Wiedział doskonale, kim nie chciał być - chociaż nie na samym początku. Nie chciał być kimś, za kogo będzie musiał się wstydzić - nie chciał być kimś, kto odwraca wzrok. Nawet, jeśli często nie potrafił zadziałać skutecznie. Nie był w stanie kogoś pobić, nie był w stanie kogoś...
- Chyba wiedziałem... albo miałem pojęcie, takie mniej więcej - przyznał, skiwając głową. Uśmiechnął się zaraz do niej delikatnie, przepraszająco, kiedy zwróciła uwagę na to, że była już dorosła. Może to on był stary? Może to jego nawyk, że traktował innych jak dzieci? Może to była kwestia... właściwie czego? Może przyzwyczajenia, że potrzebował otaczać innych opieką? A może jeszcze czegoś innego, czego sam nie potrafił zrozumieć?
A może to rzeczywiście kwestia w jakiej manierze dziewczynka zadawała mu pytania? Tak jak się pytała, jak jej duże oczy były ciekawskie świata i odpowiedzi? Może jej wzrostu, chociaż przecież nie górował nad nią tak silnie - a może właśnie to było istotną kwestią? Był wyższy od wielu uczniów z podstawówki, ale wcale nie od wielu dorosłych. Może dlatego spoglądał na nią w ten sposób? Jak na dziecko potrzebujące wskazania kierunku, wytłumaczenia co było dobre, a co było złe - nie mógł pozbyć się tego. Zawsze tak spoglądał na innych...
- Przyjdę do ciebie, nie martw się - zapewnił z delikatnym uśmiechem na wargach. Nie musiała się tym przejmować, mógł nawiedzić ją we śnie - tak może byłoby nawet łatwiej? Nawet jeśli i bez tego widziała innych...
Rozejrzał się jednak po tym miejscu jakby niepewnie przez moment. Cóż, nie każdy wiedział, że kontrakty miały swoje cele - nie każdy wiedział, że...
- Tak. Zawsze - obiecał, może bardziej zapewnił - przekonany, że przecież by jej nie zostawił. Nie, jeśli się zobowiązał... - Opowiem ci o tym później, dobrze? Nie musisz się martwić... - uśmiechnął się do niej znów, słysząc jej słowa zapewnienia. - Przyzwyczajenie pouczania, przepraszam - powiedział łagodnie.
Ale po tym już zabrał ją z powrotem na bal - aby mogła wrócić do zabawy. A on przez dłuższy moment jeszcze ją obserwował, aby na pewno nic się jej nie stało, kiedy balowała między ludźmi, pamiętając o tym, że złożył jej obietnicę, pojawienia się.
Dróżka przypominała jedną z tych we wschodniej części Asakury - bardzo popularnej w okresie kwitnięcia wiśni, spokojnej i kojącej w swoim uroku. Delikatny wiatr co rusz poruszał gałęziami, powodując że niektóre z jasnych płatków lądowały na ziemi, a inne dryfowały jeszcze nieco dalej, na trawie czy ławkach. Budynki dookoła były jednak zamazane, jakby pamięć mężczyzny nie była już tak dobra. Dzielnica, budynki, uliczki pośród których się wychował - a może nie chciał zwyczajnie w świecie, aby dziewczyna się rozproszyła zbyt mocno? W końcu chciał, żeby skupiła się tu i teraz, na tym co miało miejsce, a nie na tym co znajdywało się gdzieś w oddali.
- Ekhm... - odchrząknął, przyjmując formę tej, w której czuł się dobrze - swojej, w białej koszuli i ciemnych spodniach, z marynarką narzuconą na ramiona i torbą przewieszoną przez ramię. Nie wyróżniał się wzrostem, ani swoim stylem ubioru, nie wyróżniał się nawet wyglądem, kiedy jego włosy zdawały się być ułożone tak jak wielu innych Japończyków. Nie był barwny w tym jak się prezentował, był zupełnie zwykły. Wychował się w Asakurze, spędził niemalże całe życie w tej dzielnicy, później chcąc nawet podjąć się nauczania w tej dzielnicy - ale to nigdy nie wyszło. Nie udało mu się zdobyć pracy...
- Obiecałem, że się zjawię - powiedział z uśmiechem. - Mam nadzieję, że nie niepokoiłaś się zbyt mocno..? W snach... czasem łatwiej rozmawiać. I bez przypadkowych świadków - dodał, zaznaczając. W końcu nie zależało mu, żeby dziewczyna była uznawana za dziwaka - chciał, żeby czuła się dobrze; chciał, żeby była bezpieczna. Była dla niego szansą, żeby w końcu zawrzeć kontrakt, choć może znów on sam zaczynał się wahać? Wykorzystywanie wręcz dziecka do kontraktu - ale właśnie dlatego chciał z nią porozmawiać i wyjaśnić wszystko.
- Pytałaś o mój cel... tam na balu - powiedział, wahając się przez moment. Powinien o tym wspomnieć? Powinien ją informować, że był martwy? O tym jak zginął? O tym, że...
- Bezpieczeństwo mojej siostry, jej rodziny którą udało się jej założyć. Chciałbym... tego przypilnować - powiedział, nie pamiętając kiedy ostatni raz wspomniał o tym na głos. Nie powinien jej tego zdradzać? Tym bardziej, kiedy znała już jego imię. Ale może... może powoli się łamał, chcąc jej pomóc? Chcąc pomóc sobie? Może słowa Jiro o zmarnowaniu czasu, zbyt mocno w niego uderzyły?
Miał rację. Zmarnował dziesięć lat. Gdyby nie chciał tak na siłę odrzucać pomocy innych, gdyby tylko...
- Mój morderca wciąż jest na wolności - dodał znów, wbijając wzrok w ziemię, zaraz kierując się na pobliską ławkę, która zdawała się pojawić znikąd na drodze. Uśmiechnął się znów przepraszająco do dziewczyny. - W formie ducha... nie jestem zbyt pięknym widokiem. Tutaj w twoim śnie mogę kontrolować to jak się prezentuję. To nieco bardziej wygodne. I dla mnie, i dla ciebie...
@Ejiri Carei
- Chyba wiedziałem... albo miałem pojęcie, takie mniej więcej - przyznał, skiwając głową. Uśmiechnął się zaraz do niej delikatnie, przepraszająco, kiedy zwróciła uwagę na to, że była już dorosła. Może to on był stary? Może to jego nawyk, że traktował innych jak dzieci? Może to była kwestia... właściwie czego? Może przyzwyczajenia, że potrzebował otaczać innych opieką? A może jeszcze czegoś innego, czego sam nie potrafił zrozumieć?
A może to rzeczywiście kwestia w jakiej manierze dziewczynka zadawała mu pytania? Tak jak się pytała, jak jej duże oczy były ciekawskie świata i odpowiedzi? Może jej wzrostu, chociaż przecież nie górował nad nią tak silnie - a może właśnie to było istotną kwestią? Był wyższy od wielu uczniów z podstawówki, ale wcale nie od wielu dorosłych. Może dlatego spoglądał na nią w ten sposób? Jak na dziecko potrzebujące wskazania kierunku, wytłumaczenia co było dobre, a co było złe - nie mógł pozbyć się tego. Zawsze tak spoglądał na innych...
- Przyjdę do ciebie, nie martw się - zapewnił z delikatnym uśmiechem na wargach. Nie musiała się tym przejmować, mógł nawiedzić ją we śnie - tak może byłoby nawet łatwiej? Nawet jeśli i bez tego widziała innych...
Rozejrzał się jednak po tym miejscu jakby niepewnie przez moment. Cóż, nie każdy wiedział, że kontrakty miały swoje cele - nie każdy wiedział, że...
- Tak. Zawsze - obiecał, może bardziej zapewnił - przekonany, że przecież by jej nie zostawił. Nie, jeśli się zobowiązał... - Opowiem ci o tym później, dobrze? Nie musisz się martwić... - uśmiechnął się do niej znów, słysząc jej słowa zapewnienia. - Przyzwyczajenie pouczania, przepraszam - powiedział łagodnie.
Ale po tym już zabrał ją z powrotem na bal - aby mogła wrócić do zabawy. A on przez dłuższy moment jeszcze ją obserwował, aby na pewno nic się jej nie stało, kiedy balowała między ludźmi, pamiętając o tym, że złożył jej obietnicę, pojawienia się.
1 listopada
Dróżka przypominała jedną z tych we wschodniej części Asakury - bardzo popularnej w okresie kwitnięcia wiśni, spokojnej i kojącej w swoim uroku. Delikatny wiatr co rusz poruszał gałęziami, powodując że niektóre z jasnych płatków lądowały na ziemi, a inne dryfowały jeszcze nieco dalej, na trawie czy ławkach. Budynki dookoła były jednak zamazane, jakby pamięć mężczyzny nie była już tak dobra. Dzielnica, budynki, uliczki pośród których się wychował - a może nie chciał zwyczajnie w świecie, aby dziewczyna się rozproszyła zbyt mocno? W końcu chciał, żeby skupiła się tu i teraz, na tym co miało miejsce, a nie na tym co znajdywało się gdzieś w oddali.
- Ekhm... - odchrząknął, przyjmując formę tej, w której czuł się dobrze - swojej, w białej koszuli i ciemnych spodniach, z marynarką narzuconą na ramiona i torbą przewieszoną przez ramię. Nie wyróżniał się wzrostem, ani swoim stylem ubioru, nie wyróżniał się nawet wyglądem, kiedy jego włosy zdawały się być ułożone tak jak wielu innych Japończyków. Nie był barwny w tym jak się prezentował, był zupełnie zwykły. Wychował się w Asakurze, spędził niemalże całe życie w tej dzielnicy, później chcąc nawet podjąć się nauczania w tej dzielnicy - ale to nigdy nie wyszło. Nie udało mu się zdobyć pracy...
- Obiecałem, że się zjawię - powiedział z uśmiechem. - Mam nadzieję, że nie niepokoiłaś się zbyt mocno..? W snach... czasem łatwiej rozmawiać. I bez przypadkowych świadków - dodał, zaznaczając. W końcu nie zależało mu, żeby dziewczyna była uznawana za dziwaka - chciał, żeby czuła się dobrze; chciał, żeby była bezpieczna. Była dla niego szansą, żeby w końcu zawrzeć kontrakt, choć może znów on sam zaczynał się wahać? Wykorzystywanie wręcz dziecka do kontraktu - ale właśnie dlatego chciał z nią porozmawiać i wyjaśnić wszystko.
- Pytałaś o mój cel... tam na balu - powiedział, wahając się przez moment. Powinien o tym wspomnieć? Powinien ją informować, że był martwy? O tym jak zginął? O tym, że...
- Bezpieczeństwo mojej siostry, jej rodziny którą udało się jej założyć. Chciałbym... tego przypilnować - powiedział, nie pamiętając kiedy ostatni raz wspomniał o tym na głos. Nie powinien jej tego zdradzać? Tym bardziej, kiedy znała już jego imię. Ale może... może powoli się łamał, chcąc jej pomóc? Chcąc pomóc sobie? Może słowa Jiro o zmarnowaniu czasu, zbyt mocno w niego uderzyły?
Miał rację. Zmarnował dziesięć lat. Gdyby nie chciał tak na siłę odrzucać pomocy innych, gdyby tylko...
- Mój morderca wciąż jest na wolności - dodał znów, wbijając wzrok w ziemię, zaraz kierując się na pobliską ławkę, która zdawała się pojawić znikąd na drodze. Uśmiechnął się znów przepraszająco do dziewczyny. - W formie ducha... nie jestem zbyt pięknym widokiem. Tutaj w twoim śnie mogę kontrolować to jak się prezentuję. To nieco bardziej wygodne. I dla mnie, i dla ciebie...
@Ejiri Carei
Obiecał. I trzymałą się złożonej przysięgi, nie tylko przez cały pozostały wieczór. Nie tylko i z wołaniem, gdzieś za sobą i błądzącą miedzy wspomnieniami paniką. Ale rzeczywistości trzymała się prawie pewnie. Kurczowo zaciskając palce na silnej woli. By nie upaść. Nie zapaść się w otchłani.
Sen, nie zawsze dawał ukojenie. Nauczyła się już przecież, ze to przestrzeń, gdzie zaglądają duchy. Kuszą, straszą, szarpią. I szukają słabości, za którą podążą i przekupią. Lub zniewolą. Doceniała wiec te momenty czystej, nieznośnej lekkości. Kosmicznej ciszy, gdy sadowiła się na szarym meteorze w przestrzeni tak wielkiej, że aż bezpiecznej. Bez żadnego dźwięku, który grał na strunach przerażenia. Bez rąk i szponów, który rozrywały ubrania i ciało od nowa. Ale nie dziś. Koszmar zgasł, przeganiany wijącą się ścieżką, po której Carei szła boso. Sukienkę miała letnią, cienką, zwiewną, długą, sięgającą łydek. Miała znowu piętnaście lat. Znowu była czysta. Znowu była dziewczyną, która nigdy nie umarła.
Nie czuła zwyczajowej ciężkości, jakby kajdany wiązały u kostek. Stąpała lekko dróżką, która niosła ciepłe wspomnienie. Znała te ślady wiśniowych płatków, płynących z letnim oddechem Asakury. Znała i sama nim oddychała. Spojrzała w dół na swoje palce. Włosy rozsypały się czarną falą na ramiona, na moment osłaniając twarz przed cudzym wzrokiem. Chociaż czuła, ze ma stopy - nie widziała ich. Zmrużyła oczy, ale ciche chrząkniecie, wyrwało ją z zamyślenia na symboliką wizji. Obiecał. I dotrzymał obietnicy - To ty - odezwała się krótko, rozpoznając w rozumieniu przestrzeń, w której się znalazła, oddalając od siebie - nastoletnią siebie. Uniosła błyszczące kolorem kawy oczy, by zmierzyć te, należące do ducha. Rozchyliła wargi w delikatnym, niewymuszonym uśmiechu - naprawdę wyglądasz jak nauczyciel - przechyliła głowę, tylko po to, by z dziewczęcą lekkością, założyć kruczoczarne pasmo włosów za ucho - szkoda, że ta biała koszula dziś znika u Japończyków - wydęła lekko usta, chociaż, był to tylko przerywnik w emocji oczekiwania.
- Obiecałeś. I jesteś - odetchnęła spokojnie, z ulgą - dziękuję - pokręciła głową - Niepokoi mam wystarczająco innych. Czekałam po prostu - na krótko zgarbiła się, sięgając do wspominanych niepokoi. Wróciła jednak do sennej realności i wyprostowanej postawy, tylko przez moment, kołysząc się na stopach. Nie trudno było skupić się, gdy ktoś przyszedł dla niej. I dla odmiany, nie wywracał koszmaru. Sen, emanował spokojnością. Tak jej potrzebną - To rzeczywiście wygodne - kiwnęła głową - przynajmniej teraz. Tak? - po kontrakcie, duchy odzyskiwały ciało. O tym wiedziała już.
Zaplotła dłonie za sobą i słuchała. Kiwnęła głową, tym samym utwierdzając, że śledziła jego słowa - Mogę ci w tym pomóc? Jak się nazywa? - przez chwilę zastanawiała się po prostu, czy był to ktoś, kogo mogła znać. Spięła się, gdy usłyszała o mordercy. Zacisnęła usta, mieląc w głowie kilka budzących się w myśli demonów. Opuściła wzrok, błądząc uwagą gdzieś przy brzegu własnej sukienki - Wiesz, kim jest? I dlaczego to zrobił? - uniosła twarz na powrót. Nie chciała by rezygnował z opowieści. Była tu bezpieczna. Byli - Kontrolujesz wszystko co widzę? - ławka, która znalazła się w polu widzenia, zachęcała. Może nawet zawołała, a Carei podążyła za jej głosem. Usiadła z westchnienie, podkulając nogi i chowając je szczelnie pod cienką materią - Opowiedz mi o tym - dłoń ułożyła obok siebie, w geście, który mógł służyć za zaproszenie . I za informację, że chciała go widzieć obok. Bardziej i bardziej - bała się go mniej. Jako mężczyzny. A tych - liczyła niewielu w jej gronie.
- Czy ty musisz coś więcej wiedzieć o mnie? - oplotła ramionami podkulone nogi, podsuwając stopy bliżej siebie, opierając ostatecznie brodę o kolana. Biała sukienka, wydawała się dziwnie błyszczeć.
@Nakamura Kyou
Sen, nie zawsze dawał ukojenie. Nauczyła się już przecież, ze to przestrzeń, gdzie zaglądają duchy. Kuszą, straszą, szarpią. I szukają słabości, za którą podążą i przekupią. Lub zniewolą. Doceniała wiec te momenty czystej, nieznośnej lekkości. Kosmicznej ciszy, gdy sadowiła się na szarym meteorze w przestrzeni tak wielkiej, że aż bezpiecznej. Bez żadnego dźwięku, który grał na strunach przerażenia. Bez rąk i szponów, który rozrywały ubrania i ciało od nowa. Ale nie dziś. Koszmar zgasł, przeganiany wijącą się ścieżką, po której Carei szła boso. Sukienkę miała letnią, cienką, zwiewną, długą, sięgającą łydek. Miała znowu piętnaście lat. Znowu była czysta. Znowu była dziewczyną, która nigdy nie umarła.
Nie czuła zwyczajowej ciężkości, jakby kajdany wiązały u kostek. Stąpała lekko dróżką, która niosła ciepłe wspomnienie. Znała te ślady wiśniowych płatków, płynących z letnim oddechem Asakury. Znała i sama nim oddychała. Spojrzała w dół na swoje palce. Włosy rozsypały się czarną falą na ramiona, na moment osłaniając twarz przed cudzym wzrokiem. Chociaż czuła, ze ma stopy - nie widziała ich. Zmrużyła oczy, ale ciche chrząkniecie, wyrwało ją z zamyślenia na symboliką wizji. Obiecał. I dotrzymał obietnicy - To ty - odezwała się krótko, rozpoznając w rozumieniu przestrzeń, w której się znalazła, oddalając od siebie - nastoletnią siebie. Uniosła błyszczące kolorem kawy oczy, by zmierzyć te, należące do ducha. Rozchyliła wargi w delikatnym, niewymuszonym uśmiechu - naprawdę wyglądasz jak nauczyciel - przechyliła głowę, tylko po to, by z dziewczęcą lekkością, założyć kruczoczarne pasmo włosów za ucho - szkoda, że ta biała koszula dziś znika u Japończyków - wydęła lekko usta, chociaż, był to tylko przerywnik w emocji oczekiwania.
- Obiecałeś. I jesteś - odetchnęła spokojnie, z ulgą - dziękuję - pokręciła głową - Niepokoi mam wystarczająco innych. Czekałam po prostu - na krótko zgarbiła się, sięgając do wspominanych niepokoi. Wróciła jednak do sennej realności i wyprostowanej postawy, tylko przez moment, kołysząc się na stopach. Nie trudno było skupić się, gdy ktoś przyszedł dla niej. I dla odmiany, nie wywracał koszmaru. Sen, emanował spokojnością. Tak jej potrzebną - To rzeczywiście wygodne - kiwnęła głową - przynajmniej teraz. Tak? - po kontrakcie, duchy odzyskiwały ciało. O tym wiedziała już.
Zaplotła dłonie za sobą i słuchała. Kiwnęła głową, tym samym utwierdzając, że śledziła jego słowa - Mogę ci w tym pomóc? Jak się nazywa? - przez chwilę zastanawiała się po prostu, czy był to ktoś, kogo mogła znać. Spięła się, gdy usłyszała o mordercy. Zacisnęła usta, mieląc w głowie kilka budzących się w myśli demonów. Opuściła wzrok, błądząc uwagą gdzieś przy brzegu własnej sukienki - Wiesz, kim jest? I dlaczego to zrobił? - uniosła twarz na powrót. Nie chciała by rezygnował z opowieści. Była tu bezpieczna. Byli - Kontrolujesz wszystko co widzę? - ławka, która znalazła się w polu widzenia, zachęcała. Może nawet zawołała, a Carei podążyła za jej głosem. Usiadła z westchnienie, podkulając nogi i chowając je szczelnie pod cienką materią - Opowiedz mi o tym - dłoń ułożyła obok siebie, w geście, który mógł służyć za zaproszenie . I za informację, że chciała go widzieć obok. Bardziej i bardziej - bała się go mniej. Jako mężczyzny. A tych - liczyła niewielu w jej gronie.
- Czy ty musisz coś więcej wiedzieć o mnie? - oplotła ramionami podkulone nogi, podsuwając stopy bliżej siebie, opierając ostatecznie brodę o kolana. Biała sukienka, wydawała się dziwnie błyszczeć.
@Nakamura Kyou
Uśmiechnął się do niej łagodnie i przyjaźnie, jakby tym miał potwierdzić, że rzeczywiście - to był on. Tutaj i teraz. W końcu był słowny, a przynajmniej starał się taki być...
- Cóż... przynajmniej dziesięć lat temu, to było standardem - przyznał, a może tylko jemu się to tak wydawało? Tak było łatwiej, mieć całkiem podobny zestaw ubrań przygotowany do pracy, można było rano po prostu wstać i nie zastanawiać się nad tym, co trzeba było przygotować, w co się ubrać.
- Sny powinny być miejscem odpoczynku. Męczą cię koszmary? - dopytał spokojnie, bo i samemu chciał, żeby dziewczyna zyskiwała na kontrakcie. A dla niego... cóż, zwykłe zadbanie o to, aby nikt inny jej nie nachodził, a sny miała spokojne, nie byłoby w końcu z jego strony zbyt dużym nadwyrężaniem.
Uśmiechnął się do niej łagodnie znów. Nie chciał straszyć innych, czasem było łatwiej odwiedzać ich we śnie niż zjawiać się po prostu na ich widoku... Czuł wtedy mniejsze wyrzuty sumienia.
Słysząc jednak jej pytanie, zawahał się. Znał jego imię i nazwisko - wiedział, gdzie mógłby go znaleźć, wiedział gdzie pracował i jak teraz żył. Żałował? Nie, nie widział tego w nim. Bał się chyba jeszcze bardziej od własnej siostry, nawet wiedząc że ten żył daleko od dzielnicy Asakury i ich drogi nie przecinały się tak często - szczególnie nie w ostatnich latach.
- To... - zawahał się. Nigdy nie potrafił prosić o pomoc - tym bardziej, że przecież wiedział, kim ten człowiek był. Jaki był. Mroziło go w środku z obrzydzenia na samą myśl, że mógłby komuś więcej wyrządzić krzywdę, tym bardziej jeśli to z jego własnej winy jego oprawca mógłby mieć szansę na skrzywdzenie Ejiri. - Wiem jak się nazywa. Był jej stalkerem - wyjaśnił, chociaż wyraźnie był nieco mniej spokojny w tej chwili. Pokręcił delikatnie głową, jakby chciał te wszystkie myśli odtrącić od siebie.
- Wolałbym, abyś nie szukała o jego sprawie. Ani o nim. To nie jest bezpieczne - zawahał się, po chwili dodając:
- On nie jest kimś, kto jest bezpieczny - doprecyzował, poprawiając się niejako. Nie zależało mu na jej krzywdzie, na tym aby odbył karę za wszelką cenę. Nie, nie w taki sposób, gdyby ktoś znów miał ucierpieć - nie mógłby tym zaryzykować. - Ale jeśli będziesz chciała, mogę ci wskazać moją siostrę. Mieszkałem w Asakurze, wiesz? - rzucił nieco lżej, chcąc zmienić temat.
Widząc to zaproszenie, skierował się na ławkę obok niej, chociaż wciąż zachowywał odstęp. Ta zresztą była na tyle duża i wygodna, że nie sprawiało to większego problemu. Spróbował się po tym skupić na moment, a przed ich oczami pojawili się spacerujący. Niektórzy mogli być znajomymi twarzami, inni nieco mniej, chociaż większość rzeczywiście mieszkała w Asakurze. Czasem po prostu pamięć Kyou nie była już tak dobra.
Nieopodal przeszedł również jakiś kociak, bez obróżki choć z pewnością dobrze najedzony - możliwe, że jakaś świątynna przybłęda i wychowanek. Tych w końcu w Asakurze nie brakowało.
- Tak, wszystko co widzisz we śnie - potwierdził, i jakby na zawołanie przed ich oczami pojawił się rząd ławek wyjęty żywcem ze szkolnej klasy. Chociaż w nich nie siedzieli uczniowie - a pluszowe misie, które wesoło się kręciły i zdawały między sobą rozmawiać. - Jedynie co ogranicza to wyobraźnia chyba... chociaż tego zbyt wiele nie posiadam, to akurat fakt.. - przyznał z przepraszającym uśmiechem. - Chociaż ludzie... najczęściej nie pamiętają swoich snów. Medium czasem... ale zwykli ludzie dużo rzadziej. Medium jest w stanie zorientować się, że w ich śnie jest duch, porozmawiać... czasem nawet spróbować przejąć kontrolę - wyjaśnił, kiwając delikatnie głową z zastanowienie. O czym mógł jej jeszcze opowiedzieć?
Chociaż słysząc jej pytanie, skinął delikatnie głową.
- To nie tak, że muszę... ale jeśli mamy współpracować, byłoby warto wiedzieć o sobie trochę, prawda? - odpowiedział jej łagodnie, opierając się wygodnie plecami o ławkę. Odchylił głowę do tyłu, spoglądając na niebo, po którym płynęły różowe chmury, za którymi sypały się płatki wiśni. Wyglądało to niczym śnieg - choć wcale nie było tak zimne jakby mogło się wydawać. - I pytanie, co byś chciała z mojej strony, coś jeszcze poza ochroną i pomocą?
@Ejiri Carei
- Cóż... przynajmniej dziesięć lat temu, to było standardem - przyznał, a może tylko jemu się to tak wydawało? Tak było łatwiej, mieć całkiem podobny zestaw ubrań przygotowany do pracy, można było rano po prostu wstać i nie zastanawiać się nad tym, co trzeba było przygotować, w co się ubrać.
- Sny powinny być miejscem odpoczynku. Męczą cię koszmary? - dopytał spokojnie, bo i samemu chciał, żeby dziewczyna zyskiwała na kontrakcie. A dla niego... cóż, zwykłe zadbanie o to, aby nikt inny jej nie nachodził, a sny miała spokojne, nie byłoby w końcu z jego strony zbyt dużym nadwyrężaniem.
Uśmiechnął się do niej łagodnie znów. Nie chciał straszyć innych, czasem było łatwiej odwiedzać ich we śnie niż zjawiać się po prostu na ich widoku... Czuł wtedy mniejsze wyrzuty sumienia.
Słysząc jednak jej pytanie, zawahał się. Znał jego imię i nazwisko - wiedział, gdzie mógłby go znaleźć, wiedział gdzie pracował i jak teraz żył. Żałował? Nie, nie widział tego w nim. Bał się chyba jeszcze bardziej od własnej siostry, nawet wiedząc że ten żył daleko od dzielnicy Asakury i ich drogi nie przecinały się tak często - szczególnie nie w ostatnich latach.
- To... - zawahał się. Nigdy nie potrafił prosić o pomoc - tym bardziej, że przecież wiedział, kim ten człowiek był. Jaki był. Mroziło go w środku z obrzydzenia na samą myśl, że mógłby komuś więcej wyrządzić krzywdę, tym bardziej jeśli to z jego własnej winy jego oprawca mógłby mieć szansę na skrzywdzenie Ejiri. - Wiem jak się nazywa. Był jej stalkerem - wyjaśnił, chociaż wyraźnie był nieco mniej spokojny w tej chwili. Pokręcił delikatnie głową, jakby chciał te wszystkie myśli odtrącić od siebie.
- Wolałbym, abyś nie szukała o jego sprawie. Ani o nim. To nie jest bezpieczne - zawahał się, po chwili dodając:
- On nie jest kimś, kto jest bezpieczny - doprecyzował, poprawiając się niejako. Nie zależało mu na jej krzywdzie, na tym aby odbył karę za wszelką cenę. Nie, nie w taki sposób, gdyby ktoś znów miał ucierpieć - nie mógłby tym zaryzykować. - Ale jeśli będziesz chciała, mogę ci wskazać moją siostrę. Mieszkałem w Asakurze, wiesz? - rzucił nieco lżej, chcąc zmienić temat.
Widząc to zaproszenie, skierował się na ławkę obok niej, chociaż wciąż zachowywał odstęp. Ta zresztą była na tyle duża i wygodna, że nie sprawiało to większego problemu. Spróbował się po tym skupić na moment, a przed ich oczami pojawili się spacerujący. Niektórzy mogli być znajomymi twarzami, inni nieco mniej, chociaż większość rzeczywiście mieszkała w Asakurze. Czasem po prostu pamięć Kyou nie była już tak dobra.
Nieopodal przeszedł również jakiś kociak, bez obróżki choć z pewnością dobrze najedzony - możliwe, że jakaś świątynna przybłęda i wychowanek. Tych w końcu w Asakurze nie brakowało.
- Tak, wszystko co widzisz we śnie - potwierdził, i jakby na zawołanie przed ich oczami pojawił się rząd ławek wyjęty żywcem ze szkolnej klasy. Chociaż w nich nie siedzieli uczniowie - a pluszowe misie, które wesoło się kręciły i zdawały między sobą rozmawiać. - Jedynie co ogranicza to wyobraźnia chyba... chociaż tego zbyt wiele nie posiadam, to akurat fakt.. - przyznał z przepraszającym uśmiechem. - Chociaż ludzie... najczęściej nie pamiętają swoich snów. Medium czasem... ale zwykli ludzie dużo rzadziej. Medium jest w stanie zorientować się, że w ich śnie jest duch, porozmawiać... czasem nawet spróbować przejąć kontrolę - wyjaśnił, kiwając delikatnie głową z zastanowienie. O czym mógł jej jeszcze opowiedzieć?
Chociaż słysząc jej pytanie, skinął delikatnie głową.
- To nie tak, że muszę... ale jeśli mamy współpracować, byłoby warto wiedzieć o sobie trochę, prawda? - odpowiedział jej łagodnie, opierając się wygodnie plecami o ławkę. Odchylił głowę do tyłu, spoglądając na niebo, po którym płynęły różowe chmury, za którymi sypały się płatki wiśni. Wyglądało to niczym śnieg - choć wcale nie było tak zimne jakby mogło się wydawać. - I pytanie, co byś chciała z mojej strony, coś jeszcze poza ochroną i pomocą?
@Ejiri Carei
W założeniu, sen miał przynosić ukojenie, odpoczynek po aktywności dnia. Miała jednak nieodparte wrażenie, że w większości przypadków, jakie znała, było wręcz odwrotnie. Targani obcą mocą, koszmarami, budzili się zmęczeni, jak topielec wypływający na powierzchnię po długiej walce, ze świadomością, że wciąż było daleko do brzegu. Carei uczyła się w praktyce, jak radzić sobie z manipulacjami, pochodzącymi od cudzej obecności. Ten sen i noc miała się jednak różnić. Czuła to w otaczającej spokojnością przestrzeni i przenikająca postać duchowego towarzysza. I chociaż w niejasny sposób, czuła się odarta, nie potrafiła wskazać, z czego dokładnie. Byc może chodziło o budowaną fasadę dystansu na co dzień. niedotykalności.Nie tylko symbolicznej.
Kiwnęła tylko głowę, poprawiając, nieco mechanicznie, opadające na ramię włosy. Możliwe, że wychowanie w otoczeniu dużo starszych osób, wpoiło jej nieco bardziej konserwatywne podejście do rzeczywistości, wpływając także na ocenę tego, co uznawała za piękne. I nie mogła zaprzeczyć, że białe i czarne koszule, miały w sobie coś z gentelmeństwa, które przypisywała wtedy ...chłopcom?
- Czasami...często - potwierdziła niezręcznie, czując suchość na języku - i wiem, że nie zawsze są to wymysły mojego umysłu. A cudzego - poprawiła się szybko, chcąc zejść z tematów, które niezmiennie narażały ją na paraliżujący lęk. Być może nie wiedziała wiele o samych kontraktach, ale świat duchów nie był jej obcy. Uśmiech, jaki otrzymywała raz za razem, działał nieco jak zioła, czy delikatne kadzidła. Byc może nie atakowały od razu, ale wpływały na jej nastrój, stopniowo rozluźniając. łatwiej tez było o uwagę i skupieniu na źródle ich sennego spotkania. Tak rzeczywiście było łatwiej, na wielu poziomach.
- Nie musisz mówić wszystkiego, jeśli nie chcesz. Wiem, że coś musi cię tu trzymać, ale nie będę naciskać.. - mówiła powoli, kalkulując wypowiadane słowa. Sama doskonale rozumiała, jak niektóre tajemnice, kryło się na tyle głęboko, i były tak przerażające, że wyciąganie je na światło, mogło wywołać katastrofę. Sam fakt - istnienia duchów - świadczył o brutalności ich historii. Umilkła, gdy mężczyzna, podjął wyprowadzony temat - Jej... twojej...? - zaczęła, dopiero kolejne wyrazy, miały jej jednak wytłumaczyć tożsamość pojawiających się w zdawkowej historii postaci.
- Nie musze go szukać, ale mogę pomóc go znaleźć - nie chciała się spierać. Łatwo było nie doceniać czyich możliwości, gdy się nie miało podstaw do innej oceny. Ale - przecież był tutaj z nią. Chciał jej pomocy - pracuję dorywczo dla policji. Rysuję portrety pamięciowe - doprecyzowała. Posiadała kilka kontaktów, które w odróżnieniu od niej, rzeczywiście mogły zająć się sprawą czyjegoś morderstwa - ale nie zrobię niczego, jeśli tego nie chcesz - wzruszyła ramieniem, wbijając wzrok we własne stopy, zaciskając przy tym mocniej palce, obejmujące podkulone nogi.
- Dobrze - odezwała się po chwili milczenia - i tak się domyśliłam - tym razem , to ona się uśmiechnęła - to widać - wskazała gestem głowy na otaczającą ich scenerię - ja też tu kiedyś mieszkałam - dodała jeszcze, znowu ciszej. Pamiętała wszystko trochę inaczej, ale wciąż, przez pryzmat staruszki, która ją wychowywała zazwyczaj. Pamiętała i przyjaciółkę. Chociaż ta, jawiła jej się jak sen, który śnił się przez jakiś czas. I gwałtownie urwał.
Westchnęła przeciągle, po czym zaśmiała się - W takim razie... sama chyba byłabym bardzo kreatywnym duchem - uśmiech zbladł lekko, ale kąciki wciąż unosiły się, obserwując rzędy ławek i usadzone w niej, pluszowe sylwetki - Nigdy do tej pory nie udało mi się to. To znaczy... przejąć kontrolę? - uniosła wzrok na Nakamurę - często pamiętam sny. Może dlatego, ze je też rysuję - zmrużyła powieki. Podobno też, był to efekt traumy, ale o tym już nie wspominała.
- A co chcesz wiedzieć? Łatwiej mi opowiadać, gdy wiem o czym - uśmiech zakołysał się szerzej - mam 22 lata, od nieco ponad roku studiuję na wydziale artystycznym - zawahała się - ostatnie siedem lat spędziłam... w innych rejonach Japonii - oparła brodę wygodniej o kolano - ah i mam kota o imieniu Jiro - zakończyła, rozluźniając jedną rękę, oprzeć ją na ławce obok. Sięgnęła po opadłą gałązkę, by zacząć kreślić nią, niewidoczne wzory na trzonie siedziska. Uniosła wzrok do góry, by uchwycić płynący z płatkami róż. Lubiła ten widok. Kojarzył się dobrze. Kojarzył się też z nim.
Przygryzła wargę, odchylając się do tyłu i w końcu opuszczając nogi w dół - ochronę przed złymi... ludźmi - przymknęła powieki - to wciąż dużo - przekręciła głowę, by spojrzeć na mężczyznę z natchnieniem myśli - a co potrafisz? - to nie tak, ze była interesowane, ale - miała świadomość rozmaitych mocy, jakie wiązały się z yurei. Wcześniej nie interesowało ją to tak bardzo - chyba że nie możesz powiedzieć? - czy duchy mogły się dzielić swoimi zdolnościami?
@Nakamura Kyou
Kiwnęła tylko głowę, poprawiając, nieco mechanicznie, opadające na ramię włosy. Możliwe, że wychowanie w otoczeniu dużo starszych osób, wpoiło jej nieco bardziej konserwatywne podejście do rzeczywistości, wpływając także na ocenę tego, co uznawała za piękne. I nie mogła zaprzeczyć, że białe i czarne koszule, miały w sobie coś z gentelmeństwa, które przypisywała wtedy ...chłopcom?
- Czasami...często - potwierdziła niezręcznie, czując suchość na języku - i wiem, że nie zawsze są to wymysły mojego umysłu. A cudzego - poprawiła się szybko, chcąc zejść z tematów, które niezmiennie narażały ją na paraliżujący lęk. Być może nie wiedziała wiele o samych kontraktach, ale świat duchów nie był jej obcy. Uśmiech, jaki otrzymywała raz za razem, działał nieco jak zioła, czy delikatne kadzidła. Byc może nie atakowały od razu, ale wpływały na jej nastrój, stopniowo rozluźniając. łatwiej tez było o uwagę i skupieniu na źródle ich sennego spotkania. Tak rzeczywiście było łatwiej, na wielu poziomach.
- Nie musisz mówić wszystkiego, jeśli nie chcesz. Wiem, że coś musi cię tu trzymać, ale nie będę naciskać.. - mówiła powoli, kalkulując wypowiadane słowa. Sama doskonale rozumiała, jak niektóre tajemnice, kryło się na tyle głęboko, i były tak przerażające, że wyciąganie je na światło, mogło wywołać katastrofę. Sam fakt - istnienia duchów - świadczył o brutalności ich historii. Umilkła, gdy mężczyzna, podjął wyprowadzony temat - Jej... twojej...? - zaczęła, dopiero kolejne wyrazy, miały jej jednak wytłumaczyć tożsamość pojawiających się w zdawkowej historii postaci.
- Nie musze go szukać, ale mogę pomóc go znaleźć - nie chciała się spierać. Łatwo było nie doceniać czyich możliwości, gdy się nie miało podstaw do innej oceny. Ale - przecież był tutaj z nią. Chciał jej pomocy - pracuję dorywczo dla policji. Rysuję portrety pamięciowe - doprecyzowała. Posiadała kilka kontaktów, które w odróżnieniu od niej, rzeczywiście mogły zająć się sprawą czyjegoś morderstwa - ale nie zrobię niczego, jeśli tego nie chcesz - wzruszyła ramieniem, wbijając wzrok we własne stopy, zaciskając przy tym mocniej palce, obejmujące podkulone nogi.
- Dobrze - odezwała się po chwili milczenia - i tak się domyśliłam - tym razem , to ona się uśmiechnęła - to widać - wskazała gestem głowy na otaczającą ich scenerię - ja też tu kiedyś mieszkałam - dodała jeszcze, znowu ciszej. Pamiętała wszystko trochę inaczej, ale wciąż, przez pryzmat staruszki, która ją wychowywała zazwyczaj. Pamiętała i przyjaciółkę. Chociaż ta, jawiła jej się jak sen, który śnił się przez jakiś czas. I gwałtownie urwał.
Westchnęła przeciągle, po czym zaśmiała się - W takim razie... sama chyba byłabym bardzo kreatywnym duchem - uśmiech zbladł lekko, ale kąciki wciąż unosiły się, obserwując rzędy ławek i usadzone w niej, pluszowe sylwetki - Nigdy do tej pory nie udało mi się to. To znaczy... przejąć kontrolę? - uniosła wzrok na Nakamurę - często pamiętam sny. Może dlatego, ze je też rysuję - zmrużyła powieki. Podobno też, był to efekt traumy, ale o tym już nie wspominała.
- A co chcesz wiedzieć? Łatwiej mi opowiadać, gdy wiem o czym - uśmiech zakołysał się szerzej - mam 22 lata, od nieco ponad roku studiuję na wydziale artystycznym - zawahała się - ostatnie siedem lat spędziłam... w innych rejonach Japonii - oparła brodę wygodniej o kolano - ah i mam kota o imieniu Jiro - zakończyła, rozluźniając jedną rękę, oprzeć ją na ławce obok. Sięgnęła po opadłą gałązkę, by zacząć kreślić nią, niewidoczne wzory na trzonie siedziska. Uniosła wzrok do góry, by uchwycić płynący z płatkami róż. Lubiła ten widok. Kojarzył się dobrze. Kojarzył się też z nim.
Przygryzła wargę, odchylając się do tyłu i w końcu opuszczając nogi w dół - ochronę przed złymi... ludźmi - przymknęła powieki - to wciąż dużo - przekręciła głowę, by spojrzeć na mężczyznę z natchnieniem myśli - a co potrafisz? - to nie tak, ze była interesowane, ale - miała świadomość rozmaitych mocy, jakie wiązały się z yurei. Wcześniej nie interesowało ją to tak bardzo - chyba że nie możesz powiedzieć? - czy duchy mogły się dzielić swoimi zdolnościami?
@Nakamura Kyou
Skinął delikatnie głową na jej słowa. Czy sam miewał problemy ze snem? Niemalże zawsze odkąd tylko pamiętał - i bezsenność, i migreny, choć prawdopodobnie oba były wynikiem jego regularnego przepracowania niż snów. Tych nie pamiętał - nie był w stanie stwierdzić czy często miewał koszmary, czy częściej jakieś ładne i przyjemniejsze sny. Po prostu nie pamiętał i trudno było mu to określić.
- Mam nadzieję, że już to się nie powtórzy. Zadbam o to - powiedział z uśmiechem. Skoro potrzebowała kogoś na wzór stróża - mógł się nim dla niej stać. Tym bardziej, że chyba bardziej niż nigdy potrzebował ciała. Na wyrzuty sumienia przyjdzie czas później, kiedyś... z czasem. Nie teraz, nie tutaj. Jak raz powinien pomyśleć o sobie - nawet jeśli na koniec dnia przez to chwilowe pomyślenie o własnej korzyści, skończy znów pomagając innym. Może podświadomie zawsze do tego dążył?
- Oh... to brzmi... nietypowo. W pozytywny sposób - przyznał, samemu sobie nie wyobrażając podobnej pracy - ale zawsze było mu brak talentów czy kreatywności. Jego siostra zdawała się wszystko odziedziczyć, ale nie żeby jemu to przeszkadzało. Dobrze odnajdywał się jako członek społeczeństwa, przez większość czasu niczym się nie wyróżniający; nie wychylając się z tłumu tak jak powinien każdy inny Japończyk...
- Znali go, policja znaczy się. Złapali go raz - wyjaśnił cicho, wzdychając. Pokręcił delikatnie głową. Świat nie był tak idealistyczny, bezpieczny i prosty jakby tego chciał - nie wszystko było takie, jakby się oczekiwało. - Został uniewinniony - wyjaśnił ciszej. Zaraz jednak posłał dziewczynie delikatny uśmiech, jakby chciał ją zapewnić, że wszystko było w porządku - i że nie musiała się tym martwić. W końcu mówienie o nieprzyjemnych tematach zawsze było trudne, ale on sam miał wiele lat na to, aby po części się z tym pogodzić.
Przynajmniej póki nie znajdzie sposobu, żeby się zemścić. Choć to... ta opcja tak trudno przechodziła mu za każdym razem przez myśl.
- Jest magiczna, Asakura. Szczególnie, kiedy śliwy i wiśnie zaczynają kwitnąć, prawda? - podjął, a może bardziej skomentował. Był w tej dzielnicy jakiś dziwny spokój, który mógł koić - przez obecność świątyń? Przez harmonię, która panowała? A może przez coś jeszcze innego? Może przez to zachowanie tradycji i ułożenie, pewność że nic złego nie mogło się wydarzyć...
Chociaż czy na pewno nie mogło? - Jeśli chcesz, możesz spróbować teraz przejąć. Tak długo jak wiesz, że jest to sen... powinnaś być w stanie - zaoferował dziewczynie, nie mając zamiaru się przeciwstawiać. Może głównie dlatego, że chciał, aby poczuła się komfortowo i mu zaufała? Czy właśnie ją manipulował? Jeśli działał z celem, jeśli wiedział co mógł zaoferować, żeby zdobyć jej zaufanie - czy naprawdę był tym złym manipulantem, który chciał ją wykorzystać? Nawet jeśli, przynajmniej sam chciał w to szczerze wierzyć, nie posiadał przecież złych intencji. Ale czy jego działania mogły zawsze przynieść tylko pozytyw? Nie mógł być pewny...
Jirō...
Zamarł na moment. Uśmiechnął się delikatnie, łagodnie...
- Strzelam, że na pewno ma... dużo energii. I sprawia czasem kłopoty, ten Jirō... - rzucił, chociaż czuł że jego gardło się nieco zacisnęło. Nie mogła trafić lepiej z imieniem - chociaż chyba Hasegawa przypominał bardziej szczeniaka. Ufnego, kiedy tylko przekupiło się go jedzeniem - ale czy nie stracił teraz tego zaufania? Czy nie nastroszył i najeżył się jak zraniony kot? A może jednak... może jednak jak zagubiony szczeniak, który potrzebował go obok, ale nie chciał się do tego przyznać? - Co najbardziej lubisz rysować? Portrety, naturę? - dopytał spokojnie, bo jeśli mieli spędzić więcej czasu - powinni też się lepiej poznać. Na wielu płaszczyznach, prawda? To co lubiła robić, co lubiła jeść czy czytać - była wciąż na studiach. Wydawało się, że całe życie było jeszcze przed nią - chociaż czy on sam nie myślał w ten sposób na kilka lat przed własną śmiercią? Że wszystko jeszcze na niego czekało, wszystkie decyzje czy święta, kolejne wakacje...
- Można powiedzieć, że... odwracam uwagę - wyjaśnił z uśmiechem, delikatnie kiwając głową na swoje słowa. - Może to ułatwić ucieczkę... twoją chociażby - dodał znów. A jego? Jego ucieczka w razie potrzeby mogła być już łatwiejsza - ducha trudniej się goni, kiedy miało się do czynienia z ludźmi, prawda? Gorzej, jeśli atakującym byłby yokai.
@Ejiri Carei
- Mam nadzieję, że już to się nie powtórzy. Zadbam o to - powiedział z uśmiechem. Skoro potrzebowała kogoś na wzór stróża - mógł się nim dla niej stać. Tym bardziej, że chyba bardziej niż nigdy potrzebował ciała. Na wyrzuty sumienia przyjdzie czas później, kiedyś... z czasem. Nie teraz, nie tutaj. Jak raz powinien pomyśleć o sobie - nawet jeśli na koniec dnia przez to chwilowe pomyślenie o własnej korzyści, skończy znów pomagając innym. Może podświadomie zawsze do tego dążył?
- Oh... to brzmi... nietypowo. W pozytywny sposób - przyznał, samemu sobie nie wyobrażając podobnej pracy - ale zawsze było mu brak talentów czy kreatywności. Jego siostra zdawała się wszystko odziedziczyć, ale nie żeby jemu to przeszkadzało. Dobrze odnajdywał się jako członek społeczeństwa, przez większość czasu niczym się nie wyróżniający; nie wychylając się z tłumu tak jak powinien każdy inny Japończyk...
- Znali go, policja znaczy się. Złapali go raz - wyjaśnił cicho, wzdychając. Pokręcił delikatnie głową. Świat nie był tak idealistyczny, bezpieczny i prosty jakby tego chciał - nie wszystko było takie, jakby się oczekiwało. - Został uniewinniony - wyjaśnił ciszej. Zaraz jednak posłał dziewczynie delikatny uśmiech, jakby chciał ją zapewnić, że wszystko było w porządku - i że nie musiała się tym martwić. W końcu mówienie o nieprzyjemnych tematach zawsze było trudne, ale on sam miał wiele lat na to, aby po części się z tym pogodzić.
Przynajmniej póki nie znajdzie sposobu, żeby się zemścić. Choć to... ta opcja tak trudno przechodziła mu za każdym razem przez myśl.
- Jest magiczna, Asakura. Szczególnie, kiedy śliwy i wiśnie zaczynają kwitnąć, prawda? - podjął, a może bardziej skomentował. Był w tej dzielnicy jakiś dziwny spokój, który mógł koić - przez obecność świątyń? Przez harmonię, która panowała? A może przez coś jeszcze innego? Może przez to zachowanie tradycji i ułożenie, pewność że nic złego nie mogło się wydarzyć...
Chociaż czy na pewno nie mogło? - Jeśli chcesz, możesz spróbować teraz przejąć. Tak długo jak wiesz, że jest to sen... powinnaś być w stanie - zaoferował dziewczynie, nie mając zamiaru się przeciwstawiać. Może głównie dlatego, że chciał, aby poczuła się komfortowo i mu zaufała? Czy właśnie ją manipulował? Jeśli działał z celem, jeśli wiedział co mógł zaoferować, żeby zdobyć jej zaufanie - czy naprawdę był tym złym manipulantem, który chciał ją wykorzystać? Nawet jeśli, przynajmniej sam chciał w to szczerze wierzyć, nie posiadał przecież złych intencji. Ale czy jego działania mogły zawsze przynieść tylko pozytyw? Nie mógł być pewny...
Jirō...
Zamarł na moment. Uśmiechnął się delikatnie, łagodnie...
- Strzelam, że na pewno ma... dużo energii. I sprawia czasem kłopoty, ten Jirō... - rzucił, chociaż czuł że jego gardło się nieco zacisnęło. Nie mogła trafić lepiej z imieniem - chociaż chyba Hasegawa przypominał bardziej szczeniaka. Ufnego, kiedy tylko przekupiło się go jedzeniem - ale czy nie stracił teraz tego zaufania? Czy nie nastroszył i najeżył się jak zraniony kot? A może jednak... może jednak jak zagubiony szczeniak, który potrzebował go obok, ale nie chciał się do tego przyznać? - Co najbardziej lubisz rysować? Portrety, naturę? - dopytał spokojnie, bo jeśli mieli spędzić więcej czasu - powinni też się lepiej poznać. Na wielu płaszczyznach, prawda? To co lubiła robić, co lubiła jeść czy czytać - była wciąż na studiach. Wydawało się, że całe życie było jeszcze przed nią - chociaż czy on sam nie myślał w ten sposób na kilka lat przed własną śmiercią? Że wszystko jeszcze na niego czekało, wszystkie decyzje czy święta, kolejne wakacje...
- Można powiedzieć, że... odwracam uwagę - wyjaśnił z uśmiechem, delikatnie kiwając głową na swoje słowa. - Może to ułatwić ucieczkę... twoją chociażby - dodał znów. A jego? Jego ucieczka w razie potrzeby mogła być już łatwiejsza - ducha trudniej się goni, kiedy miało się do czynienia z ludźmi, prawda? Gorzej, jeśli atakującym byłby yokai.
@Ejiri Carei
Hasegawa Jirō and Ejiri Carei szaleją za tym postem.
- Możesz przeszkodzić innym duchom, do nawiedzania mnie w snach? - uniosła spojrzenie wyżej, chociaż, jeszcze nie na samego, dawnego nauczyciela. Czuła pełznącą wokół niezręczność. Niekoniecznie wynikającą ze wstydu samego siebie. Miała świadomość, do czego zmierzają. Do czego zmierza finałem sen. Kontrakt. Nigdy przez tyle lat, żadnego nie podpisała. Nie próbowała nawet o podobne zabiegać, nie szukała też kontaktu, zwracając niepotrzebna uwagę, chociaż ta - zdarzała się nie tak rzadko. Po raz pierwszy jednak trafiła na kogoś, kto roztaczał wokół się aurę bezpieczeństwa. Czuła jednak wyrzuty, że mogłaby wykorzystać kogoś, kto szukał w ich porozumieniu pomocy. Dumała nad perspektywą wystarczająco wiele razy, nie mogąc do końca udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Ale wydarzenia z poprzedniego wieczoru, cała galopada wydarzeń, wypchnęła ją bardzo gwałtownie z budowanej strefy komfortu. Zadrżała, przez moment z niepokojem dostrzegając w oddali cień sylwetki, bardziej niż znajomej. Pokręciła głową, rozmywając wizję. Sen był snem. Jego cel - siedział tu obok. Inne, musiały zaczekać na swoją kolej.
- Nie wiem, czy nietypowe, ale...mogę w ten sposób pomóc łapać.... tych złych - iskra zapaliła się w ciemnej źrenicy i zgasła. Coś ostrego, migało w jej słowach, gdy tylko myśli frunęły do bolesnych miejsc z przeszłości i wracały skumulowaną urazą. Nie panowała nad nią. Dopóki jednak potrafiła, a doświadczenie ograniczało groteskowo wykręcone przesłanki do zemsty, potrafiła się opanować. Zmrużyła oczy, na kształt niedowierzenia - Złapali i uniewinnili? Dlaczego? - nie rozumiała, marszcząc ciemne brwi, zaciskając wargi w cienką linię. Nie powinna była drążyć, a mimo to zranione poczucie sprawiedliwości, zakwiliło nieznośnie - Wiem, że powiedziałam, że nie będę cię do niczego nakłaniać, ale mam prośbę - westchnęła cicho, zbierając z sennego powietrza kruszyny pewności - Obiecaj, że opowiesz mi wszystko, jak będziesz gotowy to zrobić - zamrugała, przecierając wierzchem dłoni skroń - a ja nie zrobię w tej sprawie nic bez twojej wiedzy - dodała, spoglądając na twarz ducha. Chciała wiedzieć. Być pewną.
Przytaknęła z uśmiechem, odrywając na moment powagę i niepokój, który tkał coraz gęstszą atmosferę paktu. Przesunęła spojrzeniem po roztaczanym przed nią widokiem, na dłużej zatrzymają się na linii lotu różowych płatków - W jaki sposób? - wszystko co do tej pory robiło, było działaniem intuicyjnym, kierowane cichym podszeptem. Nie znała jednak żadnych metod, które miały wypchnąć ją poza granice sennego schematu, który kiedyś znała - Wiem tylko, że działanie nieprzewidywalne potrafi...coś zmienić. To znaczy... nie korzystanie z obiektów, które są ci podsuwane - wiedziała, bo to czasem pomagało. Nie zawsze.
Coś, równie nieokreślonego, kazało jej uważniej spojrzeć na mężczyznę, gdy wspomniała o kocie. Uśmiech wciąż kołysał się nieśmiało, gdy kiwnęła głową - Tak. Mam wrażenie, że nauczył się gdzieś parkouru i testuje możliwości wszystkiego - wydęła wargi - ale jest kochany. Trochę chyba udaje niedostępnego, ale...kiedy bywam bardzo smutna, zawsze jest ze mną - czemu właściwie opowiadała o ukochanym zwierzaku? - Był bardzo mały, jak go znalazłam. Ktoś go wyrzucił do śmietnika. W reklamówce - zmarszczyła brwi, wciąż i wciąż z bolesnym zdziwieniem przyjmowała cudze okrucieństwo. Niezależnie od tego, ile razy go doświadczała. Nie umiała się go nauczyć.
- Portrety - odezwała się łagodniej, mniej poruszona, bardziej zamyślona - mogę rysować inne rzeczy, ale... oblicza - zawahała się - najwięcej mówią. Niekoniecznie słowami - przechyliła głowę - ciebie też narysują - dodała, odchylając się na ławce mocniej, by oprzeć wygodniej na brzegu - bardzo dużo rysuję - zakończyła, przymykając powieki i otwierając dopiero, gdy temat płynnie przeszedł na naturę umiejętności Nakamury. Wyprostowała się - Dobrze - odezwała się wyraźnie, pewnie, zaglądając w oczy ducha - podpiszmy kontrakt. - w tęczówkach zajaśniało iskrą woli. Tym razem, nie będzie sama. I nie pozwoli na to temu, który jako pierwszy, zdobył jej zaufanie. I już raz uratował.
@Nakamura Kyou
- Nie wiem, czy nietypowe, ale...mogę w ten sposób pomóc łapać.... tych złych - iskra zapaliła się w ciemnej źrenicy i zgasła. Coś ostrego, migało w jej słowach, gdy tylko myśli frunęły do bolesnych miejsc z przeszłości i wracały skumulowaną urazą. Nie panowała nad nią. Dopóki jednak potrafiła, a doświadczenie ograniczało groteskowo wykręcone przesłanki do zemsty, potrafiła się opanować. Zmrużyła oczy, na kształt niedowierzenia - Złapali i uniewinnili? Dlaczego? - nie rozumiała, marszcząc ciemne brwi, zaciskając wargi w cienką linię. Nie powinna była drążyć, a mimo to zranione poczucie sprawiedliwości, zakwiliło nieznośnie - Wiem, że powiedziałam, że nie będę cię do niczego nakłaniać, ale mam prośbę - westchnęła cicho, zbierając z sennego powietrza kruszyny pewności - Obiecaj, że opowiesz mi wszystko, jak będziesz gotowy to zrobić - zamrugała, przecierając wierzchem dłoni skroń - a ja nie zrobię w tej sprawie nic bez twojej wiedzy - dodała, spoglądając na twarz ducha. Chciała wiedzieć. Być pewną.
Przytaknęła z uśmiechem, odrywając na moment powagę i niepokój, który tkał coraz gęstszą atmosferę paktu. Przesunęła spojrzeniem po roztaczanym przed nią widokiem, na dłużej zatrzymają się na linii lotu różowych płatków - W jaki sposób? - wszystko co do tej pory robiło, było działaniem intuicyjnym, kierowane cichym podszeptem. Nie znała jednak żadnych metod, które miały wypchnąć ją poza granice sennego schematu, który kiedyś znała - Wiem tylko, że działanie nieprzewidywalne potrafi...coś zmienić. To znaczy... nie korzystanie z obiektów, które są ci podsuwane - wiedziała, bo to czasem pomagało. Nie zawsze.
Coś, równie nieokreślonego, kazało jej uważniej spojrzeć na mężczyznę, gdy wspomniała o kocie. Uśmiech wciąż kołysał się nieśmiało, gdy kiwnęła głową - Tak. Mam wrażenie, że nauczył się gdzieś parkouru i testuje możliwości wszystkiego - wydęła wargi - ale jest kochany. Trochę chyba udaje niedostępnego, ale...kiedy bywam bardzo smutna, zawsze jest ze mną - czemu właściwie opowiadała o ukochanym zwierzaku? - Był bardzo mały, jak go znalazłam. Ktoś go wyrzucił do śmietnika. W reklamówce - zmarszczyła brwi, wciąż i wciąż z bolesnym zdziwieniem przyjmowała cudze okrucieństwo. Niezależnie od tego, ile razy go doświadczała. Nie umiała się go nauczyć.
- Portrety - odezwała się łagodniej, mniej poruszona, bardziej zamyślona - mogę rysować inne rzeczy, ale... oblicza - zawahała się - najwięcej mówią. Niekoniecznie słowami - przechyliła głowę - ciebie też narysują - dodała, odchylając się na ławce mocniej, by oprzeć wygodniej na brzegu - bardzo dużo rysuję - zakończyła, przymykając powieki i otwierając dopiero, gdy temat płynnie przeszedł na naturę umiejętności Nakamury. Wyprostowała się - Dobrze - odezwała się wyraźnie, pewnie, zaglądając w oczy ducha - podpiszmy kontrakt. - w tęczówkach zajaśniało iskrą woli. Tym razem, nie będzie sama. I nie pozwoli na to temu, który jako pierwszy, zdobył jej zaufanie. I już raz uratował.
@Nakamura Kyou
Hasegawa Jirō ubóstwia ten post.
- Mogę znaleźć się w twoim śnie i dbać o twój komfort, wtedy inni się tutaj nie zjawią - wyjaśnił spokojnie, nawet jeśli w głębi wiedział, że prawdopodobnie nie byłby doskonałym ochroniarzem - nie tym, który byłby w stanie kogoś pobić czy kogoś zastraszyć. Mógł oferować bardziej... komfort. I spokój. Pomoc w rozumieniu tego wszystkiego, co działo się dookoła.
Obserwował ją uważnie, spokojnie... Znał doskonale to samo uczucie. Chęć jakiejś zmiany, chęć pomocy, sprzeciwienia się temu, że czegoś nie dało się zrobić - że za czymś nie dało się nadążyć, że czegoś nie dało się zmienić. Czasem to wszystko... po prostu było. I nie dało się tego zmienić. Nawet jeśli bardzo by chciał, nawet jeśli tyle razy próbował - i tyle razy to wszystko do niego wracało. Może przejmował się zbyt mocno? Tak jak teraz wymalowało się zmartwienie na jego twarzy, widząc reakcję rozmówczyni. Każdy w końcu miał swój cel, przez który podejmował takie a nie inne decyzje...
- Korupcja - westchnął cicho, kręcąc delikatnie głową. Zaraz po tym uśmiechnął się do niej znów łagodnie. - Czasem... tam się zdarza. Ktoś ma kontakty, komuś nie pasuje, żeby coś wyszło na jaw... - wyjaśnił, a słysząc jej słowa, zawahał się na moment. Powinien jej o tym wszystkim opowiadać? Obarczać? Na pewno nie bez przygotowania, nie bez pewności, że ona była w stanie sobie poradzić ze wszystkim, co ją będzie spotykało w życiu - a może i tym, co już spotkało?
- Obiecuję - powiedział w końcu łagodnie, zgadzając się. W końcu to nie tak, że sam wstydził się swojej historii lub nie chciał o niej opowiadać - nie chciał nią obarczać innych. To wszystko, co miało miejsce tak nagle i czemu, gdyby tylko wiedział, mógłby zapobiec... albo chociaż spróbować zapobiec.
- W Nanashi to się zdarza... - rzucił cicho, czując coraz bardziej jakby opowiadała nie o kocie, a o Hasegawie. Uśmiechnął się lekko do niej, bo rozumiał potrzebę opieki nad takim zwierzakiem. Nawet jeśli rozrabiał, nawet jeśli był nieposłuszny to był - i było coś fascynującego i uroczego, widząc tę wolę życia i chęć przetrwania, co było na tyle urzekające, że mając możliwości, chciało się temu pomóc. Tak, aby nie musiał się aż tak martwić o to, gdzie będzie mógł spać, albo skąd przyjdzie kolejny posiłek...
Chociaż on zawiódł w tej kwestii. Przecież wiedział aż za dobrze. Popełnił każdy możliwy błąd, może był bardziej samolubny w swoich działaniach niż kiedykolwiek chciałby przyznać? Kiedy tak zapomniał, kiedy nie był w stanie myśleć o niczym innym niż bezpieczeństwo własnej siostry...
Spojrzał zaskoczony na jej deklaracje, ale skinął głową. - Dobrze, ale... Nie kiedy zobaczysz mnie jako ducha, dobrze? - powiedział z uśmiechem, tym bardziej kiedy ich spojrzenia się spotkały, a Carei podjęła decyzję.
- Ale ostrzegę cię... - powiedział, wiedząc że tutaj we śnie, wyglądał zupełnie inaczej. Tak jak za życia, tak jak na balu - tak jak...
- Musisz się wybudzić. I nie będę mógł zmienić swojego wyglądu, kiedy mnie zobaczysz... to nie będzie przyjemne, dobrze? Ani piękne. Mam... dużo ran. I może być dość sporo krwi dookoła... - wyjaśnił, podnosząc się z ławki po tym, obracając do niej i wyciągając do niej dłoń, oferując jej podniesienie się. Aby podpisać kontrakt, musieli przerwać sen... A teraz, tym bardziej nie powinien się wycofywać. Nawet jeśli w jego głowie wciąż dźwięczało stwierdzenie, że w pewien sposób podpisując z kimś kontrakt, wykorzystywał tę osobę - to może powinien to zrobić? W końcu to miała być obopólna korzyść, nawet jeśli nie był pewny czy te się rzeczywiście sumowały...
| Budzimy się.
Obserwował ją uważnie, spokojnie... Znał doskonale to samo uczucie. Chęć jakiejś zmiany, chęć pomocy, sprzeciwienia się temu, że czegoś nie dało się zrobić - że za czymś nie dało się nadążyć, że czegoś nie dało się zmienić. Czasem to wszystko... po prostu było. I nie dało się tego zmienić. Nawet jeśli bardzo by chciał, nawet jeśli tyle razy próbował - i tyle razy to wszystko do niego wracało. Może przejmował się zbyt mocno? Tak jak teraz wymalowało się zmartwienie na jego twarzy, widząc reakcję rozmówczyni. Każdy w końcu miał swój cel, przez który podejmował takie a nie inne decyzje...
- Korupcja - westchnął cicho, kręcąc delikatnie głową. Zaraz po tym uśmiechnął się do niej znów łagodnie. - Czasem... tam się zdarza. Ktoś ma kontakty, komuś nie pasuje, żeby coś wyszło na jaw... - wyjaśnił, a słysząc jej słowa, zawahał się na moment. Powinien jej o tym wszystkim opowiadać? Obarczać? Na pewno nie bez przygotowania, nie bez pewności, że ona była w stanie sobie poradzić ze wszystkim, co ją będzie spotykało w życiu - a może i tym, co już spotkało?
- Obiecuję - powiedział w końcu łagodnie, zgadzając się. W końcu to nie tak, że sam wstydził się swojej historii lub nie chciał o niej opowiadać - nie chciał nią obarczać innych. To wszystko, co miało miejsce tak nagle i czemu, gdyby tylko wiedział, mógłby zapobiec... albo chociaż spróbować zapobiec.
- W Nanashi to się zdarza... - rzucił cicho, czując coraz bardziej jakby opowiadała nie o kocie, a o Hasegawie. Uśmiechnął się lekko do niej, bo rozumiał potrzebę opieki nad takim zwierzakiem. Nawet jeśli rozrabiał, nawet jeśli był nieposłuszny to był - i było coś fascynującego i uroczego, widząc tę wolę życia i chęć przetrwania, co było na tyle urzekające, że mając możliwości, chciało się temu pomóc. Tak, aby nie musiał się aż tak martwić o to, gdzie będzie mógł spać, albo skąd przyjdzie kolejny posiłek...
Chociaż on zawiódł w tej kwestii. Przecież wiedział aż za dobrze. Popełnił każdy możliwy błąd, może był bardziej samolubny w swoich działaniach niż kiedykolwiek chciałby przyznać? Kiedy tak zapomniał, kiedy nie był w stanie myśleć o niczym innym niż bezpieczeństwo własnej siostry...
Spojrzał zaskoczony na jej deklaracje, ale skinął głową. - Dobrze, ale... Nie kiedy zobaczysz mnie jako ducha, dobrze? - powiedział z uśmiechem, tym bardziej kiedy ich spojrzenia się spotkały, a Carei podjęła decyzję.
- Ale ostrzegę cię... - powiedział, wiedząc że tutaj we śnie, wyglądał zupełnie inaczej. Tak jak za życia, tak jak na balu - tak jak...
- Musisz się wybudzić. I nie będę mógł zmienić swojego wyglądu, kiedy mnie zobaczysz... to nie będzie przyjemne, dobrze? Ani piękne. Mam... dużo ran. I może być dość sporo krwi dookoła... - wyjaśnił, podnosząc się z ławki po tym, obracając do niej i wyciągając do niej dłoń, oferując jej podniesienie się. Aby podpisać kontrakt, musieli przerwać sen... A teraz, tym bardziej nie powinien się wycofywać. Nawet jeśli w jego głowie wciąż dźwięczało stwierdzenie, że w pewien sposób podpisując z kimś kontrakt, wykorzystywał tę osobę - to może powinien to zrobić? W końcu to miała być obopólna korzyść, nawet jeśli nie był pewny czy te się rzeczywiście sumowały...
| Budzimy się.
maj 2038 roku