Wiele okoliczności dotyczących swojej śmierci Kiryuu uważał za afront, ale chyba największym było przejście studenckiej społeczności do porządku dziennego i to jeszcze przed pogrzebem. Zamiast rozpaczać po tak wybitnej jednostce - wszak wyjątkowo się postarał, żeby przedstawić się w wyjątkowo korzystnym świetle dla jakkolwiek znaczących członków tego grona - ludzie po prostu zjawili się na uroczystości, jak nakazywała przyzwoitość i to byłoby na tyle z ewentualnego oddawania hołdu jego osobie.
Jeszcze podziwiając swoje sponiewierane ciało, Touya łudził się, że prędzej czy później ktoś weźmie w powątpiewanie kwestię nieszczęśliwego wypadku. Taka pochodząca z Nanashi, nieprzystosowana do cywilizacji wesz na pewno miała już swoje za uszami i tylko szukała stosownej okazji. Czemu nikt nie oskarżył jego oprawcy o napaść na tle rabunkowym? Nawet zwykła bluza, która na sobie miał tego dnia, była pewnie warta więcej niż każdy łachman dzieciaka razem wzięty. W przeciwieństwie do tak zagłodzonej, wypaczonej kreatury on przecież nie miał najmniejszych powodów by chcieć to coś tknąć, choćby i kijem ze zwykłej ciekawości. Wszelkie towarzystwo wymijało tego kundla jak trędowatego i gdyby policja pofatygowała się z bardziej gorliwym wywiadem środowiskowym to śmieć oglądałby teraz kraty więzienia o wiele dłużej. A może i dożywotnio.
Czas dłużył się Kiryuu niemiłosiernie a poczucie niemocy wcale nie ułatwiało go sobie zagospodarować w sposób, który chociaż minimalnie można by uznać za produktywny. O ile nie przechadzał się po dawnych rewirach, zawistnie spoglądając na bawiących się studentów, to wystawał w zdradzieckim miejscu i nie mniej bezużytecznej barierce, której zawdzięczał swój martwy stan.
I zazwyczaj to było na tyle. Zazwyczaj, bo któregoś dnia - bogowie raczą już wiedzieć ile minęło od widowiskowego kopnięcia w kalendarz - przy szemrzącym strumieniu zjawiła się osobliwa postać. Nie tylko z faktu, że nie zachowywała się jak klasyczny, zblazowany życiem przechodzień, ale i ze względu na posiadaną aparycję.
Touya nie omieszkał w swej bezczelności i przywileju postawania niezauważonym, przyjrzeć się jej z nieprzyzwoicie bliskiej odległości bo zarówno jasne oczy jak i złociste włosy to nie było coś, co widywało się w tej okolicy. Zarówno za życia jak i po śmierci. Jakież było jego zdziwienie, kiedy zorientował się, że dziewczę się nie zgubiło, ani nie wykazywało szczególnego zainteresowania wątpliwej jakości krajobrazem. Jego podejrzenia już wzbudziło zbytnie przyglądanie się barierce a także zejście do płytkiego wąwozu w którym przyszło mu skonać. Zaglądając kobiecie przez ramię na stertę wycinków tylko utwierdził się w fakcie, że przyszła sprawdzić na własne oczy to, co tak wybiórczo i sucho opisywano w okolicznych mediach.
Nie bez powodu mawia się, że każda potwora znajdzie amatora.
Nie planował jej jednak ani zjadać, ani przetrzymywać w wieży. Od święta bywał całkiem porządnym smokiem. Co nie znaczy, że prawdomównym.
Lubił ten rodzaj bezkarnej nonszalancji, kiedy ludzkie istoty ufnie układały się w łóżkach czy na kanapach i oddawały w ramiona snu, bezbronne i nieświadome ewentualnych kłopotów. On miał czas. Zarówno czas jak i moc, by każdą marę senną przekuć na swoją modłę, często okrutną i przyprawiającą śniącego o stan przedzawałowy. Tym razem jednak nie zamierzał uraczyć tej drobnej blondynki pobudką nakrapianą histerycznymi łzami, co to, to nie. Skoro już tak skrupulatnie wyciągnęła go z odmętów zapomnienia, mógł się jej nieco... odwdzięczyć. Chociaż należałoby wpierw jakoś uściślić definicję tego zabiegu bo istniała spora szansa, że Herena nie odbierze tego w ten sposób.
Póki co jednak musiała zmierzyć się z faktem, że w dopasowanej, czerwonej sukni o syrenim kroju było jej zdecydowanie do twarzy, czy tego chciała czy też nie. Niewysokie, równie czerwone szpilki były podejrzanie wygodne przy każdym kroju a majaczące na końcu niewielkiego podestu drzwi kusząco oświetlone jasnym, ciepłym światłem. Jeśli blondynka nadal miała wątpliwości w którym kierunku podążać to jedno ze skrzydeł otworzyło się z cichym skrzypnięciem, ale nie samoczynnie. W cieniu framugi stał kelner. Całkiem zwyczajny, choć elegancko ubrany... jeśli pominąć bladą maskę, która całkowicie zasłaniała jego twarz. Grzecznym, acz ponaglającym gestem zachęcił kobietę by weszła do środka. W raz z malejącą odległością, w oświetlonym świecami lokalu dało się zauważyć kilka niewielkich stolików, w większości zajętych przez szepczące między sobą pary.
Jeśli Herenie przyszłoby się ociągać z podjęciem decyzji, mogła niejako odczuć nienaturalnie zmniejszający się dystans między miejscem w którym stała a drzwiami. Cała sceneria zdawała się zasysać ją do środka a nogi same domagały się wkroczenia na salę.
Mężczyzna z obsługi cierpliwie czekał, by nie odzywając się choćby słowem poprowadzić ją do jednego ze stolików. Odsunął dla niej krzesło zgodnie z etykietą porządnego lokalu a następnie pozostawił sam na sam ze sporym bukietem pośrodku stołu.
Dość osobliwym jak na dekorację, bo lilie nie należały do kwiatów jakich można się było spodziewać w restauracji. Nie tylko przez specyficzną, słodką woń jaką roztaczały, ale i symbolikę, daleką od poczciwego "smacznego". Gdyby Herenie przyszło poświęcić im nieco więcej uwagi, najpewniej mogła natrafić na pusty, ale równie nietypowy bilecik. W zasadzie to etykietę. Dokładnie taką, jaką zwykło się oznaczać trupy w kostnicy. "Lubisz błyszczeć?" pytały elegancko wykaligrafowane znaki.
@Tohan Herena
Jeszcze podziwiając swoje sponiewierane ciało, Touya łudził się, że prędzej czy później ktoś weźmie w powątpiewanie kwestię nieszczęśliwego wypadku. Taka pochodząca z Nanashi, nieprzystosowana do cywilizacji wesz na pewno miała już swoje za uszami i tylko szukała stosownej okazji. Czemu nikt nie oskarżył jego oprawcy o napaść na tle rabunkowym? Nawet zwykła bluza, która na sobie miał tego dnia, była pewnie warta więcej niż każdy łachman dzieciaka razem wzięty. W przeciwieństwie do tak zagłodzonej, wypaczonej kreatury on przecież nie miał najmniejszych powodów by chcieć to coś tknąć, choćby i kijem ze zwykłej ciekawości. Wszelkie towarzystwo wymijało tego kundla jak trędowatego i gdyby policja pofatygowała się z bardziej gorliwym wywiadem środowiskowym to śmieć oglądałby teraz kraty więzienia o wiele dłużej. A może i dożywotnio.
Czas dłużył się Kiryuu niemiłosiernie a poczucie niemocy wcale nie ułatwiało go sobie zagospodarować w sposób, który chociaż minimalnie można by uznać za produktywny. O ile nie przechadzał się po dawnych rewirach, zawistnie spoglądając na bawiących się studentów, to wystawał w zdradzieckim miejscu i nie mniej bezużytecznej barierce, której zawdzięczał swój martwy stan.
I zazwyczaj to było na tyle. Zazwyczaj, bo któregoś dnia - bogowie raczą już wiedzieć ile minęło od widowiskowego kopnięcia w kalendarz - przy szemrzącym strumieniu zjawiła się osobliwa postać. Nie tylko z faktu, że nie zachowywała się jak klasyczny, zblazowany życiem przechodzień, ale i ze względu na posiadaną aparycję.
Touya nie omieszkał w swej bezczelności i przywileju postawania niezauważonym, przyjrzeć się jej z nieprzyzwoicie bliskiej odległości bo zarówno jasne oczy jak i złociste włosy to nie było coś, co widywało się w tej okolicy. Zarówno za życia jak i po śmierci. Jakież było jego zdziwienie, kiedy zorientował się, że dziewczę się nie zgubiło, ani nie wykazywało szczególnego zainteresowania wątpliwej jakości krajobrazem. Jego podejrzenia już wzbudziło zbytnie przyglądanie się barierce a także zejście do płytkiego wąwozu w którym przyszło mu skonać. Zaglądając kobiecie przez ramię na stertę wycinków tylko utwierdził się w fakcie, że przyszła sprawdzić na własne oczy to, co tak wybiórczo i sucho opisywano w okolicznych mediach.
***
Chociaż medialne hieny nie miały litości, jeśli chodziło o kwieciste opisy obrażeń jakich się nabawił w wyniku rzekomego wypadku z jakichś nieuzasadnionych i nawet sobie nieznanych powodów postanowił nieznajomej nie nękać swoją mało wyjściową powierzchownością. Zresztą, może nie powinien był jej w ogóle nachodzić bo jeszcze była gotowa się przerazić i zrezygnować ze śledztwa, czymkolwiek się kierowała przy wyborze takiego zajęcia. Nie mniej fakt, że ktoś jeszcze pamiętał o jego istnieniu nieco mu schlebiał, nawet jeśli posiadanie kilku artykułów nie podchodziło jeszcze pod jakikolwiek zachwyt jego osobą. Ale cóż stało na przeszkodzie, żeby to ewentualnie zmienić?Nie bez powodu mawia się, że każda potwora znajdzie amatora.
Nie planował jej jednak ani zjadać, ani przetrzymywać w wieży. Od święta bywał całkiem porządnym smokiem. Co nie znaczy, że prawdomównym.
Lubił ten rodzaj bezkarnej nonszalancji, kiedy ludzkie istoty ufnie układały się w łóżkach czy na kanapach i oddawały w ramiona snu, bezbronne i nieświadome ewentualnych kłopotów. On miał czas. Zarówno czas jak i moc, by każdą marę senną przekuć na swoją modłę, często okrutną i przyprawiającą śniącego o stan przedzawałowy. Tym razem jednak nie zamierzał uraczyć tej drobnej blondynki pobudką nakrapianą histerycznymi łzami, co to, to nie. Skoro już tak skrupulatnie wyciągnęła go z odmętów zapomnienia, mógł się jej nieco... odwdzięczyć. Chociaż należałoby wpierw jakoś uściślić definicję tego zabiegu bo istniała spora szansa, że Herena nie odbierze tego w ten sposób.
Póki co jednak musiała zmierzyć się z faktem, że w dopasowanej, czerwonej sukni o syrenim kroju było jej zdecydowanie do twarzy, czy tego chciała czy też nie. Niewysokie, równie czerwone szpilki były podejrzanie wygodne przy każdym kroju a majaczące na końcu niewielkiego podestu drzwi kusząco oświetlone jasnym, ciepłym światłem. Jeśli blondynka nadal miała wątpliwości w którym kierunku podążać to jedno ze skrzydeł otworzyło się z cichym skrzypnięciem, ale nie samoczynnie. W cieniu framugi stał kelner. Całkiem zwyczajny, choć elegancko ubrany... jeśli pominąć bladą maskę, która całkowicie zasłaniała jego twarz. Grzecznym, acz ponaglającym gestem zachęcił kobietę by weszła do środka. W raz z malejącą odległością, w oświetlonym świecami lokalu dało się zauważyć kilka niewielkich stolików, w większości zajętych przez szepczące między sobą pary.
Jeśli Herenie przyszłoby się ociągać z podjęciem decyzji, mogła niejako odczuć nienaturalnie zmniejszający się dystans między miejscem w którym stała a drzwiami. Cała sceneria zdawała się zasysać ją do środka a nogi same domagały się wkroczenia na salę.
Mężczyzna z obsługi cierpliwie czekał, by nie odzywając się choćby słowem poprowadzić ją do jednego ze stolików. Odsunął dla niej krzesło zgodnie z etykietą porządnego lokalu a następnie pozostawił sam na sam ze sporym bukietem pośrodku stołu.
Dość osobliwym jak na dekorację, bo lilie nie należały do kwiatów jakich można się było spodziewać w restauracji. Nie tylko przez specyficzną, słodką woń jaką roztaczały, ale i symbolikę, daleką od poczciwego "smacznego". Gdyby Herenie przyszło poświęcić im nieco więcej uwagi, najpewniej mogła natrafić na pusty, ale równie nietypowy bilecik. W zasadzie to etykietę. Dokładnie taką, jaką zwykło się oznaczać trupy w kostnicy. "Lubisz błyszczeć?" pytały elegancko wykaligrafowane znaki.
@Tohan Herena
Ciekawość wiodła każdy z jej kroków, kiedy niby to przypadkiem, zaplątała się wokół miejsca, w którym podobno został zepchnięty... Ale czy na pewno to wszystko było zwykłym przypadkiem? Tym bardziej w świetle ostatnich wydarzeń, była niemalże pewna, że uniwersytet, na którym przyszło jej studiować, miał do zaoferowania znacznie więcej sekretów, niż rzeczywiście wychodziło na światło dzienne! W mediach wszędzie można było znaleźć tę samą płytką odpowiedź, jakby nikogo nawet nie zainteresowała jego śmierć... tak nagła przecież i dość niepokojąca. Widziała obrażenia, zdjęcia i rozległe opisy, na które chyba w pewnym momencie przez zainteresowanie podobnymi sprawami, straciła wrażliwość. Nie obrzydzały jej, nie kiedy były gdzieś tam na obrazku w internecie czy gazecie - ale też nie fascynowały tak do końca. Była ciekawsza o to, kim był ten student. Może w tym wszystkim kryła się większa tajemnica niż wypadek?
Może dlatego schodząc do wąwozu, zamiast czegoś eleganckiego i na obcasie, wybrała zwykłe adidasy? Jakby w obawie, że mogłaby podzielić los kilka lat temu zmarłego studenta. Nie pamiętała go już, dopiero zaczynając w tamtym czasie studia - a może jeszcze nie przyleciała do Japonii? Nie pamiętała, nigdy nie była najlepsza w śledzeniu własnej osi czasowej - ale ta w książkach i serialach fabularnych to już była zupełnie czym innym! Jakby większą wagę przykładała do tego, co działo się się dookoła, a nie dotyczyło jej...
Nawet nie zauważyła, kiedy przysnęła w pokoju, myślami wciąż krążąc wokół szukania informacji. Możliwe, że jej współlokatorka zabrała później z jej twarzy telefon, a może on sam spadł z niej gdzieś na ziemię, kiedy obróciła się, tuląc do poduszki? Nie pamiętała nawet, kiedy jej sen dokładnie się zaczął - był zwyczajny w swej abstrakcyjności, kiedy tostery maszerowały po brzegach wąwozu, przypominając jej niemiłosiernie o zadaniu z przetłumaczeniem na japoński instrukcji obsługi właśnie opiekacza do chleba, ale również i gdzieś prowadząc. Do tunelu? Do korytarza? Do miejsca, które coraz bardziej nabierało innych kształtów niż cokolwiek innego...
Nie dostrzegła momentu, w którym jej kreacja się zmieniła, nie dostrzegała, kiedy i gdzie dokładnie się znajdywała. Skrzyp drzwi, obcy mężczyzna...
- Przepraszam pana, gdzie są tostery? - zapytała, będąc pewną, że jeszcze kilka chwil wcześniej za nimi szła i to je powinna znaleźć. Może mogłyby jej podyktować pracę domową? Albo były świadkiem wszystkich wypadków mających miejsce w uniwersyteckiej kuchni? Och, to drugie byłoby z pewnością znacznie bardziej fascynujące! Gdyby tak meble mogły mówić i mogły opowiadać o tym, co widziały... Chociaż czy chciałaby, żeby półki narzekały, że za mocno odłożyła książkę? Albo kanapa czy krzesło wypominały jej kilogramy, które przybrała?
Ruszyła pewnie w szpilkach, stanowczo ani nie dostrzegając różnicy, ani nie czując się niekomfortowo, lubiąc się stroić. Może dlatego jej szafa głównie składała się z sukienek i spódnic, z rzeczy eleganckich i znacznie bardziej wyjściowych niż zwykłe dresy i wyciągnięte podkoszulki? Tak przeciwne do tego, co ubierała jej współlokatorka.
- Przepraszam proszę pana... - powtórzyła, chociaż ten zdawał się ją zupełnie ignorować - a przynajmniej w kwestii samego odpowiedzenia jej na jej bardzo istotne i ważne pytanie. Odchrząknęła więc, chcąc spróbować być nieco głośniejszą - może mężczyzna jej nie dosłyszał za pierwszym razem? - Szukam stada tosterów... mają mi pomóc z zadaniem domowym i opisaniem po japońsku jak to działają, jakich znaków używać do określenia których dokładnie czynności, to taka praktyka... - dodała, rozglądając się, próbując przystanąć nawet na moment, ale wydawało się jej, że i tak zbliżała się do drzwi, tak przyjemnie i miło oświetlonych. Może właśnie zmierzała na tajemniczy bal tosterów i innych urządzeń elektronicznych? Ah, gdyby tak móc spisać wszystkie prace domowe na zapas prosto od tych urządzeń! Byłoby to niesamowite...
Jednak ludzie dookoła wcale nie przypominali tosterów, przypominali ludzi, co może odrobinę wewnętrznie ją zawiodło, bo chętnie zobaczyłaby tostery we frakach i sukienkach... Chociaż dopiero teraz zorientowała się, w czym dokładnie się znajdywała. Obróciła się lekko, przyglądając sukience, którą na sobie miała. Nie była fanką podobnego kroju - samej wybierając coś znacznie... mniej dorosłego i dojrzałego? Choć sama sukienka w sobie się jej podobała. Po prostu nie czuła się w niej... aż tak dobrze? Jakby nie patrzyła na siebie, a na kogoś zupełnie obcego - właśnie tak się czuła.
Siadając przy stole, spojrzała na bukiet z lekkim zaskoczeniem. Kwiaty pogrzebowe? Próbowała zaraz przypomnieć sobie czy w Japonii te miały może zupełnie inne - kolor czerwony kojarzył się jej ze śmiercią bardziej niż biel, tutaj na miejscu, ale zaraz zaczynało się wszystko zamazywać. Może to było na odwrót? Biel bardziej niż czerń, to biel była żałobna? Coś innego jeszcze? Czuła delikatny niepokój, zaraz próbując się rozejrzeć po pomieszczeniu niespokojnie znów.
Nikt zdawał się nie podchodzić, nie zwracać na nią uwagi, a ona korzystając z tego, sięgnęła dłonią do wazonu, wyciągając z niego jeden kwiat, jakby w środku miała znaleźć odpowiedź - ale nie. Niczego nie było. Jej wzrok prędko padła na karteczkę, która wyglądała jak etykieta skreślona niczym jak dla trupa...
Nieco sztywną ręką, jakby bała się że kwiaty zmienią się w na jej oczach, a może w jej dłoniach, w zwykłego trupa, ujęła karteczkę z notką w palce.
- Lubisz błyszczeć... - przeczytała na głos, zaraz po tym znów się rozglądając. Przesunęła wzrok na nowo na bilecik. - Piękne pismo... chciałabym tak umieć... - rzuciła do siebie samej pod nosem, zaraz szukając wzrokiem kelnera, którego na próżno było szukać. Obawiała się próby podniesienia z krzesła, jakby coś ją przy tym stoliku teraz trzymało, ale jej dłonie puściły już bilecik, wahając się przez moment.
Zajęła się odkładaniem wyciągniętego kwiatu na powrót na jego miejsce, marszcząc brwi w zastanowieniu. Tamto pytanie...
- Może to zagadka? - mruknęła sama do siebie, mając wrażenie, że włożenie łodygi lilii z powrotem do wazonu było zadziwiające trudne i niemożliwe w tej chwili do wykonania. - Co błyszczy... biżuteria, oczywiście... oczy błyszczą jak gwiazdy czasem, tak się mówi... brokat błyszczy? Bardziej się mieni... gwiazdy? Lustra... lustra odbijają...
@Touya Kiryuu
Może dlatego schodząc do wąwozu, zamiast czegoś eleganckiego i na obcasie, wybrała zwykłe adidasy? Jakby w obawie, że mogłaby podzielić los kilka lat temu zmarłego studenta. Nie pamiętała go już, dopiero zaczynając w tamtym czasie studia - a może jeszcze nie przyleciała do Japonii? Nie pamiętała, nigdy nie była najlepsza w śledzeniu własnej osi czasowej - ale ta w książkach i serialach fabularnych to już była zupełnie czym innym! Jakby większą wagę przykładała do tego, co działo się się dookoła, a nie dotyczyło jej...
Nawet nie zauważyła, kiedy przysnęła w pokoju, myślami wciąż krążąc wokół szukania informacji. Możliwe, że jej współlokatorka zabrała później z jej twarzy telefon, a może on sam spadł z niej gdzieś na ziemię, kiedy obróciła się, tuląc do poduszki? Nie pamiętała nawet, kiedy jej sen dokładnie się zaczął - był zwyczajny w swej abstrakcyjności, kiedy tostery maszerowały po brzegach wąwozu, przypominając jej niemiłosiernie o zadaniu z przetłumaczeniem na japoński instrukcji obsługi właśnie opiekacza do chleba, ale również i gdzieś prowadząc. Do tunelu? Do korytarza? Do miejsca, które coraz bardziej nabierało innych kształtów niż cokolwiek innego...
Nie dostrzegła momentu, w którym jej kreacja się zmieniła, nie dostrzegała, kiedy i gdzie dokładnie się znajdywała. Skrzyp drzwi, obcy mężczyzna...
- Przepraszam pana, gdzie są tostery? - zapytała, będąc pewną, że jeszcze kilka chwil wcześniej za nimi szła i to je powinna znaleźć. Może mogłyby jej podyktować pracę domową? Albo były świadkiem wszystkich wypadków mających miejsce w uniwersyteckiej kuchni? Och, to drugie byłoby z pewnością znacznie bardziej fascynujące! Gdyby tak meble mogły mówić i mogły opowiadać o tym, co widziały... Chociaż czy chciałaby, żeby półki narzekały, że za mocno odłożyła książkę? Albo kanapa czy krzesło wypominały jej kilogramy, które przybrała?
Ruszyła pewnie w szpilkach, stanowczo ani nie dostrzegając różnicy, ani nie czując się niekomfortowo, lubiąc się stroić. Może dlatego jej szafa głównie składała się z sukienek i spódnic, z rzeczy eleganckich i znacznie bardziej wyjściowych niż zwykłe dresy i wyciągnięte podkoszulki? Tak przeciwne do tego, co ubierała jej współlokatorka.
- Przepraszam proszę pana... - powtórzyła, chociaż ten zdawał się ją zupełnie ignorować - a przynajmniej w kwestii samego odpowiedzenia jej na jej bardzo istotne i ważne pytanie. Odchrząknęła więc, chcąc spróbować być nieco głośniejszą - może mężczyzna jej nie dosłyszał za pierwszym razem? - Szukam stada tosterów... mają mi pomóc z zadaniem domowym i opisaniem po japońsku jak to działają, jakich znaków używać do określenia których dokładnie czynności, to taka praktyka... - dodała, rozglądając się, próbując przystanąć nawet na moment, ale wydawało się jej, że i tak zbliżała się do drzwi, tak przyjemnie i miło oświetlonych. Może właśnie zmierzała na tajemniczy bal tosterów i innych urządzeń elektronicznych? Ah, gdyby tak móc spisać wszystkie prace domowe na zapas prosto od tych urządzeń! Byłoby to niesamowite...
Jednak ludzie dookoła wcale nie przypominali tosterów, przypominali ludzi, co może odrobinę wewnętrznie ją zawiodło, bo chętnie zobaczyłaby tostery we frakach i sukienkach... Chociaż dopiero teraz zorientowała się, w czym dokładnie się znajdywała. Obróciła się lekko, przyglądając sukience, którą na sobie miała. Nie była fanką podobnego kroju - samej wybierając coś znacznie... mniej dorosłego i dojrzałego? Choć sama sukienka w sobie się jej podobała. Po prostu nie czuła się w niej... aż tak dobrze? Jakby nie patrzyła na siebie, a na kogoś zupełnie obcego - właśnie tak się czuła.
Siadając przy stole, spojrzała na bukiet z lekkim zaskoczeniem. Kwiaty pogrzebowe? Próbowała zaraz przypomnieć sobie czy w Japonii te miały może zupełnie inne - kolor czerwony kojarzył się jej ze śmiercią bardziej niż biel, tutaj na miejscu, ale zaraz zaczynało się wszystko zamazywać. Może to było na odwrót? Biel bardziej niż czerń, to biel była żałobna? Coś innego jeszcze? Czuła delikatny niepokój, zaraz próbując się rozejrzeć po pomieszczeniu niespokojnie znów.
Nikt zdawał się nie podchodzić, nie zwracać na nią uwagi, a ona korzystając z tego, sięgnęła dłonią do wazonu, wyciągając z niego jeden kwiat, jakby w środku miała znaleźć odpowiedź - ale nie. Niczego nie było. Jej wzrok prędko padła na karteczkę, która wyglądała jak etykieta skreślona niczym jak dla trupa...
Nieco sztywną ręką, jakby bała się że kwiaty zmienią się w na jej oczach, a może w jej dłoniach, w zwykłego trupa, ujęła karteczkę z notką w palce.
- Lubisz błyszczeć... - przeczytała na głos, zaraz po tym znów się rozglądając. Przesunęła wzrok na nowo na bilecik. - Piękne pismo... chciałabym tak umieć... - rzuciła do siebie samej pod nosem, zaraz szukając wzrokiem kelnera, którego na próżno było szukać. Obawiała się próby podniesienia z krzesła, jakby coś ją przy tym stoliku teraz trzymało, ale jej dłonie puściły już bilecik, wahając się przez moment.
Zajęła się odkładaniem wyciągniętego kwiatu na powrót na jego miejsce, marszcząc brwi w zastanowieniu. Tamto pytanie...
- Może to zagadka? - mruknęła sama do siebie, mając wrażenie, że włożenie łodygi lilii z powrotem do wazonu było zadziwiające trudne i niemożliwe w tej chwili do wykonania. - Co błyszczy... biżuteria, oczywiście... oczy błyszczą jak gwiazdy czasem, tak się mówi... brokat błyszczy? Bardziej się mieni... gwiazdy? Lustra... lustra odbijają...
@Touya Kiryuu
Wychodząc tamtego feralnego dnia poza obręb uczelni, Kiryuu dokładnie zadbał o ewentualne alibi. Zdążył zabłysnąć jako dobry student, skrupulatnie przykładający się do nauki a zarazem napsuć krwi okolicznym szelmom, którzy byli gotowi poświadczyć jego wstawiennictwa za kundlem i splunąć przy tym, jakby przypieczętowywali jego tytuł bohatera. Nikomu jednak nie przyszło do głowy zapytać o relację łączącą go z łachudrą, nawet gdy opadł pierwszy stres i szok a ta sama zgłosiła się na policję, pokrętnie opowiadając o rzekomym wypadku. Ot, zwykłe nieporozumienie, zwykła bójka i nie mniej zwykły zgon. Nie takiej wersji oczekiwał jako zaskoczony śmiercią antagonista, któremu nie było dane zbudować swojej legendy, by na dobre zapaść w pamięć mieszkańcom.
Być może obecność tej - na pierwszy rzut oka bystrej i dociekliwej - kobiety miała zmienić wersję wydarzeń a przynajmniej ponownie przywrócić go na języki wciąż pozostających wśród żywych, dawnych znajomych. Gdyby był choć cień szansy, że jego oprawca będzie miał kolejne powody by nie zmrużyć oka na odsiadce, to będzie to w jakiś sposób satysfakcjonujące po takim czasie tkwienia na granicy światów, w kompletnym zapomnieniu.
Motywy dla których kobieta postanowiła poświęcić swój czas na oględziny - czy też wsadzanie nosa w nie swoje sprawy - pozostawały zagadką i dopóki Kiryuu nie upewni się, że nie jest to tylko przelotna zachcianka a przynajmniej poszukiwanie sensacji, to wypadałoby jej nie spłoszyć. Dość już egzystował w niebycie by łudzić się, iż wyniknie z tego coś godnego uwagi, ale w obecnym stanie nie bardzo mógł wybrzydzać w ewentualnych rozrywkach. Nawet jeśli miał w zanadrzu tylko spędzić kilka wieczorów na nachodzeniu Hereny i nieudolnym motywowaniu jej do dalszego węszenia to musiał przyznać, że widoki i tak mu to wynagradzały. Może zamiast skupiać się na gnębieniu odpadów społecznych, trzeba się było raczej rozejrzeć i zadbać o to, żeby ich parchate łapska nie owijały się wokół talii urodziwych studentek. Wtedy prawdopodobnie miałby okazję pożyć nieco dłużej, ale teraz pozostało już tylko obejść się smakiem.
Gmatwanie w marzeniach sennych innych śmiertelników wydawało się tylko pozornie łatwe. Nie sztuką było zaskoczyć śniącego czymś obrzydliwym w ramach preludium dla całonocnego koszmaru, nie kiedy grono ludzi było zdolne wybudzić się na komendę. Raczej mało komu odpowiadało takie spędzanie wypoczynku, po którym zwykle zamiast relaksu pojawiała się obawa, by wypatrywać przed lustrem oznak siwizny.
Dlatego też Kiryuu niejako rozbawiony pozwolił na wędrówkę tosterów w różnych konfiguracjach i pełne zaangażowanie Hereny w ich poszukiwania, nim zmienił scenerię według swojego widzimisię. Tym samym chociaż pozornie mogła zakładać, że sama to sobie wyśniła, nawet jeśli nie za wiele wspólnego miało to z jej upodobaniami.
Dziwny był to stan przebywać tak zarazem wszędzie i nigdzie, niczym drugoplanowy obserwator. Chowanie się w cieniu nijak nie pasowało do jego osobowości wiecznie spragnionej uwagi, nawet tej skupionej na negatywnych aspektach. W końcu nieważne co ludzie mówili, byleby mówili, prawda? Póki co yurei nie ujawniał swojej obecności, obserwując zasiadającą blondynkę z nie mniejszym zainteresowaniem niż dotychczas. Nie wydawała się skrępowana eleganckim strojem ani osobliwą miejscówką, istniała więc spora szansa, że nie tak prędko będzie próbowała ją opuścić.
Nietypowy bilecik był niejako sprawdzianem ciekawości bo trupia tematyka nawet w wyjątkowo abstrakcyjnych snach potrafiła być odstręczająca. A podpisywanie się z imienia i nazwiska już na wstępie to raczej marne budowanie napięcia. I jakże przewidywalne po zaczytaniu się w taką ilość jałowej prasy, przez którą Herena niewątpliwie przebrnęła. W związku z tym, na pewno nie potrzebowała oglądać ani jego szkaradnej teraz powłoki, ani tym bardziej wysłuchiwać gorzkich żali bo nimi można było co najwyżej ugrać żałobny wiecheć na nagrobku.
Touya nasłuchiwał jak blondynka głośno myśli, przez moment wierząc, że szuka go wzrokiem, jakby spodziewała się, że jednak ktoś namieszał jej w głowie. Praktycznie parsknął, kiedy dotarło do niego, że to raczej obsługa nieistniejącego lokalu przykuła uwagę studentki i teraz dzieliła ją pomiędzy anonimowego faceta a trzymaną w palcach lilię. Drobna prowokacja na etykiecie najwyraźniej spełniła swoją rolę bo Herena zamiast awanturować się o przyniesienie wina, zajęta była wyliczaniem haseł nawiązujących do zagadnienia. I nie mógł jej w tej kwestii odmówić pomysłowości. Sam, niczym prostaczek, miał w głowie raczej wyjątkowo przyziemne treści odnoszące się do tego słowa, które dla Kiryuu były jak synonim sławy.
Kelner, który chwilowo zniknął kobiecie z oczu pozostawiając ją w towarzystwie kwiatów, wrócił ukradkiem stawiając przed nią talerz nakryty charakterystyczną pokrywą do serwowania dań. Nie zdjął jej jednak z należytym obyczajem, tylko ponownie oddalił się w tylko sobie znanym kierunku.
Jeśli pannie Tohan przyszłoby do głowy obsłużyć się samej - a na to się zapowiadało patrząc na ignorancję obsługi - to na śnieżnobiałym talerzu miała okazję znaleźć coś, co niewątpliwie błyszczało, ale zdecydowanie nie było posiłkiem a niektórym i miało szansę odebrać chęci na spożywanie czegokolwiek. Na samym środku naczynia leżał okrwawiony i częściowo zardzewiały, niewielki scyzoryk a równie elegancko nakreślone znaki, tym razem podejrzanym, czerwonym tuszem układały się po okręgu w dwa słowa. "Wypadek" i "Przypadek".
Nadal nieco po omacku badał, na ile może sobie pozwolić, nim zarówno trzewia kobiety jak i jej psychika zaprotestują pod wpływem serwowanych przez niego bodźców, ale póki co yurei optymistycznie zakładał, że Herena wytrwa przynajmniej do deseru. Inaczej poczułby się rozczarowany postawą pani detektyw. Nie robiło się takich nadziei nieboszczykowi, nawet jeśli rozgłos na jaki zasługiwał, ciężko było nazwać godnym pochwały.
@Tohan Herena
Być może obecność tej - na pierwszy rzut oka bystrej i dociekliwej - kobiety miała zmienić wersję wydarzeń a przynajmniej ponownie przywrócić go na języki wciąż pozostających wśród żywych, dawnych znajomych. Gdyby był choć cień szansy, że jego oprawca będzie miał kolejne powody by nie zmrużyć oka na odsiadce, to będzie to w jakiś sposób satysfakcjonujące po takim czasie tkwienia na granicy światów, w kompletnym zapomnieniu.
Motywy dla których kobieta postanowiła poświęcić swój czas na oględziny - czy też wsadzanie nosa w nie swoje sprawy - pozostawały zagadką i dopóki Kiryuu nie upewni się, że nie jest to tylko przelotna zachcianka a przynajmniej poszukiwanie sensacji, to wypadałoby jej nie spłoszyć. Dość już egzystował w niebycie by łudzić się, iż wyniknie z tego coś godnego uwagi, ale w obecnym stanie nie bardzo mógł wybrzydzać w ewentualnych rozrywkach. Nawet jeśli miał w zanadrzu tylko spędzić kilka wieczorów na nachodzeniu Hereny i nieudolnym motywowaniu jej do dalszego węszenia to musiał przyznać, że widoki i tak mu to wynagradzały. Może zamiast skupiać się na gnębieniu odpadów społecznych, trzeba się było raczej rozejrzeć i zadbać o to, żeby ich parchate łapska nie owijały się wokół talii urodziwych studentek. Wtedy prawdopodobnie miałby okazję pożyć nieco dłużej, ale teraz pozostało już tylko obejść się smakiem.
Gmatwanie w marzeniach sennych innych śmiertelników wydawało się tylko pozornie łatwe. Nie sztuką było zaskoczyć śniącego czymś obrzydliwym w ramach preludium dla całonocnego koszmaru, nie kiedy grono ludzi było zdolne wybudzić się na komendę. Raczej mało komu odpowiadało takie spędzanie wypoczynku, po którym zwykle zamiast relaksu pojawiała się obawa, by wypatrywać przed lustrem oznak siwizny.
Dlatego też Kiryuu niejako rozbawiony pozwolił na wędrówkę tosterów w różnych konfiguracjach i pełne zaangażowanie Hereny w ich poszukiwania, nim zmienił scenerię według swojego widzimisię. Tym samym chociaż pozornie mogła zakładać, że sama to sobie wyśniła, nawet jeśli nie za wiele wspólnego miało to z jej upodobaniami.
Dziwny był to stan przebywać tak zarazem wszędzie i nigdzie, niczym drugoplanowy obserwator. Chowanie się w cieniu nijak nie pasowało do jego osobowości wiecznie spragnionej uwagi, nawet tej skupionej na negatywnych aspektach. W końcu nieważne co ludzie mówili, byleby mówili, prawda? Póki co yurei nie ujawniał swojej obecności, obserwując zasiadającą blondynkę z nie mniejszym zainteresowaniem niż dotychczas. Nie wydawała się skrępowana eleganckim strojem ani osobliwą miejscówką, istniała więc spora szansa, że nie tak prędko będzie próbowała ją opuścić.
Nietypowy bilecik był niejako sprawdzianem ciekawości bo trupia tematyka nawet w wyjątkowo abstrakcyjnych snach potrafiła być odstręczająca. A podpisywanie się z imienia i nazwiska już na wstępie to raczej marne budowanie napięcia. I jakże przewidywalne po zaczytaniu się w taką ilość jałowej prasy, przez którą Herena niewątpliwie przebrnęła. W związku z tym, na pewno nie potrzebowała oglądać ani jego szkaradnej teraz powłoki, ani tym bardziej wysłuchiwać gorzkich żali bo nimi można było co najwyżej ugrać żałobny wiecheć na nagrobku.
Touya nasłuchiwał jak blondynka głośno myśli, przez moment wierząc, że szuka go wzrokiem, jakby spodziewała się, że jednak ktoś namieszał jej w głowie. Praktycznie parsknął, kiedy dotarło do niego, że to raczej obsługa nieistniejącego lokalu przykuła uwagę studentki i teraz dzieliła ją pomiędzy anonimowego faceta a trzymaną w palcach lilię. Drobna prowokacja na etykiecie najwyraźniej spełniła swoją rolę bo Herena zamiast awanturować się o przyniesienie wina, zajęta była wyliczaniem haseł nawiązujących do zagadnienia. I nie mógł jej w tej kwestii odmówić pomysłowości. Sam, niczym prostaczek, miał w głowie raczej wyjątkowo przyziemne treści odnoszące się do tego słowa, które dla Kiryuu były jak synonim sławy.
Kelner, który chwilowo zniknął kobiecie z oczu pozostawiając ją w towarzystwie kwiatów, wrócił ukradkiem stawiając przed nią talerz nakryty charakterystyczną pokrywą do serwowania dań. Nie zdjął jej jednak z należytym obyczajem, tylko ponownie oddalił się w tylko sobie znanym kierunku.
Jeśli pannie Tohan przyszłoby do głowy obsłużyć się samej - a na to się zapowiadało patrząc na ignorancję obsługi - to na śnieżnobiałym talerzu miała okazję znaleźć coś, co niewątpliwie błyszczało, ale zdecydowanie nie było posiłkiem a niektórym i miało szansę odebrać chęci na spożywanie czegokolwiek. Na samym środku naczynia leżał okrwawiony i częściowo zardzewiały, niewielki scyzoryk a równie elegancko nakreślone znaki, tym razem podejrzanym, czerwonym tuszem układały się po okręgu w dwa słowa. "Wypadek" i "Przypadek".
Nadal nieco po omacku badał, na ile może sobie pozwolić, nim zarówno trzewia kobiety jak i jej psychika zaprotestują pod wpływem serwowanych przez niego bodźców, ale póki co yurei optymistycznie zakładał, że Herena wytrwa przynajmniej do deseru. Inaczej poczułby się rozczarowany postawą pani detektyw. Nie robiło się takich nadziei nieboszczykowi, nawet jeśli rozgłos na jaki zasługiwał, ciężko było nazwać godnym pochwały.
@Tohan Herena
To nie tak, że się nie bała chociaż może przez własne zainteresowania czuła czasem dyskomfort? Ale tylko znajdując się w pełni w miejscu, w którym można było odczuć tę dziwną i nietypową atmosferę. Tak, ona była wszystkim - półmrok, świadomość co miało gdzieś miejsce, może czasem poszlaki, których inni nie dostrzegali? Nie tak w pełni, nie tak świadomie. Wszystko czasem zdawało się jednocześnie wskazywać na jakieś zajścia, ale i im zaprzeczać. Jak można było odróżnić prawdę od fałszu? Rzeczywiste wydarzenia i zdarzenia od tych, które były tylko przypadkiem i zbiegiem losu? Nie każda poszlaka wnosiła coś do sprawy nie wszystkie kawałki puzzli zawsze układały się w spójny obraz, kiedy trzeba było zebrać je samemu. Tym bardziej, że śniąca Herena wcale nie myślała w tym momencie o zagadkach, ani morderstwach, ani o niczym innym, o czym czytała jeszcze przed chwilą. Gdzieś na skraju jej świadomości balansowało most, nad którym się znajdywała jeszcze chwilę wcześniej ale nie była a żywa i uchwytna jak myśli o kwiatach, które miała przed sobą czy jak chęć znalezienia wzrokiem kelnera, który zdawał się być nigdzie. Nie rodziło w niej to pytań czy niepewności, przyjmowała sen gładko zupełnie nie podważając tego, co było dookoła - nie potrafiłaby tego podważyć, nie będąc do końca świadomą, że śniła.
Jak wiele abstrakcyjnych snów w końcu ją męczyło? Jak wiele z nich zapamiętywała po wyćwiczonej przez lata pamięci, kiedy zapisywała każde z nich?
Podskoczyła w miejscu, kiedy kelner zaskoczył ją, jak myślała, daniem. Spojrzała jednak zaskoczona, kiedy nie zabrał pokrywki, zostawiając ją sam na sam przy stole z tym, co kusiło aby zajrzeć pod spód. Co się tam kryło? Coś smacznego? Nie była w stanie do końca wyczuć zapachów innych niż te od kwiatów lilii chociaż i one były niezwykle delikatne. Były? A może wyłącznie je sobie uroiła? Może znając ich zapach, wmówiła sobie, że tutaj był? Jednak jej spojrzenie raz po raz wracało w kierunku metalowej przykrywki, która coś pod sobą kryła coś, czego w tym momencie nie pokazywała, co nie pachniało i było... chłodne? Tylko i wyłącznie, takie miała wrażenie, kiedy uniosła dłoń, aby delikatnie dotknąć metalu. Nie parzył jej, ale również nie ziębił może to był deser pod spodem? Albo coś na zimno? Jakieś jedzenie? Rozejrzała się znów, zabierając dłoń. Jej wzrok przebiegł po sali jakby czekała na pewnego rodzaju pozwolenie, albo znak, że mogła już to otworzyć, ale wydawało się jej, że nikt nie czekał tutaj, aby dać jej jakikolwiek sygnał lub zganić za to, że coś dotknie... W końcu kelner nie zganił jej w sprawie popsutej kompozycji w wazonie, więc dlaczego miałby zganić ją teraz? Tym bardziej, że sam położył to przed nią... Może powinna...
Zawahała się znów, sięgając jednak powoli do eleganckiego uchwytu. Chciała tylko zerknąć co znajduje się pod przykrywką, a widok początkowo ją zamurował. Zamrugała kilkukrotnie bez zrozumienia, na co tak właściwie patrzyła. Nóż, scyzoryk... zakrwawiony scyzoryk? Napis krwią? Napis... Czy to wszystko było jakimś dziwnym żartem?
Rozejrzała się znów dookoła, nieco bardziej nerwowo i niepewnie. Zabłysnąć? Jakaś sprawa, jakaś... Wypadek i przypadek? Miała wybrać? Zaraz zaczęła się zastanawiać czy znaki, które widziała nie miały również i innych znaczeń, czy nie były czymś o czym zapomniała - a nie mogła zapominać jako studentka o takich rzeczach! Powinna pamiętać, powinna...
Powinna dotknąć? Sprawdzić czym jest przedmiot? Śladów i dowodów nie powinno się ruszać, ale czy to było tym? Może to było wyłącznie spreparowane tak, aby jej się wydawało, że to jest czymś...
- Jiken, jiken... - powtórzyła kilka razy, zastanawiając się czy na pewno dobrze pamiętała znaki. Wymowa, ich ułożenie - zmarszczyła brwi, wpatrując się w nie.
- Opowiadania! - zaraz zawołała, jakby rzeczywiście wpadła na coś. - Przypadek, wypadek... może wypadek był przypadkiem z serii opowiadań jiken? - zastanowiła się znów na głos, nie będzie nawet pewną czy jej tok myślenia był prawidłowy - chociaż widząc jej rozpromienieni, można było czytać z niej jak z otwartej księgi. Zaklasnęła w dłonie z entuzjazmem, zaraz jakby nie zrażona dziwną mazią na scyzoryku, podniosła go w palce, chcąc obejrzeć dookoła. - Coś co błyszczy, teraz to... autor opowiadań to ktoś kto błyszczy? Albo sama seria... jest chyba całkiem znana... - zaczęła się dalej zastanawiać, szukając jakiś potencjalnych znaków na scyzoryku, obracając go w palcach i uważnie się mu przyglądając. Może były na nim jakieś kolejne poszlaki? Chociaż wyjątkowo uważała, żeby aż zbytnio się nie pobrudzić tym... czym był wysmarowany?
- Jakaś sprawa ze scyzorykiem może była... - rzuciła znów do siebie pod nosem,
@Touya Kiryuu
Jak wiele abstrakcyjnych snów w końcu ją męczyło? Jak wiele z nich zapamiętywała po wyćwiczonej przez lata pamięci, kiedy zapisywała każde z nich?
Podskoczyła w miejscu, kiedy kelner zaskoczył ją, jak myślała, daniem. Spojrzała jednak zaskoczona, kiedy nie zabrał pokrywki, zostawiając ją sam na sam przy stole z tym, co kusiło aby zajrzeć pod spód. Co się tam kryło? Coś smacznego? Nie była w stanie do końca wyczuć zapachów innych niż te od kwiatów lilii chociaż i one były niezwykle delikatne. Były? A może wyłącznie je sobie uroiła? Może znając ich zapach, wmówiła sobie, że tutaj był? Jednak jej spojrzenie raz po raz wracało w kierunku metalowej przykrywki, która coś pod sobą kryła coś, czego w tym momencie nie pokazywała, co nie pachniało i było... chłodne? Tylko i wyłącznie, takie miała wrażenie, kiedy uniosła dłoń, aby delikatnie dotknąć metalu. Nie parzył jej, ale również nie ziębił może to był deser pod spodem? Albo coś na zimno? Jakieś jedzenie? Rozejrzała się znów, zabierając dłoń. Jej wzrok przebiegł po sali jakby czekała na pewnego rodzaju pozwolenie, albo znak, że mogła już to otworzyć, ale wydawało się jej, że nikt nie czekał tutaj, aby dać jej jakikolwiek sygnał lub zganić za to, że coś dotknie... W końcu kelner nie zganił jej w sprawie popsutej kompozycji w wazonie, więc dlaczego miałby zganić ją teraz? Tym bardziej, że sam położył to przed nią... Może powinna...
Zawahała się znów, sięgając jednak powoli do eleganckiego uchwytu. Chciała tylko zerknąć co znajduje się pod przykrywką, a widok początkowo ją zamurował. Zamrugała kilkukrotnie bez zrozumienia, na co tak właściwie patrzyła. Nóż, scyzoryk... zakrwawiony scyzoryk? Napis krwią? Napis... Czy to wszystko było jakimś dziwnym żartem?
Rozejrzała się znów dookoła, nieco bardziej nerwowo i niepewnie. Zabłysnąć? Jakaś sprawa, jakaś... Wypadek i przypadek? Miała wybrać? Zaraz zaczęła się zastanawiać czy znaki, które widziała nie miały również i innych znaczeń, czy nie były czymś o czym zapomniała - a nie mogła zapominać jako studentka o takich rzeczach! Powinna pamiętać, powinna...
Powinna dotknąć? Sprawdzić czym jest przedmiot? Śladów i dowodów nie powinno się ruszać, ale czy to było tym? Może to było wyłącznie spreparowane tak, aby jej się wydawało, że to jest czymś...
- Jiken, jiken... - powtórzyła kilka razy, zastanawiając się czy na pewno dobrze pamiętała znaki. Wymowa, ich ułożenie - zmarszczyła brwi, wpatrując się w nie.
- Opowiadania! - zaraz zawołała, jakby rzeczywiście wpadła na coś. - Przypadek, wypadek... może wypadek był przypadkiem z serii opowiadań jiken? - zastanowiła się znów na głos, nie będzie nawet pewną czy jej tok myślenia był prawidłowy - chociaż widząc jej rozpromienieni, można było czytać z niej jak z otwartej księgi. Zaklasnęła w dłonie z entuzjazmem, zaraz jakby nie zrażona dziwną mazią na scyzoryku, podniosła go w palce, chcąc obejrzeć dookoła. - Coś co błyszczy, teraz to... autor opowiadań to ktoś kto błyszczy? Albo sama seria... jest chyba całkiem znana... - zaczęła się dalej zastanawiać, szukając jakiś potencjalnych znaków na scyzoryku, obracając go w palcach i uważnie się mu przyglądając. Może były na nim jakieś kolejne poszlaki? Chociaż wyjątkowo uważała, żeby aż zbytnio się nie pobrudzić tym... czym był wysmarowany?
- Jakaś sprawa ze scyzorykiem może była... - rzuciła znów do siebie pod nosem,
@Touya Kiryuu
Makabra w nadmiernych ilościach i wyjątkowo wrażliwej osobie mogła spowszednieć. Powielany w nieskończoność bodziec przyczyniał się do przyzwyczajenia a co za tym idzie, odruchowej znieczulicy i braku reakcji. Być może i taka była przypadłość śledczych, którym nie w smak było grzebanie zarówno w bebechach jak i przeszłości nieboszczyka, skoro wstępne oględziny wskazywały na wypadek. A może to litość dla roztrzęsionego kundla, który sam zgłosił się jako winny tak zmiękczyła serca stróżów prawa? Jakkolwiek wyglądało to zamiecenie sprawy pod dywan, tak nijak nie satysfakcjonowało to poszkodowanego, nawet po latach spędzonych w niebycie.
Fakt, że Herena mogła być podobnej myśli, nie kupując medialnego bełkotu, ni rzekomo przykrych okoliczności zdarzenia był jak płomyczek nadziei w tej wlekącej się przez wieczność, bezczynnej egzystencji. I raczej nie zdawała sobie sprawy, że drobne śledztwo zafunduje jej stalkera zza światów, który nie zamierzał być wyłącznie biernym obserwatorem.
Kiryuu nie miał żadnej pewności, czy dziewczyna zapamięta cokolwiek z obrazków jakie jej zafundował tej nocy. Istniała jednak szansa, że jeśli zrobi to w dość symbolicznej, ale przystępnej formie, to być może przesądna blondynka zajrzy prędzej czy później do sennika lub innego steku bzdur a następnie zreflektuje się i połączy kropki. Zainteresowanie zbrodnią mogło być ledwie zabawą, skromną zachcianką, to też nie było co ryzykować ze scenerią prosektorium albo równie upiornej izolatki z osadzonym. Restauracja, choć pozornie nie mająca nic wspólnego z kryminałem, miała raczej ostudzić narastający niepokój, który mógł się pojawić wraz z serwisem kolejnych dań.
Yurei pozostający nadal w ukryciu, bacznie przypatrywał się poczynaniom Hereny, która wydawała się teraz o wiele ostrożniejsza niż przy próbie oględzin kwiatów. Nie mógł jej za to winić, też by mu się nie spieszyło zaglądać pod tajemnicze nakrycie od nieznajomego. Zbyt często widział takie sceny w filmach, gdzie zazwyczaj podobny obiekt nie skrywał niczego przyjemnego. Kobieta jednak nie krzyknęła, ani tym bardziej nie próbowała rzucić się do ucieczki. Metodyczne wróciła do dedukcji, jakby cała abstrakcyjna scena rzeczywiście w jej oczach była czymś ważnym, tym samym zyskując kolejne punkty szacunku u Touyi co nie było wcale takie proste i oczywiste.
Pozwolił, żeby śniąca dokładnie obejrzała sponiewierany przedmiot z każdej strony i w każdej konfiguracji zanim kontynuował widowisko. Na jego mentalną komendę scyzoryk wysunął krótkie, metalowe okręgi, które niespodziewanie ugięły się i naprostowały niczym mrugające oczy. Zaraz za nimi, z obu stron sfatygowanej obudowy wyjrzały dwie pary nożyczek, kłapiąc ostrzegawczo w powietrzu. Cały arsenał pilniczków i innych otwieraczy ułożył się niżej, wymachując nieskładanie jakby odnóżami. Tym samym Herena trzymała teraz w palcach rozjuszonego, mechanicznego kraba, który ostatecznie wymsknął się z jej ręki by upaść na talerz i wojowniczo wymachiwać szczypcami w jej kierunku, cofając się i okrążając naczynie.
Im dłużej mu się przyglądała, tym bardziej scyzoryk zaczynał przypominać prawdziwego skorupiaka miotającego się na talerzu. Wraz z przybraniem pełnoprawnej formy owocu morza, na grzbiecie pancerza pojawił się jakże wymowny i prowokacyjny "X". Najpewniej dziewczyna miałaby większą zagwozdkę, gdyby pojedyncza, porzucona lilia, korzystając z jej nieuwagi, nie przemieniła się w szpikulec do homarów. Błysk w upiornym wydaniu nadal był kluczowym elementem snu.
Pytanie, czy dziewczyna będzie miała sumienie uśmiercić stworzenie, by dokopać się do sedna sprawy. Gdyby uświadomiła sobie, że niematerialny autor widowiska sterczy jej dosłownie za plecami, mało elegancko zaglądając przez ramię, najpewniej miałaby jeszcze większe opory przed czynnym uczestnictwem w jego performance. A tak, kolejne wyzwanie miotało się po talerzu a yurei nasłuchiwał co też ciekawego miała teraz do powiedzenia.
Ciąg myślowy, który prowadziła na głos póki co był w sprzeczności z jej jasną fryzurą i mało wybrednymi żartami na ten temat. Nawet w przestrzeni snu umysł Hereny zdawał się nie dawać za wygraną i nadal pracował na pełnych obrotach, co z perspektywy znużonego wszystkim trupa było czymś nowym w świecie, gdzie przeciętny śniący brał wszystko za pewnik niewarty analizy.
@Tohan Herena
Fakt, że Herena mogła być podobnej myśli, nie kupując medialnego bełkotu, ni rzekomo przykrych okoliczności zdarzenia był jak płomyczek nadziei w tej wlekącej się przez wieczność, bezczynnej egzystencji. I raczej nie zdawała sobie sprawy, że drobne śledztwo zafunduje jej stalkera zza światów, który nie zamierzał być wyłącznie biernym obserwatorem.
Kiryuu nie miał żadnej pewności, czy dziewczyna zapamięta cokolwiek z obrazków jakie jej zafundował tej nocy. Istniała jednak szansa, że jeśli zrobi to w dość symbolicznej, ale przystępnej formie, to być może przesądna blondynka zajrzy prędzej czy później do sennika lub innego steku bzdur a następnie zreflektuje się i połączy kropki. Zainteresowanie zbrodnią mogło być ledwie zabawą, skromną zachcianką, to też nie było co ryzykować ze scenerią prosektorium albo równie upiornej izolatki z osadzonym. Restauracja, choć pozornie nie mająca nic wspólnego z kryminałem, miała raczej ostudzić narastający niepokój, który mógł się pojawić wraz z serwisem kolejnych dań.
Yurei pozostający nadal w ukryciu, bacznie przypatrywał się poczynaniom Hereny, która wydawała się teraz o wiele ostrożniejsza niż przy próbie oględzin kwiatów. Nie mógł jej za to winić, też by mu się nie spieszyło zaglądać pod tajemnicze nakrycie od nieznajomego. Zbyt często widział takie sceny w filmach, gdzie zazwyczaj podobny obiekt nie skrywał niczego przyjemnego. Kobieta jednak nie krzyknęła, ani tym bardziej nie próbowała rzucić się do ucieczki. Metodyczne wróciła do dedukcji, jakby cała abstrakcyjna scena rzeczywiście w jej oczach była czymś ważnym, tym samym zyskując kolejne punkty szacunku u Touyi co nie było wcale takie proste i oczywiste.
Pozwolił, żeby śniąca dokładnie obejrzała sponiewierany przedmiot z każdej strony i w każdej konfiguracji zanim kontynuował widowisko. Na jego mentalną komendę scyzoryk wysunął krótkie, metalowe okręgi, które niespodziewanie ugięły się i naprostowały niczym mrugające oczy. Zaraz za nimi, z obu stron sfatygowanej obudowy wyjrzały dwie pary nożyczek, kłapiąc ostrzegawczo w powietrzu. Cały arsenał pilniczków i innych otwieraczy ułożył się niżej, wymachując nieskładanie jakby odnóżami. Tym samym Herena trzymała teraz w palcach rozjuszonego, mechanicznego kraba, który ostatecznie wymsknął się z jej ręki by upaść na talerz i wojowniczo wymachiwać szczypcami w jej kierunku, cofając się i okrążając naczynie.
Im dłużej mu się przyglądała, tym bardziej scyzoryk zaczynał przypominać prawdziwego skorupiaka miotającego się na talerzu. Wraz z przybraniem pełnoprawnej formy owocu morza, na grzbiecie pancerza pojawił się jakże wymowny i prowokacyjny "X". Najpewniej dziewczyna miałaby większą zagwozdkę, gdyby pojedyncza, porzucona lilia, korzystając z jej nieuwagi, nie przemieniła się w szpikulec do homarów. Błysk w upiornym wydaniu nadal był kluczowym elementem snu.
Pytanie, czy dziewczyna będzie miała sumienie uśmiercić stworzenie, by dokopać się do sedna sprawy. Gdyby uświadomiła sobie, że niematerialny autor widowiska sterczy jej dosłownie za plecami, mało elegancko zaglądając przez ramię, najpewniej miałaby jeszcze większe opory przed czynnym uczestnictwem w jego performance. A tak, kolejne wyzwanie miotało się po talerzu a yurei nasłuchiwał co też ciekawego miała teraz do powiedzenia.
Ciąg myślowy, który prowadziła na głos póki co był w sprzeczności z jej jasną fryzurą i mało wybrednymi żartami na ten temat. Nawet w przestrzeni snu umysł Hereny zdawał się nie dawać za wygraną i nadal pracował na pełnych obrotach, co z perspektywy znużonego wszystkim trupa było czymś nowym w świecie, gdzie przeciętny śniący brał wszystko za pewnik niewarty analizy.
@Tohan Herena
Może bardziej niż miała pewność, że coś było nie w porządku ze sprawą powiązaną z uczelnią, na której studiowała - chciała, aby coś było nie w porządku? Chciała, żeby kryło się za tym wszystkim coś więcej i coś bardziej niezrozumiałego. Coś, w czym mogła grzebać i szukać, tak jak postaci w książkach o których czytała, kiedy jeszcze kontakty z rówieśnikami nie były dla niej tak łatwe. Chociaż czy kiedykolwiek się stały łatwiejsze? Czy jej zagubienie między fikcją a prawdą nie pogłębiało tylko jeszcze bardziej jej stanu? Wiedziała, że była przeklęta - to była jej jedyna pewność i jedyny fakt, który na swój temat wiedziała, bo każdy inny podważała. Chciałaby mówić, że jest piękna, ale za każdym razem w jej głowie rodziły się ciche głosy podważające to stwierdzenie. Mądra? Wiedziała dużo rzeczy przez fakt czytania o nich, ale nie zawsze do końca je rozumiała - studiowała japonistykę, która przecież była dla niej tak prosta i naturalna, w przeciwieństwie do tego co studiowali ludzie, których zaczynała poznawać tutaj w Japonii. Czy Shiimaura tworząca roboty nie miała większej wiedzy od niej? Nie rozumiała lepiej jak działa świat? Każda elektronika w jej dłoniach wydawała się działać w sposób inny niż zasilana przez malućkich magów upchniętych gdzieś w niewygodnych przewodach elektroniki.
Nie rozumiała co dokładnie działo się we śnie - jednak czy nie od tego były sny, żeby móc pozwolić porwać się każdej sytuacji, której się przyglądała? Czy nie dlatego tak bardzo do nich lgnęła? Nie dlatego...
Przyglądała się przez moment z zainteresowaniem temu jak scyzoryk w jej dłoniach się przemieniał, jak wszystko szło początkowo po myśli tego, o którym nawet nie wiedziała, że mącił w jej śnie. Skąd mógł wiedzieć, że blondynka zaraz w przestrachu wypuści to dziwne stworzenie na stół, odsuwając i zaraz wchodząc na krzesło, jakby to miało jej tutaj nie dosięgnąć. Jej dłonie drżały, a ona wbiła spojrzenie w krabopodobny, ruszając się przedmiot. Pobladła wręcz od razu, jeszcze zanim to stworzenie całkiem zaczęło przypominać kraba - jeszcze zanim lilia przemieniła się e szpikulec. Stała z przerażeniem na krześle, chcąc się wycofać - ogarniał ją strach i niepewność, przerażenie, nie ze względu na zadanie, które zostało jej postawione, a ze względu na stworzenie coraz żywiej przypominające zwierzę. Nie lubiły jej, nienawidziły jej klątwy. Nie chciały mieć z nią niczego do czynienia, czy to znaczyło...? Czy to był dziwny przekaz, że jeśli nie mogła się z nimi zaprzyjaźnić, powinna je zabić? Ale nie mogła, tak być nie powinno! Nie powinna ranić, to nie było w porządku, nawet jeśli tak wielokrotnie te wszystkie zwierzęta zraniły ją, drapiąc i gryząc, i atakując...
Spojrzała znów na szpile, nawet nie kwestionując tego, skąd ona się pojawiła na stole.
Ostrożnie kucnęła na krześle, wyciągając dłoń tak, aby stworzenie jej nie dotknęła. Szybko zabrała dłoń, czując jak jej ręce drżą w przestrachu, kiedy o milimetery minęły się z jednymi z silnych szczypiec. Nie chciała tego, nie chciała zostać zaatakowana. Dlaczego sen jej podpowiadał, że to ona powinna zaatakować? A jednak się wahała. Bała się zostać zaatakowaną, bała się że to coś na talerzu może za moment wydać się jeszcze większe i jeszcze silniejsze, znów zmieni swoją formę? Może dlatego powinna to zabić? Może nie powinna się tego bać?
Ściskała szpilę blisko swojego ciała, potrzebując czasu na podjęcie działania - potrzebując chwili, żeby zebrać jakkolwiek myśli, żeby wiedzieć jak to zrobić.
Powoli zmieniła pozycję na krześle, klęcząc na nim i wychylając się nad stół. Była przerażona, jej dłonie drżały, kiedy ostrożnie wysuwały się nad to dziwne stworzenie, nad jego zaznaczoną przez X skorupę. Bała się, że jego szczypce jej dosięgną, bała się że będzie miała zbyt wiele siły w dłoniach, albo szpila nie będzie zbyt ostra. Co jeśli była gumowa? Co jeśli była tylko iluzją, która zaraz zniknie z jej oczu? Z jej dłoni? Co jeśli to wszystko było pułapką, aby jej dłonie znalazły się bliżej tego stworzenia...?
Zamknęła oczy, biorąc głęboki wdech i krzywo celując, uderzyła z całej siły w stół - starając się w ten przedziwny X, w skorupę stworzenia, a kiedy tylko poczuła jak uderzyła w coś, nawet nie skupiała się na samym odczuciu i czy rzeczywiście dobrze wycelowała, a na zabraniu dłoni od tego. Od razu odskoczyła na krześle do tyłu, na tyle agresywnie i z takim przestrachem, że to się zachwiało, ale nawet nie wiedziała czy poczuła uderzenie przewracania się na ziemię, czy to wyłącznie jej umysł podpowiadał, że takie uderzenie powinno nastąpić. Zachwiała się na krześle, a ono razem z nią? Uderzyło z powrotem o ziemię, utrzymując równowagę? Nie wiedziała, kiedy zatrzymała dłonie przy sobie, przygarniając je do piersi i wciąż trzymając zamknięte oczy jakby bała się, że jedynie rozeźliła stworzenie.
- O nie... Ono się teraz zemści... - wyszeptała w cichym osłupieniu, wciąż w przerażeniu, jakby realizacja tego co zrobiła, a co mogło się nie powieść, dopiero teraz do niej docierała, że pogoń za tosterami mogła zmienić się w koszmar, w którym goniły ją kraby żądne zemsty.
@Touya Kiryuu
Nie rozumiała co dokładnie działo się we śnie - jednak czy nie od tego były sny, żeby móc pozwolić porwać się każdej sytuacji, której się przyglądała? Czy nie dlatego tak bardzo do nich lgnęła? Nie dlatego...
Przyglądała się przez moment z zainteresowaniem temu jak scyzoryk w jej dłoniach się przemieniał, jak wszystko szło początkowo po myśli tego, o którym nawet nie wiedziała, że mącił w jej śnie. Skąd mógł wiedzieć, że blondynka zaraz w przestrachu wypuści to dziwne stworzenie na stół, odsuwając i zaraz wchodząc na krzesło, jakby to miało jej tutaj nie dosięgnąć. Jej dłonie drżały, a ona wbiła spojrzenie w krabopodobny, ruszając się przedmiot. Pobladła wręcz od razu, jeszcze zanim to stworzenie całkiem zaczęło przypominać kraba - jeszcze zanim lilia przemieniła się e szpikulec. Stała z przerażeniem na krześle, chcąc się wycofać - ogarniał ją strach i niepewność, przerażenie, nie ze względu na zadanie, które zostało jej postawione, a ze względu na stworzenie coraz żywiej przypominające zwierzę. Nie lubiły jej, nienawidziły jej klątwy. Nie chciały mieć z nią niczego do czynienia, czy to znaczyło...? Czy to był dziwny przekaz, że jeśli nie mogła się z nimi zaprzyjaźnić, powinna je zabić? Ale nie mogła, tak być nie powinno! Nie powinna ranić, to nie było w porządku, nawet jeśli tak wielokrotnie te wszystkie zwierzęta zraniły ją, drapiąc i gryząc, i atakując...
Spojrzała znów na szpile, nawet nie kwestionując tego, skąd ona się pojawiła na stole.
Ostrożnie kucnęła na krześle, wyciągając dłoń tak, aby stworzenie jej nie dotknęła. Szybko zabrała dłoń, czując jak jej ręce drżą w przestrachu, kiedy o milimetery minęły się z jednymi z silnych szczypiec. Nie chciała tego, nie chciała zostać zaatakowana. Dlaczego sen jej podpowiadał, że to ona powinna zaatakować? A jednak się wahała. Bała się zostać zaatakowaną, bała się że to coś na talerzu może za moment wydać się jeszcze większe i jeszcze silniejsze, znów zmieni swoją formę? Może dlatego powinna to zabić? Może nie powinna się tego bać?
Ściskała szpilę blisko swojego ciała, potrzebując czasu na podjęcie działania - potrzebując chwili, żeby zebrać jakkolwiek myśli, żeby wiedzieć jak to zrobić.
Powoli zmieniła pozycję na krześle, klęcząc na nim i wychylając się nad stół. Była przerażona, jej dłonie drżały, kiedy ostrożnie wysuwały się nad to dziwne stworzenie, nad jego zaznaczoną przez X skorupę. Bała się, że jego szczypce jej dosięgną, bała się że będzie miała zbyt wiele siły w dłoniach, albo szpila nie będzie zbyt ostra. Co jeśli była gumowa? Co jeśli była tylko iluzją, która zaraz zniknie z jej oczu? Z jej dłoni? Co jeśli to wszystko było pułapką, aby jej dłonie znalazły się bliżej tego stworzenia...?
Zamknęła oczy, biorąc głęboki wdech i krzywo celując, uderzyła z całej siły w stół - starając się w ten przedziwny X, w skorupę stworzenia, a kiedy tylko poczuła jak uderzyła w coś, nawet nie skupiała się na samym odczuciu i czy rzeczywiście dobrze wycelowała, a na zabraniu dłoni od tego. Od razu odskoczyła na krześle do tyłu, na tyle agresywnie i z takim przestrachem, że to się zachwiało, ale nawet nie wiedziała czy poczuła uderzenie przewracania się na ziemię, czy to wyłącznie jej umysł podpowiadał, że takie uderzenie powinno nastąpić. Zachwiała się na krześle, a ono razem z nią? Uderzyło z powrotem o ziemię, utrzymując równowagę? Nie wiedziała, kiedy zatrzymała dłonie przy sobie, przygarniając je do piersi i wciąż trzymając zamknięte oczy jakby bała się, że jedynie rozeźliła stworzenie.
- O nie... Ono się teraz zemści... - wyszeptała w cichym osłupieniu, wciąż w przerażeniu, jakby realizacja tego co zrobiła, a co mogło się nie powieść, dopiero teraz do niej docierała, że pogoń za tosterami mogła zmienić się w koszmar, w którym goniły ją kraby żądne zemsty.
@Touya Kiryuu
Układanie scenariusza dla umysłu tak analitycznego i rozbieganego we wszystkich możliwych kierunkach nie było najprostszym zadaniem. Touya nie przywykł do lawirowania w warunkach przypominających raczej sztorm, niżli szumiący w bezwietrzny dzień ocean. To co zastał w uśpionej podświadomości Hereny zakrawało na widowisko o szerokiej skali i próby plastycznego wpłynięcia na ten rozległy teatr z tosterami w roli głównej był nie lada wyzwaniem, nawet dla takiego reżysera jak obecny tu yurei. Nadal mimo wykreowania restauracji i całej tej otoczki związanej z anonimowymi gośćmi, Kiryuu niemalże namacalnie odczuł, jak żądny odpowiedzi rozum kobiety naciska na zastane formy, by dokopać się do źródła i jednocześnie zdemaskować twórcę całego zamieszania.
Za to ze samej śledczej mógłby już czytać niczym z otwartej księgi. Nie tylko z powodu aparycji była egzotyczną ciekawostką, ale przekładało się to również na jej niespotykane w Japonii, żywe usposobienie. Przyzwyczajony do społecznej powściągliwości, Kiryuu z zainteresowaniem przypatrywał się szeregowi uczuć, które w spontanicznej kolejności opanowywały zarówno ciało jak i głos Hereny. Od niepewności, do żarliwego zainteresowania makabrycznym przedmiotem, który w trakcie przemiany najwyraźniej poruszył jedną z czułych strun kobiety. Być może fobię, traumatyczne wydarzenie lub zwyczajny, typowy dla płci pięknej wstręt przed stworzeniami, którym daleko było do urokliwej kulki futra z funkcją mruczenia.
Mimo wyraźnej niechęci czy też lęku, jasnowłosa pozostała względnie na miejscu, oszczędzając duchowi ewentualnej pogoni. Jakkolwiek pomysł z krabem okazał się nietrafiony i ryzykowny, nie spowodował wybudzenia, więc gdzieś z tyłu głowy wciąż tlił się cień szansy na przekazanie kilku informacji żądnej wiedzy studentce.
Stojąc gdzieś za plecami bohaterki, nieruchomo i bezszelestnie, widmo obserwowało ewentualną potyczkę. A przynajmniej na takową liczyło, skoro dziewczyna odważyła się chwycić za podsuniętą jej usłużnie broń. Żywiołowość reakcji nie pozwalała jednak ocenić Touyi czy kierował nią lęk o siebie a może raczej ciekawość związana z charakterystycznym znakiem na skorupie zwierzęcia. Te miotało się dalej po naczyniu, wymachując szczypcami z jeszcze większą zapalczywością na widok podtykanego szpikulca. Herena musiała zrobić to jednym, sprawnym ciosem, jeśli nie chciała ryzykować szram zadanych przez rozjuszonego skorupiaka. Najwyraźniej sama zdawała sobie z tego sprawę, nieco koślawo wymierzając mu pchnięcie, które miało stać się tym śmiertelnym.
Szpikulec spisał się w swojej roli, podobnie jak krab, który po otrzymaniu tak dotkliwych obrażeń zachrobotał w konwulsjach, by przy kliku specyficznych, śmiertelnych podrygach opaść bezładnie na wymazany krwią talerz. Tkwił tak w bezruchu, upewniając swoją oprawczynię o byciu martwym i nie stanowiącym zagrożenia truchłem. Bo w końcu morderstwo pozornie niewinnego stworzenia nie było ostatnim zadaniem, jakie czekało na jasnowłosą. Jeśli chciała poznać prawdę, musiała się do niej realnie dokopać.
W tym wypadku jak wzorcowy pracownik prosektorium. Kiryuu nie miał litości, jeśli chodziło o wystawianie na próby charakteru tej drobnej niewiasty o makabrycznych zainteresowaniach. Nie zamierzał jej jednak zostawić bez pomocy, bo kolejne nieprzyjemne doświadczenie mogłoby ją tym razem skusić do opuszczenia lokalu. Już teraz o mało nie upadła, gdzie gwałtowny ruch mógł spowodować wybudzenie kierowane nadmiernym skokiem adrenaliny.
- Pozory potrafią zmylić, prawda? - Odezwał się tuż nad jej ramieniem, cichym, nieco szorstkim głosem, jednocześnie sięgając po szpikulec, wciąż tkwiący w truchle skorupiaka. Wyrwał go jednym, sprawnym pociągnięciem, odkładając obok, na stole. Po czym nic sobie nie robiąc z naruszania przestrzeni osobistej śniącej, niczym dobrotliwy instruktor, wyczarowanymi znikąd szczypcami, zabrał się za porcjowanie kraba, największą uwagę poświęcając jego oznaczonemu tułowiu i operując tak sztućcem tuż zza pleców kobiety.
- Czasami prawda skrywa się głęboko. I to dosłownie. - Dodał tym samym tonem, wydzierając z cielska stworzenia coś, co wygladało jak karteczka rodem z chińskich ciasteczek.
- I potrafi być nieoczywista. - Podsunął zwitek na krawędź talerza, jednocześnie wycofując się poza obręb i bliskość ciała Hereny, momentalnie rozpływając się w powietrzu. Gdyby w całym ambarasie zdecydowała się sięgnąć po papier i zapoznać z treścią, mogła znaleźć kolejne zdanie, brzmiące jak fragment zagadki. "Ofiara bywa oprawcą".
@Tohan Herena
Za to ze samej śledczej mógłby już czytać niczym z otwartej księgi. Nie tylko z powodu aparycji była egzotyczną ciekawostką, ale przekładało się to również na jej niespotykane w Japonii, żywe usposobienie. Przyzwyczajony do społecznej powściągliwości, Kiryuu z zainteresowaniem przypatrywał się szeregowi uczuć, które w spontanicznej kolejności opanowywały zarówno ciało jak i głos Hereny. Od niepewności, do żarliwego zainteresowania makabrycznym przedmiotem, który w trakcie przemiany najwyraźniej poruszył jedną z czułych strun kobiety. Być może fobię, traumatyczne wydarzenie lub zwyczajny, typowy dla płci pięknej wstręt przed stworzeniami, którym daleko było do urokliwej kulki futra z funkcją mruczenia.
Mimo wyraźnej niechęci czy też lęku, jasnowłosa pozostała względnie na miejscu, oszczędzając duchowi ewentualnej pogoni. Jakkolwiek pomysł z krabem okazał się nietrafiony i ryzykowny, nie spowodował wybudzenia, więc gdzieś z tyłu głowy wciąż tlił się cień szansy na przekazanie kilku informacji żądnej wiedzy studentce.
Stojąc gdzieś za plecami bohaterki, nieruchomo i bezszelestnie, widmo obserwowało ewentualną potyczkę. A przynajmniej na takową liczyło, skoro dziewczyna odważyła się chwycić za podsuniętą jej usłużnie broń. Żywiołowość reakcji nie pozwalała jednak ocenić Touyi czy kierował nią lęk o siebie a może raczej ciekawość związana z charakterystycznym znakiem na skorupie zwierzęcia. Te miotało się dalej po naczyniu, wymachując szczypcami z jeszcze większą zapalczywością na widok podtykanego szpikulca. Herena musiała zrobić to jednym, sprawnym ciosem, jeśli nie chciała ryzykować szram zadanych przez rozjuszonego skorupiaka. Najwyraźniej sama zdawała sobie z tego sprawę, nieco koślawo wymierzając mu pchnięcie, które miało stać się tym śmiertelnym.
Szpikulec spisał się w swojej roli, podobnie jak krab, który po otrzymaniu tak dotkliwych obrażeń zachrobotał w konwulsjach, by przy kliku specyficznych, śmiertelnych podrygach opaść bezładnie na wymazany krwią talerz. Tkwił tak w bezruchu, upewniając swoją oprawczynię o byciu martwym i nie stanowiącym zagrożenia truchłem. Bo w końcu morderstwo pozornie niewinnego stworzenia nie było ostatnim zadaniem, jakie czekało na jasnowłosą. Jeśli chciała poznać prawdę, musiała się do niej realnie dokopać.
W tym wypadku jak wzorcowy pracownik prosektorium. Kiryuu nie miał litości, jeśli chodziło o wystawianie na próby charakteru tej drobnej niewiasty o makabrycznych zainteresowaniach. Nie zamierzał jej jednak zostawić bez pomocy, bo kolejne nieprzyjemne doświadczenie mogłoby ją tym razem skusić do opuszczenia lokalu. Już teraz o mało nie upadła, gdzie gwałtowny ruch mógł spowodować wybudzenie kierowane nadmiernym skokiem adrenaliny.
- Pozory potrafią zmylić, prawda? - Odezwał się tuż nad jej ramieniem, cichym, nieco szorstkim głosem, jednocześnie sięgając po szpikulec, wciąż tkwiący w truchle skorupiaka. Wyrwał go jednym, sprawnym pociągnięciem, odkładając obok, na stole. Po czym nic sobie nie robiąc z naruszania przestrzeni osobistej śniącej, niczym dobrotliwy instruktor, wyczarowanymi znikąd szczypcami, zabrał się za porcjowanie kraba, największą uwagę poświęcając jego oznaczonemu tułowiu i operując tak sztućcem tuż zza pleców kobiety.
- Czasami prawda skrywa się głęboko. I to dosłownie. - Dodał tym samym tonem, wydzierając z cielska stworzenia coś, co wygladało jak karteczka rodem z chińskich ciasteczek.
- I potrafi być nieoczywista. - Podsunął zwitek na krawędź talerza, jednocześnie wycofując się poza obręb i bliskość ciała Hereny, momentalnie rozpływając się w powietrzu. Gdyby w całym ambarasie zdecydowała się sięgnąć po papier i zapoznać z treścią, mogła znaleźć kolejne zdanie, brzmiące jak fragment zagadki. "Ofiara bywa oprawcą".
@Tohan Herena
maj 2038 roku