Tohan Herena napisał:- Nie zrobi tego, mówię ci... - szepnęła po angielsku wysoka brunetka, do niższej koleżanki. Dwie studentki japonistyki, jedna pochodząca z Ameryki, a druga z Niemiec, które obie zaprosiły Herenę na dzisiejszy bal, bo w końcu w grupie było raźniej. Dunka nawet nie podejrzewałby, że chciały podczas wieczoru namawiać ją do podejmowania wyzwań, które już wcześniej wymyśliły. Była zbyt naiwna w relacjach z innymi, zbyt cieszyła się na zaproszenie.
Światła na sali, muzyka, unoszący się w powietrzu zapach alkoholu, słodkości, tytoniu i różnorodnych perfum, mieszaniny tej dziwnej woni ubrań starszych, nowszych, ale i syntetycznych - zupełnie tanich i prawdopodobnie kupionych wyłącznie na tę jedną okazję. Chociaż czy jej suknia, tak różowa jak tylko mogła być, nie była jedną z tych kreacji? Wątpiła, żeby w pokoju akademiku w tak niewielkiej szafie miała miejsce na to, aby ją zachwiać. Z przyjemnością by to zrobiła, ale obawiała się, że Shiimaura mogłaby uznać ją za jeszcze bardziej denerwującą w odbyciu niż już była - chociaż czy jej współlokatorka właściwie wierzyła w to, aby Helena była irytująca? Trudno jej wciąż było zgadnąć czy zrozumieć myśli współlokatorki, ale wcale nie oznaczało że ta koniecznie musiała jej nienawidzić. Raczej się... Dogadywały dobrze? Chociaż Tohan nie była najlepsza w odczytywaniu sygnałów, które inni jej wysyłali.
Może gdyby nie to, nie ruszyłaby za nieznanymi mężczyzną, który zdawał się martwić tylko i wyłącznie o własny czas spędzony tutaj.
Wdech i wydech, to nie był wcale zły pomysł, prawda? Co najgorszego mogło się stać, kiedy wychodziła z sali przepełnionej ludźmi na balkon, na którym wyraźnie więcej osób zdecydowało się zaczerpnąć świeżego powietrza. A może raczej zapalić? To stąd prawdopodobnie dochodził ten silny zapach tytoniu.
Wystąpiła z sali, czując delikatny chłód. Może to odrobina alkoholu sprawiła, że nieco się zarumieniła? Może chłód nocy? Nie była pewna do końca, może tak naprawdę wybrała nieodpowiednią kreację do pogody? Ale nie mogłaby być bardziej zadowoloną z własnego wyboru w tym momencie!
Chociaż jej koleżanki były znacznie bardziej kreatywne - a może po prostu wyglądały lepiej od niej, czegokolwiek by nie założyły? Może to było tym problemem? Nie zawsze czuła się tak niepewnie w tym co nosiła, jak teraz, kiedy była w otoczeniu koleżanek tak pewnych swojego wyglądu. Pasowały lepiej tutaj do Japończyków. Może powinna zabrać również dzisiaj swoją czarną perukę? Czasem ta dawała jej o wiele więcej pewności siebie, nie wybijała jej tak. Mogła być częścią tłumu...
Stukot niskiego obcasa, kolejny krok w kierunku mężczyzny w kostiumie wyciągniętym niczym z kabuki. Zaczęła przywoływać swoją wiedzę, w którym wieku został najbardziej rozpopularozywany? Jaka była jego charakterystyka, najbardziej znane postaci...
Miała wrażenie, że uderzanie jej serca było tak głośne, że zagłuszało ten cichy stukot jej obcasu, który w całym tym balowym gwarze wcale nie był słyszalny. Ale dla niej był bardzo głośny - szczególnie na posadzce balkonu.
Wyprostowała się nieco w pewnej chwili do odwróconego tyłem mężczyzny. Kolejny krok, wystarczyło podejść i zapytać. Miała wrażenie, że jej dłonie się trzęsły podobnie do kolan, dlaczego nagle bała się podejść do kogoś obcego? Nie miała przecież nigdy wcześniej takiego problemu! Nie bała się kontaktów z ludźmi, nie przerażała ani nie dziwiła jej kreacja samuraja. Więc skąd ten nagły lęk i niepewność? Jakby wiedziała podświadomie, że koleżanki za jej plecami się z niej śmiały. Ale dlaczego by miały?
Dłoń ubrana w rękawiczkę i ozdobiona tanimi bransoletkami powoli wyciągnęła się w kierunku mężczyzny, jakby chcąc uderzyć go na zaczepkę w ramie; delikatnie poklepać, jakby jej nawyki z Danii przejęły kontrolę.
Chciała wycofać dłoń, kiedy przypomniała sobie, że powinna raczej podejść od przodu mężczyzny. Już miała to zrobić, kiedy jej obcas staną na jednej z warstw pod sukienką, a ona złapała się jedynego co mogła intuicyjnie - peruki nieznajomego, chociaż cały czas trzymała rękę w górze, jakby intuicyjnie bojąc się zedrzeć ją z głowy mężczyzny.
Wylądowała praktycznie u jego stóp z ręką niewygodnie wygiętą i zaplątaną w jego włosach.
- P-p-przepraszam! - zawołała nagle wyraźnie przerażona i zażenowana tym, co miało właśnie miejsce. Nie odwróciła nawet wzroku w jego stronę, wbijając go w ziemię, kiedy podpierała się na drugiej ręce, klęcząc nie tylko na własnej kreacji, ale i na tej mężczyzny. - Przepraszam, nie chciałam, naprawdę! - czuła jak jej zażenowanie bierze górę, a jej twarz przybiera odcień jej sukienki - a może jeszcze gorętszej czerwieni niż różu. Nagle poczuła, że nawet nie jest w stanie się ruszyć, jakby utknęła w tej pozycji, wstydząc się zdarzyć z tym, jak na nią spojrzą wszyscy znajdujący się na balkonie.
- Prze... Przepraszam... Ja... Ja chyba utknęłam... Moja ręka... Znaczy się... - powiedziała, delikatnie próbując zabrać dłoń z włosów mężczyzny, czy raczej z jego peruki, ale wyraźnie poczuła opór. Czuła jakby powinna po prostu położyć się całkiem na posadzce, schować zupełnie pod materiałami sukni i poczekać aż bal dobiegnie końca.
Yōzei-Genji Noriaki napisał:Opierałem się ciężko o balustradę balkonu. Przygarbiony ćmiłem papierosa popijając go drinkiem z fikuśnego szkła. Oczy błyszczały mi od upojenia, ale łączyłem kropki. Rozmowa z Rainerem sprawiła, że myślałem o pracy, morderstwach, demonach... Kołysałem się z tym wszystkim na dość abstrakcyjnej karuzeli myśli ostatecznie podsumowując, że nie nadaję się już dziś do niczego konkretnego. Na chwilę zrobiło mi się ciężej kiedy sobie jeszcze pomyślałem o Enmie. Przez dłuższą chwilę walczyłem między niepotrzebnym obowiązkiem, a zwyczajną świadomością bycia wstawiony. Ostatecznie postanowiłem unikać tematu. Dla dobra siebie i innych. Właściwie nie tylko tematu ale i Rainera, jak i wszystkich który potencjalnie mnie znają, a więc głównej sali. Nic nie wiedziałam, nic nie słyszałem. Hahaha...ha... Tak. Czułem, że czeka mnie jutro również kac moralny ale zdrowie za to... Wzniosłem toast do ciemnego nieba szklankę i upiłem łyka.
To wtedy zaskoczyło mnie nieznaczne szarpniecie za plecami. Prawie się zakrztusiłem wyginając się przy tym lekko do tyłu. Na czole pojawiły się ewidentnie zmarszczki niezadowolenia. No bo ledwie skończyłem racjonalizować swoje decyzje, kiedy ktoś włożył kij w mrowisko. A właściwie - rękę w perukę.
Tsk. Spojrzałem na winną całego zamieszania najpierw z lekkim zdziwieniem, a potem wyraźnym niezadowoleniem. Im więcej przepraszała i panikowała tym bardziej czułem nieprzyjemnie napinającą się wewnątrz mnie strunę. Klęczała już właściwie. Drobnymi pociągnięciami za perukę zmuszała mnie do pochylania się nad nią. Choć byłem w tym wszystkim ofiarą zaczynałem czuć się jak oprawca. Nie podobało mi się to.
- Wystarczy - burknąłem ze zirytowaniem. Złapałem ją zaraz potem za nadgarstek krnąbrnej dłoni chcąc ją unieruchomić w pewnym, ale nie silnym uścisku. Zacisnąłem usta w wąską kreskę by na końcu westchnąć teatralnie. Ostatecznie przykucnąłem na jedno kolano - Proszę Pani, proszę przestać panikować. Nic Pani nie zrobiłem, nie robię i nie zrobię, a gdy Pani jest taka... ekspresyjna to ktoś może sytuację inaczej zinterpretować - Spojrzałem na nią uważnie, z pewnym dystansem - Pomogę Pani... - zacząłem ostrożnie ją wyplątywać z mojego kostiumy wyglądając co najmniej jakbym za karę obierał cebulę. Z wyczuciem zacząłem szukać miejsc w które wplątały się warstwy sztucznych włosów. Pierścionka, bransoletki...? Cholera. Bierki były trochę łatwiejsze. Szczęśliwie byłem względnie cierpliwym człowiekiem.
Była zawstydzona i z pewnością, gdyby nie ciężki podkład nałożony na buzię i zapudrowany, byłaby jeszcze czerwieńsza z zawstydzenia niż teraz. Czuła jak policzki ją pieką, a w oczach wzbierały łzy - wiedziała przecież, że nie powinno to wszystko tak wyglądać!
I nawet nie wiedziała jak bardzo jej koleżanki śmieją się gdzieś za plecami, oglądając całe wydarzenie uważnie z bezpiecznego wnętrza sali, ukrywając się nieopodal wejścia na balkon. Może, gdyby wiedziała, obudziłaby się w niej realizacja z kim się zadawała? Może gdyby nie to... może...
Poczuła się jeszcze bardziej speszona, kiedy mężczyzna powiedział, że starczy - wiedziała, że miał na myśli przepraszania i jej całej paniki. Musiała się powstrzymać, żeby znów nie przeprosić; żeby znów nie wyrzucić z siebie potoku słów, który miał ją wyjaśniać i zapewniać, że to nie to, co miała na myśli, żeby dzisiaj zrobić - nie chciała przecież tak skończyć! Nie tu, nie teraz... nie...
- A-ah, t-tak, ma pan racje ja prze... - urwała znów, odchrząkając jeszcze za wczas zanim dokończyła swoje kolejne słowa o przepraszaniu. Znów i znów, wszystkie przeproszenia pchały się na jej wargi - wszystko, za każdym razem... - Po-postaram się, nie nie chciałam... takiego kłopotu sprawić. Ani żeby ktoś tak pomyślał! - zapewniła zamiast tego. Wiedziała, że była beksą, ale nie mogła sprawiać aż tak ogromnych problemów! Nie panowała nad swoim płaczem, czując jak w niej cały wzbiera i jak trudniej jest jej zapanować nad oddechem. Jeszcze tego jej brakowało, żeby ktoś z jej winy posądził drugą osobę o złe zamiary! Nie chciała tego, ludzie nie zasługiwali przecież o takie oskarżenia.
- D-dziękuję - dodała nieco ciszej, powoli podnosząc się też tak, aby łatwiej było wyplątać jej dłoń, a raczej biżuterię znajdującej się na jej dłoni, z peruki mężczyzny. Powoli, ale sprawnie, podnosiła się bardziej z kolan, zmieniając delikatnie pozycje dłoni, aby łatwiej było odplątać to, co się zaplątało.
Pierścionek, po tym bransoletka jedna i kolejna, aż w końcu zarówno dłoń Hereny, ale również i peruka stroju nieznajomego, nie były wcale ze sobą połączone w tak niewygodnej i z pewnością niekomfortowej dla nich obu pozycji.
Stanęła w końcu przed nim, poprawiając nieco sukienkę, wciąż zażenowana i zawstydzona tym co miało miejsce - w końcu nie chciała zachować się w taki sposób! Nie chciała sprawiać kłopotów.
- Dziękuję bardzo za pomoc... to... to wszystko... - zaczęła, upominając się znów, żeby nie spróbować popaść w skrajne przepraszanie, jak miała zwyczaj w takich sytuacjach.
Odwróciła wzrok w bok na moment, łapiąc oddech. Powinna się uspokoić, wiedziała przecież że była cała roztrzęsiona, a to nie było jej celem, żeby znów zwracać na nich uwagę - nie w taki sposób...
- Chciałam zaprosić pana do tańca. Ale... niestety straciłam równowagę... a reszty był już pan świadkiem - powiedziała, siląc się na spokojniejszy ton - zbyt znów nie zalać się płaczem, aby jej oddech, wciąż tak wzburzony, nie zatracił się w szlochu.
@Yōzei-Genji Noriaki
Zdecydowanie nie tryskał entuzjazmem w stosunku do blondynki. To nie tak, że nie potrafił poradzić sobie z panikującą kobietą, lecz problem polegał na tym, że zwyczajnie nie chciał. To on został zaczepiony i to w dość inwazyjny sposób! Jedynie wychowanie i dyscyplina nakazywały wznieść się na wyżyny cierpliwości by przetrwać ten dramat w którym odgrywał jedną z głównych ról. Za jakie grzechy...
Zmrużył nieznacznie oczy jakby to miało sprawić, że przestanie słyszeć żałośnie dźwięczący skowyt poczucia winy. W takich sytuacjach ostatnie tchnienia konających wydawały się łatwiejsze w znoszeniu. Zacisnął usta powstrzymując się od nieodpowiednich komentarzy. Udając, że jej nie słyszy skupił się jak fanatyk na wyznaczonym zadaniu, czując słodką satysfakcję z sukcesu oraz pozyskanej wolności. Wypije za to. Jak najszybciej.
- Proszę Panią, gdybym był zainteresowany tańcem w Pani towarzystwie to bezwątpienia pierwszy ruszyłbym w Pani kierunku. Czy tak się stało...? - No nie. Na chwilę obecną w pełni jeszcze kontrolował wszystkie swoje kończyny - Pozwoli więc Pani... - poprawił efektowne futro na swojej głowie - ...że odmówię - co to w ogóle za pomysł by kobieta i to jeszcze dużo młodsza od niego zapraszała go do tańca? Uniósł wyżej brwi w pewnym zdumieniu - Schlebia mi Pani, lecz podziękuję. Wybacz Pani... - ukłonił się płytko wyłącznie z grzeczności i zamierzał się ulotnić. Jak najdalej.. Najlepiej w stronę baru.
@Tohan Herena
Zmrużył nieznacznie oczy jakby to miało sprawić, że przestanie słyszeć żałośnie dźwięczący skowyt poczucia winy. W takich sytuacjach ostatnie tchnienia konających wydawały się łatwiejsze w znoszeniu. Zacisnął usta powstrzymując się od nieodpowiednich komentarzy. Udając, że jej nie słyszy skupił się jak fanatyk na wyznaczonym zadaniu, czując słodką satysfakcję z sukcesu oraz pozyskanej wolności. Wypije za to. Jak najszybciej.
- Proszę Panią, gdybym był zainteresowany tańcem w Pani towarzystwie to bezwątpienia pierwszy ruszyłbym w Pani kierunku. Czy tak się stało...? - No nie. Na chwilę obecną w pełni jeszcze kontrolował wszystkie swoje kończyny - Pozwoli więc Pani... - poprawił efektowne futro na swojej głowie - ...że odmówię - co to w ogóle za pomysł by kobieta i to jeszcze dużo młodsza od niego zapraszała go do tańca? Uniósł wyżej brwi w pewnym zdumieniu - Schlebia mi Pani, lecz podziękuję. Wybacz Pani... - ukłonił się płytko wyłącznie z grzeczności i zamierzał się ulotnić. Jak najdalej.. Najlepiej w stronę baru.
@Tohan Herena
Może nie spodziewała się odmowy? A może wciąż była zażenowana całą sytuacją? Może też powoli docierała do niej świadomość przegranej, której nie chciała się dopuścić? Nie chciała, nie lubiła przegrywać! Czuła ten nieprzyjemny ucisk w żołądku i rosnącą gulę w gardle na myśl o tym, że musiała wrócić do swoich koleżanek i oznajmić swoją porażkę. Nie chciała tego robić.
Nieświadomie nawet zaczęła się bawić swoimi palcami, splatając je przed sobą.
- To... - zaczęła, ale czuła jak jej głos się zawahał, kiedy mężczyzna się ukłonił lekko, zgodnie z etykietą panującą w Japonii. Rzuciła jeszcze szybkim spojrzeniem w głąb sali, nie dostrzegając jednak osób, z którymi przyszła. Ale była pewna, że one czekały na efekt...
- Nie, przepraszam, to... to po prostu... może dla pana głupi powód, ale trochę... zgodziłam się, że z panem zatańczę jako zakład - powiedziała, zaraz czując jak pieką ją policzki. Sama pokłoniła się, nieco głębiej niż sam mężczyzna zrobił to przed chwilą, w geście przeproszenia. - To... to brzmi idiotycznie i niewłaściwie, nie powinnam się w ogóle zgadzać na to, nie wiem co mnie podkusiło - powiedziała, jakby chcąc się zaraz wytłumaczyć - a może właśnie wiedziała co ją podkusiło? A może czym kierowały się jej koleżanki, które wyraźnie traktowały sam teatr kabuki jako żart? Nie bardzo była pewna, bo w końcu wszystkie trzy studiowały ten sam kierunek...
- Wydaje mi się, że wydało im się zabawne jeśli podejdę w moim stroju do kogoś przebranego za samuraja z teatru kabuki, ale... nie jestem pewna... i przepraszam bardzo. Jest sztuka, która zainspirowała pana do wybrania tego stroju? - zapytała, zaraz uświadamiając sobie, że zupełnie zboczyła z własnego tematu. - Znaczy nie musi pan odpowiadać naturalnie! to odruch, moje zapytanie... - dodała, czując się jeszcze bardziej zażenowana.
@Yōzei-Genji Noriaki
Nieświadomie nawet zaczęła się bawić swoimi palcami, splatając je przed sobą.
- To... - zaczęła, ale czuła jak jej głos się zawahał, kiedy mężczyzna się ukłonił lekko, zgodnie z etykietą panującą w Japonii. Rzuciła jeszcze szybkim spojrzeniem w głąb sali, nie dostrzegając jednak osób, z którymi przyszła. Ale była pewna, że one czekały na efekt...
- Nie, przepraszam, to... to po prostu... może dla pana głupi powód, ale trochę... zgodziłam się, że z panem zatańczę jako zakład - powiedziała, zaraz czując jak pieką ją policzki. Sama pokłoniła się, nieco głębiej niż sam mężczyzna zrobił to przed chwilą, w geście przeproszenia. - To... to brzmi idiotycznie i niewłaściwie, nie powinnam się w ogóle zgadzać na to, nie wiem co mnie podkusiło - powiedziała, jakby chcąc się zaraz wytłumaczyć - a może właśnie wiedziała co ją podkusiło? A może czym kierowały się jej koleżanki, które wyraźnie traktowały sam teatr kabuki jako żart? Nie bardzo była pewna, bo w końcu wszystkie trzy studiowały ten sam kierunek...
- Wydaje mi się, że wydało im się zabawne jeśli podejdę w moim stroju do kogoś przebranego za samuraja z teatru kabuki, ale... nie jestem pewna... i przepraszam bardzo. Jest sztuka, która zainspirowała pana do wybrania tego stroju? - zapytała, zaraz uświadamiając sobie, że zupełnie zboczyła z własnego tematu. - Znaczy nie musi pan odpowiadać naturalnie! to odruch, moje zapytanie... - dodała, czując się jeszcze bardziej zażenowana.
@Yōzei-Genji Noriaki
Na co dzień nie poddawał się zbyt łatwo emocjom, jednak atmosfera karnawału i kilka drinków rozluźniły krępujące go na co dzień liny. W sytuacji kiedy więc się zdenerwował po prostu okazał oburzenie sytuacją. Pewna ogłada nabyta wieloletnim, wymagającym wychowaniem pozwoliła mu zachować poziom wypowiedzi chroniący go przed zniżeniem się do kolokwialnego zachowania. Tyle dobrego. Już miał odchodzić, lecz dziewczyna znów podniosła głos. Zacisnął usta w wąską kreskę. Powinien po prostu odejść, lecz coś go podkusiło by się obrócić. Pierwsze co zobaczył to pochylona w pokorze blond czupryna. Wydała się zachęcającym widokiem więc wspaniałomyślnie postanowił dać jej właścicielce pięć minut.
Uniósł jedną, podkreśloną kolorowym tuszem brew wyżej. A więc był zakładem. Ciemne spojrzenie przesunęło się po głębi sali w poszukiwaniu grupy prawdopodobnie obserwujących go dziewczyn, lecz utopiony alkoholem zmysł wzroku nie potrafił się szczególnie skupić na tym co majaczyło dalej niż dziesięć metrów. Zamrugał skupiając się na dziewczynie. Schował ręce w rękawach kimona. Przekrzywił nieznacznie głowę aby spojrzeć na panikarę pod innym kątem. W ciemnych oczach błysnęło chwilowe uznanie i nie mógł tego wymazać - tego, że sprawnie rozpoznała jego przebranie. Był samurajem, a nie demonem jak sugerowało mu kilku poprzedników.
- Sugawara Denju Tenarai Kagami - wypowiedział nazwę wiekowego już repertuaru. Wyraźnie się nad czymś zastanawiał. To nie tak, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jak ważne było poczucie przynależności wśród młodzieży. Też przecież był młody, też miał grono znajomych z którymi obecne kontakty się poluźniły, lecz kiedyś wszystkie te błahe rzeczy miały znaczenie, miały sens - większy niż powinny - W porządku. Będzie jednak inaczej... Pozwoli Pani, że to ja Panią zaproszę do tańca - uległ ostatecznie nie wiedząc za bardzo czemu - własnemu sentymentalizmowi czy chęci posłuchania czegoś pochlebnego o teatrze kabuki? Co prawda nie wyglądał z twarzy na naprawdę chętnego, lecz postawa ciała wyraźnie zachęcała do tego by ujęła go za wyciągniętą rękę co by mógł poprowadzić ją na parkiet - Interesuje się Pani teatrem...?
Uniósł jedną, podkreśloną kolorowym tuszem brew wyżej. A więc był zakładem. Ciemne spojrzenie przesunęło się po głębi sali w poszukiwaniu grupy prawdopodobnie obserwujących go dziewczyn, lecz utopiony alkoholem zmysł wzroku nie potrafił się szczególnie skupić na tym co majaczyło dalej niż dziesięć metrów. Zamrugał skupiając się na dziewczynie. Schował ręce w rękawach kimona. Przekrzywił nieznacznie głowę aby spojrzeć na panikarę pod innym kątem. W ciemnych oczach błysnęło chwilowe uznanie i nie mógł tego wymazać - tego, że sprawnie rozpoznała jego przebranie. Był samurajem, a nie demonem jak sugerowało mu kilku poprzedników.
- Sugawara Denju Tenarai Kagami - wypowiedział nazwę wiekowego już repertuaru. Wyraźnie się nad czymś zastanawiał. To nie tak, że nie zdawał sobie sprawy z tego, jak ważne było poczucie przynależności wśród młodzieży. Też przecież był młody, też miał grono znajomych z którymi obecne kontakty się poluźniły, lecz kiedyś wszystkie te błahe rzeczy miały znaczenie, miały sens - większy niż powinny - W porządku. Będzie jednak inaczej... Pozwoli Pani, że to ja Panią zaproszę do tańca - uległ ostatecznie nie wiedząc za bardzo czemu - własnemu sentymentalizmowi czy chęci posłuchania czegoś pochlebnego o teatrze kabuki? Co prawda nie wyglądał z twarzy na naprawdę chętnego, lecz postawa ciała wyraźnie zachęcała do tego by ujęła go za wyciągniętą rękę co by mógł poprowadzić ją na parkiet - Interesuje się Pani teatrem...?
Była pewna, że odmówi. Dlaczego miałby się zgodzić, skoro już tu i teraz tak bardzo się ośmieszyła? Jeszcze mówiąc wprost o zakładzie, przyznając się do czegoś, co przecież nie byłoby miłe dla nikogo! Chociaż nazwę sztuki, rozpoznała dość prędko - chociaż nie znała jej, nie widziała nagrań. Była bardziej wspomniana jako jedna z kilku na zajęciach, które były warte zapoznania się z nimi - ale tak dużo książek, poleceń i sztuki starej, ale również i nowej było godnych polecenia i zapoznania się, że było trudno czasem wybrać jedną konkretną.
Chociaż kiedy znów się odezwał, na moment wstrzymała oddech w oczekiwaniu, zaraz jednak odetchnąwszy z ulgą i uśmiechając się bardziej łagodnie, i przyjaźnie - bardziej tak, jak robiła to na codzień.
- O-oczywiście... Bardzo dziękuję panu za zaproszenie - powiedziała, podając mężczyźnie swoją dłoń i pozwalając pokierować się w tańcu. W końcu to mężczyzna powinien prowadzić - a ona, choć byłaby z pewnością gotowa wyrwać się w tej kwestii, nie miała zamiaru tego robić, tym bardziej że wyraźnie miała do czynienia z człowiekiem, który cenił sobie podobne tradycje i kurtuazje - a może to była cecha właśnie Japończyków, szczególnie tych starszych i wciąż jeszcze mniej otwartych na inne zasady i kultury? A może po prostu wychowania?
W żadnej z tych opcji, nie miała niczego przeciwko...
Zaraz słysząc jednak pytanie, zabrała się do odpowiedzi - jej czas zastanowienia, zanim pierwsze słowa opuściły usta, wcale nie był długi. Możliwe, że słowa zaczęły wypadać zanim odpowiedź w ogóle uformowała się w jej głowie.
- Och, tak, ale i nie... znaczy, to zależy, bo nie miałam szansy do zobaczenia jeszcze tak dużo z tradycyjnego teatru japońskiego, chociaż na zajęciach analizowaliśmy chociażby nagrania z Genji Monogatari, ale mieliśmy również szansę zobaczyć Sono Omokage Tsui no Amigasa, ale to już bardziej na żywo - mówiła, zerkając jeszcze na kroki, czy na pewno nie nadepnęła podczas tańcu samuraja - w końcu nie chciała tego, szczerze wdzięczna że mężczyzna zgodził się po tym wszystkim, aby pomóc jej w tym drobnym wybraniu zakładu. Co też można było zobaczyć po tym, że mówiła coraz to więcej i więcej. - Dużo bardziej są mi znane teatry i musicale, te bardziej zachodnie. Sztuki Szekspira chociażby, tak, są niesamowite przy odpowiednich aktorach. Musicale, ale też i balety. Nie byłam na wielu operach, to coś co stanowczo chciałabym nadrobić, chociaż wciąż nie mogę się zdecydować, w jakim języku odbiera mi się lepiej różne przedstawienia, każdy ma unikalny ładunek, każdy można inaczej odbierać, bo słowa mają jednak różne znaczenia, to raczej muzyka jest bardziej uniwersalna... - kontynuowała swój wywód, orientując się znów jak dużo mówiła. Nie panowała na tym. - Przepraszam... sztuka i kultura są mi bliskie. A pan? Interesuje się pan teatrem czy wybór stroju był za rekomendacją? - dopytała zaraz, odczuwając również że jej szybki wyrzucanie z siebie miliona słów wcale nie służyło tańcowi.
@Yōzei-Genji Noriaki
Chociaż kiedy znów się odezwał, na moment wstrzymała oddech w oczekiwaniu, zaraz jednak odetchnąwszy z ulgą i uśmiechając się bardziej łagodnie, i przyjaźnie - bardziej tak, jak robiła to na codzień.
- O-oczywiście... Bardzo dziękuję panu za zaproszenie - powiedziała, podając mężczyźnie swoją dłoń i pozwalając pokierować się w tańcu. W końcu to mężczyzna powinien prowadzić - a ona, choć byłaby z pewnością gotowa wyrwać się w tej kwestii, nie miała zamiaru tego robić, tym bardziej że wyraźnie miała do czynienia z człowiekiem, który cenił sobie podobne tradycje i kurtuazje - a może to była cecha właśnie Japończyków, szczególnie tych starszych i wciąż jeszcze mniej otwartych na inne zasady i kultury? A może po prostu wychowania?
W żadnej z tych opcji, nie miała niczego przeciwko...
Zaraz słysząc jednak pytanie, zabrała się do odpowiedzi - jej czas zastanowienia, zanim pierwsze słowa opuściły usta, wcale nie był długi. Możliwe, że słowa zaczęły wypadać zanim odpowiedź w ogóle uformowała się w jej głowie.
- Och, tak, ale i nie... znaczy, to zależy, bo nie miałam szansy do zobaczenia jeszcze tak dużo z tradycyjnego teatru japońskiego, chociaż na zajęciach analizowaliśmy chociażby nagrania z Genji Monogatari, ale mieliśmy również szansę zobaczyć Sono Omokage Tsui no Amigasa, ale to już bardziej na żywo - mówiła, zerkając jeszcze na kroki, czy na pewno nie nadepnęła podczas tańcu samuraja - w końcu nie chciała tego, szczerze wdzięczna że mężczyzna zgodził się po tym wszystkim, aby pomóc jej w tym drobnym wybraniu zakładu. Co też można było zobaczyć po tym, że mówiła coraz to więcej i więcej. - Dużo bardziej są mi znane teatry i musicale, te bardziej zachodnie. Sztuki Szekspira chociażby, tak, są niesamowite przy odpowiednich aktorach. Musicale, ale też i balety. Nie byłam na wielu operach, to coś co stanowczo chciałabym nadrobić, chociaż wciąż nie mogę się zdecydować, w jakim języku odbiera mi się lepiej różne przedstawienia, każdy ma unikalny ładunek, każdy można inaczej odbierać, bo słowa mają jednak różne znaczenia, to raczej muzyka jest bardziej uniwersalna... - kontynuowała swój wywód, orientując się znów jak dużo mówiła. Nie panowała na tym. - Przepraszam... sztuka i kultura są mi bliskie. A pan? Interesuje się pan teatrem czy wybór stroju był za rekomendacją? - dopytała zaraz, odczuwając również że jej szybki wyrzucanie z siebie miliona słów wcale nie służyło tańcowi.
@Yōzei-Genji Noriaki
maj 2038 roku