give up (Keita & Hime)
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Gotō Keita

Pią 16 Gru - 23:09
21 lipca 2035

Noc parna jak oddech składany w późnych godzinach, w lepkich klubach, gdzie oczy zaszłe mgłą alkoholu i zmieszanych z nim narkotyków. Jego ciało obeszłe zapachami innych, pod którymi warstewka potu oraz zwietrzała woń perfum. Spijana przez skórę gorąc ciąży ku wnętrzu, ku kościom, szpik gotuje się jak we wrzątku, gdy powieki opadają nad spojrzeniem ni to złym, ni wyczekującym. Cierpliwość pozostawił w klubie. Pomiędzy mieszającymi się ze sobą ciałami o napiętych mięśniach drgających pod opuszkami mijających je ludzi. I jego dłonie zacisnęły się na obcych biodrach, niby to przypadkiem. A może rzeczywiście los zarządził chciwymi jak u drapieżnika paznokciami. Sięgnęły one pachnącej wódką i erotyzmem skóry, gdy ta nachylała się ku oblepionej rozlanymi drinkami ladzie. Nie czekał i teraz też nie będzie. Na rozchylonych delikatnie ustach kładzie ciche westchnięcie, kiedy drzwi do mieszkania uchylają się przy niemrawym skrzypnięciu.
  Wewnątrz równie parno, choć małe, prostokątne okienko umieszczone pod sufitem uchylone. Półmrok rozbijany jest mdławym światłem ulicy jak wodospad wlewającym się do ciasnego wnętrza. Ale zapomni o niewygodzie nocy, która kładzie się nie tylko w pokoju, ale i drga od środka rozgrzanego alkoholem. Jest po drugiej, trzeciej? Niewielki, umieszczony w rogu pomieszczenia zegar miga niebieskawą tarczą, ale rozbiegane spojrzenie nawet się nie stara; myśli nie pognają ku tykającej wewnątrz wskazówce.
No chodź. — Ciche, ale stanowcze polecenie przepełznie przez gardło, gdy obróci się i na drugiej twarzy pociągłej ni to smutkiem, ni pewnością siebie złoży wyczekujące spojrzenie. Chwila zawahania, gdy legnie wzorkiem w niebieskich jak lazur oczach, ale niepewność znika wraz z dłonią chwytającą materiału tamtego spodni. Jakby mózg się odłączył, przestał funkcjonować i w przygnębionym acz rozognionym spojrzeniu szukał samego siebie. — Powiedziałem, chodź.
I przyciąga go do siebie, samemu lądując bliżej drugiej sylwetki, gdy wolna dłoń natarczywie sięga karku a usta z chciwością wpijają się w te drugie, język wślizguje pomiędzy wargi i przyciska go do siebie w próbie zespojenia dwóch ciał. Powieki mimowolnie opadają, gdy ciągnie ich do środka, w przerwie między sekundami ręką przesuniętą z karku zatrzaskując za sobą drzwi. Głośny grzechot towarzyszy plecom Hime, które nieprzemyślanie przywierają do metalu, bo pędząca siła jego ciała kieruje tym drugim. W głowie szumi krew a ta ręce ciągnie agresywniej, mocniej, bardziej. Nie jest chaotyczny, gdy powracając dłonią do karku wygina jego twarz ku sobie, przygryza delikatnie chłopięcą wargę, zaraz mocniej. Jak zwierzę spragnione sparingu, na własnej ziemi czujące się swojsko, pewniej, apodyktycznie. Palce wsuwają się w długie włosy, pełzną przez skórę, zaciskają na potylicy, gdy nieprzerywany pocałunek zabiera mu oddech, gdy druga z dłoni sięga biodra, gdy w końcu skłania go do uniesienia uda, na którym zaciska szpony niczym ptak pazury na małej ofierze. Głodne ciało przywiera go do drzwi jeszcze mocniej. W skórze przesiąkniętem parnością lata szuka zapomnianej, nieprzyzwoitej dawki intymności, którą chciał mu sprzedać już w toalecie, przelecieć jak niejednego przy basach głośnej muzyki, z jękiem wpajającym się w rytm stóp obijających się niedbale o parkiet. Kurwa. Czy to z ust uleciało przekleństwo, kiedy kciuk ciągnie jego podbródek niżej, bo chce go mocniej, szerzej, językiem wpełzając pod ten drugi. Wbija w niego biodra agresywniej, w końcu, bo może teraz, już bez podejrzanych spojrzeń dłońmi, oddechem, językiem, znaczyć go jak swojego. Bo przecież teraz jest jego. Na tę krótką chwilę, zawieszenie pomiędzy dniami, którego wyprze się już następnego ranka.
Hime — mówi łapczywie z uśmiechem ciągnącym kąciki wyżej, gdy rozkleja wargi z jego i swojej śliny, twarz od twarzy oddalając o niepotrzebne teraz milimetry. Zanim wypluje to zdanie od tak zaczęte, dla własnej przyjemności zaistniałe w myślach, gdy język badał kształt chłopięcych kłów, dłoń z potylicy przesunie ku chłopięcemu policzkowi. Kciukiem sięga kącika tamtego ust, by zaraz wsunąć go dalej, na szkliwo, ale na tym nie kończy, bo paznokciem haczy o mokry język i po jednym uderzeniu serca wsuwa się pod niego chciwym palcem. Parne jak ta noc powietrze ucieka z ust, przymrużone acz rozgorączkowane oczy śledzą najmniejszy wypiek na twarzy dzisiejszej zdobyczy a podniecenie zbierające się w mięśniach rozgryzione zostaje między zębami. Jeszcze nie. — To czym chcesz się pobawić?
Nachyla się ku niemu z pokusą zlizania zapachu, po raz kolejny zasmakowania ciała, ale tylko ręka, wciąż uwieszona na udzie, zaciska się mocniej, tym samym sugerując wstrzymywane ruchy. Raz jeszcze ciągnie tę nogę ku sobie, gdy druga dłoń wyślizguje się spod chłopięcego języka, łapie przeciwne biodro i ponownie zbliża go do drugiego ciała. Żarliwa potrzeba gnieździ się w podbrzuszu, ciągnie od pępka przez pachwiny, ale jest przecież cierpliwy, prawda? To pomyślawszy wciąż wilgotne od pocałunku usta kieruje ku tamtego szyi, językiem znaczy fragment skóry, który nagryza pospieszne acz boleśnie, ciągnie jego biodra gwałtownie, pozwala im upaść. I tak raz, drugi, trzeci.

@Hime Hayami


give up (Keita & Hime) AjTOsbT
Gotō Keita

Munehira Aoi and Hime Hayami szaleją za tym postem.

Hime Hayami

Sob 17 Gru - 23:42
Tyka w jego głowie, jak bomba, maltretuje powtarzalnością dźwięku, myśl, której nie potrafi nadać jeszcze kształtu. To mieszanka wybuchowa potrzeb i obaw, dłoni ciągnących ku drugiemu ciału, gdy umysł odcina się od fizycznej przyjemności, tłumiąc nią krzyk odbijający się echem między jednym uchem, a drugim. I ciało to, źródło otępiającego ciepła, rytm serca kompletnie obcego, potrafił przynieść komfortu więcej, niż takie, którego rytm zdążył już poznać. Bo i tutaj właśnie, w sytuacji nieznajomej, we wnętrzu rosło jeszcze jedno uczucie, skacząc po neuroprzekaźnikach i budząc ich zakończenia, jak wojowników do walki o przetrwanie. Ciałka ich, jeszcze wątłe i w niepełni rozgrzane, odbijają się nikle w spojrzeniu, przebić próbują się przez zamglone alkoholem źrenice, walczą i przestać nie zamierzają, dopóki nie zdobędą tego, na czym zależało im najbardziej. Jak języki ognia łapiące się źródła opału i cząstek tlenu, tak ten łapał się ludzi obcych i używek - paliwa i katalizatora.
Podążył za mężczyzną jak za przewodnikiem, nie zastanawiają się nad tym, co stanie się z nimi dłużej, aniżeli tyle, ile trwało przeewaluowanie zysków i ryzyka. Zyskać mógł to, czego najbardziej chciał, czego potrzebował jak powietrza, i choć stracić mógł przy tym dosłownie wszystko, od życia zaczynając, a o godności nawet nie wspominając, tak bliskość obcego ciała, egoistyczna potrzeba oddania kontroli komuś innemu - to grzech, za który pokuty odprawić nie potrafił. Więc pognał, ćma do światła lampki, nie dając sobie momentu nawet na to, by spytać gdzie jest jego źródło.
Drogi nie pamięta. Nie miała znaczenia, w obliczu śliskich potrzeb, tak prostych i zwierzęcych, wyraz którym dawał już od jakiegoś czasu. Objawiały się różnie, w kompletnej bezwstydności ruchów, gdy dłonie bezpretensjonalnie znaleźć potrafiły swoją drogę bliżej, zimne końce palców w kontraście z rozgrzanym brzuchem, badające strukturę żeber skrywanych pod mięśniami. W urywanych zdaniach, prośbach, bo wymagać nie potrafił. Szacunku, czasu. Liczyło się zaledwie zadowolenie drugiej strony, którym później, jak inkub, karmił się, budując niezmiernie niestabilną konstrukcję poczucia własnej wartości, w rytm jednostajnego przestań... przestań....
Proszę, nie przestawaj.
Dopiero w mieszkaniu faktycznie go dostrzega. Srebrzyste spojrzenie, przepełnione emocjami, których nazwać nie potrafił, twarz smukłą, spowitą cienką warstewką mieszkanki potu i narastającego między nimi napięcia, rosnącego wprost proporcjonalnie do dystansu, który poczynał odczuwać. Tak jest lepiej, łatwiej, dzięki niemu nie oponował, wpełzając do paszczy lwa, między zęby jego, teraz zaciśnięte na wardze. Ból ten, ekstatyczny, wyciąga z niego cichy jęk, wokalną prośbę o więcej, mocniej, bardziej, bez żadnej kontroli. Palce, choć nadal zimne, w kontraście znaczą skórę palącymi pręgami, gdy dłonie próbując przyciągnąć drugie ciało bliżej, niż fizycznie było to możliwie. By połączyć mogły się w jedno, wkraść się pod skórę wzajemnie i przebadać budowę dokładniej, dosadniej. Uniesione udo nie potrzebuje dalszych sugestii, by osiąść na biodrze, a koniec języka, jak na zawołanie, ulega pod naciskiem, ze spojrzeniem bezwstydnie wbitym w twarz drugiego; głębokich oddech wypełnia płuca, pali, rozciągając usta w szerokim uśmiechu. Dwa płomienie, schowane pod powiekami, rozpalone już w pełni swej okazałości, niezmącone zalążkami łez kręcącymi się w kącikach. Na pytanie nie reaguje od razu, wpierw zęby zaciskając na skórze, nie za mocno, tyle o ile, w zaczepnym wyrazie.
I po tym dopiero, w mięśniach, których kontrola utrudniona, zbiera wystarczająco siły, by miejsca ich zamienić, a metal mógł ukoić czerwieniejące jeszcze na plecach Goto wstęgi, a sam spływa zgrabnie niżej, ustami znacząc mokrą drogę wzdłuż szyi, językiem, jak pędzlem, malując palące znaki. W gardle zbiera się odpowiedź, choć to nienaturalnie jest zaciśnięte, jakoby przygotowane na ewentualnie, z czasem, zaciskające się na nim palce.
Czym? —  dopytuje, z uśmiechem majaczącym zarówno na ustach, jak i w tonie. Odsuwa się wreszcie, choć nie przyszło to z łatwością - spojrzeć jednak chce na jego twarz, pozwalając, by i on mógł dostrzec rosnące na jego zadowolenie. Pociąga go za oślep, za sobą, tam, gdzie znajdować mogło się łóżko, cel dzisiejszej wycieczki, ostoja, w której to wszystkie emocje miały wziąć górę, pozbawione resztek trzymającej ich w ryzach kontroli. Zmusza go, sugeruje może bardziej, by usiadł na skraju, samemu lądując przed nim na kolanach, w geście najwyższego wyrazu uległości. Palce wbija w uda, twarz przysuwając ku niemu, gdy paznokcie pną się wyżej, w stronę pachwin, w zagłębieniach których usadza kciuki, pozostałości dłoni zaciskając na biodrach — Kim, Keita. I sam powinieneś zadać sobie to pytanie — końce zębów wbijają się w dolną wargę, w twarz bije upał płynący z przebijającym się przez skórę szkarłatem. W oczach miga sugestia, tak wyraźna, oczekująca jedynie zgody na to, by stać się mogła realna.


give up (Keita & Hime) Urb97L4
I was given a heart before I was given a mind
A thirst for pleasure and war, a hunger we keep inside
Hime Hayami

Munehira Aoi and Gotō Keita szaleją za tym postem.

Gotō Keita

Pon 19 Gru - 11:00

+18:




give up (Keita & Hime) AjTOsbT
Gotō Keita

Munehira Aoi, Hime Hayami and Yuri Chie szaleją za tym postem.

Hime Hayami

Pią 23 Gru - 21:05
+18:

@Keita Gotō give up (Keita & Hime) 1968037743


give up (Keita & Hime) Urb97L4
I was given a heart before I was given a mind
A thirst for pleasure and war, a hunger we keep inside
Hime Hayami

Warui Shin'ya, Munehira Aoi and Gotō Keita szaleją za tym postem.

Sponsored content
maj 2038 roku