Wahał się za każdym razem, kiedy nadchodziła noc, a dla niego szansa na zaglądnięcie do snu. Nie powinien? Może wręcz przeciwnie - intuicja kierowała nim wyłącznie do jednego rozwiązania. Wiedział, że jego umiejętności były w tym momencie ograniczone i nie mógł wiele zdziałać, choć tak bardzo pragnął móc. Ale jakim kosztem miałoby to przyjść? Jak wiele musiałby zdziałać, kogo musiałby...
I czy mógł mieć pewność, że w ciągu nocy, było bezpieczniej niż gdyby ktoś uciął sobie krótką drzemkę w godzinach dziennych? Na pewno więcej osób spało w nocy niż za dnia - ale jego wątpliwości zawsze narastały, kiedy już miał znaleźć się w czyimś śnie. Musiał być ostrożny, choć nigdy nie był taki względem siebie - ale przecież dostał szansę, aby móc dopilnować, żeby ta sytuacja jak sprzed kilku lat, nie powtórzyła się ponownie. Chciał, żeby jego siostra była bezpieczna - jej rodzina, jego bratanice i bratanek, którzy byli w drodze. A po to musiał zadbać, żeby samemu pozostać w tym stanie...
Wiedział, że nie chciał przecież wyrządzić krzywdy tym, w czyich snach wizytował. Jeśli tylko mógł, wolałby im pomóc... A może to wewnętrzny lęk przed kobietą, od której nie tylko był o głowę niższy, ale która wyglądała... Inaczej. Może nieco przerażająco? Choć wiedział doskonale, że jej sen nie był spokojnym. Wyczuwał to i dostrzegał już po kilku chwilach, gdy wszystkie emocje mieszały się w ogromie napięcia.
A jednak czekał jeszcze dłuższy moment - dla niego, może dla niej było to kilkadziesiąt minut - zanim ta zapadła w głębszy sen, a przejście do tego się otworzyło.
Nie mógł teraz zawrócić, kiedy znalazł się w tym miejscu - w tym śnie pogrążonym w tak silnych emocjach. Strach i żal? Smutek? Może domieszka gniewu? Chociaż nie był w stanie określić jeszcze tego, co go otaczało. Nie tak w pełni, potrzebował jeszcze odrobinę więcej czasu, zaczynając powoli wpływać na to co było widoczne.
Wiedział jak chciał zadziałać - a może chciał pomóc? Wiedział, że mógłby jej pomóc. Uspokoić i ukoić, choć może dla innych było to wyłącznie natrącanie się z jego strony? W końcu nie prosiła go o pomoc. Ale kto prosił? Ci, którzy jej potrzebowali, najczęściej nie byli w stanie. Przecież wiedział! Przecież pomagał wtedy... jeszcze przed śmiercią, jeszcze lata wstecz, kiedy tylko mógł - nikt nie mógł mu wmówić, że prośba o pomoc była łatwa do złożenia, kiedy widział jak inni nie są nawet świadomi, że jej potrzebowali.
Szum wiatru zdawał się wyciszać wszystkie inne dźwięki. Niedługo po tym do niego dołączył świergot wróbla, i kolejnego, a pomieszczenie zdawało się pustoszeć aż do momentu, w którym dookoła kobiety nie zaczęły wzrastać rośliny - liście i pnącza, źdźbła trawy i kwiaty. Mogła obserwować sadzonki krzewów i drzew, kiedy wyrastały spomiędzy kępek zieleni i zaczynały piąć się coraz to wyżej, rozrastając i zieleniąc, zaczynając pączkować w piękne kwiaty, do których zaczynały lgnąć owady. Motyle, pszczoły...
Ale przede wszystkim zaczął obserwować jej sylwetkę. Czy się rozluźniała? Czy uspokajała oddech, czy reagowała na zmiany, które sam wprowadzał w ten sen? W końcu dla jednej osoby to cisza i natura będzie uspokajała, kiedy dla innych dom rodzinny. Musiał się pierw dowiedzieć...
Powoli wyszedł zza jednego z wyrastających drzew, uśmiechając się przyjaźnie do kobiety. Krótko i łagodnie, nie naprzykrzając się, jeszcze nie.
Sam również się wahał, ale czasem, kiedy napotykał się na innych, którzy przecież potrzebowali odrobiny pomocy... chociażby we śnie, w tym jak śnili, nie mógł
- Trudno jest wypocząć mając koszmary, prawda? - rzucił lekko i cicho, jakby jego obecność nie była czymś dziwnym. Jeśli niekoniecznie wszystko się powiedzie - przecież mógł liczyć na to, że kobieta nawet go nie zapamięta następnego ranka, a towarzyszyć jej będzie wyłącznie uczucie wypoczęcia.
@Yōzei-Genji Madhuvathi
I czy mógł mieć pewność, że w ciągu nocy, było bezpieczniej niż gdyby ktoś uciął sobie krótką drzemkę w godzinach dziennych? Na pewno więcej osób spało w nocy niż za dnia - ale jego wątpliwości zawsze narastały, kiedy już miał znaleźć się w czyimś śnie. Musiał być ostrożny, choć nigdy nie był taki względem siebie - ale przecież dostał szansę, aby móc dopilnować, żeby ta sytuacja jak sprzed kilku lat, nie powtórzyła się ponownie. Chciał, żeby jego siostra była bezpieczna - jej rodzina, jego bratanice i bratanek, którzy byli w drodze. A po to musiał zadbać, żeby samemu pozostać w tym stanie...
Wiedział, że nie chciał przecież wyrządzić krzywdy tym, w czyich snach wizytował. Jeśli tylko mógł, wolałby im pomóc... A może to wewnętrzny lęk przed kobietą, od której nie tylko był o głowę niższy, ale która wyglądała... Inaczej. Może nieco przerażająco? Choć wiedział doskonale, że jej sen nie był spokojnym. Wyczuwał to i dostrzegał już po kilku chwilach, gdy wszystkie emocje mieszały się w ogromie napięcia.
A jednak czekał jeszcze dłuższy moment - dla niego, może dla niej było to kilkadziesiąt minut - zanim ta zapadła w głębszy sen, a przejście do tego się otworzyło.
Nie mógł teraz zawrócić, kiedy znalazł się w tym miejscu - w tym śnie pogrążonym w tak silnych emocjach. Strach i żal? Smutek? Może domieszka gniewu? Chociaż nie był w stanie określić jeszcze tego, co go otaczało. Nie tak w pełni, potrzebował jeszcze odrobinę więcej czasu, zaczynając powoli wpływać na to co było widoczne.
Wiedział jak chciał zadziałać - a może chciał pomóc? Wiedział, że mógłby jej pomóc. Uspokoić i ukoić, choć może dla innych było to wyłącznie natrącanie się z jego strony? W końcu nie prosiła go o pomoc. Ale kto prosił? Ci, którzy jej potrzebowali, najczęściej nie byli w stanie. Przecież wiedział! Przecież pomagał wtedy... jeszcze przed śmiercią, jeszcze lata wstecz, kiedy tylko mógł - nikt nie mógł mu wmówić, że prośba o pomoc była łatwa do złożenia, kiedy widział jak inni nie są nawet świadomi, że jej potrzebowali.
Szum wiatru zdawał się wyciszać wszystkie inne dźwięki. Niedługo po tym do niego dołączył świergot wróbla, i kolejnego, a pomieszczenie zdawało się pustoszeć aż do momentu, w którym dookoła kobiety nie zaczęły wzrastać rośliny - liście i pnącza, źdźbła trawy i kwiaty. Mogła obserwować sadzonki krzewów i drzew, kiedy wyrastały spomiędzy kępek zieleni i zaczynały piąć się coraz to wyżej, rozrastając i zieleniąc, zaczynając pączkować w piękne kwiaty, do których zaczynały lgnąć owady. Motyle, pszczoły...
Ale przede wszystkim zaczął obserwować jej sylwetkę. Czy się rozluźniała? Czy uspokajała oddech, czy reagowała na zmiany, które sam wprowadzał w ten sen? W końcu dla jednej osoby to cisza i natura będzie uspokajała, kiedy dla innych dom rodzinny. Musiał się pierw dowiedzieć...
Powoli wyszedł zza jednego z wyrastających drzew, uśmiechając się przyjaźnie do kobiety. Krótko i łagodnie, nie naprzykrzając się, jeszcze nie.
Sam również się wahał, ale czasem, kiedy napotykał się na innych, którzy przecież potrzebowali odrobiny pomocy... chociażby we śnie, w tym jak śnili, nie mógł
- Trudno jest wypocząć mając koszmary, prawda? - rzucił lekko i cicho, jakby jego obecność nie była czymś dziwnym. Jeśli niekoniecznie wszystko się powiedzie - przecież mógł liczyć na to, że kobieta nawet go nie zapamięta następnego ranka, a towarzyszyć jej będzie wyłącznie uczucie wypoczęcia.
@Yōzei-Genji Madhuvathi
Yōzei-Genji Madhuvathi ubóstwia ten post.
Jeśli sny już do niech przychodziły, wybłagane wielogodzinnym kręceniem się po łóżku, rzadko kiedy były jakkolwiek przyjemne. Zazwyczaj przywodziły bolesne wspomnienia, bądź były kompletnie puste - i ta pustka również była męcząca. Jedynym plusem tej sytuacji był fakt, że rzadko kiedy, a przynajmniej tak się jej wydawały, ktokolwiek nimi manipulował. Zdawała sobie sprawę z tego, że istnieje taka możliwość, lecz nigdy nie zdarzyło się jej, by taka sytuacja miała miejsce. Albo dobrze kryli się Ci tako zwani manipulatorzy.
Wizje, które płodziła jej niezwykle zmęczona głowa, często kojarzyła z uczuciem duszenia się. Topienia, gdy za każdym razem, przebudzona z koszmaru, podrywała się do siadu i brała głęboki oddech, jakby właśnie wyciągnięto ją z wody. Teraz też tak było - woda, jak ramiona snu, ogarnęły ją i pochłonęły, ciągnąc za kostki na dno. Z początku walczyła, jak zawsze, i ku swojemu zaspanemu zdziwieniu, udało się jej wypłynąć na powierzchnie. Ciemne włosy lepiły się do czoła, gdy u stóp poczuła dno, z głową wystawioną ponad powierzchnię wszechogarniającej ciemności. Rozejrzała się zdezorientowana, zanim nie odbiła się od podłoża, by zawisnąć w nicości. Szukała w obecnej sytuacji odrobinę komfortu, dryfując po ciemnej wodzie, zamykając przy tym oczy. Może byłoby w tym coś całkiem przyjemnego, gdyby nie lodowata temperatura.
Trwało to dosyć długo, tak przynajmniej się jej zdawało. Skupiona na bezwiednym unoszeniu się na wodzie, nie zdała sobie nawet sprawy, przynajmniej nie od razu, ze zmniejszającej się dookoła niej objętości wody. Dopiero gdy udało się jej usiąść w czymś, co teraz przypominało bardziej kałużę, aniżeli bezkres oceanu, uniosła powieki. Do uszu doszedł świergot ptaków, gdy spojrzenie przyzwyczajało się do nagłej jasności i intensywności aktywnie rozrastającej się zieleni. Coś jej w tym nie pasowało.
Jej sny nigdy nie były tak żywe.
Przesunęła dłonią po tafli znikającej wody, oglądającej w jej odbiciu leniwie latającą przy niej pszczołę. Czuła się tak, jakby dostała w głowę czymś ciężkim, kompletnie skonfundowana. Nagła ilość bodźców nie była czymś, na co przygotowywała się, gdy kładła się do łóżka.
Trudno jest wypocząć mając koszmary, prawda?
Odwróciła gwałtownie głowę w stronę dochodzącego dźwięku. Głos był czysty, wyraźny, nie przywodził na myśl bolesnych jęków, które w zwyczaju miały jej w krainie Morfeusza towarzyszyć. Poderwała się na nogi, a taki przynajmniej miała plan, bo i te odmówiły posłuszeństwa, pozwalając jej jedynie na niezbyt stabilne odsunięcie się w najdalszy kąt resztek wody.
- Czego chcesz? - wytchnęła z siebie, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo brakowało jej tchu.
Wizje, które płodziła jej niezwykle zmęczona głowa, często kojarzyła z uczuciem duszenia się. Topienia, gdy za każdym razem, przebudzona z koszmaru, podrywała się do siadu i brała głęboki oddech, jakby właśnie wyciągnięto ją z wody. Teraz też tak było - woda, jak ramiona snu, ogarnęły ją i pochłonęły, ciągnąc za kostki na dno. Z początku walczyła, jak zawsze, i ku swojemu zaspanemu zdziwieniu, udało się jej wypłynąć na powierzchnie. Ciemne włosy lepiły się do czoła, gdy u stóp poczuła dno, z głową wystawioną ponad powierzchnię wszechogarniającej ciemności. Rozejrzała się zdezorientowana, zanim nie odbiła się od podłoża, by zawisnąć w nicości. Szukała w obecnej sytuacji odrobinę komfortu, dryfując po ciemnej wodzie, zamykając przy tym oczy. Może byłoby w tym coś całkiem przyjemnego, gdyby nie lodowata temperatura.
Trwało to dosyć długo, tak przynajmniej się jej zdawało. Skupiona na bezwiednym unoszeniu się na wodzie, nie zdała sobie nawet sprawy, przynajmniej nie od razu, ze zmniejszającej się dookoła niej objętości wody. Dopiero gdy udało się jej usiąść w czymś, co teraz przypominało bardziej kałużę, aniżeli bezkres oceanu, uniosła powieki. Do uszu doszedł świergot ptaków, gdy spojrzenie przyzwyczajało się do nagłej jasności i intensywności aktywnie rozrastającej się zieleni. Coś jej w tym nie pasowało.
Jej sny nigdy nie były tak żywe.
Przesunęła dłonią po tafli znikającej wody, oglądającej w jej odbiciu leniwie latającą przy niej pszczołę. Czuła się tak, jakby dostała w głowę czymś ciężkim, kompletnie skonfundowana. Nagła ilość bodźców nie była czymś, na co przygotowywała się, gdy kładła się do łóżka.
Trudno jest wypocząć mając koszmary, prawda?
Odwróciła gwałtownie głowę w stronę dochodzącego dźwięku. Głos był czysty, wyraźny, nie przywodził na myśl bolesnych jęków, które w zwyczaju miały jej w krainie Morfeusza towarzyszyć. Poderwała się na nogi, a taki przynajmniej miała plan, bo i te odmówiły posłuszeństwa, pozwalając jej jedynie na niezbyt stabilne odsunięcie się w najdalszy kąt resztek wody.
- Czego chcesz? - wytchnęła z siebie, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo brakowało jej tchu.
Jego myśli od razu powędrowały za powodami, dla których kobieta mogła się go bać - a może była niepewna? Zrobił coś, czego się nie spodziewała, a może był kolejnym wizytorem w jej śnie, przez którego została nawiedzona? Może znała doskonale schemat, w którym ruszały podobne sny. Może jednak nie powinien...
Uśmiechał się łagodnie i spokojnie, nie poruszał się gwałtownie. Czuł się jakby miał na zadaniu uspokojenie dzikiego zwierzęcia zagonionego w kąt. Kiedy cofnęła się tak silnie w stronę wody, mimowolnie powstrzymał jej znikanie. Zamiast zabierania jej tego, co najwyraźniej znała dobrze i z czym czuła się dobrze - skupił się na tym, aby tej wody było więcej, choć nie na tyle aby mogła znów zacząć tonąć.
Roślinność wokół, woda nie zdawała się być aż tak lodowata - powoli starał się przenieść ich gdzieś w las, ciepłym dniem letnim. Tam, gdzie to on kojarzył bezpieczeństwo i spokój - choć zerkał na kobietę, która w końcu mogła nie mieć podobnego do niego postrzegania.
A teraz czekała na odpowiedź.
Czego chciał? To nie było przecież takie proste - chciał wiedzieć, że jego siostrze nie stanie się ponownie krzywda; że jej rodzina będzie bezpieczna. Ale nie chciał dążyć do tego cudzym kosztem. Nie chciał wykorzystywać tego, w jakiej pozycji się znalazł i do czego mógł doprowadzić. Przecież mógłby się zjawić tutaj, zaszantażować ją - spróbować ją zmusić do zawarcia z nim kontraktu; mógłby to zrobić z każdym człowiekiem, bez spoglądania na jego interes. Mógłby spróbować, ale wszystko go stopowało. Nie był w stanie, nie mógłby po tym wszystkim...
Nie był pewny, ile czasu milczał, ważąc powoli słowa, które miał zakomunikować. Przecież nie chciał jej bardziej przestraszyć - chciał zbadać grunt; chciał sprawdzić. Musiał działać, bo w końcu nie było wcale łatwo dopiąć własnego celu, kiedy tak wiele go ograniczało.
- Pijasz herbatę? - zapytał w końcu zupełnie jakby unikając jej pytania, a jakby gdyby nigdy nic nieopodal wody pojawił się stolik z dwoma parującymi czarkami - a może były tutaj od samego początku? Może również te makaroniki i sernik były czymś, co było tutaj od samego początku.
Samemu znalazł się po jednej stronie stołu, podnosząc czarkę do ust. Nie czuł jej dotyku - nie była prawdziwa, była wyłącznie iluzją. Nie pamiętał jak to było mieć ciało - a może pamiętał, ale te wspomnienia były zamknięte gdzieś za żelazną kurtyną, której nie potrafił otworzyć. Ono istniało, wiedział o tym. Pamiętał, że kiedyś czuł gładką porcelanę i ciepło napoju - ale teraz choć wciąż napar parował, we śnie również nie odczuwał prawdziwie bodźców. - Może wolisz kawę? - dodał spokojnie, wpatrując się w stolik.
@Yōzei-Genji Madhuvathi
Uśmiechał się łagodnie i spokojnie, nie poruszał się gwałtownie. Czuł się jakby miał na zadaniu uspokojenie dzikiego zwierzęcia zagonionego w kąt. Kiedy cofnęła się tak silnie w stronę wody, mimowolnie powstrzymał jej znikanie. Zamiast zabierania jej tego, co najwyraźniej znała dobrze i z czym czuła się dobrze - skupił się na tym, aby tej wody było więcej, choć nie na tyle aby mogła znów zacząć tonąć.
Roślinność wokół, woda nie zdawała się być aż tak lodowata - powoli starał się przenieść ich gdzieś w las, ciepłym dniem letnim. Tam, gdzie to on kojarzył bezpieczeństwo i spokój - choć zerkał na kobietę, która w końcu mogła nie mieć podobnego do niego postrzegania.
A teraz czekała na odpowiedź.
Czego chciał? To nie było przecież takie proste - chciał wiedzieć, że jego siostrze nie stanie się ponownie krzywda; że jej rodzina będzie bezpieczna. Ale nie chciał dążyć do tego cudzym kosztem. Nie chciał wykorzystywać tego, w jakiej pozycji się znalazł i do czego mógł doprowadzić. Przecież mógłby się zjawić tutaj, zaszantażować ją - spróbować ją zmusić do zawarcia z nim kontraktu; mógłby to zrobić z każdym człowiekiem, bez spoglądania na jego interes. Mógłby spróbować, ale wszystko go stopowało. Nie był w stanie, nie mógłby po tym wszystkim...
Nie był pewny, ile czasu milczał, ważąc powoli słowa, które miał zakomunikować. Przecież nie chciał jej bardziej przestraszyć - chciał zbadać grunt; chciał sprawdzić. Musiał działać, bo w końcu nie było wcale łatwo dopiąć własnego celu, kiedy tak wiele go ograniczało.
- Pijasz herbatę? - zapytał w końcu zupełnie jakby unikając jej pytania, a jakby gdyby nigdy nic nieopodal wody pojawił się stolik z dwoma parującymi czarkami - a może były tutaj od samego początku? Może również te makaroniki i sernik były czymś, co było tutaj od samego początku.
Samemu znalazł się po jednej stronie stołu, podnosząc czarkę do ust. Nie czuł jej dotyku - nie była prawdziwa, była wyłącznie iluzją. Nie pamiętał jak to było mieć ciało - a może pamiętał, ale te wspomnienia były zamknięte gdzieś za żelazną kurtyną, której nie potrafił otworzyć. Ono istniało, wiedział o tym. Pamiętał, że kiedyś czuł gładką porcelanę i ciepło napoju - ale teraz choć wciąż napar parował, we śnie również nie odczuwał prawdziwie bodźców. - Może wolisz kawę? - dodał spokojnie, wpatrując się w stolik.
@Yōzei-Genji Madhuvathi
Hime Hayami ubóstwia ten post.
Wszechogarniająca ciemność, choć męczyła i dusiła, była jej czymś znanym. Nieprzerażającym. Znała ją na wylot, tak jak każdy zakamarek swoich problemów. Jej zachowanie mogło przywodzić na myśl osoby z ciężką depresją, które nie chciały z niej wyjść tylko dlatego, że zdrowe spojrzenie na świat było czymś zbyt obcym. Niepotrzebne. Lepiej było romantyzować ból, tylko dla tego, że wkradł się już do strefy komfortu.
Obserwowała uważnie postać obcego mężczyzny, gdy ten wszedł w jej sen jak w swój. Była gdzieś tego świadoma, gdzieś z tyłu głowy, choć trudno w takich okolicznościach kłębiło się to przekonanie. Nic nie było jej znajome, nic nie było w stanie być wytworem jej własnego umysłu, bo i ten nie był zdolny do takich żywych, pięknych kreacji. Nie można też pominąć faktu, że nie przepadała za roślinnością, robakami i całym tym naturalnym cholerstwem-
Cisza dłużyła się niemiłosiernie, a jej spojrzenie nie opuszczało obcej postaci nawet na moment. Nie zwracała uwagi na kręcącego się przy uchu owada, palce jedynie nerwowo wbijając w miękkie podłoże schowane pod wodą. To, że tej jakby przybyło nie umknęło jej uwadze, ale nie zamierzała tego komentować. Jeszcze znowu by w tej wodzie zniknęła.
Kątem oka spojrzała jedynie na nagle zmaterializowaną nieopodal herbatę. Wolała pozostać w swojej kałuży, bo choć mokrej i wkurwiającej, to była jej. Jej własna jedyna.
- Nie odpowiedziałeś mi - fuknęła, zerkając na mężczyznę spode łba, jak wkurwione zwierzę wyglądające spomiędzy krzaków, gotowe, by rzucić się na ofiarę. Nie interesowało ją na razie nic innego, aniżeli odpowiedź na jej pytanie. Podniosła się powoli na nogi, nieprzejęta kompletnie spływającą po ciele wodą. Czuła się jak niezamalowany fragment kolorowego obrazka, wymyta z kolorów.
- I nie będziemy kontynuować rozmowy dopóki tego nie zrobisz.
Obserwowała uważnie postać obcego mężczyzny, gdy ten wszedł w jej sen jak w swój. Była gdzieś tego świadoma, gdzieś z tyłu głowy, choć trudno w takich okolicznościach kłębiło się to przekonanie. Nic nie było jej znajome, nic nie było w stanie być wytworem jej własnego umysłu, bo i ten nie był zdolny do takich żywych, pięknych kreacji. Nie można też pominąć faktu, że nie przepadała za roślinnością, robakami i całym tym naturalnym cholerstwem-
Cisza dłużyła się niemiłosiernie, a jej spojrzenie nie opuszczało obcej postaci nawet na moment. Nie zwracała uwagi na kręcącego się przy uchu owada, palce jedynie nerwowo wbijając w miękkie podłoże schowane pod wodą. To, że tej jakby przybyło nie umknęło jej uwadze, ale nie zamierzała tego komentować. Jeszcze znowu by w tej wodzie zniknęła.
Kątem oka spojrzała jedynie na nagle zmaterializowaną nieopodal herbatę. Wolała pozostać w swojej kałuży, bo choć mokrej i wkurwiającej, to była jej. Jej własna jedyna.
- Nie odpowiedziałeś mi - fuknęła, zerkając na mężczyznę spode łba, jak wkurwione zwierzę wyglądające spomiędzy krzaków, gotowe, by rzucić się na ofiarę. Nie interesowało ją na razie nic innego, aniżeli odpowiedź na jej pytanie. Podniosła się powoli na nogi, nieprzejęta kompletnie spływającą po ciele wodą. Czuła się jak niezamalowany fragment kolorowego obrazka, wymyta z kolorów.
- I nie będziemy kontynuować rozmowy dopóki tego nie zrobisz.
Nie wykonywał gwałtownych ruchów, starał się zachowywać spokój - co jednak przez doświadczenie w szkole i z młodszymi uczniami, wychodziło mu naturalnie. Nie tylko od urodzenia należał do tych spokojniejszych dzieciaków, ale też z czasem nauczył się cierpliwości. A czasem właśnie to było wymagane - cierpliwość i spokój.
Chociaż czy mógł być pewny, że w otoczeniu kobiety, również to mogło wystarczać? Tym bardziej, kiedy przesunął wzrok na nią, dostrzegając że ta wciąż była... spięta? Bała się go? A może snu, może samego otoczenia? Może powinien pomyśleć o tym wcześniej?
W końcu spojrzał na nią jakby zaskoczony. Prędko jednak to zasłoniłem delikatnym uśmiechem, odchrząkając cicho.
- Ekhm... to... - zawahał się, na moment. Może nie powinien? Może powinien mówić pewnie - ale nie zawsze mu to wychodziło. Mógł sugerować i wyjaśniać, ale nakłonić kogoś do własnej opinii? Do własnej woli? Skłamać...
- Porozmawiać. Pomóc ci z koszmarem - odpowiedział, zastanawiając się przez moment czy trafił na medium - bo w końcu mógł, zawsze było to ryzyko. Była zbyt świadoma, a może zbyt przekonana o istnieniu świata po drugiej stronie? Że śmierć nie zawsze była zakończeniem tego wszystkiego, a niektórzy kontynuowali życie i na długo po tym jak już nie powinni.
Atmosfera jednak wokół przybrała ciemniejszych odcieni i barw - a również i obszar wody bardziej się powiększył. Otoczenie zaczęło bardziej przypominać ciemne bagna, a i zwierzęta znacznie się uciszyły. Dźwięki ptaków czy owadów powoli zanikły, jakby miał nadzieję że pomoże to kobiecie uspokoić się w tym miejscu. W końcu na tym również mu zależało - aby mogła wypocząć.
- A może sama sobie dopowiedziałaś, czego chcę? - dodał po chwili, zastanawiając się jakie byłoby prawdopodobieństwo do tego. Choć wyraźnie musiał się zorientować, że mógł zabrzmieć zbyt ostro - może również zbyt oskarżająco. Przecież nie zależało mu na takim pozorze. - Gdybym chciał cię torturować już bym to robił. Ale chyba twoje sny same sobie z tym dobrze radzą? Kiedy ostatni raz dobrze spałaś? - kontynuował, odwracając od niej wzrok. Jeśli chciałaby go zaatakować czy rzucić się na niego - byli we śnie. A nawet gdyby chciała go zaatakować, gdyby spotkała go na ulicach Fukkatsu, przecież był duchem. Trudno było wyrządzić mu krzywdę fizycznym atakiem, choć z pewnością mogła próbować. - Topiłaś się, prawda? Więc czemu trzymasz się tak kurczowo tej wody? - dodał, a kiedy ta wstawała, woda powoli zaczęła wsiąkać w ziemię, aby odciąć jej powrotną drogę ucieczki do niej.
Chociaż czy mógł być pewny, że w otoczeniu kobiety, również to mogło wystarczać? Tym bardziej, kiedy przesunął wzrok na nią, dostrzegając że ta wciąż była... spięta? Bała się go? A może snu, może samego otoczenia? Może powinien pomyśleć o tym wcześniej?
W końcu spojrzał na nią jakby zaskoczony. Prędko jednak to zasłoniłem delikatnym uśmiechem, odchrząkając cicho.
- Ekhm... to... - zawahał się, na moment. Może nie powinien? Może powinien mówić pewnie - ale nie zawsze mu to wychodziło. Mógł sugerować i wyjaśniać, ale nakłonić kogoś do własnej opinii? Do własnej woli? Skłamać...
- Porozmawiać. Pomóc ci z koszmarem - odpowiedział, zastanawiając się przez moment czy trafił na medium - bo w końcu mógł, zawsze było to ryzyko. Była zbyt świadoma, a może zbyt przekonana o istnieniu świata po drugiej stronie? Że śmierć nie zawsze była zakończeniem tego wszystkiego, a niektórzy kontynuowali życie i na długo po tym jak już nie powinni.
Atmosfera jednak wokół przybrała ciemniejszych odcieni i barw - a również i obszar wody bardziej się powiększył. Otoczenie zaczęło bardziej przypominać ciemne bagna, a i zwierzęta znacznie się uciszyły. Dźwięki ptaków czy owadów powoli zanikły, jakby miał nadzieję że pomoże to kobiecie uspokoić się w tym miejscu. W końcu na tym również mu zależało - aby mogła wypocząć.
- A może sama sobie dopowiedziałaś, czego chcę? - dodał po chwili, zastanawiając się jakie byłoby prawdopodobieństwo do tego. Choć wyraźnie musiał się zorientować, że mógł zabrzmieć zbyt ostro - może również zbyt oskarżająco. Przecież nie zależało mu na takim pozorze. - Gdybym chciał cię torturować już bym to robił. Ale chyba twoje sny same sobie z tym dobrze radzą? Kiedy ostatni raz dobrze spałaś? - kontynuował, odwracając od niej wzrok. Jeśli chciałaby go zaatakować czy rzucić się na niego - byli we śnie. A nawet gdyby chciała go zaatakować, gdyby spotkała go na ulicach Fukkatsu, przecież był duchem. Trudno było wyrządzić mu krzywdę fizycznym atakiem, choć z pewnością mogła próbować. - Topiłaś się, prawda? Więc czemu trzymasz się tak kurczowo tej wody? - dodał, a kiedy ta wstawała, woda powoli zaczęła wsiąkać w ziemię, aby odciąć jej powrotną drogę ucieczki do niej.
Otworzyła usta, gotowa już coś odwarknąć, ale realizacja o co dokładnie ją właśnie spytano skutecznie zamknęła jej usta. Pozostała więc w miejscu, otoczona ciszą, choć wyraźnie zmalała. Wróciła tam, gdzie jeszcze przed chwilą była woda, wbijając palce w grząską od jej resztek ziemię. Spojrzała na nią, gdzieś jeszcze widząc jej błyszczące resztki, zakrzywiające odbicie i tak wystarczająco wykrzywionej przez życie twarzy. Zadrżały ramiona, gdy spięła się na długości całego ciała, ciężko oddychając przez nos. Po co to wszystko?
Nie mogła uwierzyć, że trafiła na duszę, która miała dobre zamiary. Nie kalkulowało się jej to, nie gdy brała pod matematyczne równanie wszystko, co znała do tej pory. Nawiedzających skurwieli, prawdziwe monstra, to, co ostatnio zaatakowało ją w parku. Choć uciekła wtedy przed Tsunami, jakby tak naprawdę nic się jej nie stało, wizja opatulających ją ciasno macek nadal powracała, jak bumerang, za każdym razem, gdy coś przypadkowego miźnęło ją po ramieniu.
Swoje koszmary przynajmniej znała. Zawsze były takie same, odnosiły się do tych samych, głęboko skrywanych ran. I tak dzisiaj nieźle trafiła - przynajmniej obcy mężczyzna nie trafił na trapiące ją wizje z lat dziecięcych i nastoletnich, gdy malutka jeszcze Madhuvathi musiała stawiać czoła sytuacjom, do których stanowczo nie była przygotowana. Do batów śmigających plecy, krzyków, wyrzutów, kłamstw, chowania się pod schodami, gdy narozrabiała. To jest - robiła to, co powinny robić dzieci. Zbiła wazon w trakcie zabawy w chowanego, ukradła kawałek ciasta z kuchni. W normalnym domu nie dostałaby za to w twarz z gorącymi zapewnieniami, że przez kolejne trzy dni nie dostanie nic do jedzenia.
Wzięła głębszy oddech, próbując się uspokoić. Choć wiedziała, że wspomnienia żyły jedynie w jej głowie, to to, co ją w tym momencie otaczało również. Granicę między snem a pamięcią, tak cienką i ledwo zauważalną, bardzo łatwo można było przekroczyć. Nawet samym faktem, że sen stał się nagle świadomy.
Usiadła w końcu na tyłku, z opuszczoną głową, nadal w tym samym miejscu. Brak zewnętrznych czynników, brzęczenia i trzepotu skrzydeł wyraźnie ją uspokoił, przynajmniej nie musiała martwić się żadnym przebodźcowaniem, ale nadal czuła się nieswojo. W okolicy która, choć straciła na intensywności, nadal była jakaś za żywa.
- Bo to moja woda - burknęła, w końcu, po całkiem długim przerywniku - Nie to coś, wytwór niskiej klasy ducha, jak mniemam - spojrzała na niego w końcu, teraz już spokojniej niż wcześniej, choć nadal dosyć bojowo - Nie wierzę ci. Yurei nie panoszą się po obcych snach tylko po to, by ich właściciele nie mieli koszmarów. Czego więc chcesz? - zmrużyła nieznacznie oczy.
- Kontraktu? - dodała, czując formujące się na ustach parsknięcie śmiechem.
Nie mogła uwierzyć, że trafiła na duszę, która miała dobre zamiary. Nie kalkulowało się jej to, nie gdy brała pod matematyczne równanie wszystko, co znała do tej pory. Nawiedzających skurwieli, prawdziwe monstra, to, co ostatnio zaatakowało ją w parku. Choć uciekła wtedy przed Tsunami, jakby tak naprawdę nic się jej nie stało, wizja opatulających ją ciasno macek nadal powracała, jak bumerang, za każdym razem, gdy coś przypadkowego miźnęło ją po ramieniu.
Swoje koszmary przynajmniej znała. Zawsze były takie same, odnosiły się do tych samych, głęboko skrywanych ran. I tak dzisiaj nieźle trafiła - przynajmniej obcy mężczyzna nie trafił na trapiące ją wizje z lat dziecięcych i nastoletnich, gdy malutka jeszcze Madhuvathi musiała stawiać czoła sytuacjom, do których stanowczo nie była przygotowana. Do batów śmigających plecy, krzyków, wyrzutów, kłamstw, chowania się pod schodami, gdy narozrabiała. To jest - robiła to, co powinny robić dzieci. Zbiła wazon w trakcie zabawy w chowanego, ukradła kawałek ciasta z kuchni. W normalnym domu nie dostałaby za to w twarz z gorącymi zapewnieniami, że przez kolejne trzy dni nie dostanie nic do jedzenia.
Wzięła głębszy oddech, próbując się uspokoić. Choć wiedziała, że wspomnienia żyły jedynie w jej głowie, to to, co ją w tym momencie otaczało również. Granicę między snem a pamięcią, tak cienką i ledwo zauważalną, bardzo łatwo można było przekroczyć. Nawet samym faktem, że sen stał się nagle świadomy.
Usiadła w końcu na tyłku, z opuszczoną głową, nadal w tym samym miejscu. Brak zewnętrznych czynników, brzęczenia i trzepotu skrzydeł wyraźnie ją uspokoił, przynajmniej nie musiała martwić się żadnym przebodźcowaniem, ale nadal czuła się nieswojo. W okolicy która, choć straciła na intensywności, nadal była jakaś za żywa.
- Bo to moja woda - burknęła, w końcu, po całkiem długim przerywniku - Nie to coś, wytwór niskiej klasy ducha, jak mniemam - spojrzała na niego w końcu, teraz już spokojniej niż wcześniej, choć nadal dosyć bojowo - Nie wierzę ci. Yurei nie panoszą się po obcych snach tylko po to, by ich właściciele nie mieli koszmarów. Czego więc chcesz? - zmrużyła nieznacznie oczy.
- Kontraktu? - dodała, czując formujące się na ustach parsknięcie śmiechem.
Dawał jej przestrzeń - czasem w końcu to wystarczało, a czasem to było najpotrzebniejsze. Świadomość, że ktoś był obok, jednocześnie posiadając miejsce na własny oddech, który tak trudno czasem było złapać. Może dlatego na samym początku nie starał się zmniejszyć dystansu między nimi. Zresztą, nie potrzebowali znajdywać się twarzą w twarz we śnie, aby móc siebie dobrze i wyraźnie słyszeć.
Czekał, pozwalając jej zebrać wszystkie myśli i odczucia, których potrzebowała. Była przerażona czymś nieznanym? Czymś, co nie było jej koszmarem? Nie mógł powstrzymać wzroku, który w jej stronę się kierował - znów z poczuciem troski i współczucia. Nie potrafił być obojętny, to go zawsze gubiło. Może gdyby odrobinę chociaż udawał, udałoby mu się zdobyć pracę w Fukkatsu? Miał dziesięć lat na rozważania o tym, co mógłby zrobić inaczej - i nadzieję, że może wtedy, gdyby podjął inne decyzje, wciąż by żył.
Ale czasem widywał przyjaciół swojej siostry, którzy wciąż żyli. Ci, którym czasem udało się pomóc. W końcu nie żałował tego, że działał - nawet, jeśli czyjeś życie nie zmieniło się na lepsze w pełni, bo i takie przypadki się zdawały. Było ich na pewno więcej... bo nie mógł zawsze pomóc. Nie znał uniwersalnego remedium na każdy ból i problem, ani tym bardziej nie posiadał pełnej mocy sprawczej.
Wstał spokojnie, słysząc jej słowa, zaczynając się przemieszczać w jej kierunku. Maskował swój wygląd - ten zakrwawiony, ten po ataku. Tutaj we śnie wyglądał całkiem prosto. Biała koszula oraz ciemne spodnie, zestaw w którym zazwyczaj zjawiał się w szkole...
- Mogę ci oddać wodę, ale nie wiem czy to ci pomoże... - powiedział spokojnie, zatrzymując się na około dwa metry od kobiety, powoli siadając na ziemi. Atmosfera znów zaczynała się przyciemniać, roślinność powoli znikała. A on wyglądał na odrobinę zakłopotanego jej słowami.
- Często cię odwiedzają? - zapytał, jakby chcąc zmienić temat. Nie wydawał się zrażony czy próbą umniejszenia, czy obrażenia go. To nie było dla niego istotne, w końcu wiedząc doskonale, że tak naprawdę był gdzieś na samym dnie pośród duchów. Istotniejszym było, jak miał siebie wyjaśnić i odpowiedzieć na jej słowa? Zapewnić, że nie miał zamiaru nakłaniać jej do kontraktu za wszelką cenę? Była przerażona samym jego widokiem? Czy bardziej faktem, że ktoś naruszył jej prywatny sen?
Znaleźli się w końcu w pustce, a woda na nowo zaczęła się wydobywać z ziemi - chociaż zatrzymała się gdzieś na około dziesięciu centymetrach głębokości. Byli tylko oni dwoje, otaczająca ich czerń i woda.
- Tak lepiej? - zapytał, spoglądając uważnie na kobietę. - Już odpowiadam, już... - dodał również, jakby domyślając się, że ta za moment znów mogłaby się zniecierpliwić.
Ułożył więc dłonie przed sobą, złączając je jakby chciał coś wytłumaczyć lub na coś wskazać.
- To nie tak... że nie chciałbym kontraktu - zaczął powoli, ostrożnie, próbując dobrać odpowiednie słowa. Chociaż jak ktokolwiek mógłby mu uwierzyć w to, co miał zamiar powiedzieć? - To świetna rzecz, pomogłaby mi w... - urwał, odchrząkając na moment. Nie potrzebował się tym z nią dzielić przecież. - Mogłaby mi pomóc. Mogłaby też pomóc tobie... - odpowiedział, odwracając na moment wzrok od kobiety. Znów odchrząknął, rozglądając się po pustej przestrzeni, jakby bardziej szukał słów.
- Ale dlaczego miałabyś chcieć zawrzeć kontrakt z kimś, kto cię szantażuje i wrzuca w koszmary? - zapytał, rozkładając ręce na boki. - A jeśli nici z kontraktu, dlaczego nie mogę pozostawić miłego snu, zamiast koszmaru? - dodał, nie musząc przecież wchodzić dokładnie w to, czego on sam potrzebował, tym bardziej że kobieta ogół rozumiała - był yurei i potrzebował kontraktu.
Czekał, pozwalając jej zebrać wszystkie myśli i odczucia, których potrzebowała. Była przerażona czymś nieznanym? Czymś, co nie było jej koszmarem? Nie mógł powstrzymać wzroku, który w jej stronę się kierował - znów z poczuciem troski i współczucia. Nie potrafił być obojętny, to go zawsze gubiło. Może gdyby odrobinę chociaż udawał, udałoby mu się zdobyć pracę w Fukkatsu? Miał dziesięć lat na rozważania o tym, co mógłby zrobić inaczej - i nadzieję, że może wtedy, gdyby podjął inne decyzje, wciąż by żył.
Ale czasem widywał przyjaciół swojej siostry, którzy wciąż żyli. Ci, którym czasem udało się pomóc. W końcu nie żałował tego, że działał - nawet, jeśli czyjeś życie nie zmieniło się na lepsze w pełni, bo i takie przypadki się zdawały. Było ich na pewno więcej... bo nie mógł zawsze pomóc. Nie znał uniwersalnego remedium na każdy ból i problem, ani tym bardziej nie posiadał pełnej mocy sprawczej.
Wstał spokojnie, słysząc jej słowa, zaczynając się przemieszczać w jej kierunku. Maskował swój wygląd - ten zakrwawiony, ten po ataku. Tutaj we śnie wyglądał całkiem prosto. Biała koszula oraz ciemne spodnie, zestaw w którym zazwyczaj zjawiał się w szkole...
- Mogę ci oddać wodę, ale nie wiem czy to ci pomoże... - powiedział spokojnie, zatrzymując się na około dwa metry od kobiety, powoli siadając na ziemi. Atmosfera znów zaczynała się przyciemniać, roślinność powoli znikała. A on wyglądał na odrobinę zakłopotanego jej słowami.
- Często cię odwiedzają? - zapytał, jakby chcąc zmienić temat. Nie wydawał się zrażony czy próbą umniejszenia, czy obrażenia go. To nie było dla niego istotne, w końcu wiedząc doskonale, że tak naprawdę był gdzieś na samym dnie pośród duchów. Istotniejszym było, jak miał siebie wyjaśnić i odpowiedzieć na jej słowa? Zapewnić, że nie miał zamiaru nakłaniać jej do kontraktu za wszelką cenę? Była przerażona samym jego widokiem? Czy bardziej faktem, że ktoś naruszył jej prywatny sen?
Znaleźli się w końcu w pustce, a woda na nowo zaczęła się wydobywać z ziemi - chociaż zatrzymała się gdzieś na około dziesięciu centymetrach głębokości. Byli tylko oni dwoje, otaczająca ich czerń i woda.
- Tak lepiej? - zapytał, spoglądając uważnie na kobietę. - Już odpowiadam, już... - dodał również, jakby domyślając się, że ta za moment znów mogłaby się zniecierpliwić.
Ułożył więc dłonie przed sobą, złączając je jakby chciał coś wytłumaczyć lub na coś wskazać.
- To nie tak... że nie chciałbym kontraktu - zaczął powoli, ostrożnie, próbując dobrać odpowiednie słowa. Chociaż jak ktokolwiek mógłby mu uwierzyć w to, co miał zamiar powiedzieć? - To świetna rzecz, pomogłaby mi w... - urwał, odchrząkając na moment. Nie potrzebował się tym z nią dzielić przecież. - Mogłaby mi pomóc. Mogłaby też pomóc tobie... - odpowiedział, odwracając na moment wzrok od kobiety. Znów odchrząknął, rozglądając się po pustej przestrzeni, jakby bardziej szukał słów.
- Ale dlaczego miałabyś chcieć zawrzeć kontrakt z kimś, kto cię szantażuje i wrzuca w koszmary? - zapytał, rozkładając ręce na boki. - A jeśli nici z kontraktu, dlaczego nie mogę pozostawić miłego snu, zamiast koszmaru? - dodał, nie musząc przecież wchodzić dokładnie w to, czego on sam potrzebował, tym bardziej że kobieta ogół rozumiała - był yurei i potrzebował kontraktu.
Powracająca na swoje miejsce woda, choć Raja sama chciała inaczej, nie przyniosła oczekiwanego efektu. Mimo wszystko była zbyt przejrzysta, za ciepła, nieznajoma. Przymknęła na krótki moment powieki, wsuwając w toń dłonie, paznokcie wbijając skrywającą się pod nią ziemię. Jeden głęboki oddech, drugi. Odchyliła koniec końców głowę, by zgubić spojrzenie w niekończącym się, ciemnym niebie, pustce podobnej temu, którą czuła w głowie. Bez myśli, bez stresów, a jednak, coś gryzło ją w kostkę i nie pozwalało do końca się uspokoić.
Doceniała gest, mimo wszystko. Może jednak nie powinna się tak unosić? Ech.
Finalnie przeniosła spojrzenie na niego, teraz już dużo spokojniejsze, choć za przerwanym blizną okiem kryło się jeszcze coś, co trudno byłoby nazwać. Kłębek emocji, który wyraźnie próbowała teraz w sobie stłamsić.
- Kiedy nie odwiedzają, będzie krócej - spojrzenie ponownie uciekło gdzieś w bok, gdy dłoń kreśliła na wodzie leniwie, tylko jej znane wzory - Dlatego dziwnie mi, gdy śni mi się coś innego. Nieswojo.
Wykonała w końcu jakiś większy ruch. Podniosła się na równe nogi, uprzednio wspierając się jeszcze na ramieniu, zanim nie stanęła przed nim w pełnej okazałości. Odgarnęła wilgotne włosy, brodząc przez wodę w jego stronę, by koniec końców nad nim stanąć. Brała głębokie oddechy, jakby to właśnie one trzymały ją jeszcze w ryzach. Ślina spłynęła po gardle, gdy ruszył przełyk z charakterystycznym dźwiękiem.
- Nie ufam wam. Chcecie jednego, zazwyczaj. Nie lubię też, gdy wchodzi mi się w sny, wystarczająco są dla mnie męczące - przechyliła głowę, ręce skrzyżowała na piersi - Ale dobrze, proszę bardzo, skoro już tu jesteś, to mów. Może zastanowię się nad zmianą podejścia.
Z ust ubiegło westchnięcie, gdy ciemne spojrzenie lustrowało sylwetkę mniejszego mężczyzny. To, jak podchodziła do idei związania się z zagubioną duszą kontraktem nie było żadną tajemnicą, nie kryła się nigdy z wyraźną niechęcią do tego typu pomysłów. Sama idea była jej obojętna - nie widziała się zwyczajnie w tej roli. Nie miała siły brać na swoje barki odpowiedzialności za jeszcze jedno istnienie, gdy jej własne wystarczająco jej ciążyło.
- Raczej niczego to nie zmieni, ale cóż. Nie mamy nic innego do roboty, tak? - przechyliła głowę w drugą stronę, spojrzenie nadal wbijając w jego własne - A jeśli nie chcesz mówić, to możemy sobie darować tę szopkę i rozejść się w spokoju.
@Nakamura Kyou
Doceniała gest, mimo wszystko. Może jednak nie powinna się tak unosić? Ech.
Finalnie przeniosła spojrzenie na niego, teraz już dużo spokojniejsze, choć za przerwanym blizną okiem kryło się jeszcze coś, co trudno byłoby nazwać. Kłębek emocji, który wyraźnie próbowała teraz w sobie stłamsić.
- Kiedy nie odwiedzają, będzie krócej - spojrzenie ponownie uciekło gdzieś w bok, gdy dłoń kreśliła na wodzie leniwie, tylko jej znane wzory - Dlatego dziwnie mi, gdy śni mi się coś innego. Nieswojo.
Wykonała w końcu jakiś większy ruch. Podniosła się na równe nogi, uprzednio wspierając się jeszcze na ramieniu, zanim nie stanęła przed nim w pełnej okazałości. Odgarnęła wilgotne włosy, brodząc przez wodę w jego stronę, by koniec końców nad nim stanąć. Brała głębokie oddechy, jakby to właśnie one trzymały ją jeszcze w ryzach. Ślina spłynęła po gardle, gdy ruszył przełyk z charakterystycznym dźwiękiem.
- Nie ufam wam. Chcecie jednego, zazwyczaj. Nie lubię też, gdy wchodzi mi się w sny, wystarczająco są dla mnie męczące - przechyliła głowę, ręce skrzyżowała na piersi - Ale dobrze, proszę bardzo, skoro już tu jesteś, to mów. Może zastanowię się nad zmianą podejścia.
Z ust ubiegło westchnięcie, gdy ciemne spojrzenie lustrowało sylwetkę mniejszego mężczyzny. To, jak podchodziła do idei związania się z zagubioną duszą kontraktem nie było żadną tajemnicą, nie kryła się nigdy z wyraźną niechęcią do tego typu pomysłów. Sama idea była jej obojętna - nie widziała się zwyczajnie w tej roli. Nie miała siły brać na swoje barki odpowiedzialności za jeszcze jedno istnienie, gdy jej własne wystarczająco jej ciążyło.
- Raczej niczego to nie zmieni, ale cóż. Nie mamy nic innego do roboty, tak? - przechyliła głowę w drugą stronę, spojrzenie nadal wbijając w jego własne - A jeśli nie chcesz mówić, to możemy sobie darować tę szopkę i rozejść się w spokoju.
@Nakamura Kyou
- Ale krócej nie znaczy, że lepiej się wyśpisz... - zaraz odpowiedział, marszcząc brwi, jakby dla niego było to czymś zupełnie oczywistym i wiadomym - chociaż czy było również takim dla kobiety, której sen nawiedził?
Choć nie brał pod uwagę jednej rzeczy w tej sytuacji. - Choć świadome śnienie chyba nie jest też... pomocne przy odpoczynku... - uświadomił sobie. Stres, kiedy coś było nieznanego - mógł rzeczywiście potęgować efekty zmęczenia i niedospania. Ale może po prostu coś innego ją dręczyło? Może sam fakt, że była medium? Nie mógłby sobie wyobrazić funkcjonowania jako człowiek, widząc dokładnie to wszystko, co miało miejsce dookoła; widząc to czego ludzkie oko nie powinno móc dostrzegać.
Przesunął wzrok po niej, siedząc w jednym miejscu. Nie poruszył się, wiedząc że w końcu wcale mu nie zagrażała - nie tutaj we śnie. Jeśli by się obudziła, jeśli spróbowałaby...
Ale tutaj we śnie, nawet nie starał się ukryć tego, że nad nim górowała. Spojrzał na nią z dołu, uśmiechając się znów łagodnie i przyjaźnie. Zawsze był spokojnym człowiekiem, może nawet aż nazbyt? Duchem był bardzo podobnym - może nieco zlęknionym często.
Musiał jednak uważać ze zdradzeniem swojego celu w takim wypadku. Egzorcyzmy... nie chciał, nie wchodziły w grę. Nie chciał jej zresztą manipulować również - brzydziła go sama myśl, choć wiedział że nawiedzanie człowieka i regularne dręczenie go w snach mogłoby sprawić prawdziwy cud w kwestii złamania jego woli. Sam cierpiał na bezenność za życia - sam wiedział lepiej niż ktokolwiek inny, jak łatwo się poddawał z każdą kolejną bezsenną nocą.
- Przepraszam, nie chciałem być meczący... Nie na tym mi zależy - zapewnił ją znów, spokojnie. No tak, on sam często nie ufał innym duchom - wiedział, że nie można było ślepo wierzyć w każde ich słowo, w każdy gest...
Dlaczego on miałby być inny? Nie miała podstaw, żeby mu zaufać - nie tak z biegu, prawda?
- Przede wszystkim... to powinien być układ, prawda? Ja coś zyskuję, ty coś zyskujesz... I oczywistym jest, że no dla ducha to jest główny zysk ciało. - Oczywistym? Nie wydawało mu się, że było to oczywistym dla każdego - dla niego z początku nie. Zresztą, jak dużo kwestii inne duchy mogły próbować zatuszować i ukryć przed potencjalnymi kontrachentami? Od czego powinien zacząć? Co wyjaśnić, a jak wiele kobieta już sama wiedziała? - Moglibyśmy zacząć od tego, że mógłbym starać się trzymać inne duchy z daleka. Najczęściej sam fakt, że jedno yurei już znajduje się we śnie, trzyma pozostałe z daleka... Więc... nie musiałbym ingerować, jeśli nie miałabyś koszmarów. Znaczy, twoje sny... są trochę koszmarne. Ale jeśli je lubisz i wypoczywasz przy nich to naturalnie nie ingerowałbym w nie, chyba, że byś chciała, ale na pewno dobry sen byłby przydatny...- zaczął mówić, czując jakby jakaś dziwna gula rosła w jego gardle, utrudniając mu wysłowienie się. Słowa się plątały, a on coraz bardziej tracił pewność siebie w kwestii tego, o czym mówił. Co miałby zaoferować? Czym być użyteczny?
Nawet gdyby...
- Na pewno jest coś, w czym potrzebowałabyś pomocy... - podjął znów, marszcząc brwi, bardziej zirytowany na siebie. Nie brzmiał przekonywująco, nie mówił o czymś, co miałoby być niezwykle odkrywcze dla kobiety...
- Przepraszam, jestem średni w sprzedawaniu się...
@Yōzei-Genji Madhuvathi
Choć nie brał pod uwagę jednej rzeczy w tej sytuacji. - Choć świadome śnienie chyba nie jest też... pomocne przy odpoczynku... - uświadomił sobie. Stres, kiedy coś było nieznanego - mógł rzeczywiście potęgować efekty zmęczenia i niedospania. Ale może po prostu coś innego ją dręczyło? Może sam fakt, że była medium? Nie mógłby sobie wyobrazić funkcjonowania jako człowiek, widząc dokładnie to wszystko, co miało miejsce dookoła; widząc to czego ludzkie oko nie powinno móc dostrzegać.
Przesunął wzrok po niej, siedząc w jednym miejscu. Nie poruszył się, wiedząc że w końcu wcale mu nie zagrażała - nie tutaj we śnie. Jeśli by się obudziła, jeśli spróbowałaby...
Ale tutaj we śnie, nawet nie starał się ukryć tego, że nad nim górowała. Spojrzał na nią z dołu, uśmiechając się znów łagodnie i przyjaźnie. Zawsze był spokojnym człowiekiem, może nawet aż nazbyt? Duchem był bardzo podobnym - może nieco zlęknionym często.
Musiał jednak uważać ze zdradzeniem swojego celu w takim wypadku. Egzorcyzmy... nie chciał, nie wchodziły w grę. Nie chciał jej zresztą manipulować również - brzydziła go sama myśl, choć wiedział że nawiedzanie człowieka i regularne dręczenie go w snach mogłoby sprawić prawdziwy cud w kwestii złamania jego woli. Sam cierpiał na bezenność za życia - sam wiedział lepiej niż ktokolwiek inny, jak łatwo się poddawał z każdą kolejną bezsenną nocą.
- Przepraszam, nie chciałem być meczący... Nie na tym mi zależy - zapewnił ją znów, spokojnie. No tak, on sam często nie ufał innym duchom - wiedział, że nie można było ślepo wierzyć w każde ich słowo, w każdy gest...
Dlaczego on miałby być inny? Nie miała podstaw, żeby mu zaufać - nie tak z biegu, prawda?
- Przede wszystkim... to powinien być układ, prawda? Ja coś zyskuję, ty coś zyskujesz... I oczywistym jest, że no dla ducha to jest główny zysk ciało. - Oczywistym? Nie wydawało mu się, że było to oczywistym dla każdego - dla niego z początku nie. Zresztą, jak dużo kwestii inne duchy mogły próbować zatuszować i ukryć przed potencjalnymi kontrachentami? Od czego powinien zacząć? Co wyjaśnić, a jak wiele kobieta już sama wiedziała? - Moglibyśmy zacząć od tego, że mógłbym starać się trzymać inne duchy z daleka. Najczęściej sam fakt, że jedno yurei już znajduje się we śnie, trzyma pozostałe z daleka... Więc... nie musiałbym ingerować, jeśli nie miałabyś koszmarów. Znaczy, twoje sny... są trochę koszmarne. Ale jeśli je lubisz i wypoczywasz przy nich to naturalnie nie ingerowałbym w nie, chyba, że byś chciała, ale na pewno dobry sen byłby przydatny...- zaczął mówić, czując jakby jakaś dziwna gula rosła w jego gardle, utrudniając mu wysłowienie się. Słowa się plątały, a on coraz bardziej tracił pewność siebie w kwestii tego, o czym mówił. Co miałby zaoferować? Czym być użyteczny?
Nawet gdyby...
- Na pewno jest coś, w czym potrzebowałabyś pomocy... - podjął znów, marszcząc brwi, bardziej zirytowany na siebie. Nie brzmiał przekonywująco, nie mówił o czymś, co miałoby być niezwykle odkrywcze dla kobiety...
- Przepraszam, jestem średni w sprzedawaniu się...
@Yōzei-Genji Madhuvathi
maj 2038 roku