Brzeg rzeki
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

29.12.23 0:51
Brzeg brzegi


Rzeka, której koniec i początek zdaje się nie istnieć. Zasnuta gęstymi, nieprzepuszczającymi światła oparami brudnej mgły przybiera charakterystyczny klimat złowieszczości i zepsucia. Nie jest w gruncie rzeczy złym miejscem w dosadnym słowa znaczeniu. Stanowi wyłącznie punkt łączeniowy pomiędzy niedawno zmarłą duszą a jej drogą do ponownego odrodzenia się. To właśnie tutaj wysyłani się osądzeni, którym bogowie wskazują jedną z trzech tras: przez most, bród bądź przez odcinek wypełniony kąsającymi wężami. Na podstawie przewinień oraz dobrych uczynków wyznaczana jest konkretna przeprawa.

Sama rzeka nie różni się jednak w swojej wizualnej odsłonie od rzek znanych z ludzkiego świata. Rozlega się tu charakterystyczny szum nurtu i dźwięki pluskania. Nie uświadczy wprawdzie ryb ani roślinności, jednak ci obdarzeni wielkim bagażem wyobraźni mogą dzięki fantazji zmniejszyć rangę Sanzu do zwykłego, choć wyjątkowo nieprzyjemnego pod kątem klimatu i otoczenia, strumienia.

Haraedo
Hecate Shirshu Black

31.12.23 1:04
  Zejście po drabinie nie należało do większych wyzwań. Początek drogi w tunelu również taki nie był, choć dość szybko musiała unieść dłoń i przytknąć jej wnętrze do ziemistej ściany, chcąc zachować jakiekolwiek poczucie stabilności; z każdym krokiem czuła, jak pod palcami przemykają kolejne bruzdy czy to zbitej gleby czy wystających kamieni i tyle w zupełności jej wystarczyło. Tkwiąca w kieszeni świeca i metalowe zippo z którym nigdy się nie rozstawała prawdopodobnie skusiłyby wielu do skorzystania, niemniej wiedźma nie od dziś żyła z mrokiem we względnym spokoju (zgodnie zresztą z korzennymi założeniami) nie uległa więc żadnej pokusie, wsłuchując się jedynie w echo kroków idącej niedaleko Kuboty.
  Nie trzeba było długo czekać aż Black zmarkotnieje — wzięła sobie do serca wcześniejsze ostrzeżenie o skutkach ubocznych, a jednak nie podejrzewała, że będą czymś więcej niż delikatnym kacem. Rzeczywistość dość szybko sprowadziła dziewczynę na ziemię, sprowadzając nie tylko migrenę, z którą żyła w niezgodzie od wielu lat, ale również wszystkie objawy przeholowania z alkoholem. I to te, których zwykle udawało jej się uniknąć, bo przecież nigdy nie miała słabej głowy. Wystarczyło iść dalej naprzód i nie zwracać nawet uwagi na otoczenie (zmieniało się w jakikolwiek sposób? nawet nie zauważyła) by poczuć kłujący ból w skroniach, któremu bardzo szybko do towarzystwa dołączyły również zawroty głowy. Czuła się jak w czasach młodości, gdy trunków próbowało się po raz pierwszy, a gówniarska odwaga i zbytnia pewność siebie sprawiły, że świat przed oczyma wirował z mocą równą śmigłu helikoptera. Jedną z rąk uniosła do twarzy, rozmasowując wpierw napięte skronie, później przemykając opuszkami po przymkniętych powiekach. Pulsowanie sięgało kolejnych partii głowy, rozprzestrzeniając się coraz bardziej, przez potylicę aż po czubek, sprawiając tym samym, że z nadmiaru bodźców żołądek podchodził niemal do gardła.
  Dopiero po dłuższej chwili uniosła wpierw twarz, później wzrok, ówcześnie rozchylając powieki. Zamglony mrok wychwycił w oddali zarys budowli — niczego nazbyt niebezpiecznego czy wyglądającego, jakby miało uwięzić ich dwójkę w świecie duchów. Ot wyglądający na niegroźny most w barwach równie szarych co reszta otoczenia. Wpierw chciała uchylić wargi i zapytać o kilka rzeczy, lecz gdy tylko usta nabrały powietrza w głowie znów się zawróciło, przywracając gładkiemu licu Black marudny wyraz.

@Warui Shin'ya

| Droga - 1 - most, efekty uboczne - 70-20=50, porażka



Brzeg rzeki Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Mistrz Gry

03.01.24 22:48
会議 - kaigi

Nagięcie czasu i przestrzeni pojawiło się w równie nieokreślonym punkcie. Jakby ktoś skasował pliki pomiędzy dwoma zapisami i w tej luce znajdowała się znaczna część wędrówki. W czaszkę wwiercało się przeświadczenie, że trasa jest o wiele dłuższa, bardziej kręta, że z czasem zaczęła schodzić w dół, wpierw jedynie drobnym nachyleniem, ale stopniowo jego kąt się jedynie powiększał. Zrobiło się stromo aż do chwili, w której obcas uderzył w pierwszy twardszy element. Zmurszały kamień przyjął krok, następny stopień znajdował się już niżej. Kilkanaście metrów w ciasnych obejmach tunelu pozwoliło wreszcie wyjść na płaską powierzchnię. Przez mleczną mgłę niewiele dało się dostrzec. Jej gęstość zdawała się nienaturalna, same obłoki dziwnie brudne, zimne i osiadające wilgocią na skórze.
- Dobrze się czuję - szept za plecami.
Kubota.
- A ty?
Szła blisko, dało się kilka razy wyczuć jej ciepły oddech na karku.
Wokół wydawało się śmiertelnie cicho i nawet zniżenie głosu przez yokai brzmiało dosadnie i głośno. Co jakiś tylko czas rozlegało się pluśniecie, delikatny, niemal nieśmiały szum nurtu.
- Mamy szczęście - znów odezwa towarzyszki.
Poruszyła się, uniosła ramię i wyciągnęła palec w konkretnym kierunku.
- Most. Mogło nam się o wiele gorzej trafić.
Chciała iść w jego stronę. Konstrukcja była oddalona o kilkadziesiąt metrów, widać było jedynie słaby zarys jej początku ulokowanego na brzegu. Koniec tonął jednak w specyficznej, ledwo ruchomej mgle. Dziewczyna zatrzymała się jednak raptownie, urywając dech. Pięść przycisnęła do piersi i cofnęła się o krok, skąd przybyły.
- Widzisz? Zaraz przy początku - mostu. Ogromna postać, jeszcze wciąż skąpana w chmurze, widać było jedynie jej wzrost - kolosalny. I potężne ramiona ze zwisającymi do podłoża rękoma. Coś w nich trzymała. Bawiła się tym. - To chyba Datsueba... sądzi dusze. Ale przecież zmarłych. Nas nie powinna zobaczyć. Co powinnyśmy zrobić?

@Hecate Shirshu Black
Warui


deadline: 72h;
BLACK:
> odczuwalny stan "kaca"; każdorazowo rzucasz na wytrzymałość tak długo aż nie wypadnie sukces;
Mistrz Gry

Hecate Shirshu Black ubóstwia ten post.

Hecate Shirshu Black

06.01.24 0:56
  Każdy krok naprzód coraz sprawniej uświadczał ją w przekonaniu, że mocna głowa mimo wszystko była powodem do dumy i zdecydowanie mocną stroną organizmu. Gdyby po każdej klubowej libacji miała się czuć tak jak teraz, gdy łomotanie w skroniach dorównywało tłuczeniu młota pneumatycznego o glebę to już dawno obrałaby drogę abstynentki. Mogłaby przysiąc, że takich zawrotów głowy nie miła od czasów swojego pierwszego spotkania z alkoholem, a była gotowa stwierdzić, że nawet wtedy świat nie kręcił się przed oczami w sposób tak dramatyczny, jak dzisiejszego dnia. Miała ochotę znów zapalić, a z drugiej strony doskonale wiedziała, że nie dość, że nie był to odpowiedni czas na podobne rzeczy, to jeszcze proces napełniania płuc nikotyną mógłby skończyć się zwróceniem całej zawartości żołądka. Ostatecznie wyciągnęła więc rękę z kieszeni, która bóg jeden wiedział kiedy w ogóle się tam wzięła.
  — Dobrze się czuję.
  Zwyczajowa cierpliwość musiała ulecieć jeszcze przed świątynią wraz z dymem z papierosa albo ustąpić miejsca bólowi głowy, bo Black nie czuła jej ani grama. Usta zwarły się ze sobą byleby tylko zatrzymać odpowiedź dla siebie.
  — A ty?
  Zajebiście. Nigdy nie czułam się kurwa lepiej. Zaraz wyskoczę z siebie i stanę obok z tej radości.
  Palce naciągnęły skórę twarzy w zmęczeniu; ledwie przełknęła komentarz pełen irytacji, zamiast tego siląc się na w miarę łagodne: — Bywało lepiej.
  Ani towarzyszące im na początku echo ani późniejszy odgłos płynącej wody nie pomagały — każdy z tych dźwięków dokładał kolejną cegiełkę do muru, jaki stawał właśnie na głowie wiedźmy; jeszcze chwila i ciężar stanie się tak poważny, że kości w końcu ustąpią, sprowadzając na miękką masę mózgową tony gruzu. Z drugiej strony, może ta perspektywa wcale nie była taka zła. Migrena przepadłaby bez śladu, tak samo jak paskudne uczucie nudności, nie musiałaby również borykać się z nie dość że wirującą, to jeszcze zamazaną wizją.
  Gdy Kubot zatrzymała się niespodziewanie, również Hecate przystanęła, oglądając się ku niej z pytaniem wypisanym na twarzy. Dopiero po wymagającym sporo sił skupieniu wzroku w jednym punkcie przyuważył o co chodziło, dostrzegła problem, który stanął im na drodze. Była pewna, że gdyby stwór akurat nie trzymał czegoś w łapach, to szurałby nimi po podłożu podczas stawiania kroków. No świetnie, tylko tego teraz potrzebowała, kolejnych urwanych z horroru przeszkód.
  Ramiona opadły niewidoczne pół centymetra w dół gdy tylko Kubota po raz kolejny pozwoliła słowom wypłynąć spomiędzy ust.
  — Świetnie. Co z duszami tych, którzy byli martwi tylko przez chwilę, ale później wrócili, do końca życia nosząc na sobie skazę z zaświatów?  — Miała ochotę zaśmiać się gorzko. Zamiast tego zerknęła gdzieś obok, konfrontując wzrok z taflą brnącej nieprzerwanie naprzód rzeki. — Bo tak się składa, że mam na koncie śmierć kliniczną. A jeśli wierzyć powiedzeniu, że złego diabli nie biorą, to chyba wolałabym uniknąć osądu.
  Żartowała oczywiście. Chyba. Wcale na taką nie wyglądała.
  Wzrokiem próbowała zmierzyć postać Datsueby, choć w minimalnym stopniu określić jak wielka była, lecz im dłużej mijało, tym bardziej czuła się pokonana. Czy w tym miejscu cokolwiek było takie, jakim się wydawało? Rozważała przez chwilę kilka opcji, rozglądając się dookoła za jakąś podpowiedzią, jakąkolwiek tak naprawdę. Jednocześnie wiedziała jednak, że marnowały czas, westchnęła więc cicho, wręcz bezgłośnie, w końcu racząc swoją towarzyszkę spojrzeniem.
  — Na tę chwilę wolałabym nie sprawdzać która z nas wysnuła trafniejsze przypuszczenia. Odejdźmy kawałek na bok i sprawdźmy jak głęboka jest rzeka albo czy nurt staje się gdziekolwiek węższy, może uda nam się przejść na drugą stronę przez wodę.
  Krótkim skinieniem głowy wskazała blondynce kierunek w którym chciała ruszyć. Kolejny impuls przeszywającego całą czaszkę bólu zwarł szczęki ze sobą. Zaczynała czuć sympatię do tych wszystkich ludzi, którzy na kacu czuli się właśnie tak, jak ona aktualnie. Potrząsnęła jednak głową na boki i przetarła powieki, skupiając wzrok na otoczeniu coby nie pominąć żadnego szczegółu.


| wytrzymałość - 15, co za żart xD

@Warui Shin'ya



Brzeg rzeki Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black
Mistrz Gry

09.01.24 23:34
会議 - kaigi

- Żartujesz? - szept Kuboty brzmiał jak gwizd dzikiego zwierzęcia; niskiego; łowczego. Spoglądnęła na towarzyszkę spod burzy blond pasem, opadających na skronie jak wstążki prezentu. - Śmierć kliniczna nie jest śmiercią jako taką. Nawet ja to wiem, a ty, jako człowiek, nie? - W porównaniu do Black się nie powstrzymywała. Parsknęła prześmiewczo, przewracając oczami. - Śmierć ma miejsce wyłącznie wtedy, gdy mózg przestaje funkcjonować - to organ, który wyłącza się jako ostatni. Gdyby jednak rzeczywiście przestał pracować, nie byłoby mowy o ponownym powrocie do przytomności. Innymi słowy: śmierć kliniczna, do której nawiązujesz, jest wyłącznie zatrzymaniem wszystkich pozostałych funkcji życiowych, ale mózgu nie. Nie umarłaś. - Oderwała od niej spojrzenie. - Nie dodawaj sobie.
Planu Kubota wysłuchała w milczeniu, przesuwając spojrzeniem wzdłuż zamglonych brzegów rzeki. Datsueba wyróżniała się na tle pleneru. Musiała mieć dobre dwa i pół, może nawet trzy metry. Z odległości w jakiej się znajdowała sprawiała wrażenie karykaturalnej nie tylko dzięki długim górnym kończynom. Chodziło o całą sylwetkę - jej zaokrąglony brzuch jak na przykrych fotografiach uwieczniających wizerunki zagłodzonych ludzi; włosy zdawały się poskręcanymi konarami starego drzewa i tłustymi pasmami okalały jej głowę, obijały się sztywno od policzka, zasłaniały twarz. Obwisłe piersi, wystające żebra, zęby krzywe jak przekopana gleba pełna starych nagrobków - każda z cech dodawała jej rodzaju żałosnego, choć z pewnością dla wielu złowieszczego charakteru.
Kubota z każdą sekundą spędzoną w tym miejscu zdawała się tymczasem przeobrażać. Nie były to gwałtowne przemiany. Nie miały nic wspólnego z modyfikacją formy, jaką zaprezentowała podczas ataku na żołnierza Tsunami. Łatwo było jednak zorientować się w drobnych detalach, które występowały na jej ciele. Paznokcie, wcześniej spiłowane, nabierały ostrzejszego kształtu - stopniowo, choć bardzo powoli, przybierały postać pazurów i coraz dalej im było do ludzkich płytek. Źrenice, czujnie lustrujące otoczenie, ze zwyczajowych nabierały innych konturów, w szczękach zaostrzały się zęby, przez cerę przebijały dziwne, nienaturalne przebarwienia - wydawać by się mogło, że tam, gdzie powinny znajdować się pręgi u jenotów.
- Nie jestem pewna - odezwała się w pewnym momencie, kiedy ruszyły w wyznaczonym przez Black kierunku. - Nie zamierzam się szczególnie sprzeczać, bo sama tutaj nie byłam. Znam tylko wiele historii, mnóstwo opowieści, relacji przyjaciół. - Poprawiła torbę z każdym krokiem uderzającą bezgłośnie o chude udo. - Sanzu to rzeka osądu. Nie znasz naszych wierzeń, ale powinnaś się lepiej przygotować. Nawet nie chodzi o mnie czy sprawę Umehary. Chodzi o ciebie. Zginiesz prędko, jeżeli nie będziesz kojarzyła podstaw. Dlaczego w ogóle nie obchodzi cię to co robimy? - Wargi zacisnęły się, a potem nagle rozchyliły w westchnieniu. Yokai sprawiała wrażenie poddenerwowanej nastolatki, czego obraz dopełniała jej młoda postać. - Jeżeli nie miałaś zamiaru wziąć wszystkiego na poważnie to mogłaś w ogóle nie przychodzić na spotkanie. Jedyne co robisz to patrzysz z góry. Jakbyś była jakaś wyjątkowa.
Kłótnia wisiała w powietrzu, między oparami otaczającej ich mgły przemykały niewidzialne, ale doskonale wyczuwalne impulsy elektryczne. Wrażenie jedynie natury psychologicznej, choć w miejscu takim jak to mogły wydarzyć się najróżniejsze sytuacje.
- Ta woda - wskazała na szumiący nurt - ma ocenić duszę. W zależności od tego jaka jest waga twoich przewinień po drugiej stronie rzeki jesteś sądzona przez Datsuebę i jej partnera, Keneō. Są trzy drogi do wyboru. Pokazał nam się most, zakładam więc, że Sanzu nie wyczuwa od nas złej energii, bo nie może jej prawidłowo ustalić. Drugą opcją jest znalezienie płycizny i brodzenie w niej aż do przedostania na przeciwległy brzeg. Ostatnią z kolei przepłynięcie najgłębszą częścią rzeki, w której napotyka się silne prądy, a poza tym kąsają cię węże. - Kubota na moment zamilkła; musiała wyobrazić sobie ten wariant, bo w miejscu, w którym podwinęła bogowie wiedzą kiedy rękawy swetra, pojawiła się gęsia skórka. - Po przekroczeniu Sanzu każda dusza spotyka Datsuebę. Przyjmuje ona myto, mam pieniądze w razie czego, a następnie ta cholerna strażniczka zdziera ubrania z sądzonej jednostki. Wręcza wtedy je Keneō, który z kolei zawiesza rzeczy na Eryōju, Drzewie Wiszących Płócien. Stopień w jakim gałąź się ugina pod wagą tkanin to miara ciężaru grzechu. Służy jako dowód twojej moralności. Rzecz jasna ci, którzy musieli przeprawić się przez samą rzekę mają ubrania cięższe, bo mokre, gałęzie więc zwisają niżej. Jest jeszcze opcja, aby przybyć bez ubrania, ale... - znów zawahanie, przerwa, sekundowa, jak potknięcie w tańcu na scenie oglądanej przez tłum gapiów - ale jeżeli dorwie cię para oni to zedrą z ciebie skórę i to jej użyją jako miary.
Kubota zatrzymała się raptownie, opierając dłonie na biodrach. Spoglądnęła wtedy na Black spod marszczących się brwi.
- Mogłybyśmy spróbować oszukać Datsuebę, że jesteśmy duszami zmarłych i oddać jej nasze ubrania, aby jej partner zawiesił je na drzewie. To tylko oni. Głupie stworzenia, choć bardzo brutalne. Podobno osobiście bawią się w torturowanie tych, którzy okazują się winni zbrodni. Łamią palce złodziejom... i tak dalej. Możemy oczywiście poszukać również płytszej części... albo po prostu zaryzykować w którymkolwiek punkcie. Istnieje przecież szansa, że po drugiej stronie nas nie odnajdą i przemkniemy pod ich nosami.

@Hecate Shirshu Black
Warui


deadline: 72h;
BLACK:
> odczuwalny stan "kaca"; każdorazowo rzucasz na wytrzymałość tak długo aż nie wypadnie sukces;
> jeżeli zdecydujesz się przejść przez most strzeżony przez Datsuebę rzucasz k100 na kłamstwo, aktorstwo bądź perswazję, aby oszukać oni;
> jeżeli zdecydujesz się na przebrnięcie przez rzekę rzucasz k100, gdzie 1-50 - płytki odcinek; 51-100 - odcinek głęboki; następnie k100 na kamuflaż przed ogrami;
Mistrz Gry

Hecate Shirshu Black ubóstwia ten post.

Hecate Shirshu Black

12.01.24 15:41
  Ręka znów dotknęła twarzy, ciężko było powiedzieć, czy w geście zmęczenia, czy tym razem już poirytowania. Zaczynała łapać się na tym, że każde wypowiadane przez Kubotę słowo zaczyna w jakiś sposób oddziaływać na umysł i ciało Black... Osoba trzecia mogłaby pomyśleć, że prześmiewcze komentarze dawały jej do myślenia, zmuszały do refleksji nad własnym postępowaniem; nic bardziej mylnego, bo jedyne co w tamtym momencie odczuwała wiedźma to coraz bardziej narastające poirytowanie trajkotaniem swojej towarzyszki. Czy to nie ona jeszcze jakiś czas temu wspominała, by zachować ciszę, ostrzegając przed demonami? I czy to nie ona właśnie teraz wylewała z ust potok coraz to kolejnych słów? Rudowłosa zachowała jednak milczenie. Mimo iż ból głowy z każdą sekundą rozpierał czaszkę od środka, jakby miał tam za mało miejsca, a irytacja zbierała dzięki temu żniwo potęgi, to dziewczyna zwarła ze sobą szczęki, zamykając je ciężką, żeliwna kłódką. Nie sądziła, że idąc na niebezpieczną wyprawę ratunkowa podpisała również drobny druczek o znoszeniu dziecka; właśnie tak w jej oczach prezentowała się Kubota z całą tą swoją drwiącą pewnością siebie. Normalnie byłaby pewnie spokojniejsze i nie reagowała aż tak na kąśliwe komentarze, pech jednak chciał, że blondynka trafiła na kiepski dzień i kiepskie okoliczności, przez co każde jej zdanie skrupulatnie podnosiło temperaturę płynącej w żyłach wiedźmy krwi.
  Nie zamierzała się z nią sprzeczać odnośnie swojej i jej opinii; ich niezaprzeczalna odmienność była kolejnym powodem do suchej wymiany zdań, a na to raczej nie miły czasu. Black podejrzewała również, że jakakolwiek próba przedstawieni dziewczynie własnego punktu widzenia mijała się z jakimkolwiek celem z jednego prostego powodu, który wręcz bił po oczach w każdym momencie, w którym blondynka spoglądała w jej kierunku. Wiedźma przełknęła więc nakrapiane ironią słowa, nie zaszczycając towarzyszki ani żadną odpowiedzią ani najmniejszym spojrzeniem.
  Znów wróciła wzrokiem do Datsueby — do jej rosłej sylwetki, charakterystycznego wyglądu, wręcz namacalnej aury, którą roztaczała dookoła siebie. Już sam widok długich, brodzących po glebie rąk postawił przed oczyma obraz, jak długie szpony oplatają ciało rozrywając je bezproblemowo na pół, jak przebijają skórę niczym papier. O ile sama myśl o brutalności sceny nie napawała Black szczególnym obrzydzeniem, tak tłukący w tył głowy kac — zaprzestała próby nazwania tego zjawiska innymi imionami — mieszał zawartością żołądka aż nazbyt dobrze; nie wiedzieć kiedy dłoń uniosła się do ust, palce wpiły w miękką skórę policzka. Ściągnięte ku sobie brwi nie były jedyną oznaką niezadowolenia, rudowłosa obawiała się, że grymaśny wyraz pozostanie na licu już do końca całej tej absurdalnej wycieczki. Wraz z gorzkim posmakiem przełknęła również kolejny, równie niesmaczny komentarz.
  — Chodzi o ciebie. Zginiesz prędko...
  — Nie zauważyłam żeby miało ci to w czymkolwiek przeszkodzić, więc schowaj do kieszeni argumenty, które nikogo nie obchodzą — mruknęła tylko przyciszonym tonem, ale nie ze względu na jakiekolwiek emocje związane z tym co mówiła, tylko z czystej przestrogi, jaką już wcześniej wzięła sobie do serca. Dopiero gdy Kubota zaczęła opowiadać o rzece, a świat przed oczyma znów wywinął widowiskowego orła Hecate obróciła twarz w jej kierunku. Wpierw tylko słuchała całego przekazu, lecz im dłużej się jej przyglądała, tym bardziej brwi ściągały się ku sobie. Zastanawiała się, czy to dalej figle skutków ubocznych, czy wymęczony migreną i zawrotami umysł płatał jej figle, dorzucając do pakietu również halucynacje? Ręce samoistnie uniosły się do lica, przecierając pracowicie powieki, chcąc rozgonić spod nich wszelkie zmęczenie i zaległą mgłę. Rozjaśnionym spojrzeniem znów objęła stojącą naprzeciwko postać, lecz, tak jak się obawiała, nic nie uległo zmianie. Albo więc musiała zmagać się dodatkowo ze zwidami albo...
  — Wszystko w porządku? Wyglądasz trochę... — odchrząknęła cicho, rozluźniając mięśnie oblicza. — dziko.
  Mimo iż jeszcze przed chwilą krzywiła się od niezadowolonych grymasów i milczała uparcie, to teraz cała złość przepadła odrzucona gdzieś za plecy, może poniesiona nurtem rzeki. Niewykluczone, że miała powrócić w momencie uzyskania odpowiedzi, lecz na razie sprawiała wrażenie faktycznie zaintrygowanej stanem towarzyszki.
  Znów zwróciła wzrok w kierunku mostu, rozważając wszelkie opcje. Na rzekę się już napatrzył i im dłużej ten proces trwał, tym bardziej kręciło ją w żołądku. Westchnęła więc tylko, bóg wie który już raz w przeciągu... ile tak właściwie minęło? Kilkanaście minut? Może kilkadziesiąt? Niby dopiero co wyruszyły, jeszcze moment temu widziały pana Kasaia, ale czy na pewno? Nie tkwiły tu już od kilku godzin? Niezadowolony pomruk znów odnalazł miejsce w gardle Black.
  — Pójdziemy mostem — zdecydowała w końcu. — Już wystarczająco czasu zmarnowałyśmy. Nie chcę poświęcać go jeszcze więcej na szukanie płytkiego odcinka. Skoro tak czy siak czeka nas spotkanie z osądem, to wolę przejść ponad wodą niż w niej. Może masz rację, może uda nam się ja oszukać.
  Ruszyła przodem, przez dłuższy czas bacznie obserwując Datsuebę, próbując dojrzeć to, co tak zawzięcie przerzucała w wielkich szponiastych łapskach od momentu, gdy ujrzały ją po raz pierwszy. Znalazłszy się w już niedalekiej od wejścia na budowlę odległości Black postanowiła złapać za kaptur własnego ubrania by w moment później zarzucić go na głowę, zaraz tez opuszczając ją niżej, wzrok dwubarwnych tęczówek wbijając w glebę.

| wytrzymałość - 65 - 20 = 45, porażka, perswazja - 22 - 20 = 2, porażka

@Warui Shin'ya



Brzeg rzeki Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black
Mistrz Gry

16.01.24 23:22
会議 - kaigi

Pokręciła głową, natychmiast po wysłuchaniu słów. - Nie - zaprzeczenie uleciało szybko, niemal tak, jakby była gotowa je zapodać jeszcze przed wypowiedzią Black. - Nikomu nie zależy na tobie w najmniejszym procencie i jak na moje możesz zostać pożywką dla demonów oni. Przedstawiłam ten argument, byś ruszyła głową i wzięła się do pracy. Jeżeli nie chcesz zginąć to przynajmniej się na coś... - straciła rozpęd i ostatni wyraz wypowiedziała dłużej, przeciągnęła nieco samogłoskę, w trakcie trwania zabiegu ściągając ku sobie brwi. Przypatrywała się rozmówczyni, nie do końca rozumiejąc mimikę jej twarzy. Machinalnie palce (o zaostrzających się chwila po chwili paznokciach) dotknęły kości jarzmowej i Kubota lekko się skrzywiła. - Tak. - Potwierdziła po gwałtownym odchrząknięciu, ale czuć było niepewność w tonie, jakiś ślad zapytania. Opuszką mocniej pogładziła skórę, otarła się o jeden pręg, mrużąc mocniej powieki. - Tak. W porządku.
Nie było w porządku - mówiły to jej oczy oraz lekkie, niepohamowane drgnienie warg. Obróciła się gwałtownie, niby po to, aby przypatrzeć dokładniej Datsuebie. Kilka blond pasem zasłoniło wtedy skroń i wcześniej badany policzek. Napięcie, jakie wytworzyło się w Kubocie, widać było choćby po postawie ciała. Mniej rozluźnionej, nie tak energicznej jak jeszcze moment temu. W żyły wlał się szybko schnący cement, mięśnie musiały nabrać jakiejś wyimaginowanej wagi, przez którą nie mogła się już poruszać tak żwawo.
Przytaknęła jedynie na obraną przez rudowłosą wersję, ruszając w krok za nią. W porównaniu do senkenshy nie starała się zasłaniać, choć wszystko wskazywało na to, że nie pragnęła nic poza tym, aby zapaść się pod ziemię. Potrzebowała zniknąć z pola widzenia, ale nie mogła tego zrobić. Trzymało ją postanowienie i cel ich misji. Szła więc sztywno, ale bez zawahania - po wojskowemu.
Datsueba rosła tymczasem w oczach. Z odległości mogła jeszcze sprawiać wrażenie mniej gargantuicznej, jednak każdy przebyty metr nadawał jej kościstej sylwetce dodatkowych tkanek. Mgła oblepiająca przygarbione plecy przerzedzała się w skutek zmniejszania dystansu, widać było więc coraz liczniejsze detale. Porowatość niebieskawej cery, opadnięte kąciki ust z wybrużdżonymi zmarszczkami dookoła nich. Starczy wygląd dopełniały rzadkie włosy, sklejone ze sobą w paskudny, niezadbany sposób. Sprawiała wrażenie dziwnie niepoukładanej, nielogicznej. Choć cienką, pokrytą żyłami skórę naciągały kości, jednocześnie wydawała się silna - każde drgnienie palca napinało ścięgna, uwypuklało grube żyły oplatające przedramiona i łydki.
Roztaczała wokół siebie aurę dzikiego zwierzęcia. Czujność z jaką reagowała mogła być spotykana u polujących wilków. Raptownie przekrzywiła skroń, przetoczyła spojrzeniem po plenerze, wbijając cienkie źrenice prosto w nadchodzącą parę. Głęboki oddech rozdymał klatkę piersiową.
- Dusze... - skrzekliwość głosu raniła uszy; była jak przesuwanie paznokciami po powierzchni tablicy, jak natarczywe drapanie szkła.
Postąpiła krok do tyłu, szurając bosą podeszwą stopy. Wraz z tym ruchem zafalowały obłoki mgły. Odsunęła się minimalnie od mostu i dało się dostrzec teraz jego drewnianą strukturę, ledwie sam początek, kilkanaście pierwszych desek, bo cała reszta tonęła w nieprzeniknionej, miękkiej bieli.
Kubota odchrząknęła, w niemal niewyczuwalny sposób dotykając łokcia Hecate. Był to gest ewidentnie zwracający uwagę; wzrok dziewczyny skupiał się na tym, co trzymała potężna łapa Datsueby. Między konarami palców ściekała intensywna czerwień, po knykciach osuwały się lepkie, mięsiste fragmenty przypominające miazgę. Maź brudziła rękę zamkniętą w pięści. To, co ta pięść skrywała, musiało być dawniej czymś żywym.
Może kimś.
- Mamy zapłatę.
Dwanaście monet zabrzęczało przekazywanych z dłoni do dłoni.
- Po sześć mon - zaznaczyła Kubota; drżała w dźwiękach, choć głowę miała, jak zawsze, arogancko zadartą. - Czeka nas teraz osąd, prawda?
Głowa Datsueby opadła i uniosła się na nowo.
- Jak każdą zmarłą osobę. - Brak wiary dało się wyczuć w demonie oni bez większych psychologicznych zdolności. - Tam czeka Keneō. - Na końcu mostu, wskazywała. - On sądzi. Na Eryōju. Tylko dusze zmarłych. - Podkreśliła i można było założyć z całą stanowczością, że przemyciła w głoskach jakąś ironię albo chociaż aluzję, że wie doskonale.
- Pokieruje was.
Zaskrzypiał pierwszy panel, gdy Datsueba nastąpiła swoją wagą na most.
Kubota natychmiast parsknęła, zadzierając dłonie.
- N-Nie trzeba, po co ma pani się męczyć, my na spokojnie dotrzemy na miejsce, to drugi koniec mostu, prawda?, więc bez problemu, nie zgubimy się, to jedna droga raptem, naprawdę, nie ma potrzeby...
Datsueba uśmiechnęła się, czekając aż pójdą pierwsze.

@Hecate Shirshu Black
Warui


deadline: 72h;
BLACK:
> odczuwalny stan "kaca"; każdorazowo rzucasz na wytrzymałość tak długo aż nie wypadnie sukces;
> możesz jeszcze uratować sytuację rzucając ponownie k100 na aktorstwo/kłamstwo/perswazję; jest to jedynie proponowany rzut;
> jeżeli zdecydujesz się rzucić k100 na dedukcję, możesz otrzymać radę co do tego, dlaczego Datsueba nie wierzy w waszą wersję wydarzeń i ustosunkować się do niej dzięki powyższym rzutom (aktorstwo/kłamstwo/perswazja);

KUBOTA:
> aktorstwo - 12 - porażka;

ilość spóźnień MG: 0;
ilość spóźnień uczestnika: 0;
O każdorazowej, dotychczasowej obsuwie była informacja drogą prywatną.
Mistrz Gry

Hecate Shirshu Black ubóstwia ten post.

Hecate Shirshu Black

19.01.24 2:53
  Oczy samoistnie się wywróciły — nie byłaby w stanie powstrzymać tego odruchu nawet gdyby chciała. Już dawno skończyłaby w grobie przejmując się wszystkimi obelgami i groźbami rzucanymi przez ludzi w swoim kierunku. Gdy robił to więc nieopierzony kurczak tym bardziej nie czuła żadnej potrzeby wdawania się w bezsensowną dyskusję.
Dość szybko o tym jednak zapomniała, zbyt zaabsorbowana zmianami zachodzącymi w Kubocie. Uwadze nie umknęły jenocie pręgi, dzicz odnajdująca swój blask w tęczówkach, rozszerzone szczęki czy stale przemieniające się w pazury paznokcie. Widać, było gołym okiem, że uwierzyła w odpowiedź dziewczyny, uniesiona wątpliwie brew była tego największym dowodem.
  Nie było w porządku — zrozumiała przekaz. Na moment odsunęła nawet na bok wszelkie wiszące między nimi waśnie, walczyła też z odruchem tknięcia palcami odznaczających się pręg; czuła jak jedna z rąk podryga jej w górę, spojrzała wtedy na rozcapierzone palce jak na niesforne szczenię wymagające korekcji zachowania. To nie był czas, to nie było miejsce ani to nie była osoba, wobec której mogła sobie pozwolić na coś podobnego, na pewno nie teraz. Okoliczności nie były sprzyjające, rozbłysk bólu emitujący ze skroni również taki nie był.
  To nie skrzekliwy głos monstrum zwrócił uwagę Black. Barwne ślepia dziewczyny niemal pożerały resztkę... czegoś, lub kogoś. Ciężko było doszukiwać się przerażenia na jej licu, wszak ciotka nierzadko pokazywała jej podobnie makabryczne sceny. Nie miała w sobie jednak na tyle ignorancji, by nie odczuć powagi sytuacji. Jeden zły krok za dużo i mogła skończyć podobnie — ciało powykręcane w każdym możliwym kierunku, być może porozdzierane na części, ślepia, które normalnie lśniły od dzikich ogników wówczas stałyby się matowe zaś czerwień włosów pociemniałaby o kilka odcienie od nadmiaru sączącej się z ran juchy.
  — Mamy zapłatę.
  Zerknęła znów ku Kubocie, samej zachowując milczenie. Wolała nie odzywać się niepotrzebnie, zachować głos na inną sytuację. Nie zauważyła nawet podczas całego tego skupienia, że gdzieś w trakcie drogi do Datsueby ból powoli odpuszczał, uwalniał czaszkę od potężnego uścisku zaś żołądek zabrał spod gardła, odstawiając go na właściwe miejsce; nie wywracał się już do góry nogami, nie miotał trzewiami na wszystkie strony, nie groził przedstawieniem światu śniadania. Wiedźma samoistnie nabrała głębszego wdechu w płuca, sprawdzając, czy to aby na pewno nie było chwilowe, czy objawy nie powrócą gdy tylko powietrze umknie delikatnie rozchylonymi ustami, zwalniając miejsca efektom ubocznym całej tej przeprawy. Na ten moment nie sądził, by mogła życzyć sobie czegokolwiek więcej. Ów zmianą wyczerpała chyba limit szczęścia, bo Oni wcale nie wyglądała na przekonana słowami Kuboty. Prześmiewczy ton którym się posługiwała sugerował, że wiedziała doskonale, że bawiła się nimi skuteczniej niż oni nią.
  Nie było innego wyjścia, nie było przeskoku sytuacji, może właśnie dlatego gładko złapała Kubotę za szczupłe ramię, oplatając je ciepłem palców. Nie szarpała jej, zamiast tego delikatnie sugerując by szła tuż obok — nie zostawała w tyle zbyt blisko Datsueby ani nie wyrywała naprzód. Black wolała czystym przypadkiem nie uruchomić żadnych instynktów starego potwora, nie dawać mu powodów do ruszenia w pogoń. Wolała dmuchać na zimno i może właśnie dlatego nie zdejmowała uścisku z Kuboty, chcąc w razie potrzeby wypchnąć ją poza zasięg czyichkolwiek rąk. Samemu oni skinęła głową, pokrótce i z szacunkiem, jakby rzeczywiście była wdzięczna za dobroduszną pomoc w przeprawie przez most. Skoro umysł miała już czysty, niezamglony migreną, to mogła raz jeszcze przemyśleć swoje następne kroki. A przynajmniej dopóki nie dotrą do drugiego końca mostu.

| wytrzymałość - 98 - 20 = 78, sukces | perswazja - 2 - 20 = ... xD, porażka | dedukcja - 75 - 20 = 55, sukces |

@Warui Shin'ya



Brzeg rzeki Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black
Mistrz Gry

21.01.24 1:10
会議 - kaigi

Most nie miał końca. Jego wygładzone deski zdawały się z każdym krokiem pojawiać niecały metr przed postaciami, ale niknęły w tym samym odstępie. Nie minęło dużo czasu jak cała trójka została zawieszona w otchłani mgły gdzieś na paru drewnianych panelach. Wokół słychać było jedynie cichy, niezbyt porywisty szum wody, choć jej nurt nie był widoczny zza barierek. Dało się dostrzec tylko nieco szybszy ruch mlecznych oparów, świadczący o tym, że pod nimi znajduje się wodny żywioł. Na tym etapie nie było już ucieczki - za plecami potężne, niespieszne kroki stawiała Datsueba. Tuż za nią niknęły wszelakie szczątki konstrukcji, zdobione tłustymi plamami krwi. Posoka ściekała spomiędzy palców stulonych w ogromne pięści, znacząc bezsensownie drogę, której trasa i tak pochłaniana była przez siwą zawiesinę.
Gdzieś na krańcu wędrówki musiał już czekać Keneō.
Kubota nie wyrwała się z uścisku towarzyszki, choć dało się wyczuć jej natychmiastową reakcję. Pod niezmiennym, charakterystycznym już dla niej swetrem spięły się silne mięśnie. Sylwetką przypominała dość filigranowe dziewczę. Dla wielu ludzkich obserwatorów z pewnością stanowiła kruchą osobliwość, na którą trzeba chuchać, aby nie zrobiła sobie krzywdy. Pod warstwą pozornej słabości kryły się jednak wyrobione wiekami tkanki, w żyłach buzowało demoniczne dziedzictwo. Krew pompowana była do serca, a to, tym razem, zdawało się aż zbyt człowiecze. Tłukło się w piersi z niecierpliwości, która odbiła się również w jej pytającym, posłanym do Black, spojrzeniu. Co ty, do licha, robisz? - zdawała się dopraszać, lekko krzywiąc usta. Wciąż pozostawała pod nadzorem rudowłosej, nie wyślizgnęła ramienia spod jej dotyku, ale w widoczny sposób insynuowała, że nie rozumie o co jej chodzi.
Ślepia Kuboty przestały zresztą reprezentować odpowiednik śmiertelników. Zmieniły swoją formę, stały się jakby łagodniejsze za sprawą o wiele rozleglejszych tęczówek, pochłaniających niemal całą powierzchnię białek. Nos odrobinę się spłaszczył, gdzieś na jego granicy przebijały się pierwsze igiełki wibrysów. Kiedy lekko rozchyliła wargi, błysnęły zza nich kły nieznane żadnej ludzkiej szczęce. To zaś, co wcześniej stanowiło jedynie kolorystyczny mankament na twarzy i odsłoniętych skrawkach skóry, pokrywał już pierwszy puch futra. Jasnowłosa zdawała się jednak tego nie dostrzegać. Była zbyt mocno zaaferowana nieoczekiwanym gestem ze strony Black, aby dostrzegać zmiany we własnej prezencji. Być może w ogóle nie odczuwała skutków ubocznych, których efekty z pewnością nie umknęły zwalistej ogrzycy.

Powoli przed oczami rozrzedzała się mgła. Most dalej ciągnął się niesamowicie daleko, jednak przebyte metry przybliżały bezkształtne, wynurzające się zza oparów elementy. Pierwszy przykuwał wzrok ten, który się poruszał. Prezentował się jak gargantuicznych rozmiarów łapa o szponiastych pazurach i powykręcanych reumatycznie palcach - z biegiem czasu okazał się drzewem. Na krzywych gałęziach trzepotały resztki materiałów najróżniejszych barw, krojów i cech. Niektóre stanowiły ewidentne widmo cesarskich rodów, inne zdawały się żywcem zdarte z niewolniczego grzbietu. Wszystkie poruszały się wraz z podmuchami wiatru bądź gwałtownie zamierały, gdy ten ustawał.
- Eryōju - szepnęła Kubota.
Uwagę przyciągała także postać stojąca w przygarbieniu tuż pod bezlistną koroną. Jej rosłe, rozłożyste barki były szersze, jednak w miarę postępów w zmniejszaniu dystansu nabierał wątpliwej estetyki Datsueby. To, co ich różniło, to włosy. U Datsueby strąkami opadały na garbate plecy, na skroń i kark, u Keneō wydawały się raptem cienkimi nićmi jak jedwabne linki szarpane przez porywistość pogody. Strażnik mostu nie miał też tak szczególnej, niebieskawej cery jak swoja żeńska odpowiedniczka. Podczas gdy Datsueba przypominała nieboszczyka zmrożonego do błękitu w chłodni kostnicy, skóra Keneō przybrała czerwieńszą barwę, o kilka odcieni intensywniejszą niż u nowonarodzonej istoty.

Ogr poruszył się minimalnie; jedynie przekrzywił łeb i uniósł nadgarstek. W rozcapierzonej łapie nie trzymał nic, było jednak wiadomym czego oczekuje. Kubota odetchnęła ciężko, sięgając po swój sweter.
- Nie trzeba wszystkiego - mruknęła szeptem do towarzyszki, łapiąc się za materiał, aby go zdjąć. - Wystarczy jedna część.

W tle dało się wychwycić szum - prawie mieszał się z dźwiękiem rzecznego nurtu, ale z całą pewnością należał do leśnych roślin, krzewów i drzew. Hecate zbyt dobrze znała tę melodię, aby pomylić ją z jakąkolwiek inną, choć jej zmysły miały utrudnione zadanie w rejestrowaniu takich informacji. Datsueba zdawała się niecierpliwić, atencyjnie pomrukując, mamrocząc coś pod nosem. Gniotła i nieco rozkładała pięść, jakby się na coś szykowała.
Na atak.

@Hecate Shirshu Black
Warui


deadline: 72h;

ilość spóźnień MG: 0;
ilość spóźnień uczestnika: 0;
Mistrz Gry

Hecate Shirshu Black and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Hecate Shirshu Black

23.01.24 3:17
  Teraz, gdy miała Kubotę pod ręką — tym razem zresztą dosłownie — tym bardziej wyczuwała nie tylko napinające się pod skórą mięśnie ale i dostrzegała coraz więcej zmian. Chciała nią potrząsnąć, załapać również za drugie ramię i telepać nią tak długo aż nie uleciałaby cała lekkomyślność o którą tak chętnie oskarżała samą Black na każdym kroku. Nie mogła tego jednak zrobić, nie teraz, gdy za plecami kroczyła Dartsueba, gdy niewątpliwie przysłuchiwała się im słowom, bo przecież dzieliło ich marnych kilka kroków od siebie. Byłoby dość niezręcznie zacząć jej tłumaczyć co źle dotychczas zrobiły i jak mogły to naprawić. Miała również wielką ochotę spytać co się z nią do cholery działo bo teraz już nie mogła się zapierać, że wszystko było w porządku.
  Most jak znikał tak i się pojawiał. Dziewczyna przez chwilę miała wrażenie jakby znalazła się we śnie, a po chwili stwierdziła, że naprawdę dobrze się stało, że nudności ustały, bo widząc coś tak abstrakcyjnego żołądek już na sto procent wywinąłby fikołka. Starała się jednak nie rozglądać ciekawsko, zamiast tego opuszczając zazwyczaj bardzo dumny łeb nisko, jakoby zlękniona otoczenia. Nogi raz nawet potknęły się o siebie w teatralnym geście zdenerwowania i mimo iż nie padła niezdarnie na pysk, to widać było, że na te kilkanaście sekund straciła równowagę, celowo ciągnąc towarzyszkę za sobą, trzymając się jej niby to ostatniej deski ratunku. Ramiona raz czy dwa zadrżały, gdy głośniejszy chlupot wody niósł się echem po tafli.
  — Eryōju
  Uniosła wówczas nieznacznie wzrok, konfrontując go wpierw z pokaźnym drzewem jak i zawieszonymi na nim ubraniami (i nie tylko), później na oczekującej nieuniknionego postaci. Podobieństwo biło po oczach już na pierwszym kroku, co do pomyłki nie było możliwości. Ledwie zeszły z mostu a on już czekał z łapą wyciągniętą tuż przed nimi. Na nic nie czekał, domyśliła się więc, że przeciąganie całego tego teatru mijało się z celem. Dopiero wtedy wypuściła więc ramię Kuboty z uścisku palców, drżącymi wyraźnie dłońmi sięgając po dół ubranej bluzy. Ruchy miała raczej powolne, głowę cały czas nieznacznie opuszczoną z twarzą przesłoniętą kaskadami rudych pasm. Spod ciemnego materiału wychynęła czerń okrywającej ciało koszulki z krótkim rękawem, którą Black postanowił zostawić, skoro "wystarczyła jedna część". Ściągnięta część ubioru wylądowała na ręce Keneō. Dziewczyna powróciła tuż obok swojej towarzyszko, ponownie hacząc smukłymi palcami o jej ramię. Przesunęła się wraz z nią krok z dla Datsueby — nawet jeśli marna, to odległość zawsze zwiększyła się o te marne kilka centymetrów, a Hecate chciała w miarę możliwości w porę zapobiec utracie głowy którejkolwiek z nich.

@Warui Shin'ya



Brzeg rzeki Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black
Mistrz Gry

26.01.24 23:47
会議 - kaigi

Przez całą trasę Kubota zdawała się nie rozumieć zachowania towarzyszki; szła obok, przypatrywała się jej kątem oka, gdy tylko nadarzyła się możliwość, ale nie wtórowała jej ruchom, nie powiela aktorskiej gry. Kroczyła wyprostowana, choć bez zbytniego zadzierania głowy - odznaczała się stosunkowo normalną aura, prezentowaną przez kogoś, kto udał się na spacer, ale podczas tego spaceru wszedł na wyższe poziomy czujności. Mimo tego nie wyrwała się spod uchwytu Black. Pozwoliła na to, aby kobieta uczepiła się jej ramienia i nawet w pewnym momencie, potykając, wsparła na nim. Rzucone krótko spojrzenie pytało: co ty robisz, u licha? Wargi pozostały jednak nieme.

Jasnowłosa nie odzywała się zresztą jeszcze długo; aż do ujrzenia charakterystycznego drzewa. To tam wyszeptała jego nazwę, wyrwaną z krtani z mimowolnym szacunkiem. Być może nie była zwolenniczką strażników - ani Datsueby, ani Keneō - ale szanowała wartości podziemi, szanowała również regulaminy, które tutaj obowiązywały. Wsunęła zatem dłonie w rękawy i wyłuskała się z ewidentnie ulubionego swetra. Wisiorek opadł z powrotem na jej pierś, zaraz po tym na nagie ramiona spłynęły blond loki. Podała materiał w ogromną łapę ogra. Wyglądało jakby podała mu ubranko dla lalki.

Keneō odczekał również na część odzieży od Black. Nie wydawał się szczególnie przejęty reakcjami obydwu sądzonych, nie przejawiał żadnego zainteresowania. Uwagę utrzymywała wyłącznie Datsueba. Emanowała od niej dziwna, wroga aura, choć usta wykrzywiały się w szpetnym uśmiechu. Było w tym jednak za mało radości, za dużo szerokości - jak u rekina.

Las dalej rzewnie szumiał gdzieś za warstwą wszechobecnej mgły. Był jedynie dźwiękiem, choć bez wątpienia musiał znajdować się całkiem niedaleko, skoro jego muzyka docierała aż tutaj, plącząc się ze szmerem wód w rzece Sanzu. Keneō przerywał te łagodne odgłosy ciągnięciem bosych stóp po ziemi aż wreszcie nie dotarł do niskich gałęzi Eryōju. Zawiesił na nich obydwa materiały - lekkie jak piórka, lekko się jeszcze kiwające od nieoczekiwanego ciężaru, jakby przytakiwały, że wszystko...

- ... jest w porządku, prawda? - Kubota wyrwała się z pytaniem, wskazując nadgarstkiem na wisielczo kołyszący się sweter w paski. Cała skóra jej korpusu miała niemal identyczny motyw - brzuch ciemniał od grubego pasa brunatnej karnacji żywo kontrastującej z bladą cerą tanuki. - Jest, tak?

Dwie sekundy później obydwie gałęzie, jakby kieszenie ubrań wyładowywano kamykami, zaczęły się opuszczać ku ziemi. Ślepia Kuboty mocniej się przymrużyły, wstrzymała dech. Keneō oglądał ten proces bez szczególnych emocji. Jego wklęsłe oczka niespiesznie podążały za poziomem tkanin gnących obydwie gałęzie.

Tymczasem Shirshu usłyszała za swoimi plecami odgłos wydany przez Datsuebę - fuzję odkaszlnięcia i parsknięcia. Nagły powiew oziębił bok senkenshy, wprawił rude pasma w ruch. Chwilę później nad Black i Kubotą pojawił się cień - prędko zweryfikowany jako zamaszyście uniesiona pięść Datsueby. Kułak dłoni zawisnął tuż nad łysawą głową demonicy, a potem równie gwałtownie zaczął opadać, celując miażdżącą siłą w przybyłą dwójkę.

@Hecate Shirshu Black
Warui


deadline: 72h;

ilość spóźnień MG: 0;
ilość spóźnień uczestnika: 0;
Mistrz Gry
Hecate Shirshu Black

28.01.24 15:38
  Skłamałaby mówiąc, że nie czuł dudnienia w piersi w moment po oddaniu części ubrania ogrowi. Łomotanie serca pod żebrami w pewnym momencie stało się niemal bolesne, była pewna, że organ próbował rozeprzeć kości byleby utorować sobie więcej miejsca do pracy; oczyma wyobraźni niemal widziała jak biel przebija wpierw jasną skórę, później czerń koszulki i wystaje na zewnątrz w makabrycznym widoku. Odetchnęła zaraz, wypuszczając nieświadomie zatrzymywane w płucach powietrze.
  Nie dało się zapomnieć o obecności czyhającej za plecami Datsueby — nawet próba zignorowania jej schodziła na marne. Przytłaczjąca sylwetka górowała nad nimi obiema niczym zły omen, zapowiedź nadciągającej katastrofy. Black coraz bardziej czuła się jak uczestniczka jednego z filmów grozy, które tak często oglądała nocami. Teraz mogła wczuć się w rolę jednego z bohaterów stojącego w obliczu dyszącego w kark zagrożenia.
  — ... jest w porządku, prawda?
  Zdecydowanie nie jest.
  Niby to wiedziała, ale i tak się łudziła, prawie wypalając dziurę w gałęzi drzewa na którym zawisły sweter i bluza, gdy tak intensywnie im się przyglądała. Jeszcze chwila i z drewna zaczęłaby ulatywać drobniutka smuga dymu, podobna tym towarzyszącym papierosom, które tak często paliła. Malutki płomień pojawił by się chwilę później, szybko przybierając formę wielkich języków smagających swoją potęgą pozostałe ubrania oraz całe drzewo. Tak się oczywiście nie stało, kolej wydarzeń okazała się znacznie gorsza. Black zdążyła jedynie cmoknąć z niezadowoleniem i zmrużyć ślepia, gdy gałęzie opadały, nieubłaganie ściągając na kark jej własny oraz Kuboty to co nieuniknione.
  Dotychczas łomoczące o żebra serce ustało — znieruchomiało niemal całkowicie przypominając wiedźmie moment w którym świadomość po raz pierwszy opuściła ciało, gdy oddech, tak jak i teraz, ugrzązł w gardle na amen, odbierając mózgowi zdolność dotlenienia. Doskonale pamiętała moment w którym świat dookoła zadrżał, by po chwili sczernieć całkowicie. Następnym co pamiętała była mało przyjemna pobudka w szpitalu. Tym razem nie skończyłoby się jednak miękkim łóżkiem wysłanym bielą i zaskoczoną miną pielęgniarki wzywającej lekarzy. Bryza chłodu wprawiająca rude pasma w ruch była tego największym dowodem.
  Nie wiedziała jak Kubota stała ze swoimi zwierzęcymi zmysłami, czy pracowały na najwyższych obrotach, czy może zaskoczenie wlało cement w skórę, zatopiło mięśnie w bezruchu, a unoszący się w powietrzu proch przytępił słuch i węch. Nie miała pojęcia więc zadziałała odruchowo, ponownie łapiąc ją za rękę; tym razem w uścisk palców trafił nadgarstek. Pociągnęła dziewczynę na bok, byle jak najdalej pięści ogrzycy opadającej z nieba z mocą młota, który niewątpliwie roztrzaskałby im obu czaszki w drobny mak. Jeśli udało jej się dokonać uniku, pobiegła wzdłuż rzeki, gdzieś po drodze popychając Kubotę przed siebie, byleby ta znalazła się jak najdalej zagrożenia.
  — Jakieś pomysły? — rzuciła do towarzyszki, szybko spoglądając za siebie by skontrolować odległość jaka dzieliła ich od Datsueby.

@Warui Shin'ya



Brzeg rzeki Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black
Mistrz Gry

06.02.24 16:29
会議 - kaigi

Huk pięści targnął sylwetkami drobnych dziewcząt - Kubota sapnęła, w porę łapiąc równowagę, pokracznie stawiając jedną z nóg do tyłu. Coś dziwnego działo się z jej dolnymi kończynami, coś jakby w stawach, przestawianiu ich, w kolanach, które wydawały się przełamywać w drugą stronę. Nie dało się jednak temu przyjrzeć, kiedy gwałtowny chwyt na nadgarstku pociągnął jasnowłosą w wyznaczonym kierunku. Przez pół sekundy stawiała opór. Jej naturalna reakcja prędko jednak wyparowała, gdy dostrzegła czerwień kosmyków towarzyszki. Jak zakrwawiona flaga pasma rozlały się po jej plecach, podskakując w okolicy prostych pleców; ta myśl poruszyła ciałem Kuboty, zmuszając je do biegu.

- Jakieś pomysły?

W tle słychać było kruszone kamienie opadające na ziemię, odrywające się od podnoszonego łapska ogrzycy. Kubota obejrzała się przez ramię, wyduszając nieoczekiwanie powietrze w płuc, ale prędko obróciła się frontem do trasy, rozglądając uważniej. Jej wąskie ślepia mocniej się przymrużyły, jakby poddawała korekcie ostrość pleneru.

- ... tam!

Tym razem to jej przyszło w udziale, by mocniej pociągnąć kompankę. Obróciła dłoń, opierając palce o jej przegub, jakby również chciała ją złapać, i mocniej szarpnęła. Odbiły się od linii brzegu; woda wciąż wściekle szumiała z prawej, tym razem podburzana ciężkimi krokami Datsueby. Demon oni wydawała się mozolna w swoich ruchach, jednak jej ogromne gabaryty sprawiały, że stosunkowo szybko pokonywała dzielący ją od ofiar odcinek.

Przez gęste mgły dało się dostrzec coraz więcej szczegółów im dalej biegło się w opary. Do Black ponownie dotarł szelest leśnych drzew, ich targanych wiatrem koron, czesanych nerwowymi ruchami powietrza. Pojawił się pierwszy zapach - igliwia i ściółki. Teren pod stopami, wcześniej stosunkowo równy, zaczął lekko falować, gorzej było tu stawiać nogi, nadeptywało się na korzenie, miażdżyło niewielkie patyki i łamało chude ramiona krzewów. Kubota warknęła, kiedy jedna z gałązek smagnęła ją po policzku. Starła nadgarstkiem krew, idealnie na linii brązowawej pręgi. Jej długie palce o długich pazurach zdawały się dalej przeobrażać. Pod opuszkami pojawiły się zwierzęce, przylegające ciasno do skóry Black gąbczastą miękkością; w tkankę wbijały się zaś krańce szponów, drapały przy każdym lżejszym szarpnięciu, czerwieniąc naciskane miejsce.

Z odległości raptem kilku metrów dało się słyszeć pierwszy intensywny trzask - łamanej kory, zwalonego na glebę pnia. Wściekły odgłos przypominał charczenie i z całą pewnością charakteryzował niezadowolenie Datsueby.

Kubota zatrzymała się nagle raptownie, na polance bardzo niewielkiej - było tu minimalnie więcej światła niż dookoła.

- Pierwszy... - odetchnęła, obracając się pospiesznie do Black i wskazując wolną ręką coś nad ich głowami.

Z wysokości ponad dwóch, może trzech metrów, spoglądała na nich fluorescencyjna postać. Młoda, prawdopodobnie dziewczynka, o krótkich do ucha włosach. Na oko mogła mieć nie więcej niż osiem, dziewięć lat. Siedziała leniwie na gałęzi, emanując nienaturalną, niebieskawą poświatą. Przy byle ruchu dało się zresztą dostrzec, jak przebija przez nią tło, które - gdyby żyła - z pewnością zasłaniałaby sylwetką. Przypatrywała się z góry, z lekko przechyloną głową, całkowicie rozluźniona i zadowolona. Bose stopy, zwisające nad przepaścią, lekko kołysała do przodu i do tyłu.

- Tamashī - wyjaśniła Kubota, łapiąc oddech. - Dusza.

Black mogła dostrzec jak wokół, między drzewami, migają podobne, niebieskawe światła. Nie miały formy ludzkiej, były raptem ognikami drżącymi nad ziemią, wydawały się płomieniami zamkniętymi w drobnych kulach. Wszystkie ginęły we mgle, ale im bliżej się znajdowały, tym bardziej nabierały detali - osoby o konkretnej płci, wysokości, krągłościach, o palcach młodzieńczych albo wykręconych reumatyzmem, z fryzurami odświętnymi i zaniedbanymi, w łachmanach lub uroczystych strojach.

Kubota z kolei zdawała się teraz niższa; wcześniej dorównywała wzrostowi Black, obecnie sięgała jej już do ramienia. Między blond pasmami trzepotały zaokrąglone uszy, co rusz przylegające do czaszki, kiedy oglądała się dookoła.

- Umehara odeszła niedawno. Musi być gdzieś blisko brzegu, świeże dusze rzadko odchodzą tak daleko. Na pewno nie poszłaby do miasta, jest zagubiona jak każdy zmarły.

Znów trzęsienie ziemi burzące równowagę. Rozległ się o wiele głośniejszy szelest - zapewne Datsueba odgarnęła któreś z gałęzi pełne liści.

- Powinnyśmy się rozdzielić? Może jedna powinna odciągnąć uwagę Datsueby.

@Hecate Shirshu Black
Warui


deadline: 72h;

ilość spóźnień MG: 1;
ilość spóźnień uczestnika: 0;

BLACK: niewielkie zadrapanie na prawym nadgarstku; lekkie poczucie głodu;
Mistrz Gry

Hecate Shirshu Black ubóstwia ten post.

Hecate Shirshu Black

06.02.24 20:41
  Słysząc jak kamienie miażdżone potęgą pięści rozsypują się na wszystkie strony pomyślała, że z kośćmi ich dwójki byłoby identycznie, o ile nie gorzej — na ten moment już bez oglądania się za siebie była w stanie wyobrazić sobie pęknięcia sunące wzdłuż kręgosłupa gdy ten spotkałby się ze stulonymi palcami Datsueby. Wolała się nad tym jednak zbyt długo nie zastanawiać, poświęcając czas raczej na odnalezienie najoptymalniejszej drogi ucieczki. Ta natomiast szeptała jej do ucha subtelnie wybrzmiewającym szelestem liści, głuchym stukotem obijanych o siebie gałęzi, wiodły wiedźmę zapachem igliwia, roślin i gleby, które tak dobrze znała.
  — ... tam!
  Nie wiedziała, czy Kubot miała tego świadomość, ale ostrość ich wzroku różniła się znacznie; mimo usilnego mrużenia ślepi nie dostrzegała we mgle tego samego, co teraz biegnące przodem dziewczę. Musiały pokonać jeszcze kilka, a być może kilkanaście metrów by była w stanie wyłapać z mlecznej pierzyny jakiekolwiek szczegóły. Pierwszy raz podczas prędkiej ucieczki opuściła wzrok na ziemię — nie pomylił się, teren pod stopami zdecydowanie przybrał leśnych elementów, przybywało ich z każdym naprędce stawianym krokiem. Kępki trawy, podmokłe liście, oblepiający kamienie mech, zmurszałe drewno rozsypane w przypadkowych miejscach. Z czystego przyzwyczajenia Black nabrała więcej powietrze w płuca; nie zatrzymała się aż do momentu w którym te nie zakuły buntowniczo od nadmiernego wypełnienia. Wszystko się zgadzało, las wcale jej się nie przewidział. W tamtym momencie poczuła się niemal jak u siebie. Być może miało ją to później zgubić, lecz postanowiła na razie się tym nie przejmować i pozwolić temu niewielkiemu zastrzykowi pewności siebie płynąć prędko wraz z krwią, rozejść się każdą żyłą po całym ciele. Był skora mówić na głos, że czuła ją nawet w mrowiącym nadgarstku — dopiero po opuszczeniu wzroku na uściskaną przez towarzyszkę kończynę zdał sobie sprawę, że to nie werwa a najzwyczajniejsza rana. Przez krótką sekundę obserwowała jak tłusta kropla spływa wzdłuż połączenia paliczków Kuboty z jej własną skórą, by zraz zerknąć ku biegnącemu dziewczęciu, znów objąć całą jej sylwetkę uwagą.
  — Pierwszy...
  Błękit i brąz tęczówek powiodły ku wskazanemu kierunkowi; głowa przechyliła się zaraz delikatnie na bok. Black zmrużyła nieco powieki gdy promienie przemknęły przez półprzeźroczystą postać niczym przez kawałek szkła. A więc tak to tutaj wyglądało. Nie czuła strachu, wszak z duchami miała do czynienia od dziecka, wychowywała się też w domu, w którym praktykowano różne niecodzienne rzeczy. Odetchnęła po chwili głębiej, wyrównując wzburzony oddech po przebiegniętej trasie. Długo obserwowała zebrane dookoła duchy, poświęcała czas na przyglądanie się temu, jak sunęły z jednego miejsca do drugiego; z czasem łagodny wyraz osiadł na jej licu, niewidocznie podwijając kąciki ust ku górze. Ten szybko zniknął jednak ze swojego miejsca.
  — Poszukasz Umehary — powiedziała w końcu, nie odrywając wzroku od siedzącej na gałęzi dziewczynki. — Na pewno poczuje się pewniej widząc znajomą twarz, wierzę, że dodasz jej otuchy. Dlatego chciałabym żebyś w miarę możliwości trzymała się w zasięgu słuchu. Jeśli ją znajdziesz, to po prostu przyjdziecie, ja w tym czasie zobaczę co możemy zrobić w sprawie pierwotnego problemu. Gdybyś usłyszała gwizdnie, to jest bardzo źle.
  W końcu opuściła wzrok, łapiąc w jego zasięg całą postać już nie takiej ludzkiej Kuboty. Nim ta zdążyła oderwać stopę od podłoża, Black złapała w palce jej przegub.
  — Kubota — zaczęła, wyraźnie wahając się nad słowami które zamierzała wypowiedzieć, widać to było w pobłyskach skaczących po dwóch różnych ślepiach. — Uważaj na siebie. A teraz idź, szybko.
  Jeszcze przez moment odprowadzała ją spojrzeniem. Bardzo krótką chwilę później ruszyła dalej przed siebie upewniając się, że na pewno nie poszła w tym samym kierunku co blondynka przed momentem. Trzymała się cieni i większych zbiorowisk krzewów, przy okazji rozglądając się za czymkolwiek, co mogłoby im pomóc w niezbyt ciekawej sytuacji.

@Warui Shin'ya



Brzeg rzeki Dbxp57j-dedbb91a-6777-42a9-adb3-e1e58d0c1967.png?token=eyJ0eXAiOiJKV1QiLCJhbGciOiJIUzI1NiJ9.eyJzdWIiOiJ1cm46YXBwOjdlMGQxODg5ODIyNjQzNzNhNWYwZDQxNWVhMGQyNmUwIiwiaXNzIjoidXJuOmFwcDo3ZTBkMTg4OTgyMjY0MzczYTVmMGQ0MTVlYTBkMjZlMCIsIm9iaiI6W1t7InBhdGgiOiJcL2ZcLzNhN2E1NDllLTIwOGItNDRiOS04NTAwLTE2NzY3NGI0YTY2NlwvZGJ4cDU3ai1kZWRiYjkxYS02Nzc3LTQyYTktYWRiMy1lMWU1OGQwYzE5NjcucG5nIn1dXSwiYXVkIjpbInVybjpzZXJ2aWNlOmZpbGUuZG93bmxvYWQiXX0
| IN THIS WHOLE WIDE WICKED WORLD THE ONLY THING YOU HAVE TO BE AFRAID OF IS ME |
Hecate Shirshu Black

Warui Shin'ya ubóstwia ten post.

Mistrz Gry

25.02.24 1:38
会議 - kaigi

Chciała się wyrwać, to był jej naturalny odruch. Black pod palcami z pewnością wyczuła jak szorstki od wybijającego z porów skóry włosia nadgarstek napina się, gotowy do tego, aby wyszarpać się z uchwytu szczupłej dłoni. Coś jednak sprawiło, że Kubota, będąc o krok od uwolnienia się spod dotyku, zamarła w trakcie wykonywania czynności. Ślepia, którymi umknęła gdzieś w dal, zapewne rozpoczynając już sondowanie terenu, wbiły się nieoczekiwanie w oblicze drugiej dziewczyny.

Wąskie, pozbawione białek oczy odcienia barwionej mlekiem kawy przymrużyły się nieco. W zastanowieniu? W wątpliwościach? Cofnęła się raptownie, wymykając z interwencji cudzej ręki, ale w następstwie złapała za torbę, przekładając jej pas nad głową i podając niewielki bagaż towarzyszce. - Ty również na siebie uważaj. I weź to. Ja wytrzymam dłużej. - Wargi jeszcze drgnęły. Kryło się za tym coś więcej, jakiś przedsmak dodatkowych słów. Oddech zaczerpnięty przez zwierzęce kły, zawieszony pomiędzy strunami gardła, musiał mieścić tłumiony sekret. Cokolwiek chciała jednak od siebie dodać głośny huk potężnego kroku wyrwał ją ze stuporu. Ziemia pod ich nogami ponownie zadrżała, wstrząsana bezwzględnością nadciągającego kataklizmu. Kubota kiwnęła więc tylko głową - w ramach chwilowego pożegnania oraz akceptacji planu - obróciła się i popędziła we mgłę.

- Takie głodne...

Szept rozlegał się znad głowy Hecate; brzmiał jak świst wiatru, trzęsienie gałęzi pełnych młodych liści. Dusza dziewczynki, emanująca delikatną, błękitnawą poświatą, wciąż wpatrywała się uparcie w wyznaczony sobie cel. Bez mrugania. Bez zmiany mimiki. Uśmiechnięte usta nie drgnęły w choćby minimalnej korekcie. Dziecięce oblicze zdawało się maską, zaraz objętą drobnymi palcami o krótkich paznokciach. Wsparła szczękę na dłoniach, łokcie wbiła w chuderlawe kolana.

- Niesamowicie, przeklęcie... - język obił się o górne zęby - głodne. Kto nie wyświadczyłby przysługi, gdyby zabić w nim niechciane uczucie, wiedźmo Kinigami? - Krótki, perlisty śmiech. - Nawet jeżeli chodzi jedynie o uczucie głodu?

Black biegła już jednak w białym puchu; przed nią, jak zza odsłanianej kurtyny, pojawiały się nowe postacie. Po prawej i lewej stronie, nad nią, z rękoma wplątanymi w krzewy, z nogami zaczepionymi o gałęzie wysokich, wielometrowych drzew. Większość nie interesowała się jej obecnością; utknęła w klatce umysłu, ślepym wzrokiem błądząc po plenerze, być może w ogóle nie rejestrując otoczenia, tylko coś, co rozgrywa się wewnątrz czaszki, wśród murszejących meandrów pamięci. Niektóre jednak twarze obracały się ku niej, ciągnęły wygłodniałym spojrzeniem póki nie znikała w mlecznej transparentności. Bywały dusze, które postępowały kilka kroków za nią. Jakoś tak ociężale, jakby nie dawały rady nadążyć za jej fizycznymi możliwościami. Była kobieta z włosami ściągniętymi w koński ogon, z opaską na czole i w sportowym ubraniu sugerującym trening; tylko jej kolano, wygięte pod bolesnym kątem, uniemożliwiało dalszy bieg, przy byle ruchu trąc o siebie połamane kości stawu. Był chłopiec z piłką większą od samego siebie, z rozczochranymi, kruczymi piórami włosów opadającymi na wgłębienie w skroni wielkości męskiej pięści. Był starzec, z trzęsącą się dłonią wyglądającą jak korzeń drzewa, o który nieporadnie się opierał. Jego ubrania ociekały wodą, choć pod stopami gleba była sucha. Przerzedzona fryzura podkreślała tylko jego sędziwy wiek.

Pobliskich zmarłych były dziesiątki, o ile nie setki. Black mijała ich jak w projektorze; migali gdziekolwiek się nie obróciła i znikali w drugiej sekundzie. Bez problemu wyłapywała tlące się ogniki ich jestestw, unoszące się w losowych punktach i nabierające kształtu dopiero wtedy, gdy zbliżyła się wystarczająco. Miała wokół siebie armię poległych nieszczęść, kresów uformowanych w kłębki dygoczących płomieni. Niektóre z nich szeptały spłowiałymi, spękanymi wargami. Mówiły o głodzie. Słyszała podobne hasła już wcześniej, niedawno - ale wtedy to było wesołe, nieco wręcz aroganckie. Tony, które wypełniały leśną atmosferę, stanowiły smutny akompaniament zmąconych cierpień. Ich wspólny lament przerywały jedynie trzaski łamanej kory, atakowanej przez szarżującą Datsuebę. Jej wściekłe pochrapywania niosły się echem w gęstwinach koron; musiała znajdować się gdzieś niedaleko, choć na tym terytorium ciężej jej się było poruszać. Plątanina zieleni stale ocierała się o łysiejącą czaszkę. Mąciła jej pole widzenia, ilekroć wpadała w drobne pąki, w listowie, w gałęzie. Gniewne odgłosy płoszyły nieliczne dusze. Umykały jak targnięta przeciągiem para.

Black po lewej stronie, w odległości kilku metrów, wychwyciła wpierw szum wody (potoku?), ale zaraz po prawej cichutkie
(gdybyś usłyszała)
gwizdanie
(to jest bardzo źle).

Umilkło jednak - było krótkie, urwane, przemienione w chichot, który potrafiła już dopasować do nieruchomo rozbawionej twarzy dziewczynki z polany. Musiała być gdzieś w pobliżu; ze swoją prześmiewczością i nonszalancją kojarzoną tylko z młodziakami, które nie znały żadnych zasad rządzących światem. Deptała jej po piętach, trzymając się kulis.

@Hecate Shirshu Black
Warui


deadline: 72h;

ilość spóźnień MG: 1 (powyższa luka usprawiedliwiona nieobecnością);
ilość spóźnień uczestnika: 0;

BLACK: niewielkie zadrapanie na prawym nadgarstku; lekkie poczucie głodu;


Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia 06.03.24 12:14, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz Gry

Hecate Shirshu Black ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku