DENTOU AREI
06.10.2016
Miejsce urodzenia
FukkatsuMiejsce zamieszkania
Karafuruna Chiku Grupa
NeutralnyStanowisko
-Zawód
(Dawniej) Prostytut | (Obecnie) Pomocnik w księgarniKolor włosów
Blond (farbowane)Kolor oczu
MiodoweWzrost
175 cmWaga
54 kgZnaki szczególne
♪ prostokątne okulary na nosie
♪ wychudzone ciało
♪ blizny na przedramionach i w innych miejscach
♪ speszony uśmiech
♪ spierzchłe usta
♪ cienie pod oczami
♪ paznokcie zawsze równo przycięte
♪ leworęczny
♪ sztywny i spięty chód
♪ lekko egzotyczna uroda
♪ ciemne odrosty
♪ wychudzone ciało
♪ blizny na przedramionach i w innych miejscach
♪ speszony uśmiech
♪ spierzchłe usta
♪ cienie pod oczami
♪ paznokcie zawsze równo przycięte
♪ leworęczny
♪ sztywny i spięty chód
♪ lekko egzotyczna uroda
♪ ciemne odrosty
ㅤㅤ— Co to znaczy, że wyjeżdżasz? — Jad w głosie kobiety mógłby zabić, ale nie zrobiło to wrażenia na jej rozmówcy.
ㅤㅤ— To znaczy, że wzywają mnie interesy. Poza Japonią. — Obojętny ton mocno kontrastował z gotującymi się w powietrzu emocjami. — Nie mam czasu bawić się w niańkę. Nie tak to wszystko planowaliśmy. A ty ostatecznie mnie nie posłuchałaś. — Usta mężczyzny zacisnęły się na cygarze. Wdech, wydech. Dym powił poczerwieniałą twarz kobiety.
— Nie wychowam go sama! — Przytuliła do piersi niemowlę, które w tej chwili nieświadome spało i śniło kolorowe rzeczy. — Co niby mam zrobić? Nie dostaję złamanego grosza.
ㅤㅤCiche parsknięcie.
ㅤㅤ— Jak to co? Równie dobrze to może nie być mój syn...
ㅤㅤRęka kobiety niemal nie wystrzeliła, by spoliczkować, ale się powstrzymała. Skurwysyn miał rację.
ㅤㅤ— Dlatego wrócisz do tego, w czym jesteś dobra i tak zapewnisz sobie i małemu byt. — Kolejny buch cygara. — Zobaczymy za parę lat, czy mam do czego wracać. — Rzucił jej ostatnie, kryjące cień smutku spojrzenie i skierował kroki wgłąb uliczki. Nie pasował do tego brudnego i biednego miejsca, nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Pozostawianie za sobą błędów to coś, w czym był dobry.
ㅤㅤPaliła fajkę za fajką, chodząc nerwowo po klitce.
ㅤㅤPodoba mi się. Dostaniesz trzy razy więcej.
ㅤㅤPrzegryzła flirt i pomasowała obolałą od odwodnienia głowę.
ㅤㅤNie spodziewała się stawać przed takim dylematem. Sytuacja na przestrzeni ostatnich siedmiu lat wcale się nie zmieniła. To nie była sinusoida tylko równia pochyła. Całe życie w bagnie, pewnie też w nim zdechnie. O mężu zdążyła zapomnieć, doskwierały jej poważniejsze problemy.
ㅤㅤ— Wyglądasz źle. — Cichy głos spod stołu zwrócił uwagę kobiety. — Chcę Ci pomóc, jeśli mogę... — Łzy wezbrały się w kącikach jej oczu, kiedy przyglądała się małemu chłopcu kurczowo ściskającego pluszowego misia bez jednej łapki.
ㅤㅤRównocześnie go kochała i równocześnie nienawidziła. Być może gdyby nie pojawił się na tym świecie, nadal płowiłaby się w należących do innego luksusach. Nie skończyłaby na ulicy, tracąc godność, by przetrwać kolejny dzień.
ㅤㅤAle teraz, co mogła uczynić?
ㅤㅤWyrzuciła niedopałek na podłogę i roztarła go obcasem.
ㅤㅤ— Możesz zniknąć i dać mi święty spokój? — warknęła, zmuszając tym samym chłopca do głębszego wsunięcia się pod mebel. — Jeśli nie, to po prostu ubieraj się i chodź ze mną. — Dodała ciszej i odwróciła się doń plecami.
ㅤㅤDorosłość to podejmowanie trudnych decyzji. Zawsze unikała brania odpowiedzialności za innych.
ㅤㅤNadal chujowo jej to wychodziło.
ㅤㅤZnowu to zrobił. A przecież tym razem miało być inaczej. Miał stanowczo powiedzieć "nie", odsunąć się i wyjść. Ale uległ, tak jak za każdym razem, gdy przed oczami stawała mu grożąca palcem matka. To nie tak, że się jej bał. On jedynie nie chciał jej zawieść. Jej i innych, którzy w rzeczywistości nie powinni mieć dla niego żadnego znaczenia.
ㅤㅤWestchnął zrezygnowanie, przesuwając dłonią po twarzy i pozwalając sobie na ulgę dopiero wtedy, gdy usłyszał zamykane drzwi. Żadnych słów podzięki, otuchy czy czegokolwiek. Zupełnie jakby był robotem zaprogramowanym do jednego celu i tylko na tym celu zależało wszystkim, którzy przekraczali próg pokoju. Ale w przeciwieństwie do sterty żelaza, on miał uczucia i marzenia.
ㅤㅤ— Kurwa — przycisnął poduszkę do swojej twarzy tak mocno, że przez ułamek sekundy miał nadzieję, że może uda mu się udusić. Na marne, bo w końcu podniósł się do siadu i w złości posłał poduszkę w stronę drzwi.
Akurat otwieranych drzwi.
ㅤㅤKobieta nosząca to samo nazwisko co on, zerknęła tylko pytająco na podłogę, a zaraz przeniosła spojrzenie na Basila.
ㅤㅤ— Nie histeryzuj tylko. To jeszcze nie koniec Twojej pracy. Za godzinę przyjmujesz następnego — poinformowała go surowo, zupełnie nie zwracając uwagi na wyraz jego twarzy, który jasno sugerował, że ma ochotę zapaść się pod ziemię i popaść w wieczną chandrę.
ㅤㅤChciał się odszczeknąć, powiedzieć jej coś niemiłego, ale tylko zacisnął wargi, odwracając wzrok. Nie był w stanie się jej sprzeciwić. A drzwi ponownie się zamknęły, pozostawiając go samego swoim myślom.
ㅤㅤZa każdym razem czuł się beznadziejnie. Wykorzystany, potraktowany jak zabawka. Podciągnął kolana do klatki piersiowej i objął je mocno ramionami, chowając w nich twarz.
ㅤㅤ— Chcę stąd już odejść... — powiedział, chociaż nikt go nie usłyszał.
ㅤㅤUchylił z trudem powieki, by zaraz je zmrużyć, gdy jego spojrzenie skonfrontowało się z oślepiającą jasnością. Nie miał bladego pojęcia, gdzie jest, ani nie orientował się w czasie. Wspomnienia wczorajszego wieczoru były przyćmione, niedostępne jego pamięci. Choć usilnie starał się złapać jakiejkolwiek stabilniejszej myśli, one chaotycznie rozpraszały się, nie pozwalając mu na oprzytomnienie.
ㅤㅤ— Arei, idioto... Wziąłeś tego za dużo — rozbrzmiał obok zniekształcony głos kogoś na pozór znajomego, Basil nie był jednak w stanie nikomu go przypisać. — To Ci go nie przywróci, więc przestań odstawiać takie cyrki. — Chłopak stęknął cicho, próbując poruszyć jakimkolwiek mięśniem w jego ciele — bezskutecznie. Czuł się jak rozlazła masa, nad którą nie miał absolutnie żadnej kontroli. Bodźce docierające do jego zmysłów były stłumione, niepełne i dezorientujące.
ㅤㅤ— Nie mam... to bezsensu... to wszystko... nie chcę... — zaczął mamrotać pod nosem, zamykając z powrotem oczy i odchylając głowę na bok. Twarz została wykrzywiona przez grymas, gdy poczuł ból przeszywający jego plecy. Jednego był przynajmniej pewien — czucia nie stracił.
ㅤㅤCiche westchnienie opuściło usta drugiej osoby, tej nie mógł niestety wciąż dostrzec.
ㅤㅤ— Złotego Strzału to Ty nie umiesz sobie aplikować... — usłyszał wraz z cichym śmiechem, który prędko jednak ucichł. — Zostaniesz niedoszłym samobójcą... To już Twoja trzecia próba, prawda?
ㅤㅤChropowata powierzchnia drażniła jego skórę, więc poruszył się niespokojnie, z trudem oblizując spierzchnięte wargi.
ㅤㅤ— Odpierdol się ode mnie... - mruknął cicho, a pomiędzy jego brwiami mimowolnie pojawiła się zmarszczka zdenerwowania.
ㅤㅤ— Najpierw... najpierw był most, tak. Andrew w ostatniej chwili Cię stamtąd ściągnął, prawda? Później były proszki nasenne. Ukradłeś je z naszej szafki i myślałeś, że nikt się nie zorientuje? Chyba dostałeś wtedy niezłe lanie od Maro, o ile dobrze pamiętam...
ㅤㅤ— Daj mi spokój — fuknął, odczuwając jeszcze większe zmęczenie, nie tylko fizyczne, ale i psychiczne.
ㅤㅤ— A teraz to — niezadowolone cmoknięcie. — Nadajesz się chyba tylko do jednej rzeczy, Dentou. Do bycia wykorzystywanym — lodowaty głos przyprawił blondyna o ciarki, a gdy w końcu udało mu się otworzyć oczy i utrzymać w ryzach rozmazujące się kontury, dostrzegł pochyloną nad nim twarz. Uśmiechała się delikatnie, choć niepokojąco. Otworzyła usta, wypowiadając jeszcze jedno zdanie, ono zaś zginęło w odmętach umysłu Arei, gdy ten ponownie stracił przytomność.
ㅤㅤ21 lat zajęło mu wyrwanie się ze szponów swojego dziedzictwa. Jego wyobrażenie o świecie za brudnymi ścianami było cudowne, ale nijak miało się do rzeczywistości. Nie przygotował się na to. Bo i jak? Postawił wszystko na jedną kartę, a długie noce przygotowań zmusiły go do ryzykownego posunięcia — pozostawił za sobą dotychczasowe życie, zaopatrzony jedynie w małą torbę i pokrowiec z instrumentem.
ㅤㅤWbiegając w gąszcz ciemnych uliczek czuł się jak w śnie. Lekki, ale z tak bardzo ograniczonym obrazem świata. Nie wiedział, dokąd się udać, gdzie szukać pomocy, to była ta niedopracowana część planu. Musiał próbować, na każdy możliwy sposób.
ㅤㅤTym razem los okazał się łaskawy.
ㅤㅤPo nie tak długim snuciu się po zakamarkach miasta, jeszcze przed nastaniem zimy, ktoś wyciągnął pomocną dłoń. Dostrzegł w nim potencjał, skusiła go piękna muzyka płynąca spod wychudzonych palców chłopaka. Trudno się oprzeć tym wyjątkowym, miodowym oczom.
ㅤㅤTak więc właśnie w tej chwili stawiał pierwszy krok w miejscu, które w przyszłości miał nazwać swoim domem.
ㅤㅤ— To znaczy, że wzywają mnie interesy. Poza Japonią. — Obojętny ton mocno kontrastował z gotującymi się w powietrzu emocjami. — Nie mam czasu bawić się w niańkę. Nie tak to wszystko planowaliśmy. A ty ostatecznie mnie nie posłuchałaś. — Usta mężczyzny zacisnęły się na cygarze. Wdech, wydech. Dym powił poczerwieniałą twarz kobiety.
— Nie wychowam go sama! — Przytuliła do piersi niemowlę, które w tej chwili nieświadome spało i śniło kolorowe rzeczy. — Co niby mam zrobić? Nie dostaję złamanego grosza.
ㅤㅤCiche parsknięcie.
ㅤㅤ— Jak to co? Równie dobrze to może nie być mój syn...
ㅤㅤRęka kobiety niemal nie wystrzeliła, by spoliczkować, ale się powstrzymała. Skurwysyn miał rację.
ㅤㅤ— Dlatego wrócisz do tego, w czym jesteś dobra i tak zapewnisz sobie i małemu byt. — Kolejny buch cygara. — Zobaczymy za parę lat, czy mam do czego wracać. — Rzucił jej ostatnie, kryjące cień smutku spojrzenie i skierował kroki wgłąb uliczki. Nie pasował do tego brudnego i biednego miejsca, nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Pozostawianie za sobą błędów to coś, w czym był dobry.
***
ㅤㅤPaliła fajkę za fajką, chodząc nerwowo po klitce.
ㅤㅤPodoba mi się. Dostaniesz trzy razy więcej.
ㅤㅤPrzegryzła flirt i pomasowała obolałą od odwodnienia głowę.
ㅤㅤNie spodziewała się stawać przed takim dylematem. Sytuacja na przestrzeni ostatnich siedmiu lat wcale się nie zmieniła. To nie była sinusoida tylko równia pochyła. Całe życie w bagnie, pewnie też w nim zdechnie. O mężu zdążyła zapomnieć, doskwierały jej poważniejsze problemy.
ㅤㅤ— Wyglądasz źle. — Cichy głos spod stołu zwrócił uwagę kobiety. — Chcę Ci pomóc, jeśli mogę... — Łzy wezbrały się w kącikach jej oczu, kiedy przyglądała się małemu chłopcu kurczowo ściskającego pluszowego misia bez jednej łapki.
ㅤㅤRównocześnie go kochała i równocześnie nienawidziła. Być może gdyby nie pojawił się na tym świecie, nadal płowiłaby się w należących do innego luksusach. Nie skończyłaby na ulicy, tracąc godność, by przetrwać kolejny dzień.
ㅤㅤAle teraz, co mogła uczynić?
ㅤㅤWyrzuciła niedopałek na podłogę i roztarła go obcasem.
ㅤㅤ— Możesz zniknąć i dać mi święty spokój? — warknęła, zmuszając tym samym chłopca do głębszego wsunięcia się pod mebel. — Jeśli nie, to po prostu ubieraj się i chodź ze mną. — Dodała ciszej i odwróciła się doń plecami.
ㅤㅤDorosłość to podejmowanie trudnych decyzji. Zawsze unikała brania odpowiedzialności za innych.
ㅤㅤNadal chujowo jej to wychodziło.
***
ㅤㅤZnowu to zrobił. A przecież tym razem miało być inaczej. Miał stanowczo powiedzieć "nie", odsunąć się i wyjść. Ale uległ, tak jak za każdym razem, gdy przed oczami stawała mu grożąca palcem matka. To nie tak, że się jej bał. On jedynie nie chciał jej zawieść. Jej i innych, którzy w rzeczywistości nie powinni mieć dla niego żadnego znaczenia.
ㅤㅤWestchnął zrezygnowanie, przesuwając dłonią po twarzy i pozwalając sobie na ulgę dopiero wtedy, gdy usłyszał zamykane drzwi. Żadnych słów podzięki, otuchy czy czegokolwiek. Zupełnie jakby był robotem zaprogramowanym do jednego celu i tylko na tym celu zależało wszystkim, którzy przekraczali próg pokoju. Ale w przeciwieństwie do sterty żelaza, on miał uczucia i marzenia.
ㅤㅤ— Kurwa — przycisnął poduszkę do swojej twarzy tak mocno, że przez ułamek sekundy miał nadzieję, że może uda mu się udusić. Na marne, bo w końcu podniósł się do siadu i w złości posłał poduszkę w stronę drzwi.
Akurat otwieranych drzwi.
ㅤㅤKobieta nosząca to samo nazwisko co on, zerknęła tylko pytająco na podłogę, a zaraz przeniosła spojrzenie na Basila.
ㅤㅤ— Nie histeryzuj tylko. To jeszcze nie koniec Twojej pracy. Za godzinę przyjmujesz następnego — poinformowała go surowo, zupełnie nie zwracając uwagi na wyraz jego twarzy, który jasno sugerował, że ma ochotę zapaść się pod ziemię i popaść w wieczną chandrę.
ㅤㅤChciał się odszczeknąć, powiedzieć jej coś niemiłego, ale tylko zacisnął wargi, odwracając wzrok. Nie był w stanie się jej sprzeciwić. A drzwi ponownie się zamknęły, pozostawiając go samego swoim myślom.
ㅤㅤZa każdym razem czuł się beznadziejnie. Wykorzystany, potraktowany jak zabawka. Podciągnął kolana do klatki piersiowej i objął je mocno ramionami, chowając w nich twarz.
ㅤㅤ— Chcę stąd już odejść... — powiedział, chociaż nikt go nie usłyszał.
***
ㅤㅤUchylił z trudem powieki, by zaraz je zmrużyć, gdy jego spojrzenie skonfrontowało się z oślepiającą jasnością. Nie miał bladego pojęcia, gdzie jest, ani nie orientował się w czasie. Wspomnienia wczorajszego wieczoru były przyćmione, niedostępne jego pamięci. Choć usilnie starał się złapać jakiejkolwiek stabilniejszej myśli, one chaotycznie rozpraszały się, nie pozwalając mu na oprzytomnienie.
ㅤㅤ— Arei, idioto... Wziąłeś tego za dużo — rozbrzmiał obok zniekształcony głos kogoś na pozór znajomego, Basil nie był jednak w stanie nikomu go przypisać. — To Ci go nie przywróci, więc przestań odstawiać takie cyrki. — Chłopak stęknął cicho, próbując poruszyć jakimkolwiek mięśniem w jego ciele — bezskutecznie. Czuł się jak rozlazła masa, nad którą nie miał absolutnie żadnej kontroli. Bodźce docierające do jego zmysłów były stłumione, niepełne i dezorientujące.
ㅤㅤ— Nie mam... to bezsensu... to wszystko... nie chcę... — zaczął mamrotać pod nosem, zamykając z powrotem oczy i odchylając głowę na bok. Twarz została wykrzywiona przez grymas, gdy poczuł ból przeszywający jego plecy. Jednego był przynajmniej pewien — czucia nie stracił.
ㅤㅤCiche westchnienie opuściło usta drugiej osoby, tej nie mógł niestety wciąż dostrzec.
ㅤㅤ— Złotego Strzału to Ty nie umiesz sobie aplikować... — usłyszał wraz z cichym śmiechem, który prędko jednak ucichł. — Zostaniesz niedoszłym samobójcą... To już Twoja trzecia próba, prawda?
ㅤㅤChropowata powierzchnia drażniła jego skórę, więc poruszył się niespokojnie, z trudem oblizując spierzchnięte wargi.
ㅤㅤ— Odpierdol się ode mnie... - mruknął cicho, a pomiędzy jego brwiami mimowolnie pojawiła się zmarszczka zdenerwowania.
ㅤㅤ— Najpierw... najpierw był most, tak. Andrew w ostatniej chwili Cię stamtąd ściągnął, prawda? Później były proszki nasenne. Ukradłeś je z naszej szafki i myślałeś, że nikt się nie zorientuje? Chyba dostałeś wtedy niezłe lanie od Maro, o ile dobrze pamiętam...
ㅤㅤ— Daj mi spokój — fuknął, odczuwając jeszcze większe zmęczenie, nie tylko fizyczne, ale i psychiczne.
ㅤㅤ— A teraz to — niezadowolone cmoknięcie. — Nadajesz się chyba tylko do jednej rzeczy, Dentou. Do bycia wykorzystywanym — lodowaty głos przyprawił blondyna o ciarki, a gdy w końcu udało mu się otworzyć oczy i utrzymać w ryzach rozmazujące się kontury, dostrzegł pochyloną nad nim twarz. Uśmiechała się delikatnie, choć niepokojąco. Otworzyła usta, wypowiadając jeszcze jedno zdanie, ono zaś zginęło w odmętach umysłu Arei, gdy ten ponownie stracił przytomność.
***
ㅤㅤ21 lat zajęło mu wyrwanie się ze szponów swojego dziedzictwa. Jego wyobrażenie o świecie za brudnymi ścianami było cudowne, ale nijak miało się do rzeczywistości. Nie przygotował się na to. Bo i jak? Postawił wszystko na jedną kartę, a długie noce przygotowań zmusiły go do ryzykownego posunięcia — pozostawił za sobą dotychczasowe życie, zaopatrzony jedynie w małą torbę i pokrowiec z instrumentem.
ㅤㅤWbiegając w gąszcz ciemnych uliczek czuł się jak w śnie. Lekki, ale z tak bardzo ograniczonym obrazem świata. Nie wiedział, dokąd się udać, gdzie szukać pomocy, to była ta niedopracowana część planu. Musiał próbować, na każdy możliwy sposób.
ㅤㅤTym razem los okazał się łaskawy.
ㅤㅤPo nie tak długim snuciu się po zakamarkach miasta, jeszcze przed nastaniem zimy, ktoś wyciągnął pomocną dłoń. Dostrzegł w nim potencjał, skusiła go piękna muzyka płynąca spod wychudzonych palców chłopaka. Trudno się oprzeć tym wyjątkowym, miodowym oczom.
ㅤㅤTak więc właśnie w tej chwili stawiał pierwszy krok w miejscu, które w przyszłości miał nazwać swoim domem.
Człowiek
DENTOU AREI
Keiyaku Suru
-Poziom kontraktu
0Kondycja
Stan fizyczny
W normie.Stan psychiczny
W normie.Umiejętności
— Talent artystyczny (skrzypce) — mistrz — 600 PF
— Urok — podstawowy — 100 PF
— Oburęczność — podstawowy — 100 PF
Wady
— Alergia (psy) — poziom niewielki
— Brak wykształcenia — poziom znaczący
— Lęk (dotyk) — poziom ciężki
— Uzależnienie (nikotyna i narkotyki) — poziom niewielki
— Zaburzenia odżywiania — poziom znaczący
— Zaburzenia snu — poziom niewielki
W posiadaniu
Mityczne przedmioty
-Shikigami
-Technologia
-Inne
-Historia zmian
[+] 500 PF na start
[+] 350 PF za dodatkowe wady (x2 niewielka, x1 znacząca)
[−] 800 PF - Karta Postaci
OBECNY STAN PF: 50
Postać sprawdzona przez: Enma.
maj 2038 roku