Brzeg rzeki
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Czw 8 Cze - 21:25
Brzeg rzeki


Kanał rzeki biegnący po obrzeżach dzielnicy. Zimna woda rzeki wydaje się na pierwszy rzut oka spokojna, jednak gdzieniegdzie można się spotkać z mocniejszymi prądami i głębokim dnem. Po obu stronach rzeki znajduje się równy chodnik pokryty betonowymi płytami tworzący deptak, przeznaczony do spacerów i dla rowerzystów. Co jakiś czas koryto rzeki przecinają proste mosty bez zbędnych ozdób przeznaczone dla samochodów i pieszych. Miejsce często odwiedzane za dnia, nocą pozostaje jednak opustoszałe. Latarnie wzdłuż chodnika zostały postawione w zbyt dalekich odległościach od siebie sprawiając, że brzeg rzeki uchodzi raczej za niebezpieczny po zachodzie słońca. Podobno kręci się tutaj też nieciekawe towarzystwo. Kilku świadków skarżyło się na odgłosy strzałów w okolicy.

Haraedo
Amakasu Shey

Sro 12 Lip - 23:16
02.07.2037
5:30

Miarowy oddech równo stawianych kroków w za szybkim na trucht biegu. Unoszące się z każdym oddechem spięte ramiona pracujące wraz z poruszającym się w rytm muzyki ciałem. Długie białe włosy związany w ulizanego kucyka wysoko na głowie. Rozpięta bluza dresowa odsłaniająca czarny sportowy top i luźne melanżowe spodnie do kompletu z bluzą, nisko opadające na wystające kości biodrowe. Zarysowane mięśnie brzucha normujące oddech i przyspieszony biegiem puls. Standardowo harde spojrzenie wypełnione pustką oczyszczonego sportem umysłu. Phenomenal Eminema rozbrzmiewające w ustawionych na fulla słuchawkach. Biegła bez celu czy mety specjalnie męcząc ospałe porankiem ciało. Nim się obejrzała nogi same poniosły ją po betonowych płytach chodnika rozciągającego się wzdłuż spokojnej rzeki. Tafla wody odbijająca pierwsze promienie wschodzącego słońca kontestującego z ostrym, zimnym powietrzem.

W końcu minęła znajomy pojedynczy most nad rzeką pusty o tej porze. Chodnik ciągnął się dalej, a ona zatrzymała się nagle po kilkunastu metrach między jedną, a drugą wyłączoną uliczną latarnią, których dystans był zdecydowanie zbyt duży, żeby nazwać to miejsce bezpiecznym na nocne spacery. Znała je doskonale. Puste spojrzenie szarych tęczówek powędrowało w dół na niewielką kamienistą plażę omywaną leniwymi falami wody. Nie myśląc za wiele ruszyła w dół po niewielkim zboczu rzeki. Zatrzymała się kilka mniejszych kroków od wody pochylając się do przodu, opierając dłonie na kolanach i starając się uspokoić oddech. Przetarła wierzchem dłoni oszronione potem czoło, nie odrywając wzroku od tafli wody, w której kilka miesięcy temu próbowała pozbyć się martwego ciała Hayato. Wyprostowała się zastanawiając krótką chwilę, czy nie powinna się po prostu utopić.

@Seiwa-Genji Enma
Amakasu Shey

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Seiwa-Genji Enma

Czw 13 Lip - 0:53
Nie powinno go tu być.
Zazwyczaj o tej porze przewracał się na drugi bok, wreszcie oddając umęczone ciało oraz umysł w objęcia Morfeusza. Tym razem było jednak inaczej. Nie potrafił usnąć. Myśli zbyt ciężko kłębiły się w jego głowie, zbyt mocno wbijały pod skórę swe zakrzywione pazury, szarpiąc i rozrywając. Nawet tabletki nasenne, które przecież nagminnie stosował, nic nie pomogły. A przecież był zmęczony. Czuł to. Czuł całym sobą. Ciało było umęczone, włosy zmierzwione od ciągłego przewracania się w łóżku a ciemne sińce pod oczami wyraźnie odznaczały się na bladej karnacji chłopaka. Ostatecznie wyszedł z domu, wsiadł w auto i pojechał przed siebie. Nawet nie miał żadnego określonego celu, po prostu jechał. Aż dotarł tutaj. Miał nadzieję, że gdy pooddycha świeżym, porannym powietrzem, to po powrocie do domu wreszcie uśnie.
Mimowolnie położył dłoń na lewym udzie i zaczął go masować.
Ostatnie dwa miesiące były dość ciężkie. I chociaż złamanie wreszcie się zagoiło, to noga wciąż mu doskwierała, co skutecznie wykreślało go z życia publicznego. Nie żeby jakoś szczególnie protestował, bo do ekstrawertyków było mu zdecydowanie daleko, ale niemal codzienne wizyty członków klanu, aby upewnić się, że ich przyszła głowa jakoś sobie radzi, były rzeczywiście jak pieprzony kolec w dupsku.
I tak dobrze, że wywalczył spędzenie dwóch miesięcy w swoim mieszkaniu, a nie w rezydencji klanu. Na samą myśl poczuł nieprzyjemne dreszcze, które niczym stado mrówek przebiegło wzdłuż jego kręgosłupa. Zamknął powieki, pozwalając lekkiemu wiatru otulić jego twarz.
I choć nie był porannym ptakiem, to jednak musiał przyznać, że taka pora miała swój urok. Miasto dopiero budziło się do życia, dookoła panowała wręcz uspokajająca cisza, gdzie okiem nie sięgnąć - zero żywej duszy. Po prostu idylla.
No, tak było przynajmniej do teraz, bo właśnie jego wymarzony spokój został zmącony przez pojawienie się nieznajomej kobiety. Spojrzał na nią kątem oka, a z jego ust wyrwało się ciche, pełnie niezadowolenia "Tsk", jakby jej obecność faktycznie stała się pierwszorzędnym problemem.
Wsunął dłonie w kieszenie ciemnej bluzy z kapturem, choć przez moment walczył sam ze sobą, aby nie zaciągnąć go na głowę. Nie interesowała go dziewczyna. Ani to, co tu robiła o tak nieludzkiej porze. Właściwie powinien oddalić się z tego miejsca jak najszybciej, ale z drugiej strony... był tu pierwszy. Dlaczego, do cholery jasnej, to on ma sobie iść?
Niech ona sobie pójdzie.
Cholera.

@Amakasu Shey


Brzeg rzeki Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Amakasu Shey ubóstwia ten post.

Amakasu Shey

Czw 13 Lip - 15:29
Zatrzymała się dłuższą chwilę wpatrując w spokojną falującą taflę wody i pewnie tak by pozostała, gdyby nie chłopak, którego dostrzegła kątem oka podczas biegu. Chowająca się nieopodal ciemna postać, której wzrok czuła na własnych plecach. Jednym ruchem ściągnęła z uszu i głowy słuchawki pozwalając im opaść na kark. Wyjęła telefon wyłączając spotify i ponownie włożyła go do kieszeni. Z charakterystycznym kliknięciem przejechała językiem po górnych zębach, jak gdyby się nad czymś intensywnie zastanawiała. I chociaż wszystkie ostrzegawcze myśli wrzeszczały, że szukanie zaczepki nie było odpowiednim rozwiązaniem, ona już dawno zdecydowała. Nabuzowana i wściekła, przytłoczona tym miejscem; tym co się tutaj wydarzyło wwierconych w dno umysłu wspomnieniach, których nie potrafiła się wyzbyć. Pociągnęła nosem prostując się i przeciągając rozgrzane ćwiczeniami ciało.

Ruszyła w jego stronę ciężkim krokiem zmęczonych biegiem mięśni. Włożyła sponiewierane ciągłymi walkami dłonie do kieszeni luźnych, dresowych spodni nie patrząc na nic konkretnego. Podeszła do niego na trzy duże kroki, po czym się zatrzymała. Na tyle blisko, żeby naruszyć jego przestrzeń osobistą, wciąż jednak trochę za daleko. Nie robiła tego pierwszy raz. Lekko przygarbione ramiona, zaciśnięte szczęki i niedbała poza. Często ją lekceważono, bo niecałe metr sześćdziesiąt pięć centymetrów bladej chłopaczary nie wyglądało przerażająco, przynajmniej z pozoru. Uniosła na niego dwubarwne tęczówki w różnych odcieniach szarości mierząc go oceniającym spojrzeniem, w którym brakowało tej iskierki jakiejkolwiek emocji charakterystycznej dla żyjącego człowieka. To nie ona niektórych przerażała, to jej obojętne spojrzenie osoby, która nie miała już nic do stracenia, której na niczym nie zależało. Wzięła głębszy wdech.


- Czy mógłbyś stąd łaskawie wypierdalać? - Zapytała grzecznie zblazowanym tonem blokując z nim obojętny i pusty wzrok jak od trupa, z którego dawno uszło już życie. Złoto skrzyżowało się ze srebrem. I tak, zdecydowanie zamierzała go nastraszyć, bo niby nie miała ochoty się z nim przepychać. Nie o jebanej szóstej rano. Mimo wszystko nie wyglądała jak gdyby była w stanie mu odpuścić, a szukanie kłopotów było jej drugim imieniem. Miała w dupie, że był tutaj pierwszy; że to miejsce wcale nie należało do niej. Może i zachowywała się irracjonalnie, ale miała to w dupie specjalnie próbując go sprowokować, albo zwyczajnie się go pozbyć. Było ostatnim miejscem, gdzie g o widziała; gdzie wykrwawiał się w jej ramionach barwiąc szkarłatem brudnej krwi pobliski chodnik. Najbardziej jednak chciała pobyć sama. Oczyścić głowę, skupić się na oddechu i ćwiczeniach. Teraz jednak nie mogła już sobie odpuścić wpatrując się intensywnie w nieznajomego chłopaka o ślicznej buzi i miodowo złotych tęczówkach, których kolor różnił się odrobinę. Jej spojrzenie przesunęło się po drogim samochodzie zaparkowanym nieopodal i jego modnych ciuchach. Co robił w takim miejscu o takiej porze? Może sam szukał kłopotów, może uciekał z domu, albo wracał z imprezy. Czekając na jego reakcję zamierzała się przekonać na własnej skórze.

@Seiwa-Genji Enma
Amakasu Shey

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Seiwa-Genji Enma

Pią 14 Lip - 0:03
Kiedy kobiece ciało poruszyło się, a potem skierowało swe kroki w jego stronę - Enma momentalnie wszedł w tryb czuwania. Mięśnie chłopaka napięły się boleśnie, a palce musnęły chłodu wysuwanego noża, który miał w kieszeni bluzy. Reakcja jego organizmu była naturalna, przynajmniej dla niego. Wyuczona. Przez lata wpajana do głowy przez dziadka, Setsuro i innych członków klanu, którzy podejmowali się jego treningu. Zawsze musiał być gotowy na ewentualne niebezpieczeństwo, zwłaszcza w przypadku klątwyroli, jaka mu przypadła.
Nie skulił się, ani też nie uciekł. Ani cieleśnie, ani tym bardziej wzrokiem, kiedy nieznajoma stanęła przed nim. Zbyt blisko, aby nie zauważyć naruszenia niewidzialnej granic jego osobistej przestrzeni, ale zbyt daleko, aby uznać to za bezpośredni atak.
Jednakże wystarczająco blisko, aby sięgnąć do jej gardła za pomocą noża.

Usta drgnęły i ugięły się przed chłodnym uśmiechem, a głowa nieznacznie przechyliła się w bok, jakby oceniał jej zamiary. Te prawdziwe, skryte pod maską obojętności. Zaatakuje? Czy odpuści? A może wyminie go i pójdzie tylko i wyłącznie w swoim kierunku? Nie, zdecydowanie nie to drugie. Zatrzymała się, wiec była gotowa podjąć konwersację.
Jaka szkoda, że Enma był w złym nastroju. I wszystko go irytowało. Być może sam podjąłby najsłuszniejszą decyzję i po prostu odpuścił. Wrócił do mieszkania, możliwe że wziął prysznic a potem uwalił się w łóżku.
Och, jaka szkoda. Doprawdy.
- Sugeruję, abyś sama wypierdalała w podskokach do matczynej spódnicy i starła mleko spod nosa, dziewczynko. - wysyczał gorzko, czując jadowity posmak słów na swoim języku. Nie interesowało go, że właśnie ma do czynienia z dziewczyną i że według standardów społeczeństwa niektóre rzeczy powinno im się wybaczać. Pomijając już fakt, że Enma pochodził z niezwykle patriarchalistycznego otoczenia, to od dziecka wbijano mu do głowy, że każdy powinien ponosić konsekwencje za swoje czyny i słowa.
"Naważyłeś piwa, to teraz je pij, do dna!", szorstkie słowa jednego z nauczycieli zabrzmiały w jego głowie jak kościelne dzwony.
No cóż, życie nigdy nie było proste. Ani ludzie, którzy nawijali się nam pod nogi.

@Amakasu Shey


Brzeg rzeki Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Amakasu Shey ubóstwia ten post.

Amakasu Shey

Pią 14 Lip - 21:43
Stała kilka dłuższych chwil w bezruchu i chociaż jej tęczówki nie odrywały się od jego oczu, widziała te drobne gesty spinanych w gotowości mięśni. Nie bał się, jego reakcje był odruchowe. Widoczniej nie znajdował się w takiej sytuacji po raz pierwszy. Doza lekceważenia, jaką mu z początku zaserwowała zaczynała powoli topnieć zamieniając się w malutką iskierkę ciekawości. Nie miało to jednak znaczenia, bo jak zawsze ślepo pakowała się w kłopoty. Gdyby okazał się wyjątkowo silny nie musiałaby nawet topić się dobrowolnie w pobliskiej rzece. W końcu nie byłaby sobą, gdyby poddała się bez walki. Potrzebowała prowizorycznie nieświadomej autodestrukcji.

I kiedy powietrze między nimi zgęstniało do takiego stopnia, że można je było kroić tym schowanym nożem w kieszeni ciemnej bluzy, prychnęła rozbawiona jego słowami. Suchy śmiech opuścił jej pełne usta wyginające się w wesołym uśmiechu, który nie obejmował wiecznie zimnych tęczówek. I teraz rzeczywiście mogła odrobinę bardziej przypominać te dziewczynkę, za którą ją uważał. Bez makijażu, bez wiecznie ściągniętych w gniewie brwiach, z cieniem uśmiechu na ustach, który niekoniecznie oznaczał coś dobrego.

- No no. Umiesz nawet szczekać, chłopczyku - skomentowała zachrypniętym głosem, wyciągając ręce z kieszeni dresowych spodni osadzonych nisko na kościstych biodrach. Uniosła otwarte dłonie ku górze w potencjalnym geście poddania. Komentarz był w jej ustach komplementem, ale nie obchodziło ją jak go odebrał. Poobijane, zadrapane knykcie w różnych odcieniach zielonego wpadający w czekoladowy brąz były dowodem ciągłych walk i zaczepek, nie robiła tego pierwszy raz. Widocznie szukanie kogoś, żeby wyładować swoją złość, swoją agresję, stało się czymś rutynowym. Czy były to pijackie bójki w barze, windykacje dla Shingetsu czy zwyczajne zaczepki kogoś, kto jej podpadł. Schemat się powtarzał, a ona zdając sobie z niego sprawę z premedytacją go ignorowała. I chociaż spuściła lekko z tonu. podeszła do niego o krok bliżej zacieśniając dzielący ich dystans, bo lawirowanie na krawędzi sprawiało jej chorą satysfakcję nakropioną tą dawką adrenaliny, której zawsze szukała. Prowokowała go i odpuszczała na zmianę świetnie się przy tym bawiąc. Obojętne spojrzenie pozostało niezmienne, kiedy dłonie uniosły się wyżej poprawiając strudzonego biegiem kucyka opadających kaskadami na plecy białych włosów; tylko po to, żeby ponownie opaść po dwóch stronach jej ciała. Pajęczyna wielu blizn pozostawionych po ludzkich zębach szpecąca jej bladą skórę szyi, przedramion czy odsłoniętego brzucha, lśniła lekko w pomarańczowym świetle wschodzącego słońca. Zapowiadał się piękny dzień, jeden z tych owianych letnim wiatrem i brakiem chmur na niebie.

Westchnęła w końcu wsadzając dłoń do kieszeni, wyjmując z niej paczkę napoczętych fajek i ostro różową zapalniczkę w hello kitty. Wyjęła jednego papierosa i bez zawahania wyciągnęła paczkę w jego stronę. Uniosła jedną brew przekrzywiając lekko głowę na bok, tak jak i on to zrobił. Chociaż trenowała, biegała, przygotowywała się do nadchodzącej kolejnej walki; jej płuca domagały się swojej dawki nikotyny, bo palenie było nawykiem, z którym nie próbowała nawet walczyć. - Masz jakieś imię?

@Seiwa-Genji Enma
Amakasu Shey

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Seiwa-Genji Enma

Pon 17 Lip - 22:46
- Potrafię też gryźć. - odparł jej sucho, nawet nie próbując wysilić się na przyjemniejszy ton. Jednakże widząc jej gest, który jasno sugerował, że nie zamierza podejmować żadnej walki, sam Enma postanowił odpuścić. I chociaż zawsze był gotowy do ewentualnych starć, to nawet on nie był na tyle głupi, aby wdawać się z własnej woli w jakieś głupie sprzeczki i szarpaniny o tak nieludzkiej porze. Bo normalnie o takiej godzinie to przewracał się na drugi bok i drapał po lewym pośladzie. Albo prawym, zależy na którym boku spał.
Od kiedy tylko pamiętał miewał dziwne godziny snu. Niejeden lekarz czy samozwańczy trener personalny złapałby się za głowę widząc chory tryb życia, jaki prowadził chłopak. Zarówno pod kątem wysypiania się, jak i żywieniowym. Były to jednak nawyki, które ułatwiały mu życie i nie tak łatwo było mu je zmienić. Zresztą, zacznijmy od tego, że nawet tego nie chciał.
Przeniósł leniwe spojrzenie dwubarwnych tęczówek na wyciągniętą w jego stronę paczkę papierosów, aczkolwiek odmówił krótkim pokręceniem głowy. Nie był zwolennikiem papierosów, chociaż zdarzało mu się zapalić, głównie po walce bądź w towarzystwie alkoholu. Tym razem wolał jednak cieszyć się świeżym i rześkim powietrzem, które w ciągu najbliższych godzin z pewnością zmieni temperaturę i przekształci się w parne i duszne gówno, którym nie da się oddychać. Chwała cholernym klimatyzacjom, które ratowały życie.
Odsunął się od kobiety o dobre dwa kroki i skierował przodem w stronę wody, wciąż trzymając obie dłonie w kieszeniach bluzy, delikatnie muskając opuszkami metalową broń. Tak na wszelki wypadek. Kwestia przyzwyczajenia, choć bardziej pasuje tutaj stwierdzenie "kwestia wytrenowania".
- Każdy ma jakieś imię. A pytając o cudze, wypadałoby najpierw samemu się przedstawić. - odpowiedział na jej pytanie, nawet nie spoglądając w jej stronę. Jednakże pomimo ostrości wypowiedzianych słów, ton zdawał się być zdecydowanie łagodniejszy i bardziej miękki, aniżeli na samym początku ich spotkania. I nim dziewczyna zdołałaby jakkolwiek zareagować, po chwili dodał krótko:
- Seiwa. - podał jej jedynie przedni człon nazwiska, robiąc to z całkowitą premedytacją. Enma nigdy nie należał do osób chełpiących się swoim pochodzeniem, a przeciętny mieszkaniec Fukkatsu niekoniecznie kojarzył poszczególne rodziny należące do klanu Minamoto. Chłopak nienawidził, kiedy ludzie, z którymi miał do czynienia po poznaniu prawdy o tym, kim był, momentalnie zmieniali swoje nastawienie do niego.
Oceniali.
Fałszywie się uśmiechali.
Liczyli na coś.
Na względy, których i tak nigdy nie otrzymali.
Dlatego tak było lepiej. Łatwiej. Prościej.
- Roztaczasz dookoła siebie dziwną, melancholijną aurę. Uważaj, yokai bardzo lubią karmić się takimi osobami. - spojrzał w jej stronę i wreszcie obdarzył uśmiechem. Ciężko jednak było powiedzieć czy sobie żartował, czy mówił poważnie.
A może jedno i drugie?

@Amakasu Shey


Brzeg rzeki Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Amakasu Shey ubóstwia ten post.

Amakasu Shey

Nie 23 Lip - 19:14
Szukając zaczepki nie myślała o niczym konkretnym. Mogła ciągnąć całe przedstawienie dalej. Wystarczyłoby kilka następnych, chamskich słów; może jeden dwa kroki dalej, bliżej. Widziała jak jego szczęka lekko się zacisnęła, widziała spięte mięśnie gotowe do skoku, ataku i zarazem obrony. Nie był nieprzygotowany i przede wszystkim nie brakowało mu odwagi. Może stanowiłby godnego przeciwnika, może tym razem to ona skończyłaby wgnieciona w pobliski chodnik. Na pewno nie zabrakłoby wrażeń. Teraz jednak straciła całą chęć bezsensowej walki poddając się zmęczonym po biegu mięśniom. - Nie wątpię - odparła prychając lekko, z nutą naturalnego rozbawienia, bez sarkazmu; rzeczywiście mu uwierzyła. Wyglądał niepozornie niczym typowy chłopiec z dobrego domu, wymęczony dzisiejszą nocą w swoim zajebiście drogim samochodzie, szukający odrobiny spokoju na cichych, o tej godzinie, przedmieściach.

Chowając paczkę papierosów z powrotem do kieszeni odwróciła się w stronę wody spoglądając na falującą taflę z wyważonym chłodem. Stali kilka kroków od siebie ramię w ramię zwróceni ku rzece. Było to miejsce spotkania z jej największymi koszmarami, kiedy nieudolnie próbowała utopić ciągle wypływające na powierzchnię zwłoki Amakasu tym samym walcząc z paraliżującym przed wodą strachem. Noc, której nigdy nie było jej dane zapomnieć. Zastanawiała się czasami czy te wspomnienia wyblakną tak samo jak blizny na bladej skórze, jej pamiątki po dzieciństwie. Czy Hayato rozmaże się w taki sam sposób przez nieubłaganie mijający czas. Chciała go pamiętać. Żywego i uśmiechniętego, jednak kiedy go wspominała miała przed martwymi tęczówkami tylko nieruchome zwłoki ukryte w morzu karmazynowego płynu sączącego się obficie z ran postrzałowych. Jego koniec nie był ani miły ani przyjemny, kiedy krztusił się krwią przez podziurawione płuco.

Nieświadomie popsuła nieznajomemu zachwycanie się świeżym powietrzem, kiedy po raz pierwszy wypuściła spomiędzy pełnych ust bucha trującego dymu. Seiwa. Zaśmiała się cicho przymykając na chwile powieki, jak gdyby nagle jej ciążyły; ponownie zaciągając się papierosem.
- Minamoto - skwitowała rozumiejąc, dlaczego był tak pewny siebie. Za pewne wytrenowany i gotowy do każdego potencjalnego starcia. Staroświecka rodzina bogatych kurw, które pieniędzmi wykupowały nie tylko rzeczy, ale także żywych ludzi. Jej żołądek wywrócił się do góry nogami na wspomnienie drogich różowych sukienek, tysiąca nie należących do niej zabawek i głębokiej wody, która okazała się końcem czterolatki wyrzuconej niczym zepsuta laleczka, którą nikt nie chciał się więcej bawić. Nie oceniała chłopaka stojącego obok. Rodziny w końcu się nie wybierało. Mógł być szczęściarzem, a zarazem mieć cholernie przejebane. - Uciekasz czy lubisz poranne spacery? - Nie miało to dla niej większego znaczenia. Nie chowała urazy za własną śmierć, za własne dzieciństwo, zdecydowanie poświęcając się szukaniu sprawcy tego, co stało się Hayato.

 - Mam na imię Shey - odparła odrobinę zbyt ostro, garbiąc lekko zgrabne ramiona. Odchrząknęła wyrzucając niedopałek, którego zaraz zmiażdżyła podeszwą sportowego buta. Czując na sobie jego wzrok również zerknęła w stronę, gdzie stał. Zaśmiała się sucho, bez krztyny wesołości,  bo jego słowa miały bardzo dosłowny wydźwięk, nawet jeśli sam nie zdawał sobie z tego spawy. Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie ku górze, kiedy wyciągnęła w jego stronę pogryzioną dłoń. Rozprostowała na krótką chwilę szczupłe palce, żeby ponownie opuścić ją wzdłuż ciała.

- Tak, jednemu yūrei wyjątkowo smakowało - rzuciła.
Amakasu Shey

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Seiwa-Genji Enma

Pią 28 Lip - 23:11
"Minamoto"
Mglisty cień zaskoczonia przemknął przez jego twarz, kiedy okazało się, że kobieta, Shey, skojarzyła jego nazwisko z klanem. To nie tak, że jakoś szczególnie się z tym kryli, bo ów wiedza była do wglądu publicznego, aczkolwiek nie każdy był tym na tyle zainteresowany, aby znać poszczególne nazwiska należącego do Minamoto.
Mimo to Enma nie drążył tematu. Nie dopytywał, nie ciągnął jej za język, uznając ostatecznie, że właściwie wszystko mu jedno. Czasami o wiele lepiej było ignorować niektóre rzeczy, które zdawały się niesamowicie błahe i nic nie znaczące.
Wzrok ponownie skupił się na widoku przed nim, na leniwym słońcu, które nieśmiało wychylało się zza horyzontu zwiastując tym samym kolejny ciepły dzień. Cisza, jaka panowała dookoła koiła umysł i myśli. Dawała to, co każdy introwertyk cenił najbardziej.
A przynajmniej tak było w przypadku chłopaka.
Szczerze powiedziawszy miał ogromną nadzieję, że dziewczyna raczej odpuści pogawędkę. Pojawiła się tutaj z jakiegoś konkretnego powodu, w odludnym miejscu o tak nieludzkiej porze. A możliwości nie było zbyt wiele. Nie było w czym przebierać.
Westchnął, słysząc jej pytanie, które zmusiło jego spojrzenie, by powędrowało w jej stronę. Ciężko było cokolwiek odczytać z jego niewzruszonej mimiki, jakby właśnie nałożył nieskazitelną maskę, której powierzchnia była wręcz szklana niczym niewzburzona tafla wody.
Uciekał?
Możliwe.
Poranny spacer?
Nigdy w życiu.
- Może. A może obie wersje. Kto wie. - odpowiedział jej, tym samym nie dając jej jednoznacznej odpowiedzi. Nie poczuwał się do tego, aby robić dobrą minę do złej gry. Aby karmić ją słodkimi truciznami zwanymi kłamstwami, tylko po to, aby podtrzymać rozmowę. Nie należał do wylewnych osób. Trzymał swe myśli skryte głęboko w cieniu umysłu, chronił je nawet przed bliskimi. A obcy nie mieli tam jakiegokolwiek wstępu.
W jego dwubarwnych tęczówkach tylko przez moment można było ujrzeć cień zainteresowania, kiedy Shey zaprezentowała ślad po ugryzieniu.
Nie rozumiała. A mimo to wiedziała. Wiedziała o yurei. Czyli była jak on, choć ich światy diametralnie różniły się od siebie.
- Nie mówię o fizycznym ugryzieniu. A o czymś o wiele bardziej groźnym. Mrocznym. Dewastującym. Mówię o karmieniu się twoją duszą i siłą witalną. Potrafią przyczaić się w mroku nocy i nie odpuszczać. Będą się tobą karmić i karmić, aż popadniesz w obłęd. Bądź co gorsza, spadnie na ciebie klątwa. - w jego głosie pobrzmiewała nuta powagi, być może nawet i ostrzeżenia. Trwało to jednak zaledwie kilka ulotnych sekund, kiedy usta ugięły się pod lekkim uśmiechem.
- Żartuję~ Chyba nie wierzysz w takie bzdety?

@Amakasu Shey


Brzeg rzeki Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma
Amakasu Shey

Sro 2 Sie - 17:23
Nie odpowiedziała potakując jedynie. Nie widziała sensu we wtykaniu nosa w nie swoje sprawy. Kilka kolejnych sekund stali w ciszy, jednak nie wydawała jej się krępująca. Wręcz przeciwnie. Groźne, mroczne i niebezpieczne. Tym razem nie powstrzymała rozbawionego parsknięcia tak bardzo kontrastującego z tą ledwie wyczuwalną, poważną nutą gryzącą się z lekkim tonem jego głosu. Dobrze się go słuchało. Jak by jego spokojne słowa, przyjemny głos, miały za sobą nienaturalnie silną moc, silny przekaz. Chociaż przypominał jej zwykłego rozpieszczonego chłopczyka z dobrego domu, zagubionego i samotnego, miał w sobie tę ciemniejszą, mroczniejsza część jak większość osób zamieszanych w mroczne i nielegalne życie Fukkatsu. Jej pierwsze wrażenie było widocznie bardzo mylne. To właśnie do niej lgnęły tak popsute i toksyczne osobowości jak sama Amakasu. Może dlatego nie zdecydowała się odejść w pierwszej sekundzie konfrontacji, tylko stała dalej ramię w ramię?

Nie przeoczyła nuty zdziwienia w jego głosie, kiedy tak bezproblemowo przydzieliła go do Minamoto. Nie zapytał skąd wiedziała, a ona nie zamierzała mu się bezpodstawnie zwierzać. Może podświadomie wiedział, że często niewiedza potrafiła być zbawienna? Jeśli tak, musiała dodać mu punkt za inteligencję. Jej przynależność do Shingetsu nie była sekretem. Osoby zainteresowane nielegalnymi walkami dosyć często kojarzyły ją przynajmniej z widzenia. Była raczej charakterystyczna. Niewielka, wiecznie wkurwiona o pustym spojrzeniu.

Mówił o groźnych duchach, kiedy same żywe istoty były wystarczająco niebezpieczne. Wzruszyła ramionami odwzajemniając jego lekki uśmiech.
- Kto wie? - Rzuciła, jednak jej ton nie wskazywał na nic konkretnego. Świat bywał pełen niespodzianek i chociaż stąpała twardo po ziemi, przede wszystkim skupiając się na tym co żywe; nie potrafiła pozostawać całkowicie ślepa. - Nie jest tak łatwo mnie przestraszyć. Zresztą ignoruję je wszystkie - dodała. Mówiła oczywiście o duchach, które nie raz za nią podążały; które próbowały karmić się na jej koszmarach. Była idealny kąskiem. Samotnym, pełnym traumy i zagubienia. Wiedziała, że polityka Minamoto różniła się znacznie od Shingetsu zwłaszcza pod ich względem. Sama jednak nie potrafiła ich w jakikolwiek wykorzystywać. Przypominały jej o najmroczniejszych częściach dzieciństwa, które zwyczajnie probówała zapomnieć.

Pociągając nosem chwyciła poobijaną dłonią za zamek od przydużej bluzy. Bo jej ciało wcześniej rozgrzane biegiem teraz stygło pod wpływem rześkiego porannego powietrza. Stała tak jeszcze kilka chwil w milczeniu obserwując falującą taflę wody.

Odwróciła się na pięcie ruszając w stronę obrzydliwie drogiego samochodu zaparkowanego nieopodal.
- Chodź. Odwieziesz mnie.

@Seiwa-Genji Enma
Amakasu Shey

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Seiwa-Genji Enma

Pon 21 Sie - 22:56
Ignorancja niektórych ludzi bywała czasami zbawienna. Dla nich, rzecz jasna.
Świadome osoby istnienia bytów zamieszkujących świat dookoła nich były niczym istny magnes. Przyciągały to, czego nie powinny. Zbłąkane yurei odnajdywały w nich nikły cień szansy na powrót do życia. Przywierały do takich osób jak pijawki, wysysając życiodajną energię. Inne uczepiały się niczym pasożyty, niosąc ze sobą choroby w postaci klątw, które ostatecznie doprowadzały żyjące istoty do szaleństwa, a w najlepszym przypadku - do śmierci. Bo śmierć w takich chwilach była błogosławieństwem. Zbawieniem od tortur,
Dlatego czasami zazdrościł ludziom. Takim zwykłym, nieświadomym. Kiedy mijał ich sylwetki na mieście, a oni nawet nie zwracali uwagi na yokai i yurei, czuł w żołądku ukłucie. Bolesne i chłodne, wywołujące mdłości. Bywały dni, w których pragnął zapomnieć. Wydłubać sobie oczy. Przebić bębenki. Odciąć od tego drugiego świata.
Ale ten luksus nie był dla niego. Już nie.
Gdy nieznajoma, choć już nie AŻ tak nieznajoma, poruszyła się - on nawet nie drgnął. Uznał, że dziewczyna postanowiła oddalić się od plaży w kierunku tylko jej znanym. Usłyszawszy jednak jej słowa, które wręcz ocierały się o rozkaz, bardzo szybko porzucił ów nadzieję.
"Odwieziesz mnie"
Takie proste. Powinien to zrobić. Każdy dobrze wychowany gentleman z pewnością nie odrzuciłby prośby młodej damy.
Problem był jednak taki, że on wcale nie był gentlemanem.
A ona nie była damą.
- Nie. - odparł krótko i szybko. Za szybko. Pozostawiając jedno słowo w eterze, samotne, bez wyjaśnień. Westchnął, choć dziewczyna nie mogła tego ani zauważyć, ani tym bardziej dosłyszeć. Wreszcie poruszył się robiąc kilka kroków do przodu, zatrzymując się tuż przed nią. Niemal tak blisko, że ich ciała się stykały, choć wciąż brakowało paru milimetrów.
- Nie uważasz, że to nieco.... lekkomyślne? I głupie? - wyciągnął dłoń i ujął jej podbródek, zmuszając ją, by lekko uniosła głowę.
- Jesteś dziewczyną, a ja facetem. Do tego znamy się... ile? Piętnaście minut? I już chcesz pakować się do mojego auta? Schlebiasz mi, Shey. Doprawdy. - na jego ustach pojawił się uśmiech, choć na próżno mogła doszukiwać się w nich równie pozytywnej emocji.
- A co jeżeli jestem psychopatą? Gwałcicielem? Mordercą? Tacy jak my mamy swoje sposoby na takie jak ty. I nawet twoje pięści nie pomogą. - jak na potwierdzenie swoich słów odszukał palcami jej dłoni i ujął ją, przesuwając opuszką kciuka po szorstkiej nawierzchni knykci.
Zauważył.
Oczywiście że zauważył.
Wpatrywał się w jej oczy, chłonąc niczym gąbka każdą emocję wymalowaną na dziewczęcym licu. Nie bał się przełamać jej granicy. Nie w momencie, w którym czuł, że ma kontrolę. Bo przecież kontrola była tym, co dawało poczucie bezpieczeństwa. Dopiero jej brak mógł zachwiać podwaliny stoicyzmu i chłodnej kalkulacji.
Odsunął się tak nagle, jak się zbliżył, na powrót utrzymując dystans fizyczny pomiędzy nimi, a jego twarz na powrót przybrała wyraz neutralnego znużenia. Odwrócił głowę, spoglądając w bok, gdzieś na horyzont, gdzie majaczyły się w oddali zarysy wysokich wieżowców miasta.
- Zamówię ci taksówkę.

@Amakasu Shey


Brzeg rzeki Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Warui Shin'ya, Amakasu Shey and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Amakasu Shey

Sro 30 Sie - 16:13
Krótkie nie skomentowała parsknięciem suchego śmiechu. Nie spodziewała się żadnej innej reakcji, a mimo to wciąż ją rozbawiła. Nie ruszyła się kiedy do niej podszedł. Obserwowała go szarymi tęczówkami bez wyrazu ze znudzeniem przyglądając się jego poczynaniom.  Pełen kpiny uśmiech wykwitł na jej pełnych ustach, kiedy poczęstował ją pierwszymi słowami. Brakowało jej instynktu samozachowawczego, to na pewno. Jednak czego można było spodziewać się po osobie, która nie miała już nic więcej do stracenia?

- Myślisz, że mnie kurwa przestraszysz? - Weszła mu w słowo patrząc na niego jak na totalnego idiotę. Wiedziała na czym polegał świat. Wiedziała jak wyglądało zagrożenie i nawet jeśli nieznajomy nim był, perfidnie i świadomie decydowała się to ignorować, bo właśnie te cholerne niebezpieczeństwo; wielka niewiadoma wciągało takie osoby jak ona. Lgnęła do mroku niczym ćma do światła. - Wyglądasz na dobrego nauczyciela jazdy autem.

Uniosła lekko brwi ku górze, kiedy jego dłoń dotknęła zmarzniętej faktury jej odsłoniętej skóry. Jeszcze przed chwilą sobie grozili, a teraz pewnie z daleka wyglądali niczym jakaś nienormalna para miziająca się przy romantycznym wschodzie słońca. Życie bywało okropnie przewrotne. Westchnęła ponownie blokując z nim spojrzenie, tłumacząc mu patetycznie:

- Może zwyczajnie lubię udowadniać takim jak ty na ile stać moje pięści - odparła wytrzymując jego nieprzeniknione spojrzenie. I jeśli chciał wzbudzić w niej jakiekolwiek reakcje miał cholernego pecha, bo trafił swój na swojego. Powinien był się wcześniej odsunąć. Dopiął w końcu swego. Dzielące ich milimetry zmalały niebezpiecznie, kiedy postanowiła nie być bierna. Uśmiechnęła się odrobinę szalenie wspinając na palce, niwelując dzielącą ich wysokość. Jej nos prawie zahaczył o jego własny, kiedy przekrzywiła lekko głowę na bok, bo granice istniały przecież po to, żeby je łamać. Jego ciepły oddech omiótł jej skórę, gdy zatrzymała się dosłownie w ostatniej chwili. Byli tak blisko, a jednak tak daleko kiedy ciepły dotyk jego palców załaskotał  wierzch jej dłoni. Nie potrafiła się go bać. Może i była tak głupia za jaką ją uważał. Kryminaliści stanowili nie rzadko towarzystwo, w którym przyszło jej się obracać, nie żeby tego chciała, nie żeby była lepsza. Shingetsu rzeczywiście zeszło na psy, jak ująłby to Ryoma. Każdy jej gest niósł ze sobą wyzwanie, bo pakowanie się w kłopoty wychodziło jej naturalnie. Patrzenie jak daleko mogła się posunąć sprawiało jej chorą satysfakcję. Nie była zawiedziona, kiedy się odsunął. Byli do siebie całkiem podobni. Pewni własnych umiejętności. Wiecznie szukający przeciwników. Nie zabrała mu kontroli, którą dzierżył niczym broń, jednak zdecydowanie nagięła cienką dzielącą ich granicę.

Zamówię ci taksówkę.
Bycie gentelmenem wychodziło mu uszami nawet, jeśli się nie starał. Pomimo tej całej obojętności otulone znudzeniem, chyba nie potrafił być skurwysynem. A może nie chciał nim być? Nie, żeby go oceniała. Pokręciłam jedynie przecząco głową i ruszyła w przeciwnym do niego kierunku. Wolnymi krokami.

- Seiwa-Genji, Minamoto - zawołała go, nie spoglądając więcej w jego stronę. Idąc w stronę zaparkowanego drogiego samochodu. W ostatnim momencie wyciągnęła klucze do domu zaciskając na metalu szczupłe palce. Ich znajomy chłód dodał jej zaledwie entuzjazmu, kiedy z wyrachowaniem oparła się jedną dłonią na masce samochodu. Metal bez problemu wytrzymał jej niewielki ciężar, kiedy wygięła w łuk zgrabne plecy nachylając się. Ze skupieniem prawdziwej artystki - które pewnie podpatrzyła od samej Carei - zabrała się do dzieła. Skrzeczący dźwięk rysowanego lakieru rozdarł piękną poranną ciszę, kiedy przejechała kluczem perfidnie po masce samochodu. Jednym płynnym ruchem zdzierając wierzchnią warstwę. Symbol, znak, pojedyńczą literę. S jak Shey? S jak - Pozdrowienia z Shingetsu.

@Seiwa-Genji Enma
Amakasu Shey

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Seiwa-Genji Enma

Czw 7 Wrz - 22:13
O dziwo, był spokojny.
Kiedy dziewczyna rysowała jego samochód, Enma stał niemal w bezruchu, przypominając jeden z wielu posągów w muzeum, uważnie obserwując każdy jej ruch. Dwubarwne tęczówki podążały jej krokiem, jakby w obawie, że jakikolwiek szczegół mu umknie.
Niczym drapieżnik, czekający na odpowiedni moment.
Wreszcie skończyła posyłając w jego stronę jakże zadowolony wyraz malujący się na jej twarzy. Enma uniósł obie dłonie i powolnie, wręcz teatralnie zaklaskał. Jakby był właśnie świadkiem naprawdę interesującego spektaklu.
- Wow. To mi teraz pokazałaś. Jakże dojrzałe zachowanie. Jakże zbuntowane. Jakże edgy. No wow. - powiedział bezbarwnym głosem, zupełnie nie przypominając osoby sprzed paru chwil. Bo o ile wcześniej brzmiał bardziej na znudzonego, tak teraz ton obrósł lodem.
Obnażenie przez nią grupy, do której należała zmieniło właściwie wszystko. Bo Enma był w stanie tolerować członków Shingetsu, ale ich zachowania - właśnie takiego jak te - już niekoniecznie.
Zrobił krok w jej stronę, a kąciki ust uniosły się swobodnie ku górze, choć nie dotarły do oczu, zmazując jakąkolwiek nadzieję na rozbawienie.
Do śmiechu mu nie było.
I jej też nie będzie.
- Jeżeli chciałaś mi zaimponować, to niestety poległaś. Jeżeli zrobiłaś to z jakiś idiotycznych pobudek, no cóż, to też mnie nie ruszyło. - zrobił kolejny krok do przodu.
Samochód był w tym momencie mało ważny. Prawdę powiedziawszy stać było go na dziesięć takich, jak nie więcej. A druga sprawa, dziewczyna z pewnością otrzyma odpowiednią fakturę na pokrycie kosztów lakierowania. Enma już o to zadba. A raczej prawnicy jego klanu.
To, co go w tym momencie interesowało, to fakt, że była z Shingetsu.
I wiedziała, że Enma jest z Minamoto. W sumie to wyjaśniało jej wiedzę na temat jego nazwiska.
- Jako osoba z Shingetsu, mająca pełną świadomość z faktu, że jestem z klanu Minamoto, powinnaś znać konsekwencje swojego czynu. Nasze relacje są na cienkiej granicy. Czy twój debilny akt wandalizmu na mojej własności mam traktować jako wypowiedzenie wojny Minamoto przez Shingetsu? Bo jeżeli tak... - zatrzymał się przed nią, uśmiechając się szeroko. Bezbarwnie. Przerażająco.
-... to chętnie zaakceptuje.
Prawdę powiedziawszy wojna między ich grupami wisiała na włosku.
Prędzej czy później miało do niej dojść.
Pytanie tylko, czy dziewczyna była gotowa ponieść konsekwencje swojego aktu. Wszystko zależało od niej na dobrą sprawę.
- A teraz spierdalaj. Bo cię rozjadę albo poderżnę gardło. Twój immunitet na kobiecą nietykalność właśnie stracił datę ważności.

@Amakasu Shey


Brzeg rzeki Mrbg22G
Seiwa-Genji Enma

Amakasu Shey gardzi postem aż przykro.

Amakasu Shey

Pią 8 Wrz - 22:51
Jej ruchy były wykalkulowane. Nie było w nich satysfakcji czy zabawy. Fakt psucia jego auta wcale nie sprawiał jej radości. Każdy ruch jednak był zaledwie przejawem autodestrukcji. Błagania o pomoc, której nikt nie mógł jej udzielić. Chciała poczuć konsekwencje. Chciała poczuć, że żyła. Chciała poczuć cokolwiek. Coś co odróżniłoby ją od zwłok zatopionych na dnie rzeki nieopodal. Kiedy się do niej zbliżył spojrzała na niego niezainteresowana. nie ruszyła się z miejsce. Nie bala się go. Nie bała się niczego. Jego zdanie niewiele ją obchodziło  obchodziło, a jednak słuchała go wkładając dłonie do kieszeni bluzy. Rozczarowała się, bo przecież szukała zaczepki. Pociągnęła nosem nagle tracąc zainteresowanie.

- Mówisz tak  kurewsko dużo - rzuciła z pogardą marszcząc brwi jak by rozbolała ją głowa. Nie wyglądała na przejętą jego groźbami. Z tak bliska cienie pod jej oczami idealnie się odznaczały. Wyglądała na zmęczoną. - Rozczaruję cię, ale nie we wszystkim chodzi o ciebie - dodała patetycznie nie potrafiąc zahamować przewrócenia oczami. Od dawna ktoś tak bardzo nie działał je na nerwy. Jawnie sobie z niego drwiła. Fakt, że trafiła akurat na niego nie mógł być przypadkiem. Powinna była die domyślić, że złość miała być pierwszym uczuciem wypływającym na powierzchnie oceanu obojętności, w którym topiła się od dawna. Życie było ironią. A denerwowała się dziecinnie łatwo.

Oczywiście nie chodziło w tym o samochód. Tylko o reakcję. Obydwoje jednak zdawali się zimni. Czy on także miał wrażenie, że był po prostu martwy? Potarła dłonią skroń zdając sobie sprawę, że nie zamierzał się zamykać. Im dłużej musiała słuchać jego wywodu tym bardziej coś ją bolało.

- Nie bądź śmieszny. Naprawdę myślisz, że ktoś tak nieistotny jak ja może decydować o czymkolwiek? - Odparowała patrząc na niego jak na idiotę. Namiastka kpiącego uśmieszku wygięła jej pełne wargi, chociaż spojrzenie pozostało wrogie. Nie była niezwyciężona. Nie była nikim ważnym i nigdy się za takiego nie podawała. Znała swoje miejsce, dzielnie odgrywając swoją rolę zwykłego pionka. Tego, którego wysyłało się na pierwszy ogień. Była jednym z wielu przynależnych do grupy, która sama w sobie nie szanowała własnych członków. Walcząc zyskiwała momentami specjalne traktowanie. Tylko wtedy, kiedy wygrywała. Stawała się opłacalna, przynosząca zyski. Wtedy o nią dbano. Rodziny jednak się nie wybierało, a nie pozostał jej już nikt inny. Ryoma porównując ją do bezpańskiego psa wcale specjalnie się nie pomylił.

Teraz to ona podeszła do niego o krok bliżej. Mniejsza odległość nie stępiła jednak jej hardego spojrzenia. Wojna między grupami w ogóle ją nie obchodziła. Obecna władza Shingetsu pozostawiała wiele do życzenia, jednak zamartwianie się czymś na co nie miało się wpływu pozostawiła Bakinowi. Prychnęła sucho kręcąc lekko w rozczarowaniu głową. Naprawdę spodziewał się czegoś więcej niż zwykłej zaczepki? Śmieszył ją.

Shingetsu. Minamoto. Minamoto. Shingetsu.
Wszyscy razem mogli się pierdolić.
- Może po prostu skłamałam. Wierzysz we wszystko co mówią ci nieznajomi? - Zadrwiła. Nie miała przy sobie niczego co świadczyłoby o jej przynależności. Oprócz  chorego temperamentu oczywiście. Równie dobrze mogła nie mieć z grupami nic wspólnego. Młoda dziewczyna opatulona przydużą dresową bluzą biegającą z rana o nieludzko wczesnej porze. Byli dwójką zwykłych młodych ludzi. Tylko oni i szpetne słowa, którymi się obdarowywali. Nie było tutaj nic więcej. Nic mniej.

Ruszyła w jego stronę. Wymijając go w ostatniej chwili zatrzymała się z nim ramię w ramię. Stali blisko, a jednak tak bardzo daleko. Stalowe tęczówki wbiły się ponownie w falującą taflę rzeki. Bezproblemowo mógłby zrobić jej krzywdę. Była waleczna, ale nie niezwyciężona. Znała swoje możliwości. Jego groźby nie miały jednak pokrycia, bo oczekiwała od niego dokładnie to co oferował. Nie umiała jednak prosić.

- Właśnie po to przecież od początku cię kurwa prowokuję - wyznała beznamiętnie z tą ledwie słyszalną nutą rezygnacji. I były to pierwsze szczere, ciche słowa, które dzisiaj od niej usłyszał. Zabrakło mniejsca na sarkazm czy kpinę. Była samobójczynią, a Seiwa mógł być jej katem. Nie miała nic do stracenia. Nie obchodziło ją kim był, czym się zajmował i co sobie myślał. Zagadnęła go samolubnie, próbując go wykorzystać. Ten bijący od niego chłód, ta obojętność osoby, która przeżyła wiele; która była do wszystkiego zdolna. Czy to właśnie dlatego wydawało jej się, że był w stanie zakończyć to czego ona nie potrafiła?

Idąc przed siebie czuła pustkę. Założyła słuchawki na uszy odcinając się od rzeczywistości. Ponownie zalana obojętnością wiedząc, że tym razem nie było jej dane dołączyć do Amakasu Hayato. Chłopaka, który został zamordowany. Nie odwróciła się ani razu chociaż jeśli nieznajomy spojrzał w jej kierunku mógł zobaczyć lekko uniesioną dłoń machającą mu na odchodne. Dla niej nie było to negatywne spotkanie. Za to dziwnie interesujące. Uśmiechnęła się sama do siebie:

- Pierdol się!

Zt 2x

@Seiwa-Genji Enma
Amakasu Shey

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku