Centrum handlowe Rakuen
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pon 12 Wrz - 14:57
Centrum handlowe Rakuen


Jeszcze kilka lat temu to miejsce próbowało za wszelką cenę utrzymać się na powierzchni użyteczności, nieubłaganie wciągane przez Nanashi w poczet swojego terenu. Klientów zaczynało ubywać, a właściciele sklepów zaczęli wypowiadać swoje umowy i zamykali sklepy jeden po drugim, aż w końcu centrum całkowicie opustoszało. Jakimś cudem budynek, mimo kusząco przeszklonego dachu, nie padł ofiarą wandali, niszczejąc głównie przez warunki atmosferyczne, czas i wdzierającą się do środka przyrodę. Parter zajęty jest w dużej mierze przez niedziałającą już fontannę, choć nadal wypełnioną przez wodę wpadającą tu z przeciekającego dachu, sporych rozmiarów kręgielnię oraz kilka pomniejszych sklepów, w większości zamkniętych przez opuszczone kraty. Na piętro prowadzą niedziałające już ruchome schody, choć niewielu się tam zapuszcza ze względu na ogromne ilości gołębi, które przejęły we władanie całą część gastronomiczną.

Haraedo
Amakasu Hayato

Czw 3 Lis - 21:59
- No kurwa jego mać, jaki on jest ciężki… Nieprawdaż Shey? – rzucił nieśmiało Hayato do swojej siostry. Patrząc na wyraz jej twarzy wiedział, że była co najmniej niezadowolona z aktualnego obrotu spraw. Prawdę jednak mówiąc, skąd mógł wiedzieć, że wszystko obróci się w taki dziwny sposób? To w końcu nie była jego wina, że gość którego teraz ciągnęli do piwnicy opuszczonego centrum handlowego, znalazł się tam gdzie oni… Ile to może zmienić się w życiu człowieka w ciągu zaledwie kilku godzin.
Hayato planował tę sesję zdjęciową od dobrych paru dni. Wszystko wydawało się iść wręcz perfekcyjnie. Shey była niemalże w idealnej formie, a jej ciało jak zwykle inspirowało go tak bardzo, że aż nie mógł się oprzeć temu, aby umieścić ją na nadchodzących zdjęciach. Specjalnie pod nią wybrał nawet scenerię, na którą składała się ciemna uliczka z bardzo drogim, oczywiście skradzionym, samochodem. Jak udało mu się ukraść taką brykę? A no prawda była taka, że nie udało, jednakże nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo może wpłynąć na mężczyznę wizja, że jego żona otrzyma zdjęcie z nim w roli główniej… kiedy jakaś uliczna kurwa robi mu laskę. Tak czy siak plan był niemalże idealny. Shey, kij baseballowy, drogie auto i świetne, uliczne oświetlenie, które było w stanie dodać pikanterii całej tej sesji.
Zaczęło się niewinnie. Siostra przygotowała do tej sesji kilka swoich kompletów ubrań. Niektóre z nich pokazywały więcej bądź mniej, prawda jednak była taka, że we wszystkich wyglądała niemalże jak bogini… chociaż lepszym stwierdzeniem byłoby tutaj demonica. Prawdziwą naturę białowłosej dostrzec można było dopiero kiedy wzięła do ręki kij baseballowy i wykonała nim pierwszy zamach. Odpryski lakieru i wgięcia metalu idealnie komponowały się z resztą zdjęcia, a grymas na twarzy Shey dodawał jej prawdziwego zwierzęcego pazura. Nie było szans na to, aby ta noc w jakikolwiek sposób została spierdolona… Do momentu aż Hayato usłyszał ciche kroki, których dźwięk roznosił się po uliczce.
Jak się okazało właścicielem wytwarzanych dźwięków był Ye Lian, który znalazł się w tej lokacji z tylko sobie znanych powodów. Może został ściągnięty tu dźwiękiem niszczonego auta? A może po prostu zauważył Shey i chciał się jej lepiej przyjrzeć? Żadna z tych rzeczy nie obchodziła Hayato, który w tym momencie miał tylko jedną myśl – „Ktoś nas kurwa wystawił.”. Wykorzystał on fakt, że mężczyzna zajęty był obserwowaniem Sheyi i udał się za niego. Kiedy już znalazł się wystarczająco blisko, uderzył nieznajomego pięścią w potylicę i „odciął mu zasilanie”. Później pozostało już tylko zająć się ciałem. „Ciałem?” Powiedział w głowie Hayato. „Będziemy musieli go poćwiartować jak chuj.”
Shey była niezadowolona z zaistniałej sytuacji. Mówiła wielokrotnie Hayato, aby zostawili tego nieszczęśliwca na ziemi i po prostu sobie poszli. Panika w głowie białowłosego jednak nie pozwoliła mu na to, aby podjąć to ryzyko. Pomimo ogromnej niechęci udało mu się namówić siostrę, aby zabrali gościa do pobliskiego centrum handlowego i tam się nim „zajęli”.
Droga nie należała do najcięższych, pomimo tego że mieli ze sobą nadprogramowy bagaż. W końcu jednak udało im się znaleźć w piwnicy centrum handlowego. Nie potrzeba było wiele czasu, aby znaleźli jakieś lampy, a także masywne, fryzjerskie krzesło. Zdobycie metalowej żyłki było tylko kwestią czasu. Po zaledwie kilkunastu minutach Ye Lian znajdował się przywiązany do krzesła. Jego ubranie zostało na ciele, ale nie omieszkano dokładnie do przeszukać. Mężczyzna mógł zacząć odzyskiwać przytomność, słysząc rozmowę dwóch obcych mu osób:
- Co z nim robimy S? Może po prostu odetnijmy mu głowę, a resztę ciała poćwiartujmy? Zostawimy go tutaj i po jakimś tygodniu nie zostaną nawet kości. – Lazurowe oczy przeskakiwały między kobietą, a związanym mężczyzną. – Mówię Ci, on nie może stąd wyjść. To zbyt niebezpieczne, widział Cię. Co jeśli jest z policji? Wysprzęgli nas, a wtedy wszystko się zawali. Nie mogę pozwolić żeby stała Ci się krzywda. – Chłopak ewidentnie próbował wyjaśnić swoje zachowanie, a także planowane ruchy.
Amakasu Hayato
Amakasu Shey

Pią 4 Lis - 20:22
No i oczywiście musiało się zjebać. A zapowiadało się tak świetnie. Od dawna miała oko na to limonkowe Lamborghini. Jego właściciel był typowym sukinsynem. Bogatym i bezczelnym. Wypychał swój gruby portfel, codziennie jadł obiad ugotowany przez kochaną żonkę w pięknej willi oraz pieprzył na boku dziewczyny z Nanashi, tylko po to żeby potem wyrzucić je z powrotem na bruk jak zwykłe śmieci. I Shey nie demolowała jego auta z tak wielką pasją dlatego, że ona również była jedynie zwykłym śmieciem z Nanashi. Wcale nie. Demolowała je, bo władza była zepsuta i zdecydowanie staruch wybrał paskudny kolor auta. Hayato szybko znalazł na niego haka. Kiedy robiło się coś nieprzyzwoitego na boku trzeba było się liczyć z konsekwencjami. Zwłaszcza, jeśli miało się do czynienia z fotografem. Zdjęcia stanowiły idealny dowód. Nie do podrobienia.

Miała na sobie czarne, wysoko wycięte na biodrach body, obcisłe spodnie, duże buty na traktorach, a na górze czarną, pufiastą kurtkę. Umalowała się trochę niedbale, jak zwykle zresztą. Nie przywiązywała do tego zbytniej wagi. Nie musiała i bez tego często się za nią oglądano. Hayato chciał porobić zdjęcia. Jak zwykle nie trzeba jej było prosić. Nie odmówiłaby mu. Mimo, że nie lubiła być w centrum uwagi. Zamierzał je potem sprzedać, więc powód był wystarczająco dobry. Była szczerze ciekawa, czy rzeczywiście uda mu się na nich zbić sporą sumkę.

Zamachnęła się kijem po raz pierwszy bez problemu rozbijając okno. Zamknęła powieki, kiedy szkło posypało się po siedzeniu kierowcy i jej czarnych butach. Potem od razu przeszła do rozwalania maski auta. W pewnym momencie jednak coś się poruszyło. A raczej ktoś. Kroki. Zwykły dźwięk, a jednak mrożący krew w żyłach. I to był koniec zabawy.

Teraz niosła za nogi nieprzytomnego mężczyznę z niemałą raną na skroni pewnie po upadku na bruk. Słysząc komentarz Hayato spojrzała na niego z chęcią mordu w jasnoszarych oczach.

- No co ty kurwa nie powiesz. Trzeba było go nie nokautować - odwarknęła z niezadowoleniem, jednak  posłusznie tarmosiła wciąż żyjące zwłoki. Nie uśmiechało jej się porwanie i uprowadzenie. Pewnie posiadała i tak wystarczająco sporo zarzutów na swoim koncie. Kolejnych jej nie brakowało.

Hayato zajął się wiązaniem ich wspólnego gościa do krzesła. Shey w tym czasie oparła się biodrem o framugę drzwi. Wyciągnęła fajki i odpaliła jedyną. Zaciągnęła się dymem, który w tak znajomy sposób drażnił jej gardło. Przyjemność i ból, idealne połączenie. Już po kilku buchach uspokoiła się lekko. Stała tak jeszcze kilka chwil zwyczajnie paląc sobie papierosa. Nasłuchiwała czy ktoś nich nie śledził, kroków czy rozmów, zagrożenia. Kiedy upewniła się, że byli sami odbiła się od framugi i ruszyła w głąb starego salonu fryzjerskiego. Spojrzała przelotnie na związanego chłopaka o jasnych włosach. Przystojniak. Wokół jego rany na skroni już zaczynały formować się siniaki. Szybko poszło.

Nie mogę pozwolić, żeby stała Ci się krzywda.
W końcu poświęciła całą swoją  uwagę Hayato coraz bardziej się denerwując. Nie udało jej się powstrzymać przewrócenia oczami wyrzucając niedopałek pod jego buty.

- Nie jestem dzieckiem, więc przestań mnie jak jedno traktować - syknęła podchodząc do niego bardzo blisko. Zacisnęła dłonie w pięści. Chociaż ich ciała się nie stykały mógł pewnie wyczuć gniew, jaki w niej kipiał. Jego bliskość działała kojąco, tak samo jak papierosy. Trzymała ją w ryzach. Także jej nieograniczoną wściekłość na cały świat. Musiała zadrzeć nos wysoko ku górze, był w końcu od niej znacznie wyższy. Wpatrywała się w niego tym lodowatym spojrzeniem bez wyrazu, który pewnie wystraszyłby wszystkich w Fukkatsu. Z wyjątkiem Hayato.

- Jak by był z policji nie przyszedłby do Nanashi bez broni - zaczęła rzucając krótkie spojrzenie na przywiązanego chłopaka. - Więc grzecznie sobie z nim porozmawiamy - dodała przygryzając policzek od środka jak zwykle, kiedy się denerwowała, czyli praktycznie cały czas.

Zostawiła Hayato w spokoju odwracając się do ich ofiary. Podeszła do związanego blondyna. Nachyliła się nad nim opierając dłonie na jego kolanach. Przekrzywiła lekko głowę, znajdowała się blisko. Może za blisko? Wbiła boleśnie swoje paznokcie tak, żeby poczuł. Śpiąca Królewna powinna się już obudzić.

- Ohayo.
Amakasu Shey
Tohan Herena

Pią 23 Gru - 0:32
4 grudnia

Że ona nie powinna? Że nie mogła chodzić sama po takich miejscach? Nawet jeśli serce podchodziło jej pod gardło, a sama nie była pewna, co dokładnie robiła - coś jej podpowiadało, że będzie w porządku. Co mogło najgorszego się w końcu stać?
Nie, nie odpowiadała sobie na to pytanie, znając aż za dużo możliwych odpowiedzi. Czy to nie tak zaczynało się dużo tragicznych spraw kryminalnych? Zaginięć i śmierci? Czasem porwań? Tych, które mówiły o przypadku czy znalezieniu się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie?
Chociaż przecież ta galeria nie była aż tak głęboko osadzona w Nanashi - była gdzieś na pograniczu z Karafuruną, więc co tak złego mogłoby się stać? Nawet jeśli jej decyzja była dość spontaniczna o wyjściu tutaj...
Naciągnęła mocniej czapkę, chowając pod nią, i pod szalikiem i pod swoim płaszczem jasne pukle włosów, jakby to w jakikolwiek sposób miało jej pomóc. Wiedziała, że nie powinna - a jednak chciała! Chciała iść... gdzieś. Może to szum Karafuruny dzisiaj jej przeszkadzał? Chociaż zazwyczaj go lubiła - tak stanowczo szukała pewnego rodzaju odpoczynku od całego gwaru. A może innego doświadczenia? Czegoś, co bardziej by jej zmroziło krew w żyłach? Nabawiło gęsiej skórki? Sama nie była pewna, może to po prostu dreszczyk emocji, który wiązał się z tym, jak często, jak na siebie, w ostatnim czasie wychodziła do bardziej... nietypowych miejsc? Może to to ją wołało, ta nieznana wcześniej potrzeba fizycznej eksploracji bardziej podejrzanych miejsc.
Nauczona swoim własnym wypadkiem i skręconą kostką, stawiała kroki znacznie ostrożniej, kiedy ruszała w kierunku opuszczonej galerii, podejrzliwie rozglądajac się dookoła. Czy nikt jej nie śledził, nikt jej nie widział - w końcu spotkała po drodze kilka sylwetek, które spoglądały na nią bardziej podejrzliwie niż powinni. A może tylko jej się wydawało? Może to były jej urojenia? Nie mogła tego określić, ale znacznie przyśpieszyła kroku, kiedy miała wrażenie, że ktoś ją śledził... Śledził? Może tylko jej złudzenie? Może te kroki za nią...
Serce mocniej zaczynało dudnić w jej piersi, kiedy znów skręciła, zaraz widząc budynek, który ją interesował, a o którym tylko czytała od niektórych w sieci. Kolejny skręt, teraz była niemalże pewna już, że ktoś ją śledził, kiedy te kroki nie ustępowały. Była pewna, że je słyszała za sobą, była pewna, że...
Zaraz przeszła przez barierkę, która była zupełnie zrujnowana, a kiedyś chroniła dostępu na parking. Ukryła się za jedną z kolumn, czekając chwilę. Pięć, dziesięć minut...
Widziała tę dziwną sylwetkę, która przez moment jakby była zmieszana, ale prędko ruszyła dalej - dopiero wtedy cicho odetchnęła, ruszając powoli wgłąb parkingu. Skoro już tutaj się znalazła...
Zerknęła jeszcze na swój telefon z uśmiechem, na moment jakby zupełnie spokojniejsza. Wysłała szybko wiadomość do Shii, że dzisiaj może wrócić trochę później do pokoju i żeby się nie martwił, a po tym już skupiła się na tym, co mogła zobaczyć dookoła na podziemnym parkingu - a nie było tego zbyt wiele przez wszechogarniający mrok. Trochę światła wpadało ze znajdujących się tuż nad ziemią otworów, ale tym bardziej przez porę i mrok panujący na zewnątrz, niewiele można było zobaczyć.
Zaraz więc załączyła latarkę w telefonie, chcąc znaleźć przejście na wyższe piętra galerii.
Zdjęła również w końcu swoją czapkę, rozpinając nieco płaszcz, bo chowane pod warstwami włosy zaczęły niewygodnie zawadzać przy ruchach. W jednej dłoni z telefonem, drugą poprawiając swoją prezencję, kiedy tylko dojrzała poblisko zaparkowany samochód, przez głowę nawet jej nie przyszło, że ktoś mógłby być w środku. Co prawda auto stanowczo nie wyglądało na porzucone, co już samo w sobie powinno zapalić w jej głowie lampkę alarmową, ale bez najmniejszej myśli podeszła na moment do jednego z lusterek, chcąc poprawić swoje włosy i znaleźć, gdzie dokładnie jeden z kosmyków zaczepił się o ozdobny guzik na jej zapiętym swetrze pod bordowym płaszczem. Z westchnięciem na moment odłożył telefon na dach samochodu, chcąc zdjąć szalik, żeby zaraz znaleźć winowajce, który tak ciągnął ją za włosy.

strój + czarne botki, i bordowy płaszcz, różnokolorowy gruby szalik, a zamiast beretu różowa czapka z pomponem.

@Shogo Tomomi


Centrum handlowe Rakuen Dq3ChDC
Tohan Herena

Shogo Tomomi ubóstwia ten post.

Shogo Tomomi

Nie 25 Gru - 18:47
Ulga zakwiliła we krwi, gdy szorstki od tytoniu dym zakłębił się w płucach. Wstrzymał oddech na moment, by wypuścić powietrze nosem, jak rasowy smok. Przymknął powieki, odchylając wspartą na wezgłowiu siedziska, głowę. Ślepia wbił w sufit zgaszonego auta, a wolną dłonią przetarł szyję, zatrzymując palce na materiale czarnego półgolfa. Odpoczywał. A parking w opuszczonym centrum handlowym, idealnie wpisywał się w impulsywne oczekiwania dzisiejszej nocy. Szarość przez kilka chwil zaległa w kabinie, by z ulotnym wygięciem kącika warg, odsunąć szybę i uwolnić dym. Zdążył już pozostawić na zmarzniętym betonie przepalone ślady kół. Nie przejmował się hałasem. Wiedział doskonale, że samochodowy warkot był ostatnim, co wybiłoby się pośród szumu wszędobylskiego w TYM miejscu niebezpieczeństwa. A mimo to, zmrużył oczy, by pomiędzy kolumnami, dostrzec w panującym półmroku ruch.
W ciszy, z wciąż odpalonym papierosem w ustach, wysiadł. Przez moment śledził ciemność, oddzielając stałe obiekty otoczenia, od tego, co nie pasowało do znajomego mu krajobrazu. Sylwetka. Błysk złota włosów mignął mu przed oczami, wywołując niemałe zainteresowanie. Widok nieczęsty w zastałych okolicznościach kraju. Tym jednak co wywołało jego dodatkowe zainteresowanie, był jeszcze jeden cień, kluczący z tyłu i najwyraźniej, śledzący ofiarę. Zdecydowanie bardziej zwinny, zapewne tutejszy. Niekoniecznie przyjazny nastawiony do ściganego celu. I coś podkusiło go, by mignięciem, zaznaczyć swoją obecność. Kimkolwiek był, tymczasowo znalazł się na zasiedziałym przez niego terenie i musiał się liczyć z konsekwencjami. Jego zysk, jeśli nieznajomy zapędził się aż tutaj. Kilka uderzeń serca, błysku niemal kocich źrenic i pełgającego żaru z papierosa wystarczyło, by zostać dostrzeżonym i przegonić obcego. Co najmniej tymczasowo. Shogo pozostało sprawdzić, kim był cel, który obrał sobie znikający już cień.
Wrócił do auta tą samą drogą, by w końcu móc przyjrzeć się kobiecie, która kryła się za jednym z filarów. I to jej jasne włosy, chociaż wsunięte pod nakryciem, tak zwracały uwagę. A blask wyciągniętej komórki wyraźniej rozświetlił równie jasne rysy i podobne błękitom, źrenice. Mimowolne, nieco zbyt pewne wygięcie ust zakołysało się i zniknęło. Spod przyciemnionych szyb łatwiej było wychwycić więcej. Musiał przyznać, że była śliczna, urodą wciąż dziewczęcą. Niewinną. Naiwną? Dziewczyna, niemal beztrosko podążyła w jego stronę, szybko znajdując się tuż obok. Niemal zagwizdał z uznaniem, powstrzymując rozbawienie, gdy nieznajoma, urządziła sobie z szyby jego auta - lusterko.
Nie śpieszył się, z typową dla siebie przyjemnością, obserwując kolejne gesty. Było coś przyjemnego w widoku złota, które rozsypało się lekko, uwolnione spod czapki. A gdy nachyliła się nad szybą, prawdopodobnie szukając punktu zaczepienia, jednego z pasm, wolnym gestem przesunął opuszkiem palca po szybie, jakby obrysowywał linię rozchylonych od chłodu warg i skupionych na zadaniu źrenic. Kolejnym krótkim gestem, opuścił szybę - Może pomóc? - odezwał się cicho, bez najmniejszych śladów drgającego pod skórą rozbawienia, niemal z mruczeniem, jakby uprzejma oferta była w tym miejscu i w okolicznościach, najnormalniejszą rzecz na świecie. I musiała go usłyszeć jeszcze zanim szklana granica, całkowicie odsłoniła czujne oblicze czarnowłosego kierowcy. Kusiło go, by pokonać dzielącą ich odległość i sięgnąć złotego pukla, które cienkimi nitkami, okręciło się przy guziku, niedaleko dekoltu. Równie jednak świadomy był, że pośpiech mógł zagrać na jego niekorzyść, płosząc, jak wystraszoną łanię na polowaniu. A skoro już miał chwilę czasu, zdecydował skorzystać z nieoczekiwanego, zdecydowanie uroczego prezentu, jaki zaserwował mu początek grudnia.

| Strój: czarny, dopasowany półgolf, skórzana kurtka, równie czarne, wojskowe spodnie i wiązane za łydkę buty. Rękawiczki bez palców (typowe dla zawodowych kierowców).

@Tohan Herena
Shogo Tomomi
Tohan Herena

Nie 25 Gru - 19:23
Możliwe, że była spokojniejsza nie tylko po ostatniej wizycie w samym Nanashi - ale i w innym parkingu. Nie przyglądała się samochodowi, była pewna, że był to po prostu jakiś porzucony. Tak samo jak w dzielnicy portowej - w końcu tam również, w może nieco bardziej zrujnowanym parkingu, stał dawno porzucony samochód. Czasem ktoś zapomniał, może coś innego się stało... Nie przykładała do tego wagi, nie teraz kiedy była wręcz pewna, że chwilowe zagrożenie sprzed chwili dopiero co zniknęło. W końcu śledziła ją tylko jedna osoba - a co jeśli parking, albo cała ta galeria była znów dla kogoś miejscem, w którym znajdywał spokój? Tak jak medyk, którego spotkała - który przecież jej pomógł. A może to była jej naiwna chęć wierzenia w to, że jednak nie spotka jej nic złego?
Nawet jeśli wiedziała, że niekoniecznie to było prawdą - nie w każdym miejscu w Japonii, nie w takim miejscu jakim było Nanashi.
A jednak nie lubiła tego faktu, żeby coś ją miało w taki absurdalny sposób powstrzymywać i zapobiegać, żeby nie mogła samej eksplorować tego, co chciała. A coraz bardziej to lubiła... nie poznawania dziwnych rejonów Fukkatsu tylko przez sam internet, a osobiście.
- Głupi... idiotyczny guzik... - westchnęła pod nosem, mieszając jeszcze kilka przekleństw ni po duńsku, ni japońsku, ni angielsku. Brzmiało to bardziej jak jakiś bełkot, kiedy znów skierowała się do dachu samochodu, odkładając na niego swoją czapkę, jak i szalik. W pierwszej chwili nie zanotowała dźwięku opadającej szyby, ale prędko wycofała się o krok od samochodu, zostawiając swoje rzeczy na dachu, kiedy usłyszała męski głos dobiegający zza drzwi.
Zawahała się, czując w pierwszej chwili niepokój - a w drugiej złość na samą siebie, że nie pomyślała wcześniej o tym, gdzie się zatrzymała.
Mogła zacząć udawać, że nie zna japońskiego - mogła udać niemowę, albo rzucić się do ucieczki. Była gotowa wybiec, była gotowa...
Nie, nie mogła zostawić telefonu, od którego przecież się odsunęła. Już pół biedy szalik czy czapka, za którymi mogłaby tęsknić, ale utrata komórki była zawsze bardziej uciążliwa.
Uśmiechnęła się zaraz nerwowo, cofając się jeszcze pół kroku, jakby chciała zwiększyć dystans między sobą, a samochodem, w obawie, że mężczyzna do niej sięgnie. Tak długo, jak siedział w samochodzie, tak długo nic jej nie groziło, prawda?
Chociaż była zaskoczona częściowo, bo w końcu zazwyczaj Japończycy unikali rozmowy z nią w pierwszej kolejności, zakładając że nie znała języka...
- N-nie, dziękuję, wszystko w porządku, przepraszam, nie widziałam pana, nie chciałam panu przeszkadzać. Wszystko jest w porządku, nie potrzebuję pomocy, ale bardzo dziękuję za troskę - odpowiedziała grzecznie, może nawet zbyt oficjalnie, do tego jeszcze łagodnie się skłaniając, jakby była tutaj wychowana - bo po części tych najważniejszych gestów uczyła się od babki jeszcze za młodu. One już jej zostały, i stanowczo pomagały jej w samym życiu w Japonii teraz, kiedy znalazła się tutaj na studiach.
Powinna się obrócić i pójść? Ale jej telefon. Wzrok powoli z mężczyzny w samochodzie przesunął się na dach, na którym zostawiła swoje rzeczy, jakby analizowała czy jej ręka zdoła po nie sięgnąć bez zmniejszania dystansu, który uznawała za bezpieczny.
- Przepraszam, już zabieram... znaczy się ten szalik i czapkę, jeszcze raz przepraszam że przeszkadzam, to nie było moim zamiarem, już wezmę tylko i zaraz uciekam - zapewniła, dalej starając się uśmiechać łagodnie i przyjaźnie, chociaż wiedziała, że była w tej sytuacji mniejszym zagrożeniem. Zresztą, było widać jej stres i spięcie, tym bardziej, kiedy w końcu zdecydowała się wrócić pół kroku do przodu do samochodu, żeby sięgnąć drżącą dłonią po swoje rzeczy. Po szalik, po czapkę która znajdywała się pod nim i po telefon, który prawie miała w dłoni, a który zsunął się przez rzeczoną czapkę. Już chciała wyciągnąć po niego prędko rękę, kiedy ta druga ją uprzedziła, wciągając do wnętrza samochodu, a ona na moment zamarła, wbijając wzrok w swoją własność, w męskiej dłoni.
- Przepraszam... mogę... mogę prosić z powrotem mój telefon..? - powiedziała cicho, znów zaraz uśmiechając się. Wyciągnęła ostrożnie dłoń do szyby, wciąż jednak nie zmniejszając odległości - jej ręka znalazła się na jakieś pięć centymetrów przed szybą, jakby bojąc się, że bliższa obecność skończy się... czym? Wciągnięciem? Atakiem? Wyśmianiem? Sama nie była pewna, czując niepokój, do którego powoli przywykała, im częściej znajdywała się w podobnych sytuacjach. Jej serce wcale już tak nie dudniło, nie paraliżowało wcale, choć wyciągnięta dłoń łagodnie drżała z niepokoju i oczekiwania.

@Shogo Tomomi


Centrum handlowe Rakuen Dq3ChDC
Tohan Herena
Shogo Tomomi

Nie 25 Gru - 20:22
Przyzwyczajanie lat doświadczenia sprawiał, że lubił pogrywać z ludźmi. I niejako wpisana w jego zachowanie arogancja sprawiała, że równocześnie był to test, który oddzielał ludzi, z którymi chciał lub nie - mieć do czynienie. Czasem, jak dzisiejszej nocy, chodziło wyłącznie o rozrywkę, prawdopodobnie kosztem nerwów dziewczyny, ale skoro już oszczędził jej mniej przyjemnego losu i co najmniej bliskiego spotkania z jednym z rynsztoków, to zasługiwał na nagrodę. A tę, lubił wybierać sobie sam.
Papierosowy żar gasł powoli, gdy skupiał się na obserwacji. Nie wyjmował jednak białego zwitka, pozostawiając go w kąciku wag. Zastanawiał się, co tez mogła mieć w głowie dziewczyna, która dobrowolnie? pojawiła się w takim miejscu. Jemu samemu nie brakowało pomysłów na kreatywne wykorzystanie opuszczonego parkingu, ale nieznajoma, wręcz prosiła się o kłopoty. Przyciągała wzrok tak przez jasne kolory ubrania, jak i nietypową dla Japończyków urodę. Czy był kłopotem czy nie - zareagował na to nietuzinkowe wołanie. A skoro już pociągnęła go swoją uwagą - nie tak łatwo było się go pozbyć. Jeśli sam tego nie chciał.
Niezrozumiała sekwencja szeptanych przez jasnowłosą, wyrazów, nie podpowiedziała mu nic konkretnego, ale dziewczęca gestykulacja wyraźniej określała aktualne poczynania. I prawdopodobnie to kolejne fanty układane na dachu samochodu, wpłynęły na odsłonięcie własnej pozycji. Ta, całkiem naturalnie wywołała intuicyjne wycofanie. Rozumiał, w pewien sposób nawet pochwalał zachowanie, charakterystyczne płochliwym łaniom. Zapewne, gdyby w tym momencie odwróciła się i zniknęła - dałby jej spokój (a może i nie). Wolał, by obiekt zainteresowania sam chciał z interakcji. Pogoń za zwierzyną traktował efektywnie w pracy, na wojnie, podczas wypełnianych rozkazów. Nie preferował ich w relacjach z kobietami. A przynajmniej, nie w perspektywie strachu.
- Trochę na to za późno - przekręcił głowę, wciąż prawdopodobnie, nieco pogrążoną w półmroku panującego w aucie - w odróżnieniu od tego śledzącego cię wcześniej cienia, naprawdę mogę pomóc - dodał poważnie, podsuwając przecież bardzo ważną wskazówkę o swojej obecności - to nierozważne włóczyć się samemu po nocy - wysunął dłoń, układając palce na brzegu okna i przez moment leniwie, jak rozbudzony z drzemki kocur, obserwował dziewczęcą reakcję. Wahanie, wahaniem, ale znalazła się bliżej niż przewidywał. Omiótł go obca, miękka wręcz w okazałości - woń. Zdecydowanie coś, co wyróżniało się w otoczeniu i całkiem możliwe, ze to za tym, jak wilki, podążyło jedno ze szczeniąt nanashi - Tsk.. - znowu wymruczał, by z wyuczoną, wojskową wprawą, zwinnie pochwycić telefon, który zsunął się z dachu. Fant, wsunął do środka. Odchylił się na siedzeniu i z jakąś beztroską, uniósł go do góry, potem odkładając na siedzeniu obok - No nie wiem, czy mi się to opłaca. Co będę z tego miał? - w tym samym czasie, chcąc zmusić towarzyszkę do podjęcia decyzji, przekręcił kluczyk w statyjce. Przyjemny w brzmieniu warkot silnika, rozniósł się cichym, dobrotliwym echem, wzmagając w nim zwodniczą chęć pociągnięcia dziewczyny w wytaczaną powoli rozgrywkę. Jak daleko i czy w ogóle dotrzyma mu tempa?
- Potrafisz prowadzić? - zapytał wyraźnie, miękko, na moment wychylając się, w końcu, odsłaniając i własną twarz i szelmowski uśmiech, który zagościł na ustach. Zupełnie nie miał nic wspólnego z tym, który tak nieśmiało witał wargi jasnowłosej.
Warkot silnika zwiększył się, by wciąż stojąc w miejscu, docisnąć gaz i w pół sekundy później, ruszyć do przodu. Tylko po to, by z zamaszystym driftem, piskiem smalonych prędkością opon i nagłą zmianą biegu, okręcić niemal w miejscu całe auto, zatrzymują się po drugiej stronie stojącej dziewczyny. Krótkim gestem trącił klamkę drzwi, otwierając wejście do środka. Wszystko robił z wyczuciem, płynnością charakterystyczną zawodowcom. Popisywał się, odnajdując w tym paskudne wręcz pokłady satysfakcji. Był siebie pewny, arogancki w porywach, ale wiedział, że słusznie.

@Tohan Herena


You don’t choose your demons,
but you do decide who owns who.
Shogo Tomomi
Tohan Herena

Nie 25 Gru - 21:11
Zagryzła wewnętrzną część policzka, słysząc o śledzącym ją cieniu. Też go widział? Jak długo... cały czas tutaj siedział? W tym samochodzie? Nie skomentowała tego jednak - w końcu nie wiedziała jak, ale była pewna, że w jakiś sposób by sobie poradziła. Zawsze sobie w końcu radziła, prawda? Albo może wcale nie byłoby tak źle... Potrafiła się w końcu postawić, potrafiła zacząć krzyczeć po duńsku, co dla niektórych było przerażające już samo w sobie - potrafiła coś wymyślić w bardzo krytycznej sytuacji. A może też pewności siebie dodawała jej świadomość, że w końcu poradziła sobie również z Rainerem? Wybiła go z jego drwin, wytrąciła z równowagi - chociaż czy stanowił dla niej rzeczywiste zagrożenie? W jakikolwiek sposób podobne do tego z Nanashi?
- Mówi pan o sobie? - odpowiedziała od razu, słysząc o nierozważnym chodzeniu po nocy, marszcząc zaraz brwi. Co było w tym nierozważnego? To jakby oskarżać ją zawczasu, zanim cokolwiek się stało, że w ogóle wyszła! I co prawda stanowczo Nanashi nie było właściwym miejscem dla niej, wiedziała jak niebezpiecznie mogło tutaj być - ale tak samo po nocy w Karafuruniu, po której nie bała się aż tak chodzić po zmroku. Więc co to była za różnica?
Chociaż rzeczywiście, miała świadomość, że dzisiaj wyróżniała się nieco za bardzo...
Nie podobała jej się utrata telefonu. Nie, stanowczo lista zysków i strat się nie sumowała, gdyby po prostu straciła w tej chwili telefon. Za dużo danych, za dużo informacji, za dużo własnej pracy, ale i pracy ze studiów miała na tym urządzeniu - może była dość naiwna, podpinając wszystko co tylko mogła pod to urządzenie, dla własnej wygody, ale wyraźnie się wahała, słysząc słowa mężczyzny, a jej wzrok od razu powędrował za urządzeniem, które wylądowało po drugiej stronie samochodu, na miejscu pasażera.
Nie, nie, nie. Powinna się obrócić na pięcie, powinna po prostu wyjść, tym bardziej słysząc jego pytanie. Co z tego miał mieć? Tak brakowało mu pieniędzy? Zagryzła wargę, dalej o tym myśląc. Mogłaby po prostu odkupić telefon, to nie tak że nie było jej na to stać - z drugiej strony, mocno by to nadszarpnęło jej budżet, ale nie bardziej niż nadszarpnęło nerwy próba odzyskania wszystkich danych z telefonu. Na pewno Shii by jej pomogła, może nawet mogłaby poprosić o pomoc Asamiego? Ale wolała chyba uniknąć tłumaczenia się, w jaki w ogóle sposób skończyła w potrzebie pomocy z ich strony...
Chciał odjechać? Zawahała się. - Mogę go odkupić - wyrzuciła z siebie prędko na wdechu, jakby w obawie, że ten zaraz odjedzie i że jej czas na ofertę się kończył. Im dłużej ręce nieznajomego nie wychylały się bezpośrednio do niej - tym bardziej się uspokajała, ale jednocześnie budziła się w niej ciekawość co do samego samochodu. Może błędnie, może niekoniecznie był to dobry odruch, ale jej poziom czujności znacznie zaczynał maleć. Wciąż nie była tak rozluźniona jak przy kontaktach ze znajomym - ale nawet po jej doborze słów można było odczuć, że przestawała się bać aż tak bardzo.
- Nie, nie umiem... - odpowiedziała z cichym pytaniem w głosie, nie rozumiejąc dlaczego padło. Równie na jej twarzy wymalowało się jeszcze większe zaskoczenie widokiem twarzy mężczyzny - może nawet nieco się uspokoiła? Nie wyglądał... groźnie? Nie w taki sposób, jak mogłaby się spodziewać. Zaraz też jej wzrok znów wrócił na telefon, który zaraz jej odjechał.
Cofnęła dłoń jakby w obawie, gdzie samochód się znajdzie. Serce jej zabiło mocniej, słysząc ten pisk, nie będąc nawet pewną, co miała na ten temat myśleć. Z nerwów, ze stresu, że zaraz straci telefon? Tak, to na pewno była reakcja na to, nie ciche zainteresowanie samym samochodem i tym jak szybko ten znalazł się po jej drugiej stronie. Może to był skok dopaminy - podobny do tego, który odczuwała, kiedy maszyna w kasynie wypluwała decyzję o wygranej lub przegranej. Nie tak, żeby miała jakikolwiek problem z podobnymi grami hazardowymi, po prostu to uczucie ekscytacji było przyjemne. Może za bardzo jej się oczy zaświeciły na prędkość, na obrót samochodu - przypominało to przejażdżkę na rollercoasterze, ale mniej ograniczoną w samym kierunku.
Może po prostu miała szczęście do... spotykania pasjonatów takich miejsc? Pusty parking wydawał się idealnym miejscem dla kogoś, kto wyraźnie lubił szybką jazdę... Może było to nietypowe hobby, ale na pewno było odpowiedzialniejszym oddawanie się mu w pustym parkingu galerii niż gdzieś na drogach, prawda? Nie chciała sobie usprawiedliwiać przed samą sobą tego, dlaczego jej kroki po krótkim zawahaniu rzeczywiście zbliżyły się do samochodu. Ostatnim razem w takim miejscu skręciła i kostkę - i choć nie ufała początkowo spotkanemu mężczyźnie, przecież jej pomógł... Był medykiem...
Zawahała się jeszcze na moment, znów rzucając uważne spojrzenie na twarz kierowcy, jakby chciała wyczytać jakąkolwiek pułapkę. Nie powinna mu ufać, nie powinna wsiadać z nieznajomymi do samochodu, prawda? Wiedziała o tym, to było jej powtarzane.
Ale z drugiej strony, gdyby chciał wyrządzić jej krzywdę, już by to zrobił, prawda? Nie czekałby, nie próbował jej zagadać ani zdradzać swojej obecności - wręcz przeciwnie, poczekałby na jej nieuwagę, wykorzystał to że go nie zauważyła początkowo!
A może tylko próbowała dalej to sobie usprawiedliwić, kiedy drzwi samochodu się zamknęły, a ona siedziała w fotelu z szalikiem, czapką i telefonem na swoich kolanach, chociaż bardziej jej wzrok wbity był na drogę. Powinna zapiąć pas? Może chciał po prostu porozmawiać? W końcu nie było mowy o żadnej wycieczce... Nie było nawet mowy o tym, że ruszy samochodem - a już na pewno nie o tym, że tak szybko jak jechał jeszcze kilka sekund temu, popisując się. Tak, na pewno to robił - mogła to powiedzieć i po jego uśmiechu, i po tym jak podjechał, jak otworzył drzwi. A ona na to po prostu pozwalała, żeby mógł się dalej popisywać, nawet przez moment nie chcąc się przyznać przed samą sobą, a co dopiero na głos, że oczekiwała usłyszenia podobnego pisku opon, ale tym razem znajdując się w środku samochodu.
- Więc po prostu tu... jeździsz? - zapytała, czując jak gardło się jej zacisnęło. Zerknęła nerwowo w stronę drzwi samochodu - powinna wysiąść, powinna po prostu wybiec, prawda? Wiedziała, że tak, a jednak nie wykonała ruchu w kierunku klamki.

@Shogo Tomomi


Centrum handlowe Rakuen Dq3ChDC
Tohan Herena
Shogo Tomomi

Czw 29 Gru - 21:10
Nie tak trudno było zgadnąć, co chodziło po głowie dziewczyny. Jasne, obsypane piegami lica, traktował nieco zbyt bezczelnie, jako bardzo czytelne wskazówki. I luźno zakładał, że nie tylko dla niego. Mógł zakładać oczywiście pomyłkę, a przed sobą miał genialna manipulatorkę, ale - ciężko było mu znaleźć za tym argument. Tym bardziej, ze sam (chociaż przyznawał to z goryczą), nie był aktualnie nikim, kim jakakolwiek góra mogła się fatygować. Od bardzo niedawna  na nowo korzystał z wartości, jakie niosło ze sobą ciało. I okazji, których przepuścić nie mógł, za żadne skarby. Cel był jasny. A żeby go zrealizować, musiał na nowo zaadaptować się z zastałą rzeczywistością. Także, tą przestrzenną, rozeznając się w otoczeniu, odkrywaniu połaci nowych kilometrów, które potrzebował bardzo szybko przyswoić. I chociaż pierwowzorem była rozrywka, nawet tutaj szukał korzyści, które pomóc miały w przetrwaniu.
- Oczywiście - bez zająknięcia, nie zdziwiony odbitą perspektywą. Chociaż było w tym coś przykrego, zbyt wiele kobiet próbowało na każdym planie być silną i niezależną. Lubił kobiecy pazur charakteru, ale w przesycie, po prostu go to męczyło. Zapewne daleko mu było do praworządnej oceny cudzych zachowań, ale - kobieca natura interesowała go wystarczająco mocno, by potrafić celnie wskazać, jakie elementy czyniły je pociągające. A próby kopiowania męskich cech, do takich nie należały - możesz spotkać wtedy nierozważne młode damy, które wyraźnie szukają kłopotów - jeśli wcześniej kąciki warg drgały ku górze, teraz zamarły w suchym stwierdzeniu faktów. Każdy, kto nie znał nanashi i nie miał wystarczające zaplecza doświadczenia, narażał się na nieprzyjemności. I znowu, stwierdzał po prostu faktu. Podsunięta wskazówka na przyszłość. Chociaż, jeśli dziewczyna znalazła się w takim miejscu, albo nie miała świadomości grożącego jej niebezpieczeństwa, albo, naiwnie wierzyła w....cuda? Czy cokolwiek ją tu prowadziło.
Moment oderwania od zalegającej opuszczeniem ciszy i zderzenie z szumek silnika, zmieszał się z jego własnym, niemal miękko brzmiącym śmiechem, gdy prędkość szarpnęła rzeczywistością - Odkupić? - odezwał się, gdy koła zakręciły, a on oplatał pacami jednej dłoni krągłości obleczonej skórą kierownicy - to nie ten typ negocjacji, dziecino. Nie interesują mnie twoje pieniądze - przechylił głowę, w niemal pieszczotliwym geście, zapraszając jasnowłosą do środka.
- Da się to naprawić - zawyrokował, unosząc brwi w kilkusekundowym zawieszeniu, śledząc linię kobiecego spojrzenia. Przypominała mu kogoś. Kogoś dawno znajomego. Zapomnianego. Zagubionego. Ale, samą próbę, przeszła bezbłędnie, podejmując decyzję, za którą,, miały się mienić kolejne. W jego własnych ślepiach za to, błysnęło coś więcej niż zainteresowanie. Adrenalina, wywołana samą jazdą, zawsze aktywowała w nim pokłady nieznużonej energii. A ta, nadawała jego postaci niecodziennej aury. Niekoniecznie związanej z jego duchową bytowością. Znalazła się tuż obok, na siedzeniu, z kompletem fantów, które potencjalnie mógł jeszcze wykorzystać - Nie - po prostu, i nie - tylko, ale jeżdżę - spojrzenie pełne skupienia, całkowicie zignorowało pasażerkę, tym razem, ścigając granice samego parkingu. Śledząc linię filarów, odszukując punkty newralgiczne w przestrzeni, które miały odbić się na kolejnych manewrach. Wiedział, że umiejętność prowadzenia, nawet w stopniu doskonałym, byłaby niczym bez właściwej orientacji w terenie. Ta, pozwalała odnaleźć rozwiązanie nawet w najtrudniejszych sytuacjach. Dlaczego? Znajomość okolicy, biegła poruszanie się pomiędzy uliczkami, znajomość ich rozlokowania, ułożenia i także perspektywy, układała ścieżkę do celu, nawet w najbardziej spektakularnych ucieczkach. Albo - wyścigach.
- Na pierwszy raz, polecam się zapiąć. Inaczej zaboli - kącik ust zakołysał się bardziej bezczelnie, jakby nie tylko samą jazdę w jej oczywistym znaczeniu, miał na myśli. Oferował tych kilka sekund dziewczynie na podjęcie jeszcze jeden decyzji. Potem, z płynnym przejściem zmienił bieg i wyrwał do przodu, dociskając gaz całkiem do podłogi. Przed sobą mieli prostą linię pustej, parkingowej drogi. Przynajmniej, przez chwilę, bo gdy tylko na horyzoncie, niebezpiecznie szybko zbliżył się zmurszały filar, skręcił w lewo, omijając przeszkodę i już lokalizując kolejną, by tym razem z równym przejściem biegów, szerokim driftem zakręcić wokół betonowego usypiska. Pisk opon poniósł się daleko, szydząc echem z ewentualnych, bardziej czujnych słuchaczy. I przyśpieszył znowu, prostując kierownicę w pieszczotliwym geście, jakby właśnie mierzył się z wypukłością kobiecej skóry. Raz jeszcze, obrót, pisk, zmiana biegów i całkowitego ustawienia karoserii, względem początkowego ustawienia, by w końcu, w szybkim rozliczeniu możliwości - zahamować.
Przechylił głowę z rozluźnieniem, które kazało mu zerknąć na towarzyszkę, dopiero teraz szukając jakichkolwiek objawów zadowolenia. Lub jego braku - Pierwsza, darmowa lekcja teorii za tobą - raczej o takich, nie czytało się w podręcznikach.

@Tohan Herena
Shogo Tomomi
Tohan Herena

Sob 31 Gru - 11:02
Jedyny moment, w którym mogłaby kogoś oszukać - w którym byłaby w stanie kogoś oszukać, był kiedy mówiła dużo za dużo. I tylko, jeśli druga osoba poczułaby się onieśmielona albo przytłoczona wszystkimi słowami, które z siebie wypluwała z niezwykłą prędkością. Kłamstwo wychodziło jej... różnie.
Nie odezwała się jednak na jego słowa, bo... wiedziała, że szukała kłopotów. A może uświadomiła sobie to dopiero teraz? Może nie miała już się czego chwycić we własnym przekonaniu, że cały świat obracał się przeciwko niej, kiedy jej klątwa dochodziła do głosu? Może bała się, że jeśli nie zacznie działać w jakikolwiek sposób to inni będą tylko ponosić jej skutki?
Wciąż ją zastanawiało czy gdyby tam wtedy z Haru, czy gdyby ona znalazła się w tej grupie to czy wszystko skończyłoby się tak jak się skończyło? Czy może jednak wszyscy by przeżyli? Tylko dlatego, że tam była..?
Nie była pewna, nie wiedziała, ale jednocześnie nie chciała trwać w tej niepewności. Chciała... chociaż spróbować działać w jakikolwiek sposób. Nawet jeśli nieumiejętny, nawet jeśli mogła ryzykować momentami zbyt wiele - naprawdę coraz częściej jej się wydawało, że jej klątwa sprowadza na wszystkich dookoła nieszczęścia, jej zapewniajac względne bezpieczeństwo.
Zmarszczyła brwi na jego słowa. Właśnie stawała przed bardzo istotnym zagadnieniem - jak wiele był dla niej warty telefon, na którym znajdywało się stanowczo więcej informacji niż by chciała. Shii czy Kai znali się dużo lepiej na tym całym sprzęcie niż ona, na odzyskiwaniu danych i tym wszystkim. Ona wiedziała wyłącznie, że coś takiego było stresujące i uciążliwe, i nie chciała przez to przechodzić.
Nawet jeśli wszystkie jej odruchy kazały jej teraz zawrócić. Czuła stres i zdenerwowanie, czuła się niepewnie. Ale siedząc w fotelu, było już za późno.
Zresztą, chyba nie musiała już myśleć wcale o negocjacjach, skoro miała telefon z powrotem, prawda?
- Znaczy, kiedyś wujka samochodem prowadziłam, ale gdzieś w polu, no i kierownica była po drugiej stronie, ale to było już dawno... - I nikt jej od tamtej pory nie chciał ponownie posadzić za kółkiem, kiedy niespełna kilka tygodni po tej nauce, zresztą również jej kuzynostwa, jej wujek rzeczywiście zginął w wypadku samochodowym. Nie było jej nawet wtedy w Kopenhadze, nie było jej przy nim - podobno prowadził po pijaku, wracał z ciotką z jakiejś imprezy, na której się pokłócili. Wina nie spadła na warunki, na niego, na ciotkę - spadła na nią, jakby ona przepowiedziała jego śmierć, bo pozwolił jej wtedy prowadzić. Może dlatego nigdy nie zapisała się na żadne kursy? Nawet nie spróbowała się nauczyć jeździć...
Nie była pewna, jak miała inaczej to odebrać - w końcu to było po prostu jeżdżenie, tego była niemalże pewna. Szybkie? Wyczynowe? Może wyczynowe wyobrażała sobie... nieco inaczej? Może zazwyczaj widziała w tym wszystkim motocykle? Bardziej jakieś wydmy, a raczej bardziej od wydm górki? Może quady czy rowery, może czasem bardziej skateparki niż rzeczywiste wielkie samochody? Te utożsamiała raczej... po prostu z przedostawaniem się z miejsca na miejsce.
Zerknęła na jego skupienie na twarzy, przez moment nie będąc pewną, czego ma się spodziewać. Tym bardziej po jego słowach, kiedy w pierwszej chwili ich nie zrozumiała - jakby się zamyśliła, jakby jeszcze raz analizowała sytuację, w której się znajdywała, i ledwo zdołała zapiąc pas, chociaż ten zdążył ją zatrzymać, kiedy poleciała pierw wprzód, wpatrując się z przerażeniem przed siebie. Nie rozumiała, nie wiedziała co się działo, nie zauważyła nawet kiedy zarówno telefon, jak i czapka wraz z szalikiem poleciały z jej nóg do przodu, bo nie zdążyła ich przytrzymać.
Nie rozumiała dokładnie, co się stało, co się działo - nie rozumiała w ogóle, kiedy serce jej podskoczyło do gardła, na widok filara między jej twarzą, a maską samochodu. Nawet gdyby chciała zawołać "uważaj" lub wydać z siebie jakikolwiek odgłos w odruchu przestraszenia czy chęci zmiany położenia, nie była w stanie. Jej głos utknął w gardle z przerażenia, z dziwnej... Ekscytacji? Kiedy nie była pewna co się działo, a działo się tak wiele! Jakby nagle to nie ona była rozemocjonowanym szczeniakiem wprowadzającym dookoła chaos, a to chaos zaczynał tworzyć się wokół niej. Nie wiedziała czy chciała w podobnej manierze minąć kolejny słupek, czy poczuć kolejny gwałtowny skręt. Czuła się jakby patrzyła na zmieniające się cyferki w maszynie, jakby oczekiwała na komunikat o wygranej lub przegranej, ale wszystkie odczucia były jeszcze silniejsze na raz. Nawet nie zauważyła kiedy jej dłoń znalazła się na chwytaku tuż nad głową, jakby chciała bardziej się opierać prędkości, z którą jechali. Druga wciąż znajdywała się na pasku, nawet nieświadoma, że ten był już zapięty, jakby próbowała go na wszelki wypadek zatrzymać w miejscu.
Kolejne przyspieszenie, kolejne minięcie słupka, kolejne... Nie, nie było kolejnego przyśpieszenia, kiedy się zatrzymali, czego w pierwszej chwili nie zanotowała. Nawet jeśli na jej twarzy wciąż było wyraźne przerażenie ze zmieszaniem, zarówno rumieniec jak i oczy wskazywały na ekscytację. Czekała w ciszy, jakby zaraz miała się zacząć druga tura kolejki na rollercoasterze.
- C-co..? - zapytała jakby wyrwana z jakiegoś transu, nie rozumiejąc do końca. Dopiero się uspokajała, dopiero zaczynała panować nad drżeniem dłoni, które w końcu puściły to czegokolwiek próbowały się złapać i opadły na jej kolana, a ona oparła się plecami w wygodnym fotelu. Przez moment nawet jej myśli nie pędziły tak jak to zawsze robią, może dlatego miała taki problem ze skupieniem się i zrozumieniem, o czym mówił mężczyzna...
- Teorii? - zapytała znów, powoli będąc w stanie zapanować nad zestresowanym oddechem. Powoli adrenalina z niej schodziła, powoli ta cisza w myślach przestawała...
- To nie była teoria, teorię się wykłada! Co to była za teoria, że jak jest przeszkoda to się jej unika! Teorią byłoby pokazywanie jak się tego unika, a nie pokazanie, że się da, bo to to nie teoria, a prezentacja umiejętności! Tak się nie nauczę jak się tak prowadzi, ani teorii. Jak kręcić tym i jaki i kiedy nadepnąć tam, to nawet nie teoria była! - zaczęła do tego jeszcze gestykulować to wskazując na niewidzialną kierownicę przed sobą, a po tym na pedały, orientując się dopiero teraz, że jej rzeczy znalazły się na podłodze. Schyliła się zaraz po nie, odpinając na moment pas. - Ani na co uważać, ani jak to rozplanować... Widziałam, że to planujesz, więc nawet mi nie wmówisz, że nie! Albo po prostu za dobrze znasz ten parking... Ale i tak to było... - urwała, a może dopowiedziała tak, że trudno było zrozumieć co dokładnie mówiła, próbując znów sięgnąć po swój telefon. Było naprawdę zaskoczeniem, w jak dobrym stanie jeszcze był, patrząc po tym jak Herena nieostrożnie się z nim posługiwała - i domyślając się, jak wiele upadków musiał już mieć na swojej służbie.
Ale na pewno można było stwierdzić, że Tohan się rozluźniła, może nawet bardziej niż powinna, wnioskując po łatwości z jaką się oddawała znowu swojemu słowotokowi.

@Shogo Tomomi


Centrum handlowe Rakuen Dq3ChDC
Tohan Herena
Tōji Natsuo

Wto 18 Kwi - 15:12
04/04/2037 - Ok. 13:30

Chłopakowi niewiele było potrzeba do szczęścia zwykłą przechadzka po terenach Nanahshi potrafiłą odsunąć jego złe myśli, których ostatnio miał naprawdę sporo. Zwłaszcza tych z przeszłości. Nie ukrywajmy, tak łatwo przyjaciół nie zapomni, nawet jeśli zyskał nowych, prawda? Z resztą obiecali sobie "Remember us" było ich dewizą, dlatego też pielęgnował wspomnienia o nich. Dzień w dzień, dalej starając się odnajdywać  szczęście w małych rzeczach.
Eksplorując te tereny trafił do zniszczonego czasem centrum handlowego. Oczywistym  było, że żaden sklep w środku nie funkcjonował. Wręcz poczuł jakby znalazł się w całkiem innym świecie. Stanął niczym wryty unosząc głowę do góry. Od razu zobaczył piękny przeszklony dach, gdzieniegdzie uszkodzony. Ręce zaczęły go korcić by zrobić użytek z sprayi jakie miał w torbie, jednak kupił je w nieco innym celu. To miejsce miało już swój klimat a on chciał go poczuć, całym sobą. Czuł przyjemne ciarki na plecach, jak za dawnych czasów. Szedł powoli, nie śpiesząc się, podziwiając jak natura wzięła we władanie ten budynek. Post apo? Totalnie jego klimaty! Zawsze lubił takiego typu gierki. Mimo, że był sam, nie odczuwał problemu, nawet jeśli jego fobia powinna dać znać, nienawidził być sam, nie przywykł do tego. Zawsze ktoś był u jego boku, przynajmniej fizycznie.
Powoli zaczął sunąć w górę, zepsutymi schodami, jednak wciąż trzymającymi się w raczej dobrym stanie. Nie były jakoś specjalnie przeżarte rdzą. Gdy szedł dźwięk się niósł w przyjemny sposób dla jego uszu. Krok po kroku, będąc już zaś na górze podszedł do barierki i spojrzał w dół, na niesamowity widok, przynajmniej w jego mniemaniu.  Nabrał powietrza w płuca, po czym wrzasnął z całych sił .- Ohayoooooo!- A potem słuchał jak dźwięk niesie się echem. Uradowany ruszył dalej otwierając każde napotkane drzwi. Niektóre z nich były zamknięte, ale się z nimi nie szarpał, w końcu, po co? Co mogło tam być ciekawego? W końcu po kilku minutach trafił do.. Toalety, tak moi mili. Nawet tutaj zawędrował. O dziwo lustra funkcjonowały normalnie, nie były pobite, co w tym wypadku graniczyło z cudem. Poprawił torbę na ramieniu i podszedł do jednego z nich. Ignorując fakt, że to damska, w końcu jakie to teraz miało znaczenie? Spojrzał w nie uśmiechając się delikatnie, zastanawiając jak to możliwe, że takie miejsce zostało opuszczone, musiał jednak przywyknąć, że Nanashi ma swoje własne prawa.

Ubranko: Spodnie, łańcuszek przy spodniach, Koszula oraz buty. Ma też na szyi nieśmiertelnik, u nogi  na wysokości kostki branzolete z czerwonych korali.

@Saeki Sawako




" That day I saw the warmer smile I could ever seen and then eyes colder than ice."
Centrum handlowe Rakuen Preconcieved+notion
-1-

"Behind this angelic smile is soul full of lies."
Tōji Natsuo
Shogo Tomomi

Pią 5 Maj - 22:55
Naprawdę lubił obserwować moment podejmowanej decyzji. Coś bardzo wyrazistego mieniło się w tarczach źrenic, ledwie widoczne drgnienie warg, zmiana nachylenia spojrzenia i zmiany mimiczne, które okręcały rozumienie, jak ruletka pistoletu. I wystrzał hukiem, który drgał gdzieś pod skórą tylko, z krwią krążąc żywiej. I ta sama decyzja, moment zawahania tuż przed, w jakiś sposób pociągał, by przedłużyć rozgrywkę, pokusić o kilka sekund dłużej niewinność, co plotła się pod powiekami jasnymi u stojącego obok dziewczęcia. Potrafił być przekonywujący. Wiedział o tym. A przypadek spotkania kogoś nietuzinkowo oderwanego, od panującej wokół ponurości, zdawała się być uśmiechem losu. Dla niego. Dla niej też, jeśli wziąć pod uwagę ścigające ją na początku cienie.
- Wyobraź sobie, że jazda auta jest jak łamanie brzydkiej klątwy - krótkie mrugniecie - im więcej, dłużej to robisz, tym szybciej przychodzi łamanie kolejnych - czemu wspomniał o tym? Niemal jak żart, zrozumiały wyłącznie dla niego. Tym samym, podciągając lewy kącik warg ku górze. Zwiastun burzy. Bo i początek nagłej zmiany biegu i perspektywy i szybkości. Przełamał i granicę spokojności, co osiadła na ramionach dziewczyny zbyt długo - na jego standardy, jakby zostawiła za drzwiami, właściwą logice nieufność. Przypomnieć mógł jej o tym na wiele sposób, ale wybrał ulubiony, intuicyjny, wpisany w krew, płynący z pompowaną zaciekle adrenaliną. Jak narkotyk, przedłużając własną przyjemność. I kątem oka, łatwo było uchwycić, jak bladość policzków rozlewa się różem, przykrywając emocją i rozsiane na nosie piegi. I chociaż czujne skupienie, nie daje mu oddać ani jednej reakcji, poza tą, nakreśloną przez czynione manewry, wiedział. Podobało jej się. Mówiły o tym rozszerzone jasnością ślepka, rozchylone w urwanym słowie wargi i błysk tak jasny, co emanacją wołał, jak zachęta - więcej. A napinający ciało stres - nie wykluczał niczego, co dostrzegł. Z westchnieniem przyjął szarpnięcie, gdy koła piłując beton, w końcu zamarły.
- Teoria dla ciebie. Nigdy nie byłaś na pokazach choćby naukowych? - rzucił beztrosko, żywo, po raz pierwszy od krótkiej jazdy, odwracając spojrzenie ku dziewczynie - Pokazałem. Ale bardzo szybko - wzruszył ramieniem i przechylił głowę i oparł się barkiem o siedzisko - Możemy powtórzyć. Tyle razy ile będziesz chciała. Potem powtórzysz sama - bawiło go to. I znowu, w jakiś sposób sprawiało przyjemność - Właściwie nie znam tak dobrze. To raczej nawyki. Perspektywa. Orientacja w przestrzeni - tej ostatniej uczyć się dało najlepiej - właśnie w terenie. Poznając żywo to, o czym - zgodnie ze słowami studentki - wykładali smutni profesorowie na uczelniach, czy szkoleniach.
- ....Zajebiste? - dokończył - Widzę to. Podobało ci się - zaśmiał się na głos, dając upust napiętym strunom głosowym, jednocześnie przeganiając niespokojność, która gdzieś krążyła po głowie - Wiesz co, nie mam pojęcia co planowałaś tu robić, ale jeśli cię tu zostawię - tu na parkingu, w Nanashi (i wcale nie z nim) - może cię spotkać trochę przykrości. A tego bym nie chciał. Podrzucę cię do centrum - zakomunikował i chociaż mówił lekko, w głosie było coś, co nie znosiło sprzeciwu. Jak naleciałość wyciągnięta prosto z wojska, teraz zakołysała się w powietrzu, między nimi. Znał cel. Jak pilot - potrafił trafić nawet tam, gdzie w normalnych warunkach, byłoby trudno. To pamiętał. Dawno, dawno temu przecież latał. Palce zacisnęły się na obręczy kierownicy, jedna przy drugiej.
- Patrząc na twoją tendencję, jeszcze się i tak spotkamy - puścił oczko i kolejny raz, z przedziwem czy bez, bez zapowiedzi, wypruł do przodu, w końcu, wysuwając auto spod ciemności opuszczonego parkingu.

@Tohan Herena

| zt


You don’t choose your demons,
but you do decide who owns who.
Shogo Tomomi
Shiba Ookami

Nie 11 Cze - 20:32
25.04.2037

W Rakuen za życia był jedynie parę razy i to jeszcze w czasach, kiedy to nie stało porzucone przez gatunek ludzki. Jedynym życiem, na które można było tu natrafić poza zdarzającymi się co jakiś czas włóczęgami były gołębie, które zamieszkały oczywiście w miejscu dawnych restauracji. Na szczęście on tu na jedzenie nie polował. A nawet gdyby to w jego obecnym stanie jedyne co mógłby z nim zrobić to sobie na nie popatrzeć. Może przy okazji przerazić jakieś medium. Smutne że to miejsce się tak stoczyło. Czasem się zastanawiał czy Nanashi jak i samą reputację dzielnicy da się w jakiś sposób odratować.
Zgodnie z tym jak byli umówieni odnalazł stary sklep, w którym roiło się od luster. Dużych i małych. Krata już była rozjebana, więc nawet jeśli Jiro weźmie ze sobą lewarek albo łom, to te okażą się niepotrzebne. No chyba, że wyskoczy na nich jakiś szczur mutant. Mieli szczęście. Nikt największego lustra nie podjebał. Usiadł sobie więc i czekał aż Jiro przyjdzie z dziewczyną.

@Hasegawa Jirō @Akiyama Toshiko


#a2006d
Shiba Ookami

Yōzei-Genji Setsurō ubóstwia ten post.

Hasegawa Jirō

Nie 11 Cze - 23:20
  Musiał postradać zmysły.
  Nie było na to innego wytłumaczenia. Krwiak na prawym oku, obejmujący prawie całe białko oraz sąsiadujący z nim niewprawnie założony opatrunek na wysokości skroni tylko potęgowały to wrażenie. Jiro nawet nie spał tej nocy, nie chcąc zwyczajnie zaspać, do ostatniej minuty walcząc ze sobą, czy nie powinien odpuścić. Głowa bolała go coraz bardziej, ale chłód nocy, będący najtańszym nanashiańskim kompresem, nie przyniósł żadnej ulgi.
  Powinni odpoczywać - on i Toshiko, zamiast włóczyć się w środku nocy po dzielnicy. Usprawiedliwiał to sobie tym, że aktualnie i tak nie mieli na to warunków. Był poddenerwowany i zniecierpliwiony. Kryjące się w ruinach ich dawnego domu dymne koty ani na moment nie przestały stroszyć sierści, przejmując nastrój swojego właściciela.
  – Ufasz mi, prawda? – spytał, choć wiedział, że to nie było odpowiednie pytanie, zwłaszcza po tym jak kilka minut temu gwałtownie wyrwał ją ze snu, twierdząc, że muszą już iść.
  Podobnie jak nie powinien odwracać się do niej tak nagle, czując nagłe kłucie w boku. Stłumił jednak syknięcie, wbijając zmartwione spojrzenie w córkę. Znał odpowiedź, nie wiedział po prostu jak zacząć. Nie wyjaśnił jej wcześniej niczego, nawet nie spytał o zgodę, próbując chwycić się każdego sposobu, by zapewnić jej bezpieczeństwo. Zwłaszcza, gdy już go tutaj nie będzie - a od tego nie dzieliło ich wcale tak dużo czasu.
  Odchylił siatkę w płocie otaczającym centrum handlowe i przepuścił pod nią Toshiko, idąc tuż za nią.
  – Musisz obiecać mi jedno. Cokolwiek tam zobaczysz, nie zaczniesz uciekać. Nic ci nie grozi – odezwał się w końcu, gdy weszli do opustoszałego budynku głównym, pozbawionym już obrotowych drzwi, wejściem – Sama zdecydujesz czy chcesz w to brnąć.
  Piach naniesiony do holu podmuchami wiatru łączył się z kawałkami szkła z powybijanych witryn, sprawiając, że przejście po nich przypominało spacer po polu minowym. Miał wrażenie, że każdy ich krok w pustej przestrzeni brzmiał jak wystrzał.
  – Wtedy, w gabinecie luster... Widziałaś coś dziwnego?

@Akiyama Toshiko  @Shiba Ookami




Hasegawa Jirō
Akiyama Toshiko

Czw 20 Lip - 20:35
 Nie mogła zasnąć, owijając się szczelnie bluzą, w której miała szczęście być, kiedy wszystko zaczęło się walić. Skuliła się gdzieś pomiędzy gruzami, próbując odpocząć, a gdy wreszcie zmęczenie wygrało ze wciąż świeżymi, gwałtownymi emocjami, znów wróciła do stanu czuwania – tym razem obudzona przez ojca. Wyjątkowo nie marudziła, z jednej strony pewnie przez sam fakt wyczerpania, a z drugiej i tak już nie mogło być gorzej.
 – Jasne – odparła krótko, jednocześnie przecierając oko wierzchem dłoni. Nie miała powodu do tego, żeby nie ufać jedynej tak bliskiej osobie. Czasami się obrażała i tupała nóżką, udając, że go nie zna, ale jak każda nastolatka w fazie buntu. Mimo wszystko, Hasegawa na tę chwilę był jedynym, co miała.
 Prześliznęła się pod siatką, prawie zahaczając o jej brzeg. Kiedy już znalazła się po drugiej stronie, pomogła przejść ojcu, tak samo przytrzymując ogrodzenie.
 – Nie wiem czy może mnie spotkać coś groźniejszego niż zawalający się blok – mruknęła cicho, wsuwając dłonie w kieszenie. Była zmęczona, głodna, zziębnięta i wciąż jeszcze trochę poobijana, a w głowie kłębiły się czarne myśli, że została bezdomną i pewnie będzie musiała rzucić szkołę, żeby złapać się jakiejś pełnoetatowej roboty. Miasto im przecież nie pomoże, mieli gdzieś takich, jak oni. – I tak bym cię nie zostawiła.
 Próbowała nie stawać na szkle, ale odłamków było zbyt wiele, żeby unikać każdego chrupiącego okruszka. Starała się więc po prostu nie zahaczyć o taki, który mógłby zniszczyć jej buty – nie po to Jiro wydawał kasę z zasiłku, żeby zaraz znowu musiał kupować jej nowe. Pocieszeniem było przynajmniej to, że już nie rosła, więc im dłużej nie zepsuje pary, w której właśnie wędrowała, tym dłużej będzie w ogóle miała w czym wędrować.
 – Nie wiem czy to było na serio… Po tym jak dotknęłam lustra, wylądowałam w jakimś pustym miejscu, wszędzie dookoła była woda. Jak zapaliłam tę latarkę co nam dali na początku, to w świetle pojawiały się jakieś postacie. No i coś przede mną wylądowało, czego nie było widać, a jak poświeciłam to wyglądało jak… nie wiem. Spalony człowiek? I nie mogłyśmy się dotknąć z panią Rają. Trochę jakbyśmy były duchami, ręce nam przez siebie przeniknęły. – Wbiła wzrok w podłogę i cicho odchrząknęła. – Ale pewnie nas czymś naćpali jak puścili ten dym. Na bank chcieli nam powycinać nerki czy coś.
Akiyama Toshiko
Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku