Umemiya Eiji
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Umemiya Eiji

Nie 14 Lip - 20:53
Umemiya Eiji
10.10.2016 — 13.03.2038

Miejsce urodzenia
Shirakawa
Miejsce zamieszkania
Fukkatsu

Grupa
neutralna
Stanowisko
brak
Zawód
botanista i florysta

Kolor włosów
ciemny, hebanowy
Kolor oczu
ciemne
Wzrost
180
Waga
76

Znaki szczególne
łagodna, przyjemna dla oka aparycja, ładny uśmiech; jest otwartą księgą pod względem emocji pozytywnych; po wypadku na prawej ręce ma widoczną, podłużną bliznę, w tym stare na plecach przeplatające się z rozstępami, których etymologii nie pamięta


Ludzie są niczym kwiaty - rozkwitają, gdy tylko nadejdzie ich czas. Rosną, jeżeli pozostają pod skrzydłami czułej, dostosowanej do ich zapotrzebowań opieki - puszczają pełne nadziei liście, aby piąć się wyżej. Każdy z nich jest indywidualną jednostką, która zapuszcza długie korzenie, tworząc własną, unikalną osobowość, jaka to może ulec zmianom. Każdy z nich gra w tym teatrze cieni, poruszając się bezszelestnie wśród wymagań społeczeństwa, aby się dopasować i spełnić swoje zadanie - po części jako kowal własnego losu, po części jako ktoś, kto jest uwiązany na łańcuchach i nie może ominąć kluczowych kamieni milowych w swojej historii.

Narodziny. Ziarno już wcześniej zostało posadzone ręką ludzką, teraz tylko kwestia czasu, aby po wykiełkowaniu stało się silniejsze.

Dorastanie. Słaba łodyga nabiera na swojej mocy i sile, co ma umożliwić przetrwanie w warunkach, jakie zapewnia dorosłość.

Dorosłość. Stosunek wzrostu do czasu ulega zmniejszeniu, później - zahamowaniu. Człowiek dojrzewa, niektórzy porównują go do wina - choć jest to jedynie towar. Towar, w której płynie legalna trucizna. Może i kontrolująca społeczeństwo?

Starość. Tracimy na sile. Upadamy, choć nie wylecieliśmy w przestworza, aby się z nimi zapoznać, spróbować musnąć dłonią. Zaczynamy myśleć bądź przeciwnie - jesteśmy dumni z tego, co udało nam się osiągnąć.

Śmierć. Naturalna. Wgryzająca się powoli w szyję, aby następnie wyssać resztki energii życiowej, pozostawiając jedynie puste naczynie na duszę, której zaczyna brakować. Zanika, zwraca to, co odebrało wcześniej.

Mówimy tutaj o schemacie jak najbardziej szczęśliwym. W wielu przypadkach dochodzi jednak do przeskoczenia ostatniego etapu na kompletnie inny poziom. Zdarzają się śmierci podczas narodzin; zdarza się, iż dorastanie budzi pod kopułą czaszki pomysły, które niosą ze sobą konsekwencje; zdarza się, iż dorosłość zostaje zakończona bardzo wcześnie. Prędzej czy później to nadejdzie. Nie ma przed tym ucieczki.

Narodziny i śmierć - bierzemy kredyt, który później musimy spłacić.

Dłońmi ciężko jest poruszyć, ciało odmawia posłuszeństwa po całości, a światło, które wcześniej mną kierowało, zanika. Nie słyszę już dźwięków, a zamiast tego odpływam w otchłani, która pochłania mnie w całości, zabierając i powodując duszenie. Czuję chłodny ucisk cudzych dłoni na własnej szyi, jakby ktoś naprawdę chciał mnie pozbawić życia. A może tak się dzieje? Próbuję otworzyć oczy, acz powieki nie drgną pod żadnym poleceniem mojej woli. Jakby ktoś inny przejął krytyczną kontrolę nad ciałem, śmiejąc mi się prosto w twarz. Umieram. Wcześniejszy trzask i krzyk wpajają się w uszy, udowadniając z każdą kolejną sekundą, iż stwierdzenie to nie jest dalekie od fałszu.

Tonę w samotności.

Muskam granicę. Czas ucieka, kolejne minuty powodują żelazne utwierdzenie się w tym, że od tego nie ma odwrotu. Jestem gotowy, aby upaść - i przekroczyć tę niefortunną linię. Czy żyłem pełnią życia? Czy absolutnie niczego nie żałuję? W głowie świta pustka. Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Znajduję się pomiędzy dwoma światami, głowa wydaje się eksplodować od natłoku tego wszystkiego, uśmiech staje się melancholiczny, otwieram oczy. Tak młodo… tak niespodziewanie. Wiem, że się nie da od tego uciec, ale gdzieś wewnątrz liczyłem na to, iż nastąpi to znacznie później. Nie wydaje mi się, abym był aż tak stary.

“Miał jeszcze dużo czasu”.
“Mógł założyć rodzinę”.
“Tyle dobrego go w życiu czekało”.
“Tak mi szkoda jego rodziców…”


Nagle cofam się; kraina, do której miałem częściowy dostęp, staje się dla mnie czymś zakazanym. Tonąc ponownie w otchłani, czas wydaje się cofać, choć to jedynie odtwarzanie od tyłu tych wydarzeń. Wynurzam się, lecz nie odzyskuję świadomości umysłu - nadal nic do mnie nie dociera, poza drobnymi wybudzeniami, gdzie wydaje mi się, iż jestem przenoszony. Może to umysł płata mi figle? A może po prostu tracę się w jakimś specyficznym, odbierającym zdrowie szaleństwie? Niech się ten świat zatrzyma i da mi chwilę - tyknięcia zegara są nieubłagane i sprawiają mi cierpienie.

Budzę się. Nie wiem, ile czasu mija, ale zdaję sobie sprawę z tego, jak całe ciało odmawia mi posłuszeństwa, tym razem promieniując trudnym do wytrzymania bólem. Prześwity są jeszcze bardziej chaotyczne, kiedy to leży się na łóżku szpitalnym, czekając na pielęgniarkę bądź lekarza. Słońce działa na moje oczy w sposób negatywny. Wiem, kim jestem. Nie wiem, co tutaj robię. Nie wiem, co się stało, dlaczego to się stało, ale wspomnienia znajdują się za mgłą, która jest zbyt gęsta, abym mógł cokolwiek więcej zobaczyć. Wszystko pod kopułą czaszki ma ochotę wybuchnąć, fala tego braku wiedzy mnie dobija, zaczynam brać niespokojne oddechy - stres wbija swoje szpony gładko i bez większego oporu. Przebija membranę skóry, pragnąc tylko i wyłącznie krwi.

Niczym w wirze, z którego nie mogę się wydostać, a któremu to się poddaję, biorąc kolejne wdechy. O co chodzi, tego nie wiem.

Czy nie powinien tutaj być ktoś… bliski? Ktoś, komu by na mnie zależało? Myślę wtedy i ojcu i matce, których to twarze pozostają niewidoczne, nieobecne. Kim oni są? Jak wyglądają? Czy mieszkają tutaj? A może gdzieś indziej? Uwięzione w klatce serce bije coraz to mocniej i mocniej, co zostaje uwidocznione na kardiomonitorze. Tak dużo pytań, a tak mało odpowiedzi - ciężko mi ukryć przerażenie, które postanawia pojawić się niemal od razu. Pielęgniarka zauważa moje przebudzenie i niemal od razu się przedstawia. Tylko…

…ja jej nie znam.
Nie znam nikogo.

Boję się - zaciskam palce na tyle, na ile mogę, a ciało samo z siebie zaczyna się trząść; nie czuję się tutaj bezpiecznie. To nie jest mój dom. To nie jest miejsce, do którego powinienem przynależeć.

~*~

Chyba tydzień już mija od tego, jak się obudziłem. Odwiedzają mnie twarze, których kompletnie nie rozpoznaję i które są dla mnie jakby wyjęte z kontekstu. Emocje wiszące w powietrzu mi nie pomagają w percepcji tego wszystkiego - zaburzają obraz, z jakim mam do czynienia. To wszystko mnie kosztuje emocje. Czy mogę komuś zaufać? Nie, nie mogę zaufać nikomu. A co, jeżeli ktoś się poda za mojego najlepszego przyjaciela, choć był tak naprawdę jego przeciwieństwem? Coraz to więcej wątpliwości, a coraz to mniej pewności co do tego, w jakim położeniu aktualnie się znajduję.

Napawa mnie paniką.

Kolejne spotkanie z neurologiem utwierdza mnie w przekonaniu, iż powrót do zdrowia i pełni sił nie będzie taki łatwy. Uderzenie w głowę, jak sam mężczyzna wskazuje, spowodowało u mnie uszkodzenie pamięci. O ile niektóre rzeczy i fakty mogę kojarzyć, jak i one mogą powrócić do życia, zacząć ponownie oddychać pełnią życia, o tyle… może się tak nigdy nie stać.

Czeka mnie rehabilitacja prawej ręki. Uszkodzony nerw uniemożliwia prawidłowe poruszanie palcami serdecznym i małym. Wprawia mnie to w swoisty brak nadziei - czuję, że to właśnie ta ręka jest w moim przypadku ręką wiodącą, z której to korzystałem na co dzień. Gdy wykonuję cokolwiek za pomocą lewej, wydaje mi się tak, jakbym zaczynał wszystkiego uczyć się od początku.

Podobno zostałem napadnięty i pozostawiony w jakiejś ciemnej uliczce. Jeżeli ktoś by mnie nie znalazł, już by mnie tutaj nie było. Coś miało mnie na pewno w swej boskiej opiece. Poza powierzchniowymi obrażeniami i tym, o czym zdołałem się dowiedzieć, absolutnie nic mi nie jest. A przynajmniej na zdrowiu fizycznym.

~*~

Mieszkanie. Miejsce, gdzie powinienem czuć się jak u siebie, a czuję się tak, jakbym został wrzucony do niego na siłę. Dość specyficznie ozdobiony pokój, gdzie funkcjonuje inne życie, rzuca się w oczy na samym początku, udowadniając miłość do roślin ze strony osoby tu wcześniej mieszkającej. Widać na meblach kurz, a pod lekkimi promieniami słońca ten unosi się do tańca wraz z każdym moim ruchem. Najwidoczniej od dłuższego czasu tutaj nie sprzątałem. Ściany po powrocie wydają się może i znajome, ale jednocześnie są dla mnie znacząco obce. Poza zielonymi, choć uschniętymi podczas mojej nieobecności roślinami, które wprawiają mnie w spokój, kiedy dookoła coś innego powoduje powstawanie większej ilości pytań.

Nie. To, co widziałem podczas powrotu do “mieszkania” musi być wynikiem wcześniejszego uderzenia w głowę, jak to stwierdził lekarz.

On na pewno się nie myli, prawda?

Zaczynam opiekować się tym ogrodem, aby odzyskać spokój ducha. Przychodzi mi to z dziecięcą wręcz łatwością - czyli tym musiałem się już wcześniej zajmować. Robię to ostrożnie i na tyle, na ile pozwala mi manewrowanie okaleczoną wcześniej kończyną - w świecie zawirowań, kiedy każdy krok wydaje się prowadzić do niestabilności, tutaj, teraz, od tych dni spędzonych w szpitalu, mogę uciec i odpocząć. Powoli i na spokojnie, jak to powiadał neurolog, który przecież musiał złożyć przysięgę Hipokratesa.

Na biurku znajduje się komputer, do którego jednak boję się zajrzeć. Napawa mnie lękiem. A co, jeżeli okaże się, że nie byłem osobą dobrą? Albo są tam rzeczy, których wcześniejszy “ja” się nie wstydził, ale “ja” czułbym się z nimi nieswojo? W jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. Miałem jakiekolwiek ideały, a może wręcz przeciwnie? A co, jeżeli byłem w związku? Nie, to nie ma takiej możliwości, wtedy na pewno wybranka mojego serca by przyszła i ze mną była w szpitalu.

Ciężko jest mi to porównać do czegokolwiek, ale czuję się tak, jakbym tutaj nie pasował, mimo że wcześniej tak było. Spełniałem jakieś role, które zostały mi przydzielone, ale teraz… teraz już sam nie wiem.

Niczym zagubione, rozpłakane dziecko we mgle, łaknące jakiegokolwiek przewodnika.

Muszę powstać z kolan. Muszę przezwyciężyć to, co mnie spotkało. Ale potrzebuję czasu.

Tylko dajcie mu czas,
Dajcie czasowi czas.






Ostatnio zmieniony przez diazepamum dnia Pon 15 Lip - 1:07, w całości zmieniany 8 razy
Umemiya Eiji

Matsumoto Hiroshi and Jinnai Hisae szaleją za tym postem.

Umemiya Eiji

Nie 14 Lip - 21:07
Senkensha
Umemiya Eiji

Keiyaku Suru
brak
Poziom kontraktu
0


Kondycja

Stan fizyczny
Rekonwalescencja po wypadku - nadal od czasu do czasu boli go głowa, prawa ręka wymaga szczególnej uwagi. Rehabilitacja.

Stan psychiczny
Zachwiany. Nie jest pewien co do relacji ze swojego "poprzedniego życia". Chodzi do psychologa.


Umiejętności

DEDUKCJA (200 PF)
podstawowy

MEDYCYNA (500 PF)
średniozaawansowany

OGRODNICTWO (800 PF)
mistrz



Wady

Brzydota (blizna na prawej ręce, blizny i rozstępy na plecach, widoczne tylko wtedy, gdy zdejmie koszulkę)
niewielki

Cykliczne migreny (zmiany pogody lub próba przypomnienia sobie czegoś)
znaczący

Kalectwo (ból i częsty paraliż w prawej ręce, uszkodzenie nerwu łokciowego)
niewielki

Luka (brak wspomnień, jedynie niewielkie prześwity; nie pamięta w ogóle swoich znajomych i przyjaciół)
znaczący

Obsesja - rośliny i kwiaty
niewielki

Zaburzenia snu
niewielki


W posiadaniu

Mityczne przedmioty
fukumame, kuleczki z zamkniętym w środku włosem kitsune, omamori — jishin, omamori — mizu, omamori — hi, omamori — seikatsu, omamori — sachi, ofuda — kaminari
Shikigami
brak
Technologia
Mizutani Taka
Inne
talon na +1 fabuła do dowolnej umiejętności [2], talon na zmianę cudzego wyniku z pozytywnego na negatywny [4], talon na zmianę cudzego wyniku z negatywnego na pozytywny, podejrzane tabletki [2], amulet ochronny, ciuchy kamuflujące, prawo jazdy, kuleczki z zamkniętym w środku włosem kitsune


Historia zmian

[+] 500 PF na start
[+] 200 PF (x2 wady niewielkie)
[−] 500 PF - Karta Postaci
[+] 100 PF Osiągnięcie: Pierwszy as z rękawa oraz gotów na apokalipsę
[+] 50 PF Osiągnięcie: Niedaleko pada jabłko od jabłoni
[+] 50 PF Osiągnięcie: Kojarzę jak za mgłą
[+] 400 PF Dwie propozycje na misje poboczne
[+] 100 PF Osiągnięcie: Oni są ze mną
[+] 20 PF Osiągnięcie: Kierowca autobusu wstał i zaklaskał
[+] 350 PF - misja poboczna: OBAKEYASHI — NAWIEDZONA CHATA
[-] 200 PF - wykupienie umiejętności
[-] 300 PF - wykupienie umiejętności
[-] 500 PF - wykupienie umiejętności
[+] 50 PF - wsparcie administracji
[+] 20 PF Osiągnięcie: Zrobię mężczyzn z Was
[+] 8165 PF - drugie urodziny forum
[+] jishin (omamori) - drugie urodziny forum
[+] kaminari (ofuda) - drugie urodziny forum
[+] mizu (omamori) - drugie urodziny forum
[+] hi (omamori) - drugie urodziny forum
[+] seikatsu (omamori) - drugie urodziny forum
[+] sachi (omamori) - drugie urodziny forum
[+] kuleczki z zamkniętym w środku włosem kitsune - drugie urodziny forum
[+] fukumame - drugie urodziny forum
[+] prawo jazdy (przedmiot) - drugie urodziny forum
[+] ciuchy kamuflujące (przedmiot) - drugie urodziny forum
[+] amulet ochronny (przedmiot) - drugie urodziny forum
[+] podejrzane tabletki (przedmiot) [2] - drugie urodziny forum
[+] +1 fabuła do dowolnej umiejętności (talon) [2] - drugie urodziny forum
[+] zmiana cudzego wyniku z pozytywnego na negatywny (talon) [4] - drugie urodziny forum
[+] zmiana cudzego wyniku z negatywnego na pozytywny (talon) - drugie urodziny forum
[+] Mizutani Taka (technologia) - drugie urodziny forum
[+] 20 PF — osiągnięcie: Dwa to już para

OBECNY STAN PF: 8525‬


Postać sprawdzona przez: Enma.
Umemiya Eiji
maj 2038 roku