Gabinet zabiegowy
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Sro 14 Cze - 2:02
Gabinet zabiegowy


Gabinet zabiegowy to pokój, w którym zazwyczaj pielęgniarki podejmują się wszelkiego rodzaju badań potrzebnych do zrozumienia choroby pacjenta i wystosowania prawidłowej diagnozy. Jest to zatem bardzo istotne miejsce, wyposażone w wyspecjalizowane urządzenia i przybory, które wykorzystywane są do przyspieszenia procesu konsultacji lekarskiej oraz do różnych nieinwazyjnych zabiegów i procedur, takich jak: EKG, iniekcje, pomiar ciśnienia tętniczego krwi i poziomu glukozy we krwi glukometrem, ale też zmiany opatrunków czy inhalacje. Nie brakuje tam również kozetki, fotelu zabiegowego i parawanu zapewniającego nieco prywatności. Tak samo trudno byłoby się obejść bez szafek przeznaczonych na drobny sprzęt medyczny, praktycznej szafki kartotekowej czy biurka. Tego typu wyposażenie, choć nie jest niezbędne do przeprowadzania badań, znacznie ułatwia pracę lekarza i pomaga utrzymać ład w pomieszczeniu.

Haraedo
Satō Kisara

Sro 12 Lip - 17:14
24.04.2037 r., 14:14


 — Auć — mruknęła, a raczej warknęła kobieta, która właśnie siedziała na kozetce. Kisara jeszcze raz spojrzał na jej kartę leżącą na biurku: trzydzieści dziewięć lat, „świeża” pacjentka, bo do tego szpitala zaczęła uczęszczać dopiero od niedawna. Na jej nieszczęście świeża była także pielęgniarka, która próbowała w tym momencie znaleźć żyłę odpowiednią do wkłucia wenflonu i szło jej to… bardzo opornie, jeżeli brać pod uwagę fakt, że było to jej podejście numer pięć — bezskuteczne. Satō nie był jednak specjalnie zdziwiony; gdyby spojrzeć na ręce kobiety, miało się wrażenie, jakby w ogóle żył nie miała, tak były pochowane. Gdy z kolei wydawało się, że może wreszcie się udało, to po wprowadzeniu soli fizjologicznej żyłka nie wytrzymywała napięcia i pękała. Współczuł właściwie obojgu z nich, jako że dla jednej było to zwyczajnie bolesne, a dla drugiego stresujące, gdyż pacjentka wykazywała już okropne zniecierpliwienie, mimo że nie do końca była to wina personelu. Po prostu była ciężkim przypadkiem.
 Nadszedł czas najwyższy, by ją czymś zająć.
 Uzupełnił wreszcie niezbędną dokumentację — od poprzedniej wizyty rozrosła się trochę, gdyż pacjentka posłusznie wykonała szereg zleconych jej badań. Tym razem powoli zaczynała być przygotowywana do operacji. Kisara, siedzący na krześle obrotowym przed komputerem, do tej pory zwrócony do nich bokiem, teraz w pełni odwrócił się w taki sposób, by spojrzeć na twarz kobiety (w istocie wkurzoną). Przywdział najlepszy, najbardziej czarujący uśmiech, na jaki dziś było go stać, by trochę ją uspokoić.
 — Jeszcze tylko parę pytań i damy pani spokój na jakiś czas — powiedział spokojnie, żartobliwie. Rysy twarzy kobiety złagodniały nieco; urok Kisary najwidoczniej był w stanie ją przekonać do opuszczenia gardy. Pielęgniarz, zauważywszy, że jej uwaga została odwrócona, postanowił wykorzystać okazję i wkłuł się ponownie…
 — No cholera jasna! — krzyknęła pacjentka, wyrywając rękę młodemu mężczyźnie, przez co Kisarze na chwilę stanęło serce. Naprawdę chciała pogorszyć swoją sytuację, hmm? Skrzywił się w duchu, wstając szybko, by opanować sytuację. — Dajcie mi kogoś kompeten—
 Jej uniesiony ton został jednak nagle zagłuszony przez krzyki dochodzące zza zamkniętych drzwi, z korytarza. Satō skierował głowę w tamtą stronę, zdziwiony.
 — Proszę chwilę poczekać — rzekł i, nie czekając na jej rozeźloną odpowiedź, ruszył w stronę wejścia. Rozległy się kolejne wrzaski, ktoś też ewidentnie biegł, jako że szybkie tąpnięcia były wyraźnie słyszalne. Nacisnął klamkę, by sprawdzić, co jest źródłem takiego zamieszania.
 W tej samej chwili ktoś również z impetem zaczął otwierać drzwi z drugiej strony — ciągnąć Kisarę i jego rękę na zewnątrz.



Ostatnio zmieniony przez Satō Kisara dnia Sob 28 Paź - 21:49, w całości zmieniany 1 raz



   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara
Hasegawa Jirō

Czw 21 Wrz - 21:23
  Położył rękę na klamce. Nie wiedział czy drzwi są właściwe, nie potrafił rozczytać tabliczek. System obrał o wiele prostszy. Im bardziej personel próbował mu przeszkodzić, tym on pewniejszy siebie szedł w tamtą stronę. Nie myślał w ogóle, że mogą próbować go powstrzymać przed dostaniem się na salę operacyjną czy do magazynu z lekami. Jego umysł nie działał tak wielowymiarowo, zwłaszcza teraz, gdy ból rozsadzał mu czaszkę.
  Drzwi stawiły lekki opór, ale Jiro bez problemu je otworzył, wyciągając gratis z pomieszczenia jakąś osobę.
  – Nie ma pan ubezpieczenia, nie może pan... – wysapał inny z lekarzy, doganiając ich w końcu.
  Grubas truchtał za nimi od samej rejestracji, gdzie Hasegawa zignorował kolejkę, wciskając połamany dowód osobisty w ręce pierwszego lepszego osobnika w kitlu, którego znalazł w zasięgu wzroku. Drepcząca za nimi grupka studentów stanęła oczywiście w środku przejścia, robiąc jeszcze większy zator na korytarzu, nie wiedząc czy mają notować czy udawać niewidzialnych, by nie padło żadne pytanie.
  – Ty za to zaraz możesz nie mieć zębów – warknął pełnym zirytowania głosem.
  Denerwował go sam fakt, że musiał przekroczyć próg szpitala, przeszkadzały wściekle białe jarzeniówki, przez które mrużył i tak podbiegnięte krwią oko. Ból głowy był nie do zniesienia, a podążające za nim wrzaski, groźby i ostrzeżenia tylko potęgowały złość.
  Bezceremonialnie wcisnął Toshiko w ręce wyciągniętej z gabinetu osoby, nie zastanawiając się ani trochę nad faktem, że uczepiona jego szyi ranna szesnastolatka dla niego może ważyła i tyle co nic, ale niekoniecznie tak musiało być dla innych. To już nie było małe purchlątko, nawet jeżeli on wyłącznie taką ją widział.
  Sekunda, w której stracił swoją tarczę, przez którą nikt do tej pory nie odważył się zwyczajnie spróbować powalić intruza na ziemię, w obawie przed skrzywdzeniem dziewczyny, była tą samą, w której reszta personelu zyskała na odwadze.
  – Będziemy musieli wezwać ochronę – lekarz nie ustąpił, łapiąc Jiro za sam materiał bluzy, próbując odciągnąć go w tył.
  Ruch był delikatny, ale wystarczył, by nacisk wywołał nagły i ostry ból w stłuczonych żebrach. Zareagował z gwałtownością rozjuszonego byka, odwracając się w stronę swojego nowego wroga, by nagłym - i nie bardzo przemyślanym - ruchem przywalić mu w twarz swoim własnym łbem.
  – Jeszcze jeden pedał dotknie mnie albo szczeniaka to wszystkim wam łby porozwalam.
  A sobie jako pierwszemu. Syk bólu jaki z siebie wydał zawstydziłby wszystkie grzechotniki w okolicy, gdyby jakiekolwiek tu były. Niestety z wężowatych widział tu jedynie tę żmiję z rejestracji, która najpewniej go sprzedała z ubezpieczeniem. Przyciskając dłoń do czoła i korzystając z faktu, że jego własna krew z rozciętej wcześniej skroni znalazła się na twarzy lekarza, wywołując chwilową panikę i skupienie całej uwagi na ofierze, spojrzał na Kisarę.
  – Zajmie się nią pani, ja tu poczekam.





Hasegawa Jirō

Satō Kisara and Saga-Genji Shizuru szaleją za tym postem.

Akiyama Toshiko

Sro 25 Paź - 23:48
 Wczepiała się w ojca bardziej niż wygłodniały koala w eukaliptusowe liście, a nawet bardziej niż panda o małym rozumku siedząca na bambusie. W przeciwieństwie do czarno-białego misia, Toshiko nie zamierzała jednak spaść na gruby zadek, wprawiając obserwatorów w zastanowienie, jakim cudem jeszcze nie wyginęła. Po pierwsze – jej zadek był dość kościsty, a po drugie – szok wywołany niedawnymi zdarzeniami spinał jej mięśnie i tylko wzmacniał objęcie. Była jeszcze trzecia kwestia. Akiyama prawdopodobnie podczas życia w Nanashi zmutowała z rojącymi się tam karaluchami, dzięki czemu zyskała apokaliptyczną odporność na wszystko. Może z wyjątkiem walących się budynków. Chociaż skoro przeżyła te nagłe wyburzenie…
 Nie miała siły uspokajać Hasegawy, tłumaczyć siebie i jego, robić słodkich oczu i w ten sposób próbować załagodzić sytuację, byleby ich ktoś przyjął. Nie miała też jak zapłacić za ewentualną wizytę; wszystkie oszczędności przepadły, a i tak nie było ich wiele. Pokryłoby to co najwyżej zakup plasterków z Hello Kitty i ewentualnie trzy sekundy pomocy pielęgniarki w nalepianiu ich na skaleczenia, których się nabawiła.
 Jak dotąd przedstawiała obraz nędzy. Niedopasowane ubrania, dziurawa podkolanówka, trampki noszone aż się nie rozlecą (a i wtedy ratowane, żeby tylko dało się korzystać z nich parę dni dłużej). Typowy dzieciak z biednej dzielnicy przypominający skrzata domowego. Teraz doszedł do tego jeszcze obraz rozpaczy – roztrzepane włosy w kolorze bardzo spranego błękitu, momentami bardziej przypominającego morską zieleń, a tu i ówdzie już naturalnie czarne, jeszcze kilka godzin temu pewnie będące splecionym warkoczem. Cała była w kurzu, pyle i błocie, twarz wyglądała jakby nałożyła na nią barwy bitewne i już przeszła przez kilka pierwszych pojedynków. Krew z rozciętego łuku brwiowego ściekła gdzieś na policzek, a w brudzie wyżłobione było kilka ścieżek od razu dających podejrzenie, że musiała płakać. Teraz chyba przechodziła przez fazę uświadomienia sobie, że została pełnoprawną bezdomną, bo z jej oczu ziała dziwna pustka.
 Owinęła się rękami o jakąś obcą szyję i wcisnęła nos w klatkę piersiową, bez wątpienia wycierając część nanashiańskiego makijażu o cudze ubranie. Było jasno, głośno, dookoła znajdowało się zdecydowanie za dużo ludzi, a ona była niemalże w centrum całego zamieszania.
 – Nie zostawiaj mnie – wydusiła, kierując przerażony wzrok na Jiro. Co, jeśli go stąd wywleką i wyrzucą? Albo ją gdzieś zamkną i będą robić dziwne eksperymenty? Jak potem go znajdzie, skoro na pewno nie będzie mogła szukać w piwnicy ich uroczej ruiny?

@Satō Kisara @Hasegawa Jirō
Akiyama Toshiko

Hasegawa Jirō and Satō Kisara szaleją za tym postem.

Satō Kisara

Sob 28 Paź - 23:49
 Przez pierwsze kilkanaście sekund w jej mózgu panowała kompletna czarna dziura. Nie dość, że wokół nich wybuchł absolutny chaos, jakby co najmniej rozpoczęła się apokalipsa, tak w dodatku jej dotychczas puste dłonie… przestały był puste. A nawet całkiem pełne jakiejś… dziewczynki? O cholera, co? Co? Odruchowo trzymała ją w żelaznym uścisku, żeby nastolatka(?) nie spadła, choć musiała porządnie zablokować kolana i napiąć brzuch, żeby nie doszło do małej tragedii. Oglądała nieco oszołomiona, gdy całkiem… zdenerwowany... mężczyzna, który przekazał jej dzieciaka, z główki trzasnął jej współpracownika. Krzyknęły na raz trzy osoby: lekarz-ofiara; ochroniarz, który dopiero co się zjawił i nie zdążył zapobiec zderzeniu; oraz sama Kisara (ale cicho; w końcu trzymała inną osobę i głupio tak było krzyczeć jej do ucha). Jak zza ściany słyszała, że jej problematyczna pacjentka znowu zaczęła lamentować.
 — Pani doktor Jin—
 — Satō — poprawiła automatycznie. Niestety ciągle trwał ten etap, kiedy każdemu jeszcze myliło się jej nazwisko po powrocie do poprzedniego. Aczkolwiek, jako że nie była to teraz najważniejsza kwestia, dała kontynuować ochroniarzowi.
 — ...proszę się odsunąć. Zaraz ich stąd wyprowadzimy. — W czasie gdy mówił, powoli, jak do dzikiego zwierza, zbliżał się do krwawiącego mężczyzny. Kisara, zważając na reakcję, której wcześniej była świadkiem — i to nawet nie jego ataku, a oczywistej oznaki bólu — w momencie otrzepała się z otępienia jak piesek po kąpieli w jeziorze.
 — Nie, nie, nie, stop. Zostawcie ich w spokoju. Przecież ewidentnie widać, że coś im się stało i potrzebują pomocy! — powiedziała, nieco podnosząc głos pod wpływem emocji.
 — Ale mężczyzna jest agresywny, niestety musimy go stąd wyprowadzić… — nalegał tamten, na co Kisara zwyczajnie wywróciła oczami i tylko poprawiła swój uścisk, w jakim trzymała dziewczynę.
 — Może dlatego, że go goniliście, co? Jeśli jest ranny to ciekawe, co niby zrobicie, jak wam padnie na korytarzu!
 Potem mogła zwrócić pełnię swojej uwagi na dwóch gwoździach dzisiejszego programu, uznając sprawę z ochroniarzami za bezapelacyjnie zamkniętą. Coś próbowali jeszcze mówić do Kisary, lecz i tak nie planowała dać im teraz dojść do słowa. Priorytety były inne. Usłyszała wtedy, drugie niemal od razu po pierwszym, zdania: „zajmie się nią pani…” oraz „nie zostawiaj mnie”, klarujące jej obraz tego, jak powinna teraz postąpić.
 — Wszystkich proszę o wyjście — powiedział swoim no-nonsense głosem, przygotowanym dokładnie na tego typu sytuacje. Widząc, że poszkodowany wzrokiem szuka już drogę poza pokój, Kisara pośpiesznie zwrócił się do niego. — Ty zostajesz. Razem ze swoją… siostrą? — spytał, zauważając pewne podobieństwo, ale jednocześnie nie aż tak dużą różnicę wieku na pierwszy rzut oka. Gdy drzwi zamknęły się za ostatnią osobą, Kisara ruszył z dziewczynką w stronę kozetki i tam delikatnie ją posadził (dobrze, że mała tak się wokół niego zaplątała, bo inaczej...), od razu rozpoczynając oględziny w poszukiwaniu najbardziej oczywistych urazów.
 Spojrzał po chwili również na nieznajomego, powtarzając czynność, po czym zapytał:
 — Co się wam stało? Jak się nazywacie?



Ostatnio zmieniony przez Satō Kisara dnia Sob 4 Lis - 18:05, w całości zmieniany 1 raz



   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara

Warui Shin'ya, Hasegawa Jirō, Ejiri Carei and Naiya Kō szaleją za tym postem.

Hasegawa Jirō

Pią 3 Lis - 18:11
  Był chyba gotowy już na wszystko, łącznie z tym, że przyjdzie mu wytłuc połowę personelu zanim uda mu się zastraszyć resztę by pomogli Toshiko. Nie spodziewał się jednak, że we wrogich oddziałach powstanie rozłam i ktokolwiek stanie po jego stronie. W ułamku sekundy z rzucania ochronie pełnych wyzwania spojrzeń i ostentacyjnego sięgania do kieszeni, w której najpewniej miał schowany nóż, przeszedł do zaskoczonego wpatrywania się w lekarkę.
  Nawet groźba, że padnie im na korytarzu wyraźnie go zaintrygowała. Sugerowała, że Jiro był tak gruby, że jak im padnie to go w tyle osób nie podniosą żeby wywalić za próg? Gdyby nie obolałe żebra i problemy z oddychaniem, na pewno wciągnąłby brzuch w pełnym oburzenia akcie.
  Drzwi zamknęły się z cichym kliknięciem, odcinając gabinet od większości hałasów z zewnątrz. Hasegawa mógł w końcu odetchnąć. Wziął głęboki wdech i natychmiast zbladł, jakby chciał wtopić się w wszechobecną biel. Dotarł do niego ostry, charakterystyczny szpitalny zapach środków dezynfekujących, niewyczuwalny aż tak na korytarzach.
  Trudno powiedzieć czy finalnie nie zostawił Toshiko, bo go o to poprosiła, czy zwyczajnie nie był w stanie się ruszyć, czując jak narastająca panika, mimo podpowiadania mu, że grozi mu to niebezpieczeństwo, nie pozwalała mu uciec, wciskając go w jedną ze ścian. Ślepia przebiegały tylko po zgromadzonym wszędzie sprzęcie, jakby upewniając się, że ten nie ruszy się sam z siebie, by zrobić mu jakąkolwiek krzywdę.
  – Toshiko to moja córka, nie siostra – odezwał się w końcu, czując jak każde słowo z trudem przechodzi mu przez gardło, jakby fakt, że się odezwał miał spowodować, że stanie się coś złego – Zapłacę ci jeżeli się nią zajmiesz. Dam ci w zastaw samochód. W ciągu tygodnia zorganizuje pieniądze, ile tylko chcesz.
  Nie rzucał słów na wiatr, miał przecież jeszcze drugą nerkę i przyjaciela z Shingetsu. Nie wiedział tylko, które źródło pieniędzy okazałoby się mniej niebezpieczne w ostatecznym rozrachunku.
  Rzucone pytanie nie otrzymało odpowiedzi. Hasegawa zamrugał tylko zaskoczony oczami. Co im się stało? Gdyby nie czarna maseczka na twarzy, można byłoby go zakwalifikować do nieznanego gatunku karpia, bo tyle razy otwierał pysk, by odpowiedzieć, ale nie wiedział co. Zdał sobie sprawę, że nie pamięta, co się stało. Próbował nawet odtworzyć całą drogę wstecz, ale nie pamiętał nawet czy faktycznie przyjechali tu samochodem. Jakby ból głowy uniemożliwiał mu dostanie się do wspomnień z momentu wypadku.
  Wlepił w Toshiko jeszcze bardziej przerażone spojrzenie.





Hasegawa Jirō

Warui Shin'ya, Satō Kisara and Naiya Kō szaleją za tym postem.

Akiyama Toshiko

Pią 3 Lis - 21:54
 Starała się jakoś odciąć od wszystkiego – zwłaszcza tej hałaśliwej kłótni rozgrywanej między dorosłymi. Jeśli tak wyglądało życie w społeczeństwie, to chyba wolała pozostać już na zawsze nastolatką z Nanashi. Oposy w śmietnikach i szczury na zapleczach jadłodajni bardziej podrzędnych niż podrzędne, nie robiły takiego jarmarku, jaki się urządzał na korytarzu placówki zdrowia. Ta z kolei powinna raczej sprzyjać rekonwalescencji, nawet w ogonku oczekujących, a poziom decybeli wzrósł zbyt gwałtownie, żeby dało się tu powoli zdrowieć. Pewnie dlatego tak rzadko chodzili w ogóle do lekarzy, nawet jeśli Toshiko co jakiś czas powinna mieć sprawdzany wzrok, a jej zaburzenia snu wymagały jakiejś konsultacji.
 Wreszcie poczuła pod sobą jakąś bardziej stałą powierzchnię. Palce, wcześniej trzymające się karku i pleców, teraz popełzły do krawędzi kozetki i wpiły się w nią, jakby w obawie, że i ten budynek zaraz postanowi odłączyć się od fundamentu i popłynąć do oceanu, tak jak ją kiedyś nastraszył ojciec. Automatycznie odrobinę się skuliła, wciąż rozdygotana z emocji i przejmującego chłodu. Ubrania miała jeszcze trochę wilgotne.
 – My… – zaczęła cicho i szybkim ruchem przetarła policzek, od kącika prawego oka aż po ucho. Rozmazała tylko pył, który pokrywał jej skórę, ubrudziła palce krwią. Dłonie miała nieco podrapane, ale nie były to żadne poważne obrażenia. – Zawalił się blok. Nasz dom. – Odetchnęła głębiej, czując, że gardło znowu jej się zaciska. Przez te cholerne deszcze, razem z wodą popłynęło jedyne miejsce, w którym dotychczas czuła się naprawdę bezpiecznie. Dbała o swoje cztery kąty, robiła rzeczy, których dzieciaki w jej wieku jeszcze nie musiały. Sama próbowała naprawiać wszystko, co się popsuło, a jeśli przerastało to jej możliwości – znajdowała kogoś, kto mógł jej pomóc za przysługę do odebrania w przyszłości. Sprzątała, gotowała, szukała mebli wyrzuconych przez tych, którym standard życia pozwalał na wymianę średnio zużytego sprzętu na nowszy. Gdyby ogrodzić całe Nanashi odpowiednio wysokim murem, deszcz szybko zmieniłby dzielnicę w sztuczny zbiornik, po którym mieszkańcy Fukkatsu mogliby rekreacyjnie pływać łodziami. Studzienki kanalizacyjne dość szybko przestały wyrabiać z odprowadzaniem potoków tworzących się na brudnych ulicach, a nawet przed ulewą ich stan pozostawiał wiele do życzenia. Zapchane śmieciami, truchłami zdechłych szkodników i nadziejami na lepsze jutro.
 – Przewrócił się na mnie kawałek muru, ale tata mnie zasłonił. Jedną cegłą dostałam w głowę – wyjaśniła nie podnosząc wzroku wbitego w podłogę. Jej stan fizyczny nie był aż taki zły. Głównie zadrapania na rękach i otarcia na nogach, bolało ją też udo po przewróceniu się podczas panicznej ucieczki. Najgroźniej wyglądała krew lejąca się z okolicy brwi, gdzie jej twarz spotkała się na krótką randkę z fragmentem ściany. – I jak zarwała się podłoga to stopa mi wpadła i teraz mnie boli w kostce.
 Uniosła w końcu nieco głowę, żeby posłać spojrzenie w kierunku Jiro. Oczy jej się zaszkliły, wyglądało to tak, jakby tylko sekundy dzieliły ją od ponownego płaczu. Starała się być jednak dzielna, choć psychicznie czuła się okropnie.

@Satō Kisara @Hasegawa Jirō
Akiyama Toshiko

Hasegawa Jirō, Satō Kisara and Naiya Kō szaleją za tym postem.

Satō Kisara

Sob 4 Lis - 19:46
 Gdy zmysły Kisary wreszcie przestały atakować krzyki niemal wszystkich zebranych w - wcale nie tak dużym - gabinecie zabiegowym, była w stanie się finalnie skupić. Co prawda pod drzwiami nadal słyszalne były jakieś szmery rozmów — z pewnością wyproszonych ochroniarzy i lekarza, który (na własne życzenie, jeśli ktoś by Kisarę pytał…) dostał wcześniej w nos z główki. Zaczęli panikować nad jego stanem, bo ubrudził się czyjąś krwią, jakby dwójka wyraźnie wymagających opieki osób nie wbiegła właśnie do szpitala. Rzeczywiście straszna tragedia, ten siniak na czole. Zdążyła jeszcze cicho parsknąć pod nosem, po czym już poświęciła pełnię swojej uwagi mężczyźnie i dziewczynce.
 Chociaż wpierw skupiła się na Toshiko, bo sytuacja rozwijała się w taki sposób, jakby to ona potrzebowała pierwszeństwa w opatrywaniu ran, nie zrezygnowała całkiem z obserwacji jej, jak się okazało, ojca. Nie mogła powstrzymać się od szybkiej myśli: wydawał się taki młody, a może raczej — to córka wyglądała już na tak wyrośniętą, zatem konfiguracja ta sugerowała jej, że został tatą bardzo wcześnie. Nie poświęciła temu jednak więcej czasu na przemyślenia, przynajmniej z pewnością teraz nie był to dobry moment. Tamten odgłos bólu podczas szarpaniny zaalarmował Kisarę. Bez lepszych oględzin nie była jeszcze pewna, czy to może uraz ręki, tułowia, a może po prostu żeber? Co więcej, gdy rzuciła na niego okiem ponownie, był okropnie blady — w porównaniu z czarną jak atrament maseczką wyglądało to jeszcze bardziej dotkliwie — i w dodatku w jego spojrzenie wstąpiło coś niespokojnego… jakby znalazł się na granicy ataku paniki?
 — Zajmę się wami, nie tylko nią. Nie martw się — odparł łagodnie. — Możesz też tu podejść? Mam wrażenie, że również coś ci jest. Wiem, że chcesz, żebym najpierw zajęła się twoją córką, ale ciebie też muszę obejrzeć. Po niej, tak. — Miała wiele razy do czynienia z tak opiekuńczymi rodzicami, że trudno było ich w ogóle przekonać o prawdziwości ich własnych obrażeń. Starała się nie naciskać zbyt intensywnie. Nie chciała dawać mu dalszych powodów do lęku, bo jeśli ten popchnąłby go ponownie do agresywnego zachowania, ochrona budynku prawdopodobnie nie odpuściłaby już tym razem i wytargałaby go stąd siłą. Nie mogła do tego dopuścić. Wolała nie posuwać się także do podawania mu środków uspokajających na siłę, które, jak przeczuwała, tylko wysiliłyby jego nieufność względem niej — czy szpitala ogólnie.
 Zmarszczył brwi, gdy ten nie umiał udzielić mu dalszych informacji. Dopiero gdy odezwała się Toshiko, Kisarze ścisnął się żołądek na usłyszane wieści. Dom— zawalił? Gdzie? To było nie do pomyślenia. Czy oznaczało to, że nie mieli żadnego innego miejsca, by się zatrzymać? Wszystkie rzeczy zatopiły się pod gruzem? Przez dobre kilkanaście sekund nie wiedział nawet, co powiedzieć, więc stał tak z rozchylonymi ustami. Nie miał jednak na to czasu. Wsłuchiwał się nadal w relację dziewczyny. Gdy dotarło do niego, że „tata ją zasłonił” przed kawałkiem muru, zaczęła się zastanawiać, czy czasem nie wszystkie części ciała u niego, które podejrzewała o uszkodzenie, będą wymagały „naprawy”. Jeju. Ale… powoli, Kisara. Po kolei. Zareaguj na to, co już wiesz.
 — Czujesz jakieś zawroty głowy albo nudności? Szum w uszach? — dopytywała się, podczas gdy dłonie łapały już za rękawiczki, gaziki i środek odkażający. Po krótkim zastanowieniu się, postanowił także zorganizować zwykłą wilgotną szmatkę, żeby obmyć nieco twarz Toshiko z pyłu. Wkrótce usiadł obok niej, by znaleźć się bardziej na równi z drobną dziewczyną. — Wytrę trochę twoją twarz, okej? Potem zobaczę łuk brwiowy. — Po tym ostrzeżeniu zrobił dokładnie to. Następnie przeszedł do wyczyszczenia rany z krwi. — Sporo krwawisz, ale z tego miejsca zawsze dużo się leje, a niekoniecznie obrażenia są duże... Chociaż pewnie będziemy musieli wstawić kilka szwów. Potem zbadać cię pod kątem innych obrażeń, już wewnątrz czaszki. — Po skutecznym oczyszczeniu rany, założył na niej tymczasowo opatrunek. Zanim zszyje rozcięcie — lub zleci to komuś innemu — wolał dojrzeć również jej kostkę i… jej ojca.
 Zaczął od kostki. Tym razem ukląkł przy niej, po czym delikatnie zsunął zupełnie przemoczonego buta, aby mieć lepszy widok. Tak jak podejrzewał, kostka zdążyła już porządnie spuchnąć i w dodatku była bardzo ciepła w dotyku.
 — Staraj się nią za bardzo nie ruszać. Ja też nie będę ci nią bezsensownie kręcić… Najlepiej, jeśli zrobimy po prostu prześwietlenie. — Spojrzał to na Toshiko, to na mężczyznę. Zdawał sobie sprawę z problemu, który zresztą częściowo ojciec przedstawił wcześniej.
 — To brzmi jak dużo pieniędzy, wiem… — Uświadomił sobie, że nadal ten nie zdradził Kisarze jak się nazywa. — Powiedz mi, jak masz na imię, proszę. Chyba że— nie pamiętasz? — Zagryzł wargę i powoli wstał z klęczków. — To dużo pieniędzy, jeśli nie jesteście ubezpieczeni, ale myślę, że będę w stanie wam pomóc.

rzut na medycynę: wygrana (136 - opatrywanie Tosi);
@Hasegawa Jirō  @Akiyama Toshiko



   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara

Hasegawa Jirō and Naiya Kō szaleją za tym postem.

Hasegawa Jirō

Sro 22 Lis - 1:13
  Wykonał zadanie. Dostarczył Toshiko do placówki medycznej i wymusił żeby trafiła w - z tego co właśnie obserwował - nawet dobre ręce. A mimo to mózg nie dopuszczał do niego tej wiadomości, nie pozwalając mu odpocząć i za wszelką cenę próbując utrzymać Jiro w poczuciu niemijającego zagrożenia.
  Pokręcił gwałtownie głową na boki, gdy tylko pojawiła się propozycja żeby podszedł bliżej. Sprawa była bardzo prosta - nie mógł podejść, ani tym bardziej nie chciał. Zamelinował się w swoim kącie już na dobre, wciskając się w ścianę tak bardzo, że jeszcze chwila, a stopiłby się z nią w jedność. Poprzedni gwałtowny ruch sprawił jednak, że świat na moment zawirował przed jego oczami znacznie bardziej niż do tej pory i Hasegawa zrobił jedyną sensowną rzecz, jaka mu teraz pozostała. Powoli i ostrożnie osunął się plecami po ścianie, by w końcu usiąść na podłodze.
  – Wystarczy, że zajmiesz się tylko nią, mi nic nie jest.
  Zdążył ugryźć się w język, zanim dodał, że o ile mogłoby mu się udać spłacić dług za dzieciaka, tak za dwie osoby zwyczajnie nie byłby w stanie. To z pewnością nie pomogłoby przekonać lekarki, że jego stan wcale nie był taki zły na jaki zapewne wyglądał.
  Próbował głębiej odetchnąć, ale ani trochę nie czuł się spokojniejszy. Martwił się o Toshiko, a każde jej zadrapanie w jego oczach przybierało powagę niemal złamania otwartego kręgosłupa. Nawet wspomnienie o szwach zabolało go mocniej niż jakakolwiek własna rana. Każdy dźwięk na korytarzu powodował, że Jiro mimowolnie zerkał w kierunku drzwi, pilnując czy nie otwierają się, by wpuścić do środka brygadę szturmową złożoną z ochrony i wściekłego lekarza.
  Świdrujący jego czaszkę ból nie pomagał w skupieniu uwagi na dwóch rzeczach na raz. Musiał przecież jeszcze pilnować obcej osoby zajmującej się jego szczeniakiem, czy na pewno nie zrobi maleństwu większej krzywdy. Im dłużej jednak je obserwował, tym dziwniejsze miał wrażenie, że jeszcze nie widział by ktokolwiek tak delikatnie się z nią obchodził.
  Bez wahania skinął głową na wspomnienie o prześwietleniu, gdy tylko spojrzenia jego i Kisary się spotkały.
  – Powiedziałem, że zdobędę pieniądze.
  Czuł, że jego słowa mogą brzmieć jak puste obietnice i zwykłe mydlenie oczu. Jiro był jednak zdeterminowany do tego stopnia, że jego poprzednie próby zdobycia pieniędzy dla Toshiko pchnęły go najpierw w szpony śmierci, a następnie uwięziły między śmiertelnikami.
  Ślepia rozszerzyły się gwałtownie, gdy dotarł do niego sens kolejnych słów lekarki. Poczuł się jak przyłapany na gorącym uczynku. Czytała mu w myślach? Nie mógł przy niej kłamać? W ogóle nie pomyślał o tym, że z podobnymi objawami spotykała się przecież dość często. Przełknął nerwowo ślinę.
  – Pamiętam. Hasegawa Jiro – odpowiedział dość ostro, choć coś w jego głosie zaczynało pękać, jakby wizja poddania się, zaczynała majaczyć się na horyzoncie – Po prostu...
  Westchnął, ale skwapliwie skorzystał ze zmiany tematu, mając nadzieję, że ten odwróci uwagę od niego.
  – Ja na pewno nie jestem ubezpieczony, mój pracodawca tnie koszty gdzie tylko się da. Toshiko może ubezpieczyła szkoła, ale nie wiem... Raczej na co dzień trzymamy się medyków z Nanashi, im nasze ubezpieczenia nie są potrzebne – potarł przekrwione oko rękawem bluzy, nie martwiąc się jednak, że pobrudzi twarz jeszcze bardziej; ważniejsza była próba pozbycia się tej uporczywej mgły z pola widzenia – Nie będziesz miała problemów przez to, że nam pomagasz?






Hasegawa Jirō

Ejiri Carei, Shiba Ookami, Arihyoshi Hotaru, Satō Kisara and Naiya Kō szaleją za tym postem.

Akiyama Toshiko

Wto 12 Gru - 23:26
 Gdyby nie ojciec powoli stający się jednością z kątem gabinetu, dziewczyna zaczęłaby wpadać w panikę nie mniejszą niż zabrudzony krwią lekarz z korytarza. Nie, żeby bała się wizyty u lekarza, specyficznego zapachu szpitala, narzędzi z koszmarów w rękach pielęgniarek. Bardziej przerażała ją wizja zostania sam na sam z nieznajomą osobą będąc w takim stanie i nie wiedząc, co dzieje się z Jiro.
 – Wezmę nadgodziny. Albo drugą pracę, odpuszczę sobie zajęcia dodatkowe przez jakiś czas. – Skierowała wzrok na Hasegawę, jakby chciała przekazać, że nie zostawi go z rachunkiem samego. I tak nie miała co robić po szkole, tym bardziej teraz, kiedy została pozbawiona wszelkich potencjalnych rozpraszaczy w postaci choćby książek, które mogłaby czytać w czasie wolnym. Zniknęły też wszelkie ważne rzeczy jak naprawianie pęknięć w ścianach, przeciekających okien czy niebezpiecznie chwiejącej się barierki schodów, które same w sobie przyprawiłyby o zawał eksperta od BHP.
 – Trochę mi się kręci w głowie… – przyznała powracając spojrzeniem zlęknionych ślepi do osoby, która się nią teraz zajmowała. Przygryzła lekko dolną wargę i opuściła głowę, jakby ze wstydem. – Ale może dlatego, że dzisiaj nic nie jadłam – dodała cicho, jakby nie chciała się do tego przyznać. Jednocześnie domyślała się, że może to mieć choćby minimalny wpływ na proces diagnozy. – Poza tym nie. Bez nudności i szumu.
 W pierwszym odruchu odsunęła nieco głowę od szmatki, nie ufając ani przedmiotowi, ani tym bardziej nieznajomemu, który ją dzierżył. Zaraz jednak się poprawiła i pozwoliła oczyścić, wyrażając ból okresowymi syknięciami i adekwatną mimiką twarzy. Starała się być dzielna, jakby nie było to wcale nic poważnego. Co parę dni nabijała sobie jakieś nowe siniaki, regularnie upadała zdzierając kolana, łokcie czy dłonie.
 – Chyba pani Tahibana ubezpieczała mnie w pracy. Ale nie wiem w jakim zakresie i czy to działa poza miejscem pracy… – Z opuszczoną głową znowu zaczęła nerwowo skubać palcami rękawy. Nie chciała sprawiać Jiro żadnych problemów, ale jednocześnie nie czuła się na siłach, żeby stawiać opór i próbować wybić mu z głowy wizytę w publicznej placówce zdrowia zamiast jakiejś nanashiańskiej kanciapie za kartonami.

@Satō Kisara @Hasegawa Jirō
Akiyama Toshiko

Hasegawa Jirō and Satō Kisara szaleją za tym postem.

Satō Kisara

Sro 7 Lut - 16:46
 „Powiedziałem, że zdobędę pieniądze.”
 Nie tyle co w to wątpiła, tak uważała, że jest to nie do końca… konieczne. Dodatkowo słowa Toshiko nastroszyły ją bardziej, choć starała się stonować swoją reakcję jak najbardziej się dało. Nie znała ich sytuacji. Dobrze było jej wiadomo, że niektórzy są zmuszeni do pracy już od najmłodszego wieku. Zresztą gdyby nie adoptowali ją odpowiednio wcześnie jej zastępczy rodzice, sama pewnie musiałaby radzić sobie sama, w podobny sposób. Spojrzała na nich naprzemiennie ze skonsternowanym wyrazem twarzy. W końcu westchnęła.
 - Mam zamiar za was zapłacić - powiedziała głosem nieznoszącym sprzeciwu. - Nie zależy mi też, żebyście coś oddawali. Ale coś czuję, panie Hasegawa, że się uprzesz na to, więc powiedzmy, że termin spłaty jest nieograniczony.
 Powracając wzrokiem do Toshiko, pokiwał głową na jej słowa. Wiadomość o braku jedzenia nie mogła go już nawet zdziwić na tym etapie. - Przeżyłaś szok, który sam w sobie jest wykańczający, a na pewno brak posiłku w tym nie pomaga. Myślę, że dobrze, jeśli zostaniecie chociaż jedną noc na obserwację. Wtedy zrobimy ci wszystkie potrzebne badania i dostaniecie przy okazji obiad i kolację. Spróbuję załatwić ubrania na zmianę.
 Gdy skończyła opatrywać twarz dziewczynki, sięgnęła do gabloty po maść na stłuczenia i bandaż, by wprawnie owinąć skręconą kostkę i w taki sposób trochę ją ustabilizować. Ostrożnie włożyła buta Akiyamy na swoje miejsce, żeby nie chodziła bezsensownie boso. Chociaż był przemoczony, na razie nie miała jak zaoferować innej opcji.
 - Gdyby coś się zmieniło i byś poczuła się gorzej, mów od razu - poleciła. W następnej kolejności ściągnęła zużyte rękawiczki i wyrzuciła je do kosza wraz z brudnymi gazikami. Stan Toshiko został skontrolowany i, póki co, ustabilizowany. - Na spokojnie dowiemy się też, jak działa twoje ubezpieczenie. Będzie w porządku.
 Wtedy też dotarło do niej pytanie Jiro, na które pierwsze co, to prychnęła. - Nie sądzę. Mój „kolega” może mnie o coś oskarżyć, ale prawdę mówiąc, to on może mieć większe problemy, jeśli się postaram - zaczęła, poprawiając kucyk, który zdążył się nieco poluzować. - Lekarz ma obowiązek pomóc potrzebującemu, tak? W zasadzie to każdy powinien udzielić pierwszej pomocy, a nie wyganiać pacjentów ze szpitala, gdy są w szoku. - Skrzywiła się. - W dodatku z dzieckiem. Rany. Komuś tu chyba obniży się pensja…
 Zrobiła parę kroków w stronę mężczyzny stającego się bliźniakiem syjamskim ze ścianą. - Ale proszę mnie nie zwodzić innym tematem. Jesteś blady jak farba za tobą. Boli cię klatka piersiowa, prawda? - spytała, mrużąc oczy, śledząc każdą jego reakcję jak sokół swoją ofiarę. - Jiro - zuchwale spróbowała użyć po prostu jego imienia - jeśli, czysto przykładowo, złamane żebro przebije ci płuco, to wcale nie pomożesz swojej córce.




   
   

     WAS IT JUST A DREAM?
   

   

     AM I IN TOO DEEP?
   

Satō Kisara

Naiya Kō ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku