Zawrotka
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Pon 12 Wrz - 21:35
Zawrotka


Przechodząc przez konkretną przełęcz i pokonując sporo wzniesień można znaleźć się na drodze prowadzącej do mało znanej górskiej wioski zwanej "Chōzō no mura". Chociaż widać stąd już zarys domków, większość osób nie decyduje się jednak na wspinaczkę w stronę zabudowań. Znacznie bardziej interesująca wydaje się być droga w stronę szczytu Baffarōhōn lub widoki rozciągające się na dolinę poniżej. Znajduje się też tutaj jeden z przystanków dla rzeki Burūribon, która spływa w tym miejscu przez wiele górskich progów i małych wodospadów, co podkręca jeszcze bardziej i tak już rwący nurt, ale nadaje też sporo naturalnego uroku. Wprawne i doświadczone oko ma szansę zobaczyć, że na terenie znajdują się dobrze ukryte talizmany odstraszające yōkai, a także odpychające lub rozpraszające ludzką uwagę. Niezależnie od tego, kto zamieszkuje wioskę, raczej nie jest zainteresowany przypadkowymi gośćmi.

Zwykli ludzie nie odczuwają nic specjalnego oprócz chęci, by bardziej zainteresować się innymi widokami, z kolei medium jest w stanie wyczuć, że coś chce go zawrócić z tej ścieżki. Dla yūrei teren postrzegany jest jako odrzucający i niechętnie się tutaj pojawiają.

Haraedo
Nakashima Yosuke

Pon 6 Maj - 23:25
 Nie mógł odmówić, a prawdę mówiąc – nawet jakby mógł, to by nie chciał. Było kilka powodów. Po pierwsze: o przysługę prosił go sam Asahura, więc nie wypadało udawać, że ma się do roboty coś lepszego lub ważniejszego (zwłaszcza, że zawsze wiedział o wszystkim, czym Nakashima się zajmował). Po drugie: mógł dzięki temu zyskać sobie „dług” w postaci odwdzięczenia się za tę przysługę. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyda mu się pomoc – bądź co bądź – potężnego sojusznika. Trzecią przyczyną był jego zwyczajny pracoholizm. I chęć pokazania, że można na nim zawsze polegać, co w sumie okazywał już od ośmiu lat swojej pracy dla Tsunami.
 W teorii nie jego sprawą był dziwnie zachowujący się dowódca innego oddziału, Yosuke na głowie miał własny. Sprawa komplikowała się jednak w miejscu, w którym pojawiało się podejrzenie zdrady w szeregach, a nieudany egzorcyzm nigdy nie był rzeczą przyjemną. Kto wie, może Takudome w międzyczasie też coś opętało? Lub, co gorsza, chciał wydrzeć córkę z gardła zaświatów siłą, nie zważając na gwałcenie wszelkich przepisów, praw i pozbywanie się tym samym resztek zdrowego rozsądku. W pewnym sensie Nakashima mógł go zrozumieć. Nie minął jeszcze pełen rok odkąd stracił brata – wciąż wmawiał sobie, że stracony był już kilka lat wcześniej, a błąkająca się dusza korzystająca z jego ciała nie była już tą samą osobą. Ale jednak to wciąż w jakimś sensie rodzina. Psychicznie zmiotło go to z planszy na kilka tygodni, gdzie przez pierwszy nawet nie wychodził z mieszkania, biorąc sobie wolne, do którego mimo przysługującego prawa raczej się nie uciekał. Utrata córki bolała najpewniej bardziej niż rodzeństwa. Nie miał własnych dzieci, ale właśnie ze względu na tę rodzicielską więź, rodzice do tej pory nie mieli świadomości, że Shin już nigdy nie wróci do domu. Pozostawił w tej niewiedzy nawet siostrę, chociaż znając Reinę… i tak miałaby to gdzieś.
 Poniekąd cieszył się, że u boku będzie mieć Sugiyamę – to znaczy o ile w ogóle jeszcze potrafił się z czegokolwiek cieszyć. Niewątpliwie był to plus całej sprawy. Drugi był taki, że w końcu nie musiał pracować po ciemku, nawet jeśli akcja rozpoczynała się jeszcze w nocy. Na miejscu zbiórki stawił się, standardowo w mundurze utrzymanym w idealnym stanie oraz kurtce. W górach jeszcze potrafiło być zimno, a on nie lubił wyruszać na akcje nieprzygotowany, tym bardziej nie wiedząc, ile dokładnie mogła potrwać. Przez jedno ramię przerzucony miał plecak z różnego rodzaju sprzętem: od tego pomocnego przy pracy, aż po takie drobnostki jak płaszcz na wypadek nagłego deszczu czy racje żywnościowe, jakby mieli spędzić na wędrówce cały dzień (lub dłużej). Na drugim ramieniu spoczywał przyjemny dla niego ciężar zaufanego karabinu. Podczas akcji w mieście czy solowych wędrówkach po przeklętym, nawiedzanym przez zirytowane szopy Kinigami bywał ciężki w obsłudze na krótkich dystansach, ale w górach mógł się przydać. Jeśli nie do strzelania, to chociaż do patrzenia przez lunetę na odległe ścieżki.
 – Możesz otwarcie zdać raport przy Sugiyamie, ufam mu – rzucił do towarzyszącego im Makioki. Już wcześniej Nakashima przekazał Nobuo w skrócie sedno sprawy, bez rozwlekania na zbędne szczegóły. Nie ukrywał żadnych informacji, ale nigdy nie był przesadnie rozmowny i teraz również ograniczając ilość zdań opowiedział o dowódcy II oddziału, który stracił córkę, zaczął się dziwnie zachowywać i zniknął podejrzanie w tym samym czasie, w którym szefuńciowi przetrząśnięto gabinet. Wtajemniczył medyka również w to, że akcja ma być poniekąd incognito, a ich przykrywką jest pomoc ze zintensyfikowaną aktywnością górskich yokai.
 Poprawił onyksowe koraliki zawieszone na prawym nadgarstku. Nie rozstawał się z różańcem odkąd wpadł w jego posiadanie – jedyny raz, kiedy go zdjął, skończył się niezbyt przyjemnym koszmarem. To był dla niego znak, żeby jednak nosić go w każdych możliwych warunkach. Sprawdził czy przypominająca małą miotełkę rózga przyczepiona jest porządnie do plecaka, upewnił się, że na pewno zabrał świecę ochronną. Dopiero mając tę pewność, mógł wysiąść z pojazdu i wreszcie rozprostować nogi. Nie spał przez całą drogę, ale i tak czuł się w miarę wypoczęty. Pomijając zesztywniałe od długiej jazdy stawy, choć do tego można się było przyzwyczaić.

Ekwipunek:
karabin snajperski (broń Tsunami), pistolet (zwykły, 9mm) + po 2 magazynki, nóż, 2 woreczki fukumame, różaniec shintō, omamori: kōri, świeca ochronna, rózga, peleryna przeciwdeszczowa, paczka zapałek, kawałek kredy, notatnik, ołówek, butelka wody, racje żywnościowe


@Sugiyama Nobuo @Warui Shin'ya
Nakashima Yosuke

Sugiyama Nobuo and Raikatsuji Shiimaura szaleją za tym postem.

Sugiyama Nobuo

Wto 7 Maj - 23:35
Z wiru codziennych obowiązków został wyrwany nagle, zupełnie niespodziewanie. Po uszy tkwił w szarej rzeczywistości, stale kursując z jednej placówki medycznej do drugiej. Miał ręce pełne roboty – był potrzebny dosłownie wszędzie, a najlepiej by było jakby mógł się roztroić, żeby móc asystować przy każdej możliwej operacji i doglądać wszystkich pacjentów na oddziale. Na jakiś czas odsunął na bok wszelkie aktywności związane z duchami – to nie było wypalenie zawodowe, a raczej chęć rozwijania się w kierunku, który obrał sobie już na studiach. Jego jedyną kochanką była medycyna – zawsze go przyjmowała i zawsze do niej wracał.
    Kiedy został wezwany do garnizonu nie wiedział o co się rozchodzi. Nawet nie rozmyślał nad tym zbyt wiele, po prostu miał zamiar stawić się tam gdzie trzeba, i tyle. Zmęczenie skutecznie blokowało jego chęci do jakichkolwiek głębszych rozmyślań. Ostatnimi czasu nie sypiał zbyt wiele – każdą wolną chwilę poświęcał pomocy innym. O ironio, tym razem też to robił. Wystarczyło jedno wezwanie, a on mimo wszelkich przeciwności losu przybywał w wyznaczone miejsce.
    Na miejscu spotkał Nakashimę, dla którego miał być wsparciem medycznym – przynajmniej obstawili go w roli, w której się spełniał. Znajomy pokrótce wyjaśnił na czym ma polegać akcja, w jaki sposób będą działać i jaki jest cel. Sugiyama nie zadawał żadnych zbędnych pytań. Wszystko skomentował skinięciem głową. Zdawało się, że więcej informacji nie potrzebował (przynajmniej na tamten moment), a reszta miała wyjść w praniu.
    Wkrótce przyjechał po nich samochód. Lekarz uprzednio przygotował na wyprawę plecak z odpowiednim osprzętem, apteczkę i ubrania. Ze wszystkich wpakował się do pojazdu, zajmując sobie jak najwygodniejsze miejsce. Z tego co zostało powiedziane czekało ich kilka godzin podróży, dlatego gdy tylko ruszyli postanowił trochę się zdrzemnąć, żeby choć trochę wypocząć i zebrać siły.
    — Prześpię się.

Przebudził się (albo został obudzony, to nie miało większego znaczenia) jak mniemał w końcowym etapie podróży. Wszyscy zdawali się być gotowi do wyjścia, auto musiało się jedynie zatrzymać. W międzyczasie Sugiyama został obdarowany pełnym zaufaniem, więc już niedługo miał poznać szczegóły całej akcji, nawet jeśli te szczątkowe, które dostał wcześniej były w pełni wystarczające. Działanie pod przykrywką i zbadanie dziwnego zachowania dowódcy z dwójki – wszystko jasne.
    Kiedy otrzymał kolejną dawkę informacji, a samochód w końcu się zatrzymał wyszedł podobnie jak Yosuke. Nie sprawdzał zawartości swojego plecaka – całkiem niedawno sprawdzał zawartość swojej przenośnej apteczki i niczego w niej nie brakowało. Przy pasie miał też umocowaną swoją specjalną broń, więc wszystko co najważniejsze było na swoim miejscu.
    — Prowadźcie — powiedział tylko, chcąc zaznaczyć, że nie czuje się na siłach by iść przodem.
   

@Nakashima Yosuke  @Warui Shin'ya

Ekwipunek: sztylety sai (broń Tsunami) przy pasku, świeca ochronna, przenośna apteczka (zimny kompres, opaska elastyczna, plastry, bandaż, nożyczki, skalpel, chusteczki dezynfekujące, koc ratunkowy, nić i igła), butelka wody i tabletki przeciwbólowe.
Ubiór: czarny mundur, płaszcz przeciwdeszczowy, ciemne spodnie przylegające do nóg, trapery. Na twarzy materiałowa maska.
Sugiyama Nobuo

Warui Shin'ya and Nakashima Yosuke szaleją za tym postem.

Mistrz Gry

Czw 9 Maj - 23:58
鶴 — tsuru — żuraw

Choć nie miało to racji bytu, samochód wewnątrz zdawał się wyciszony; świst wiatru zelżał zaraz po zamknięciu drzwi i nawet charakterystyczny dźwięk kół przejeżdżających po żwirze, dźwięk, który przypominał cichy szum deszczu, nie był w stanie dotrzeć do uszu zebranych na tyle vana.

Makioka siedział wyprostowany jak od deski, naprzeciwko obydwu mężczyzn, tyłem do trasy. Przywodził na myśl uczniaka przyłapanego na egzaminie na ściąganiu, który w ostatniej chwili próbuje jeszcze podreperować sytuację prawidłową postawą. Spod burzy ciemnych, mocno kręconych włosów jaśniały kontrastujące z czernią fryzury oczy. Miały barwę topniejących lodowców; łapały błękitnawe refleksy, ale dla wielu sprawiały wrażenie szarawych, nieomal białych. Wzrok, nieco pod skosem, utkwiony był w twarzy Nakashimy; kiedy padło zezwolenie, zastępca drugiego oddziału krótko przytaknął.

- Dokładnie dwadzieścia jeden dni temu zginęła Takudome Suzume, córka dowódcy drugiego oddziału. Uczestniczyłem w tym egzorcyzmie osobiście. Opętanie, które miało miejsce, właściwie zrównało szanse jej przeżycia z ziemią. - Jakby na potwierdzenie swoich słów oderwał sztywno dociśniętą do kolana dłoń. Już wcześniej bandaż musiał zwrócić uwagę - na grzbiecie ręki, przez materiał, przebijała się krew. - Patrząc na sprawę w kontekście racjonalnym, misja zakończyła się sukcesem - yokai został odesłany z Utsushiyo, choć z całą pewnością nie wyeliminowany. Takudome Suzume jednak nie przeżyła i choć była pewnikową ofiarą nie dziwię się, że Tsurushiego wściekł ostateczny raport. Dużo tam było wzmianek związanych z wszelkimi "koniecznościami", co dla ojca stanowiło konkretne ciosy. Osobiście uważam, że nie ma on nic wspólnego z włamaniem do gabinetu w Haiiro Chiku, ale, rzeczywiście, Tsurushi w pewnym momencie zniknął na weekend. Czasowo zgrywa się to z datą incydentu, dałby również radę dojechać do Fukkatsu oraz wrócić do Yakkari. Nie zawarłem w raporcie subiektywnych opinii, więc...

Odetchnął głębiej, bo samochodem nagle szarpnęło, by raptem parę sekund później silnik wreszcie zgasł. Wysiedli jeden po drugim; Makioka na samym końcu, rozprostowując zastałe mięśnie ze strzykiem zastałego karku.

Górskie powietrze zdawało się wyjątkowo odżywcze; było natomiast cięższe i trudniej oddychało się tym, którzy nie przywykli do podobnego ciśnienia. Późny kwiecień nie był też najcieplejszym z miesięcy. Nie marzło się wprawdzie na dworze, ale poranne godziny stanowiły powód do ewidentnej potrzeby zakrywania nagich ramion.

Odbierając swój ekwipunek, zastępca poprawił również założony mundur. Kiedy podciągał zamek aż pod szyję, plama krwi na jego opatrunku powiększyła się o drobną kroplę.

Van tymczasem zdążył odjechać, pozostawiając ich samych na rozdrożu.

- Mogę mówić dalej - odprowadzając pojazd spojrzeniem aż do najbliższych drzew, obrócił się wreszcie ku Nakashimie i Sugiyamie. Wskazał palcem jeden z kierunków. - W tamtą stronę udamy się do siedziby Yakkari. Tam jednak - ten sam palec poszybował ze wschodu na zachód - co kilka dni, tuż przed świtem, udaje się Takudome Tsurishi. Nie wiem dokładnie co stanowi jego cel. Domyślam się natomiast, że ma to związek z Chōzō no mura, być może także ze stanem, w który popadł po śmierci córki. Próbuję rozgryźć intencje tego człowieka, ale pracuję z nim dobre pięć lat ramię w ramię i nie sądzę, aby był szpiegiem. Jedyne co wydaje mi się podejrzane to jego chorobliwa potrzeba...

Nakashima usłyszał gdzieś w tle (bardzo daleko, jakby poza obrębem leśnych gęstwin) uderzenie; przypominało zamykający się, drewniany wachlarz. Melodię tę jednak prędko zastąpił typowy motyw szumu górskich koron, świergotu budzących się ptaków, łamania gałązek przydeptywanych łapami dzikich zwierząt.

- ... zmiany opatrunku, jednak na własny rachunek. - Makioka opuścił nadgarstek, przetaczając wzrokiem po plenerze, ostatecznie centralizując koncentrację na medyku. - Zostaliśmy ciężko ranni po egzorcyzmie. W obydwu przypadkach obrażenia strasznie się babrzą i choć się z tego wyliżemy, stały nadzór jest nie tylko przyjemnością, ale i obowiązkiem. Takudome odmawia jakiegokolwiek wsparcia. Niektórzy szepczą po kątach, że coś ukrywa. Wszyscy chyba wiemy co mają na myśli. Swoją drogą... możemy wybrać się do siedziby, rozpakować bagaże, przegrupować się i obmyślić dalszy plan, przede wszystkim sprawdzić czy Takudome jest tam obecny... lub wyruszyć na zachód, szukając jego śladów. Jestem w stanie pokazać drogę, jednak tylko do pewnego momentu. Każdorazowo traciłem orientację i zawracałem... - rozłożył ramię - w dokładnie to miejsce.

@Nakashima Yosuke, @Sugiyama Nobuo

TERMIN: 12/05, godz. 23:59.
TURA: 1.
ILOŚĆ SPÓŹNIEŃ UCZESTNIKÓW: 0.
ILOŚĆ SPÓŹNIEŃ MG: 0.
Mistrz Gry

Sugiyama Nobuo ubóstwia ten post.

Nakashima Yosuke

Nie 12 Maj - 2:07
 Słuchał uważnie, wpatrując się dwubarwnym spojrzeniem w postać siedzącą naprzeciwko. Starał się wyczytać cokolwiek z jego postawy, tonu, jakby w tej chwili każdy stawał się podejrzany – robił to jednak bardziej z przyzwyczajenia niż faktycznego doszukiwania się winy w każdym dookoła. Choć przez defekt dotyczący wzroku nie został policyjnym detektywem, nadal w swoim życiu zawodowym z takowymi współpracował, lubił zagadki, a będąc w Tsunami również musiał czasem przeprowadzać swego rodzaju śledztwa. Zwykle mógł też robić notatki, teraz lepiej było zachowywać wszystko w głowie. Stąd też potrzebował skojarzeń, które ułatwiłyby zapamiętywanie szczegółów. Na szczęście po drodze nie działo się nic, co mogłoby odwrócić jego uwagę.
 Rozumiał stratę, wściekłość związaną ze śmiercią córki. Gdyby miał własne dzieci, najpewniej też starałby się zrobić wszystko, żeby nie narażać ich życia, ocalić je lub znaleźć sposób na to, by jak najdelikatniej przeprowadzić egzorcyzm. Nawet, gdyby taki sposób nie istniał, a jedyna możliwość odegnania demona kończyłaby się zgonem pacjenta. Nakashima jednak swojego potomstwa nie miał, bazować tylko mógł na doświadczeniu bycia matką na ćwierć etatu pół życia temu i wydawało mu się, że uznałby konieczność za konieczność i kropka. Jednostka nie składała się z amatorów, bez wątpienia zrobili wszystko, co się dało. Zabandażowana ręka Makioki dawała podstawy do takiego właśnie myślenia.
 – Nie możemy jak na razie zdjąć z niego podejrzeń. – Wiedzieli, że zniknął bez słowa na ten sam moment, w którym ktoś włamał się Asahurze do biura. Ale równie dobrze mógł to być przypadek lub ktoś chciał wrobić Takudome, wykorzystując jego sytuację. Ktoś o tak długim stażu w Tsunami, będący jednocześnie przyjacielem dowódcy Shiroi Seifuku, teoretycznie nie powinien sabotować jednostki. Teoretycznie. Ludziom w obliczu tragedii potrafiło jednak odbić. – Mógł mieć jakiś motyw i faktycznie czegoś szukać, albo to po prostu zbieg okoliczności. Pozostaje nam wybadać, gdzie zniknął.
 Czy gdyby nadal obstawiać go jako głównego podejrzanego, można było rozważyć opcję, że Tsurushi miał wspólnika? Miał pod sobą cały oddział, raczej dobrze znał zabezpieczenia gabinetu, drogę do niego, być może położenie choć części rzeczy w nim zawartych. Wiedzę mógłby przekazać dosłownie każdemu. Z innej strony, jeśli po śmierci córki zaczął się dziwnie zachowywać i znikać, niewątpliwie pogrążony w rozpaczy, ktoś inny mógł to wykorzystać i wtedy dokonać włamu. Posiadali za mało informacji, zbyt wiele nitek było jeszcze niepowiązanych ze sobą. Równie dobrze dowódca drugiego oddziału mógł być całkowicie niewinny.
 Po wyjściu z pojazdu, Yosuke odetchnął. Wychowywał się w cieniu tych gór, spędzał wśród szczytów wolne weekendy od samego dzieciństwa aż po wczesną dorosłość, ostatecznie zawodowo jeżdżąc w te rejony co najmniej raz w miesiącu na parę dni. To było niemal jego naturalne środowisko, które, w swojej opinii, znał dość dobrze. Na tyle, żeby nie gubić się po zejściu parę metrów od szlaku w dzicz i orientować się, jakie niebezpieczeństwa mogą się kryć wśród skał. Zarzucił plecak, broń przewiesił przez ramię.
 Spojrzał wpierw na pierwszy ze wskazanych kierunków, po chwili powiódł jednak za palcem Makioki na zachód. Chōzō no Mura. Nigdy tam nie był. Jako nastolatek niezorientowany w faktycznym istnieniu mitycznych istot nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że to miejsce po prostu zawracało go za każdym razem, kiedy zbliżał się za bardzo. Jako dorosły poniekąd chyba po prostu się bał tego, co może się tam czaić. Znał tylko legendy, opowieści, część z nich mogła być wyssana z palca.
 – Podobno żyją tam jacyś mnisi. Być może faktycznie nie robi nic dziwnego i tylko szuka sposobów na wyleczenie ran. Fizycznych albo psychicznych. – Zmrużył lekko oczy. To wydawało się być wyjaśnieniem na siłę. Mieli dostęp do dobrych medyków, którzy potrafili zajmować się wszelkimi obrażeniami, których dało się doznać w starciach z yokai. Gdyby udawał się do tajemniczej wioski, czemu nikomu by o tym nie mówił? Obejrzał się w stronę drzew na dźwięk stuknięcia. Patrzył przez chwilę na linię górskiego lasu, po krótkiej chwili wracając spojrzeniem do towarzyszy.
 – Możemy się najpierw rozejrzeć. Siedziba nie ucieknie, ślady mogą. Zawsze zostaje wymówka, że chcieliśmy się najpierw rozeznać w tym, jakie yokai rozpanoszyły się po górach, gdyby ktoś był podejrzliwy.

@Sugiyama Nobuo @Warui Shin'ya
Nakashima Yosuke

Mistrz Gry and Sugiyama Nobuo szaleją za tym postem.

Sugiyama Nobuo

Pon 13 Maj - 22:31
Słuchał i obserwował – w tych delikatnych sprawach starał się nigdy nie wyciągać pochopnych wniosków. Myśli w jego głowie tworzyły całe sieci – jedna bardzo szybko kiełkowała, przeobrażając się w kilka następnych, które ciągnęły ze sobą kolejne. W terenie bardzo często pełnił rolę wsparcia. Zwykle trzymał się z tyłu, nie wychylając się przed szereg, a jakiekolwiek słowa padały z jego ust dopiero w momencie, gdy musiały zostać wypowiedziane. Kiedy nie było już innego wyboru.
    Wyraz jego twarzy nie zdradzał zbyt wiele – częściowo zakryta maseczką twarz zdawała się nie wyrażać zbędnych emocji. Emanowała chłodnym spokojem, który rozwijał się u niego przez lata. Wciąż słuchał. Wciąż tak samo dokładnie. Tak, jakby to właśnie w słowach Makioki doszukiwał się jakichś niezgodności. W tamtej chwili podważał dosłownie wszystko, jakby chciał podważyć całą jego opowieść. Ale wszystko zdawało się kleić, tworzyć całość. Co nie zmieniało faktu, że jeśli w szeregach organizacji był jakiś sabotażysta, to mógł być nim właśnie on. I ktokolwiek inny też, ale jego miał pod ręką, więc mógł mu się nieco dokładniej przyjrzeć.
    Uwagę medyka oczywiście zwróciła zabandażowana ręka. Nie dopytał od razu o co chodzi, ale zapisał obraz zakrwawionego bandaża w pamięci, żeby ewentualnie poruszyć ten temat później, jakby okazało się, że zastępca sam z siebie nie raczy wyjaśnić skąd te obrażenia. Bo chyba nie sądził, że mając lekarza w grupie będzie mógł bezkarnie paradować z zabrudzonym opatrunkiem...
    Spojrzał w stronę Nakashimy kiedy stanęli przed wyborem – znał go na tyle dobrze, że nawet nie musiał pytać którą opcję wybiera. Skinął głową, na znak, że się z nim zgadza. Nie zaszkodzi najpierw się rozejrzeć... Przegrupowywanie w siedzibie wydawało się nie mieć większego sensu, skoro i tak mieli działać w mniejszej grupie, a zapewne wzięli tylko to, co najpotrzebniejsze. Ta iluzja wyboru była dziwna – jakby Makioka celowo chciał ich odwieść od tego miejsca, ale dla własnego bezpieczeństwa zaproponował coś jeszcze. Może nie spodziewał się, że będą chcieli się uporać z tym problemem tak szybko.
    — Rozejrzyjmy się — rzucił przed siebie wyjątkowo charczącym i nieprzyjemnym dla ucha głosem. — A ty — Wskazał palcem na dłoń zastępcy drugiego oddziału — pokaż mi tę ranę. Od razu zmienię ci ten bandaż — To nie była prośba. Nawet wyciągnął przed siebie palce, jakby był gotowy chwycić go za nadgarstek i zatrzymać, gdyby próbował się z tego wymigać. Chciał jedynie pobieżnie spojrzeć czemu tak się paskudziła i czy nie była poważna. Może udałoby mu się cokolwiek ustalić – w końcu posiadał jakąś tam wiedzę.

Sugiyama Nobuo

Mistrz Gry ubóstwia ten post.

Mistrz Gry

Wczoraj o 21:15
鶴 — tsuru — żuraw

Nie oponował na wytyczne, zapewne biorąc to za rozkaz. "Rozejrzenie się" skomentował jedynie krótkim przytaknięciem, kiwnięciem brody wskazując zachodni kierunek - jakby przed momentem wcale nie podkreślał tego dłonią. Tą samą, o której pokazanie nie tyle prosił, co żądał Sugiyama.

Spojrzenie Makioki scentralizowało się na medyku; choć obydwoje nie emanowali szczególnie ekspresyjną aurą, w przedstawicielu wsparcia było coś o wiele spokojniejszego i trwałego niż w zastępcy drugiego oddziału. Hatake miał w sobie coś nabuzowanego, jak zamknięte wyjątkowo ciężką przykrywką naczynie. Pod tą przykrywką jednak wrzała woda, boleśnie gorąca. Obandażowana ręka uniosła się jednak na wysokość piersi, zawisła między dwójką mężczyzn, wnętrzem ku niebu. Opatrunek ciągnął się do połowy palców, przez smukłą dłoń, po nadgarstek najmniej - reszta ginęła pod rękawem. Wzrok nieruchomo wpatrywał się tymczasem w zamaskowane oblicze jasnowłosego, aż wreszcie Makioka westchnął.

- To rany zadane podczas egzorcyzmu - przypomniał, jakby rozgryzł cudze intencje, choć nic nie wskazywało na to, że rzeczywiście tak było. W nieruchomo utrzymanych na Sugiyamie oczach próżno szukać konkretnych potwierdzeń. - Takudome oberwał mocniej, jego trafiło w pierś, ręce ma tak samo poparzone jak ja. Jak wspomniałem, wszystko cholernie się babrze. Bywa, że zmieniam bandaż co dwie godziny, inaczej cały materiał mam mokry jak po wetknięciu w jakąś... - lekkie wzruszenie barków; wykrzywienie ust - wyjątkowo gęstą ciecz.

Nakashima Yosuke poczuł wiatr; choć nie stanowiło to szczególnych anomalii w miejscu takim jak górzyste tereny, było w nim coś innego, niemal ciepłego. Musnęło wpierw policzek, skroń, kolejnym szumem targnęło za jego włosy, podczas gdy dwójka podlegających mu żołnierzy dyskutowała tuż obok z nieruchomymi pasmami. Gdzieś - już bliżej - rozległ się kolejny trzask; przypominał charakterystyczne, wcześniej wyłapane trzaśnięcie drobnej gałązki pod nieuważną łapą zwierzyny. Powietrze jakby zawróciło; tym razem tchnęło oddechem w jego kark, kilka drobnych liści wzniosło się ponad runo leśne, opadając parę metrów dalej, wskazując zachód, ale nie ścieżką. To była wyjątkowo potężna moc; jakaś przytłaczająca, mroczna aura, od której serce biło szybciej, szaleńczo.

- To niezbyt ciekawy widok - kontynuował tymczasem Makioka, czekając na interwencję.

Pod bandażem kryły się paskudne rany; ciągnęły od palców, przez śródręcze, knykcie, przegub, aż do połowy przedramienia (jeżeli podwinąć rękaw). Przypominały gojące się, choć wcześniej dotkliwie rozszarpane mięso, z tą różnicą, że choć w promieniach słońca lśniły czerwone, tłuste krople posoki, krew zdawała się jakaś skażona; jakby czarna. Większość skóry była skrupulatnie zszyta w profesjonalnych, jak można ocenić, warunkach, jednak czujnemu spojrzeniu Sugiyamy nie mogło umknąć, że podobny stan powinien dla dobra pacjenta dawno zakończyć się amputacją.

@Nakashima Yosuke, @Sugiyama Nobuo

Nakashima Yosuke: możesz rzucić na silną wolę, jeżeli zdecydujesz się zboczyć ze ścieżki i wejść do lasu.
Sugiyama Nobuo: możesz rzucić na medycynę, jeżeli chcesz odpowiednio zająć się obrażeniami.

Obydwoje: jeżeli decydujecie się podążyć w kierunku Chōzō no mura ponownie rzucacie w mechanice k6 według wytycznych. Tym jednak razem, jeżeli obydwoje skusicie, dodatkowo rzucam po was jako Makioka. Nakashima Yosuke możesz rzucić wyłącznie wtedy, jeżeli nie postanowisz sprawdzić tajemniczego wietrznego zjawiska. Zakładasz więc, że albo idziesz ścieżką w kierunku, w którym powinno znajdować się w/w Chōzō no mura, albo wchodzisz w mroki gęściej rosnących drzew i krzewów.

TERMIN: 19/05, godz. 23:59.
TURA: 2.
ILOŚĆ SPÓŹNIEŃ UCZESTNIKÓW: 0.
ILOŚĆ SPÓŹNIEŃ MG: 0.
Mistrz Gry

Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.

Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku