Kyōki Yul
Haraedo

Join the forum, it's quick and easy

Haraedo
Haraedo
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Kyōki Yul

Wto 3 Sty - 0:46
Kyōki Yuru
4 IV 2010 - 4 IV 2018

Miejsce urodzenia
Fukkatsu
Miejsce zamieszkania
Karafuruna Chiku

Grupa
Shingetsu
Stanowisko
Kapitan Dywizji IV
Zawód
Właściciel niewielkiej księgarni "Ukiyo"

Kolor włosów
Sprana zieleń
Kolor oczu
Złote
Wzrost
174 cm
Waga
69 kg

Znaki szczególne
> Jak druga skóra przylgnęło do niego wiele przydomków, spośród których Conductor of Chaos, The Fool, aż w końcu Jakkaru są najbardziej znane - jednak to tym ostatnim oficjalnie posługuje się w szeregach Shingetsu > Jego prawdziwe imię brzmi Yul, jednak z racji ubogości japońskiego alfabetu, na certyfikacie urodzenia widnieje jako Yuru > Posiada bliznę na lewym oku, przecinającą brew oraz wypalone gorącym żelazem IV po prawej stronie szyi > Nosi ze sobą często pistolet, aczkolwiek poza zabezpieczaniem i odbezpieczaniem nie za bardzo potrafi się nim obsługiwać, jeśli chodzi o strzelanie, to wierzy w chichot losu > Kapitanem Dywizji IV został po wyeliminowaniu jednego z Tsunami, drugiego posłał do szpitala w stanie ciężkim > Prowadzi tak naprawdę podwójne życie, na co dzień odgrywając rolę właściciela księgarni na obrzeżach Karafuruny - bliznę zakrywa make-upem, na nosie ma okulary zerówki, nosi brązowe soczewki oraz czarną perukę, golf ukrywa jego piętno oraz chlubę. Cieszy się popularnością wśród sąsiadów > Pachnie jaśminem oraz ledwo wyczuwalnym dymem.


W ciszy nawet tykanie zegara wydaje się nieznośnie głośne, przeszywające, jakby szpilka wskazówki przebijała bębenki słuchowe na wskroś każdym swoim miarowym ruchem. Wierzy jednak, że w milczeniu nie ma niczego złego, niezręcznego, w końcu prawdziwe oblicze można odkryć tylko w czynach, a nie w słowach. Te są zwykle zwodnicze, obłudne, szkaradne. Próbują wybielić to, co zostało splamione, namawiać, gdy decyzja została już podjęta. I jest mu niemal żal, że musi przerwać ten zastój w mowie, że wymogi gościnności wymagają, aby zaangażował się bardziej w zabawianie swych gości, ale rozumie, nawet nie jest zły, w końcu nikt inny, jak on potrafił się bawić. Wąskie wargi układają się miękko w łagodnym uśmiechu.
 Czy wiedziałaś, że imię Yul nie istnieje w japońskim słowniku? — pyta, ciepła nuta osiada w przyjemnym dla ucha głosie. Długie ciemne rzęsy rzucają cień na wystające policzki, kiedy pochyla się nad ceramicznym czajnikiem, znad którego unosi się para — Dlatego na moim certyfikacie urodzenia widnieje Yuru — tłumaczy gawędziarskim tonem, nalewając ostrożnie gorącą herbatę do misternie zdobionych czarek — Yuru zapisane w kanji oznacza wesoły, zabawny. Moja okaasan bardzo często powtarzała mi, że powinienem się śmiać — i jak posłuszny syn śmiał się dla niej. Śmiał się, kiedy jego pijany, nic niewarty ojciec zadawał ciężki cios za ciosem. Śmiał się, gdy jego matka płakała z rozpaczą, na kolanach błagając, żeby jej żałosny mąż nie odchodził. Śmiał się też na pogrzebie tegoż, bo karma to jednak dostojna suka i drań padł od zatrucia ukochanym alkoholem. Aż w końcu śmiał się, kiedy kościste dłonie jego rodzicielki zaciskały się na jego szyi, ściskając ją boleśnie, śmiał się, dopóki w płonących płucach nie brakowało tchu, do ostatniego uderzenia serca — Dobry humor jest w końcu oznaką dobrego życia. Tak mówią przynajmniej, chociaż nie mi to oceniać. Cukru? — ciemna brew unosi się uprzejmie, nawet blizna przecinająca lewe oko nie mąci tego wrażenia. Przechyla głowę, patrząc na swoją towarzyszkę z troską, kiedy ta odmawia dosyć gwałtownie, przez co pojedyncze hebanowe kosmyki wyślizgują się z ładnie upiętego koczka. Doprawdy, nieśmiałe dziewczęta miały w sobie nieskończone pokłady uroku — Doskonały wybór, cukier zwykle tłumi smak, wypacza go, nie pozwalając odkryć głębi aromatu. Jaśminowa, mam nadzieję, że lubisz — dodaje, przysuwając naczynie w stronę nadal milczącej rozmówczyni i kiedy ta wyciąga po nią drżące ręce, tak jego własna, szczupła jak u pianisty, szybsza, chwytają ją za przegub. Palcami skrytymi pod skórzanymi rękawiczkami rozciera zaczerwieniony nadgarstek — Wybacz. Dzisiejsi mężczyźni nie mają w sobie za grosz wyczucia, wszystko woleliby brać siłą, zapominając, jak łatwo można skrzywdzić delikatny kwiat — odsuwa się, nie chcąc dalej ingerować w jej przestrzeń osobistą. Zamiast tego sam unosi swoją czarkę, paroma dmuchnięciami chcąc ostudzić gorący napar — A teraz moja droga, opowiedz mi coś o sobie, coś, co chciałbym i powinienem o tobie wiedzieć — prosi, tak jak tylko prosić może kochanek wybrankę swego serca. Z pasją, tkliwością, ogniem drzemiącym w złocie źrenic. Jego mała, słodka dziennikarka zaczyna się trząść, co jest dosyć martwiące, rozmazany makijaż od łez, a także liczne zadrapania są już wystarczająco nieprzyjemne dla jego poczucia estetyki, dlaczego musi to pogarszać? Yul wzdycha, odchylając się na krześle, sprana zieleń jego włosów wydaje się wpadać w czarne refleksy przy stłumionym świetle, nadając im niemal ich naturalny brązowy odcień. Czeka.
— J..ja...ja nap-naprawdę n-iic nie wwiem. Pprzep-praszaam. Nnie widzia-ałam nic, pprzysięgam — kwili, ale to nie ma znaczenia. Bo przecież on czeka jak drapieżnik czający się na ofiarę, z nieruchomymi źrenicami oraz równie nieruchomą, przystojną twarzą zastygłą w łagodnym uśmiechu.
 Doprawdy? — marszczy lekko nos wyraźnie rozczarowany — Rozumiem, bo wiesz, jak nikt inny wierzę w obietnice — zapewnia, dzięki czemu czekoladowe tęczówki kobiety jaśnieją nadzieją — A teraz pij — prosi, sam upija kilka łyków, patrząc, obserwując, jak płyn znika w gardle porwanej dziennikarki, która nawet nie krzywi się, kiedy wrzątek parzy podniebienie. Bo wie, że zaraz będzie wolna. I ma rację, on ją uwolni, zawsze to robił Wiesz, skąd się bierze moja wiara? — ponownie ją pyta, a kiedy ta potrząsa tą swoją śliczną, małą główką, tak nie potrafi sam powstrzymać się od śmiechu. Jak grzeczny chłopiec, wiecznie posłuszny swej matce Bo każdą przysięgę można dotrzymać, jeśli jedna ze stron jest martwa — odpowiada z beztroską, odsuwając się od rozklekotanego stołu, zabierając z jego powierzchni neonową maskę. Nakładając ją odwraca się niespiesznie, doskonale wiedząc, że wpierw ujrzy panikę na licach swej ofiary, nim to zbieleje, żyły napęcznieją, a krew wydrze się spomiędzy słodkich warg, które dotąd tak zręcznie wypytywały o sprawy, które nie powinny zaprzątać myśli urodziwym, średnio bystrym pismakom, które sądzą, że złapały oni za rogi tylko dlatego, że mają parę ładnych cycków i wystarczająco okrągłą dupę, którą będą kręcić jak suka w rui, byleby tylko dostać, to co chcą. A Yul był gentlemanem, nie mógł być aż tak łatwy. Kiedy rozlega się łupnięcie, on z wesołym gwizdem sięga po klamkę , lecz drzwi otwierają się same. Jeden z jego podwładnych — a przecież nie miał jeszcze podwładnych, teoretycznie byli sobie równi. Ale śmieć zawsze pozostanie śmieciem, natomiast szmaragd. Tak, szlachetnym kamieniom pisana jest wielkość — przełyka nerwowo ślinę, wręczając mu list. Muzyka nad nimi robi się głośniejsza, jakby miała zagłuszyć to, co mogło potencjalnie nadejść. I jest to smutne, gdy nikt nie potrafi docenić arii krzyków oraz wystrzałów.
— Rozkazy z góry s-sir — mamrocze ten głupiutki pył na wietrze, ale takich wiadomości się nie odmawia. Pistolet wyciąga z kabury wyuczonym gestem, chociaż po prawdzie bronią palną nie potrafi obsługiwać się wcale. Tyle, co odbezpieczyć i zabezpieczyć. Drapie się lufą po skroni, pobieżnie wczytując się w treść nim kolejny uśmiech, ten bardziej naturalny, krwawy, głodny, żądny więcej objawi się na jego obliczu. Patałach odsuwa się od niego, doskonale wiedząc, że żadne z nich nigdy nie wie, gdzie tak naprawdę uderzy kula. Czy rozbryźnie mózg właściciela, wpadnie w czyjeś kolano, a może wyląduje w suficie? Słodka przewrotność losu.
— HA! Już nie sir, teraz będzie Kapitanie — oświadcza z iście kocim zadowoleniem. I tylko coś raptem błyska mu w kąciku oka, nierealnego, pełnego kolorów, a zarazem wypranego ze wszystkiego, co żywe, materialne. Jest wolna od sznurów, od zatęchłych ścian piwnicy klubu, egzystencji.
— Skąd wiedziałeś? — szepce widmowy głos, ból w nim zawarty jest niczym najwspanialsza pieśń dla jego uszu — Skąd wiedziałeś, która czarka jest zatruta? — dopytuje yūrei, resztką sił trzymając się jeszcze tego świata, nim pójdzie dalej. Była za słabą kurwą, żeby mieć jakikolwiek cel, który by ją tutaj zatrzymał. Zerka na nią przez ramię, pistolet tym razem przytykając do podgardla, gdy pierwsze karminowe krople wydostaną się z wąskich nozdrzy. Oblizuje językiem strużkę, gdy otoczenie zaczyna wirować.
— Nie bądź niedorzeczna moja droga, oczywiście, że obie były zatrute — mówiąc to, macha jej na pożegnanie, nim przyjmie od kolejnej osoby fiolkę z antidotum. Doprawdy, przecież mówił, że potrafi się bawić jak nikt inny. Był przecież doskonałym gospodarzem.


Ostatnio zmieniony przez Kyōki Yul dnia Wto 10 Sty - 23:13, w całości zmieniany 9 razy
Kyōki Yul

Warui Shin'ya ubóstwia ten post.

Kyōki Yul

Wto 10 Sty - 3:19
Senkensha
KYŌKI YURU

Keiyaku Suru
Maruno Shoma
Poziom kontraktu
0


Kondycja

Stan fizyczny
W normie.

Stan psychiczny
W normie.


Umiejętności

Aktorstwo (150 PF) - poziom podstawowy
Broń biała (500 PF) - poziom średniozaawansowany
Oburęczność (100 PF) - poziom podstawowy
Torturowanie (200 PF) - poziom podstawowy



Wady

Urojenia - poziom niewielki
Zaburzenia snu - poziom znaczący
Alergia (papugi) - poziom niewielki
Alergia (jad osy) - poziom niewielki
Urojenia: megalomania - poziom znaczący
Brzydota (blizna na twarzy) - poziom niewielki
Obsesja (liczba cztery - liczba śmierci) - poziom znaczący
Obsesja (karmienie się czyimś strachem) - poziom znaczący


W posiadaniu

Mityczne przedmioty
-
Shikigami
-
Technologia
-
Inne
-


Historia zmian

[+] 500 PF na start
[+] 500 PF za dodatkowe wady (2 x wada niewielka, 2 x wada znacząca)
[−] 950 PF - Karta Postaci

OBECNY STAN PF: 50


Postać sprawdzona przez: Warui.
Kyōki Yul
maj 2038 roku