Mieszkanie nr 352 B | Asami Kai
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Asami Kai

Nie 30 Kwi 2023 - 20:48
Mieszkanie nr 352 B


Mieszkanie znajduje się na ostatnim, piętnastym piętrze. Numer wydaje się przypadkowy przez wzgląd na to, że po prawej znajduje się mieszkanie 411, a po lewej 145. Nie wiadomo co znaczy "B".
Samo wnętrze jest ciasne. Najbardziej niezawodnym elementem wystroju jest kuchenka gazowa, która działa niezależnie od cięć w dostawach prądu oraz pogody. Z kranu leci tylko zimna woda. Klimatyzacja działa na losowym programie przy każdym włączeniu. Łóżko jest wygodne, lecz dość krótkie. Z okna rozciąga się wspaniały, okratowany widok na centralne Nanashi. Podłoga jest zazwyczaj wysprzątana w przeciwieństwie do kuchennego blatu. Ściany są dość cienkie. Rano ze snu wyrywa budzik sąsiada z lewej, a nocą ciężko zasnąć przy kłótniach sponsorowanych przez parę z prawej.

Asami Kai

Amakasu Shey ubóstwia ten post.

Amakasu Shey

Pon 1 Maj 2023 - 1:29
02.04.2023 20:32

Znalezienie tego adresu przyszło jej zdecydowanie zbyt łatwo. Takie rzeczy były dla niektórych członków Shingetsu chlebem powszednim. Zwłaszcza, że Shey sama pochodziła przecież z Nagashi. Nim się obejrzała szła na jebane piętnaste piętro, bo winda oczywiście miała awarię. Wkurwiona w trzy dupy zatrzymała się między 411 a 145 totalnie zdezorientowana. W końcu jednak nie przyszła tutaj, żeby stać na zewnątrz. Podeszła do odpowiednich drzwi i zapukała dwa razy. Potem jeszcze raz i w końcu z czystym nieistniejącym sumieniem stwierdziła, że nikogo nie było w środku. Bardzo krótką chwilę rozważała rozjebanie drzwi, w końcu trzymała w prawej dłoni kij bejsbolowy. Wiedziała, że nie byłoby to wyzwaniem, bo przecież budynek znajdował się w Nanashi, a ściany były tutaj wykonane z papieru. Mimo wszystko nie chciała alarmować sąsiadów. Pewnie i tak by się nie przejęli. Stanęła na palcach przejeżdżając po framudze drzwi od góry, w końcu metr sześćdziesiąt pięć nie pomagał w manewrach na wysokości. Potem odgarnęła wycieraczkę i dopiero pod koniec podeszła do niewielkiej doniczki z wyschniętym na wiór kwiatkiem. Nim się obejrzała wyjęła z niego niepozorny klucz. Uniosła brwi ku górze, chociaż nie była przesadnie zdziwiona. Podeszła do drzwi i najzwyczajniej w świecie je otworzyła wchodząc do środka.

Panował tam spory zaduch, jak gdyby nikt nie zaglądał tutaj już dobre kilka dni. Może rzeczywiście tak było. Weszła głębiej do niewielkiej, jednopokojowej klitki. Zdecydowanie bardziej luksusowej niż ta, w której sama się wychowała. Odstawiła kij przy niewielkim stoliczku i najzwyczajniej w świecie zaczęła szperać. Szukała swoich rzeczy. Tych, których jej ukradł przy ich pierwszym i zarazem ostatnim spotkaniu. Idiota. Nie zdawał sobie sprawy na kogo trafił. Nie miała mu tego za złe, w końcu była zalana, a on jedynie wykorzystał sytuację, żeby się wzbogacić. Ale nie mogła mu tego puścić płazem.

Zaczęła otwierać po kolei każdą szafkę, każdą szufladę. Sprawdzała po kolei każdy kąt mieszkania. Niestety jedyne co znalazła to jeden ze swoich pierścionków, który od razu z powrotem założyła na palec serdeczny. Po wszystkim poczuła się zmęczona. To był naprawdę pracowity wieczór. Nie pozostało jej nic więcej jak poczekać na właściciela, żeby ładnie go powitać. Pewnie on byłby w stanie lepiej rozjaśnić jej całą sytuację.

Ściągnęła z siebie po kolei kolejne warstwy ubrań, które miała na sobie rzucając je niedbale na ziemię. Weszła pod prysznic kląc na wszystkie możliwe sposoby, bo woda okazała się lodowata. Umyła się płynem, który stał obok prysznica i skorzystała z ręcznika obok. Wytarła się niedbale, założyła swoją bieliznę i podeszła do niewielkiej szafki z ubraniami. Wyciągnęła z niej za dużą męską koszulkę, która po ubraniu sięgała jej połowy uda. Mokre włosy przykleiły się do jej pleców kiedy otwierała lodówkę. Nie szukała jedzenia, w końcu i tak nic by nie przełknęła. Znalazła jednak napoczętą butelkę jakiegoś alkoholu. Nie zastanawiając się pociągnęła solidnego łyka z butelki. Ohydne ciepło rozlało się po jej przełyku docierając do żołądka. Jedno zerknięcie na ujebany blat wystarczyło, żeby zwilżyła szmatkę i go przetarła, bo cholernie ją to zirytowało. Usiadła na krześle przy stoliku. Schowała kij bejsbolowy za nogą od stolika - nie chciała, żeby właściciel wystraszył się już na wstępie. Nie miała przecież ochoty gonić go przez jebanych piętnaście pięter. Położyła szczupłe, długie nogi, pokryte pajęczyną bladych blizn po ugryzieniach, na stoliku, bose stopy opierając na blacie. Czekała upijając jeszcze jeden łyk.
Amakasu Shey

Asami Kai ubóstwia ten post.

Asami Kai

Pon 1 Maj 2023 - 15:33
Kwiecień był był istnym bałaganem. Sesja nie była dla niego czymś bezproblemowym. Może gdyby poświęcał więcej uwagi na studiowanie, kiedy faktycznie był na to czas to nie miałby takich problemów ale oczywiście tego nie robił. Wiedział, że z przynajmniej jednego przedmiotu będzie musiał opłacić warunek, do końca kwietnia miał wyznaczone też terminy poprawkowe z innych. Nie chciał nawet myśleć o tym, że przecież do końca września musiał jeszcze uregulować czesne za kolejny semestr. Prywatne zobowiązania wydawały się zaś przy tym konkretnymi gwoździami do trumny. Cmoknął z niesmakiem na tę myśl. Był gdzieś w połowie wspinaczki do mieszkania. Osobiście zaglądał do niego tylko kiedy był do tego zmuszony. Było daleko od uczelni, problemy z dostawą prądu oraz zasięgiem internetu utrudniały realizację projektów, niewygodnie mu się sypiało no i to jebane piętnaste piętro... Wielu przyjaciół u których jednak się zatrzymywał nie przedłużała najmu lub wyprowadziła się z akademika. Nie zawsze udawało mu się więc znaleźć nocleg, a robił się za wybredny na sypianie na dworcach. Nie było jednak tego złego - co jakiś czas warto było wrócić do korzeni.
We względnie dobrym nastroju wspiął się na ostatni stopień. Poprawił torbę sportową opierającą się na ramieniu w która miał wepchnięte kilka ciuchów, laptop oraz rzuconych książek mających go magicznie wyratować z egzaminacyjnego bagna. Pogwizdując pod nosem przyczłapał w stronę mało oryginalnej skrytki na kluczyk, lecz o dziwo była pusta. Przestał wygwizdywać wymyślaną melodię. Przetarł dłonią puste miejsce upewniając się, że wzrok go nie myli. Uniósł wyżej jedną z brwi odstawiając ostatecznie doniczkę na swoje miejsce. Nie był zaniepokojony ani zdenerwowany sytuacją. Przejrzał kieszenie, lecz gdy nie znalazł w nich tego czego poszukiwał - dalej się nie martwił. To nie pierwszy raz kiedy je gubił. Trudno. Najwyżej będzie musiał się włamać do własnego mieszkania. Ponownie wznowił beztroskie pogwizdywanie sięgając po zestaw wytrychów. Prześliznął się po nich palcami wybierając intuicyjnie te, które będą potrzebne. I już miał zabierać się do pracy kiedy oprawszy się o klamkę sprawił, że drzwi się otworzyły... Przez uchylone skrzydło dostrzegł przesiadującą przy stoliku kobietę. W pierwszej chwili w ogóle jej nie rozpoznał. Pomyślał tylko o tym, że dość niefortunnie się prezentuje z pękiem wytrychów nad czyimś progiem.
- Oh, pardon. Proszę sobie nie przeszkadzać i pilnować by drzwi były zamknięte - dużo w tej okolicy złodziei - przestrzegł z głębi serca i zgrabnie się wycofał zamykając drzwi. Stał na korytarzu kisząc się w pewnym, narastającym zdezorientowaniu. Najbardziej zaskakujące w tym wszystkim było jednak to, że względnie dobrze przyjął do wiadomości myśl, że chyba stał się bezdomnym. Ale przecież nie, nie, nie... to przecież nie mogło tak być. Pomylił mieszkania...? To znaczy, to nie tak, że i to mu się nie zdarzało (bo zdarzało) ale dawno nie miał takiego epizodu. Z roztargnieniem zerknął na drzwi sąsiadujących mieszkań. 411 i 145. Obejrzał się na klatkę schodową upewniając się, że magicznie nie pominął jeszcze jednej kondygnacji. Potem wrócił do numeru widniejącego na drzwiach przed nim. 352 B. Wszystko się zgadzało - to były drzwi jego własnego mieszkania. Świadomość tego sprawiła, że zamiast rozumieć więcej wydawał się pojmować w tym momencie zdecydowanie mniej. Chrząknął pod nosem i ponownie nacisnął klamkę.
- Em, przez chwile miałem wrażenie, że niepokoję, lecz wygląda na to, że jest całkiem odwrotnie. Dość miłe zaskoczenie. Dawno nie miałem takich... - nieco wbrew sobie przesunął spojrzeniem po długich wyeksponowanych na stoliku nogach nim w końcu dotarł do twarzy - ...właściwie jakichkolwiek gości - subtelnie domknął za sobą drzwi mieszkania - Przygotowałbym się gdybym wiedział. Czy jest coś w czym mógłbym pomóc...? - dopytał przyjaźnie z nutą niepewności, kiedy w swoim mózgu zastanawiał się intensywnie skąd kojarzy dziewczynę. Uniósł wyżej brwi w pewnym objawieniu, a potem zmyśleniu. Zrobił głupią minę do głupiej myśli kłębiącej się w głowie - Jesteś ze mną w ciąży czy coś...?
Asami Kai

Amakasu Shey ubóstwia ten post.

Amakasu Shey

Pon 1 Maj 2023 - 17:52
Nie wiedziała ile czasu minęło. Miała wrażenie, że się zdrzemnęła ze dwa razy. Na szczęście w pół pusta butelka dotrzymywała jej towarzystwa. Szkoda, że tak szybko się kończyła. Była ciekawa ile będzie musiała na niego czekać. Zwłaszcza, że nie należała do najcierpliwszych. Istniało spore prawdopodobieństwo, że nie odwiedzał tego mieszkania zbyt często. Nie, żeby nie mogła go poszukać gdzieś indziej. Zwyczajnie była zbyt leniwa, żeby bardziej się postarać. Mogła zawsze zatrzymać się tutaj na kilka dni. Też całkiem spoko opcja.

Na szczęście po jakimś czasie ktoś nacisnął klamkę. Od razu uniosła głowę fiksując spojrzenie dwukolorowych tęczówek na młodym chłopaku stojącym w progu. Mogła zacząć wrzeszczeć, mogła się na niego rzucić. Zamiast tego z pasją oglądała jego zmieszanie i zagubienie. Szeroki uśmiech ozdobił jej ładną buzię. Ledwo udawało jej się powstrzymać nadchodzący wybuch śmiechu. Wtedy wyszedł. Prychnęła odkładając butelkę na stolik. Nie chciała, żeby alko cokolwiek się stało. Zamierzała jeszcze dzisiaj wypić ją do końca. W miłym towarzystwie Kaia - przytomnego lub też nie.

Kiedy ponownie wszedł przez drzwi nie uraczyła go już spojrzeniem, stukając coś pomalowanym na czaro paznokciem w telefonie. Nie wyglądała na zainteresowaną. W końcu westchnęła przeciągle odkładając telefon obok butelki. Ziewnęła przeciągając się niczym zmęczone kocie. Nie odpowiedziała na jego tysiąc pytań, chociaż musiała przyznać, że były całkiem zabawne. Pewnie właśnie takimi gadkami udawało mu się uciekać od jakichkolwiek kłopotów czy konsekwencji. Tym razem miał jednak przesrane, bo Shey nie zamierzała mu odpuścić. Wstała w końcu na niego spoglądając.

- Asami Kai, 22 lata, 181 cm wzrostu i 78 kg wagi, Shizukana 10 mieszkanie 352 B - wyrecytowała chwytając prawą ręką kij bejsbolowy. Miał takie cholerne szczęście, że wzięła dzisiaj ze sobą ten drewniany. Stała tak przez chwilę lustrując go wzrokiem. Wyglądała jak drapieżnik szykujący się do ataku. Była gotowa ruszyć w jego stronę, gdyby zdecydował się zrobić jakikolwiek ruch w stronę wyjścia. Zaczęła iść powoli w jego stronę, ciągnąc kij po niewielkim stoliku. Charakterystyczny dźwięk ocieranego materiały nieprzyjemnie drażnił uszy. Bose stopy i jego przyduża koszulka tak bardzo nie pasowały do obecnej sytuacji.

- Masz przejebane - dodała ruszając w jego stronę z pełną szybkością. Jeśli próbował ewakuować się przez drzwi zamierzała chwycić go za ubrania od tyłu i z całej siły szarpnąć nim na podłogę. Jeśli nie, cóż - przyszpiliła go do drzwi z całej siły wciskając kij bejsbolowy między jego żebra.

@Asami Kai
Amakasu Shey
Asami Kai

Pon 1 Maj 2023 - 20:20
To nie tak, że przez głowę mu nie przeszło dlaczego dziewczyna przesiadywała w jego mieszkaniu. Była bardzo charakterystyczna i przy drugim spojrzeniu jak najbardziej ją rozpoznał. Szkoda, że nie nastąpiło to chwilę wcześniej - nie zamknął by za sobą drzwi. Wesoło za to zaczął ćwierkać okręcając kota ogonem, paląc głupa, rzucając głupimi myślami zastanawiając się co dalej. Jasne tęczówki z ożywieniem i szczyptą ostrożności obserwowały kobietę.
- Nie miałem jeszcze stalkerki. Gdybyś poprosiła zapewniam, że to i więcej osobiście bym ci wyszeptał do uszka - mruknął zawadiacko, lecz jego ciało wyraźnie się spieło czując, że coś jest nie tak. Uśmiech nie był już taki frywolny i lekki, a nerwowy i sztuczny. Jak owca czująca na sobie spojrzenie wilka. To było to podświadome przeczucie. Nie pierwszy raz ładował się w problemy. Miał doświadczenie, potrafił reagować. A widział... Wszystko co mówił wydawało się po niej spływać. Niczym nie sprowokowana skupiona na celu artykułowała szczegóły. Przekręcił głową widząc jak sięga po kij. Chwila w której uderzył o podłogę był jak sygnał. Popis siły, a może chęć zastraszenia.. Moment który wykorzystał by spróbować przechylić szalę na swoją korzyść. Momentalnie się poruszył Trzymana za plecami ręka zacisnęła się na klamce. Instynkt i ta iskra refleksu sprawiła, że wywinął się z pułapki w którą chciała go zapędzić. Kilka szybkich kroków w tył. Prawie stracił równowagę, lecz udało mu się zgrabnie obrócić i ruszyć w długą w stronę schodów.   Oczywiście kierował się w dół. Sportowa torba nieco mu ciążyła, lecz dziewczyna była boso. To nie tak, że nie miał szans.
- Nie ma co się denerwować! Wychowamy jak swoje! - rzucił przeskakując przez poręcz na niższą kondygnację schodów.

|rzut na ucieczkę
Asami Kai

Amakasu Shey ubóstwia ten post.

Amakasu Shey

Pon 1 Maj 2023 - 20:46
Tak jak z początku była całkiem spokojna, tak teraz wkurwiła się w trzy dupy. W momencie, w którym chwycił za klamkę i z gracją pantery wybiegł na korytarz wiedziała, że rzeczywiście miał przejebane. Chociaż z początku chciała go jedynie nastraszyć, tak teraz serio planowała zrobić mu krzywdę. Nie miała ochoty za nim zapierdalać, ale nie miała też innego wyjścia. Ich rozmowa jeszcze nawet się nie zaczęła, a Shey była wciąż typową kobietą i miała mu całkiem sporo do powiedzenia. Zwłaszcza, żeby lepiej się zabezpieczał, jak woła do każdej nowo poznanej dziewczyny czy aby przypadkiem nie jest z nim w ciąży.

Mocniej zacisnęła dłoń na kiju bejsbolowym aż pobielały jej knykcie. Nim się obejrzała ruszyła za nim biegnąc boso przez klatkę schodową. Nie goniła kogoś po raz pierwszy. Dosyć często zdarzało jej się, że ludzie się jej bali. Chociaż wyglądała niepozornie zazwyczaj wystarczyło jedno spojrzenie na jej puste, martwe tęczówki, żeby ktoś zastanowił się dwa razy. Jej reputacja także często ją wyprzedzała. Odkąd zaczęła brać udział w walkach, stawała się coraz bardziej charakterystyczna - przynajmniej dla zainteresowanych osób. Kij bejsbolowy oczywiście był przydatną bronią, ale to nie tak, że miała przy sobie pistolet. Jej zdaniem Asami dramatyzował. W końcu jeszcze nic mu się nie stało.

- Nie wstyd Ci, Kai?! Uciekasz przed typiarą! - Ryknęła za nim a jej głos odbił się echem po kolejnych piętrach budynku. Nie czuła zimna, chociaż miała na sobie tylko jego koszulkę. Wręcz przeciwnie. Była w swoim żywiole. Adrenalina dodawała jej pewności siebie. Fakt, że zaczął uciekać jedynie ją nakręcił. Biegła w dół przeskakując po dwa stopnie. W którymś momencie nadepnęła na coś ostrego, ale w ogóle nie poczuła bólu. Wyczekała tylko moment, w którym miała na niego widok w linii prostej. Zamachnęła się i z całej siły rzuciła w niego kijem. Celowała przede wszystkim w nogi. Chciała, żeby się wyjebał.

Nie czekała czy jej się udało czy nie. Biegła dalej w jego stronę próbując na niego naskoczyć i go przewrócić.
- Spalę to mieszkanie w proch, jeśli się kurwa nie uspokoisz!

Kto tu był jednak bardziej spokojny? Na pewno nie Shey.

@Asami Kai
Amakasu Shey
Asami Kai

Pon 1 Maj 2023 - 21:22
Może i był tchórzem. Ale za to szybkim.

Nie miał dumy i wstydu więc kiedy pojawiały się kłopoty - używał nóg równie zgrabnie co języka. Często słyszał, że nie ma chyba w nim za krzty instynktu samozachowawczego przez to, że pakował się w tyle kłopotów ale tak naprawdę miał go w odpowiedniej ilości w nadmiarze by pomimo tego zgrabnie unikać konsekwencji swoich działań. Nie potrzebował strugać odważnego ani kołysać się na własnych nerwach, kiedy ktoś próbował brać go pod włos, zastraszać. Stawianie czoła problemom? Konfrontacja? Po co to wszystko! Nie miał w sobie za grosz umiejętności ani chęci do zadzierania z kimkolwiek. Jeżeli biegła na niego kobieta z pewnością siebie jaką prezentowała Shey - nie zamierzał sprawdzać, czy faktycznie wie jak używać kija.
- Hahah... Uciekam przed wszystkimi! Nie schlebiaj sobie! - rzucił wesoło miedzy kolejnymi wdechami będąc z siebie całkiem zadowolony. Nawet jeżeli to co teraz robił miało jedynie wydłużyć szansę na ponowne spotkanie z dziewczyną to czemu by z tego nie skorzystać? Problemy dnia jutrzejszego są problemami... dnia jutrzejszego! Jak rącza gazela czmychnął nad poręczą lądując fartem na stopniach. Adrenalina przyjemnie łaskotała żołądek, popychała do przodu. On sam więc kolejnym krokiem śmignął nad kilkoma stopniamy sustem. To wtedy zobaczył śmigający w jego kierunku kij! Serce na moment podeszło mu go gardła, a potem zaśmiał się zwycięsko kiedy ten miną go o cal.
- Ha sku...- cha...? pomyślał bo powiedzieć już nie zdążył. Drewniany kij co prawda go minął, lecz z łoskotem po chwili zrykoszetował od ściany i śmignął w kierunku jego głowy. Pusty dźwięk drewna uderzanego o czaszkę poniósł się tępym echem. Zaraz po nim nastąpił łoskot - to Kai zwalił się na schody i z nich sturlał na półpiętro między dwunastym, a trzynastym poziomem. Torba została gdzieś na schodach, a on sam zatrzymał się na ścianie z jękiem trzymając się za głowę.
Asami Kai

Amakasu Shey ubóstwia ten post.

Amakasu Shey

Pon 1 Maj 2023 - 21:46
Modliła się do szatana, żeby się wypierdolił i tak też się stało. Prawie nie zaczęła tuptać nogami ze złości, kiedy kij go minął. Tylko po to, żeby w następnej sekundzie gruchnąć go prosto w głowę. Głuchy, tak dobrze jej znany, dźwięk rozległ się na półpiętrze, kiedy ciało Kaia spadło kilka stopni niżej. Zaśmiała się dziewczęco, szczerze co w ogóle do niej nie pasowało i odejmowało jej z kilka lat. Kai powinien być z siebie dumny, udało mu się ja rozbawić. Prawdziwa rzadkość. Co z tego, że musiał spaść ze schodów i dostać kijem w głowę, prawda? Liczył się wynik. No risk no fun.

W następnej sekundzie do niego doskoczyła. Nie czekając szarpnęła go za ubranie usadzając na zimnej i brudnej podłodze. Oparła jego plecy o ścianę i perfidnie wpakowała mu się na kolana, okrakiem siadając na jego udach. Jedną dłoń ułożyła na jego żuchwie. Brutalnie zacisnęła na niej paznokcie i doszczętnie ją unieruchomiła. Drugą rękę zgięła w pół i wbiła łokieć w splot nerwów usytuowany między jego ramieniem a obojczykiem. Tak. Zdecydowanie chciała, żeby go zabolało. Oparła się o niego ciężarem swojego ciała pogłębiając nacisk na jego bark.

- Sku-cha? - Zaczęła nachylając się nad nim lekko. Pachniała ładnie, jego płynem do kąpieli. Długie, mokre włosy spływały po jej ramionach mocząc koszulkę. Gdyby któryś z sąsiadów przypadkiem na nich wpadł pewnie wziąłby ich za jakąś niewyżytą parę. Nie byłby to pewnie pierwszy raz, gdyby ktoś miział się na klatce schodowej przy Shizukana 10.

- Nie wiem czy mnie pamiętasz, ale mamy sobie kilka rzeczy do wyjaśnienia, Kai - zakomunikowała mocniej zaciskając palce na jego skórze, odrobinę ją raniąc. Była ciekawa czy on pamiętał. Ona nie za bardzo, zaledwie przebłyski. Była zalana, kiedy ogarniał ją z klubu. Pewnie na jego miejscu nie zachowałaby się inaczej. Kai miał zwyczajnie pecha, że trafił akurat na Shey. Inna może by mu odpuściła. Policzyła swoje straty, pokurwowała i poszła dalej. Shey była pamiętliwa i nie zamierzała od tak mu odpuszczać. - Gdzie mój hajs i pierścionki, złodzieju?

@Asami Kai
Amakasu Shey
Asami Kai

Wto 2 Maj 2023 - 1:24
Przez chwilę myślał, że ogarnie ten dzień ale... Ach, zdecydowanie nie miał dziś farta. Oszołomiony nieporadnie próbował odzyskać poziom. Bolesne marszczył brwi odnosząc wrażenie, że słyszy nieprzyjemne piszczenie gdzieś za uchem. Czuł, że ktoś go ciągnie za fraki. Początkowo był względnie wdzięczny. Z westchnięciem ulgi oparł się o ścianę plecami. Mruknął zaraz z niezadowolenia nosowo. Nagły ciężar na udach nie był tak przyjemny, jak tego oczekiwał, a dotyk palców na szczęce mógłby być... cóż, subtelniejszy - Nie tak ostro... bo posinieję od tego flirtu...- poskarżył się żartobliwie mając ochotę strzepnąć jej dłoń ale zamiast tego poczuł jak cierpnie mu ramię. Twarz brzydko wykrzwiła się w faktycznym bólu.  
- Okej, okej, rozumiem, przestań... wiesz co robić by bolało, rozumiem - możemy sobie więc darować te manifestacje..? Stawiasz mnie przez to w nieco niekomfortowej pozycji. Jestem pacyfistą - zarzekał się spoglądając na nią z pod przymrużonych powiek i zaciśniętych z bólu zebach. Za dzieciaka miał ksywę księżniczka i to nie wzięło się znikąd! Był delikatny i wystrzegał się bólu. Nie była to najodpowiedniejsza cecha dla krętacza ale co zrobić - nikt nie był idealny.
- Fantastycznie się składa. Akurat znalazłem w swoim grafiku chwilę specjalnie dla ciebie. Tak więc, skoro już wywalczyłaś moją uwagę, co mógłbym wyjaśnić mojej ulubionej stalkerce...? - zamrugał niewinnie. Usta ułożył natomiast w dobroduszny uśmieszek. Jak celebryta, który po całodniowych namowach swojej fanki postanowił ulec i wysłuchać jej małej prośby. To w końcu nie tak, że w zasadzie był obecnie pod jej butem... prawda? - Och, od razu złodzieju... Wolę określenie kochanek. Drogi, ceniony kochanek - tak jest bardziej poprawnie - bezwstydnie ją poprawił rzucając jej kokieteryjne spojrzenie. Lepko przesuwało się po jej ustach, grzbiecie nosa lądując na oczach - Jeżeli przyszłaś po więcej to ja powinienem pytać, gdzie mój hajs i pierścionki, skarbie - wycenił i gdyby mógł zadarłby wyniośle podbródek. Jakby nie było nie kłamał tak bardzo. Zaopewnił jej rozrywkę, a potem widząc jaka jest zmęczona wspaniałomyślnie postanowił sam wynagrodzić swój trud nie przeszkadzając jej w odpoczynku. W trosce o jej dobre samopoczucie również samodzielnie odprawił się z zasięgu jej wzroku.


Ostatnio zmieniony przez Asami Kai dnia Wto 2 Maj 2023 - 16:52, w całości zmieniany 1 raz
Asami Kai
Amakasu Shey

Wto 2 Maj 2023 - 13:16
Zdecydowanie miała dziś farta. Po pierwsze i najważniejsze udało jej się go znaleźć bez większych problemów. Fakt, że próbował uciekać został już zażegnany. Zwłaszcza, że obecnie siedział grzecznie na ziemi. Dopadła do niego niczym drapieżnik do swojej ofiary. Lekki uśmiech triumfu wyginał jej pełne usta. Uchodziła za ładną. Zwłaszcza przez szare tęczówki w różnych odcieniach. Tak bardzo niespotykane. Niestety zazwyczaj nikt nie miał odwagi się jej zbytnio przyglądać, bo jej chłodne spojrzenie zdawało się być wystarczającym hamulcem dla innych. Kai jednak nie miał wyjścia. Nikt nie pytał go o zdanie, czy było mu wygodnie. Czy paznokcie Shey przyjemnie wbijały się w jego skórę, albo wręcz przeciwnie. Dziewczyna wydawała się niewzruszona jego słowami. Jak gdyby już dawno zdecydowała jak dzisiaj rozegra się ten wieczór.

- Jak ty kurewsko dużo gadasz. To naprawdę pomaga? Moim zdaniem tylko Ci szkodzi - skomentowała w końcu puszczając jego żuchwę i ramię. Odsunęła się nieznacznie. Nie wstała jednak. Przyglądała mu się przez chwilę w ciszy. Mówił wiele zbyt wiele. Zdecydowanie ją irytował. Chyba rzeczywiście brakowało mu instynktu samozachowawczego. Z każdym słowem jeszcze bardziej pogarszał swoją sytuację. Może robił to specjalnie? Miała dziwne wrażenie, że miał spore doświadczenie w byciu ofiarą. Nawet się nie bronił. Nie, żeby jej to przeszkadzało. Znacznie ułatwiał jej dzisiejszą pracę. Nie zamierzała mu o tym mówić, ale szczerze spodziewała się jakiegoś oporu. Był od niej wyższy i większy. Pewnie sprawiłby jej sporo kłopotów. Może i miała zadatki na narwanego skrzata, wiedziała też co robiła, ale dzieliły ich spore proporcje. Teraz jednak to ona górowała nad sytuacją. Tak przynajmniej uważała.

- Gotowy, skarbie? - Zapytała jedną dłonią chwytając go za materiał ubrania. Starała się go unieruchomić. Uniosła zamkniętą pięść ku górze szykując się do uderzenia.

- Powtórzę, żeby Ci było łatwiej zrozumieć. Gdzie mój hajs i moje rzeczy - warknęła i jeśli nie wyrwał jej się w jakiś sposób - chociaż starała się trzymać go całkiem mocno - zamachnęła się od góry pod odpowiednim kątem celując prosto w jego szczękę prawym sierpowym. Nie czekała na jego odpowiedź. Było jej chyba obojętne jakimi kolejnymi tekstami zamierzał jej rzucać. Uderzenie było mocne i precyzyjne. Bez problemu można było stwierdzić, że nie robiła tego po raz pierwszy. Ani drugi ani trzeci. Nie włożyła w nie całej swojej siły. Nie chciała go permanentnie uszkodzić. Jej szczupłe dłonie i wystające knujcie na pewno nie były przyjemne. Przynajmniej na ten moment. Zaraz po tym zamachnęła się jeszcze raz celując w to samo miejsce. Gdyby w jakiś sposób próbował jej przeszkodzić starała się dostosować do sytuacji.

- Więc? - Ponagliła odsuwając się od niego. Wciąż jednak wygodnie siedziała na jego nogach i widocznie nie zamierzała schodzić.
Amakasu Shey
Asami Kai

Wto 2 Maj 2023 - 19:32
Ucieczka przed odpowiedzialnością nie do końca się powiodła. Nieco potłuczony spoglądał w pustawe oczy białogłowej Konsekwencji siedzącej na nim okrakiem. Przez to, że podpierał się na ścianie jak ścierka nieznacznie nad nim górowała. Prawdopodobnie, gdyby nie okoliczności byłby zadowolony z perspektywy. Rzeczywistość była jednak dość szorstka, tak jak sama stręczycielka.
Kai ospałym ruchem wolnej ręki sięgnął do szczęki by rozmasować niewygodę spowodowaną zakleszczającymi się na kościach paznokciami. Czyżby zdała sobie sprawę, że w ten sposób go nie przyciszy? - Haha... Często to słyszę. Jedno i drugie - dużo mówił, przeważnie mu to szkodziło - Ludziom przeważnie się to podoba. Przynajmniej dopóki mają dobry humor. Tobie też wydawało się podobać. Wtedy przy barze - dźwignął kąciki ust wyżej będąc wyjątkowo pewny swego. Napinał nieznacznie słowami niewidzialną strunę. Zerkał przy tym na kobietę z pod potarganej grzywki. Robił to specjalnie, czy nie? Testował, czy próbował wyprowadzić z równowagi? A może po prostu drewniana pałka gruchneła go za mocno? Kto wie. Prawdą jednak było, że kiedy mówił czuł się spokojniejszy. Cisza go męczyła, skąpe reakcje ze strony dziewczyny zachęcały do tego by starać się bardziej. Może więc niepotrzebnie ryzykował ostatnimi odważnymi słowami. To raczej nie były liniki, które wypowiadało się do kogoś żądającego swojej własności. Bezwstydny, bezczelny, nieco głupi. Ale czemu nie?
- Gotowy, skarbie?
Szarpnęła go, a on zaśmiał się z rozbawieniem. Czuł iskająca go adrenalinę. Można byłoby pomyśleć, że ma nierówno pod sufitem. On jednak nie do końca wierzył, że ta podniesiona pięść na niego spadnie, a jeśli to zaboli ją bardziej niż jego. Mina mu jednak zrzedła, kiedy promieniujący ból na twarzy wywołał mroczki. Jęknął wciskając się w ścianę i przysłaniając twarz niedbale gardą. Szczerze bardziej spodziewał się plaskacza niż pięści. Nie miała kija, co prawda umiejętnie wywierała nacisk chwytami, lecz nie spodziewał się więcej niż kobiecej szarpaniny. Bardziej umiejętnej. Dlatego też zachowywał się względnie spokojnie. Tylko refleks sprawił że chwycił ja za nadgarstek nim ponowiła uderzenie. Czuł jak napiera więc zaciskając dłoń metodycznie ją odpierał. Pięść zawisła w powietrzu. Wciąż za blisko twarzy Kaia na której szok pogrywał z niezadowoleniem i bólem.
- Chcesz się wyżyć to się wyżyj, a nie zadajesz głupie pytania na które znasz odpowiedzi. A może się mylę...? - skrytykował ze złośliwością, nie szczędząc po chwili sarkazmu - Przetrzepałaś moje mieszkanie, więc jak myślisz, co się stało z resztą skoro jej nie znalazłaś? Co magicznego mogło się stać z łupem złodzieja, że znikł, hm? Przemyśl to powoli - Zapyskował zajadliwie. Widział połyskujący pierścionek na jej palcu. Jeden z wielu, których jej pozbawił tamtej nocy. Patrzył na nią znacząco. Odpowiedź przecież była prosta - spieniężył co nie było spieniężone i przejebał wszystko. Zlizał z dziąseł posmak krwi.


Ostatnio zmieniony przez Asami Kai dnia Wto 2 Maj 2023 - 21:57, w całości zmieniany 1 raz
Asami Kai
Amakasu Shey

Wto 2 Maj 2023 - 21:54
Konsekwencja miała wiele twarzy. Shey nigdy jednak nie zwracała na nią uwagi. Zawsze robiła to, co w danym momencie przyszło jej do głowy. Tak jak wpierdolenie się na chama do mieszkania Kaia. Nie zastanawiała się jak go przekona do oddania jej wszystkiego. Zwyczajnie przybyła, weszła i się rozgościła. Teraz zresztą nie było inaczej. Działała impulsywnie. Inaczej nie siedziałby wykrzywiony w niezadowoleniu z rozciętą wargą. Ludzie jej powtarzali, że przemoc nie była jedynym rozwiązaniem. Odpowiadała wtedy, że może nie jedynym, ale zdecydowanie najlepszym. Seiya tłumaczył jej kiedyś, że nie powinna bić słabszych. Czy Kai był słabszy? Zapomniała sprawdzić. Znajomy ból przeszył jej zaciśniętą pięść promieniując na przedramię. Bolało, ale nawet się nie skrzywiła. Był to ból, którego się spodziewała. Była do niego przyzwyczajona. Zresztą w porównaniu do księżniczki Asami całkiem dobrze znosiła jakąkolwiek formę bólu. Była dosyć odporna.

Widziała jego rozbawienie. Widziała jak nie brał jej na poważnie. Musiała przyznać, że tylko jeszcze bardziej ją to zachęciło. W następnej sekundzie chwycił jej nadgarstek. Warknęła szczerze niezadowolona próbując nim z całej siły szarpnąć. I tak oto siłowali się przez kilka kolejnych chwil. Tutaj pojawił się problem. Shey walczyła dobrze. Miała spore doświadczenie, była szybka i zwinna, mała i niepozorna. Posiadała całkiem sporo siły na kogoś swoich gabarytów, jednak nie mogła się  pod tym względem równać z Kaiem. Musiała kombinować, jak zawsze zresztą.

W końcu mówił z sensem. Nie znaczyło to jednak, że poprawił jej humor. Siłowała się z nim jeszcze trochę, napierając na niego z całej siły. Pięść nie dotarła jednak do jego twarzy. Mógł zobaczyć jak się spięła. Jak jej ramiona unoszą się ku górze tylko po to, żeby opaść bezwładnie. Głębszy wydech, jej pięść zwiotczała trzymana za nadgarstek. Ustąpiła, przynajmniej z pozoru. Przewróciła oczami kończąc kontakt wzrokowy. Przygryzła dolną wargę, jak gdyby nad czymś się zastanawiała. Wolna dłoń puściła nadszarpany materiał jego ciuchów.

- Niech będzie - zaczęła wciąż niezadowolona, ale zdecydowanie spokojniejsza. Rzeczywiście musiała się wyżyć. Taka już była. Nie potrafiła wyrażać swoich emocji inaczej niż przez fizyczność. Taką lub inną. Każde uczucie zamieniała w czysty gniew i agresję. W coś, co rozumiała. Co przychodziło jej zbyt łatwo. - Powiesz mi gdzie dokładnie je sprzedałeś. Hajs i resztę będziesz spłacał tygodniowo. Tyko bez numerów, bo następnym razem stracisz wszystkie zęby - zdecydowała tonem nie znającym sprzeciwów. Jeśli puścił jej dłoń wyciągnęła w górę ręce trochę się rozciągając. Ziewnęła przy tym niczym zmęczona kotka. Pracowity dzień, pracowity wieczór. Zaczęła się w końcu podnosić ze swojego całkiem wygodnego siedziska. Musiała przyznać, że było dosyć znajome, jak gdyby już wcześniej sobie na nim przesiadywała. Dziwne uczucie deja vu zostało jednak szybko odepchnięte.

- Dobra, chodź już - dodała chwytając go za rękaw i ciągnąc do góry. Nie próbowała pomóc mu wstać. Zwyczajnie chciała, żeby za nią poszedł. Jeśli się nie  szarpał ruszyła razem z nim w górę schodów, zbierając po drodze kij bejsbolowy. Szła w stronę jego mieszkania. Jeśli nie chciał, to pewnie przystanęła, żeby zobaczyć o co znowu dramatyzował. Kąciki jej pełnych ust uniosły się ledwie zauważalnie ku górze. - Potrzebuję procentów, jeśli mam przetrwać Twoje pierdolenie. Tak jak wtedy przy barze - skomentowała na koniec, bo zwyczajnie nie mogła się powstrzymać, a słowa popłynęły same. Nie pamiętała wszystkiego, ale c o ś już tak.
Amakasu Shey
Asami Kai

Sro 3 Maj 2023 - 17:14
Ugh. Była uparta. Oczywiście, że musiała napierać. Przymrużył powieki. Mógłby spróbować siłą zepchnąć ją do tyłu by grzmotnęła głową o któryś z ostatnich stopni schodów. Sęk w tym, ze nie był w stanie. Byli ludzie, którzy potrafili dźgnąć kogoś pod żebrem dla hecy, z powodu złego humoru lub w obronie własnej. Kai w zasadzie nie wpisywał się w żaden z tych schematów. Oszukał, okradł więc rozumiał niezadowolenie dziewczyny, czy jednak uprawniało go to by mniej lub bardziej robić jej krzywdę...? Jemu samemu też nie odpowiadało być workiem treningowym. Poważne sytuacje wymagały więc pewnego nastawienia. Nie był brutalny, nie lubił przemocy i rozwiązań siłowych więc musiał polegać na innych swoich umiejętnościach i umieć czasem powiedzieć coś co nie będzie wkurwiało wszystkich dookoła. Robił to, kiedy musiał. Zdecydowanie przyjemniej i łatwiej żyło się zgrywając nieco głupiego.

Wypuścił wstrzymywane powietrz częściowo się rozluźniając po tym jak wywróciła oczami przestając szarpać za poły bluzy. Ech, nie lubił tego typu ludzi - którzy najpierw machali pięściami, a potem myśleli nad rozwiązaniami. Zaśmiał się pobłażliwie - I frytki do tego, co? Nie odwiedzasz swojego dilera w towarzystwie psiarni, nie jesz burgerów z McDonalda w KFC, tak jak nie zaprowadzasz kogoś... mało ostrożnie pilnującego własności do swojego pasera. - chwilę mu zajęło wymyślenie tego jak inaczej można było nazwać ofiarę kradzieży, czyli frajera - Poza tym jak to sobie wyobrażasz. Wbijesz tam i zaczniesz wymachiwać kijem? To nie są miejsca gdzie się tak rozwiązuje problemy - im głębiej wchodziło się w pewne interesy tym grunt stawał się bardziej grząski, a ludzie którzy czerpali z nich faktyczne profity nie lubili kłopotów. W ich oczach Kai, jak i te dziewczyna byli pewnie krzątającymi się po kuchni karaluszkami - W każdym razie - zapomnij. Każdy teraz obwiesza się biżuterią. Postaw na klasyczne, naturalne piękno! Teraz to wyróżnia z tłumu - zachęcił do zmiany nastawienia szczerymi chęciami mając na myśli swoje, jak i jej dobro. W między czasie zdążył się lekko otrzepać i wstać. Nie potrzebował do tego pomocy. Umyślnie pominął kwestię spłaty, lecz widząc, że dziewczyna ewidentnie chciała by za nią podął, że raczej chciała dalej omawiać kwestię zadość uczynienia. To nie tak, że nie mógł w zasadzie w tym momencie ponownie postanowić zniknąć. Ale czemu nie zrobić zasłony dymnej i dać jej złudne poczucie tego, ze dziś uda jej się osiągnąć to po co przyszła...?
- Ranisz moje uczucia - zrobił teatralnie ubolewającą minę, czując po tym zaraz w szczęce faktyczny dyskomfort - Ale by zapobiec innym obrażeniom - jeżeli chcesz paktować to wchodzisz do pokoju zostawiając kij na korytarzu. Możemy pójść też do baru, lecz kij też zostaje na korytarzu - jakkolwiek miała by się potoczyć ich rozmowa lub gdziekolwiek to w żadnej konfiguracji nie było przewidzianego miejsca na zabawy baseballem.
Asami Kai

Amakasu Shey ubóstwia ten post.

Amakasu Shey

Sro 3 Maj 2023 - 23:57
Nikt nie zabraniał Kaiowi się bronić. Znał się na rzeczy, nie raz pewnie wylądował w podobnej sytuacji. Miał wiele możliwości, a jednak nie skorzystał z żadnej. Shey nie miała problemów, żeby kogoś uszkodzić. Sam zresztą pewnie już to zauważył. Uważała, że i tak obchodziła się z nim całkiem delikatnie i na pewno nie miało to nic wspólnego z tą rozmową przy barze. Czy tym, jak jakoś doniósł ją potem na chatę. Autentycznie nie pamiętała drogi powrotnej. Skradzione rzeczy były zaledwie zapłatą za jego czas i poświęcenie. Mógł ją przecież taką zostawić przed klubem. Wtedy na pewno skończyłaby dużo gorzej niż bez zawartości portfela i kilku kawałków biżuterii. Sytuacja była jednak patowa, bo Shey mimo wszystko nie zamierzała mu odpuścić. Nie teraz. Nie nigdy.

- Mam w dupie czy oprócz w KFC będziesz musiał dorabiać w burgerkingu czy w maku - odparła szorstkim tonem przemierzając pierwsze kroki na schodach. Jej kroki były teraz bardziej ostrożne. Omijała wszystkie ostre odłamki plątające się po zimnej podłodze. Już wcześniej się zadrasnęła, jednak dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. Była zbyt zajęta pięknym pościgiem. Po bo co były komu kurwa buty, no nie?

Zatrzymała się nagle słysząc jego słowa. Odwróciła się do niego stojąc zaledwie trzy schodki wyżej. W końcu byli sobie równi wzrostem. Wyciągnęła w jego stronę wolną rękę układając dłoń w formę pistoletu, celując palcem wskazującym prosto między jego brwi.

- Myślisz, że potrzebuję kija, żeby Cię uszkodzić? - Rzuciła przekrzywiając lekko głowę, jak gdyby oprócz odpowiedzi rzuciła mu także wyzwanie. Jej spojrzenie pozostało jednak zimne, bo przecież nic nie mogło tego zmienić. Niektórzy byli po prostu martwi w środku. Mówiła poważnie. Nie od dzisiaj należała do Shingetsu. Pobicie kijem bejsbolowym nie było dla niej czymś nowym. - Następnym razem wezmę kurwa pistolet, żebym nie musiała biegać. Naprawdę wydaje Ci się, że trafiłeś na przypadkową laskę, która nie wie co robi? - Skwitowała patrząc na niego jak na idiotę. Opuściła dłoń i nie czekając na jego odpowiedź upuściła też kij, który z głuchym łoskotem odbił się od betonowej posadzki. Zaczął staczać się po schodach niżej, w końcu wpadając do niewielkiej wyrwy w ostatnim schodu. Okropny hałas rozległ się po klatce, kiedy kij uderzył o balustradę trzy piętra niżej. Shey nie przejęła się tym za bardzo. Zwyczajnie odwróciła się na pięcie, ruszając w stronę jego małego mieszkanka. Weszła do środka, jak gdyby wchodziła do siebie. Nie zamknęła drzwi. Po drodze zgarnęła na wpół wypitą butelkę alko, którą pożyczyła sobie z jego lodówki. Pociągnęła kilka solidnych łyków rzucając się plecami na jego łóżko. Nie zapowiadało się, żeby miała się stąd dzisiaj ruszyć.

- Raz w tygodniu. Jest mi obojętne czy będziesz tutaj, u tych Twoich zjebanych znajomych z akademika czy gdzieś indziej - wyjaśniła mu, bo chyba rzeczywiście miał problemy z kapowaniem. Może był w szoku czy coś? Ułożyła się wygodniej na jego poduszce.

@Asami Kai
Amakasu Shey
Asami Kai

Pią 5 Maj 2023 - 19:09
Ach, groźby. Nie żeby był znawcą, lecz jak można było się dowiedzieć był typem człowieka, który słyszał ich wiele. Przeważnie wyrabiał normę tego co dochodziło do uszu przeciętnego Japończyka w przeciągu tygodnia. Delikatnie się uśmiechał. Nie prześmiewczo, lecz z pewnym uwielbieniem. Takim, jakim zwiedzający obarcza dzieło jakiegoś artysty na jakiejś pompatycznej wystawie, lub miłośnik motoryzacji spogląda na nowy model lexusa. Zawsze był pod nieznacznym wrażeniem kreatywności. Czerpał też drobną przyjemności z uwagi, jaką ku sobie ściągał. Przemoc go nie bawiła, lecz bycie obiektem zainteresowania już trochę tak. Nie było to najzdrowsze. Być może psycholog odpowiednio by zdiagnozował i nazwał tę przypadłość, lecz Kai żadnego nie odwiedzał.
Cmoknął z zniesmaczeniem ustami poruszając szczęką, tak jakby żuł niewidzialną gumę. To było niewygodnie. Przesunął po jej dolnej powierzchni palcem wskazującym. Mrowienie nasiliło się gdy zatrzymał palec w geście chwilowego zamyślania. Zamrugał powiekami jakby doznał natychmiastowego oświecenia - Nie, nie myślę - przyznał będąc wyjątkowo pewnym swego. Ale czy nie myślał bo wiedział, że nie potrzebuje dodatkowych narzędzi? Czy nie myślał bo był to jego domyślnie bagatelizujący stan? Trudno było oszacować.
Trochę wstrzymywał się z odpowiedzią na kolejne pytania. nawet jeżeli miały być retoryczne to nie byłby sobą gdyby nie otworzył ust. Poczekał jednak najpierw aż pałka zrobi papa. Jej dźwięk odbijający się od kolejnych schodów na niższej kondygnacji był miodem na bębenek. Klasną w dłonie.
- Nie chcę być niemiły, lecz obiektywnie rzecz ujmują...tak. Wydaje mi się, że faktycznie trafiłem na przypadkową laskę, która nie do końca wie co robi. To nie tak, że cię ganię, lecz wydaje mi się, że pierwszy raz jesteś w sytuacji w której próbujesz kogoś zmusić do wyegzekwowania swojego długu lub też nie do końca jesteś w tym biegła - Strzepał niewidzialny kurz z potarganej bluzy - Masz jednak szczęście bo trafiłaś na doświadczonego dłużnika. Podpowiem ci, że przeważnie by wyegzekwować pieniądz dłużnika nie straszy się większą krzywdą. Bo tak, jasne - przyjdziesz z bronią i co dalej? Jeżeli chcesz pieniędzy to nie zabijesz mnie. Jeżeli chcesz pieniędzy to nie skrzywdzisz mnie do tego stopnia bym nie był wstanie ich zarobić. Zarobiona kulka... wiesz jak długo się goi i ile mimo wszystko szumu wywołuje? Warto ryzykować te kilka pierścionków i trochę pieniędzy by zainteresować gliny? Lub innego mojego windykatora będącego zasmuconego tym, że będę średnio rentowny? - dziewczyna zrobiła wrażenie, lecz teraz kiedy emocje opadły to nie tak, że nie mógł trochę powalczyć słowem. Shey zdecydowanie była impulsywna, najpierw działała, potem myślała. Kai trochę starał się w tym momencie pomieszać łokciem w natłoku informacji by zasiać nieco zdezorientowania. Bo oto on, ofiara i dłużnik, strugał z siebie w tym momencie specjalistę i mentora - Ach, ale tak, siądziemy przy ciepłym piwku i wszystko ci wyjaśnię. Będziesz zadowolona - obiecał uśmiechając się tak, jak robi to właściciel wątpliwej renomy myjni samochodowej sprzedający dodatkowy pakiet usług okazjonalnemu klientowi
Do mieszkania szedł za dziewczyną zbierając po drodze swoją torbę. Nie musiał być tak ostrożny na stopniach jak ona. zauważył, że się skaleczyła, lecz specjalnie się nie przejął. Też był skaleczony w wargę. To się nazywała karma. Do mieszkania wszedł z większą swobodą. Odłożył torbę.
- Jesteś sporą optymistką... myślę że nie do końca byłabyś wstanie mnie znaleźć na mieście - trochę rozbawiła go jej pewność tego co mówiła. Być może ona sama miała niewielu znajomych i stałe miejsce pobytu. Kai był jednak pieprzonym nomadem XXI wieku. Na kampusie krążyły o nim legendy. Nawet jego własne mieszkanie było czymś co mogło uchodzić za chwilowy przystanek - A może u ciebie w mieszkaniu, co? Piętnaste piętro nie jest zbyt wygodne.
Asami Kai

Amakasu Shey ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku