Nie bardzo wiedziała czy to co sie dzieje wokół niej to jawa czy sen.
Od samego początku czuła się jak w transie - czy to przez to, że zapomniała zjeść leków? Może zjadła ale nie taką dawkę jaką powinna? Trochę otumaniona widziała więcej niż powinna, acz mało wyraźnie. To był ten moment kiedy czuła, że jej ciało staje się coraz lżejsze jakby miało zaraz wznieść się ponad chmury prosto do błyszczących na niebie gwiazd.
Znała ten stan, uświadomiła sobie dopiero po chwili, że to jest ten moment nad którym panować nie do końca potrafi - szczególnie kiedy zaniedbuje rutynę brania leków.
Kobieta przyglądała się widokom zza wielkiego okna w swoim pokoju i zastanawiała się co powinna w takim wypadku zrobić. Nogi wydawały się niczym z waty a łóżko odrobinę dalej od jej ukochanego fotelu. Ojca nie było w domu - zapewne zawieruszył się gdzieś w barze i wlewał w siebie kolejne ilości alkoholu błądząc po omacku po świecie. Wciąż wierzył, że duchy istnieją.
A nie istnieją, prawda? Prawda?..
W oczach Myuuko odbijały się nocne światła uliczek i gdy w końcu ogarniało ją wszelkie zrezygnowanie w końcu zaparła się dłoniami o podłokietniki i pochyliła głowę do przodu.
– Cholera.
Zaklęła pod nosem wpatrując się w swoje osłonięte kocem uda. Parę głębszych wdechów i w końcu z trudem się podniosła. Nieprzyjemne mrowienie i brak czucia w nogach sprawił, że na twarzy jasnowłosej pojawił się okropny grymas. Wykonała parę trudnych kroków nim w końcu jej ciało opadło na materac łóżka, a dziewczyna wtuliła twarz w poduchę.
Pięknie, teraz można się odprężyć i poddać uniesieniu jakie jej jeszcze chwilę temu towarzyszyło. Lekka jak piórko poruszyła jedynie dłonią, żeby okryć swoje sztywniejące ciało kocem - przez uchylone do tej pory okno wkradał się nieprzyjemny chłód... a razem z nim odgłosy z zewnątrz: samochody, liście, nawet ciężkie krople deszczu zaczęły stukać w blaszany parapet.
Takahashi nie lubiła hałasów kiedy próbowała zorganizować sobie drzemkę a jednak.. a jednak nie miała totalnie siły, żeby wstać i zamknąć okno. Ten jeden raz będzie musiała się poddać i zaakceptować bodźce z zewnątrz licząc tylko i wyłącznie na to, że nie przyprawi jej to o koszmary.
W końcu skupienie na dźwiękach z zewnątrz zaczęło mijać, a ogarnęła ją tylko pustka. Przymknęła ciężkie powieki kierując się powoli w stronę krainy Morfeusza... ciekawe co tym razem ją czeka.
@Yamada Ryūji
Od samego początku czuła się jak w transie - czy to przez to, że zapomniała zjeść leków? Może zjadła ale nie taką dawkę jaką powinna? Trochę otumaniona widziała więcej niż powinna, acz mało wyraźnie. To był ten moment kiedy czuła, że jej ciało staje się coraz lżejsze jakby miało zaraz wznieść się ponad chmury prosto do błyszczących na niebie gwiazd.
Znała ten stan, uświadomiła sobie dopiero po chwili, że to jest ten moment nad którym panować nie do końca potrafi - szczególnie kiedy zaniedbuje rutynę brania leków.
Kobieta przyglądała się widokom zza wielkiego okna w swoim pokoju i zastanawiała się co powinna w takim wypadku zrobić. Nogi wydawały się niczym z waty a łóżko odrobinę dalej od jej ukochanego fotelu. Ojca nie było w domu - zapewne zawieruszył się gdzieś w barze i wlewał w siebie kolejne ilości alkoholu błądząc po omacku po świecie. Wciąż wierzył, że duchy istnieją.
A nie istnieją, prawda? Prawda?..
W oczach Myuuko odbijały się nocne światła uliczek i gdy w końcu ogarniało ją wszelkie zrezygnowanie w końcu zaparła się dłoniami o podłokietniki i pochyliła głowę do przodu.
– Cholera.
Zaklęła pod nosem wpatrując się w swoje osłonięte kocem uda. Parę głębszych wdechów i w końcu z trudem się podniosła. Nieprzyjemne mrowienie i brak czucia w nogach sprawił, że na twarzy jasnowłosej pojawił się okropny grymas. Wykonała parę trudnych kroków nim w końcu jej ciało opadło na materac łóżka, a dziewczyna wtuliła twarz w poduchę.
Pięknie, teraz można się odprężyć i poddać uniesieniu jakie jej jeszcze chwilę temu towarzyszyło. Lekka jak piórko poruszyła jedynie dłonią, żeby okryć swoje sztywniejące ciało kocem - przez uchylone do tej pory okno wkradał się nieprzyjemny chłód... a razem z nim odgłosy z zewnątrz: samochody, liście, nawet ciężkie krople deszczu zaczęły stukać w blaszany parapet.
Takahashi nie lubiła hałasów kiedy próbowała zorganizować sobie drzemkę a jednak.. a jednak nie miała totalnie siły, żeby wstać i zamknąć okno. Ten jeden raz będzie musiała się poddać i zaakceptować bodźce z zewnątrz licząc tylko i wyłącznie na to, że nie przyprawi jej to o koszmary.
W końcu skupienie na dźwiękach z zewnątrz zaczęło mijać, a ogarnęła ją tylko pustka. Przymknęła ciężkie powieki kierując się powoli w stronę krainy Morfeusza... ciekawe co tym razem ją czeka.
@Yamada Ryūji
Powinien szukać kontraktu, a potem dorwać patałacha, który nie był lojalny wobec gangu i ich wystawił. Przekopać, przeorać mu tę zdradziecką gębę, zrobić mu w ciele kilka nadprogramowych dziur i patrzeć jak się wykrwawia. Zupełnie jak on zrobił z nim. Im dłużej pozostawał bez ciała, tym bardziej miał wrażenie popadania w szaleństwo – całkiem odmienne od tego, które ogarniało go w materialnej postaci. Nieprzyjemne, wkradające się do umysłu paskudnymi mackami, mącące we wspomnieniach. Jak dawno temu nastąpiła ostatnia śmierć? Półtora roku czy trzy miesiące? Bezradność była tak irytująca.
Na ulicach mijał facetów, którzy idealnie pasowali do tego, co pamiętał o zdrajcy. Miał ochotę rzucać im się do gardła, udusić tak, jak stali, wydrapywać oczy, wyrywać paznokcie. Palce zawsze jednak przenikały przez cel, a ten umykał pogrążony we własnych sprawach, nieświadomy obecności duszy uwięzionej jednym, pozornie prostym do spełnienia pragnieniem.
Krótkie brązowe włosy, przeciętny wzrost. Jak brzmiał jego głos? Czy miał jakieś tiki? Charakterystyczny chód lub zapach?
Każda próba zagłębienia się we wspomnienia kończyła się tym samym – odbiciem od nieprzenikalnej bariery, zagubieniem w plątaninie myśli, trafieniem nad krawędź pustki. Czasem pojawiała się panika. Zapomni wreszcie samego siebie i utknie tu na zawsze, bez szans na wydostanie się. Snująca się skorupa pozbawiona własnej woli, którą wreszcie dopadnie Tsunami albo jakieś wygłodniałe yokai.
Nie wiedział, w którym momencie zaczął wpatrywać się w jakąś dziewczynę stojącą w oknie. Przechylił głowę, w milczeniu lustrując ją wzrokiem, trochę jak stalker wciśnięty gdzieś między chodnik a żywopłot, gotowy do cyknięcia paru fotek swojego obiektu westchnień. Nie potrzebował zaproszenia, mógł wejść, gdzie tylko mu się podobało, bez wysilania się z wdrapywaniem po rynnie czy forsowaniem zamka drzwi. Czasem żałował, że nie miał jak ingerować w świat żywych. Miał ochotę zrzucić ze ściany jakiś obrazek, popchnąć doniczkę stojącą zbyt blisko krawędzi, rozlać wodę zalegającą w pozostawionym samemu sobie kubku. Tak po prostu, dla zabawy, bo by mógł. Miał jednak o wiele ciekawsze możliwości.
Czekał cierpliwie aż oddech nieznajomej się ureguluje. Aż przestanie się układać, wiercić, kiedy pochłonie ją czerń. Usadowił się wygodnie na podłodze zaraz przy niej, warując niczym wierny pies. Przymknął powieki, wyczulając zmysły na ten drobny impuls, swoiste zaproszenie od ludzkiego umysłu, pozbawionego ochrony przed wdarciem się nieproszonych gości.
Zaskrzypiał drewniany pokład, zapach morskiej bryzy wypełniał płuca. Statek kołysał się na falach rozbryzgujących się o jego dziób. Pod pokładem panował lekki półmrok, jednak spomiędzy desek przebijały się przebłyski światła dziennego – na zewnątrz był środek dnia, niebo pozbawione chmur i słońce przypiekające kark uwijających się żeglarzy.
– Ruchy, ruchy, lądowy szczurze! – Yamada szybko zszedł po stopniach, stukając butami sięgającymi połowy łydki. Oparł się dłonią o ramę drzwi, zaglądając do niewielkiego pomieszczenia, patrząc na Myuuko. – Ziemia na horyzoncie, wstajemy, panienko!
Poprawił czerwoną chustę opasającą jego głowę i wykonał szybki w tył zwrot, żeby zawrócić na górny pokład. Łodzią znów zakołysało, trochę bardziej niż dotychczas.
@Takahashi Myuuko
Na ulicach mijał facetów, którzy idealnie pasowali do tego, co pamiętał o zdrajcy. Miał ochotę rzucać im się do gardła, udusić tak, jak stali, wydrapywać oczy, wyrywać paznokcie. Palce zawsze jednak przenikały przez cel, a ten umykał pogrążony we własnych sprawach, nieświadomy obecności duszy uwięzionej jednym, pozornie prostym do spełnienia pragnieniem.
Krótkie brązowe włosy, przeciętny wzrost. Jak brzmiał jego głos? Czy miał jakieś tiki? Charakterystyczny chód lub zapach?
Każda próba zagłębienia się we wspomnienia kończyła się tym samym – odbiciem od nieprzenikalnej bariery, zagubieniem w plątaninie myśli, trafieniem nad krawędź pustki. Czasem pojawiała się panika. Zapomni wreszcie samego siebie i utknie tu na zawsze, bez szans na wydostanie się. Snująca się skorupa pozbawiona własnej woli, którą wreszcie dopadnie Tsunami albo jakieś wygłodniałe yokai.
Nie wiedział, w którym momencie zaczął wpatrywać się w jakąś dziewczynę stojącą w oknie. Przechylił głowę, w milczeniu lustrując ją wzrokiem, trochę jak stalker wciśnięty gdzieś między chodnik a żywopłot, gotowy do cyknięcia paru fotek swojego obiektu westchnień. Nie potrzebował zaproszenia, mógł wejść, gdzie tylko mu się podobało, bez wysilania się z wdrapywaniem po rynnie czy forsowaniem zamka drzwi. Czasem żałował, że nie miał jak ingerować w świat żywych. Miał ochotę zrzucić ze ściany jakiś obrazek, popchnąć doniczkę stojącą zbyt blisko krawędzi, rozlać wodę zalegającą w pozostawionym samemu sobie kubku. Tak po prostu, dla zabawy, bo by mógł. Miał jednak o wiele ciekawsze możliwości.
Czekał cierpliwie aż oddech nieznajomej się ureguluje. Aż przestanie się układać, wiercić, kiedy pochłonie ją czerń. Usadowił się wygodnie na podłodze zaraz przy niej, warując niczym wierny pies. Przymknął powieki, wyczulając zmysły na ten drobny impuls, swoiste zaproszenie od ludzkiego umysłu, pozbawionego ochrony przed wdarciem się nieproszonych gości.
Zaskrzypiał drewniany pokład, zapach morskiej bryzy wypełniał płuca. Statek kołysał się na falach rozbryzgujących się o jego dziób. Pod pokładem panował lekki półmrok, jednak spomiędzy desek przebijały się przebłyski światła dziennego – na zewnątrz był środek dnia, niebo pozbawione chmur i słońce przypiekające kark uwijających się żeglarzy.
– Ruchy, ruchy, lądowy szczurze! – Yamada szybko zszedł po stopniach, stukając butami sięgającymi połowy łydki. Oparł się dłonią o ramę drzwi, zaglądając do niewielkiego pomieszczenia, patrząc na Myuuko. – Ziemia na horyzoncie, wstajemy, panienko!
Poprawił czerwoną chustę opasającą jego głowę i wykonał szybki w tył zwrot, żeby zawrócić na górny pokład. Łodzią znów zakołysało, trochę bardziej niż dotychczas.
@Takahashi Myuuko
maj 2038 roku