Arihyoshi Reiko x Yakushimaru Shizuka
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Arihyoshi Reiko

Sob 4 Lis - 4:43
Była jak kundel, który zerwawszy się z łańcucha gnał przed siebie, zaślepiony ideą wolności, nie bacząc na żadne przeszkody. Czymże były, w porównaniu do ciężkiego metalu pod którym przez całe dotychczasowe życie uginał się kark? Nie winiła brata, chciał dobrze. Rozumiała powody i była mu wdzięczna, a jednak… Ciągle miała wrażenie, jakby coś pełzało jej pod skórą, gryzło wściekle od środka, chcąc wydostać się na zewnątrz. Dopiero po wypadku, kiedy atmosfera w domu się zagęściła, a sprzeczki z Hotaru weszły na nowy poziom, zrozumiała. To nie pasożyty wyżerały ją od wewnątrz, tylko ona sama. Nie była już tą stłamszoną dziewczynką, którą można było trzymać w złotej klatce. W starym ciele było jej po prostu zbyt ciasno. Potrzebowała swobody i zamierzała po nią sięgnąć, choćby kilka chwil później miała ugrzęznąć pod lawiną wyrzutów sumienia. W tym wszystkim to ona wychodziła na złą, niewdzięczną młodszą siostrę.

To właśnie pragnienie wolności pchnęło ją do wyprowadzki, wprawiając w ruch maszynę, której nie byłaby już w stanie zatrzymać, nawet gdyby chciała. Nowe znajomości ekscytowały znacznie bardziej niż powinny, nieczęsto przesłaniając zdrowy rozsądek. Chciała spróbować wszystkiego, co ten świat miał jej do zaoferowania, czymkolwiek to wszystko było. Trudno powiedzieć, czy była tak odważna, czy tak głupia, gdy zgodziła się wybrać na halloweenową zabawę z ledwie poznaną współlokatorką. Może i niewiele o niej wiedziała, ale przecież miały od teraz mieszkać razem. To był wystarczający powód, aby natychmiast obdarzyła rówieśniczkę zaufaniem.

Mimo małej paranoi, że za każdym rogiem czai się Hotaru, ruszyła w kierunku wschodniego skrzydła rezydencji. Mogła mieć tylko nadzieję, że przesłaniająca oblicze smolista maska o masywnych, wilczych kłach oraz narzucona na włosy peruka zmylą brata, jeśliby jakimś cudem na siebie wpadli. Bo wcale jej nie śledził, prawda? Prawda? Zbyt zaaferowana tą myślą, nieświadomie zaprowadziła towarzyszącą jej Shizukę prosto pod zielone drzwi pokoju numer cztery. Pchnęła umorusane sztuczną krwią wrota i wkroczyła do pomieszczenia.

- Albo efekty specjalne kosztowały fortunę, albo wyszłyśmy na zewn-... - Nie dokończyła, natychmiast kierując kroki ku błyszczącemu w oddali przedmiotowi. Jak naiwniak, którym faktycznie była. - Coś tam leży, pójdę zobaczyć i zaraz wrócę!

@Yakushimaru Shizuka
rzut pierwszy (23) - stylowa porażka  nodramat
Arihyoshi Reiko

Ye Lian and Raikatsuji Shiimaura szaleją za tym postem.

Yakushimaru Shizuka

Sob 4 Lis - 17:27
 Uwielbiała obchody święta strachów, duchów i całego tego ogólnego horroru, nawet jeśli momentami niektóre elementy stawały się wręcz kiczowate. Stworzenie sobie idealnego kostiumu potrafiła zaczynać już kilka miesięcy wcześniej, a jeszcze parę lat temu razem z innymi dzieciakami chodziła po domach żebrując o cukierki w piękny sposób – grożąc wykonaniem jakiegoś niemiłego psikusa, jeśli nie zostaną przekupieni. Żałowała tylko jednego, że nigdy nie robili tego rodzinnie, z całą resztą rodzeństwa. Były co prawda próby, ale one często kończyły się jakąś kłótnią, którą ciężko było nazwać przyjaznymi przepychankami. Nadal zastanawiała się, jakim cudem akademik nie wybuchł od takiego zagęszczenia Yakushimarów na jego terenie; wszystko opierało się najpewniej o fakt, że brakowało im jeszcze jednego, żeby wszystko się posypało od przekroczenia masy krytycznej.
 Ten rok nie niósł ze sobą skrzętnie przygotowanego ubioru, skomplikowanego i upiornego. Prawdę mówiąc, przez dłuższy czas rozważała po prostu obejrzenie sobie wieczorem jakiegoś filmu, może nawet jakiejś podłej klasy, która przerażała wyłącznie swoją niską jakością. Na horyzoncie pojawił się jednak jeden promyczek nadziei na odzyskanie chęci do wyjścia w kierunku imprezy – nowa współlokatorka, z którą warto się było jakoś zintegrować. Uderzanie do jakiegoś baru, żeby się schlać i poznać od najgorszej strony było zbyt przereklamowane, a do tego nie w stylu Shizuki. Charytatywny bal u rodziny Aikiryu z minionego Halloween ominął ją dość szerokim łukiem, ale teraz podobno przygotowali jakieś nowe atrakcje, które kusiły, żeby je sprawdzić.
 Nie wypadało jednak iść bez żadnego stroju. Poszła w minimalizm – zwykle noszone soczewki kontaktowe tym razem zostały zmienione na wersję zabarwioną na czerwono, lśniącą złowrogo w ciemnościach. Makijażem ustylizowała się na trupa, starając się wcielić w świeże zombie, którego jeszcze nie zdążyła nadgryźć zgnilizna. Włosów wystarczyło nie uczesać, a potem utrwalić ten łóżkowy nieład lakierem, żeby z czasem nie dokonały samowyprostowania. Ubiór składać się miał z czarnej koszuli, dopasowanych spodni, już od nowości wyglądających jakby wpadły w ręce Kruegera, a w domu miała jakieś rozwalone trampki, które teraz zyskały nowe życie na kilka godzin.
 – No, proszę, jak się powodzi b o g a c z o m – skwitowała wystrój wnętrza po przekroczeniu progu zachęcających krwawymi śladami zielonych drzwi. – Ciekawe czy któryś wisielec jest prawdziwy. – Zamknęła przejście, żeby mgła nie uciekała. Nie była pewna, czego się spodziewać. Taniego jump scare’a, od którego mimowolnie i tak podskoczy? Którąś z nich coś wciągnie pod ziemię? Miejsce miało klimat, to musiała przyznać. Odgłosy dochodzące z oddali potęgowały tajemnicę, niepewność i podsuwały serce nieco bliżej gardła. Zwłaszcza te pęknięcia gałązek, jakby ktoś już się do nich podkradał.
 – Chodź na ścieżkę. Na bank chcą nas rozdzielić, albo wciągnąć głębiej. Grałam kiedyś w taką gierkę o Czerwonym Kapturku, zrobili coś podobnego. Wszystko, co trzeba było zrobić, to po prostu iść dróżką, ale jak się skusiło na zejście z niej to już nie można było wrócić i działy się dziwne rzeczy.

@Arihyoshi Reiko
rzut drugi (83) - dzięki sukcesowi jeszcze żyjemy rip
Yakushimaru Shizuka
Arihyoshi Reiko

Pon 6 Lis - 2:44
Dwa kroki dalej i pół oddechu później zatrzymała się za sprawą słów Shizuki. Zamarła na ułamek sekundy, choć mogłaby przysiąc, że w jej głowie zdążyło minąć co najmniej kilka długich minut, gdy przerabiała wszystkie możliwe scenariusze. Ostatecznie doszła do wniosku, że współlokatorka miała rację, a kuszący błyskiem przedmiot miał ją jedynie ściągnąć z obranej drogi. Odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, niezbyt chętnie rezygnując ze zbadania obiektu. Świecił się, może był coś wart? To wtedy też zorientowała się, jak gęsta była mgła wypełniająca pomieszczenie - parę kroków więcej i nie byłaby już w stanie odszukać wzrokiem znajomej sylwetki. Na szczęście nie zdążyła oddalić się na tyle, by kontury całkowicie się zamazały. Wróciła na główną ścieżkę, zrównując krok z rówieśniczką. Szły dalej, a atmosfera robiła się coraz bardziej upiorna. Przy którymś trzasku pękającej gałązki nieomal złapała drugą dziewczynę za rękę, powstrzymując odruch kilka marnych centymetrów od bezpieczeństwa, po które instynktownie chciała sięgnąć. Niby wiedziała, że to wszystko nie było prawdziwe, a jednak… Może to przez halucynacje których ostatnio doświadczała, a może wystarczyło zwykłe zmęczenie, by stała się tak podatna na bombardujące ją bodźce.

- Słyszysz? - Potrzeba zapewnienia, że nie jest jedyną, której uszu docierają nowe dźwięki, zaatakowała znienacka. Zaraz za nią powoli, leniwie toczył się ciężar niewyjawionego nigdy sekretu. Nie mogła, nie chciała i nie potrafiła się nim z nikim podzielić. Chyba wciąż miała nadzieję, że problem pewnego dnia po prostu zniknie. - Te szepty… - Doprecyzowała jeszcze, ściszając głos, jakby ktoś je mógł tutaj usłyszeć. Ich obecność i tak zbyt mocno odcinała się na tle ciemnego lasu wisielców.

Kolejne przyszło zawahanie, bo jeśli Shizuka faktycznie nie słyszała tego co ona, to mogła wyjść na bardziej nawiedzoną niż tegoroczne halloweenowe dekoracje. Musiała coś jeszcze dodać, najlepiej zupełnie zmienić temat. - Myślisz, że w pokojach są ukryte kamery? Głupio byłoby się czegoś wystraszyć i skończyć na nagraniu.

Nie musiała długo czekać, by głupio się wystraszyć, kiedy manekin zsunął się gwałtownie i zawisł na wysokości ich twarzy. Z zaciśniętego gardła nie wyrwał się co prawda żaden okrzyk, ale tym razem bez zawahania sięgnęła po dłoń koleżanki, próbując uciec jak najdalej od przerażającej kukły. Cóż, tyle dobrego, że nie porzuciła współlokatorki na pastwę tego potwornego kawałka dekoracji i nie umknęła w pojedynkę. Czy to nietrzeźwe myślenie było zasługą serwowanych przy wejściu napoi? Była pewna, że są bezalkoholowe…


@Yakushimaru Shizuka
rzut trzeci (27) - porażka to moje drugie imię  well_3
Arihyoshi Reiko
Yakushimaru Shizuka

Wto 7 Lis - 0:28
 Ciemności i gęsta mgła snująca się pomiędzy stopami zniechęcały ją do zejścia ze ścieżki. Duszę miała już i tak na ramieniu przez te wszystkie dźwięki, które dochodziły z każdego miejsca. Złowrogie wycie wilka wydawało się zwiastować przybycie wygłodniałej watahy, gdzieś znowu zaszeleściły liście i pękła kolejna gałązka. Nigdy, przenigdy nie chciałaby znaleźć się sama w lesie późną nocą. Z człowiekiem, który nie rozumiał odmowy, spotkanym w opuszczonej uliczce miasta mogła sobie poradzić – nawet uzbrojonym, większym od niej, teoretycznie silniejszym. Wiedziała, jak wykorzystać gabaryty przeciwnika na swoją korzyść, dopóki miała do czynienia ze śmiertelnikiem, takim jak ona. Co mogłaby zrobić, gdyby otoczyło ją stado zwierząt? Jak mogłaby się bronić przed umarłymi?
 – To tylko ścieżka dźwiękowa. I efekty specjalne. Jesteśmy same, na pewno. – Wmawiała to sobie, nie chcąc dopuścić do głowy myśli, że gdzieś w mroku poukrywane jest kilkanaście gapiących się na nie postaci. Może wisielce też były żywymi osobami, po prostu tak przyczepionymi, żeby nic im się nie stało podczas tych kaskaderskich numerów? Nie wiedziała, co jest gorsze. Patrzący w jej stronę tłum, jeden morderca kryjący się tuż za polem widzenia czy jej wyobraźnia dopowiadająca sobie historię do sytuacji. Gdyby była sama, już zerwałaby się do biegu, byle dalej ścieżką, z nadzieją, że kończy się ona wyjściem. Patrzyła na prawo i lewo, czasem zerkała za ramię, jakby spodziewając się tam wyskoczenia czegoś przerażającego. – Atmosferka to im się udała z tymi szeptami, nie ma co – wydusiła nerwowo, znowu posyłając spojrzenie gdzieś w bok. Niewidzialne zagrożenie było dla niej znacznie gorsze od takiego, które już się ujawniło. Nie wiedziała jak zareagować, szła po prostu spięta alejką, wsłuchując się w trzeszczenie napiętych lin.
 – Co ty, za ciemno raczej na kamery – odpowiedziała, choć nie miała co do tego pewności. Technologia teraz potrafiła robić różne dziwne cuda. No, chyba, że chodziło o zidentyfikowanie na nagraniu z parkingu, kto ci zarysował wóz. Wtedy to nikt nic nie wie, kamera tam nie sięga, nagranie jakością przypomina kalkulator z 2000 roku albo akurat coś nie działało.
 Podskoczyła i mimowolnie wydała bliżej nieokreślony, krótki, stłumiony pisk, gdy truposz zadyndał tuż przed nią. Choć w równie mocnym stopniu zaskoczyło ją chyba nagłe dotknięcie dłoni. Wolną ręką machnęła, jakby chciała zdzielić napastnika w mostek, ale dekoracja miała tyle szczęścia, że Reiko zdążyła już ją pociągnąć kilka metrów.
 – Hej, czekaj! – Zacisnęła odrobinę mocniej dłoń na dłoni współlokatorki, próbując ją zatrzymać i sama zwalniając tę mimowolną ucieczkę. – To tylko kukła – zaśmiała się jakby z ulgą. – Jak się stąd wydostaniemy, to koniecznie będę musiała się napić czegoś mocniejszego. – Przyłożyła dłoń do klatki piersiowej, próbując uregulować oddech. Czuła pod palcami jak serce obija się o żebra, błagając o przerwę w tej karuzeli wyrzutów adrenaliny.
 – Wydaje mi się, że ścieżka idzie tak, jak te wstążki na drzewach. Do wyjścia już pewnie niedaleko. – Nie puściła ręki dziewczyny, jakby chcąc jej dodać otuchy. Uśmiechnęła się do niej ciepło, co w połączeniu z lekkim przechyleniem głowy i upiorną charakteryzacją mogło dawać nieco dziwną mieszankę.

@Arihyoshi Reiko
rzut czwarty (77) - sukces Arihyoshi Reiko x Yakushimaru Shizuka 1706593572
Yakushimaru Shizuka
Sponsored content
maj 2038 roku