Inamori Kaoru
Zapach lasu
06.05.2018 - 05.12.2036
06.05.2018 - 05.12.2036
Miejsce urodzenia
FukkatsuMiejsce zamieszkania
Nanashi Grupa
nie dotyczyStanowisko
nie dotyczyZawód
sex worker, osoba do towarzystwa. Dorabia sprzedając biżuterię, którą własnoręcznie tworzy.Kolor włosów
jasny różKolor oczu
lazuroweWzrost
157cmWaga
40kgZnaki szczególne
Kaoru posiada wiele charakterystycznych cech, po których można go niemalże od razu rozpoznać. Nie tylko rzuca się w oczy wyglądem fizycznym, ale i swobodnym, pozytywnym nastawieniem do otoczenia. Niski, wyjątkowo chudy chłopiec, z dużymi, niebieskimi oczami i blado różowymi włosami, który zawsze nosi na dłoniach skórzane rękawiczki. Jest inteligentny, chociaż wyłapać mogą to tylko ci bardziej spostrzegawczy, gdyż na ogół chowa elokwencje pod przyzwyczajeniem do bycia przede wszystkim uroczym i posłusznym.
Ubiera się zazwyczaj elegancko, chociaż skąpo. Niekiedy można go zobaczyć w sukience, chociaż często zasłania się płaszczem z kapturem, sięgającym ziemi. Ozdabia ciało biżuterią, do której zaliczają się kolczyki, wisiorki i pierścienie.
We would say anything just to hear what we want. Right or wrong
Then we lie to be forgiven. We would sell anything just to buy who we're not.
Any cost
Then we lie to be forgiven. We would sell anything just to buy who we're not.
Any cost
We kill our way to heaven
K r z y k.
Towarzyszył mu od zawsze, od pierwszych chaotycznych sekund, w których walczył o życie, nabierając, gwałtownie i boleśnie, powietrze w kruche płuca.
Krzyczał, wyrwany z ciepłego, bezpiecznego miejsca, po raz pierwszy czując chłód powietrza, smagający bezlitośnie jego rozgrzane, drobne, drżące ciało. Nie zdawał sobie sprawy z ciszy, która próbowała go otulić, bo w uszach dźwięczał mu tylko jego własny, zniekształcony głos.
Na próżno szukał troskliwych ramion matki, która nigdy przedtem, ani potem, go nie chciała.
Matki zbyt próżnej, zbyt chciwej, zbyt c h o r e j, by mogła go pokochać.
Przytul mnie 一 błagał chłopczyk, ciągnąć matkę za spódnicę. Czasami stał w niewielkiej, brudnej kuchni, mając na sobie jedynie za dużą koszulkę, sięgającą kolan. Czasami w salonie, przy zniszczonej, dwuosobowej kanapie. Czasami w łazience, w której z roku na rok pękało coraz więcej poszarzałych płytek. Kobieta cmokała niezadowolona, wręcz karcąco i wyrywała mu skrawek materiału z drobnych dłoni tak gwałtownie, że Kaoru tracił równowagę i upadał. Kiedy jego wychudzonym ciałem wstrząsał szloch, kobieta patrzyła na niego wzrokiem, z którego emanował jedynie chłód, poprawiała niedbale upięte w kok włosy i odchodziła bez słowa, by przygotować się do pracy. Zarabiała grosze, sprzedając ciało w wąskich, zaśmieconych uliczkach zapomnianego przez Boga miasta.
Chłopczyk tylko raz zapytał o swojego ojca i do dziś pamiętał siarczysty policzek, który wymierzyła mu kobieta.
Samotne noce były jego wybawieniem.
Cisza, wkradająca się w zakamarki jego umysłu, ciemność, która pozwalała mu widzieć. Gruby koc, którym owijał się, zwinięty w kłębek na postrzępionym materacu dawał mu ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Wyglądał przez niewielkie okno na ciemne niebo, które czasami zasnute było gwiazdami. Uważał je za piękne, za klejnoty, świecące jasno tylko dla niego. Bywało, że marzenia przeplatały się z rzeczywistością, przerywane przez niespokojny sen, który przechodził niezauważony i odchodził gwałtownie, szarpiąc jego delikatnym umysłem. Gdy otwierał szeroko oczy, znowu patrzył w niebo, do którego wyciągał dłoń, prosząc, by mógł ku niemu ulecieć.
Samotne noce były jego przekleństwem.
Odliczał czas okruchami czerstwego chleba, łzami, płynącymi po jego bladych policzkach i uderzeniami własnego serca. Chłodne powietrze napływało przez szpary w drzwiach i nieszczelne okna, opadając na odkryty nos i ciężkie powieki. Wkradało się przy każdym oddechu w jego płuca, razem z koszmarami, które nawiedzały go, gdy tylko opadał z sił w walce z sennością. Dręczyły jego dziecięcy umysł, podsycały strach przed samotnością i ciemnością, w której kryły się potwory.
Ostatni raz widział matkę w wieku dziesięciu lat, gdy odebrała białą kopertę, wypchaną pieniędzmi i wyszła z dużego budynku, przy jednej z małych, zaśmieconych ulic, śmierdzących moczem i papierosowym dymem. Nawet się nie obejrzała, a stukot jej obcasów, uderzających miarowo i głośno o posadzkę, często potem prześladował go we wspomnieniach.
Wysoka, tęga kobieta, z eleganckim, srebrnym uchwytem między wargami, z którego wystawał zapalony papieros, pochyliła się nad nim z paskudnym uśmiechem i zaciągnęła dymem, którym dmuchnęła mu prosto w twarz. Tuż nad górną wargą, po prawej, posiadała spory pieprzyk, a jej mocne, ale tanie, perfumy zmieszały się z dymem, wywołując lekkie mdłości.
一 Piękny z ciebie chłopczyk 一 zaświergotała cienkim głosem, wyraźnie zachwycona, zaciskając tłuste paluchy na jego drobnym ramieniu. 一 Twoja głupia matka nie wzięła nawet połowy tego, co jesteś wart. Od tej pory pracujesz dla mnie, zrozumiano? Póki nie zaczniesz zarabiać prawdziwych pieniędzy, twój dług będzie rósł. Daję ci dach nad głową i jedzenie, a ty odpłacasz się utrzymywanie porządku i pracą w kuchni一 wyjaśniła, ani na moment nie odwracając od jego wystraszonej twarzy wzroku. Kolejne smugi dymu objęły, w nieprzyjemnym uścisku, jego sylwetkę i tylko ostatkiem siły powstrzymywał się przed kaszlem. 一 Na strychu powinien być wolny materac, poddasze jest całe twoje. Doceń to, nikt oprócz mnie, nie ma tutaj pokoju tylko dla siebie 一 wykrzyknęła, zbliżając się jeszcze bardziej, a kropelki jej śliny poszybowały prosto na niego, zostawiając wilgotne ślady na policzkach i nosie. Zaśmiała się skrzekliwie, a gdy Kaoru jedynie kiwnął zrezygnowany głową, wyprostowała się i zmierzyła go krytycznym spojrzeniem. 一 Uśmiechnij się, raz-dwa. Zanim mnie ręka zaswędzi 一 mruknęła, dużo mniej przyjaźnie. Chłopczyk wymusił uśmiech, a to był tylko początek tresury, którą przeszedł przez następne lata w dom publicznym Madame Akako.
Strych okazał się graciarnią, pełną kurzu i pająków. Z dwóch okrągłych okien jedno było wybite, więc musiał zasłonić je deskami. Uprzątnął sobie nieduży kąt, w który zaciągnął gruby, ciężki materac, częściowo wyjeżdżony przez mole i pościelił go kilkoma dziurawymi kocami, które znalazł w jednym z kartonów. Posłanie ustawił tak, by móc wyglądać przez niewielkie okienko na niebo tak jak w domu rodzinnym. Na zakurzonych deskach pochyłej ściany, do której przylegał materac, narysował węglem motyle, aby towarzyszyły mu w wolnym czasie. Czasami wyobrażał je sobie żywe, kolorowe, poruszające kruchymi skrzydłami, chcąc dodać mu otuchy.
W burdelu mieszkało dziesięć młodych dziewcząt i kucharka. Chłopiec wstawał wcześnie rano i przed szkołą oraz po powrocie, aż do późnego wieczoru, pracował, myjąc podłogi, okna, ścierając kurze, zajmując się praniem, prasowaniem i pomagając w kuchni, przy myciu naczyń. W nocy kulił się na swoim poddaszu, słuchając odgłosów, dobiegając z wielu pokoi pod nim.
Tuż po ukończeniu gimnazjum, Madame Akako wzięła go na rozmowę i oznajmiła, że od tej pory nie dotyczy go obowiązek szkolny i jest już na tyle duży, że może przyjmować klientów tak jak jej dziewczyny. Nakazała mu mówić, że ma ukończone osiemnaście lat, gdyby ktoś w ogóle o to zapytał. To były jej jedyne wytyczne. Kaoru stał się jedynie ładną, niewinną buzią i ciałem, za które, spragnieni spełnienia swoich skandalicznych żądzy, mężczyźni płacili duże pieniądze. Byle tylko dotknąć jego delikatnej skóry, by spełnić swoje wyuzdane fantazje.
Od tego momentu jego życie zmieniło się w niekończące się pasmo bólu i poniżenia, z którym po czasie nauczył się żyć.
Nauczył się cieszyć drobiazgami, których większość ludzi nawet nie zauważała. Kroplami ciepłego, letniego deszczu dotykających delikatnie jego zaróżowionych policzków, spływających po jasnej skórze. Zapachem mokrej ziemi, kartek książek, którymi zaczytywał się w wolnych chwilach, świeżo parzonej kawy, perfum, mijanych na ulicy osób. Widokiem delikatnych, motylich skrzydeł, dotykiem płatków kwiatów, odgłosem muzyki, niesionej wiatrem. Nutami, które wprawiały jego ciało w nieśmiały taniec. Mruczeniem bezdomnych kociaków, które dokarmiał, o ile miał czym. Uderzeniami własnego serca, gdy widział szczere uśmiechy, kierowane w jego stronę. Odgłosem dźwięcznego śmiechu, który wydobywał się z jego gardła, bo był to dźwięk, który słyszał wyjątkowo rzadko.
Próbował we wszystkim odnajdywać pozytywy, by nie zwariować w świecie, który pod bose stopy podkładał mu ciernie, zamiast miękkich płatków kwiatów. Iskierka życia, która kryła się zawsze w jego oczach, przywoływała nadzieję i dopóki nie gasła, dawała mu siłę, by zmierzyć się z przeciwnościami każdego kolejnego dnia. By widzieć światło w mroku, chociażby iskrę. By dostrzegać kolory, pośród wielu warstw szarości.
Śpiewał sobie do snu, nawet w najczarniejsze noce, przepełnione tylko bólem i głosami, które krzyczały w jego głowie, znęcając się, będąc urywkami traumatycznych wspomnień. Zagłuszał je, aby tylko iskierka nie zgasła.
Krótko po jego osiemnastych urodzinach odebrano mu nawet to. Światło w jego oczach znikało, gaszone silnymi palcami, zaciskającymi się na jego szyi. Odebrano mu nadzieję. Zabrano mu życie, pozostawiając jedynie pustkę, ciemność i narastające szaleństwo.
Szaleniec, który zamordował Kaoru miał na jego punkcie obsesję. Nad ranem, gdy wszyscy kładli się spać, zakradł się na poddasze, do jedynego miejsca, w którym chłopak czuł się chociaż trochę bezpiecznie. Zanim wydusił z niego życie, torturował godzinami, a potem do wieczora spędzał czas z ciałem, udając, że nastolatek żyje.
Kaoru oglądał to wszystko, chociaż z zupełnie innego miejsca.
K r z y k.Słyszał krzyk, odbijający się echem od ścian, których nie mógł dostrzec. Paląca wściekłość, która uwolniła się nagle, bez ostrzeżenia, przytrzymywała go w miejscu, w którym się znalazł. Ciemność gęstsza, niż kiedykolwiek, która tym razem nie wzbudzała w nim lęku. Ciemność była jego przyjaciółką, a krzyk sojusznikiem.
Jakiś czas później 一 czas, który wydawał się wiecznością 一 odkrył, że znalazł się w miejscu, które daje mu wiele możliwości, chociaż również znacznie go ogranicza. Odkrył sny. Dotykał ich poczerniałymi palcami, kształtował pod swoje dyktando. W końcu miał nad czymś k o n t r o l ę. Nareszcie mógł wykorzystywać własną wyobraźnię do swoich celów. Jednym z najważniejszych była zemsta.
Morderca Kaoru popełnił samobójstwo, prześladowany koszmarami, które trudno sobie nawet wyobrazić. Nie ujarzmiło to jednak wściekłości chłopca, nie po tym, co przeżył. Chciał sprawiedliwości, Chciał przelać na oprawców całą truciznę, którą wtłaczano latami w jego drobne ciało.
Potrzebował czegoś więcej, niż władzy nad snami, by z ofiary stać się drapieżnikiem. Sędzią i katem.
Odnalazł znajomą twarz, nad którą pochylił się jednej chłodnej nocy. Niebo było czyste, usiane gwiazdami, ale Inamori nie zwracał już na nie uwagi. Liczyło się tylko osiągnięcie kolejnego celu. W pewnym momencie prawie zatracił się w snach, które przeżywał razem z wybrankiem. Odzwierciedlały pragnienia medium, jego najskrytsze marzenia, które spełniał. Dawał mu spokój, pogodę ducha, ciepło, czułość, uzależniając go powoli od siebie. Wydobywał z niego uczucia, o których istnieniu nawet nie wiedział. Dotykał go, gdy był spragniony dotyku, całował, gdy pragnął jego ust i patrzył na niego. Widział go. Akceptował. Kochał.
Potem bezlitośnie mu to wszystko odebrał, wiedząc, że gdy tylko poczuje palącą tęsknotę sam go wezwie, przyrzekając wszystko, byle tylko z nim został.
Zawarli kontrakt, a gdy tylko Kaoru odzyskał ciało, zatrudnił się w swoim zawodzie, aby koić nerwy zagubionych i spragnionych oraz kończyć żywota tych, którzy czerpią przyjemność z krzywdzenia.
I'll never be your lighthouse in the dusk
If I had my way, I'd guide you to the rocks
Warui Shin'ya, Hasegawa Jirō, Yōzei-Genji Madhuvathi and Munehira Aoi szaleją za tym postem.
Yūrei
Inamori Kaoru
Keiyaku Suru
Yakushimaru SeigaPoziom kontraktu
0Yūdokuna tatchi
Umiejętność obejmująca jedynie dłonie. Trucizna zbiera się w opuszkach palców, które przyjmują ciemny, prawie czarny kolor. Przy dotyku toksyny przedostając przez skórę do organizmu dotykanego, powodując przeróżne objawy, w zależności od intencji posiadacza mocy. Może to być zarówno dyskomfort fizyczny, jak i psychiczny, o ile trująca substancja dotrze do mózgu, co jest zależne od czasu trwania dotyku. Trucizna działa jedynie negatywnie, wyniszczając ciało i umysł. Używanie mocy wiąże się z ogromnym wysiłkiem, znacznie osłabiając, co ostatecznie może doprowadzić do omdleń, a nawet śpiączki. Na tym etapie posiadacz mocy może dotykać jednocześnie tylko jednej osoby, wywołując u niej dyskomfort fizyczny, typowe objawy zatrucia, nie wyniszczając jednak trwale ciała. Podczas używania mocy, jej posiadacz słabnie i jest bezbronny.Cel
Pierwotny cel - zemsta na mordercy (spełniony). Obecny cel - zemsta na każdym, kto będzie chciał go skrzywdzić lub skrzywdził kogoś bliskiego. Dodatkowy cel, który dopiero się kreuje - przeżycie prawdziwej, odwzajemnionej miłościForma yūrei
Sine pręgi i krwiaki na szyi oraz nadgarstkach i wokół kostek, podkrążone, nabiegłe krwią oczyKondycja
Stan fizyczny
W normie.Stan psychiczny
W normie.Umiejętności
- gibkość - poziom podstawowy - 100 PF
- talent artystyczny (sztuka plastyczna) - poziom podstawowy - 100 PF
- urok - poziom średniozaawansowany - 300 PF
- percepcja (wzrok) - poziom podstawowy - 150 PF
- wysoki próg bólu - poziom podstawowy - 200 PF
...
Wady
- zaburzenia odżywiania (arfid) - poziom znaczący
- brak wykształcenia - poziom niewielki
- luka (wyparcie części wspomnień związanych ze złym traktowaniem przez matkę i niektórych, drastycznych, chwil z klientami, gdy pracował już w domu publicznym) - poziom niewielki
- uraza do osób, które źle traktują słabszych - poziom ciężki
- zaburzenia snu (lunatykowanie, lekceważenie potrzeby snu - dużo kawy i napojów energetycznych, by jak najdłużej utrzymać się na nogach) - poziom niewielki
- uzależnienie od napoi energetycznych i kawy - poziom znaczący
- zła sława (głównie w dzielnicy Nanashi, ze względu na jego zawód)- poziom niewielki
...
W posiadaniu
Mityczne przedmioty
-Shikigami
-Technologia
-Inne
-Historia zmian
[+] 500 PF na start
[+] 450 PF za dodatkowe wady (3 x wada niewielka, 1 x wada znacząca)
[−] 850 PF - Karta Postaci
[+] 10 PF - walentynkowe PW
[+] 15 PF - walentynkowa loteria
OBECNY STAN PF: 125
Postać sprawdzona przez: Warui.
maj 2038 roku