Nakamura Kyou
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Nakamura Kyou

Sro 19 Paź - 2:09
Nakamura Kyou
18 listopada 2000 - 4 kwietnia 2026

Miejsce urodzenia
Fukkatsu
Miejsce zamieszkania
Fukkatsu

Grupa
brak
Stanowisko
brak
Zawód
nauczyciel

Kolor włosów
czarne
Kolor oczu
piwne
Wzrost
168 cm
Waga
70 kg

Znaki szczególne
W ludzkiej postaci jedną z niewielu rzeczy, które mogą rzucać się w oczy są podkrążone oczy czy nieco rozczochrane włosy. Jego dłonie nie noszą śladów fizycznej pracy - sprawia słuszne wrażenie przeciętnego białego kołnierzyka, pochodzącego z dobrego domu. Nieco niższy na tle średniej Japońskiej, niewyróżniający się swoją budową.


Na miejscu odnaleziono ciało nauczyciela lokalnej wioski oraz ciężko ranną kobietę, która była znana mieszkańcom jako siostra mężczyzny. Kobieta została przetransportowana do szpitala, gdzie lekarze walczą o jej życia. W nocy udało się ustabilizować jej stan, choć wciąż jest on krytyczny i kobieta przebywa na intensywnej terapii.

Komunikat nadany w wiadomościach 5 kwietnia 2026 roku, dzień po wydarzeniach w wiosce Sа̄wa.


Przywilej, z którym się urodziłem, nie zawsze był dla mnie zauważalny. Musiały minąć długie lata zanim zrozumiałem, że społeczeństwo nie jest miejscem, które traktuje każdego z tą samą dozą litości i łaski, z którą potraktowało mnie. Choć we wczesnych latach dzieciństwa, posiadając zapracowanych rodziców i samemu biegając z jednych zajęć na drugie - wcale na to nie spoglądałem w ten sposób. Byłem rozpuszczonym bachorem, a może po prostu dzieckiem, które nie znało niczego innego? Często głośno wyrażałem niezadowolenie, kiedy mój wolny czas kurczył się, bo rodzice znaleźli nowe zajęcia, na które mogłem zacząć uczęszczać - tylko po to, abym nie siedział samotnie w domu.
Mimo wiecznego zajęcia, w samej szkole również nie wyróżniałem się niczym dokładnym. Nie dostrzegałem tego, kiedy ktoś obierał sobie drugą osobę za cel drwin - samemu też nie doświadczając podobnych prześladowań na własnej skórze. Nie byłem kimś wyjątkowo popularnym wśród innych uczniów, ale również nie byłem zupełnie na boku. Posiadałem swoją grupę osób, z którymi często rozmawiałem - ale nic ponadto.
Nie pamiętałem w dorosłości zbyt wiele z tego, czego się uczyłem. Taniec czy malarstwo, sztuki walki - to wszystko wydaje się być czymś zupełnie odległym. Zresztą, nigdy nie przejawiałem wyjątkowych talentów czy predyspozycji w kreatywnych zajęciach. W późniejszych latach odkryłem, że dobrze radzę sobie w szkole dobrze z nauką czy przedmiotami ścisłymi - ale nie było to czymś, czym mógłbym się szczególnie wyróżnić.
Dorastając w otoczeniu sztuki i świątyń - wyrosłem na kogoś, kto był wierzący. Często odwiedzałem świątynie składając własne życzenia i modlitwy, wierzyłem w fakt że nie dzielimy ziemi sami. Może czasem byłem zbyt przesądny czy zbyt łatwo wierzyłem w historie o duchach - ale dlaczego miałbym ryzykować, że jedna z zasłyszanych paranormalnych historii może okazać się prawdziwa?

Możliwe, że to właśnie mojej siostrze przypadły wszystkie umiejętności, których mi brakowało. Może nawet byłem odrobinę zazdrosny o to, z jaką łatwością przychodzi jej tworzenie i abstrakcyjne myślenie? Kiedy ćwiczyła choreografię w domu, jej ruchy zdawały się być płynne i naturalne - jej głos, kiedy podejmowała próby śpiewu, intuicyjnie zdawał się trafiać poprawnie w każde dźwięki.
Była młodsza o sześć lat, ale wcale nie zrażało mnie to w kontaktach z nią. Schlebiała mi rola przewodnika. Kiedy czegoś nie rozumiała ze szkoły, zawsze z uśmiechem siadałem aby wytłumaczyć jej zagadnienie. Może już wtedy podświadomie wiedziałem, kim chciałbym zostać w przyszłości?

Przez szkolne lata skupiałem się prawie tylko na nauce - nie będąc pewnym, w którym kierunku chcę tak do końca iść, wiedziałem że dobre stopnie będą mogły otworzyć przede mną różne drogi. Zresztą, gdybym się sprzeciwiał podobnemu stanu rzeczy, dostarczyłbym wyłącznie więcej zmartwień i tak ciągnie nieobecnym w domu rodzicom. Z wiekiem zaczynałem rozumieć z czego wynikało ich zapracowanie. Może dlatego starałem się opiekować siostrą? Podczas rozmów z nią zaczynałem powoli dostrzegać różnice, z którymi się zmagaliśmy. Nie docierało do mnie nigdy wcześniej, że jako kobieta, mogła mieć problemy, o których nawet mi się nie śniło - i nie wyłącznie te biologiczne. To jakie słowa mogła usłyszeć na ulicy, czy to jaki wzrok na nią padał ze strony innych mężczyzn, ale i jakie plotki krążyły między jej koleżankami. Złościło mnie to wtedy - mimo mojego łagodnego usposobienia, nie wiem czy było coś co silniej burzyło mój wewnętrzny spokój i sprawiało, że byłbym gotowy sięgnąć po przemoc. Nie byłem w końcu kimś, kto często ruszałby w bójki - stroniłem od konfliktów i konfrontacji. A jednak myśl o tym, że ktoś mógłby jej wyrządzić krzywdę - ktoś mógłby chcieć zrobić coś wbrew jej woli, dla zaspokojenia własnej chorej żądzy...

Obserwowałem podobne zachowania nie tylko względem mojej młodszej siostry - wtedy również stałem się bardziej świadom tego, co działo się dookoła. Nie tylko to z czym zmagała się moja siostra, kiedy stawała się ofiarą wyzwisk, ale zaczynałem dostrzegać podobne ślady prześladowań wśród własnych rówieśników. Przez wszystkie lata jakbym miał zamknięte oczy na to, co dokładnie działo się w moim własnym otoczeniu. Różnica między tym, kto mógł dopuszczać się poniżeń na innych uczniach powoli się zacierała. Zaczynałem przyglądać się uważniej otoczeniu, szukać znaków i wskazówek, aby móc reagować i pomóc tym, którzy tego potrzebowali. Pamiętam, że wtedy najbardziej ze wszystkiego, co miało miejsce, działał na moje nerwy brak reakcji innych. Niemoc była nie do zniesienia, w końcu byłem zwykłym dzieciakiem ze szkoły - według wielu z pewnością mógłbym być jednym z predatorów czy prześladowców, na których sam chciałem zwracać uwagę. Miało to wpływ na podjęcie, ku niepocieszeniu rodziców, mojej ścieżki na uniwersytecie. Chciałem sam zmienić to, co miało miejsce dookoła; podjąć wysiłek i próbę naprawy tego, co nie było właściwe.
Skupiałem się na studiowaniu nauk przyrodniczych, ale i zachowań innych. Chciałem być w stanie reagować zanim krzywda mogła się dokonać - chciałem wprowadzać te zmiany, które inni bagatelizowali. Nie dostrzegłem nawet momentu, w którym stałem się rzeczywiście osobą, do której inni przychodzą o pomoc czy poradę. Czasem wystarczyła rozmowa i wysłuchanie, a czasem zapewnienie że jest się obok. Nie byłem popularny - ale byłem kimś, do kogo zawsze każdy mógł przyjść. Nie tylko moi rówieśnicy i inni studenci, ale również stało się to pewnego rodzaju zasadą wśród klasy mojej siostry. Spotykali się u nas w domu na poczęstunek, niejednokrotnie chcąc się nauczyć ode mnie w jaki sposób mogą radzić sobie w sytuacjach, które nie raz wymagały od nich odwagi i asertywności, których nie posiadali.

Studia były dla mnie czasem, w którym nie miałem nawet chwili dla siebie - kiedyś myślałem, że to moje wczesne lata, kiedy rodzice zapisywali mnie na tysiące dodatkowych zajęć i klas sprawiały, że moja doba była wypchana do granic możliwości, a jednak jestem niemalże pewny, że to wtedy nabawiłem się migren oraz problemów ze snem. Może nauka oraz przyjmowanie na własne barki problemów innych nie były dla mnie? Może gdybym nie angażował się tak silnie w pomoc innym, byłbym w stanie pomóc własnej siostrze? Lepiej niż to zrobiłem - chociaż czy mam w ogóle prawo powiedzieć, że dokonałem tego? Że pomogłem jej, kiedy straciła wszystko, co było jej drogie? Kiedy nie mogła się czuć już nigdy więcej bezpiecznie? Kiedy rany, te fizyczne i psychiczne, były czymś co miało zostać w niej na zawsze?

Przez własne działania, kiedy angażowałem się w pomoc tym, którzy spotykali się z prześladowaniem i molestowaniem w miejscach publicznych, czy również i na uczelni, po ukończeniu studiów otrzymałem łatkę nieodpowiedniego na stanowisko nauczyciela. Byłem znany wśród środowiska za poruszanie takich tematów, za - jak to niektórzy określali - wtrącanie się i niepotrzebne burzenie spokoju. Znalezienie pracy w Fukkatsu zdawało się być wręcz niemożliwe - były momenty, kiedy zaczynałem wierzyć, że moje działania były błędne. Otwarcie, wbrew zasadom których powinienem przecież przestrzegać, mówiłem co było nieodpowiednim traktowaniem innych. Może gdybym podczas studiów nie angażował się w działania społeczne aż tak, zdobyłbym pracę w mieście? Może nie musiałbym wyjeżdżać? Zostawić wtedy siostry, aby dokończyła własną edukację w Fukkatsu? Może wtedy nie martwiłaby się aż tak - może nie czułaby się, że nie może mnie niepokoić tym, co miało miejsce w jej życiu? Że prześladowca, który ją gnębił, w rzeczywistości nigdy nie zniknął z jej życia?

Po roku spędzonym na poszukiwaniu pracy w zawodzie, w końcu udało odnaleźć mi się pracę w wiosce na pobliskiej wyspie. Niewielka Sāwa stała się moim domem - wynajmowanym, już bardzo stary i potrzebujący remontu dom, stał się również miejscem w którym inni uczniowie znajdywali pomoc.
Wioska nie była duża, co wiązało się z tym, że nie miałem do czynienia z tradycyjną liczbą uczniów w klasie - te były małe, a wiek uczniów bardzo zróżnicowany. Wymagało to często podejścia indywidualnego do uczniów, co dostrzegałem że bardzo mi odpowiadało. Nie przeszkadzały mi długie godziny spędzone na przygotowaniu materiałów naukowych i lekcji, szukaniu odpowiedzi na zagadnienia uczniów - spędzałem wiele nocy bez zmrużenia oczu, nie tylko szukając rozwiązań na tematy naukowe, ale i to z czym uczniowie zmagali się w społeczeństwie. Prześladowania zdarzały się również i tutaj, choć kadra nauczycielska w szkole w Sāwie wcale nie była zachwycona, że jako nowy pracownik staram się działać i w tym zakresie.

Lata mijały - a ja czułem pewnego rodzaju satysfakcję z pracy, którą wykonywałem. Udawało mi się skutecznie nie tylko nauczać młodzież niewielkiej wioski, ale pomagać im z ich problemami - przekazywać im narzędzia i wiedzę, którą mogli wykorzystać w kontaktach z innymi, w obronie przed niebezpieczeństwem, ale przede wszystkim w tym, gdzie mieli szukać pomocy, kiedy następowała taka potrzeba. Byłem z siebie dumny - a raczej z tego, jaki wpływ miałem na młodych ludzi. Czasem ich drobne sukcesy cieszyły mnie najbardziej, wiedząc jak wielkie mogą mieć dla nich znaczenie w przyszłości. Czułem pewnego rodzaju spełnienie, nawet jeśli przeplecione chronicznymi migrenami i nieprzespanymi nocami. Wiedziałem, że moja siostra martwił się tym jak bardzo oddany jestem swojej pracy - może dlatego sama w pewnym momencie przestała wspominać o tym, co ją gnębi?

Kto ją gnębi.

Odwiedzała mnie rzadko, ale zawsze starałem się ją ugościć jak najlepiej. Chciałem mieć z nią kontakt - i pomóc w ścieżce, którą powoli obierała w swoim życiu. Chciała zostać zawodowym muzykiem, skupić się na muzyce na żywo w operach i teatrach, a ja nie mogłem być z niej bardziej dumny. Widziałem za każdym razem jak promieniała, opowiadając o swoich zajęciach. Chociaż wtedy, kiedy przyjechała do mnie ostatni raz, coś było nie tak. Nie pierwszy raz - pamiętam, że nieco przygasała, jakby coś ją gnębiło. Nie potrafiłem do niej dotrzeć i zrozumieć, co dokładnie miało miejsce. Dlaczego zachowywała się w podobny sposób? Dlaczego nie mogła mi powiedzieć?

Wszystko działo się nagle i szybko, a ona była przerażona. Nie byłem pewny czy to ja nie domknąłem wtedy drzwi, przyzwyczajony do życia w niewielkiej wiosce, w której przez lata pracy poznałem mieszkańców i nie czułem zagrożenia z ich strony. To było naiwne z mojej strony. Powinienem wiedzieć wtedy lepiej; powinienem być ostrożniejszy.
Czy przyjechała wtedy, bo czuła co nadchodziło? Czy włamał się specjalnie? Zawsze była popularna wśród chłopców, czasem zwierzała mi się z tego, chociaż wiedziałem że próbowała w ten sposób wyciągnąć ze mnie informacje czy ja miałem kogoś bliższego sobie. Chyba chciała, żebym miał - dlatego wspominała tak często? A może nie była pewna jak powiedzieć mi o nim? Jak poprosić mnie o pomoc?
Zjedliśmy kolację, a ja zacząłem sprzątać w kuchni. Może przez telewizję nie usłyszałem pierwszego hałasu - dopiero wchodząc z powrotem do salony, chcąc zapytać się siostry o jej plany do powrotu do miasta, zamarłem na moment. Dziwna sylwetka, charakterystyczny zapach krwi. Moja siostra na podłodze, która była równie w szoku. Działałem intuicyjnie wtedy, wyciągając telefon z kieszeni - musiałem działać, musiałem coś zrobić i wezwać pomoc.
Nie zauważyłem kiedy napastnik ruszył w moją stronę, uderzając mnie... co to było? Nóż kuchenny? Coś podobnego? Nie pamiętam dokładnie. Krzyczałem adres do operatora, który odebrał - kiedy telefon został wytrącony z mojej dłoni. Kolejny cios i kolejny przeszywający ból, który sprawił że pociemniało mi przed oczami - ale czułem, że potrzebuję dostać się do siostry. Potrzebuję jej pomóc, zatamować jej krwawienie. Widziałem jak jej zielona sukienka ciemnieje - jak ona blednie, jak nie jest w stanie sobie poradzić. Czułem jak moje własne ubranie przesiąka krwią - kiedy siłowałem się z mężczyzną.
Kolejny cios, kolejne uderzenie. Nie pamiętam jak znalazłem się przy niej - nie pamiętam, kiedy on zniknął. Zorientował się, że zadzwoniłem na numer alarmowy? Że przyjęli zgłoszenie? A może to była syrena alarmowa, która go przeraziła? Nie pamiętałem jak wiele minęło czasu, zanim to wszystko się skończyło. Pamiętam za to siostrę, przy której siedziałem, starając się zatamować jej krwawienie - ale czułem jak sam słabnąłem. Obraz rozmazywał się przed moimi oczami, a może to była krew? Jej zapach był przytłaczający, podobnie jak ból.

Chłód, brak bólu - coś dziwnego. Widziałem ją jakby zza dziwnej zasłony, kiedy znajdywała się w szpitalnym łóżku. Nie słyszała mnie, nie dostrzegała mnie, a ja sam nie byłem pewny w jakiej sytuacji się znalazłem. Nie wiedziałem, co dokładnie miało miejsce, ale czuł ogarniający mnie żal i złość. Lęk? Obrzydzenie? Byłem wzburzony i trudno było mi zrozumieć własne emocje. Dlaczego to się stało? Dlaczego on...

Nie objawiałem się siostrze, czasem ją obserwując z miejsca, w którym się znajdywałem. Chciałem ją pilnować - chciałem mieć pewność, że będzie bezpieczna, a z upływającymi latami, że i jej dzieci będą bezpieczne. Ale bardziej niż to, chciałem aby ten człowiek, który wtedy ją zaatakował poniósł karę - żeby cierpiał tak jak ona cierpiała. Żeby ci wszyscy skurwiele chodzący i cieszący się wolnością, poznali to co gotują innym - żeby doznali własnej trucizny, którą usilnie podają innym. Czułem wstręt i odrazę już wcześniej do podobnych mojemu oprawcy - do stalkerów, do prześladowców, do tych którzy dla własnej satysfakcji działają na złość i przekór innym. Dowiedziałem się z czasem, kim był ten mężczyzna. Dowiedziałem się też, że nie poniósł kary za moją śmierć - nie poniósł kary za żadną ze swoich przewin, co gotowało we mnie jeszcze większą złość.



Ostatnio zmieniony przez Nakamura Kyou dnia Nie 23 Paź - 13:48, w całości zmieniany 6 razy
Nakamura Kyou
Nakamura Kyou

Sro 19 Paź - 2:38
Yūrei
Nakamura Kyou

Keiyaku Suru
Ejiri Carei
Poziom kontraktu
0

Spokojny oddech
Kojąca aura mężczyzny przykuwa wzrok jednej, wybranej osoby na odległość dwóch metrów, następnie podtrzymując skupioną na sobie uwagę dzięki swojemu głosowi. Jego słowa, niezależnie od znaczenia i treści, wprowadzają człowieka w pewnego rodzaju trans, który jednak może zostać przerwany jeśli Yūrei straci panowanie nad sobą lub sam przestanie zwracać się do osoby, którą wybrał.

Cel
Zabicie prześladowcy własnej siostry, ale i czuwanie nad jej rodziną.

Forma yūrei
Na jego ciele można dostrzec ślady po różnej głębokości ciosach nożem - płytsze na tle tych głębszych nie wydają się specjalnie niepokojące. Znajdują się one nie tylko na jego ramionach i dłoniach, sugerując jego próby obrony w czasie ataku, ale również i na torsie czy twarzy, gdzie często są one znacznie głębsze. Zdarza się, że z głębokich ran wydobywa się cienka strużka krwi. Skóra Kyou zdaje się być nie tylko jasna, ale nieco i zszarzała - gdzieniegdzie pokryta siniakami i zadrapaniami.
Pojawia się w błękitnej koszuli i ciemnych dżinsowych spodniach, które miał na sobie podczas ataku. Na samej koszuli są widoczne plamy krwi jak i dziury po ciosach nożem, w miejscach w których na jego ciele znajdują się kolejne, często niewidoczne dla innych rany.


Kondycja

Stan fizyczny
W normie.

Stan psychiczny
W normie.


Umiejętności

medycyna (200 PF)
podstawowy

Psychologia (500 PF)
średniozaawansowany


Wady

cykliczne migreny
znaczący

uraza
ciężki

zaburzenia snu
ciężki

zła sława
niewielki


W posiadaniu

Mityczne przedmioty
-
Shikigami
-
Technologia
-
Inne
-


Historia zmian

[+] 500 PF na start
[+] 250 PF za dodatkowe wady (1 x wada niewielka, 1 x wada znacząca)
[−] 700 PF - Karta Postaci
[+] 30 PF - event halloweenowy, zadanie 1Hell-o-win
[+] 30 PF - event halloweenowy, zadanie 3Hell-o-win
[+] 30 PF - wzięcie udziału w krwawych łowacha
[+] 50 PF - osiągnięcie: Pierwszy as z rękawa
[+] 50 PF - napisanie 50 postów oraz ich odebranie PF za nie (11.12.2022)
[+] 65 PF - kalendarz adwentowy

OBECNY STAN PF: 305


Postać sprawdzona przez: Enma.


Ostatnio zmieniony przez Nakamura Kyou dnia Pon 24 Paź - 20:08, w całości zmieniany 1 raz
Nakamura Kyou
maj 2038 roku