie sobie paru ciuszków, czy innych niezbędnych do życia przedmiotów. Nie ułatwiało sprawy sam fakt, że brakowało jej towarzystwa — nawet mało bystrego człeka, który kiwałby główką na każde jej słowo. Co prawda, mogłaby sobie znaleźć jakąś osobę, do której się przymili i spędzi jakoś ten czas. Ale do kogo? Oto jest pytanie.
    Stanęła, rozejrzała się po bokach i zwróciła uwagę na pewną osóbkę. Akane przyglądała się dziewczynie, która lekko wychylała się znad barierki, co kusiło do spowodowania małego wypadku, ale odrzuciła tego typu myśli — to nie było miejsce i czas na takie zabawy, a przynajmniej nie w centrum handlowym na oczach innych. Włożyła rączki do kieszeni od bluzy, podeszła bliżej, a następnie zagadała, bo i tak nic innego do roboty nie miała. – Podobają się widoki? – Zapytała z szerokim uśmiechem od jednego ucha do drugiego. Miała nadzieję, że nie wystraszy tego stworzonka i nie wyskoczy przypadkiem przez barierkę w obawie o własne życie — choć w tej sytuacji nie byłoby, aż takiej wielkiej tragedii. Skoro różne rzeczy się potrafią dziać w tym świecie i śmierć o dziwo nie jest końcem wszystkiego.
Kawai Akane
Akiyama Toshiko

Sro 21 Wrz 2022 - 16:43
 Wyglądanie w taki sposób przez barierkę mogło nie wydawać się zbyt rozważne, jednak centrum handlowe powinno być względnie bezpieczne i wolne od potencjalnych morderców nieletnich dziewczynek. Tak przynajmniej liczyła w myślach. Nie było przecież nikogo, kto przejąłby się jej śmiercią, poza innymi osobami z Kyōken. Co by powiedzieli ludzie na widok takiego czerwono-niebieskiego placka na glebie? Szkoda, była taka młoda. Najpewniej nic więcej. Ktoś zastanowiłby się może nad poszukaniem rodziców nastolatki, ale potem okazałoby się, że to zwyczajna sierota, niewarta uwagi.
 Położyła dłoń na ściance oddzielającej most od istnej przepaści i w milczeniu upiła kolejny łyk chłodnej herbaty z owocowymi kuleczkami wypełniającymi plastikowy kubek do połowy. Nieco cofnęła głowę, żeby przypadkowo nie upuścić napoju na kogoś przechodzącego parę pięter niżej. Nie szkoda jej by było takiego nieszczęśnika, nawet jeśli takie zdarzenie nie należałoby do przyjemnych. Bardziej dbała o to, żeby pieniądze nie poszły na zmarnowanie. To było dla niej cenniejsze od włosów jakiegoś nieznajomego, które będą się kleić od słodkiej herbatki z dodatkiem syropu.
 – Tak. Ludzie wyglądają stąd jak takie spore mrówki zajęte swoimi sprawami – odparła i oderwała wzrok od odległej posadzki, żeby skierować spojrzenie na kobietę. Uśmiechnęła się nieco, nie chcąc wyjść na ponurą nudziarę, która próbuje odstraszyć swoim nastawieniem każdego dookoła. Może i była typem samotniczki, ale jednak nawet jej przydawała się czasem odrobina towarzystwa. Choćby do chodzenia po galeriach, czas jakoś szybciej wtedy mijał, było kogo zapytać, czy upatrzona rzecz dobrze leży i nie modyfikuje w nieładny sposób sylwetki. Najgorzej było jak sukienka pogrubiała albo spodnie źle układały się na tyłku. Lustra w przebieralniach potrafiły kłamać, specjalnie, żeby namówić do kupna ubrań. Później w domu okazywało się, że rzeczywistość jest bardziej okrutna i w innym świetle nie jest tak kolorowo.
 – A czasem trafi się nawet nieostrożna mucha, która wpadła w sieć – dodała po krótkiej chwili, kiedy dosłyszała pisk bramek przy wejściu do jednego ze sklepów odzieżowych. Nawet udało jej się namierzyć odpowiedni lokal, ale niewiele dało się dostrzec. To mógł być zarówno sklepowy złodziej, jak i nieuwaga sprzedawcy, który przegapił jakieś zabezpieczenie i nie odczepił go, sprowadzając na klienta te niemiłe uczucie, że właśnie wysokie wycie czujnika zwróciło na niego uwagę. Zawsze, kiedy wchodziła do takich miejsc, serce podchodziło jej do gardła. Nawet, jeśli aktualnie nie miała nic na sumieniu. Podejrzewała, że byłoby tak nawet gdyby nigdy nie przywłaszczyła sobie żadnej rzeczy, a tych do rączek jednak trochę się jej w tym krótkim życiu przyczepiło. Zazwyczaj jednak polowała na coś, co nie było zabezpieczone albo w małych sklepikach poza centrami handlowymi. Parę razy zwinęła komuś torbę z zakupami. Jakoś trzeba było sobie radzić, a skoro system zmuszał obywateli do łamania prawa, to niech się nie wściekają, że próbowali przeżyć za wszelką cenę.
Akiyama Toshiko
Kawai Akane

Pon 3 Paź 2022 - 20:39
.    Oho! Rybka połknęła haczyk. Z wielką uwagą, Akane przyjrzała się dziewczynie i wsłuchała się w wypowiedziane słowa. Teraz miała absolutną pewność, że jej ofiara nie ucieknie w popłochu i będzie mogła z nią przeprowadzić rozmowę dla zabicia czasu. Podeszła bliżej do barierki i sama zresztą przyjrzała się chmarze mrówek z góry. – Doprawdy, wspaniały widok na te mróweczki. – Potwierdziła, przyglądając się przez chwil kilka. Tacy nieświadomi, tego wszystkiego, co ich otacza. Doprawdy, metafora trafiona.
   Zerknęła z zainteresowaniem w stronę niewinnej istoty, zamieniając się w słuch na temat muchy i sieci. Oderwała swój wzrok z niej, dosłownie na chwilę, żeby ujrzeć uważnie miejsce, skąd dochodził pisk bramek sklepowych. Gdy tylko zrozumiała w pełni aluzję, wróciła wzrokiem do rozmówczyni i przemówiła krótko na temat. – Ostrożności nigdy za wiele. – Skwitowała miłym akcentem, znając znaczenie tychże słów i to z własnego doświadczenia. Oczywiście, niektórzy mają tyle nieszczęścia, że mogą wieść dalej swój mało barwny żywot, nieświadomi prawdziwego świata, który ich otacza.
   Cichutko zaśmiała się pod nosem na samą myśl o tym wszystkim, wiedząc o istnieniu ciekawych zjawisk, gdy zwykli ludzie nie mają o tym zielonego pojęcia i prowadząc swój nudny i nędzny żywot. I tak też, zwróciła się do rozmówczyni z szerokim uśmiechem od jednego ucha do drugiego, chcąc podtrzymać rozmowę z dozą uprzejmości. – Tak przy okazji moja droga. – Zaczęła melodyjnie. – Nazywam się Kawaii Akane, a Ty? I coś ciekawego masz w planach na dziś? – Przedstawiła się, zapytała młodej dziewuszki o imię, oraz jej cel pobytu w tym miejscu. Było dla niej dość logiczne, że tutaj przybyła w celach skromnych zakupów, albo dla zabicia czasu — tak jak ona zresztą, choć mogła ją zaskoczyć całkowicie inną odpowiedzią, w końcu z innych pobudek mogła tutaj przebywać. Kto wie? Być może wyczekiwała swoich znajomych lub odłączyła się od rodzinki na jakichś czas. Ciekawość czerwonowłosej nie dawała jej spokoju i musiała zadać jeszcze jedno pytanko. – Jesteś tu sama? – Dorzuciła kolejne niewinne pytanko, wyczekując cierpliwie na odpowiedź ze strony młodej ptaszynki.
Kawai Akane
Akiyama Toshiko

Nie 6 Lis 2022 - 3:30
 Tak patrząc w dół na przepływające w dole tłumy, standardowe o tej porze dnia, aż chciałoby się pozrzucać im na głowy balony z wodą. Szybka akcja i jeszcze szybsze schowanie się, choć na przeszklonym moście element zachowania anonimowości mógł nie być aż taki prosty. A może gdyby tak wystrzelić je z procy? Nie, to też zdradzałoby pozycję… Potrzebowałaby albo szybkiego wtopienia się w otoczenie, albo przebierania kopytkami, żeby nie złapała jej ochrona.
 Czy powinna rozmawiać z nieznajomą, nawet jeśli ta się przedstawiała? Dziewczyna nie należała do zbyt ufnych, ale nie była to bynajmniej zasługa wychowania przez rodziców. Sporo świata musiała poznać sama, przekonać się na własnej skórze, czego nie powinno się robić. Starała się jednak nie zdradzać żadnych oznak wycofywania się z rozmowy. W końcu była w miejscu publicznym, gdzie ciężko byłoby ją porwać na organy czy inną sprzedaż do burdelu. Ktoś może by zauważył, gdyby kobieta chciała wyprowadzić szamoczącą się nastolatkę, która miotałaby się jak szatan i to wcale nie z powodu młodzieżowego buntu.
 – Hasegawa Toshiko – przedstawiła się, jednak korzystając z nazwiska ojca, a nie noszonego w rzeczywistości po matce. Wolała aż tak nie kusić losu, choć nie była do końca świadoma, że i ta godność mogła przynieść niechcianą uwagę w niektórych kręgach. W jej niewinnej łepetynie tata był po prostu tatą i nigdy nic złego nie przeskrobał. Co najwyżej starał się przeżyć za wszelką cenę, ale to jak każdy w Nanashi. No i musiał przecież się z nią użerać już od tylu lat. Jak był w jej wieku, to… no cóż, już miał przechlapane. – Chciałam znaleźć sobie nową bluzę, a potem… No wie pani, standardowo. Powrót do domu, odrabianie lekcji. Masakra z tym, ile trzeba poświęcać czasu szkole i to poza szkołą.
 Nie, żeby jakoś marudziła na zabieranie jej cennego czasu. Co innego miała robić? Niewiele miała rozrywek, które rzeczywiście wciągałyby i odprężały. Albo gdzieś dorabiała, albo wspierała grupę sierot, kręcąc się gdzieś po znanych sobie terenach. Inną opcją było wyciągnięcie z domu jedynej przyjaciółki, ale ona również potrzebowała czasem poświęcić dłuższą chwilę zadaniom domowym.
 – Zgadza się. Ale mam już te szesnaście lat, to nie muszę chodzić za rękę z dorosłymi – zażartowała. Może nie wyglądała, głównie ze względu na dość niski wzrost, a i z twarzy wydawała się być dość młoda, ale faktycznie do dorosłości miała już bliżej niż dalej. Chociaż wcale tego nie czuła, a jednocześnie się obawiała. Niby już wiele rzeczy załatwiała sama – przez rok dosłownie była zostawiona samej sobie – ale wciąż jeszcze miała te poczucie bezpieczeństwa zapewnianego przez tatę. A co, jak ją wypchnie z gniazda w dzień urodzin? Oby tylko nie z okna pokoju, bo trochę było wysoko.
Akiyama Toshiko
Hecate Shirshu Black

Wto 29 Lis 2022 - 2:04
29 listopada 2036 roku; około godziny 13

 Tego dnia wzrok buszujących po centrum handlowym nastolatków, rodziców idących z dziećmi oraz wszelkich innych kupujących nie spoczywał na lśniących towarach, nie odbijał się od sklepowych witryn, nie wyzierał dziur w portfelach. Spoczywał na niepasującej do otoczenia kobiecie, której stukot obcasów przez krótką chwilę wydawał się być wszystkim, co dało się usłyszeć.
 Black nic sobie nie robiła z różnej maści spojrzeń, w zasadzie zdawała się w ogóle ich nie dostrzegać, zbyt pochłonięta towarzyszem oraz powodem, dla którego w ogóle się tu znalazła. Rzadko bywała w mieście, odnajdując potrzebny do funkcjonowania spokój w Kinigami. Nie przepadała zbytnio za podróżami w te okolice; były zbyt zaludnione, zbyt... żywe. Już pierwsze minuty po tym, jak wysiadła z autobusu zaczynały ją dusić. Od razu zatęskniła za osobliwą ciszą własnego domu, za wonią lasu, bagien, za odgłosami okolicznej zwierzyny i widokiem snujących się ponad runem zagubionych dusz. Niemniej trzymała gardę. Jeśli życie czegoś ją nauczyło, to odnajdywania się w większości sytuacji. Szła więc dumnie przed siebie z licem ozdobionym subtelnym uśmiechem.
 – Dziękuję, że ze mną przyszedłeś – odezwała się w końcu, kierując wzrok dwubarwnych tęczówek ku Jiro. – I że pomożesz mi zanieść zakupy do domu – dodała po chwili, bo od razu założyła, że wrócą razem, że po wyjściu z rozklekotanego autobusu i wkroczeniu na leśne tereny zaniosą wszystko do kuchni, wyciągną co ciekawsze łakocie; ona zaparzy im herbaty, a on rozpakuje coś smacznego i zalęgnie w salonie na kanapie, albo na huśtawce w ogrodzie zimowym. Będzie obserwował jak Black podlewa bogatą kolekcję roślin, a jego stado kociąt po raz kolejny zapoluje na fikusa lub dopiero co odratowaną monsterę.
 – Potrzebuję odwiedzić księgarnię, sklep zoologiczny, kwiaciarnię i zaopatrzyć się w jedzenie. Tak, kupię ci coś słodkiego. Od czego zaczniemy? – Mówiąc przeglądała napisaną jeszcze w domu listę. Chciała załatwić wszystkie sprawy jak najszybciej. Nie czuła się dziś najlepiej, wyczerpanie związane z brakiem snu coraz bardziej dawało jej w kość. Brzęczało jej w głowie coraz bardziej, dźwięk to się nasilały, to cichły niemal całkowicie, by po kilku sekundach uderzyć ponownie.
 Przeczuwała migrenę.

| ubiór: biała koszula wepchnięta w długą, niebieską spódnicę, buty na obcasie, ciemny płaszcz, szalik
Hecate Shirshu Black
Hasegawa Jirō

Sob 10 Gru 2022 - 0:03
  Nigdy nie był w tym centrum handlowym w celu innym niż wygrzanie zmarzniętego grzbietu. Nie liczył oczywiście tego razu, gdy wpadł na pomysł wyłowienia drobnych z fontanny, bo ochrona dorwała go na tyle szybko, że głupio byłoby ten czas liczyć jako pełnoprawną wizytę. Jeżeli ktoś kiedykolwiek powiedziałby mu, że przyjdzie tu na zakupy, w dodatku nie sam to uznałby to za wyjątkowo absurdalny żart.
  Shirshu, czy sama tego chciała czy nie, nawet jeżeli czuła, że nie pasuje do tego miejsca, powoli oswajała Jiro z tą częścią miasta. Trochę jakby ślepy prowadził kulawego, ale yurei podążał ufnie za swoim medium. Zresztą komu miał ufać jak nie jej? Z niemym zachwytem stawiał się na każde wezwanie, zachłyśnięty uwielbieniem. To dziwne uczucie, gdy dopiero po śmierci ktoś traktował go tak, jak pragnął całe życie. Normalnie.
  – Zawsze do usług – odparł niemal mechanicznie, ukrywając lekki choć wyraźnie speszony uśmiech za czarną maseczką; nikt mu nigdy nie dziękował za coś takiego, nawet w formie rzucania wyświechtanej grzeczności – Mogę ci je zawieźć do domu, jeżeli znasz jakąkolwiek drogę do domu w której nie zakopię się w bagnie. Mam samochód.
  Ostatnie słowa wypowiedziane zostały ze zbyt dużym ładunkiem dumy jak na to, co tak szumnie nazywał samochodem. Zresztą Shirshu była medium, powinna docenić coś, co wyglądało jak yurei mechanicznego świata. Ten złom w oczach innych i tak był już martwy, tocząc się wyłącznie na słowo honoru.
  Zerknął dziewczynie przez ramię, na spisaną wcześniej listę. Wszystkie jej tajemnice były przy nim bezpieczne, bo i tak nie potrafił ich na szybko rozczytać.
  – Po co księgarnia? Przecież tam są same książki.
  Nie żartował kiedy posłał jej pełne niezrozumienia spojrzenie.
  – Zoologiczny, później jedzenie i na końcu kwiaciarnia – zdecydował szybko, nie powstrzymując się od drobnej złośliwości – ... kwiaciarnia na końcu, bo może zdążą ją zamknąć.
  Nie tak wyobrażał sobie bycie demonem należącym do czarownicy, ale w ogólnym rozrachunku wszystko wychodziło na plus.

@Hecate Shirshu Black




Hasegawa Jirō

Hecate Shirshu Black ubóstwia ten post.

Hecate Shirshu Black

Sob 10 Gru 2022 - 0:31
 Upchnęł listę z powrotem do kieszeni. Wystarczyło jej jedno spojrzenie by zapamiętać każdy zapisany przed opuszczeniem Kinigami element. A gdyby do głowy przyszło jej coś jeszcze, to zawsze mogła dorzucić orsedmiot już w trakcie zakupów.
 – To świetny pomysł. Pojedziemy nieco dłuższą drogą, ale w porównaniu do spaceru i tak będzie szybciej. Po drodze musimy się tylko zatrzymać i przywitać z panią Fujimura. Gdy kiedyś tamtedy przechodziłam i zapomniałam jej pomachać, to przez miesiąc przychodziła mi do domu na herbatę i plotki. Dwa razy dziennie. Pewnie ją nawet pamiętasz... – Oczywiście, że chciała zobaczyć samochód Jiro i wybrać się z nim na przejażdżkę. A dodatkowy plus w postaci tego, że nie będą musieli nieść tych wszystkich zakupów w rękach? Cudowna wiadomość.
 – W księgarniach oprócz książek są też gry – Posłała mu figlarne spojrzenie, podejrzewając, że będzie w stanie zainteresować go tym tematem. – I dużo artykułów papierniczych i innych śmiesznych przedmiotów, których zastosowania nie do końca rozumiem. W każdym razie potrzebuję kilku nowych książek do czytania przy herbacie – Nie było to kłamstwem, ale całkowitą prawdą również nie. Prócz wspomniany powieści planowała również rozejrzeć się za świątecznym prezentem dla niego. Nie dała mu powodów do żadnych podejrzeń toteż nie sądziła, by mógł cokolwiek podejrzewać.
 – Nie chcę psuć twoich marzeń, ale wątpię by zdążyli ją zamknąć. Jest czynna do zamknięcia całego centrum, co odbędzie się za jakieś 9 godzin. Moje zakupy nie trwają tak długo, kochanieńki – zaśmiałam się, ruszają w najbliższy zakręt. Sklep zoologiczny który pojawił się przed nimi był sporych rozmiarów, była więc pewna że znajdzie tam wszystko czego potrzebowała.
 Przekraczając bramkę wejściową od razu poczuła typowy dla tego rodzaju sklepów zapach – zapach zwierząt. Papug, królików, chomików... Na samym tyle stały również akwaria pełne rybek oraz kilka terrariów z gadami. Nie zamierzała jednak kupować dziś żadnego zwierzęcia. Przyszła jedynie uzupełnić zapasy w witaminach, przekąskach i innych potrzebnych produktach.
 – Poszukasz biszkoptów dla moich szczurów? Możesz wygrać takie smaki jakie ci się spodobają, później damy im spróbować. Ja zajmę się karmą.

@Hasegawa Jirō



Centrum handlowe Nikka Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black
Hasegawa Jirō

Sob 10 Gru 2022 - 1:31
  Oczywiście, że zaproponowanie podwózki było świetnym pomysłem. Dzięki temu Shirshu mogła kupić za jednym razem o wiele więcej rzeczy niż zazwyczaj i na dłuższy czas urwać kontakt z tak bardzo nietrawioną cywilizacją. Jiro mógł za to spróbować przemycić w tej większej ilości więcej kąsków dla siebie. Rzecz jasna, gdy już dorwą się do artykułów spożywczych, bo na tym najbardziej mu zawsze zależało.
  – Ty chyba nie mówisz o tym duchu – spytał, przełykając nerwowo ślinę, choć doskonale wiedział, że nie wspominała o nikim innym jak właśnie o niej – Wiesz co ona mi ostatnio zrobiła? Powiedziała, że przypominam jej wnuczka i zrobiła takie huehuehue chyba będę musiała cię porwać z powrotem do domku.
  Naśladując specyficzny - zapewne przez sposób w który umarła - głos pani Fujimury szybko potarł policzki, na samo wspomnienie. Może nawet trochę mimowolnie, ale za to jednoznacznie sugerująco, że zjawa próbowała go za te policzki kiedyś wytargać.
  Gdyby nie miał medium i co najważniejsze ciała, a samą Fujimurę spotkał wcześniej to najpewniej właśnie teraz siedziałby w jej domku na widmowej, niekończącej się herbatce napawając się namiastką rodziny.
  – W księgarni nie ma gier – zawyrokował od razu, zerkając na nią podejrzliwie – Gdyby były to by się nazywała księGRArnia. Chcesz mnie tam zwabić i znowu kupić jakieś durne książki.
  1001 Odmian Fikusów czy inne Przepisy Siostry Anastazji na Żabie Zupy.
  Chociaż żabią zupę by zjadł (jak i wszystko inne), a fikusy kiedyś wybije wszystkie, do cna.
  Powstrzymał się od komentarza, że przecież Shirshu była samicą i na pewno zakupy stereotypowo potrwają więcej niż te dziewięć godzin, a on już dawno wybrał miejsca, w których przyjdzie im rozbijać obozy przed wyruszeniem na kolejne piętra centrum handlowego. Najlepiej blisko śmietnika, bo gdzieś trzeba będzie wyrzucić stare butle z tlenem i czymś nakarmić juczne bawoły, bo przecież tyle tego nakupuje, że sam Jiro nie uniesie.
  Do sklepu zoologicznego też nie był nastawiony z przesadnym entuzjazmem, podejrzewając, że jego rola ograniczy się do bycia tragarzem. Wszystko się zmieniło, gdy przekroczyli próg tego zwierzyńca, a Razaro zauważył pierwsze zwierzęta. Gdzieś obok Shirshu rozległo się zachwycone "Łoooo" i w tej samej sekundzie yurei już przy niej nie było.
  Dopadł do szklanego terrarium z miniaturowymi królikami. Kucnął przy nim i przez chwilę obserwował przyzwyczajone do stalkerów zwierzątka. Naklejona na szybę kartka z komunikatem, by nie stukać w szybę, bo się zające płoszą od razu przykuła jego uwagę. Każde ze słów spisane w osobnej linijce od razu przywodziło mu na myśl jedno.
  – Czemu tu jest tylko pięć imion, a zająców jest więcej?
  Już mu się nie spodobało. Podniósł się na równe nogi i zniknął za regałem, nie przerywając buszowania po sklepie. Przez jeden moment wiedźma straciła go z oczu, ale do jej uszu dotarł krótki dialog, najpewniej z układającym towar pracownikiem sklepu.
  – Czy to małe psiątka, psiąteczka?
  – ... to są świnki morskie.
  – Aha. Bez sensu.
  W przeciągu minuty był chyba już wszędzie, cudem tylko nie wlazł do klatki z papugami, najprawdopodobniej tylko dlatego, że była zamknięta. Medium mogła dorwać towarzysza dopiero przy akwariach, bo to jedyne miejsce, w którym zatrzymał się na dłużej. Może dlatego, że rybek było tak dużo, były tak różne, a sam regał z nimi miał o wiele mniej oświetlenia, by wyeksponować lampy znajdujące się w samych akwariach. To go trochę uspokoiło.
  – Czemu one są takie małe? Co się z nich robi? Kompot?

@Hecate Shirshu Black




Hasegawa Jirō
Hecate Shirshu Black

Sro 14 Gru 2022 - 19:57
 – Mi powiedziała, że jej syn jest młodym i miłym młodzieńcem... – powiedziała po zastanowieniu. Uśmiech na twarzy Black został dość szybko zastąpiony wyrazem zmieszania. – I że powinnam do niej wpaść, gdy będzie ją odwiedzał, bo z pewnością znajdziemy wspólny język – Wzdrygnęła się lekko, odtwarzając w pamięci uradowaną minę pani Fujimury. Chwilę trwała w obawach, że starsza pani znów spróbuje ustawić ich oboje po swojemu, a później przypomniała sobie jedną ważną rzecz...
 – Zawsze możemy ją wyegzorcyzmować – Cmoknęła pod nosem, tracąc z bladego lica resztki jakichkolwiek emocji. Przymrużone z lekka oczy sprawiały, jakby wygląda na pewną swego planu. Zaraz odetchnęła jednak głębiej i przetarła twarz dłonią. Ból w skroniach i z tyłu głowy coraz bardziej się nasilały, doprowadzając wiedźmę do coraz gorszego nastroju. Gdyby nie idący obok yurei, już dawno wymordowałaby połowę tego przybytku. Musiała jednak zrobić dziś te zakupy. W przeciwnym wypadku i tak trzeba by było wrócić do miasta.
 – Owszem, chcę sobie kupić książki. Jeśli coś ci się spodoba, to tobie też kupię. Maja kolorowanki... – pomyślała na głos, zastanawiając się co tak naprawdę mogłoby przypasować gustowi Jiro.
 Na razie jednak musiała załatwić sprawy w zoologicznym, więc od razu po wejściu w pierwszą alejkę zajęła się tym, co najpotrzebniejsze. Wpierw znalazła trochę suplementów dla swoich jaszczurek, później owady dla pająków i gekonów... Znalazła też sporo przekąsek dla Stolasa i nowego nabytku w postaci zranionej wrony, którą zamierzała wyleczyć i dać wolny wybór – jeśli będzie chciała odlecieć i wrócić w dzicz Kinigami, to Black jej nie zatrzyma. Jeśli zaś wybierze pozostanie przy boku czarownicy... cóż, odpowiedź była prosta.
 – Czy to małe psiątka, psiąteczka?
 – ... to są świnki morskie.
 – Aha. Bez sensu.
 Mimo iż nie wydała z siebie najmniejszego odgłosu, to usta wykrzywiło rozbawienie. Przesłoniła wargi dłonią, pozwalając sobie na drobne parsknięcie. Był uroczy w całej swojej postaci, co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości.
 Przechodziła akurat obok akwariów, gdy w końcu dostrzegła swojego yurei. Stanęła więc tuż obok niego z koszykiem pełnym zakupów i spojrzała ku kolorowym okazom.
 – Kompot niekoniecznie, ale wbrew pozorom przydają się do wielu wywarów i klątw. Ciotka opowiadała mi kiedyś, jak przy pomocy czyjejś złotej rybki zesłała na całą rodzinę trąd... A może to była malaria? – postukała palcem w policzek w wyrazie zastanowienia. Zaraz wzrok opadł niżej, wyłapując drobną postać czarnego aksolotla; oczy czarownicy zaświeciły się w ułamku sekundy.
 – Ale to, mój drogi, jest cudowne i wyglądałoby pięknie na komodzie w salonie.
 Już kalkulowała w głowie, czy wzięła wystarczająca ilość monetek by pozwolić sobie na to cudowne stworzenie. Problem w tym, że prócz niego musiałaby kupić również odpowiednie akcesoria, a akurat aż takimi funduszami nie dysponowała, a w każdym razie nie tego dnia.
 – Ale nie dziś. Może złapiemy jakiegoś szczura w drodze powrotnej?

@Hasegawa Jirō

edycja przez admina:

ZAKOŃCZENIE WĄTKU

W wyniku długiej stagnacji oraz zmiany kwartału wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.



Centrum handlowe Nikka Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black
Isayama Shūsei

Pią 10 Lut 2023 - 1:37
08/12/2036
godzina 19:35
_____________


    Usta zacisnęły się obręczą wokół filtra papierosa, kiedy Hinote podpalił wprawnym ruchem tytoń, zaciągając się potężnie, kiedy szczęk metalowej zapalniczki wgryzł się w przebodźcowany umysł. Jeszcze dwie minuty dłużej w tym mrówczym kopcu, obijając się o ślepo maszerujących przed siebie zombie, a przywitałby z otwartymi ramionami migrenę. Jeszcze tylko dwie minuty, a w oczach rozścieliłoby się wkurwienie, już nawet nie zdenerwowanie, a siarczysty gniew; na każde potrącające go ramię, każde puste spojrzenie rzucone w przestrzeń, świdrujące rozświetlony labirynt niby to wykafelkowanych uliczek galerii, który podłapywał, kiedy źrenice, dwa onyksy wtopione między miodne tęczówki, cięły szum ludzkich głosów.
   Odpocząć, odetchnąć głęboko, ze stopami na krawędzi chodnika, nad tą centymetrową przepaścią nad jezdnią, pozwalając szarości krawężnika odcinać się ostro od czarnego asfaltu.
   Miał wszystko, czego potrzebował; parę cieniutkich kabli i srebrną taśmę, która kończyła się zawsze zbyt szybko, a on przecież nie miał czasu czekać na większą dostawę do pracowni, bo ten jeden projekt był na „już". Chociaż obiecał Furue, że ostatnia przysługa jest już tą ostatecznie-ostatnią; uległ i tym razem. Nie ze względu na pieniądze, a na świadomość przywiązania do przeszłości. Zawszona gnida swoim głosem wybudzał uczucie przynależności do dawnego świata, tego sprzed śmierci Shigeo, sprzed Shingetsu, sprzed szaleńczej furii i pożerającej serce walki o przetrwanie.
   Dym tytoniowy omiótł płuca, kłębiąc się w nich ciasno, wypełniając je boleśnie po same brzegi, przynosząc ukojenie, które smugą przedarło się ustami, spierzchłymi od chłodu i zmęczenia, uderzając w zmrożone powietrze, zacierając obraz budynków po drugiej stronie. Szum, ciągle ten szum. Dobiegający z ulicy, na której praktycznie stał, niczym kołek wbity w grząski grunt. Co się z nim dzisiaj działo? Dlaczego nie potrafił się pozbierać? Dlaczego jego kroki nie skierowały się od razu w kierunku mieszkania, dlaczego nie sięgnął dłonią po telefon, żeby zamówić taksówkę i zaszyć się w smogu zawieszonym gęstym, stęchłym oddechem nad Haiiro Chiku?
    — Ej, ej... Możesz mi podpalić?
   Pauza. Bo nie znał tego głosu; ale czy powinien go znać, jeżeli Fukkatsu jest rozległe w obcości, a samo centrum wypełnione szarymi figurami, do których nigdy nie przywiązywał uwagi? Palce lewej dłoni od razu zaciskają się w kieszeni na kwadratowym, zimnym kształcie zippo. Podpali. Z czystą przyjemnością.
   Bez słowa, nawet zdawkowego potwierdzenia, pomarańczowy spiczasty ognik otarł się o brąz tytoniu na końcu papierosa utkwionego między czerwonymi wargami młodej dziewczyny, która zieleń tęczówek przeciągnęła przez znużoną twarz Hinote, pożerając przymrużone spojrzenie, tak tajemniczo, nieobecnie skanujące idealnie wyrysowane brwi, opalizujące kryształki skrzące się w kącikach oczu, czarną smugę podkreślająca wachlarz gęstych rzęs. Była piękna, dziwnie piękna, bo obca. Ale to nie ją chciał tutaj zobaczyć. To nie jej alabastrowy profil wyobrażał sobie Isayama i wiedział, że ów odważne dziewczę wie o tym, że to nie ona tutaj stoi, a wymysł, wspomnienie wyrzucone przez spaczony umysł.
   Najpierw pojawił się granat płynący wokół źrenic niczym przepastna toń oceanu, krzycząc swoją pustką i bezdennością. Place odciągnęły filtr od warg, kiedy bezdech oparł się o krtań, wbijając się w nią bolesnym zaciskiem. Shigeo? Nie. To nie on. Sora? Fala gorąca utknęła w splocie słonecznym, zaciskając się wokół żeber, niczym paskudny wąż, niby to boa dusiciel, owijając szeroki korpus, zagarniając go wyłącznie dla siebie.
   Opiłki szarości, niczym skrawki metalu podążyły za smukłą talią, która smagana czarnymi kosmykami włosów spiętych w wysoki kucyk sięgający końcówkami smolistego ogona ku pośladkom, poruszała się sensualnie, zbiegając się z szeroką linią bioder, kiedy z krótkim „dziękuję" na wilgotnych wargach zaczęła zanikać. Nie pożądał jej, bo nie widział w jej rozmazanej sylwetce prawdziwości, a imaginację łaskoczącą wnętrzności. To nie ona, a czarne krótko ścięte włosy, opięte na dłoniach rękawiczki i płaszcz leżący na przygarbionych plecach wcinał się niczym promień słońca w źrenice. Kurwa mać...

[Ubiór - bez czapki z daszkiem; włosy luźno rozpuszczone.]


Centrum handlowe Nikka OFYT8mg


Ostatnio zmieniony przez Isayama Shūsei dnia Wto 7 Mar 2023 - 2:19, w całości zmieniany 1 raz


Centrum handlowe Nikka OhNAW5L
Isayama Shūsei

Shogo Tomomi ubóstwia ten post.

Shogo Tomomi

Nie 26 Lut 2023 - 0:02
Chłonął tytoniowe opary z przyjemnością wręcz zakazaną. Wirująca przy wargach smuga dymu zatańczyła i spłoszona umknęła, gdy wraz z zaciągniętym wdechem, powielił uzależniającą potrzebę wstrzymania powietrza w płucach. Wydech nadszedł ostatecznie przez nos, wypluwając dwie ścieżki niby smocze zionięcia.  I chociaż dłoń owinięta skórzaną rękawiczką bez palców, wciąż tkwiła przy ustach, podtrzymując papierosowy filtr, druga, niemal leniwie, opierała się na kierownicy, której obręcz, krótkim gestem pociągnął  dół, dając sygnał, by auto zakręciło łagodnie, gdy u wylotu ulicy, pojawiło przejściowe zbiegowisko. Mijał podobne przestrzenie z precyzją, którą wręcz sam spijał, z własnych, praktykowanych właśnie wspomnień. Samo przekonanie, czucie materii pod skórą, dawało mu wystarczająco donośny dopał, by od nowa powtarzał przyjemność czerpania z życia. Bez przenośni i symbolizmu w ogóle.
Minęło ledwie kilka miesięcy, odkąd odzyskał ciało, a przejmujące niewidzialne wcześniej żyły szaleństwo, przestało dokuczliwie wierzgać bólem równie niewidzialnym, chociaż realnym. Zastąpiły ją fizyczne naleciałości i silne przekonanie  szczypiącej ulgi, że w końcu uchwycił ścieżki, która miała go doprowadzić do celu. Do poskładania - została mu długa lista, ale ciało i niespodziewany kontrakt, dawały mu szansę na realizację. Nawet, jeśli jeszcze nie wiedział, jak tego dokonać.
Zwalniając, zasłonił okno, nie chcąc, by echo miejskiego, popołudniowego gwaru ulicznego, dotarł do kabiny. Skupił się na przyjemnym, odzyskanym zmysłami, mruczeniu silnika. Podobało mu się bardziej, niż szum ludzkich głosów. Te, zdawały się wciąż dziwnie kąśliwe o barwie podobnej do tej, zasłyszanej w dusznej postaci. Odległe, nieobecne i przede wszystkim głuche, na jego obecność. Nadal zdarzały się momenty, że to on - miarą przyzwyczajenia, traktował mijane tłumy jak duchy, chociaż przyznać musiał, że te - szczególnie w żeńskiej postaci, częściej niż była potrzeba, ścigały jego sylwetkę. Echo przeszłości odbijało się i zatrzymywało na barkach, wracając mu znajomej, pewności. Czasem (i słusznie) traktowanej jak bezczelność. W końcu, to tak skłonił ku sobie.
Zatrzymał się na światłach, przymykając powieki na jedno uderzenie serca i dając szansę papierosowi, na błyśniecie żarem, gdy zaciągnął się po raz ostatni, odsłaniając niemal filtr. Przygryzł zwitek, by wolną dłonią wysunąć go z pomiędzy ust i zgasić w samochodowej popielniczce. Uchylił powieki w tym samym momencie, gdy auto przed nim ruszyło, jak w spowolnieniu. Wzrok Shogo przesunął się leniwie przez szybę, chwytając i obraz za nią. Postać jednak, która zajęła centrum widzenia w tempie natychmiastowym, rozciągnęła wargi w uśmiechu.
Shu.
W pospiesznej kalkulacji, zjechał ze skrzyżowania, by z bardzo nieprzepisową zwrotką, zmienić kierunek jazdy i zjechać z głównej ulicy, kierując się w stronę jednego z wyjść przy centrum handlowym, a tam, ponownie uchwycić profil przyjaciela. Jedynego, jakiego mógł w tej chwili jeszcze mieć. Barczysta sylwetka w równoległej odległości do filigranowego kształtu czarnowłosego dziewczęcia. Scena, niby wyrwana z obrazka, rozdarta i wklejona no nowo - dziwnie mu nie pasowała do zastałej rzeczywistości. Zgrzytała pod zębami myślenia, jak rozgryziony piasek. Z tym samym impulsem, przyspieszył, dociskając gazu i odszukując momentu, w którym niepotrzebne combo, nie obije się o maskę auta. Z równie zamaszystym hamowaniem, wbił się bokiem tuż przed mężczyzną, szorując niemal o krawędź chodnika, a jednak nawet rysą nie brudząc lakieru auta - Może gdzieś podwieźć? - rzucił pewnie, beztrosko niemal, wychylając się z łokciem za otwartą szybę, dając Shu wgląd, kto wykazał się podobną bezczelnością, chociaż ta - prawdopodobnie mruczała razem z silnikiem, już z daleka. Prześledził stojącą obok dziewczynę, nie szczędząc sobie widoku, ale to nie ona była celem jego zaproszenia, chociaż odzyskana i wtłaczana na nowo natura prowokacji - mogłaby sugerować inaczej.
Nie dziś, kochanie. To nie Ty.

@Isayama Shūsei

| Ubiór
Shogo Tomomi

Isayama Shūsei ubóstwia ten post.

Isayama Shūsei

Nie 5 Mar 2023 - 4:25
    W lewym uchu dźwięk pisku opon trący o czarny asfalt zdawał się nieco bardziej odległy, niż w prawym — którego bębenek zadrgał we wręcz nieznośnym ukłuciu, irytacji przewrażliwienia, które zaparło się na skroni na linii pulsującej żyły. Gdyby jednak nie ten dźwięk, na krtani zacisnęłyby się palce imaginacji i lęku; że traci pod stopami stabilny grunt, że zapada się, że znowu się zatraca, że cały ten świat jest jedynie iluzją, która tańczy na tęczówkach i mami umysł. Oddech nabierając wręcz fizycznej formy, spłynął wężowatym ruchem gardłem w płuca, rozpychając je w uniesionej klatce piersiowej. I zdawać by się mogło, że odłamki zimnego powietrza przebijając pęcherzyki, boleśnie trąc wrażliwe wnętrzności, w bólu cucą i na nowo usadzają sylwetkę mężczyzny twardo w chodnik. Jak betonowy słup, który runie jedynie gryziony zębem czasu, ale nie pod działaniem ludzkiej dłoni. Bo z nimi jest na bakier i zawsze ich nienawidził, ukrywając niechęć w niebezpiecznym uśmiechu i pod cienką powieką wpół przymrużonych oczu. I to właśnie spojrzenie opadło na twarz mężczyzny, kiedy podmuch powietrza ciągnięty za samochodem szelestem odezwał się w pod połami kurtki. Pojebany, czy ki ch-
    Pauza.
    Dwa uderzenia serca znaczące nagłą ciszę, która w czerni źrenicy rozpycha się i rozciąga ją w niedowierzaniu i zdziwieniu.
    Oddech. Krótszy, bo ciągnący za sobą uśmiech i chrzęst śmiechu, jaki wiąże się na końcu języka, muskając struny głosowe. Wyżej, powoli coraz wyżej, żeby zetknąć się z podniebieniem i w kręceniu głową zaokrąglić się w znajome imię.
     — Shogo — zabrzęczało nad szmerem wylewającego się tłumu z centrum handlowego, odbijając się od stukotu obcasów i znużonych głów, które kołyszą się już ledwo w takt ruchu; umęczone białym światłem wnętrza galerii i przesytem kolorów. 
    Lewa dłoń w odruchu poklepała maskę samochodu, kiedy szybkim, zamaszystym krokiem Hinote przemknął przez linię świateł i usadowił się na miejscu pasażera, z trzaskiem zamykając za sobą drzwi. Ostatnie kilka lat, szczególnie te pięć, odkąd porzucił wojsko i trwał pożerany przez własny ogień; spalając siebie i pożerając każde nieistotne życie, które zdążyła rozświetlić przeciągnięta przez draskę siarka zapałki — ciążyły na ramionach boleśnie. Shogo był jednak tym, który zawsze był; nigdy nie oceniając, a znajdując rozwiązanie. Mniej lub bardziej rozsądne. Mniej lub bardziej niebezpieczne. Bardziej zabawne. Bardziej rozrywkowe. Przyjemniejsze. Później nastała cisza i to z nią nie mógł sobie poradzić Hinote. Z ponownie nawarstwiającym się poczuciem braku i pustki.
    — Gdzie Ty kurwa się podziewałeś, Sho?  — zdanie obija się we wnętrzu samochodu, parując się z wonią zgaszonego przed chwilą papierosa i bujającego się pod lusterkiem zapachowego drzewka.  — Zapadłeś się pod ziemię. — Czujne spojrzenie opadło na twarz przyjaciela, próbując odnaleźć na niej jakikolwiek znak, rysę nowych zdarzeń, które mogłyby świadczyć o przeżyciach, które jak szczura ściągnęły go w kanały i tam trzymały, w ukryciu przed wzrokiem innych, obcych, niechcianych — ludzi, istot, potworów, zwał jak zwał. Głos jednak opadł o ton w dół, łagodniejąc do dawnej oktawy. Brakowało mu go; jak prawej dłoni, drugiej półkuli mózgu, oka i przede wszystkim części wspomnień, które dzielili. Czerni tragedii, jaka osmoliła ściany baraku. Pustka. To ona rwała wnętrze. To ona, zawsze, zabierała poczucie wolności; bo tylko w bliskości drugiego życia Shusei potrafił nakreślić linię własnej egzystencji.

@Shogo Tomomi


Centrum handlowe Nikka OhNAW5L
Isayama Shūsei

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Shogo Tomomi

Nie 7 Maj 2023 - 15:57
Osiadły pod sufitem karoserii dym, wije się, gdy szum powietrza rozchylanego okna, wciąga, jak haust po wypłynięciu z głębokiej toni. Widok pop drugiej stronie okiennej tarczy, witał szczerzącym się uśmiechem, niepodobnym do wyrwanych przeszłości fragmentów zamkniętych wspomnień.  Przez wargi rozciągnięte, przeszedł impuls, niemal tik, co przetoczył się niżej, przez język i spłynął do gardła ulgą. Niewielu w tej rzeczywistości, mogło go jeszcze pamiętać. Nie tu, bezpośrednio w Fukkatsu. I fakt ten dręczył nieprzyjemnie, wklejał jego kształt w szorstkie ramy obcego, co ciągnął za sobą widoczny cień. W wojsku, prościej o zbycie, wrzucony jak pies wartowniczy, na komendę szarpiący wroga. Nawyki, wlepione pod skórę, krążyły jak adrenalina, wynurzając i paradoksalny spokój. Ale to przyjaciel odbiciem niósł ze sobą kojącą wręcz aurę, skrajnie gryzącą się z drapieżnością zdarzeń w jakich uczestniczyli. Walka. Misja. Płomienie. Śmierć. Ta ostatnia szczególnie. Być może, gdyby nie jego brak - to nie na jego karku, uwiesiła by się śmiertelna kosa. Ale to teraz nieważne. Żył, życiem wytargowanym, wydartym kontraktem, co krwią wciąż lśnił na zakrytym rękawiczką i rzemieniem opaski, nadgarstku. Jak nieśmiertelnik i tatuaż w jednym.
Śmiech zawarczał na jeżyku, ale tylko zęby odsłonięte, nie oddając  mu głosu - Trafione - rzucił, znowu sięgając w odmęty przeszłości, w obliczu misyjnych gier na zabicie oczekiwania. Odchylił się na miejsce, rzucając na odchodne bezczelne oczko, pozostawionej samotnie dziewczynie. Zniknęła mu z pola widzenia jeszcze szybciej, bo gdy tylko Shusei poklepał maskę auta, witając się ze starą "przyjaciółką", a potem zapadł się w siedzisku obok, zwolnił bieg i bez namysłu docisnął gaz, by wyrwać się z tłoczonego wokół zbiegowiska, niby z nachalnych ramion niechcianej kochanki.
Kilkanaście sekund zajęło, by skręcił w uliczkę, co prowadziła parkingowym przejściem dalej, poza granice handlowego centrum. Zwolnił nieco, wyrównując prędkość do ciągnącego się tunelu. Cienie mijanych budynków, ścian, jak macki, co jakiś czas osiadają na ich twarzach rezonując migotliwą poświatą. Pytanie jest czyste. Właściwe. Bez krążenia po bezdrożach. I chociaż odpowiedź jest prosta, zdradliwe wycie rodzi się z tyłu głowy, przeczący uśmiechowi, którego nie zmył nawet wdzierający się do środka wiatr - Zajebali mnie - rzuca w końcu rzeczowo, nieznośnie spokojnie, chociaż w tym właśnie odnajdować można było skwierczące niebezpiecznie napięcie. Gniew pęcznieje w krtani, bo świeżość wydarzeń, jak otwarta rana, trącona niechcący, zaczynała szarpać bólem dziko, jak zerwany ze zbyt długiej niewoli lew - wcześniej zrobili to samo z nią - mdłość wywróciła się w żołądku. Doznanie nie tak nowe, bo karmił się gniewem właśnie, jak paliwem do jazdy.
Nie ma to jak radosne powitania po przerwie. Uśmiech nie schodził, chociaż całość lakonicznych wypowiedzi, brzmiałaby dla potencjalnie innego słuchacza - jak rozstrzelony bełkot wariata - ale wróciłem - kończy, zerkając na przyjaciela, pozostawiając w zieleni źrenic pulsującą żywo ciemność bólu. Tego samego, lustrzanego odbicia, które tak długo widział spleciony w ślepiach Hinote - Jedziemy na wyścig - zakomunikował płynnie, jakby tematem wymiany słów była dzisiejsza pogoda - zrobisz mi za nawigatora? Tylko nie zjeb - opuścił jedną dłoń z obręczy kierownicy, palcami wysunąć ze skrytki paczkę papierosów i srebrzysto czarną zipoo, jednocześnie wyjeżdżając na dwupasmówkę i gwałtownie przyspieszając - Odpal mi. I częstuj się - palce na nowo oplotły skórę kierownicy, rozluźniając napięte knykcie.
- Naprawdę dobrze cię widzieć.

@Isayama Shūsei


edycja przez admina:


ZAKOŃCZENIE WĄTKU

W wyniku długiej stagnacji oraz zmiany kwartału wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.


You don’t choose your demons,
but you do decide who owns who.
Shogo Tomomi

Isayama Shūsei ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku