Inari jinja - Page 2
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Haraedo

Sob 3 Gru - 20:50
First topic message reminder :

Inari jinja


Jedna z najpiękniejszych świątyń w mieście, w której centrum znajduje się wiekowe drzewo wiśni, pięknie rozkwitające od późnego marca do połowy kwietnia. Poświęcona bóstwu Inari i poprzez swoją obszerność, często staje się głównym miejscem różnorodnych festiwali i wizyt, również na tradycyjne miyamairi, które jest pierwszą wizytą w świątynie przez noworodki i musi zajść między pierwszym miesiącem, a setnym dniem od narodzin dziecka.
W weekendy oraz święta, świątynia jest wręcz oblegana zarówno od wizytujących jak i od odprawianych ceremonii, choć nie można odebrać jej popularności wśród par starających się o potomstwo czy uczniów, którzy stają w życiu przed zdawaniem egzaminów, aby dostać się na uniwersytet Fukkatsu.
Wśród ofiarujących, najbardziej popularnymi datkami na rzecz Inari jest ryż oraz sake - choć świątynia przyjmuje również inne dary.
Przy wejściu można znaleźć zarówno fontannę z zapewnionymi hishaku do nabrania wody i późniejszego obmycia dłoni, oraz ust - a także, choć już nieco głębiej, skrzynie na datki przy których można złożyć swoje krótkie modły.

Haraedo

Mistrz Gry

Pią 17 Lut - 14:01
Pod pokrywą studni rzeczywiście znajdywała się zamarznięta tafla wody, choć grubość lodu nie była zatrważająca to rzeczywiście potrzeba było dość sporego wysiłku, aby móc się przedostać przez pokrywę. Jednak prędko waszą uwagę od studni mógł odwrócić wystrzał i kula, która wyraźnie uderzyła w daszek pod którym się znajdywaliście - a sam świst wywołał niemały popłoch pośród stworzeń was otaczających. Dziwny pisk, panika, szepty o tym że muszą się wycofać i uciekać, a także rozstąpienie się. Biel i czerwień pośród czarnych stworzeń i na tle nocy wybijała się jeszcze silniej.
- Ktoś zamawiał pomoc? - rzucił Raito Setsuna, zerkając na dwójkę, w jego odczuciu, dzieciaków. Przyjrzał się pierw członkowi klanu Minamoto, a po tym jego towarzyszowi, którego broń nie uciekła jego uwadze.
Zbliżył się do was, a stworzenia dość prędko zamknęły przejście, które sobie utorował jeszcze kilka chwil wcześniej. Mężczyzna jednak nie wydawał się być tym zaskoczony, przystając pod daszkiem i zerkając na zawieszone talizmany na nim, jakby zastanawiał się nad czymś.
- Jak dobrze strzelasz z łuku? - zapytał, zaraz wyciągając z kieszeni niewielką i płaską, plastikową butelkę. Strzelbę przewiesił przez ramię, na plecy.
Odkręcił butelkę, na ziemię zaraz wysypując barierę z soli. Tymczasową, ale wyraźnie był pewny, że nie potrzebowali dużo więcej czasu.
- Pocisk utoruje widoczność. Będziesz w stanie strzelić w... - skierował się w odpowiednią stronę wyjścia, wskazując zaraz przed siebie, jakby próbował ocenić odległość i wysokość. - Bramę, znajdującą się w tamtym kierunku? Nie jest tak daleko... ale jeśli udałoby się dobić ten ozdobny sznur z ofudami do bramy, to mogłoby kupić więcej czasu do utorowania dla was drogi, bezpiecznej drogi... - tłumaczył, zaraz zatrzymując wzrok na jednym ze stworzeń, które próbowało podejść znów zbyt blisko jak na jego gust.
Zaraz wysypał na nie sól, a to z piskiem odbiegło na moment niczym porażone. W tłumie tuszowej mazi yokai, stanowczo wywołało to poruszenie i niezadowolenie, jakby jeszcze bardziej je tym rozdrażnił.
Zaśmiał się chłodno na te dźwięki, zaraz przy użyciu strzelby podważając sznur i odrywając go wraz z ofudami z daszku, pod którym się znajdywali. Kiedy skończyło, podał go Heizo.
- Bez stresu, masz całą jedną próbę. Chyba, że chcesz spróbować z pustą strzałą pierw? - zapytał, samemu przygotowując się z samą strzelbą. - Genji, prawda? Opowiesz mi, co was tutaj przywiało, i z czym się dokładnie spotkaliście? Przyda się do uporania z tym cholerstwem...
zaraz po tym łapiąc za strzelbę i celując w stronę, o której wcześniej wspominał.
| Termin na odpis mija o godzinie 22:00 22 lutego.

- Kyou


@Seiwa-Genji Rainer  @Hattori Heizō
Mistrz Gry
Hattori Heizō

Nie 19 Lut - 17:20
Może śmiech w tej sytuacji wcale nie był taki zły. Może to lepiej, że przynajmniej Rainer odnajdował cokolwiek zabawnego w ich obecnym położeniu, gdy na twarzy Heizo – jak dla ponurego kontrastu – odmalowywało się wyłącznie skupienie. Wzrok skakał od jednego nieludzkiego stworzenia, do kolejnego, ale nie był w stanie objąć swoim zasięgiem ich wszystkich. Resztę pozostawiał domysłom, gdy na plecach czuł znajome uczucie bycia obserwowanym – tyle wystarczyło, by mieć świadomość, że ożywiony tusz był dosłownie wszędzie. Nawet piskliwy gwar niosący się dookoła, w pewnym momencie sprawiał wrażenie, jakby dobiegał z wnętrza jego własnej głowy; przytłaczał.
  „Daj rękę.”
  Westchnąwszy w wyrazie zrezygnowania, posłusznie uniósł lewą rękę. Nie sądził, że przewieszona na nadgarstku ofuda cokolwiek zmieni, zwłaszcza że na ten moment nie planowali ruszać się spod studzienki. Z drugiej strony musiał przyznać sam przed sobą, że też nie posiadał jeszcze wystarczającej wiedzy, by o czymkolwiek decydować na własną rękę. Gdy talizman zawisł na jego nadgarstku, uniósł go na wysokość twarzy, by przyjrzeć się zapisanym na nim znakom – część z nich wyglądała znajomo i chociaż powinien pokładać większe nadzieje w tego typu przedmiotach, nie był pewien na jak długo dadzą sobie radę z otaczającą ich chmarą.
  — Warto spróbować — skomentował, chwytając za podane mu wiadro. Wydawało się wystarczająco ciężkie, by przy gwałtowniejszym zrzucie przebić się przez cieńszą warstwę lodu. — Wszystko w porządku? — spytał mimowolnie, luzując sznur przywiązany do uchwytu. Trudno było nie dostrzec wyraźnej zmiany w zachowaniu, gdy Seiwa jeszcze przed chwilą śmiał się w najlepsze, a teraz sprawiał wrażenie wycofanego; dziwnie odległego, jak na sytuację, która wymagała od nich, by byli bardziej obecni swoimi myślami. Z wzrokiem utkwionym w chłopięcej sylwetce, zepchnął wiadro ku wnętrzu studni, skąd chwilę później do ich uszu dobiegło echo głośnego uderzenia, któremu jednak nie zawtórował pluskot wody, a jedynie chrupot nadpękniętego lodu.
  Jeszcze raz – przemknęło mu przez myśl i już chwytał w palce sznur, by wciągnąć kubeł z powrotem, gdy wystrzał przerwał zaplanowaną czynność. Zupełnie odruchowo przygarbił się, unosząc ramiona wyżej, jakby przyjęta postawa nie tylko miała uchronić go przed pędzącą kulą, ale i zabezpieczyć uszy przed donośnym hukiem. Była to całkowicie naturalna reakcja kogoś, kogo wzięto z zaskoczenia i wydawało się, że niewiele brakowało, gdy nabój pognał ku zadaszeniu nad ich głowami. Nie trwało to długo, zanim spojrzeniem namierzył źródło nowego zamieszania.
  Świetnie. Na krótką chwilę zerknął z ukosa ku Rainerowi, jakby szukając ujścia dla zwątpienia, które pojawiło się w jasnych oczach. Mężczyzna, który przybył na ratunek, może i radził sobie z otaczającymi go monstrami, które posłusznie schodziły mu z drogi, ale w jego postawie było coś przerysowanego. Coś, co widocznie nie do końca mu się podobało. Mając na uwadze, że teraz wiele zależało od tej pomocy, kiwnął jedynie głową – bardziej na powitanie niż twierdząco, bo to, że mieli kłopoty było widoczne gołym okiem.
  — Całkiem dobrze — stwierdził, przysłuchując się temu, co nieznajomy miał do powiedzenia. Przyjrzał się wskazanej przez niego bramie i kiwnął głową, bo w gruncie rzeczy cały jej obszar stanowił jedną wielką tarczę. Zadanie nie było trudne, skoro na dobrą sprawę oddanie strzału nie wymagało tu większej precyzji. — Dam radę.
  Przejąwszy sznur, bez targających nim wątpliwości, przewiązał go do wyciągniętej z kołczanu strzały. Mocnym szarpnięciem upewnił się, czy supeł był wystarczająco silny, by nie rozpleść się w trakcie lotu. Sięgnąwszy po łuk, odsunął się o dwa kroki, ustawiając się w jednej linii z członkiem Tsunami. Chwilę później przymierzył się do strzału, naciągając mocno cięciwę. Przymrużywszy oczy odczekał na swoją kolej. Gdy tylko w okolicy rozległ się kolejny strzał, rozluźnił palce, posyłając strzałę ku bramie przy utorowanej przez pocisk drodze. Przez chwilę tkwił jeszcze w pozycji strzeleckiej, zanim łuk swobodnie przekręcił się w jego dłoni, luźno zawieszony nad ziemią. Grot z impetem wbił się w drewnianą bramę świątyni.
  — Masz tego więcej? — dość ostentacyjnie kiwnął głową ku miejscu, w  którym mężczyzna jeszcze chwilę temu rozsypał sól. Uznał, że skoro chciał, by bezpiecznie dobiegli do wyjścia, dodatkowe środki ostrożności mogły im się przydać.


@Seiwa-Genji Rainer @Mistrz Gry

Rzut na broń miotającą: 59 – sukces.
Hattori Heizō
Seiwa-Genji Rainer

Nie 19 Lut - 19:48
  Wszystko w porządku? Skromne kiwnięcie głową na znak przyjęcia pytania i jeszcze powolniejszego zakomunikowania, że tak. Tak, bo zmartwienia, jak szybko się pojawiają, tak i równie szybko winny być odsuwane na dalszy plan. Bezpieczniej. Powróci do nich później, w klanowym zaciszu. Oby. Wzrok mimowolnie skacze z ziemi ku otaczającym ich istotom. Marszczy brwi, gdy śmiech zatrzymany zostaje na strunach głosowych. Wychowany w klanie, w otoczeniu ludzi zrodzonych i istniejących dla zaświatów, rzadko kiedy zdaje sobie sprawę z ich istotności a tym bardziej agresywności. Zdrowe duchy, te trawione niewinnymi celami, były znośne, jeśli nie przyjazne. Pamięta przecież jednego. Jego postać wysoką jak drzewo a szeroką niczym najszersza jego gałąź. Twarz przeciętą blizną i uśmiech skroplony tylko w oczach. Istniał na świecie zbyt długo, zbyt długo szukał spełnienia wśród żywych, by w spokoju być odprawionym dalej. Poddano go więc egzorcyzmom. Wspomnienia jak fakty – bezemocjonalne klatki z filmu dokumentalnego, ale gdzieś pod nimi, głęboko poza świadomością samego Rainera, skaczą zagrzebane emocje. Nie teraz
  Wybudza go świst strzału i automatyczna reakcja ciała. Nagłe spojrzenie ku Heizō, czy aby wszystko w porządku. Łączy ich podobne, skupione zaaferowanie i wzrok jak zwierzęcia skaczący po otaczających miejsce przedmiotach. Szelestowi uciekanych stworzeń towarzyszy głos. Niski, przaśny, serialowy. Brwi Seiwy wpierw marszczą się, by po chwili dołączyć do podirytowanego westchnięcia. Miejmy to już za sobą. Nie zdaje sobie sprawy jak absurdalnym wykazuje się zachowaniem, gdy paranormalność zdarzeń przyjmuje niczym codzienne błahostki. Ale czy nie w takim podejściu go wychowywano? Od małego, od dzieciaka, gdy w wieku ośmiu lat… Ramiona wzdrygają się, by zrzucić z nich doskwierające wspomnienie. Automatycznie cofa się do drugiego z chłopców, by nawet symbolicznie zakryć go jednym ramieniem. Nie jest wyższy, ale przyprowadzając go tutaj zdecydował, nieświadomie, ale wciąż, że bierze na barki czyjeś bezpieczeństwo. Ręce więc, choć wciąż przyklejone do bioder, to spięte jak u skocznego, drapieżnego kota.
  Przy słowach obcego mężczyzny – obcego? Wydaje mu się, że twarz zarysowywała się częściej w przestrzeniach klanu, niźli by się spodziewał – nieruchomieje. Spojrzenie powraca do rozgrywanej sytuacji, by przy dialogu pozostałej dwójki, z ust wypuścić zdenerwowane powietrze. Kręci głową w niedowierzaniu a wraz z tymże ruchem zawieszone na płatkach uszu kolczyki odbijają jasne promienie księżyca. Spogląda ku niemu. Dopiero teraz oczy zachodzą mrowiącą niewygodą. Naprawdę powinien już się położyć. Raz jeszcze wzdycha, ale powietrze ma posmak ciężkiej, śliskiej oliwy przelewającej się przez gardło.
  Co dokładnie nas tutaj przywiało? Z półprofilu oczy wędrują ku zaaferowanej twarzy członka Tsunami. Milczy jeszcze moment, sekundę, dwie, by zrazu wpaść w krótki, szczegółowy i zdecydowanie skrótowy monolog. Składa się z trzech zdań, w których zawarte są wszelkie najpotrzebniejsze informacje. Na sam koniec ręce krzyżuje na piersi, by oczyma odbić ku strzale lecącej ku wskazanemu wcześniej punktowi. Uśmiecha się przy jednej z ostatnich kropek a i słowa przerywa dłuższa pauza. Kiwnięcie głową jakby w aprobacie ku celności drugiego z chłopaków.
  — Możemy iść? Czy powiadomić kogoś z klanu? — Biodra Rainera odbijają się od murku studni.


Inari jinja - Page 2 Vibu4ed
Seiwa-Genji Rainer
Mistrz Gry

Sob 8 Kwi - 20:19
Mężczyzna odsunął się wyłącznie na tyle, aby dać Heizo odpowiednią przestrzeń na wykonanie własnego strzału - choć sam nie opuszczał ani na moment własnej broni, uważnie obserwując i będąc gotowym do oddania pocisku w stworzenie, które mogłoby się za bardzo zbliżyć. Wszystkie ciemne i lejące się masy, choć wyraźnie niezadowolone i wzburzone pojawieniem się kolejnej osoby, a tym bardziej tego że ta skutecznie wiedziała jak utrudnić im zbliżenie się do siebie, poruszały się krok w krok za trójką mężczyzn - starając się wyłapać krótki ruch, który pozwoliłby im na przypuszczenie ataku.
- Nie będzie potrzeby, Seiwa, idźcie do domu - powiedział spokojnie, wzrok przenosząc tylko na moment z ciemnych i kleistych yokai. Po tym sięgnął ręką do paska, odpinając worek, w którym pozostało zaledwie pół tego, co przyniósł. Sól, która była doskonałym odstraszaczem na słabsze yokai, była również świetnym zabezpieczeniem w wypadku, na który dzisiaj natrafiła dwójka posiadająca mniejsze doświadczenie od wojskowego. - Sól na odstraszanie, sake do zaprzyjaźniania się... taka podstawa, jakbyś potrzebował kiedyś na przyszłość - rzucił, po tym już wzrokiem wracając do otaczających ich stworzeń. Nie musiał patrzeć czy próba Heizo się powiodła - słyszał ulegające pod presją drewno bramy.
- Pośpieszcie się. Ja sobie poradzę tutaj - zapewnił, odprowadzając wzrokiem dwójkę, poza bramę.
Choć między ruszeniem za prowizoryczną drogą, a faktycznym zjawieniem się na niej, nikt nie dostrzegł, że do buta Rainera uczepił się fragment ciemnej mazi - słaby i lichy, który nie stanowił zagrożenia w tej chwili, nawet jeśli z czasem mogło się to zmienić.

Kiedy znaleźliście się już poza terenem świątyni, do waszych uszu dotarły huki wystrzałów oraz ciche paniczne głosiki, które sugerowały, że dla członka Tsunami sytuacja nie stanowiła większego zagrożenia. Dotarły do was informacje kolejnego dnia, że na sam teren świątyni w nocy włamali się wandale, niszcząc doszczętnie jeden z budynków, a świątynia prosi o datki, na odremontowanie go - brzmiało to na prawdopodobną historię, choć wasza dwójka doskonale znała prawdę wczorajszego zajścia.

Czarne stworzonko nie zostało zauważone przez was na bucie Rainera - nieświadomi przyklejonego yokai, wkrótce stworzenie zadomowi się w pokoju Rainera, w wygodnym kącie, czekając do bardziej łaskawych dni. Poruszy się nieco bardziej i odżyje dopiero w okolicach lutego, a nawet i marca - wtedy zacznie dawać znać o sobie w rezydencji Minamoto, podkradając jadeitową niewielką biżuterię, a także uczepiając się swojego nowego nosiciela, uznając Rainera za swojego przyjaciela. Niechętnie będzie pokazywać się innym - i niekoniecznie będzie posłuszne, choć z czasem może się to zmienić.

| Wątek zakończony, pamiętajcie o zgłoszenie się w dziale o punkty!

Rainer stworzenie będzie mogło zostać z czasem twoim chowańcem - na razie jest yokai, które jest nieusłuchane i działa po swojemu. Pamiętaj, że w rezydencjach Minamoto, jeśli zacznie bardziej psocić, może stanowić to dla niego zagrożenie - dbaj o nie ładnie, a z czasem (i odpowiednią opłatą) może zaskoczyć cię umiejętnościami. W wątkach z MG, zawsze to MG będzie decydował o jego zachowaniu, dopóki nie stanie się twoim chowańcem.


- Kyou


@Seiwa-Genji Rainer  @Hattori Heizō
Mistrz Gry
Sponsored content
marzec-kwiecień 2038 roku