Siedział na murku niedaleko wejścia do Domu Strachów w strefie dla palących. Zastanawiał się co zrobić z swoim wolnym czasem skoro pewien miły młodzieniec uwolnił go na chwilę od niańczenia tego dziwnego wózka sklepowego i to do tego pyskatego.
Otworzył kolejną puszkę Suntory Highball i spalił kilka papierosów. Spojrzał ponownie na kolejkę osób oczekujących przy wejściu, westchnął ciężko i wstał z murku gasząc przy tym papierosa w popielniczce.
- W sumie i tak nie mam nic lepszego do roboty- rzucił do samego siebie i powoli powędrował w stronę kolejki ustawiając się na jej końcu.
Poluzowanie swoich spiętych pośladków i zabicie czasu w zabawie Halloween'owej na pewno było lepszym rozwiązaniem niż siedzenie na tej pizgawicy - nie zapominając o tym że dalej był przebrany w ten mało poważny kostium, który nawet nie próbował być straszny, a raczej komiczny i karykaturalny.
Doszedł do końca kolejki i wylosował pokój numer jeden, a następnie został pokierowany w jego kierunku gdzie miał czekać na kolejna osobę bez pary, którą okazała się drobna osoba w ciemnej masce z wilczymi kłami.
- Sato - rzucił krótko do swojej towarzyszki delikatnie się kłaniając, a następnie pokierował się w stronę wejścia do pomieszczenia Nr.1
Po przejściu przez drzwi, które momentalnie po przekroczeniu ich dwójkę, zostały zamknięte przez obsługę przybytku i przedarciu się przez zwisające z sufitu czarne skrawki materiału docinające pokój, w którym mieli zaraz się znaleźć od głównego wejścia - notabene co chwilę zaczepiały się półkoreańczykowi o jego królicze uszy. Dotarli do pomieszczenia, którego centralnym punktem był stary telewizor rzucający blady niebieskawy blask na ich otoczenie. Pod nim rozsypane były kasety, które niewiedząca czemu przypomniały Ji-Hoon'owi wakacje u dziadków na wsi kiedy był w pierwszej klasie podstawówki, u dziadków ostał się jeszcze stary odtwarzacz kaset i kilka bajek, które dobrze wspominał. Mimo tego nostalgicznego widoku jego oko, bo nie oba, przykuła sterta zdjęć leżących na ziemi układających się jakby w strzałkę.
Mężczyzna podszedł w miejsce, wskazane przez drogowskaz z zdjęć. Jedyne co było przednim to ciemna zasłona ale spod niej przebijała się słaba fioletowa łuna. Odsłonił zasłoną by ujrzeć za nią latarkę - schylił się i ją podniósł, a następnie podszedł do dziewczyny.
- Mamy tym na coś poświecić? - zapytał jednocześnie machając światłem z latarki po pomieszczeniu, które ujawniło cyfrę 3 na jednym z rozrzuconych po ziemi zdjęć.
Podszedł do sterty zdjęć i jeszcze raz przyświecił latarką, by ta ponownie ujawniła liczbę "3" na jednym z zdjęć - widniała na nim jakaś kobieta. Przykucnął do niego i podniósł je z ziemi, a następnie obrócił wciąż świecąc na nie latarką. Na odwrocie był zapisek, który odczytał na głos:
- Sadako Yamamura. Brutalnie zamordowana. W następstwie jej śmierci zrodziła się klątwa w postaci wideokasety.
@Arihyoshi Reiko
Rzut - Sukces
Strój - "Króliczka", opisany na profilu.
Otworzył kolejną puszkę Suntory Highball i spalił kilka papierosów. Spojrzał ponownie na kolejkę osób oczekujących przy wejściu, westchnął ciężko i wstał z murku gasząc przy tym papierosa w popielniczce.
- W sumie i tak nie mam nic lepszego do roboty- rzucił do samego siebie i powoli powędrował w stronę kolejki ustawiając się na jej końcu.
Poluzowanie swoich spiętych pośladków i zabicie czasu w zabawie Halloween'owej na pewno było lepszym rozwiązaniem niż siedzenie na tej pizgawicy - nie zapominając o tym że dalej był przebrany w ten mało poważny kostium, który nawet nie próbował być straszny, a raczej komiczny i karykaturalny.
Doszedł do końca kolejki i wylosował pokój numer jeden, a następnie został pokierowany w jego kierunku gdzie miał czekać na kolejna osobę bez pary, którą okazała się drobna osoba w ciemnej masce z wilczymi kłami.
- Sato - rzucił krótko do swojej towarzyszki delikatnie się kłaniając, a następnie pokierował się w stronę wejścia do pomieszczenia Nr.1
Po przejściu przez drzwi, które momentalnie po przekroczeniu ich dwójkę, zostały zamknięte przez obsługę przybytku i przedarciu się przez zwisające z sufitu czarne skrawki materiału docinające pokój, w którym mieli zaraz się znaleźć od głównego wejścia - notabene co chwilę zaczepiały się półkoreańczykowi o jego królicze uszy. Dotarli do pomieszczenia, którego centralnym punktem był stary telewizor rzucający blady niebieskawy blask na ich otoczenie. Pod nim rozsypane były kasety, które niewiedząca czemu przypomniały Ji-Hoon'owi wakacje u dziadków na wsi kiedy był w pierwszej klasie podstawówki, u dziadków ostał się jeszcze stary odtwarzacz kaset i kilka bajek, które dobrze wspominał. Mimo tego nostalgicznego widoku jego oko
Mężczyzna podszedł w miejsce, wskazane przez drogowskaz z zdjęć. Jedyne co było przednim to ciemna zasłona ale spod niej przebijała się słaba fioletowa łuna. Odsłonił zasłoną by ujrzeć za nią latarkę - schylił się i ją podniósł, a następnie podszedł do dziewczyny.
- Mamy tym na coś poświecić? - zapytał jednocześnie machając światłem z latarki po pomieszczeniu, które ujawniło cyfrę 3 na jednym z rozrzuconych po ziemi zdjęć.
Podszedł do sterty zdjęć i jeszcze raz przyświecił latarką, by ta ponownie ujawniła liczbę "3" na jednym z zdjęć - widniała na nim jakaś kobieta. Przykucnął do niego i podniósł je z ziemi, a następnie obrócił wciąż świecąc na nie latarką. Na odwrocie był zapisek, który odczytał na głos:
- Sadako Yamamura. Brutalnie zamordowana. W następstwie jej śmierci zrodziła się klątwa w postaci wideokasety.
@Arihyoshi Reiko
Rzut - Sukces
Strój - "Króliczka", opisany na profilu.
Po wyjściu z pokoju numer cztery, szybko zgubiła współlokatorkę w tłumie wampirów, zombie, pokojówek z kocimi uszkami oraz innych przebierańców, mniej lub bardziej przerażających. Niektóre na przykład były tak idiotyczne, że straszna była sama myśl założenia czegoś takiego. Podziwiała (lub kwestionowała) inwencję twórczą pozostałych uczestników balu, błądząc wśród nich w poszukiwaniu zguby. Po kilkunastu minutach zrezygnowała, zaskakująco prędko akceptując porażkę - to zdecydowanie nie był jej dobry dzień, nie czuła się na siłach walczyć z przeciwnościami losu. Z westchnieniem godnym starszej pani sięgnęła po kolejny na pewno bezalkoholowy napój o podejrzanym smaku. Wilcza maska nie ułatwiała picia ani jedzenia, ale była gotowa głodzić się całą noc, byleby nie zostać rozpoznaną przez brata. Drugą dłonią pochwyciła papierową słomkę.
Nawet nie wiedziała, dlaczego znów stanęła na końcu kolejki prowadzącej do stylizowanych pomieszczeń; nogi poniosły ją jakby mimowolnie, gdy myśli krążyły wokół całkiem innych tematów. Pogrążona we własnym świecie, wcale nie odczuła długości oczekiwania. Niedługo później znalazła się przed wejściem do pierwszego pokoju, gdzie czekał już…
- Mam nadzieję, że nie ubierasz się tak na co dzień. - Trudno było odczytać cokolwiek z tonu, jakim obdarzyła mężczyznę w stroju króliczka, gdy twarz ściśle przysłaniał materiał maski. Zażartowała? Obraziła go? Kły rozwarły się nieznacznie, chwytając unoszącą na powierzchni soczku słomkę. Kilka siorbnięć później ponownie się odezwała. - Arihyoshi.
Odstawiła puste naczynie przed przekroczeniem progu, ruszając w ślad za półnagim facetem. Prawie zaklęła, przywitana przez dyndające z sufitu skrawki materiału, łapczywie czepiające się przebrania. Potrzebowała sięgnąć po skrywane głęboko zapasy cierpliwości, by powoli wyplątać się z owijających ją coraz ciaśniej wstęg, niczego przy tym nie uszkadzając. Jeszcze by jej kazali oddawać kasę, jakby coś popsuła. Następnie podeszła do repliki studni, obchodząc ją dookoła i próbując podważyć pokrywę. Obejrzała z góry do dołu, bez skrępowania obmacała kłódkę i niczego nie znalazła. Zawsze była taka głupia, czy po prostu się upiła? Skrzywiła się, gotowa obrazić pomysłodawcę zabawy w escaperoomy, siebie, Sato i cały świat, ale nim otworzyła usta, Króliczek pierwszy się odezwał. Och, chociaż on coś odkrył. Latarkę.
- Brawo ty. Ja niestety niczego nie znalazłam. - Spojrzała w kierunku ekranu dokładnie w momencie, w którym gra nabrała tempa. Reiko spięła się nieznacznie, oglądając rozedrgane nagranie w akompaniamencie dzwoniącego raz za razem telefonu. - Może odbierzesz? Wiesz, wydajesz się stary jak ten telefon, na pewno lepiej sobie z nim poradzisz.
Nawet nie wiedziała, dlaczego znów stanęła na końcu kolejki prowadzącej do stylizowanych pomieszczeń; nogi poniosły ją jakby mimowolnie, gdy myśli krążyły wokół całkiem innych tematów. Pogrążona we własnym świecie, wcale nie odczuła długości oczekiwania. Niedługo później znalazła się przed wejściem do pierwszego pokoju, gdzie czekał już…
- Mam nadzieję, że nie ubierasz się tak na co dzień. - Trudno było odczytać cokolwiek z tonu, jakim obdarzyła mężczyznę w stroju króliczka, gdy twarz ściśle przysłaniał materiał maski. Zażartowała? Obraziła go? Kły rozwarły się nieznacznie, chwytając unoszącą na powierzchni soczku słomkę. Kilka siorbnięć później ponownie się odezwała. - Arihyoshi.
Odstawiła puste naczynie przed przekroczeniem progu, ruszając w ślad za półnagim facetem. Prawie zaklęła, przywitana przez dyndające z sufitu skrawki materiału, łapczywie czepiające się przebrania. Potrzebowała sięgnąć po skrywane głęboko zapasy cierpliwości, by powoli wyplątać się z owijających ją coraz ciaśniej wstęg, niczego przy tym nie uszkadzając. Jeszcze by jej kazali oddawać kasę, jakby coś popsuła. Następnie podeszła do repliki studni, obchodząc ją dookoła i próbując podważyć pokrywę. Obejrzała z góry do dołu, bez skrępowania obmacała kłódkę i niczego nie znalazła. Zawsze była taka głupia, czy po prostu się upiła? Skrzywiła się, gotowa obrazić pomysłodawcę zabawy w escaperoomy, siebie, Sato i cały świat, ale nim otworzyła usta, Króliczek pierwszy się odezwał. Och, chociaż on coś odkrył. Latarkę.
- Brawo ty. Ja niestety niczego nie znalazłam. - Spojrzała w kierunku ekranu dokładnie w momencie, w którym gra nabrała tempa. Reiko spięła się nieznacznie, oglądając rozedrgane nagranie w akompaniamencie dzwoniącego raz za razem telefonu. - Może odbierzesz? Wiesz, wydajesz się stary jak ten telefon, na pewno lepiej sobie z nim poradzisz.
@Sato Ji-Hoon
rzut drugi (30) - porażka
- A myślałem, że skoro masz tak blisko do ziemi to będzie Ci łatwiej coś znaleźć... - rzucił w geście odwetu za uprzedni przytyk w stosunku do jego stroju, przegrywanie zakładów ma swoją cenę, zwłaszcza przegrywanie tych złożonych po pijaku.
Przeczesywał okolicę z zdjęciami światłem latarki w poszukiwaniu kolejnych wskazówek, gdy rozległ się grzechoczący dźwięk wymieszany z stukotem. Sato spojrzał w stronę z której dobiegał, by zobaczyć stary telefon wydający te piekielne odgłosy.
Rzucił krzywe spojrzenie w stronę dziewczyny, jako odpowiedź na jej komentarz ale z drugiej strony ta pewnie nawet nie wiedziała jak obsłużyć coś co nie ma ekranu. Podszedł do urządzenia i podniósł słuchawkę.
Jego dłoń zacisnęła się mocniej na słuchawce, a plastik z którego została cicho zaskrzypiał. Odłożył ją do aparatu i świecąc sobie fioletowym światłem ujrzał czerwony kabel pełznący w głąb pomieszczenia.
- Mam dobrą wiadomość, zginiemy za siedem dni...
Czerwony kabel doprowadził go do rogu pomieszczenia w którym leżał karton. Ji-Hoon przykucnął przy nim i otworzył mokre w dotyku pudło, a w środku znalazł masę starych telefonów na których były wymazane różne symbole, kanji ale na większości można było zobaczyć cyfry.
Mężczyzna bez większego zastanowienia się chwycił pierwszy lepszy telefon - nie wiedząc czemu padło na ten z numerkiem "7" nasmarowanym na klapce. Podświadomie może doszukiwał się w tej liczbie szczęścia albo dlatego że jego pierwszy telefon też miał klapkę - prawdopodobnie też dlatego że przed chwilą usłyszał w słuchawce że umrze za "7" dni.
Otworzył urządzenie jakby miał nadzieję, że będzie działać - oczywistym było że nie, ale pod jego klapką znalazł złożoną kartkę.
Wyprostował skrawek papieru, na którym było coś zapisane jakby w pośpiechu - zaczął wczytywać się w tekst.
-...Data ich śmierci przypada na 6 października. Czy można złamać klątwę? Co, jeżeli nie jest prawdziwa? - przeczytał koniec zapisanej wiadomości na głos.
Schował telefon z powrotem do pudełka, a zebraną notkę zabrał z sobą i podszedł do dziewczyny.
- Znalazłem jakąś notatkę...- wystawił lewą dłoń w której trzymał kawałek papieru - ...jest tam podana data, a szóstka jest grubiej zapisana, przedtem na zdjęciu byłą trójka. Może to jakiś kod?
Zaczął nerwowo tupać nogą, czuł że siedzą tu już dłuższy czas, a rak w jego płucach zaczął domagać się karmienia, na dodatek zgubił gdzieś zapalniczkę więc nawet nie mógł tu po chamsku odpalić fajka.
Rzut — SUKCES
Strój — "Króliczka", opisany na profilu.
Przeczesywał okolicę z zdjęciami światłem latarki w poszukiwaniu kolejnych wskazówek, gdy rozległ się grzechoczący dźwięk wymieszany z stukotem. Sato spojrzał w stronę z której dobiegał, by zobaczyć stary telefon wydający te piekielne odgłosy.
Rzucił krzywe spojrzenie w stronę dziewczyny, jako odpowiedź na jej komentarz ale z drugiej strony ta pewnie nawet nie wiedziała jak obsłużyć coś co nie ma ekranu. Podszedł do urządzenia i podniósł słuchawkę.
Jego dłoń zacisnęła się mocniej na słuchawce, a plastik z którego została cicho zaskrzypiał. Odłożył ją do aparatu i świecąc sobie fioletowym światłem ujrzał czerwony kabel pełznący w głąb pomieszczenia.
- Mam dobrą wiadomość, zginiemy za siedem dni...
Czerwony kabel doprowadził go do rogu pomieszczenia w którym leżał karton. Ji-Hoon przykucnął przy nim i otworzył mokre w dotyku pudło, a w środku znalazł masę starych telefonów na których były wymazane różne symbole, kanji ale na większości można było zobaczyć cyfry.
Mężczyzna bez większego zastanowienia się chwycił pierwszy lepszy telefon - nie wiedząc czemu padło na ten z numerkiem "7" nasmarowanym na klapce. Podświadomie może doszukiwał się w tej liczbie szczęścia albo dlatego że jego pierwszy telefon też miał klapkę - prawdopodobnie też dlatego że przed chwilą usłyszał w słuchawce że umrze za "7" dni.
Otworzył urządzenie jakby miał nadzieję, że będzie działać - oczywistym było że nie, ale pod jego klapką znalazł złożoną kartkę.
Wyprostował skrawek papieru, na którym było coś zapisane jakby w pośpiechu - zaczął wczytywać się w tekst.
-...Data ich śmierci przypada na 6 października. Czy można złamać klątwę? Co, jeżeli nie jest prawdziwa? - przeczytał koniec zapisanej wiadomości na głos.
Schował telefon z powrotem do pudełka, a zebraną notkę zabrał z sobą i podszedł do dziewczyny.
- Znalazłem jakąś notatkę...- wystawił lewą dłoń w której trzymał kawałek papieru - ...jest tam podana data, a szóstka jest grubiej zapisana, przedtem na zdjęciu byłą trójka. Może to jakiś kod?
Zaczął nerwowo tupać nogą, czuł że siedzą tu już dłuższy czas, a rak w jego płucach zaczął domagać się karmienia, na dodatek zgubił gdzieś zapalniczkę więc nawet nie mógł tu po chamsku odpalić fajka.
Rzut — SUKCES
Strój — "Króliczka", opisany na profilu.
Nie zdążyła powstrzymać cichego parsknięcia, które wyrwało się spod maski w odpowiedzi na przytyk dotyczący wzrostu. Trudno byłoby ją w ten sposób wyprowadzić z równowagi, wydawała się czerpać przyjemność z wymiany obraźliwych uwag. Cóż, tak to chyba już jest, kiedy się wychowuje wśród licznego rodzeństwa. - Obawiam się, że pozostałe poszlaki są ukryte za wysoko. Chyba nie dosięgam. - Powiodła czarnymi ślepiami za niebieskim światłem latarki i odcinającą się na jego tle sylwetką rozmówcy, nie dodając już nic więcej. Czekała, aż ten cholerny telefon wreszcie umilknie. Nie była w stanie skupić myśli, a co dopiero formować zdań. Zresztą, chyba musiałaby krzyczeć, żeby ją teraz usłyszał. Zakłócana jedynie szumem telewizora cisza w pierwszej chwili wydała się wręcz przytłaczająca, w drugiej - na przód znów wysunął się wspomniany szum, nie pozwalając zaznać prawdziwego spokoju. Miała wrażenie, że będzie go słyszała jeszcze długo po wyjściu z tego pokoju.
- Wspaniale. - Skwitowała dobrą wiadomość, ruszając w ślad za mężczyzną i potykając się gdzieś w połowie drogi o stertę kaset. To wystarczyło, aby jej zainteresowanie podążyło w zupełnie innym kierunku, zignorowała pierwotny cel. - Okej, to jak planujesz spędzić ostatnie siedem dni życia? - Kucając nad stertą VHSów podnosiła losowe kasety, ważąc je w dłoniach i oglądając każdą jedną. Nie znalazła niczego szczególnie wartego uwagi, tylko tracąc kolejne cenne minuty. Czas mijał, nieubłaganie zbliżając ich do końca sesji. Może gdyby miała go więcej, udałoby jej się coś znaleźć. Albo i nie.
Wstała, otrzepała ubranie i przyjrzała się trzymanej przez Sato karteczce. Nawet nie odnotowała, kiedy do niej podszedł. Bezalkoholowe soki chyba powoli dawały jej się we znaki. - Masz rację, mógł to być jakiś kod… - Piskliwy hałas alarmu nie pozwolił dokończyć myśli, oznajmiając porażkę. Skrzywiła się, kierując ku drzwiom, przez które weszli - zdawałoby się, wcale nie tak dawno temu.
- Gratulacje Króliczku, nieźle ci poszło. Do zobaczenia innym razem!
- Wspaniale. - Skwitowała dobrą wiadomość, ruszając w ślad za mężczyzną i potykając się gdzieś w połowie drogi o stertę kaset. To wystarczyło, aby jej zainteresowanie podążyło w zupełnie innym kierunku, zignorowała pierwotny cel. - Okej, to jak planujesz spędzić ostatnie siedem dni życia? - Kucając nad stertą VHSów podnosiła losowe kasety, ważąc je w dłoniach i oglądając każdą jedną. Nie znalazła niczego szczególnie wartego uwagi, tylko tracąc kolejne cenne minuty. Czas mijał, nieubłaganie zbliżając ich do końca sesji. Może gdyby miała go więcej, udałoby jej się coś znaleźć. Albo i nie.
Wstała, otrzepała ubranie i przyjrzała się trzymanej przez Sato karteczce. Nawet nie odnotowała, kiedy do niej podszedł. Bezalkoholowe soki chyba powoli dawały jej się we znaki. - Masz rację, mógł to być jakiś kod… - Piskliwy hałas alarmu nie pozwolił dokończyć myśli, oznajmiając porażkę. Skrzywiła się, kierując ku drzwiom, przez które weszli - zdawałoby się, wcale nie tak dawno temu.
- Gratulacje Króliczku, nieźle ci poszło. Do zobaczenia innym razem!
@Sato Ji-Hoon
rzut czwarty (5) - porażka
maj 2038 roku