Salon - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Hecate Shirshu Black

Nie 25 Wrz - 0:26
First topic message reminder :

Salon

W0Vf250.png

.

Hecate Shirshu Black

Yakushimaru Sanari

Sro 13 Mar - 23:28
 Uniósł brwi, kwitując technikę Hecate na „podrzucenie” mu szczurków na kolana tylko myślą: „Cóż, można i tak.” Na pewno nie można było jej zarzucić, że nie poskutkowała, zważywszy na to, jak dwa małe stworzenia pożerały mu teraz truskawki z ręki, jakby tylko to się liczyło. Ale co on mógł wiedzieć - może jak było się szczurem, naprawdę liczyło się tylko jedzenie. Przez moment tylko się im przyglądał, chcąc przyzwyczaić je do siebie jak najbardziej mógł. Kimura na razie nie mówiła nic w związku z tym, od czego powinien zacząć oględziny, ale wiedział już, że taki na ogół stosuje sposób nauki swoich podopiecznych. Nie czekając już dłużej - nie mógł przecież przeciągać tego w nieskończoność - drugą dłonią łagodnie zgarnął ciemniejszego z nich, tego, co chciał jeszcze chwilę temu popełnić spontaniczne samobójstwo z brzegu kanapy.
 - Pollux, hm? - mruknął, choć bardziej do siebie. Uznał, że lepiej najpierw przebadać to bardziej strachliwe zwierzę, żeby mogło jak najszybciej zostać oddane w ręce właścicielki, zapewne oazę bezpieczeństwa w jego oczach. Pollux pisnął i poruszył niespokojnie nosem, od razu chcąc spierdalać od Saniego jak najdalej. Fair, ale musiał sprawdzić, czy wszystko z nim okej, więc zaczął palcami drugiej dłoni przesuwać wolno po drobnym ciele w poszukiwaniu jakichkolwiek guzów czy innych podejrzanych rzeczy. Nie znajdując nic niepokojącego, obejrzał w następnej kolejności zęby, uszy, łapy, a nawet ogon. - Wygląda w porządku. Chce pani sprawdzić po mnie…? - Zerknął w stronę Kimury, która odstawiła kubek swojej - jak się wydawało - cukrowej mikstury i przejęła od niego szczura.
 „Mam nadzieję, że nie rozprasza cię rozmowa podczas pracy?”
 - Mamy okazję się przekonać - odparł, unosząc jeden kącik ust w uśmiechu. W zasadzie to ona była pierwszym gadatliwym klientem, jak to określiła, ale ostatecznie mógł podjąć takie wyzwanie. Dostrzegł wtedy, jak Castor zbliża się do jego kolan, więc pochwycił go zręcznie. Myślał, że to poprzedni z nich był ruchliwy w jego objęciach, ale jednak drugi przekroczył jego oczekiwania. Pogłaskał szczura w łebek i z właściwym sobie zachwytem odkrył, że ten podkłada się wręcz pod ten dotyk. „Niby taki niezainteresowany na początku, ale pieszczoty przyjmie, co?” - pomyślał z rozbawieniem. Spojrzał czarno-zielonymi oczyma na dziewczynę, ale widząc, że spogląda za okno, wrócił uwagą na zwierzę. Wydał z siebie przeciągłe hmmm na jej pytanie. - Kocham zwierzęta - zaczął - i to był główny powód. Zawsze wiedziałem, że chcę się nimi zajmować. - Postanowił nie mówić głośno, że wiele razy wahał się, czy to był dobry wybór. Chyba nie byłby to najlepszy wybór, zważywszy na to, że poniekąd powierzyła mu swoich pupili w opiece. Powtórzył badanie w przypadku Castora, nie spiesząc się za bardzo. Jej chęć profilaktycznego sprawdzenia, czy jej zwierzęta były zdrowe, naturalnie pochwalał. Westchnął jednak; słowa kobiety pociągnęły za sobą inną myśl. - Szkoda, że chociaż połowa właścicieli nie myśli w podobny sposób, Hecate. Może mniej by wtedy słyszeli, że jest już za późno na leczenie w przypadku ich pupili.
 - Z Polluxem jest wszystko w porządku - potwierdziła w międzyczasie Kimura. - Dobra robota.
 Kiwnął nieznacznie głową, ciesząc się, oczywiście, ale też będąc skupionym w większości na badaniu drugiego szczura. Szczególnie że…
 - Wydaje mi się, że czuję grudę pod pachą - powiedział, wymieniając się z opiekunką zwierzątkami, żeby mogła potwierdzić lub - lepiej - zbyć jego obawy.
 - Ja też - odparła zaraz po tym, jak sama sprawdziła. - Co o tym myślisz?
 Sanari przełknął ślinę. - Szczury są podatne na nowotwory - rzekł. Kobieta kiwnęła głową zachęcająco. Blondyn znów zaczepił wzrok na Black, zwracając się tym razem do niej. - To może być coś poważniejszego, ale nie musi. W każdym razie powinniśmy zbadać go w klinice, żeby się upewnić.
 Praktycznie od razu zaczął martwić się o maleństwo - to był zdecydowanie minus tej pracy dla kogoś takiego jak Sanari, czyli osoby o wielkim współczuciu dla zwierząt. Gdyby miał na to środki i wiedzę, leczyłby każde chore stworzenie za darmo.
 W ramach nagrody dał Polluxowi w swojej ręce kolejną truskawkę i drugą podał Kimurze zabawiającą Castora. Jedzenie w istocie działało jak magia na te dwie kulki krótkiego futerka. Jego zainteresowanie przyciągnął nieregularny tupot… czegoś? Kogoś? Nie zauważył od razu, że Hecate znajdowała się teraz za nim, dlatego też gdy poczuł jej oddech praktycznie przy uchu, poczuł lekkie dreszcze przebiegające wzdłuż karku i kręgosłupa.
 Zaśmiał się, słysząc jej słowa. Zwrócił się do Kimury. - Rozumiem, że to pani miała na myśli, mówiąc, że z każdą wizytą wydaje się być ich więcej, co?
 - Dokładnie - odparła, prawie szepcząc, ponieważ jednocześnie wyginała szyję do granic możliwości, by tylko dojrzeć, kto dołączył do gromady Hecate. Wbiła w Black ciekawskie spojrzenie. Sanari w tym czasie - przytuliwszy szczurka do piersi - powoli przekręcił się na sofie i także wsparł się na oparciu, zaraz obok rudowłosej. - Co tym razem? Czy to…
 - ...wilk? - szepnął, ale takim tonem, jakby krzyczał, kiedy spostrzegł go dosłownie dosłownie kątem oka. Skierował dwukolorowe ślepia na pochylającą się dziewczynę, a na jego ustach już formował się uśmiech.

Yakushimaru Sanari

Hecate Shirshu Black ubóstwia ten post.

Hecate Shirshu Black

Czw 14 Mar - 0:48
  Obserwowała z uwagą sposób w jaki młody chłopak obchodzi się z jej zwierzętami. Te były dla niej bardzo ważne, ważniejsze od większości ludzi i duchów które znała, musiała mieć więc pewność, że trafiły w dobre ręce. Bez względu na to, czy Kimura polecała swojego podopiecznego czy nie, Black musiała się upewnić na własną rękę. Nic więc dziwnego, że barwne tęczówki śledziły każde najmniejsze drgnięcie mięśnia stażysty nie zostawiając na nim nawet suchej nitki. Mogła żartować, śmiać się do rozpuku i żartować do woli, lecz gdy w grę wchodzili jej pupile, to nie zamierzała pobłażać nikomu. Pierwsze minuty badania były więc testem nie tylko wiedzy ale i zdobycia uznania wiedźmy z Kinigmi. Weterynarka siedząca na drugim końcu kanapy musiała wiedzieć co się święcić, wyczuć nagłą powagę obciążającą powietrze w pomieszczeniu oraz zrozumieć, że nawet płomienie zapalonych przed momentem świec drgały w przestrachu; chciała, naprawdę bardzo chciała wierzyć w to, że płomieniami poruszył jakiś niewyczuwalny przeciąg, a nie czerwonowłosy omen śmierci.
  Hecate lico miała niewzruszone. Patrzyła nieustannie na trzymanego w dłoniach chłopaka szczura; głowa drgnęła jej delikatnie na bok, gdy zwierzę wydało z siebie przestraszony pisk lecz nie zareagowała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak maluch podchodził do obcych.
  — Kocham zwierzęta.
  Mruknęła w końcu ukontentowana i to nie tylko odpowiedzią. Najwyraźniej tym krótkim badaniem spełnił oczekiwania dziewczyny, bo pozwolił kącikom ust unieść się w łagodnym uśmiechu. A więc był jedną z tych osób, pomyślała sobie, przenosząc zaraz wzrok na nieco starszą od siebie kobietę, by skinąć jej powoli głową. Ta odetchnęła z wyraźną ulgą, w końcu pozwalając sobie na zajęcie wygodniejszej pozycji — do tej pory siedziała jakaś dziwnie spięta, całkiem jakby czekał na wyrok sądu w ważnej sprawie. I może tak właśnie było.
  — Podobasz mi się, Sanari — powiedziała w końcu, niby to w komentarzu na jego słowa. Oczekiwała przecież odzewu, po to zadała mu pytanie, prawda? Podczas mówienia patrzyła na niego z delikatnie przymrużonymi oczami; tęczówki odbijały światło rozłożonych po salonie świec w dziwnie ruchomy sposób, sprawiały wrażenie jakby czekolada upłynniła się w jednej tęczówce szukając miejsca do ujścia zaś w drugiej kruszony, arktyczny lód rozbryzgiwał wodę oceanu do którego akurat wpadał. Dała mu jednak szybko — a może i nie szybko? Urok tego mieszkania sprawiał, że miło się wrażenie jakby czasoprzestrzeń wpadała w jakieś dziwne załamanie, w końcu dlaczego za oknem robiło się tak ciemno w tak szybkim tempie? — spokój, chwilowo przenosząc wzrok na szczura tkwiącego w rękach kobiety.
  — Przyjadę więc jutro do kliniki. Mam nadzieję, że jedno z was znajdzie czas? — Uniosła jedną z brwi w pytającym geście, oczekując określenia czasowej dostępności przez goszczoną dwójkę. Podejrzewała, że nie musiała nic dodawać o tym, że nie zamierzała czekać z wizytą. Chciała jak najszybciej poznać diagnozę odnośnie znalezionego guza i wyleczyć go za wczasu, niezależnie od tego czym miał się okazać. — Niemniej jeszcze dwa dni temu go nie miał, więc może to kaszak? — podsunęła, tym razem spoglądając głównie na Kimurę. Nawet jeśli sama nie znała się na weterynarii tak dobrze jak pozostała dwójka, to mimo wszystko miała sporo do czynienia ze zwierzętami. Jeśli mogła, to zawsze im pomagała.
  Podczas gdy oni oboje przechylali się dyskretnie by sięgnąć wzrokiem postaci skrytej za kanapą, Black wyciągnęła rękę ku kobiecie, odbierając od niej jednego ze szczurów — wpierw pogłaskała go po łebku, później odkładając z powrotem do kieszeni bluzy, gdzie z pewnością czuł się bezpieczniej niż na otwartej przestrzeni.
  — Kimura ma tendencję do przesady. I to nie tylko w kwestii zwierząt które ze mną mieszkają — odezwała się w końcu, a słysząc pretensjonalne "Hecate!" wywróciła tylko oczyma; ramiona drgnęły jej wtedy w tłumionym rozbawieniu, widać to było. Najwyraźniej świetnie się bawiła rzucając tajemnicze smaczki z życia pozornie bardzo uporządkowanej i nad wyraz spokojnej weterynarki. Pochylił się nagle naprzód, tuż przy Sanarim, przy którym stale przecież stała; część rudych kosmyków zsunęła się wówczas z ramion dziewczyny, rozpościeraj w powietrzu wyraźną acz subtelną woń igliwa i petrichoru. Jej dłoń opadła niespodziewanie na udo chłopaka, jakoś w połowie odległości między biodrem a kolanem — palce rozcapierzyły się na materiale spodni zbyt drapieżnie, by można było to uznać za przypadek, a już szczególnie w momencie, w którym kciuk zahaczył o wewnętrzny szew ubrania. Szczur trzymany przy piersi od razu zrozumiał w czym rzecz — wyrwał się z lekkiego uścisku gnając do rękawa Hecate po którym wspiął się w górę, odnajdując najoptymalniejszą drogę do swojego brata. Rudowłosa nie od razu cofnęła dłoń. Wpierw obróciła twarz, konfrontując ślepia z czernią i zielenią lśniącymi ledwie kilka marnych centymetrów dalej. Z tej odległości mogła dokładnie obejrzeć młodzieńczą twarz, wszystkie jej najdrobniejsze detale, wydziergane dłońmi lata kosmyki wpadające na lico, miękkość ust które niewątpliwie bez przeszkód uchyliłyby się pod naporem ledwie opuszków. Mruknęła wówczas z satysfakcją, nisko i głęboko z kocią wręcz naleciałością. Może w swoim domu trzymała również takiego czworonoga? Musiała, to nie było możliwe żeby... Wstępujący na oblicze Black uśmiech ucinał wszelkie myśli — ułożenie warg emanowało figlarną wręcz pewnością siebie.
  — Może wilk, może nie. Ty mi powiedz — rzuciła zaczepnie, choć ton jakim mówiła niekoniecznie pasował do wypowiadanych słów. Brzmiała, jakby rzucała mu wyzwanie, ale na pewno nie w dziedzinie obejmującej zwierzęta. Zaserwowana fraza osiadła ciepłem oddechu na twarzy Yakushimaru; ich twarze dzieliła wtedy zbyt mała odległość by nie odczuł podniesionej mową temperatury. Cofnęła się krótką chwilę później, pozostawiając za sobą jedynie widmo niedosytu.
  Światła zgasły bardzo niespodziewanie. Dopiero w obliczu odcięcia prądu dało się zauważyć jak wielka ciemność zdążyła zapanować za sporych rozmiarów oknem; za szkłem widać było już tylko grubą zasłonę wściekłej śnieżycy.
  — Zapalę więcej świec — Rozbrzmiało łagodnie za kanapą. Gdy tylko wiedźma ruszyła naprzód, szczenię dotychczas schowane przed obcymi oczyma pognało naprzód; wątły blask świec nakreślił jego sylwetkę — przeplatajcie się w sierści beże, czernie i brązy, jaskrawo niebieskie ślepia wpatrzone nieprzerwanie w właścicielkę, wciąż trochę niezdarne łapki kroczące dzielnie naprzód.

@Yakushimaru Sanari



Salon - Page 2 Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black

Saga-Genji Shizuru ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku