Po kilku godzinach ciężkich zajęć każdy student nabiera ochoty na naładowanie swojej energii pysznym jedzeniem. Tutejsza kafeteria każdego dnia oferuje wiele różnych zestawów obiadowych, przekąsek na wynos (jeśli akurat nie ma ochoty spożywać posiłku w szumnej atmosferze kafeterii), napojów oraz pysznych deserów, wśród których każdy znajdzie coś dla siebie. Kuszące zapachy potraw codziennie przyciągają tłumy młodzieży, skłaniając ją do opróżnienia swojego portfela, a tutejsze kucharki zdają się doskonale rozumieć zasadę: przez żołądek do serca.
Pomijając już aspekty żywieniowe, studenci cenią sobie to miejsce także ze względów towarzyskich. Kto nie lubi zasiąść przy nakrytym stole wśród najlepszych kumpli?
Poniedziałek - zaledwie jedno słowo potrafiło opisać nastrój niejednej osoby. Początek tygodnia nie należał do najprostszych. Wiele osób borykało się z problemami, a sam nastolatek nie był tutaj wyjątkiem. Niemal niezliczone minuty poświęcone na wyjaśnienie - czemu to zniknął w trakcie wczorajszych gier w ligę - dało się podsumować w prosty sposób. Jego wiekowy już laptop postanowił zaskoczyć go pełną okazałością czarnego ekranu. Co prawda, obyło się to bez fajerwerków i straży pożarnej zastanawiającej się, czym dokładnie jest niby Nanashi, ale nie zmieniało to faktu, że jego sprzęt wyzionął ducha w najgorszym możliwym momencie. Być może wyszedł by w końcu z brązu do srebra, a tak to kto wie czy nie dostał nawet bana. Szkolne zmagania zeszły aż na dalszy plan, kiedy to najmłodszy z rodzinnego gangu miał bardziej naglące priorytety, aniżeli nadchodząca kartkówka z przyrki.
W obliczu takich przeciwskazań losu, które narażały jego towarzyskie życie pozalekcyjne, musiał działać jak najprędzej możliwe. Z tego też powodu spakował zepsutego laptopa i udał się w jedyne miejsce, które zdawało się odpowiadać jego finansom. Może jakby miał nieco więcej oszczędności to pozwoliłby sobie na nowy komputer, albo poszedł do zwyczajnego serwisu. Niestety, nie każdy mógł pozwolić sobie na takie udogodnienia. Dlatego też wysyłając wylewną wiadomość starszemu z dwójki 'Sei'ów, złożoną z emoji przedstawiających szkolny budynek, filiżankę kawy i osiemnastkę, udał się w stronę szkolnej kafeterii, która w wieczornej godzinie była bliższa końca pracy, aniżeli początku. Przysiadł więc przy jednym ze stolików pod oknem, licząc na to, że treść jego sms'a była wystarczająco klarowna.
@YAKUSHIMARU SEIGA
Yakushimaru Seiga ubóstwia ten post.
18:05
Wszystko jeszcze piekło i było niewygodne; nisko usadzone nad horyzontem słońce raziło, gałki oczne skrajnie obolałe wpuszczały we wnętrze czaszki przy każdym mrugnięciu cholerny dyskomfort. Ciśnienie rozbijało się po żyłach, napinając je, uciskając, miażdżąc i gniotąc resztki poczucia wygody we własnym ciele. Gdyby nie wiadomość od Saku, zapewne zaraz po zajęciach wsunąłby się pod kołdrę, udając, że cały dzień był wyłącznie śmieszną kpiną, żeby ponownie nabrać rozpędu w nocy i powtórzyć wszystko po raz setny. Mdłe dni, przebodźcowujące noce, ból niewyspania i wyłapywane na półprzytomnie słowa wykładowców, tylko po to, żeby na koniec i tak odpłynąć na ławce. Tolerowali go — nie musieli, a jednak. Gdyby nie stypendium, gdyby nie wkład przy projektach, przy których gnił jak cieć tylko po to, aby dziergać sobie maskę przykładnego studenta, gniłby w Nanashi z resztą rodzeństwa. A przecież nie tak miało wyglądać jego życie. Miało być inne, jakkolwiek. Nie normalniejsze, nie bardziej wygodne; ale inne.
Budynek wypluwał z siebie resztki studentów, kiedy Seiga dogasił w szerokiej popielnicy przy schodach papierosa, resztką wykrzesanej z siebie siły pokonując po dwa stopnie. Leniwie, nie w szybkich ruchach, nie pożerając ich pod sobą w biegu, a raczej wspinając się ślamazarnie. Budynek, filiżanka kawy i osiemnastka. Rozczytywanie hieroglifów powinien sobie wpisać już jako fakultet. Drzwi do kafeterii popchnął pięć minut po osiemnastej, krzywiąc się na sam zapach jedzenia, który naparł na żołądek. Nie był głodny, ledwo znosił ostatnio jedzenie. Ostatnio... co w ogóle oznaczało już ostatnio. Doby zlewały się w śliską maź.
Źrenice szybko naparły w rozpoznaniu na zieloną czuprynę młodszego brata. — Chcesz coś do jedzenia? — Pytanie uleciało spomiędzy warg w jeszcze bardziej ochrypłym tonie niż zazwyczaj. Krótkie odkaszlnięcie, kiedy z leniwym szuraniem nóżek przez wykafelkowaną podłogę, przesunął krzesło naprzeciwko Sakui, odkładając plecak na ziemię. Pytania „jak tam w domu” i „jak się czujesz” należały do tych zakazanych w przekonaniu Seigii. Odseparować Młodego myślą od reszty Yakushimarów, tylko po to, żeby choćby przez krótki moment nie umęczać się, że mógłby zrobić dla młodszych więcej, ale przecież do wybawcy było mu daleko. Cholernie daleko... Ściągnąwszy z dłoni skórzane rękawiczki, wsunął je w kieszeń bluzy, zapierając plecy o drewniane oparcie krzesła z jego żałosnym jękliwym skrzypnięciem. — Wbiłeś już srebro?
@Yakushimaru Sakuya
- Nie trzeba - rzucił krótko w odpowiedzi na postawione przed nim pytanie. Mimo to, cichy odgłos burczącego brzucha z pewnością zdradził zupełnie inną odpowiedź. Nie zamierzał jednak tracić - w dodatku nie swoich - pieniędzy tylko dlatego, że ruszył tu zaraz po szkole. W końcu w domu z pewnością coś na niego czekało. Może nawet w zjadliwej wersji i nieco bardziej sycącej aniżeli garnek wypełniony powietrzem. Nie czekając na dalsze pytania, sięgnął do plecaka po główny powód wizyty. Magicznie uszkodzony laptop, który postanowił obrazić się na świat i wszelką egzystencje wypinając mu przed twarzą niebieski, a następnie czarny ekran. Położył go na stoliku, skupiając się na kolejnym pytaniu ze strony starszego brata. - Prawie. Niewiele zabrakło i może by się już udało, gdyby nie... to - powiedział tylko, pokazując na wadliwy sprzęt, który zawiódł go w trakcie wyczerpującej wspinaczki, która niejednego pozbawiła już jakichkolwiek chęci do życia.
W wyniku długiej stagnacji jednego z graczy wątek zostaje odgórnie zakończony, a lokacja zwolniona do użytku nowych fabuł. W razie chęci kontynuowania gry, zapraszamy do rozegrania dalszej akcji w retrospekcjach.