IZAYA & KŌYA
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Moritou Kōya

Nie 31 Gru - 4:25
29/12/2037

03:35

  Błądzi między włóknami przestrzeni, przeciskając się w czerni nocy, jakby te były jego ostatnim tchnieniem. Te już postarzałe, zalegające pleśnią w tchawicy, pomimo wiecznie żywej krwawicy sączącej się z ran. Ile lat minęło? O wiele za dużo. Powinien już dawno temu zebrać się w sobie i nabrać formy, już lata wstecz nabrać odwagi, aby stanąć przed kimś nowym. Nie potrafił. Bariera przełamania się zdawała się być zbyt gruba, zbyt nienaruszalną.
  W miękkości śnienia było łatwiej. Istniała znacząca różnica między zwykłymi ludźmi a medium. Niechęć i odrzucenie w odniesieniu do tych drugich była o wiele częstsza. Rozumiałby, gdyby był zawistnym demonem, który pożerał każde istnienie, które ścieliło się na jego drodze. Zrozumiałby, gdyby wgryzał się w żywy mięsień, karmiąc się krwawą zawiesiną. Zrozumiałby, gdyby cierpienie innych dawało mu rozkosz (chociaż przecież tak było); ale przecież nie był taki (był). Istniał, aby istnieć, nie aby działać.
  Natarczywością wbijał się w ludzkie sny od kilku tygodni; nie miesięcy i nie lat. Dopiero ostatnie dni naznaczone były gorączką poszukiwania. Dopiero od krótkiego czasu zew, ten wewnętrzny, spychał go mocniej ku ludziom. Ponownie. Dlatego i tym razem, miękko, śledząc od kilku godzin kolejne istnienie, w drodze między całodobowym sklepem a łóżkiem, zarysowywał się tępo w przestrzeni.
  Wytrwałość wyczekiwania nie była mu obca. Wpisywał się w zawieszone, rozgrzane powietrze mieszkania jak dłoń opadająca na klawisze klawiatury. Metodycznie i ze zrozumieniem. Klik za klikiem. Dźwięk za dźwiękiem. W kącie jak cień mażący kontur krzywizny pomieszczenia.
  Rysy twarzy, rysy ciała, zarys ramion naciągających na kontur korpusu kołdry znaczył dla niego o wiele więcej, niźli by chciał.
  W łagodności oddechu niesie się potliwość pożądania. Ta jednak nie należy do śniącego, a do wspomnienia, które kala myśl yurei. Lepi się do jego egzystencji, palcami zaciskając się na skrawku materiału koszulki, ciągnąć ją przez ciało.
  Gdy wiśnie nad Izają, w głowie szum. Ten kineskopowy, biały rozsypujący się wibracją na wypukłości odbiornika telewizyjnego. Ten, który przylega do opuszek palców natężeniem milionowych igiełek.
  Najpierw trwa ciemność. Z tej rodzi się szum pubu, wypełnionego roześmianym tłumem. Hasegawa wbity w wysokie barowe krzesło, purpura obicia poduszki pod udami, mahoń wżynająca się w łydkę, kiedy nadgarstek zaparty na barowym kontuarze, a szmata barmana zbierająca rozlany alkohol.
   — Zdarza się nawet najlepszym. Kolejny na mój koszt... — rozkoszne zagłębienie w policzkach powiększa się, kiedy kącik warg mknie ku fiołkowemu spojrzeniu, a dłoń rozlewa w dwie szklanki najpierw fireball, kolejno zapełniając braki w szkle jabłkowym sokiem, jako zwieńczenie dopełniając brzoskwiniowym likierem. Wszystko odbywa się w gładkości wprawy zwinnego ruchu, w kojącym, choć nonszalanckim uśmiechu. Zegar, ten wewnętrzny tyka, ale Koia nie da po siebie tego poznać. Jest częścią szarady, zagadki, której niedane jest jeszcze rozgryźć człowiekowi.  — Za żywych, martwych i innych takich  — krótki barytonowy śmiech zaciska się na krtani, barmana, gdy kryształ zapiera się z brzdękiem na linii kolczyków tkwiących w na dolnej wardze.



IZAYA & KŌYA JeGAq3Q
Moritou Kōya

Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.

marzec-kwiecień 2038 roku