Po poprzednim pokoju motyw nawiedzonego domu nawet mu się spodobał. A na dreszczyk był nieco uodporniony ze względu na zawód oraz niedawne przygody. Dawno już nie wyrwał gigantycznemu pająkowi głowy i kończyn. I szczerze? Z chęcią by to powtórzył. Jiro gdzieś mu uciekł, więc nie miał pojęcia z kim wyląduje w pokoju. Miał już jednak pewność że podłoga na sto procent wytrzyma Shibowe obciążenie. Nawet jeśli był odziany w przebrania wielkiej wampirycznej papugi. Oczywiście z gołą klatą, bo jak że by inaczej.
Nie miał pary, więc ta została mu przydzielona inna osoba z kolejki. Nieco się zdziwił na widok znajomego rudzielca z tuneli, co równocześnie wywołało u niego nie mały uśmiech. - No proszę. Świat zdecydowanie jest za mały. Albo przynajmniej to miasto. - Bo w sumie może i na rudzelca od tamtej pamiętnej wyprawy nie wpadł ani razu, ale zdecydowanie zapamiętał jego paszczę, kiedy próbował nieskutecznie wybudzić ranionego przez pająka Blotkę.
W końcu razem weszli do środka - Cholera, ciemnawo tu - Rzucił odruchowo stwierdzając dosyć oczywisty fakt, bo kiedy tylko zdążył to powiedzieć... Zrobiło się ciemno zupełnie jakby ktoś światło wziął i po prostu ukradł. Mógłby spróbować przyświecić mocą, ale trwałoby to zaledwie ułamek sekundy. Ponieważ tylko tyle trwał rozbłysk płomieni w których pojawiały mu się uszka i ogonek. Była jeszcze opcja złotej aury, ale... Zabiłoby to nastrój do końca. Dźwięk za to jaki się za nimi rozległ brzmiał naprawdę znajomo. Niewiele myśląc skierował się do diody, która poprowadziła ich do latarek. Odpalił jedną z nich i pierwszym co dostrzegł był jakiś identyfikator. Na szczęście nie urodzinowy, bo to byłby dopiero horror. Był też przy nim kluczyk, który ochoczo zgarnął i wtedy też... znalazł napis. - Opis Onryu wypisz wymaluj. - Mruknął odczytując krwawy napis. - W porządku? - Spojrzał na Shina, który chyba niezbyt przepadał za mrokiem.
Rzut: Sukces
@Warui Shin'ya
Nie miał pary, więc ta została mu przydzielona inna osoba z kolejki. Nieco się zdziwił na widok znajomego rudzielca z tuneli, co równocześnie wywołało u niego nie mały uśmiech. - No proszę. Świat zdecydowanie jest za mały. Albo przynajmniej to miasto. - Bo w sumie może i na rudzelca od tamtej pamiętnej wyprawy nie wpadł ani razu, ale zdecydowanie zapamiętał jego paszczę, kiedy próbował nieskutecznie wybudzić ranionego przez pająka Blotkę.
W końcu razem weszli do środka - Cholera, ciemnawo tu - Rzucił odruchowo stwierdzając dosyć oczywisty fakt, bo kiedy tylko zdążył to powiedzieć... Zrobiło się ciemno zupełnie jakby ktoś światło wziął i po prostu ukradł. Mógłby spróbować przyświecić mocą, ale trwałoby to zaledwie ułamek sekundy. Ponieważ tylko tyle trwał rozbłysk płomieni w których pojawiały mu się uszka i ogonek. Była jeszcze opcja złotej aury, ale... Zabiłoby to nastrój do końca. Dźwięk za to jaki się za nimi rozległ brzmiał naprawdę znajomo. Niewiele myśląc skierował się do diody, która poprowadziła ich do latarek. Odpalił jedną z nich i pierwszym co dostrzegł był jakiś identyfikator. Na szczęście nie urodzinowy, bo to byłby dopiero horror. Był też przy nim kluczyk, który ochoczo zgarnął i wtedy też... znalazł napis. - Opis Onryu wypisz wymaluj. - Mruknął odczytując krwawy napis. - W porządku? - Spojrzał na Shina, który chyba niezbyt przepadał za mrokiem.
Rzut: Sukces
@Warui Shin'ya
#a2006d
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Może to ciągłe napięcie poprzepalało styki w mózgu, a może los z niego zadrwił, ponownie wrzucając w otchłań akurat tego pomieszczenia. Shin zdążył nabrać odpowiedniego bagażu paranoi, bo jakkolwiek się nie oddalał, cały czas miał wrażenie, że wraca do tego samego punktu, ktoś depcze mu po piętach i znika, gdy tylko obejrzy się za ramię. Ciało wydawało się niepotrzebnie napinać, kroki stawiał sztywno i chwiejnie, z każdym skrzypnięciem deski zmuszając się, by nie zadrżeć, ale kiedy koniec końców wylądował w pokoju, który przecież już musiał przetrwać, powietrze wokół zgęstniało i ledwo łapał w płuca tlen. Na pytanie czy jest w porządku pokręcił tylko głową, chociaż jego nowy towarzysz nie mógł tego zobaczyć. Na głos nigdy by się jednak nie przyznał jak mocno kołacze mu serce i ile silnej woli wkłada w to, żeby nie poddać się bezpodstawnej panice.
- Jesteś pewien, że to świat jest za mały? - rzucił słabo i jakoś tak nerwowo, chwilę po tym jak przypadkiem wpadł na kompana rozgrywki, ramieniem odbijając się od jego muskulatury. Nic prawie nie widział, ale ciężko doprecyzować czy ze względu na ogólny mrok, czy przez ciągle zamykane powieki. Trzy krzywe kroki w bok dały mu jednak wgląd w drugą zagadkę, kiedy już wreszcie nabrał powietrza i uznał, że może zerknąć w co stuknął butem. Snop światła z latarki, która znalazła się w jego dłoni bogowie-wiedzą-jakim-sposobem, rozgonił mrok z wyprężonej figurki kota. Smukły łuk grzbietu wychwycił błysk i przynajmniej miało się pewność, że to jedynie atrapa.
- Tu się rozgrywają ludzkie dramaty. - Komentarz odbił się od klaustrofobicznych ścian, wmieszał w terkot puszczany z licznych głośników. Odgłos charczenia, tak charakterystyczny dla postaci z Ju-On, wyżymał mu żołądek jak ścierę. - Są zdjęcia - poinformował, wyciągając spomiędzy kartek fotografie długowłosej kobiety, ledwo pamiętając, że to właśnie ona jest prowodyrką całego dźwięcznego zamieszania. - Kochała innego, więc mąż ją zabił. Całkiem standardowa procedura, co? - W śmiechu, który wyrwał mu się z krtani, było coś panikarskiego. Zdawał sobie przecież sprawę z tego, że wszystko jest odpowiednio nastrojową grą; że gdzieś tutaj czają się umiejętnie schowane kamery, by organizatorzy mogli śledzić poczynania przestraszonych uczestników, w kluczowych chwilach puszczając złowieszcze nagranie albo uderzając w drzwi dla efektu przytłoczenia. Groza narastała jednak mimo tej świadomości; nieprzeniknione cienie, słaba latarka i ciągłe stukanie, jakby ktoś o bosych piętach przebiegał przez pokój po drugiej stronie, wydawały się zbyt rzeczywiste. Chciał i potrzebował stąd wyjść, bo od abstrakcyjnie krwawych scenariuszy pulsowało mu już w skroniach.
- A ty coś masz? - Z nadzieją przekierował słaby błysk trzymanego urządzenia w kierunku Shiby, szczelniej okrywając się swoją peleryną. Jakby nagle zrobiło się zimniej o kilka stopni.
- Jesteś pewien, że to świat jest za mały? - rzucił słabo i jakoś tak nerwowo, chwilę po tym jak przypadkiem wpadł na kompana rozgrywki, ramieniem odbijając się od jego muskulatury. Nic prawie nie widział, ale ciężko doprecyzować czy ze względu na ogólny mrok, czy przez ciągle zamykane powieki. Trzy krzywe kroki w bok dały mu jednak wgląd w drugą zagadkę, kiedy już wreszcie nabrał powietrza i uznał, że może zerknąć w co stuknął butem. Snop światła z latarki, która znalazła się w jego dłoni bogowie-wiedzą-jakim-sposobem, rozgonił mrok z wyprężonej figurki kota. Smukły łuk grzbietu wychwycił błysk i przynajmniej miało się pewność, że to jedynie atrapa.
- Tu się rozgrywają ludzkie dramaty. - Komentarz odbił się od klaustrofobicznych ścian, wmieszał w terkot puszczany z licznych głośników. Odgłos charczenia, tak charakterystyczny dla postaci z Ju-On, wyżymał mu żołądek jak ścierę. - Są zdjęcia - poinformował, wyciągając spomiędzy kartek fotografie długowłosej kobiety, ledwo pamiętając, że to właśnie ona jest prowodyrką całego dźwięcznego zamieszania. - Kochała innego, więc mąż ją zabił. Całkiem standardowa procedura, co? - W śmiechu, który wyrwał mu się z krtani, było coś panikarskiego. Zdawał sobie przecież sprawę z tego, że wszystko jest odpowiednio nastrojową grą; że gdzieś tutaj czają się umiejętnie schowane kamery, by organizatorzy mogli śledzić poczynania przestraszonych uczestników, w kluczowych chwilach puszczając złowieszcze nagranie albo uderzając w drzwi dla efektu przytłoczenia. Groza narastała jednak mimo tej świadomości; nieprzeniknione cienie, słaba latarka i ciągłe stukanie, jakby ktoś o bosych piętach przebiegał przez pokój po drugiej stronie, wydawały się zbyt rzeczywiste. Chciał i potrzebował stąd wyjść, bo od abstrakcyjnie krwawych scenariuszy pulsowało mu już w skroniach.
- A ty coś masz? - Z nadzieją przekierował słaby błysk trzymanego urządzenia w kierunku Shiby, szczelniej okrywając się swoją peleryną. Jakby nagle zrobiło się zimniej o kilka stopni.
@Shiba Ookami
UBIÓR: na umyślnie poplamioną ziemią i krwią białą koszulę zarzucona została intensywnie czerwona peleryna z głębokim kapturem; myśliwskie spodnie podtrzymane na biodrach starym, skórzanym paskiem, za który wetknięto pokrowiec z atrapą noża; na dłoniach rękawiczki bez palców; podeszwa sznurowanych do połowy łydki butów zostawia w ziemi ślady wilczych łap;
UBIÓR: na umyślnie poplamioną ziemią i krwią białą koszulę zarzucona została intensywnie czerwona peleryna z głębokim kapturem; myśliwskie spodnie podtrzymane na biodrach starym, skórzanym paskiem, za który wetknięto pokrowiec z atrapą noża; na dłoniach rękawiczki bez palców; podeszwa sznurowanych do połowy łydki butów zostawia w ziemi ślady wilczych łap;
No dobra. Ja też jestem spory. - Ale świat mimo wszystko mały nadal był. Naprawdę czasem ciężko spotkać kogoś znajomego w tak wielkim mieście. Chociaż na świecie nadal bywały większe. Wleźli do pomieszczenia i jedno mógł stwierdzić na pewno po tym jak już to moment byli. - Ale tu kurwa ciasno. - Zdecydowanie oszczędzali na przestrzeni w metrach kwadratowych. Widocznie ten pokój do tak obszernych nie należał. Zbliżył się żeby przyjrzeć się zdjęciom jednocześnie kładąc mu rękę na ramieniu. Ciemno było, więc niech chociaż wie że Shiba stał w razie czego obok. - Jeden z najstarszych motywów świata. Skoro taki był, to nic dziwnego ze kochała innego. - Mało kto chciałby się umawiać z kimś kto ma takiego pierdolca konkretnego. Rozglądał się jednak ku jego nieszczęściu to tym razem... Niestety nic konkretnego. Musi coś tu jeszcze być... A ty coś widzisz? - Bo on niestety, jak to mówią w chinach... ni chu ja. - Dobrze się czujesz? Coś pobladłeś troszkę.
RZUT: va FAIL
@Warui Shin'ya
RZUT: va FAIL
@Warui Shin'ya
#a2006d
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Ciężar cudzej ręki na barku go spiął. Nie ze strachu. Bardziej z zaskoczenia, że mężczyzna postanowił go dotknąć tak nieoczekiwanie, choć nie było ku temu szczególnej potrzeby. Nie zareagował jednak negatywnie. W pierwszym odruchu wyprostował nieco ramiona, ale zaraz później powrócił do znalezionych zapisków, w pełni przekładając uwagę na ich treść. W końcu Shiba miał rację, że to jeden z najstarszych motywów świata. Trochę nieszczęśliwej miłości i tragedia murowana. Przesadna reakcja kobiety wydawała się naciągana, ale w gruncie rzeczy nie jemu oceniać na ile miała słuszność. Jakby nie patrzeć - w pewien sposób ją przypominał. Ciężkie kajdany przytrzymywały go w Utsushiyo, podobnie jak Kayako na Ziemi przytrzymywała klątwa. Może więc równie dobrze można było stworzyć pokój na podobiznę jego historii?
Pokręcił głową, zamykając dziennik i odkładając go na swoje miejsce. Nieważne jak próbował zająć myśli, nie zmieniało to faktu, że wokół było cholernie ciemno, a jego jedyne źródło światła mieściło się w małej, w połowie zepsutej latarce, której mdły poblask ledwo radził sobie z mrokiem. Więc nie, nie czuł się dobrze. Odetchnął na pytanie towarzysza, przekręcając twarz w jego kierunku. Kiedy to zrobił, omal nie otarł się policzkiem o nagie ramię.
- Nie jestem wielkim fanem przerażających bajeczek z krwawym zakończeniem - przyznał wreszcie. - Nie to, że ich nie lubię jako tako. Są w porządku, ale dawkowane, bo nie rozumiem za bardzo ich fenomenu. Za mało mamy horrorów w normalnym życiu? Oh. - Przypadkiem natrafił snopem światła na wannę. Wskazał ją ruchem brody, pół chwili później ruszając już do akrylowych ścianek. Wydobycie z otchłani sztucznej wody równie sztucznej głowy o splątanych włosach zajęło następne kilka sekund. Widok martwego oblicza wydobył z gardła Shin'yi jęk - zrezygnowania przede wszystkim.
- Dlaczego to nie mógł być, do diabła, różowy pluszak z karteczką "Przytul mnie"? Różowe rzeczy też są przerażające. Nawet bardziej, bo nikt się po nich nie spodziewa ataku. - Ujął jednak w palce wiadomość, przez zmrużone powieki starając się rozczytać zdania. - Wszystkie litery "N" są wyróżnione. W notatniku podobnie zaznaczyli "U". To pewnie będzie miało zaraz jakieś logiczne znaczenie.
Logiki nie było właściwie żadnej, kiedy niecały kwadrans później, niedługo przed końcem ich porażki, krtań Shina zdawała się krwawić od krzyku. Wrzasnął tylko raz, ale aktor, który go wystraszył, nieomal nie uzyskał nowego, tym razem prawdziwego, siniaka, kiedy dłoń Waruiego zwinęła się w pięść gotowa wykonać cios.
Powstrzymał się tylko przez nagłe zapalenie światła i ujrzenie wyszczerzonej, umalowanej twarzy.
Jemu było mniej do śmiechu.
Pokręcił głową, zamykając dziennik i odkładając go na swoje miejsce. Nieważne jak próbował zająć myśli, nie zmieniało to faktu, że wokół było cholernie ciemno, a jego jedyne źródło światła mieściło się w małej, w połowie zepsutej latarce, której mdły poblask ledwo radził sobie z mrokiem. Więc nie, nie czuł się dobrze. Odetchnął na pytanie towarzysza, przekręcając twarz w jego kierunku. Kiedy to zrobił, omal nie otarł się policzkiem o nagie ramię.
- Nie jestem wielkim fanem przerażających bajeczek z krwawym zakończeniem - przyznał wreszcie. - Nie to, że ich nie lubię jako tako. Są w porządku, ale dawkowane, bo nie rozumiem za bardzo ich fenomenu. Za mało mamy horrorów w normalnym życiu? Oh. - Przypadkiem natrafił snopem światła na wannę. Wskazał ją ruchem brody, pół chwili później ruszając już do akrylowych ścianek. Wydobycie z otchłani sztucznej wody równie sztucznej głowy o splątanych włosach zajęło następne kilka sekund. Widok martwego oblicza wydobył z gardła Shin'yi jęk - zrezygnowania przede wszystkim.
- Dlaczego to nie mógł być, do diabła, różowy pluszak z karteczką "Przytul mnie"? Różowe rzeczy też są przerażające. Nawet bardziej, bo nikt się po nich nie spodziewa ataku. - Ujął jednak w palce wiadomość, przez zmrużone powieki starając się rozczytać zdania. - Wszystkie litery "N" są wyróżnione. W notatniku podobnie zaznaczyli "U". To pewnie będzie miało zaraz jakieś logiczne znaczenie.
Logiki nie było właściwie żadnej, kiedy niecały kwadrans później, niedługo przed końcem ich porażki, krtań Shina zdawała się krwawić od krzyku. Wrzasnął tylko raz, ale aktor, który go wystraszył, nieomal nie uzyskał nowego, tym razem prawdziwego, siniaka, kiedy dłoń Waruiego zwinęła się w pięść gotowa wykonać cios.
Powstrzymał się tylko przez nagłe zapalenie światła i ujrzenie wyszczerzonej, umalowanej twarzy.
Jemu było mniej do śmiechu.
@Shiba Ookami
rzut czwarty (87) - sukces; zakończenie fabuły z pokoju drugiego;
Ye Lian and Shiba Ookami szaleją za tym postem.
maj 2038 roku