Nakadai Kyoko
04.06.2014 - 04.06.2032
Miejsce urodzenia
FukkatsuMiejsce zamieszkania
Karafuruna Chiku Grupa
ShingetsuStanowisko
Męczybuła w dywizji IVZawód
Taksówkarz, czasem polewa piwo w Collision Space, ex-studentka chemiiKolor włosów
hebanowa czerńKolor oczu
gorzka czekoladaWzrost
165Waga
50Znaki szczególne
— donośny głos— sięgające za pośladki włosy (często układane w misterne fryzurki bądź puszczone luzem)
— przywiązanie do własnej aparycji, mocne
— mina, jak gdyby myślami była gdzieś bardzo daleko
— długa sznyta na prawym przedramieniu, od nadgarstka do zgięcia łokcia niemalże
After all, what is a girl
but a prelude
to breaking?
Urodziła się w idealnej rodzinie. Dzieciństwo miała jak z bajki. Duży dom z ogrodem, własny pokój i łóżko z baldachimem. Brakowało tylko pieska. Ale pieski był brudne i głośne. A ideały nie istnieją. Nigdy nie istniały. Jej życie było udawaniem przed rodzicami, sobą i resztą świata.
Kyoko była zadbanym, posłusznym i inteligentnym dzieckiem. Wychowywana w dyscyplinie, nigdy nie robiła scen. Perfekcyjna córka perfekcyjnych rodziców. Oczko w głowie. A może fiksacja i ujście dla ich chorych żądz.
Rodzice byli ludźmi nauki. Pieniędzy im nigdy nie brakowało. Za to czasu tak. Ale rekompensowali córce nieobecność najróżniejszymi zajęciami dodatkowymi. Były szachy, pianino, tenis, język francuski, kyuudoo, malarstwo, łyżwiarstwo. Masa bezużytecznych i nudnych rzeczy.
Ale Kyoko była grzecznym dzieckiem, więc bez zająknięcia na wszystkie uczęszczała. Późnym wieczorem rodzina jadała kolacje. Wspólne posiłki są w końcu ważne. Nawet, jeśli jedzone w grobowej ciszy.
Miała dzieciństwo jak z obrazka. Przecież nie mogła na nic narzekać. Żyła w sterylnym światku, w którym niczego jej nie brakowało. No, może trochę rodziców. Ale miała za to boskie figury, które mogła nazywać matką i ojcem. Nie miała na co narzekać.
I watched life and wanted to be a part of it but found it painfully difficult.
Realizacja, że jej życie nieco odbiegało od życia przeciętnej japońskiej dziewczynki, przychodziła powoli. Próbowała się wpasować. Bezskutecznie. Była zmanierowana, sztywna i sztuczna. Jej móżdżek był zaprogramowany zupełnie inaczej, a próby udawania normalnej dziewczynki były groteskowe. Ostatecznie to wcale nie było jej potrzebne, tak przynajmniej mówili rodzice.
Dalej była więc grzeczną i posłuszną Kyoko. Elokwentna i pracowita. Rano pobudka, lekkie śniadanie i dziewięć godzin w szkole. Potem zajęcia dodatkowe, powrót do domu i czas spędzony z rodzicami. Bardzo zależało im na budowaniu więzi z córką. Chcieli ją poznać. Ale przecież znali ją najlepiej. Sami ją zaprogramowali!
Im dłużej przebywała w otoczeniu rodziców, tym bardziej czuła jak wyimaginowany guz w jej głowie rośnie i pulsuje, a krew podchodzi jej do ust.
Cholera, jak ona ich nienawidziła. Nie mogła znieść bieli i beżu; punktualnych, pełnowartościowych posiłków; miałkich rozmów; sztucznych uśmiechów pozbawionych jakiegokolwiek ciepła. Nie cierpiała ich naukowych osiągnięć; nagród i dyplomów zdobiących ich bezpłciowy dom; nienaturalnych, rodzinnych fotografii. Czy była niewdzięcznym bękartem? Była popsuta? Dlaczego nie potrafiła pokochać swoich rodziców? Czy oni kochali ją?
Zdecydowała się nigdy nie zadawać tych pytań i dalej kontynuować swoje podwójne życie. Dla rodziców, szkoły i otoczenia musiała pozostać w roli, do której się urodziła.
Była taka nawet wyrywając motylom skrzydła. Rzucając w gołębie kamieniami. Rozrywając zwierzęce truchełka i wbijając w nie patyki. Była taka wrzeszcząc w poduszkę i zagryzając do krwi policzki. Była taka podkradając słodycze z supermarketu, fanatycznie skrolując deep weba w poszukiwaniu nowych filmików (bardzo lubiła widok tryskającej krwi i powstającego bałaganu!), zakochując się w chaosie.
Była w końcu posłuszną córką, dziewczyną z dobrego domu, kulturalną panienką!
There's a thin sheet of glass between me and life. However clearly I see and understand life, I can't touch it.
Z powodzeniem szukała komfortu w rzeczach, nad których moralnym aspektem już dawno przestała się zastanawiać.
Skaza, perwersja, defekt, krew, hałas, pleśń, zepsucie, zamęt. Wszystko to, czego nienawidzili jej rodzice. Jak to wszystko pięknie brzmiało! Na brzmieniu się kończyło, bo Kyoko nie miała odwagi sprzeciwić się rodzicom. Pokazać im swoją prawdziwą twarz. Ukarać ich.
Często zastanawiała się, dlaczego była córką swoich rodziców. Dlaczego jej rodzice mieli takie ideały? Dlaczego ona ich nie miała? Czy urodziła się tylko po to, żeby pokrzyżować ich plany? Czy miała szansę na znalezienie dla siebie miejsca? Na zrozumienie siebie? Na bycie zrozumianą? Czy jej życie właściwie miało jakiś sens? Czym jest sens życia? Dlaczego nienawidziła rodziców, kiedy dawali jej wszystko? Czemu nie dawali jej tego, czego potrzebowała? Postanowiła. Będzie ich nienawidzić!
Nie było mowy o wymykaniu się, o imprezach, o buncie. Zamiast bojkotować rodziców, rozpoczęła bojkot wobec samej siebie.
Musiała pogodzić się z faktem bycia wyrzutkiem, z przymusem ciągłej gry, z podporządkowywaniem się wobec innych. W jej nastoletniej główce dopóty była pewna swoich uczuć, była wolna. Przyzwyczaiła się do bycia pionkiem swoich rodziców. Prawdziwym zderzeniem z rzeczywistością była realizacja, że wcale nie potrafi być wolna. O tym później. Albo i nie.
— Just shut your mouth.
— I think you're the sweetest guy in the world.
Jednym z jej obowiązków idealnej córki było towarzyszenie rodzicom podczas zjazdów, oficjalnych i nieoficjalnych imprez, spotkań przy herbatce czy innych, nieznośnie banalnych wydarzeniach.
I chociaż sprawianie wrażenia miała we krwi nawet bardziej niż jej rodzice, dalej było to iście wyczerpujące zadanie. Korzystając więc z okazji, że zniknęli z jej pola widzenia (podczas kolejnego durnego garden party), rozluźniła się i obsunęła nieco na niewygodnej ławeczce.
Westchnęła ostentacyjnie — ale nie na tyle, by budzić zainteresowanie innych gości — i zwróciła się w stronę, z której łypały na nią duże, czekoladowe oczy. Nareszcie mogła złapać z nim kontakt wzrokowy. Gapił się na nią od kiedy tylko się tutaj zjawiła.
Mimo że nie miała wcześniej do czynienia z chłopcami, doskonale rozumiała sposób w jaki na nią patrzył. Rumieniec zalał jej twarz, a dreszcz podniecenia połaskotał kręgosłup. Delikatnymi ruchami podsunęła sukienkę, rozsuwając przy tym nogi. Troszeczkę, żeby nie wzbudzać podejrzeń, żeby tylko on ją zobaczył. Czuła łomotanie własnego serca. Widziała jak jego oczy wędrują z jej twarzy na majtki i z powrotem. Szybko wstała i ruszyła przed siebie w poszukiwaniu rodziców.
Drogę zastąpiła jej postać, która przed wwiercała jej dziurę w brzuchu samym spojrzeniem. Bez słowa i wahania ruszyła za nieznajomym. Jednocześnie pewna i niepewna wszystkiego, co miało się za chwilę wydarzyć. Ciemnowłosy przedstawił się jako Tetsu. Idiotyczne imię.
Zaprowadził ją poza tereny posiadłości i bezceremonialnie wyjął zza pnia butelkę wina, zapewne skradzionego z trwającej imprezy. Jak gdyby ta czekała na tę specjalną okazję. Kiedy odmówiła, wziął dużego łyka i pocałunkiem zmusił ją do wypicia cierpkiego trunku. Wtedy po raz pierwszy się zakochała. I chociaż oboje pożerali się wzrokiem, nie doszło do niczego więcej niż obmacywania i pełnych śliny pocałunków. Oboje przecież byli grzecznymi dziećmi z dobrych domów. Tak? Tak?
Chłonęła więc wszystko to, co oferował jej aktualny stan sytuacji. Wwąchiwała się i wtulała w chłopaka, jak gdyby od tego zależało jej życie. Językiem wodziła po obojczykach i szyi, czując słoność i słodkość jednocześnie. Skuszona zadowolonymi pomrukami, zacisnęła zęby na miękkiej tkance. Tetsu odepchnął ją, sycząc z bólu.
— Oznaczyłam cię. — powiedziała ni to do niego, ni do siebie. W odpowiedzi otrzymała siarczystego policzka. Rzeczywiście, być może wybrała zbyt widoczne miejsce.
Tetsu kilkukrotnie próbował się z nią skontaktować. Zablokowała jego numer.
When you have nothing to say, set something on fire. A blurry landscape is useless.
Być może urodziła się po to, żeby ukarać swoich rodziców. Często przychodziło jej to do głowy. Nie miała pojęcia jak, ale czuła, że jest to jej misja. Nie do końca znała źródło swoich uczuć. Pogodziła się z faktem, że jest trochę popsuta. Nigdzie nie pasuje. Nigdzie nie czuje się jak w domu. Nigdzie nie będzie kochaną tak, jak tego potrzebowała. Zawsze będzie się gubić. Otoczona kloszem. Którego szkło było zakurzone i nikt nie miał ochoty go przetrzeć.
Potem przyszło uczucie zobojętnienia. Bo ileż można czuć się tak samo. Jedne rzeczy miały sens, inne nie. Nie trzeba było się nad nimi zastanawiać. Więc przestała!
W osiemnaste urodziny postanowiła odebrać sobie życie. Sama nie do końca była pewna z jakiego powodu. Nie chciała umierać, z drugiej strony nie bardzo zależało jej na życiu. Jednak wizja zrobienia rodzicom niewinnego psikusa była naprawdę pociągająca.
Zdecydowała się na spokojną śmierć. I krwawą, dla widowiskowości. Puściła ulubioną płytę na zapętleniu, napełniła lśniącą wannę gorącą wodą i teatralnie usadowiła się w środku. Czuła się jak bohaterka jakiegoś filmu. Z sykiem przejechała ostrą brzytwą wzdłuż prawego przedramienia. Bolało bardziej niż się spodziewała. Spróbowała naciąć drugą rękę. Zrezygnowana, zanurzyła się. Woda traciła klarowność nie tylko z powodu mącącej jej krwi. Muzyka była coraz bardziej zniekształcona i odległa. Zasnęła.
Are you flirting or starting a fight?
Obudziła się półtora tygodnia później. W trakcie śpiączki o niczym nie śniła. Jej świadomość rozpłynęła się w niekończącej się nicości. Najbardziej przyjemny sen w osiemnastoletnim życiu Kyoko! Powrót do rzeczywistości okazał się być dużo większym wyzwaniem niż myślała. Na początku musiała w końcu przyjąć do wiadomości, że żyje.
A z tym było ciężko, bo chociaż lekarze skrupulatnie próbowali jej tłumaczyć sytuację, niektórzy pacjenci twierdzili coś zupełnie innego. Nie wiedzieć dlaczego, byli bardzo przekonywujący. Być może zainteresowana chciała być przekonana.
— Nie żyjesz, nie słuchaj ich. To demony, próbują cię uwieść. Zaufaj mi. Próbowali mi zrobić to samo.
— Jeśli mi nie wierzysz, spróbuj jeszcze raz. Nie możesz umrzeć dwa razy.
— Wszyscy tutaj jesteśmy martwi.
— Witamy w piekle!
— Dlaczego miałabym cię okłamywać? Zobacz na swoje ręce. Nie uważasz, że wmawianie komuś, że żyje, gdy zmarł, jest chore?
— Już nigdy stąd nie wyjdziesz. Zostaniemy tu razem.
— Jeśli chcesz, mogę ci to udowodnić. Powiedz tylko tak.
Najgorsza była jej współlokatorka. Sana. Prowokowała ją dziwnymi pytaniami. Nie pozwalała spać. Robiła irytujące żarty. Kyo starała się je ignorować. Cóż innego miała zrobić?
Piątej nocy, kiedy wreszcie udało jej się zasnąć niczym niezmąconym snem, jak na złość coś musiało zacząć łaskotać ją po twarzy. O ironio. Próbowała przekręcić się na bok, jednak ciężar spoczywający na jej ciele skutecznie to uniemożliwił. Odruchowo uchyliła więc oczy. Ukazała im się spowita w ciemności uśmiechnięta twarz Sany. Ich nosy dzieliły milimetry. Kyoko czuła na sobie chłodny oddech dziewczyny. Minęło klika sekund, nim zaspany umysł zareagował. Z wrzaskiem zepchnęła ją z siebie tak mocno, że młoda kobieta z łomotem uderzyła o ziemię przy okazji zahaczając o stolik nocny i porywając ze sobą wszystkie leżące na nim bibeloty.
Pielęgniarka zjawiła się po krótkiej chwili, ogarniając wzrokiem straty i podlatując do Kyo.
— Położyła się na mnie, kiedy spałam! Ciągle mnie zaczepia, nie daje spać! Mam jej dość! — sama była zaskoczona swoją gwałtowną reakcją.
Siostra spojrzała w kierunku miejsca, na które wskazywała czarnowłosa. Była skonsternowana. A może przerażona.
— K-kto? — nie czekając na odpowiedź Kyoko, wybiegła z sali, by po chwili znowu się w niej pojawić. Tym razem w towarzystwie lekarza i innej siostry. Resztę nocy spędziła w izolatce na lekach uspokajających.
Podczas porannej konsultacji skłamała, że miała bardzo realistyczny koszmar. Miała pozostać pod ścisłą obserwacją psychiatry.
Oszalała? Widziała rzeczy, których inni nie dostrzegali? Musiała to potwierdzić. Nie była pewna, kto był prawdziwy. Nie wiedziała komu ufać. Czy może wszyscy spiskowali przeciwko niej? Nie mogła reagować. Inaczej zostałaby tutaj na zawsze. Zamknięta w sterylnym, białym pokoju. Codziennie dostawałaby porcję prochów do połknięcia, a potem przesypiałaby resztę dnia. Z deszczu pod rynnę. Obrzydliwe. Nie była szalona. Nie bardziej niż przed śmiercią. Tfu. Samobójstwem. Przecież żyła!
Resztę pobytu w szpitalu spędziła na śledztwie i próbie zrozumienia swojej nowej rzeczywistości. To, paradoksalnie, pomagało pozostać jej przy zdrowych zmysłach.
Widziała więcej, chociaż nie była pewna dlaczego. Natręci zaczęli nudzić się atakami, kiedy Koyko przestała okazywać im strach. Udawanie wychodziło jej najlepiej, więc bez problemu udało się jej wejście w nową rolę. Odzyskawszy telefon, zaczęła szukać informacji i odpowiedzi na pytania, o które nie mogła zapytać na głos.
Dwanaście dni po wybudzeniu ze śpiączki została odebrana przez rodziców. Wolność. Nie do końca.
Lekarze oponowali, ostatecznie ulegając autorytetowi jej ojca. Powrót był cichy. Zwykle był to naturalny stan rzeczy. Wszyscy milczeli. Jednak tym razem cisza niezwykle ciążyła na osłabionych barkach Kyoko.
Potem nic nie było jak dawniej. Ale tego właśnie chciała.
Like any unloved thing,
I don't know if I'm real
when I'm not being touched.
Warui Shin'ya ubóstwia ten post.
Senkensha
Nakadai Kyoko
Keiyaku Suru
-Poziom kontraktu
0Kondycja
Stan fizyczny
W normie.Stan psychiczny
Względnie ok.Umiejętności
Chemia (150 PF)
podstawowy
Prawo jazdy (300 PF)
średniozaawansowany
Urok (100 PF)
podstawowy
Zręczność (200 PF)
podstawowy
Wady
Lęk - odrzucenie
niewielki
Niski próg bólu
znaczący
Obsesja - brzydota
niewielki
Obsesja - krew
niewielki
Słaba wola
niewielki
Uzależnienie - alkohol
niewielki
Uzależnienie - leki nasenne
niewielki
Zaburzenia snu
znaczący
W posiadaniu
Mityczne przedmioty
-Shikigami
-Technologia
-Inne
-Historia zmian
[+] 500 PF na start
[+] 400 PF za dodatkowe wady
[−] 750 PF - Karta Postaci
OBECNY STAN PF: 150
Postać sprawdzona przez: Enma.
maj 2038 roku