Nie uchwyciła momentu, w którym zatrzymała się gdzieś na uboczu, obserwując kolejne postaci znikające w czarności wejścia do Domu Strachów. Jedni od razu w parch, kolejni dobierani losowo. I to wśród nich dostrzegła kilka sylwetek, które mimo przebrań - tak można było przypuszczać - stanowili o kimś więcej. Yurei. Sama potrafiła wyciągnąć realizm z malunków, jakie kreśliła na twarzach charakteryzacją, A jednak, to co odbierały zmysły nazywało tajemnice, które dzisiejszej nocy mogło swobodnie wmieszać się w tłum. Mimowolnie, pozwoliła dłoniom sięgnąć po niewielki szkicownik, by kawałkiem węgielka odbić znikającą w cieniu wizję, rozmazując krwawe ślady naciskiem, który kruszył grafik, by potem westchnienie chłodu zdmuchnęło pył pod nogi. Niby popiół. Czy szukali kontraktu? Czy ledwie wspomnienia tego, czym byli przed śmiercią?
Pokręciła głową, jakoś śpiesznie chwytając fragment kaptura, naciągając materiał nieco głębiej na czoło. Zupełnie tak, jakby któryś z duchów mógł usłyszeć rozproszone myśli. Kawałek czerniącego się w palcach grafitu prze3ślizgnął się między palcami, opadając na ziemię, w niezręcznej próbie naśladowania rozsypanych wcześniej drobin. Carei przykucnęła, niemal opadając kolanem na ziemię, głaszcząc wypłowiałą trawę, gdzie między źdźbłami odpoczywał węgielek. Czy nie powinna skupić się bardziej na żywych? Na spotkanych dziś przyjaciołach? Na nowych twarzach, dopiero poznanych, i na tych rozpoznanych pośród tłumu, który rozmazywał się w hałasie mrocznie świątecznego zgiełku. Nie zauważyła, jak długo zajęła jej pozycja, w której zamarła. Blade do tej pory palce, czerniły się od roztartych smug czerni, tworząc dość upiorny widok. Przynajmniej w helloweenowej perspektywie skojarzeń. I dokładnie w momencie, gdy spojrzenie uniosła do góry, razem z dłonią, na której uwieszona była drobna bransoletka z kotkiem, dostrzegła postać bardziej niż znajomą. I ściśle związaną z kołyszącą się lekko ozdobą.
- Enma! - z ust wymknęło się wołanie jeszcze zanim podniosła się do pionu. Poderwała się, akurat by poczuć za sobą nową obecność -O, ta panna jest wolna, na pewno będzie stanowiła świetną parę! - z zaskoczeniem obróciła się w stronę przebranego w duszną postać pracownika Domu Strachów. I chociaż rozumiała zabieg, niebezpiecznie spięła się, gdy obce ramię objęło ją niemal w pasie. Cofnęła się w następnej sekundzie - N-nie. Nie, ja już mam parę - rzuciła na wydechu, obracając się w kierunku, w którym widziała chłopaka - czekałam tylko na... na niego - skłamała brzydko, czując jak język plącze się, a malowane porcelanowa bielą policzki, zdawała się ulegać zakłopotaniu. Place, jak na potwierdzenie, uchwyciły się rękawa ze stroju Enmy - już wchodzimy - nawet jeśli nie miała nawet pojęcia, do którego pokoju.
Odetchnęła głośno, dopiero gdy znaleźli się w pomieszczaniu, gdzie uderzyła ją ostra woń rdzy, a ciemność przełamywały ledwie oświetlone stoliki w liczbie siedem - Wybacz, że cię w to wciągnęłam - odezwała się w końcu cicho, odejmując zaciśnięte do tej pory palce na zaciskanym - jak talizmanie - materiale. I prawdopodobnie zrobiła to niepotrzebnie, bo niemal podskoczyła, gdy ciszę przeciął wibrujący sygnał telefonicznego dzwonka, uparcie wybijając potrzebę znalezienia jego źródła - To wręcz boli - wymamrotała, przesuwając się w stronę ustawionych stolików i niemal po omacku chwyciła jedną ze słuchawek. Ku jej uldze, dźwięk przestał atakować bębenki uszu. Jednak to co usłyszała, do pocieszających wcale nie należało - Tu...zostało coś ukryte. Coś oczywistego, na widoku - odwróciła się w stronę Enmy, gdy przerażony głos (nagranie?) zawiesiło swój monolog. Zmysły karmione ciemnością i szumem podprogowych interpretacji, wprawiało jej ciało w niemal ciągłą wibrację. Niby tak łatwo było sobie przypomnieć, gdzie się znajdowali, ale serce poruszone adrenaliną i cierpnącym na karku niepokojem, zdawało się przyspieszać z każdym wypowiedzianym słowem.
- Masz...coś? I...możemy się nie rozdzielać? - zabrzmiała być może żałośnie, nawet w pierwotnej perspektywie o przełamywaniu własnych granic lęku. Nie musiała robić tego sama. Prawda?
@Seiwa-Genji Enma
| Rzut - sukces
| Strój + malowane pęknięcia na skórze.
Pokręciła głową, jakoś śpiesznie chwytając fragment kaptura, naciągając materiał nieco głębiej na czoło. Zupełnie tak, jakby któryś z duchów mógł usłyszeć rozproszone myśli. Kawałek czerniącego się w palcach grafitu prze3ślizgnął się między palcami, opadając na ziemię, w niezręcznej próbie naśladowania rozsypanych wcześniej drobin. Carei przykucnęła, niemal opadając kolanem na ziemię, głaszcząc wypłowiałą trawę, gdzie między źdźbłami odpoczywał węgielek. Czy nie powinna skupić się bardziej na żywych? Na spotkanych dziś przyjaciołach? Na nowych twarzach, dopiero poznanych, i na tych rozpoznanych pośród tłumu, który rozmazywał się w hałasie mrocznie świątecznego zgiełku. Nie zauważyła, jak długo zajęła jej pozycja, w której zamarła. Blade do tej pory palce, czerniły się od roztartych smug czerni, tworząc dość upiorny widok. Przynajmniej w helloweenowej perspektywie skojarzeń. I dokładnie w momencie, gdy spojrzenie uniosła do góry, razem z dłonią, na której uwieszona była drobna bransoletka z kotkiem, dostrzegła postać bardziej niż znajomą. I ściśle związaną z kołyszącą się lekko ozdobą.
- Enma! - z ust wymknęło się wołanie jeszcze zanim podniosła się do pionu. Poderwała się, akurat by poczuć za sobą nową obecność -O, ta panna jest wolna, na pewno będzie stanowiła świetną parę! - z zaskoczeniem obróciła się w stronę przebranego w duszną postać pracownika Domu Strachów. I chociaż rozumiała zabieg, niebezpiecznie spięła się, gdy obce ramię objęło ją niemal w pasie. Cofnęła się w następnej sekundzie - N-nie. Nie, ja już mam parę - rzuciła na wydechu, obracając się w kierunku, w którym widziała chłopaka - czekałam tylko na... na niego - skłamała brzydko, czując jak język plącze się, a malowane porcelanowa bielą policzki, zdawała się ulegać zakłopotaniu. Place, jak na potwierdzenie, uchwyciły się rękawa ze stroju Enmy - już wchodzimy - nawet jeśli nie miała nawet pojęcia, do którego pokoju.
Odetchnęła głośno, dopiero gdy znaleźli się w pomieszczaniu, gdzie uderzyła ją ostra woń rdzy, a ciemność przełamywały ledwie oświetlone stoliki w liczbie siedem - Wybacz, że cię w to wciągnęłam - odezwała się w końcu cicho, odejmując zaciśnięte do tej pory palce na zaciskanym - jak talizmanie - materiale. I prawdopodobnie zrobiła to niepotrzebnie, bo niemal podskoczyła, gdy ciszę przeciął wibrujący sygnał telefonicznego dzwonka, uparcie wybijając potrzebę znalezienia jego źródła - To wręcz boli - wymamrotała, przesuwając się w stronę ustawionych stolików i niemal po omacku chwyciła jedną ze słuchawek. Ku jej uldze, dźwięk przestał atakować bębenki uszu. Jednak to co usłyszała, do pocieszających wcale nie należało - Tu...zostało coś ukryte. Coś oczywistego, na widoku - odwróciła się w stronę Enmy, gdy przerażony głos (nagranie?) zawiesiło swój monolog. Zmysły karmione ciemnością i szumem podprogowych interpretacji, wprawiało jej ciało w niemal ciągłą wibrację. Niby tak łatwo było sobie przypomnieć, gdzie się znajdowali, ale serce poruszone adrenaliną i cierpnącym na karku niepokojem, zdawało się przyspieszać z każdym wypowiedzianym słowem.
- Masz...coś? I...możemy się nie rozdzielać? - zabrzmiała być może żałośnie, nawet w pierwotnej perspektywie o przełamywaniu własnych granic lęku. Nie musiała robić tego sama. Prawda?
@Seiwa-Genji Enma
| Rzut - sukces
| Strój + malowane pęknięcia na skórze.
Blood beneath the snow
Warui Shin'ya and Seiwa-Genji Enma szaleją za tym postem.
To, co z pewnością było najlepsze w takich miejscach, to bufety. To właśnie w takich miejscach najczęściej można było spotkać młodego senkenshę. Nie było inaczej i tym razem. Akurat wracał z raju dla łasuchów, trzymając w dłoni parówkę w cieście francuskim imitującą mumie na patyku, kiedy usłyszał znajomy głos, który go wołał. Zatrzymał się i obejrzał, ale nie dostrzegłszy żadnej znajomej sylwetki, ruszył ponownie. Zdołał zrobić zaledwie dwa kroki, może i trzy, kiedy drobna dłoń zacisnęła się na jego ramieniu, skutecznie zatrzymując go w miejscu. Ciemne brwi uniosły się ku górze, niemal niknąc pod bujną grzywką.
- Ejiri? Co ty- - słowa nie zdołały opuścić jego gardła, kiedy poczuł kolejne szarpnięcie. A reszta potoczyła się zaskakująco szybko. Nim zdołał cokolwiek powiedzieć bądź zarejestrować, znalazł się na powrót w jednym z kilku pokoi w domu strachów, wciąż trzymając nadgryzioną parówkową mumie. Spoglądał zaskoczony na dziewczynę, wciąż nie ogarniając co właściwie się stało.
I co tu robiła.
I czemu są w ciemnym pokoju.
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
- Ale właściwie o co chodzi i co tu robisz... - westchnął, kiedy sytuacja zaczynała do niego docierać. Nie chciał tu być, bo strach wydawał się aż nadto naturalny. Ale najwidoczniej nie miał wyboru jak wejść w głąb pomieszczenia. Wyraźnie ociągając ruch ciała, ugryzł kawałek parówki, powoli rozglądając się dookoła. A potem nastał ten cholerny, penetrujący czaszkę dźwięk. Dla Enmy okazało się to dwa razy bardziej bolesne aniżeli dla normalnego człowieka. Miał wrażenie, że jego uszy krwawią i płaczą z bólu, a w głowie zaczyna się kręcić. Mimochodem oparł się dłonią o blat stołu, aby zachować równowagę, choć w duchu przeklinał twórców tego pomieszczenia. Tortury wydawały się trwać wieczność, by po chwili zapadła zbawienna cisza. Enma odetchnął, powoli prostując się, choć w uszach nadal mu dzwoniło. Uniósł wolną dłoń i potarł skronie, jakby ten nic nie znaczący gest mógł w jakimkolwiek stopniu przynieść ulgę.
- Co? - zapytał niemal zachrypniętym głosem, przenosząc wzrok na dziewczynę, starając się zarejestrować jej słowa. Mówiła coś o ukryciu. Potem pytała czy on coś ma. Miał? Nie, oczywiście że nie miał. Nie było czasu się rozejrzeć.
- Moment. Daj mi chwilę. - poprosił, wreszcie unosząc głowę, aby spojrzeć na słuchawki, które stanowiły upiorną dekorację. Kątem oka ujrzał odznaczającą się karteczkę na tle plastiku. Momentalnie wyciągnął dłoń ku górze, ale palce zaledwie musnęły skrawek papieru. Nawet stanie na palcach na wiele się nie zdało. Dopiero kiedy podskoczył, wreszcie udało mu się oderwać znalezisko. Rozprostował je, czytając pospiesznie krótkie zdanie, jakie znajdowało się w środku.
- Podążaj za swym sercem... Ha? Co to za głupota? - jęknął zdezorientowany, unosząc głowę znak papieru, żeby się rozejrzeć. Nie miał pojęcia o co chodziło... chyba że.... Spojrzał w lewo i ruszył w tamtą stronę.
- Chodź. Mamy się trzymać razem, nie? - posłał jej blady uśmiech, zaznaczając, że zamierza uszanować jej prośbę. Zresztą, on sam również nie miał zbytniej ochoty na rozdzielanie się i samotne eskapady.
Po kilku krokach dotarli do stoliku ze szkatułką.
"Podążaj za swym sercem" czyli idź w lewo? Idiotyzm.
Chłopak otworzył wieczko, a potem uniósł znalezisko. Fragment papieru, który przypominał amulet. Szkoda, że nie był prawdziwy. Potarł papier w palcach a potem podał go dziewczynie, aby to ona zajęła się przechowywaniem zdobytych wskazówek.
- Co dalej? Jakiś pomysł?
@Ejiri Carei
- Ejiri? Co ty- - słowa nie zdołały opuścić jego gardła, kiedy poczuł kolejne szarpnięcie. A reszta potoczyła się zaskakująco szybko. Nim zdołał cokolwiek powiedzieć bądź zarejestrować, znalazł się na powrót w jednym z kilku pokoi w domu strachów, wciąż trzymając nadgryzioną parówkową mumie. Spoglądał zaskoczony na dziewczynę, wciąż nie ogarniając co właściwie się stało.
I co tu robiła.
I czemu są w ciemnym pokoju.
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
- Ale właściwie o co chodzi i co tu robisz... - westchnął, kiedy sytuacja zaczynała do niego docierać. Nie chciał tu być, bo strach wydawał się aż nadto naturalny. Ale najwidoczniej nie miał wyboru jak wejść w głąb pomieszczenia. Wyraźnie ociągając ruch ciała, ugryzł kawałek parówki, powoli rozglądając się dookoła. A potem nastał ten cholerny, penetrujący czaszkę dźwięk. Dla Enmy okazało się to dwa razy bardziej bolesne aniżeli dla normalnego człowieka. Miał wrażenie, że jego uszy krwawią i płaczą z bólu, a w głowie zaczyna się kręcić. Mimochodem oparł się dłonią o blat stołu, aby zachować równowagę, choć w duchu przeklinał twórców tego pomieszczenia. Tortury wydawały się trwać wieczność, by po chwili zapadła zbawienna cisza. Enma odetchnął, powoli prostując się, choć w uszach nadal mu dzwoniło. Uniósł wolną dłoń i potarł skronie, jakby ten nic nie znaczący gest mógł w jakimkolwiek stopniu przynieść ulgę.
- Co? - zapytał niemal zachrypniętym głosem, przenosząc wzrok na dziewczynę, starając się zarejestrować jej słowa. Mówiła coś o ukryciu. Potem pytała czy on coś ma. Miał? Nie, oczywiście że nie miał. Nie było czasu się rozejrzeć.
- Moment. Daj mi chwilę. - poprosił, wreszcie unosząc głowę, aby spojrzeć na słuchawki, które stanowiły upiorną dekorację. Kątem oka ujrzał odznaczającą się karteczkę na tle plastiku. Momentalnie wyciągnął dłoń ku górze, ale palce zaledwie musnęły skrawek papieru. Nawet stanie na palcach na wiele się nie zdało. Dopiero kiedy podskoczył, wreszcie udało mu się oderwać znalezisko. Rozprostował je, czytając pospiesznie krótkie zdanie, jakie znajdowało się w środku.
- Podążaj za swym sercem... Ha? Co to za głupota? - jęknął zdezorientowany, unosząc głowę znak papieru, żeby się rozejrzeć. Nie miał pojęcia o co chodziło... chyba że.... Spojrzał w lewo i ruszył w tamtą stronę.
- Chodź. Mamy się trzymać razem, nie? - posłał jej blady uśmiech, zaznaczając, że zamierza uszanować jej prośbę. Zresztą, on sam również nie miał zbytniej ochoty na rozdzielanie się i samotne eskapady.
Po kilku krokach dotarli do stoliku ze szkatułką.
"Podążaj za swym sercem" czyli idź w lewo? Idiotyzm.
Chłopak otworzył wieczko, a potem uniósł znalezisko. Fragment papieru, który przypominał amulet. Szkoda, że nie był prawdziwy. Potarł papier w palcach a potem podał go dziewczynie, aby to ona zajęła się przechowywaniem zdobytych wskazówek.
- Co dalej? Jakiś pomysł?
@Ejiri Carei
Ejiri Carei ubóstwia ten post.
Niezręczność wpełzła wystarczająco szybko, by uwieść różem blade do tej pory lica. I chociaż makijaż bezbłędnie utrzymywał stylizację porcelanowej lalki, Carei czuła bardzo dosadnie, jak ciepło mknie w górę. I każdy, kto zdążył na nią spojrzeć, mógł to zauważyć. Przynajmniej, tak jej się wydawało.
- Po prostu. nie chciałam iść z kimś obcym w ciemność - spięła ramiona, przez moment przygryzając wargę, przypominając sobie, że jeśli będzie kontynuować, rozmaże szkarłat pomadki. A podobny zabieg, po wyjściu z Pokoju, mogłoby zostać co najmniej, źle zinterpretowane. Odetchnęła głębiej, wsuwając się korytarzem do pogrążonego w cieniu pomieszczenia. Próbowała pozbyć się ukłucia zakłopotania, słysząc w głosie Enmy niechęć. I chociaż nie miała pewności, czy to jej obecność wywoływała podobne wrażenie, to brzydko przypisała sobie tę niekoniecznie "zasługę". Zwinęła palce , kryjąc dłonie w długich rękawach cienkiego płaszcza. Ale i jej reakcja zniknęła w aurze Strasznego Domu i zagadki, która wciągnęła ich wrzaskiem telefonu i upiorną dekorację pomieszczenia, który przypominał jej jedną ze scen filmu, który przypadkowo zobaczyła. Właściwie - tylko tę jedną scenę. Nie lubiła horrorów. A wiec i łatwo było pognać jej wyobraźnię na tory, niekoniecznie sprzyjające spokojnej zgadywance. Ale, gdy upiorny wrzask w telefonie zakończył kawalkadę, Eji trwała w jakimś nieporuszeniu, przekazując nieskładnych kilka informacji. Dopiero wypowiedziane na głos, dały właściwą odpowiedź, a pod telefonem - odnalazła kluczyk, który wraz ze zdobyczami Enmy skrupulatnie schowała bezpiecznie do jednej z kieszeni
- Ktoś starał się zagrać symboliką - odpowiedziała mimowolnie, starając się dojrzeć coś więcej z chłopięcego profilu. A może, upewniała się, że przypadkiem nie zniknął gdzieś pod jedną ze ścian, pozostawiając ją samą sobie. Przejął ją zimny dreszcz.
- Razem - powtórzyła cicho. Zamiast podziękować, posłała Enmie blady uśmiech, z niemą ulgą przyjmując zgodę na ich tymczasową nierozdzielność. Starała się dotrzymać kroku, by nie pozostać w tyle, co jakiś czas ledwie zauważanie, muskając materiał przebrania, w kolejnym upewnieniu o realności działań. Wzrok, finalnie przyzwyczajał się do półmroku, ale organizatorzy zadbali o aurę niepokoju. A rozbudowanej wyobraźni Carei, nie trzeba było wiele, by wczuła się a aurę tajemnicy. Nawet kroki starała się stawiać cicho, miękko, jakby gdzieś obok czaiła się bestia. Chwilowo śpiąca. Albo szykująca pułapkę.
- Może zabrzmi głupio, ale podążyłabym za źródłem światła - zaczęła, obracając w palcach prawie-talizman - w rzeczywistości, coś takiego mogłoby chronić przed...klątwą? Kobieta w telefonie o tym mówiła. I o wyjściu - kontynuowała, wskazując nieco dalej, drgające czerwienią płomyki. Wyglądały z daleka, jak unoszące się w powietrzu, ale dopiero zbliżając się zrozumiała, że po obu stronach korytarza, znajdowały się świece. Intuicyjnie, popychana osiadłym na barkach strachem, odrobinę zwolniła, tylko tyle, by niemal nosem oprzeć się o ramię młodego egzorcysty. Każdy odleglejszy szmer, wywoływał w niej mniej kontrolowany skurcz. Cieszyła się tylko, że zaciskała usta, by nie pisnąć, ani tym bardziej krzyknąć.
Gdy ich oczom ukazał się... pentagram w centrum pomieszczenia, Carei przystanęła, by początkowo z odległości przyjrzeć się ramionom gwiazdy - Tam są jakieś symbole na kartkach. Na pewno czegoś brakuje - westchnęła głęboko, w końcu pozwalając sobie na więcej niż płytki oddech. Obróciła się odrobinę, wychylając zza postaci, która służyła jej wsparciem - I znowu telefony? - powiedziała bardziej do siebie, dla pewności rozglądając się wokół i szukając czegoś, co mogłoby podpowiedzieć im coś więcej.
- Tam... wcześniej, było coś specjalnego w tych słuchawkach? - przeniosła wzrok na Enmę, po czym wskazała szereg ustawiony pod ścianą. Miała nadzieję, że te nie zaczną dzwonić jak wcześniej, bo zdecydowanie już nie hamowałaby krzyku. Ciało, wystarczająco mocno spinała, by głośniejszy szmer, wprawiał ją w paniczne poruszenia.
- Ten klucz musi tu pasować - ...a gdy jedna ręka sięgała po wcześniej znalezione wskazówki, druga pognała do ramienia chłopaka, sunąc opuszkami w dół, zahaczając w końcu o brzeg rękawa. Zupełnie tak, jakby właśnie chwyciła prawdziwy talizman ochronny.
Mieli o jeden symbol do pentagramu więcej. Co z pozostałymi? - Chyba musi być tu coś jeszcze.
| Rzut - sukces.
@Seiwa-Genji Enma
- Po prostu. nie chciałam iść z kimś obcym w ciemność - spięła ramiona, przez moment przygryzając wargę, przypominając sobie, że jeśli będzie kontynuować, rozmaże szkarłat pomadki. A podobny zabieg, po wyjściu z Pokoju, mogłoby zostać co najmniej, źle zinterpretowane. Odetchnęła głębiej, wsuwając się korytarzem do pogrążonego w cieniu pomieszczenia. Próbowała pozbyć się ukłucia zakłopotania, słysząc w głosie Enmy niechęć. I chociaż nie miała pewności, czy to jej obecność wywoływała podobne wrażenie, to brzydko przypisała sobie tę niekoniecznie "zasługę". Zwinęła palce , kryjąc dłonie w długich rękawach cienkiego płaszcza. Ale i jej reakcja zniknęła w aurze Strasznego Domu i zagadki, która wciągnęła ich wrzaskiem telefonu i upiorną dekorację pomieszczenia, który przypominał jej jedną ze scen filmu, który przypadkowo zobaczyła. Właściwie - tylko tę jedną scenę. Nie lubiła horrorów. A wiec i łatwo było pognać jej wyobraźnię na tory, niekoniecznie sprzyjające spokojnej zgadywance. Ale, gdy upiorny wrzask w telefonie zakończył kawalkadę, Eji trwała w jakimś nieporuszeniu, przekazując nieskładnych kilka informacji. Dopiero wypowiedziane na głos, dały właściwą odpowiedź, a pod telefonem - odnalazła kluczyk, który wraz ze zdobyczami Enmy skrupulatnie schowała bezpiecznie do jednej z kieszeni
- Ktoś starał się zagrać symboliką - odpowiedziała mimowolnie, starając się dojrzeć coś więcej z chłopięcego profilu. A może, upewniała się, że przypadkiem nie zniknął gdzieś pod jedną ze ścian, pozostawiając ją samą sobie. Przejął ją zimny dreszcz.
- Razem - powtórzyła cicho. Zamiast podziękować, posłała Enmie blady uśmiech, z niemą ulgą przyjmując zgodę na ich tymczasową nierozdzielność. Starała się dotrzymać kroku, by nie pozostać w tyle, co jakiś czas ledwie zauważanie, muskając materiał przebrania, w kolejnym upewnieniu o realności działań. Wzrok, finalnie przyzwyczajał się do półmroku, ale organizatorzy zadbali o aurę niepokoju. A rozbudowanej wyobraźni Carei, nie trzeba było wiele, by wczuła się a aurę tajemnicy. Nawet kroki starała się stawiać cicho, miękko, jakby gdzieś obok czaiła się bestia. Chwilowo śpiąca. Albo szykująca pułapkę.
- Może zabrzmi głupio, ale podążyłabym za źródłem światła - zaczęła, obracając w palcach prawie-talizman - w rzeczywistości, coś takiego mogłoby chronić przed...klątwą? Kobieta w telefonie o tym mówiła. I o wyjściu - kontynuowała, wskazując nieco dalej, drgające czerwienią płomyki. Wyglądały z daleka, jak unoszące się w powietrzu, ale dopiero zbliżając się zrozumiała, że po obu stronach korytarza, znajdowały się świece. Intuicyjnie, popychana osiadłym na barkach strachem, odrobinę zwolniła, tylko tyle, by niemal nosem oprzeć się o ramię młodego egzorcysty. Każdy odleglejszy szmer, wywoływał w niej mniej kontrolowany skurcz. Cieszyła się tylko, że zaciskała usta, by nie pisnąć, ani tym bardziej krzyknąć.
Gdy ich oczom ukazał się... pentagram w centrum pomieszczenia, Carei przystanęła, by początkowo z odległości przyjrzeć się ramionom gwiazdy - Tam są jakieś symbole na kartkach. Na pewno czegoś brakuje - westchnęła głęboko, w końcu pozwalając sobie na więcej niż płytki oddech. Obróciła się odrobinę, wychylając zza postaci, która służyła jej wsparciem - I znowu telefony? - powiedziała bardziej do siebie, dla pewności rozglądając się wokół i szukając czegoś, co mogłoby podpowiedzieć im coś więcej.
- Tam... wcześniej, było coś specjalnego w tych słuchawkach? - przeniosła wzrok na Enmę, po czym wskazała szereg ustawiony pod ścianą. Miała nadzieję, że te nie zaczną dzwonić jak wcześniej, bo zdecydowanie już nie hamowałaby krzyku. Ciało, wystarczająco mocno spinała, by głośniejszy szmer, wprawiał ją w paniczne poruszenia.
- Ten klucz musi tu pasować - ...a gdy jedna ręka sięgała po wcześniej znalezione wskazówki, druga pognała do ramienia chłopaka, sunąc opuszkami w dół, zahaczając w końcu o brzeg rękawa. Zupełnie tak, jakby właśnie chwyciła prawdziwy talizman ochronny.
Mieli o jeden symbol do pentagramu więcej. Co z pozostałymi? - Chyba musi być tu coś jeszcze.
| Rzut - sukces.
@Seiwa-Genji Enma
Blood beneath the snow
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
Skinął lekko głową na jej słowa, chociaż nie sądził, że dziewczyna była w stanie dostrzec ten gest we wszechogarniającej ich ciemności. Nie drążył więcej tematu, bo chociaż nie miał najmniejszej ochoty ponownie wkraczać do tych przerażających pokoi oblanych duszącą atmosferą, i przede wszystkim musiał odnaleźć Shin'a, z którym został rozdzielony, to nie miał nic przeciwko aby spędzić z Carei trochę czasu. A skoro nadarzyła się okazja, aby mógł jej jakkolwiek pomóc - czemu nie. Zrobiłby to nawet bez proszenia.
Westchnął niemo na dźwięk przeklętego słowa "symbolika". Tego typu zagrywki były upierdliwe i przede wszystkim zdradliwe. To, co wydaje nam się oczywistością, niejednokrotnie okazywało się przeciwieństwem.
- Nienawidzę zabaw symboliką. - parsknął pod nosem, ale na tyle głośno, że Ejiri z pewnością go dosłyszała, nie chowając urazy do symboli, którymi przecież było nacechowane całe jego życie.
Kroki stawiał pewnie, choć miał wrażenie, że całe jego ciało drży od czasu do czasu, jakby został wystawiony na działania naprawdę niskiej temperatury. I choć teoretycznie nie miał problemu ze strachem, to akurat przy dziewczynie nie chciał wyjść na mięczaka, którego przerażają dziwne dźwięki dochodzące z kasety czy cholerne manekiny zwisające spod sufitu. Nie tu. Nie przy niej.
Spojrzał w jej stronę, mimochodem wyciągając dłoń, aby chwycić pomiędzy opuszki skrawek papieru i potarł go między palcami. Oczywiście, że była to atrapa. Nic dziwnego. Takie rzeczy nie leżały na ulicy i nie były łatwo dostępne, a do tego dochodziły wysokie koszta za błogosławieństwa, a mimo to Enma musiał pogratulować artyście. Bo całkiem wiernie odtworzył oryginał.
- Większość klątw można zdjąć. - odezwał się cicho - Są różne klątwy... ba, jest ich naprawdę wiele, i każda wymaga indywidualnego podejścia. Co prawda aby niektóre z nich zdjąć, potrzeba bardzo się nagimnastykować, a przy innych dokonać ofiary, nieraz z ludzkiego życia, ale można je zdjąć. Jednakże istnieje bardzo wąska grupa takich, które dotykają całych pokoleń. Albo nie tylko naszego ciała, ale i duszy. A praca z takimi... jest najgorsza. I wyjątkowo upierdliwa. - oddał jej papier i posłał krzepiący uśmiech, jakby słowa, które przed momentem wypowiedział nie miały najmniejszego prawa jakkolwiek odcisnąć piętna na życiu dziewczyny. I żeby nie zamartwiała się wszelakimi klątwami.
Zresztą, nawet jeżeli jakakolwiek klątwa dotknęłaby jakimś cudem Ejiri, to dziewczyna miała od tego Enmę. Zająłby się tym bez zająknięcia.
Wreszcie dotarli do, jak mogło się początkowo wydawać, celu. Chłopak podszedł bliżej i kucnął, instynktownie przesuwając opuszkami po wierzchu swojej dłoni, gdzie na bladej skórze miał wytatuowany znak właśnie pentagramu. Dobra robota, pomyślał. Najwidoczniej twórcy odrobili zadanie domowe. W ślad Carei, Enma również odłożył przy jednym ramieniu znaku kartkę, którą wcześniej odnalazł. Oczywiście, że nie mieli wszystkiego. Przecież zabawa nie mogła być tak prosta, czyż nie?
Rozejrzał się dookoła, próbując odnaleźć więcej wskazówek, które mogłyby naprowadzić go na odnalezienie brakującego talizmanu. Jego oczy opadły na kolaż zdjęć na jednej ze ścian. Niestety, po bliższym przyjrzeniu się znalezisku - nie odnalazł nic, co mogłoby przykuć jego uwagę.
A zegar boleśnie tykał, przypominając mu o uciekającym czasie. Musieli się spieszyć, bo inaczej-
Nagle w tle rozbrzmiał dźwięk zwiastujący koniec rozgrywki. Przeniósł swoje spojrzenie na ciemnowłosą i rozłożył obie dłonie na boki w przepraszającym geście.
- Wybacz. Niczego nie odnalazłem. - westchnął, kierując się z nią w stronę wyjścia. - Może innym razem znajdziemy więcej szczęścia, co? - parsknął, choć nie mógł wyzbyć się gorzkiego smaku porażki.
Rzut 4/4 - Porażka. 37
Pokój zakończony @Ejiri Carei
Westchnął niemo na dźwięk przeklętego słowa "symbolika". Tego typu zagrywki były upierdliwe i przede wszystkim zdradliwe. To, co wydaje nam się oczywistością, niejednokrotnie okazywało się przeciwieństwem.
- Nienawidzę zabaw symboliką. - parsknął pod nosem, ale na tyle głośno, że Ejiri z pewnością go dosłyszała, nie chowając urazy do symboli, którymi przecież było nacechowane całe jego życie.
Kroki stawiał pewnie, choć miał wrażenie, że całe jego ciało drży od czasu do czasu, jakby został wystawiony na działania naprawdę niskiej temperatury. I choć teoretycznie nie miał problemu ze strachem, to akurat przy dziewczynie nie chciał wyjść na mięczaka, którego przerażają dziwne dźwięki dochodzące z kasety czy cholerne manekiny zwisające spod sufitu. Nie tu. Nie przy niej.
Spojrzał w jej stronę, mimochodem wyciągając dłoń, aby chwycić pomiędzy opuszki skrawek papieru i potarł go między palcami. Oczywiście, że była to atrapa. Nic dziwnego. Takie rzeczy nie leżały na ulicy i nie były łatwo dostępne, a do tego dochodziły wysokie koszta za błogosławieństwa, a mimo to Enma musiał pogratulować artyście. Bo całkiem wiernie odtworzył oryginał.
- Większość klątw można zdjąć. - odezwał się cicho - Są różne klątwy... ba, jest ich naprawdę wiele, i każda wymaga indywidualnego podejścia. Co prawda aby niektóre z nich zdjąć, potrzeba bardzo się nagimnastykować, a przy innych dokonać ofiary, nieraz z ludzkiego życia, ale można je zdjąć. Jednakże istnieje bardzo wąska grupa takich, które dotykają całych pokoleń. Albo nie tylko naszego ciała, ale i duszy. A praca z takimi... jest najgorsza. I wyjątkowo upierdliwa. - oddał jej papier i posłał krzepiący uśmiech, jakby słowa, które przed momentem wypowiedział nie miały najmniejszego prawa jakkolwiek odcisnąć piętna na życiu dziewczyny. I żeby nie zamartwiała się wszelakimi klątwami.
Zresztą, nawet jeżeli jakakolwiek klątwa dotknęłaby jakimś cudem Ejiri, to dziewczyna miała od tego Enmę. Zająłby się tym bez zająknięcia.
Wreszcie dotarli do, jak mogło się początkowo wydawać, celu. Chłopak podszedł bliżej i kucnął, instynktownie przesuwając opuszkami po wierzchu swojej dłoni, gdzie na bladej skórze miał wytatuowany znak właśnie pentagramu. Dobra robota, pomyślał. Najwidoczniej twórcy odrobili zadanie domowe. W ślad Carei, Enma również odłożył przy jednym ramieniu znaku kartkę, którą wcześniej odnalazł. Oczywiście, że nie mieli wszystkiego. Przecież zabawa nie mogła być tak prosta, czyż nie?
Rozejrzał się dookoła, próbując odnaleźć więcej wskazówek, które mogłyby naprowadzić go na odnalezienie brakującego talizmanu. Jego oczy opadły na kolaż zdjęć na jednej ze ścian. Niestety, po bliższym przyjrzeniu się znalezisku - nie odnalazł nic, co mogłoby przykuć jego uwagę.
A zegar boleśnie tykał, przypominając mu o uciekającym czasie. Musieli się spieszyć, bo inaczej-
Nagle w tle rozbrzmiał dźwięk zwiastujący koniec rozgrywki. Przeniósł swoje spojrzenie na ciemnowłosą i rozłożył obie dłonie na boki w przepraszającym geście.
- Wybacz. Niczego nie odnalazłem. - westchnął, kierując się z nią w stronę wyjścia. - Może innym razem znajdziemy więcej szczęścia, co? - parsknął, choć nie mógł wyzbyć się gorzkiego smaku porażki.
Rzut 4/4 - Porażka. 37
Pokój zakończony
Ejiri Carei ubóstwia ten post.
maj 2038 roku