Kuchnia
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Hecate Shirshu Black

Pią 9 Gru - 15:30
Kuchnia


uwu

Hecate Shirshu Black
Hecate Shirshu Black

Sro 13 Wrz - 15:13
06.08, 2037 roku;
popołudnie


  Już wcześniej przygotowała część potrzebnych naczyń; ze składnikami na razie nie kłopotała rąk, wciąż nie do końca pewna, co tak w zasadzie chcieli w ogóle upiec – ciasto, babeczki, ciasteczka, opcji było wiele, a znając apetyt Jiro, to podejrzewała, że skończy się tak, że w piekarniku wyląduje po trochę ze wszystkiego. Nie miała w zasadzie nic przeciwko, grunt, by mu smakowało.
  Czekając aż Hasegawa trafi na tereny domu zajęła się czymś innym. Pozbierała wszelkie kwiaty, fiksy, kaktusy i inne miniaturowe drzewka z parapetów w kuchni, wynosząc wszystko na drobny taras, gdzie już kilka minut temu przygotowała wielkie plastikowe naczynie wypełnione wodą. Przysiadając na ciepłym od letniego słońca drewnie posadzki zaczęła powoli wkładać każdą z roślin do niewielkiego zbiornika, a gdy z doniczek przestawały ulatniać się bąbelki powietrza, wyciągała je z powrotem na świeże powietrze. Nie minęła dłuższa chwila, gdy między wargami wylądował cienki papieros. Dokładała starań, by szary dym wydmuchiwać z dala od kwiatów, przy okazji z bliska poddając każdy z listów wnikliwej obserwacji celem wyłapania jakichkolwiek niepokojących zmian. Na dłużej zatrzymała się jedynie przy jednym z fikusów, delikatnie pocierając jeden z listków między palcami. Ktoś chyba przypadkiem zapomniał o podlaniu części roślin.

| ubiór

@Hasegawa Jirō



Kuchnia Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black
Hasegawa Jirō

Pią 29 Wrz - 20:38
  Wahał się czy wracać na bagna. Sam z siebie pewnie by tego nie zrobił.
  Zaproszenie było jednak tym impulsem, którego nie mógł zignorować. Zwłaszcza, że łączyło się z zapowiedzią jedzenia. Nie wierzył w przypadki, wiedźma była sprytna, doskonale wiedziała jaki wabik zostawić w pułapce, by mieć pewność, że jej duch się w nią złapie. Ostatnim co mógł zrobić było tylko ratowanie resztek hipotetycznego honoru przez udawanie, że wcale nie przyszedł się tu wyłącznie nażreć ciasta tak bardzo, że spuchną mu boczki i będzie mógł się odturlać z powrotem do Nanashi.
  – Och nie, roślinki umarły – powiedział z udawanym zmartwieniem, choć w ślepiach błyszczała dzika satysfakcja – Jaka szkoda, były takie śliczne.
  Wejście od strony tarasu miało umożliwić mu zerknięcie prosto do kuchni, by upewnić się czy przygotowane ciasta będą na tyle kuszące żeby jednak chciał zostać i wtedy oficjalnie pojawić się pod frontowymi drzwiami. Shirshu trochę zepsuła mu te plany.
  Do kuchni jednak ostentacyjnie zerknął, widząc porozkładane naczynia i zero jakichkolwiek ciast. Może były w naczyniach?
  – Co ty w ogóle robisz? – spytał nagle, gdy udzieliła mu się ciekawość własnych kotów, zebranych dookoła pojemnika z wodą i chyba wszystkich zgromadzonych tu domowych roślin – Nie, nie mów. Wiem. To ten... pogrzeb jak u wikingów. Położysz doniczki na wodzie jak łódki i podpalisz je płonącą strzałą.
  Połowy z roślin nie potrafił zidentyfikować, ale jego główni wrogowie - fikusy - podczas nieobecności właścicielki zostały potraktowane zarówno fikusozolem jak i suszą. Jiro nawet stawiał obok nich szklanki z wodą, by te uczulające go gnoje umierały w większej agonii, wiedząc, że to czego pragną jest na wyciągnięcie ręki, a one nic nie mogą z tym zrobić.
  Hasegawa kucnął obok swojego medium, zabierając jej papierosa.
  – Dobra, mamy płonącą strzałę, kładź pierwszą łódkę na wodzie.
  Zaciągnął się szybko kradzioną fajką i obrócił ją wygodniej w dłoniach, by móc wycelować w fikusa, gdy tylko jego doniczkotrumienka znajdzie się w pojemniku z wodą.





Hasegawa Jirō

Warui Shin'ya and Hecate Shirshu Black szaleją za tym postem.

Hecate Shirshu Black

Czw 12 Paź - 11:59
  Powieka jej zadrżała, gdy usłyszała komentarz nadchodzącego ducha. Zastanawiała się przez chwilę czy zakopać go pod tarasem, czy może pod fikusami, którymi tak misternie się zajmował. Jakoś by im odpłacił, krew za krew, jak to mówią. Obejrzała się więc przez ramię, konfrontując figlarne ślepia z wyraźnym odrostem Hasegawy, później z zakazaną mordą, okrytym ubraniami torsem i długimi nogami; sprawiała wrażenie, jakby coś sprawdzała, obliczała w głowie dumała nad opcjami, aż w końcu hmknęła pod nosem, ukontentowana swoimi refleksjami.
  – Ależ nie, nie musisz się martwić – zaczęła, wydmuchując kłąb szarego dymu gdzieś na bok. – Mono się przesuszyły, ale są do uratowania, w końcu wiem, jak bardzo lubisz je obserwować. Nic tak nie wpływa na zdrowie jak porządna, swojska chwila pod wodą bez dostępu do powietrza, prawda? – Szeroki uśmiech rozjaśnił usta wiedźmy, gdy ta trzymała jedną z roślin na samym dnie wiaderka, którego akurat używała jako topieliska. Zero litości.
  – Obawiam się, że wikingowie robią tak ze zmarłymi. Moje rośliny może i są po przejściach, ale wciąż jakoś oddychają – mruknęła. – Są trochę jak ludzie. Wystarczy że odrobinę postraszysz ich zagrożeniem życia i nagle czepiają się go jak najcenniejszej rzeczy na świecie, jakoś ciągną dalej mimo przeszkód. Fascynujące – Grobowa powaga ujęta w głosie połączona z delikatnie zadartymi ku górze kącikami pełnych ust wczepiały w głowę pytanie, czy aby na pewno wciąż mówiła o swoich roślinach, czy może już wypruła z tematem hen naprzód, między linijkami zapowiadając plany spopielenia całego Fukkatsu.
  Nie oponowała, gdy zabrał jej papierosa, choć posłała mu wtedy krótkie spojrzenie. Ludzie z nałogiem bywali krótko utemperowani jeśli chodziło o obiekt ich uzależnienia.
  – Jeśli podpalisz mi drzewko z awokado cygarem, to zaniosę fikusa w każde dobrze ci znane i kochane miejsce, Jiro. Albo całą armię – ostrzegła, niespiesznie wyłuskując ukradzioną przed chwilą fajkę spomiędzy palców swojego yurei. Znów zaciągnęła się dymem. – Na blacie koło lodówki stoi twój prezent. Kupiłam ci dużo słodyczy z Ameryki i suszone mięsko. Znalazłam ci też taką śmieszną czekoladę, która wygląda jak pomarańcza. I dużo różnych smaków m&m'sów.
  Kolejna doniczka bez sekundy zawahania wylądowała pod taflą wody, spijając kolejne litry wody. Musiała je jakoś nawodnić po tym okresie suszy na który zostały narażone. Pieczenie ciast mogło poczekać.

@Hasegawa Jirō



Kuchnia Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black

Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.

Mamoritai Akari

Sro 6 Mar - 22:04
06.03.2038

Wizyta była niespodziewana. Akari od razu powiedział osobie, która miała go tu przyprowadzić, żeby nic nie mówił Hecate, choć uparcie zapewniał, że kobieta już wcześniej została o tym powiadomiona.
Ale nie została.
Po ostatniej wiadomości od niej, Mamoritai odczuł w sobie tęsknotę za obecnością kobiety, bo przecież od wielu tygodni się nie widzieli, i tak długo jojkał zarówno Orvillowi jak i swojej opiekunce, że ci wreszcie ulegli. Hecate była znana mężczyźnie i doskonale wiedział, że pod jej opieką chłopcu nic się nie stanie. A i fakt, że mieszkała w lesie, na uboczu, z dala od natrętnych spojrzeń innych ludzi wiele ułatwiał. Kontakt do siebie mieli, więc w razie problemów czy niedogodności mogli zadzwonić czy wysłać wiadomość.
I tak o to Akari stał przed domem kobiety, z plecakiem w dinozaury (bo przecież zamierzał zatrzymać się u niej aż na całą noc!) i małą, papierową torbą w dłoniach, gdzie skrywał świeże wypieki z piekarni. Nie zapominając o ciasteczkach, rzecz jasna. Bo przecież nie mógł odwiedzić jej z pustymi dłońmi. Był dużym chłopcem, i do tego bardzo dobrze wychowanym. Rozpromieniony, z wypiekami na policzkach zrobił kilka pierwszych kroków i przyspieszył, ale w ostatniej chwili zatrzymał się. Musiał być uważny i nie pozwolić sobie na to, aby upaść. Wtedy z pewnością rozgniótłby i wysypał smakołyki dla kobiety. Pokręcił gwałtownie głową, jakby sam siebie chciał zganić za to, że był tak nieroztropny. Zrobił powoli pierwszy krok, a potem następny. Uważając gdzie stawia stopy, wreszcie dotarł do werandy. Odetchnął ciężko, ale i z satysfakcją. Udało mu się! Nie upadł!
Emanując dumą wyciągnął wolną dłoń przed siebie i zapukał. Odczekał chwilę, ale kiedy odpowiedziała mu cisza, powtórzył czynność.
Nic.
- Nie ma Shi-nee? - zapytał sam siebie i nacisnął klamkę, uchylając drzwi z cichym skrzypnięciem. Wsunął do środka głowę i rozejrzał się, jakby w nadziei, że lada moment ujrzy kobietę. Ale zamiast jej osoby ujrzał kogoś innego.
- PIESEK! - krzyknął głośniej i pchnął drzwi na oścież, wbiegając do środka. W ostatniej chwili przypomniał sobie o dobrych manierach i pospiesznie ściągnął buty, które rzucił w nieładzie. A potem podbiegł do zwierzęcia i usiadł na ziemi tuż obok niego, delikatnie głaszcząc go po czarnym grzbiecie.

@Hecate Shirshu Black


Kuchnia OxEBLvR
Mamoritai Akari

Hecate Shirshu Black ubóstwia ten post.

Hecate Shirshu Black

Czw 7 Mar - 1:08
  Nie była tego dnia jakoś szczególnie zajęta, spędzając go w głównej mierze na preparowaniu zasuszonych przez zimę roślin. Wszystkie potrzebne przedmioty porozkładała w kuchni korzystając przy tym z każdej wolnej, płaskiej powierzchni. Zapach ziół i zaparzonej przed momentem herbaty wpływał kojąco na zajęty ostatnimi migrenami umysł Black. Postanowiła się więc wyciszyć, zająć tym, co na tyle zaprzątało umysł, by nie ustąpić miejsca żadnym bólom. Problem w tym... że się pomyliła. Świadomość bycia w błędzie uderzyła dziewczynę w tym samym momencie, w którym podczas podwijania pasiastych rękawów wzrok mimowolnie pognał go dwóm imionom, po jednym na każdym z przedramion; mimo iż otoczone licznymi tatuażami, odznaczały się na ich tle aż nazbyt widocznie. Może to przez zawroty głowy, może przez mroczki przed oczami, mogłaby jednak przysiąc, że napisy pulsowały jakoby tknięte własnym życiem. Gdyby ni utrzymujące je w miejsc pajęczyny czarnych żyłek prawdopodobnie już dawno spełzłyby na inny skrawek skóry lub całkowicie umknęły z Kinigami.
  Westchnęła ciężko, przytykając palce do czoła. Związane w dwa długie warkocze włosy zsunęły się z ramion całkowicie, gdy wiedźma pochylała sylwetkę nad kubkiem prującej herbaty. Oddałaby wiele za chwilę odpoczynku, a jednocześnie wiedziała, że gdyby tylko padła na miękką pościel i zamknęła oczy, to sen by nie nadszedł. Na pewno nie tak wcześnie.
  Łeb leżącego nieopodal podniósł się niespodziewanie. Postawione na sztorc uszy oraz złote ślepi wlepione w ciemny korytarz podpowiedziały Black, że coś się zmieniło i tym razem nie było to tylko widmowe echo słyszane jedynie w jej własnej głowie i nigdzie indziej. Wystarczyło by postawiła jeden krok naprzód i wilczysko już szło wiernie tuż obok; zerknęła na niego tylko kątem oka zdając sobie sprawę, że czasami zapominała jak wielkich gabarytów był ten pies.
  Na końcu, niemal przy wejściu spodziewała się wszystkiego, ale na pewno nie znajomego chłopca głaszczącego w najlepsze .
  – Akari? Co ty tu robisz? – zapytała, choć uśmiech szybko rozciągnął wargi dziewczyny. Podeszła zaraz bliżej, wyciągając do swojego gościa ramiona. – Orville ani pani Kitaka mnie nie uprzedzili, że dziś przyjedziesz.
  Uwadze nie umknął ozdobiony dinozaurami plecak ani najwyraźniej rzucone w pośpiechu buty. Nie przejmowała się jednak szczególnie, to nie tak, że miała wymagającą skupienia pracę w której nikt ani nic nie mogło jej przeszkadzać. Rośliny również mogły poczekać, nie zdziwiłaby się zresztą, gdyby zgodził się jej pomóc w przypadku rzucenia podobnej propozycji. I o ile szczenię oddało się pieszczotom i podszczeknęło nawet zadowolone, tak wilk uraczył gromdkę jedynie krótkim spojrzeniem, po czym zwrócił lśniące ślepi ku Hecate, wyraźnie czekając na jakikolwiek znak. Black skinęła tylko krótko głową, a zwierzę machnęło krótko ogonem udając się niespiesznie w kierunku salonu.




Kuchnia Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black
Mamoritai Akari

Sro 13 Mar - 1:21
Ciemna sierść szczeniaka była miękka, i niezwykle miła w dotyku. A sama słodycz zwierzęcia tylko potęgowała doznania i chęć obdarzania go dalszymi pieszczotami. Jednakże uwagę chłopca bardzo szybko przykuł dźwięk skrzypiącej podłogi, gdy lekkie kroki kobiety rozniosły się po pomieszczeniu. Akari od razu zadarł głowę i ujrzawszy Hecate, jego błękitne spojrzenie roziskrzyło się niczym gwieździste niebo. Zerwał się z ziemi, choć w jego wykonaniu było to raczej nieporadne, po czym podbiegł do niej i całym impetem wbił się drobnym ciałem w jej, mocno ją obejmując i wtulając swoją twarz w jej biodro.
- Shi-nee! - niemal krzyknął podekscytowany, i musiały minąć dłużące się sekundy, by wreszcie wypuścić ją ze swojego morderczego ścisku.
Odsunął się od niej na zaledwie kilka, nic nie znaczących centymetrów i uniósł głowę, a na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie. No tak, konfrontacji z jego małym kłamstewkiem zupełnie nie brał pod uwagę. A przecież, jak to mawiają - kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej czy później się wypierdoli.
- N-nie wiedzą... - odpowiedział jej cicho, zawieszając głowę w zawstydzeniu, chowając ręce za siebie, wyglądając teraz niczym zbity pies.
- Znaczy, powiedziałem im, że z tobą rozmawiałem.... i się zgodziłaś. Nawet mnie przywieźli. Bo ja... bo ja... bo ja chciałem zrobić ci niespodziankę! - spojrzał na nią, a po zawstydzeniu nie było już ani śladu, a zamiast tego na powrót zawitała determinacja w jego oczach.
- Bo jak napisałaś do mnie ostatnio, to stęskniłem się. I dlatego chciałem zrobić ci niespodziankę i spędzić z tobą caaaaaałą noc! - wyciągnął obie rączki ku górze, jakby w ten sposób mógł podkreślić wagę swoich słów i to, jak bardzo był poważny w tym momencie. Chociaż i tak ciężko było brać go na poważnie, mimo wszystko. Raptownie, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, odwrócił się i podbiegł do miejsca, gdzie zostawił zarówno plecak, jak i papierową torbę. Pochwycił ją i wrócił do kobiety, wyciągając opakowanie z wypiekami w jej stronę.
Były kupne, i z pewnością nie umywały się do tego, co wychodziło spod kobiecych dłoni, aczkolwiek z pewnością można było podelektować się smakołykami przy kawie. Albo herbacie.
- To dla ciebie! - dodał, uśmiechając się szeroko. - N-nie gniewasz się na mnie, prawda? - dodał po chwili, a jego ton jakby obniżył się o kilka tonacji.
Miał nadzieję, że nie. Co jak co, ale nie chciał, aby Shi-nee kiedykolwiek zaczęła się gniewać na niego.
Każdy (oprócz Orvill'a, wiadomo), tylko nie ona.

@Hecate Shirshu Black


Kuchnia OxEBLvR
Mamoritai Akari

Hecate Shirshu Black ubóstwia ten post.

Hecate Shirshu Black

Sro 13 Mar - 3:28
  Gdy chłopiec niemal zwalił ją z nóg — miał przecież siłę stu mężczyzn, w to nie wątpiła nawet przez chwilę — swoim uściskiem, ona uśmiechnęła się łagodnie. Otuliła go pierw ramionami, n tyle na ile pozwalała różnica we wzroście między nimi, by później ułożyć dłoń na ciemnych kosmykach i zmierzwić je z lekkością. Na ogół nie przepadała za dziećmi, nie żywił do nich żadnych pozytywnych czy negatywnych uczuć, zwyczajnie jej nie obchodziły. Akari był jednak pierwszym i najprawdopodobniej ostatnim odstępstwem od reguły jaki miał kiedykolwiek w jej życiu nastąpić. Zdołał wepchnąć się w napisany przez życie Black scenariusz z tym swoim nieco niezdarnym stylem bycia, wesołością wylewającą się z każdego gestu oraz śmiesznym, kolorowym plecakiem w dinozaury — nigdy nie powiedziała tego na głos, ale zawsze go lubiła, pasował do tego dzieciaka jak ulał.
  — Niespodziankę? — dopytała, przechylając głowę delikatnie na bok. Nawet nie próbowała udać złości, nie było w tym żadnego sensu, bo sposób w jaki Mamoritai podchodził do całego zdarzenia był na tyle niewinny i uroczy, że gdy tylko próbowała zachować na twarzy powagę, to kąciki ust samoistnie unosiły się ku górze. — Na całą noc? — powtórzyła za nim rozbawiona, zaplatając ręce na piersi. Nie rozwijała jakoś szczególnie tematu, w zasadzie to w ogólnie nie zdążyła tego zrobić, bo chłopca już nie było przed nią. Pobiegł w cień korytarza, tuż do drzwi wyjściowych. Black miła jednak pewność, że jego powrót był kwestią czasu, więc stała w miejscu i czekała cierpliwie. Nie zawiódł jej, powracając na swoje miejsce w przeciągu zaledwie kilku marnych sekund. Zastanawiała się czasami jak to robił, że mimo bycia, cóż, martwym, miał w sobie tyle energii; ona wciąż żyła, a bardzo rzadko potrafiła wykrzesać z siebie tyle siły i entuzjazmu co on.
  Odebrała od niego torebkę, od razu kierując ciekawskie tęczówki ku jej zawartości; wypieki — mimo drogi przebytej z miasta do Kinigami — wciąż pachniały tak aromatycznie, jakby dopiero wyszły z pieca. Złocisty kolor ciasta francuskiego wręcz prosił o naciśnięcie na niego palce, rozerwanie — była pewna, że robiąc to usłyszałaby dokładnie jak bardzo chrupkie i z pewnością smaczne było. Podejrzewała, że Akari włożył dużo pracy w to, by przywieźć prezent przez całą tę drogę i w miarę możliwości zachować jego nienaganny stan.
  — Nie gniewam się — odpowiedziała, wyciągając ku niemu dłoń, dając mu tym znak, by za nią złapał. — Musisz jednak pamiętać, że to duży las, a ja nie zawsze jestem w domu. Orville na pewno bardzo by się zmartwił gdyby się okazało, że nie ma tu nikogo kto mógłby dotrzymać ci towarzystwa. Też bym się martwiła wiedząc, że zostałeś tu sam — Starała się wytłumaczyć chłopcu swój punkt widzenia najłagodniej jak się dało, jednocześnie chcąc mieć pewność, że zrozumiał przekaz. Kinigami nie było miejscem dla dzieci, a na dłuższą metę nie było miejscem również dla dorosłych. Na pewno nie teraz, gdy w powietrzu wciąż wisiało widmo klątwy. Wolała nie myśleć co by się stało, gdyby yurei trafił na błądzące przy bagnach zmarniałe dusze, grasujące w cieniach demony czy dzikie zwierzęta.
  — Skoro zostajesz na noc, to musimy zaplanować co będziemy dziś robić — Postanowiła zmienić temat, kierując spokojne kroki ku kuchni; pomieszczenie pachniało ziołami i lasem bardziej niż zwykle. Woń przypominała tą, która zawsze towarzyszyła samej Black bez względu na to gdzie by się nie znalazła. Może perfumy również wyrabiała własnoręcznie? — Może zaczniemy od spróbowania pyszności które mi przyniosłeś? Przy okazji opowiesz mi jakie przygody ostatnio przeżyłeś — Wypuściła go dopiero przy stoliku, gdzie, jeśli oczywiście miał ochotę, mógł zająć miejsce. — Czego się napijesz?
  Wyciągnęła z szafki większy talerz o kolorze ciemnej, leśnej zieleni by rozłożyć na nim wszystkie przyniesione przez chłopca smakołyki. Głowa wciąż ją bolała i z każdą minutą odczuwała coraz większą potrzebę zatopienia migreny w kłębie tytoniowego dymu. Na razie się jednak powstrzymała, postanawiając póki co zaparzyć herbaty.

@Mamoritai Akari



Kuchnia Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black

Mamoritai Akari ubóstwia ten post.

Mamoritai Akari

Pią 5 Kwi - 21:14
Zaskakująco dobrze przyjął reprymendę kobiety. Nie było krzyków, nie było płaczu, zamiast tego ścisnął mocniej jej dłoń i pokiwał grzecznie głową, w pełni przyjmując do serca jej słowa. A przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Jakby nie było, wciąż był małym dzieckiem o głupiutkim rozumku, który nie potrafił rozróżnić tego, co było bezpieczne, a co nie. Żył chwilą i tym, co lubił. Dzieci z natury były pozbawione racjonalnego myślenia, uczyły się tego dopiero wraz z latami życia, obserwując zachowania dorosłych i ucząc się od nich. W przypadku Akariego sprawa przedstawiała się nieco inaczej, jednakże prawdę znała tylko i wyłącznie kobieta.
- Przepraszam... - wreszcie się odezwał, zawieszając lekko głowę. Nie było jednak czasu na smutek, bo już chwilę później siedział przy stole machając wesoło nogami, którymi nie sięgał drewnianej podłogi, trzymając w obu dłoniach soczystą słodką bułkę.
- Pójdziemy potem nakarmić wiewiórki? - zapytał z błyskiem w błękitnym spojrzeniu. Doskonale pamiętał jak ostatnim razem, gdy był w odwiedzinach u kobiety, ta zabrała go w głąb lasu nakarmić małe, rude gryzonie. Akari jak każde małe dziecko uwielbiał zwierzęta. Chciał je oglądać, głaskać i tulić, ale przy tym wiedział, że nie wolno przekraczać granic futrzaków. Tak samo jak ciągnąć je za uszy, wąsy, ogony i łapki. Że nie wolno je głaskać, kiedy tego nie chcą, ani brać na ręce, jeżeli te wyraźnie nie wykażą chęci. Ale wiewiórki same wchodziły na jego ramiona i dłonie, w których trzymał orzechy. Dlatego też nigdy nie zapomni tamtego dnia, i na samą myśl ponownego spotkania z małymi rudzielcami odczuwał ekscytację i zniecierpliwienie.
- Masz ten dobry sok z jagódek? Który dałaś mi ostatnio? - padło drugie pytanie, kiedy wgryzł się w spory kawałek bułki. Wyglądał teraz niczym mały chomik z pełnymi policzkami, ledwo radząc sobie z zawartością pokarmu, jaka znalazła się w jego ustach.
Ale Akari wydawał się szczęśliwy.
I tak też było. Bo stęsknił się za swoją Shi-nee.
Odłożył nadgryziony przysmak na wcześniej podstawiony przez kobietę talerzyk, i otarł usta rękawem, pozostawiając lukrowy ślad na materiale bluzy.
- Ostatnio się zgubiłem, wiesz? Ale znalazła mnie Alesa-nee! I dała mi kartki i kredki! I rysowaliśmy razem żyrafy, i lewy, i pieski. Ona dużo rysuje i ma dom z oknami i wieloma obrazami! Musisz ją kiedyś poznać, wiesz? - uśmiechnął się, ponownie próbując sięgnąć po kawałek bułki, ale ta wyślizgnęła się z jego lepkich od lukru palców i opadła z plaskiem na talerz. Przez twarz chłopca przebiegł cień grymasu i niezadowolenia, ale już po chwili podjął kolejną walkę z bułką. Co jak co, ale nie zamierzał przegrać z wypiekiem! Co to, to nie!
- Możesz następnym razem iść ze mną do niej, wiesz? Mogłybyście się poznać! Ona też nie ma męża! Tak jak ty i tata! - posłał jej najszczerszy uśmiech, jaki tylko potrafił z wyraźnie brakującą jedynką w jego uzębieniu. - Będę mógł się potem pobawić z pieskami?

@Hecate Shirshu Black


Kuchnia OxEBLvR
Mamoritai Akari

Warui Shin'ya ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku