Kolejka była długa, ale Yuzuha wykazywał dzisiejszego dnia wyjątkową cierpliwość. Tylko od czasu do czasu posłał znudzone spojrzenie w stronę przeróżnych straszydeł, które ich mijały, śmiejąc się wesoło i ekscytując atrakcjami dzisiejszego wieczoru. W końcu przeniósł spojrzenie na swojego towarzysza, którego właściwie porwał spod jego domu. Rimura nie miał zbyt wiele do gadania, kiedy Yuzuha czekał na niego i poinformował, że wybierają się do domu strachu. I o to są. Terapeuta i psychopata. Istnie wybuchowe duo.
Nie należał do osób, które bardzo łatwo jest wystraszyć. Zwłaszcza w kwestii duchów czy trupów. Raz, widział martwe dusze od urodzenia, choć z nikim nie dzielił się swoim małym sekretem. A dwa... pracował ze zwłokami. Pojęcie śmierci i brzydoty nie było mu obce a wręcz przeciwnie, w dziwnie chory sposób go fascynowały. W gaśnięciu życia było coś pięknego i ulotnego. Uwielbiał jak media, obrazy i historie przedstawiały śmierć, bez znaczenia czy jako proces naturalnego porządku czy nagłego przerwania nici życia - ale zawsze była piękna. Spokojna lub gwałtowna, ale wciąż piękna. Rzeczywistość nie była jednak tak kolorowa i idealna. Śmierć cuchnęła. Strachem. Moczem i innymi płynami, jakie umierające ciało wydalało. Śmierć cuchnęła też ziemią i ostrością. Wszystkim tym, czego zwykły człowiek się brzydził.
Nie miała w sobie ani krzty piękna. I dlatego była taka fascynująca.
- Mam nadzieję, że nie boisz się ciemności. I śmierci. - spojrzał w stronę Rimury posyłając mu krótki uśmiech, który mógł uchodzić za opiekuńczy. Jakby naprawdę martwił się samopoczuciem drugiego chłopaka.
Yuzuha niekoniecznie wykazywał zainteresowanie dekoracjami oraz rekwizytami. Telewizorowi na środku poświęcił zbędne minimum, bardzo szybko tracąc nim zainteresowanie. Tak samo w przypadku atrapy studni, która ewidentnie prowadziła do jakiejś zagadki, ale chłopak być może był na to za głupi bądź leniwy, by nawet na moment przystanąć i zastanowić się nad rozwiązaniem. Zamiast tego podszedł do swojego towarzysza, przyglądając mu się z niekrytą uwagą.
- Czemu się zgodziłeś? Nie obawiasz się mojego towarzystwa? W takim miejscu.... - jakby na potwierdzenie swoich słów rozejrzał się dookoła, aby podkreślić to, gdzie się znajdują. Sami. Z dala od innych ludzi.
@Rimura Sean
The Ring
Nie należał do osób, które bardzo łatwo jest wystraszyć. Zwłaszcza w kwestii duchów czy trupów. Raz, widział martwe dusze od urodzenia, choć z nikim nie dzielił się swoim małym sekretem. A dwa... pracował ze zwłokami. Pojęcie śmierci i brzydoty nie było mu obce a wręcz przeciwnie, w dziwnie chory sposób go fascynowały. W gaśnięciu życia było coś pięknego i ulotnego. Uwielbiał jak media, obrazy i historie przedstawiały śmierć, bez znaczenia czy jako proces naturalnego porządku czy nagłego przerwania nici życia - ale zawsze była piękna. Spokojna lub gwałtowna, ale wciąż piękna. Rzeczywistość nie była jednak tak kolorowa i idealna. Śmierć cuchnęła. Strachem. Moczem i innymi płynami, jakie umierające ciało wydalało. Śmierć cuchnęła też ziemią i ostrością. Wszystkim tym, czego zwykły człowiek się brzydził.
Nie miała w sobie ani krzty piękna. I dlatego była taka fascynująca.
- Mam nadzieję, że nie boisz się ciemności. I śmierci. - spojrzał w stronę Rimury posyłając mu krótki uśmiech, który mógł uchodzić za opiekuńczy. Jakby naprawdę martwił się samopoczuciem drugiego chłopaka.
Yuzuha niekoniecznie wykazywał zainteresowanie dekoracjami oraz rekwizytami. Telewizorowi na środku poświęcił zbędne minimum, bardzo szybko tracąc nim zainteresowanie. Tak samo w przypadku atrapy studni, która ewidentnie prowadziła do jakiejś zagadki, ale chłopak być może był na to za głupi bądź leniwy, by nawet na moment przystanąć i zastanowić się nad rozwiązaniem. Zamiast tego podszedł do swojego towarzysza, przyglądając mu się z niekrytą uwagą.
- Czemu się zgodziłeś? Nie obawiasz się mojego towarzystwa? W takim miejscu.... - jakby na potwierdzenie swoich słów rozejrzał się dookoła, aby podkreślić to, gdzie się znajdują. Sami. Z dala od innych ludzi.
Ubiór: Jak na avie
Rzut 1/2 - zagadka studni. Fail
Rzut 1/2 - zagadka studni. Fail
@Rimura Sean
Rimura Sean ubóstwia ten post.
Nie pasował tutaj – do tych wszystkich osób w charakteryzacjach. Nie spodziewał się jednak, że tego wieczoru w ogóle będzie planował jakkolwiek spędzić Halloween, ale czy miał coś lepszego do roboty? Gdy jego wzrok skakał z jednego przebierańca na drugiego, zaczynał twierdzić, że tak. Dużo lepiej byłoby zostać w domu niż narażać się na mimowolne spojrzenia w jego stronę, bo oto on, Sean Rimura, miał na sobie zwykłą szarą bluzę, jasne jeansy, zwykłe trampki i nawet nie pofatygował się, by umazać sobie ubrania ketchupem, by chociaż sprawiać wrażenie kogoś, kto pomimo łagodnej aparycji przed chwilą kogoś zamordował.
Ciemne pomieszczenie, w którym znalazł się ze swoim niecodziennym – Mam nadzieję, że nie boisz się ciemności. I śmierci – towarzyszem, wydawało się zbawieniem w porównaniu z tłoczną salą. Na pewno było tu mniej duszno.
„Czemu się zgodziłeś?”
Najwidoczniej nie radzę sobie z szybkim podejmowaniem decyzji – przyszło mu na myśl, co pociągnęło ze sobą ciche westchnięcie, które było dla niego najtrafniejszą odpowiedzią. Nie wiedział. Taka sytuacja nie zdarzała mu się zresztą pierwszy raz. Znał jeszcze kogoś, kto miał skłonności do tak spontanicznych planów, z którymi Sean też nie był w stanie walczyć, choć Yuzuha zdecydowanie różnił się od jego znajomego.
— Czemu miałbym? To groźba? W takich pomieszczeniach zawsze mają kamery – to wymóg, by w ogóle móc je prowadzić — skomentował, przyglądając się zdjęciom. Głos Rimury był stonowany i wyglądało na to, że obecność Raikatsuji’ego nie budziła w nim żadnych obaw. Gdyby przerażali go pacjenci, z pewnością nie nadawałby się do pracy w szpitalu psychiatrycznym, w którym roiło się od dużo bardziej nieobliczalnych osób. — Sam przyznasz, że nie jest to najbardziej urocze miejsce. Dla niektórych ciemność i te wszystkie efekty specjalne, bywają przytłaczające. Omdlenia i ataki paniki są tu na porządku dziennym. Nie bez powodu zabrania się kobietom w ciąży uczestniczenia w takich atrakcjach. Jeśli czegoś się obawiam, to tego, że dziewczynka z The Ring okaże się prawdziwa, ale to chyba raczej niemożliwe.
Gdy racjonalizował na głos wszystko, co działo się dookoła, było mu dużo łatwiej poradzić sobie z nieprzyjemną atmosferą pokoju, który wystylizowano w klimacie znanego horroru. W swoim codziennym stroju równie dobrze mógł być kolejnym aktorem grającym w filmie – w końcu nikt nie wybierał się na poszukiwanie sposobu na zniszczenie klątwy w przebraniu wilkołaka czy innej czarownicy. Sean podszedł do studni, gdy na wcześniej przeglądanych zdjęciach nie znalazł niczego ciekawego – na nic zdało się nawet obracanie ich na drugą stronę.
— Coś tu jest — zakomunikował nagle, gdy chwyciwszy za kłódkę, wyczuł pod palcami kawałek papieru. Ostrożnie odczepił karteczkę i przyjrzał się jej ze zmrużonymi oczami. Odczytanie czegokolwiek przy tak słabym świetle telewizora, nie należało do najprostszych zadań. — Kropla równa się jeden. Drapanie równa się dwa — podzielił się z białowłosym odkrytą wskazówką, ale sądząc po zmarszczonym, piegowatym nosie, z początku komunikat nie wydawał mu się logiczny. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że przez cały czas towarzyszyły im właśnie te dźwięki. Kap. Kap. Szur. Przerwa. Kap. Kap. Szur. — Więc o to chodzi — wymruczał pod nosem bardziej do siebie niż do swojego towarzysza. Nie był zresztą stuprocentowo pewien, czy dobrze zrozumiał przekaz, ale kiedy tylko ustawił szyfr zgodnie z tym, co sobie myślał, mechanizm kłódki zaskoczył, a Sean mógł bez przeszkód otworzyć wieko. Do środka zajrzał niepewnie, bo domu strachów nie dało się przejść bez myśli, że za moment coś może na ciebie wyskoczyć, ale środek studni był pusty, nie licząc ukrytej tam informacji. — Najgorsza śmierć to śmierć z rąk rodzica. Na samo dno studni zrzucił mnie własny ojciec. Czy wiesz, że do ostatniego tchnienia drapałam zmurszałe kamienie? Połamałam wszystkie paznokcie i wkrótce już nie wiedziałam czy po nadgarstkach ścieka mi woda, czy krew. — Skrzywił się nieznacznie. — Okropne. A ty coś znalazłeś?
Ciemne pomieszczenie, w którym znalazł się ze swoim niecodziennym – Mam nadzieję, że nie boisz się ciemności. I śmierci – towarzyszem, wydawało się zbawieniem w porównaniu z tłoczną salą. Na pewno było tu mniej duszno.
„Czemu się zgodziłeś?”
Najwidoczniej nie radzę sobie z szybkim podejmowaniem decyzji – przyszło mu na myśl, co pociągnęło ze sobą ciche westchnięcie, które było dla niego najtrafniejszą odpowiedzią. Nie wiedział. Taka sytuacja nie zdarzała mu się zresztą pierwszy raz. Znał jeszcze kogoś, kto miał skłonności do tak spontanicznych planów, z którymi Sean też nie był w stanie walczyć, choć Yuzuha zdecydowanie różnił się od jego znajomego.
— Czemu miałbym? To groźba? W takich pomieszczeniach zawsze mają kamery – to wymóg, by w ogóle móc je prowadzić — skomentował, przyglądając się zdjęciom. Głos Rimury był stonowany i wyglądało na to, że obecność Raikatsuji’ego nie budziła w nim żadnych obaw. Gdyby przerażali go pacjenci, z pewnością nie nadawałby się do pracy w szpitalu psychiatrycznym, w którym roiło się od dużo bardziej nieobliczalnych osób. — Sam przyznasz, że nie jest to najbardziej urocze miejsce. Dla niektórych ciemność i te wszystkie efekty specjalne, bywają przytłaczające. Omdlenia i ataki paniki są tu na porządku dziennym. Nie bez powodu zabrania się kobietom w ciąży uczestniczenia w takich atrakcjach. Jeśli czegoś się obawiam, to tego, że dziewczynka z The Ring okaże się prawdziwa, ale to chyba raczej niemożliwe.
Gdy racjonalizował na głos wszystko, co działo się dookoła, było mu dużo łatwiej poradzić sobie z nieprzyjemną atmosferą pokoju, który wystylizowano w klimacie znanego horroru. W swoim codziennym stroju równie dobrze mógł być kolejnym aktorem grającym w filmie – w końcu nikt nie wybierał się na poszukiwanie sposobu na zniszczenie klątwy w przebraniu wilkołaka czy innej czarownicy. Sean podszedł do studni, gdy na wcześniej przeglądanych zdjęciach nie znalazł niczego ciekawego – na nic zdało się nawet obracanie ich na drugą stronę.
— Coś tu jest — zakomunikował nagle, gdy chwyciwszy za kłódkę, wyczuł pod palcami kawałek papieru. Ostrożnie odczepił karteczkę i przyjrzał się jej ze zmrużonymi oczami. Odczytanie czegokolwiek przy tak słabym świetle telewizora, nie należało do najprostszych zadań. — Kropla równa się jeden. Drapanie równa się dwa — podzielił się z białowłosym odkrytą wskazówką, ale sądząc po zmarszczonym, piegowatym nosie, z początku komunikat nie wydawał mu się logiczny. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że przez cały czas towarzyszyły im właśnie te dźwięki. Kap. Kap. Szur. Przerwa. Kap. Kap. Szur. — Więc o to chodzi — wymruczał pod nosem bardziej do siebie niż do swojego towarzysza. Nie był zresztą stuprocentowo pewien, czy dobrze zrozumiał przekaz, ale kiedy tylko ustawił szyfr zgodnie z tym, co sobie myślał, mechanizm kłódki zaskoczył, a Sean mógł bez przeszkód otworzyć wieko. Do środka zajrzał niepewnie, bo domu strachów nie dało się przejść bez myśli, że za moment coś może na ciebie wyskoczyć, ale środek studni był pusty, nie licząc ukrytej tam informacji. — Najgorsza śmierć to śmierć z rąk rodzica. Na samo dno studni zrzucił mnie własny ojciec. Czy wiesz, że do ostatniego tchnienia drapałam zmurszałe kamienie? Połamałam wszystkie paznokcie i wkrótce już nie wiedziałam czy po nadgarstkach ścieka mi woda, czy krew. — Skrzywił się nieznacznie. — Okropne. A ty coś znalazłeś?
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
Stoicyzm jego towarzysza omamiał, dusił. Ale też kusił.
Chciał to złamać. Rozerwać. Rozszarpać na strzępy.
Słysząc jego odpowiedź, jasnowłosy w niemalże teatralny sposób przewrócił oczami pozwalając sobie na głośne westchnięcie. Prawie zapomniał, że Rimurę ciężko było złamać w jakiejkolwiek kwestii. Jego zdystansowane podejście, być może nawet apatyczność, z pewnością wielu irytowało. Zapewne i sam Yuzuha odczuwałby podobne emocje, gdyby w ogóle je odczuwał. Jednakże chłodna i bezkształtna pustka, jaką odczuwał w klatce piersiowej pozwalała mu na dodatkowe pokłady cierpliwości w stosunku do wyjątkowo wymagających jednostek.
A ciemnowłosy na pewno do takowych się zaliczał.
W przeciwieństwie do niego, Yuzhę mało interesował wystrój pomieszczenia, jak i same zagadki, którymi były wypełnione zakamarki pokoju. Całą swoją uwagę poświęcił terapeucie, analizując każde drgnięcie mięśnia na jego twarzy, chcąc doszukać się jakiejkolwiek rysy i zagniecenia na spokojnej tafli.
Chcę cię zniszczyć.
Ciemność swą lepkością otaczała ich osoby, a nikłe światła wydobywające się z telewizora oraz pojedynczych świec nadawały atmosferze odpowiedniego mroku. Sean jednak nie wydawał się wystraszony i zlękniony. A szkoda. Yuzuha nie omieszkałby ujrzeć kropli przerażenia w jego oczach, zaciśniętych w strachu warg oraz drżenia ciała. Ach, cóż to byłby za widok.
- Przestań na moment analizować, Rimura-kun~ - rzucił, wsuwając dłonie głęboko w kieszenie szaty, która okrywała jego wręcz rachityczną budowę ciała. Zrobił dwa kroki, bez problemu pokonując odległość, jaka dzieliła go od mężczyzny, stając tuż przy nim, niemal stykając się swym ramieniem z jego.
Słuchał jego słów, powoli wtłaczając do swojego umysłu, choć z twarzy można było wyczytać zupełnie sprzeczne emocje. Stopą przesunął po podłożu, zahaczając podeszwą o plastikowego pająka. Żenujące, przemknęło w jego głowie. Już mogli postarać się o prawdziwe pajęczaki. Byłoby o wiele bardziej interesujące od tych zabawek zakupionych na aliexpresie.
- Okropne. - powtórzył za nim beznamiętnie, powoli, wręcz machinalnie, odwracając głowę w jego stronę, aby przyjrzeć się bladej skórze przyprószonej piegami.
- Brzydzi cię śmierć, Rimura-kun? A może czyn? Czy jedno i drugie? - zapytał nagle, zupełnie zapominając o miejscu, w jakim się znajdowali. Że czas uciekał jak woda spływa pomiędzy palcami. Zegar tykał. Tik. Tak. Tik. Tak.
Zapomniał o całym świecie. Byli tylko oni.
- Czy rozdzielasz na uzasadnione morderstwo czy nie? Jakby nie patrzeć w obu przypadkach jedna osoba bawi się w boga. Decyduje czy druga osoba powinna żyć, czy też nie. Bez względy na motyw. Zemsta. Zazdrość. Chwilowe uniesienie. Samoobrona. To wszystko nie ma znaczenia, kiedy przecinasz nić życia, należącego do kogoś innego. Zastanawia mnie... - przylgnął do niego, tuląc policzek do szczupłego ramienia, długimi palcami oplatając jego nadgarstek i zmuszając go do uniesienia dłoni. - Czy zamordowałbyś kogoś, gdybyś musiał? Ty albo on? Pozbawiłbyś kogoś życia własnymi rękoma? - choć w ciemności ciężko było cokolwiek dostrzec, to w oczach chłopaka zamigotał błysk zainteresowania a usta wykrzywiły się w lisim uśmiechu. Trwało to jednak zbyt krótko, zbyt ulotnie, by móc pochwycić spojrzeniem. Po nużących sekundach Yuzuha równie nagle i niespodziewanie wypuścił Rimurę z pułapki, robiąc krok do tyłu, dając mu iluzyjne poczucie wolności.
- Nic nie znalazłem. - uniósł obie dłonie w geście iście poddańczym, a w jego suchy ton wdarła się nuta chłodnego rozbawienia.
To wszystko było zabawą. Całe życie. Każda relacja. Rozmowa. Nawet jego własna egzystencja. A Rimura stanowił wyzwanie, po które Yuzuha bardzo chętnie wyciągał swe łapska. Bo rysy, które chciał zostawić na nim, byłyby istną wisienką na torcie.
@Rimura Sean
Chciał to złamać. Rozerwać. Rozszarpać na strzępy.
Słysząc jego odpowiedź, jasnowłosy w niemalże teatralny sposób przewrócił oczami pozwalając sobie na głośne westchnięcie. Prawie zapomniał, że Rimurę ciężko było złamać w jakiejkolwiek kwestii. Jego zdystansowane podejście, być może nawet apatyczność, z pewnością wielu irytowało. Zapewne i sam Yuzuha odczuwałby podobne emocje, gdyby w ogóle je odczuwał. Jednakże chłodna i bezkształtna pustka, jaką odczuwał w klatce piersiowej pozwalała mu na dodatkowe pokłady cierpliwości w stosunku do wyjątkowo wymagających jednostek.
A ciemnowłosy na pewno do takowych się zaliczał.
W przeciwieństwie do niego, Yuzhę mało interesował wystrój pomieszczenia, jak i same zagadki, którymi były wypełnione zakamarki pokoju. Całą swoją uwagę poświęcił terapeucie, analizując każde drgnięcie mięśnia na jego twarzy, chcąc doszukać się jakiejkolwiek rysy i zagniecenia na spokojnej tafli.
Chcę cię zniszczyć.
Ciemność swą lepkością otaczała ich osoby, a nikłe światła wydobywające się z telewizora oraz pojedynczych świec nadawały atmosferze odpowiedniego mroku. Sean jednak nie wydawał się wystraszony i zlękniony. A szkoda. Yuzuha nie omieszkałby ujrzeć kropli przerażenia w jego oczach, zaciśniętych w strachu warg oraz drżenia ciała. Ach, cóż to byłby za widok.
- Przestań na moment analizować, Rimura-kun~ - rzucił, wsuwając dłonie głęboko w kieszenie szaty, która okrywała jego wręcz rachityczną budowę ciała. Zrobił dwa kroki, bez problemu pokonując odległość, jaka dzieliła go od mężczyzny, stając tuż przy nim, niemal stykając się swym ramieniem z jego.
Słuchał jego słów, powoli wtłaczając do swojego umysłu, choć z twarzy można było wyczytać zupełnie sprzeczne emocje. Stopą przesunął po podłożu, zahaczając podeszwą o plastikowego pająka. Żenujące, przemknęło w jego głowie. Już mogli postarać się o prawdziwe pajęczaki. Byłoby o wiele bardziej interesujące od tych zabawek zakupionych na aliexpresie.
- Okropne. - powtórzył za nim beznamiętnie, powoli, wręcz machinalnie, odwracając głowę w jego stronę, aby przyjrzeć się bladej skórze przyprószonej piegami.
- Brzydzi cię śmierć, Rimura-kun? A może czyn? Czy jedno i drugie? - zapytał nagle, zupełnie zapominając o miejscu, w jakim się znajdowali. Że czas uciekał jak woda spływa pomiędzy palcami. Zegar tykał. Tik. Tak. Tik. Tak.
Zapomniał o całym świecie. Byli tylko oni.
- Czy rozdzielasz na uzasadnione morderstwo czy nie? Jakby nie patrzeć w obu przypadkach jedna osoba bawi się w boga. Decyduje czy druga osoba powinna żyć, czy też nie. Bez względy na motyw. Zemsta. Zazdrość. Chwilowe uniesienie. Samoobrona. To wszystko nie ma znaczenia, kiedy przecinasz nić życia, należącego do kogoś innego. Zastanawia mnie... - przylgnął do niego, tuląc policzek do szczupłego ramienia, długimi palcami oplatając jego nadgarstek i zmuszając go do uniesienia dłoni. - Czy zamordowałbyś kogoś, gdybyś musiał? Ty albo on? Pozbawiłbyś kogoś życia własnymi rękoma? - choć w ciemności ciężko było cokolwiek dostrzec, to w oczach chłopaka zamigotał błysk zainteresowania a usta wykrzywiły się w lisim uśmiechu. Trwało to jednak zbyt krótko, zbyt ulotnie, by móc pochwycić spojrzeniem. Po nużących sekundach Yuzuha równie nagle i niespodziewanie wypuścił Rimurę z pułapki, robiąc krok do tyłu, dając mu iluzyjne poczucie wolności.
- Nic nie znalazłem. - uniósł obie dłonie w geście iście poddańczym, a w jego suchy ton wdarła się nuta chłodnego rozbawienia.
To wszystko było zabawą. Całe życie. Każda relacja. Rozmowa. Nawet jego własna egzystencja. A Rimura stanowił wyzwanie, po które Yuzuha bardzo chętnie wyciągał swe łapska. Bo rysy, które chciał zostawić na nim, byłyby istną wisienką na torcie.
Zagadka studni 2/2 - Fail. 39
@Rimura Sean
Rimura Sean ubóstwia ten post.
Chłopak przechylił głowę na bok, wyglądając tak, jakby nie do końca zrozumiał, co nazywał analizą. W jego słowach nie było wiele doszukiwania się prawdy – widział w nich jedynie suche fakty. Były prawdą samą w sobie, choć może nie powinien był z góry zakładać, że Yuzuha był tego nieświadomy. Nie chciał go urazić tłumaczeniem oczywistości, bo nie taka była jego intencja i dało się to wyczuć w spokojnym tonie łagodnego przypomnienia, choć miał przecież do czynienia z osobą, która nie wpisywała się w tradycyjne ramy społeczne – nie wiedział, jak może na to zareagować.
— Śmierć jest naturalną koleją rzeczy — stwierdził, choć dziwił się samemu sobie, że te słowa wyrwały się z jego ust. Nie zawsze uważał śmierć za sprawiedliwą i za naturalną – wiedział, że czasem przychodziła za szybko, ale po kilku latach był w stanie mówić o niej bardziej otwarcie. Wciąż jednak robił to bez wdawania się w szczegóły. — Mordowanie jest okropne. Jeszcze okropniejsze jest z ręki kogoś, kto powinien zapewnić ci bezpieczeństwo. Był jej ojcem. Pewnie z ufnością podążyła za nim do miejsca ze studnią — był gotów kontynuować i opisać całą tę scenę tak, jak sobie ją wyobrażał, ale głos Rimury umilkł, gdy z niespokojnym drgnięciem przyjął na siebie dotyk (czy raczej został zmuszony do jego przyjęcia). Nie kierował nim strach – raczej niewygoda i ledwo tlące się uczucie odrazy. Było to specyficzne uczucie, bo przecież nie miał powodu, by twierdzić, że Raikatsuji jest brudny – to jego słowa były nieprzyjemnie oślizgłe, przez co w zestawieniu z niechcianym dotykiem Sean czuł to, co czuł.
Przedramię szatyna napięło się i pewnie sztywność mięśni rysujących się pod skórą była dziwnym uczuciem w zestawieniu z jego łagodną aparycją. Mógł z łatwością wyszarpnąć się z uścisku, ale nie zrobił tego, uznając, że nie powinien wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Zresztą nie działa mu się przecież żadna krzywda?
„Czy zamordowałbyś kogoś, gdybyś musiał?”
— Nie — odpowiedział od razu, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Zrobił to, o co wcześniej poprosił go sam Yuzuha – nie analizował. — Gdybym musiał się bronić, zrobiłbym wszystko, żeby nie odebrać nikomu życia. — Wypuszczony z uścisku, momentalnie rozmasował nadgarstek i gdy białowłosy cofnął się do tyłu, Rimura ruszył naprzód w stronę błyskającego telewizora, na którym pojawiały się znane z filmu obrazy. Mógł odbić piłeczkę i spytać chłopaka o dokładnie to samo, ale nie interesowało go, czy byłby w stanie odebrać komuś życie.
— Nie przepadam za dotykiem — poinformował nagle, gdy przykucnąwszy zaczął przyglądać się porozrzucanym na podłodze kasetom. Uznał, że był to dość jasny przekaz, by więcej tego nie robił. Często musiał wytrzymywać dotyk pacjentów oddziału zamkniętego, ale była to zupełnie inna sytuacja – dziś nie był w pracy. Dziś Sean-służbista był na wakacjach. Odchrząknął po chwili, gdy szukał kolejnej poszlaki. — Jak na kogoś, kto chciał odwiedzić escape room, nie wydajesz się szczególnie zainteresowany. — zauważył. — Może odbierzesz telefon? Mogą mieć dla nas kolejną wskazówkę.
Odkąd tylko się tu znaleźli, Raikatsuji obserwował wszystko z odległości. Trudno było mu uwierzyć w to, że czegokolwiek szukał i w ogóle próbował znaleźć wyjście z tego pomieszczenia. Może chodziło mu tylko o jego towarzystwo? Na tę myśl Rimura mimowolnie pokręcił głową, bo ten wniosek był dość niedorzeczny, jeśli wziąć pod uwagę jego nudną i sztywną naturę. Zaproszenie go tu nadal wydawało mu się dziwnym wyborem, choć może Yuzu nie miał za wielu znajomych. Czy z tego powodu było mu go szkoda? Trochę. Dobrze znał życie od strony kogoś, kto nie był duszą towarzystwa, a mimo tego białowłosy i tak wyprzedził go o krok, bo z ich dwójki to on odważył się wyjść z jakimkolwiek zaproszeniem.
— Hej, znalazłem coś — poinformował go i uniósł rękę, w której trzymał kasetę. Wyglądała dość zwyczajnie i niczym nie różniła się od innych kaset, które miał u swoich stóp. — Jest na niej napisane, że to kopia. Na innych grzbietach nie widziałem niczego podobnego — wyjaśnił, jakby przynajmniej w ten sposób chciał dać mu poczucie tego, że chciał tego czy nie – nadal siedzieli w tym razem. Nie wiedział, czy jego poszlaka miała sens, ale postanowił pozbyć się wcześniejszej kasety z odtwarzacza, a na jej miejsce wsunąć tę drugą. Ekran przez krótką chwilę wyglądał, jakby zaczął szwankować, a z głośników wydobył się charakterystyczny szum. Gdy ucichł, na ekranie zaczęła falować pojedyncza cyfra: — Cztery. Przynajmniej już coś mamy, ale to chyba za mało.
— Śmierć jest naturalną koleją rzeczy — stwierdził, choć dziwił się samemu sobie, że te słowa wyrwały się z jego ust. Nie zawsze uważał śmierć za sprawiedliwą i za naturalną – wiedział, że czasem przychodziła za szybko, ale po kilku latach był w stanie mówić o niej bardziej otwarcie. Wciąż jednak robił to bez wdawania się w szczegóły. — Mordowanie jest okropne. Jeszcze okropniejsze jest z ręki kogoś, kto powinien zapewnić ci bezpieczeństwo. Był jej ojcem. Pewnie z ufnością podążyła za nim do miejsca ze studnią — był gotów kontynuować i opisać całą tę scenę tak, jak sobie ją wyobrażał, ale głos Rimury umilkł, gdy z niespokojnym drgnięciem przyjął na siebie dotyk (czy raczej został zmuszony do jego przyjęcia). Nie kierował nim strach – raczej niewygoda i ledwo tlące się uczucie odrazy. Było to specyficzne uczucie, bo przecież nie miał powodu, by twierdzić, że Raikatsuji jest brudny – to jego słowa były nieprzyjemnie oślizgłe, przez co w zestawieniu z niechcianym dotykiem Sean czuł to, co czuł.
Przedramię szatyna napięło się i pewnie sztywność mięśni rysujących się pod skórą była dziwnym uczuciem w zestawieniu z jego łagodną aparycją. Mógł z łatwością wyszarpnąć się z uścisku, ale nie zrobił tego, uznając, że nie powinien wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Zresztą nie działa mu się przecież żadna krzywda?
„Czy zamordowałbyś kogoś, gdybyś musiał?”
— Nie — odpowiedział od razu, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie. Zrobił to, o co wcześniej poprosił go sam Yuzuha – nie analizował. — Gdybym musiał się bronić, zrobiłbym wszystko, żeby nie odebrać nikomu życia. — Wypuszczony z uścisku, momentalnie rozmasował nadgarstek i gdy białowłosy cofnął się do tyłu, Rimura ruszył naprzód w stronę błyskającego telewizora, na którym pojawiały się znane z filmu obrazy. Mógł odbić piłeczkę i spytać chłopaka o dokładnie to samo, ale nie interesowało go, czy byłby w stanie odebrać komuś życie.
— Nie przepadam za dotykiem — poinformował nagle, gdy przykucnąwszy zaczął przyglądać się porozrzucanym na podłodze kasetom. Uznał, że był to dość jasny przekaz, by więcej tego nie robił. Często musiał wytrzymywać dotyk pacjentów oddziału zamkniętego, ale była to zupełnie inna sytuacja – dziś nie był w pracy. Dziś Sean-służbista był na wakacjach. Odchrząknął po chwili, gdy szukał kolejnej poszlaki. — Jak na kogoś, kto chciał odwiedzić escape room, nie wydajesz się szczególnie zainteresowany. — zauważył. — Może odbierzesz telefon? Mogą mieć dla nas kolejną wskazówkę.
Odkąd tylko się tu znaleźli, Raikatsuji obserwował wszystko z odległości. Trudno było mu uwierzyć w to, że czegokolwiek szukał i w ogóle próbował znaleźć wyjście z tego pomieszczenia. Może chodziło mu tylko o jego towarzystwo? Na tę myśl Rimura mimowolnie pokręcił głową, bo ten wniosek był dość niedorzeczny, jeśli wziąć pod uwagę jego nudną i sztywną naturę. Zaproszenie go tu nadal wydawało mu się dziwnym wyborem, choć może Yuzu nie miał za wielu znajomych. Czy z tego powodu było mu go szkoda? Trochę. Dobrze znał życie od strony kogoś, kto nie był duszą towarzystwa, a mimo tego białowłosy i tak wyprzedził go o krok, bo z ich dwójki to on odważył się wyjść z jakimkolwiek zaproszeniem.
— Hej, znalazłem coś — poinformował go i uniósł rękę, w której trzymał kasetę. Wyglądała dość zwyczajnie i niczym nie różniła się od innych kaset, które miał u swoich stóp. — Jest na niej napisane, że to kopia. Na innych grzbietach nie widziałem niczego podobnego — wyjaśnił, jakby przynajmniej w ten sposób chciał dać mu poczucie tego, że chciał tego czy nie – nadal siedzieli w tym razem. Nie wiedział, czy jego poszlaka miała sens, ale postanowił pozbyć się wcześniejszej kasety z odtwarzacza, a na jej miejsce wsunąć tę drugą. Ekran przez krótką chwilę wyglądał, jakby zaczął szwankować, a z głośników wydobył się charakterystyczny szum. Gdy ucichł, na ekranie zaczęła falować pojedyncza cyfra: — Cztery. Przynajmniej już coś mamy, ale to chyba za mało.
@Raikatsuji Yuzuha | rzut 4/4: 95 – sukces.
Raikatsuji Yuzuha ubóstwia ten post.
Odpowiedź Rimury w żaden sposób nie usatysfakcjonowała Yuzuhy. Wręcz przeciwnie. Pozostawiła po sobie niesmak i gorzkość, której nie potrafił się wyzbyć. Ciemność skutecznie ukryła grymas niezadowolenia, który niczym rozlany atrament pokrył jego oblicze. Westchnął, unosząc dłoń i zaczął znudzony oglądać stan swoich paznokci, jakby to właśnie one stanowiły główną atrakcję pomieszczenia, a nie rozsypane po kątach zagadki.
A więc pacyfista i idealista.
Przypominał mu osoby, które w internecie zarzekają się wielce, że nigdy nie zjedliby kota czy psa. No bo jak to? Mruczka zeżreć? Albo podwórkowego burka? No przecież te zwierzęta są do kochania, a nie jedzenia. A prawda była taka, że żadne z nich nigdy nie było w skrajnej sytuacji. Sytuacji, która popychała ludzi do największych okrucieństw i bestialstwa, tylko po to, aby przeżyć. Bo instynkt przetrwania był najsilniejszy.
- Jesteś naiwny, Rimura-kun. - odpowiedział mu, mijając jego sylwetkę wolnym krokiem. - Zrobiłbyś wszystko....? Czyli co? Próbowałbyś swoich terapeutycznych sztuczek? Czy zastosował Talk no Jutsu? Przez twoje wahanie twoi najbliżsi straciliby życie w kilka sekund, wiesz? Morderca nie boi się odebrać życia. Jak i nie boi się konsekwencji. Ktoś, kto raz posmakował ludzkiej krwi, już zawsze będzie na nich polował. - krzywy uśmiech musnął kąciki ust, gdy przed jego oczami jawił się zarys lekko zgarbionego mężczyzny. Widział doskonale jego kontury, jakby rzeczywiście znajdował się z nimi w jednym pomieszczeniu, a nie tylko w jego wyobraźni. Ale jak nagle się pojawił, tak również zniknął, pozostawiając po sobie chłodną pustkę.
Rimura zaczynał tracić zainteresowanie Yuzuhy, a to bywało niebezpieczne.
Czy próba zniszczenia jego osoby naprawdę była tego warta?
"... ale to chyba za mało"
Jasnowłosy odwrócił się do swojego towarzysza w tym samym momencie, w którym rozbrzmiał dzwonek oznajmiający koniec czasu.
- Możliwe, ale równie mało mieliśmy czasu. Chodź, spróbujemy w kolejnym pokoju. - uśmiechnął się sztucznie i pokiwał na niego, aby ten ruszył jego śladem.
Następny pokój wydawał się jeszcze bardziej mroczny od poprzedniego, a dźwięk, który rozbrzmiał gdy stawiali pierwsze kroki raczej bawił chłopaka, aniżeli wywoływał w nim poczucie strachu. Yuzuha wsunął dłonie w kieszenie spodni, krocząc pewnie przed siebie. Nie bał się ciemności. Ani tego, co mogło się w niej kryć. Przywykł do tego. Przecież pracował z nieboszczykami, niejednokrotnie w słabo oświetlonych pokojach.
Z drugiej strony czy na świecie istniało cokolwiek, co mogłoby wywołać w nim nieistniejące uczucia i emocje?
Wzrok młodego chłopaka padł na migającą diodę, która poprowadziła go w stronę dwóch latarek. Jedną podał Rimurze, drugą zaczął machać, by ta wreszcie zaskoczyła.
- Zbuntowana. - parsknął sucho, gdy w końcu ledwo migoczące światło rozgromiło delikatnie otulający ich mrok.
- Czego się boisz, Rimura-kun?
Rzut 1/4. Porażka - 24
@Rimura Sean
A więc pacyfista i idealista.
Przypominał mu osoby, które w internecie zarzekają się wielce, że nigdy nie zjedliby kota czy psa. No bo jak to? Mruczka zeżreć? Albo podwórkowego burka? No przecież te zwierzęta są do kochania, a nie jedzenia. A prawda była taka, że żadne z nich nigdy nie było w skrajnej sytuacji. Sytuacji, która popychała ludzi do największych okrucieństw i bestialstwa, tylko po to, aby przeżyć. Bo instynkt przetrwania był najsilniejszy.
- Jesteś naiwny, Rimura-kun. - odpowiedział mu, mijając jego sylwetkę wolnym krokiem. - Zrobiłbyś wszystko....? Czyli co? Próbowałbyś swoich terapeutycznych sztuczek? Czy zastosował Talk no Jutsu? Przez twoje wahanie twoi najbliżsi straciliby życie w kilka sekund, wiesz? Morderca nie boi się odebrać życia. Jak i nie boi się konsekwencji. Ktoś, kto raz posmakował ludzkiej krwi, już zawsze będzie na nich polował. - krzywy uśmiech musnął kąciki ust, gdy przed jego oczami jawił się zarys lekko zgarbionego mężczyzny. Widział doskonale jego kontury, jakby rzeczywiście znajdował się z nimi w jednym pomieszczeniu, a nie tylko w jego wyobraźni. Ale jak nagle się pojawił, tak również zniknął, pozostawiając po sobie chłodną pustkę.
Rimura zaczynał tracić zainteresowanie Yuzuhy, a to bywało niebezpieczne.
Czy próba zniszczenia jego osoby naprawdę była tego warta?
"... ale to chyba za mało"
Jasnowłosy odwrócił się do swojego towarzysza w tym samym momencie, w którym rozbrzmiał dzwonek oznajmiający koniec czasu.
- Możliwe, ale równie mało mieliśmy czasu. Chodź, spróbujemy w kolejnym pokoju. - uśmiechnął się sztucznie i pokiwał na niego, aby ten ruszył jego śladem.
Pokój numer 2
Następny pokój wydawał się jeszcze bardziej mroczny od poprzedniego, a dźwięk, który rozbrzmiał gdy stawiali pierwsze kroki raczej bawił chłopaka, aniżeli wywoływał w nim poczucie strachu. Yuzuha wsunął dłonie w kieszenie spodni, krocząc pewnie przed siebie. Nie bał się ciemności. Ani tego, co mogło się w niej kryć. Przywykł do tego. Przecież pracował z nieboszczykami, niejednokrotnie w słabo oświetlonych pokojach.
Z drugiej strony czy na świecie istniało cokolwiek, co mogłoby wywołać w nim nieistniejące uczucia i emocje?
Wzrok młodego chłopaka padł na migającą diodę, która poprowadziła go w stronę dwóch latarek. Jedną podał Rimurze, drugą zaczął machać, by ta wreszcie zaskoczyła.
- Zbuntowana. - parsknął sucho, gdy w końcu ledwo migoczące światło rozgromiło delikatnie otulający ich mrok.
- Czego się boisz, Rimura-kun?
Rzut 1/4. Porażka - 24
@Rimura Sean
„Strach. Nie ma nic wspanialszego. Uwielbiam na niego patrzeć, uwielbiam wdychać jego zapach.
A już najbardziej lubię go słuchać. Lubię też jego smak.”
Rimura Sean ubóstwia ten post.
Dźwięk kapania, szurania i szumu telewizora stłumił głęboki oddech chłopaka. Rozmowa, w którą został wciągnięty nie należała do najprzyjemniejszych – być może dlatego, że w ciemnym pomieszczeniu działała na wyobraźnie ze zdwojoną siłą. Rozmasował palcami kark, czując wstępujące na niego ciarki, bo perspektywa zagrożenia życia kogokolwiek z jego rodziny była czymś, co przerażało go najbardziej – dużo bardziej niż szansa na to, że Sadako była prawdziwa i za moment mogła wypełznąć z telewizora. Nie zamierzał jednak dzielić się tym ani z białowłosym, ani z kimkolwiek innym.
— Nie wiem, co bym zrobił — odparł już z bardziej słyszalną bezsilnością w głosie. Nie wyglądało jednak na to, by argumenty Yuzuhy jakkolwiek do niego przemawiały. Miał inne podejście do życia, kierowały nim inne pobudki i przede wszystkim nie fascynowały go tragedie. Miał swoje własne problemy i dużo bardziej wolał wierzyć, że wyczerpał już limit złych zbiegów okoliczności i nic gorszego nie czekało na niego za rogiem. — Mówię z perspektywy osoby, która na szczęście nie musiała mierzyć się z tego rodzaju decyzją i mam nadzieję, że nie będę musiał się z nią zmierzyć. Poza tym nie jestem terapeutą, Raikatsuji. Moja praca polega na pilnowaniu porządku i na dbaniu o bezpieczeństwo pacjentów i personelu. Nie uważam jednak, by zamordowanie kogoś było jedynym rozwiązaniem, żeby ocalić innych. Morderca to wciąż tylko człowiek, którego można obezwładnić, zamknąć i pozbawić broni. To, że nie boi się konsekwencji swoich czynów, nie znaczy, że go ominą. — Wzruszył ramionami. Nie próbował wciskać mu do gardła swoich racji. Przedstawiał to, jak widział świat z własnej perspektywy. Nie był niepokonany, ale nie był też bezsilną owcą, bo nie mógł sobie na to pozwolić. Nie sądził, by niechęć do zabijania czyniła go naiwnym albo słabym. — Nie rozumiem skąd to zainteresowanie tematem.
Tyle że mimo braku zrozumienia, widocznie nie chciał też rozumieć, gdy chwilę później poświęcił więcej uwagi zagadkom w pokoju. Skupienie Rimury osiągnęło taki poziom, że gdy w pokoju rozbrzmiał dzwonek, wzdrygnął się lekko w reakcji na nowy bodziec.
— To już? — spytał, gdy drzwi wyjściowe stanęły otworem. Nie sądził, że aż tak straci poczucie czasu. Pierwszy raz korzystał z tego typu atrakcji i zdziwiło go to, że choć była to tylko zabawa, poczuł lekkie ukłucie zawodu na myśl, że nie udało im się rozwiązać zagadek.
„Chodź, spróbujemy w kolejnym pokoju.”
Kiwnął głową.
— Może tym razem pójdzie lepiej.
Ciemność drugiego pokoju nie była komfortowa. Gdy tylko znaleźli się wewnątrz, a drzwi zatrzasnęły się za ich plecami, Sean stanął w miejscu, nie będąc pewnym, w którą stronę powinien ruszyć. Charczący dźwięk, który raz po raz docierał do niego z innych miejsc, sprawił, że mimowolnie potarł dłonią przedramię, choć temperatura w pomieszczeniu bynajmniej nie zmalała. Gdy niedługo później pokój rozświetlił pierwszy blask niestabilnej latarki, poczuł ulgę. Było już w pełni w porządku, gdy sam otrzymał do ręki własne źródło światła.
„Czego się boisz, Rimura-kun?”
Wyglądało na to, że czekała na niego fala niewygodnych pytań. Milczał jednak, nasłuchując dźwięku przypominającego kroki. Snop światła przesunął się po ścianie, gdy chłopak odwracał się w stronę, z której – jak sądził – dobiegał stukot.
— Sam nie wiem. Przywiązywania się? — rzucił niepewnie, znajdując na poczekaniu coś, co nie było kłamstwem, ale też nie obnażało całej prawdy o faktycznym lęku. Całkiem oczywiste było to, że nie chciał się dzielić czymś, co mogło w jakiś sposób sprowokować drugą osobę do zrobienia mu na złość albo wydobycie jego lęku na światło dzienne. Przywiązywanie się było czymś zależnym od niego samego – mógł je kontrolować, odciąć się w porę albo zadecydować, że po prostu nie zamierza wdawać się w bliższe relacje z kimkolwiek. Pasowało to do niego i jego dość wycofanej postawy. To, w jaki sposób podchodził do Yuzuhy, nie było w żaden sposób wyjątkowe – miał tak przez cały czas. — A ty?
Podszedł bliżej figurki kota, która szczególnie przyciągnęła jego uwagę. Zwierzę nie wyglądało przyjaźnie i wyglądało tak, jakby za moment miało się poruszyć. Może zbliżanie się do przedmiotu nie było mądrym posunięciem, ale wyróżniał się na tle innych rzeczy w pokoju, przez co Rimurze z miejsca wydało się, że musiał coś znaczyć.
Nie pomylił się.
Pod figurką dostrzegł notatnik. Niechętnie dotknął posążek, by zdjąć go z nowego znaleziska i już wkrótce pokój wypełnił się cichym szelestem przerzucanych kartek. Bardzo uważnie zaczął przyglądać się wszystkim fotografiom i treściom, które znalazł.
— Mam tu jakieś zdjęcia. Na wielu z nich jest jeden konkretny mężczyzna i kobieta, która zwykle przewija się w tle. — Zatrzymał się na jednym zdjęciu, przysuwając je bliżej, gdy coś przykuło jego uwagę. — Kayako — odczytał i odłożył zdjęcie na bok. — Może to jej imię. — Światło latarki padło na notatnik. — Dużo tu tekstu, ale części nie jestem w stanie przeczytać. Nie widzę też, żeby była tu jakaś lupa, więc zakładam, że to nic ważnego, bo w tekst wplecione są bardziej wyróżnione fragmenty. Przeczytam. Większość czasu spędzam z Kuro, moim kotem. Na studiach uważają, że jestem aspołeczna. Przerażająca. Dlaczego? Dalej. — Przerzucił kartkę. — Ta suka Manami nie dała się przekląć. Co Kobayashi w niej widzi? Znów niewyraźny tekst. Rodzice umarli w wypadku. Takie rzeczy się zdarzają. Wychodzę za Takeo. Nie mogę udawać, że nie kocham Kobayashiego. On wie. Skręcił mi kark. Nasz syn wszystko widzi. Nie mogę mówić. Jestem sparaliżowana. Moje gardło wydaje tylko ten chory… — Przerwał na chwilę, przełykając ślinę. Zastukał palcem o kartkę. — Pisała, będąc sparaliżowaną? Dziwne. W każdym razie zauważyłem, że wszędzie podkreślono jedną literę. U dokładnie. Może tym razem zamiast cyfr musimy znaleźć same litery? Albo to i to?
— Nie wiem, co bym zrobił — odparł już z bardziej słyszalną bezsilnością w głosie. Nie wyglądało jednak na to, by argumenty Yuzuhy jakkolwiek do niego przemawiały. Miał inne podejście do życia, kierowały nim inne pobudki i przede wszystkim nie fascynowały go tragedie. Miał swoje własne problemy i dużo bardziej wolał wierzyć, że wyczerpał już limit złych zbiegów okoliczności i nic gorszego nie czekało na niego za rogiem. — Mówię z perspektywy osoby, która na szczęście nie musiała mierzyć się z tego rodzaju decyzją i mam nadzieję, że nie będę musiał się z nią zmierzyć. Poza tym nie jestem terapeutą, Raikatsuji. Moja praca polega na pilnowaniu porządku i na dbaniu o bezpieczeństwo pacjentów i personelu. Nie uważam jednak, by zamordowanie kogoś było jedynym rozwiązaniem, żeby ocalić innych. Morderca to wciąż tylko człowiek, którego można obezwładnić, zamknąć i pozbawić broni. To, że nie boi się konsekwencji swoich czynów, nie znaczy, że go ominą. — Wzruszył ramionami. Nie próbował wciskać mu do gardła swoich racji. Przedstawiał to, jak widział świat z własnej perspektywy. Nie był niepokonany, ale nie był też bezsilną owcą, bo nie mógł sobie na to pozwolić. Nie sądził, by niechęć do zabijania czyniła go naiwnym albo słabym. — Nie rozumiem skąd to zainteresowanie tematem.
Tyle że mimo braku zrozumienia, widocznie nie chciał też rozumieć, gdy chwilę później poświęcił więcej uwagi zagadkom w pokoju. Skupienie Rimury osiągnęło taki poziom, że gdy w pokoju rozbrzmiał dzwonek, wzdrygnął się lekko w reakcji na nowy bodziec.
— To już? — spytał, gdy drzwi wyjściowe stanęły otworem. Nie sądził, że aż tak straci poczucie czasu. Pierwszy raz korzystał z tego typu atrakcji i zdziwiło go to, że choć była to tylko zabawa, poczuł lekkie ukłucie zawodu na myśl, że nie udało im się rozwiązać zagadek.
„Chodź, spróbujemy w kolejnym pokoju.”
Kiwnął głową.
— Może tym razem pójdzie lepiej.
Ciemność drugiego pokoju nie była komfortowa. Gdy tylko znaleźli się wewnątrz, a drzwi zatrzasnęły się za ich plecami, Sean stanął w miejscu, nie będąc pewnym, w którą stronę powinien ruszyć. Charczący dźwięk, który raz po raz docierał do niego z innych miejsc, sprawił, że mimowolnie potarł dłonią przedramię, choć temperatura w pomieszczeniu bynajmniej nie zmalała. Gdy niedługo później pokój rozświetlił pierwszy blask niestabilnej latarki, poczuł ulgę. Było już w pełni w porządku, gdy sam otrzymał do ręki własne źródło światła.
„Czego się boisz, Rimura-kun?”
Wyglądało na to, że czekała na niego fala niewygodnych pytań. Milczał jednak, nasłuchując dźwięku przypominającego kroki. Snop światła przesunął się po ścianie, gdy chłopak odwracał się w stronę, z której – jak sądził – dobiegał stukot.
— Sam nie wiem. Przywiązywania się? — rzucił niepewnie, znajdując na poczekaniu coś, co nie było kłamstwem, ale też nie obnażało całej prawdy o faktycznym lęku. Całkiem oczywiste było to, że nie chciał się dzielić czymś, co mogło w jakiś sposób sprowokować drugą osobę do zrobienia mu na złość albo wydobycie jego lęku na światło dzienne. Przywiązywanie się było czymś zależnym od niego samego – mógł je kontrolować, odciąć się w porę albo zadecydować, że po prostu nie zamierza wdawać się w bliższe relacje z kimkolwiek. Pasowało to do niego i jego dość wycofanej postawy. To, w jaki sposób podchodził do Yuzuhy, nie było w żaden sposób wyjątkowe – miał tak przez cały czas. — A ty?
Podszedł bliżej figurki kota, która szczególnie przyciągnęła jego uwagę. Zwierzę nie wyglądało przyjaźnie i wyglądało tak, jakby za moment miało się poruszyć. Może zbliżanie się do przedmiotu nie było mądrym posunięciem, ale wyróżniał się na tle innych rzeczy w pokoju, przez co Rimurze z miejsca wydało się, że musiał coś znaczyć.
Nie pomylił się.
Pod figurką dostrzegł notatnik. Niechętnie dotknął posążek, by zdjąć go z nowego znaleziska i już wkrótce pokój wypełnił się cichym szelestem przerzucanych kartek. Bardzo uważnie zaczął przyglądać się wszystkim fotografiom i treściom, które znalazł.
— Mam tu jakieś zdjęcia. Na wielu z nich jest jeden konkretny mężczyzna i kobieta, która zwykle przewija się w tle. — Zatrzymał się na jednym zdjęciu, przysuwając je bliżej, gdy coś przykuło jego uwagę. — Kayako — odczytał i odłożył zdjęcie na bok. — Może to jej imię. — Światło latarki padło na notatnik. — Dużo tu tekstu, ale części nie jestem w stanie przeczytać. Nie widzę też, żeby była tu jakaś lupa, więc zakładam, że to nic ważnego, bo w tekst wplecione są bardziej wyróżnione fragmenty. Przeczytam. Większość czasu spędzam z Kuro, moim kotem. Na studiach uważają, że jestem aspołeczna. Przerażająca. Dlaczego? Dalej. — Przerzucił kartkę. — Ta suka Manami nie dała się przekląć. Co Kobayashi w niej widzi? Znów niewyraźny tekst. Rodzice umarli w wypadku. Takie rzeczy się zdarzają. Wychodzę za Takeo. Nie mogę udawać, że nie kocham Kobayashiego. On wie. Skręcił mi kark. Nasz syn wszystko widzi. Nie mogę mówić. Jestem sparaliżowana. Moje gardło wydaje tylko ten chory… — Przerwał na chwilę, przełykając ślinę. Zastukał palcem o kartkę. — Pisała, będąc sparaliżowaną? Dziwne. W każdym razie zauważyłem, że wszędzie podkreślono jedną literę. U dokładnie. Może tym razem zamiast cyfr musimy znaleźć same litery? Albo to i to?
@Raikatsuji Yuzuha | rzut 2/4: 55 – sukces.
Raikatsuji Yuzuha ubóstwia ten post.
"A ty?"
Zamyślił się na moment przystając w miejscu, jakby faktycznie odpowiedź, jaką zamierzał udzielić, miała ulec znaczącej zmianie. W końcu skierował wiązkę światła latarki wprost na sylwetkę stojącego nieopodal chłopaka.
- Niczego. - odparł z naturalną dla siebie szczerością. I choć początkowo mogło brzmieć to jak najwyższy przejaw arogancji, prawda była zupełnie inna. Ale Rimura wiedzieć tego nie mógł.
- Och, nie dlatego, że próbuję zgrywać twardziela. - machnął dłonią w lekceważącym geście, jakby był zmuszony do odegnania wyjątkowo irytującej muchy bądź komara. - Cierpię na aleksytymie. Emocje jak strach, empatia, miłość, smutek nie są mi znane. Chociaż może nie tyle co znane, a po prostu nie jestem w stanie ich odczuwać. Mówi się, że syndrom ten wynika z braku kontaktu z własnymi emocjami, czy coś w tym stylu. Sakura, mój dawny psychiatra, nauczyła mnie pewnej sztuczki. To, co uznaję za komfortowe powinienem klasyfikować do pozytywnych emocji i analogicznie, to, co jest dla mnie niekomfortowe zdecydowanie jest negatywnymi emocjami. Trudno tylko rozróżnić którymi. - uśmiechnął się do niego, choć w ciemnościach nie był pewien, czy jego rozmówca był w stanie dostrzec wyraz twarzy, jaki kształtował się na upiornie bladym obliczu chłopaka.
Yuzuha odwrócił się plecami do Rimury, przenosząc swoją uwagę na otoczenie, zdając się, że temat już zamknął tracąc jednocześnie zainteresowanie konwersacją. A mimo to po upływie zaledwie nic nie znaczącej minuty, ponownie się odezwał.
- Dlatego jeżeli mówimy o niekomfortowej sytuacji, to z pewnością będzie to świadomość, że Maurze mogłoby coś grozić. Albo ujrzenie jej rannej. Jej płacz też jest dla mnie niekomfortowy. Czy można to podciągnąć pod strach? Nie. Ale nie lubię tych obrazów. - podszedł bliżej do sterty śmieci, którą rozsypał nogą. Ciężko powiedzieć czy miał nadzieję na ujrzenie jakiejś podpowiedzi, wskazówki czy też znaku, ale podświadomość pokierowała go właśnie w to miejsce.
I co?
I gówno. Jak raz naprawdę chciał się przydać na coś w tej głupiej grze, tak najzwyczajniej w świecie los nie był dla niego zbytnio łaskawy.
- Niekomfortowy jest też brud i nieład. Nie rozumiem dlaczego ludziom sprawia trudność posprzątania po sobie na przykład stolików w restauracjach. Zamiast przetrzeć ściereczką, zostawiają blaty, które lepią się od wszelakich wydzielin. Obrzydlistwo. Już trupy, z którymi pracują zdają się być o wiele bardziej czyste od tych ludzkich świń. - prychnął pod nosem, odwracając się tyłem do śmieci, gdzie nie odnalazł nic, co byłoby w jakikolwiek sposób użyteczne. Podszedł bliżej do Rimury, aby spojrzeć na trzymane przez niego zdjęcie.
- Jak dla mnie Kayako była chorobliwie zazdrosna i obrzydliwie creepy istotą, która stalkowała swojego niedoszłego kochanka. I niby inni mają czuć żal, bo zginęła marnie? Sama się o to prosiła. - wzruszył ramionami, jakby fakt, że została zamordowana przez własnego męża było w jakimś stopniu usprawiedliwione.
- Może. A może i nie. Z samym U nic nie zdziałamy, a póki co nie widać, aby w tym pokoju były jakieś inne wskazówki. Tym razem postarałem się. Z ręką na serduszku! - odparł, choć jego słowa mimo wszystko nie brzmiały jakoś bardzo przekonywująco.
Rzut 3/4. Porażka - 48
@Rimura Sean
Zamyślił się na moment przystając w miejscu, jakby faktycznie odpowiedź, jaką zamierzał udzielić, miała ulec znaczącej zmianie. W końcu skierował wiązkę światła latarki wprost na sylwetkę stojącego nieopodal chłopaka.
- Niczego. - odparł z naturalną dla siebie szczerością. I choć początkowo mogło brzmieć to jak najwyższy przejaw arogancji, prawda była zupełnie inna. Ale Rimura wiedzieć tego nie mógł.
- Och, nie dlatego, że próbuję zgrywać twardziela. - machnął dłonią w lekceważącym geście, jakby był zmuszony do odegnania wyjątkowo irytującej muchy bądź komara. - Cierpię na aleksytymie. Emocje jak strach, empatia, miłość, smutek nie są mi znane. Chociaż może nie tyle co znane, a po prostu nie jestem w stanie ich odczuwać. Mówi się, że syndrom ten wynika z braku kontaktu z własnymi emocjami, czy coś w tym stylu. Sakura, mój dawny psychiatra, nauczyła mnie pewnej sztuczki. To, co uznaję za komfortowe powinienem klasyfikować do pozytywnych emocji i analogicznie, to, co jest dla mnie niekomfortowe zdecydowanie jest negatywnymi emocjami. Trudno tylko rozróżnić którymi. - uśmiechnął się do niego, choć w ciemnościach nie był pewien, czy jego rozmówca był w stanie dostrzec wyraz twarzy, jaki kształtował się na upiornie bladym obliczu chłopaka.
Yuzuha odwrócił się plecami do Rimury, przenosząc swoją uwagę na otoczenie, zdając się, że temat już zamknął tracąc jednocześnie zainteresowanie konwersacją. A mimo to po upływie zaledwie nic nie znaczącej minuty, ponownie się odezwał.
- Dlatego jeżeli mówimy o niekomfortowej sytuacji, to z pewnością będzie to świadomość, że Maurze mogłoby coś grozić. Albo ujrzenie jej rannej. Jej płacz też jest dla mnie niekomfortowy. Czy można to podciągnąć pod strach? Nie. Ale nie lubię tych obrazów. - podszedł bliżej do sterty śmieci, którą rozsypał nogą. Ciężko powiedzieć czy miał nadzieję na ujrzenie jakiejś podpowiedzi, wskazówki czy też znaku, ale podświadomość pokierowała go właśnie w to miejsce.
I co?
I gówno. Jak raz naprawdę chciał się przydać na coś w tej głupiej grze, tak najzwyczajniej w świecie los nie był dla niego zbytnio łaskawy.
- Niekomfortowy jest też brud i nieład. Nie rozumiem dlaczego ludziom sprawia trudność posprzątania po sobie na przykład stolików w restauracjach. Zamiast przetrzeć ściereczką, zostawiają blaty, które lepią się od wszelakich wydzielin. Obrzydlistwo. Już trupy, z którymi pracują zdają się być o wiele bardziej czyste od tych ludzkich świń. - prychnął pod nosem, odwracając się tyłem do śmieci, gdzie nie odnalazł nic, co byłoby w jakikolwiek sposób użyteczne. Podszedł bliżej do Rimury, aby spojrzeć na trzymane przez niego zdjęcie.
- Jak dla mnie Kayako była chorobliwie zazdrosna i obrzydliwie creepy istotą, która stalkowała swojego niedoszłego kochanka. I niby inni mają czuć żal, bo zginęła marnie? Sama się o to prosiła. - wzruszył ramionami, jakby fakt, że została zamordowana przez własnego męża było w jakimś stopniu usprawiedliwione.
- Może. A może i nie. Z samym U nic nie zdziałamy, a póki co nie widać, aby w tym pokoju były jakieś inne wskazówki. Tym razem postarałem się. Z ręką na serduszku! - odparł, choć jego słowa mimo wszystko nie brzmiały jakoś bardzo przekonywująco.
Rzut 3/4. Porażka - 48
@Rimura Sean
„Strach. Nie ma nic wspanialszego. Uwielbiam na niego patrzeć, uwielbiam wdychać jego zapach.
A już najbardziej lubię go słuchać. Lubię też jego smak.”
Rimura Sean ubóstwia ten post.
Niczego — na tę deklarację, Rimura automatycznie kiwnął głową. Nie oceniał. Wierzył, że istnieli ludzie, którzy nie bali się niczego. Ewentualnie byli też tacy, którzy jeszcze nie odkryli swojego lęku, bo był tak nietypowy, że bez stawienia mu czoła, nie przyszedłby im na myśl. Nie sądził, że białowłosy zdecyduje się na rozwinięcie swojego wyznania, ale w tej perspektywie nabierało dużo więcej sensu. Yuzuha nie był statystycznym obywatelem miasta. Nie bez powodu został pacjentem, ale jego historia medyczna była dla Seana tajemnicą, której nie próbował odkrywać za plecami chłopaka. Ciemnowłosy widział tyle, ile powinien i jego wiedza dotyczyła wyłącznie pacjentów, którzy mieli to nieszczęście, że musieli znaleźć się na oddziale zamkniętym.
— Słyszałem o tym. Wydawało mi się raczej, że to bardziej trudności z nazywaniem emocji. Przeświadczenie o tym, że wszystkie cielesne doznania wywołane emocjami mają wytłumaczenie w zjawiskach zewnętrznych i że niektóre z nich są przejawem pogorszenia zdrowia fizycznego. Powiedziałbym, że to musi być ciężkie, ale gdy żyjesz z tym od zawsze i nie znasz niczego innego, w pewnym sensie to odcięcie od emocji jest twoją strefą komfortu — stwierdził, w zamyśleniu przegrzebując kolejne elementy pokoju. Poświęcając się częściowo rozmowie, dawał przynajmniej odczuć chłopakowi, że ciągle go słuchał i, sądząc po wyjątkowo empatycznym tonie głosu, nawet próbował postawić się w jego sytuacji. Po części to rozumiał – czasami czuł rzeczy, których nie potrafił nazwać albo takie, których nie chciał nazywać i po prostu wyprzeć możliwość tego, że mógł coś takiego odczuwać. Bo miał ważniejsze rzeczy na głowie, bo musiał zająć się rodzeństwem, bo nie miał czasu na myślenie o sobie i zastanawianie się nad tym, czego chce.
Nie wiedział nawet, jak mógłby się tym z kimkolwiek podzielić.
Na wieść o trupach odchrząknął cicho. Była to kolejna rzecz, która dzieliła ich światy. Nie wyobrażał sobie przebywania w jednym pokoju z ciałami, choć zdarzało się, że pacjenci wpadali na tak kreatywny pomysł odebrania sobie życia, że nie sposób było zareagować w porę.
— Masz rację. Niesprzątanie po sobie jest nieprzyjemne — przyznał bardziej zdawkowo. W tym czasie światło latarki uchwyciło niepasującą do reszty pokoju wannę, w stronę której Rimura skierował swoje kroki. — Myślisz, że ten mężczyzna na zdjęciach to osoba, za którą Kayako się uganiała? — spytał, oświetlając oślizgłą masę, która znajdowała się w zbiorniku. Mimowolnie zmarszczył nos na ten widok. — Wiesz, wydaje mi się, że kimkolwiek by nie była, nie ma usprawiedliwienia dla krzywdzenia jej na oczach dziecka. Śledzenie kogoś nie jest w porządku, zdrada też nie, ale jeśli nie zrobiła nikomu krzywdy i tylko żyła swoją niespełnioną miłością, zamordowanie jej to dość nieproporcjonalna kara. Mąż mógł od niej odejść i zabrać dziecko, ale miał na tyle niepoukładane w głowie, że wybrał przemoc. Też nie był bez winy.
Chłopak zbliżył dłoń do wanny i przez krótką chwilę korciło go, by przeszukać jej wnętrze, zanurzając dłoń w czymś, co przypominało glony. Opuszki ledwo musnęły dziwną substancję, a Sean skrzywił się i wycofał rękę, czując nieprzyjemne zimno na końcach palców.
— Na pewno coś tu jeszcze jest.
Do ostatniej chwili Rimura próbował szukać rozwiązania, ale czas zabawy skończył się szybciej niż mógłby przypuszczać. Na koniec wszystko działo się zaskakująco szybko. Od oślepiającego światła, które zamigotało kilkakrotnie, oczy zaszkliły się niezdrowo i rozbolała go głowa. Chwilę później zapanowała ciemność. Zgasły nawet latarki, które służyły im przez ostatnie kilkadziesiąt minut. W pokoju znów rozbrzmiało charczenie, które słyszeli na początku, ale tym razem towarzyszył im też dźwięk zbliżających się kroków. Prawdziwych kroków, bo był w stanie wyczuć lekkie drżenie podłogi pod podeszwami butów. Mimowolnie spiął się, gdy jego kręgosłup przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wiedział, że wszystko to było w pełni ustawione, ale dotyk na przedramieniu wywołał taki sam dyskomfort, jak wtedy, gdy to Yuzuha do niego przylgnął. Z tym, że teraz nie wiedział nawet czyja ręka prześlizgnęła się po jego ciele.
— Chyba mam już dość wrażeń, ale możesz śmiało odwiedzić pozostałe pokoje, jeśli nadal masz ochotę. Będę przy stołach z jedzeniem — zakomunikował mu, gdy wreszcie otworzono przed nimi drzwi pokoju. Przegrali, ale tym razem czuł ulgę, że to koniec. Musiał przyznać, że z tymi efektami twórcy się postarali.
— Słyszałem o tym. Wydawało mi się raczej, że to bardziej trudności z nazywaniem emocji. Przeświadczenie o tym, że wszystkie cielesne doznania wywołane emocjami mają wytłumaczenie w zjawiskach zewnętrznych i że niektóre z nich są przejawem pogorszenia zdrowia fizycznego. Powiedziałbym, że to musi być ciężkie, ale gdy żyjesz z tym od zawsze i nie znasz niczego innego, w pewnym sensie to odcięcie od emocji jest twoją strefą komfortu — stwierdził, w zamyśleniu przegrzebując kolejne elementy pokoju. Poświęcając się częściowo rozmowie, dawał przynajmniej odczuć chłopakowi, że ciągle go słuchał i, sądząc po wyjątkowo empatycznym tonie głosu, nawet próbował postawić się w jego sytuacji. Po części to rozumiał – czasami czuł rzeczy, których nie potrafił nazwać albo takie, których nie chciał nazywać i po prostu wyprzeć możliwość tego, że mógł coś takiego odczuwać. Bo miał ważniejsze rzeczy na głowie, bo musiał zająć się rodzeństwem, bo nie miał czasu na myślenie o sobie i zastanawianie się nad tym, czego chce.
Nie wiedział nawet, jak mógłby się tym z kimkolwiek podzielić.
Na wieść o trupach odchrząknął cicho. Była to kolejna rzecz, która dzieliła ich światy. Nie wyobrażał sobie przebywania w jednym pokoju z ciałami, choć zdarzało się, że pacjenci wpadali na tak kreatywny pomysł odebrania sobie życia, że nie sposób było zareagować w porę.
— Masz rację. Niesprzątanie po sobie jest nieprzyjemne — przyznał bardziej zdawkowo. W tym czasie światło latarki uchwyciło niepasującą do reszty pokoju wannę, w stronę której Rimura skierował swoje kroki. — Myślisz, że ten mężczyzna na zdjęciach to osoba, za którą Kayako się uganiała? — spytał, oświetlając oślizgłą masę, która znajdowała się w zbiorniku. Mimowolnie zmarszczył nos na ten widok. — Wiesz, wydaje mi się, że kimkolwiek by nie była, nie ma usprawiedliwienia dla krzywdzenia jej na oczach dziecka. Śledzenie kogoś nie jest w porządku, zdrada też nie, ale jeśli nie zrobiła nikomu krzywdy i tylko żyła swoją niespełnioną miłością, zamordowanie jej to dość nieproporcjonalna kara. Mąż mógł od niej odejść i zabrać dziecko, ale miał na tyle niepoukładane w głowie, że wybrał przemoc. Też nie był bez winy.
Chłopak zbliżył dłoń do wanny i przez krótką chwilę korciło go, by przeszukać jej wnętrze, zanurzając dłoń w czymś, co przypominało glony. Opuszki ledwo musnęły dziwną substancję, a Sean skrzywił się i wycofał rękę, czując nieprzyjemne zimno na końcach palców.
— Na pewno coś tu jeszcze jest.
Do ostatniej chwili Rimura próbował szukać rozwiązania, ale czas zabawy skończył się szybciej niż mógłby przypuszczać. Na koniec wszystko działo się zaskakująco szybko. Od oślepiającego światła, które zamigotało kilkakrotnie, oczy zaszkliły się niezdrowo i rozbolała go głowa. Chwilę później zapanowała ciemność. Zgasły nawet latarki, które służyły im przez ostatnie kilkadziesiąt minut. W pokoju znów rozbrzmiało charczenie, które słyszeli na początku, ale tym razem towarzyszył im też dźwięk zbliżających się kroków. Prawdziwych kroków, bo był w stanie wyczuć lekkie drżenie podłogi pod podeszwami butów. Mimowolnie spiął się, gdy jego kręgosłup przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Wiedział, że wszystko to było w pełni ustawione, ale dotyk na przedramieniu wywołał taki sam dyskomfort, jak wtedy, gdy to Yuzuha do niego przylgnął. Z tym, że teraz nie wiedział nawet czyja ręka prześlizgnęła się po jego ciele.
— Chyba mam już dość wrażeń, ale możesz śmiało odwiedzić pozostałe pokoje, jeśli nadal masz ochotę. Będę przy stołach z jedzeniem — zakomunikował mu, gdy wreszcie otworzono przed nimi drzwi pokoju. Przegrali, ale tym razem czuł ulgę, że to koniec. Musiał przyznać, że z tymi efektami twórcy się postarali.
@Raikatsuji Yuzuha | rzut 4/4: 3 – porażka | KONIEC WĄTKU.
Seiwa-Genji Enma ubóstwia ten post.
maj 2038 roku