Klub karaoke Naichingēru
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

26/8/2022, 23:52
Klub karaoke Naichingēru


Cały urok we wschodniej wersji karaoke tkwi w kameralności i zapewnieniu uczestnikom maksimum prywatności podczas ich własnych koncertów. Klub mieści się na parterze, pierwszym, drugim oraz trzecim piętrze olbrzymiego wieżowca, wystrzelonego w górę z bezbożną pewnością, że "tu leży jego miejsce".

Pokoje różnią się od siebie jedynie wielkością - jest szesnaście mniejszych pomieszczeń, idealnych dla par lub 3-6 osobowych grupek oraz siedem większych, będących w stanie zagwarantować przestrzeń dla sporej liczby zaprawionych w boju wokalistów. Wszystkie miejsca są jednak odpowiednio wygłuszone, by poczuć komfort odcięcia się od reszty świata i móc w pełni oddać muzyce. Maty widoczne na ścianach polepszają akustykę, jednocześnie utrudniając tak stresujące podsłuchiwanie z zewnątrz.

Każdy karaoke box wyposażony jest w kanapę bądź kanapy i stolik. Do dyspozycji klientów pozostaje opasły katalog piosenek, specjalny tablet, na którym wybiera się tekst, jaki pojawi się do odśpiewania na zawieszonym na ścianie telewizorze, mikrofony oraz proste instrumenty (tamburyny, marakasy).

Ważny jest również telefon, umiejscowiony zawsze tuż obok drzwi. Stanowi on główne łącze z recepcją, która dziesięć minut przed upływem czasu przypomina o końcówce zabawy, jednocześnie umożliwiając przedłużenie o następny zapas w postaci godziny. Przez słuchawkę można również zamówić jedzenie i picie (w tym alkohol).

Ten klub karaoke stał się jednym z najpopularniejszych w mieście, głównie ze względu na przystępne ceny oraz samo umiejscowienie. Młodzież często zahacza o lokal w powrotnej drodze ze szkoły do domu, choć nie można zapominać o niejednej pracowniczej imprezie wyprawionej w ramach integracji.

Haraedo
Yōzei-Genji Madhuvathi

21/9/2022, 23:32
Wieczór, 21 września, 2036


Dlaczego się na to zgodziła? Trudno było jej teraz stwierdzić, w drodze do klubu, co rusz zmuszona do przepychania się między ludźmi. Nie znała tej dziewczyny zbyt dobrze, ot, stała klientka, dla której potrafiła wykrzesać z siebie coś więcej niż dzień dobry. To, że ta zaprosiła ją na swoją własną imprezę w ogóle wychodziło poza najśmielsze oczekiwania Raji, przecież to już jawne spoufalanie się. Na które ta, chyba wbrew sobie samej, się zgodziła. Chociaż, z drugiej strony, choć ta nigdy nie wiedziała jak się do kogoś zbliżyć, tu to jej wyszło aż za dobrze. Uśmiechnęła się raz, drugi i już dziewczyna spojrzała na nią jakoś tak przychylniej. Jakby nie widziała tego zabliźnionego oka i krzywego nosa. Porażka. Przecież w takiej sytuacji Raja nie ma żadnej kontroli.
Przepchnęła się przez pierwszy, drugi, trzeci tłum, zbiorowisko ludzi, którzy nie potrafią się rozglądać, dopiero po tym stając u stóp wieżowca, z ledwo tlącym się papierosem w kąciku ust. Spojrzała w górę, czując swoją niewielkość w kontraście z takim monstrum. Może tak właśnie próbowała się uspokoić? Przecież ta sytuacja, wobec ogromu świata nie ma żadnego znaczenia. Nie ma wobec pisku opon za jej plecami, który po chwili poskutkował wypadkiem, ani wobec jęczącej za rogiem duszy, którą namiętnie starała się zignorować. Jej stres się nie liczył, a idąc tą logiką nie miał żadnego sensu. Wypuściła ostatni kłąb dumy, zgniotła papierosa ciężkim butem i ruszyła do środka. Zresztą, to tylko głupie spotkanie towarzyskie. Pełne obcych jej ludzi, na nieznanym terenie. Naprawdę, przeżyła gorsze rzeczy.
Tylko czemu akurat karaoke? Ona, ledwo co odzywająca się na co dzień, pasowała do takiej miejscówki jak pięść do nosa. Szybko odnalazła swoją grupę, o zgrozo, bardziej liczną niż by zakładała. Równie szybko w jej dłoni znalazła się szklanka pełna bliżej nieokreślonej mieszanki alkoholi zwieńczonej żałosnym plasterkiem cytryny. Bo właśnie ta szklanka będzie jedynym powodem, dla którego uda się jej przetrwać przez wszelakie przedstawianie i witanie, gdy zainteresowana była tylko tą długonogą blondynką. Tą, którą poświęciła jej zaledwie kilka krótkich chwil, zaraz biegnąc do kogoś innego. Z jednej strony, to normalne, ona ich tu wszystkich zaprosiła, a z drugiej... cóż. Raja nikogo nie znała. Sama się sobą zajmie, w kącie pokoju, z kolejną szklanką, rozglądając się po zebranych w pomieszczeniu ludziach. Może jednak nikt niepożądany nie podejdzie.
_____
Aktualny wygląd - długa, czarna sukienka, ciężkie buty, siateczkowy golf.
Yōzei-Genji Madhuvathi
Minoru Yoshida
22/9/2022, 02:23
Wieczór, 21/22 września, 2036

Czasami dla niepoznaki warto jest wtopić się w tłum ludzi, by odwrócić ich uwagę od rzeczy istotnych. Zaproszenie na imprezę, która kompletnie nie była w stylu Yoshidy, zdawała się być problematyczna. Nie na rękę było na nią iść, a mimo to wykazał z siebie krztę empatii i zgodził się ten wieczór spędzić w gronie nieznanych mu ludzi. Obietnica złożona przez młodego chłopaka wydawała się być odpowiednią kartą przetargową. W dodatku zawsze jest to czas doskonały, by poznać kolejne, nowe twarze. Nie był zwolennikiem utrzymywania znajomości bez wzajemnych korzyści, choć te bezustannie z łatwością tworzył.
Tłum ludzi nigdy nie wywierał na nim zbędnej presji, lecz nigdy za nimi nie przepadał. Dzięki dobrze zbudowanej sylwetce oraz wysokiemu wzrostowi, nie miał większego problemu poruszać się w ścisku. Zanim jednak postanowił wejść do środka, na patio budynku postanowił wypalić jednego, może dwa papierosy, by swój upierdliwy nałóg nakarmić na najbliższe pół godziny, w porywach do godziny czasu. Po prostu wiedział, że kiedy tylko pojawi się alkohol, wizyty na dworze będą dużo częstsze, a chęć spalenia papierosa znacznie wyższa.
Nie tracąc więcej czasu, dopalił szybko peta i zmierzył w stronę zarezerwowanego miejsca, gdzie konkretna grupa ludzi zdążyła się już zgromadzić. Nie czuł stresu, ani lęku przed zmierzeniem się z nowymi twarzami — wręcz przeciwnie. Biła od niego cholerna, może całkiem pociągająca pewność siebie, której na ogół ludziom brakowało. Nie miało to nic wspólnego z jego seksapilem, a charakterem, choć niewykluczone, że te dwie rzeczy wzajemnie siebie napędzały. Nie zdawał się przejmować miejscem spotkania i to, że ono kompletnie do niego nie pasowało. Ale hej! Podobno liczy się dobra zabawa, czyż nie?
Z tłumu szybko wyhaczył kilka interesujących go twarzy, z którymi przy pierwszej, lepszej okazji zamieni kilka zdań. W tym momencie jednak skupił uwagę na jednej, konkretnej osobie, nie zwracając uwagę na towarzysza, który poprosił go o przyjście — prawdopodobnie jeszcze go nie było.
To raczej mój alkohol — zagaił do siedzącej w samotności kobiety, tuż po tym jak przywitał się z innymi osobami podając im rękę. Przysiadłszy się do niej nie wiedział, ile tu tak naprawdę była. W zasadzie miał pewność, że ten alkohol nie należał do niego. W tym jednak momencie sprawdzał reakcję dziewczyny na samą jego obecność, bo choć ludzi na tej dziwacznej imprezie jest całkiem sporo, tak z niewieloma mógł zamienić chociażby kilka zdań.

_____
Aktualny wygląd — czarne jeansy, również ciężkie buty, luźna jedwabna, czarna koszula z odpiętymi kilkoma guzikami, sygnety na palcach.
Minoru Yoshida
Yōzei-Genji Madhuvathi

22/9/2022, 09:16
Jak to mówią, wóda dobrze miesza się z dymem. Już po jednym drinku Raja miała ochotę zejść na dół, zapalić, odrobinę się wyciszyć. Ale nie wypada, a ta jest na tyle trzeźwa, by przejmować się jeszcze tym, co przystoi, a co nie. Choć noga, założona na drugą, podrygiwała co jakiś czas, do tylko sobie znanego rytmu. Ciemne oczy wypatrywały jasnej czupryny, gdzieś na horyzoncie różnej wysokości postaci, ale nie. Chyba była czymś zajęta. Wszyscy byli czymś, czy nawet i kimś zajęci. Mogła jedynie obserwować, sącząc powoli to, co miała w szklance.
Jej stosunek do mężczyzn był... cóż. Nie tyle co skomplikowany, z pewnością też i nie neutralny, ale na jakąś formę ambiwalencji też to jeszcze nie zakrawało. Była to spora doza znudzenia, w skrajnych wypadkach niechęci, może nawet zdegustowania. Nie umiała tego sobie wyjaśnić, ale nie znaczyło to, że zamierzała się z tym kryć. Rzadko kiedy było to coś pozytywnego. O wiele częściej ta nadmierna pewność siebie, nonszalancja, przekonanie o swojej własnej wartości działały na nią jak płacha na byka. Doprowadzały do agresji, gdzie w przypadku kobiet o podobnym charakterze działało to odwrotnie. Dlatego tego typu miejsca przyprawiały ją przede wszystkim o ciarki żenady. Przebiegały po plecach, wykrzywiając usta w dosyć niepochlebnej minie.
Widząc podchodzącego do niej mężczyznę, zacisnęła tylko mocniej palce na szkle. Uniosła głowę, eksponując ciągnący się od brody aż na gardło tatuaż, spoglądając na niego spod delikatnie przymkniętych rzęs. Brew drgnęła lekko w górę, gdy w odpowiedzi przysunęła szklankę do ust i skończyła jej zawartość.
- No i co teraz zrobimy? - po tym drgnął i kącik ust, na kształt czegoś podobnego do uśmiechu. Raczej pełnego politowania, może nawet i zadziornego, ale uśmiechu.
Yōzei-Genji Madhuvathi
Minoru Yoshida
22/9/2022, 14:24
Mężczyzna nie do końca rozumiał zachowania pokroju, co wypada, a co nie. To też nie tak, że za każdym razem był chamem, ale z pewnością swoim światopoglądem różnił się od stereotypowego Japończyka. Mimo to starał się zgrywać osobę, która czasami odczuwała zakłopotanie czy zmieszanie jakąś sytuacją. Znając jednak swój nałóg, nie miałby skrupułów opuścić towarzystwo na papierosa. Prawdopodobnie również nie miałby problemu kogoś zaprosić na dymka, mimo że w samotności paliło mu się najlepiej.
Bez większej świadomości światopoglądu nieznajomej, mężczyzna nie obawiał się konfrontacji z zadziorną laleczką, która zdawała się być zmaltretowana przez przeciwności losu. Świadczyła to blizna, która przechodziła przez oko, a także wielokrotnie połamany nos. Ciekawe, czy to zwykła pamiątka z odległej przeszłości, a może przy okazji wzrok także straciła? Interesował go ten aspekt, niemniej miał w sobie tyle taktu, aby oto jeszcze nie pytać. W zamian mógł skupić swe spojrzenie na intrygujących tatuażach, ciągnące się przez szyję kobiety gdy ta charakternie uniosła głowę ku górze. Mężczyzna uśmiechnął się kącikiem ust, nie komentując tego zachowania w żaden konkretny sposób. Jakby zastanowić się, Minoru każdą płeć traktował w miarę równie — na pewno dla każdego był takim samym chamem, więc nie mógł powiedzieć, czy kogoś traktował lepiej bądź gorzej. Nigdy również nie przywiązywał do tego szczególnej wagi.
Myślę, że to doskonały moment, aby napić się razem — odpowiedział jej w uszczypliwości, podwijając rękawy, by ukazać przedramiona wypełnione czarnym tuszem. Tatuaży było dosyć sporo, po zombie-zwierzęce aż po te bardziej wyuzdane czy — dla niektórych — niesmaczne.
Chcesz się tym zając? W końcu wisisz mi drinka — dodał, wskazując palcem na pustą szklankę, dalej twardo brnąc w kłamstwo, którego uczepił się na rzecz poznania nowej osoby. Przynajmniej wydawała się zgoła bardziej interesująca od pozostałego towarzystwa. Czuł, że w głównej mierze miał do czynienia tu z ludźmi, a z tymi przestał dogadywać się od dobrych paru lat. Dlaczego więc chciał, aby ktoś taki jak on zakręcił się w towarzystwie ludzi? Na domiar tego jego towarzysz nie przychodził, powoli zastanawiając się czy to zwykłe spóźnienie, a może po drodze trafił na dość nieprzyjemne okoliczności.
Minoru Yoshida
Yōzei-Genji Madhuvathi

22/9/2022, 18:42
Nigdy nie była to kwestia jej własnego poczucia, że robi coś źle - bardziej zależało jej na tym, by jednak nie wystawać zbytnio ponad tłum, broń boże nie zainteresować sobą na tyle, by ktoś chciał ją poznać. Nie jest to zbyt proste, zwłaszcza z tym mrożącym krew w żyłach wzrostem, ale naprawdę się stara. Dlatego tego typu wypady nie dość, że nie były w jej stylu, to gdzieś głęboko w sercu napawały ją niepokojem. Że może jednak ktoś ją pozna.
Jednakże, to równie rosłe indywiduum zdawało się mieć szokująco niewinne zamiary. Cóż, niewinne to raczej złe słowo, za miękkie, by użyć je w stronę kogoś z podobnym sposobem prezencji, ale raczej trudno było się w tym doszukać jakiegoś zawiłego motywu. Może poza wyciągnięciem od niej drinka.
Linia tatuażu, przecinająca dolną wargę w pół drgnęła nieznacznie, gdy parsknęła cichym śmiechem. Nieczęsto zdarzało się jej być aż tak ekspresywną, ale za chwilowym rozbawieniem wyraźnie stał spożyty alkohol i słodka wręcz upartość rozmówcy. Tak brnąć w kłamstwo tylko po to, żeby mieć powód do zaczęcia rozmowy...  Godne wręcz podziwu.
Przejechała spojrzeniem po wytatuowanych rękach, ledwo na ot, ułamek sekundy, zatrzymując je na tych co rusz ciekawszych lub bardziej gorszących. I tak aż do twarzy, przez szyję i tors, oglądając dokładnie swojego nowego towarzysza. Blizny wystające zza koszuli, na twarzy. Choć nos miał prosty, raczej.
Podążyła spojrzeniem za jego palcem, na puste już szkło, z nikłym śladem szminki na jej krańcu. Pozostałość po próbie starań, by wyglądać w miarę reprezentatywnie. Odetchnęła, wypuszczając powietrze nosem w jakże zmęczonym geście  - Co to był za drink, w takim razie? - uniosła pytająco brew, doszukując się na jego twarzy jakiejś reakcji - Nie znam się na nich zbytnio, musisz mnie oświecić.
Yōzei-Genji Madhuvathi
Minoru Yoshida
23/9/2022, 01:16
Prawdopodobnie problem leżał w tym, że mężczyzna nie zawracał sobie zbytnio uwagi czymś takim. Jasne, również starał się nie wychylać gdy było to zbyteczne. Przecież nie przyzna się do tego, w czym dokładnie macza swoje brudne palce. Nie miał jednak poczucia izolowania się kompletnie. Nie szukał znajomych na siłę, też do przyjaźni zazwyczaj nie pałał się. Po prostu nie widział powodu, dla którego miałby przesadnie uważać, tylko po to, aby nikt go nie poznał. Reputację na tym mieście i tak miał mało przychylną, wielu słyszało o jego występkach, czy to za ludzkiego życia czy obecnego. Nie wszyscy jednak wiedzieli, że był to Cayenne, jedynie znany w określonym gronie osób. Nie wydawało mu się, aby te konkretnie grono kojarzyło go z kimś takim.
Parsknięcie, które rozległo się w ich otoczeniu, na moment spowodował, że mężczyzna uniósł kącik ust w ledwo widocznym uśmiechu. Nie do końca spodziewał się aż takiej reakcji, szczególnie gdzie kobieta nie wydawała się być zbyt energiczną osobą. Chociaż kto wie, może to tylko pozory? Nieładnie jest oceniać ludzi po okładce, mimo to bardzo lubił to robić.
Raczej cierpki i kwaśny, ale przyznam, że zdążyłem zapomnieć jego posmak — odparł z pewną dozą zadziorności, nieznacznie różniącego się od nieznajomej. Prawdą było, że mężczyzna miał problem z odróżnieniem pewnych smaków czy doszukaniu się głębszych kubków smakowych, bowiem utrata węchu przyczyniła się do tego, że niektóre rzeczy czuł tylko połowicznie. Ta jednak o tym wiedzieć nie mogła, mimo to nie zdziwi się kiedy zostanie posądzony o kłamstwo w czystej postaci.
Tak w ogóle to Nori jestem, od Norishige — przedstawił się i choć nie użył swojej prawdziwej godności, nie widział w tym nic złego. To nazywał jedynie zwykłą ostrożnością.
Minoru Yoshida

Yōzei-Genji Madhuvathi ubóstwia ten post.

Yōzei-Genji Madhuvathi

23/9/2022, 20:26
Cóż, Raja, wtedy jeszcze znana pod swoim starym imieniem czysto teoretycznie miała nie przeżyć. Blizna na twarzy to tylko nieprzyjemna pamiątka, ale nie jedyny wynik tamtej sytuacji. Wolałaby też nie doprowadzić do sytuacji w której poprzedni oprawca wróciłby się, żeby dokończyć to, co zaczął. Wtedy, dla pewności, odciąłby jej głowę i nabił na pal.
Pozostałości w szklance za wiele z opisem nie miały wspólnego. Kwaśny mógł być ten malutki kawałek cytryny, który i tak nie był w stanie przykryć jakże wykwintnego, palącego w gardło alkoholu. Nie zamierzała jednak wypominać mu tego jakże oczywistego kłamstewka, brnąć dalej w to, co zaczął. Było przecież nawet zabawne.
Oparła się wygodniej plecami, odrobinę szerzej układając nogi, jedno z ramion układając na oparciu. Westchnęła delikatnie, gdy ten się przedstawił.
- Raja - odparła krótko, spojrzeniem leniwie wodząc po jego twarzy. Miło było przebywać z rozmówcą, dla którego nie musiała łamać karku, taka niecodzienność w tym smutnym mieście. Podniosła się też w końcu, wyższa przez te ciężkie buty. Jakby miały za zadanie utrzymać ją przy ziemi, zwłaszcza, że w planie miała mieć korki do końca wieczoru dosyć chwiejne.
- Kimże więc jestem, by nie oddać kradzionego alkoholu - kącik ust znów drgnął na postać niewielkiego uśmiechu. Zostawiła więc owego Norishige samego, by udać się do baru. Dwa drinki, takie same. Wódka, na lodzie, z kawałkiem cytryny i wodą gazowaną. Najbardziej odstręczająca kombinacja z możliwych. Tu nie było szansy na to, by było to smaczne, nawet jeśli wódka należała do tych droższych. Koneserzy tego typu trunków muszą już mieć z ich spożyciem problem.
Stojąc przy barze, czy raczej schylając się nad nim, w oczekiwaniu na zamówienie, miała jeszcze moment na rozejrzenie się po zebranych. Jej długonoga blondynka zniknęła gdzieś w tłumie, niewidoczna nawet w tłumie ciemniejszych włosów. Westchnęła ciężko, bo i przecież dla niej tu przyszła, z nadzieją na mile spędzony wieczór. W zamian musiała się bawić w alkoholowego sponsora, nie dość, że obcego, to na dodatek mężczyzny. Tyle go ratowało, że wydawał się całkiem interesujący.
Alkohol nalany, trzeba więc wrócić. Podeszła, podała mężczyźnie alkohol, samej wracając na swoje miejsce.
- Mam nadzieję, że to to samo - ależ oczywiście, że to samo. Nie zważała bardzo na fakt, że kompletnie zignorowała jego delikatną sugestię odnośnie własnych preferencji.
Yōzei-Genji Madhuvathi

Minoru Yoshida ubóstwia ten post.

Minoru Yoshida
23/9/2022, 21:48
Z pewnością w niedalekiej przyszłość z mniejszą lub większą przyjemnością dowie się o okolicznościach jej śmierci, o ile nieznajoma będzie chciała uchylić rąbka tajemnicy w tym temacie. Kto wie, może mężczyzna odwdzięczy się tym samym, wspominając swoje okoliczności zdobycia nowych umiejętności? Nie pamiętał zbyt wiele z tego okresu prócz samego faktu, że był torturowany i przetrzymywany, a może wygodnie było mu mówić o tym, że tego nie pamięta. Finalnie to właśnie wtedy został pozbawiony węchu, jak i wiele innych rzeczy — poczucia względnej godności czy chociażby człowieczeństwa. Prawdopodobnie właśnie dlatego nienawidził ludzi z całego serca, a spoglądanie na nich budzi w nim pewną odrazę i chęć mordu.
Spodobało mu się to, że Raja — bo właśnie w taki sposób przedstawiła mu się kobieta — nie zamierzała wchodzić w zawiłość jego niezbyt popisowego kłamstewka. Pozwoliła sytuacji trwać, dzięki czemu będą mieli okazuję do wspólnej rozmowy i niewinnych plotek. Nie zakładał, że będą rozmawiać o czymś ważnym, nawet jeśli prawdopodobnie pochodzili z tego samego środowiska. Oboje byli medium — dziewczę w porównaniu do reszty, miała to wypisane na bliźnie, która zdobiła jej śliczną buzię. Cayenne do głupich nie należał i domyślił się tego, mimo to tę wiedzę zamierzał przemilczeć dla samego siebie.
Bez dużej ilości lodu! — krzyknął za nią, kiedy ta postanowiła rzeczywiście postawić mu drinka, przez co był mile zaskoczony. Nie godziło to w jego męską dumę, zakładał że jeszcze zdąży się zrewanżować za ten niecny występek z tym alkoholem. Nie czuł się też głupio, po prostu był to niecodzienny sposób na nawiązanie drobnego kontaktu. Nie zależało mu na niczym więcej jak na zwykłej rozmowie w towarzystwie intrygującej mu osoby.
W oczekiwaniu na jejmość, usłyszał znajomy dzwonek, a czując charakterystyczne wibracje w kieszeni spodni, domyślił się, że było to jego telefon. Wyciągając nieśpiesznie komórkę i spoglądając na wyświetlacz, odebrał telefon, udając się w bardziej cichsze miejsce, przez co na moment ze swoich oczu stracił Raję.
Myślałem, że będę musiał szukać Twoich zwłok w jakimś krzaku — odezwał się do towarzysza, który od jakiegoś czasu spóźniał się na imprezę.
Haha, bardzo nieśmieszne. Gdybyś odczytywał wiadomości, wiedziałbyś co się właśnie odpierdoliło — rzucił, a po mimice Caya dało się zauważyć w nim pewną konsternację. Rzeczywiście nie odbierał od niego wiadomości, stąd niczego nie wiedział. Szybko jednak chłopak uświadomił go o swoim spóźnieniu, a także o najnowszych plotkach na temat najświeższych wiadomości. Temat, jak każdemu, był mu nieznany do czasu programu telewizyjnego. Ofiara, młody chłopak, student. Usłyszał wszystko ze szczegółami właśnie od niego. W dodatku te szepty w parku?  
Zamierzasz tam iść? — spytał niepewnie, a słysząc w słuchawce strumień ciężkiego powietrza, domyślał się odpowiedzi.
Muszę. Ty za to nigdzie nie wychodź. Jasne?
Po tej krótkiej wymianie zdań, Cayenne zakończył połączenie. Powróciwszy do stolika, przy którym oczekiwała go Raja z drinkiem, zmierzył ją zasadniczym spojrzeniem, a chwila w której mężczyzna uśmiechał się kącikami, a nawet i żartował, kompletnie gdzieś uleciała. Towarzystwo, które cały czas bawiło się w tle i nie zwracało na nich najmniejszej uwagi również traciło na znaczeniu.
Słyszałaś może o morderstwie na młodym chłopaku? Około 3 miesiące temu znaleziono ciało młodego studenta. Właśnie nie tak dawno puścili na ten temat wiadomości — zaczął, nie widząc problemu w tym, że właśnie uświadamiał ją o okrutnej zbrodni na kimś, kto mógł mieć przyszłość na wyciągnięcie ręki — Powinienem pewnie dodać, że był on studentem Fukkatsu — kontynuował, jakby z początku ponownie chciał wybadać grunt kobiety. To był właśnie ten moment, w którym nie widział problemu rozmawiać z kimś na takie temat, a może właśnie celowo rozpoczął tę rozmowę, aby móc zobaczyć reakcję jej ciała.
Dzięki za drinka. Mam nadzieję, że będzie znośny — odpowiedział w końcu, uśmiechając się do niej trochę niebezpiecznie. Mimo to, że wrócił do stolika, mężczyzna nie miał zamiaru siadać. Raczej chciał opuścić to miejsce jak najszybciej, by dowiedzieć się o tajemniczych szeptach w parku centralnym.
Minoru Yoshida
Yōzei-Genji Madhuvathi

23/9/2022, 22:41
Raja nie należała do bardzo obeznanych w kwestiach okultystycznych. Znaczy, cóż, może to złe określenie. Interesuje się tym, czyta, dostęp do bibliotek klanu za dziecka dał jej duże pole do popisu i doskonale wie o obecności tych smutnych dusz wśród tłumu, ale starała się w to nie ingerować. Nie podejmować dyskusji z tymi bardziej świadomymi, nie pomagać, udawać, że nie widzi. Choć widziała, doskonale, nawet jeśli nauczyła się to robić tak, żeby trudno było to rozpoznać.
Cóż, mężczyzna zniknął z pola jej widzenia na kilka krótkich chwil, ale nie zrobiło jej to dużej różnicy. Zerknęła na moment do telefonu, sprawdzić wiadomości ze świata, bo i przecież nie do siebie. Wątpliwa była szansa na kontakt od Furuko, a nikt inny prawdopodobnie nic by od niej nie chciał. Jiro i tak by nie miał kasy, żeby ją wyciągnąć na piwo.
Pociągnęła ze swojej szklanki, z twarzą nieznacznie rozświetloną ekranem telefonu. Morderstwa, napady, kryzys i rosnące ceny gazu. Nic nowego... chyba?
Norishige wrócił w końcu na swoje miejsce. Zerknęła na niego, unosząc brew, podając mu przy okazji szklankę. Ta jej jakaś już się pustawa zrobiła...
- Trudno było nie usłyszeć - uniosła delikatnie brew, opierając się plecami o fotel, żeby wygodniej było jej go widzieć, skoro nie zamierzał usiąść. Wampirze ofiary, pozbawione krwi. Yokai karmiących się wyłącznie krwią było wiele, a i spora ich ilość kręciła się wyłącznie po miastach, ale żaden chyba nie zebrał na sobie aż takiej uwagi mediów. Z drugiej strony, może w tej sytuacji dostał dobry PR i publika się zainteresowała. Coś ją tknęło. Zmarszczyła w końcu brwi, przechylając z zainteresowaniem głowę.
- Dlaczego pytasz? Mamy nową ofiarę? - napiła się jeszcze, bo wystygnie.
Yōzei-Genji Madhuvathi
Minoru Yoshida
23/9/2022, 23:08
Cayenne osobiście nigdy nie wierzył w takie brednie o duchach. Uważał siebie za ateistę, więc twardo stąpał po ziemi ze swoimi poglądami. Aż mając te 19, może 20 lat zaczął mieć sny. Okropne, obrzydliwe, prorocze i nieprzyjemne. Od snu do snu, które finalnie przerodziły się w bezsenne noce spotkał kogoś, kto pomógł mu z tym problemem. W taki sposób zaczął wierzyć i czerpać korzyści z posiadania własnego yurei. Reszty opowiadać raczej już nie musi.
Prawda? Ostatnio cholernie głośnie zrobiło się wokół tego tematu. Zastanawiające, że akurat dziś — zauważył, sięgając po alkohol, który został w jego stronę przysunięty. Nie zastanawiając się ani chwili, pochłonął trunek w całości, nieszczególnie krzywiąc się na odór wyjątkowo kiepskiego połączenia. Całe szczęście czuł jedynie palący ogień kiedy tylko przełykał wódkę z gazowaną wodą.
Idealne — przyznał z przekonaniem, odstawiając pustą szklankę na blat stolika, spojrzenie na powrót przenosząc na dziewczynę. Przez chwilę zawiesił wzrok na szpetnej bliźnie, jedną z dłoni chowając do luźnej kieszeni spodni.
Możliwe. Które wiadomości przyznałby się do większej ilości morderstw? — przyznał, w końcu decydując się usiąść gdzieś na przeciwko dziewczyny, co by wygodniej rozmawiało im się na ten jakże wybujały temat. W sumie kiedy tak dłużej o tym myśli, coraz bardziej zastanawiała go ta cała sytuacja. Szczerze wątpił, że przez ten czas uchowała się tylko jedna ofiara.
Czemu dopiero dziś wychodzi temat zabitego chłopaka sprzed trzech miesięcy? — spytał w widocznym zastanowieniu, kątem oka zerkając na grupę, która dorwała się do karaoke. Widać, że nikt nie kwapił się odrywać tę dwójkę od siebie — może to i dobrze. Przynajmniej będą mogli swobodnie porozmawiać, bez odganiania ludzi.
Minoru Yoshida
Yōzei-Genji Madhuvathi

23/9/2022, 23:30
Spojrzała na niego, czując ten nacisk na ostatnie słowo wypowiedzianego przez niego zdania. Patrzyła badawczo po jego twarzy, zastanawiając się, do czego dokładnie pije. Muzyka z karaoke dudniła jej w uszach, niosąc się delikatnie po stoliku i drżącej szklance. Złapała za nią mocniej, nachylając się nieznacznie przez stolik, gdy ten usiadł naprzeciwko. Oparła się o niego łokciem, dłonią drugiej ręki przesuwając po rancie pustej szklanki.
- Cóż, trudno, by nie było głośno dookoła tematu potencjalnego seryjnego mordercy - wzruszyła ramionami, zerkając gdzieś na ludzi. Mógł to być każdy z nich. I co z tego? O nienawiść do młodych mężczyzn można oskarżyć każdego, każdy z obecnych tu mógł odpowiadać za ich śmierć. Nawet i jej rozmówca, chociaż podejrzewanie go o to mogłoby być całkiem stereotypowe. Z kryminału taki, cały wymazany... nie żeby była lepsza.
Uśmiechnęła się krótko w odpowiedzi na komplement związany z drinkiem. Oczywiście, genialny, jej ulubiony, bo najszybciej trzepał i odcinał serce od mózgu. Wtedy jakoś łatwiej się żyło, a przynajmniej do czasu otrzeźwienia.
Nachyliła się troszkę mocniej, żeby móc pozwolić sobie na konspiracyjny szept.
- Może to jakiś wściekły demon? Mści się na grzesznikach - na jej twarzy odbił się cień zadziornego uśmieszku - Harionago? One lubią młodych mężczyzn - zastanowiła się, opierając twarz na dłoni - Iso ona? One też karmią się krwią - westchnęła cicho, cały czas w pewnym zastanowieniu. Wyciągnęła wygodniej nogi, znów na niego spoglądając. Nie zdziwiłaby się, gdyby faktycznie była to sprawka któregoś z demonów, pasowałoby to do ich ogólnego profilu.
- Nie zdziwię się, jak media sięgną do mitologii. To brzmi tak dramatycznie, demon grasujący po ulicach, czyhający na młodych mężczyzn. Jak dobrze, że tobie to nie grozi - spojrzała na niego z dołu, sięgając ustami do słomki, ot, lekko uśmiechnięta.
Yōzei-Genji Madhuvathi
Minoru Yoshida
23/9/2022, 23:50
Nie chcesz przekonać się, kto tym seryjnym mordercą jest? — spytał dosyć bezpośrednio, unoszą znacząco brew do góry, oczekując jej reakcji na padnięte słowa. Ciężko stwierdzić, czy to było jawne zaproszenie, a może chęć przekonania się o tym sprawcy z mediów. W końcu była to naprawdę mrożąca krew w żyłach sytuacja, czyż nie?
Mimo powagi sytuacji, mężczyzna wygląda na dosyć rozluźnionego i nie zdającego przejmować się aż tak tymi wiadomościami. Obserwując również z uwagą zachowanie dziewczyny, nie było możliwości od powstrzymania się paskudnego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy.  
Słowa towarzysza, który do niego zadzwonił były zastanawiające, a ogólna sytuacja robiła się nieciekawa. Nie tylko jedynym wyjaśnieniem na to wszystko był Yokai. Z drugiej strony czemu tak śmiało chciał o sobie dać znać? Te szepty... Silą rzeczy musiał zdobyć te informacje za wszelką cenę, a przynajmniej czuł się w obowiązku, aby dziś pójść do tego nieszczęsnego parku i przekonać się o tamtejszych plotkach.
Bardzo zabawne — wymusił w końcu z siebie ciche, rozbawione prychnięcie, którym skomentował wymienione przez dziewczynę demony, duchy i inne stwory, a także i finalnie jego. Rzeczywiście do młodych nie należał, ale mu to w żadnym stopniu nie uwłaczało. Nie chciałby powrócić do tamtych czasów, pasowało mu żyć właśnie w tym wcieleniu. Ale w sumie kobieta miała rację — mógł być to każdy z nich.
Ogólnie to podobno krąży plotka, że w centralnym parku koło północy są jakieś szepty. Ciekawe, czy to któregoś z wymienionego demona — odparł powoli, spoglądając wymownie na kobietę, by ta chwilę zastanowiła się nad jego słowami. Po tym nachylił się nad stolikiem, aby być nieznacznie bliżej twarzy towarzyszki.
Masz ochotę tam pójść? — dodał, ugaszczając ją w bezczelnym i pewnym siebie uśmiechu. Obca osoba zapraszająca ją do ciemnego parku. Co może pójść nie tak?  — Z Twoją wiedzą z pewnością miałabyś spore szanse na stwierdzenie, czy jakiś demon nie roi się w tamtym miejscu — kontynuował chcąc zachęcić ją do nagłej zmiany miejsca. Widać po nich było to, że klub karaoke w żadnym stopniu nie pasował do ich zgniłego wnętrza. Ani dobrze się nie bawili, ani nie śpiewali. Czy ona kogokolwiek stąd w ogóle znała? Odnosił wrażenie, że tak samo jak on, była tu czystym przypadkiem.
Minoru Yoshida
Yōzei-Genji Madhuvathi

24/9/2022, 00:09
Nie chciała się w to mieszać. Tak z czystej niechęci do ryzykowania spotkaniem z rozwścieczonym demonem, ale z drugiej strony, zwykła, naturalna ciekawość była w niej o niebo silniejsza. Silniejsza, niż intuicja, która podpowiadała jej, że nie byłby to najlepszy pomysł. Nie chodziło tu nawet o obcego mężczyznę, z którym, w razie nagłej zmiany sytuacji, umiałaby prawdopodobnie sobie poradzić. On byłby w tej sytuacji najmniejszym problemem.
Odetchnęła powoli, podrywając przy tym grzywkę, która opadłą jej na oczy. Odchyliła się, ot, niby znudzona, dopiła resztę alkoholu, zerkając na telefon. Nie chciała pokazać po sobie jakiejś większej ekscytacji, niczego, bo nie miało to sensu. Mimo to, zacisnęła na pustej szklance palce, na moment wyciągając usta w cienką linię.
Z jednej strony, jej natura, dar, jak to niektórzy nazywali, związał ją z nadprzyrodzonym permanentnie i aż do jej własnej śmierci nic tego nie zmieni. Nie wiązało się to jedynie ze zdolnością, która pozwalała, by jej zabielone oko widziało trochę więcej, niż można byłoby założyć, nie nie, to leżało gdzieś głębiej. W jej naturze, pociąg do tego wszystkiego, wewnętrzna potrzeba, by wiedzieć.
Z drugiej zaś, jakikolwiek związek z yokai, yurei, duszami i demonami nieuchronnie przybliżał ją do rodziny z którą, jak już wiadomo, nie chciała mieć nic wspólnego. Nie mogła, nawet, bo ryzykowała przy tym życiem. Jednakże, w tym momencie, jakoś wypadło jej to z głowy. Bo słowa mężczyzny zwyczajnie ją zaintrygowały. Nieczęsto zdarzało się, by działania ich demonicznych mocy zwróciły na siebie tak dużo uwagi. Świat yokai i ludzi musiał pozostać oddzielony grubą linią, na której shenkensha balansowali jak cyrkowcy, próbując ten spokój utrzymać.
- Cóż, zbierajmy się w takim razie - wyprostowała się, odstawiając szkło na stolik - Nie można pozwolić, by na nas czekał - uniosła lekko kącik ust, podnosząc się. Dziękowała przy okazji w duchu, że ma powód do wyjścia, bo muzyka grająca w tle działała jej już na nerwy. No i chciało się jej zapalić, oczywiście.

zt x 2



The Mother Of Harlots And Abominations Of The Earth
Yōzei-Genji Madhuvathi
Miyasaki Haruo

12/12/2022, 22:37
Wieczór, 14 Listopada 2036

W niektórych zawodach znajomości były wszystkim. Dobre relacje ze współpracownikami i mieszkańcami w okolicy potrafiły przeważyć szalę, decydując o powodzeniu bądź porażce. W końcu kto by chciał pomagać osobie za którą nie przepadał, nie mając w tym wysokiej szansy na czerpanie korzyści? Nie mówiąc już o tym, że zadłużanie się u innych w celu zyskania informacji, lub skorzystania z czyichś umiejętności i wiedzy, niosło ryzyko problemów. Nie, blondyn nie potrzebował czegoś takiego w swoim życiu więc… Znajomości.
W pracy najlepszą okazję do budowania bliższych relacji stanowią chyba wieczory integracyjne. Na pewno był to faworyt Haruo i zazwyczaj świetnie się na nich odnajdywał a „small talk” nie stanowił żadnego problemu. Uprzejma rozmowa, odpowiednio dobrane słowa w towarzystwie miłego uśmiechu i już punktował. Nie wahał się nawet przed propozycją postawienia kolejki lub pomocy w bezpiecznym dotarciu do domu, choć często wyklinał w głębi duszy tego kto nie znał swojego umiaru i wypił o te dwa drinki za dużo. Z entuzjazmem zareagował więc na propozycję wyjścia w piątkowy wieczór, w celu bliższego zapoznania się zresztą pracowników. Minął on gdy tylko dowiedział się jaki lokal jest tym ulubionym, wybieranym na wszystkie podobne okazje — klub karaoke w centrum Fukkatsu, Naichingēru.
Zgodził się bez sprzeciwu, co innego miałby zrobić? Odmówić mu nie wypadało, zrobiłby tym złe wrażenie. Sugestia zmiany mogłaby zostać uznana za niewdzięczną, bo kim on był by naciskać i prosić wszystkich o dostosowanie się pod niego. Nie mógł sobie na to pozwolić już na wstępie. Wolał zmusić się do przełknięcia dyskomfortu i przetrwania wieczoru w ciasnym, zamkniętym pomieszczeniu. Wymiana grzeczności, kilka piosenek i jakaś wymówka na wczesne udanie się do domu. Tak, to był dobry plan.
Pożałował swojej decyzji gdy tylko przekroczył próg wynajętego pokoju. Ciasny, duszny i przepełniony zbyt wielką liczbą osób. Jedynym plusem było przyciemnione światło, niewątpliwie mające na celu nadanie miejscu odpowiedniej atmosfery. Miyasaki odkrył tu inny plus. Nie było widać tego jak pobladł i zacisnął lewą dłoń w pięść, starając się zachować spokój. Wziął głębszy wdech i wszedł głębiej, usilnie starając się nie myśleć o zamykających się drzwiach, odcinających go od reszty świata. Przy pierwszej okazji zamówił mocniejszego drinka, z ulgą dostrzegając, że nie był jedynym. Pomogło. Nieznacznie ale to już było coś. Zamienił z kilkoma osobami po parę zdań, nie będąc w stanie zapamiętać żadnego z wymienionych imion, przebrnął przez trzy piosenki zbyt zajęty ignorowaniem szumu w uszach, aż w końcu sytuacja zaczęła go przerastać. Moment w którym obraz zaczął kołysać mu się przed oczami wziął za znak, że musi wyjść, znaleźć się w przestronniejszym miejscu i odetchnąć świeżym powietrzem.
Zaraz wrócę. Wyskoczę zapalić — zwrócił się do radosnego, wymachującego mikrofonem mężczyzny, będącym powodem męczarni z jaką starał się zmierzyć Haruo. Entuzjastyczne skinięcie głową na znak, że wiadomość została przyjęta i blondyna już nie było. Tak jak do drzwi prowadzących na korytarz doszedł jeszcze spokojnym krokiem, tych prowadzących na ulicę dopadł w błyskawicznym tempie. Przeszedł o kilka kroków w bok, skupiając całą swoją uwagę na nabieraniu równych, głębokich wdechów. Stał tak przez chwilę, odrobinę zgarbiony, usilnie nie myśląc o tym, że niedługo wypadało mu wrócić.
Cholera jasna — syknął cicho, drżącymi dłońmi starając się wydostać paczkę fajek z kieszeni kurtki. Uchylił zaciśnięte do tej pory mocno usta by wsunąć pomiędzy nie papierosa, zmagając następnie z zapaliczką. Zajęło mu to trzy próby i więcej niewyraźnych przekleństw nim odniósł sukces. Zaciągnął się głęboko z westchnieniem ulgi, pozwalając by gryzący dym uziemił go na nowo, a fala nikotyny ukoiła nieco nadszarpane nerwy. Zmrużył delikatnie oczy, wpatrując się w szare obłoki wznoszące się ku niebu.
Miyasaki Haruo
Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku