KUROKI AIYA
07.07.2005 — 31.10.2029
Miejsce urodzenia
NanashiMiejsce zamieszkania
Nanashi Grupa
Brak (Ex-Kyoken)Stanowisko
-Zawód
-Kolor włosów
Ciemne, z jasnymi pasmamiKolor oczu
SzareWzrost
180Waga
72Znaki szczególne
︎ Ciało pokryte podłużnymi bliznami, przede wszystkim na plecach i ramionach
︎ Kilka tatuaży, wszystkie źle wykonane, rozlewające się pod skórą; przy nadgarstku niewielkie "K", kropki wbite w skóre tuż nad paznokciami
︎ Często wpada w stan zawieszenia, nieświadomie; nie słucha i nie odpowiada, myśląc o czymś na tyle intensywnie, że gdy wyrywa się z tego stanu, nie pamięta co to było
︎ Małomówny i jeśli już mówiący, to cicho; nie zdarza się, żeby podnosił głos
︎
Muzyka dochodzi do niego jak zza ściany; puste dźwięki pulsujące w żyłach, które w ich rytm pompują to, co powinno być krwią. Ale nie jest posoką, lepką i ciepłą, bo ciepła już nie czuje, serce niczym więcej, a martwym organem, który ostatkiem sił bije w zimnej klatce. Kruchych kości nie owijają już mięśnie, bo te jedynie wspomnieniem, którego nie potrafi utrzymać przy sobie, ulatuje spomiędzy skostniałych palców. Wspomnienie ciała, jestestwa całego, imienia i blizn, które kiedyś wrzątkiem smagały skórę. Nie pamięta ciepła, nie pamięta chłodu, tylko dźwięk skapującej wody, leniwie sączącej się gdzieś ponad nim. Chciałby zadławić się choćby i łzami, ale te się nie pojawiają, nie chce go wciągnąć rosnąca w piersi pustka, nie chcą go żywi i martwi, zawieszony w przestrzeni gdzieś pomiędzy. Bezpański pies z dziurą w gardle, z dziurami w wyświechtanej pamięci, które z czasem nie zapełniają się, a zarastają rosnącą obojętnością wobec tego, co nieuchwytne.
Imię wraca do niego z czasem, kiedy wraca sens, a przynajmniej jego zalążek, bo nie sens stricte; świadomość tego, co musi zrobić, by przeciągnęli go na choćby jedną ze stron (nie tę martwą, bo do tego trzeba ciała którego, jak się okazało, znów mu zabrakło). Aiya. Wypowiada je cicho, pod nosem, choć nie słyszy go nikt. Aiya. Brzmi jak jego własne, choć czy może nad czymkolwiek zaznaczyć przynależność, gdy sam nie przynależy do niczego? Nie wie. Przy nim zostaje. Wie czym jest, jeszcze nie kim.
Feel like a brand-new person
But you'll make the same old mistakes
But you'll make the same old mistakes
Czuje w ustach krew, wie, że nie swoją, choć jej właściciela nie pamięta. Nie pamięta jego twarzy ni imienia, tylko to, jak miękka skóra rozpływała się w zębach, z jakim naciskiem wyciągał z nań słodkie westchnienie, jak mocno wbić musiał kły w tkanki, by przebić miękkość i na końcu języka ułożyć metaliczny posmak. To jak drugie ciało wpasowuje się w jego własne, zbawienie ukryte w oddechu. Pomodliłby się, gdyby tylko wiedział do kogo, bo przecież nie do boga, żadnego; bo w wierze zbawienie, a on oddałby wszystko, by przypomnieć sobie jak smakuje w innym człowieku. Pamięta uczucie, ale nie do kogo je żywił, pamiętał jak wyżerało w nim resztki zdrowego rozsądku. Nic już po nim, najwyraźniej, nie zostało.
Nie wie co bardziej go teraz boli, pamięć czy to, ze ta jest pusta; dziura w sercu po kimś, kogo nie potrafi nazwać, dziura po tym, kim był, a co z niego zostało. Nic więcej a wydmuszka, goniąca za tym, czego nie potrafi sobie nawet zobrazować; świadomość tego, że coś kiedyś było, a pozostawiło po sobie tak konkretne wgłębienie, którego nic innego nie potrafi zapełnić pcha człowieka do absolutnej głupoty, bo ten wtedy łapie się wszystkiego. Obcych ramion, których objęcie nic więcej, a przyprawia o mdłości; używek, które działają tylko chwile. I nic, o zgrozo, nie ma nawet prawa pomóc.
***
Idzie, krokiem lekkim i niczym niewzburzonym; na obłości biodra opięty materiał, który nic więcej, a denerwująco podjeżdża do góry. Cienkie jak struny palce poruszone w rytm piosenki, gdy w takt jej przemierza pomieszczenie, tak lepkie i duszne, gorące, słodkie tak słodka jest padlina.
Przywykł już do tego typu słodyczy, bo ciągnie się za nim i odpuścić nie chce; pański pies na granicy dwóch światów, choć jednego, tego fizycznego, łapie się tak, jak tonący łapie się brzytwy. Nie myśli o tym, nie aktywnie przynajmniej, tylko świadomość ta gryzie gdzieś tył pobliźnionej czaszki, jedno wielkie zakłamanie, w wilgoć którego zanurzą się tylko bo to, by przytłumić zmysły. Skrajem dłoni przylepiony do ściany, w twardość oberwanej kostki przytula plecy, weń wbija łopatki, wypatruje, bo wreszcie może; bo chłód ściany fizyczniejszy niż sama jego idea, bo zagryzane nerwowo wargi faktycznie sączą się krwią i bolą, tak słodko, bo bolą naprawdę. Przestają, gdy opuszki kryją się bielą, pod nimi ciepło, które już kiedyś poczuł, gdy na końcu języka gorycz z palców prędko ściągnięta, rozszerza się źrenica, serce bije przez chwilę jak żywe.
“Na chuja się gapisz?”
Traci wątek.
Well, I don't care, I'm in love
Stop before it's too late
Stop before it's too late
***
Ciało zapiera się na innej obłości, porcelanowej i zimnej. Kapie nań z góry, ze starego prysznica, przeżartego rdzą, dlatego woda spływa nieregularnie. Dłonie wpierew zaciśnięte na skraju wanny, potem na czymś ciepłym i równie gładkim, na twardym ramieniu. Traci oddech, bo jeszcze ma co tracić, miesza go z drugim, tak jak wymieszane ich ciała w ciasnym splocie; do wilgotnego czoła przylepione kosmyki, które ktoś odgarnia dłonią, czułą i pewną tak, jak pewny jest on. Pewny, że nie znać już nic więcej, aniżeli smak swojej własnej śliny wymieszanej z tą jego. Jego ciepła, jego pomruków, jego zapachu. Ktoś wysłuchuje życzenia, bo nie dane jest mu już zapamiętanie niczego innego, nie gdy czaszkę rozbija kula, a czoło zalane zostaje inną wilgocią, gęstszą, bardziej lepką. Aiya na chwilę przestaje istnieć, by potem wrócić, bezpański, ale wiedząc kim jest, jeszcze nie czym.
Ciszę nocy rozrywa krzyk, jak nóż rozrywa splot materiału; pierwszy, drugi, pospieszne kroki, bo wszystko to podąża za strzałem, jednym, ostrzegawczym i drugim, tym stłumionym już w miękkości tkanek. Nikogo nie interesuje do kogo wymierzony, bo myślą jedynie o tym, by nie byli kolejni, a za to ich winić nie można. On też ich nie winił, nawet gdy widział jak uciekają, spojrzeniem przeszytym karminem, który tak uparcie wpoił się w biel włosów.
Urywa się życie, ale nie myśl. Potrzeba pchająca brak fizyczności, by po te fizyczność właśnie znów wyciągnąć ręce. By duszy, która niczym a miękka materią ktoś znów nadal kształtu (najlepiej spracowaną, ciepłą dłonią, której krzywizny barwione smarem). Po to wraca. Nie dla siebie. Dla niego.
***
Po ośmiu latach nie ma jego, ani jego. Pokłosie samoświadomości, cień tego, co było, wydmuszka z tego, co pozostało.
Yūrei
Kuroki Aiya
Keiyaku Suru
WPISZ OSOBĘ, Z KTÓRĄ TWOJA POSTAĆ MA KONTRAKTPoziom kontraktu
0NAZWA CHIKARA
Cel
OPIS CELU YŪREI.Forma yūrei
OPIS WYGLĄDU YŪREI W FORMIE DUCHA.Kondycja
Stan fizyczny
W normie.Stan psychiczny
W normie.Umiejętności
— UMIEJĘTNOŚĆ 1 — poziom — wydane PF
— UMIEJĘTNOŚĆ 2— poziom — wydane PF
...
Wady
— Obsesja - Moritou Koya — Ciężki
— Luka — Kompletna od teraz do 2029 — Ciężki
— Luka — od 2005 do 2029 — Znaczący
...
W posiadaniu
Mityczne przedmioty
WYPISZ MITYCZNE PRZEDMIOTYShikigami
WYPISZ SHIKIGAMITechnologia
WYPISZ TECHNOLOGIĘInne
WYPISZ INNEHistoria zmian
—
—
—
maj 2038 roku