Jedna z najbardziej wąskich z dostępnych plaż, w dodatku wypełniona nie tyle co kamienistych piaskiem, a sporych rozmiarów skałkami. Rzadko kiedy odwiedzana przez turystów ze względu na bardzo mocno ograniczone możliwości wygodnego rozłożenia się z ręcznikiem plażowym, za to często można zobaczyć tutaj ludzi spacerujących ze swoimi psami. Kiedyś ktoś próbował położyć tutaj dla ułatwienia pokonywania plaży kładki, ale kapryśne fale szybko powiedziały, co myślą na ten temat i ich niezadowolenie przetrwały w gruncie rzeczy tylko drewniane barierki. Na jak długo - ciężko stwierdzić. Wiatry bywają tutaj dość porywiste, ale woda jest krystalicznie czysta, a zapach soli wyjątkowo wyraźny. Na uwagę zasługują również piękne widoki podczas zachodu słońca.
Środek tygodnia. Gorący dzień. Trzeci z rzędu, jednak na jutro zapowiadają załamanie pogody. Oznacza to tylko tyle, że na prawdziwie ciepłą pogodę trzeba będzie poczekać aż do lata. Była 9:45 natomiast Alaesha wciąż stała w kuchni. Za piętnaście minut powinna otworzyć galerię, a dopiero kończyła gotować ryż do bento...
Nie, to się nie uda. Nie wysiedzi dzisiaj w pracy. Sięgnęła po komórkę i szybko wyklikała kilka słów do zielonookiego. — Jedźmy za miasto. Teraz. — Minęło trochę czasu, od kiedy się widzieli, ale co tam. Czuła, że jej nie odmówi, nie dziś. Szybko dostała twierdzącą odpowiedź. Uśmiechnęła się szeroko pod nosem, zwężając przy tym oczy w cienkie szparki. To będzie miły dzień.
Pobiegła przez dom do galerii, aby wywiesić na drzwiach tabliczkę, że dzisiaj zamknięte. Również biegiem wróciła do kuchni, wyłączając maszynę do ryżu i przekładając białe ziarna do dwóch osobnych pojemników. Bento zazwyczaj przygotowywała dla siebie na dwa dni, a dzisiaj po prostu obie porcje zjedzą wspólnie. Do ryżu dołożyła wcześniej już zrobione warzywa w tempurze, wakame, sadzone jajka i po kawałku pieczonej ryby. Do jednego z pojemników włożyła kilka ostrych papryczek, dołożyła pałeczki i gotowe. Potem śmignęła jak wiatr po schodach, wskakując po dwa stopnie.
Do bieli i głębokiej czerwieni, którą już miała na sobie, dołożyła za dużą białą koszulę, którą zapięła na dwa guziki i lekko zsunęła z ramion. Pod spódnicę wciągnęła dół od bikini, a górę stroju wrzuciła do wyciągniętej z szafy dużej, słomkowej torby. Choć miała wątpliwości, czy woda będzie jakkolwiek ciepła, to wolała być przygotowana.
Białe adidasy wylądowały na stopach, a czerwony, trwały tint na wargach. Poza tuszem na rzęsach nie miała na sobie więcej makijażu. Czuła się dzisiaj piękna i nie chciała tego zakrywać, w tym swoich piegów, które lubiły niknąć pod podkładem. Zrobiła kilka tanecznych kroków przez korytarz i niewielki piruet dopadając do innych szafek. Wrzuciła do torby jeszcze kilka przydatnych rzeczy jak koc piknikowy, ręczniki i filtr UV w sprayu, którego pewnie zapomni użyć. Zbiegła po schodach i usłyszała warkot silnika. Już? Dorzuciła bento, butelkę wody, małe puszki słodkich napojów i wyleciała z domu.
Zobaczyła go, jak czekał na nią, opierając się o wóz. Uśmiechnęła się szeroko i przygryzła wargę. Zamknęła drzwi na klucz i podeszła do Shogo — już spokojniej. Stanęła tuż przed nim, na kilka centymetrów, mogąc się niemal o niego oprzeć.
— Cześć... — Wspięła się lekko na palcach, a dłoń wsunęła na tył głowy, między długie włosy. W kąciku jego uśmiechu złożyła pocałunek, po czym z figlarnym uśmiechem spojrzała mu w oczy. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, zsunęła dłoń po boku jego szyi i klatce, sięgając następnie od razu do klamki drzwi od strony pasażera.
— Plaża. — Otworzyła drzwi i bez pytania wpakowała się do wozu, zakładając nogę na nogę i odsłaniając nieco zęby w uśmiechu.
KOSZULA, TOP, SPÓDNICA (bardziej opięta na biodrach)
@Shogo Tomomi
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Shogo Tomomi and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Nie miał pojęcia, na którym etapie znajomości, gra, którą płynnie wprowadzili w życie od samego poznania, przeszła w płynne "teraz". To sprawiało, że bez większego zastanawiania, zmienił kierunek jazdy, wrzucając za cel Asakurę.
Nie minęło wiele czasu, gdy podjechał pod okolicę galerii, z ledwie krótką notką o treści "jestem". Zgasił wibrację silnika, wysuwając się na zewnątrz, ale nie opuszczając stanowiska przy drzwiach. Oprał biodro o maskę auta, palce jednej ręki zaczepił o brzeg paska, drugą leniwie sięgając po paczkę papierosów, którą w drugiej sekundzie wsunął na powrót w kieszeń wojskowych spodni, widząc sylwetkę artystkę w progu. Zmrużył ślepia, chcąc przyjrzeć się dziewczynie z nadzieją, że nastrój odsłoni nieco z zagadki cieńszego spotkania. Ku jego całkowitemu (ale i znacząco pozytywnego) zaskoczeniu - nie odnalazł choćby śladu zmieszania, niepokoju, czy innej, negatywnej emocji. Wręcz odwrotnie - promieniała. Emanowała tak otumaniającym ciepłem, że przez krótki moment zastanawiał się, czy zapomniał może, ze w międzyczasie wydarzyło się między nimi coś specjalnego. I jak kretyn - nie pamiętał co.
- Cześć - odpowiedział, w pierwotnym odruchu, chcąc odsunąć się od drzwi i pozwolić jej wsunąć się z drugiej strony. Zatrzymała go jej bliskość, ulotna słodko - świeża woń, której nie umiał określić źródła i dotyk, który zatrzymał się u podstawy czaszki, gdzie wplotła palce, zahaczając o kołnierz czarnej koszuli, przechodząc i na rozchylone w uśmiechu wargi - Nie tak prędko - zdążył wyszeptać, gdy dłoń, do tej pory wsparta na metalu samochodowej maski, wsunęła się we wcięcie kobiecej talii. Palce wpiął nieco mocniej w zakrytą czerwienią materiału - skórę, ale artystce nie zajęło wiele czasu, by wysunąć się z ujęcia. Mrużył ślepia, gdy jadeit prześliznął się po sylwetce, która właśnie znikała na siedzeniu pasażera
- Yes, Maa'm - niemal zasalutował, chociaż w geście kryło się tylko rozbawienie. To, ze z taka łatwością umykała jego dłoniom, znaczyło tylko - że rzucała mu wyzwanie do nowej gry.
- Jakieś życzenia co do muzyki? - zapytał, gdy wsunął się na miejsce kierowcy, z manierą, którą serwował klientom - to będzie dłuższa podróż. Inaczej będziesz skazana na moją muzyczną władzę - doprecyzował, zniżając wzrok niżej, na odsłonięte w rozcięciu spódnicy - kobiece udo. Odpalił silnik z westchnieniem własnego oddechu, które skutecznie odwróciło uwagę od bijącej znajomym napięciem, aury, jaka od początku działała na wysokich obrotach. Nie chciał zgadywać, co stanowiło o zmianie, ale, pomysł plaży mu się podobał.
- coś specjalnego się tam dzieje? - zapytał, gdy wyjechali już na autostradę, muzyka uderzała o szyby, a prędkość wpijała dwie sylwetki w skórzane siedziska tylko na krótkim odcinku, potem dając rozluźnić się rozmazanej i znikającej za nimi scenerii miasta.
@Itou Alaesha
but you do decide who owns who.
Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Rzeczywiście, minęło sporo czasu od ich ostatniego spotkania. Być może to nawet ona nie odpowiedziała na ostatnią wiadomość, nie pamiętała. Choć czuła to zaskakujące przyciąganie do Tomomiego, po ich ostatnim spotkaniu postanowiła przystopować i dać temu płynąć z prądem. Zobaczyć, czy dopłyną do suchego brzegu, czy może pochłonie ich nurt, zalewając byle falą. Blizny i rany, które zobaczyła na ciele Shogo zapaliły w głowie czerwoną lampkę, której nie potrafiła, ot tak, wyłączyć. W jakim stopniu był z nią szczery? Dzisiaj jednak przestało mieć to jakiekolwiek znaczenie. Tylko pulsujące tu i teraz było warte kobiecej uwagi. Od rana czuła się lekka niczym balonik z helem, który puszczony mógłby odfrunąć aż do chmur. Trudno jej było nawet sobie przypomnieć wątpliwości, które jeszcze niedawno ją trawiły. Wraz ze wstaniem z łóżka po prostu wyparowały, a ona nie pamiętała, o co w zasadzie jej chodziło. To co, rzeczywiście dzisiaj mogłoby ją zranić, to myślenie o tych bezsensownych i bezpodstawnych obiekcjach; stagnacja za kontuarem w galerii i marnowanie cudownego, ciepłego dnia; brak jego obecności w pobliżu, brak jego spojrzenia, brak jego dłoni czy głębokiego tembru głosu niosącego się gdzieś w okolicach ucha. Tego nie mogłaby znieść. Był jej dzisiaj bardziej potrzebny niż powietrze.
Pomimo „chwili” ciszy najwyraźniej nic się między nimi nie zmieniło — Shogo zjawił się zaskakująco szybko po zaledwie jednej wiadomości. Alaeshy wyjątkowo spodobał się widok mężczyzny niby to nonszalancko wspartego o samochód, a jednak patrzącego tak ciekawsko, tak wyczekująco na nią. Stając naprzeciw niego, miała wrażenie, że widziała go ledwie wczoraj. I czuła się tak samo. Choć może jednak odrobinę inaczej — jeszcze bardziej pewna siebie, a przy tym beztroska, zwiewna wręcz, a równocześnie mając w sobie jakąś nieoczekiwaną siłę i przyciąganie. Choć nie miała pewności, czy to ona przyciągała jego, czy to on przyciągał ją. Może działało między nimi po prostu prawo powszechnego ciążenia: dwa ciała, które lgną do siebie na mocy grawitacji. Dopiero miało się okazać, czy ustabilizują się na bezpiecznej orbicie, czy może dojdzie do kolapsu dwóch osobowości. Choć tym się dzisiaj nie martwiła. Teraz, wplatając dłoń w miękkie pasma, na powrót wydał się jej bezpieczny. Bo ekscytujący już był. Nigdy nie przestał dla niej być. Palce wpijające się w talię Alaeshy tylko upewniły ją, że wciąż coś się między nimi tliło — a ona miała zamiar ująć tę iskrę w dłonie i delikatnie rozdmuchać, by ożywić płomień.
Sam tylko kraniec jego ust zachęcał do skosztowania całości, jednak nie zrobiła nic więcej. Na ten moment zadowoliła się uśmiechem, który zawsze ją rozbrajał, i cichym szepnięciem, które zawibrowało ciepłem na kobiecej szyi. Nigdzie jej się nie spieszyło, mieli dla siebie cały dzień. Mogłaby zostać dłużej w jego objęciu, ale już po chwili zwinnie mu uciekła i wsiadła nieproszona do samochodu. Manewr przebiegł gładko i po jej myśli — choć prawdę mówiąc, nie miała żadnych planów na to spotkanie, a kierowała nią czysta spontaniczność. Zdawało się, że Shogo nie miał nic przeciwko temu. Wykonany przez niego żartobliwy salut w połączeniu z wojskowymi spodniami wyglądał wyjątkowo naturalnie, tak, jakby ten ruch był dla niego najzwyczajniejszą na świecie rzeczą. To akurat było ciekawe, jednak postanowiła tego nie skomentować. Siedząc już w pojeździe, przemknęło Alaeshy przez myśl, czy Tomomi musiał dzisiaj zrezygnować z jakichś planów, aby się tutaj zjawić. Niemniej o to również nie miała zamiaru pytać — dzisiaj nie istniały żadne obowiązki i mogli skorzystać z pełnowymiarowych wagarów od codzienności.
Już po chwili Shogo sam wsiadł do samochodu, wsuwając się na siedzenie z wyuczoną precyzją zawodowca. W tej chwili z pewnością nie trawiła go gorączka, więc i był w stanie namalować przed nią obraz siebie samego jako kierowcy. Stwierdziła w duchu, że podoba jej się taki — w swoim żywiole, za kółkiem, mający już za chwilę pędzić odrobinę za szybko przy wyjeździe z miasta. Słysząc z jego ust padające słowo „władza”, Alaesha uniosła do góry brew, potężnie zmuszając się do tego, aby nie powiedzieć na głos, że z przyjemnością oddałaby mu odrobinę władzy i w innym aspekcie. Walkę udało się jej wygrać, a po ustach przebiegł tylko niemy wyraz rozbawienia, po którym padła poprawna już odpowiedź.
— Chętnie posłucham czegoś z Twojej playlisty. — Zobaczyła, jak mężczyzna szybko uruchomił wygaszony dotychczas ekran, ukazujący znaną aplikację do słuchania muzyki. — Jednak, jeśli nie masz nic przeciwko, to mogę puścić od siebie kilka kawałków — pokaż, co tam masz. — Przysunęła się bliżej, żeby dokładniej widzieć wyświetlacz i przeleciała wzrokiem po widniejących tytułach. Wybrała jeden i go włączyła. Lubiła energię tego utworu, szybką, rockową melodię oraz sam tekst. Nie zastanawiała się nad tym, czy Shogo go znał, ani czy w ogóle był na tyle obeznany z językiem angielskim, aby móc bez problemu rozumieć słowa. Zaczęła podrygiwać nogą w rytm muzyki. Zauważyła ścignięcię zielonego spojrzenia po jej odsłoniętym udzie. Nie zakryła go ani nie przerwała bujania białym adidasem — jedynie ułożyła się wygodniej w miękkim, skórzanym fotelu.
Słuchając kolejnego pytania mężczyzny, miała ochotę parsknąć śmiechem. Aż tak chciał potwierdzenia, czy z pewnością to on był dla niej główną atrakcją? Zachowała jednak niewzruszoną minę i ekspresem wymyśliła odpowiedź.
— Coś specjalnego się tam dzieje?
— Tak. — Zrobiła krótką pauzę. — Ty — ja — i pusta plaża. — Zaczęła wyliczać na palcach, mówiąc z powagą, jakby rzeczywiście przedstawiała mu opis jakiegoś wydarzenia, tylko po to, by na koniec promiennie się uśmiechnąć. Może nawet z delikatną kokieterią.
— Kojarzysz ten zjazd z autostrady, gdzie można dostać się na plażę przez las? Jeśli nie, to Cię pokieruję. Tam plaża jest bardziej piaszczysta. — Alaesha jako miejscowy włóczykij znała wiele miejsc, gdzie można spędzić czas w ciszy i spokoju. Podobnie jak znalazła altankę w Amaterasu Jinja, w której przyszło im się spotkać po raz pierwszy. Lubiła przebywać na łonie natury, najlepiej tam, gdzie było zupełnie pusto. Były to miejsca perfekcyjne do odpoczynku, które jednocześnie doskonale nadawały się na... chociażby randkę.
Sięgnęła do torebki ułożonej obok siedzenia i zaczęła w niej szukać czegoś do picia — w końcu dobry „pilot” dba o swojego kierowcę. Nie tylko miłym towarzystwem, ale też podając to, czego może potrzebować.
— Wolisz oranżadę z kulką czy napój winogronowy? — Wyciągnęła puszkę i buteleczkę. Zostawiła tylko tę, którą wybrał Tomomi, a drugą wrzuciła z powrotem. Ali smakowały oba, a mogli wypić, póki co, jeden na spółkę. W końcu papierosem, i nie tylko, już się dzielili. Po chwili podała mu wskazany napój do wyciągniętej ręki i korzystając z okazji, że obie ręce miał najzupełniej zajęte, przysunęła się bliżej. Zręcznym ruchem poprawiła połyskujące czernią pasmo długich włosów i powiedziała z lekkością króciutkie zdanie.
— Naprawdę się cieszę, że przyjechałeś.
Wróciła do poprawnej pozycji na swoim siedzeniu, przysłuchując się lecącej z głośników muzyce. Nie mogąc się powstrzymać, zaczęła nucić pod nosem słowa piosenki. Nagle wpadła jej do głowy myśl.
— Wtedy, w Amaterasu — słyszałeś, jak śpiewałam? Przyznaj się, przyszedłeś, gdy nuciłam piosenkę. — Zerknęła na niego uważnie, chcąc wyłapać, czy powie prawdę. Nie zdarzyło im się jeszcze wspominać ich pierwszego spotkania, którego niemożliwym do przewidzenia skutkiem okazała się dzisiejsza podróż za miasto.
@Shogo Tomomi
Ye Lian, Shogo Tomomi and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Nie pamiętał, gdzie kończył się, a gdzie zaczynał punkt zwrotny, jaki z pogłębianej ciszy, przekuł się w spotkanie. Był po prostu moment na "teraz", zagłuszające pozostałości wczoraj. Wpływ musiała mieć sama aura, jaką od początku krążyła wokół kobiety, zupełnie świadomej wrażenie, jakie robiła. I mógł przypuszczać, że nie tylko na nim. Bo jeśli ostatni czas, kłębił w sobie rzeczy oscylujące wokół celu oraz niekoniecznie oczekiwanych perturbacji, wiązanych z samym kontraktem - to Alaesha wprowadzała łagodzącą ciężkość myśli - lekkość. Jakby rozdmuchiwała wirujący nad głową cień, sycąc czymś miękkim. Kuszącym na tyle, że zapominał nawet o przebiegłym swędzeniu w okolicy karku. O szramach, które pozostawiło jestestwo, dopominające ...o uwolnienie? Wizja wyrwania z okowów kontraktu z perspektywy yurei - była obiecująca. A jednak - Shogo w nasyconej przez naturę lojalności i samej przyjaźni, nie umiał pokusić się o zdradę. I sama konkluzja, znowu, rozmywała się, gdy rozjarzone zmysły chwytały wrażenia rzucane przez kobiecą postać. Odkładał cienie na bok. Tak, jak przesuwał linię zastanowienia, czym stać się miało spotkanie. I czymkolwiek miało być, ponad - plażową beztroskę.
Wnętrze auta było dostosowane do niego, do jego preferencji, zachowane w klimacie luksusowych upodobań klientów. I nieoczekiwanych zwrotów akcji. Czarne obicia skóry, miały okazję spijać sączącą się z ran krew - i jego, i ochranianych pasażerów. Za każdym razem doprowadzana do całkowitego porządku. O auto - dbał jak o swój dom. A tego - długo właściwie nie miał, wciąż pozostając przelotnie w miejscach. Nieustannie w ruchu. taka natura. I takie przeznaczenie yurei - nic nie było na zawsze. Śmierć i podatki, wieściły pewnością. I byłby zaśmiał się nawet, wciąż pamiętając o spotkaniu w Mirai. Ponurość myśli, przeganiała tkająca się melodia - padających nieważko słów, puszczonych dźwięków pierwszych piosenek i samej ulotności podróży.
- Śmiało - rzucił, odsuwając leniwie dłoń od ekranu i wyświetlanej listy, ostatnio przesłuchiwanych kawałków. Zdecydowanie mocno brzmiących. Przełączona przez czarnowłosą piosenka - była mu znajoma, o czym świadczył ulotny półuśmiech i odchylenie ciała, gdy swobodniej układał ciało na siedzisku. Pasażerka, odnajdowała się w mocniejszym klimacie, więc nawet nie mrugnął, pytając o zdanie, gdy piosenka przełączyła się na kolejną, bezpośrednio z jego ulubionych. Odsunął jedną rękę z obręczy kierownicy, drugą, układając luźno na drążku biegów, nie zwalniając obrotów silnika nawet przez moment. Mieli czystą drogą, autostradę, która prowadzić miała ku odległej plaży. Ręka, odnajdowała się w odległości minimalnej od podrygującej w rytm muzyki nogi. Palce nie drgnęły jednak, by choćby zahaczyć o odsłonięty fragment skóry. Dawno nie był szczeniakiem, żeby reagować impulsywnie na kobiece wdzięki.
Wszystko w swoim czasie. - dałoby się powiedzieć, ale wciąż rządziło nim przyzwyczajenie, że prowadząc samochód, skupiał się przede wszystkim na jeździe, cudzą obecność traktując - profesjonalnie. kliencko. Niezależnie do skojarzeń. I prowokacji - także własnego umysłu.
- Mhm - odpowiedź, właściwe nie dała mu większych wskazówek, wprawiając w lekką konsternację, ale nie drążył tymczasowo. Być może, cel podróży naprawdę miał odsłonić więcej kart - znam - zerknął na artystkę, mrużąc ślepia zagadkowo - moja profesja wymaga takiej znajomości - zaśmiał się bezdźwięcznie, ledwie odsłaniając prawą stronę wyszczerzonych zębów. Miewał dziwnych klientów i jeszcze dziwniejsze wizje na cel podróży. Nawet te nocne, po pijaku, jako przedłużenie imprezy, kończące się akurat przy piaszczystej stronie plaży.
- Napój - wybór wydawał się mu oczywisty. Nie lubił zbyt słodkich rzeczy, a czerwień oranżady, sugerowała co najmniej jego intensywność. Taką, wolał przede wszystkim w ostrości - dziękuję - sięgnął po podaną puszkę, przełykając kilka łyków i podsuwając kobiecie zawartość. Wilgoć przyjemnie wybiła suchość z języka, ale już przewidywał, że szybko zastąpi go tytoniowym smakiem - Zapalę - dodał, tą samą dłonią sięgając skrytki, w której znajdowała się paczka z papierosami. Na stwierdzenie, odpowiedział po chwili, dopiero, gdy końcówka zwitka zajarzyła się żarem, a yurei zaciągnął się dymem, który prędko umknął przez uchylone okno - Nie miałem powodów, żeby tego nie robić - zrobił przerwę, na przytrzymanie dymu w płucach. Papieros zadrgał, gdy na chwilę pozostawił go między wargami.
- Nie przypominam sobie - patrzył przed siebie, na drogę, na migające światła aut i na samą, utrzymywaną prędkość - chyba, że zrobiłem to nieświadomie. Słyszałem o... - yokai - o legendach, w których pewne istoty wabiły mężczyzn śpiewem - przypomniał sobie, chociaż, jeśli dobrze chwytał podania, było to zawsze związane z wodą i morzem. Spojrzał przelotnie, dając i samej kobiecie, by zetknęła się migotliwą kroplą zawadiaki, jaka zaraz zasiała się w zielni tęczówek - chyba, że dokładnie taki był twój cel.
@Itou Alaesha
but you do decide who owns who.
Ye Lian and Itou Alaesha szaleją za tym postem.
Roznoszące się po samochodzie dźwięki kolejnych piosenek wprawiały Alaeshę w doskonały nastrój — o ile rzeczywiście była w stanie czuć się dzisiaj jeszcze lepiej. Można uznać, że po prostu cięższe nuty, szczelnie wypełniające przestrzeń pędzącego BMW, skutecznie podtrzymywały dobry humor artystki. Miło było posłuchać z kimś takich utworów, bo tak się składało, że jej znajomi raczej gustowali w lżejszych tonach. Kolejna piosenka, która wybrzmiała z głośników, nie przerwała bujania nogą do taktu, a jedynie zmieniła jego rytm. Tekst był mocny, ociekający kroplami gniewu, ale i pewności siebie.
— Nie znałam tego, ale nie powiem, przyjemne dla ucha. — Koniec piosenki zaznaczył moment, w którym Alaesha sięgnęła ponownie do odtwarzacza. Przez chwilę przeczesywała listę w poszukiwaniu czegoś w podobnym klimacie, aczkolwiek bardziej skocznego. Mignęło jej kilka mocnych kawałków, które lubiła, jednak takich brzmień słuchała zazwyczaj, gdy była smutna lub... wkurwiona, choć nie było to zasadą. Dziś jednak czuła rozpierającą, wesołą energię, która prosiła się o uwolnienie. Znalazła utwór, który wydał się w sam raz — alternatywny rock powinien być równie dobry. Ponownie odsłuchiwany tekst piosenki nawet ją zaskoczył, ponieważ całkiem nieźle pierwsze wersy pasowały do ich spotkania po czasie.
Make for complications
Frozen on the spot and I can't make a move
Come on, baby, help me now and light the fuse
Melting inside at the sight of you
'Cause I can feel the heat across this room
Reszta tekstu w zasadzie też pasowała — zresztą już kiedyś Alaeshę naszło skojarzenie, że ich spotkania to jak beztroska zabawa zapalniczką nad materiałem wybuchowym.
— Mhm. —
Malarka dostrzegła rozlaną na twarzy mężczyzny konsternację. Cóż to był za widok! Ona, Alaesha, wzbudziła zmieszanie w Tomomim? Panu nie-do-zbicia-z-tropu? Królowi ciętej riposty? Koronowanej głowie zawadiackiego luzu i flirtu? Jakież to było przyjemne. Poświęciła chwilę, aby przyjrzeć się nieznanej emocji przyozdabiającej już i tak atrakcyjne oblicze. Poprzysięgła sobie w duchu, że postara się wzbudzić więcej takich emocji, jednak teraz ze spokojem i uśmiechem na twarzy — odpuściła. Zdobytymi nagrodami nie wypadało się chełpić.
— Jeśli myślisz, że naprawdę jest jakiś powód, to go nie ma. Serio, na plaży nic się nie dzieje. Napisałam spontanicznie. — Powiedziała szczerze, chcąc rozwiać myśli najwyraźniej kłębiące się pod czaszką mężczyzny. — Chciałam się dzisiaj urwać od rzeczywistości. Fajnie, że też chciałeś pójść ze mną na wagary. — Rzuciła szczeniackim porównaniem do czasów szkolnych, ale dokładnie w taki sposób to sobie wyobrażała. Będąc jeszcze uczennicą, nigdy nie wagarowała. Nie miała na to ani matczynego przyzwolenia, a i wyuczony strach sprawiał, że nawet gdy jej zabrakło, nie była w stanie odpuszczać zajęć, trzymając samą siebie w ryzach. Teraz jednak, będąc dorosłą kobietą, chciała się czasem rozpieszczać i odpuszczać obowiązki, gdy czuła, że potrzebuje odpoczynku.
— Kierowca — ochroniarz — i przewodnik wycieczek w jednym. Ciągle zaskakujesz. — Zaśmiała się z czarnowłosego, nie mogąc się powstrzymać. Aczkolwiek to dobrze, że znał tamto miejsce, a może i inne, które mógłyby kiedyś artystce pokazać. — Istnieje cokolwiek, na czym się nie znasz? — Przygryzła w uśmiechu wysunięty koniuszek języka, wciąż się z nim drocząc. Jednocześnie otworzyła wskazaną puszkę z cichym syknięciem napoju, który jakby sam odetchnął z ulgą, że został wybrany. Metalowe opakowanie płynnie przechodziło z rąk do rąk, by w końcu zatrzymać się w tej kobiecej, podczas gdy Shogo sięgnął do samochodowej skrytki po stronie Alaeshy. Umieszczona była w niewielkiej odległości od jej kolan, a ręka przeszukująca szufladkę w poszukiwaniu papierosów była tak blisko. Itou zamarła na moment w drżącym bezruchu. Od początku spotkania miała ochotę być blisko niego — co w zasadzie nie byłoby niczym dziwnym, bo i przy poprzednich spotkaniach tego chciała. Teraz jednak czuła trudną do opanowania chęć zaczepiania go, dotykania, realizacji jakiejś psoty. Dłonie nie przestawały świerzbić, chcąc co rusz wybijać się w jego kierunku. Alaesha starała się trzymać własne ręce na wodzy, nie chcąc rozpraszać kierowcy podczas jazdy. Niemniej, mądrym by było ze strony prowadzącego, aby też nie rozpraszał swoją obecności współpasażerki.
Uniosła do góry puszkę, udając że nic sobie nie robi z tego bliskiego sąsiedztwa. Udało się jej to na tyle, że patrząc bardziej na męską dłoń, aniżeli na napój, wylała część jego zawartości na biel koszuli. Materiał zaraz przyczepił się do skóry, więc i rozpięła guziki, by nie przemoczyć topu pod spodem. Natomiast nie przejęła się tym wcale. Szczęśliwie był to napój bez cukru i barwników, więc urokliwa plama zaraz po prostu wyschnie.
— Nie miałem powodów, żeby tego nie robić. — Hmm, czyli kilkutygodniowe milczenie nie było powodem, żeby nie przyjechać w ekspresowym tempie na niewiele mówiącego smsa z propozycją wyjazdu za miasto. Dobrze wiedzieć.
— Słyszałem o legendach, w których pewne istoty wabiły mężczyzn śpiewem — chyba że dokładnie taki był twój cel.
Alaesha roześmiała się zgrabnie, wnosząc do zamkniętej przestrzeni jakąś sprężystość. Nie umiała wyobrazić siebie samej jako syreny czyhającej na męskie serca, szczególnie że tamtego dnia raczej atakowała tylko niewinny bluszczyk z piosenką na ustach. Swoją drogą, zielony przyjaciel przez te kilka miesięcy wspiął się dziarsko po drewnianej drabince postawionej przy jednej ze ścian domu. Może kiedyś uda mu się urosnąć w siłę i owinąć się też wokół samej ściany. Itou pospiesznie przewertowała w głowie bestiariusz i nie znalazła tam yokai, kuszącej śpiewem. Najbliżej tego była Jorōgumo, pajęczyca przyjmująca postać pięknej kobiety, mamiącej niezwykłą urodą i obietnicami gorącego uczucia. Śpiewu w legendach o niej nie było, a przynajmniej nie wprost — aczkolwiek pewnie nie jedna Jorōgumo mogła z niego korzystać. To ciekawe, że Shogo akurat tak powiązał słowami osobę artystki i ich pierwsze spotkanie. Czyżby mogła jawić mu się w ten sposób? Wywołać na nim akurat tego typu pierwsze wrażenie?
— A czujesz się zwabiony? — Odpowiedziała pytaniem, łapiąc błyskającą zielono iskrę we własne, miodowe w tym momencie od jasnego słońca tęczówki. Uniosła kąciki ust delikatnie, a jednak trochę chytrze, trochę lisio.
Wyjechali zza zakrętu, gdzie rozpostarł się przed nimi widok na ocean — właśnie tam, gdzie zmierzali. Nie byli jeszcze blisko, ale już w pobliżu. Akurat ten odcinek drogi znajdował się zdecydowanie wyżej względem poziomu tafli wszechogarniającej wody, okraszając podróżnych wspaniałą panoramą.
— Ach, widać ocean! Zwolnij, proszę! — Ala westchnęła z zachwytem, po czym wcisnęła przycisk w podłokietniku, by uchylić okno. Wpierw pęd powietrza był ogłuszający, ale gdy samochód zaczął zwalniać, ciepłe, całkiem przyjemne podmuchy wypełniły auto. Wpierw wychyliła zaledwie rękę, ale chciała więcej. Wsparła się jednym kolanem o siedzenie, by wysunąć głowę i część tułowia na zewnątrz. Rozpięta koszula, która już wcześniej była osunięta z ramion, teraz opadła w zagięcia łokci i falowała w rytm zawirowań powietrza w pojeździe. Wiatr momentalnie rozwijał proste pasma włosów, a słońce uderzyło ciepłem po twarzy, gdy nie mogła oderwać wzroku od migoczących w porannych promieniach fal. Ogrom otaczającego artystkę piękna sprawił, że brązowe oczy zaszkliły się — częściowo ze wzruszenia, a poniekąd z powstrzymywanego mrugania, by zdążyć wchłonąć jak najwięcej z namalowanego przez naturę obrazu. Nie trwało to jednak długo, gdyż za kolejnym zakrętem widok umykał przed zachłannymi spojrzeniami podróżnych, objawiając się ponownie dopiero stojąc na piasku plaży. Alaesha opadła na siedzenie i zamknęła okno. Pierwszy moment uderzył po ogłuszonych wiatrem bębenkach, sprawiając że każdy dźwięk przez chwilę wydawał się przytłumiony.
— Jest tak cholernie pięknie! — Zwróciła rozpromienioną twarz do swojego kierowcy, przeczesując palcami zmierzwione włosy. — Całą zimę czekałam na taki dzień!
@Shogo Tomomi
Ejiri Carei and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Tych samych, które z ciekawością obserwowały drobną kobiecą sylwetkę obok, tak swobodnie poruszająca się w rytm dudniącej melodii - kolejnej już. W widoku było coś urzekającego. Nie znał jej takiej. Nie w tak uroczym wydaniu. Doświadczenie, podsyłało więc pytania - o przyczynę. I przyznawał się też, że bardziej niż wyborem piosenek, interesował się kobietą i jej reakcjami. Dzielił jednak uwagę proporcjonalnie, nie tracąc kontaktu z drogą, chociaż ta - wydawała się zgrywać z umiejętnościami. Czuł, że nawet z zamkniętymi oczami potrafiłby utrzymać właściwy tor. W towarzystwie, wolał jednak nie testować własnych możliwości w ten sposób. Nie, bez konieczności.
- To miłe, że chciałaś akurat mnie na te wagary zaprosić - przechylił głowę w stronę czarnowłosej, ale nie spojrzał w jej stronę, przyjmując lakoniczne wytłumaczenie o spontaniczności. Tylko uniesiony kącik ust świadczył o rzeczywistej emocji - I jaka lekcja była dziś do odrobienia, której unikamy? - nawiązał lekko do rzuconego zdania, podejmując ton rozmowy. Swoich czasów szkolnych nie chciał pamiętać tak dobrze. Wojskowy klimat trzymały jego zapalczywość w ryzach, niekoniecznie chętnie się z nią rozstając, co - nigdy nie podobało się jego ojcu. I mimo to - poszedł wyznaczoną mu ścieżką. Chciał czy nie, zrobił dokładnie to, czego w musztrowym wychowaniu oczekiwano po nim. Czy mimo to zachował swój duch?
- ...i żadne się nie wyklucza - podsumował z udawaną powagą, unosząc brew na nieoczekiwane pytanie - na bardzo wielu rzeczach - poruszył barkiem, bo na język wpełzło wyznanie o właściwym zajęciu - długo pracowałem w wojsku. To co potrafię, wiąże się przede wszystkim z tą profesją - urwał na moment, zerkając jak przesuwa palcem po wyświetlaczu w poszukiwaniu kolejnej melodii. Odetchnął. Kiedyś już słyszał podobne zagajenie. W czasach, gdy był dużo młodszy i dużo bardziej uległy cwaniackim naleciałościom charakteru - na malarstwie nie znam się wcale, ani na gotowaniu, czy śpiewaniu, chociaż podobno mam do tego dobry głos - puścił jedną rękę z kierownicy, sięgając wyświetlacza, przy którym majstrowała artystka. Zamiast jednak dotknąć ekrany, chwycił smukły nadgarstek, by przesunąć go w stronę dziewczyny, finalnie odkładając jej dłoń na udo. Sekundę zatrzymał ucisk, opuszkami muskając odsłoniętej skóry przy rozcięciu spódnicy, by dopiero wtedy sięgnąć playlisty. Odnalazł kawałek, który wcześniej często leciał w zapętleniu.
- To po rosyjsku - skwitował, wracając do początkowej pozycji. Nie zawsze pozwalał, by piosenka pojawiała się w towarzystwie. Pamiątka. Jedna z wielu, którą uparcie chował dla siebie - potem możesz zmienić. - dodał, przejmując też napój, dając szansę, by zwilżyć gardło. Ale to tytoniowa potrzeba wygrała, gdy w końcu sięgnął po papierosy, a dym zawirował w płucach, który potem gnał przez uchylone okno.
Nie skomentował rozlanego napoju, nawet, jeśli na języku piekliło się kilka komentarzy, gdy dostrzegł, jak materiał klei się do skóry, naznaczając się transparentnością. Rzeczywistość prowokowała męskie zmysły. Pilnował się, by nie dać im popłynąć za daleko. Nie dziś. Albo co najmniej, nie teraz.
Na śmiech, zareagował odbiciem, chociaż uśmiech odsłonił zęby, ale nie wydostawał się dźwiękiem. Wystarczył mu przyjemny ton kobiecej reakcji i fakt, że tak lekko dotykała krążących w podróży tematów. Bez zbędnego nacisku, ale i bez dystansu. Była tak szczera we wszystkim co robiła, tak żywa, że naprawdę ciężko było nie podążać za nią wzrokiem. Na ulicy - zrobiłby to na pewno.
- Wiesz, raczej by mnie tu nie było, gdybym się tak nie czuł - tym razem pozwolił im obojgu na dużej pozostać w skrzyżowanych ze sobą kolorach źrenic. Tylko po to, by na życzenie zaraz potem - zwolnić obroty silnika. Widok za oknem stał się wyraźniejszy, podkreślający, że znajdowali się daleko poza miastem i cementem budynków. Otwarte okno i wychylenia powitał - tym razem on - ze śmiechem. Prędkość pozwalała też na swobodniejsze manewry dla niego samego, dlatego odchylił się. Opierając nadgarstek na odchylonym w jego stronę, kobiecym biodrze
- Jak już złapiesz wiatr za nogi, to bierz ze sobą - asekurację przerwał z chwilą, gdy artystka wróciła na miejsce. Zwolnił jeszcze bardziej, wjeżdżając w końcu na ścieżkę, która - prowadzić miała w pobliże plaży. Dalej, mieli przejść już pieszo. Musiał znaleźć tylko miejsce, by w końcu zostawić samochód.
- To tak jak Ty - i miał wrażenie, że sam czekał już całą zimę ( trwającą więcej niż rok) na taki dzień.
@Itou Alaesha
but you do decide who owns who.
Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Nie spodziewała się jednak już w chwilę później wyznania pomiędzy beztrosko rzucanymi żartami. Shogo zazwyczaj trzymał kobietę w lakoniczności słow dotyczących swojej osoby, jednak od czasu do czasu uchylał sporego rąbka tajemnicy. Podobnie było na imprezie w Rezydencji Aikiryu, gdy tłumaczył obrączkę. Wtedy artystka po prostu przyjęła jego słowa, nie czując, aby na tamtym etapie pytanie o cokolwiek więcej było na miejscu. Jeżeli będzie chciał się tym podzielić, to sam jej kiedyś powie, prawda? Znajdzie wtedy na to odpowiedni dla siebie sposób.
Zwierzenie, choć wypowiedziane mimochodem, zdawało się łączyć cienką nitką podobnej nostalgii jak w listopadowy wieczór. Alaesha nie była jednak teraz w stanie przytrzymać się tej ważnej myśli oscylującej na granicy melancholii. Im bardziej próbowała się w nią zagłębić, tym bardziej rozpływała się pomiędzy rozpierającymi ją gorącymi iskrami. Dała więc ponieść się własnemu spojrzeniu, przyglądając się mężczyźnie z zainteresowaniem, jakoś na nowo, przekręcając głowę do boku. Obejrzała go od góry do dołu, szukając w sylwetce potwierdzenia słow, które przed chwilą padły. Całokształt wraz z innymi drobinami informacji złączył się w spójniejszą całość.
— W wojsku? Czyli miałam rację. Ciągle zaskakujesz. — Na usta artystki cisnęło się pytanie, którego jednak nie zdążyła zadać, mężczyzna bowiem kontynuował wypowiedź. W uroczy sposób nawiązał do niej samej, co zaowocowało rozbawionym uśmiechem.
— Z malarstwa mogłabym Ci dać korki. Z gotowania zresztą też... — Wygięte ku górze kąciki ust nabrały teraz łagodności. Gotowanie dla kogoś kojarzyło się Alaeshy z czułością i przynosiło na myśl coś niewątpliwie kobiecego. Do tego naprawdę lubiła gotować, choć obdarzała posiłkami tylko bliższych jej sercu ludzi.
— Na śpiewaniu to ja też się nie znam więc... — Wciąż była zajęta przeszukiwaniem playlisty, dlatego dłoń na nadgarstku zaskoczyła ją. W dziewczęcych oczach pojawiło się pytanie, które śledziło ruch jej własnej dłoni na miękkość odsłoniętego uda — z najwyraźniej niezbędnym wsparciem męskiej ręki. Choć palce kierowcy całkowicie i bez problemu zamknęły się na smukłym nadgarstku, to dotyk był łagodny, odznaczający się stanowczością dopiero później. W zakończeniu ruchu i subtelnej, acz świadomej intencji muśnięcia opuszkami, od czego kobiece udo pokryło się gęsią skórką.
— ...chętnie bym posłuchała tego Twojego dobrego głosu. — dokończyła zdanie, dopiero gdy Shogo wybrał własną piosenkę. Zaskakująco przyjemną i elektryzującą mocną melodią i samym głosem wokalisty. Przez chwilę słuchała w milczeniu, po czym z ust wyrwało się jedno słowo.
— Zajebista. — Przymknęła oczy, wsłuchując się w nieznany język, mogąc dzięki temu traktować śpiew jak kolejny instrument. Kiwała przy tym głową do taktu, a spijane dźwięki podtrzymywały skórę na zgrabnych nogach w stanie wzburzenia mieszków włosowych.
— Podoba mi się ta chrypka w głosie, przyprawia o dreszcz. Też taką masz. — Gdy piosenka zbliżała się ku końcowi, nie przełączyła jej, a puściła ponownie.
— O czym jest ta piosenka?
Przerzucali między sobą kolejne sugestie i żarty. Niemniej przy Shogo Alaesha mogła być co najwyżej przygotowana na niespodziewane. Wciąż od czasu do czasu zaskakiwał ją łobuzerskimi zagrywkami, jednak ta nieoczekiwana miękkość robiła na niej jeszcze większe wrażenie. Ogromnie ją ciągnęło do tej jego strony, którą dotychczas tylko kilkukrotnie musnęła.
— Wiesz, raczej by mnie tu nie było, gdybym się tak nie czuł. — A potem to spojrzenie, zawieszone w jej tęczówkach. Czy miało cokolwiek znaczyć? W jej brzuchu coś zatrzepotało. Wcześniejszy uśmiech odrobinę pobladł, tylko po to by na policzki wspięło się ciepło. Spojrzała teraz przed siebie, próbując ukryć inny, nieśmiały, acz wyjątkowo uradowany wyraz twarzy.
— Więc masz rację. Taki najwyraźniej był mój cel.
Cudny krajobraz wyrwał ich z rozmowy, a otwarte okno wpuściło powiew powietrza, rozrzedzając nieco parną atmosferę między nimi. Ręka na biodrze jedynie dopełniła moment, pozwalając Alaeshy odczuwać chwilę wszystkimi zmysłami jednocześnie.
— Wyrwał mi się, ale dziękuję za asekurację. — Wciąż poprawiała zmierzwione włosy, gdy padł komplement, ponownie elegancko wpleciony w jej poprzednie słowa. Nie odpowiedziała, jedynie przeniosła wzrok gdzieś w bok, przygryzając delikatnie wargę i kończąc ruch dłoni na nawinięciu kosmyka na palec. W tym wszystkim nie zdążyła włączyć żadnej piosenki, bo i już samochód toczył się po leśnej drodze, by dojechać do niewielkiego parkingu, który mógł pomieścić ledwie kilka aut. Mimo tego był całkowicie pusty.
— Na plaży możemy posłuchać czegoś z mojej playlisty.
Wysiedli z samochodu w przyjemnie zacieniony krajobraz. Powietrze mieszało w sobie zapach drzew i zapowiedzi oceanu. Niemniej Itou wiedziała, że prawdziwie przyjemny chłodny zapach soli i ciepły aromat piasku poczują dopiero przy wejściu na plażę. Na ścieżce było spokojnie, ale nie cicho. Nie słyszeli żadnych odgłosów drogi czy nawet ludzi, jednak szum listowia i dźwięki ptaków zgrywały się w jeden wyraźny koncert. Aleasha pozwoliła sobie na niepoprawianie zsuniętej koszuli, dokładając tylko w zgięcie łokcia słomkową torbę. Mieli przed sobą około dziesięciu minut spaceru. Doskonały moment, żeby zapalić, o czym prawdopodobnie pomyślał Shogo — Itou zauważyła kątem oka, że chyba właśnie szukał papierosów.
— Poczekaj! — Cały czas idąc, sięgnęła do torby, skąd wyciągnęła paczkę tej samej marki, którą już nie raz palili. Zawsze była to jednak paczka należąca do mężczyzny. — Kupiłam ją po ostatnim razie, żeby Cię nie „opalać". — Samo zdanie było niewinne, jednak zawierało w sobie intencję kolejnych spotkań. Otworzyła opakowanie, w którym brakowało tylko dwóch zwitków. Zrobiło się jej jakoś głupio na ten widok, więc zechciała się z niego wytłumaczyć. — Bez Ciebie jakoś mi nie smakowały. — Dopiero wypowiadając słowa na głos, zdała sobie sprawę z ich co najmniej intrygującego wydźwięku. Zdania wypływały dzisiaj z lekkością wprost z jej ducha, pozbawione woalki ze strachu i ruminacji. Mimo tego, albo raczej właśnie z tego powodu, zamknęła sobie usta papierosowym filtrem i poczekała aż Shogo przypali należący do niej zwitek. Potem jednak zwinnie uniosła ku górze rękę odzianą w czarny materiał. Wszystko po to, by wsunąć się pod męskie ramię, odkładając dłoń na własnym ramieniu. Swoją ręką otoczyła go w talii, zatykając wygodnie kciuk o pasek spodni. Zaciągnęła się papierosem. Smakował wyśmienicie.
Powolnie wypuściła zaciągnięty dym i oparła kark na ramieniu Shogo. Zerknęła ku górze, szukając zielonych tęczówek.
— Czym zajmowałeś się w wojsku?
@Shogo Tomomi
Ye Lian, Ejiri Carei and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
- Często z tych lekcji rezygnujesz, czy to z dedykacją? - mrugnięcie, podobny tikowi, równało się pociągnięciu kącików warg ku górze i pozostawienie i na straży bielącego się równo uzębienia. Towarzyszył im - nieodłącznie - płonący poblask na skraju źrenicy, gdy kierował profil w stronę pasażera. Nie potrzebował właściwie potwierdzenia, gdy tak prosto dawała mu odczuć swoja radość. Gdy ciało z elektryzującą mocą zapraszało - do odzewu (niekoniecznie związanego ze słowami) - i rozpraszało jednocześnie, bujając myślą, jak huśtawką na wysokościach, wzmagając pęd adrenaliny.
Gesty przypominały tańczący leniwie płomyk, z intencją podpalacza jednak, przeskakując na kolejne - jedne po drugiej - łatwopalne przestrzenie. Igrała z ogniem. A podobno (przywłaszczał ją sobie z arogancją?), domena należąca do niego. Żywotności iskier nie tamował. Podsycał oddechem ich rozmach, snując palce za iskrami, co osiadały potem na kobiecej skórze, jak migotliwe tatuaże. Ona sama, nie zgasiła żadnej. Chwytała je między spojrzenia i rzucała wyzwanie. Pamiętał ich znamiona jeszcze podczas Nocy Duchów. Ale wszystko, co robiła dziś - robiła z niesłabnącą energią. Nieograniczaną konwenansem, czy inną mocą, w której ludzkość tak łatwo się zanurzała. Artystka igrała i z tym. Bawiła się nićmi stereotypów i składał z nich własny splot, zupełnie niepodobny pierwotnemu. A potem, puszczała z wiatrem. I była w tym piękna. Wtedy się odsłaniała.
Czy on nie robił tego samego?
Dziś, teraz, Alaesha wydawał się nienasycona pragnieniem życia. I wszystkiego co ze sobą niosło. Tak, jak on kiedyś. Z głodem, który trawił i miał trawić już do końca. Jakikolwiek miał być.
Nie dzielił się chętnie wnętrzem, które obleczone było - znowu - wojenną musztrą. Z przeświadczeniem, że byle odkrycie słabości, da wrogom pretekst do ataku. Żył wieczną wojną, frontem wyznaczonego dla yurei celu, nawet jeśli od dawana nie odwiedzał prawdziwie bitewnych pól. Trzymał się wypracowanych nawyków, które kiedyś ratowały mu życie. Zabawne, że zdążył skruszyć niektóre z nich. Wystarczyła tylko kobieca obecność.
- Co w tym zaskakującego? - zmrużył powieki w krótkiej refleksji - za kogo mnie więc brałaś? - coś szczególnie rozbawionego wierzgało w ślepiach mężczyzny. Rodziło się tam coś daleko zawadiackiego. O tym, jak wyglądał i jakie wrażenie sugerować mogła jego aparycja i oraz widoczne znamiona, pozwalała wytypować kilka skojarzeń. Nie próbował żadnym domysłom zaprzeczać, tłumaczyć cokolwiek. Częściej niż powinien, pozwalał nieporozumieniom rozprzestrzeniać się, a potem śledzić ich zasięg i kształt. Jaki przybrał w oczach artystki? I czy jakikolwiek miał? Zdążył zauważyć, jak nietuzinkowo potrafiła podejść nawet do najprostszych zagadnień. Wymykała się postawionym ciasno granicom, nie mocowała się z nimi, oddechem żywiołu - jakim prawdopodobnie była - wymijając zęby więzienia, dla wielu tak bezpiecznych. Być może była to domena artystów. Wciąż - był ciekaw, czysto ludzka perspektywą wrażeń. Stereotypy były w końcu jedna z wartości, jaka ludzkość operowała na wielu poziomach. Niekoniecznie i nie zawsze - tych złych.
- Gotowanie, czy malowanie w moim wykonaniu byłoby zdecydowanie niebezpieczne - niemal parsknął, powstrzymując jednak rozchodzący się grymas, bo w wypowiedzi kobiety wyczuwał coś więcej. Zalała go ulotna przyjemność, taka, która wypełniała jeden z jego głodów - dla wszystkich - doprecyzował z uwagą, poważniej, wracając do kończącej się ścieżki za szybą i zjazdu, do którego zmierzali - ale mógłbym popatrzeć jak to robisz Ty - dla mnie - zdawało się mówić odwrócone spojrzenie, którego jasność odbiła się w lusterki zerknięciem - mówisz o tych czynnościach obok siebie, oba zajęcia muszą ci sprawiać przyjemność? - chociaż zdanie kończyło się pytajnikiem, całość zdania niosła zamkniętą całość.
- Tego nie robię często - przyznał, gdy włączona melodia opadła w nowej pętli - i zawsze miałem do tego towarzystwo - mówił w czasie przeszłym. Historie wypełnione śpiewem jarzyły się wspomnieniami, których powrotu nie przewidywał. Wkradająca do głosu melancholia została prędko pochłonięta teraźniejszością i rozproszeniem, z jakim nie tylko on musiał się zmierzyć.
- Opowiem ci następnym razem.
Zapadająca cisza w aucie nie przeszkadzała, gdy uwaga przeskakiwała między zwolnione prowadzenie, a prowadzone, obserwacyjne śledztwo, zmieniającej się kobiecej natury, która malowała śliczne oblicze artystki. Emocje, te niewypowiedziane, ścigały się z uchwyceniem źródeł, to jaśniejąc w oczach, to barwiąc policzek różem, to opadając zębem na przygryziona wargę. Zapamiętywał ścieżkę i proces, hamując komentarze, które cisnęły język.
- Na plaży posłuchamy wody - zaśmiał się i kontynuował mówienie już wysiadając, potem blokując zamek auta. Ruszył dopiero, gdy kobieta weszła na ścieżkę, równając finalnie z nią kroku i utrzymując tempo, które pozwalało na rozeznanie w okolicy. Powietrze było tu chłodniejsze, świeższe, rozrzedzając miastową aurę spalin. Zwyczajowo, nie przeszkadzała mu ta wizja, ale przyznać musiał, że bliskość oceanu działała nawet na niego kojąco.
— Poczekaj! - obrócił się za prośbą, gdy palce wsunął akurat w kieszeń, dokładnie tam, gdzie znajdowała się uszczuplona paczka papierosów. Podobną, podsunęła mu artystka - kiedy... - zdążył urwać zdanie sięgając po jeden ze zwitków, który chwilę potem wsunął między wargi - nie polecam palić beze mnie - przykazał, nieco dłużej, badawczo zatrzymując się w kobiecym spojrzeniu - to grozi nałogiem - dodał niemal poważnie, wyciągając z kieszeni zapalniczkę, odpalając po kolei - najpierw Alaeshy, potem sobie. Wokół twarzy roztoczyła się woalka dymu. Ręka mimowolnie zatrzymała się na kobiecym barku, gdy wsunęła się po jego ramię. Było w tym coś tak naturalnego, że męskie palce rozsunęły się, obejmując pewniej okolicę karku, docierając nawet wyżej, pod czarne pasma. kciuk nie pozostał nieruchomo, kreśląc niezidentyfikowaną linię kółek na jasnej skórze. Przerwał tylko raz, gdy padło pytanie, łagodnie robiąc miejsce, by artystka mogła się o niego oprzeć i spojrzeć wyżej
- Desant, pilotaż. Wieloma rzeczami. O większości nie mogę opowiadać - zaczął ogólnikowo, nieco sucho, ale wiedział, że kobieta nie pytała o szczegóły misji - nic, co dziś byłoby godne opowieści - dopowiedział łagodniej. Oczywiście, że skłamał, ale panująca lekkość burzyła się, a nie chciał tego robić - ...ale gdybyś chciała, mógłbym cię kiedyś przewieźć nawet czołgiem - zaśmiał się, wsuwając rękę na pierwotne miejsce - Mogę tę torbę ponieść - pochylił się jeszcze z końcówką papierosa w ustach, wskazując gestem co miał na myśli - masz tam coś ciężkiego? - zauważył, gdy stopy w końcu stanęły na luźniejszym piasku, a oni zeszli ze ścieżki - i chyba warto ściągnąć buty - skwitował, bo i wychodząc z zakrętu, oczom ukazał się oddalony, wciąż nieco wzburzony błękit, a twarz objął oceaniczny zapach soli.
Oblizał usta, zdejmując pozostałości dymu i dając szansę, by słona warstwa kropel osiadła na skórze.
@Itou Alaesha
but you do decide who owns who.
Itou Alaesha ubóstwia ten post.
Czuła się z nim dzisiaj tak dobrze, tak swobodnie — jak chyba nigdy wcześniej. Uprzednie niepewności, zawiłości słów, a nawet drżenia wywołane przeskakującą pomiędzy nimi zazwyczaj iskrą, dziś zdawały się zrozumiałe i jasne. Przyjemnie ciepłe jak podłogowe deski skąpane w czerwonawym świetle zachodzącego słońca. Żaden płomień nie był na tyle gorący, by właśnie tego dnia mógł ją sparzyć. Dziś był dobry dzień i nic nie mogło tego zmienić. Nie zmieszało więc kobiety pytanie, na które odpowiedzi wcale odpowiedzi nie znała.
— Nie wiem, na prawdę. Nie robiłam chyba żadnych konkretnych założeń. Jedyne co mogę powiedzieć, to że wojsko pasuje bardziej, niż kierowca. Czułam pod skórą, że hmm, do twarzy by Ci było z jakimś większym celem, wymagającym tym samym bardziej złożonych umiejętności. — Przyłożyła w zastanowieniu palec wskazujący do ust, raz po raz wykonując rytmiczny, mały tik wskazujący na to, że właśnie zbiera myśli. Nie miała niczego do ukrycia, najzwyczajniej nie dysponowała większymi rozmyśleniami w tym temacie. Dotychczas raczej skupiała się po prostu na tym, co jej mówił i jak się zachowywał. Temat zaś szybko przeszedł w inne aspekty, te bardziej hobbystyczne i związane z zainteresowaniami.
— Niebezpieczne? — Śmiech artystki ponownie rozniósł się po aucie.
— Bez przesady, przecież chyba w jakiś sposób się żywisz. Coś z pewnością musisz umieć ugotować, prawda? Zresztą, przy mnie szybko byś się nauczył. Jestem dobrą nauczycielką. Choć mało cierpliwą... jeśli uczeń nie jest pojętny. — Roześmiała się, a na myśl przyszło kilkoro jej uczniów, uczęszczających na prywatne zajęcia — tych mniej i bardziej zdolnych. Finalnie zostawiała przy sobie jedynie pojętnych i o dużym potencjale, na co w jej głowie malowała się od razu znajoma, dziewczęca sylwetka. Nie odpowiedziała tym samym na sugestię przyglądania się, jak miałaby pichcić dla niego. Była to kusząca propozycja, taka o której już niejednokrotnie nawet myślała. Nie wiedział jednak, że w torbie już spoczywało przygotowane dla niego pudełko z bento.
— Gotowanie to również sztuka. Może dlatego tak bardzo lubię obie te dziedziny. — Uniosła kąciki warg ku górze, przyznając się do swojego wyjątkowo kobiecego zamiłowania.
Usłyszała jednak zabłąkaną nutę smutku już moment później, wcale w tym momencie niemelodyjnym męskim głosie. Zabrzmiał jak ptak skryty w klatce, który nie był w stanie wydać z siebie więcej pięknych dźwięków po schwytaniu w niewolę. Nie zapytała o więcej. Najwyraźniej zabrakło mu do śpiewu niegdysiejszego towarzystwa, a jego brak stał się więzieniem. Poczuła, że wcale jej o tym nie opowie przy kolejnej nadarzającej się okazji.
Szli już w kierunku plaży, a każdy ich krok był słyszalny na suchej wyściółce drogi. Przystanęli jedynie na chwilę, aby przypalić papierosy, by potem dalej iść w ciasnym uścisku, o który kobieta samodzielnie zadbała.
— Bez Ciebie palenie i tak mi nie wychodzi. — Niemniej na samą uwagę, a w zasadzie zwrócenie uwagi wydęła poliki w zabawnym geście. Przecież wiedziała, co to nałóg. Nawet była już kiedyś w jego objęciu.
Przez pewien moment kobiecie zdawało się, że kierowca odsłoni się nieco przed nią, wykona większy krok w kierunku zaufania. Zwrot ten jednak nie nastąpił. Nie że w ogóle nie uchylił rąbka tajemnicy, jednak poczuła, jak nie chce kontynuować tematu, wymijając się od odpowiedzi, klucząc gdzieś i zwodząc na manowce rozbawienia. Cóż, trudno. Na siłę nic z niego nie wyciągnie, więc i mocniej wtuliła się w ramię i podsunęła odrobinę kark w kierunku dłoni zahaczającej o podstawę czaszki i włosy. Ostatnie jednak słowa wprawiły ją w nie lada osłupienie.
— Czołgiem?! Żartujesz sobie, prawda?
— i chyba warto ściągnąć buty.
Na wskazaną sugestię od razu zaczęła ściągać but o but, dokładnie tam, gdzie stała. Nie było jednak potrzeby niesienia torby, byli przecież już na miejscu.
— Nie trzeba, w sumie tam możemy się rozłożyć. — Wskazała ręką kilka kroków dalej, przy czym stali już na plaży, na czystym, miękkim i ciepłym piasku. Przeszli ledwie parę kroków, już bez butów, po czym Ala wyciągnęła z torby koc i rozłożyła go. Odgłos oceanu i wiejącej po drobinkach piasku bryzy był naprawdę piękny. Nie mogła wytrzymać w miejscu, zwłaszcza z dala od mieniących się fal. Podbiegła do wody, łapiąc powietrze głęboko w płuca i napawając się przez chwilę widokiem.
Odwróciła się w kierunku Shogo. Krajobraz dookoła niego składał się ze złotego piasku i zieleni drzew. On ją natomiast musiał widzieć na tle błękitu oceanu i właśnie wtedy zrozumiała. Wiatr rozwiewał krótkie pasma włosów i luźne poły ubrania, gdy zdziwiła się, że potrzebowała przyjechać z nim aż tutaj, żeby to pojąć. Od zawsze pochodzili z dwóch różnych światów, czego tak długo nie chciała przed sobą przyznać. Mieli wiele wspólnego, łączył ich przecież „piasek”, jednak każde żyło w zupełnie innym ekosystemie wartości i celów. Nie mogła przecież oczekiwać od Tomomiego rzeczy, których nie mógł jej dać. To byłoby nie w porządku.
Serce Alaeshy biło za każdym razem mocniej, gdy był przy niej, pragnąc wciąż więcej i bliżej. Nie wątpiła w to, że też nie była mu obojętna. Widziała, jak na nią patrzy, jak do niej mówi, jednak pewne rzeczy skrywał za nieprzejednaną ścianą, za murem, do którego nie miała dostępu i raczej nie mogła liczyć na to, że podaruje jej klucz do otwarcia tej bramy. Serce Shogo było już zajęte, Itou nie miała jednak pewności przez kogo lub przez co. Najwyraźniej poznali się za późno, albo za wcześnie, niemniej z pewnością nie w czas. Uśmiechnęła się ciepło do niego, bo i myśl ta była orzeźwiająca, prawdziwa, ale też pełna nadziei na nowe. Nie bez powodu ich znajomość była tak nieregularna, niespokojna, tak niezwykła i porywająca. Chciała uchwycić ten żar po raz być może ostatni, wykorzystać ten dzień w całości. Jakby jutra miało nie być, jakby troski nie istniały — i rzeczywiście, przyobleczona w energetyzującą czerwień nie była w stanie postrzegać tego, jako coś smutnego. Niczego nie żałowała, była tu, gdzie być powinna. I on również. Tyle że tylko przez jeden dzień, przez jedno popołudnie. Shogo nie musiał się więc martwić, czy zachowanie artystki należało do świata nadnaturalnego, którego powinien się wystrzegać. Kłębiąca się dookoła czerwień pozostawi go w spokoju, nie mieszając w swoje sprawy. Być może to siła sama w sobie szepnęła Alaeshy metodę rozcięcia węzła gordyjskiego wiążącego supłem serce, a może to malarka ostatkiem jasnego umysłu chciała odciągnąć go od swoich problemów? Wszak dalej nie wiedziała, z czego składał się świat, do którego należał, ani czym w rzeczywistości był. Wiedziała tylko, że ich wszechświaty są jak dwa odpowiednio wycięte kawałki puzzli, które jednak po zetknięciu ze sobą okazywały się przynależeć do dwóch odmiennych zestawów.
Podeszła na powrót w jego kierunku, a gdy zrównali się ze sobą, zarzuciła mu powoli i z wyczuciem ramiona na szyję.
— Wolisz gonić, niż mieć, prawda? — Dotknęła opuszkami miękkości jego warg, przejeżdżając po nich odrobinę, by później zakryć je całkowicie dłonią. Nie tłumacząc nic więcej i pozostawiając w oczekiwaniu.
— Taki już po prostu jesteś. — Posłała mu rozbrajający uśmiech, wspięła się na palcach i złożyła szybkiego całusa na własnej dłoni w miejscu, gdzie pod nią znajdowały się jego usta. Tyle musiało jej wystarczyć. I jemu również.
— Chodź, zrobiłam dla nas bento. Twoje jest z ostrymi papryczkami. To tak odnośnie tej lekcji z gotowania, czy tam przypatrywaniu się jak gotuję. Musi wystarczyć Ci efekt. — Roześmiała się, chwyciła go za rękę i pociągnęła w kierunku koca.
— Wzięłam nawet dla Ciebie opakowanie pałeczek z kotkiem, bo wiem, że je lubisz.
Może jeszcze w przyszłości los przetnie ich drogi? Kto wie.
Dzisiaj mieli jeszcze miły dzień do spędzenia.
@Shogo Tomomi
zt x 1
Shogo Tomomi and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.