Nothing good to do, just bored to death
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Kitamuro Eri

Pią 23 Gru - 3:08
Nothing good to do, just bored to death 464fd9d9ba7c3450c9a8ae98f3e03362

Kolejny wieczór, który planowała spędzić w tym miejscu, dokończając jeszcze chwilę wcześniej papieros. Nie siliła się dzisiaj na zbytnią elegancję, stawiając na prostotę. Czarne spodnie, czarna koszulka na ramiączkach z dekoltem, srebrny wisiorek, a na wszystko czarna, materiałowa kurtka o rękawach trzy czwarte, który tylko. Weszła do baru, powolnie wodząc wzrokiem po twarzach znajdujących się w środku osób, jakby szukała swojej dzisiejszej ofiary na towarzystwo - kogoś nowego lub kogoś, kogo już w choć minimalnym sposobie rozpoznawała? Nie była do końca pewna, nie miała w końcu do końca zaplanowanego wieczoru.
Mieszkając w Karafurunie i mając pod nosem tak wiele miejsc, zwykle wychodziła na ulicę i pozwalała ponieść się nogą tam, gdzie akurat miały ją zanieść. Czasem wybierała zupełnie nowe miejsce, tylko ze względu na fakt, że wydawało jej się, że w środku działo się coś ciekawego - kiedy innym razem, podobnie jak dzisiaj, zdecydowała się na jedno ze stalszych miejsc, które odwiedzała.
Może miała cichą nadzieję na ponowną rozmowę, i dyskusję, na które nie często miała okazje?
Podeszła do baru, a rozpoznający ją barman tylko się uśmiechnął, zaraz przygotowując to, co zawsze zamawiała. Gin z tonikiem, tak na dobry początek dzisiejszej nocy, bo co było lepsze od klasyków?
Obracając się w prawo, dostrzegła przy jednym ze stolików znajomy zarys twarzy. Kiedy tylko otrzymała i zapłaciła za swoje zamówienie, ruszyła w jego kierunku, dosiadając się bez pytania z uśmiechem.
- Kolejny dzień na picie, zaraz zacznę się martwić, że masz problemy, Noriaki - rzucił spokojnie, chociaż czy sama często nie była stałym bywalcem podobnych miejsc? A jednak czasem potrafiła pić jeden drink przez całą noc, nie będąc w stanie go skończyć. Może łatwiej było nie myśleć, kiedy dookoła znajdywał się taki szum pijackich ludzi? Może było łatwiej wyłączyć myśli, a może zacienie tego miejsca sprawiało, że czasem poruszające się na granicy widzenia cienie nie były aż tak przerażające?
- Kolejny ciężki dzień? Czy bez ekscesów tym razem? - zapytała, zastanawiając się czy to była jego forma odreagowania. Ona... chyba najczęściej sięgała po papierosy. Głód nikotynowy był czasem nie do zniesienia. Jej wzrok jednak przesunął się powoli po sylwetce, która wydawała się być zupełnie zagubiona w tym miejscu. I nieco zakrwawiona. Bójka? Jednak nikt nie zwracał na niego uwagi... jakiś nowy duch? Nie zdążyła jeszcze nadrobić informacji o wydarzeniach, kiedy poprzednią noc spędziła w garnizonie i tak naprawdę niedawno wróciła do mieszkania w mieście. Czasem wypadała zupełnie z obiegu...
- Coś słyszałeś o morderstwach? Biedak, wydaje się być zupełnie zagubiony... - westchnęła, przesuwając wzrok na członka klanu Minamoto, tak aby dusza nie nabrała podejrzeń, że ktoś go jednak widział. - Jak myślisz? Niespełniona miłość, sam szok? Czy jeszcze co innego go tutaj trzyma? - zapytała, chociaż opcji było tak wiele. A cień powoli zaczynał się przesuwać w stronę wyjścia z baru, jakby chciał dalej szukać... czegoś.
Powinni zareagować? Dokonać egzorcyzmów? Ostrzec go... właściwie przed czym? Przed innymi yokai? Największą łaskę, jaką mogliby mu dać, byłby egzorcyzm, ale egzorcyzm przeprowadzany w tak tłocznym miejscu jakim dzisiaj był bar, nie należał do najprzyjemniejszych czynności. - Ciebie by coś tutaj zatrzymało? Tak jak niektórych? - zapytała, zaraz jednak upijając łyk swojego ginu i posyłając uśmiech. - Wiesz, wolę wiedzieć, na wszelki wypadek w co mam strzelać jak przyjdzie mi cię egzorcyzmować.


Nothing good to do, just bored to death P2Y5Skr
Kitamuro Eri
Yōzei-Genji Noriaki

Nie 25 Gru - 1:07
Był ubrany formalnie - szyty pod miarę garnitur, jasna koszula i zawiązany pod szyją krawat. Srebrne mankiety oraz przypinka z rodowym herbem przy kołnierzyku dodawała mu aury niedostępności, która w sposób naturalny ciągnęła się za nazwiskiem. Nie oznaczało to jednak, że świadomie zrażał do siebie ludzi. Była to swoista wypadkowa spowodowana wychowaniem, niż faktyczną skazą na charakterze. W końcu nie był odludkiem, miał znajomych, potrafił odwiedzać przybytki należące do klasy niższej i znajdować w tym przyjemność. W końcu tak było i teraz kiedy jak gdyby nigdy nic siedział, sączył soju, ćmił papierosa i kontemplował nad chwilą. Może na coś czekał, oczekiwał. Kto wie...?
- Jeżeli mam to nie mniejszy niż ty, Kitamuro - Guziki marynarki miał rozpięte, jedną ręką podpierał brodę, a wolną dolewał do szklanki. Dopiero gdy skończył przeniósł spojrzenie na właścicielkę. W porównaniu do niej nie potrafił przekonać się do tego by zwracać się bezpośrednio po imieniu.
- Wręcz przeciwnie. Właściwie od dawna nie było ciężkich i tylko dlatego nasze ścieżki przecięły się ponownie - przez chwilę zastanawiał się jeszcze nad tym co mógł zdefiniować, jako eksces, lecz porzucił ten pomysł. Podniósł szklankę z zamiarem zaczerpnięcia alkoholu, lecz jak ten miał już zwilżyć usta wstrzymał się i westchnął - Nie myślę i ty też powinnaś. Zostaw jak jest. Nie nam osądzać czy jest biedny, czy nie póki nie ma wpływu na nasz świat. To, że mamy wgląd w jego do niczego nas nie upoważnia. Jesteście tacy nadgorliwi - Wy, Tsunami. Uśmiechnął się pobłażająco - Nigdy tego nie rozumiałem. Może właśnie rozwikłanie tej zagadki stałoby się moim celem...? - nieznacznie kpił z żarliwości kobiety do egzorcyzmowania wszystkiego co lewituje i nie oddycha [b]- Właściwie przyszedłem tutaj nieco mając nadzieję, że ciebie spotkam. Zastanawiam się, czy słyszałaś może o niecodziennych rzeczach mających miejsce w Asakurze...[b]


Ostatnio zmieniony przez Yōzei-Genji Noriaki dnia Nie 25 Gru - 22:10, w całości zmieniany 1 raz
Yōzei-Genji Noriaki
Kitamuro Eri

Nie 25 Gru - 13:11
- To chyba dobrze, móc wypocząć? - rzuciła z uśmiechem, wcale niezrażona brzmieniem swojego nazwiska, które było tak naturalne. Może sama już dawno się nie przejmowała tym? Imię czy nazwisko, to jak publicznie miała się do kogo zwracać w swoim wolnym czasie - może nie miała już siły na martwienie się tym, kto i co by wziął sobie do serca na jej temat, słysząc jak zwracała się do innych. - Jeśli mniejszy nawał pracy jakkolwiek można nazwać odpoczynkiem... - dodała już trochę ciszej, wiedząc, że to nie zawsze z tym się wiązało - czasem więcej pracy mogło zagwarantować lepszy odpoczynek niż słodkie leniwe dni. Po prostu człowiek miał czym zająć ręce i myśli.
Uśmiechnęła się, słysząc o nadgorliwości, upijając z własnej szklanki nieco alkoholu. Pokręciła delikatnie głową. - Powinnam cię przedstawić jednemu z naszych dowódców, dopiero byś zobaczył nadgorliwość w czystym wydaniu - stwierdziła, mając na myśli Nakashimę - jeśli uznawał ją za nadgorliwą, ciekawe co uznałby o nim? Szaleniec chodzący pośród wojskowych? Chociaż czy to nie taki tytuł im przysługiwał, niezależnie od podejścia? Inni nie rozumieli, ale nie mogła ich osądzać - trudno było zrozumieć śmierć, a jeszcze trudniej wytłumaczyć to wszystko, co było im widzieć po tej śmierci. Sama i tak miała szczęście...
- Krążyć po świecie i próbować zrozumieć, dlaczego niektórzy nienawidzą takich jak on? A może odkryć, dlaczego niektórzy widzą Kakuriyo, kiedy innym to nie jest dane? - dopytała, zaraz marszcząc jednak brwi na jego słowa. Nie mieszkała w Asakurze - najwięcej czasu tak naprawdę spędzała między Karafuruną, a garnizonem, i poza granicami miasta, w których akurat miejsce miało dane zadanie. Nie nadążała nad tym, co działo się w samym Fukkatsu, a szczególnie kiedy chodziło o dzielnicę podpadającą pod rządzenie Minamoto. Nie musieli się wtrącać w to, czy potrzebowali pomocy - byli w stanie sobie poradzić, wiedziała w końcu o tym.
- Coś masz na myśli dokładnie? Myślałam, że macie wszystko pod kontrolą - dopytała, zerkając na niego z zastanowieniem przez dłuższą chwilę. Nie uznawała, żeby każdy z ich klanu był zaznajomiony ze sztuką egzorcyzmów - chociaż była niemalże pewna, że jako nieliczni wiedzieli zawsze o tym świecie, który niekoniecznie był widoczny dla innych. - Nie ukrywam, chyba zaczynasz mnie przerażać, jeśli się okaże, że potrzebujecie naszej pomocy... coś poważnego? Czy po prostu ludzka ciekawość?


Nothing good to do, just bored to death P2Y5Skr
Kitamuro Eri
Yōzei-Genji Noriaki

Nie 25 Gru - 23:34
To chyba dobrze, móc wypocząć?
- To prawda - kłamał. Wyraz niezgody na twarzy dysonował z dźwiękiem wypowiadanych słów. Trudno powiedzieć, czy próbował być ironiczny, czy też był nieudolnym kłamcą. Biorąc pod uwagę towarzyszącą mu powagę chodziło o to drugie. Bo tak, nie lubił tych momentów, kiedy nie wiedział co ze sobą zrobić. Jak ryba wyrzucona na pustynne piaski miotał się z pragnieniem zanurzenia w odmętach obowiązków. Nie odwoływał się do dywagacji ani nadmiernego narzekania na własne obowiązki, ich ilości. Te były związane z klanem i nie powinny dotyczyć ludzi spoza. Nie czuł się też zobowiązany przed Eri do obnażania się. Bardziej słuchał - z kulturalnym zainteresowaniem.
- Czy to groźba? Ale wierzę na słowo, że wszyscy jesteście z podobnej gliny - nadgorliwi, uprzedzeni. Tsunami w jego oczach nie prezentowało zbyt wiele poprawnych wartości. Była to raczej kwestia tego, że Minamoto kulkowało zupełnie inne. Konflikt był rzeczą naturalną.
Nie powinien się śmiać, a jednak rozbawienie wyszło z niego niespodziewanie. Towarzyskie faux pas skrył za dłonią przysłaniającą usta - Przepraszam, przez myśl mi nie przeszło, że za nadgorliwością może kryć się coś bardziej filozoficznego poza zwykłym uporem. Gdybym utknął pewnie po maksymalnie tygodniu udowodniłbym sobie rację i spoczął w spokoju. Głębsze zastanawianie się na takimi sprawami... to jak próba odpowiedzi na pytanie dlaczego woda jest mokra, a ogień parzy. Niektórzy nienawidzą, inni kochają, jeszcze inni wykazują obojętność. Jedni widzą, inni nie. Wszystko ma służyć równowadze i harmonii. Tak jak ten miłujący, tak ten nienawidzący ma w tym planie swoją część do odegrania. Należy przyjąć darowane przeznaczenie i realizować je w miarę swoich możliwości. Kwestionowanie tego przysporzy ci tylko więcej siwych włosów, Kitamuro, powinnaś uważać - wyraził swoją opinię z serdeczną wiarą w to, że być może wypowiedziane przez niego słowa wpłyną na kobietę, której nie powinien zaskoczyć jego pogląd na sprawy życia i śmierci - były wyjątkowo typowe dla członka klanu Minamoto.
- To niegrzeczna uwaga biorąc pod uwagę, że pomimo waszej interwencji jakiś czas temu w Parku w związku z yōkai kategorii B morderstwa wcale nie ustały - wypowiedziane słowa nie były złośliwością, a raczej upomnieniem by ostrożniej dobierała słowa. Zasugerować komuś z klanu Minamoto że być może sobie z czymś nie radzą i być może przyszedł prosić o pomoc. Na czole pojawiły się zmarszczki zniesmaczenia - Zastanawiam się czy to co dzieje się w centrum Fukkatsu nie rozprzestrzenia się na Asakurę, czy to jednak dwie odrębne sprawy. Widzisz, od pewnego czasu przyglądam się temu co się dzieje wokół i szukam wzorca, staram się spojrzeć z szerszej perspektywy. Powiedz mi więc, czy obecnie słyszałaś coś o Asakurze? Czy zdarzyło ci się w Fukkatsu natknąć się na czarne plamy przypominające tusz...? Oczywiście widoczne tylko dla takich jak my - stuknął paznokciem w puste szkło.
Yōzei-Genji Noriaki
Kitamuro Eri

Pon 26 Gru - 19:48
Nie skomentowała, uśmiechając się tylko lekko na jego słowa - krótko, sugestywnie. Ale czy sama tego nie znała? Teraz spała lepiej, a jednak miała w swoim życiu tak wiele momentów, w którym odpoczynek po prostu nie przychodził - mimo czasu, mimo możliwości, coś ją stopowało. Czuła się jakby nie mogła znaleźć dla siebie wtedy miejsca, jakby każde przemieszczenie się gdziekolwiek jedynie bardziej bolało. Brak skupienia, brak chęci, brak... czegokolwiek. Pustka i otępienie.
Czasem ból fantomowy. Szczególnie po wypadku. Jakby coś, czego nie było, wciąż chciało dawać o sobie znać.
- Czy nie wszyscy tacy są? Po części? - rzuciła z uśmiechem, nie mogąc nawet zaprzeczyć. Cóż, jej samej zajęło wiele lat zanim zrozumiała różne kwestie w życiu - zanim zmieniła podejście do tego, co widziała. Tsunami dało jej cel, który raz straciła przez yokai i nie chciała go podważać. Wtedy... w tamtych latach to było jedyne, co pozwoliło jej odżyć i żyć, a nie zwyczajnie gnić przez dzień i noc, kiedy nie potrafiła znaleźć miejsca dla samej siebie.
Harmonii, którą czasem zakłócano - którą tak trudno było utrzymywać. Nie byli nieomylni, popełniali błędy, popełniali...
- Przeznaczenie lubi sobie drwić. I nigdy nie wiesz, co komu i co jest przeznaczone do końca, nie uważasz? - rzuciła z lekkim uśmiechem, przyjaznym. Nie zrażona ani jego komentarzem, ani jego słowami. Cóż... nie dało się ukryć, że przywykła do tego, aby z niektórymi rzeczami po prostu nie walczyć w życiu. Nie na siłę, nie do momentu, w którym nie dało się podnieść.- Kwestionowałam gorsze rzeczy i jeszcze siwizna mi nie wyszła, chociaż pewnie i na to przyjdzie czas. Dlaczego to wszystko się widzi? Dlaczego to ty przeżyłeś, a nie ktoś inny, dlaczego... zawsze tyle pytań, na które nie dostanie się odpowiedzi... - westchnęła, kręcąc lekko głową. Z wiekiem łatwiej przychodziła jej akceptacja, to że niektórych rzeczy się nie kwestionowało - chociaż może to było za sprawą zmęczenia?
- Już się kajam bardzo nisko - odpowiedziała z uśmiechem. Zapominała jak niektórzy podchodzili do tradycji - tym bardziej Minamoto. Tym bardziej ci, którzy tak silnie byli przy swojej całej rodzinie... Pokręciła jednak głową.
- Gdybyśmy wtedy znali przyczynę, najpewniej by już ustały... - westchnęła ciężko, z lekką rezygnacją. Zaraz po tym jednak zmarszczyła brwi, sięgając po serwetkę i wyrywając w niej mały fragment. Ułożyła ją na stole, nieco odsuwając dopiero co oderwaną część.
- Z tego co rozumiem, Asakura jest... nieco innym przypadkiem - powiedziała, zaraz paznokciem zaznaczając kilka linii na większej części - jakby zaznaczała linie między dzielnicami. - To co się dzieje w Karafurunie, łatwo rozprzestrzenia się na centrum, albo na Nanashi, albo jeszcze na portową... Ale często zdaje się nie rozprzestrzeniać dalej - powiedziała, zaraz wyciągając słomkę ze swojego napoju i pozwalając kilku kroplom z niej spaść na oderwany fragment chusteczki, jakby coś znaczyła. Po tym wycelowała tą słomką w Noriakiego. - A moja teoria na ten temat jest taka, że to kwestia tych punktów... tych świątyń - powiedziała, na moment urywając głos. - Kwestia Minamoto... Szczerze? Jak dla mnie jeśli coś dzieje się w Asakurze, musisz szukać w historii swojej rodziny. Całkiem dobrze radzicie sobie przy wszystkich świątyniach, więc tutaj na pewno plus... - stwierdziła, zastanawiając się przez moment. Oparła się nieco bardziej o krzesło, wygodniej. Zawahała się, słysząc o plamach tuszu. Pokręciła jednak głową prędko.
- Zapytam w dowództwie, ale nie wiem czy coś będą wiedzieli na ten temat... Zazwyczaj staramy się nie ingerować w to co w Asakurze, chociaż mocno zależy - stwierdziła, zaraz jednak przesuwając wzrok na mężczyznę. - Martwi cię to? Yokai? - dopytała, wygodnie opierając łokieć na stoliku. - Szerszą perspektywą chyba jest to, że yokai... są po prostu jak my. Czasem mają własne powody do mieszania się w nasz świat. I masz rację, większość Tsunami nie pyta... Ale wiesz, czego się nauczyłam? - rzuciła z uśmiechem, zaraz wskazując na jego pustą szklankę kikutem. - Manierka z sake do podzielenia się z duchem, a ten nagle inaczej do ciebie podchodzi. Czasem trochę mięsa, czasem coś innego... ale alkohol dobrze mieć w terenie. Tak na wszelki wypadek. Wyraźnie alkoholizm zostaje z nami nawet po śmierci, więc postaraj się go nie nabawić, jeśli planujesz rozmyślać nad sensem istnienia jako yurei kiedyś.


Nothing good to do, just bored to death P2Y5Skr
Kitamuro Eri
Yōzei-Genji Noriaki

Pon 26 Gru - 23:01
- Szczęśliwie nie - zaprzeczył z dużą dozą wdzięczności do świata. On sam nie należał do ludzi upartych, krnąbrnych, wychodzących na przeciw, kwestionujących. Może to sprawa surowego wychowania, dorastania w tradycji minionych pokoleń, zaszczepionej we krwi uległości oraz posłuszeństwa wobec klanu, lecz nigdy nie poszukiwał odpowiedzi, na pytania zadawane przez kobietę. Jak dobrze wytresowany pies, nie przekraczał naznaczonych granic. Miał strzec, miał chronić, a gdy zostanie nakazane - zabić. Nawet kiedy poprowadził ostrze przez piersi kobiety, którą niegdyś kochał - nie szukał wymówek, wyjaśnień, powodów. Nie pytał dlaczego. Dlaczego akurat ona. Wykonywał zadanie do którego realizacji był wychowywany. Wszystko było takie oczywiste. Przeżył, bo ścieżka którą kroczył nie dobiegła końca. Dalej więc po niej stąpał i zaprowadziło go to do niepasującego do jego gustu baru w którym siedział na przeciw kobiety z którą również było mu na co dzień nie po drodze na bardzo wielu płaszczyznach. Jak inaczej to nazwać, jak nie przeznaczeniem?
- Może minęłaś się z powołaniem, Kitamuro. Być może wydział myśli filozoficznej na Uniwersytecie Fukkatsu byłby zobowiązany gdybyś zastanowiła się nad spleceniem z nim swojej przyszłości. Skoro siwizna ci nie straszna to wygląda na to, że jest jeszcze na to czas - udzielił grzecznej odpowiedzi na zawieszone w przestrzeni retoryczne pytania, problematykę akceptacji oraz kwestionowania. Nim odpowiedział wyraźnie zamyślił się nad tym co powiedziała, lecz nie kontynuował wątku mając wrażenie, że kierunek w którym rozmowa zaczęłaby zmierzać stałby się niewygodny. Wolał by rozmowa nie stała się bardziej prywatna, niż powinna. Kulturalnie wyczuł odpowiedni moment na jej ucięcie tematu w elegancki sposób.
Zmarszczki niezadowolenie wygładziły się, kiedy kobieta zrozumiała sugestię i w nieco żartobliwy sposób uznała jego uwagę. Mniej lub bardziej poważnie, lecz jednak. Szczerze jej reakcja miło go zaskoczyła. Czy to była kwestia doświadczenia i idącego za nim zrozumienia, czy wrodzonej elastyczności - na chwilę obecną nie potrafił wycenić. Uwagę przeniósł na to jak manipulowała otaczającymi ją przedmiotami by po chwili w prowizoryczny sposób rozścielić na barowym stoliku coś na wzór mapy działań.
To co mówiła początkowo nie było czymś zaskakującym. Słuchał tego co miała do powiedzenia. Własciwie odniósł wrażenie, że ktoś wypowiada na głos jego własne myśli utwierdzając go we własnym przekonaniu.
- Tak, tak też robię - przyznał. Jak tylko miał chwilę to przeglądał rodowe zapiski, rekordy. Ochrona klanu i granic na których rozpościerany był wpływ należało do jego powinności - Chciałem zaciągnąć opinii kogoś z poza klanu. Nie mam do tego na co dzień możliwości. Właściwie nie sądziłem, że przychodząc w to samo miejsce co ostatnio spotkam cię drugi raz. Być może właśnie dla tego przeżyliśmy do chwili obecnej - nieco zażartował nawiązując niezobowiązująco do wcześniej wymienianych poglądów. Był szczery.
Rozczarowanie przemknęło po jego twarzy, jak usłyszał, że słyszała o plamach tuszu, lecz nie było to specjalnie zaskakujące. Kiwną potakująco głową. Tak, niepokoił się.
- Właściwie nie chodzi tylko o tę sytuację, lecz o całokształt. Zastanawiam się...Weźmy chociażby cofnijmy się do tajemniczych śmierci w centrum Fukkatsu - wyeliminowaliście demona, lecz ofiary się ciągle pojawiają. Nie wydaje ci się, Kitamuro, że to co się zadziało, a właściwie jak się zadziało, sprawia wrażenie aż nazbyt wyreżyserowanego, zaplanowanego...? Dzieje się coś złego, ludzie się interesują, dociekają, pojawia się kozioł ofiarny, po jego eliminacji garda jest na nowo luzowana, czujność wszystkich uśpiona i właśnie wtedy na nowo pojawia się ruch, kolejny trup - uściślił, ubrał w słowa swój niepokój przenosząc bystre spojrzenie na swoją rozmówczynię - Yōkai sa jak my, lecz z takim wyrachowaniem i planowaniem z ich strony się jeszcze nie zetknąłem - To go niepokoiło - Kierują nimi pragnienia, głównie czysto pierwotne. Ale to trochę za dużo. Nie chcę mówić, że ludzkie ale jeżeli jest za tym jakiś plan to nie do końca jestem wstanie sobie wyobrazić yōkai, który traktuje innego yōkai - i to kategorii B - jako pionka do odstrzału - Sięgnął po butelkę sojo i dolał sobie jedną trzecią wysokości szklanki - Może za dużo sobie wyobrażam i uprawiam teraz fantastykę, lecz jak raz o tym pomyslałem tak nie daje mi to spokoju. Do tego Shiongetsu nie wykonywało większych ruchów ani na przełomie święta zmarłych, ani jak na razie w grudniu. Też myślę, że to co dzieje się w Asakurze nie ma z tym nic wspólnego, albo przynajmniej nie dostrzegam żadnego wzorca, lecz chciałem usłyszeć to od kogoś innego. - to, że te sprawy nie są ze sobą powiązane, że to zbieg okoliczności, że te rzeczy mają miejsce w tym samym czasie.
Yōzei-Genji Noriaki
Kitamuro Eri

Wto 27 Gru - 14:33
- Hej, na pewno bym przynajmniej trafiała do młodych, jako ta profesorka, z którą mogą porozmawiać o wszystkim - stwierdziła z uśmiechem, zaraz marszcząc brwi. - Chociaż to bym musiała wykładać raczej na zachodnim... Dla Japończyków to by mogło być za dużo. Wyobrażasz sobie tych młodych studentów, przerażonych na moich zajęciach? - zapytała szczerze rozbawiona, bo wiedziała doskonale, że osaczała swoją osobą. Potrafiła być natarczywa, potrafiła wyczuwać i przebijać się, kiedy tylko ktoś słabszy znalazł się w okolicy. Ale jednocześnie, nawet jeśli tak silnie atakowała cudze wątpliwości trafiając w czułe punkty, nie zostawiała tej osoby. Może dlatego, że sama by chciała, żeby ktoś jej wcześniej podał w ten sposób pomocną dłoń? Wyjaśnił, pomógł się nieco bardziej odnaleźć we wszystkim co się wydarzyło... Szczególnie, kiedy jej męża zabrakło.
Rozumiała aż za dobrze potrzebę posłuszeństwa i przynależności. Miała to w sobie, choć może już z wiekiem zaakceptowała w pełni, że nie pasowała? W końcu jej posłuszeństwo skończyło się w momencie, kiedy zdecydowała się podjąć zawód policjantki - wcześniej była doskonałą uczennicą, pilną i wygrywającą zawody czy inne konkursy, które z wiekiem przestawały zupełnie mieć na znaczeniu. Później zmieniło się tak wiele - kłótnie o wybór ścieżki kariery, trzaskanie drzwiami, upieranie się przy swoim. Nie pasowała już wtedy, myślała ponad to wszystko i wychylała się za bardzo - ironicznie, najbardziej uległa była, kiedy była złamana. Była w stanie dopasować się do społeczeństwa, do siedzenia za biurkiem i do nie zadawania pytań, ale jak długo by wtedy trwała? Gdyby nie znalazła celu, gdyby nikt nie pokazał jej, że mogła działać w inny sposób?
Uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i wyciągnęła w jego stronę dłoń.
- Daj mi telefon. Będziesz już miał do tego okazję - powiedziała spokojnie. Skoro brakowało mu osób do porozmawiania na pewne tematy, to nie tak że miała coś lepszego do robienia. Poza pracą i życiem towarzyskim - nie miała innych zainteresowań, nie spędzała godzin na oddawaniu się artystycznym uniesieniom czy oglądaniu coraz to nowszych filmów. Właściwie to jej dni były często dość... puste. Szczególnie, kiedy nie była w garnizonie. Może wciąż siedział w niej ten cichy żal i pustka? Nawet po dziesięciu latach? - Czasami trzeba przeznaczeniu nieco pomóc, więc w razie potrzeby, będziesz mógł do mnie napisać.
Musiała przyznać, że nie było to coś, nad czym sama nie myślała - choć nie była osobiście zaangażowana w sprawę, martwiło ją to z głupiego względu, że przecież mieszkała w Fukkatsu. Do tego nowa ofiara...
- Brzmi jak plan, co jest jeszcze bardziej przerażające... - westchnęła, kręcąc głową. Nie zgadzała się, że egzorcyzmy były niezbędne do poradzenia sobie z każdym yokai - wiedziała, że nie. Wiedziała, że to czego w pełni nie dostrzegali... to musiało istnieć i funkcjonować. Jedyne co było jej celem to próba pilnowania, aby te granice harmonii nie były przekraczane - aby ludzie nie tracili żyć przez to, na co nie są w stanie niczego zaradzić.
A szło im najczęściej tragicznie.
- To zawsze kończy się w pragnieniu zemsty, w zawiści... to napędza onryō, które najczęściej stoją za takimi mordami, ale tutaj... ehhh, jest tak wiele niewiadomych - westchnęła, kręcąc głową. - Nie wyobrażam sobie, co mogłoby się w taki sposób wysłużyć... Kami? Może... może yokai, które chce zostać kami? Może yurei... - zawahała się znów. Myślała głośno i sama nie była pewna, gdzie tok jej myśli płynął - i co chciała powiedzieć. Do czego zmierzała? Gdzie leżała prawda? Gdzie leżały wszystkie fakty, a co było wyłącznie obłudą?
- Shingetsu... jestem wręcz pewna, że obserwowali to co miało miejsce w parku. Myślisz, że... - kolejne zawahanie. Nie chciała o tym myśleć - o tej bandzie szajbusów, która sięgała po to, czego często nie rozumieli. Chcieli tylko chaosu, chcieli wszystko przywłaszczyć i zniszczyć, niezależnie od kosztów własnych i cudzych. Chcieli czegoś, czego nie rozumieli. - Kontrakt z Kami? - zapytała, przesuwając wzrok uważnie na Noriakiego. - Myślisz, że... to by było możliwe? - dodała zaraz, ściszając nieco głos jakby w obawie, że ktoś mógłby ich tutaj podsłuchać. Stuknęła palcem w stolik, na którym się oparła, nachylając bardziej do mężczyzny przez niego. - Fantastyką jest to, co widzimy, Noriaki. Fantastyką jest to wszystko w czym żyjemy, dla większości to bzdury i magia, dla większości powinniśmy skończyć na oddziale zamkniętym - powiedziała, parskając lekko śmiechem. - Błagam cię, wiesz sam co się dzieje, kiedy ktoś wspomina Tsunami... banda dziwaków i odmieńców. Ale żeby to wszystko zrozumieć, potrzeba odrobiny szaleństwa... co jeśli kontrakty nie są możliwe wyłącznie z yurei? - zapytała, marszcząc brwi. Nie mogli tego wiedzieć, nie mogli być tego pewni. - Kontrakt z Kami? Kontrakt z Shinigami? Kontrakt... z Oni? - zapytała, zagryzając znów wargę. Jej zmarszczki na zmartwionej i zmęczonej twarzy wydały się jeszcze wyraźniejsze - jej blizny poruszyły się nieprzyjemnie. - Kontrakt między yokai, a yokai? Kontrakt z czymś dużo potężniejszym... Shingetsu byliby wystarczająco szaleni, żeby się na to zdecydować, nie uważasz?


Nothing good to do, just bored to death P2Y5Skr
Kitamuro Eri
Yōzei-Genji Noriaki

Nie 1 Sty - 12:46
- Nie do końca ale bardziej dlatego, że Uniwersytet nie jest miejscem, gdzie rozmawia się o wszystkim niż twojego podejścia. Może z czasem zmienię zdanie - skomentował żartobliwie bo tak, w chwili obecnej nie znał kobiety na przeciw na tyle by móc wydać jednoznaczny werdykt. Nie był typem osoby wydającej przedwczesny osąd wobec drugiej. Wyraźnie obserwował oraz słuchał badając granice, powoli szacując przelewane słowa i gesty. Był ostrożną osobą z zasadami - Dość swobodnie jednak odwołujesz się do zagranicznej uczelni. Studiowałaś na jakiejś?
Na krótką, lecz zauważalną chwilę, zastygł w zastanowieniu. Ostatecznie przekonany przez samego siebie rozpiął marynarkę i z wewnętrznej kieszeni wyjął komórkę. Podał ją kobiecie zgodnie z jej życzeniem. To miało mu pomóc w pracy, w dalszym dociekaniu. Swoje obawy, jak i przemyślenia dzielił z rodziną, lecz to przestawało mu wystarczać. Potrzebował kogoś z kim mógł konfrontować myśli, kogoś z zewnątrz mającego inny pogląd na sprawę. Sam to wyraził, a ona wyszła na przeciw oczekiwaniom. To było w porządku.
- Brzmi jak plan, co jest jeszcze bardziej przerażające...
- Tak, dlatego właśnie się niepokoję. Może to niefortunny zbieg okoliczności i nadmierna arogancja odnośnie tego, że pozbycie się jednego demona rozwiąże sprawę - tak też przecież mogło być. Szukali winnego skrupulatniej i przy odrobinie szczęścia trafili na innego mogącego sprawić problemy demona z góry zakładając jego winę. Nieszczęśliwie faktyczny sprawca czaił się w cieniu - Jednak jak dla mnie nie jest to najgorszy możliwy scenariusz - splótł palce obu dłoni na blacie. Spojrzał przy tym wprost na przeoraną bliznami oraz pierwszymi zmarszczkami twarz rozmówczyni. Wyraźnie odciągały uwagę od ciemnych oczu. Najgorszy scenariusz zakładał, że wszystko to było zorganizowanym przedsięwzięciem idącym zgodnie z planem.
- Wątpię by jakiejkolwiek bóstwo pozwoliłoby sobie na taką zniewagę. Jeżeli jakaś ingerencja z ich strony miałaby się pojawić to w formie błogosławieństwa lub cichego przyzwolenia. Czy działaliby bezpośrednio - raczej nie - Właściwie niemal uważał to za pewnik. Czy mogło być to jakies młode bóstwo które narodziło się za ich plecami, a o którym nie zdawali sobie jeszcze sprawy? Uniósł brew. Wątpliwe... nawet jeżeli to nie ryzykowałoby taką atencją egzorcystów - yūrei sam z siebie nie, lecz z senkenshą mógłby, prawda? Wspominałem o tym, że taki plan jest dość ludzki i poniekąd to miałem na myśli. Jeżeli yurei i jego senkensha dzielą pragnienie lub te jest bardzo zbieżne to ich więź może być wyjątkowo silna, może pozwalać im na więcej - na przekraczanie granic miedzy żywymi, a martwymi w sposób wyjątkowo spektakularny - jeżeli medium jest doświadczone i posiada odpowiednie umiejętności może wpływać również na youkai. Chociaż yourei też mógł zdominować swoją senkenshe i wymknąć się spod kontroli. Takie przypadki też się zdarzają - duchy potrafiły wydrenować "właściciela", jeżeli ten miał słabą wolę. Większość przypisywała morderstwa demonowi, lecz Noriaki dostrzegał możliwość, że za wszystkim mógł się kryć człowiek. Mniej lub bardziej żywy. Oczywiście mógł się również mylić, lecz wyraźnie był skonny do tej wersji wydarzeń.
- Keiyaku suru wymaga równowagi. Kontrakt miedzy dwoma mieszkańcami zaświatów, coś takiego nie ma prawa istnieć - pomysł wydał się na tyle absurdalny że natychmiastowo go obalił - Jednak zwyczajne porozumienie, jakim wykazujemy się my w tym momencie, nie powinno być dla nich obce. I tak, skłonny jestem uważać, że może maczać w tym palce Shingetsu - w mniejszy lub większy sposób. Tak właściwie bez względu co lub kto się za tym kryje zrozumienie tego co łączy ofiary, motyw zbrodni, przybliży nas do sprawcy. Więc co sądzisz o wymianie notatek...? Interesuję się tym, co dzieje się w Fukkatsu poniekąd dlatego, że myślę iż może mieć to impakt na Asakurę. Chcę to potwierdzić lub wykluczyć. Jeżeli więc znasz szczegóły dotyczące ofiar chciałbym je poznać, jeżeli nie jestem wstanie współpracować w celu ich zdobycia i zrozumienia. Jak widzisz, jestem względnie zapoznany z sytuacją i mam otwarty umysł. Chciałbym jednak byś rzuciła ze mną okiem na plamy tuszu w Asakurze. Nawet jeżeli niczego podobnego nie widziałaś w mieście, będziesz od razu wiedziała jeżeli na coś podobnego natrafisz. Od razu też będzie to sygnał, że mierzymy się z czymś większym i zaplanowanym. Jeżeli jednak nie znajdziemy powiązań miedzy sprawami to zaś będziemy wiedzieli, że musimy zacieśnić pilnowania swoich ogródków - był bezpośredni i choć początkowo faktycznie burknął na myśl o tym, że potrzebuje pomocy, tak jednak teraz zgrabnie ubierał swoje potrzeby w słowa proponując swego rodzaju wymianę. Ofiar w Fukkatsu przybywało, a Asakura krztusiła się tuszem.
Yōzei-Genji Noriaki
Kitamuro Eri

Pią 6 Sty - 12:57
Pokręciła zaraz głową, uśmiechając się lekko. Była zupełnie rozluźniona, może kwestia planów jakie na dzisiaj miała, a może po prostu po dłuższych zmianach czuła się dużo swobodniej w otoczeniu ludzi, którzy nie byli wojskowymi? A może po prostu w otoczeniu ludzi? Lubiła towarzystwo innych - temu nie mogła zaprzeczyć. Od zawsze, od małego... Może po prostu tak odpoczywała.
- Wyglądam ci na karierowiczkę na akademiach? - rzuciła z uśmiechem, kręcąc jednak głową zara. - Przyjaciółka studiowała. Wydaje mi się, że we Francji gdzieś, albo też w Niemczech... nie mniej, zupełnie inne doświadczenie, bo miała porównanie tutaj z Japonią... Nie mówiąc już o samym podejściu profesorów - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami.
Dostając komórkę do dłoni, wpisała swój numer do niego bez zawahania, jednak nie oddawała jeszcze, jakby zapominając zupełnie o tym, że telefon nie należał do niej. Zmarszczyła lekko brwi, kiedy zastanowiła się głębiej. To wszystko... było niepokojące. Nie straszne, nie bała się tego - może dlatego, że łatwo było się bać nieznanego, ale jak wiele rzeczy, które były dla nich w pewnym sensie wciąż niewidoczne, mogły ich przerazić? To był czysty niepokój i niepewność, pewnego rodzaju zawieszenie pomiędzy świadomością, że coś miało miejsce i mogło takie miejsc - a tym, że niewiele mogli zrobić poza czekaniem...
- Arogancja jest powszednim problemem... Ale to takie proste? Zrzucić wszystko na... po prostu ludzki błąd? - zapytała, bo choć bardzo by chciała - obawiała się, że coś za tym szło głębiej; że to nie tylko ten ludzki błąd miał na to wszystko wpływ.
- A przymus? - zapytała, chociaż czy ktoś byłby aż tak potężnym egzorcystą? Czy ktoś byłby w stanie... aż tak zmanipulować samym bóstwem? Bóstwem, które powinno być ponad wszystkimi - bóstwem, któremu oddział egzorcystów mógłby mieć problem z zaradzeniem przeciwko. - Młode yokai... bóstwa pewnie są bardzo jak ludzie. Może trochę starsi, ale tak samo naiwni... - zawahała się, zaraz parskając śmiechem na wizję własnych słów. Czy traciła rozum, że postrzegała te same yokai w ludzkich kategoriach? Te same cechy, ta sama pycha... A często i te same same smutki i żale.
Pokręciła jednak głową po tym. - To idiotyczne... - westchnęła w końcu, a widząc telefon mężczyzny w swojej dłoni, jakby jeszcze na moment o nim zapomniała, znów zaczęła wstukiwać kolejny numer.
- Nie wiem zbyt wiele o wszystkim co ma miejsce w Asakurze, sam rozumiesz... moja praca wymaga częstego przemieszczania się. Nie zawsze w obrębie Fukkatsu - powiedziała spokojnie, oddając w końcu Noriakiemu telefon. - Ale jeśli potrzebujesz też innego spojrzenia na sytuację... zostawiłam ci numer kogoś, kto może je mieć. I spróbować sprawdzić sprawę w Asakurze. To policjant, Kanadyjczyk dokładnie, ale pracuje na komisariacie w Fukkatsu... - wyjaśniła. - Randolph Varmus, widzi, ale... - zawahała się, marszcząc brwi. - Nie tak jak my. Widzi, bo zawarł kontrakt - dodała, zaraz jednak wygodniej układając się na krześle.
- Ale ostrzegam cię, on... nie do końca rozumie nasze wierzenia, nie do końca akceptuje to wszystko co widzi... więc bądź dla niego łagodny, co ty na to, Nori? - rzuciła z uśmiechem bardziej pieszczotliwie kiedy zdrobniła jeszcze imię rozmówcy, sięgając po swojego drinka. Spoufalała się, często zachowywała inaczej niż normy narzucały - ale przynajmniej była w tym wszystkim szczera. Przymknęła na moment oczy. - Może on zobaczy coś, co nam ucieka? Coś, czego nie widzimy przez własne uprzedzenia? - rzuciła, upijając alkohol. W sumie była wręcz pewna, że inne podejście do całej sprawy mogło się przydać mężczyznom - im obydwu. A może to wciąż w trosce o Randiego? Żeby nie patrzył na wszystkich Minamoto... w ten sposób? Pamiętała, że szukał na ich temat informacji, ale szczerze nie uznawała, aby balans wad i zalet między klanem, a oddziałem specjalnym rzeczywiście aż tak się różnił. Przynajmniej nie powinien dla moralności Varmusa. - Jeśli sama się czegoś dowiem, dam ci znać.


Nothing good to do, just bored to death P2Y5Skr
Kitamuro Eri
Sponsored content
maj 2038 roku