1 - The Ring | Carei i Yosuke
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Nakashima Yosuke

Nie 5 Lis - 2:18
 Podobnie jak w zeszłym roku, również i tym razem przydzielony został do doglądania balu w rodzinnej wiosce. Akurat miał znów przez jakiś czas stacjonować w Fukkatsu, dlatego było mu po drodze; zatrzymał się u rodziców, dzięki czemu mógł przygotować się przed wizytą w rezydencji, a i po całym widowisku zyskiwał możliwość odpoczęcia i odespania nocy, zanim wyruszy dalej, do miasta. Odpowiednio wcześnie wysłał wiadomość do siostry, żeby w miarę możliwości przywiozła z jego mieszkania kilka rzeczy, które zamierzał wykorzystać do stworzenia przebrania. Z jednej strony kusiło wykorzystać dokładnie to samo, którego użył poprzednio, ale z drugiej parę osób mogłoby go rozpoznać i straciłby status anonimowego obserwatora. Zresztą, kotowaty szkieletor to nie były jego klimaty. W Halloween 2037 stać się miał doktorem plagi. Tajemniczym, zamaskowanym jegomościem ubranym w jednolitą czerń zasłaniającą prawie każdy fragment jego ciała.
 Nie zdawał sobie tylko sprawy z tego, jak bardzo maska o kształcie dzioba ogranicza widoczność, a także jak szybko robi się w niej gorąco i duszno.
 Musiał ją zdjąć chociaż na chwilę, nabrać w płuca świeżego powietrza. Przynajmniej nie był prawdziwym średniowiecznym lekarzem, który właśnie się narażał na zarażenie dżumą czy inną cholerą, ale to, co nosili ludzie w tamtych czasach, pewnie było o wiele bardziej przystosowane do używania przez kilkanaście godzin dziennie. Wątpił, żeby szkiełka masek zaparowywały im tak szybko. Może kluczem było upakowanie sobie mchu i ziół wewnątrz dzioba, ale tej teorii nie miał teraz jak sprawdzić.
 – Te rany wyglądają tak realistycznie – skomentował nakładaną właśnie charakteryzację. Wcześniej przyglądał się przez jakiś czas w milczeniu z nieco większej odległości, jednak po wyczuciu charakterystycznego zapachu wiśni i bzu, zbliżył się, chcąc sprawdzić czy unosi się on wokół osoby, która mu się z nim kojarzyła. To, co powiedział, było poniekąd ściemą, rzuconą tylko po to, żeby mieć pretekst do podejścia. W kolorze na pewno wyglądało to oszałamiająco, ale on niestety nie mógł zweryfikować czy stuprocentowo „rozdarcie” skóry wypełnione było czerwoną sztuczną krwią, czy może jakąś zieloną mazią mającą przypominać chociażby kwas. W odcieniach szarości podziwiał jednak to, z jak artystyczną dokładnością odwzorowane było poszarpanie krawędzi czy uwydatnione zostały ścięgna w malowanej dłoni.
 – Komuś kiszonego węża? – wyciągnął w stronę artystki i ozdabianej dziewczyny pudełko z… żelkami. W istocie przypominały one długie, beznogie gadziny, ale owocowy zapach skutecznie zapewniał, że przysmaki z kiszeniem wspólnego miały niewiele. Oparł się na trzymanej w drugiej ręce laseczce, palcami przytrzymując pasek ściągniętej maski. Spróbował się nawet jakoś uśmiechnąć, ale wyszło jak zwykle – ledwo drgnął mu kącik ust, w grymasie bardziej szyderczym niż przyjaznym.

@Ejiri Carei

Rzut I: sukces (86)
Nakashima Yosuke

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Ejiri Carei

Wto 7 Lis - 23:03
Ciepło dziewczęcego policzka, zdawało się przenikać jasną skórę nadgarstka, gdy artystka cieniutkim pędzelkiem cieniowała efekt rozcięcia, przez które sączyła się malowana krew. Drobiny oddechu odbijały się  od lisiej maski, ułożonej na boku głowy swojej klientki. Skupiona na kreślonych pociągnięciach, zapominała o czymś więcej, od czasu do czasu odpowiadając na zadawane niby od niechcenia pytania. Kilka osób przyglądało się z ciekawością, inni podpytywali o kolejność, ale Carei obejmowała uwagą tylko siedząca przed nią, jasnowłosą dziewczynę, z przejęciem pochylając się lub odwracając za każdym razem, gdy o to poprosiła. Nie wiedziała, że ludzie, oprócz źródła jej natchnienia, potrafili tak cieszyć się, stanowiąc artystyczne płótno, chętnie współpracując z dłońmi pełnymi barw. Nie miała pojęcia ile czasu mijało, od czasu do czasu robiąc przerwy lub komunikując, że zajmie się nowymi makijażami za jakiś czas. A wciąż było go sporo. O czym świadczył tłumnie przewijający się zastęp przebranych.
Zawisła pędzelkiem nad błysnącą kroplą, przez moment obserwując, jak cień kładzie się na linii szczęki, orientując równocześnie, że obok pojawił się nowy obserwator. Tonacja, którą bezbłędnie rozpoznała, na krótki moment zamroził gest, dając szansę, by uchwyciła rozporoszoną myśl - taki był zamysł - odparła krótko, jeszcze nie kierując wzroku do właściciela głosu. Wiedziała, że jeśli pozwoli się rozproszyć, coś w niej będzie chciało umknąć. Nie była pewna tylko, przed czym. Dlatego palcem wskazującym uniosła dziewczęcy podbródek, by krótkimi pociągnięciami, zwieńczyć malunek. Odchyliła się, prostując plecy, i poprawiając wysunięte zza ucha włosy - Gotowe - uśmiechnęła się jasno, pozwalając swej modelce odsunąć się i spojrzeć w oferowane lusterko. Dopiero wtedy też obróciła ciało w stronę - Yosuke - skinęła głowę,  przesuwając ciemne ślepia z męskiego profilu na oferowaną słodycz - mam nadzieję, że nie smakują... jak kiszone węże - zakończył, by z wahaniem sięgnąć po smakołyk. Uniosła do góry galaretkę, by finalnie wsunąć całość do ust. Dziewczyna, którą malowała podziękowała jednak, znikając ze świergoczącą gromadką znajomych. Inni obserwatorzy, finalnie zaczęli się rozchodzić. Przedstawienie, tymczasowo zamknięte.
- Gdybyś nie zdjął maski, nie rozpoznałbym cię - dodała bardziej niezręcznie. Tymczasem, by zająć czymś dłonie, zajęła się chowaniem przyborów, które zgrabnie znikały w szerokich kieszeniach płaszcza - chcesz usiąść, czy... gdzieś idziesz? Pracujesz?... - mówiła już lżej, z każdym słowem, rozmazując pierwotnie gromadzące się zakłopotanie. To, co jakiś czas starało się zburzyć poukładany w niej spokój. Przerzuciła nogę przez murek, wcześniej robiąc sobie prowizoryczne siedzisko i sztalugę, z marmuru rezydencyjnej układanki. Poprawiła gładką czerń sukienki, obejmując smugi płaszcza, we właściwe miejsce. Znowu, mogła przypominać jedną z nieruchomych lalek. Przynajmniej, gdyby nie kołyszące się w lekkim uśmiechu, znaczone szkarłatem - wargi.

| Strój + malowane pęknięcia na skórze.

@Nakashima Yosuke


1 - The Ring | Carei i Yosuke 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Seiwa-Genji Enma and Nakashima Yosuke szaleją za tym postem.

Nakashima Yosuke

Sro 8 Lis - 23:15
 Takie żywe dzieła sztuki podziwiało się nawet z większą uwagą i zainteresowaniem niż nieruchomą, marmurową statuę czy wiszący obraz. Kiedyś potrafił zachwycić się nawet człowiekiem udającym żywy posąg, wysmarowanym jakąś srebrzystą farbą i pozostającym w idealnym bezruchu przez długie godziny. Jedyne, czego było szkoda, to potem zmywać całą charakteryzację, niszczyć tę pracę. Nakashima przeniósł wzrok z malowanej właśnie rany i drobnego pędzelka na lisią maskę. Na ułamek sekundy zmrużył oczy, przypominając sobie swoje ostatnie przejścia z kitsune. Tylko zachowanie zimnej krwi uratowało go pewnie od zostania poszatkowanym pazurami.
 – Na szczęście są owocowe. – Odprowadził spojrzeniem wymalowaną pannicę zanim wreszcie skupił wzrok na Carei. Kiedy oprócz wrażeń węchowych usłyszał jeszcze jej głos i całości dopełniła obrócona w jego stronę twarz, Yosuke automatycznie i niekontrolowanie zmienił swoją mimikę. Wyraz złagodniał z niewzruszonej obojętności do delikatnego uśmiechu i nieco rozmaślonego wzroku. Nie zdawał sobie nawet z tego sprawy, ale od razu zrobiło mu się jakoś milej, a wieczór nabrał zupełnie innych barw. Albo raczej… cieplejszych odcieni szarości?
 – Czyli wszystko działa jak powinno – rzucił, wsuwając między zęby łeb żelkowego węża i chowając opakowanie w kieszeni płaszcza. Na szczęście nie obskoczyły go żadne dzieciaki żądające słodyczy w zamian za oszczędzenie przed gniewem umarłych i maszkaronów w postaci psikusa. W sali balowej i tak miały pod dostatkiem cukrowych zapychaczy, a w stronę rezydencji udał się na tyle wcześnie, że młodzież jeszcze nie rozeszła się plagą po wiosce, krążąc od drzwi do drzwi. O tej porze może już szturmowały jego rodzinny dom. Gdyby jechał od strony miasta, a nie gór, pewnie przyjechałby kilka dni wcześniej, żeby pomóc wyciąć kilka dyniowych lampionów, które oświetlały ogród. – Pracuję, poniekąd. Jak zresztą rok temu. Coś w stylu patrolu, ale przy okazji mogę się dobrze bawić. Ludzie sobie chwalą tegoroczny dom strachów, chciałem sprawdzić. Byłaś już w którymś pokoju?
 Przeniósł ciężar ciała nieco bardziej na laseczkę, przechylając się odrobinę w przód. Zaraz jednak powrócił do poprzedniej pozycji, chwytając podpórkę pod pachę i zdejmując na moment kapelusz. Odgarnął w tył włosy i nasunął maskę na twarz, znowu ukrywając swoje oblicze za tajemniczym dziobem i ciemnymi szkłami. Dawał sobie maksymalnie pół godziny, zanim znowu nie zacznie go męczyć brak widoczności. Obejrzał się, odkrywając, że zostali sami.
 – Ślicznie wyglądasz – powiedział cicho, przypatrując się jej przez chwilę. Niektórzy uważali porcelanowe lalki za rzecz straszniejszą niż zmasakrowane zwłoki. Nigdy nie mógł pojąć, dlaczego ludzie się ich bali. Martwe spojrzenie było typowe dla wszystkich zabawek, podobnie zresztą nieruchoma pozycja. Może wynikało to ze zbyt dużej ilości obejrzanych horrorów, przeczytanych strasznych opowiastek, w których coś te lalki opętywało albo zachodziło podobne zjawisko jak z klaunami – były zbyt realistyczne i mózg nie wytrzymywał.

@Ejiri Carei
Nakashima Yosuke

Seiwa-Genji Enma and Ejiri Carei szaleją za tym postem.

Ejiri Carei

Wto 14 Lis - 20:48
Nie zakładała właściwie popularności, jakie zyskały sobie na wydarzeniu, jej umiejętności. Pomysł, który ledwie wykiełkował, gdy skończyła malowanie własnego przebrania, urósł do ram, które wliczano przez niektórych w organizację atrakcji. Plusem było jednak, że sama decydowała kiedy malować, a kiedy pchnięta namową, przypadkiem, czy własnym natchnieniem, skorzystać z zabaw, jakie oferowano. Musiała nawet przyznać, że w tym roku, czuła się zdecydowanie swobodniej i z większa precyzją oddawała się osobistym upodobaniom i za nimi podążaniem. I dlatego, nie umawiała się z nikim konkretnym, lawirując zwinnie między zebranymi, jak tancerka. Nie pozostając długo w jednym miejscu, powstrzymywana czasem cudzą, bliższą jej obecnością. I chociaż granicząca na skraju woli - niezręczność, szturchała wspomnienie - wiedziała, że  nie byłaby sobą, umykając, nie mając większego do tego powodu. Mierzyć się musiała tylko z własną wyobraźnią i jej niecnymi wybrykami.
- To dobrze. Wolałabym się nie zastanawiać nad ich...źródłem - urwała, nie do końca będąc pewną, co właściwie chciała powiedzieć. A słodycz na języku, nie miała nic wspólnego z samą nazwą, ekstrawagancką, trzeba było przyznać. Przypomniała sobie nawet, że wypadało coś zjeść. Nawet tutaj, wracała do tego dopiero, gdy komplet do malowania i makijażu, znajdował się już bezpiecznie schowany.
- Mam taka nadzieję - westchnęła luźniej, odszukując zwilżoną chusteczką, którą przetarła dłonie. Cieszyła się, że pora nie sprzyjała gorącu, które mogłoby szybciej popsuć malowana na twarzy, wizualizację porcelanowej lalki. Z tego tez powodu, nie próbowała kontrolnie zaglądać do niewielkiego lusterka, potwierdzając swoje wątpliwości. Ułożyła za to palce na murku, wspierając się, gdy oparła się wygodniej, by móc swobodniej spojrzeć na mężczyznę obok - Nie jest ci gorąco z masce? - zapytała z ciekawością, przenosząc spojrzenie na trzymany obok, dziobaty zestaw - I skąd pomysł na strój? - kontynuowała lekko, z ulgą przechodząc na temat, który nie blokował intuicyjnego, wciąż cicho szepczącego zakłopotania.
- Rok temu nie mieliśmy okazji się widzieć, chociaż pojawiłam się też. Byłam niedługo po powrocie do Fukkatsu - wydęła lekko wargi, na wspomnienie kilku, bardziej znaczących wydarzeń - chociaż zapamiętałam na wiele sposobów - zmrużyła oczy, przymykając powieki mocniej. Wciąż czuła pozostałości skutków, po zerwanym kontrakcie. Nieprzyjemne kłucie zakwiliło i zgasło, gdy żołnierz wspomniał o domu strachów. Kiwnęła głową, wracając uwagą do męskiej twarzy - miałam okazję - przyznała, pozostawiając na wargach lekki, nieodgadniony uśmiech, wspominając nieoczekiwaną wizytę i równie nieoczekiwanego partnera zbrodni - niekoniecznie planowany - zakończyła, przechylając głowę i samej sięgając jedną ręką za siebie, by nasunąć na włosy, zsunięty do tej pory kaptur cienkiego płaszcza.
- A Ty? - mówiła podnosząc się w tym samym momencie, gdy wojskowy nasunął na twarz maskę, kryjąc też tajemnice, jakie kryły się za malującymi mimicznie zmianami. Odbierając jej tym samym, możliwość interpretacji kolejnych słów, jakie wypowiedział.  Wahała się, pochylając głowę, nie do końca gotowa na komplement. Czuła wkradające się impulsy ciepła - Dziękuję - odezwała się w końcu, starając się nabrać potrzebnego dystansu - magia przebrań działa - dodała jednak pospiesznie - widziałam kilka naprawdę niesamowitych metamorfoz - ugryzła się w język, by nie wspomnieć, że rozpoznała nawet prawdziwe yurei. W końcu, dziś każdy z nich, na jedną noc otrzymywał żywe ciało - czasem aż trudno zgadnąć, ile w nich prawdziwości.

@Nakashima Yosuke


1 - The Ring | Carei i Yosuke 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Seiwa-Genji Enma and Nakashima Yosuke szaleją za tym postem.

Nakashima Yosuke

Sro 15 Lis - 18:03
 – Bez obaw, na pewno mają legalne źródło. Sklep osiedlowy, dokładniej ujmując. – To mu się zebrało na humorystyczne wstawki. Szkoda tylko, że żarty to miał bardziej czerstwe od smutnej przylepki chleba, która wpadła gdzieś za szafkę i została zmumifikowana przez upływający czas. Ale hej – próbował! Może za jakieś pięćdziesiąt lat wyrobi się na tyle, że staną się one znośne. Albo wręcz przeciwnie, bo nie nadąży za tym, z czego będzie się śmiać młodzież i zostanie tym dziwnym dziadkiem, który mówi coś kompletnie bez sensu.
 – Jest zdecydowanie za gorąco, nieprzyjemnie i co chwila zaparowują mi szkiełka. Czuję się jakbym włożył maskę przeciwgazową sprzed pół wieku – wyznał wprost. Nie brzmiał jednak na osobę, której to wyjątkowo przeszkadza, jakby ta niedogodność była czymś pokroju małego kamyka w bucie, a nie przyczyną kiepskiej widoczności czy uczucia trzymania twarzy przy zbyt mocno rozgrzanym piecyku. – Miałem dość mało czasu na wymyślenie czegokolwiek, a moi rodzice są lekarzami… i jakoś tak poszedłem tym tropem. Chodziło mi o zakrycie się jak najbardziej, średniowieczny doktor z czasów plagi był idealnym wyborem.
 Gdyby wiedział, że wiąże się z tym tyle problemów, to już raczej sięgnąłby po zeszłoroczny zestaw. Albo, idąc śladami przebierańca z minionego roku, po prostu wbiłby tu w pełnym umundurowaniu, udając, że jest przebrany. Ile osób by wiedziało, że nie jest? Na dziesiątki gości dzisiejszego wieczoru, raczej ułamek procenta.
 – Z jednej strony szkoda, że się minęliśmy. Poznałbym cię wcześniej. – Ciepły uśmiech wkradł się na jego wargi. Szczery i tak osobliwy w połączeniu z jego naturalną, pozbawioną emocji maską. – Z drugiej może to i lepiej. Obiłem twarz jednemu duchowi. Nie jestem z tego dumny, był kiedyś nauczycielem, w dodatku raczej chuchro. Chociaż wiąże się z nim całkiem ciekawa historia.
 Nie miał okazji go poznać osobiście, ale jego rodzeństwo jak najbardziej. Poza tym sporo o nim słyszał, a później czytał. Wyjątkowo dużo. Na tyle dużo, że nie spodziewał się go spotkać dekadę później, chodzącego jak gdyby nigdy nic po terenie rezydencji.
 – Pójdziesz ze mną? Boję się… – Wykonał smutne, szczeniaczkowe oczy nim przesłonił twarz czarnym niczym noc dziobem. – …że będę się tam czuł jak podczas typowej sprawy w pracy – dokończył bez udawania tego niby wystraszonego tonu. Ciężko było go przestraszyć domem strachów, horrorem czy dowolnym innym, ludzkim sposobem. Gorsze rzeczy oglądał co najmniej raz w tygodniu na żywo i najczęściej rzeczywiście istniało zagrożenie życia, a ludzie w chociażby filmach zwykle robili rzeczy przeczące logice, co wyjątkowo go irytowało.
 – Tobie nie potrzeba magii przebrań, żeby dobrze wyglądać. – Nie zdążył się powstrzymać, albo może tego nawet nie chciał. Zawiesił spojrzenie na jej twarzy, prześliznął się wzrokiem po imitacji pęknięć, dotarł do warg. Miały zupełnie inny odcień szarości od tego, który pamiętał. Był ciekaw, jaką miały barwę w rzeczywistości, jak… – Ale tak. Niektórzy wyglądają jak żywcem wyciągnięci z Kakuriyo.
 Chyba jedyny powód, przez który nie lubił pracy w Halloween. Nie wiadomo kogo egzorcyzmować, do kogo strzelać bez zadawania pytań, a kto jest tylko zmierzającym w stronę dobrej zabawy przebierańcem. Być może dlatego wysyłali go na bal – żeby nie uszkodzić kogoś w mieście, bo raczej nie powinien biegać ze swoim karabinem po terenie posiadłości. Przeszedł kilka kroków w kierunku zawieszonych pasm czarnej tkaniny. Uniósł ukrytą pod skórzaną rękawiczką dłoń, żeby odgarnąć paski na bok, samemu również usuwając się sprzed przejścia. Obejrzał się w kierunku Carei, pochylił delikatnie i drugą ręką wykonał zapraszający gest.

@Ejiri Carei
Nakashima Yosuke

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Ejiri Carei

Nie 26 Lis - 0:52
- ...żartowałam. Tylko - odezwała się jakoś niezręcznie, pauzując po każdym wyrazie. Nie chodziło o rozmowę dotyczącą pochodzenia żelek, których spróbowała. Ale tłumaczenie wydało jej się jeszcze bardziej zawstydzające. Zamiast słowami, zajęła język słodyczą, przełykając całość przez ściśnięte niepotrzebnie gardło. Przeskok tematyczny, wspiął się uwagą po obu stronach. Pozwoliła sobie więc na wnikliwszą uwagę, przyglądając szczegółom maski - Podziwiam poświecenie i wytrzymałość - rzuciła najpierw w zamyśleniu - sama chyba próbowałabym odwzorować ją malunkiem, być może bazując mocno na perspektywie... - kontynuowała mrużąc przy tym powieki, jakby chciała uchwycić drobne fragmenty. Opuszkiem palca sięgnęła kącika ust, by uderzyć delikatnie w delikatną fakturę - w takiej masce chyba szybciej straciłabym przytomność - zaśmiała się lekko, w końcu wracając wzrokiem do męskiej twarzy.
- Lekarze? - poprawiła ułożenie nóg, łącząc kolana ze sobą mocniej, poprawiając gładki materiał czerni sukienki. Wiązany bucik na małym obcasie obrócił się, stukając lekko o podłoże - Jeśli mogę zapytać, czemu nie poszedłeś w ich ślady... nie tylko przebraniem, ale i profesją? - paliczki przesunęła wzdłuż uda, jednocześnie obracając nieduży rysik we wnętrzu dłoni. Niespokojność odruchów zdawała jej się we znaki. Finalnie, pochyliła się lekko, by odwróconą końcówka pędzla, pociągnąć linię na ziemi w nieokreślonym jeszcze kształcie. Prawie potknęła dłoń o wystający fragment bruku najpierw, gdy nawiązał do spotkania, a potem, zamarła dosłownie. Czerń włosów wysunęła się z granic kaptura, przysłaniając jej twarz, niby wachlarzem. Serce zafałszowało nieprzyjemnie, wbijając ostry szpon we wciąż gojące się rany po zerwanym kontrakcie. Powoli podniosła się, czując, że krew odpływa jej z twarzy. I chociaż bladość malowana na policzkach chroniła ją przed zdradzeniem, drżenie zakradło się do głosu - Możesz powiedzieć, jak... jak się nazywał ten nauczyciel? - zapytała krótko, i miała pewność, że jeśli wojskowy przyjrzałby się dłużej rozszerzonym zbyt mocno źrenicom, odkryje i strach. Pytanie o powód pobicia ominęła, wiedząc przecież, jakie miał podejście do yurei. Ale przecież, jeśli to był jej Kyou... Na moment zrobiło jej się słabo - Jaka historia? - dodała już spokojniej, dusząc początkowy napływ paniki - Ja... za to wylądowałam wtedy w fontannie - dorzuciła, chcąc całkiem nadać głosowi spokojniejszej barwy. I wyrwać się z ciemności, która karmiła się jej lękiem. Odkąd straciła kontrakt, wciąż czuła się dziwnie rozerwana. Coś nie działało jak powinno, czegoś brakowało. I nie umiała tej pustki zapełnić niczym.
- Tak, tle nie jestem w tym zbyt biegła - uśmiechnęła się nieśmiało. Rozwiązywanie tajemnic interesowało. Odzwierciedlanie ich na płótnie, szukanie ich barw - tak, ale wysoko wrażliwa wyobraźnia, potrafiła zapewnić nieprzyjemne atrakcje. Ponowne odezwanie urwała nagłym kaszlem, opuszczając wzrok w dół z cichym - dziękuję. Wybrnęła, ale czuła znowu jak robi się za ciepło. Spacer w stronę domu Strachu i chłód powietrza, powinien był jej pomóc. I na zaproszenie wojskowego - podniosła się, równając w końcu krok z tym drugim, dłuższym, bardziej wyćwiczonym. Przynajmniej, jeśli na nią zaczekał - Nie musisz jej teraz zakładać - obróciła się w stronę towarzysza, nie zwalniając tempa. Mimo wszystko czuła się pewniej, gdy mogła wyczytać z twarzy chociaż kilka emocji. Pozbawiona widoku, czuła się bardziej bezbronna, jak gdyby niemal niewidoczne zza szkiełek spojrzenie, przenikało ją na wskroś.
- Naprawdę musisz mnie tam poprowadzić - czuła niewygodę kilku spojrzeń, które wierciły jej szpile na plecach. Nie była pewna tylko, skąd (i dlaczego?) pochodziło ich źródło. Łaskotały ją dreszcze świadczące o wyjątkowej obserwacji. I nie mogła się pozbyć wrażenia, że byłą to jakaś dziwna część wprowadzenia do atrakcji oferowanych w pokoju, do którego mieli wejść.

@Nakashima Yosuke


1 - The Ring | Carei i Yosuke 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Nakashima Yosuke ubóstwia ten post.

Nakashima Yosuke

Nie 26 Lis - 20:04
 Uśmiechnął się odrobinę złośliwie, samemu zajmując się odgryzaniem żelkowej głowy owocowego gada. Osiedlowe sklepy miały to do siebie, że w ich ofercie dało się znaleźć rzeczy niezwykle oryginalne, tajemnicze i trudne do dorwania gdziekolwiek indziej. Zwykle ignorował istnienie takich przedmiotów, ale raz na jakiś czas sięgał po te dziwne nowości. Zwłaszcza, kiedy podejrzanie dobrze pasowały do przebrania.
 – Jeśli będziesz chciała, mogę zostać twoim płótnem. Raczej się tej maski pozbędę zanim doprowadzi mnie do szału. – Jego artystycznym szczytem było narysowanie prostej kreski czy symetrycznych symboli wymaganych podczas egzorcyzmów, za nic w świecie nie potrafiłby odwzorować ptasiego dzioba na własnej twarzy. Co prawda nie wymagało to żadnych kolorów, całość bazowałaby na czerni i różnych odcieniach szarości do cieniowania i stworzenia pozorów trójwymiaru, ale znacznie przewyższało jego zdolności.
 – Nie czułem jakoś powołania do bycia lekarzem. Na dodatek moja wada wzroku dość ogranicza zakres specjalizacji, które mógłbym wybrać. – Ciężko widzieć zaczerwienienia czy zmiany w kolorystyce choćby skóry albo osobliwe obszary na prześwietleniach, kiedy oczy nie odróżniały różu od jasnej czerwieni. W procesie diagnostycznym mógłby przeoczyć ważny szczegół, którego pacjent nie zauważył albo o nim nie wspomniał, myśląc, że to nic konkretnego. – Odstraszała mnie też wizja bardzo długich studiów, podczas których głównie siedziałbym pod stosem książek i notatek. Wolałem wstąpić do policji, od razu zdobywać doświadczenie i równolegle się uczyć w tym kierunku. – Nawet po czasie nie uważał, że wybrał źle, chociaż początkowo duży wpływ na ten wybór miało bycie młodym dorosłym tuż po szkole. Rzadko kto był wtedy pewien tego, co chce robić w dalszym życiu, a Nakashima wiedział tyle, że nie chce marnować czasu. Zanim mógłby pracować w zawodzie związanym z medycyną, musiałby spędzić kilka lat na nauce, a do tego prawdopodobnie byłby finansowo uzależniony od rodziców, mając o wiele mniej czasu na jakąś pracę dorywczą.
 – Nakamura... Kyou bodajże. Uczył kiedyś moje rodzeństwo, podobno jako nauczyciel był całkiem niezły. – Nasłuchał się od młodych, jaki to nie jest wspaniały, pełen pasji i oddany zawodowi. Nie zdarzało się to często i momentami aż żałował, że ominęła go ta przyjemność, chociaż nie miał nic do zarzucenia pracownikom szkoły z jego czasów uczniowskich. – Jego śmierć była moją pierwszą ważną sprawą w policji. Nadal pamiętam nagranie połączenia z numerem alarmowym, zdjęcia z miejsca zdarzenia. Pierwszy raz cieszyłem się, że nie widzę kolorów, ilość krwi chyba by mnie przytłoczyła. – Zapatrzył się w jakiś przypadkowy punkt przed sobą. Być może przez wzgląd na to potraktował go łagodnie jak na swoje standardy. Wiedział, co przeżywał przed śmiercią, znał go z opowieści swoich najbliższych. Niemalże mu współczuł. – Puściłem go z nadzieją, że nie będę żałować, więcej go nie spotkałem. Zeszłoroczny bal nadawałby się na scenariusz dramy, podobno w głównej sali też była jakaś konkretna afera. – Nie interesowało go co prawda, kto i o co się tam pokłócił. Założył typowe „ubrałaś się tak samo jak ja!” albo inne przyziemne sprawy w stylu kłótni o obiekt westchnień. Unikał afer, kiedy mógł, a jego interwencja nie była potrzebna. – Ktoś cię do tej fontanny wrzucił?
 Odczekał chwilę, nie zamierzając jej zostawiać w tyle. I tak nie był przekonany do tego, żeby samotnie zwiedzać balowe atrakcje, ale musiał jakoś zabić czas. W miłym towarzystwie płynąłby on jednak szybciej, a nie mógł zaprzepaścić okazji do porozmawiania z Carei.
 – Tak mówisz? – zerknął na nią zza przyciemnionego szkiełka. – Właściwie… mniejsze ryzyko wybicia zębów. Póki jest jasno to chociaż widzę w niej cokolwiek – mruknął, domyślając się, że pomieszczenia z zagadkami raczej nie będą tak dobrze oświetlone jak korytarze czy poszczególne sale. Półmrok połączony z parą nie zapowiadały dobrej kombinacji.
 Delikatnie położył dłoń na wysokości jej łopatek, jakby chcąc dodać otuchy i dać znać, że jest zaraz obok, gotowy jej bronić albo pomagać. Zabrał jednak rękę zaraz po przekroczeniu progu pokoju, kiedy ciemne pasma materiału odgrodziły ich od potencjalnych obserwatorów spoza pomieszczenia.
 – Pod presją czasu działam zupełnie inaczej niż zwykle to przewidują twórcy takich atrakcji. Pewnie pójdzie ci z tym lepiej niż mi – stwierdził, posyłając krótkie spojrzenie telewizorowi ustawionemu gdzieś w kącie. Znów zdjął maskę, niewiele w niej widząc przy tak słabym oświetleniu. – Nie bez powodu zresztą nie zostałem detektywem.
 Stanął naprzeciwko ściany z fotografiami. Nie przedstawiały niczego konkretnego, sylwetki były rozmazane, jakby ktoś robił zdjęcia w biegu czy drżącymi rękami. Przesuwał wzrokiem po kolejnych obrazach, czasem musiał przysunąć bliżej twarz, chcąc zauważyć umykający szczegół. W końcu odsunął się parę kroków, żeby objąć wzrokiem całość sceny, jakby ten sposób miał w czymś pomóc. Zdarzało się przecież, że sama zawartość fotografii nie miała znaczenia, albo linie w nich zawarte łączyły się z jakimiś obok, tworząc siatkę połączeń.
 – Masz już jakieś świąteczne plany? – zagadnął nagle. Wciąż pozostawały prawie dwa miesiące, ale zimowa atmosfera najpewniej zacznie wkradać się do ich codzienności już za dwa tygodnie. W górach pojawią się pierwsze śniegi utrudniające wędrówki, w sklepach na półki wkradną się powoli świąteczne ozdoby i smakołyki. Nie obchodził Bożego Narodzenia, jak zresztą większość Japończyków, ale chcąc nie chcąc ulegał wpływom komercjalizacji tego święta, widząc wszędzie typowo Zachodnie ozdoby.
 Wzrok wyłapał kształt strzałki, w jaką układały się niewyraźne zdjęcia zawieszone na ścianie. Podążył jej tropem do zasłony, a mając nowe źródło światła, przyjrzał się jeszcze raz polaroidom. Szczególnie jedna fotografia odsłoniła swoje tajemnice – odczepił ją od ściany i zaczął czytać informacje podane na odwrocie.

@Ejiri Carei
Nakashima Yosuke

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Ejiri Carei

Sro 29 Lis - 17:47
- Nie spodziewałam się, że byłbyś chętny na taką formę artystyczną - w dwóch węgielkach dziewczęcych źrenic, błysnęła czysta ciekawość - potrzebowałabym jednak nieco więcej niż dzisiejsze materiały - dodała, rzeczywiście zastanawiając się już i wyobrażając, jak rozmieścić kolory, kreski, zgrać perspektywę, by efekt końcowy zgrywał się z pomysłem, jaki zbudowała w wyobraźni.
- Rozumiem - potwierdziła tylko, bo tematyka dotycząca profesji, wyrwała uwagę artystki z ciasnych objęć natchnienia. Przynajmniej, tymczasowo. Wiedziała po sobie, że tak, jak daleko było z jej talentem, od rodzicielskich zamiłowań do prowadzenia biznesu i marketingu i nie byłaby w stanie pójść śladami, które początkowo jej szykowano, tak - sytuacja Yosuke, wyglądała podobnie, chociaż, opierała się na zmiennych źródłach - Widać nie jest ci pisana bierność i długi etap teorii - zaśmiała się cicho, krótko, bo ujawnione personalia, wywołały w Carei przeciągły dreszcz, a nietamowany niczym smutek, zakołysał wargami, jak preludium do łez, które - finalnie nie nadeszły.
- Czyli sprawa pozostała nierozwiązana, skoro morderca pozostał wolny - odezwała się już po czasie, a chociaż starała się, głos drżał, jakby niewprawny skrzypek trącał struny instrumentu. Usta ułożyły się w cienką linię, przez co malowana czerwień, przypominała skroploną krew. Robiło jej się słabo - Wystarczy, że ja go spotkałam. Pomógł mi - odetchnęła cicho, już wstając, by kroki skierować w stronę Domu Strachu - nie wiem co się działo w głównej sali, wzruszył sztywno ramieniem, jak przez mgłę pamiętając po prostu, że wtedy - po raz pierwszy od powrotu, spotkała się z Enmą. Drgnęła wiec na kolejne pytanie, mimo wszystko wdzięczna, że mogła przestać kurczowo pilnować się, by nie powiedzieć więcej na temat Nakamury. Poczuła się wyjątkowo zmęczona, a pulsowanie w skroni, rozjarzyło się nieprzyjemną wizją bólu głowy. Nie, nie teraz, nie dziś - proszę... - wargi poruszyły się, ale głos na szczęście utkwił splecionym na języku niepokojem.
- Tak... - wracałam całkowicie mokra - i mimo, że chłód nie był niczym przyjemnym, to spotkanie zaowocowało ciekawą znajomością. na półce w mieszkaniu, wciąż leżał szkicownik w zieleni oprawy Minamoto, dawno wypełniony rysunkami - i bez butów - zakończyła lżej, zerkając na towarzysza - Tak mi się wydaje - zgodziła się i niemal podskoczyła, gdy poczuła na plecach męski dotyk. Ciało spięło się, ale nie strąciła dłoni, rozumiejąc cel, jaki musiał mu przyświecać.
Z westchnieniem, jak po zanurzeniu w głębokiej toni, powitała ciemność pomieszczenia, w jakim się znaleźli. Musiała poświęcić chwile, by przyzwyczaić wzrok do panującego półmroku i mikrych źródeł światła, które prowadziły ich wyznaczonymi ścieżkami do miejsc, w których miały znajdować się wskazówki - Nie byłabym tego tak pewna. Nie lubię takich atrakcji... nie lubię horrorów, więc ten akcent może mnie nieco wytrącać z równowagi ...poznawczej. Ale tajemnice, często maja taki akcent - mówiła, rozglądając się, tymczasowo nie oddalając się od mężczyzny, mimowolnie szukając w nim oparcia. Nie chciała być tu sama, ale gdy w centrum dostrzegła obły kształt i rozpoznała studnię, znalazła się obok - Wieko jest zamknięte.. - odezwała się, zerkając za siebie w stronę pogrążonego w czytaniu znalezionych wskazówek - Yosuke - tu jest kłódka, ale nie widzę klucza - obróciła się na pięcie i zamarła zatrzymana pytaniem - uhm, nie zastanawiałam się jeszcze. Zapewne spędzę je z babcią - zmrużyła oczy, odwracając się ponownie w stronę zablokowanej studni, jakby przeczuwała, że za pytaniem, kryć się mogło coś więcej - a Ty? Masz coś?...do zagadki - doprecyzowała, czując że jej pytanie, mogło być zrozumiane inaczej, niż planowała.

| Rzut - porażka

@Nakashima Yosuke


1 - The Ring | Carei i Yosuke 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Nakashima Yosuke ubóstwia ten post.

Nakashima Yosuke

Sro 29 Lis - 20:32
 – Hej, lubię sztukę w każdej postaci. To, że nie mam okazji się z nią spotykać to już inna sprawa – zaśmiał się lekko. Nie pamiętał, jak dawno był w jakiejś galerii z powodu innego niż śledztwo lub podejrzenie zaistnienia duchowego incydentu. Tak, żeby podziwiać wytwory ludzkiej kultury, to ostatni raz najpewniej jeszcze we wczesnych studenckich latach. – Możemy spróbować przy jakiejś innej okazji. Albo jak po prostu będziesz mieć ochotę. – Nie miał nic przeciwko temu, żeby zajrzeć do jakiejś pracowni, dać się usadzić na kilkadziesiąt minut i po prostu pozwolić nałożyć na siebie jakąś zakręconą charakteryzację. Pozostawanie w bezruchu przez długi czas nie wywoływało u niego szału czy napadów wiercenia się, a z samym malowaniem miał trochę wspólnego. Jeśli liczyć nakładanie kamuflażu taktycznego.
 – Ale stosy kartek i tak mnie dopadły. Zanim awansowałem w Tsunami, miałem dowódcę uwielbiającego wyjątkowo szczegółowe raporty. Im były dłuższe i zawierające więcej opisów kolorów, tym bardziej mu się podobały – parsknął, dusząc w sobie chęć zastosowania wobec niego jakiegoś paskudnego epitetu. Nawet po latach pozostał mu nawyk sporządzania dokładnych notatek z przebiegu akcji, ale na szczęście nie wymuszał tego na swoich podwładnych – i tak musiał czytać sporo przygotowanych przez nich tekstów, nie chciał dokładać sobie roboty. A kogo obchodziło, w jak pełnym rozkwicie były stokrotki na polanie i czy były całkiem białe, czy może zabarwione delikatnym różem.
 – Trop się urwał, detektywom kazali zdać akta sprawy do archiwum. – Wzruszył ramionami. Wychwycił te drżące nuty, skierował na nią wzrok, zakładając, że po prostu przeraziła ją myśl o wciąż biegającym gdzieś na wolności mordercy. – Czasem się tak zdarza. To mógł być jakiś yurei, który potem zniknął albo stracił kontrakt. – Jego niechęć do tych bytów nie miała tu aż tak wiele wspólnego z teorią. Wyjaśnienie zdawało się być logiczne – przepytywali mieszkańców wioski, potencjalnych świadków, sprawdzali monitoring, gdzie się dało, aż dotarli do momentu, w którym wszystko się urywało. Inną opcją było zaszycie się mordercy, żeby nie zwracać na siebie uwagi albo jego ucieczka w inny rejon kraju. Tym jednak nie chciał jej straszyć.
 […] ja go spotkałam.
 Mimowolnie zacisnął mocno pięść i zwarł szczęki, a serce zabiło kilka razy szybciej, gniewnie. W końcu jednak rozchylił wargi, wypuścił powietrze dla uspokojenia, rozluźnił palce. Przełknął uwagę o tym, że najpewniej zgodnie z ich podstępną naturą, oczekiwał czegoś w zamian za pomoc. Wolał to przemilczeć niż zagłębiać się w rozmowę mogącą prowadzić do wymiany zbyt sprzecznych argumentów. Wystarczało, że latem weszli na te pole minowe, kiedy zgubił się we własnym światopoglądzie.
 – Jednak szkoda, że się nie spotkaliśmy – stwierdził, gdy kolejny argument przeważył wyrównaną dotychczas szalę. – Pożyczyłbym od siostry coś suchego dla ciebie. Październikowe kąpiele w fontannach nie są zbyt dobre dla zdrowia. – Żałował, że poznali się dopiero miesiące później, mijając gdzieś w tłumie podczas balu. Choć z innej strony zastanawiał się czy nie minęli się gdzieś na korytarzu, dziedzińcu, sali balowej, widząc kątem oka, całkowicie nieświadomi przyszłości.
 – Też nie lubię horrorów. Ani escape roomów. Oba rzadko mają cokolwiek wspólnego z logiką, a po obrzydlistwach z pracy niezbyt mam ochotę oglądać coś podobnego w sztucznym wydaniu – oznajmił spokojnie. Gatunek ten miał zbyt wiele oklepanych, powtarzających się zawsze klisz. Ofiara próbowała uciekać jak najdłuższą drogą albo siłowała się z wyraźnie zablokowanym przejściem, słysząc niepokojący dźwięk zawsze szła to sprawdzić, punkty za styl kiedy robiła to sama i w ogóle nie informując swoich towarzyszy, a ugryziony przez zombie osobnik nigdy nic nie mówił pozostałym ocalałym, narażając ich wszystkich.
 – Mam tylko informację o klątwie kasety i zamordowanej Sadako. Kłódka nie jest może na szyfr? Na zdjęciu wyraźnie zaznaczono trójkę. – Obrócił jeszcze raz fotografię, żeby przyjrzeć się rozmazanej twarzy w odkrytym wcześniej świetle. Poza drobnym napisem zadającym pytanie, nie odkrył jednak niczego nowego. Zawiesił więc zdjęcie na swoim miejscu.
 – To nie ta babcia ze świątyni w górach? – zagadnął, przypominając sobie, że już kiedyś coś o niej wspominała. – Może na siebie wpadniemy w Sāwie. Przyjeżdżam co roku, żeby… – przerwał, a w jego głosie pojawiła się jakaś załamująca się nuta. Gdyby kontynuował, zaciskające się gardło zapewne powstrzymałoby resztę wypowiedzi. Oparł się o ścianę, wbijając wzrok w podłogę, trwając tak w milczeniu dobre kilkanaście sekund. Z tego dziwnego stanu wyrwało go dopiero migotanie ekranu i nagły dźwięk telefonu, od którego aż zauważalnie drgnął. Namierzył aparat, żeby unieść słuchawkę. Siedem dni do śmierci. Miło było przynajmniej znać termin zamiast zostać zaskoczonym.
 Odkładając słuchawkę zauważył kabel sięgający aż do ciemnego kąta. Podążył za nim, natrafiając na tajemnicze pudło z kolejnymi telefonami. Czy miało to jakieś powiązanie z wiadomością sprzed chwili? Jedynie siódemka na jednej z klapek zdawała się mieć jakiekolwiek wspólne punkty. Uchwycił wysuwającą się kartkę.
 – Sześć. – Kolejna cyfra szyfru?

Rzut 3/4: sukces (95)
@Ejiri Carei
Nakashima Yosuke

Ejiri Carei ubóstwia ten post.

Ejiri Carei

Czw 30 Lis - 22:28
- Możemy - odezwała się ciszej, mnie pewnie, wybijając się z początkowego toru myślenia. Mimo wszystko uśmiechnęła się na zakończenie lekko, wyobrażając sobie naprawdę, że wojskowy trwa nieruchomo pod jej czujna dłonią i stawianymi kreskami - to trochę dziwne wyobrażenie. Kojarzysz mi się bardziej z działaniem - dodała w końcu, nie kontynuując jednak myśli, która mogła zawędrować gdzieś, skąd trudniej jej będzie wybrnąć emocją.
- Słyszałam, że w wojsku zdarzają się takie niechlubne formy... traktowania nowych... - smutnym było słyszeć, że zawiść dotyczyła równie mocno świata "dorosłych", jak tych młodszych, w szkołach, nawet na studiach. I chociaż aktualnie, obracała się plecami w stronę tych, które gdzieś trącały o nią, czuła ogromne zmęczenie faktem, że tak często i tyle - wokół słyszała złego. Zamykać na to oczu nie chciała, ale chciałaby, by można było dostrzec nieco światła, tam, gdzie podobno go nie było. Być może, dlatego też malowało.
Odetchnęła ciszej, zwijając palce w pieści mocnej - Ciężko w takiej wizji dziwić się komuś, że chciałby dowieść prawdy, albo kogoś ochronić - rozchyliła i zwarła wargi - ..ale zakładam, że to nie jest odpowiednia chwila, na taką rozmowę - zakończyła, czując na sobie milczenie towarzysza. Tym bardziej, wspominanie, że ten oto yurei, był jej kontrahentem. I dwa miesiące wcześniej, został zerwany. Poczuła w żołądku zacisk i krótką mdłość, którą zdusiła, odpowiadając na kolejne stwierdzenie - spotkałam tam przyjaciela, który o mnie zadbał - przez moment zastanawiała się nawet, czy przypadkiem, nie zapomniała odesłać Enmie jego płaszcza - kąpiel w fontannie była mimo wszystko... zabawna - łagodniej zakończyła zdanie, chcąc zmyć wcześniejszą ostrość.
- A jednak, idzie ci lepiej w znajdowanie wskazówek - poruszyła kłódką zgodnie ze słowami wojskowego, dostrzegając, rzeczywiście miejsce na kod. Odwróciła się - ...o klątwie akurat słyszałam - kiwnęła głową, po czym rozejrzała się wokół, dostrzegając kolejne kasety, rozrzucone w losowych - mogło się wydawać -  miejscach - Może Ty spróbuj tutaj wpisać coś - uniosła ramiona, czując się zwyczajnie głupio, nie bardzo odnajdując cokolwiek, co poprowadziłoby ich do przodu. Nawet jeśli już kojarzyła historię, na bazie której musiał powstać pomysł na pokój.
- Tak, to ona - na wspomnienie ukochanej rodziny, coś ciepłego rozlało się w piersi. Panikowała za bardzo, niepotrzebnie traktując słowa, jak pułapkę. Kucnęła przy jednym ze znalezisk, obracając w palcach starą kasetę VHS, jakby ktoś namalował tam odpowiedzi, jakich szukała. Uniosła jednak wzrok wyżej, kiedy niedokończone zdanie Yosuke, zawisło w powietrzu - ...wszystko w porządku? - podniosła się do pionu, potykając się przy tym niefortunnie, akurat, gdy z ust czarnowłosego, padła kolejna cyfra.
- lepiej chyba by wyszło, jakbyś rozwiązywał tę zagadkę beze mnie - zaśmiała się smutno, nawet nie próbując podnieść się z podłogi, gdy wokół wciąż rozlegał się szum odległych kroków i nieprzyjemne drapanie. I dopiero pisk alarmu, zakomunikował, że skończył się czas.
Pospieszne wyjście było jedyną opcją, by pozbyć się uporczywego hałasu.

| Rzut - porażka - koniec fabuły z pokoju pierwszego

@Nakashima Yosuke


1 - The Ring | Carei i Yosuke 074f39fd9f83bce775651fa5ead9bce4

Blood beneath the snow
Ejiri Carei

Nakashima Yosuke ubóstwia ten post.

Sponsored content
maj 2038 roku