Centrum handlowe Rakuen - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pon 12 Wrz - 14:57
First topic message reminder :

Centrum handlowe Rakuen


Jeszcze kilka lat temu to miejsce próbowało za wszelką cenę utrzymać się na powierzchni użyteczności, nieubłaganie wciągane przez Nanashi w poczet swojego terenu. Klientów zaczynało ubywać, a właściciele sklepów zaczęli wypowiadać swoje umowy i zamykali sklepy jeden po drugim, aż w końcu centrum całkowicie opustoszało. Jakimś cudem budynek, mimo kusząco przeszklonego dachu, nie padł ofiarą wandali, niszczejąc głównie przez warunki atmosferyczne, czas i wdzierającą się do środka przyrodę. Parter zajęty jest w dużej mierze przez niedziałającą już fontannę, choć nadal wypełnioną przez wodę wpadającą tu z przeciekającego dachu, sporych rozmiarów kręgielnię oraz kilka pomniejszych sklepów, w większości zamkniętych przez opuszczone kraty. Na piętro prowadzą niedziałające już ruchome schody, choć niewielu się tam zapuszcza ze względu na ogromne ilości gołębi, które przejęły we władanie całą część gastronomiczną.

Haraedo

Shiba Ookami

Sob 16 Wrz - 17:27
Siedział i czekał. Tak jak obiecał. Nie żeby jako duch bez ciała miał dużo do roboty. No może poza lewitowaniem jak debil i zastanawianiem się jak poważne skutki może mieć zawiązanie z kimś kontraktu. Pozostawało mu mieć jedynie nadzieję że Jiro wiedział co robi i zaproponowana przez niego osoba była odpowiednia. W końcu jednak w miarę czekania zaczął słyszeć głosy. I nie, to nie dlatego że zaczęło mu zdrowo odpierdalać. Wyglądało na to że serio Jiro i dziewczyna którą miał przyprowadzić nadchodzili.
Wyszedł więc ze sklepu z lustrami nieco bardziej na widok i zaczął ich szukać wzrokiem. Lewo nic, na wsprost dziura przez którą widzi pięta niżej, a na prawo... Dwie odległe zblizające się sylwatki. Jiro poznał od razu, dlatego zaczął machać łapą na przywitanie niczym szczeniaczek ogonem gdy się cieszył. - Hej, tu jestem! - No i do tego też szczekał jak piesek. Taki na sterydach. I może mutacjach genetycznych rodem z czarnobyla czy innego fallouta.
Cóż, ważne to żeby być widocznym żeby go przypadkiem nie przegapili w tym... Opuszczonym centrum handlowym. Ta... Zdecydowanie nie dało się go przegapić. No chyba że naprawdę by się postarali żeby to zrobić. Przynajmniej jeśli chodziło o Jiro. Młoda nie do końca widziała duchy z tego co się zorientował. Dlatego też przyszli w to miejsce, gdzie w godzinę duchów powinien ujawnić się jej w lustrze.

@Akiyama Toshiko @Hasegawa Jirō


#a2006d
Shiba Ookami
Hasegawa Jirō

Pią 22 Wrz - 22:32
  – Nie przejmuj się tym blokiem, coś wymyślę – powiedział, niezbyt przekonująco.
  Może nawet sam nie wierzył w swoje własne słowa, w duchu musząc przyznać Toshiko rację. Blok był stary, sypał się w oczach, nawet w momencie, w którym go zajmowali miał już na sobie ostrzegawczą tabliczkę o zagrożeniu zawaleniem. Choć Jiro nigdy nie przypuszczał, że to faktycznie nastąpi, naiwnie wierząc, że chociaż w tej kwestii los się do nich uśmiechnie.
  Stracili nie tylko dom, ale i większość swoich marnych, bo marnych, ale zawsze swoich rzeczy. Hasegawa jeszcze nie podjął się przeszukiwania ruin, odkładając to na czas, gdy rany zagoją się na tyle, że będzie można zignorować ból, który wywoływały.
  I tak bym cię nie zostawiła.
  Odpowiedziało jej tylko spojrzenie, bez cienia uśmiechu - może ze zmęczenia, które dawało się we znaki im obojgu, a może zwyczajnie trudno było go dojrzeć pod założoną na pysk maseczką.
  – Duchami... – powtórzył, jakby rad, że jego szczeniaczek użył właśnie tego słowa – Na bank chodziło o nerki. Idę o zakład, że miałem iść na pierwszy ogień, ale zobaczyli, że wybrakowany, pomyśleli, że wszyscy inni też i dlatego nas wypuścili.
  Prowadził Toshiko do jednego z wcześniej upatrzonych sklepów. Wymóg postawiony przed potrzebnym im pomieszczeniem był naprawdę prosty - musiało posiadać lustro. Na szczęście w centrum handlowym, co drugi sklep spełniał ten warunek, na wypadek gdyby z miejscem docelowym im nie wyszło.
  Głos Shiby przywołał jego wzrok w kierunku potężnej sylwetki. Nie odmachał mu, powstrzymując się w ostatniej chwili. Dzieciak jeszcze go nie widział. Nie chciał żeby pomyślała, że stary ześwirował od uderzenia w głowę, machając do pustego korytarza. W zamkniętym pomieszczeniu psi yokai wydawał się jeszcze większy i Jiro zawahał się. Miał miniaturkę oddać pod ochronę temu bydlakowi?
  Wprowadził Toshiko do pomieszczenia pełnego luster, mijanego Shibę obdarzając widmowym poklepaniem po boczku, gdy tylko upewnił się, że córka tego nie widzi. Nie sądził, że duch to jakkolwiek poczuł, ale przecież liczył się gest.
  Większość luster nie była potłuczona, a szkło, które powinno walać się w tym pomieszczeniu niemal tonami, nie pozostawiając ani grama wolnego miejsca, odgarnięte było pod ściany. Gdzieniegdzie stały niewielkie świeczki, w najróżniejszych stadiach zużycia, podpowiadając Razaro do czego mogło być wykorzystywane to miejsce.
  Odpalił kilka z nich zapalniczką, by nieco rozproszyć mrok, a następnie od jednej ze świeczek odpalił papierosa. Tylko jako yurei mógł tak nonszalancko igrać z takim miejscem.
  – Mam coś dla ciebie, oczywiście poza bojowym zadaniem, dla którego cię tu przyprowadziłem – żart wypadł wybitnie nerwowo, zwłaszcza w połączeniu ze zbyt szybko palonym papierosem, więc Hasegawa przestał nawet próbować.
  Wyciągnął z kieszeni czarny różaniec złożony z połyskliwych onyksowych koralików i rozplątał go szybko, bo ten oczywiście zdążył zacząć żyć własnym życiem jak każde zostawione w kieszeni słuchawki. Nie podał go Toshiko tylko od razu założył na jej nadgarstek, oplątując go tyle razy, by mieć pewność, że na pewno go nie zgubi.
  Nie spojrzał na Shibę, nie chcąc by ten wyczytał w jego oczach, że prezent nie był ochroną przed obcymi yokai, ale przede wszystkim przed nim, gdyby coś miało pójść nie tak.
  – Jeżeli go zgubisz, albo zniszczysz, albo cokolwiek się z nim stanie, to masz mi od razu o tym powiedzieć, okay? Zdobędę ci nowy.
  Nie bawił się w wyjaśnienia, rozsiadając się za to na ziemi, tuż przy największym skupisku luster i poklepał podłogę tuż obok siebie w celu przywabienia szczenięcia. Nie wiedział ile jeszcze zostało do ushimitsu, ale podejrzewał, że dzielą ich już tylko minuty. Dłonią, w której nadal trzymał papierosa, wskazał Toshiko lustra - kierunek, w którym powinna patrzeć.





Hasegawa Jirō

Shiba Ookami ubóstwia ten post.

Akiyama Toshiko

Sob 23 Wrz - 1:09
 Część swojego dobytku i tak trzymała w sierocińcu, większość książek na szczęście znajdowało się w szafce w szkole, ale wciąż – straciła dom, dach nad głową, nawet, jeśli był przeciekający. Razem z „rzeką” popłynęły meble, które może i były całkowicie nie do kompletu, każdy z innej parafii i wyraźnie uratowane od wywiezienia na wysypisko (tudzież właśnie tam odnalezione), ale to była jej własność. Żyła tam od wielu lat, wspinając się dzień w dzień po nierównych schodach, czasem chwytając trzymającej słowa honoru barierki. Trzymała tam, poniekąd, własne skarby nagromadzone przez ten czas. Mnóstwo ubrań, literatury, przepisy kuchenne, które udoskonalała na własną rękę, zwłaszcza wtedy, gdy ojca nie było pod ręką i musiała testować każdą potrawę na sobie. A przede wszystkim rzeczy, które w bidulu mogliby jej podwędzić inni Kyōken.
 – Na szczęście. Jestem dość przywiązana do swojej nereczki. Lewej i prawej – rzuciła siląc się na żart, żeby chociaż resztką sił chwycić się jakiejś pozytywnej emocji, nie poddać obrzydliwej szarości realnego życia. A może była to po prostu zwykła, nerwowa reakcja na katastrofę budowlaną i wleczenie się po nocy do ruin centrum handlowego. Kojarzyła je, w końcu czasem zdarzało się tu pójść psim patrolem albo we wcześniejszych latach bawić. Nikt przecież nie zabroni sierotom włóczenia się po niebezpiecznych miejscach, zwłaszcza w Nanashi. Byli szczurami, o które nikt nie dbał, a co najwyżej czasem dokarmiał jak gołębie, dzięki czemu utrzymywały się przy życiu, ale dalej nie były zbyt użyteczne.
 Całkiem nieświadoma obecności ducha, przez chwilę patrzyła prosto przez niego, przyglądając się ciemnościom oblepiającym ścianę lokalu. Zdecydowanie nie przyszli tu na zakupy, a szabrować też nie było co – na upartego z ruin dało się jeszcze wyciągnąć jakieś materiały budowlane, ale były łatwiejsze sposoby na znalezienie ich. I przede wszystkim mniejszy wymóg zużycia własnej energii na wyskrobywanie jakichś cegieł ze ściany. Obróciła głowę w innym kierunku, starając się wyłapać ewentualne zagrożenie zanim te ich zaskoczy. Blask zapalanych świec rozgonił otaczającą ich czerń, ale zmęczona i w środku nocy, bez okularów, po epickiej ucieczce ze zgliszczy nie miała takich zdolności percepcyjnych, jakie chciałaby mieć.
 – W środku nocy to tylko stary najebany może dawać bojowe zadania. A pomiędzy spadającymi pustakami nie widziałam żadnych latających butelek ryżowego szczocha alkopodobnego. – Rzuciła w kierunku Hasegawy badawcze spojrzenie, lekko mrużąc oczy w chwili, w której sięgał do kieszeni. Poddała się zabiegowi wkładania na rękę dziwnych koralików na sznurku, patrząc na nie przez cały czas. Onyksowa powierzchnia odbijała oddalone płomyki świec, stanowiąc niemałą zagadkę dla Toshiko.
 – To… oh. Ładne. Dziękuję. – Przesunęła palcami po koralikach, jakby chciała odgadnąć, dlaczego miałaby od razu informować o pogorszonym stanie tego… no właśnie. Czego? Bransoletki? Pewnie zamontowane tam było jakieś śledzące ustrojstwo, albo monitorujące jej stan zdrowia na podstawie kontaktu ze skórą. Tata momentami wydawał się jej być nieco zbyt opiekuńczy. – A ja… nic dla ciebie nie mam… – wymamrotała, opuszczając głowę, zsuwając niżej rękaw, żeby zakryć to, co przed chwilą dostała i lekko przesuwając butem po posadzce, w geście niejako zawstydzenia. Nie umiała dostawać prezentów. Zawsze ogarniało ją dziwne uczucie, że powinna się odwdzięczyć i na ogół rewanżowała się albo od razu, albo w ciągu najbliższych paru dni. Choćby miała to być jakaś drobna rzecz zrobiona własnoręcznie, niespodziewana dostawa kubełka z kurczakami albo wykonanie standardowej domowej pracy bez przypominania parę razy. Dostawanie czegoś za nic było po prostu… osobliwe. Odstające od otoczenia, w którym się wychowywała. Jakby krył się za tym jakiś podstęp, jakby brak zapłaty za otrzymaną rzecz miał oznaczać wiszenie komuś przysługi.
 – Co to za zadanie? Chcesz zwinąć stąd lustra? Bo to chyba nie te same co mieli w magazynie. Te co nie lubiły być dotykane… – Wzdłuż kręgosłupa przebiegł jej dreszcz na wspomnienie dziwnych wydarzeń. Usiadła obok ojca, a raczej klęknęła, a potem przysiadła na piętach, wcześniej upewniając się, że nie wbije sobie tym samym żadnego kawałka szkła w nogę. Jeszcze bardziej zsunęła rękawy bluzy, kryjąc pod nimi prawie całe dłonie. Było chłodno, ciemno i patrzyła bez sensu na stare lustro odbijające ich dwójkę.

@Hasegawa Jirō @Shiba Ookami
Akiyama Toshiko

Shiba Ookami ubóstwia ten post.

Shiba Ookami

Sob 23 Wrz - 5:11
Szczerze mówiąc to Shiba miał nadal swoją chałupę, która przy świątyni stała i odziedziczył ją po staruszku. Stoi pusta od kiedy tam zmarł, a świątynne Miko zgodnie z jego prośbą ogarniają to miejsce. Ponieważ dzięki bogom wśród nich jest kilkoro medium. Właściwie to przerażające ile jest ich w samym mieście. Medium, nie Miko. Świątynia wielka nie była, więc kapłanek aż tyle nie było. W końcu nie każda dziewczyna w tych czasach ochoczo nimi zostaje.
Kilka sekund wystarczyło mu na rozeznanie się w tym że dziewczyna ewidentnie nie widziała duchów. I szczerze miał nadzieję że jej nie wystraszy. Z drugiej strony wystraszyć ją bardziej niż sam fakt istnienia duchów mógłby być fakt jak wielkim bydlakiem był. Prawdopodobnie gdyby zaczął gadać że jego bliźniak to minotaur, to sporo osób byłoby skłonne w to uwierzyć. No może tylko pomijając fakt że bliżej było mu do psa czy tam wilka niż byczka. Jiro w sumie też nie zareagował kiedy Shibi machał do niego z dystansu, ale domyślał się że to dlatego że Hasegawa nie chciał tłumaczyć czemu się tak nagle gimnastykuje. Samego poklepania też nie poczuł, ale widział. A to znaczyło więcej niż tysiąc słów nic. Podekscytowany niczym szczeniaczek podlewidował za nimi w kierunku sklepu pełnego luster. Radość od środka rozpierała go niczym szczeniaczka, którego mają zaraz adoptować. Clifforda w tym przypadku. Ponieważ to jego raczej przypominał rozmiarami.
Usadowił się przed lustrem patrząc jak Jiro odpala świeczki oraz fajka od nich. Już miał rzucić że palenie zabija, ale jakoś się powstrzymał. Nie dlatego że Jiro zdechł w pożarze czego Shibi nie wiedział, a dlatego że i tak już był martwy. Fajki też go raczej szybko nie wykończą. No i najważniejsza rzecz... Nie uzyskałby odpowiedzi.
Siedział więc i grzecznie czekał aż nadejdzie godzina duchów. Niestety nie umarł z zegarkiem w ręku, a ten sklepowy zdecydowanie został już podjebany i opchnięty w lombardzie za puszkę fasoli. Lekko uniósł brew na widok znajomych koralików, jednak nie wnikał głębiej. Mimo wszystko wychodziło na to że Jiro był odpowiedzialny. W końcu chuj wie co mogło się czaić w ruinach centrum. Może nawet legendarne nogi teke teke, które poszukiwały nowego torsu. A przynajmniej tak Ookami myślał. Nie domyślał się że to może być ochrona przed nim. Taka na wszelki wypadek. Nawet jeśli raczej nie będzie potrzebna. Ale prawdopodobnie zrozumiałby niepokój Zrazika po tym jak Shiba na jego oczach wyrwał gigantycznemu pająkowi głowę... i w sumie kończyny też. A potem Eji spaliła nienarodzone dzieci w jajach.
Czas mijał, a siedzący za nimi Ookami powoli stawał się widoczny w odbiciu. Wybiła ta godzina.

@Hasegawa Jirō  @Akiyama Toshiko


#a2006d
Shiba Ookami
Akiyama Toshiko

Nie 24 Wrz - 0:04
 Naciągnęła rękawy jeszcze bardziej, bez wątpienia rozwlekając właśnie bluzę. Nasłuchiwała w niepewności, patrzyła przed siebie w tej napiętej ciszy, nie wiedząc czego właściwie wypatruje. Staremu musiało odwalić „na starość”, a może starał się odwrócić jej uwagę od poczucia beznadziei po zawaleniu bloku i dał jej zadanie, które nie miało tak naprawdę większego celu. Skubała paznokciami materiał, opierając dłonie na udach.
 – Tato… – mruknęła wreszcie, przerywając te dwustronne milczenie. Oparła bok głowy o ramię siedzącego obok mężczyzny, ale zgodnie z misją nie spuszczała wzroku z lustra. – Chodźmy do sierocińca. Możemy tam przenocować, nie wywalą cię przecież. – Mogła nawet wyjechać z wnioskiem formalnym o przyjęcie go w szeregi nieposiadającej rodziny dzieciarni, w końcu nie wszyscy w Kyōken byli dzieciarną i nie wszystkim brakowało bliskich. Przydałby im się jakiś mechanik, inżynier, dodatkowy menel, czy czym się obecnie zajmował Hasegawa. Może spiżarnia by na tym ucierpiała, ale to niewielka cena za to, żeby się nie nabawić przeziębienia od siedzenia w tym syfie. A ojciec na dodatek mógł zyskać wilka od siedzenia na betonie. Nie lubiła psów. Z jednej strony może to traktowanie jak szczeniaczka we wczesnym dzieciństwie, z drugiej alergia, z trzeciej liczne ucieczki przed bezpańskimi kundlami. Albo takimi całkiem pańskimi, ale strzegącymi posesji, na którą wlazła bez zaproszenia z bandą innych młodocianych włóczęgów. Może po prostu za nimi nie przepadała. Chociaż nie była też kociarą, więc to nie opowiadanie się po przeciwnej stronie zwierzęcego konfliktu. Westchnęła ciężko.
 – Zimno mi się robi. Co niby jest takiego w tych lustrach poza mną, tobą i… – zmrużyła oczy. – Na wszystkich kami, jakie ono jest ujebane – dopowiedziała wreszcie, próbując zidentyfikować smugi, które majaczyły na powierzchni. – Albo wzrok mi się pogarsza. – Potarła oczy i podniosła się, podchodząc nieco bliżej. Wydawało jej się czy ten rzekomy brud formował się w jakiś ludzki kształt? Przechyliła odrobinę głowę, próbując spojrzeć pod innym kątem, odchyliła się cała w drugą stronę.
 – Jirō. O co chodzi z tym lustrem? – W jej głos wkradł się wyraźny niepokój. Smuga wydawała się zmieniać położenie. Nieznacznie, ale zauważalnie. I to raczej nie była wina jej wzroku, bo to rzeczy położone daleko widziała wyraźniej.

@Hasegawa Jirō @Shiba Ookami
Akiyama Toshiko

Hasegawa Jirō and Seiwa-Genji Kamiko szaleją za tym postem.

Hasegawa Jirō

Pon 25 Wrz - 23:37
  Nie był najebany, ale też nie był w stanie nawet udawać, że słowa Toshiko jakkolwiek go uraziły, bo mała zdawała się właśnie trafić w samo sedno. Nie był najebany - a powinien. Może właśnie tego mu brakowało żeby uspokoić się po wydarzeniach z ostatnich dni. Co prawda nie mógł odżałować najpewniej zbitej butelki kinderówki mającej grób gdzieś pod ruinami ich dawnego domu, ale już przynajmniej wiedział na poszukiwania czego ruszy po pobliskich śmietnikach.
  – Nie musisz nic dla mnie mieć, zawsze to ty jesteś najlepszym prezentem – nie mógł powstrzymać się od typowej uszczypliwości powtórzonej już chyba z milion razy przy najróżniejszych okazjach, nie dając biednemu dziecku zapomnieć jak bardzo na czternaste urodziny chciał dostać pieska, a dostał właśnie ją.
  Przedłużające się oczekiwanie sprawiało, że myśl, by na jutrzejszym polowaniu na alkohol zapolować również na zegarek, zaczynała być coraz wyraźniejsza. W przeciwieństwie do Shiby w lustrze. Jiro miał nadzieję, że duchy stają się bardzo wyraźne, bo w przeciwnym wypadku Tosinka zamiast ewentualnego kontraktu zdobędzie jedynie pewność co do wizyty u okulisty.
  Nawet nie zauważył, że cały czas milczał, zostawiając dzieciaka w coraz to większej niepewności. Ściągnął bluzę, gdy tylko poskarżyła się na zimno i zarzucił jej dodatkowy materiał na plecy. Zostawanie w koszulce było mu nie w smak. Po nocy spędzonej w ruinach i tak był wystarczająco przemarznięty, choć nie dawał tego po sobie poznać. Przedramiona od razu pokryły się gęsią skórką, choć o wiele bardziej Hasegawie przeszkadzały odsłonięte blizny.
  – Zaczyna się ushimitsu, godzina duchów. Chcę żebyś kogoś zobaczyła.
  Ugryzł się w język w ostatniej chwili, powstrzymując się przed zapewnieniem, że to nie będzie mama. Młoda wcale nie tęskniła za nią tak jak on.
  Podniósł się z ziemi, by wraz z Toshiko podejść bliżej lustra. Otrzepał spodnie, ale jedyne co osiągnął to uwalenie sobie dłoni wszechobecnym pyłem i kurzem. Wytarł je zrezygnowany o uda, sprawiając, że finalnie liczba syfu wcale się nie zmieniła.
  Przyjrzał się tafli lustra, wlepiając spojrzenie w swoje odbicie. Miał nadzieję, że jego odbicie, jakiekolwiek by nie było, utrzyma się raczej w tych żywszych ramach, nie ujawniając jego duchowej formy. Na szczęście twarz zasłonięta maseczką nie zmieniała się w wilczy pysk.
  Wystarczy, że jedną popieprzoną rozmowę będzie miał właśnie przed sobą. Dodatkowej mieć nie musi.
  Jeden z kocich duszków, dotychczas śpiący w kapturze bluzy, teraz narzuconej na Toshiko, obudził się, przeciągnął i usiadł w kapturze, z zaciekawieniem obracając się w tył, by popatrzeć na Shibę, doprawiając tym samym odbiciu dziewczyny kocie uszka.
  – Ale spokojnie, nic ci nie zrobi, nie jest jak te duchy z magazynu.
  Spojrzał w kierunku Shiby i wzruszył ramionami. Tak się kończą testy na produkcji. Jak wyostrzyć ducha, nie wiedział, to w końcu nie stary telewizor.





Hasegawa Jirō

Shiba Ookami ubóstwia ten post.

Shiba Ookami

Pią 29 Wrz - 5:22
Szczerze to chyba tylko siła woli powstrzymywała jego wewnętrzną radość przed uwolnieniem się w postaci wilczych uszek i ogona, który zacząłby zamiatać podłogę w tym usyfionym i zapomnianym przez sprzątaczki miejscu. Całą też sytuację obserwował nie odzywając się ani słowem. Tośka rozczuliła go nieco wspominając że nie ma prezentu zwrotnego dla Jiro. I ten stan poruszenia trwał jeszcze przez kilka chwil. Do momentu w którym usłyszał jej komentarz o stanie czystości lustra. Tak, zdecydowanie była córą swojego staruszka. Z drugiej strony Hasegawie raczej ujebane lustro w niczym by nie przeszkodziło. W sumie to jakby się zastanowić to mógł spróbować ogarnać tu jakiś koc albo cholerne ognisko. Raczej system przeciwpożarowy nie działał, więc nie mieliby tu drugiej powodzi. Co najwyżej syreny napieralałyby im po uszach jak kościelne dzwony. - O, już się zaczyna? - Dla pewności jeszcze wziął i pomachał w jej stronę... Nadal siedząc za nimi. Taki ruch w lustrze powinien być znacznie lepiej zauważalny, prawda?
Śmiech na widok kocich uszek wywołanych przez dymengo kociaka stłumił w zarodku, jednak było widać że ciśnie mu się na usta. No przynajmniej dla Jiro, bo on dopiero zyskiwał na ostrości. - Może trzeba trochę poczekać aż ostrość złapie? lepiej nim nie szarpać, bo się dziadostwo rozleci. - mogli zawsze skorzystać z tego co lustra zostanie, ale nie było to raczej bezpieczne ani sterylne. - O i chyba właśnie je łapie. - Obraz Shiby się wyostrzał, a on sam siedział po turecku czekając na rezultat. Z tego co wyłapał to na jakieś duchy się natknęła i to chyba na niezbyt przyjazne. - Obiecuję, będę grzeczny - Nie był typem które bije innych bez zastanowienia. No, przynajmniej już nie. W czasach liceum i uniwerka był z niego istny diabeł. Co dziwne przez jego wybryki często czyjeś auto kończyło w tragicznym stanie.
Ufał też że Jiro będzie wiedział jak poprowadzić ją do podpisania kontraktu. Doskonale pamiętał ze wymaga to zranienia się w tym samym momencie, ale pozostawało pytanie czym. Bo jeśli użyje jakiegoś starego gwoździa, to jak chuj młodej wda się zakażenie. On sam za to mógł się zranić bardzo szybko.

@Hasegawa Jirō  @Akiyama Toshiko


#a2006d
Shiba Ookami
Akiyama Toshiko

Sro 11 Paź - 22:57
 Zwiesiła głowę. Przedwczesny prezent urodzinowy, którego pewnie Hasegawa nawet nie chciał, albo przynajmniej początkowo. Matka za to nie chciała na pewno, skoro zmyła się na tyle wcześnie z życia dziewczyny, że ta nawet jej nie pamiętała. Urodziny samej Toshiko, pomimo znikomych zasobów finansowych, nie należały do kompletnie nieudanych. Co roku dostawała jakiś prezent, nawet jeśli przedmiot pierwszą młodość przechodził dawno temu – z wszystkiego robiła użytek i za każdym razem cieszyła się, jakby nie patrzeć, jak dziecko. Szybko też mogła się zresztą zrewanżować i wyszukać coś dla ojca, żeby nie wyjść na niewdzięcznego gnoja. W top 3 zdecydowanie musiała umieścić całkiem nową, bardzo cieplutką bluzę ze snorlaxem i uroczymi uszami przyszytymi do kaptura. O pozostałe dwa miejsca biły się między sobą wyjątkowo kudłaty pluszak przypominający skrzyżowanie małpy z psem i wspólne wyjście do zoo, które w pakiecie miało przełażenie przez płot, bo bilety wstępu to kompletne zdzierstwo. Teraz dostała coś bez okazji, a przedmiot nie wyglądał jak coś, o co Jiro walczył z menelem pod śmietnikiem. Kusiło zapytać, skąd w ogóle to wziął, ale gryzła się w język, żeby nie otrzymać w odpowiedzi stwierdzenia „nie podoba się to oddaj”.
 Opatuliła się bluzą ojca, zatapiając w materiale. Zrobiło jej się cieplej, ale teraz doszło zmartwienie, że Hasegawa się przeziębi. W jej przypadku zapalenie płuc nie było tak złą wizją jak u dorosłego Nanashianina. Nad nią jeszcze ktoś mógł się zlitować, ale jego traktowali już jako pełnoprawnego podczłowieka. Przerażało ją, że do osiągnięcia pełnoletniości nie zostało jej już tak dużo czasu i któregoś dnia sama nagle stanie się obywatelem piątej kategorii.
 – Więc… one istnieją? – Przechyliła lekko głowę, zerkając na tatę. Słyszała opowiadania, ale zawsze brała je za historyjki do straszenia dzieci. Zresztą, całą mitologię miała za typowe ludzkie tłumaczenie sobie dziwnych zjawisk i wpajanie zasad postępowania. Jak chociażby „nie włócz się po ruinach, bo dopadną cię bubaki”.
 Sięgnęła ręką do swojej głowy, kiedy w odbiciu zamajaczył jej kształt kociego ucha. Nie była jednak w stanie go dotknąć, choć dokładnie widziała, że jej palce przechodzą przez te osobliwe zjawisko.
 – …grzeczny? – rozejrzała się próbując zlokalizować źródło nieznanego jej głosu. Zdezorientowana przysunęła się automatycznie do Jiro i oplotła palcami o jego ramię, jakby szukając ochrony kogoś większego.

@Hasegawa Jirō  @Shiba Ookami
Akiyama Toshiko

Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.

Shiba Ookami

Czw 12 Paź - 1:08
Jeśli chodziło o urodziny, to słyszał opowieści o swoich. Dawno dawno temu, kiedy był jeszcze mały. Jak miał dwa lata to w swoje urodzinki wsadził widelec do kontaktu. Przez przypadek co prawda, bo miał dwa lata, ale wystarczyło to żeby na chwilę mu się zmarło. No i po tym widział już duchy! Prawdopodobnie. Przez fakt że było to tak wcześnie, to nie miał pewności czy to przez to czy może widział je od urodzenia. Ciężko było naprawdę stwierdzić. Za to kiedy był licealistą, to pamiętał jak w swoje urodziny roztrzaskał kieszonkowcowi łeb o ścianę. Nie całkowicie, ale krew się lała. Ech... Różnica między tym jaki był kiedyś a tym jaki jest teraz była ogromna. Zdecydowanie złagodniał na starość. Może przez to że robił jako kapłan przez tyle lat? Z drugiej strony jak tak pomyśli o swoich wybrykach jako egzorcysta a nawet duch, to mógł stwierdzić że ta dzikość nadal w nim siedzi.
Faktu że go zobaczy się spodziewał, ale tego że usłyszy? Nie, ani trochę. To prawda że w godzinę duchów mogły się one objawiać między innymi w odbiciach, ale dźwięk nie przechodził tak często. Albo zasłona w tym miejscu musiała być chujowa albo... A, nie. Zaraz. To Nanashi. Jak zna życie to nawet zasłona między światami postanowiła stąd chyżo spierdalać. Było to zdecydowanie lepsze wytłumaczenie niż żadne. Delikatnie się oddalił, żeby serio w lustrze dało się dostrzec jego twarz, a nie klatę. -Ochujuzłoty, tu łapie dźwięk. - Tak, był zdziwiony i zdecydowanie to ukazał. Spróbował się jednak ogarnąć. Nie wiedział nieco jak się zachować, ale starał się być taki jaki obiecał. Grzeczny i miły. No chyba że pojawi się inny Yokai któremu mógłby urwać łeb razem z kręgosłupem. - Shiba Ookami, miło poznać. - Do tego delikatnie uniósł rękę w geście przywitania. Delikatnie zerknął na Jiro, który miał być koordynatorem tego procesu, który tu zachodził. Bo sam przecież nie wstanie i nie krzyknie do niej 'Daj mi ciało!". Bo mogłoby to zostać bardzo źle odebrane.

@Hasegawa Jirō @Akiyama Toshiko


#a2006d
Shiba Ookami
Hasegawa Jirō

Pią 13 Paź - 20:19
  Nadzieja, jaką Shiba pokładał w Jiro, była zdecydowanie zbyt duża. Podobnie zresztą jak i potężny był cały yurei. Może właśnie jedno miało na drugie spore przełożenie. A może zwyczajnie naiwnie wierzył, że Hasegawa wiedział co robić. W końcu sam, jako duch, zdążył zdobyć sobie ludzkiego kontrahenta i to dość szybko, porównując to z innymi zabłąkanymi duszami.
  Sprawianie pozorów, tylko to mu pozostało.
  – Właśnie dlatego chciałem żebyś je najpierw zobaczyła. Wiesz, żebyś nie pomyślała, że zwariowałem.
  Wylądowanie w zakładzie psychiatrycznym przytulonym przez kaftan bezpieczeństwa ani tym bardziej powrót do szpitala, by porządniej zajęto się jego raną na głowie, w ogóle nie wchodziły w grę. Chyba że wylądują tam razem, bo Toshiko stwierdzi, że cokolwiek odbiło ojcu, może być dziedziczne.
  – Wcześniej byłem pewien, że nic ci z ich strony nie grozi. Magazyn trochę to zweryfikował, więc... – miał brzmieć jak ktoś, kto wie co robi, ale jego głos zwalniał, zdradzając wahanie; już nawet nie patrzył w lustro, kontrolując odbicie Shiby, a przeniósł spojrzenie na córkę, chcąc wybadać jej reakcję – Więc w myśl zasady, że zawsze znajdzie się większa ryba, znalazłem yurei, który mógłby cię ochronić żeby sytuacja się nie powtórzyła.
  Przygarnął szczeniaka bliżej, gdy tylko wyczuł jej niepewność. Próbował do całego nocnego przedsięwzięcia podejść jak najdelikatniej i jednocześnie nie obwiniać samego siebie za narażanie Toshiko na wszelkie negatywne emocje, jakie mogły wyniknąć z tego spotkania. Pozostało mu mieć tylko nadzieję, że to pierwsze wychodziło mu o wiele lepiej niż to drugie.
  – Aktualnie myk jest taki, że Shibę możesz zobaczyć wyłącznie w lustrze, póki trwa godzina duchów, później zniknie. Jeżeli jednak zdecydowałabyś się zawiązać z nim kontrakt, będzie mógł dzięki tobie zostać w świecie żywych. Minusem jest to, że będziesz widziała świat duchów na co dzień.
  Minusów w mniemaniu Jiro było oczywiście o wiele więcej, cała rozwijająca się w nieskończoność lista, ale właśnie ten jeden, stanie się częścią Kakuriyo, było jedynym, na który nie mógłby nic zaradzić.
  – Cały ten pomysł to oczywiście tylko propozycja, wybór należy do ciebie.






Hasegawa Jirō
Akiyama Toshiko

Pią 20 Paź - 23:59
 Wpatrywała się w ojca z dołu dużymi, niewinnymi ślepiami szczeniaczka. Słuchała objaśnień, jednocześnie zastanawiając się czy nie dostała jakąś cegłą za mocno w głowę – może leżała właśnie na jakiejś intensywnej terapii w okolicach śmietnika, a wszystko to było wytworem jej umierającego mózgu, ostatnią iskrą, którą neurony chciały wykrzesać, żeby udawać jak to wszystko jest w porządku i absolutnej normie. Opowieści nie wzięły się z nikąd, legendy miały więcej prawdy niż wcześniej zakładała, to, co mówili niektórzy starsi o Kyoken przestawało być tak nierealne. A lustra faktycznie lepiej było nocą zakrywać, żeby nic się przez nie wydostało albo nie gapiło się jak ostatni zwyrol.
 Najwyraźniej była przez chwilę w krainie zamieszkałej przez duchy. Świadomość tego zjeżyła jej włosy na ciele, a wzdłuż kręgosłupa przemknął nieprzyjemny dreszcz.
 Przełknęła ślinę, odrobinę zaciśnięte gardło utrudniało proces. Miała wrażenie, że słyszy przyspieszone bicie własnego serca. Przeniosła spojrzenie na lustro; jeśli jeszcze chwilę temu była śpiąca i resztkami siły woli utrzymywała stan przytomności, tak teraz rozbudziła się zupełnie jakby wypiła kawę typu „siekiera” zalaną najmocniejszym energetykiem, do którego zamiast cukru wsypano pobudzający narkotyk.
 – Aki- – urwała, mimowolnie odrobinę mocniej zaciskając palce na ręce mężczyzny obok. – Hasegawa Toshiko. – Przedstawiła się nazwiskiem ojca, jak już kilka razy wcześniej miewała okazję. Nigdy nie czuła się Akiyamą i życzyła tej godności śmierci, zniknięcia z egzystencji tak, jak wyparować postanowiła osoba, przez którą tak na nią wołano. Chciała przyjąć nazwisko ojca, ale póki była nieletnia, nie mogła sama złożyć wniosku w urzędzie. Ilekroć z kolei miała o to poprosić, zawsze życie rzucało jej kłody pod nogi. I tak albo okazywało się, że nie spędzi nocy w domu, albo po powrocie do mieszkania Jiro nie było nigdzie w okolicy, albo trafiali na podejrzanych typów chcących im wyciąć organy i ukraść dusze (to najnowsze odkrycie dzisiejszej nocy odnośnie tego samego wieczora), albo dom ulegał podtopieniu i potem walił się na tę głupią elewację wszystkie okna sobie wybijając.
 – Już widzę świat duchów na co dzień – skorygowała, odklejając się nieco od Hasegawy. – W Nanashi nawet żywi są mniej lub bardziej martwi. – Niektórzy nie tylko w środku, bo zdarzali się tacy, którzy po prostu gnili żywcem.
 – Praktycznie darmowy ochroniarz. – Podniosła się, wyprostowała krzyżując ręce na klatce piersiowej i spoglądając w kierunku majaczącego odbicia. – Za darmo to nawet wpierdol ciężko dostać, tu musi być jakiś haczyk. Trzeba poświęcić jakąś część ciała, dostaje nade mną pełnię władzy, może mnie opętać i robić dziwne rzeczy?

@Hasegawa Jirō @Shiba Ookami
Akiyama Toshiko

Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.

Shiba Ookami

Sro 1 Lis - 20:59
Będzie widziała, ale jeśli nie jest medium, to będzie go dostrzegać jedynie w nieznaczny sposób. - Przynajmniej z tego co pamiętał właśnie tak było jeśli w grę wchodziły osoby, które nie widziały ani grama drugiej strony. Oczywiście istniała opcja przemiany człowieka w medium, ale był to proces zbyt ryzykowny żeby go proponował. Ba, sam sobie powinien dać w pysk za myśl o czymś takim. - Haczyków praktycznie nie ma. Ja zyskuję ciało, a ty możliwość widzenia drugiej strony. Jeśli to konieczne możesz też wymusić na mnie wykonanie konkretnego, prostego polecenia. - Tak to mniej więcej działało, jednak nie przestawał - Kontrakt można rozwiązać dobrowolnie, jednak jest możliwe jego siłowe przerwanie. To znaczy śmierć jednego z nas. Druga osoba naprawdę źle to odczuje. - Z czego to jego zabolałoby to znacznie, ale to znacznie bardziej. -Chyba o niczym nie zapomniałem, nie? - Dopytał się jeszcze na wszelki wypadek Hasegawy, który nadzorował proces zapoznawania się - No, więc jeśli o niczym nie zapomniałem, to w sumie wszystko jeśli chodzi o zasady kontraktu. - Teraz kolejna część. Jak go zawiązać... - Zawiązanie kontraktu jest dosyć proste. Obydwoje musimy zadać sobie niewielka ranę i nawzajem napisać na ciele drugiej osoby swoje imię. - Rana na szczęście nie musiała być duża. Jiro chyba coś czystego do tego przyniósł, a on sam mógł to zrobić chociażby swoim kłem jeśli chodziło o jego źródło krwi. Osobiście był już gotów. Pytanie tylko czy Tosia była

@Akiyama Toshiko @Hasegawa Jirō


#a2006d
Shiba Ookami

Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.

Hasegawa Jirō

Pią 3 Lis - 15:27
  Pozwalał Toshiko trwać u swojego boku tak długo, jak tylko potrzebowała. Wiedział, że prędzej czy później oswoi się z sytuacją na tyle, by zacząć samemu podbijać świat duchów - bo przecież nawet przez chwilę nie wątpił, że to ona podbije Kakuriyo, a nie ono wyciągnie po nią swoje szpony. Zwłaszcza, gdy ją odpowiednio do tego przygotuje.
  Dłoń nieco mocniej zacisnęła się na ramieniu dziecka, gdy przedstawiła się jego nazwiskiem. Słyszał to połączenie pierwszy raz wypowiedziane na głos. Nie chciał przyznać nawet przed samym sobą, że miało to całkiem miłe brzmienie, choć nie powstrzymał się od uśmiechu.
  – Nie, to duch jest tutaj w tej gorszej pozycji, nie ty – powiedział dość pewnie jak na kogoś, kto każde napotkane medium z lubością określał akumulatorem dla mocy – Yurei potrzebują ciała żeby załatwić niedokończone sprawy i móc iść dalej. Jesteś jego przepustką.
  Wyjaśnianie wszystkiego razem z Shibą było bardzo wygodne. Nie musiał odkrywać wszystkich kart i pokazywać ile faktycznie o tym wszystkim wie. Te kilka dopowiedzeń i trochę szczegółów powinno w zupełności wystarczyć, by nakreślić pełen obraz.
  – Nie martw się. Jeżeli trzeba będzie zerwać kontrakt siłowo, to on będzie tym, który umrze – wszedł duchowi w słowo, podnosząc wzrok na jego postać, nie szukając odbicia w lustrze.
  Może i bydle było od niego większe i znacznie cięższe i rzucanie tak zawoalowanych gróźb mogło brzmieć groteskowo, ale to ich było więcej. Jak hieny, które w pojedynkę nie miały żadnych szans, ale stadem mogły już powalić lwa.
  Wyciągnął z kieszeni nóż, nadal złożoną broń trzymając na wyciągniętej dłoni i podsuwając go Toshiko.
  – Shiba, błagam, podpis jak najmniejszy i najcieńszy, bo jak patrzę na twoje łapy to się obawiam, że całe jej plecy nie wystarczą na samo twoje imię. I pamiętajcie, że ten napis zostaje, więc go sobie nie walnijcie na czołach żebyście później nie żałowali wyboru miejsca.
  No cóż, on żałował, ale kto mógł wiedzieć, że znak zostanie nawet po zmyciu z niego krwi.





Hasegawa Jirō
Akiyama Toshiko

Pią 3 Lis - 22:40
 – Hej, żadnego umierania po którejkolwiek stronie. – Oparła dłonie na biodrach, najpierw spoglądając w kierunku odbicia, potem ojca, a następnie znów na Shibę w szybie. Znaczy lustrze. Nie była osobą, która wycofuje się z danego słowa czy zawartej umowy, chociaż zazwyczaj miała trochę czasu na przemyślenie swojej decyzji. Nie wiedziała, jak długo jeszcze będzie w stanie widzieć i słyszeć ducha, do którego przyprowadził ją Hasegawa. Nie mogła też zasypać go gradem pytań, których ilość rosła w zastraszającym tempie.
 Zsunęła z pleców bluzę Jiro i oddała mu ją, w odbiciu znowu widząc jakieś uszka i kocie zarysy. Następne pytanie do kolekcji tych, które będzie zmuszona mu zadać na osobności. O ile duch nie przywiązywał się do niej tak, że nie może się oddalić na więcej niż kilka metrów. To by było dość dziwne. W końcu była dorastającą nastolatką i potrzebowała swojej prywatnej przestrzeni. Najlepiej pozbawionej jakichś, bądź co bądź, obcych facetów. Ściągnęła też swoją bluzę, przewiązując ją w pasie rękawami. Najłatwiej chyba było zrobić podpis gdzieś na ręce czy w okolicy obojczyka – miejsce łatwe do zakrycia w razie potrzeby, a teraz, kiedy była w samej koszulce, również wyeksponowane.
 – Brzmi podejrzanie zbyt prosto, zbyt nieinwazyjnie dla człowieka i aż zastanawia, czemu to nie jest powszechniejsze… – Zmrużyła lekko oczy, obracając zaskakująco zręcznie nóż ojca między palcami. Miała swój, wyciągany awaryjnie w sytuacjach zagrożenia, ale skoro już jedno ostrze było w zasięgu ręki, to nie było potrzeby przetrzepywać kieszeni. – Dobra. Ale widzę cię dość kiepsko, więc proszę o nakierowanie, gdzie się mam autografować.
 Przyłożyła ostrą krawędź zimnego metalu do palca, gotowa do zwiększenia nacisku i zranienia się. Nie bała się tego – nie było dnia, żeby się nie zadrapała, skaleczyła, nabiła siniaka. Znała te uczucie. Chwila szczypania, której nawet porządnie nie dało się nazwać bólem, a po parunastu minutach i tak się o tym zapominało.

@Shiba Ookami @Hasegawa Jirō

Wątek zakończony ze względu na brak aktywności.
Akiyama Toshiko

Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku