Renhatsu Yen - budowa
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Gość
Gość
Sob 17 Gru - 23:06
Renhatsu Yen
18.12.2012 - 22.12.2035

MIEJSCE URODZENIA
Nanashi
Miejsce zamieszkania
Nanashi

Grupa
Brak
Stanowisko
Brak
Zawód
podziemny lekarz, oficjalnie: kelnerka w kociej kawiarni (Centrum Fukkatsu)

Kolor włosów
Czerwony - farbowany z ciemnego blondu.
Kolor oczu
Brązowy/bursztynowy
Wzrost
172
Waga
62

Znaki szczególne
Blizny pooperacyjne na prawym barku i ręce; inne drobne szramy rozrzucone po ciele; okulary (zakładane jedynie do czytania i jazdy); wąskie, delikatne nadgarstki z uwidocznionymi ścięgnami i żyłami; zawsze czyste (choć zwykle znoszone) ubrania, najczęściej białe koszule; na przegubie zawiązany kilkakrotnie łańcuszek z zawieszką w formie srebrnej śnieżynki; skrupulatnie farbowane włosy, prześwitujący naturalny kolor jest często oznaką pogarszającego się samopoczucia.


⠀⠀⠀⠀Lubiłam wierzyć, że wszystko jest winą pecha, a nie moich własnych, nieporadnych (a niekiedy wręcz okropnych) życiowych decyzji. Było coś uspokajającego w myśli, że jakaś potężna, pozostająca poza moim zasięgiem siła, rozgrywa pokraczną partyjkę szachów i porusza pionkami - w tym mną - po planszy, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Byłam wyłącznie figurą, niezbyt istotną z resztą, która życie przyjmowała takim, jakie mi je ofiarowano. Nie znałam alternatyw. Do dzisiaj z resztą chyba ich nie znam.
⠀⠀⠀⠀Na swoje życie spoglądam jak przez szybę. Przykładam oko do niewielkiego otworu i naporem palca wprawiam przestarzały mechanizm w ruch, przez co na moich oczach obrazki zmieniając się z ostrym, plastikowym trzaskiem. Wszystko jest jak w zabawce dla dzieci, tanim kalejdoskopie oprawionym w przejaskrawioną tubę. Podobno miałam taką w dzieciństwie. Oto co pokazują mi kolejne klisze:

⠀⠀⠀⠀Jestem mała. Mam związane po obu stronach głowy króciutkie kucyki, a wściekle różowa spinka przyciska moją grzywkę do złocistej czupryny. Wtedy miałam jeszcze bardzo jasne, dziecięce włosy i zarumienione policzki. Ojciec ubrany w garnitur, z butami wypastowanymi na błysk udaje, że nie przeszkadza mu brud naszego mieszkania przyklejający się do jego podeszwy. Wręcza mi prezent (są moje urodziny?), oprawione w czerń i złoto pudełko, które samo w sobie wydaje mi się cenniejsze niż wszystko, na co kiedykolwiek padł mój wzrok. Nie pamiętam co zawierało - pewnie i tak zostało sprzedane w zamian za jedzenie, ale pamiętam jego twarz. Doskonale udawał, że cała ta sytuacja go nie obrzydza i wierzę, że chciał o nas dbać. Był porządnym mężczyzną, ale na jego pozycji nie wypadało się przyznawać do kochanek i bękartów.

⠀⠀⠀⠀Przy kolejnym kadrze rozmywa mi się trochę wzrok. Z wiekiem wreszcie nauczyłam się płakać, ale na obrazku stoję z obdartymi kolanami i nieadekwatnie szerokim uśmiechem. Brakuje mi tam przynajmniej trzech zębów, a i tak szczerze się jakby zależało od tego moje życie. Byłam wtedy szczęśliwa. Jak wrócić do tych czasów? Oto ja, zbyt wysoka na swój wiek, wieża z obciętymi "na chłopaka" włosami. Obok mnie Ryś, Puszczyk, Mysza i Szczur (którzy byli rodzeństwem). Ja byłam Wroną. Nasze przezwiska, nasze przygody, nasze dzieciństwo i raj, z którego przyszło nam zbyt szybko dorosnąć. Puszczyk - miły chłopiec z dużymi oczami wkręcił się w narkotyki i zmarł przed dwudziestką. Mysza zaszła w ciąże z jakimś pijaczyną kiedy miała trzynaście lat. Odrąbał jej głowę siekierą, a narzędzie zostawił w nabrzmiałym brzuchu. Ryś chciał się wyrwać i pociągnąć mnie ze sobą, ale nie byłam gotowa zostawić matki. Tylko Szczura mijam jeszcze niekiedy na ulicy. Nasze spojrzenia krzyżują się na moment, ale nie mamy sobie nic do powiedzenia.

⠀⠀⠀⠀Na trzecim kadrze jestem ja, pisząca to KP I: Work in Progress.
avatar
maj 2038 roku