Pokój 23
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Yakushimaru Seiya

Wto 9 Maj - 20:01
Pokój 23


Jednoosobowy pokój z łazienką, który znajduje się na parterze akademika w skrzydle B. Za oknem rozciąga się widok placu zieleni, który znajduje się nieopdal uczelnianiego dziedzińca – idealne miejsce do wymykania się późnymi nocami. Główne pomieszczenie jest dość przestrzenne; w sam raz, by pomieścić cały ten chaos. Już na pierwszy rzut oka widać, że lokator pokoju ma ważniejsze rzeczy na głowie niż utrzymywanie porządku, szczególnie w kwestii ubrań, które mają swoje miejsce wszędzie tylko nie w szafie – na podłodze, krześle, gdzieś na łóżku; całe szczęście, że to nie resztki jedzenia ewoluują w nowe formy życia. Bałagan tworzy się jedynie z przedmiotów codziennego użytku, dla których najwyraźniej nie znalazł stałego miejsca – gdzie je położy lub rzuci, tam zostają. Pomieszczenie utrzymane jest w ciemnych tonacjach, które dziwnie zgrywają się z monotonną kolorystyką garderoby, ale dla odmiany wieczorami pokój oświetlany jest zamontowanymi pod sufitem paskami ledowymi z możliwością zmiany kolorów diod.
Po prawej stronie od wejścia do pokoju znajdują się drzwi prowadzące do łazienki. Przedsionek pokoju jest krótki i wystarczą dosłownie dwa kroki, by móc przyjrzeć się głównej części lokum. Po lewej stronie, w kącie pokoju ustawione jest szerokie łóżko, obok którego pod ścianą stoi komoda (sądząc po wątpliwie solidnym materiale, na pewno z IKEI), a na niej oświetlone terrarium zamieszkiwane przez gekona lamparciego w type black night. Po prawej stronie na prawie całej szerokości ściany ustawiono rozsuwaną szafę – często z lekko uchylonych drzwi z półek zwisają upchnięte tam niedbale ubrania. W centrum pokoju, pod oknem dostrzec można biurko z wygodnym fotelem. Poza tradycyjnymi akcesoriami komputerowymi, znajduje się tam też niewielki ekran graficzny i mikrofon na mocowanym do blatu ramieniu; gdzieś w pobliżu zawsze wala się lekko pęknięty pad gamingowy. Po jednej stronie biurka stoi wysoki regał, na którym postawiono nie tylko książki, ale też szkicowniki – z niektórych gdzieniegdzie wystają luźne kartki. Po drugiej stronie podłączona została mała lodówka, w której przeważnie chłodzą się napoje lubi przekąski na zimno. W centrum pokoju umieszczono mały, niski stolik, który przeważnie przyjmuje jakiś nienaturalny i nierówny kąt ustawienia, bo przecież z góry łatwo nie zauważyć, że ma się przed sobą przeszkodę. Kto to tu w ogóle postawił?

Yakushimaru Seiya

Amakasu Shey and Fukai Ichigo szaleją za tym postem.

Hyeon Yuushin

Nie 14 Maj - 23:42
2 maja 2037r.


  Pełen samozadowolenia uśmieszek nie schodził z jego ust odkąd tylko opuścił mieszkanie. Doskonały humor dopisywał mu na tyle, że nucił pod nosem wszystko, co akurat słyszał w słuchawkach, a przechodniów mijał niemal tanecznym krokiem, co jakiś czas obdarowując mrugnięciem oka tych, którzy akurat rzucili mu dziwne spojrzenie. Wstał późnym popołudniem, wypoczęty, ale wyspanie się było tylko mniejszą składową jego dobrego humoru, ponieważ tym, co prawdziwie wprawiało go w stan radosnego oczekiwania, była wizyta u Seiyi. Być może nie powinien się tak cieszyć na te odwiedziny, gdyż miał wszelkie podstawy by sądzić, że opuści akademik ze złamanym nosem, jednak najzwyczajniej w świecie nie potrafił się powstrzymać. Kiedy Seiya w wyniku jego słów tracił humor, on go zyskiwał, kiedy rzucał zwiększoną ilością kurew, ramiona Yuu trzęsły się od śmiechu, kiedy Yakushimaru groził mu i złorzeczył, sprawiał jedynie tyle, że w Hyeona wchodził nowe siły, więcej życia. Nie mógł nic poradzić na to, że tak reagował na Seia, który poniekąd sam był sobie winny, sam go nakręcał, sam dawał pożywkę do dalszych zaczepek – a Yuu jedynie wykorzystywał to, co mu dano i bawił się przy tym wyśmienicie.
  Wstąpił na chwilę do sklepu, żeby kupić będący akurat na promocji czteropak piwa, po czym zniknął w drzwiach jednej ze znajdujących się blisko akademika pizzerii. Musiał się w końcu mieć co wcisnąć Seiyi w ręce, żeby ten nie miał nawet okazji zablokować mu wejścia do swojego pokoju – Hyeon zamierzał dostać się do środka niezależnie od zdania rezydenta pomieszczenia na ten temat.  
  Sześć złożonych z serwetek łabędzi później otrzymał gorące pudełko z pizzą i w końcu mógł ruszyć w stronę akademika. Wszedł tam jak do siebie – po tych wszystkich imprezach i gościnnych wizytach był już znaną twarzą – i nie niepokojony przez nikogo ruszył w stronę pokoju Seiyi.
  Zapukał dwa razy, lekko, z wyczuciem właściwym bardziej jednej z wielu koleżanek Yakushimaru, ot, żeby go nie irytować jeszcze zanim otworzy drzwi. Nie był tylko pewien czy istniała jakaś duża różnica w zachowaniu Seiyi w zależności od tego, kto zawracał mu głowę.
  – Cześć! – przywitał go radośnie, kiedy w progu pokoju stanął jego rezydent. – Przyniosłem Ci pizzę – oznajmił i zanim Yakushimaru zdążył cokolwiek powiedzieć, bezceremonialnie wcisnął mu gorące pudełko w ręce. Wykorzystując moment zaskoczenia, prześlizgnął się obok niego. – To najbardziej hetero pizza, jaką znalazłem w pizzerii: szynka, wołowina, boczek, kiełbasa, pieczarki, cebula, ser. Mam nadzieję, że będzie Ci smakować. – Zsunął buty ze stóp i kopnął je gdzieś pod ścianę, a chwilę później ściągnął z ramion koszulę (tę rzucił na stojące przy biurku krzesło) – uznał, że było tu wystarczająco ciepło, żeby mógł zostać w samym białym t-shircie. – Mam też piwo. Przyniosłem dary pokoju, teraz nie możesz mnie wyrzucić – poinformował go i na potwierdzenie swoich słów zostawił reklamówkę z czteropakiem na środku pomieszczenia. Opadł ciężko na łóżko, wykorzystując fakt, że miał Seiyę za sobą, przez co całkowitą dowolność w wyborze miejsca. – Mmm, tak wygodne jak zapamiętałem – mruknął, uśmiechając się pod nosem. Założył ręce za głowę i wyciągnął nogi przed siebie, nie zostawiając żadnego miejsca na posłaniu – najwyraźniej czuł się zupełnie swobodnie. – A więc Seiya, jestem do Twojej całkowitej dyspozycji – nie udało mu się tego powiedzieć bez uśmieszku, goszczącego w kącikach warg. – Pytaj o co chcesz.  

[outfit]

@Yakushimaru Seiya
Hyeon Yuushin

Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.

Yakushimaru Seiya

Czw 18 Maj - 0:30
Trzymanym luźno w palcach długopisem wystukiwał znany tylko sobie rytm muzyki rozbrzmiewającej w nałożonych na głowę słuchawkach. Niepiszący koniec prawie bezgłośnie uderzał o kartkę w notatniku, gdy akurat nie był zajęty pisaniem. Pochylony nad grubą książką – jedną z tych, których przeraziłby się niejeden sceptyk publikacji o ilości tekstu przeważającej nad obrazkami – wyglądał na kompletnie oderwanego od rzeczywistości. Skupione spojrzenie leniwie przesuwało się po kolejnych wersach tekstu, choć dehydrogenaza pirogronianowa i inne zagadnienia metabolizmu nie były najbardziej porywającym tematem na świecie. Zatrzymywał się tylko wtedy, gdy odnajdywał coś wartego zanotowania. Na papierze, oprócz chaotycznie nakreślonego tekstu, znajdowało się też kilka mniejszych rysunków, które nabazgrał tam zupełnie podświadomie. Nie miały żadnego związku z tematem, oprócz tego, że sama czynność podobno ułatwiała koncentrację. Jak na kogoś, kogo ciałem na co dzień targały niekontrolowane emocje, był zaskakująco spokojny i statyczny, jakby cała porywczość na ten moment skumulowała się w poruszającej długopisem dłoni. Nawet położony na biurku telefon nie odciągał jego uwagi, choć zazwyczaj ciężko było odciągnąć go od niego odciągnąć. Potrzebował dobrego rozpraszacza, by zapomnieć o tym, że on i komórka stanowili jeden organizm. Tylko dlaczego kurwa była to biochemia?
  Pukanie z trudem przebiło się przez ciche brzmienie kolejnego utworu, ale w zupełności wystarczyło, żeby oderwał się o książki. Zsunąwszy słuchawki na kark, obejrzał się za siebie przez ramię. Nie przypominał sobie, żeby kogoś zapraszał, ale z drugiej strony nie do każdego docierało, że nie miał czasu. Miał tylko nadzieję, że to nie Kai i jego kolejna pojebana wróżba z makarony. Na samą myśl wywrócił oczami, choć jeszcze nawet nie zdążył dotrzeć do drzwi. Wstając z krzesła, odruchowo chwycił długopis w zęby, bo w końcu jedno niezadowolone spojrzenie wyrażało więcej niż tysiąc słów. I do ostatniego momentu w czarnych oczach nienaturalnie skropionych błękitem faktycznie kryło się tylko niezadowolenie.
  A potem pociągnął za klamkę.
  Pudełko z pizzą było ciepłe, ale czuł się tak, jakby w brzuch werżnął mu się lodowy szpikulec. To on musiał zamrozić go w czasie, bo przez kolejne sekundy stał w drzwiach z palcami jednej ręki zaciśniętymi na klamce i palcami drugiej bezwolnie przytrzymującymi tekturowe pudełko. To oczywiste, że był zaskoczony – niemile zaskoczony – bo kto by nie był? Gdy do niego nie pisał, kompletnie wyrzucał go z pamięci, bo przecież nigdy nie było dla niego miejsca w jego zajebiście poukładanym świecie. Był przekonany, że do tego spotkania nigdy nie dojdzie, choć sam podjudzał, bluzgał, groził i obiecywał, że gdy tylko mu się nawinie, będzie zbierał zęby z podłogi. Był przekonany, że gdyby tylko wiedział wcześniej, byłby lepiej przygotowany na tę wizytę i na wszystko, co z nią związane. Na tę zadowoloną gębę, na zapach perfum, który wdarł się do nosa, gdy przechodził obok, na złoto, które rozgościło się w zaciemnionym pokoju, przeplatając się z wąskimi jak wypuszczone na wiatr nici smugami czerwieni. Ktoś romantyczny uwierzyłby w czerwoną nić przeznaczenia, dla Yakushimaru była to nić narastającego wkurwienia.
  Długopis pomiędzy jego zębami pękł, jak resztki jego cierpliwości. Gdyby nie ostrzegawcze chrupnięcie, wgryzłby się nawet we wkład z tuszem. W prawej dłoni zmiażdżył brzeg kartonu, bo wzbierająca złość dopiero zaczynała napędzać ospałe wcześniej mięśnie. Znów wypełniała go po brzegi, wtłaczając całą swoją toksynę w spięte ciało.
  Zatrzasnął drzwi; zrobił to impulsywnie – podskórnie już rozumiał, że wcale nie chciał zamykać się z nim w tym pokoju. Wolną ręką chwycił za nadpęknięty długopis, ciskając nim gdzieś w bok – gdziekolwiek, byleby język, na końcu którego na Yuushina nie czekało ani jedno dobre słowo, wreszcie odzyskał swobodę.
  — Hetero pizza? — powtórzył z poirytowanym parsknięciem, gdy zwracał się ku chłopakowi. Był jak otwarta księga, na stronach której toczyła się jakaś niezrozumiała wojna, ale przecież to inni musieli ją oglądać. — I co, mam ci ją wepchnąć do gardła, żeby cię naprostować? No to trochę tego kurwa nie przemyślałeś. Jedna nie wystarczy. Możesz zapierdalać po pięć kolejnych.Przynajmniej zdążę zamknąć te jebane drzwi. Pudełko z pizzą wylądowało na zagraconym stoliku obok czteropaku z piwem. Upadło na blat z głuchym trzaskiem, bo w tym całym wzbierającym napięciu nie potrafił zmusić się do spokojnego odkładania przedmiotów. Cud, że jeszcze niczego nie rozpierdolił. Nie bawiło go to całe przełamywanie lodów. — Ja pierdolę, wymyślasz jakieś zjebane zasady, a nawet cię tu nie zapraszałem. — Była to jedynie półprawda. Chciał przecież trzasnąć nim o ścianę, zmiażdżyć mu gardło, zrobić wszystko nie tak jak wtedy. — Możesz kurwa przestać się tu pano-
  Zadziwiające, że Hyeon był tu dopiero minutę, a czarnowłosy już miał go dość. Nie przepadał za nudą, ale nie miałby nic przeciwko, gdyby resztę dnia spędził nad tą cholerną książką; wolny od tego wewnętrznego rozjebania i irytującego niezrozumienia. W końcu nie widział żadnego powodu, dla którego chłopak miałby tu wracać. Ale nie to było ważne – bardziej zastanawiało go to, jak miał stargać go z materaca, na którym rozwalił się, jakby był u siebie. Uśmiech na jego ustach był jak pociągnięcie za wyjątkowo napiętą i ostrą strunę – nie było opcji, by nie mógł się skaleczyć. A jednak Yakushimaru stał w miejscu, bo nawet jeśli gardło ściskało się na myśl o pościeli raz jeszcze przesiąkającej owocowo-kwiatowym zapachem, nie sądził, że będzie w zmusić go do wstania siłą. Jakkolwiek sobie tego w głowie nie ułożył, wszystkie opcje były nie do przyjęcia. Nie mogąc znaleźć lepszego zajęcia dla rąk, skrzyżował je na klatce piersiowej, wbijając opuszki palców w jedno z ramion.
  „Pytaj o co chcesz.”
  — Nie mam kurwa żadnych pytań. Wypierdalaj z mojego łóżka — wycedził przez zęby. Głębszy oddech; nigdy nie działało, ale chociaż próbował. — Już nie pamiętasz? Miałeś ochotę zaprzyjaźnić się ze ścianą.


Ubiór: luźny tank top z głębokimi wycięciami,
spodnie dresowe (wszystko czarne)
@Hyeon Yuushin
Yakushimaru Seiya

Hyeon Yuushin ubóstwia ten post.

Hyeon Yuushin

Czw 25 Maj - 0:16
  Oto i przybył. Wypełnił swoją obecnością niewielką przestrzeń pokoju, zagarniając każdy jej kąt dla siebie i wypychając ponurą aurę, jaką z pomocą ciemnych akcentów udało się tutaj stworzyć lokatorowi, a wszystko, co musiał zrobić, to głośno się zaśmiać. Bo słyszał pęknięcie plastikowego długopisu w ustach Seiyi, bo głośne trzaśnięcie było kolejnym dowodem jego wkurwienia, bo nerwowe rzucanie przedmiotami świadczyło, że budził w nim emocje. Nieważne, że negatywne, gniew zawsze będzie lepszy od obojętności, zresztą, coś u podstawy tego gniewu jednak stało.
  – Ale pizzę to Ty szanuj! – chciał zabrzmieć na obruszonego, ale szeroki uśmiech skutecznie mu to uniemożliwiał. – Oh Seiya, pizza pełna mięsa jest specjalnie dla Ciebie, żeby absolutnie nie naruszyć Twojej  niczym niezachwianej heteroseksualnej orientacji. Wegetariańskiej mógłbyś się przestraszyć, bo podobno jest pedalska. Nie wiem, tak słyszałem. Jakby jedzenie miało cokolwiek do tego. W każdym razie nie chciałem Cię płoszyć – wzruszył lekko ramionami, zakładając nogę na nogę. Już na bardziej rozluźnionego nie dało się chyba wyglądać. – Chyba, że Ty jesteś na tyle odważny albo nie boisz się zmian, to daj znać, następnym razem zamówię nam jakąś wege, znam taką bardzo fajną pizzerię – trajkotał wesoło, nie spuszczając jednak wzroku z Yakushimaru. Mierzył go spojrzeniem, oceniał, próbując zorientować się w poziomie wkurwienia chłopaka, mieć pogląd na coś, co pomoże mu dostrzec, na ile jeszcze może sobie pozwolić, a kiedy lepiej się zamknąć i chwilę odczekać. Inna sprawa, czy faktycznie byłby w stanie odczekać, żeby nie doprowadzić do wybuchu agresji… czasami po prostu nie mógł się powstrzymać i nieważne ile argumentów przemawiało za zamknięciem jadaczki, on zawsze musiał mieć ostatnie słowo, nawet jeśli dostanie za nie wpierdol. Dzisiaj wcale nie chciał doprowadzać go do szewskiej pasji, naprawdę miał nadzieję, że pizza bardziej przemówi do jego żołądka i spędzą sobie razem czas. Jakoś. Dźgając patykiem niedźwiedzia.
  Kiedy Yakushimaru skrzyżował ręce na piersi, wyglądał zupełnie jak obrażone dziecko, któremu ktoś właśnie zabrał ulubioną zabawkę i Yuushin nie mógł nie uśmiechnąć się szerzej na ten widok. A wyglądał po prostu rozkosznie. Jednak już chwilę później wzrok Hyeona skupił się na skrzyżowanych nagich ramionach Seiya, napiętych, przez co mógł nie tylko podziwiać tatuaże na jego rękach, ale również każdy zarysowany mięsień. Uśmiech Yuu zmienił nieco charakter, nieco zbladł, choć jednocześnie nabrał łobuzerskiej rysy, sugerującej zgoła inny tor myśli.
  Zdecydowanie podobał mu się widok, jaki miał przed oczami.
  – Wolę łóżko, daje więcej możliwości w pozycjach – odparł bez wahania, unosząc spojrzenie do oczu Seiyi. Chwilę później zerwał jednak kontakt wzrokowy, sięgając ręką po poduszkę i zagarniając ją pod swoją głowę. Choć intensywnie pachniała perfumami Seia (mimowolnie zaciągnął się tym zapachem, przyjemny, lekki, miło otulał), wiedział, że za niedługo się to zmieni i materiał nabierze nieco słodszych owocowo-kwiatowych nut – jego własnych. Zachowywał się jednak tak, jakby każdy jego ruch był podyktowany potrzebą komfortowego ułożenia się na łóżku, a nie jakby był wykalkulowany, żeby otrzymać odpowiednią reakcję.
  – Seiya, powiedz mi – zaczął nieco poważniejszym tonem, patrząc na Yakushimaru z zainteresowaniem w oczach – czy Ciebie nie męczy takie bycie wkurwionym? To strasznie dużo energii… a Tobie przyda się energia. Do nauki – sprecyzował tonem wskazującym na to, że nie do końca właśnie to miał na myśli. – Chodź, zjesz pickę, to przybędzie Ci siły. I może humoru od piwa. Chyba, że wolisz coś mocniejszego, ale to już musisz mieć na miejscu. I dawaj usiądź obok mnie – poklepał wolne miejsce obok siebie i nawet jeszcze bardziej przesunął się pod ścianę. Ruch ten sprawił, że koszulka Yuu podwinęła się nieco do góry, odsłaniając kawałek skóry na brzuchu, ale nie zrobił nic, żeby go zasłonić. – Nie gryzę, ale jeśli poprosisz… – urwał znacząco, a jego wargi znów rozciągnął leniwy uśmiech. – Chyba że się boisz – dodał zaraz tonem łagodnym i łudząco wyrozumiałym, ale w jasny sposób podszyty wyzwaniem. Hyeon utkwił spojrzenie w oczach Seiyi i lekko przekrzywił głowę, zupełnie jakby pytał co zamierza zrobić?

@Yakushimaru Seiya
Hyeon Yuushin

Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.

Yakushimaru Seiya

Wto 6 Cze - 0:00
Zęby, które teraz nie miały już oparcia w plastikowym długopisie, bezdźwięcznie otarły się o siebie wraz z lekkim drgnięciem spiętej szczęki. Sama jego obecność była, jak impuls, którzy wrzynał się w czaszkę i boleśnie pełzł głębiej – ku wspomnieniom, które starał się zatrzeć. Gdy irytujący szkodnik już się tam zakotwiczył, zaczął siłą ciągnąć to całe niepotrzebne gówno ku powierzchni. Patrząc na Yuushina, czuł się, jakby spoglądał na serię żenujących fotografii zrobionych z ukrycia, bo przez głowę przebijały się powidoki zaczepnych spojrzeń i gestów, którym koniec końców uległ. Był wściekły, że mimo szczerych chęci – najszczerszych kurwa na świecie – nie był w stanie zastąpić tego, co wydarzyło się naprawdę, tym, co chciałby, żeby się wydarzyło.
  — Chuj mnie obchodzi ta pizza. Nikt cię kurwa o nią nie prosił — słowa balansowały na granicy warkotu. Na razie tylko ostrzegawczego, bo stał w miejscu, jakby utrzymywał go w nim niewidzialny łańcuch. Jego ogniwa już trzeszczały gotowe ukruszyć się w każdej chwili, gdy ciało chłopaka spięło się w gotowości. Zazwyczaj nie czekał – ta myśl też uderzyła w niego kolejną falą gorącego gniewu, który – choć zrodzony w głowie – nieprzyjemnym ciepłem rozlał się po klatce piersiowej. Zaczynał palić przełyk i gardło, w którym gromadziły się coraz to nowsze bluzgi, czekające aż wreszcie da im upust – tak jak zawsze to robił. — No kurwa, poruszający wykład. Na szczęście nie jestem tak ograniczony, by wpierdalać samo mięso dla zasady. Nie żeby to, co jem było teraz kurwa ważne. Ważne jest to, że jak bardzo ujebałeś się mojej orientacji — był bardzo odległy od popłynięcia z prądem wesołości Yuushina. Teraz nawet własne słowa doprowadziły Yakushimaru do jeszcze większego niezadowolenia, bo Hyeon był jedyną osobą w jego otoczeniu (i na całej jebanej planecie), która miała wszelkie powody ku temu, by się go czepiać.
  Drażnił go sposób, w jaki chłopak na niego patrzył, ale oczy Seiyi niezłomnie wwiercały się w złote tęczówki, jakby pojedynek na spojrzenia był teraz jedyną rekompensatą za to, że nie mógł stargać go z materaca. Minęły niecałe trzy minuty, a czarnowłosy już miał go dość. Czy raczej dość tych uciążliwych emocji, na które nie był przygotowany, gdy jeszcze przed chwilą w spokoju ślęczał nad podręcznikiem.
  — Na twoje szczęście to nie kurwa ostatnie łóżko w akademiku. Możesz sobie przetestować swoje jebane pozycje z kimś innym. Ale o tym chyba nie muszę ci przypominać? — starał się brzmieć znacząco, ale aluzja zniknęła pod grubą płachtą rozgoryczenia. To jedynie narastało w nim, gdy nieproszony gość układał się na jego łóżku tak, jakby zamierzał zostać tu na dłużej; jakby nic do niego nie docierało. To, że nie był tu mile widziany. To, że cała ta szopka nie była do niczego potrzebna.
  — Czuję się zajebiście dobrze, gdy jestem wkurwiony. — Skłamał, co oczywiste. Trudno było być zadowolonym, gdy twoje życie było dyktowane nagłymi wybuchami agresji. — A ciebie nie męczy takie pierdolenie? — zagadnął czysto retorycznie, ignorując propozycję zajęcia miejsca obok. Wzrok jednak mimowolnie podążył za ruchem ręki uderzającej o materac. Gdy ciemne tęczówki znów drgnęły, na krótko zatrzymały się na odsłoniętym brzuchu, co jedynie wzmogło uczucie frustracji. Usta chłopaka na chwilę ściągnęły się w wąską linię, gdy ostrzejszym i chłodniejszym już wzrokiem powrócił do piegowatej twarzy. — To dopiero pożeracz energii. Znałem już kurwa kilku takich… rozgadanych. Okazało się, że na dłuższych dystansach nie wyrabiają aż tak dobrze, jak z ciągłym napierdalaniem gębą.
  „Chyba że się boisz.”
  W suchym śmiechu, który wyrwał się z ust czarnowłosego, rozbrzmiewała nuta nerwowości. Nie była to zażenowana nerwowość, a raczej nerwowość z serii „zaraz ci przyjebię, a ty myślisz, że to jebana zabawa”. Ale choć końce palców mrowiły w zniecierpliwieniu – bo przecież chciał zetrzeć mu ten zadowolony wyraz z twarzy – nie zamierzał skorzystać z propozycji. W innym przypadku zarzucanie mu tchórzostwa byłoby doskonałą prowokacją, ale teraz w trzymaniu się w odległości widział coś zgoła innego. Niechęć? Obrzydzenie? Nie potrafił tego nazwać.
  Nagłe poruszenie było gwałtowne, ale nie skierowało Yakushimaru ku Yuushinowi. Niewidocznie drżące palce, zacisnęły się na oparciu fotela obrotowego, zanurzając się głęboko w jego obiciu. Szarpnął. To musiało być szarpnięcie, ale nie wystarczyło, bo kółka miękko przesunęły się po podłodze, gdy siedzisko – na które za moment opadł ciężko – zwróciło się ku stojącemu na środku pokoju stolikowi. Nawet nie spojrzał ku czteropakowi piwa i ku pizzy, której ciężki zapach cały czas wisiał w powietrzu; drażnił. Hyeon miał już swoją odpowiedź – jedynym, co zamierzał zrobić to nie przegrać. A przegraną byłoby, gdyby usiadł obok. Tak samo poddałby się, gdyby przyjął poczęstunek. Tymczasem spoglądał na niego, jak wyjątkowo nieprzyjemny glina podczas przesłuchania z nogą podrygującą w zniecierpliwieniu. W zniecierpliwieniu tym, że jeszcze nie otrzymał satysfakcjonujących dowodów.
  — Zawsze jesteś kurwa taki natrętny czy to jakiś wątpliwy zaszczyt, który mnie spotkał?

Yakushimaru Seiya

Hyeon Yuushin ubóstwia ten post.

Hyeon Yuushin

Wto 25 Lip - 0:41
  – Jasne, że mnie nie prosił. Zrobiłem to z własnej woli, żeby sprawić Ci przyjemność, Seiya – wytłumaczył mu cierpliwie, nie pozwalając uśmiechowi nawet na sekundę zniknąć z twarzy. Był bardzo świadomy tego, jak blisko wybuchu wściekłości znajdował się teraz Yakushimaru, cała jego mowa ciała wręcz o tym krzyczała, niemniej wcale nie czuł, żeby zagrażało mu niebezpieczeństwo. Może to było powodem, dla którego nie kładł uszu po sobie i się nie wycofywał, może to jego wrodzona upartość, może jedno i drugie. Seiya prawdopodobnie był przyzwyczajony do tego, że ludzie woleli się wycofać niż wchodzić z nim w konflikt, Yuu jednak nie przewidywał żadnych kroków do tyłu. Nawet jeśli wiązało się to z siniakami. Sei będzie musiał zaakceptować to podejście. – Oh, Seiya, czyli jednak jesteś odważny. – uśmiech Yuu w tym miejscu pewnie już bardziej przypominał szczerzenie zębów kota z Cheshire. – Dobrze to słyszeć. Ujmę to w dalszych planach – obwieścił mu, jawnie sugerując, że wcale nie przewiduje szybkiego zakończenia ich znajomości, jak pewnie Yakushimaru by sobie życzył. – I Seiya, gdyby nie było czego, to bym się nie ujebał – zaśmiał się krótko, ale tak, że aż mu się zatrzęsły ramiona. Wiedział, że nie musiał ciągnąć dalej tematu, bo chłopak doskonale wiedział, co Yuu miał na myśli. Hyeon nie chciał jednak wyciągać go na siłę z kąta, w którym się zamknął, nie chciał go celowo wywoływać, chyba, że Seiya dalszym otwartym zaprzeczeniem sam go do tego sprowokuje. Yuushin już nie tyle miał informacje z pierwszej ręki, co doświadczenie na własnej skórze. I nie zawaha się go przywołać, jeśli poczuje taką potrzebę.
  Hyeon wcale nie czuł żadnego wyzwania, nie czuł żadnej bitwy na spojrzenia, żadnej potrzeby udowadniania czegokolwiek (na tę chwilę), on się po prostu wybornie bawił każdą reakcją, którą mógł wydobyć z Seiyi. Teraz na przykład był to fakt, że chłopakowi ewidentnie nie podobało się, jak obczaja go wzrokiem, chociaż przecież patrząc na to, jak popularny był wśród płci pięknej, powinien już raczej się do tego przyzwyczaić.
  – A po co mi ktoś inny? Rany, o jakich pozycjach myślisz, hm? – zapytał i choć jego głos miał wszelkie znamiona wywrócenia oczami, Hyeon utrzymał ten lekki, łobuzerski uśmiech na wargach. – Na łóżku można leżeć na plecach, na brzuchu, na boku, jednym, drugim, po turecku, z nogami do góry na ścianie… no możliwości jest wiele – objaśnił mu jak gdyby nigdy nic, wzruszając ramionami. – Jakkolwiek jest człowiekowi wygodnie. Ale nie martw się, nie będę Ci wywalał nóg na ścianie, zachowam się bardziej cywilizowanie. – Znów błysnął zębami, na potwierdzenie swoich słów kładąc na boku, tak, aby mógł swobodnie patrzeć na Seia.
  – Hm – wymamrotał tylko z poważniejsza miną, słuchając odpowiedzi Seiyi, ale uniósł jedną brew w sposób, który jasno sugerował, że zdawał sobie sprawę z kłamstwa Yakushimaru w tej materii. – Jaki jest Twój sposób, żeby się wyciszyć, kiedy znajdujesz się już na granicy? Wiesz, jakiś, który nie wymaga uderzania w cokolwiek. I powiedz mi, co Cię we mnie wkurwia. Jakie jest rzeczywiste źródło Twojej złości. Poza faktem, że nie lubisz “mojego pierdolenia” – zachichotał cicho, zupełnie nie przejmując się jego słowami. – Byłeś wkurwiony na mnie jeszcze zanim tu przyszedłem. Opowiedz mi tym – poprosił miękko, przechylając lekko głowę na jedną stronę. Prawdopodobnie Seiya nie poświęci tym pytaniom ani sekundy zastanowienia, ale zawsze warto było spróbować.
  – I jeśli chcesz przetestować moją długodystasowość, to wiesz, daj tylko znać. Lubię wyzwania. Z Tobą może być ciekawie – stwierdził, na powrót przywdziewając na usta leniwy uśmiech.
  Z kolei Seiya nie miał zamiaru podejmować wyzwania rzuconego mu Yuu. Szkoda. To dopiero mogłoby się skończyć ciekawie. Nie skomentował tego jednak w żaden sposób, zamiast tego otwarcie wybuchając śmiechem, kiedy zobaczył zacietrzewioną minę siedzącego już na krześle Yakushimaru.
  – Przyzwyczaisz się – rzucił mu tylko wesoło, najwyraźniej w dalszym ciągu nie planując odpuścić sobie ich znajomości w żaden sposób. Sei będzie musiał nauczyć się to zaakceptować. – Dobra, słuchaj, mam propozycje – odezwał się nagle, prostując się na łóżku do siadu. – Prosta sprawa. Jeśli zjesz ze mną pizzę, to po skończonym posiłku wypierdolę w podskokach, dokładnie tak, jak tego sobie życzysz, okej? Ja jeszcze napiłbym się piwa do picki. Jeśli sam chciałbyś napić się czegoś mocniejszego, to się nie krępuj. Obiecuję też, że nie zmienię w żaden gwałtowny sposób pozycji, żebyś nie musiał się bać, że nagle stanę zbyt blisko Ciebie – w oku Yuu błysnęła zawadiacka iskra. – Co Ty na to? – Yuu liczył na to, że nie musiał wspominać, że ten układ to najłatwiejszy sposób na pozbycie się go z pokoju, bo w przeciwnym razie Seiya będzie musiał uzbroić się w anielską cierpliwość i przeczekać tak z nim do rana albo spróbować go wziąć za szmaty… Układ wydawał się Hyeonowi bardzo fair.


@Yakushimaru Seiya
Hyeon Yuushin

Yakushimaru Seiya ubóstwia ten post.

Yakushimaru Seiya

Sob 7 Paź - 18:49
Cierpliwe tłumaczenia nie były lekiem na kotłującą się wewnątrz złość. Sądząc po jeszcze mocniej ściągniętych łukach brwiowych i lekko mrużących się powiekach, słowa Yuushina wywoływały skutek odwrotny do zamierzonego. Bo ta niespodzianka wcale nie sprawiała Yakushimaru przyjemności – przypominała raczej niechcianą wizytę wyjątkowo nielubianej ciotki. Całe szczęście, że poza pizzą, piwem i nieustającym trajkotaniem, obyło się bez obściskiwania i mokrych pocałunków na policzku. Pozostawała tylko kwestia tego, że Hyeon z równym uporem wypierał myśl, że był tu niemile widziany, a czarnowłosy zamierzał dosadnie uświadomić mu, jak bardzo tracił swój czas i choć plan wytargania go z pokoju wydawał się zgoła prosty, przez dwuznaczność sytuacji nie był w stanie zmusić się do podejścia bliżej łóżka, choć było to jego łóżko.
  — No to kurwa najwidoczniej przyjemności nie są twoją mocną stroną. Wyszło chujowo — stwierdził sucho, wzruszając przy tym ramionami, które ledwo drgnęły w spięciu całego ciała. Trudno powiedzieć, gdzie leżała granica pomiędzy tematem piwa i pizzy, a tego, co zaszło jakieś dwa tygodnie wcześniej, ale sądząc po ostrym tonie, było mu obojętne, jak ciemnowłosy miał to zinterpretować. Odkąd tylko pojawił się w jego pokoju, prosił się o to, by zetrzeć mu z ust ten głupawy uśmiech i pozbawić go tej pewności siebie, która kazała mu wierzyć, że będą jakieś „dalsze plany”. Po moim kurwa trupie – przyszło mu na myśl, gdy przechylił głowę, przyglądając się Yuu z wymalowanym na twarzy niedowierzaniem, któremu niezmiennie towarzyszyło niezadowolenie. Najwidoczniej Hyeon z każdą chwilą sprawiał coraz większe wrażenie kogoś niepoczytalnego, bo tylko szaleństwo mogło zmusić drugą osobę do tak idiotycznego upierania się przy swoim.
  „I Seiya, gdyby nie było czego, to bym się nie ujebał.”
  Potrzebował oddechu, który wtłoczyłby do umysłu chociaż trochę racjonalności. Ta jednak zacierała się, zanim zdążyła dotrzeć głębiej i dopuścić do Seiyi świadomość, że Yuushin rzeczywiście miał powód do dopierdalania się. Co więcej – sam nim był i chyba właśnie to sprawiało, że kłamliwe argumenty ginęły zmiażdżone przez ściśnięte w gniewie szczęki. Ale uparte milczenie idące w parze z  rozpalonym gniewem wzrokiem, skonfrontowanym ze spojrzeniem złotych tęczówek, oznaczałyby mentalną przegraną, na którą nie mógł sobie pozwolić.
  — Zapomnij — uciął szorstko, jakby to w zupełności wystarczyło, by wybić mu z głowy przyszłościowe plany. Ale przecież nie o to chodziło. Chciał, żeby w ogóle wyrzucił z niej tamto pomylone spojrzenie, choć przecież krótkie polecenie nie było żadnym magicznym zaklęciem, za sprawą którego Yakushimaru mógłby dobrowolnie wywoływać u innych amnezję.
  Szkoda, bo ciemnowłosy raz za razem popychał go coraz bliżej granicy wytrzymałości.
  Teraz nerwy nie objawiały się już jedynie napięciem w mięśniach – zaczęły przeradzać się w pulsujący w skroni ból. Opuściwszy podbródek, przycisnął palce do głowy, by rozmasować obolałe miejsce. Poza krótkim prychnięciem nie miał nic do powiedzenia w kwestii pozycji, uznając, że to nie tak, że coś źle zinterpretował. Nie brał pod uwagę, że mógł nadinterpretować zachowania chłopaka tylko dlatego, że chciał widzieć w nim wszystko, co najgorsze.
  — Taki, żeby trzymać się kurwa z dala, od tego, co mnie wkurwia. Gorzej, jeśli to coś ma nogi i nie chce zrobić z nich użytku, żeby stąd wypierdolić w podskokach, zanim jedynym sposobem na wyładowanie się będzie rozjebanie czegokolwiek — wyjaśnił, ale chociaż słowa wyrzucane z ust miały sprawiać wrażenie względnie cierpliwego tłumaczenia – zupełnie jakby imitował wcześniejsze wyjaśnienia Hyeona – za dużo było w nich ironii i wibrującej w tonie agresji. Nie była to odpowiedź na wszystko, o co spytał go Yuu, ale czarnowłosy nie czuł się w obowiązku, żeby mu się z czegokolwiek spowiadać. Zatrzymanie się i zastanowienie się nad kolejnymi pytaniami wymagało wracania myślami do popełnionego błędu, ale wygodniej było mu żyć w przekonaniu, że chłopak wkurwiał go przez sam fakt istnienia. — Robisz kurwa specjalizację z psychologii? — sarknął, przechylając głowę na bok w ślad za nim. Znów skrzyżował ręce na klatce piersiowej, jakby miały stać się murem odgradzającym intruza od faktycznych powodów. — Źródłem mojej złości jest to, że jesteś jebanym wrzodem na dupie. Skoro wkurwiałeś mnie już wcześniej, nie wiem po chuj traciłeś czas, żeby tu przychodzić. A długodystansowość możemy kurwa przetestować już teraz — rzucił, odrywając plecy od oparcia fotela. Pochylił się do przodu, wspierając łokcie na kolanach, jakby faktycznie był gotów za chwilę zerwać się z miejsca. — Wstawaj. — Może była to aż nazbyt oczywista próba pozbycia się go z własnego łóżka, ale chwytał się już dosłownie wszystkiego. Miał dać znać, więc dawał znać, prostując przy tym palce prawej dłoni, by zaraz na powrót skulić je w szczelną pięść.
  „Przyzwyczaisz się.”
  — Nie mam kurwa zamiaru — odbił piłeczkę niemalże mechanicznie. Jedyne, do czego mógł się przyzwyczaić, to do zaprzeczania tym wszystkim urojeniom i do fal niezadowolenia, które hulały wewnątrz niego, ilekroć usta chłopaka wykrzywiały się w różnych formach uśmiechu. W gruncie rzeczy, gdyby nie te uśmieszki, sprawiałby wrażenie całkiem niewinnego. Kto by pomyślał, że okaże się złośliwym chujem, który stawia warunki spotkania w jego własnym pokoju?
  Choć dwubarwne tęczówki omiotły spojrzeniem stolik, na którym spoczywało pudełko pizzy i piwo, nie dziwiło to, że Yakushimaru taki układ wcale nie odpowiadał. Jakiś ledwo widoczny błysk w oczach, który wychynął z morza niechęci, świadczył jednak o tym, że przez ułamek sekundy musiał się zawahać. Nie dlatego, że propozycja wydawała się całkiem rozsądna – czy raczej do przetrawienia – ale dlatego, że napicie się piwa z każdą chwilą stawało się coraz bardziej kuszące, choć nie było ono wystarczająco mocne, by ostudzić palącą wewnątrz złość.
  ”(…) żebyś nie musiał się bać, że nagle stanę zbyt blisko ciebie.”
  — Bać? — powtórzył z wybrzmiewającą w głosie nutą lekceważenia, unosząc wzrok znad kiepskiego logo pizzerii, na którym skupiał się przez chwilę. W tym momencie nie był już pewien, czy bardziej przeszkadzała mu obecność Yuushina, czy jego przekonanie o tym, że się go obawiał. — Odjebiesz coś i wyjdziesz stąd bez zębów. Proste. — Dziwne, że jeszcze mu nie przyjebał. Powinien. Zamiast tego wyprostował się, tym razem nie przylegając już plecami do oparcia; ciągle w tej napiętej gotowości. Chociaż gest otwartej dłoni w jego wykonaniu był gwałtowny, dało się w nim wyczuć niechętne zaproszenie, zwłaszcza że wskazywał na wciąż zamknięte pudełko z jedzeniem. — Wolałbym tylko kurwa rozumieć, jaki w zasadzie masz w tym interes?
  Uznał, że to jego kolej na zadawanie pytań.

Yakushimaru Seiya

Hyeon Yuushin ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku