Pozbawione jakiegokolwiek oświetlenia, ciemne, wilgotne i pełne brudu. Ciągną się pod całym miastem, skręcając, rozwidlając i plącząc niczym setki węży. Niektóre z nich zawaliły się podczas trzęsienia ziemi, inne zalała częściowo woda, przez jeszcze inne przemykają stworzenia o wiele mniej przyjazne od zwykłych szczurów. Do tuneli nie zapuszcza się nikt o zdrowych zmysłach i czystym sumieniu - bywają miejscem nielegalnych wymian, a czasem kryjówką dla uciekających przed prawem. Od lat krążą plotki, że ci, którzy się tu zapuszczą, już nie wracają lub powracają, jednak nie tacy sami, jak wcześniej. Prawdą natomiast jest, że łatwo o zgubienie się w tych czeluściach.
2-5 - postać wpada do zastałej, zatęchłej wody. Teraz ma przemoczone buty i niezbyt przyjemnie pachnie.
6 - postać napotyka bardzo nieprzyjaźnie nastawione yōkai (lub grupę zbirów), które tylko czekało na ofiarę; interwencja MG.
– Dobra tam będziemy stać jak te flamingi na rozlewisku – dodał po swoim wokalnym pokazie odwracającym uwagę większości zgromadzonych. Uśmiechnął się wyzywająco do osób, spomiędzy których dopiero co wychynął i odwrócił się na pięcie. Spojrzenie jego ciemnych oczu padło na tych, którzy znajdowali się najbliżej wejścia, jakby doceniając ich odwagę – w przeciwieństwie do towarzystwa urządzającego sobie spotkania przy ogniskach. – Noc nas tu zastała, a my dalej w ciemnej dupie z postępami. I na policję wjeżdżamy, że niby oni się opieprzają, tsh.
Wyminął jegomościa w beżowym płaszczu oraz jego rudowłosego towarzysza, sięgając do kieszeni po latarkę. Trochę dalej ominął bluzgającego o jesieni średniowiecza mężczyznę, którego obrzucił tylko spojrzeniem w stylu „zluzuj majty stary”. Cokolwiek mówili o duchach, do niego to nie dotarło. Zresztą, najpewniej i tak by im nie uwierzył. Yōkai były tylko bajeczkami do straszenia dzieci, legendami, zmyślonymi historyjkami, którymi dawniej ludzie tłumaczyli sobie działanie świata.
Dotarł do schodków prowadzących w dół, nie przejmując się przyjaciółmi chcącymi go odwieść od pomysłu samotnego wparowania do tunelu. Jedna dziewczyna jeszcze próbowała złapać go za rękę, ale wyswobodził się szybko, nie zwracając uwagi na jej gadanie. Bała się pewnie, w końcu mitów o tym, co było pod miastem narosło prawie tyle samo co o wszystkich istotach z zaświatów. Nie czekając na nikogo zbiegł po stopniach, przeskoczył niską bramkę oklejoną informacją o zakazie wstępu. Jeszcze przez chwilę oświetlało go światło palące się wewnątrz stacji, ale w końcu wkroczył na zamknięty, pochłonięty w mroku teren.
Krzyk, chwila ciszy, śmiech dochodzący z oddali.
– Hahah, nie ma się czego bać! Nic mi-- – Głos urwał się nagle, a wszyscy, którzy wcześniej próbowali powstrzymać nieznajomego, teraz zamarli w przerażeniu.
– Ryoko? Ryo? – Dziewczyna podeszła bliżej, nawołując śmiałka, ale nie było żadnej odpowiedzi. Jedyne, co dało się dostrzec po zejściu w dół to leżąca, wciąż zapalona latarka. Drogi natomiast były trzy: nieużywany tunel metra ciągnący się w prawo i lewo oraz korytarz techniczny, znacznie węższy, znikający gdzieś w ciemnościach.
Pamiętajcie, że w tunelach i korytarzu panuje już całkowita ciemność.
I — @Warui Shin'ya @Ye Lian @Hasegawa Jirō @Shiba Ookami @Nagai Blotka Kōji
II — @Seiwa-Genji Enma @Seiwa-Genji Kamiko @Sugiyama Nobuo @Miyashita Ruuka @Ejiri Carei
III — @Munehira Aoi @Yōzei-Genji Madhuvathi @Touya Kiryuu @Kakita Mari @Sasaki Hotaru
Termin: 15.04, godz. 23:30
● Hayate
Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Hasegawa Jirō, Munehira Aoi, Nagai Blotka Kōji, Ejiri Carei and Kakita Mari szaleją za tym postem.
- I myślisz, że to cię usprawiedliwia przed tak lekkomyślnym czynem? Pchanie się do gniazda niebezpiecznego yokai to jak proszenie się o śmierć. Co zrobisz, kiedy ją spotkasz? Nie znasz żadnych inkantacji. Nie umiesz egzorcyzmować. Praktycznie nic nie wiesz o yokai czy też yurei. Nie umiesz walczyć. A co jak spotkasz na swojej drodze nie yokai a człowieka? Człowieka, który będzie chciał cię zabić? - jego głos był zaskakująco spokojny, choć w tym spokoju dominował chłód tak głęboki, że niemal mroził. W oczach nie było blasku, a zamiast tego czaiło się coś jeszcze, coś ukrytego i niebezpiecznego. Podszedł do niej i złapał ją za dłoń, choć nie tak mocno jak wcześniej, lecz nadal pewnie. Zmusił ją do uniesienia ręki, na której spoczęło coś ciężko.
Nóż, który wyciągnął zza paska.
- Znasz ten ciężar? Wiesz jak się tym posługiwać? Nie, oczywiście że nie. - kontynuował spoglądając w jej oczy - Nigdy nie byłaś zmuszona zatopić ostrza w ludzkim ciele. Przebić się przez jego skórę, tkanki, mięśnie. Nigdy nie czułaś, jak z rany wypływa gorąca i lepka krew, nie musiałaś patrzeć, jak z jego oczu ucieka życie, serce zamiera a ciało sztywnieje. - przechylił lekko głowę w bok, zabierając nóż i zrywając z nią kontakt fizyczny.
- Hej, Carei, więc co zrobisz jak spotkasz yokai albo niebezpiecznego człowieka? Będziesz krzyczeć? A może znowu płakać? Albo stać w miejscu i czekać, aż ktoś cię uratuje? Stawiam na opcję numer dwa i trzy. Będziesz stała sparaliżowana i czekała, aż ktoś cię uratuje ryzykując swoje własne życie, prawda? Damsel in distress
Ranił ją.
Ranił, i to bardzo.
Widział to w jej błyszczących, sarnich oczach.
Nienawidził samego siebie za to. Och jak bardzo gardził swoją osobą, że aż brało mu się na wymioty.
Ale to dobrze. Niech znienawidzi go. Teraz, jak najszybciej.
I niech nie idzie za nim. Niech zostanie tutaj, albo wróci do domu.
Zrobi wszystko, byleby była tylko b e z p i e c z n a.
Schował nóż za pasek spodni i odwrócił się do niej plecami, spoglądając w stronę tunelu.
- Nie mam prawa mówić ci co masz robić. Możesz iść ze mną i być dla mnie ciężarem, który będę musiał cały czas chronić, albo możesz iść z tym całym, jak mu było? Jiro? Tak. I być ciężarem dla niego. - zamilkł i już więcej nic nie powiedział. Zamiast tego po prostu ruszył w stronę wylewającej się ciemności. Nim jego sylwetka zniknęła w mroku, dodał jeszcze cicho: ( @Warui Shin'ya )
- Przynajmniej nie ma tu Shina. Chociaż o niego nie muszę się martwić... - szepnął z ulgą w głosie, ale jego serce o dziwo nie było lżejsze, a wręcz przeciwnie. Czuł, że zjebał nic mu nie mówiąc o tym, że wybiera się w tak niebezpieczne miejsce. Palce ukrytej dłoni w kieszeni bluzy odruchowo zacisnęły się na telefonie, jakby do ostatniej chwili chciał go wyciągnąć i zadzwonić do niego. Kiedy mrok otulił jego sylwetkę, momentalnie poczuł chłód, który osiadł na jego skórze. Zadrżał, ale bynajmniej nie zimno. Pustka u jego boku wydała się nagle namacalnie... przerażająca.
Nie, przestań myśleć o tym. Jest bezpieczny. Z dala od tego syfu. A to było najważniejsze.
Wyciągnął latarkę i ją zapalił, schodząc po schodach. Kucnął przed rozwidleniami i podniósł porzuconą przez nieznajomego latarkę. Wyłączył i podał siostrze, która zapewne szła za nim.
- Schowaj ją do plecaka, Kami. Może się przydać - rozejrzał się po trzech kierunkach, a potem samemu podejmując decyzję, skręcił w prawy tunel metra.
@Ejiri Carei @Seiwa-Genji Kamiko
Hasegawa Jirō and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
Bolało nawet wtedy, gdy chwycił za nadgarstek, na którym plama sina wykwitła, jak rosnący nieśmiało kwiat. Nie potrzebował siły, by zmusić do uniesienia ręki i przyjęcia całującego wnętrze chłodu metalu. Coś niesprawiedliwie szarpnęło się w piersi, ale ucichło, spłoszone. Zasługiwała na każde z toczonych słów. Oszukiwała się długo, udawała, że jest inaczej. Że znaczy coś więcej, niż ciężar. Ale gdy echo werbalizowało się, uciekając z jej myśli, ze wspomnień - jak wierzyć w to nie miała? Głupia.
Milczała, bo i mówić sił nie miała. Nie próbowała nawet tamować piekących solą łez, jak kolejne szyderstwo i potwierdzenie wszystkiego, co powiedział. I chociaż wszystką wszystko było prawdą, coś równie gwałtownie wezbrało w niej sprzeciwem. Uniosła dłoń, zupełnie tak, jakby chciała uderzyć chłopięcy policzek. Ale zatrzymała się, robiąc śpieszne dwa kroki w tył. Palce paliły ją gorącem uderzenia, które nie nastąpiło. Opuściła wzrok, wbijając zaszkloną ciemność źrenic w ziemię - Przepraszam - zdławione słowo było pierwszy, co był a w stanie powiedzieć. Przelotnie tylko wzrok oparł się na sylwetce Kamiko. Ona widocznie, zasługiwała na miano godniejszego towarzystwa i wsparcia. Miała się czemuś dziwić? A mimo to, bolało. Jeszcze jeden krok w tył - Być może, jakbym spotkała to yokai, nigdy więcej nie byłabym dla nikogo ciężarem - zabrzmiało żałośnie, ale było ostatnim, co skruszona pewność była w stanie wysunąć - Udanych łowów - to jednak mówiła szeptem niemal, drżąc przeraźliwie, jak wstrząśnięte uderzeniem wiśniowe drzewo. Odwróciła się na pięcie, jak w amoku początkowo, idąc w zupełnie odwrotnym kierunku, do rosnącego przy wejściu tunelu - zamieszania.
Chciała zasnąć. Zgasnąć. Zniknąć im z oczu. Rozpłynąć się jak dym rozproszony oddechem. Wierzchem dłoni ścierając wariacką już ilość łez, nie będąc pewną, czy szloch, który dusić próbowała, przedostali przez gwar. Przyspieszyła dopiero, gdy w rozmazanym wilgocią obrazie, dostrzegał ścieżką, którą dziś przybyłą. Była zmęczona. Ciężkość opadła na ramiona, na stopy. No tak. W końcu, była przecież ciężarem.
@Seiwa-Genji Enma
zt?
Warui Shin'ya and Seiwa-Genji Enma szaleją za tym postem.
Nie zdążył go ostrzec – zresztą i tak wydawało mu się, że by nie posłuchał. Scena, która się przed nim rozegrała prawdopodobnie uziemiła go na chwilę w miejscu, nie ruszył przed siebie tak śmiało jak wcześniej. Pamiętał jak przechodził obok, potem było słychać tylko jego krzyk. Wszystko stało się tak szybko i nagle. Nikt nie był w stanie zareagować na czas.
Ale trzeba było coś z tym zrobić.
Stał w miejscu jeszcze przez chwilę, jakby jego buty zostały przyklejone do ziemi klejem. Ruszył się dopiero, gdy wyminęła go pierwsza osoba (@Seiwa-Genji Enma). To właśnie wtedy jego ciało poruszyło się, pobudzone nagłym impulsem. Od razu rzucił się przed siebie, wybierając tą samą drogę co nieznajomy, czyli prawy tunel. Ale wyminął go jak najprędzej, włączając przy okazji latarkę, którą mocno trzymał w ręce. Praktycznie biegł sprintem. Przy najbliższej sposobności chciał skręcić w tunelach, żeby oddzielić się od chłopaka albo przynajmniej znacząco zwiększyć odległość od niego.
Żadnych spowalniających towarzyszy.
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
Do całego obrazka nie pasowało mu tylko jedno - oddalająca się Carei. Decyzję podjął szybciej niż nawet zdążył ją przemyśleć. Zresztą myślenie nigdy nie było jego mocną stroną. Ruszył za siostrą, przedzierając się przez kilka grupek z delikatnością lodołamacza i dogonił dziewczynę po chwili.
Zdobyty papieros wylądował za uchem niczym trofeum, by zapewnić Hasegawie wolne ręce.
– Tunele są w drugą stronę – rzucił, w ogóle nie biorąc pod uwagę ewentualnej rezygnacji z dzisiejszej wyprawy – Jak masz taką orientację w terenie, to może trzeba przyczepić nić przy wejściu żebyś mogła po niej wrócić?
Wyprzedził ją tylko o krok, by skorzystać z okazji i zanim Carei znowu zdążyłaby mu uciec, złapać ją i przerzucić sobie przez ramię. Kolejna zdobycz do kolekcji.
– I nie wyj, bo czkawki dostaniesz – powiedział, niewzruszony ewentualnym protestem i tym, że chwila nieuwagi i zaraz zaprezentuje grupce nastolatków tajemną technikę "jak znokautować kilku dzieciaków przy pomocy własnej siostry".
W drodze powrotnej powinien odmachać Blotce na przywitanie, tak samo dyskretnie jak zrobił to on. Zwłaszcza widząc tą nieco przepłoszoną minę i niezrozumiałe dla niego czajenie się w tłumie, jakby coś powstrzymywało go przed podejściem. Przecież wystarczyła chwila obserwacji, by zauważyć, że przyszedł tutaj sam. Hasegawa niestety nie był ani trochę subtelny.
– Biegnij Kluseczko, biegnij, bo cię staranują – rzucił dramatycznie, złośliwie zaganiając sobą sponsora w kierunku tuneli – Nie oglądaj się za siebie, bieeeeegnij Kluseczko.
Przed wyruszeniem w drogę należało zebrać drużynę, z czego Jiro wywiązał się znakomicie i to w dosłownym znaczeniu. Odstawił Carei na pewny grunt dopiero przy wejściu do tuneli.
– Shiba, w prawo czy w lewo? Bo ten techniczny to taki trochę wąski.
Decyzję wyboru ścieżki pozostawił duchowi, samemu sięgając po latarkę, którą do tej pory miał w kieszeni kurtki.
@Nagai Blotka Kōji @Shiba Ookami i porywam @Ejiri Carei
Warui Shin'ya, Seiwa-Genji Enma, Ye Lian, Munehira Aoi and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
— Aoi, nie wiem, czy to jest dobry pomysł — zwraca się w końcu ku niemu — Zszedł na dół, ten chłopak, nic z niego nie zostało. Nie ma go. Jesteś pewny? — tłumaczy, może już z głupiej maniery, co się dzieje. Nie tyle dlatego, że nie wierzy w jego zdolności poznawcze, ale bardziej ku temu, by przedstawić mu pełen obraz sytuacji — Mamy trzy tunele do wyboru. Dwa metra i jeden mniejszy, jakieś techniczne przejście — zerka ku temu ostatniemu właśnie, choć wąski i klaustrofobiczny, tak z przedstawionym im opcjom przemawia do niej najmocniej. Nie wie jeszcze dlaczego, bo i nie widzi dokładnie, a i słuch wyraźnie ją zawodzi.
— Wiem, że Yoshida Cię zasadniczo tu wysłał, ale szczerze, mógł tu sam przyleźć, jeśli mu tak zależy.
@Munehira Aoi
Isayama Shūsei ubóstwia ten post.
Czy on sam uważał że to dobrze że Carei tu była? Z jednej strony się martwił, bo Onryo są irytujące do wytępienia. Często każde trzeba załatwić nieco inaczej ze względu na ich naturę. Z drugiej tak naprawdę to niewiele wiedział o umiejętnościach dziewczyny. Zwłaszcza że w jej wieku sam robił podobne rzeczy, a co jak co, ale hipokrytą zazwyczaj nie jest. A przynajmniej stara się nim nie być. Jednak jego wątpliwości zostały rozwiane przez Enmę, który dawał kolejnej już dziewczynie epicki opierdol. Tyle złości w tak małym ciele... Na zdrowie to mu raczej nie wyjdzie. Ale tak czy siak efekt był taki że Eji oddalała się... Na szczęście Jiro zainterweniował. Znacznie bardziej martwiłby się gdyby lazła sama przez miasto nocą, niż z nimi przez ten cholerny tunel. - Wszystko dobrze? - Tak, niby widział że nie było, ale spytać się i tak musiał. Wzrok w miarę szybko przeniósł na Blotkę do którego się uśmiechnął. Niby go nie znał, ale widocznie Jiro już tak. Spojrzał wgłąb tunelu w którym zniknął chłopak. - Hmm... Lewo. Tak myślę. - Szczerze to nie ważne gdzie pójdą. I tak prędzej czy później wpadną na tę widmową maszkarę. Tylko jak się jej pozbyć. Starał się przypomnieć jaki był najlepszy sposób na pozbycie się Onryo, ale widocznie dziś jego mózg nie chciał współpracować.
Egzorcyzmy: 38
@Ejiri Carei @Hasegawa Jirō @Nagai Blotka Kōji
#a2006d
Hasegawa Jirō, Nagai Blotka Kōji, Ejiri Carei and Chishiya Yue szaleją za tym postem.
Shiba Ookami gardzi postem aż przykro.
Percepcja: 68-20= 48 | PORAŻKA
Z każdym słowem kolejne karty ich relacji przetasowywały się, wyciągając na wierzch inny symbol. Jak niespokojne zwierzę, wpadnięte w łowcze sidła, mieszała się w nim fuzja gotowanej złości i nadziei - bo podchodzący człowiek nie wykazywał się agresją i zamiast sięgnąć po spoczywającą na plecach strzelbę, próbował rozewrzeć zęby pułapki gniotącej mięśnie.
Nie współpracował z własnymi odczuciami. Chciał go dalej szarpać, trzymając beż znajomego płaszcza, a zamiast tego poluzował chwyt. Palce rozwarły się jak pajęcze odnóża albo jak jastrzębie szpony w moment przed pochwyceniem upatrzonej ofiary. Opuszki przesunęły się na bark mężczyzny, tam nacisnęły, przypominając mu, że dalej tu jest; fizyczny i silne wzburzony.
Na pytanie przymrużył sine powieki.
- W tunelach jest... - Język zlepił się do podniebienia, gdy zwątpienie przeciążyło procesor. Bo co miał mu powiedzieć? Że przybył w te opuszczone przez bogów podziemne tunele z pełną świadomością, że wewnątrz czai się tałatajstwo, od którego włosy Ye Liana zsiwiałyby z platyny? Że pożałował wysłania swojej lokalizacji, ale był naiwnie uparty w przekonaniu, że to nie ruszy mężczyzny, bo ten będzie się zastanawiał nad sensem wiadomości - i podejrzenia przerodzą się w niepokój dopiero po paru dniach - gdy i tak będzie po wszystkim? Każda z opcji wytłumaczenia się miała w sobie coś głupiego; głupszego nawet niż jego ścięcie, niż zwarte szczęki, jakby nic nie było w stanie przedrzeć się przez gardło.
I nagle ponad tłumem poniósł się krzyk.
Palce na ramieniu Ye Liana z większą mocą przypomniały o swojej obecności. Wzrok Shina tymczasem niemal odruchowo przeskoczył w kierunku zbyt znajomego CZY TO JEST JAKIŚ PIEPRZONY ŻART?
Przesiąknięty pretensją ton w niesprecyzowany sposób zaskarbił sobie uwagę rudowłosego. Nie tyle był zainteresowany sensacyjną kłótnią, co łatwym wyłowieniem ilość nowych problemów.
Seiwa (@Seiwa-Genji Enma) tu był. (@Ejiri Carei) W zbyt nierealnym spokoju tłumaczył coś dziewczynie
(o włosach błyszczących jak czarny turmalin, kurwa jego mać)
i gdzieś w tym wszystkim błysnęło ostrze noża. Warui poruszył się ledwie o krok. Ciężki but zaszurał po glebie, ale ciało zamarło zaraz po tym. Nie. Plan ulotnił się, gdy do umysłu dotarły pierwsze sygnały świadomości: Enma to robił z pewnego powodu. I choć wykonanie pozostawiało wiele do życzenia, efekt osiągnięto.
Ejiri ruszyła w przeciwnym do tuneli kierunku, z dłonią sięgającą mokrych policzków. Mógł tylko wyobrazić sobie słoną wilgoć na drżących od zranienia paliczkach i to wróble serce zgniecione poczuciem winy. Odprowadził ją ledwie kawałek; zniknęła szybko między rozbawionym, nastoletnim towarzystwem. Gównarzeria ruszała natomiast do wejścia, a Shin - irracjonalnie - nagle miał ochotę również stąd uciec.
Bo z pola widzenia zniknął mu Seiwa - jedyna osoba, której nie chciał rzucić się w oczy, bo choć, w porównaniu do Carei, nie obróciłby się na pięcie i nie odszedł pod natłokiem reprymend, nie miał najmniejszej ochoty tłumaczyć się następnej osobie. Wizja dukania wyjaśnień podziałała zresztą jak zimny policzek. Dotarło do niego, że wciąż trzyma rękę na barku Ye Liana; że palce opierają się już lekko, nagle zsuwając wzdłuż kończyny, by dotrzeć do przedramienia.
- Żyjesz pod jakąś dyktą, Ye? - W gardle Shina zaschło, gdy raz jeszcze otaksował blondyna wzrokiem. Odetchnął ciężej, reakcją kogoś, kto nie ma sił. - Internet powinien służyć do bycia realniej zaangażowanym w wydarzenia Fukkatsu, a nie...
Znów wrzask. Znów mocniejszy chwyt. Znów podskoczenie koncentracji - gdzieś za Ye Liana, w stronę tuneli. Z gardła stacji ziało mroczną pustką; gęstą melasą, do której wejście równa się uduszeniu. Na litość, po co mu to było? Jeżeli nawet szukał odpowiedzi, zbyt wiele bodźców zdmuchiwała mu ją z rąk, w zamian huraganowymi zrywami podkładając pod nos
Enmę, który gdzieś krążył wśród obecnych
podszepty, że w sprawę zaangażowany może być jego morderca
jasnowłosego ślepica - głupiego w nieograniczonej arogancji, sądzącego, że wszystko, co wydarzyło się na balu, uległo przedawnieniu
wreszcie jednak ten cholerny odgłos przerażenia wśród nastoletniej grupy. I imię wymawiane raz po raz: było bez twarzy, bez żadnego znaczenia, ale Warui i tak, wiedział już na obecnym etapie, że ruszy w tamtym kierunku. Popychany niewytłumaczalną potrzebą wlezienia w sam środek Armagedonu.
Ale ten mrok, który zmrażał krew w żyłach...
- To może mieć powiązanie - palnął nagle, prawie szeptem, słowa przeznaczając dla Ye Liana, odsuwając przy tym rękę, zrywając nareszcie kontakt; dając upragniony dystans. - W tunelach coś się dzieje - drżenie warkotu ubarwione płaczliwym, dziewczęcym: Ryo? Ryoko?. - Muszę to sprawdzić. Zweryfikować, bo może się przydać, bym wrócił do normalnego życia. Co, jeżeli tyczy się sprawy? Jeżeli mam szansę zdobyć informacje i przyspieszyć proces, to nie będę siedział bezczynnie. Bierność jest strasznie wygodna, co? Ale roztyty nie dotrzesz do celu, bo cele to nie meta, nie są nieruchome. Wracaj do domu. Strzelam, że brakuje ci formy, żeby je dogonić.
Aluzja jaką nadał w wypowiedzi miała podziałać jak zachęta; nie zamierzał się dłużej tłumaczyć. Ominął temat ślepego furiata - chwilowo, bo z tyłu głowy dudniło mu, by się wstrzymać i nie wychodzić przed szereg. Bo wystające gwoździe są dobijane, a wokół zbyt wiele niebezpiecznych prowokacji. Miał przy tym jednak nadzieję, że Ye Lian wyciągnie wplątaną w szykowny materiał nitkę układającą się w niemal niedostrzegalne: idź ze mną, bo jesteś mi to winien.
Powiąż to z Ichiru i zagrożeniem, którego sam tak szuka.
Nie myślał, gdy ruszył w ciemność. Nie myślał, gdy przyszło mu wybrać ścieżkę (a, po śladach Hasegawy, ruszył w lewo). Nie myślał też wtedy, gdy w dłoni zmaterializowała mu się schowana dotychczas latarka - kieszonkowa, niewielka, z lichym w porównaniu do innych światłem.
Nie myślał, gdy otoczyła go mętna ciemność, a wartki krok zwolnił, stopowany przelewającą się przez organizm zimną, psychiczną niewygodą.
Jednocześnie nasłuchiwał, czy do odbić własnych, mozolnych kroków, dołączy zaraz towarzystwo drugich.
Ye Lian, Nagai Blotka Kōji and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
Enma musiał ją nienawidzić. Ale przecież mówił prawdę.
nagła zmiana płaszczyzn, a nogi ugięły się pod nią, gdy w końcu bezpiecznie stanęła na ziemi. Palce powtórnie chwyciły się materiału bluzy, tym razem, rękawa - Nie powinnam, nie przydam się wam, będę wam przeszkadzać - dukała dalej, by zetrzeć ostatni razem cieknące już resztki słonych kropel, rękawem własnej kurtki. Było jej przeraźliwie wstyd, a ten wibrował czerwienią policzków jak alarm - Przepraszam - dodała, tym razem kierując słowa do Shiby, gdy w końcu uaktywnioną siła woli, pohamowała tak głupie łkanie. Nie chciała by na nią patrzyli, nie chciała, by widzieli, jak słaba była.
...jak cień brata podążyła do środka tuneli. Zaciskając wargi, wplatając palce w ochronną czerń ubrania, prowadzona przez dwójkę w lewo. Z torby, wciągnęła tylko latarkę, tę samą, która została jej jeszcze z lustrzanych wydarzeń. Tych samych, gdzie dała się ponieść niejasnej formie gniewu i jej werbalizacji. Po raz pierwszy wtedy uderzyła. Warui. I nie była pewna, kogo bardziej to zabolało.
Jasność fioletu błysnęła najpierw pod nogi, potem, wskazała kierunek kroków. Zagryzła wargi. Powinna przestań korzystać z nerwowego tiku. Smak krwi nie był czymś, czego potrzebowała.
@Hasegawa Jirō @Shiba Ookami
Warui Shin'ya, Hasegawa Jirō, Munehira Aoi, Nagai Blotka Kōji and Kakita Mari szaleją za tym postem.
|
|