Cyber zoo
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Sob 3 Wrz 2022 - 22:42
Cyber zoo


Stosunkowo nowa atrakcja i pierwszy taki projekt na świecie. Złakniona wrażeń młodzież oraz rodzice pragnący urozmaicić swoim pociechom letnie popołudnie mogą uświadczyć tutaj spotkania z najróżniejszymi gatunkami zwierząt podczas licznych projekcji. Każda sala to inne środowisko, a w nim bogate we florę i faunę prawdziwe, zmysłowe przedstawienia. Goście na wstępnie otrzymują specjalne okulary VR w postaci lekkich, indywidualnie dopasowanych urządzeń oraz piloty z pojedynczym przyciskiem. Po aktywowaniu gogli nagie ściany holu przemieniają się w feerię barw i odtąd każdy krok stawiany jest w holograficznym świecie.

Pojawiły się już sale z przyrodą z Japonii, gdzie po nakierowaniu okularów na konkretny gatunek zwierzęcia bądź rośliny można wcisnąć klawisz pilota, aby uzyskać informacje na dany temat, w tym podkreślenie, które z ukazanych cudów natury objęte jest ścisłą ochroną. Innym dopieszczonym pomieszczeniem jest przestronny pokój Safari, oferujący spojrzenie w ślepia polującemu lampartowi czy dostrzeżenie detali na korze afrykańskiej akacji. Udostępnione są jeszcze: oceanarium, lasy tropikalne oraz Arktyka. W budowie pozostaje strefa przeznaczona na prehistoryczne stworzenia.

To niecodzienne zoo oferuje także kawiarnię, restaurację oraz sklepiki z pamiątkami. Odpoczynku można zażyć w centralnej części kompleksu, do której łatwo trafić, kierując się postawionymi w salach znakami.

Haraedo
Asami Kai

Wto 29 Lis 2022 - 0:29
|15 listopada

Ah, to był skarb... Prawdziwym skarbem było mieć przyjaciela, któremu nie układało się w życiu sercowym. Wczoraj znów się pokłócił z wybranką. Nie wiedział przez to co zrobić z wykupionymi już wejściówkami do wirtualnego zoo. Wystarczyło kilka kolejnych kolejek, poklepywania po plecach, wysłuchania rzewnej historii, a te wsunęły się już w posiadanie bruneta. Jedną odsprzedał przy wejściu, a drugą z satysfakcją wykorzystał. Był co prawda już w wirtualnym zoo kilka razy ale to mu nie przeszkadzało bo najlepsze atrakcje to te darmowe.
Po przejściu przez bramkę poprawił plecak z laptopem, który do tej pory zwisał na jednym ramieniu. Rozpiął lekko wilgną bluzę. Wyjął z uszu słuchawki. Splątał je i schował niedbale do kieszeni dresów, kiedy odbierał okulary do rozszerzonej rzeczywistości. Sprawnie i samodzielnie skonfigurował urządzenie zmierzając do sali poświęconej Arktyce - nie była otwarta, kiedy ostatni raz tu był. Z pewnymi oczekiwaniami ruszył przed siebie wizualizując sobie odpowiednio lodowce, czy kontemplując nad wystającymi z przerębla fokami. Kątem oka dostrzegł wtedy stojącą nieco przy wejściu dziewczynę, która wyraźnie sobie nie radziła. Niepewnie poprawiała wirtualne okulary na nosie. Spoglądała przez nie, a potem znów poprawiała.
- Pilot. Powinnaś użyć pilota - zwrócił uwagę uśmiechając się uprzejmie i pokazując demonstracyjnie w swojej lewej ręce niewielkie urządzenie - Nie klikaj tylko przytrzymaj pierwszy guzik dopóki nie zobaczysz menu przed oczami. Wybierz potem panel dotyczący Arktyki, powinno ci się wtedy wszystko załadować - wyjaśnił przyjaźnie - Bywam tu dość regularnie więc potrafię rozpoznać świeżaka. Bez urazy. Właściwie trochę ci zazdroszczę - za pierwszym razem robi najlepsze wrażenie - w głosie pobrzmiewał entuzjazm, a on sam spoglądał na dziewczynę z żywą uwagą - To jak, udało ci się?
Asami Kai
Murayama Hanaa

Wto 29 Lis 2022 - 20:42
O cyber zoo usłyszała w domu, podsłuchując jedną z rozmów w jadalni. Ojciec wspominał coś o atrakcji matce, chyba planowali jakieś wspólne wyjście, ale nie była tego pewna. Z jednej strony mogła być na nich zła, że nie powiedzieli jej, że w Fukkatsu jest taki obiekt, bo z chęcią by się tam wybrała, z drugiej strony... była pewna, że gdyby do takiej rozmowy doszło, to chcieliby zgrywać wspaniałych rodziców i zorganizować familijny weekend, a tego by nie wytrzymała. Trochę czasu zajęło jej zrozumienie, że to jak się w stosunku do niej wcześniej zachowywali wcale nie było oznaką troski, a czystą ignorancję i pozbywaniem się odpowiedzialności na całe dnie. Mieli ją po prostu z głowy, gdy całymi dniami siedziała z nosem w książkach w zamkniętym pokoju.
    Nie miała zbyt wielu znajomych, z którymi mogłaby się wybrać do zoo, dlatego postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i wyruszyć na samotną wyprawę. Pospiesznie zarzuciła torbę na ramię, uprzednio zakładając jakiś cieplejszy płaszcz i buty. Na do widzenia rzuciła tylko czymś w stylu niedługo wrócę i wyszła z domu, zupełnie jakby ta cała samotność, do której już dawno się przyzwyczaiła zaczynała jej powoli ciążyć. Coraz częściej potrzebowała wychodzenia do ludzi, a raczej między ludzi. Trochę żeby znormalnieć.
    Na miejsce dotarła dość szybko, chociaż musiała korzystać z nawigacji w telefonie, w końcu szła do miejsca, o którym istnieniu wcześniej nie wiedziała. Na szczęście okazało się, że punkt, do którego zmierzała nie był na drugim końcu miasta, tylko stosunkowo blisko od jej domu.
    Powitała ją kobieta, która wręczyła jej gogle VR i pokrótce wyjaśniła jak się z nimi obchodzić. Niestety, Hanaa była zbyt oczarowana tym miejscem i jednocześnie zbyt zestresowana, żeby wszystko spamiętać w tak krótkim czasie. Pomachała tylko głową, a kiedy kobieta ją zostawiła samej sobie, to głupio było jej z powrotem szukać kogoś, kto mógłby jej pomóc ze sprzętem, którego nie ogarniała, dlatego postanowiła uporać się z tym na własną rękę. Założyła okulary, zmacała je dokładnie w poszukiwaniu jakiegoś przycisku, by po chwili znowu je z siebie zdjąć. Westchnęła przy tym ze zrezygnowaniem. Trochę technologii i człowiek się gubi...
    „Pilot.”
    Rozejrzała się zdezorientowana, gdy nagle usłyszała męski, nieznajomy głos – mężczyzna stanął tuż obok niej, uśmiechając się przyjaźnie. W pierwszej chwili nie wiedziała jak zareagować, dlatego również się uśmiechnęła, choć na jej twarzy malowała się jakaś dziwna bezradność. A gdzieś za nią również wstyd.
    Odnalazła pilot i zacisnęła go mocniej w dłoni. Kciukiem wcisnęła pierwszy przycisk, przytrzymując go zgodnie z poleceniem szatyna.
    — Ty też wybierasz się do Arktyki? — zapytała mając na oczach już okulary. Po chwili pojawiło jej się również menu, o którym wcześniej wspominał. — Tak, udało się, dziękuję panu — dodała po chwili, zachowując należyty szacunek, którego została niegdyś nauczona.
    Westchnęła głęboko, gdy wszędzie wokół zrobiło się jasno, biało. Wydawało jej się, że od razu poczuła chłód mroźnej zimy.  Wieczny śnieg zrobił na niej ogromne wrażenie, pobudził jej zmysły. Rozwinięta wyobraźnia wiele od siebie dodawała. Gdzieś w oddali majaczył się ogromny niedźwiedź polarny, który przykuł jej uwagę. Chciała go zobaczyć najbardziej.
    — Chodźmy — powiedziała, odnajdując jego rękę. Prawie podała mu swoją dłoń jak mała dziewczynka. Palcami pociągnęła go za materiał rękawa, robiąc dwa małe kroki do przodu. W tamtej chwili nie obchodziło ją kim był, jak miał na imię i czy w ogóle chciał za nią iść – ona chciała iść przed siebie. Miał rację, pierwszym razem doznania są najlepsze.

Ubiór: czarny, ciepły płaszcz, materiałowe joggery koloru szarego i
jasne sneakersy. Włosy rozpuszczone. Na ramieniu zwykła,
torba ze srebrną klamrą.

Murayama Hanaa
Asami Kai

Czw 1 Gru 2022 - 0:22
- Wybierać się... To może trochę za dużo powiedziane - pomyślał z lekkim rozbawieniem - Widzisz, każda z sal jest poświęcona konkretnemu miejscu i ta, w której obecnie jesteśmy, dotyczy właśnie Arktyki. Można uznać, że już jesteśmy na miejscu, a właściwie, że to miejsce przybędzie do nas. Wyrośnie na naszych oczach - to Arktyka miała przyjść do nich! - Trzeba tylko odpowiednio skonfigurować okulary - nic prostszego. Wystarczyło kilka wskazówek i dziewczyna wydawała się już mniej zagubiona. Kai przyglądał jej się z dozą entuzjazmu, jakby była czymś wyjątkowo ciekawym. Może czymś w stylu przebranego kociaka, który nieporadnie poruszał się w dziwnym kubraku.
Przechylił lekko głowę. W naturalnym odruchu chciał nakazać zwracać się do siebie po imieniu ale w jej ustach Pan brzmiało tak poważnie, że nawet nieco mu to schlebiało. Nie na co dzień mógł się poczuć jak poważny dorosły - na chwilę obecną postanowił to pielęgnować. Uniósł brwi wyżej czując jak ręka dziewczyny skubnęła materiał rękawa. Zaskoczyła go. Myślał, że jest jednym z tych nieśmiałych, a tu proszę, nie minęła chwila, a pojawiły się imperatywy. Kaia to nie zrażało. Tak długo jak nie było to coś z czym nie mógł się zgodzić, potrafił płynnie i swobodnie dostosować się do każdej sytuacji. Nanashi uczyło pewnej adaptacji. Pozwolił się więc poprowadzić do niedźwiedzia, który z każdym krokiem stawał się coraz większy.
- Wiesz, że futro niedźwiedzi polarnych jest w zasadzie przezroczyste? Jest po prostu tak gęsto nim porośnięty, a odbijające się od niego światło sprawia, że wydaje się biały - Wziął ją pod rękę i spojrzał na dziewczynę zza okularów - Chciałabyś podejść bliżej? - zachęcił uśmiechając się lekko, a potem podchodząc jeszcze bliżej. Hologram nie mógł ich skrzywdzić, choć sam musiał przyznać, że wirtualna rzeczywistość była na tyle dobrze odwzorowana, ze pomimo tego nie mógł sam odczuć przyjemnie iskające niepewność - Masz jakieś swoje ulubione zwierze z Północy?

@Murayama Hanaa
Asami Kai
Murayama Hanaa

Nie 4 Gru 2022 - 22:54
Po zrobieniu tych kilku kroków zatrzymała się, powolnie odwracając się z jego stronę. Jej twarz zdobił głupkowaty grymas, zupełnie jakby przyłapano ją na robieniu czegoś idiotycznego, wręcz ujmującego jej inteligencji. I właściwie w pierwszej chwili sama tak odebrała swoje nieogarnięcie – poczuła się niezwykle głupio, ale niestety technologia (a już zwłaszcza wirtualna rzeczywistość) nie była jej mocną stroną. Łatwo umiała się w niej pogubić.
    — Lubię spacery, dlatego tak odruchowo nogi poniosły mnie dalej — próbowała się wytłumaczyć, nawet jeśli jakiekolwiek tłumaczenia nie były w tej chwili potrzebne. Od razu posłała mu sympatyczny uśmiech – naprawdę doceniała to, że tak bezinteresownie chciało mu się jej pomóc, zwłaszcza, że okazała się taką miernotą. — Dobra, już konfiguruję — powiedziała, od razu klikając coś na pilocie i wybierając odpowiednią opcję. Człowiek jednak uczy się na błędach, bo wystarczyło, że raz się pogubiła, to ten wstyd jakoś tak ją zmotywował, że z ponownym ustawieniem odpowiednich opcji nie miała już problemu. Może jej wszystkie szare komórki w głowie złapały się za ręce, uznając, że tym razem nie pozwolą się skompromitować swojej właścicielce. Milutko.
    Hanaa nadal z ogromnym zaciekawieniem wpatrywała się we wszystko to, co miał do zaoferowania wirtualny świat – niemal była w stanie wyobrazić sobie ten wszechogarniający chłód i odruchowo włożyła dłonie do głębokich kieszeni płaszcza. Wypuściła też powietrze ustami, jakby chciała się upewnić, że nie wyleci z nich para. I oczywiście nie wyleciała, czego oczywiście się spodziewała, ale masa bodźców zewnętrznych mogła zaburzać jej zdolność do prawidłowego myślenia, tak.
    Uśmiechnęła się i od razu na niego spojrzała, gdy rzucił ciekawostką na temat niedźwiedzi polarnych. Doskonale o tym wiedziała, nie na darmo większość swojego życia siedziała z nosem w książkach.
    — Wiem, i tak, chciałabym — odpowiedziała od razu. — Czytałam o tym. A wiedziałeś, że niedźwiedź polarny jest szczytowym drapieżnikiem Arktyki? Nie ma naturalnych wrogów. Jedynym zagrożeniem dla niego są ludzie oraz silne roztopy śniegu i lądolodu, które zawężają tereny, na których mieszka. Utrudnia mu to polowanie i utrzymanie się populacji — recytowała jak z encyklopedii, jakby w głowie miała zapisane całe rozdziały i w każdej chwili mogła otworzyć którykolwiek chciała, by zaczerpnąć jakichś informacji potrzebnych w danej chwili.
    Otworzyła szerzej oczy, gdy byli już w pobliżu niedźwiedzia – był naprawdę ogromny, o wiele większy niż można było przypuszczać, ale na oko rozmiary miał prawidłowe, zbliżone do tych katalogowych.
    — Chyba nie mam, wszystkie są interesujące. A ty masz swoje ulubione? To znaczy czy pan ma swoje ulubione?

Murayama Hanaa
Asami Kai

Wto 6 Gru 2022 - 23:05
- Tak, tak.. - uśmiechnął się lekko z pewna dozą pobłażliwości. Nie było w nim jednak nic ze złośliwości czy chęci wyśmiania - Nie musisz się tłumaczyć. To miejsce jest cool na tyle, że w pierwszej chwili może przytłaczać i zachwycać. To nic złego dać się ponieść ekscytacji - sam ja usprawiedliwił widząc jak niewygodnie się sama czuła, lecz czy to było faktycznie potrzebne? Uśmiechną się uprzejmie - Chodźmy - zachęcił ją już sam podążając tam gdzie chciała.
Uniósł lekko brwi kiedy zaczęła opowiadać o ciekawostkach
- Nie, w zasadzie nie wiem za dużo. Szczerze to co powiedziałem to ciekawostka która możesz wyświetlić przyciskiem pilota, kiedy patrzysz na zwierzaka, hehe... - pokazał jej jak trochę oszukał system. Wystawił przy tym żartobliwie język - przychodzę tu głównie dla widoków. Lubię jak dopracowane są nie tyle co zwierzaki, lecz też otoczenie wokół. Szczerze żałuję, że nie ma tu więcej opcji widokowych ale no, jest to zoo, a nie park krajobrazowy - wzruszył bezradnie ramionami - jakbym jednak miał wybrać zwierzę...z tych takich zimowych to chyba będzie lis polarny. Widziałem filmiki jak śmiesznie nurkują w śniegu - wybrał pierwsze zwierzę o jakim pomyślał - I możemy przejść na ty, skoro już jesteśmy na randce to myślę, że w gruncie rzeczy nawet wypada. Jestem Kai - zatrzepotał niewinnie rzęsami, kiedy się przedstawił przedstawiając jej stan bieżącej rzeczywistości - Jest kontynent, a może miejsce które chciałabyś zwiedzić? - uśmiechną się łobuzersko

@Murayama Hanaa
Asami Kai
Murayama Hanaa

Sro 14 Gru 2022 - 23:13
„To nic złego dać się ponieść ekscytacji.”
    Uśmiechnęła się jeszcze radośniej, kiedy okazał jej zrozumienie, czyli coś, czego od zawsze jej brakowało. Całe życie była wychowywana w domu pełnym surowych zasad, w którym nie było miejsca na nadmierne okazywanie emocji i uczuć. Teraz coraz częściej zdarzało jej się pokazywać to, co tłumiła w sobie całe dzieciństwo. Odkrywała wcześniej nagromadzone szczęście i ciekawość, dzieliła się nim z innymi, ze światem.
    Gdyby nie miała na głowie okularów, to prawdopodobnie uderzyłaby się otwartą dłonią w twarz – nie miała pojęcia o tym, że można sobie wyświetlić jakieś dodatkowe informacje i ciekawostki o zwierzętach. To znaczy domyślała się, że gdzieś powinny być takie rzeczy, ale nie szukała ich jakoś specjalnie, bo przecież sama dużo wiedziała. Na któreś urodziny dostała od rodziców ogromną encyklopedię zwierząt, która udało jej się dokładniej przewertować, także większość rzeczy byłoby dla niej tylko przypomnieniem wcześniej odrobionych lekcji.
    — Już myślałam, że taki z ciebie mądrala, a ty jesteś po prostu chytry. Ale to dobrze — powiedziała, chwaląc go od razu, żeby nie odebrał jej słów jako obelgi, bo przecież nie miała na celu go urazić. Po prostu przez chwilę miała w głowie myśl, że trafił się ktoś o podobnych, książkowych zainteresowaniach. Ale cieszyła się, że trafiła jednak na niego, bo był naprawdę miły, uczynny i pomocny. Nie zgnoił jej nawet za to, że była upośledzona w technologię, a przecież zdarzali się ludzie, którzy od razu się denerwowali o takie rzeczy.
    — Lis? Czyli miałam rację, Chytrusie — odparła, klaskając dłońmi z ekscytacji. Bystry był, to musiała przyznać. Bardzo szybko udało mu się zdobyć jej zaufanie albo chociażby wprawić ją w taki stan, że mogłaby mu bez problemu uwierzyć w większość rzeczy, które zdecydowałby się jej opowiedzieć.
    „(...) już jesteśmy na randce...”
    Zwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego, jakby wszystko to co było wokół przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
    NA RANDCE?
    Zdębiała. W pierwszej chwili chciała zapaść się pod ziemię, bo się zawstydziła i wyraźnie poczerwieniała. Zrobiła wielkie oczy, z których zdziwienie się wręcz wylewało. W życiu nie nazwałaby przypadkowego spotkania RANDKĄ.
    — Han-aa — wydukała, odwracając na chwilę łeb, jakby chciała ukryć swoje emocje. Kiedyś była w tym mistrzynią, ale teraz, gdy stał tak blisko nie mogła po prostu udać, że jego słowa do niej nie trafiły. Wyraz na „R” odbijał się echem w jej głowie. Aż zaczęły ją boleć skronie. Musiała minąć chwila zanim odważyła się ponownie na niego spojrzeć. — Nigdy nie byłam na randce.
    Nie była w stanie odpowiedzieć na jego pytanie.

Murayama Hanaa
Asami Kai

Sob 17 Gru 2022 - 10:39
- Hah, cóż, muszę by nie pozostawać przy mądralach w tyle - rozłożył bezradnie ramiona, lecz więcej w tym geście było z komediowej teatralności. A jakże - lekki, chyry uśmiech nie schodził mu z twarzy. Nie mógł nie uznać wypowiadanych przez dziewczynę słów inaczej niż komplement samemu zgrabnie schlebiając jej w drugiej chwili. Nie należał do silnych, czy brutalnych więc musiał w inny sposób przetrwać. Nanashi rzadko wybaczało potknięcia.
Zaśmiał się serdecznie widząc jej minę i zesztywniałą momentalnie sylwetkę. Skrył nazbyt rozszerzony uśmiech za dłonią - Och wybacz, nie chciałem cię speszyć - chrząknął opanowując nadmierny entuzjazm w głosie starając wydobyć z siebie przepraszający ton - jak najbardziej autentyczny. Nie chciał jej zawstydzić. Nie aż tak - Oboje mamy najwyraźniej dzień wolny, przypadkowo trafiliśmy na siebie, miło nam się do tego rozmawia, prawda...? - był bardzo dumny z tego, jak gładko udało mu się ująć kolejne słodkie słówka. Przekręcił przy tym głowę by spojrzeć na uroczy rumień na twarzy dziewczyny pod innym kątem. Chciał zasiać w niej nieco spokoju więc swobodnie kontynuował - Och, nie przejmuj się, akurat tak się składa, że mi zdarzyło się w swoim życiu na kilku być więc to ja bym cię poprowadził. Na randkach dwoje ludzi zazwyczaj spędza czas by się nawzajem poznać, nie musisz dorabiać do tego więcej filozofii. Zróbmy więc to, spędźmy razem czas - gdy przejdziemy przez Arktykę pokażę ci w oceanarium moja ulubioną rafę. Jeżeli wyrazisz chęć to znam też dobrą miejscówkę na zjedzenie naleśników. Ja stawiam. Oczywiście jeżeli tylko mi pozwolisz - w piwnych oczach błyszczał entuzjazm. Słowa wypowiadał lekko, bez nacisku zostawiając jej komfort wyboru - Więc jak Hanaa, pozwolisz mi być dziś swoją randką...?

@Murayama Hanaa
Asami Kai
Murayama Hanaa

Wto 20 Gru 2022 - 21:00
Od samego początku podobało jej się jego nastawienie – wydawał się jakiś szczęśliwszy niż reszta mieszkańców miasta, zupełnie jakby od nich odstawał, oczywiście w najpozytywniejszym tego słowa znaczeniu. I na pewno dodawało mu to atrakcyjności w jej oczach, nawet jeśli nie od samego początku patrzyła na niego w tych kategoriach. Bo gdy tylko do jej uszu dotarło to jedno, kluczowe słowo, to mogła zacząć na niego tak patrzeć. Choć bardziej pewnie nie mogła dowierzyć w to, że losowe wyjście do zoo mogło przeobrazić się w coś takiego. W coś, co ciężko był jej wypowiedzieć, przecież to słowo z trudem wymykało się spomiędzy jej ust.
    „(...) nie chciałem cię speszyć.”
    Za późno.
    Zastygła na kolejną chwilę, jakby nie była pewna czy tylko to sobie pomyślała, czy wypowiedziała te słowa. Starała się to odczytać w jego reakcji, ale poza tym jego szerokim uśmiechem nie dostrzegła nic innego – i dobrze, bo już myślała, że zaliczy wtopę. W odpowiedzi machnęła tylko ręką, na znak, że nic się nie stało, PRZECIEŻ ŻYJE. Choć wewnętrznie pewnie wszystko bardzo przeżywała, bo niecodziennie przedstawiciel płci przeciwnej mówił do niej w taki sposób. Zresztą... zewnętrznie też, bo czuła, że dłonie odmawiają jej posłuszeństwa, dziwnie drżą. Chcąc to ukryć schowała je za siebie.
    — Prawda — od razu przyznała mu rację, próbując się uspokoić i nawiązać z nim swobodny dialog. Bo tak naprawdę jak już się głębiej zastanawiała, to faktycznie nie miała powodów do stresu. Rozmowa szła do przodu, była w miejscu publicznym, więc w razie gdyby okazał się jakimś psycholem to wokół byli ludzie, którzy na pewno by zareagowali, a w razie totalnej porażki mogła po prostu uciec do domu i pewnie już nigdy by się nie spotkali. Wszystko było prostsze niż się wydawało...
    — Prowadź, ale musisz się starać, bo to od ciebie będzie zależeć jakie będę miała nastawienie do innych mężczyzn. Poczuj tą odpowiedzialność. Pokaż mi co ma do zaoferowania zoo, zabierz mnie na naleśniki, a jak dobrze ci pójdzie to chętnie wymienię numery telefonów — wypaliła, zbierając w sobie całą swoją odwagę. Poczuła też niesamowitą ulgę, gdy myśli opuściły jej głowę, składając się w przemyślaną wypowiedź. Mogłaby przysiąc, że jeszcze chwilę wcześniej nie byłaby skleić pojedynczego zdania. — Więc śmiało możesz mnie nazywać dziś swoją randką, Kai.
    — No to prowadź — dodała prędko, tryskając tym samym entuzjazmem co wcześniej. Zbliżyła się do niego trochę, prawie jakby chciała wsunąć swoją dłoń pod jego, ale ostatecznie tego nie zrobiła. — Właściwie to jedzenie to dobra opcja, wydawało mi się, że czuję kurczaka i chyba naprawdę jestem głodna.

Murayama Hanaa
Miyasaki Haruo

Pią 23 Gru 2022 - 0:41
Wczesne popołudnie, 14 Stycznia 2037

Młody Haruo uwielbiał weekendowe wypady do zoo. Spokojne spacery pomiędzy wybiegami, w akompaniamencie równomiernego stukania obcasów matki o wybrukowaną czerwoną kostką ścieżkę. Przy każdej wizycie zatrzymywali się obok tablic informacyjnych, które jasnowłosa kobieta odczytywała spokojnym, kojącym głosem. Sumiennie przeplatała je również dodatkowymi ciekawostkami, wyszukanymi w sieci na przerwie w pracy. Jej syn wsłuchiwał się uważnie, wlepiając błyszczący zaciekawieniem wzrok w stworzone na potrzeby zwierzęcia środowisko, zamknięte w kilkunastu, miejscami i kilkudziesięciu, metrach kwadratowych. Wypatrywał uważnie dzikich spojrzeń, lśniącej sierści i kolorowych piór by z ekscytacją wskazać je palcem uśmiechniętej kobiecie. Ta upominała go wtedy cierpliwie, zwracając uwagę na nieuprzejmy gest i niegrzeczne przerywanie komuś w połowie zdania, by cała sytuacja powtórzyła się o kilka kroków dalej.  
Po każdym takim wypadzie, blondyn wzbogacał się o miłe wspomnienia i odrobinę nowej wiedzy. Ze zniecierpliwieniem wyczekiwał kolejnych, podobnych wypadów, co zmieniło się drastycznie nim ukończył jedenaście lat. Jeden, pechowy weekend po którym do tej pory miał problem z ciasnymi i przepełnionymi miejscami wystarczył by ulubione miejsce chłopaka zaczęło napawać go niepokojem. Nagle przyglądanie się zwierzętom zamkniętych na wybiegach o ograniczonej powierzchni, uwięzionych za metalowymi prętami i szklanymi ścianami zaczęło wyprawiać go w dyskomfort, odbierając całą przyjemność z dnia. Nigdy więcej nie przekroczył bramek prowadzących na teren zoo. Dlatego też, lata później, jego uwagę przyciągnęła informacja o ‘cyber zoo’.
Po przeprowadzce do nowego miejsca obiecał sobie regularne zwiedzanie okolicy i pobliskich atrakcji. Przez ten pierwszy miesiąc, ze względu na inne priorytety, nieco zaniedbał to postanowienie. Widząc więc artykuł o miejscu oferującym nietypową atrakcję, postanowił dokładniej sprawdzić o co chodzi. A im więcej czytał, tym bardziej rosło zainteresowanie mężczyzny, podsycane wspomnieniami z wczesnego dzieciństwa. Możliwość ponownego przeżycia podobnego doświadczenia, bez męczenia się ze swoim fobiami, wznieciła iskrę podekscytowania. Pomogła ona zadecydować, że następny wolny dzień spędzi właśnie tam. Haruo brakowało tego specyficznego kontaktu ze zwierzętami, nienadającymi się na trzymanie we własnym domu. Podziwiania ich na własne oczy, bez ryzyka i obawy, że skończy się jako ich kolejna przekąska. Co prawda miały to być tylko projekcje, ale to zdecydowanie przebijało to zaleganie na kanapie, oglądając programy dokumentalne na płaskim ekranie telewizora.
Gdy stanął już pod budynkiem, poczuł jak ogarnia go niepewność. Pomimo dokładnego wyczytania na czym to wszystko miało polegać, jak na razie nie mógł otrząsnąć się z pewnej dozy dyskomfortu i niepokoju. Niby wiedział, że spodziewać się może przestronnych pomieszczeń, ale to co miał zastać po uruchomieniu projekcji pozostawało tajemnicą. Do przekroczenia progu przekonało go w końcu ciche odchrząknięcie za plecami — przez swoją wewnętrzną rozterkę nie zauważył, że zablokował przejście jakieś rodzinie, która najwyraźniej miała podobne plany na popołudnie co on. Przeprosił ich, zebrał się w sobie i wszedł do budynku, od razu rozglądając się wokół.
Dziękuję — zwrócił się do witającego go pracownika, przyjmując zaoferowane urządzenia by przejść z nimi na bok. Obrócił okulary VR w dłoniach, z ulgą dostrzegając, że był to model lekki i nowoczesny, oszczędzający użytkownikowi niewygodnego ciążenia na twarzy. Nasunął je na nos, uwagę kierując na małego pilota, leżącego wygodnie w dłoni. Łatwy w obsłudze, z pojedynczym przyciskiem. Pozostało mu go wcisnąć, co okazało się niełatwym zadaniem. To, że nie znalazł dokładniejszego opisu projekcji okazało się sporą przeszkodą. Zostawiało to zbyt wiele przestrzeni na domysły, a umysł Haruo staczał się w te niekorzystne kierunki. Zacisnął mocno szczękę, wbijając intensywne spojrzenie w spoczywające w sprawnej dłoni urządzenie.
No dalej, to tylko nieszkodliwe iluzje — mruknął cicho pod nosem, zaciskając mocno szczękę. Zamarł z kciukiem unoszącym się ponad kpiącym z niego przyciskiem. Gdzieś w środku wiedział, że zachowuje się irracjonalnie, wygłupia tylko stojąc sztywno w miejscu. Nie potrafiąc przełamać się, co nasilało tylko frustrację.

@Ivar Hansen


Ostatnio zmieniony przez Miyasaki Haruo dnia Wto 24 Sty 2023 - 20:49, w całości zmieniany 1 raz
Miyasaki Haruo

Ivar Hansen ubóstwia ten post.

Ivar Hansen

Czw 29 Gru 2022 - 0:02
Wczesne popołudnie, 17 Grudnia 2036

  W młodzieńczych latach Ivar nie miał okazji doświadczyć wiele rzeczy, które przeznaczone były głównie dla młodzieży. Okres ten miał bardzo niezrównoważony. Chaos wypełnił jego serce, a na języku pozostawał gorzki posmak porażki. Wtedy nie potrafił wygrać ze swoimi zmorami. Stawał się łatwym celem; niekoniecznie dla dzieciaków z sierocińca. Dzieciństwo z pewnością miał trudne, zmuszony był z wielu rzeczy zrezygnować. W jakiś chory sposób musiał nauczyć się radzić z problemami, z którymi dorośli nie byli w stanie podołać. To również przełożyło się na brak chęci wobec dorosłych do adopcji dziecka, które nie najlepiej odnajdowało się w realnej rzeczywistość, narzucając mu gwałtowny bieg. Oczywiście Ivar nie najlepiej poradził sobie ze zmorami, które go dręczyły przez wiele, długich lat. Któregoś razu obiecał sobie, gdy tylko znajdzie w sobie dość siły by to przezwyciężyć, w przyszłości nadrobi zaległości, które omijały go w nastoletnich latach.
  Czas mijał, a wraz z nim nie zauważył jak szybko skończył trzydzieści pięć lat. Zjawy, z którymi nie radził sobie najlepiej, na dzień dzisiejszy nie stanowiły dla niego aż takiego wyzwania. Spełnił większość marzeń, które sobie założył. Zwiedzał więc góry i lasy, łąki i rzeki, byleby tylko móc spróbować dosięgnąć rzeczy nieosiągalne — tak przynajmniej sobie wmawiał kiedy dziecięce życie Ivara ograniczyło się od wizyt w szpitalach, aż do brutalnej rzeczywistości; sierocińca w Nanashi, w którym mieszkał.
  Może właśnie z tego powodu w czasie wolnym nie potrafił siedzieć na dupie. Nie przepadał za wylegiwaniem się do południowych godzin, raczej był osobą, która lubiła korzystać z dnia. Chodził na przeróżne wystawy, w ten sposób interesując się życiem w mieście. Nie mógł sobie odpuścić wyjścia, kiedy wiedział, że może ominąć go coś godnego uwagi. Do takich miejsc zalicza się Cyber Zoo, który jakiś czas temu został mu polecony. Mimo że w Fukkatsu mieszkał przez naprawdę długi czas, przez te sześć lat zmieniło się tu naprawdę sporo. Musiał więc nadrobić wszelakiej maści placówki, które wybudowały się przez ten czas.
  Potrzebował odpoczynku, dlatego do tego miejsca chciał udać się sam. Nie spodziewał się, że na swej drodze spotka kogoś, kto zaburzy mu ten plan. Nie jest jednak w pełni obojętny na obcych mu ludzi, więc kiedy zauważył mężczyznę, który miał spory problem z oswojeniem się z urządzeniem, Ivar zwrócił na niego większą uwagę. Z początku dyskretnie obserwował go, by zorientować się, czy na pewno było u niego wszystko w porządku. Może to mały atak paniki, z którym nie mógł sobie poradzić? Hansen zbyt dobrze znał uczucie lęku i kompletnego zagubienia, aby być znieczulonym na tego typu sytuacje. Zdecydowanie za dużo razy w swoim życiu bywał w niekomfortowych okolicznościach, które stworzył jego wiecznie naćpany lekami umysł.  
  — Wszystko w porządku? — pyta z bezpiecznej odległości, kiedy w końcu postanowił podejść do obcego mu mężczyzny. Kontakt z nieznajomymi mu osobami bywał różny, w zależności od samopoczucia Ivara. Dziś czuł się na tyle pewny swego, że nie widział problemu w tym, aby mu pomóc. O ile nieznajomy da sobie pomóc, z czymkolwiek miał problem.
  — Wiesz, jeżeli masz problem w obsłudze sprzętu to chętnie Ci pomogę. Sam jestem tu pierwszy raz, ale to trudne nie jest. Chodź, pokaże Ci — kontynuuje i mimo śmiałości, którą ukazał, nie zbliża się do mężczyzny bez wyraźnego pozwolenia. Nie chciałby wejść w jego przestrzeń osobistą, w ten sposób wprawiając go w jeszcze większy lęk.

@Miyasaki Haruo
Ivar Hansen

Miyasaki Haruo ubóstwia ten post.

Asami Kai

Pią 30 Gru 2022 - 23:18
Był śmiały i otwarcie wyrażał swoje zamiary oraz myśli. Kiedy czegoś chciał to po to sięgał. Nie bał się ośmieszenia, czy też odrzucenia - wiedział, że są straszniejsze rzeczy, które mogą przydarzyć się w ciemnej alei niż cudza, niepochlebna opinia. Nie lubił też samotności więc, jak tylko wymienił kilka zdań z nieznajomą nie mógł nie spróbować przytrzymać tego towarzystwa na dłużej. Hanaa sprawiała w jego oczach wrażenie nieco zagubionej co tylko dodawało jej uroku. Oficjalny sposób zwracania się i powaga, którą tak łatwo przyszło mu zburzyć bawił. Tak, była zabawna i urocza. Przywodziła na myśl ciepły słodycz - może dlatego pomyślał o naleśnikach...?
- Co tylko nakażesz, Madame - dłoń złożył uroczyście, w akcie przyrzeczenia, na piersi. Wziął sobie do serca wszystkie rzucone w powietrze nakazy przyjmując je jak swoje życiowe drogowskazy. Miał wrażenie, że dziewczyna z każdym wypowiedzianym słowem odzyskiwała utracony rezon, a każdy zawieszony na nim imperatyw był dla niej podporą. W jej ruchach zaczął dostrzegać entuzjazm zgaszony przez wstyd do tego stopnia, że nie zdawała sobie sprawy jak bardzo mogłyby brzmieć wypowiadane przez nią samą słowa. Możesz nazywać mnie swoją randką - powiedziała mu wprost, choć chwilę wcześniej ledwie poznawała fakturę tego słowa w ustach. Uśmiechnął się nie tylko w myślach.
- Och, a więc może przed deserem pójdziemy do Kokuryū. Słyszałaś o tym miejscu? Jest to bardzo przyjemna, kameralna budka, a kurczak tam to skrzydełka chrupać i śmiało, moja randko, jakimże człowiekiem bym był gdybym należycie nie eskortował swojej Pani jeżeli tylko jest jej takie życenie- zgiął ramię w łokciu oferując się do asysty. Widział, że wyciągała dłoń i jeżeli tylko zabrakło jej śmiałości to całe szczęście on miał odwagi za obojga - Przed kurczakiem najpierw rybki. Chociaż nie wiem...czy meduzy można nazwać rybkami? Moja ulubiona rafa to właśnie taka z meduzami, oglądałaś może "Gdzie jest Nemo?" Kojarzysz scenę z tymi różowymi meduzami? Tak to wygląda...oach, jakby w powietrzu wirowało dużo satynowych poszewek... - dzielił się swoim entuzjazmem i wrażeniami. Chociaż byli ciągle jeszcze w zimowej okolicy on przed sobą miał już prerię barw oceanicznych stworzeń z którymi dosłownie mogli się zanurzyć, a która wydawała się o wiele ciekawsza niż arktyczna biel. Kierował i oprowadzał ją po morskim i oceanicznym dnie. Po wodach gdzie słońce załamywało się tuż na powierzchni i po tych, gdzie panowała egipska ciemność oświetlana przez fluorescencję prezentowanych, głębinowych istot.
- Jesteś zmęczona? Jeżeli tak t możemy podjechać metrem, chociaż ta budka nie jest to też daleko. Właściwie nie zapytałem na początku ale czy mieszkasz gdzieś daleko? Jeżeli tak i musisz uważać by nie przegapić jakiegoś pociągu lub autobusu to daj mi znać - nie chciałbym ci robić kłopotu i chętnie przypilnuję byś trafiła do odpowiedniego - zapowiedział bo nie do końca potrafił wyczuć czy dziewczyna czuła się przy nim onieśmielona, czy tez może wręcz przeciwnie - zarażał ją swoją swobodą zachęcając do podobnego. Bez względu czy wybrali spacer, czy podjechali autobusem lub metrem, po minięciu drugiego z kolei rogu trafili do Kokuryu - Jakbyś nie wiedziała na co masz ochotę mogę coś polecić.
Asami Kai
Miyasaki Haruo

Wto 3 Sty 2023 - 23:47
Obrócił małe urządzenie w dłoni, przyglądając mu z każdej strony. Zupełnie jakby miało to ukazać rozwiązanie dla obecnej sytuacji, w której nie potrafił zmusić się do wciśnięcia jednego, małego przycisku. Powoli narastała w nim irytacja, pierwsza oznaka tego, że zaczynał przegrywać i ulegać irracjonalnym myślom. Następna w kolejce była złość, wywołana własną bezsilnością. Coś czego wolałby uniknąć.
Przymknął oczy i wziął trzy głębokie wdechy. W takich chwilach zazwyczaj pomagały próby logicznej argumentacji więc właśnie na tym starał się skupić. Stał w przestronnym pomieszczeniu a innych zwiedzających było niewielu, zapewne ze względu na dzień i porę. Wszystko co miało pojawić się przed nim po uruchomieniu wręczonego na wejściu urządzenia będzie projekcją. Ładną iluzją stworzoną z kolorowych świateł dla uciechy gości. Nieprzyjemna sytuacja sprzed nieco ponad miesiąca pogarszała tą obecną, ponieważ wspomnienia kłębiącej się w piersi paniki były świeże. Ale tu nie chodziło już tylko o strach przed ciasnymi, zamkniętymi pomieszczeniami.
Po odkryciu Cyber Zoo wykwitła w nim nadzieja. Perspektywa, że znów doświadczy czegoś co do tej pory było tylko słodko gorzkim elementem dzieciństwa. Bał się zawodu i potencjalnej porażki.
Tak, wiem jak się tego używa — odpowiedział ostro, podrywając gwałtownie głowę. Gniewne spojrzenie przeniósł z pilota na bogu ducha winnego nieznajomego, mrużąc przy tym oczy. Refleksja nadeszła szybko. Uprzejmy wyraz twarzy oraz pokrzepiające słowa mężczyzny uświadomiła blondynowi jak nieodpowiednia była jego reakcja na nic więcej jak chęć pomocy. Jasnobrązowe oczy złagodniały a irytację zastąpiła skrucha. Wargi zacisnął w zakłopotaniu.
Przepraszam, to było nieodpowiednie — powiedział, przeklinając w duchu skłonność do impulsywnych zachowań gdy emocje zaczynały brać górę. Nie zdziwiłby się ani trochę gdyby szatyn porzucił całą życzliwość, w zamian posyłając Miyasaki’ego w diabły. — Wiem jak obsłużyć sprzęt tylko… Nie w tym problem.
W czym ten problem leżał, ciężko było mu wytłumaczyć. Haruo nie lubił zwierzać się innym z własnych rozterek, niezależnie od tego jaka dzieliła ich relacja. Chętnie służył ramieniem, z uwagą wysłuchując innych. Przytakiwał w odpowiednich momentach, oferował poradę jeśli była ona potrzebna i na miejscu, nie potrafiąc zaoferować podobnego zaufania rozmówcy. Z jego perspektywy, takie rozmowy przybierały formę transakcji. Coś za coś.
Szatynowi należało się coś, by zrekompensować to jak grubiańsko został potraktowany.
Jestem tu pierwszy raz i to głupie, ale ciężko przekonać mi się do czegoś jeśli nie wiem czego się spodziewać — zdradził, sięgając prawą dłonią do swoich włosów, skoro lewą miał zajętą. Zaczesał niezręczne jasne kosmyki w tył. Gest towarzyszący mu często w stresujących bądź niezręcznych sytuacjach, ale jego rozmówca tego wiedzieć nie mógł. — Nie mogłem znaleźć w sieci żadnych szczegółów więc oto jestem, stojąc tu jak skończony idiota, niezdolny do wciśnięcia jednego przycisku. Jeszcze wyładowuje swoją frustrację na osobie która niczym tu zawiniła. Naprawdę za to przepraszam.
Uśmiechnął się krzywo, opuszczając ramiona w zrezygnowaniu. Zaistniałą sytuacją, własną głupotą  i kiepskim, pierwszym wrażeniu jakie zrobił. Może rzeczywiście było z nim coś nie tak i potrzebował więcej kontaktów z innymi obywatelami miasta. Ewentualnie odpuścić sobie wizyty w miejscach niosących potencjał na uruchomienie jego fobii. Tak, to też było dobrą opcją.
No i gdzie moje maniery. Miyasaki Haruo — przedstawił się. Wypadałoby skoro właśnie otworzył właśnie sposobność na rozwinięcie dalszej rozmowy. Nie wiedział dlaczego a potencjalnych powodów było sporo. Na razie postanowił zrzucić to na niecodzienność zaistniałych okoliczności. Dorzucenie kolejnego aspektu odbiegającej od codziennej normy nie powinno zrobić tu zbyt wielkiej różnicy.

@Ivar Hansen
Miyasaki Haruo

Ivar Hansen ubóstwia ten post.

Murayama Hanaa

Pon 9 Sty 2023 - 20:06
„Co tylko nakażesz, Madame.”
    Najszczerszy uśmiech od razu wygiął jej usta – przez moment czuła się jakby trafiło ją coś, czego nigdy wcześniej nie czuła. Przez całe to bycie w centrum jego uwagi czuła się dziwnie, niecodziennie. Nie pamiętała kiedy ostatnio ktoś poświęcał jej tak wiele uwagi i ciągłego, narastającego zainteresowania. W losowych momentach wciąż pytała samą siebie dlaczego, choć za żadnym z razów nie potrafiła znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia. Nie dowierzała, że mogła się komuś tak po prostu spodobać, ale zamierzała wykorzystać tę sytuację do ostatniej kropli. I to z uśmiechem na twarzy, w końcu Kai zajmował się nią jak prawdziwy dżentelmen.
    Zdecydowanie oprzytomniała, choć myśli w głowie miała zdecydowanie za dużo – kotłowały się, szukając swojego ujścia. Wciąż wmawiała samej sobie, że powinna zachowywać się po prostu naturalnie, jak zawsze, ale jednocześnie uważała by nie zrobić niczego dziwnego lub nie powiedzieć czegoś niestosownego – zbyt rzadko miała okazję gadać z chłopakiem twarzą w twarz przez dłużej niż kilka minut. Jedynymi przedstawicielami płci męskiej, z którymi nawiązywała jakikolwiek dłuższy dialog byli uczniowie wchodzący w skład szkolnego kółka szachowego, do którego uczęszczała.
    Jej uśmiech poszerzył się, gdy usłyszała o miejscu, w które chciał ją zabrać – nie była pewna czy już tam kiedyś była, ale na pewno widziała jakiś szyld z podobną nazwą, więc mogła nawet kojarzyć, w którym kierunku jest ta budka. Straciła rezon, gdy dostrzegła ruch jego ręki – czyli doskonale widział, że wcześniej nie wiedziała co zrobić z dłońmi. Co za wstyd. Ale skorzystała z jego pomocy, odszukując jego rękę jak zagubione we mgle dziecko szukające rodzica. W jej dotyku mogło brakować czułości i delikatności, bo wciąż była trochę spięta.
    — Słyszałam o tym miejscu — stwierdziła nareszcie, wybudzona z zadumy. — Meduza jest parzydełkowcem, dwuwarstwowym zwierzęciem tkankowym, ale nie rybą — dopowiedziała od razu. Kai chyba nieświadomie znalazł sposób na pobudzenie mózgu niebieskowłosej, trafił w czuły punkt. Mógł testować jej wiedzę albo nawet wygadywać jakieś głupoty, zyskując niemalże stuprocentową pewność, że dziewczyna na pewno pokusi się o komentarz. — Tak, oglądałam i pamiętam — odparła po chwili wyraźnie zadowolona. W bardzo szybkim tempie obskoczyli morski świat i Hanaa wiedziała, że na pewno jeszcze kiedyś wróci w to miejsce. I może nawet nie sama. Podczas wirtualnej podróży bardzo łatwo się zachwycała. Gadała o rafach, napotykanych organizmach wodnych i stale zestawiała swoją własną wiedzę z tę, którą serwowało urządzenie. Dawno nie miała w sobie tyle entuzjazmu.
    — Jedźmy metrem.

W drodze pewnie dużo gadali – czuła się przy nim dużo swobodniej. Chciała go lepiej poznać i spędzić z nim trochę czasu. Zrobił na niej dobre wrażenie, był wygadany i wyciągał z niej to, co najlepsze. Pod pewnymi względami nawet jej zaimponował, ale cieszyła się tym skrycie i nie miała zamiaru mówić co ją tak wewnętrznie uszczęśliwiło.
    — O, pewnie często tu bywasz i znasz całe menu? W takim razie zdaję się na ciebie, zaskocz mnie czymś pysznym — powiedziała, od razu rozsiadając się wygodniej na stołku i spoglądając na niego z uśmiechem. — Co sprawia, że do wszystkiego podchodzisz z taką swobodą?

Doprawdy było super, tak. A potem się sobie rozeszli, może nawet do domu ją odprowadził. Może.

z tematu.

Murayama Hanaa
Ivar Hansen

Wto 7 Mar 2023 - 18:04
  Z uwagi na to, że nie znał mężczyzny, któremu chciał pomóc, Ivar nie dostrzegł symptomu irytacji, który powoli przejmował władzę nad ciałem nieznajomego. Zabawne, że ta ulotna chwila impulsu potrafiła pokazać człowieka z zupełnie innej perspektywy; nawet Ci najbardziej uroczy, gdy tylko złość weźmie górę nad innymi emocjami czy zrachowaniami, mogą zmienić się nie do poznania. Będąc agresywni, pokazując w ten sposób jak kruchymi istotami są ludzie. Wtedy nawet najsłodsza czekolada świata zostawi nieodwracalny, gorzkawy posmak na języku. Miyasaki na szczęście takiego wrażenia po sobie nie zostawił, a Ivar wciąż czuł słodki posmak czekolady w ustach na samą myśl o pomocy.
  Nie dało się ukryć, że w pierwszej chwili zaskoczył się gwałtowną reakcją nieznajomego. Choć bardziej zadziałał machinalnie, robiąc niewielki krok w tył, tak nie pozwolił, aby ostry ton głosu wytrącił go z równowagi. Choć w ostatnim czasie miewał dosyć niewygodne sytuacje w życiu, tak teraz nie chciał o tym myśleć, woląc przekierować swoją bardziej pozytywną [s](myślenie)[/s] energię na drugą osobę. Zdecydowanie zbyt często uciekał od społecznych konfrontacji dla zwykłej wygody — najwyższa pora to zmienić.
  W odpowiedzi na gniew, który dostrzegł w jego spojrzeniu, zamiast przybierając surową postawę, uśmiechnął się do niego w łagodny sposób, starając się mimiką załagodzić sytuację, która wyniknęła z uwagi na stresującą okoliczność. W końcu nikt nie lubił gdy plany nie szły po ich myśli, a oni byli tylko ludźmi.
  — Nic nie szkodzi, nie musi się tym przejmować — odpowiedział, szybko dostrzegając skruchę w jego zachowaniu. Dzięki temu wiedział, że mężczyzna nie miał nic złego na sumieniu, a rzeczywiście potrzebował małej pomocy.
  Przekrzywił głowę minimalnie w bok, gdy usłyszał, że szkopuł nie stanowił tu sprzęt. W ten sposób chciał dać mu do zrozumienia, że skupił na nim całą swoją uwagę i chętny jest do tego, by wysłuchać jego żale, nawet jeżeli dotyczyły czegoś zupełnie innego. A nuż może rzeczywiście będzie w stanie mu pomóc taką głupotą.
  Problem okazał się być dużo bardziej złożony, choć możliwe, że jego rozwiązanie mieli tuż przed nosem. Ivar pokręcił głową, usłyszawszy sformułowanie “to głupie”. Absolutnie niczyją głupotą nie jest strach, który czasem bezzasadnie ogarnia nasze ciało, stając się jego marionetką. Głupotą jest złożenie mebla bez instrukcji, a nie irracjonalny lęk przed rzeczami nam nieznanymi.
  — Łatwiej będzie Ci przekonać się z kimś? — zapytał, gdy w krótkiej zadumie złapał się za swój podbródek, nie odwracając od niego wzroku. By po chwili zaśmiał się pod nosem, gdzieś w tle całej tej sfrustrowanej atmosferze chcąc rozładować budujące się napięcie zwykłym śmiechem czy uśmiechem.
  — Myślę, że w takiej sytuacji też bym był wkurzony. Albo spanikowany; na pewno coś z tych dwóch — zażartował, wolną dłonią machając na słowa przeprosin — Jak mówiłem: nic nie szkodzi. Każdy ma prawo do złego humoru — przyznał pokrzepiająco, pozwalając sobie na większe spoufalanie z nieznajomym, kładąc mu dłoń na ramieniu w geście zrozumienia. Tę jednak po chwili zabrał, nie chcąc osaczyć go zbyt mocno dodatkowymi bodźcami.
  — Ah, faktycznie, Hansen Ivar  — przedstawił się, skinąwszy delikatnie głową, jednocześnie po swoim imieniu i nazwisku zdradzając, że nie był rodowitym Azjatą, co też dało się dostrzec po rysach twarzy oraz po posturze ciała. Zresztą, widząc urodę nowo poznanego mężczyzny, on również nie mógł nim być, a przynajmniej jego kolor włosów na to wskazywał. Naturalne czy jednak farbował?
  — To jak? Jesteś w stanie podołać temu razem czy to nie na Twoje nerwy dziś? — spytał się, póki co bezpiecznie badając sytuację. Co prawda miał spędzić ten czas sam, oczyszczając swoje myśli, ale towarzystwo nowo poznanej osoby również dobrze mu zrobi. Sam powinien zacząć wychodzić więcej do ludzi, przestając być dzikusem, którym z automatu stał się świeżo po przekroczeniu murów Fukkatsu.

@MIYASAKI HARUO
Ivar Hansen
Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku