COME HERE, PLEASE!
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Isei Yoshiro

Wto 19 Mar - 20:17
ranek 13.03.2038, park

Oni, siad! — Bielutki owczarek szwajcarski, choć bez oficjalnego rodowodu, posłusznie usiadł, pilnie patrząc swoimi ciemnymi ślepiami w te jaśniejsze, kryjące w sobie mieszaninę aż trzech różnych barw. — Dooobry piesek! — Właściciel zwierzęcia wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu, który odznaczył się również wesołymi zmarszczkami wokół oczu. Do psiego pyska szybko wylądował smakołyk, po czym padła następna komenda.
Leżeć! Zostań! — Wysoki mężczyzna odwrócił się na pięcie i odszedł na kilka kroków. Zerknął zza ramienia, widząc z zadowoleniem, że psisko grzecznie leży w miejscu, a porusza jedynie językiem w wyniku dyszenia. Trening w końcu był dla zwierzęcia czymś wymagającym, dlatego w nagrodę po tej komendzie zrobią przerwę na zabawę i napicie się wody. Yoshiro ponownie odwrócił się od psa i bez słowa odszedł dalej. Szkolenie sprawiało przyjemność zarówno jemu, jak i owczarkowi. Budowali w ten sposób więź i zaufanie, no i aktywnie spędzali czas.

Ciemnowłosy stanął w cieniu drzewa i staną przodem do zwierzaka. Już chciał go zawołać, gdy niedaleko przeszła dziewczyna. Odrobinę zbyt blisko, jak dla psa, który wciąż łatwo ulegał rozproszeniu. Biały pysk podążył za właścicielką długich włosów a zwierzę niespokojnie poruszyło tylnymi łapami.
Oni, do mnie! — Yoshiro zawołał w stronę pupila, jednak było zbyt późno. Zwierzak podbiegł do dziewczyny, idąc wpierw chwilę koło jej nogi, a później szturchając jej dłoń, zapewne mokrym, ale trochę ciepłym po treningu, nosem. Isei złożył dłonie po bokach ust, tworząc z nich prowizoryczną tubę i zawołał jeszcze raz, ale pies zupełnie ogłuchł na jego głos. Zazwyczaj o tej porze w parku było spokojnie, więc nie zabrał ze sobą długiej linki. Jego błąd. Jak zwykle podszedł zbyt pozytywnie do umiejętności Oniego.

Yoshiro podszedł na połowę odległości do psa i dziewczyny, jednak wciąż nie chciał się poddać. Kucnął i krzyknął stanowczo, ale przymilnie do białego futrzaka.
Oni, do mnie! — Nic. Psiak merdał zamaszyście ogonem i strzygł uszami, pomiędzy którymi wylądowała szczupła dłoń dziewczęcia. — Uff, przynajmniej nie wydaje się zła, że ją zaczepił... — Yoshiro zdawał sobie sprawę, że nie dla każdego bliski i nagły kontakt z psem musi być przyjemny, nie mówiąc o tym, że ktoś może sobie tego po prostu nie życzyć.
Oni, do nogi! Oni! O-n-i-g-i-r-i! — Zwierzę jedynie radośnie pacnęło plecami o ziemię, łasząc się do nowopoznanej osoby. Isei westchnął, ponieważ wiedział, że nie ma już szans na skuteczne przywołanie. Podźwignął się z ziemi, włożył ręce w kieszenie  i ruszył w ich stronę dziarskim krokiem.
Przepraszam za niego! — Skłonił głowę ku dziewczynie, jednak dłonie pozostawił w kieszeni. — I za siebie też, powinienem go lepiej pilnować. Wciąż uczymy się wracania na komendę, jak widać, wciąż jej nie opanował. — Dopiero wtedy uśmiechnął się rozbrajająco, sięgając jedną z dłoni do ciemnobrązowych loczków. Następnie wyciągnął z kieszeni smycz i zapiął ją bez problemu rozanielonemu zwierzęciu, które zupełnie nie zdawało sobie sprawy ze swojego nieposłuszeństwa i sprawianego właśnie kłopotu. — Mam nadzieję, że nie jesteś zła.

UBIÓR

@Ejiri Carei
Isei Yoshiro

Ejiri Carei, Arihyoshi Hotaru and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

Sob 23 Mar - 14:20
Nie pamiętała dokładnie, jak wyszła z mieszkania, potem z bloku. Wciąż było jej mdło, pulsowanie w skroni narastało i nawet nie próbowała spojrzeć w lustro, na zaczerwienione od łez powieki i cień malujący czarność źrenic. Nie miała sił pozostawać w sypialni, w rozrzuconej wilgocią pościeli i echem własnego krzyku, szarpiącego gardło aż do zdarcia. W krtani zalegała tkliwa pozostałość szlochu, gotowa zerwać się, jeśli tylko nie utrzyma go w ryzach.
Koszmar. Miała ich wiele. W różnej postaci i płaszczyźnie. A do tej pory, wciąż - to przeszłość jawiła się jako najgorszy z nich. I chociaż miewała przerażające odniesienia wspomnień, urywki mieszające rzeczywistość z sennym kształtem strachu, nigdy do tej pory nie miała tak pełnego szczegółów przerażenia, które odbijało się kalką wydarzeń sprzed lat. Dokładnie siedmiu. Z mętnym zrozumieniem dostrzegała datę. Rocznica, o której chciałaby kiedyś zapomnieć. Wyrwać z pamięci, zakryć jak popiołem i nie pozwolić więcej powstać. Nawet kocia obecność Jiro, który nieustannie łasił się wokół jej nóg, jakby w próbie przegonienia demonów, które zawisły gdzieś nad jej głową, szumiąc cieniem błoniastych skrzydeł.
Brakowało jej oddechu. I zdecydowała znaleźć go na zewnątrz, poza chłodem mieszkalnych ścian, poza wspomnieniem własnego wrzasku. Wczesność poranka - dawała szansę.
Przecierała zmęczone oblicze, orientując się, że spleciony wieczorem warkocz, pozostał w nieładzie i właściwie bez szansy na poprawienie. Drżące wciąż dłonie wsunęła między czarne pasma, rozplątując pozostałości warkocza. Rozpięta kurtka, zarzucona na cienką bluzę nie dawała ciepła, ale - nie potrzebowała go teraz. Chłód poranka orzeźwiał, przeganiał ciężkość wiążącą pętlą krtań. Przynajmniej na chwilę oddając jej drobiny suchego spokoju, pustki, która zaległa na dnie w piersi, tępiąc fantom nieistniejącego już bólu.
Nie zwracała uwagi na otoczenie. Mimo rozkojarzenia, kroki stawiała płynnie, niby prowadzona sennym tańcem, ledwie jednak kojarząc, że przechodząc przez park o tak wczesnej godzinie - nie była sama. Zrozumiała to dopiero, gdy tuż przy nodze pojawiła się ocierająca się o nogę miękkość. Początkowo nawet umysł zignorował męski głos wołający gdzieś obok. Za to Carei, zcentralizowała czujność, mimowolnie pochylając się, by trafić na wilgoć psiego nosa i podsunięty znacząco łeb. Westchnienie umknęło z ust, kiedy wciąż niepomna na otoczenie, kucnęła w jakimś bezbronnym odruchu, obejmując zwierzę i opierając głowę o bok. palce wczepiły się w owczarkowe futro, jakby tonąc właśnie chwyciła ratunkową deskę - Co ty tutaj robisz, kochanie - wyszeptała, nie zwracając uwagi, że obcy ton i krok zbliża się. W niejasnym przebłysku, wpychającym się w myśli, jak psi pysk w jej dłonie, że znała powtórzone w tle imię. Znała je ze schroniska. W kącikach ust poczuła słony smak, pozostawionych tam łez.
Niemal podskoczyła, gdy padł na nią cień nieznajomej sylwetki. Podniosła się, w końcu łapiąc rzeczywistość w pełniejszej okazałości - okoliczności - w jakich się znalazła. Zadarła niemal głowę, by spojrzeć na właściciela owczarka, który pochylił głowę w niezrozumiałym dla niej jeszcze przeproszeniu. Pies tymczasem w końcu przewrócił się na bok, prawdopodobnie gotów na pieszczotę.
- N-nic się nie stało, naprawdę - odezwała się w końcu, czując jak głos jej się łamie. Ze wstydem, sięgnęła twarzy, ścierając płynącą słono ścieżkę. Nie zapanowała nad piekącą próbą zaciśnięcia powiek - Nie, nie, n-naprawdę, to ja p-przepraszam - migotliwa w oczach panika, mieszała się ze wstydem i jednoczesną próbą utrzymania opanowania, które kruszyła się, jak spękane szkło pod butem.
Cofnęła się o krok, odwracając głowę w stronę, z której przyszła, potem znowu w dół, na wyczekującego Oniego, potem znowu na nieznajomego, jakby szukając oparcia w zastałej rzeczywistości, które finalnie wróciło do psa - my się znamy - wydukała w końcu, opuszczając wzrok, wdzięczna tym razem za długość rozpuszczonych włosów, które na moment przysłoniły załzawione oblicze. Odwracając uwagę od niej. Uniosła lekko drżącą dłoń, by blade paliczki zapleść nerwowo w czarnym puklu.

@Isei Yoshiro


COME HERE, PLEASE! 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Warui Shin'ya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Isei Yoshiro

Nie 24 Mar - 14:00
Zobaczył z daleka jak ciemnowłosa dziewczyna przytula się do Oniego, zanurzając twarz i dłonie w gęstej, białej sierści. Pies na baby! Zdecydowanie miał większe powodzenia od niego, choć z pewnością nie można było powiedzieć o Yoshiro, aby należał do brzydkich. Wręcz przeciwnie, przyciągał uwagę, której wcale nie chciał. Na szczęście jednak większość japonek czuła się speszona jego wzrostem i posturą, więc najczęściej kończyło się tylko na głupkowatych uśmieszkach. Niemniej niektóre kobiety były natarczywe i to tylko ze względu na jego wygląd... lub zawód, który chyba niezmiennie kojarzył się im z seksownymi strażakami z kart dziwacznych kalendarzy. Nie zwracały uwagi, a nawet nie chciały wiedzieć, że w domu miał biblioteczkę książek, że lubił o świecie wychodzić z aparatem, że w dzień trenował ze swoimi zwierzakami, a wieczorem wtulał się w ich futro. Podobnie jak teraz dziewczyna, która właśnie złożyła ręce na futrze Onigiri. 

Uśmiechnął się pod nosem. To ciekawe, że tak zareagowała na obecność psiaka. Większość osób bała się dużych psów, szczególnie im nieznajomych. W zasadzie mogła spróbować go odwołać do właściciela, jednak dobrze, że go przynajmniej przytrzymała. Nie wiadomo, czy drań by zaraz nie zaczął wesoło podskakiwać i dalej uciekać, myśląc, że to przednia zabawa. 

Dopadł do uroczego obrazka przytulającej się dwójki, choć Yoshiemu osobiście nie było do śmiechu. Wierzył, że ten element treningu mają za sobą i był zły na siebie, bo przecież wystarczyło zabrać z domu tę głupią linkę. To nie wina psa, a jego i tego, że zbyt szybko zaczynał ufać. W tym wypadku możliwościom swojego zwierzaka i własnym umiejętnościom jako amatorskiego trenera. 
Dziewczyna drgnęła, jakby zaskoczona jego nagłą obecnością, więc i pierwsze płynące słowa z ust mężczyzny dotyczyły przeprosin. Za zwierzę, ale w pewnym sensie i za przestraszenie jej. Czarnowłosa była nie do końca obecna w całej tej sytuacji, co wzbudziło czujność Iseia. Zdziwiło go załamanie głosu już w pierwszym wypowiedzianym przez nią zdaniu. Pomyślał wpierw, że może naprawdę aż tak przejęła się chwilowym przywłaszczeniem zwierzaka, który nieprzerwanie łasił się do niej, wywalając wesoło jęzor poza rozwarty pysk. 

Yoshiro jednak nie umknęła spływająca po policzku łza, którą dziewczyna starała się natychmiast wytrzeć i schować zabłąkane spojrzenie za kurtyną pofalowanych włosów. Coś było nie w porządku i wzbudziło to w głowie Iseia alarm. Zmarszczył brwi, jednak wiedział, co robić.
Hej, hej, bez nerwów, nie masz za co przepraszać. — Powiedział do niej spokojnym i głębokim tonem. Wiedział, jak uspokajać ludzi. Praca strażaka polegała nie tylko na gaszeniu ognia i bohaterskim wynoszeniu ludzi z budynków. Równie ważnym elementem jego pracy było uspokajanie poszkodowanych, będących w szoku po stracie dobytku, domowych pupili, często bliskich. Będących rannych, poparzonych i w szoku. Doznających ataków paniki, załamania nerwowego, szaleńczego śmiechu lub nieposkromionego gniewu. 

Nie mógł zobaczyć twarzy dziewczyny zarówno ze względu na jej niewielki wzrost, jak i próby skrzętnego ukrycia swoich uczuć. Pochylił tułów i oparł dłonie o własne kolana, by zrównać z nieznajomą linię wzroku. Przekręcił głowę do boku, aby móc lepiej dostrzec, jakie emocje przebiegają po jej twarzy. Patrzył na nią z uwagą, jednak starając się nadać wyrazowi własnej twarzy pogodny wyraz.
Czy wszystko w porządku? — Nie mógł założyć odpowiedzi na nią. Musiał poczekać na to, co sama mu powie. Nie wiedział, co się dzieje, poza tym, że widział, jak dziewczyną targają emocje. W tym momencie nic jej nie groziło, ale co się działo, lub mogło wydarzyć, gdy wróci do domu albo pracy? Dlaczego pękała przed nim jak kruche szkło po wypowiedzeniu zaledwie kilku słów? — Powiedz mi, proszę. — Umieścił jasne spojrzenie w jej oczach, nie pozwalając jej przed nim uciec. Nie ruszył się jednak. Stał spokojnie, schylony i wsparty na kolanach, aby nad nią nie górować. Nie onieśmielać jej, a móc ją wesprzeć w najwyraźniej jakimś trudnym dla niej momencie. 
Przez chwilę spojrzała w kierunku, z którego przyszła, jakby chciała prysnąć. Zapewne spróbowałby ją zatrzymać, upewnić się, że jest bezpieczna. Pomimo tego, że Yoshiro pracował w zawodzie już od kilku lat, wciąż nie potrafił emocjonalnie odcinać się od ludzi. Zresztą jak miałby to zrobić? Swoje obowiązki rozumiał w ten sposób, że obcych powinien traktować z szacunkiem i ciepłem, czego nie mógłby robić, nie wzbudzając w sobie jakiegoś rodzaju współodczuwania. 

Nieco odetchnął na późniejsze słowa dziewczęcia, choć jej wyznanie sprawiło, że otworzył szerzej oczy. Na chwilę opuścił głowę, a fale i drobne loczki ciemnych włosów zakryły oddech ulgi. Gdy wrócił spojrzeniem do nieznajomej, uśmiechnął się kącikami oczu. W życiu jej nie widział, a raczej miał dobrą pamięć do twarzy. Tym samym nie było opcji, aby Onigiri i nieznajoma mogli się znać. 
Właśnie widzę, że ten łobuz się szybko z Tobą zaznajomił! — Z jego ust wydobył się krótki śmiech, po czym się wyprostował. Wciąż jednak zerkał na zachowanie dziewczyny, której dłoń drżała przy poprawianiu włosów. 


@Ejiri Carei
Isei Yoshiro

Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ejiri Carei and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

Sob 13 Kwi - 19:00
Zacisk w piersi, a zmianę z uporczywym kołataniem, wprowadzał Carei w ciężkie do rozgryzienia rozchwianie. Z jednej strony ze wszystkich sił starała się uspokoić rozedrganie i temu pomóc miał chłód poranka oraz wyjście z mieszkania. Z drugiej, w obliczu tulącego się z taką rozanieloną czułością zwierzaka, emocje burzyły się, dopominając uwolnienia. Nie miała pojęcia, w którą stronę wypchnąć ciało, gdy otaczająca ją rzeczywistość, serwowała tchnienia z każdej. Płynące łzy, łatwiej było ukryć w psim futrze. Ich słona wilgoć, ledwie widocznie znaczyła biel sierści, skutecznie obejmując tajemnicą kołyszący pod skórą strach. Ten odległy, bo ciągnięty z przeszłości. I mimo to - paskudnie realny. Tak, jak realny zdawał się koszmar, gdy przełykała ślinę o fantomowym posmaku krwi. Nikt nie wiedział, jak głęboko tkwiła w objęciu potwora z przeszłości. I jak bardzo nie chciała, by ktoś się o tym dowiedział.
I tak bardzo jak chciała, by czyjeś ramiona dały jej teraz schronienie, tak z przerażeniem doskonale wiedziała, jak bardzo tego samego się bała.
Nie zakładała w zamglonej kalkulacji interakcji z kimkolwiek. Ujęciu przewidywania umykał fakt, że tak wczesna pora kusić mogła inaczej, niż założony przez wymęczony umysł cel. Ignorowała ewentualność cudzej obecności, tak, jak zaspana myśl zapominała o zabraniu nawet telefonu. Zderzenie z faktami, następowało wolno. Wpierw, przez miękkość psiego futra, potem na - oczywiste - zainteresowanie psiego właściciela. Prawdopodobnie, rzeczywiście powinna była co najmniej darzyć stosowną nieufnością cudzego zwierzaka. Pozbawiona jednak chwilowo podobnego instynktu, przytłoczona własną kawalkadą uczuć. Ale była i w tym rzeczywiste poznanie intencji, z jaką pojawiła się przy niej bieląca sierścią kulka.
Ta męska obecność, chociaż w pierwotnym tchnieniu, wywołała czujne spięcie, nie powitała ją złością, ani tym bardziej oskarżeniem o podkradanie uwagi zwierzaka. A eskalująca do tej pory mieszanka strachu i wstydu, zatrzymała pęd, rozbijając się o spokój padających słów.
- To... pana pies - nie pytała. Stwierdzała oczywistość, która miała być w jej postrzeganiu też odpowiedzią, dlaczego w pierwszej kolejności rzucała przeprosinami. Ale głębiej miała świadomość, że przepraszała właściwie za wszystko, czego był świadkiem za jej przyczyną. I przepraszała za siebie. I byłaby odetchnęła, wypuszczając skołtunioną mieszankę powietrza i napięcia z płuc, ale nieznajomy ponownie zaskoczył. Początkowo drgnęła, w półkroku cofając się, gdy pochylił się, równając i poziom spojrzeń. Nie wyciągnął ku niej rąk, co ciało potraktowało ugodowa, nie wszczynając alarmu. Potrzebowała więc chwili, by zamrugać, łapiąc w końcu intencję.
Nie chciał jej wystraszyć
Myśl jak rozpalona iskra, zajaśniało z nagła konkluzją, że podchodził do niej trochę, jak do dzikiego, być może rannego stworzenia, które groziło nagłą ucieczką. A nawet jeśli wciąż czuła szarpiące niepokojem struny, to zachowanie chłopaka, co najmniej zatrzymało panikę i próbę szybkiej ewakuacji.
- Nie... - usłyszała słabość własnego głosu - to znaczy tak - poprawiła się prędko, ale umilkła równie szybko, gdy ujął we własnej tarczy źrenic, tę dużo ciemniejszą, płochliwą, otoczoną czerwieniejącymi od łez powiekami. Umknęła wzrokiem z trudem, chwytając moment, gdy zerknął w bok. Ona sama czuła jak w gardle zbiera się suchość - T-to nic. Naprawdę - zaczęła słabo - Nic, czym powinien się pan martwić - dodała już bez jąkania, dając oparcie spojrzeniu, które opadło na rozanielonego psiaka, który zdążył z jakąś powagą przysłuchiwać się wymianie słów. Tak, jakby rozumiał intencję. Dawał też okazję, by naprawdę odciągnęła uwagę nieznajomego od niej samej, od niekonwencjonalnego - dla publicznego widoku - zachowania.
Pokręciła głową, wypuszczając zaciśnięte pasmo włosów, pozwalając, by opadło odrobinę potarganym wodospadem czerni na ramię - Naprawdę się znamy - podkreśliła wyraźniej, raz jeszcze zginając kolana, by samej pochylić się nad psem - rysowałam go w schronisku - doprecyzowała, mrugając tak szybko, że osiadłe na rzęsach krople, opadły na policzek. Tym razem jednak, bez pozwolenia, nie wsunęła dłoni na psi łeb w dedykowanej pieszczocie - pewnie dlatego podbiegł. Rozpoznał mnie - wciąż nie patrzyła na chłopaka, dopiero po chwili, gdy oddech wyrównał się, i pewność, że łzy nie popłynął niezależnie od jej woli, uniosła głowę i odsunęła się, robiąc miejsce właścicielowi - Cieszę się, że znalazł dom.

@Isei Yoshiro


COME HERE, PLEASE! 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Warui Shin'ya, Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Isei Yoshiro

Nie 28 Kwi - 18:38
Żaden ze mnie pan. Isei Yoshiro. — Skłonił głowę pokrytą falami włosów w stronę jeszcze nieznajomej. Dziewczyna była wyraźnie spłoszona — jakby się w ogóle nie spodziewała kogokolwiek tutaj spotkać. Niestety, Yoshiro jako to niepotrzebne piąte koło u wozu i właściciel psa, zupełnie niepotrzebnie zaburzył wylewne przywitanie kobiety i jego nieposłusznego futrzaka. W rzeczywistości nie mógłby się gniewać na żadne z nich. Pies był wniebowzięty z powodu każdego, nawet delikatnego dziewczęcego dotknięcia, a ona sama najwyraźniej bardziej potrzebowała kojącej obecności zwierzaka niż Isei jego niezłomnego posłuszeństwa.

Widzę, że całkiem Cię wzruszyło to spotkanie z Onim. — Uśmiechnął się lekko i łagodnie, dając jej furtkę na wybrnięcie z zapewne krępującej dla niej sytuacji. Widział, jak bardzo była smutna i rozkojarzona, ale przecież nie musiała mu się od razu spowiadać ze wszystkich swoich trosk. Nie zmieniało to jednak faktu, że z jakiegoś powodu zasmucona dziewczyna go poruszyła i chciał, żeby poczuła się lepiej. Rozmawiała z nim w zasadzie całkiem normalnie ani nie wydawała się czymś konkretnym wystraszona. Tym samym wcześniejsze myśli Yoshiro o tym, że dziewczyna mogła być w niebezpieczeństwie, uspokoiły się. Sięgnął więc po to, co przychodziło mu z łatwością i było dla niego jak druga skóra, czyli poczucie humoru. Jednocześnie nie udawał, że nie dostrzega tego, co się z nią dzieje. — Podejrzewam, że to podziała lepiej niż psie futro. — Wysunął w jej kierunku paczkę chusteczek. — Natomiast jeśli tylko będziesz chciała, to chętnie Cię wysłucham. — Próbował ponownie złapać jej zapłakane, jednak jaśniejące głębokim brązem spojrzenie w odcieniu tygrysiego oka w swoje ciepłe, mieniące się dla odmiany wieloma różnymi kolorami tęczówki. Jego zainteresowanie najwyraźniej przyszpiliło kobietę do podłoża, co mogło oznaczać dwie rzeczy. Wystraszył ją na tyle, że aż zamarła albo, że jednak porzuciła nagłą chęć ucieczki. Yoshiro stawiał na to drugie, ponieważ dostrzegł cień rozluźnienia i opanowania w coraz mniej rozedrganym głosie długowłosej. — Szczególnie że chyba nie uda mi się szybko odciągnąć Oniego od Ciebie. Możesz go głaskać do woli. — Widząc, jak pies na nią patrzył z nabożnym zainteresowaniem, uśmiechnął się z rozbawieniem jednym kącikiem ust, unosząc przy tym policzek, co mogło wyglądać jak przypadkowo puszczone oczko.

Dziewczyna po raz kolejny kucnęła obok psa, pozwalając, aby jej czarne włosy rozsypały się na smukłe ramiona i białą sierść, tworząc tym samym pełen kontrastu, malowniczy obraz.
Naprawdę? To Ty narysowałaś Onigiri? — Spojrzał na dziewczynę z niedowierzaniem, jednak od razu uwierzył w to, co powiedziała. W końcu w jego mieszkaniu stał fizyczny dowód jej słów. 
 — W takim razie jesteś Ejiri-kun, prawda? — Sięgnął po komórkę leżącą w kieszeni kurtki i otworzył galerię zdjęć. Szybko znalazł zdjęcie oprawionego w ramkę szkicu. Ponownie pochylił się do dziewczyny i odwrócił telefon ku już odrobinę bardziej znajomej brunetce. — Wielokrotnie patrzyłem na podpis pod rysunkiem i zastanawiałem się, kim jest artysta. A w tym momencie autorka jest tuż przede mną! — Uśmiechnął się szeroko, mając nadzieję, że to nietypowe spotkanie może i jej poprawi nieco humor. Dla niego z pewnością było niezwykle zaskakujące, ale też ekscytujące. Jak często zdarzają się takie sytuacje, że ścieżki dwojga ludzi, których już coś łączy, przecinają się, a los daje im niepowtarzalną okazję na poznanie się? 
Dzięki akcji z rysunkami w ogóle dowiedziałem się o możliwości adopcji tego smyka. Dziękuję! — Machnął wolną ręką w stronę psa, nie zauważając, że tym samym dotknął lekko ekranu, a zdjęcie się zmieniło. Widząc jakąś mikroskopijną zmianę na twarzy Ejiri zerknął na ekran i szybko go wyłączył.
 — A to akurat była Sashi, moja kotka. — Powiedział jak gdyby nigdy nic, zupełnie ignorując pozostałą część fotografii, jednak prostując się i wrzucając pospiesznie telefon z powrotem do kieszeni. — W sumie to Sashimi. Wiesz, Onigiri i Sashimi, taki mały, kulinarny żart. 

Yoshiro rozejrzał się dookoła, próbując po prostu chwilowo nie patrzeć w dziewczęce oczy, mając nadzieję, że zaraz nie ucieknie przez jego pomyłkę. Stali tuż koło parkowej drogi, którą właśnie zbliżała się do nich kawiarenka rowerowa — była to jego szansa na taktyczne odwrócenie uwagi ich obojga. U tego sprzedawcy już niejednokrotnie zamawiał kawę po treningu z Onim lub po własnym treningu. Z racji swojego zawodu musiał dbać o zdrowie i sprawność fizyczną, co jednak nie było dla niego problemem. Najzwyczajniej w świecie bardzo lubił ćwiczyć i dawało mu to odpowiedni zastrzyk endorfin i zadowolenia ze wzmacniania swojego ciała. Kiwnął ręką do znajomego sprzedawcy, żeby się zatrzymał. 
Dzień dobry! Czy mogę już coś u Pana zamówić? — Sprzedawca tylko przytaknął mu z uśmiechem. 
Ejiri-kun, czego się napijesz? Kawy, herbaty, czekolady? Chociaż tak Ci podziękuję za ten wspaniały obrazek. — Spojrzał na jasną i szczuplutką twarz zarazem ze zdecydowaniem, jak i prośbą. W zasadzie już postanowił, że chce jej coś kupić do picia i tym samym mieć pretekst do dłuższej rozmowy. Niemniej bardzo chciał też zobaczyć w wyrazie jej twarzy, że nie spędzi czasu z nim z przymusu i zgodzi się na wypicie kubka ciepłego napoju o poranku. 

@Ejiri Carei
Isei Yoshiro

Ejiri Carei and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

Nie 12 Maj - 17:03
Zamrugała, słysząc, ze nieznajomy tak prędko odsłonił tożsamość. Z wychowaną uprzejmością, pochyliła się lekko, witając chłopaka. W natłoku wrażeń, które - w teorii - zostawiła w mieszkaniu, pod przykrywka nocy, jakoś umknęły ze świadomości, że sama powinna była odwdzięczyć się tym samym. Wracała jej względna jasność myślenia, wypuszczając do pakietu zachowań - niezręczność. Ustępował paraliżujący strach, rozmywał się (być może równo ze łzami) dojmujący smutek, ale pęczniała świadomość, że tak łatwo odsłoniła się na cudzą uwagę. Chłód, który początkowo wydawał się tak potrzebny, teraz wnikał pod skórę ścieżkami, jakich nie przewidywała. I nawet jeśli docierała ku niej świadomość, że już nie-nieznajomy, raczej z troską podchodził do obcej, nie chcąc spłoszyć i tak rozchwianego zachowania - czuła napierająca potrzebę - zniknięcia. Nawet przy założeniu, że zmierzyć się miała z pozostałościami koszmaru w rozrzuconej i porzuconej w nieładzie pościeli. Zmęczenie - to emocjami, brakiem rzeczywistego snu i pulsującej w skroniach naleciałości migreny - wgryzało się w barki, żądając - ukojenia. Którego teraz, nie umiała uzupełnić.
Kiwnęła głową, starając się nawet uśmiechać blado, znowu woląc nie odzywać się, gdy wiedziała, jak kłamstwo słabo jej wychodził - nawet z podpowiedzią. Na ile było to możliwe, umykała spojrzeniu, które nienachalnie śledziło jej profil, prawdopodobnie doszukując się śladów doznanej krzywdy. Nie wiedziałaby nawet jak wytłumaczyć, że ta zadziała się w koszmarze. I związana była wyłącznie z przeszłością. Być może dlatego, pochyliła głowę po raz trzeci, tym razem w podziękowaniu za oferowane chusteczki. Im mocniej wracała jej świadomość okoliczności, tym dyskomfort tłoczył się do krwi żywiej. Było jej głupio, przecierając załzawione policzki i wciąż wilgotne powieki, pozbawione jakiegokolwiek makijażu. Dreszcze strachu, wygasały, pozostawiając ją - bardziej pustą.
- Dziękuję - odezwała się w końcu, oddając pozostałe w paczce chusteczki, a zużytą, zaciskając między palcami - Nie trzeba, dziękuję - dodała, dla pewności, że nie będzie doszukiwał się opowieści. Nie wydawał się jednak naciskać, pozostawiając jej, całkowita swobodę z utrzymaniem tajemnic daleko, poza cudzym zasięgiem. Dopiero tak wyraźne pozwolenie o dostępności do łaszącego się psiaka, wywołało w niej jaśniejszy błysk. Pochyliła się ponownie, kucając przy zwierzaki i powtarzając wstrzymaną wcześniej praktykę. Wsunęła palce najpierw przez nasadę psiego nosa, między sterczące uszy i w końcu lądując na karku. łatwiej jej było nawet odpowiadać, gdy bielący się futrzak, z taka uwagą angażował się w okazywanie jej swojego zainteresowania.
- Tak, ale nie tylko jego. Była taka akcja... chciałam pomóc. Tam pracuje też mój przyjaciel - tłumaczyła spokojnie, dopiero przy finału unosząc na moment wzrok. W kolejnej chwili, źrenice rozszerzyły się, wkraplając w czerniący się brąz - wstyd. Jak przez mgłę przypominając sobie - że chłopak już wcześniej przedstawił personalia - Tak, Ejiri Carei - pochyliła głowę , niemal dotykając czołem onigirowego futra - formalności nie są potrzebne - podkreśliła słabym uśmiechem, chcąc złagodzić poczucie winy o własnej nietaktowności - zbieg okoliczności - te bywały dość zaskakujące i nawet się nie dziwiła. Chociaż prawdopodobieństwo, że spotka akurat nowego właściciela ze zwierzakiem, któremu talentem mogła pomóc znaleźć dom - było pokrzepiające. Zastanawiała się nawet, na ile - uczestniczyli w takich sytuacjach bogowie. Szacunek do ich decyzji, wpoiła jej jeszcze babcia. Bez pośpiechu zerknęła na podsunięty wyświetlacz telefonu i widniejący dowód prawdziwości jej słów - wtedy też próbował się łasić - przypomniała sobie, chcąc nawet kontynuować myśl. Uniemożliwiła jej to nagła zmiana na ekranie, na której widok mimowolnie wciągnęła powietrze, sekundę za długo patrząc na jego zawartość, potem odwracając głowę z bolesnym zawstydzeniem - Ładna - kotka - też mam kota - dodała, niemal na zakładkę, nie chcąc nawet cieniem słów nawiązać do pozostałych widoków.
Początkowo, widząc zamiar chłopaka, tylko pokręciła głową. Ale - w jakiś sposób czuła, ze nie powinna tak brzydko ucinać nieoczekiwanego spotkania - herbata wystarczy - zgodziła się finalnie. Chłód poranka, rzeczywiście silniej przypominał o swojej mocy i o tym, że nie ubrała się wystarczająco do pogody - stosownie - naprawdę nie musisz za to dziękować. Cieszę się, że Oni znalazł dom. Mam nadzieję, że pozostałe zwierzaki, też szybko znajdą taki - podniosła się, prostując ciało, przyglądając się, jak Isei zamawia dla nich napoje - Mogę usiąść tam na ławce i zaczekać z Onim - zawahała się, ale uśmiechnęła swobodniej - obiecuję nie uciekać - dodała, nawiązując cienkim żartem, do swojego wcześniejszego zachowania.

@Isei Yoshiro


COME HERE, PLEASE! 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Matsumoto Hiroshi and Isei Yoshiro szaleją za tym postem.

Isei Yoshiro

Wczoraj o 19:19
Ok! — Nie powiedział nic więcej. Skoro nie życzyła sobie rozmawiać o tym, co ją zasmuciło, to nic mu do tego. Natomiast gdyby jednak zdecydowała się na jakieś zwierzenia, to przecież był tuż obok, cały czas pod ręką. Wziął od dziewczyny paczkę chusteczek,  czując przypadkowy dotyk chłodnych palców. Ta sama dłoń już w chwilę później przeczesywała sierść między uszami jego ukochanego psiego towarzysza. Yoshiro zupełnie mu to nie przeszkadzało, że nawzajem obdarowywali się ludzko-psimi czułościami. 
Tak, wiem, że była cała akcja. Nawet przy okazji adopcji zapoznałem się z kilkoma innymi nowymi właścicielami psów. To ile takich rysunków przygotowałaś? — Spojrzał na nią ciekawie, zaskoczony, że najwyraźniej postanowiła pomóc schronisku zupełnie bezinteresownie. Spotykał już ludzi, którzy robili dobre rzeczy — nie raz brał udział w przekazywaniu różnorodnego rodzaju darów dla potrzebujących. Niemniej najczęściej ludzie Ci potem wykorzystywali swój akt dobroci do przechwałek w social mediach lub jako część budowania swojej marki osobistej. O Ejiri Carei nie słyszał jednak dotychczas zupełnie nic. Skłonił głowę ponownie, gdy sama się przedstawiła. Wcale nie zauważył, aby zrobiła to jakkolwiek zbyt późno czy nietaktownie. W zasadzie to sam ją pewnie nieco zaskoczył tym, że w ogóle znał jej nazwisko. 

Aż do teraz dziewczyna zdawała się jeszcze mocno przygnębiona. Niemniej, najwyraźniej zamieszanie, które wprowadziło przypadkowe zdjęcie, rozwiało trochę burzowych chmur nad głową dziewczyny. Dobre i to, przynajmniej warto było wyjść przez moment na pajaca, co sobie robi zdjęcia bez koszuli z kotem. Był wdzięczny Ejiri, że nie skomentowała tej fotografii. Nie, żeby miał się czego wstydzić, jednak — czy on zawsze musiał coś odwalić? Chciał zapytać jeszcze o jej kota, ale tymczasowo wybrał opcję uratowania ich od większej niezręczności zaproszeniem na kawę. 

Przez chwilę był pewny, że artystka odmówi dłuższego spotkania, jednak pomimo pokręcenia głową, zgodziła się. Uśmiechnął się szeroko i docenił rzucony żart. Lubił osoby, które miały do siebie dystans. Zauważył, że pies zupełnie nie oglądając się na niego, zaczął iść za dziewczęciem.
Onigiri najwyraźniej chętnie by uciekł z Tobą, a Waszą dwójkę już chyba trudno byłoby mi dogonić. Więc doceniam! — W zasadzie bez problemu dogoniłby dziewczę, choć trudniej byłoby już z psem. Niemniej, chyba musiałaby na nim odjechać, aby rzeczywiście zwiać. Taka drobna jednak już nie była. Zresztą, o jakich dziwactwach on właśnie myślał?

Odwrócił się do stoiska z kawą i jeszcze przez chwilę uśmiechał się sam do siebie. Już dawno nie ucieszył się tak bardzo, że mógł po prostu coś komuś kupić — na dodatek tak niewiele znaczącego. Zamówił herbatę, o którą poprosiła Ejiri, a dla siebie wyjątkowo, zamiast kawy, wziął kubek gorącej czekolady. Wziął też paczkę ciastek owiniętą w papierową torebkę — wiedział, że przygotowywała je żona sprzedawcy i że zawsze były pyszne.
Isei-kun, czyżby randka? Pierwszy raz Cię widzę z jakąś damą! — Powiedział do niego sprzedawca, niespiesznie przygotowując zamówienie. 
Ach, nie, nie. To przypadkowe spotkanie, ledwo się poznaliśmy. — Odpowiedział uprzejmie i najzupełniej zgodnie z prawdą. 
Śliczna. — Mrugnął do Iseia i nie powiedział już nic więcej. Yoshiro zerknął zza ramienia, mając nadzieję, że dziewczyna siedzi na tyle daleko, że nie słyszała tej rozmowy. Przecież nie dlatego z nią rozmawiał, że była ładna — choć w subiektywnym odczuciu Iseia, rzeczywiście była. Niemniej gdyby nie sprzedawca, to nawet nie zdążyłby teraz o tym pomyśleć. A przynajmniej nie jakoś świadomie. 

Zanim otrzymał zamówienie, co chwilę spoglądał w stronę dziewczyny i psa. Ponownie patrzył na nich z daleka, jakby to co najmniej ona była jego właścicielką, a nie on. Niemniej czarnowłosa, drobna istota stanowiła ładny kontrast dla bielutkiego i postawnego, nawet jak na swoją rasę, psa. Carei w ogóle nie musiała się wysilać, aby pies robił to, czego chciała. Zwierze dalej było w nią wpatrzone jak w obrazek. Mimo że Ejiri głaskała Oniego i chyba nawet po cichu coś do niego mówiła, Yoshiro zauważył, że głównie obciąga rękawy cienkiej bluzki i chwyta się za ramiona. Najwyraźniej było jej zimno, jednak herbata, z którą do niej podszedł, powinna pomóc.
Potrzymasz przez chwilę? — Wyciągnął przed siebie obie ręce, trzymając w jednej herbatę, w drugiej czekoladę, a między tym wszystkim jeszcze paczkę z ciasteczkami. Gdy Ejiri przejęła od niego napoje i ciastka, mógł swobodnie włożyć do kieszeni portfel, który wetknął na szybko pod pachę i poprawił psią smycz zwisającą z drugiej kieszeni spodni. Sięgnął też po kurtkę, dotychczas przewieszoną przez ramię. Rozłożył ją i bez pytania zarzucił dziewczynie na ramiona i plecy. Nie musiał pytać, czy było jej zimno. Po prostu to widział, bo niejednokrotnie okrywał już kocami termicznymi świadków różnorakich wypadków. Zazwyczaj udawali, że wcale nie było im aż tak zimno. Jemu i tak było ciepło po treningu z Onigiri, a kurtkę i tak ciągle trzymał w ręku. 
Niedługo zrobi się cieplej na dworze, a herbata też powinna Cię rozgrzać. — Usiadł obok, patrząc cały czas na czarnowłosą. — Mogłabyś się chyba cała schować pod tą kurtką. — Roześmiał się i zabrał z jej dłoni swój kubek i ciastka, aby otworzyć paczuszkę, tak, by oboje mogli bez problemu sięgać po słodkości. Dmuchając w aromatyczny napój, którego zapach rozniósł się dookoła, zaczął mówić.
Jakiego masz kota? I co trzeba zrobić, żeby tak realistycznie rysować? — Zadał dwa pytania, które już od dłuższej chwili kłębiły mu się po głowie. 

@Ejiri Carei
Isei Yoshiro

Ejiri Carei and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku