1 września 2037, godzina 21:37
Śmietniki osiedlowe nie należały do jego ulubionych, znacznie bardziej wolał te za supermarketami bądź ukochane wysypisko, na którym nie musiał się w ogóle spieszyć z poszukiwaniami. Tym razem otwarty kontener skusił go jednak na tyle, że zdradził własne upodobania. Coś czuł, że wśród tych śmieci może trafić na prawdziwe perełki. Podpowiadał mu to instynkt.
Nie przejmując się ani okolicznymi mieszkańcami ani późną porą, radośnie buszował więc w śmieciach, wybierając z nich wszelkie puszki jakie znalazł, by wrzucić je do swojego plecaka, zawieszonego elegancko na zewnątrz kontenera. Zdobycze pozgniata później, bo oczywiście po wlezieniu do kontenera, ze względu na śmieciowe podłoże, nie miał za bardzo jak.
Nagły hałas na zewnątrz sprawił, że Jiro poderwał się gwałtownie, przywalając łbem w półotwartą klapę śmietnika. Przyciskając rękę do rosnącego na głowie guza, przez załzawione oczy spojrzał na rozmazaną sylwetkę. Drugą dłonią przyciskał do siebie wściekle czerwony opiekacz do kanapek z urwanym kablem.
– Co ty odpierdalasz, pojebany jesteś jakiś czy co? – spytał, próbując zamrugać gwałtownie, by wyostrzyć sobie obraz.
Nie było lepszego pytania, które może zadać wyłaniając się ze śmietnika. W dodatku kierując je do mieszkańca tego osiedla chcącego najpewniej wyrzucić śmieci. Jiro posłał mu najbardziej oskarżycielskie spojrzenie na jakie było go tylko stać. Zawtórował mu zresztą szczur, który wspiął się po jego ubraniu, usiadł na ramieniu i wlepiając czarne ślepka w Izayę, zaczął pałaszować upolowaną suchą skórkę od chleba.
– O, proszę. Przecież to mój braciszek. Jak masz jakieś puszki to wrzuć mi do plecaka od razu – poinstruował go, opierając się łokciem o kant śmietnika, jakby siedział co najmniej w wypasionej furze.
Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.
Zwykle jak Izaya wraca do domu, to wpierw idzie dać Frotce jedzenie i ją wyprzytulać, aby wkupić się w łaski kota po zostawieniu jej samej na pół dnia. Później sobie samemu coś przygotowuje, a gdy kolacja zostaje odbębniona - zbiera cały syf i idzie wyrzucić śmieci. Nie jest to rutyna Izayi, ale czasem trzeba, gdy odpadki zaczną się wylewać z worka. To znów nie jest nie wiadomo jaki wysiłek, aby zejść z trzeciego piętra i wrzucić śmieci do odpowiedniego kontenera.
Tak więc też na tą krótką podróż góra-dół-góra nie miał co się szykować. Zwykle ciuszki do chodzenia po domu z dodatkiem kapci nadawały się idealnie do tej jakże wspaniałej wędrówki po schodach. I tak nawet jakby sąsiada spotkał, to by się nie przejął, choć wolałby, aby nikt nie widywał jego nagiej szyi z tą paskudną pamiątką po uścisku liny. Ale jakby kogoś się spodziewał! To kompletnie inna sytuacja, wtedy by się odwalił jak szczur na otwarcie kanału.
Wyszedł z budynku i monotonnym krokiem zbliżył się do kontenerów. Już wcześniej usłyszał jakieś gmeranie i przewalanie w śmietniku. Początkowo pomyślał sobie, że to może być jakiś wściekły opos zaciekle szukający resztek, które sądziłyby o jego kolejnym dniu. Takich dużo widział w głupawych filmikach. Takim zwierzakiem to by się kompletnie nie przejął, a może nawet by wrócił do mieszkania i znów by zszedł na dół, aby dać takiemu gadowi coś na przegryzkę.
- Kurwa! - Momentalnie odskoczył, gdy usłyszał uderzenie, a później ktoś się wyłonił z kontenera. Znowu, nie byle jaki ktoś, ale Jirō. Niezbyt rozumiał co on tu robi i dlaczego siedzi w śmieciach. Raczej wolał nie znać odpowiedzi na te płytkie pytania. A ten szczur? Zdawało mu się, że dopadł tego śmietnikowego Hasegawę właśnie tutaj, w tej chwili i nawet nie zauważył, jak zwierzak wlazł mu na ramię.
Izaya pokręcił głową. "Braciszek", tak? Zaśmiał się pod nosem. Z jednej strony miło mu się na sercu zrobiło, ale z drugiej strony to brzmiało jak czysty sarkazm. Z resztą, kto by chciał brata taplającego się w śmieciach? Spojrzał pobłażliwym wzrokiem na Jirō i jego wyluzowaną pozę. Całkiem zabawna sceneria.
- Niestety, nie mam nic metalowego, braciszku. - Ponownie zbliżył się do kontenera, tylko po to, aby go obejść i dostać się do śmietnika na odpady BIO. - Sortuję śmieci, więc nic takiego tutaj nie mam przy sobie. - I wrzucił worek do mniejszego kontenera.
Nie pozostało mu nic, tylko wrócić do mieszkania. W końcu, tam na górze Frotka na niego czeka wraz z kocykiem i ciepłą herbatką. Wszystko przygotowane, aby wrócić do oglądania serialu, który niedawno zaczął. Jak już odchodził od śmietnika, coś go ruszyło w serduszku. Zatrzymał się i odwrócił głowę w stronę swojego domniemanego brata. Westchnął głośno, jakby był zawiedziony samym sobą.
- Chcesz... Napić się herbaty? I zjeść coś normalnego? - Już wiedział jaką odpowiedź dostanie. Nawet nie chciał tłumaczyć w żaden sposób swojego zaproszenia. Najwyżej będzie tylko ryzykować tym, że Frotka nabawi się od niego pcheł. Prawdopodobnie i tak zacznie żałować tej propozycji jak znajdą się na górze. Najważniejsze, żeby tylko nic nie zostało zdemolowane oraz, żeby nic nie zaginęło.
Pewna myśl wkradła się do głowy Izayi, czy jeśli da Jirō ponownie jeść, to czy przypadkiem go sobie nie oswoi. Czy byłoby to na zasadzie oswojenia zwierząt w grach. Z jednej strony posiadanie takiego obszczymurka po swojej stronie to byłby duży plus, ale minusem byłoby jego wykarmienie. Wszak, ten tu, nie wygląda na kogoś kogo łatwo zadowolić drobnymi racjami żywnościowymi.
@Hasegawa Jirō
Tak więc też na tą krótką podróż góra-dół-góra nie miał co się szykować. Zwykle ciuszki do chodzenia po domu z dodatkiem kapci nadawały się idealnie do tej jakże wspaniałej wędrówki po schodach. I tak nawet jakby sąsiada spotkał, to by się nie przejął, choć wolałby, aby nikt nie widywał jego nagiej szyi z tą paskudną pamiątką po uścisku liny. Ale jakby kogoś się spodziewał! To kompletnie inna sytuacja, wtedy by się odwalił jak szczur na otwarcie kanału.
Wyszedł z budynku i monotonnym krokiem zbliżył się do kontenerów. Już wcześniej usłyszał jakieś gmeranie i przewalanie w śmietniku. Początkowo pomyślał sobie, że to może być jakiś wściekły opos zaciekle szukający resztek, które sądziłyby o jego kolejnym dniu. Takich dużo widział w głupawych filmikach. Takim zwierzakiem to by się kompletnie nie przejął, a może nawet by wrócił do mieszkania i znów by zszedł na dół, aby dać takiemu gadowi coś na przegryzkę.
- Kurwa! - Momentalnie odskoczył, gdy usłyszał uderzenie, a później ktoś się wyłonił z kontenera. Znowu, nie byle jaki ktoś, ale Jirō. Niezbyt rozumiał co on tu robi i dlaczego siedzi w śmieciach. Raczej wolał nie znać odpowiedzi na te płytkie pytania. A ten szczur? Zdawało mu się, że dopadł tego śmietnikowego Hasegawę właśnie tutaj, w tej chwili i nawet nie zauważył, jak zwierzak wlazł mu na ramię.
Izaya pokręcił głową. "Braciszek", tak? Zaśmiał się pod nosem. Z jednej strony miło mu się na sercu zrobiło, ale z drugiej strony to brzmiało jak czysty sarkazm. Z resztą, kto by chciał brata taplającego się w śmieciach? Spojrzał pobłażliwym wzrokiem na Jirō i jego wyluzowaną pozę. Całkiem zabawna sceneria.
- Niestety, nie mam nic metalowego, braciszku. - Ponownie zbliżył się do kontenera, tylko po to, aby go obejść i dostać się do śmietnika na odpady BIO. - Sortuję śmieci, więc nic takiego tutaj nie mam przy sobie. - I wrzucił worek do mniejszego kontenera.
Nie pozostało mu nic, tylko wrócić do mieszkania. W końcu, tam na górze Frotka na niego czeka wraz z kocykiem i ciepłą herbatką. Wszystko przygotowane, aby wrócić do oglądania serialu, który niedawno zaczął. Jak już odchodził od śmietnika, coś go ruszyło w serduszku. Zatrzymał się i odwrócił głowę w stronę swojego domniemanego brata. Westchnął głośno, jakby był zawiedziony samym sobą.
- Chcesz... Napić się herbaty? I zjeść coś normalnego? - Już wiedział jaką odpowiedź dostanie. Nawet nie chciał tłumaczyć w żaden sposób swojego zaproszenia. Najwyżej będzie tylko ryzykować tym, że Frotka nabawi się od niego pcheł. Prawdopodobnie i tak zacznie żałować tej propozycji jak znajdą się na górze. Najważniejsze, żeby tylko nic nie zostało zdemolowane oraz, żeby nic nie zaginęło.
Pewna myśl wkradła się do głowy Izayi, czy jeśli da Jirō ponownie jeść, to czy przypadkiem go sobie nie oswoi. Czy byłoby to na zasadzie oswojenia zwierząt w grach. Z jednej strony posiadanie takiego obszczymurka po swojej stronie to byłby duży plus, ale minusem byłoby jego wykarmienie. Wszak, ten tu, nie wygląda na kogoś kogo łatwo zadowolić drobnymi racjami żywnościowymi.
@Hasegawa Jirō
Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.
Jego słowa nie przyniosły oczekiwanego efektu. Spodziewał się uciszania, syków pełnych wściekłości i ostentacyjnego zaprzeczania, głośnego i wyraźnego, niemal pod sąsiedzką publikę, byle tylko nikt nie pomyślał, że Jiro może mówić serio. Rozbawienie zbiło go trochę z tropu, sprawiając jednak, że i u niego pojawił się uśmiech rozbawienia - ukryty pod czarną maseczką, zdradzony przez charakterystycznie zmrużone ślepia.
– Segregacja śmieci to wał wciśnięty wam przez ekologów – mruknął niepocieszony, obserwując jak Izaya zmierza do innego śmietnika i upewniając się, że na pewno nie próbuje przemycić tam jakichś puszek.
Na szczęście nie wszyscy w pobliskich blokach podzielali ekologiczne podejście młodego, dzięki czemu Jiro mógł ponownie wrócić do przeszukiwania śmieci, tym razem mając upatrzony wcześniej cel. Opiekacz, który właśnie do siebie tulił jak najcenniejszy skarb, miał oderwaną końcówkę kabla i Jiro miał ogromna nadzieję, że uda mu się odszukać brakującą część w tym samym worku, w którym go znalazł.
Głos brata sprawił, że ponownie wynurzył łeb ponad kontener, wpatrując się w niego, marszcząc brwi w lekkim niezadowoleniu. Nie dlatego, że zadane pytanie było wręcz idiotyczne, a odpowiedź mogła być tylko jedna.
– Pewnie, że chcę. Chcesz mi coś przynieść?
Tym razem jego głos nie miał w sobie nic z wcześniejszych prób wymuszania, które dość ochoczo stosował pod sklepem. Nawet zawahał się przed samym pytaniem, jakby sądził, że Izaya może zapytać tak po prostu, dla uzyskania informacji, wcale nie mając zamiaru nic zaoferować.
Powoli zawinął kabel dookoła rączki opiekacza, dołączając do zawiniątka odkopaną resztą brakującej elektroniki. Całość wsunął do wiszącego na śmietniku plecaka, próbując jakoś sensownie umościć zdobycz między puszkami, co po omacku nie było zbyt łatwe, wzrok mając nadal wbity w Izayę, podejrzliwie próbując odgadnąć podstęp.
– Segregacja śmieci to wał wciśnięty wam przez ekologów – mruknął niepocieszony, obserwując jak Izaya zmierza do innego śmietnika i upewniając się, że na pewno nie próbuje przemycić tam jakichś puszek.
Na szczęście nie wszyscy w pobliskich blokach podzielali ekologiczne podejście młodego, dzięki czemu Jiro mógł ponownie wrócić do przeszukiwania śmieci, tym razem mając upatrzony wcześniej cel. Opiekacz, który właśnie do siebie tulił jak najcenniejszy skarb, miał oderwaną końcówkę kabla i Jiro miał ogromna nadzieję, że uda mu się odszukać brakującą część w tym samym worku, w którym go znalazł.
Głos brata sprawił, że ponownie wynurzył łeb ponad kontener, wpatrując się w niego, marszcząc brwi w lekkim niezadowoleniu. Nie dlatego, że zadane pytanie było wręcz idiotyczne, a odpowiedź mogła być tylko jedna.
– Pewnie, że chcę. Chcesz mi coś przynieść?
Tym razem jego głos nie miał w sobie nic z wcześniejszych prób wymuszania, które dość ochoczo stosował pod sklepem. Nawet zawahał się przed samym pytaniem, jakby sądził, że Izaya może zapytać tak po prostu, dla uzyskania informacji, wcale nie mając zamiaru nic zaoferować.
Powoli zawinął kabel dookoła rączki opiekacza, dołączając do zawiniątka odkopaną resztą brakującej elektroniki. Całość wsunął do wiszącego na śmietniku plecaka, próbując jakoś sensownie umościć zdobycz między puszkami, co po omacku nie było zbyt łatwe, wzrok mając nadal wbity w Izayę, podejrzliwie próbując odgadnąć podstęp.
Hasegawa Izaya ubóstwia ten post.
- Jeśli jesteś tak zawzięty na puszki i inne metalowe odpady, mogę Ci przynieść. - Pokręcił głową. Uśmiech powrócił mu na twarz. Jeśli Jirō jest taki napalony na to, to dlaczego by go nie uszczęśliwić czymś więcej niż zwykłym posiłkiem. Zgadywał, że prawdopodobnie chce metal sprzedać, aby mieć za co przeżyć kolejny dzień. Jeśli ma mu to choć trochę pomóc, to nie ma najmniejszego problemu.
Doskonale! Nie zrozumiał do końca tej propozycji. Nie wejdzie na górę, co jest dużym plusem. Z drugiej strony zaczął się zastanawiać czy to dobry pomysł dokarmiać tego przybłędę. W końcu, może się zachowywać jak gołąb, który wie gdzie iść, aby dostać darmowe żarcie. Choć to nie jest jakiś wielki problem, może się to zrobić męczące na dłuższą metę.
- Daj mi dziesięć-piętnaście minut. Mam nadzieję, że teriyaki Ci odpowiada. - Miał jeszcze połowę przygotowaną na jutro. No, trudno się mówi. Zawsze jest w stanie ogarnąć sobie coś innego do jedzenia, chociażby miał zjeść paskudny fast food.
Nie czekając na odpowiedź Jirō, odwrócił się i poszedł do wejścia do budynku. Mógł się domyślać, że chłop nigdzie sobie nie pójdzie. Najprawdopodobniej nie odpuści sobie, aby dostać to co chce. Szczególnie, jeśli dostanie jeszcze parę puszek, które Izaya może wygrzebać z osobnego śmietnika spod zlewu.
Wdrapał się na najwyższe piętro. Po wejściu do mieszkania i zamknięciu za sobą drzwi momentalnie udał się do kuchni, aby nastawić wodę na herbatę i wrzucić jedzenie na patelnię. W końcu, ciepły posiłek w nocy to najlepsza możliwa rzecz. Zamiast marnować czasu, czekając, aż wszystko będzie gotowe, zajrzał pod zlew, aby dostać się do kosza na śmieci gdzie wszelakie metalowe śmieci wrzucał. Nie było znów tego za dużo, ale zawsze coś, nie? Zawiązał worek, wyciągnął z kosza i położył na podłodze. Kolejnym punktem było wyciągnięcie talerza, kubka i wybór herbaty. Poleciał sztampą i wybrał mu zieloną herbatę. Miodu mu nie pożałował.
Wkrótce wszystko było gotowe. Przed zebraniem się do wyjścia zgarnął paczkę papierosów i zapalniczkę z stolika w salonie. Pamiętał, że jego braciszek ostatnio pytał go o papierosa, więc tym razem będzie w stanie go poczęstować. Przy okazji pogłaskał Frotkę śpiącą na kanapie.
Worek z metalowymi odpadkami wpakował sobie pod pachę, przyciskając ją łokciem. Talerz wziął do drugiej ręki, przy okazji kciukiem przytrzymując widelec na talerzu, aby nie zleciał. No nie będzie przecież jego brat brudnymi palcami jadł! Do ręki której łokciem ściskał worek wziął kubek z herbatą.
Trochę się posiłował, aby otworzyć drzwi - co było okropne, aby dobrze przycisnąć klamkę łokciem i przy okazji trzymać talerz z jedzeniem. Zamknięcie to nie taki problem, wystarczyło trzasnąć drzwiami i tyle. W końcu zszedł na dół z nadzieją, że faktycznie Jirō będzie grzecznie czekał jak bezpański piesek czekający na odrobinę atencji... Ale głównie jedzenia.
@Hasegawa Jirō
Doskonale! Nie zrozumiał do końca tej propozycji. Nie wejdzie na górę, co jest dużym plusem. Z drugiej strony zaczął się zastanawiać czy to dobry pomysł dokarmiać tego przybłędę. W końcu, może się zachowywać jak gołąb, który wie gdzie iść, aby dostać darmowe żarcie. Choć to nie jest jakiś wielki problem, może się to zrobić męczące na dłuższą metę.
- Daj mi dziesięć-piętnaście minut. Mam nadzieję, że teriyaki Ci odpowiada. - Miał jeszcze połowę przygotowaną na jutro. No, trudno się mówi. Zawsze jest w stanie ogarnąć sobie coś innego do jedzenia, chociażby miał zjeść paskudny fast food.
Nie czekając na odpowiedź Jirō, odwrócił się i poszedł do wejścia do budynku. Mógł się domyślać, że chłop nigdzie sobie nie pójdzie. Najprawdopodobniej nie odpuści sobie, aby dostać to co chce. Szczególnie, jeśli dostanie jeszcze parę puszek, które Izaya może wygrzebać z osobnego śmietnika spod zlewu.
Wdrapał się na najwyższe piętro. Po wejściu do mieszkania i zamknięciu za sobą drzwi momentalnie udał się do kuchni, aby nastawić wodę na herbatę i wrzucić jedzenie na patelnię. W końcu, ciepły posiłek w nocy to najlepsza możliwa rzecz. Zamiast marnować czasu, czekając, aż wszystko będzie gotowe, zajrzał pod zlew, aby dostać się do kosza na śmieci gdzie wszelakie metalowe śmieci wrzucał. Nie było znów tego za dużo, ale zawsze coś, nie? Zawiązał worek, wyciągnął z kosza i położył na podłodze. Kolejnym punktem było wyciągnięcie talerza, kubka i wybór herbaty. Poleciał sztampą i wybrał mu zieloną herbatę. Miodu mu nie pożałował.
Wkrótce wszystko było gotowe. Przed zebraniem się do wyjścia zgarnął paczkę papierosów i zapalniczkę z stolika w salonie. Pamiętał, że jego braciszek ostatnio pytał go o papierosa, więc tym razem będzie w stanie go poczęstować. Przy okazji pogłaskał Frotkę śpiącą na kanapie.
Worek z metalowymi odpadkami wpakował sobie pod pachę, przyciskając ją łokciem. Talerz wziął do drugiej ręki, przy okazji kciukiem przytrzymując widelec na talerzu, aby nie zleciał. No nie będzie przecież jego brat brudnymi palcami jadł! Do ręki której łokciem ściskał worek wziął kubek z herbatą.
Trochę się posiłował, aby otworzyć drzwi - co było okropne, aby dobrze przycisnąć klamkę łokciem i przy okazji trzymać talerz z jedzeniem. Zamknięcie to nie taki problem, wystarczyło trzasnąć drzwiami i tyle. W końcu zszedł na dół z nadzieją, że faktycznie Jirō będzie grzecznie czekał jak bezpański piesek czekający na odrobinę atencji... Ale głównie jedzenia.
@Hasegawa Jirō
Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.
– Ja zaroz na policję zadzwonię, wyłoź mi z tego śmietnika ino roz!
Trudno było powiedzieć czy wychylona z okna staruszka posiwiała od darcia się na Jiro, czy miało miejsce to już wcześniej. Jej mina mówiła jednak wszystko - nie dowierzała w to, co widzi. Kołysała się z wściekłości w swoim oknie, łypiąc na yurei takim wzorkiem, że gdyby nie był już martwy, to na pewno padłby trupem pod ciężarem tych niemych oskarżeń.
– A sobie dzwoń! I ciekawe jak ci pomogą, jak zaraz wejdę na to twoje pięterko i ci na wycieraczkę...
Nagły ruch odwrócił uwagę Hasegawy od kłótni, a lekko spłoszone spojrzenie, które posłał Izayi zdradzało, że zdążył pomyśleć, że faktycznie ktoś już wezwał policję. Rozpogodził się jednak sekundę później, gdy tylko wzrok trafił na przyniesione jedzenie. Trochę nie wierzył w powrót braciszka, przekonany, że ten go po prostu dyplomatycznie spławił. Nie pierwszy raz spotkałby się przecież z pustą obietnicą.
Oparł dłoń na krawędzi kontenera i wyskoczył z niego dość sprawnie, z głośnym hukiem swojego obłego jestestwa lądując na chodniku. Mógłby siedzieć w śmietniku i całą noc, byle na złość drącej się staruszce, teraz jednak zarówno ona jak i ewentualne konsekwencje odeszły na drugi plan. Może i Jiro był magnesem na wszelkie kłopoty, ale zdążył się do tego całkowicie przyzwyczaić.
– Niech zgadnę, zrobiłeś coś złego i teraz próbujesz odpokutować pomagając mi...
Ton głosu się nieco zmienił, zapewne przez nierówną walkę z napływającą do ust śliną. Hektolitrami śliny, jeżeli ktokolwiek pokwapiłby się w obliczenia do celów naukowych. Jiro nawet nie mówił do Izayi, wzrok mając utkwiony w talerzu jak drapieżnik ślepia w ofierze. Nawet nie mrugnął. Odpiął rzepy rękawic i zdjął je w pośpiechu, przypinając do pasa od spodni.
Po uwolnieniu rąk, od razu zabrał przyniesiony talerz, jakby w obawie, że jego darczyńca zaraz się rozmyśli ze swojego pomysłu, albo zacznie stawiać jakieś warunki, które tylko oddalą go od dorwania się do posiłku. Bez przejmowania się jakimikolwiek konwenansami, usiadł na chodniku żeby zabrać się za jedzenie. Zawahał się tylko przez chwilę przed zdjęciem maseczki, ale szybko przypomniał sobie, że Izaya już go bez niej widział, a krzykaczka chociaż tymczasowo zniknęła z okna.
Pierwszy kęs jedzenia był całkiem miłym rozczarowaniem. Jedzenie było c i e p ł e. Czuł co prawda, że talerz nie jest zimny, ale przez zmarznięte dłonie miał wrażenie, że to tylko złudzenie i czegokolwiek by nie dotknął, takie by właśnie było.
– Dzięki, nawet nie wiesz jak mnie ratujesz – wymruczał, pomiędzy kolejnymi szuflami żarcia ładowanymi do pyska i niewielkimi przerwami na to, by malutkie kąski podsuwać na brzeg talerza, tuż przy swojej dłoni, na której rozlał się sadełkiem szczur, by wygodnie kraść jedzenie.
Trudno było powiedzieć czy wychylona z okna staruszka posiwiała od darcia się na Jiro, czy miało miejsce to już wcześniej. Jej mina mówiła jednak wszystko - nie dowierzała w to, co widzi. Kołysała się z wściekłości w swoim oknie, łypiąc na yurei takim wzorkiem, że gdyby nie był już martwy, to na pewno padłby trupem pod ciężarem tych niemych oskarżeń.
– A sobie dzwoń! I ciekawe jak ci pomogą, jak zaraz wejdę na to twoje pięterko i ci na wycieraczkę...
Nagły ruch odwrócił uwagę Hasegawy od kłótni, a lekko spłoszone spojrzenie, które posłał Izayi zdradzało, że zdążył pomyśleć, że faktycznie ktoś już wezwał policję. Rozpogodził się jednak sekundę później, gdy tylko wzrok trafił na przyniesione jedzenie. Trochę nie wierzył w powrót braciszka, przekonany, że ten go po prostu dyplomatycznie spławił. Nie pierwszy raz spotkałby się przecież z pustą obietnicą.
Oparł dłoń na krawędzi kontenera i wyskoczył z niego dość sprawnie, z głośnym hukiem swojego obłego jestestwa lądując na chodniku. Mógłby siedzieć w śmietniku i całą noc, byle na złość drącej się staruszce, teraz jednak zarówno ona jak i ewentualne konsekwencje odeszły na drugi plan. Może i Jiro był magnesem na wszelkie kłopoty, ale zdążył się do tego całkowicie przyzwyczaić.
– Niech zgadnę, zrobiłeś coś złego i teraz próbujesz odpokutować pomagając mi...
Ton głosu się nieco zmienił, zapewne przez nierówną walkę z napływającą do ust śliną. Hektolitrami śliny, jeżeli ktokolwiek pokwapiłby się w obliczenia do celów naukowych. Jiro nawet nie mówił do Izayi, wzrok mając utkwiony w talerzu jak drapieżnik ślepia w ofierze. Nawet nie mrugnął. Odpiął rzepy rękawic i zdjął je w pośpiechu, przypinając do pasa od spodni.
Po uwolnieniu rąk, od razu zabrał przyniesiony talerz, jakby w obawie, że jego darczyńca zaraz się rozmyśli ze swojego pomysłu, albo zacznie stawiać jakieś warunki, które tylko oddalą go od dorwania się do posiłku. Bez przejmowania się jakimikolwiek konwenansami, usiadł na chodniku żeby zabrać się za jedzenie. Zawahał się tylko przez chwilę przed zdjęciem maseczki, ale szybko przypomniał sobie, że Izaya już go bez niej widział, a krzykaczka chociaż tymczasowo zniknęła z okna.
Pierwszy kęs jedzenia był całkiem miłym rozczarowaniem. Jedzenie było c i e p ł e. Czuł co prawda, że talerz nie jest zimny, ale przez zmarznięte dłonie miał wrażenie, że to tylko złudzenie i czegokolwiek by nie dotknął, takie by właśnie było.
– Dzięki, nawet nie wiesz jak mnie ratujesz – wymruczał, pomiędzy kolejnymi szuflami żarcia ładowanymi do pyska i niewielkimi przerwami na to, by malutkie kąski podsuwać na brzeg talerza, tuż przy swojej dłoni, na której rozlał się sadełkiem szczur, by wygodnie kraść jedzenie.
Izaya zrobił sobie w myślach krótki rachunek sumienia, czy faktycznie miał coś, czego mógłby żałować. Raczej nie, a przynajmniej nie w stosunku do swojego braciszka. Nawet nie zamierzał sobie grabić u - prawdopodobnie - silniejszego kolegi. Przewrócił tylko oczyma, gdy podał maniakowi puszek talerz z teriyaki. Skoro ratuje mu tym życie, to oznacza kolejny dobry uczynek na jego skromnej liście. Zawsze coś, zawsze może kiedyś przejdzie przez bramę do nieba czy innego tam ludzkiego wymysłu - o ile bóstwa mu wybaczą bycie niedowiarkiem.
- Smacznego. - Przykucnął sobie, opierając się o zimną ścianę budynku i postawił kubek z gorącą herbatą na bruku. Uśmiechnął się głupio. Obserwowanie Jirō jak szybko pochłania darowane mu jedzenie było dość zabawne. Wystarczyło jeszcze, żeby się udławił. Przynajmniej na talerz długo czekać nie będzie musiał. Poczeka jeszcze, żeby herbatkę wypił, towarzystwa mu dotrzyma.
Ostatecznie, aby nie siedzieć jak idiota bezczynnie sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów i zapalniczkę z wizerunkiem rudego kota. Jeden Hasegawa zaspokoi swój głód nikotynowy, a drugi po prostu głód. Ciekawy układ, na który Izaya nie narzekał. Przynajmniej wyjątkowo ma towarzystwo przy którym może sobie zapalić, a zwykle po papierosa sięgał, gdy było mu smutnawo i siedział sam w domu. Oczywiście, miał na uwadze to, że będzie musiał i tym poczęstować Jirō.
- A ten szczurek to Twój jest? - Spytał zanim wziął filtr do ust. Obstawiał, że ten zwierzak jest siedliskiem chorób. Tym bardziej nie wpuściłby braciszka pod swój dach. A przynajmniej nie z szczurem na ramieniu.
Zaciągnął się papierosem. Brak popielniczki zmusił go do kiepowania na chodnik. A mógł być kulturalny i zadbać również o to. Pod jedną rękę worek, pod drugą popielniczka. Najwyżej by się wywrócił na głupi ryj i wszystko musiałby sprzątać. To byłoby kłopotliwe.
- Swoją drogą, co Cię naszło, żeby tutaj grzebać w śmietniku?
@Hasegawa Jirō
- Smacznego. - Przykucnął sobie, opierając się o zimną ścianę budynku i postawił kubek z gorącą herbatą na bruku. Uśmiechnął się głupio. Obserwowanie Jirō jak szybko pochłania darowane mu jedzenie było dość zabawne. Wystarczyło jeszcze, żeby się udławił. Przynajmniej na talerz długo czekać nie będzie musiał. Poczeka jeszcze, żeby herbatkę wypił, towarzystwa mu dotrzyma.
Ostatecznie, aby nie siedzieć jak idiota bezczynnie sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów i zapalniczkę z wizerunkiem rudego kota. Jeden Hasegawa zaspokoi swój głód nikotynowy, a drugi po prostu głód. Ciekawy układ, na który Izaya nie narzekał. Przynajmniej wyjątkowo ma towarzystwo przy którym może sobie zapalić, a zwykle po papierosa sięgał, gdy było mu smutnawo i siedział sam w domu. Oczywiście, miał na uwadze to, że będzie musiał i tym poczęstować Jirō.
- A ten szczurek to Twój jest? - Spytał zanim wziął filtr do ust. Obstawiał, że ten zwierzak jest siedliskiem chorób. Tym bardziej nie wpuściłby braciszka pod swój dach. A przynajmniej nie z szczurem na ramieniu.
Zaciągnął się papierosem. Brak popielniczki zmusił go do kiepowania na chodnik. A mógł być kulturalny i zadbać również o to. Pod jedną rękę worek, pod drugą popielniczka. Najwyżej by się wywrócił na głupi ryj i wszystko musiałby sprzątać. To byłoby kłopotliwe.
- Swoją drogą, co Cię naszło, żeby tutaj grzebać w śmietniku?
@Hasegawa Jirō
me sorri, że tak krótko weny brak *smuteczek*
Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.
Nie uwierzyłby, gdyby ktoś powiedział mu wcześniej, że będzie siedział tu i żarł domowe, ciepłe żarcie. W dodatku takie, którego nie musiał komuś zabrać - obojętnie czy siłą czy podstępem. Takie sytuacje nie zdarzały się często. Nie zdarzały się w sumie nigdy. Może dlatego mięśnie Jiro były cały czas spięte, jakby w oczekiwaniu na najgorsze. Węszenie podstępu czy pułapki w każdym zbyt miłym geście było nie tyle normą, co zdrowym rozsądkiem.
Co chwilę zerkał kontrolnie na Izayę.
Ten jednak wyglądał na całkiem zadowolonego z towarzystwa. Sam fakt, że przecież tu z nim został był czymś, czego się nie spodziewał. Czekania na zwrot naczyń nie brał pod uwagę jako ewentualnego tłumaczenia. Mógł przecież czekać mniej ostentacyjnie, nie narażając się na zauważenie przez sąsiadów.
– Mój - potaknął z dumą, na moment przerywając jedzenie, nie tylko po to żeby się odezwać, ale też na moment dwoma palcami zakryć szczurze uszka – Resztę stada mu zmiotło jak się zawalił nasz blok, więc go sobie zatrzymałem. Taka pamiątka.
Złapał szczura w garść, odrywając go od talerza razem z trzymanym przez niego upolowanym kąskiem i podał go braciszkowi, sądząc, że pytanie o zwierzaka było powodowane wyłącznie chęcią zaprzyjaźnienia się ze szkodnikiem, a nie obawami.
– Ma na imię Karmelek, możesz go pogłaskać. Nie jest agresywny. Zazwyczaj.
Najwyraźniej Jiro miał coś wspólnego ze swoim pupilem. Przynajmniej on sam nie dostał imienia tylko i wyłącznie na cześć lepiącej się z brudu sierści. Teraz oboje wlepiali w Izayę swoje identycznie ciemne ślepia. Wzrok chociaż pełen wyczekiwania miał w sobie coś, co nie zachęcało do zaufania ani jednemu ani drugiemu.
Chwilowa przerwa w jedzeniu była całkiem dobrym pomysłem, bo Hasegawa słysząc kolejne pytanie, parsknął śmiechem, który z pewnością sprawiłby, że faktycznie udławiłby się gdyby pysk miał pełen jedzenia. Śmiech szybko zmienił się w chichot godny hieny, mimo że mężczyzna próbował się powstrzymać i zachować powagę.
– Pytasz co sprawiło, że wybrałem właśnie wasz śmietnik i w czyim śmietniku widzę się za pięć lat?
Dziabnął jedzenie widelcem, ale nie zdecydował się wrócić do jedzenia. O ile zdołał ugryźć się w język, by przestać się śmiać, tak głupi uśmiech nadal błąkał się po jego ustach.
– Nie no, trochę się wjebałem. Obiecałem szczeniakowi nowy plecak do szkoły, a nie spodziewałem się, że taki kawałek szmaty będzie tyle kosztował, więc... no. Mam dwa dni żeby uzbierać hajs. Rano na wysypisku będzie za duża konkurencja, więc postanowiłem się dobrać od razu do źródła – wyjaśnił beztrosko jakby mówił o swoim najzwyklejszym dniu w pracy, sięgając po herbatę, specjalnie z początku nieco powoli, by dać Izayi możliwość powstrzymania go, gdyby ta jednak nie była dla niego – I ta-dam, oto jestem. Nie śledziłem cię, nie wiedziałem, że tu mieszkasz. Bo dlatego pytasz, tak?
Co chwilę zerkał kontrolnie na Izayę.
Ten jednak wyglądał na całkiem zadowolonego z towarzystwa. Sam fakt, że przecież tu z nim został był czymś, czego się nie spodziewał. Czekania na zwrot naczyń nie brał pod uwagę jako ewentualnego tłumaczenia. Mógł przecież czekać mniej ostentacyjnie, nie narażając się na zauważenie przez sąsiadów.
– Mój - potaknął z dumą, na moment przerywając jedzenie, nie tylko po to żeby się odezwać, ale też na moment dwoma palcami zakryć szczurze uszka – Resztę stada mu zmiotło jak się zawalił nasz blok, więc go sobie zatrzymałem. Taka pamiątka.
Złapał szczura w garść, odrywając go od talerza razem z trzymanym przez niego upolowanym kąskiem i podał go braciszkowi, sądząc, że pytanie o zwierzaka było powodowane wyłącznie chęcią zaprzyjaźnienia się ze szkodnikiem, a nie obawami.
– Ma na imię Karmelek, możesz go pogłaskać. Nie jest agresywny. Zazwyczaj.
Najwyraźniej Jiro miał coś wspólnego ze swoim pupilem. Przynajmniej on sam nie dostał imienia tylko i wyłącznie na cześć lepiącej się z brudu sierści. Teraz oboje wlepiali w Izayę swoje identycznie ciemne ślepia. Wzrok chociaż pełen wyczekiwania miał w sobie coś, co nie zachęcało do zaufania ani jednemu ani drugiemu.
Chwilowa przerwa w jedzeniu była całkiem dobrym pomysłem, bo Hasegawa słysząc kolejne pytanie, parsknął śmiechem, który z pewnością sprawiłby, że faktycznie udławiłby się gdyby pysk miał pełen jedzenia. Śmiech szybko zmienił się w chichot godny hieny, mimo że mężczyzna próbował się powstrzymać i zachować powagę.
– Pytasz co sprawiło, że wybrałem właśnie wasz śmietnik i w czyim śmietniku widzę się za pięć lat?
Dziabnął jedzenie widelcem, ale nie zdecydował się wrócić do jedzenia. O ile zdołał ugryźć się w język, by przestać się śmiać, tak głupi uśmiech nadal błąkał się po jego ustach.
– Nie no, trochę się wjebałem. Obiecałem szczeniakowi nowy plecak do szkoły, a nie spodziewałem się, że taki kawałek szmaty będzie tyle kosztował, więc... no. Mam dwa dni żeby uzbierać hajs. Rano na wysypisku będzie za duża konkurencja, więc postanowiłem się dobrać od razu do źródła – wyjaśnił beztrosko jakby mówił o swoim najzwyklejszym dniu w pracy, sięgając po herbatę, specjalnie z początku nieco powoli, by dać Izayi możliwość powstrzymania go, gdyby ta jednak nie była dla niego – I ta-dam, oto jestem. Nie śledziłem cię, nie wiedziałem, że tu mieszkasz. Bo dlatego pytasz, tak?
Satō Kisara and Hasegawa Izaya szaleją za tym postem.
Mógł się spodziewać, że braciszek ma nietypowe zwierzątko. Według Izayi bardziej pasowałoby mu towarzystwo jakiegoś groźnego psa, na przykład dobermana, niż szczura. No cóż. Kto co woli.
Drugiej rzeczy, której kompletnie się nie spodziewał - skończenie z szczurem w rękach. Wymusiło to wsadzenie sobie papierosa między zęby, aby nie zakurzyć zwierzaka. Czytał w niecnych internetach, że dym z papierosów może narazić zwierzęta na chłoniaka czy inne tego typu paskudztwa doprowadzające do śmierci. W życiu nie chciałby narażać czyjegokolwiek pupila na taki tragiczny los.
Z cichym westchnięciem spojrzał błagająco raz na szczurka, raz na Jirō. Faktycznie nie dostrzegł w spojrzeniach obu niczego świadczącego o niebezpieczeństwie. Może faktycznie nie powinien obawiać się ewidentnie starszego kolegi o cokolwiek złego? No, cóż. Najwyżej przejedzie się na swojej ufności. Oby tylko na tym dużo nie stracił.
Delikatnie odłożył Karmelka na swoje kolana i pogłaskał go wskazującym palcem po głowie z nadzieją, że ten go nie ugryzie. Jeszcze w życiu nie miał do czynienia z gryzoniem. Nowe doświadczenia i człowiek z dnia na dzień jest mądrzejszy. Chyba. Był tylko ciekaw, czy szczur tak jak i właściciel są tylko oblani szorstką szczeciną i oboje w duszy są kochani aż do bólu. I tacy skrzywdzeni przez los. Szczurek stracił całą rodzinę, a starszy Hasegawa? Cholera wie. Wyglądał mu na dość tajemniczą personę, która prosi się, aby wyciągnąć z niej jak najwięcej. Może przez poskładanie elementów puzzli z nim związanych dostarczyłoby Izayi informacje przez które mógłby dociec, czy faktycznie coś łączy ich na tle pokrewieństwa. Kto wie?
- Niee, spokojnie. Nie przeprowadzam rekrutacji w poszukiwaniu pracowników śmietnikowych. - Rozbawiony swoim własnym żartem uśmiechnął się radośnie. - No chyba, że zainteresowany jesteś. - Uniósł brwi, wyciągając papierosa z ust. Czekał na odpowiedź i czy drugi Hasegawa ogarnie dalsze żartowanie.
Pamiętając o Karmelku na kolanach trzymał papierosa z dala od niego, aby nie zadymić zwierzaka. Nawet zaciągając się papierosem wypuszczał dym unosząc głowę do góry.
Wysłuchał do końca braciszka. A to ciekawe, ma dzieciaka. Chyba, bo cholera wie jakiego szczeniaka ma na myśli. Raczej nie wysłałby takiego psa psa do szkoły. Prawda? Jedno było pewne, potrzebuje coś dla tejże osoby. Kasę na plecak. Gdyby miał przy sobie jakieś drobne to najpewniej by mu dał.
- Masz konto bankowe? Coś tam mogę Ci przelać. - Ach, ta dobra strona Izayi się odezwała. Najwyżej Jirō leci sobie w chuja i tak naprawdę potrzebuje kasy na żarcie. W tej chwili także dał po sobie poznać, że można od niego uzyskać pieniądze tak o. Może na minus, może nie. Kolejny znak zapytania pojawił się w głowie okularnika. Czy Jirō pozostanie mu dłużny za tą dobroduszność?
- Ile lat ma ten Twój szczeniaczek? - Odwrócił buźkę w stronę domniemanego braciszka. Wykazywanie zainteresowania i dawanie dostatecznej, nieprzesadzonej atencji zawsze jest na plus dopóki druga osoba nie jest zbyt podejrzliwa. Osobiście, Izaya nie widział w nim takiego podejrzliwca. Szczególnie, określając siłę fizyczną jednej i drugiej strony. W końcu, gdyby Izaya stanowił zagrożenie, Jirō mógłby bez problemu złoić mu dupę.
@Hasegawa Jirō
Drugiej rzeczy, której kompletnie się nie spodziewał - skończenie z szczurem w rękach. Wymusiło to wsadzenie sobie papierosa między zęby, aby nie zakurzyć zwierzaka. Czytał w niecnych internetach, że dym z papierosów może narazić zwierzęta na chłoniaka czy inne tego typu paskudztwa doprowadzające do śmierci. W życiu nie chciałby narażać czyjegokolwiek pupila na taki tragiczny los.
Z cichym westchnięciem spojrzał błagająco raz na szczurka, raz na Jirō. Faktycznie nie dostrzegł w spojrzeniach obu niczego świadczącego o niebezpieczeństwie. Może faktycznie nie powinien obawiać się ewidentnie starszego kolegi o cokolwiek złego? No, cóż. Najwyżej przejedzie się na swojej ufności. Oby tylko na tym dużo nie stracił.
Delikatnie odłożył Karmelka na swoje kolana i pogłaskał go wskazującym palcem po głowie z nadzieją, że ten go nie ugryzie. Jeszcze w życiu nie miał do czynienia z gryzoniem. Nowe doświadczenia i człowiek z dnia na dzień jest mądrzejszy. Chyba. Był tylko ciekaw, czy szczur tak jak i właściciel są tylko oblani szorstką szczeciną i oboje w duszy są kochani aż do bólu. I tacy skrzywdzeni przez los. Szczurek stracił całą rodzinę, a starszy Hasegawa? Cholera wie. Wyglądał mu na dość tajemniczą personę, która prosi się, aby wyciągnąć z niej jak najwięcej. Może przez poskładanie elementów puzzli z nim związanych dostarczyłoby Izayi informacje przez które mógłby dociec, czy faktycznie coś łączy ich na tle pokrewieństwa. Kto wie?
- Niee, spokojnie. Nie przeprowadzam rekrutacji w poszukiwaniu pracowników śmietnikowych. - Rozbawiony swoim własnym żartem uśmiechnął się radośnie. - No chyba, że zainteresowany jesteś. - Uniósł brwi, wyciągając papierosa z ust. Czekał na odpowiedź i czy drugi Hasegawa ogarnie dalsze żartowanie.
Pamiętając o Karmelku na kolanach trzymał papierosa z dala od niego, aby nie zadymić zwierzaka. Nawet zaciągając się papierosem wypuszczał dym unosząc głowę do góry.
Wysłuchał do końca braciszka. A to ciekawe, ma dzieciaka. Chyba, bo cholera wie jakiego szczeniaka ma na myśli. Raczej nie wysłałby takiego psa psa do szkoły. Prawda? Jedno było pewne, potrzebuje coś dla tejże osoby. Kasę na plecak. Gdyby miał przy sobie jakieś drobne to najpewniej by mu dał.
- Masz konto bankowe? Coś tam mogę Ci przelać. - Ach, ta dobra strona Izayi się odezwała. Najwyżej Jirō leci sobie w chuja i tak naprawdę potrzebuje kasy na żarcie. W tej chwili także dał po sobie poznać, że można od niego uzyskać pieniądze tak o. Może na minus, może nie. Kolejny znak zapytania pojawił się w głowie okularnika. Czy Jirō pozostanie mu dłużny za tą dobroduszność?
- Ile lat ma ten Twój szczeniaczek? - Odwrócił buźkę w stronę domniemanego braciszka. Wykazywanie zainteresowania i dawanie dostatecznej, nieprzesadzonej atencji zawsze jest na plus dopóki druga osoba nie jest zbyt podejrzliwa. Osobiście, Izaya nie widział w nim takiego podejrzliwca. Szczególnie, określając siłę fizyczną jednej i drugiej strony. W końcu, gdyby Izaya stanowił zagrożenie, Jirō mógłby bez problemu złoić mu dupę.
@Hasegawa Jirō
maj 2038 roku