Park orientalny
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Sro 7 Gru 2022 - 19:38
Park orientalny


Park położony w zachodniej części Centrum, blisko granicy z Kolorową Dzielnicą. Szczyt popularności osiąga w letnich miesiącach – to właśnie wtedy szukający ochłody ludzie lgną do licznych fontann oraz sadzawek, kryją się w cieniu rozłożystych akacji, strzelistych cyprysów i ażurowych pawilonów. Na jego terenie odbywa się wiele różnych wydarzeń kulturowych od wystaw sztuki, przez niewielkie koncerty, aż po całe, trwające nawet parę dni, festiwale. Lokacja uchodzi za dość gwarną, jednak wytrwali miłośnicy spokoju również znajdą dla siebie miejsce pośród kolorowych kwiatów i bujnych krzewów pochodzących z regionu Azji Południowo-Zachodniej.

Haraedo
Saga-Genji Hayate

Czw 8 Gru 2022 - 5:01
01.12.2036r.

 Minął pełny miesiąc, odkąd znów mógł cieszyć się namiastką prawdziwego życia, widzieć świat w jego naturalnych kolorach, dostrzegać wyraźne twarze ludzi, nierozpływające się nieregularne kształty sylwetek. I przede wszystkim: skupić się na pięknie otoczenia, nawet, jeśli późna jesień ogołociła już z liści wszystkie drzewa, a rośliny zapadły w sen zimowy. Nie musiał już uciekać wzrokiem od kolejnego ducha, który wyglądał jakby wpadł pod rozpędzony pociąg (i nie zdziwiłby się, gdyby właśnie taka była przyczyna śmierci danego widma). Najgorsze jednak było to, że przez swoją rozpoznawalność, pojawianie się ot tak na mieście mogło stać się co najmniej problematyczne. Kiedy tylko dorwał się do sieci, korzystając z chwili, w której Senzaki nie strzegł telefonu niczym cerber wzroczący po greckich umarłych, od razu sprawdził wszystkie wiadomości, które dotyczyły jego osoby, a konkretniej wydarzeń sprzed dwóch lat. Zobaczył chyba nawet więcej niż chciał, łącznie ze zdjęciami robionymi zaraz po postrzale.
 Zastanawiał się, co powie, kiedy wreszcie ktoś go zauważy i skojarzy. To była tylko kwestia czasu – niewiele było osób, które po spojrzeniu na niego, w ogóle nie wiedziałyby, kim jest. Nawet ci najmniej zainteresowani muzyką czy filmem choć raz mieli okazję przelotem widzieć go gdzieś na plakacie, w czasopiśmie, reklamie. Był zresztą rozpoznawalny nie tylko w Japonii, więc taktyczna emigracja nie wchodziła w grę. I tak jego cel związany był z tym miejscem, wręcz z tym konkretnym miastem. Wmawiał sobie więc, że jakoś to będzie. Ale na pewno nie zamierzał siedzieć w zamknięciu i ładnie wyglądać tylko dla czterech ścian i typa, który momentami wydawał się powoli żałować decyzji o zawarciu kontraktu. Momentami Hayate zaczynał sądzić, że nie był to ruch przemyślany, a raczej wykonany w ramach żartu.
 Najlepszym miejscem na zebranie myśli zawsze były dla niego lokacje podobne do tej. Miał zresztą z tym parkiem wiele miłych wspomnień – często pojawiał się tu na eventach, kilka razy sam organizował tu koncerty, a panujący zazwyczaj gwar, jakby przyniesiony z Karafuruny, zamiast go odstraszać, przyciągał jeszcze mocniej. Teraz jednak było cicho, a przez brak zieleni – szaro i zimno. Przysiadł na murku okalającym jedną z fontann, teraz wyłączonych ze względu na nadciągającą zimę i coraz częstsze minusowe temperatury. Zsunął z głowy głęboki kaptur jasnego płaszcza ozdobionego misternymi wzorami, z daleka niemal niewidocznymi przez barwę podobną do reszty materiału. Ujął w obie dłonie łodyżkę lilii, przed zakupem której po prostu nie mógł się powstrzymać. Pochylił się delikatnie nad kwiatem pasującym do jego tęczówek i cicho zaciągnął się zapachem, przymykając powieki. Uwielbiał ten zapach, jak i samą roślinę. Mnogość kolorów, w jakich występowały płatki, wzory, które pojawiały się u niektórych gatunków. Pasowały do niego, albo to raczej on pasował do nich. I wreszcie znów mógł podziwiać ich piękno.

@Ejiri Carei
Saga-Genji Hayate
Ejiri Carei

Nie 11 Gru 2022 - 1:22
Wyszła z biblioteki zmęczona. Z rozdrażnieniem, które lokowało się w zupełnie innych przeczytanych, niż przedłużające się wykłady, zajęcia inne niż rysowanie, czy nauka na kolejne kolokwium. Dręczył ją własny umysł, wciąż od nowa podsuwając obraz tej samej twarzy i emocji, jakie błyszczały w jego jasnych źrenicach. A to, od nowa też, kołatało bólem przy każdym oddechu. Tylko wystarczające skupienie dawało jej wsparcie w treningu silnej woli. Kochała więc te momenty, gdy to natchnienie pochłaniało ją w całości. Ale to - jak na złość, wydawało się ją ostatnio omijać. A wenowe zniecierpliwienie, wywoływało w niej narastającą frustrację.
Nie znajdując ujścia, miotała się, nawet ze ścieżkami, które zazwyczaj prowadziły ją w te same, znajome miejsca. A dziś, nie wiedząc kiedy, zawędrowała do parku w centrum. Niewiele razy pojawiał się w tak - zazwyczaj - obleganym miejscu. Jej kroki nie natrafiły jednak na tłum. Pojedyncze, skulone od chłodu sylwetki, tylko przemykały jak cienie, pozostawiając całą urokliwość ...dla niej.
Nie. Nie dla niej.
Zatrzymała się w półkroku dostrzegając zjawisko, które przegnało cienie, tak licznie oblegające jej głowę. Jak urzeczona, tkwiła w miejscu, gdzieś w połowie drogi do położonej w centrum fontanny. Półmrok  jesieni, i pustki szyderczo ścigające gołe gałęzie drzew, tylko podkreślały wyjątkowość, istoty, która przysiadła na brzegu murku w centrum. Westchnęła, roztaczając wokół ust białą mgiełkę oddechu. Nie odrywając wzroku, od jasnych jak śnieg włosów mężczyzny, sięgnęła dłonią do torby, by zgrabnie, wysunąć szkicownik. Nie widział jej chyba, pogrążony w refleksji i Carei nie mogła oprzeć się wrażeniu, że nieznajomy, był manifestacją jednego z bóstw czy youkai. Jaki był jego cel? Czym zasłużyła sobie na jego oglądanie? Nie wiedziała, ale nie potrafiła walczyć z atakującą ją, kwintesencją piękna. Z niemal drżącą od wrażeń ręką na szkicowniku, drugą, już sięgała po zanurzony w czerni ołówek. Jakoś nieprzytomnie, jak upojona obecnością fanka, przysiadła na brzegu fontanny, nieco z boku, mając idealnie profil nieznajomego przed sobą. Pochyliła się nad własnymi kolanami, rozciągając gładki materiał długiej spódnicy, by zrobić miejsce i z precyzją zacząć kreślić kolejne linie, które kradła ze światła bijącego od siedzącego niedaleko Natchnienia. Odrzuciła na bok długi, luźny warkocz czarnych włosów, czując, jak zsuwa się coraz mocniej z ramienia. Przetarła od niechcenia zaróżowiony od chłodu, wiatru i emocji - policzek. Poprawiła kołnierz dopasowanego płaszczyka w kolorze głębokiego burgundu i odsunęła rękaw, by materiał nie rozmazywał powstałych już na kartce, grafitowych muśnięć. Jaśniejący niewinnością kwiat pozostawiła na koniec, niby dopełnienie, gdy smukłe dłonie niemal wychylały się z bieli artystycznego pergaminu, by chwycić końcówkę ołówka.
Nie była też pewna, w którym momencie uderzyła ją intensywna barwa fiołków, którą zderzyła się z jej własnym - Dziękuję - nieświadomie wyszeptała, wdzięczna nieznajomemu za odsłonięcie całej gamy mieniących się świateł z jasnych, chociaż smutnych oczach. Śledziła linię rzęs i kształt warg z jakimś zaskoczeniem, czując płynące z tego tytułu ciepło. Grafitowe kreski, niewiele miały wspólnego z tym, czego natchnieniowo doświadczała. Brakowało jej kolorów, których pełna była jej pracownia, od nowa zastanawiając się, jakiego połączenia użyć, by uzyskać najbardziej idealny kształt fioletu. Jeszcze jedno spojrzenie, jeszcze jedno przechylenie głowy i jej delikatny uśmiech w odpowiedzi, by zamarła, orientując w końcu - co właściwie robiła. I że jej Natchnienie było już zdecydowanie świadome jej bezczelnego działania. Wciągnęła powietrze przez nos, niemal się zapowietrzając. Miewała już kłopoty, traktując jej fascynację, jak obsesję, nie do końca rozumianą dla obcych, w twórczej kategorii. Uniosła głowę i z wahaniem, zmierzyła ciemnymi tęczówkami, konsekwencją popełnionego czynu.

@Saga-Genji Hayate
Ejiri Carei
Saga-Genji Hayate

Nie 22 Sty 2023 - 0:42
 Miał tyle do zrobienia, ochotę na tak wiele rzeczy. Nie wiedział, od czego powinien zacząć – długiego spaceru po całym mieście, wpadania na losowych przechodniów, sprawdzając, czy jeszcze go pamiętają? Ale czy chciał się ujawniać tak szybko? Warto by było wymyślić jeden, konkretny powód swojego zniknięcia, w końcu wyskoczenie z informacją o byciu ucieleśnionym duchem mogło nie zostać dobrze przyjęte. Było kilka wstępnych pomysłów, ale ktoś taki jak on, kto nad wszystko cenił swój wizerunek, nie mógł pozwolić sobie na nieprzemyślany ruch. Zniknął przecież na dwa lata, byli świadkowie i dowody na to, że został postrzelony. Zastrzelony. To było lepsze słowo na tę okoliczność.
 W jego głowie panował chaos. Tyle niepoukładanych myśli, spraw do załatwienia. Powinien odwiedzić rodzinę, w końcu wśród bliskich w jego części klanu nie było wielu medium, z którymi mógł kontaktować się podczas długiej wędrówki w zaświatach, a ci, z którymi rozmawiał, zobowiązali się zachować tajemnicę o pozostaniu duszy Hayate na granicy światów. Miał ochotę wrócić do dawnych zajęć – aktorstwa, śpiewu, tańca, do pojawiania się na wszelkich ważnych wydarzeniach miasta. Do życia, które mu odebrano.
 Dopiero po chwili zauważył kogoś tak blisko siebie, gdy delikatnie uchylił powieki i nieznacznie obrócił głowę w jej stronie, zwabiony subtelnym, ale wpasowującym się w jego gusta zapachem. Była pogrążona w pracy, kreśląc na kartce coś, czego nie mógł dokładnie określić znajdując się w takiej pozycji, ale nie chciał wykonać teraz żadnego gwałtownego ruchu, jakby obok niego przycupnął kruchy motyl, a nie młoda kobieta. Przyzwyczaił się do tego, że mało kto jest w stanie go dostrzec poprzez subtelną zasłonę oddzielającą rzeczywistość od Kakuriyo, więc i teraz jeszcze przez chwilę tkwił z nawarstwiającą się myślą, że i ta drobna istotka zajęta własnymi sprawami nie dostrzega ducha koło siebie. Kiedy jednak nieznajoma odwróciła twarz w jego kierunku, zszedł myślami na ziemię, przypominając sobie, że przecież zdobył swój upragniony kontrakt i jest jak najbardziej materialny. Słysząc jej głos, uśmiechnął się łagodnie, choć wciąż milczał, teraz tylko nieco bardziej z ciekawości odchylił głowę, żeby móc zerknąć na kartkę w szkicowniku.
 Lubił sztukę w każdej postaci, w końcu sam był artystą, choć zdolności na tym polu w przypadku jasnowłosego objawiały się zupełnie inaczej niż poprzez tworzenie cudów za pomocą kolejnych pociągnięć ołówka czy pędzla. Często za życia podziwiał najróżniejsze prace w galeriach czy na wystawach i żałował, że sam do szkicowania nie potrafił się zabrać. Być może, gdyby poświęcił temu zajęciu trochę czasu, nauczyłby się i tego, jednak o wiele bardziej wolał zwrócić swoją uwagę na doskonalenie się w zakresie aktorstwa, muzyki czy poznawaniu innych języków.
 – Cudowny szkic – odezwał się wreszcie z wyraźnym uznaniem w głosie. Odgarnął z twarzy pasmo włosów, które zsunęło się podczas trwania w tym bezruchu i lekko wyprostował czując, że kark mu nieco zesztywniał od jednej pozycji. Oparł łodyżkę trzymanego kwiatu o swoje udo. – Długo zajmujesz się rysowaniem? Jest jak żywy i te drobne, acz rzucające się w oczy detale… – Aż ciekaw był, jak obraz wyglądałby w kolorze, na płótnie. Pojawiał się na wielu fotografiach, bywał też przedmiotem napędzającym fanowską twórczość, ale tu widział nic innego niż po prostu pasję, w którą nieznajoma wkładała swoje serce. Nie miał nic przeciwko zostawaniu uwiecznionym w jakiejkolwiek formie – przyzwyczajony był zresztą do śledzących go oczu czy soczewek aparatów. Uwielbiał być w centrum uwagi, nawet, jeśli aktualnie jeszcze choć przez chwilę wolał znajdować się w cieniu.

@Ejiri Carei
Saga-Genji Hayate
Ejiri Carei

Czw 9 Lut 2023 - 22:04
Rzeczywistość w perspektywie jej spojrzenia, wyglądała zgoła inaczej, niż wyobrażało sobie większość odrobinę znanych person.  Nikomu nie przeszkadzało, przypisywanie jej łatki i miana infantylnej. Naiwnej. Czasem po prostu głupiej. Nie przeszkadzało to nawet jej, co najmniej na poziomie prawdziwości. Ani tym innym nie chciało jej się poznać, ani ona nie dawała okazji, by im to ułatwić, przecinając tylko od czasu do czasu linie spotkań i obrazów przypadku. Brzydko czy nie, odcinała się, domykając szczelnie granice, i odgrywając własną melodię, co grała jej w głowie. Ta w sercu, wciąż wydawała się być zbyt straszna, by mogła sięgnąć po jej nuty. Chociaż te, migotaniem natchnień przypominały o swoim istnieniu. Carei widziała w nich po prostu pierwiastek piękna, które świat, bogowie, czy absolut - czymkolwiek by nie był - jej ofiarowali. Talent, traktowała jak odkupienie. Nie jej własne. I poświęcała mu tak ogromną ilość czasu, że czasem sama zastanawiała się nad stawianą granicą miedzy artystyczną euforią, a...obsesją. Nie mogąc jednak samej zdecydować, rzucała się w ramiona natchnienia - bez wytchnienia. Zupełnie, jakby po raz pierwszy mogła oddychać, gdy zbyt długo tonęła pod wodą.
Rozkojarzenie, które towarzyszyło jej po wyjściu z biblioteki, jak migrenowe symptomy burzy, coraz silniej dawały jej się we znaki. Kiełkujące pod powiekami zniechęcenie, nadawało jej sennej aury, a jednak, zamiast znaleźć się na znajomej ścieżce do mieszkania, kroki zaprowadziły ją dalej, niemal czytając z humoru autorki, co właściwie miało się wydarzyć, by zmienić nastrój. A tym stała się kropla weny, która uderzyła z mocą, która rozchyliła szeroko i ciemne źrenice i jej uwagę, na zjawisko przycupnięte nieruchomo - niemal od niechcenia - przy niemal pustej fontannie. Oczy przymknięte, to zapowiedź, zaproszenie. Nikt, kto patrzył nie mógł zabronić, wycofać się, odmówić. Usiadła wiec po cichutku, z sobie znajomą nie-nieśmiałością, wysuwając  grafitowe ołówki i pergamin szkicownika, opatrzonego zielenią soczystą i smukłym symbolem podarku Minamoto.
Przez palce przesuwał się dreszcz, gdy pierwsze kreski, jak zapowiedź deszczu, ścigają na bielącej się karcie, dołączając kolejne, wyłaniając w końcu profil męski, tak podobny do tego żywego, usadzonego na odległość dwóch ramion splecionych. A gdy wydaje się, ze ostatnim co pozostało, to skroplenie kolorów, które nijak nie chciały powstać z grafitowych cieni, słodkie wibrato głosu przecina powietrze. Dłoń zamarła, trafiając na barierę własnej świadomości - Och - wydusiła z siebie elokwentnie, przyłapana w końcu na uczynku niecnie niewinnym - ukradłam nieco pańskiego uroku, stąd cud. To wciąż pańskie oblicze, widziane moimi oczami - odpowiedziała w końcu, a na kolejne słowa usta łagodnie rozchylają się w uśmiechu - odkąd pamiętam - zdradziła wcale nie tajemnicę. Głowę przechyliła na bok i do przodu nieco, by móc nieco dokładniej, spojrzeć na nieznajomego - to wciąż żywotność, tchnienie, które pochodzi od pana. Ja prowadziłam tylko kreskę, tam gdzie chciała pójść. Jak się widzi takie piękne, natchnienie samo mówi, jakiego cudu użyć. A ja lubię go słuchać - gdzieś znika sztuczność pierwszych spotkań, czy niezręczność powitań. To, umyka gdzieś w zakamarki i obserwuje rozgrywkę słów - pan powinien być przyzwyczajony do takich... natchnień? - gdzieś z tyłu głowy, głos socjalizujący ją ze społeczeństwem, szepce, że nieznajomy jest kimś, kogo znać powinna. Zbyt długo jednak zamykała się we własnej głowie, za wysokie mury postawiła, by wyjrzeć, by przez ostatnie lata, umieć choćby rozmawiać komunikatorem społecznościowym. Nieświadoma sławy, a zarazem tragedii, jaka otaczała Hayate, w głowie, pojawiały się tylko cienkie, niewiele podpowiadające nitki tożsamości, które odsuwała notorycznie, pociągając te, które jawiły jej obraz i spotkanie - nienaruszonym popularnością.

@Saga-Genji Hayate


Park orientalny 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei
Haraedo

Czw 1 Cze 2023 - 22:33
ZAKOŃCZENIE WĄTKU

W wyniku długiej stagnacji oraz zmiany kwartału wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.
Haraedo
Yakushimaru Seiya

Pią 14 Lip 2023 - 22:37
11 lipca 2037, festiwal Natsukashii Matsuri.

Niczego jej nie obiecywał, ale pojawił się na czas. Nie miał na sobie yukaty, bo wrodzona upartość nakazywała mu trzymać się swoich przekonań, nawet jeśli miał jeszcze pół dnia, by zorganizować sobie właściwy strój. Poniekąd wyróżniał się na tle upstrzonych odświętnymi strojami mieszkańców, ale ten kontrast nie robił na nim żadnego wrażenia. Niezmiennie to intensywnie czarne ubrania okrywały jego ciało, choć ciągnęły ku sobie jeszcze mocne, popołudniowe słońce. Nie powiedziałby, że się do tego przyzwyczaił, bo w trakcie ich spaceru na festiwal, zdążył już skomentować pogodę kilkoma soczystymi bluzgami; tak dla zasady. W luźnym tank topie i tak był w stanie przeżyć ten upalny, letni dzień. Razem musieli wyglądać dość dziwnie – a raczej to on nie wzbudzał zaufania ludzi, gdy pchał naprzód wózek z wątłą dziewczyną, przeciskając się pomiędzy ludźmi i wystawionymi stoiskami. Wyglądali jak swoje przeciwieństwa, co zrozumiał, przyłapując niektórych na zbyt intensywnym gapieniu się, a wtedy Yakushimaru nie omieszkał odpowiedzieć im nieprzyjemnym spojrzeniem, które w większości przypadków załatwiało sprawę. Niektórzy nie rozumieli przekazu i wtedy wpatrywali się w siebie nawzajem tak długo aż zniknęli sobie z pola widzenia na dobre. Czy myśleli, że próbował ją uprowadzić?
  — Zawsze chodzą z takim kijem w dupie? — rzucił mimowolnie do Chishiyi, opuszczając wzrok na czubek jej głowy. Zatrzymał go tam na chwilę, jakby czekał aż jasnowłosa podniesie wzrok. Coś musiało jednak odwrócić jego uwagę, bo zatrzymał się zupełnie niespodziewanie, ale na szczęście nie na tyle gwałtownie, by szarpnąć wózkiem. Choć przy tych swoich agresywnych odruchach nieraz mu się to zdarzyło. Przekręciwszy głowę w bok, w skupieniu zmrużył oczy, ale bardziej niż patrzył, nasłuchiwał. Przez panujący w parku gwar przedzierał się entuzjastyczny głos właściciela jednego ze stoisk, który zachęcał do wzięcia udziału w grze, gdy jeden z uczestników właśnie odchodził od niewielkiego zbiornika z wodą z nietęgą miną, mieląc w ustach smak porażki.
  Wystarczyła chwila, by na twarzy czarnowłosego pojawił się cień uśmiechu, ale nawet lekko uniesione kąciki ust wystarczyły, by w policzkach zarysowały się płytkie dołeczki; widoczne jedynie po uważniejszym przyjrzeniu się chłopakowi. Palce mocniej zacisnęły się na rączkach wózka, kiedy nagle zdecydował się zmienić kierunek ich podróży. Mieli jeszcze mnóstwo czasu, by zobaczyć wszystkie kolorowe atrakcje i popróbować jedzenia z różnych stoisk – przynajmniej zaczął zakładać, że właśnie po to tu przyszli.
  — Normalnie nie byłbym za tym, żeby się kurwa bawiono zwierzętami, ale wygląda dość niegroźnie. Jeśli będzie inaczej, to odjebiemy akcję uwolnienia wszystkich Nemo. Ale na razie – ponieważ randki ze mną to sama przyjemność – chętnie zobaczę, jak siłujesz się z łowieniem tych małych, szybkich kurwiów. Wiesz, tak na dobry początek — zakomunikował ze słyszalnym rozbawieniem, gdy zbliżali się do sporego akwarium i nawołującego mężczyzny, który powitał ich zadowolony. Tak zadowolony, jak tylko biznesmen może witać żywą żyłę złota. Seiya uniósł dwa wyprostowane palce w wymownym geście, gdy sięgał do kieszeni, by zupełnie odruchowo zapłacić za oba bilety. Wyglądało na to, że sam też zamierzał spróbować szczęścia, ale pierwszy papierowy wachlarz, który mu przekazano, od razu podał Yue z tym samym zgryźliwym uśmiechem. — Lecisz z tym, młoda.
  Czasem zapominał, że w tej relacji to on był tym młodszym.

Yakushimaru Seiya

Chishiya Yue ubóstwia ten post.

Chishiya Yue

Nie 16 Lip 2023 - 23:22
To był pierwszy raz od jej wypadku, kiedy wreszcie udała się między takie tłumy. Jasne, wychodziła na zewnątrz, to było oczywiste. Miasto, park, nawet spotkania w wydawnictwie i z fanami. Ale to wciąż były relatywnie małe ilości ludzi. Dzisiaj jednak było inaczej. Dzisiaj wreszcie odważyła się na ten krok, choć w jej przypadku słowo "krok" wydawał się dość żałosny.
Oczywiście, że czuła spojrzenia na sobie, jakby ludzie dookoła niej pierwszy raz w swym życiu widzieli niepełnosprawną osobę. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu Yue uwielbiała być w centrum uwagi, w świetle reflektorów, obdarowywana gromem braw. A teraz? A teraz chciała zapaść się pod ziemię. Zniknąć. Ulotnić niczym nic nie znaczący pyłek. I choć nie dawała nic po sobie poznać, to jednak jej napięte ciało zdradzało wiele. Aż za wiele.
" Zawsze chodzą z takim kijem w dupie?"
To jedno, wydawać się mogło nic nie znaczące zdanie, dodało jej otuchy. Przez jedną chwilę zapomniała, kto dzisiejszego wieczoru jej towarzyszy. S e i y a. Chłopak, który dzięki swemu specyficznemu stylu bycia, czarnemu humorowi i ogólnie aurze, którą roztaczał, działał na nią niczym kojący balsam, pozwalając zapomnieć o niedogodnościach związanych z byciem inwalidą, osobą, która przypominało dziwadło w cyrku przyciągające niechciane spojrzenia.
Uśmiechnęła się, a nawet pozwoliła sobie na cichy rechot, który mógł dosłyszeć tylko chłopak idący za nią.
- Wolę nie wiedzieć co jeszcze tam mają! - odparła, odwracając lekko głowę, by na niego spojrzeć. Miała wrażenie, że cała ta negatywność, którą odczuwała po przyjechaniu tutaj zniknęła błyskawicznie, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Może ten wieczór nie będzie tak zły, jak początkowo zakładała?
Nie spodziewała się jednak, że Seiya zainteresuje się tak dziecinną zabawą, jaką było łapanie rybek. Chyba nie sądził, że ona, Chishiya Yue, zniży się do takiego poziomu, żeby łapać rybki?
...
...
...
Minęło dobre z piętnaście minut, może, dwadzieścia, kiedy wreszcie złapała rybkę. To było jej, które? Szóste? Siódme podejście? O ile za pierwszym razem papierowy wachlarz od razu się przerwał, i dziewczyna czując gorzki smak porażki postanowiła wykupić następną kolejkę, tym razem sama płacąc za siebie i swojego towarzysza, tak już przy kolejnych porażkach odpalił się w niej duch walki i nie zamierzała odpuścić. I nic, ani nikt nie był w stanie jej powstrzymać.
- Widzisz? Udało się! - uniosła plastikową torbę z wodą i rybką w środku, spoglądając na chłopaka z wypiekami na policzkach.
- Mówiłam ci, że mi się uda! - uśmiechnął się z błyskiem tryumfu w błękitnym spojrzeniu, które powędrowało w stronę trzymanej rybki. - Jak mam cię nazwać....Wiem, Nero! Nemo jest oklepane, dlatego będziesz nazywać się Nero. Tylko co ja z tobą zrobię... Masz jakiś pomysł? - odwróciła się do Seiyi, by zaciągnąć jego rady.


@Yakushimaru Seiya


Park orientalny Tumblr_nhjxhjQvpV1txt22yo1_500
Chishiya Yue

Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.

Yakushimaru Seiya

Pon 17 Lip 2023 - 13:31
Wolał nie pytać o to, co myślała na temat tego, co inni mogli mieć w dupach. Na wpół dlatego, że miał pełną świadomość tego, z kim miał do czynienia i wolał sobie oszczędzić szczegółów; na wpół dlatego, że wystarczyło mu to, że przynajmniej ją to bawiło. Żart uznał za skończony i parsknąwszy krótko, pokręcił głową na boki. Mimo wszystko wciąż trudno było mu przyjąć do wiadomości, że ktoś taki, jak Chishiya, mógł mieć aż tak zepsutą głowę. Byłby skłonny przyznać, że była bardziej zepsuta od niego, ale w przeciwieństwie do dziewczyny, Yakushimaru nie próbował sprawiać wrażenia niewiniątka.
  — No kurwa —zaklął pod nosem, ściągając usta w wąską linię. Gdzieś pomiędzy próbami Yue, sam próbował szczęścia w łapaniu rybek, ale te jak na złość to ześlizgiwały się z wachlarza. Gdy jedna z nich przebiła się przez rozmokły papier, nazwał całą tę grę scamem, bo coraz bardziej niemożliwe wydawało mu wykonanie zadania. Po kilku próbach Seiya zdał sobie sprawę, że nigdy nie zostanie rybakiem. Uznał też, że nie potrzebuje do szczęścia żadnej złotej rybki. Nic dziwnego, że po paru nieudanych podejściach zrezygnował z dalszych prób. Nie odciągał jednak jasnowłosej od akwarium, zauważywszy, że z każdym kolejnym razem była coraz bardziej zdeterminowana. Nawet go to bawiło, więc po wcześniejszym niezadowoleniu z porażki nie pozostało już ani śladu. Zamiast tego przyglądał się smukłym dłoniom, które zanurzały w wodzie mały – kompletnie bezużyteczny – wachlarzyk. Ledwo widocznie uniesione kąciki ust, rzucały na jego twarz cień rozbawionego uśmiechu.
  „Widzisz? Udało się!”
  — Dobra, dobra. To i tak scam jak chuj — podsumował, kompletnie nie zwracając uwagi na to, że właściciel stoiska przyglądał mu się z dziwnym niepokojem, jakby do teraz nie mógł uwierzyć, że czarnowłosy zachowywał się tak w towarzystwie damy. — Byłaś kurwa tak skupiona, że nie chciałem ci przerywać, gdy zdałem sobie sprawę, że to główna nagroda. Myślałem, że dostaniemy kupon na darmowe żarcie — stwierdził, opierając ręce na rączkach wózka. Naparłszy na nie mocniej, przechylił go ku sobie, by wykręcić nim z powrotem na ścieżkę pomiędzy stoiskami. To nie tak, że zignorował jej pytanie, gdy zamilkł na chwilę. Właśnie z uwagą rozglądał się po parku – dzięki temu, że górował nad znaczną większością uczestników festiwalu, dużo łatwiej było mu wyłapać interesujące go punkty w oddali. Tym sposobem czarno-błękitne tęczówki zatrzymały się z zainteresowaniem na pobliskiej fontannie. — Tam? — spytał nagle, celując palcem w zbiornik wody, którego widok dla Chishiyi z trudem przebijał się przez przechodzących w pobliżu ludzi. Nie musiała się jednak wysilać zbyt długo z wytężaniem wzroku i dostosowywaniem kąta patrzenia, bo Seiya już prowadził ją w stronę wybranego celu. Musiał upewnić się, że było to odpowiednie miejsce dla Nero. Nie skazałby żadnego zwierzęcia na bezsensowną śmierć. Gdy zatrzymali się obok, zajrzał do wody, w której – na całe szczęście – żyło co najmniej kilkanaście ozdobnych rybek. — Pewnie będzie mu tu znacznie lepiej niż w jakimś małym akwarium. — Machnął ostentacyjnie ręką w geście zachęcającym ją do wypuszczenia swojej nagrody na wolność.

Yakushimaru Seiya

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Chishiya Yue

Pią 21 Lip 2023 - 23:18
Oczywistym było, że zdawała sobie sprawę z faktu, że to wszystko było jednym, wielkim oszustwem, którego jedynym celem było naciąganie uczestników festiwalu. Nie zmieniało to jednak faktu, że, cholera, wciągało. I człowiek świetnie się przy tym bawił. A przynajmniej Yue dobrze spędziła czas i nie miałaby nic przeciwko kolejnym tego typu atrakcjom,  nawet, jeżeli już od początku była skazana na porażkę.
Zapomniała już jak to jest odczuwać radość z drobnych rzeczy. Cieszyć się życiem, karmić trywialnymi gestami, smakować nowości, próbować eksperymentować. A nie jedynie wegetować. Bo przecież to robiła. Egzystowała, a każdy jej dzień wyglądał praktycznie tak samo. Izolacja od społeczeństwa co prawda była jej własnym wyborem i sama musiała ponosić tego konsekwencje, ale czasami zdarzały się dnie podczas których oddawała się wspomnieniom, sentymentom i tęsknocie za innymi ludźmi i kontaktem z nimi. Przecież była młoda. Powinna...
Nie.
Oczywiście, że nie mogła. Nie w stanie, w jakim była. Nie z ciałem, w jakim przyszło jej żyć. Wszystkie jej wielkie marzenia zostały boleśnie zgniecione w dniu wypadku. I każdy poranek jej o tym przypominał, zawsze, kiedy spoglądała na bezużyteczne nogi.
Z czarnych myśli wyrwał ją głos Seiyi. Drgnęła, jakby jakaś niewidzialna dłoń dotknęła jej ramienia i krzyknęła do jej ucha, aby powróciła do rzeczywistości. Miała ochotę zdzielić samą siebie po pysku, bo pozwoliła mrokowi zajrzeć w jej serce, a przecież nie po to zapraszała Seiye. Mieli dobrze spędzić dzisiejszy wieczór. Bez względu na wszystko i wszelakie okoliczności.
- To dobry pomysł. - przytaknęła, zaglądając do fontanny, gdzie od razu dostrzegła kilka rybek. Mimo wszystko widok ten wywołał na jej usta lekki uśmiech. Opcja wypuszczenia zwierzęcia była o wiele bardziej humanitarna aniżeli skazywanie jej na życie w samotnym i zimnym akwarium.
- Mógłbyś? - spytała chłopaka podając mu woreczek. Mimo wszystko z pozycji siedzącej byłoby jej dość ciężko przechylić się do przodu i wpuścić rybę do wody. Znając ją, to prędzej sama wylądowałaby w fontannie i Seiya byłby zmuszony ją wyławiać.
I choć opcja wydawała się kusząca, bo przecież która kobieta nie chciała poczuć się przez moment niczym prawdziwa damsel in distress, to jednak perspektywa chodzenia w mokrych ubraniach zmusiłaby ich do szybszego zakończenia przygody z festiwalem.
- Potem możemy iść zawiesić życzenia na drzewie i coś zjeść. Obiecałam ci obiad, prawda? - co prawda obiadu tutaj nie serwowali, ale z pewnością każde z nich znajdzie coś dobrego, aby zapełnić puste żołądki.
- Och, och! I możemy postrzelać! Nigdy nie strzelałam, nawet z zabawkowej broni! Musi być zabawnie!

@Yakushimaru Seiya
Chishiya Yue

Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.

Yakushimaru Seiya

Sob 22 Lip 2023 - 17:31
Zauważył, że pomiędzy nimi na chwilę zapadła cisza, ale nie przeszkadzała mu ani nie była szczególnie uciążliwa. Sądząc po mnogości spojrzeń, które dosięgały ich dwójki, gdy przedzierali się przez tłumy, domyślał się, że Chishiya mogła czuć się niekomfortowo. Już w szczególności z tego powodu, że to inni musieli wymijać ich, a nie na odwrót. Dziewczyna chciała tu przyjść, więc z tego oczywistego względu nie spytał, czy miała ochotę już wrócić – zresztą brał pod uwagę to, że tym samym mógłby dać jej do zrozumienia, że to nie było odpowiednie miejsce; że wcale mu się tu nie podobało, choć w praktyce duże zbiorowiska ludzi wcale mu nie przeszkadzały. Często sam ściągał na siebie uwagę, gdy nie mógł nad sobą zapanować, a działo się to na tyle często, że gdyby przejmował się każdym krzywym spojrzeniem, Yue zamiast zapraszać go na festiwal, musiałaby odwiedzać go na oddziale zamkniętym.
  Przytaknął krótko, przyjmując od niej woreczek. Powinien spytać, czy była pewna, że chce się pozbyć swojej zdobyczy, ale nie zastanowił się nad tym, zanim nachyliwszy się nad fontanną, rozerwał folię, wypuszczając zwierzę do wody. Rybka płynnie zanurkowała w zbiorniku, ale nie mieli szansy na to, by dłużej jej się przyglądać – gdy tylko znalazła się na wolności, pomknęła przed siebie, znikając im z oczu w miejscu, w którym tryskająca z fontanny woda, uderzała o taflę, przysłaniając to, co znajdowało się pod nią. Seiya strzepnął ostatnie krople wody z woreczka, zanim zmiął go i wrzucił do pobliskiego kosza. Wytarł ręce o spodnie, pozbywając się z nich wilgoci.
  — Żeby tylko jeden — skomentował jej propozycję obiadu. I może faktycznie takich propozycji było znacznie więcej, ale wbrew temu, że Yakushimaru reagował zaproszenia dość entuzjastycznie, nie zdarzyło się jeszcze, by sam z siebie przypominał jasnowłosej, że obiecała mu jedzenie. Teraz też brzmiał raczej zdawkowo, bo nie chciał, żeby cokolwiek mu stawiała. Ani ona, ani nikt inny.
  Zaraz z jego ust wyrwało się parsknięcie, poprzedzające krótki, nieco ochrypły śmiech.
  — Możemy. Chociaż nie sądziłem, że marzy ci się kurwa wymachiwanie bronią. Jeszcze wczoraj byłaś romantyczką, a dzisiaj za zabawne uważasz pociąganie za spust — rzucił ze słyszalną zgryźliwością w tonie. Oczywiście nie traktował tego wyznania na poważnie, ale tylko dlatego, że wiązało się to z mierzeniem do nieżywego celu. Pokręcił jednak głową na boki w niedowierzaniu, ale gdy teraz o tym mówiła, sam miał ochotę spróbować szczęścia w tej grze.
  — Serio wierzysz w te życzenia, co? — spytał, popychając jej wózek naprzód. Drzewo życzeń, o którym wspomniała, nie było aż tak trudne do zlokalizowania – cieszyło się dość dużą popularnością wśród ludzi, którzy zawiązywali kawałki papieru na jego gałęziach. Rodzice podsadzali swoje rozradowane dzieci, niektórzy pochylali głowy w cichej modlitwie, jakby to miało spotęgować siłę ich życzeń, a młode pary obściskiwały się, bo – jak mógł sobie wyobrazić – zapewne życzyły sobie tego, żeby przetrwać ze sobą kolejny rok. Mina czarnowłosego dość jasno dawała do zrozumienia, że do tej tradycji podchodził raczej sceptycznie – na wpół dlatego, że nie wierzył w magię; na wpół dlatego, że nie wiedział, czego mógłby sobie życzyć. — No więcej was kurwa matka nie miała — wymruczał pod nosem, gdy przyszło mu dostać się do jakiegoś wolnego skrawka przestrzeni. Po drodze zdążył zgarnąć kilka przygotowanych karteczek z doczepionymi nitkami (na wszelki wypadek, gdyby marzyło jej się więcej rzeczy) i jeden z długopisów przeznaczony dla odwiedzających. — Masz. Nie będę patrzył, co tam gryzmolisz.
  Jego ręka wysunęła się zza dziewczęcej głowy, gdy podał jej dosłownie wszystko, co zabrał ze sobą. Wyglądało na to, że sam nie był przekonany, czy chce się w to bawić.

Yakushimaru Seiya

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Chishiya Yue

Pon 24 Lip 2023 - 23:42
Zapewne widok drobnej, wręcz filigranowej dziewczyny, do tego poruszającej się na wózku inwalidzkim z bronią w dłoniach wydawał się iście absurdalny. A mimo to ów perspektywa wywoływała na jej ustach uśmiech, który szybko przekształcił się w dźwięczny śmiech. Czyż festiwale nie były właśnie po to? Pozwalały na chwilę zapomnienia, odpychając mroczne myśli na bok i pozwalając sobie na poczucie radości i powrotu do utraconych, dziecięcych lat.
Najpierw jednak musieli odhaczyć inne punkty programu, który na miejscu obmyśliła.
Posłała ostatnie spojrzenie w stronę wody w fontannie, jakby w nadziei, że po raz ostatni ujrzy wypuszczoną rybkę. Niestety, z tej perspektywy nie było jej to dane, choć przypuszczała, że nawet jakby stała o własnych siłach to i tak nie dostrzegłaby drobnego stworzenia. Zdecydowanie będzie musiała tu kiedyś przyjechać, w dzień, kiedy ulice miasta nie będą wypełnione innymi ludźmi. Kto wie, może nawet weźmie ze sobą nieco rybiej karmy i odnajdzie w sobie głęboko skryte hobby hodowcy ryb.
- Uważam, że trzeba w życiu wszystkiego spróbować. Kto wie, jak mi się spodoba, to może kiedyś wybiorę się na strzelnicę i spróbuję swoich sił z prawdziwą bronią. To też jakieś doświadczenie, które może przekształcić się w inspirację do kolejnych historii! - odpowiedziała mu pół żartem, ale też pół serio. Bo czasami ciężko polegać tylko i wyłącznie na wyobraźni. W niektórych przypadkach trzeba chwycić się o wiele bardziej sprawdzonych, realnych metod.
Prawdę powiedziawszy Seiya był jedyną osobą, która znała jej prawdziwą naturę. Na co dzień, w kontakcie z innymi ludźmi, czy to nieznajomymi czy osobami z jej otoczenia, uchodziła za królową lodu, której nic nie było w stanie ruszyć. Zawsze ta sama mimika twarzy, niezmącona zbędnymi uczuciami niczym tafla podczas zimowego wieczoru. Zbędna w słowach czy też gestach, unikająca bliższego kontaktu.
A jednak, w głębi skrywała prawdziwą romantyczną duszę. Głęboko wierzyła w miłość od pierwszego wejrzenia. W gorące, nierozerwalne uczucie łączące dwa serca w jedno. Czerwoną nić przeznaczenia oraz w bratnią duszę. Wierzyła w coś, co współcześnie wydawało się być gatunkiem wymarłym.
- To nie tak, że wierzę w te życzenia. Po prostu... czasami człowiek w desperacji łapie się każdej, trywialnej rzeczy, która skrywa w sobie choć odrobinę magii. - odparła, jednakże nie wiedziała czy Seiya ją zrozumie. Ułożyła obie dłonie na udach, czując, jak na bladych policzkach wylewa się odcień brunatu wywołany uczuciem zawstydzenia. Jakby słowa, które wypowiedziała, nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. Na całe szczęście temat dość szybko został zepchnięty na dalszy plan, kiedy w końcu dotarli pod drzewo.
Rzeczywiście, miała wrażenie, że w tym jednym punkcie było o wiele więcej ludzi niż w pozostałych, strategicznych miejscach festiwalu.
za wielu.
- Dziękuję. Wystarczy jedno. - odwróciła się do niego i posłała krótki uśmiech. Nie musiała długo się zastanawiać nad tym, co chce napisać.
Wiedziała.
Doskonale wiedziała od momentu, w którym pojawiła się na festiwalu. Już po chwili kilka znaczących słów zabarwiło kartkę. Złożyła ją w pół a następnie pochyliła się do przodu, sięgając jednej z najniższych gałęzi, gdzie zawiesiła swoje życzenia.
Gotowe.
- Też coś napisz! No dalej, cokolwiek! Kto wie, może coś miłego przyniesie przyszłość? - zachęciła go, podając mu pozostałe kartki oraz długopis.

@Yakushimaru Seiya
Chishiya Yue

Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.

Yakushimaru Seiya

Czw 27 Lip 2023 - 15:31
Argument był dobry, ale równie wymowne ze strony Yakushimaru było wywrócenie oczami na wieść o przyszłych historiach. Z tym, że tym razem zrobił to dużo bardziej pobłażliwie – wiedział, że żadna siła nie ściągnęłaby Yue z tej złej ścieżki. W gruncie rzeczy nie była do końca zła, skoro przynosiła jej zyski. Niestety czarnowłosy nie mógł być dla niej odpowiednim wsparciem, bo nie zajrzał do niczego, co wyszło spod jej palców – wystarczyły mu czasem aż nadto szczegółowe opowieści dziewczyny. Do tej pory odczuwał dyskomfort na myśl o ich wiadomościach sprzed około miesiąca. Nie utkwiły w jego głowie z powodu porywającej fabuły – chodziło o tę dziwną zbieżność tego, o czym pisała. Do tej pory odnosił wrażenie, że się zgrywała, bo po prostu wiedziała, chociaż to byłoby gorsze od przypadkowo wymyślonej noweli. Czy korciło go, żeby spytać? Absolutnie nie. Nie był głupi.
  — Już ja kurwa znam te twoje historie — odezwał się po chwili. Żartobliwość dziewczęcego tonu musiała mu się udzielić, bo przez zrezygnowanie przedarła się subtelna nuta rozbawienia, gdy zdołał zepchnąć na bok niepotrzebne przeświadczenia. — Mhm. I jesteś zdesperowana, bo? — spytał nagle z nieskrywanym zainteresowaniem, łapiąc ją za jej własne słowa. Ostatnia głoska została przeciągnięta w wymownym oczekiwaniu na odpowiedź. To nie tak, że kładł duży nacisk na to, by koniecznie mu się zwierzała, ale z drugiej strony sama zaczęła, a czujne spojrzenie już zsunęło się ku niej, tyle że nie miał okazji dostrzec jej zaczerwienionych policzków i prawdopodobnie byłoby tak, że by tego nie zrozumiał.
  Ciekawość nie wygrała jednak ze złożoną obietnicą. Chociaż najprościej byłoby spojrzeć Chishiyi na ręce, gdy notowała na kartce swoje desperackie życzenie, Seiya stanął gdzieś z boku. Z założonymi na klatce piersiowej rękami, spoglądał bez wyrazu na ludzi – żadnemu z nich nie poświęcał dostatecznie dużo uwagi, bo ze swoim niezbyt ciepłym czy też niezbyt przychylnym spojrzeniem, sprawiłby, że ktoś obcy odebrałby jego niechęć personalnie.
  „Też coś napisz!”
  Ściągnął brwi, zaciskając mocniej palce na ramionach, jakby tylko to powstrzymywało go od poddania się jej prośbie. Musiał jednak odebrać od niej przybory, przez co zupełnie niespodziewanie – nagle natchniony nowym pomysłem – ułożył rozłożone kartki na swojej lewej ręce i przycisnąwszy końcówkę długopisu do papieru, zaczął coś notować.
  — Żeby więcej nikt nie zmuszał mnie do wieszania debilnych życzeń na drzewie — mruczał pod nosem, ale wystarczająco głośno, by Yue była w stanie go zrozumieć. Gdy złożył karteczkę, oficjalnie stał się jedyną osobą, która znała prawdziwą treść życzenia; jedyną osobą, która wiedziała, czy mówił prawdę czy tylko się zgrywał. — Zadowolona? — spytał z krótkim parsknięciem, gdy kartka na cienkiej nitce zawisła na drzewie, jeszcze przez moment dyndając na boki, zanim całkiem znieruchomiała. Długopis i pozostałe kartki odruchowo wcisnął do kieszeni. Nie miał zamiaru na nowo pakować się w zbiorowisko przy stolikach. Przynajmniej będzie miał coś na pamiątkę.
  — Co chcesz do jedzenia?

Yakushimaru Seiya

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Chishiya Yue

Sob 29 Lip 2023 - 23:27
Nie odpowiedziała na jego pytanie.
Nie dlatego, że nie chciała. A dlatego, że nie wiedziała dokładnie, co powiedzieć. Nie potrafiła sformułować myśli w słowa, a te z kolei grzęzły w jej gardle niczym bolesna gula. Uciekła wzrokiem gdzieś w bok, a jasne kosmyki, które wysunęły się z luźnego koku opadły na jej czoło oraz policzki.
"Jesteś zdesperowana, bo?"
Słowa chłopaka krążyły dookoła niej niczym upierdliwy komar. Niby udaje ci się go pozbyć machnięciem dłoni, odwróceniem myśli, skupieniem na zupełnie czymś innym, ale ten i tak po jakimś czasie wraca. Wwierca się w twój umysł, irytuje, drażni, gryzie.
Kiedy jej rozmówca więcej już nie naciskał na temat, a zamiast tego postanowił zawiesić życzenia na gałęzi (nawet jeżeli zrobił to od niechcenia, to i tak sprawił jej tym radość), to na jej twarzy pojawiła się widoczna oznaka ulgi, a ciało rozluźniło się nieznacznie.
"Jesteś zdesperowana, bo?"
Ciągle goniła za utraconymi marzeniami o balecie. O szczęśliwym życiu, które jej odebrano. Śniła o wielkiej scenie, którą miała niemal na wyciągnięcie dłoni. O reflektorach tysięcy fleszów. Sławie. Poczuciu, że jest się kimś specjalnym.
Śniła również o wielkiej, prawdziwej miłości. O nierozerwalnej więzi z drugą osobą. Bratniej duszy.
Niestety, ale żadne z tych marzeń nie należało już do niej. Nie miała do tego prawa.
- Byłam baletnicą. Naprawdę dobrą. - odezwała się nagle, odnajdując w sobie odwagę, by podzielić się z chłopakiem tym, co trzymała głęboko w sobie. Ukryte, pod kurzem innych wspomnień.
- Jestem pewna, że z łatwością znajdziesz niektóre moje nagrania w internecie. Dostałam główną rolę w spektaklu Jeziora łabędziego. Miałam pracować z najsłynniejszymi baletmistrzami. Tydzień przed moim wylotem do Moskwy, gdzie mieliśmy zaprezentować nasz spektakl na rosyjskich deskach, wiesz, w końcu Rosja to kolebka baletu, miałam wypadek. - przymknęła oczy mając wrażenie, że gdzieś w oddali słyszy muzykę Tchaikovskiego. Choć z oczywistych względów było to jedynie w jej głowie.
- Każdego ranka, kiedy otwieram oczy, wypełnia mnie poczucie nadziei, że bolesna rehabilitacja, której jestem poddawana w końcu przyniesie owoce mojej ciężkiej pracy. A każdego wieczoru, nim kładę się spać, walczę sama ze sobą, żeby nie chwycić garść tabletek i nie zapić ich wódką. Dwa razy byłam w szpitalu na płukaniu żołądka, raz z powodu podcięcia żył. Zamknęli mnie na dwa miesiące w zakładzie psychiatrycznym, ponieważ dźgałam moje nogi nożyczkami, żeby cokolwiek poczuć. Było to na samym początku, teraz krążenie już w nich funkcjonuje, ale wtedy... Tak, jestem zdesperowana. Szukam jakiegokolwiek światła. Balet był moim życiem. Straciłam je. Już nigdy nie zatańczę. Mam zaledwie kilka procent szansy, że w ogóle wstanę z wózka. Prawdziwa miłość? Od dziecka o niej marzyłam. Z wypiekami na policzkach karmiłam się opowieściami z książek. Teraz wiem, że nawet to nie jest mi dane. Bo kto pokocha niepełnosprawną  dziewczynę? Kto weźmie na siebie tak wielkie brzemię i odpowiedzialność? Nikt.
Czasami czuję się pusta w środku. Jakby wszystko, co kochałam, odebrano mi. Dlatego w tej całej desperacji szukam czegokolwiek, co nada mojemu życiu na nowo jakieś znaczenie.
- zamilkła, mając wrażenie, że świat dookoła niej na moment przystanął. Że wszyscy ludzie, którzy ich otaczali - przestali się ruszać. Z drugiej strony czuła, jakby właśnie wyrzuciła z siebie naprawdę ciężki i bolesny balast.
- Ach, nie mówię tego, żebyś mnie żałował czy coś w tym stylu! - odwróciła głowę i spojrzała na niego, siląc się na przepraszający uśmiech.
- Po prostu... chciałam, abyś to wiedział. Chciałam, abyś poznał te moją gorszą, mroczniejszą stronę. Przepraszam, jeżeli popsułam tym nastrój!

@Yakushimaru Seiya
Chishiya Yue

Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.

Yakushimaru Seiya

Wto 1 Sie 2023 - 21:19
„Byłam baletnicą” – uznał to za dość dziwne i nagłe wyznanie. Jeden z łuków brwiowych chłopaka zabrnął wyżej, ukrywając się pod czarną grzywką, gdy na jego twarzy zawitał pytający wyraz. Nie mogła go zobaczyć, gdy szedł za nią, pchając wózek do przodu, ale mogła wyczuć jego nagłe wytrącenie z rytmu, gdy na chwilę zwolnił – jeszcze zanim pospieszyła z wyjaśnieniami. Do tej pory Yakushimaru był przekonany, że Chishiya od zawsze zajmowała się tylko pisaniem. Nigdy zresztą nie dopytywał o szczegóły jej niepełnosprawności ani o to, co planowała robić w życiu, zanim to się stało. Robił to nie bez powodu, nawet jeśli jasnowłosa była w stanie znosić jego czarny humor, poważniejsze wdrażanie się w jej historię uważał za niewygodny temat. Nie sądził, że tak nagle postanowi się przed nim otworzyć. Nie podobało mu się to – nie ze względu na samą koncepcję uzewnętrzniania się, a na jego przekaz, który sprawiał, że palce mimowolnie zacisnęły się mocniej na uchwytach, ale zbielałe knykcie także były poza zasięgiem dziewczęcego wzroku. Nie mógł jej winić za to, że jej słowa brnęły ku drażliwym tematom. Nigdy nie dał jej znać o tym, co go drażniło i zazwyczaj czekał z takimi rzeczami do nieuchronnego wybuchu. Na razie był jeszcze daleki od gniewnej eksplozji, ale czuł wzbierającą wewnątrz niewygodę; ten charakterystyczny ścisk w gardle i suchość kładącą się na języku, jak piach.
  Słuchał. Nie sprawiało mu większego trudu to, by nie wchodzić jej w słowa, nawet jeśli powinien to zrobić dobre pięć razy. Ale może w tym tkwił już ludzki urok, by mimowolnie słuchać o tragediach i karmić wewnętrzne potwory swoim niezadowoleniem albo bólem; by sprawdzać granice swojej wytrzymałości.
  Ściągnął brwi. Gdy coś mu nie odpowiadało, był jak otwarta księga, nawet jeśli na jej stronach zapisano tylko ogólnikowe formułki. Seiya był zły – może niezupełnie na Yue, choć na nią trochę też – ale bardziej na to, co przeżywała. Uważał, że mogła sobie odpuścić te wszystkie próby, ale nie siedział w jej skórze. Mógł się jedynie domyślać, co byłoby, gdyby z dnia na dzień okazało się, że nie może robić rzeczy, które robił dotychczas – gdyby nie miał już żadnego sposoby na upuszczenie z siebie tej skompresowanej agresji.
  — Co ty pierdolisz? — miał czas, żeby się zastanowić, a usta i tak zrobiły swoje. Delikatność nie była jego najmocniejszą stroną, ale było to coś, z czym trzeba było się pogodzić, gdy miało się z nim do czynienia. Oczywiście nikogo do tego godzenia się nie zmuszał. — Więc co? Wydaje ci się kurwa, że jeśli inne osoby, które znajdują się w twojej sytuacji są w związkach, bo partnerzy się nad nimi litują? Zresztą radzisz sobie już teraz, więc za chuja nie wiem, jakim brzemieniem miałabyś być. Jasne, to chujowa sprawa, ale ludzie, z którymi się zadajesz, nie patrzą na ciebie, jak na laskę na kółkach — skomentował szorstko, wzruszając ramionami. Mówił przez pryzmat samego siebie, ale wydawało mu się, że było więcej osób, które nie były ociosane. Wziął głęboki oddech przez nos, a za chwilę powietrze ze świstem przecisnęło się przez zęby, gdy wzrok chłopaka ześlizgnął się ku twarzy Chishiyi. — Po prostu rób to, co robisz. Kilka procent szansy, to nie kurwa zero absolutne. A humor zepsuje mi, jak jeszcze raz spróbujesz czegoś idiotycznego — ostatnie słowa wymruczał pod nosem, jednak znów wystarczająco wyraźnie. A później zapadła cisza, gdy wbił spojrzenie przed siebie z wymalowanym na twarzy skupieniem, jakby usiłował sobie to wszystko poukładać; przetrawić po swojemu.
  — Razem z rodzeństwem jest nas ósemka. Pojebane, co? — odezwał się nagle, ale nie odrywał wzroku od przestrzeni przed sobą. Jedynie czasem wzrok przesuwał się gdzieś bok, na chwilę zakleszczając się na jakiejś obcej twarzy, ale bez większego zainteresowania. — Co najmniej o pięciu kurwa za dużo. Gdy miałem jakieś czternaście lat – może trochę mniej – mój starszy brat próbował się zajebać. Nic przyjemnego, choć może wcale nie powinienem się temu dziwić. Gdyby nie Shiyuri, w sensie moja siostra, pewnie już by go tu nie było. Miał jebanego farta, że była na miejscu, chociaż wydaje mi się, że to urządziło jej papkę z mózgu. Wiesz, teraz myśli, że żyje po to, by nas kurwa wszystkich upilnować — parsknął, ale bez szczególnego rozbawienia. Mimo wszystko ten krótki upust powietrza zdawał się przynajmniej częściowo rozrzedzać atmosferę. — Dlatego jestem wkurwiony, gdy słucham o próbach. Nie dlatego, że dociera do mnie, że mogło mu się udać, ale dlatego, że to kurwa samolubne. Ludziom odpierdala na widok trupów. Niby miałem szczęście, że nie widziałem tego osobiście i to nie na mnie spadło ściąganie go z jebanego stryczka, ale samo dowiadywanie się o tym, gdy masz kurwa czternaście lat, nie jest w porządku.
  Oderwał jedną rękę od rączki wózka, by przesunąć palcami po stężałym karku. Nie powiedział jej wszystkiego, ale sądził, że tyle wystarczyło, by zrozumiała jego punkt widzenia.

Yakushimaru Seiya

Chishiya Yue ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku