Orville Lacenaire
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Orville Lacenaire

Sob 1 Kwi - 3:13
Orville Lacenaire
21/11/2001

Miejsce urodzenia
Strasburg, Francja
Miejsce zamieszkania
hotel Hakuchō, centrum Fukkatsu

Grupa
-
Stanowisko
-
Zawód
handlarz ludzkim towarem; łapacz

Kolor włosów
popielaty blond
Kolor oczu
mdła czerwień
Wzrost
189 centymetrów
Waga
92 kilogramy

Znaki szczególne
widoczny albinizm


Kochałam w nim walkę, którą toczył w każdej sekundzie istnienia. Ludzie w nieskrywanej żałosności twierdzą, że osoby jak Orville nie znają litości. Mylą się. Znają ją zbyt dobrze, wykorzystują jak słodkie cukierki, im częściej podawane, tym bezwzględniej psujące zęby. Bo litość nie jest nienawiścią. Nie jest też w żadnym razie dobrocią. Wydaje się, że starczy odrobina nagięcia rzeczywistości, jeden współczujący uśmiech, mały wspierający gest, mocniejsze objęcie barków na rozedrganych od płaczu ramionach, tylko tyle, aby stworzyć litość. Błąd. Ona pojawia się w oczach, na ich najwyższych warstwach, nie sięga ani ust, ani mowy ciała. Jest ponad tym wszystkim. Objawia się tylko i wyłącznie wtedy, gdy człowiek cieszy się, że coś tragicznego, katastrofalnego, brutalnego, niepojętego, coś chorego aż do szpiku kości, nie przydarzyło się jemu, że cierpienie skondensowało się w kimś innym, to on wybucha, to jego rozsierdza od wewnątrz natłok wydarzeń. Odczuwalna ulga tworzy litość do tych, którym nie wyszło. Wspiera ich złe wzorce zachowania, dając poczucie pewnej wygranej nawet u ofiary - bo ofiara chce i lubi wiedzieć, że to, co się jej dzieje, jest niesłuszne. Chce i lubi mieć świadomość, że ktoś to dostrzega. Że ktoś uważa tak samo.

Dlatego nie mógł na mnie patrzeć.

W tamtym momencie miałam dla niego przede wszystkim litość. Wyczuł wzbierającą we mnie empatię - i to go rozwścieczało. Ktoś (ktoś jak ja, jak najniższa w hierarchii) dotknął jego pleców, ścieśnił się z nim, pozwolił na to, by kontynuował, a na końcu, gdy gniewne impulsy omotały ciało, rażąc mięśnie ud, spinając linię pleców, wtedy ten sam nieważny ktoś szepnął mu, że jest słaby. Ale przecież dokładnie taki był. Bez pohamowań. Bestialski. Z przekleństwem cierpkością usadowionym u zbiegu ust; w samych, wykrzywionych kącikach. Nigdy przedtem nie zakładałam, że miękki dotyk może tak boleć. Że zwykłe słowa potrafią ranić, podobnie jak wzrok staje się ostry. Łapałam się pościeli, błagałam, by przestał, ale dziwek nikt nie słucha. Wkrótce więc zamilkłam, ale nawet długo po tym, jak pościel ochłodniała od nocnego wiatru, od lodowatych powiewów wkradających się przez niedomknięte okno, nie potrafiłam żywić wobec niego nic ponad wyrozumiałość. Od naszego pierwszego spotkania wiedziałam, że Orville Lacenaire od lat był kaleki. Ktoś dawno temu zastosował na nim to, co teraz sam stosował na wszystkich pozostałych - i to pozostawiło na nim złamanie. Zrosło się, ale bądźmy szczerzy: nie działa już tak sprawnie. Jego psychika na zawsze została kulawa.

Nazywam się Amaya Chō. Moje imię niesie równą ironię co jego nazwisko. Obydwoje staraliśmy się zdrapać plakietki, stygmatyzowały nas. Nic jednak nie potrafiliśmy zrobić z sarkazmem losu. Mnie przyszło, jak wszystkim motylom, spłonąć w mgnieniu oka. Ile żyje takie stworzenie? Ledwie parę dób. Co z tego, że zachwyca barwnością, cieszy oko interesantów, jeżeli byle mocniejszy ruch ręką jest w stanie oderwać skrzydła, zgnieść serce w piersi?

Lacenaire z kolei... to nazwisko, które go napiętnowało. Wiem doskonale, że niegdyś, w młodocianej naiwności, matczyne dłonie przeczesywały pasma popielatych włosów, z mocą rezerwowaną wyłącznie przez rodziców zapewniając, że cudze kroniki niczego nie zmieniają w jego prywatnej - wierzył w to zbyt długo. Teraz ma w sobie pełną świadomość, że godność jest płótnem, na którym wiele rąk w genealogicznej historii zawarło własne smugi, plamy, kształty i barwy, ale od niego zależało, czy w epicentrum stworzy kadr, przyćmiewający wszystkie pozostałe. Z biegiem lat przeszłość zaczęła go jednak doganiać. Nie można było stwierdzić z całą pewnością, czy wywodził się z czystej linii od Pierre'a Françoisa Lacenaire'a. Być może wcale nie i zamiast tego zadziałała tu jakaś przypadkowa kpina. Osobiście nie wierzę w zbiegi okoliczności, nietrudno mi więc było oglądać, jak z każdym etapem życia stacza się coraz bardziej.

Bogowie raczą wiedzieć jak trafił pod protekcję Opiekuna i dlaczego właśnie On okazał się tak nienaginanym autorytetem. Za jego inicjatywą Orville, jeszcze jako podlotek, nastolatek, uczestnik lekcyjnych wykładów, trafił w zaciemnioną strefę miasta. Łapał się drobnych kradzieży, działał jako czujka, odganiał policjantów, których długie kroki nie były w stanie sprostać bystrym, na bieżąco tworzonym planom ucieczek. Awansował. Mogę tak powiedzieć? Że wspiął się w szczeblach?

Miał dyg do interesów, ale prędko okazało się, że nie w smak mu brudzenie rąk. Cenił własne oczy. Nimi wyceniał towary, wyłapywał niewidzialne metki uczepione beztwarzowych sylwetek. Plastyczny mózg przestroił się w automatyczne urządzenie gwarantujące odpowiednio dobrane widełki kosztowe. Zresztą, gdyby nie to, nie poznalibyśmy się.

Do Japonii pierwszy raz przyleciał jako przedstawiciel Opiekuna, oczywiście, a ja, jako tutejsza informatorka, miałam zapewnić mu poprawne do pracy warunki. Wywiązałam się ze swojej umowy. Otrzymał namiary na tymczasowe lokum, zawężony krąg poszukiwań na terytorium, na którym z pewnością odnajdzie wartościowy cel. Drżały mi dłonie, gdy podawałam mu skrawek papierku z zapisanymi adresami. Powieki szczypały od łez. Nienawidziłam tej pracy, ale ze względu na brata, nie mogłam się wymigać. Wtedy też pierwszy raz dostrzegłam w cudzym spojrzeniu litość wykraczającą poza znane normy. Spoglądał na mnie jednocześnie jak na śmiecia i drogocenną rzecz. Jakby diament wpadł w sam środek obleśnego bagna. Wybuchłam szlochem.

Jak wiele wcześniejszych i późniejszych jego ofiar. Choć nigdy ich tak nie nazywał. Ofiary są brzydkie, słabe i do utylizacji. On miał wyłącznie cele. Cele się zdobywa, wykreśla, a potem tworzy nowe. Tak bez końca.

Nie rozumiem więc co go skłoniło do zmiany zachowania. Schematyczność działań, którą się wyróżniał, dawała mu profity. Wspinał się na szczyt, sięgał wielkości swojego pracodawcy. Opiekun coraz chętniej luzował mu smycz. Zabaw się - poganiał. Jakby to była jakaś gra, niegroźny sport. Ciekawiło mnie, czasami, czy Orville'a również irytowały te bezduszne sformułowania.

"Weź to" - gdy mowa o kobiecie, która nie spełniła jednak wymagań. "Zajmij się tym" - gdy wyszło, że są świadkowie zdarzenia. Zawsze "to". Nigdy "ona" albo "on", nigdy człowiek, dziecko, dziewczyna, mężczyzna. Jedynie rzecz, wprawdzie ruchliwa, ale do zniszczenia i wyrzucenia na śmietnisko. Wkurzało go to? Obrzydzało, jak mnie?

Nigdy się nie odezwał, nigdy nie spotkał ze mną raz jeszcze. Słyszałam o nim tylko z plotek. Czasami brat coś wspominał; pełen zazdrości, bo pragnął, jak nikt inny, zniszczyć szyki tworzone przez Opiekuna. Orville byłby tu idealnym łącznikiem. Złapany w sidła, być może, stanowiłby doskonałą przynętę. Ale nie został złapany przez Koshina. Złapała go policja. W głupi sposób. Niepodobny do niego.

Dlatego nie pojmowałam.
Co się stało, że postanowił, jako porywacz i handlarz ludzkim towarem, na kilka chwil obniżyć poprzeczkę? Co nim kierowało, by wejść w rolę zwykłego złodziejaszka? By z kimkolwiek współpracować? Nie miał, na litość, podstaw, aby ulegać Lionelowi Beaufortowi. Nie przyjaźnili się. Nic sobie nie zawdzięczali. A jednak to w jego asyście przekradł się pod czujnymi kamerami. To u jego boku wyczuł jak ściany muzeum zaczynają się kurczyć. Jak wszystko trafił szlag. Musiał żałować tego, jak silnie nadłamał własny charakter dla kogoś, kto ostatecznie go wystawił. Nadłamały się również kraty więziennej celi, do której trafił.

Uciekł, zostawiając za sobą zbyt wiele nierozwiązanych spraw, zbyt pokaźne sterty policyjnych akt. Tropili go jak wygłodniałe, chuderlawe psiska. Zapomnieli szukać w kominach; w zakurzonych miejscach pełnych popiołu po ogromnych płomieniach ognia. Tu ich nozdrza przestawały działać. Niczym zbiegowie kryjący się w kominkach, Orville również sięgał po lokacje do niego zupełnie niepodobne. Opiekun kazał mu wyjechać; jak najdalej. Aż pył bitewny nie opadnie, a echo porażki - nie ucichnie. Może dobrze. Miał przecież rachunki do wyrównania, a dzięki zawiłym niciom kontaktów wiedział, gdzie zacząć szukać. Nawet jeżeli, poza swoim Celem, mógł natrafić również na mnie.

Lub na kalkę i żywy dowód zdarzenia, w którym został nazwany słabym.


Ostatnio zmieniony przez Orville Lacenaire dnia Wto 20 Cze - 23:14, w całości zmieniany 3 razy
Orville Lacenaire

Ye Lian, Satō Kisara and Naiya Kō szaleją za tym postem.

Orville Lacenaire

Wto 20 Cze - 23:11
Człowiek
Orville Lacenaire

Keiyaku Suru
-
Poziom kontraktu
0


Kondycja

Stan fizyczny
W normie.

Stan psychiczny
W normie.


Umiejętności

- lingwistyka (język angielski) - poziom podstawowy - 100 PF
- perswazja - poziom podstawowy - 200 PF
- prawo jazdy (samochód) - poziom podstawowy - 100 PF
- rozeznanie w środowisku personalnym - poziom podstawowy - 200 PF
- siła fizyczna - poziom podstawowy - 200 PF
- tropienie - poziom podstawowy - 150 PF


Wady

- cykliczne migreny - poziom ciężki
- negatywna aura (zwierzęta) - poziom ciężki

- obsesja (Lionel Beaufort) - poziom ciężki (+ 200 PF)
- urojenia (uprzedmiotowianie ludzi) - poziom ciężki (+ 200 PF)
- wada wzroku (światłowstręt) - poziom niewielki
- zaburzenia agresywne - poziom niewielki (+ 100 PF)
- zła sława (Francja) - poziom ciężki


W posiadaniu

Mityczne przedmioty
omamori: kōri
Shikigami
-
Technologia
-
Inne
grzaniec; rózga; czekoladowe jajko


Historia zmian

[+] 500 PF na start
[+] 500 PF za dodatkowe wady (x1 niewielka, x2 ciężka)
[−] 950 PF - Karta Postaci
[+] 90 PF - Natsukashii Matsuri
[+] 50 PF - osiągnięcie: Pierwszy as z rękawa
[+] 1260 PF - pierwsze urodziny forum
[+] jednorazowy talon na -1 fabułę do umiejętności - pierwsze urodziny forum
[+] talon na możliwość powtórzenia swojego rzutu - pierwsze urodziny forum
[+] 60 PF - halloween
[+] jednorazowy talon na -1 fabułę do zdobywania umiejętności [łącznie: 2] - halloween
[+] 1020 PF - kalendarz adwentowy
[+] przedmiot specjalny: grzaniec - kalendarz adwentowy
[+] przedmiot specjalny: rózga - kalendarz adwentowy
[+] omamori: kōri - kalendarz adwentowy
[+] 100 PF - wielkanoc
[+] czekoladowe jajko - wielkanoc

OBECNY STAN PF: 2630


Postać sprawdzona przez: Enma.
Orville Lacenaire
marzec-kwiecień 2038 roku