Tohan "Sunny" Herena
08.06.2014
MIEJSCE URODZENIA
KopenhagaMiejsce zamieszkania
Centrum Fukkatsu Grupa
-Stanowisko
-Zawód
Studentka japonistyki na uniwersytecie fukkatsu, dorabia jako tłumaczkaKolor włosów
Mysi blondKolor oczu
NiebieskieWzrost
176Waga
67Znaki szczególne
▲ Wychowała się głównie w Danii, często odwiedzając rodzinę ze strony mamy w Japonii.▲ Oprócz japońskiego i duńskiego, zna angielski oraz szwedzki.
▲ Często, kiedy nie chce zwracać na siebie uwagi na uczelni lub na mieście, zakłada czarną perukę aby aż tak się nie wyróżniać z tłumu.
▲ Jej głównym środkiem transportu od zawsze był i wciąż jest rower.
▲ Wygląda bardziej europejsko niż azjatycko - nieco różowawa cera, delikatnie usypana piegami; delikatne piegi oraz delikatnie kręcone blond włosy.
▲ Jest zbyt skłonna do podejmowania się zakładów i ryzykowania własnych oszczędności w różnorodnych maszynach z nagrodami.
▲ Pomaga youtuberowi Zombie w tworzeniu jego materiałów poprzez tłumaczenie informacji z angielskiego.
▲ Herena zostało wybrane przez ich rodziców ze względu na podobieństwo do Heleny - a dorastając w Danii, nauczyła się reagować na obie wersje imienia.
Pamiętam tylko z opowieści członków rodziny pierwszy raz, kiedy moja klątwa się objawiła. Byłam wtedy w Japonii - podobno pierwszy raz od moich narodzin, w starym domu siostry babki. Nie poznałam jej nigdy świadomie, podobno kobieta wpadła w obłęd niedługo po tym jak odnaleziono jej męża martwego. Do końca nikt nie rozumiał, co wtedy się stało - opowiadali mi, że to był ciepły dzień, bardzo przyjemny, a wuj wybrał się na prace w ogrodzie. Podobno spadł niefortunnie z niewielkiej wysokości wysokości, rozbijając głowę o kamień.
Miałam dwa latka. Nie zapłakałam, nie zakrzyczałam. To była jego cicha i nagła śmierć.
Sny od kiedy pamiętam były wyraźne i żywe - niesamowite, wspaniałe, uwielbiałam je! Pełne barw, a czasem i przerażające. Nawet jeśli budziłam się zlana potem po jednych z najgorszych koszmarów, nie bałam się; nie tak do końca. Chciałam poznawać więcej i więcej szczegółów tych historii, które śniłam; chciałam się w tym wszystkim zatracić.
Niektóre z moich snów tworzyły spójną historię na przełomie wielu - czasem dowiadywałam się czegoś, czego nigdy wcześniej nie wiedziała, a co okazywało się prawdą. Przypadkowe informacje, imiona ludzi, którzy kiedyś zginęli...
To po prostu pojawiało się w trakcie snów, które od pewnego momentu zaczynała również przelewać na papier. Może to już wtedy, za lat dziecięcych wszystko mieszało się ze sobą, a granica między jawą, a snem, zaczęła się zatracać?
Babka była kobietą, która wierzyła. Czasem, wyjeżdżając z chłodnej Danii w odwiedziny rodziny ze strony matki, ta powtarzała jak złą energię przyciągam. Zawsze, kiedy zjawiałam się w Japonii, kadziła mnie obficie i wszystko co przywoziłam. Nigdy nie przeszkadzał mi ten zapach - wręcz przeciwnie, z czasem polubiłam go. Przypomina mi właśnie o niej, o troszczącej się babci, która posiadając swoją wiedzę, starała się mi pomóc. Chodziłyśmy często wspólnie do świątyni, gdzie opowiadała mi o dziedzictwie ze strony matki - było to fascynujące, kiedy poznawałam japońską kulturę i język, na co dzień mieszkając w tak odmiennej Danii.
Choć te wakacje mojego wczesnego dzieciństwa skończyły się, kiedy również mój dziadek zmarł niedługo po jednej z moich wizyt. Nie rozumiałam, dlaczego, babcia wtedy urwała na pewien czas z nami kontakt. Nie rozumiałam, że uważała jego śmierć za moją winę.
Przez całe moje życie, nie było roku bez śmierci kogoś w rodzinie lub z mojego otoczenia. Ciotki, kuzynostwo czy dziecięcy przyjaciele. Do tego w mojej głowie odbijało się echo opowieści babki, dlaczego musiałam dbać o kadzidła i odpowiednie modły - dlaczego zwierzęta za mną nie przepadały, dlaczego nie potrafiłam utrzymać przy życiu roślinności. Miałam w sobie coś, co przyciągało złe duchy. Nie rozumiałam wtedy, wciąż nie rozumiem do czego babcia się odnosiła. Wiem jedynie, że byłam przeklęta wtedy - i jestem do dzisiaj. Jeśli nie śmierć, moich bliskich często spotykają nieszczęścia, a ja nie potrafię im zaradzać.
Możliwe, że zawsze byłam odcięta od otoczenia? Wchodząc w wiek nastoletni, byłam wręcz wyrzutkiem, przez plotki jakie krążyły na mój temat - że przynosiłam innym pecha. Byłam przeklęta, niemalże o tym wiedziałam - pogrążając się we własnej wyobraźni w obawie przed tym, że moja klątwa mogłaby przypadkiem przejść na innych.
Wtedy też odkryłam, że moje przekleństwo nie dotykało tych osób, które poznawałam w sieci. Może wtedy zaczęłam najsilniej uczyć się języków obcych - chcąc móc dzielić się myślami z innymi, móc mieć przyjaciół i znajomych, którzy mogliby nie zostać dotknięci przekleństwem, które na mnie ciążyło.
Minęło kilka lat, zanim pojawiłam się znów w Japonii - za sprawą tęsknoty za rodziną, za sprawą chęci poznania ludzi, z którymi nawiązałam internetowe przyjaźnie, ale również i za sprawą miejsca, które dostałam na uniwersytecie Fukkatsu. Mój kierunek był bardziej pretekstem niż moją rzeczywistą potrzebą - choć miał też na celu pomóc mi zrozumieć nie tylko kulturę matki, ale i ludzi, których poznałam tutaj na miejscu.
Do tego, wiedza że zdrowie babci, która zawsze pomagała mi lepiej zrozumieć jej kraj urodzenia, zaczynało się pogarszać, coś mnie pchnęło do decyzji, aby zjawić się tutaj i być pewnego rodzaju pomocą, nawet jeśli była sceptyczni do tego nastawiona.
Byłam naiwna myśląc, że sielanka podróży na rowerze przez ulice Fukkatsu - pomoc w tłumaczeniach z angielskiego na japoński, to ze szwedzkiego i duńskiego na japoński, spotkania z przyjaciółmi mogły być czymś co było mi pisane. Zapomniałam wtedy, że przecież byłam przeklęta. Nie było mi pisane takie życie - spokojne i radosne. Nawet jeśli miałam plany, nawet jeśli cieszyłam się wyjściami z przyjaciółmi, to wciąż ciążyło nade mną widmo, którego nie byłam w stanie wyjaśnić.
Wiedziałam, że to była moja wina, kiedy nagły wypadek odebrał mi kilka kolejnych osób. Wiedziałam, że nie powinnam nigdy się zjawić tutaj, w Fukkatsu, spełniając marzenia i snute plany o tym, że grupą internetowych przyjaciół się spotkamy. A nawet teraz nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy i opowiedzieć - zacząć od wyjaśnienia... Tylko wyjaśnienia czego? Że jestem przeklęta, a śmierć naszych przyjaciół prawdopodobnie mogłaby nigdy nie nastąpić, gdybym nigdy się tutaj nie znalazła?
Miałam dwa latka. Nie zapłakałam, nie zakrzyczałam. To była jego cicha i nagła śmierć.
Sny od kiedy pamiętam były wyraźne i żywe - niesamowite, wspaniałe, uwielbiałam je! Pełne barw, a czasem i przerażające. Nawet jeśli budziłam się zlana potem po jednych z najgorszych koszmarów, nie bałam się; nie tak do końca. Chciałam poznawać więcej i więcej szczegółów tych historii, które śniłam; chciałam się w tym wszystkim zatracić.
Niektóre z moich snów tworzyły spójną historię na przełomie wielu - czasem dowiadywałam się czegoś, czego nigdy wcześniej nie wiedziała, a co okazywało się prawdą. Przypadkowe informacje, imiona ludzi, którzy kiedyś zginęli...
To po prostu pojawiało się w trakcie snów, które od pewnego momentu zaczynała również przelewać na papier. Może to już wtedy, za lat dziecięcych wszystko mieszało się ze sobą, a granica między jawą, a snem, zaczęła się zatracać?
Babka była kobietą, która wierzyła. Czasem, wyjeżdżając z chłodnej Danii w odwiedziny rodziny ze strony matki, ta powtarzała jak złą energię przyciągam. Zawsze, kiedy zjawiałam się w Japonii, kadziła mnie obficie i wszystko co przywoziłam. Nigdy nie przeszkadzał mi ten zapach - wręcz przeciwnie, z czasem polubiłam go. Przypomina mi właśnie o niej, o troszczącej się babci, która posiadając swoją wiedzę, starała się mi pomóc. Chodziłyśmy często wspólnie do świątyni, gdzie opowiadała mi o dziedzictwie ze strony matki - było to fascynujące, kiedy poznawałam japońską kulturę i język, na co dzień mieszkając w tak odmiennej Danii.
Choć te wakacje mojego wczesnego dzieciństwa skończyły się, kiedy również mój dziadek zmarł niedługo po jednej z moich wizyt. Nie rozumiałam, dlaczego, babcia wtedy urwała na pewien czas z nami kontakt. Nie rozumiałam, że uważała jego śmierć za moją winę.
Przez całe moje życie, nie było roku bez śmierci kogoś w rodzinie lub z mojego otoczenia. Ciotki, kuzynostwo czy dziecięcy przyjaciele. Do tego w mojej głowie odbijało się echo opowieści babki, dlaczego musiałam dbać o kadzidła i odpowiednie modły - dlaczego zwierzęta za mną nie przepadały, dlaczego nie potrafiłam utrzymać przy życiu roślinności. Miałam w sobie coś, co przyciągało złe duchy. Nie rozumiałam wtedy, wciąż nie rozumiem do czego babcia się odnosiła. Wiem jedynie, że byłam przeklęta wtedy - i jestem do dzisiaj. Jeśli nie śmierć, moich bliskich często spotykają nieszczęścia, a ja nie potrafię im zaradzać.
Możliwe, że zawsze byłam odcięta od otoczenia? Wchodząc w wiek nastoletni, byłam wręcz wyrzutkiem, przez plotki jakie krążyły na mój temat - że przynosiłam innym pecha. Byłam przeklęta, niemalże o tym wiedziałam - pogrążając się we własnej wyobraźni w obawie przed tym, że moja klątwa mogłaby przypadkiem przejść na innych.
Wtedy też odkryłam, że moje przekleństwo nie dotykało tych osób, które poznawałam w sieci. Może wtedy zaczęłam najsilniej uczyć się języków obcych - chcąc móc dzielić się myślami z innymi, móc mieć przyjaciół i znajomych, którzy mogliby nie zostać dotknięci przekleństwem, które na mnie ciążyło.
Minęło kilka lat, zanim pojawiłam się znów w Japonii - za sprawą tęsknoty za rodziną, za sprawą chęci poznania ludzi, z którymi nawiązałam internetowe przyjaźnie, ale również i za sprawą miejsca, które dostałam na uniwersytecie Fukkatsu. Mój kierunek był bardziej pretekstem niż moją rzeczywistą potrzebą - choć miał też na celu pomóc mi zrozumieć nie tylko kulturę matki, ale i ludzi, których poznałam tutaj na miejscu.
Do tego, wiedza że zdrowie babci, która zawsze pomagała mi lepiej zrozumieć jej kraj urodzenia, zaczynało się pogarszać, coś mnie pchnęło do decyzji, aby zjawić się tutaj i być pewnego rodzaju pomocą, nawet jeśli była sceptyczni do tego nastawiona.
Byłam naiwna myśląc, że sielanka podróży na rowerze przez ulice Fukkatsu - pomoc w tłumaczeniach z angielskiego na japoński, to ze szwedzkiego i duńskiego na japoński, spotkania z przyjaciółmi mogły być czymś co było mi pisane. Zapomniałam wtedy, że przecież byłam przeklęta. Nie było mi pisane takie życie - spokojne i radosne. Nawet jeśli miałam plany, nawet jeśli cieszyłam się wyjściami z przyjaciółmi, to wciąż ciążyło nade mną widmo, którego nie byłam w stanie wyjaśnić.
Wiedziałam, że to była moja wina, kiedy nagły wypadek odebrał mi kilka kolejnych osób. Wiedziałam, że nie powinnam nigdy się zjawić tutaj, w Fukkatsu, spełniając marzenia i snute plany o tym, że grupą internetowych przyjaciół się spotkamy. A nawet teraz nie mam odwagi spojrzeć mu w oczy i opowiedzieć - zacząć od wyjaśnienia... Tylko wyjaśnienia czego? Że jestem przeklęta, a śmierć naszych przyjaciół prawdopodobnie mogłaby nigdy nie nastąpić, gdybym nigdy się tutaj nie znalazła?
Człowiek
Tohan Herena
Keiyaku Suru
-Poziom kontraktu
0Kondycja
Stan fizyczny
W normie.Stan psychiczny
W normie.Umiejętności
lingwistyka (300 PF)
średniozaawansowany
talent artystyczny (100 PF)
podstawowy
siła fizyczna (200 PF)
podstawowy
wytrzymałość (200 PF)
podstawowy
Wady
lęk - przed zwierzętami
znaczący
negatywna aura (zwierzęta)
znaczący
urojenia
ciężki
uzależnienie - hazard
niewielki
zaburzenia pamięci
znaczący
W posiadaniu
Mityczne przedmioty
-Shikigami
-Technologia
-Inne
-Historia zmian
[+] 500 PF na start
[+] 300 PF za dodatkowe wady (2 x wada znacząca)
[−] 800 PF - Karta Postaci
OBECNY STAN PF: 0
Postać sprawdzona przez: Enma.
maj 2038 roku