12.03.2037
✦ . ⁺ . ✦ . ⁺ . ✦
Kropla deszczu zgasiła papierosa, którym miała zaciągnąć się akurat po raz ostatni. Wbiła wzrok w niebo, jakby próbując wysłać swoją frustrację w stronę jakiegoś nieistniejącego bytu, który byłby odpowiedzialny za tę pechową kroplę. Po chwili konsternacji uznała, że przynajmniej teraz nie musi dogaszać szluga o ziemię i ruszyła się wreszcie z miejsca. Wyrzuciła go do popielniczki przy koszu na śmieci, a później wróciła do środka domu pogrzebowego. Odwieszając kurtkę na wieszak rzuciła okiem na zegar, który wskazywał długo po siedemnastej. O tej porze, w środku tygodnia, reszta pracowników skończyła pracę ponad godzinę wcześniej. Momoka czasem nawet zazdrościła im rzeczy, które sprawiają, że śpieszysz się z powrotem do domu. Bo to nie tak, że ona w ogóle nie chciała wychodzić z pracy. Ostatnimi czasy dom wydaje się jej dość obcy.. zdjęcia wiszące na ścianie, które przywiozła ze sobą dla komfortu zaczynają wzbudzać więcej smutku niż nostalgii. Jakimś cudem puste korytarze domu pogrzebowego zdawały się przynosić jej w tym momencie więcej spokoju, niż wizja drogi do mieszkania.
Szefostwo zazwyczaj nie miało problemu z zostawianiem budynku pod opieką Momoki. Tak szczerze to gdyby nie te nadgodziny, które regularnie wyrabia porządkując dokumentację i zajmując się resztą prostszej roboty papierkowej, to musieliby zatrudnić dodatkową osobę. Nie wspominając już o tym, że mogą być otwarci o kilka godzin dłużej niż konkurencja. Dzisiaj padało, więc nie spodziewała się wielu osób pojawiających się osobiście. Minęła recepcję i weszła do biura tuż po prawej od wejścia do budynku. Zostawiła drzwi otwarte aby móc usłyszeć dzwonek zwiastujący przybycie śmiałków, którym nie straszna wieczorna, deszczowa pogoda. Światło w pomieszczeniach było lekko przyćmione ze względu na światłowstręt, ale nie na tyle, żeby nie móc nic normalnie przeczytać. Usiadła więc przy biurku i sięgnęła po pierwszy stosik dokumentów, który zostawiła sobie na "po przerwie na szluga". Pomimo bycia zatrudnionym na stanowisko zupełnie nie związane z siedzeniem w biurze, to wiele dni wyglądało właśnie w ten sposób. W Japonii większość osób decyduje się na skremowanie ciała po śmierci, dlatego też dość nieczęsto zdarza się, że ktoś wybiera pogrzeb przy otwartej trumnie lub z zachowaniem zwłok.
Dzwonek uruchamiający się przy otwarciu drzwi wejściowych do budynku wyrwał ją z zamyślenia. Prędko wstała z krzesła, odłożyła dokumenty do szuflady i wyszła na spotkanie kobiecie, która zapewne mogła poczuć się nieco dziwnie na widok pustej recepcji. Ukłoniła się jej lekko, tak jak szefuńcio uczył na szkoleniu, a później wskazała dłonią na wieszak po lewej stronie drzwi.
- Dobry wieczór! Przepraszam za tę pustkę, ale o tej godzinie zazwyczaj jestem tu tylko ja.. Tak czy siak proszę się rozgościć - powiedziała nieco zakłopotana, a później zaczęła kroczyć z powrotem w stronę pomieszczenia, z którego wyszła. Jeśli kobieta potrzebowała chwili na odwieszenie ubrań, dodała odchodząc - będę czekać na Panią w biurze!
Niby wiedziała, jak się zachować, ale bycie twarzą twarz z "klientami" zawsze wywołuje w niej tę samą nutę stresu, bez znaczenia który to już raz. Usiadła ponownie przy ciemnym, drewnianym biurku i sięgnęła po notes oraz długopis, żeby móc zanotować ewentualne prośby i uwagi. Gdy kobieta zajęła już miejsce na przeciwko Momoki, uśmiechnęła się do niej pokrzepiająco i zaczęła - Mam na imię Momoka - zajmuję się przygotowaniem do pogrzebu. Jak mogę pomóc?
@Itou Alaesha
あなたのことは決して忘れない.
Warui Shin'ya, Itou Alaesha and Matsumoto Hiroshi szaleją za tym postem.
Pogoda nie zachęcała do wyjścia, niemniej Itou była wdzięczna za taką, a nie inną aurę. Nie, żeby szczególnie opłakiwała ojca, który zmarł zaledwie kilka dni temu. W zasadzie wcale go nie znała. Porzucił ją i jej matkę, gdy była dzieckiem i ledwo go pamiętała. Nie raz zastanawiała się, dlaczego to zrobił, wpierw myśląc, że może to ona była winna. Jednak z czasem zaczęła obwiniać o to swoją rodzicielkę, z którą z roku na rok coraz trudniej było się jej zrozumieć. Dlaczego ktokolwiek miałby chcieć z nią być? To było oczywiste, że to przez nią ojciec odszedł.
Na całą sprawę spojrzała inaczej parę lat później. Matka Itou umarła, a on i tak się nie pojawił. Nie było go na pogrzebie ani nie zawitał ponownie do życia córki. Obecne były jedynie pieniądze, wysyłane raz w miesiącu — podpisane zawsze imieniem i nazwiskiem na przelewie, jednak dla niej jakby bezimienne. Wtedy zrozumiała, że ani ona, ani świętej pamięci rodzicielka prawdopodobnie nie zawiniła. Taki już był.
Ojciec Alaeshy odezwał się do niej kilka tygodni temu. Choć w zasadzie nie zrobił tego osobiście, ponieważ skontaktował się z nią szpital, w którym przebywał. Okazało się, że jest śmiertelnie chory i zostało mu niewiele czasu. Spotkała się z nim kilkukrotnie, jednak wizyty te nie były satysfakcjonujące dla żadnej ze stron. Itou oczekiwała przeprosin i wytłumaczenia, ojciec zaś chyba liczył na to, że córka przed śmiercią obdarzy go życzliwością i miłością, na którą nie zasłużył. Żaden z tych scenariuszy się nie spełnił, niemniej zgodziła się na spełnienie woli ojca. Chciał zostać pochowany w trumnie. Nie widziała powodu, dla którego miałaby się nie zgodzić — skoro tuż przed śmiercią musiał prosić o to córkę, z którą nigdy nie rozmawiał, to musiał mieć naprawdę smutne życie.
Właśnie w celu omówienia szczegółów pochówku udała się do domu pogrzebowego. Nic nie wiedziała na ten temat — przynajmniej nie o chowaniu w trumnę, ponieważ matkę skremowała. Czy była smutna? Może, choć miała wrażenie, że bardziej odczuwała otępienie; że nie czuje niczego. Oficjalnie była już sama na tym świecie, mając zaledwie 31 lat.
Wysiadła z samochodu, nie troszcząc się o parasol czy zasłanianie głowy przed deszczem. Niech na nią pada, niech poczuje cokolwiek. Podeszła do domu pogrzebowego i nacisnęła mokrą klamkę. Jej nadejście obwieścił niewielki dzwoneczek umieszczony nad wejściem. Zabrzmiał ładnie i czysto, na co kobieta pomyślała, że w swojej galerii chyba zamontuje coś podobnego. Recepcja była pusta, jednak z gdzieś z głębi pomieszczenia od razu usłyszała kroki. Rzeczywiście nie przyjechała o najwcześniejszej porze, prawdopodobnie ostatni pracownicy w biurze szykowali się do zamknięcia. W chwilę potem z gracją przywitała ją młoda dziewczyna.
— Dzień dobry. Czy oby nie jestem zbyt późno? W razie czego mogę wrócić jutro. Chyba nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jest już taka godzina... — Odwzajemniła ukłon, wciąż jeszcze stojąc pod drzwiami, na wypadek, gdyby jednak miała zaraz jechać do domu. Wychodziło jednak na to, że biuro wciąż było czynne, a dziewczyna o fioletowych włosach wskazała jej drogę pod odpowiednie drzwi. Jednocześnie sama weszła do biura, dając Itou czas na to, aby mogła ze spokojem odwiesić płaszcz. Zrobiła to i poszła we wskazanym kierunku. Weszła do schludnego pokoju. Przed ciemnym stołem stały aż trzy krzesła, zapewne dlatego, że rodziny zazwyczaj przychodziły w większym gronie. Poczuła ukłucie w sercu i zajęła jedno z krzeseł, czując się jakby samotna i opuszczona. Obok biurka, na półce, zauważyła kilka segregatorów — zapewne katalogów pomocnych w wyborze koloru, kształtu i materiału, z którego będzie zrobiona urna lub trumna.
Być może po Alaeshy nie było tego do końca widać, jednak pracownica domu pogrzebowego zrobiła na niej bardzo dobre wrażenie. Dzięki pogodnemu uśmiechowi zebrała się na to, żeby w końcu wyjaśnić powód swojej wizyty.
— Bardzo mi miło. Jestem Itou Alaesha i przyszłam w sprawie pogrzebu... — Zatrzymała się w połowie zdania. Nie miała ochoty nazwać go swoim ojcem, ponieważ nigdy nim dla niej nie był. — ... Pana Itou. Z tego, co zrozumiałam w szpitalu, to jego zwłoki są już u Państwa? — Będąc wciąż lekko zdenerwowana, poprawiła włosy, by następnie opuścić dłonie na kolana i tam je ze sobą przytrzymać. Nie chciała nadmiernie gestykulować, co jej się zdarzało.
— Życzeniem zmarłego było pochowanie w trumnie, jednak nic nie wiem na temat tego rodzaju pochówku. Dotychczas miałam do czynienia jedynie z kremacją. Potrzebuję pomocy przy wyborze trumny i kamienia nagrobnego oraz chciałabym się czegoś dowiedzieć o samym przygotowaniu zwłok. To Pani — to znaczy, Ty Momoko — będziesz się tym zajmować, tak? — Uśmiechnęła się blado.
@Saga-Genji Momoka
Na całą sprawę spojrzała inaczej parę lat później. Matka Itou umarła, a on i tak się nie pojawił. Nie było go na pogrzebie ani nie zawitał ponownie do życia córki. Obecne były jedynie pieniądze, wysyłane raz w miesiącu — podpisane zawsze imieniem i nazwiskiem na przelewie, jednak dla niej jakby bezimienne. Wtedy zrozumiała, że ani ona, ani świętej pamięci rodzicielka prawdopodobnie nie zawiniła. Taki już był.
Ojciec Alaeshy odezwał się do niej kilka tygodni temu. Choć w zasadzie nie zrobił tego osobiście, ponieważ skontaktował się z nią szpital, w którym przebywał. Okazało się, że jest śmiertelnie chory i zostało mu niewiele czasu. Spotkała się z nim kilkukrotnie, jednak wizyty te nie były satysfakcjonujące dla żadnej ze stron. Itou oczekiwała przeprosin i wytłumaczenia, ojciec zaś chyba liczył na to, że córka przed śmiercią obdarzy go życzliwością i miłością, na którą nie zasłużył. Żaden z tych scenariuszy się nie spełnił, niemniej zgodziła się na spełnienie woli ojca. Chciał zostać pochowany w trumnie. Nie widziała powodu, dla którego miałaby się nie zgodzić — skoro tuż przed śmiercią musiał prosić o to córkę, z którą nigdy nie rozmawiał, to musiał mieć naprawdę smutne życie.
Właśnie w celu omówienia szczegółów pochówku udała się do domu pogrzebowego. Nic nie wiedziała na ten temat — przynajmniej nie o chowaniu w trumnę, ponieważ matkę skremowała. Czy była smutna? Może, choć miała wrażenie, że bardziej odczuwała otępienie; że nie czuje niczego. Oficjalnie była już sama na tym świecie, mając zaledwie 31 lat.
Wysiadła z samochodu, nie troszcząc się o parasol czy zasłanianie głowy przed deszczem. Niech na nią pada, niech poczuje cokolwiek. Podeszła do domu pogrzebowego i nacisnęła mokrą klamkę. Jej nadejście obwieścił niewielki dzwoneczek umieszczony nad wejściem. Zabrzmiał ładnie i czysto, na co kobieta pomyślała, że w swojej galerii chyba zamontuje coś podobnego. Recepcja była pusta, jednak z gdzieś z głębi pomieszczenia od razu usłyszała kroki. Rzeczywiście nie przyjechała o najwcześniejszej porze, prawdopodobnie ostatni pracownicy w biurze szykowali się do zamknięcia. W chwilę potem z gracją przywitała ją młoda dziewczyna.
— Dzień dobry. Czy oby nie jestem zbyt późno? W razie czego mogę wrócić jutro. Chyba nie zdawałam sobie sprawy z tego, że jest już taka godzina... — Odwzajemniła ukłon, wciąż jeszcze stojąc pod drzwiami, na wypadek, gdyby jednak miała zaraz jechać do domu. Wychodziło jednak na to, że biuro wciąż było czynne, a dziewczyna o fioletowych włosach wskazała jej drogę pod odpowiednie drzwi. Jednocześnie sama weszła do biura, dając Itou czas na to, aby mogła ze spokojem odwiesić płaszcz. Zrobiła to i poszła we wskazanym kierunku. Weszła do schludnego pokoju. Przed ciemnym stołem stały aż trzy krzesła, zapewne dlatego, że rodziny zazwyczaj przychodziły w większym gronie. Poczuła ukłucie w sercu i zajęła jedno z krzeseł, czując się jakby samotna i opuszczona. Obok biurka, na półce, zauważyła kilka segregatorów — zapewne katalogów pomocnych w wyborze koloru, kształtu i materiału, z którego będzie zrobiona urna lub trumna.
Być może po Alaeshy nie było tego do końca widać, jednak pracownica domu pogrzebowego zrobiła na niej bardzo dobre wrażenie. Dzięki pogodnemu uśmiechowi zebrała się na to, żeby w końcu wyjaśnić powód swojej wizyty.
— Bardzo mi miło. Jestem Itou Alaesha i przyszłam w sprawie pogrzebu... — Zatrzymała się w połowie zdania. Nie miała ochoty nazwać go swoim ojcem, ponieważ nigdy nim dla niej nie był. — ... Pana Itou. Z tego, co zrozumiałam w szpitalu, to jego zwłoki są już u Państwa? — Będąc wciąż lekko zdenerwowana, poprawiła włosy, by następnie opuścić dłonie na kolana i tam je ze sobą przytrzymać. Nie chciała nadmiernie gestykulować, co jej się zdarzało.
— Życzeniem zmarłego było pochowanie w trumnie, jednak nic nie wiem na temat tego rodzaju pochówku. Dotychczas miałam do czynienia jedynie z kremacją. Potrzebuję pomocy przy wyborze trumny i kamienia nagrobnego oraz chciałabym się czegoś dowiedzieć o samym przygotowaniu zwłok. To Pani — to znaczy, Ty Momoko — będziesz się tym zajmować, tak? — Uśmiechnęła się blado.
@Saga-Genji Momoka
Matsumoto Hiroshi and Saga-Genji Momoka szaleją za tym postem.
maj 2038 roku