You couldn't get a yen out of me | Jirō & Asami
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Shirai Asami

Sro 2 Lis - 15:47
02.05.2036r.
Bar Lizzy's, Fukkatsu


 Czasami zdarzały się momenty, w których nie mogła się posłużyć kimś, kto dostarczy coś za nią – choć starała się jak mogła, żeby nie wychodzić na pierwszą linię frontu, wysuwając się przed szereg. Dobrze jej było z trzymaniem się na dystans, byciem wsparciem technicznym, zajmowaniem zaszczytnego miejsca w cieniu na uboczu. Należała jednak do gangu i chcąc nie chcąc, brudzenie sobie rąk w nie dosłowny (choć dosłowny w sumie też) sposób należało do jej obowiązków.
 Szantaż w postaci podrzucenia obciążających dowodów – była to dość chamska zagrywka, ale jednocześnie na tyle skuteczna, że opłacało się ją wykonywać i nie wiązała się z wyczerpującą pracą. Wykorzystywała sieć swoich znajomości, pozyskiwała informacje, a później wystarczyło już tylko obejść parę zabezpieczeń, wykraść dane albo ściągnąć trochę plików mających stanowić tę dramatyczną kartę-pułapkę. Bywały chwile, kiedy nie musiała wkraczać do akcji osobiście, mogła przecież zdalnie włamać się komuś na dysk, zostawić tam co trzeba i dyskretnie się wycofać, zacierając po sobie wszelkie ślady. Tym razem konieczność pchnęła ją do wyjścia poza swoją strefę komfortu.
 Nie była za dobrą aktorką, nawet kłamanie zwykle przychodziło jej z trudem. Wolała szczerość – dobitną, czasem tak nierealną, że aż brano jej słowa za żart. Na szczęście sporą część mógł zrobić za nią wygląd, a ten na dzisiejszy wieczór poszedł raczej w kierunku typowej dyskotekowej dziuni, która spędza piątkowe noce na dzikich imprezach. Włosy Asami w całości pokryły się jasnym blondem, z jednym pastelowo różowym pasemkiem przebiegającym po lewej stronie głowy; spięła je wysoko w kucyk, spływający na plecy równymi pasmami. Ile się naklęła na prostownicę to tylko ona jedna wiedziała. Makijaż zakrył bliznę przecinającą policzek, nadając kobiecie bardziej niewinnego i zdecydowanie młodszego wyglądu – łatwo byłoby ją teraz pomylić z kimś, komu bliżej do dolnej granicy dwudziestki niż rzeczywistej górnej. Nie znosiła tego akcentu, który ją szpecił, ale założenie maski za bardzo zwracałoby uwagę, której teraz chciała uniknąć. Całe szczęście, że potrafiła zrobić sobie na twarzy tapetę, pod którą mogła ukrywać wszelkie niedoskonałości. Uwagę i tak przykuwały bardziej oczy Shirai – zaakcentowane czarnym eyelinerem, powieki błyszczące zielenią i błękitem, zależnie od tego, jak padało akurat światło.
 Obserwowała czujnie swoją ofiarę, udając zainteresowanie swoim telefonem, popijając drinka przez słomkę. Odgrywanie scenki rodzajowej pod tytułem „wystawiła mnie kumpela od kielicha” wybitnie ją nudziła i w głowie już modliła się, żeby gościu skierował się do wyjścia. Ktokolwiek słuchał tego, co miała pod kopułą, chyba faktycznie ją wysłuchał, bo cel podniósł się i zaczął zmierzać dokładnie tam, gdzie sobie tego życzyła. Wyliczyła dobry moment i zapatrzona w ekran, wstała, niemal od razu zderzając się z mężczyzną i wylewając na niego resztę zawartości szklanki.
 – Oh, oh, ja głupia – rzuciła zbolałym głosem, odstawiając szybko naczynie i sięgając po torebkę, zanim typiarz zruga ją z dołu do góry za bycie idiotką. – Przepraszam najmocniej, gdzie oczy mam… Pan pozwoli, pomogę! – Wyciągnęła chusteczkę i zaczęła osuszać nieszczęśnika, miną wyrażając maksimum zakłopotania. Zaczął wyburkiwać, żeby go zostawiła, na co, naturalnie, przystała. W końcu po co się narzucać? Mała karta pamięci z dowodami już i tak wylądowała w jego kieszeni, ale dla podtrzymania tej szopki, przeprosiła jeszcze parę razy, uniżenie i jakże szczerze.
 Nie mogła wyjść tak od razu, zaraz za nim, więc kiedy jeszcze nieco wnerwiony jegomość wyminął ją, zgarnęła swoje rzeczy i podeszła do samego baru. Jak już tu była, to mogła wypić coś jeszcze ale decyzja była tak ciężka do podjęcia, że aż przysiadła i zapatrzyła się w rozpiskę wszystkich dostępnych pozycji. Znała już każdą, należała do grona stałych bywalców większości barów Kolorowej Dzielnicy, ale i tak wybory bywały trudne. Westchnęła cicho, a potem przesunęła wzrokiem na siedzącego praktycznie zaraz obok jegomościa o szarych włosach. Może by tak wykorzystać swój urok i wysępić jakąś szklaneczkę pełną dobroci? Albo w sumie lepiej nie, bo się skończy na próbie unikania podrywu. Niezbyt miała teraz i czas, i chęci na zawieranie relacji z chodzeniem za rączkę w tle, a sił na dawanie kosza też nie miała. Postawiła więc na klasykę i najzwyklejsze californication, choć sok pomarańczowy chciała zastąpić wiśniowym. Czasem nazywała tego drinka „kociołkiem” przez to, ile mieszało się w nim różnych alkoholi, ale wchodził jak złoto. Idealny na zakończenie wieczoru.
Shirai Asami
Hasegawa Jirō

Sro 2 Lis - 22:21
  Potrzebował przerwy, chociaż chwilowej. Większość wieczoru spędził na wypatrywaniu w tłumie naiwniaków albo ludzi na tyle już wstawionych, że z naiwniakami mieli wiele wspólnego, a później po prostu ogrywał ich w karty, zbierając coraz to większą ilość pomiętych banknotów w kieszeni. U Lizzy był drugi, może trzeci raz. Nie mógł powiedzieć żeby to było jego ulubione miejsce, ale zwykle łowy były udane.
  Siedział przy barze, opierając się łokciami na blacie, powoli i z pewnym znużeniem tasując równie zmęczoną życiem talię kart. Koszulkę kart pokrywał wzór małych rysunkowych piesków w ilościach hurtowych, sprawiając, że w wizerunku Razaro był to jedyny kolorowy element. Całą resztę stanowiły ciemne ubrania, równie ciemne sińce pod oczami i jakby na przekór wszystkiemu, szare wypłowiałe włosy. Zdecydowanie nie pasował do tego całego jaskrawego tła baru. Pewnie był mokrym snem wszystkich dilerów w okolicy i tylko dlatego jeszcze nie wyleciał stąd z głośnym hukiem.
  Sięgnął po niską szklankę i dopił resztę drinka, który nijak mu nie smakował, ale wygranej się w denko nie zagląda. Korciło go zamówienie czegoś innego, ale pomimo bycia już nieco wstawionym, nadal twardo trzymał się postanowienia, by nie wydawać tego, co udało mu się uzbierać. Miał w kieszeni dokładnie taką kwotę, której potrzebował. Powiększenie lokaty kusiło, ale wizja jej utraty była chyba silniejsza.
  Odchrząknął nieco, próbując pozbyć się z gardła uczucia suchości. Nie wiedział czy już zaczynał go łapać kac czy po prostu zdarł sobie gardło tyloma rozmowami i niekiedy próbami przekrzyczenia muzyki. Nic więc dziwnego, że powitał z ulgą aktualną zmianę piosenki na coś mniej chaotycznego. W tej mógłby nawet wyłapać jakąś sensowną melodię.
  Zerknął w bok, najwyraźniej jakimś szóstym zmysłem wyłapując moment, w którym dosiadająca się kobieta również na niego spojrzała. Szybko odwrócił wzrok z powrotem do kart, chociaż nie wyglądał na speszonego. Może to była jednak zasługa czarnej maseczki na jego twarzy, którą zsuwał jedynie, by wziąć kolejnego łyka. Spojrzał na nieznajomą ponownie, gdy ta już zajęła się zamawianiem. Jej wybór brzmiał dobrze. Jak kolejna, świeża fala znieczulającego szumu i zimny okład na zdarte gardło.
  Ostatni raz przetasował karty, zbierając je w końcu na jeden stosik i kładąc go pomiędzy nich. Wlepił w nią pytające spojrzenie, nie mrugając ani przez chwilę. Decyzję może podjął nieco za szybko, ale nie chciał się już wycofać.
Chcesz zagrać? O twojego drinka – zapytał nieco zachrypniętym głosem, przyglądając się jej dokładniej – Jeszcze nigdy nie przegrałem.
  Kłamstwo było zbyt oczywiste, ale zwykle pełniło jedynie rolę wabika. Razaro zwykle wybierał na swoje ofiary mężczyzn, nie wiedząc czy kobieta będzie w ogóle zainteresowana rywalizacją. Im dłużej na nią patrzył, tym bardziej miał wrażenie, że trafił na tępą wymalowaną dziunię, która zaraz się zorientuje, że to samiec jej powinien proponować drinka, a nie odwrotnie i w zemście wydrapie mu oczy pazurami.




Hasegawa Jirō
Shirai Asami

Pon 7 Lis - 3:52
 Nie była na swoim terytorium. Niby wciąż Kolorowa Dzielnica, ale zupełnie inny klub niż ten, w którym przesiadywała i czuła się jak u siebie. Obce twarze, obcy barman, jeśli byli tu jacyś ochroniarze, to nawet nie potrafiła ich rozpoznać. Znając ludzkie odruchy przeciętnego zjadacza chleba, gdyby ktoś próbował jej zwinąć torebkę, to raczej nie za wiele osób rzuciłoby się jej na pomoc. Nawet jak przypominała typową dziunię chodzącą po klubach.
 Znów zwróciła wzrok w kierunku mężczyzny. Zamrugała kilka razy, jakby przetrawiając sens jego słów. Trybiki musiały zatrybić, zwoje w mózgu znowu się zezwojować, jak to u blondynki. Przechyliła nawet lekko głowę w zaciekawieniu. Ciężko jej było udawać taką nieco głupiutką laseczkę, więc zerknęła w kierunku wejścia, żeby się zorientować, czy cel jej niewinnego ataku już zdążył opuścić teren. Im dłużej odgrywała kretynkę, tym bardziej traciła szacunek do siebie.
 – A w co mielibyśmy grać? – spytała niewinnie, zainteresowana w sumie całkiem na serio. Często oddawała się najróżniejszym karciankom, chociaż zazwyczaj był to po prostu najzwyklejszy poker. Wielokrotnie kantowała albo liczyła karty, ale tym razem mogła po prostu zdać się na los i zagrać całkowicie czysto. Ot, dla sprawdzenia ile razy ogra ją ten mistrz twierdzący, że zawsze wygrywał. Ta garść jenów nie była stawką, od której by zbankrutowała. Miała też umiar, znała granice, których nie chciała przekraczać i nigdy nie dopuściłaby do sytuacji, w której na szali postawiłaby swoje mieszkanie czy inną zbyt cenną rzecz. Nie potrafiła sobie wyobrazić oddania motocykla czy wszystkich oszczędności z konta, bo głupio postawiła je w zakładzie.
 – Nie znam się za bardzo na kartach… Pewnie minie kilka kolejek zanim załapię – przyznała po krótkiej chwili. Przecież nie musiało się skończyć na opłaceniu jednego drinka, niezależnie od tego, kto, koniec końców, zwycięży w tej batalii o zasobność portfela. Liczyła po prostu na dobrą zabawę, choć nie mogła mieć pewności, jak długo uda jej się robić za taką średnio rozgarniętą dziewuszkę liczącą na stawianie jej kolejek przez lecącego na wdzięki samca. Istniała szansa, że nie powstrzyma się przed ograniem go, albo dość szybko wyjdzie, że tak naprawdę to jest całkiem niezła w te klocki. Ale nawet jeśli, to raczej nie spali już swojej przykrywki.
Shirai Asami
Sponsored content
maj 2038 roku